lipiec 2019
1 lipca 2019
Skąd się wzięło imię Halina, trudno stwierdzić. Istnieje kilka hipotez i każda wydaje się być równie prawdopodobna. Niektórzy twierdzą, że imię Halina pochodzi od imienia Helena, które po prostu zostało przekształcone. Ta hipoteza podpierana jest średniowiecznymi zapisami imion Halena i Helina. Inni szukają podobnie, twierdząc, że imię Halina pochodzi od imienia Alina, do którego dodano „h” - takie coś było kiedyś częstym zjawiskiem. Inni rodowodu imienia Halina szukają w grece, twierdząc, że pochodzi ono od słowa „galene”, czyli „spokój”.
Znane w Polsce osoby noszące imię Halina to:
Halina Frąckowiak, Halina Młynkowa, Halina Poświatowska oraz Halina S. autorka tej strony, którą chyba znacie, gdyż tutaj zaglądacie.
Życzenia dla wszystkich Halin, Halinek, Haluś i Hal:
Odwagi i sił, by porywać się na cele i zmiany, które z pozoru wydają się trudne, a później wprost wymarzone. Realizacji planów i nowych marzeń i kolejnych natchnień jak fal, które pchają statek do przodu.
Informacje pochodzą z internetu, z małymi modyfikacjami. Wniosek z tego prosty, wszystkie Haliny to istoty kreatywne, otoczone opieką Aniołów. Mój już dzisiaj rano przyniósł śliczne, białe piórko i położył na balkonie. Dziękuję. Garnijcie się ze składaniem życzeń, gdyż może już na drugi rok nie będziecie mieli takiej okazji.

2 lipca 2019
Dziękuję za życzenia. Miło było słyszeć i widzieć, że ludzie o mnie pamiętają. Dzisiaj miałam trudny dzień, musiałam wyciągnąć maszynę do szycia, nie miałam już możliwości odwlekania sprawy. Efekt jest mierny, co było zresztą do przewidzenia. Najwyżej ciuchy poleżą w szafie, gdy uznam, że nie wyszło jak trzeba. Szykuję garderobę na upały, a tutaj zapowiedź, że idzie ochłodzenie. Może i lepiej ale niechby popadało.
Zmęczenie fizyczne nie sprzyja ekwilibrystyce intelektualnej. Głos w moim imieniu zabierze Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Róża oczywiście imieninowa.
Pozdrawiam serdecznie.



Róża
W tym parku pobladłym bez śmiechu i gości
przy róży rozkwitłej stoję.
Otośmy jedynymi świadkami piękności -
ja jej, a ona mojej.

3 lipca 2019
Jestem lekko zdezorientowana. Pracy mam albo ponad miarę, albo się nudzę i robię coś tam, aby stwarzać pozory zapracowania. Uważam, że leżenie i oglądanie chmurek na niebie w moim wieku nie przystoi. Pogoda też płata figle. Podobno największe upały już minęły i teraz będziemy zażywać chłodu. Jestem przygotowana na gorącą aurę, i nie wiem co robić, znowu kompletować garderobę na deszcze i dwudziestostopniowe ochłodzenie?! W mieszkaniu jeszcze ciepło, mury nagrzane, ale gdy wychodzę na balkon muszę wkładać bluzę. Nie mam umiejętności uelastycznienia potrzeb i odszukania się w nowych warunkach. Nasi politycy w Brukseli wprost przeciwnie, zadowoleni ponad miarę, a ja nie wiem z czego się cieszą.
Unia  mnie rozczarowała. Wybory podobno przebiegły po myśli naszego premiera, ale jakoś nie wdrapaliśmy się na znaczące miejsca. Zajęli je przedstawiciele państw zachodnich. Dlaczego więc uważamy, że odnieśliśmy spektakularne zwycięstwo? Zobaczymy jaki będzie finał. Myślę, że Tuska nikt nie przebije. Nie ma szansy. Jednak tego się nie podkreśla, a każde inne stanowisko zagarnięte przez rodaków jest ważniejsze, niż on zajmował?! Uważa się to za sukces. Trochę mnie to rozbawia, ale pożyjemy zobaczymy.

4 lipca 2019
Wakacje, od kiedy się ustabilizowałam i nie chce mi się już jeździć po kraju, są dla mnie najgorszym okresem, najbardziej niespokojnym. Ciągle ktoś i gdzieś jeździ, a ja się martwię. Jutro goście zawitają w moje skromne progi, przygotowuję się więc na potęgę na ich przyjcie. Oto przepis na sernik, który ma uświetnić ich przyjazd. Mam nadzieję, że się uda. Problemem są tylko praliny, które nie wiadomo dlaczego zniknęły ze sklepów. Może jutro gdzieś je dopadnę.
https://www.ofeminin.pl/kuchnia/przepisy/sernik-ferrero-rocher-bez-pieczenia-smakuje-jak-pralinki-przepis/yy68wjm

6 lipca 2019
Imieniny ciut spóźnione, ale hucznie obchodzone. U mnie odbywają się wtedy, gdy wszyscy dotrą na miejsce. Sernik upieczony, raczej zrobiony, gdyż nie trzeba go piec. Zyskał naprawdę uznanie, co było miłe, gdyż pierwszy raz robiłam. Polecam, gdyż warto. Nie upchany jajkami, lekki i smaczny. Moje córki na zdjęciu, reszta gości miała opory, aby tutaj ich przedstawiać. Muszę szanować wolę każdego. Nie to nie.
   

 


15 lipca 2019
Byłam z rodziną na Helu. Pogoda zmienna, od szalonego zimna i wichru do upału. Relacja w najbliższe dni, gdy dojdę do siebie po odpoczynku. Piękne chmury, opalanie w nowym stylu w kurtce i w cieplejsze dni w lżejszym stroju - to moja córka Kasia. 
    
   

 17 lipca 2019
Dzisiaj cały dzień byliśmy w urzędach. Mój wnuk chciałby mieć polski dowód osobisty. To, co się działo, zakrawa na scenariusz do filmu komediowego. Odwiedziliśmy trzy urzędy w różnych punktach miasta i wszędzie słyszeliśmy sprzeczne relacje. W końcu odesłano nas do wojewody mazowieckiego!!! Miejmy nadzieję, że przez rok jakoś to się załatwi. Na wakacjach był zdecydowanie lepiej i radośniej. Oto fotki z cypla będącego początkiem Polski, tak głoszą Kaszubi i chyba mają rację. Jak tam było cicho i ciepło! Co prawda moje zdjęcie pod radarem spotkało się z komentarzem córki, że znowu przemawiam, ale co tam. Ja się dobrze czułam. Inny dowcipniś pytał się, czy schowałam stopy w śniegu czy piasku. Mnie nie przeszkadzało, że piach był zimny i tak chodziłam brzegiem morza na boso. W końcu za coś zapłaciłam i musiałam wykorzystać możliwość nasycenia organizmu jodem. Harowanie też nie było bez znaczenia. Co prawda w jakiś dzień unieruchomiło mi morskie powietrze szyję, ale cała rodzina we wspólnym wysiłku doprowadziła mnie do zdrowia.
   
Najbardziej jednak dla mnie porywające było stołowanie się tu i ówdzie, a ja nie musiałam stać przy garach. Zawiodłam się jednak na pierogach, tak mi smakowały w ubiegłym roku, a teraz kuchnia padła. Nie będę promować lokalu, gdyż widocznie ma nierówne zrywy kulinarne, albo może zmienili kucharza?! Teraz w domu ja gotuję, ktoś musi, ale cała rodzina mi pomaga. Babcia już nie ma sił tyle, co dawniej. Co prawda, wewnętrznie czuję dobrze, ale moja powierzchowność mnie przeraża. Sama się nie mogę poznać! Jak człowiek się na starość zmienia.

19 lipca 2019
Nad morzem najbardziej lubiłam leżeć na piasku i wpatrywać się w chmury! Były naprawdę piękne i urozmaicone. Lazur nieba w jednej chwili pokrywał się białym puchem formującym postacie ludzi i zwierząt. Można było sobie wyobrażać świat przez pryzmat zmieniających się tworów. Wrażenie grozy stwarzały ciemne, ciężkie, obłoki zwisające nisko i zwiastujące zmianę pogody. Nie nudziłam się wcale. Czas urozmaicały mi także krzyżówki i tworzone na bazie zauważonych sytuacji, limeryki. Przepadły z kartkami ofiarowanymi chłopcu usiłującemu się z nami zaprzyjaźnić. Moja córka rysowała dla niego obrazki. Duże wrażenie zrobiła też na mnie dziewczynka, taka może dwuletnia, która na pobliskiej alejce jeździła sprawnie na małej desce. Naprawdę! Co z tej dziewczyny wyrośnie, jestem bardzo ciekawa. Popatrywałam także na małe, opalone dzieciaczki, które mimo zimna, bawiły się w wodzie. Wakacje to czas zmiany otoczenia, gdyż wypoczynek to chyba sprawa umowna. Stres przed wyjazdem, podróż, dostosowywanie się do nowych warunków, moje ciągła obawa, czy z wnukiem nie dzieje się nic złego, trochę mnie męczyło. Nie chodził już z nami, miał koleżankę i z nią spędzał czas. Spotykaliśmy się niekiedy w kawiarni, gdzieś w przelocie na molo, czy na plaży. Wprost trudno sobie wyobrazić, że niedawno babcia trzymała za rączkę, a fale lizały nam stopy, robiliśmy babki i kopaliśmy tunele w piasku. Raz wykopaliśmy żywą rybkę dość głęboko ukrytą pod warstwą piasku! Do dzisiaj nie wiem, jak ona się tam utrzymała przy życiu. Osiemnaście lat minęło. Starość przygina babcię do ziemi. Nareszcie po powrocie dotarłam na Rynek. Jest odnowiony, a nigdy nie miałam czasu, a może dobrych chęci, aby tam dojechać. Jestem rozczarowana, beton wokół, wielka przestrzeń okolona budynkami. Rewitalizacja za prawie 14 milionów mnie obezwładniła.

 
20 lipca 2019
Co ma wisieć, nie utonie! Co komu sądzone, to się stanie, prawda? Dzisiaj opowiem krótko historię prawie jak z bajki. Usłyszałam ją w czasie pobytu nad morzem. Właścicielka pensjonatu tak mimochodem opowiedziała nam o swoim małżeństwie.
Górach Świętokrzyskie to jej strony rodzinne. Przyjechała jako młoda dziewczyna nad morze i została. Wpadła w oko rybakowi łowiącemu dorsze na Bałtyku! Nie wiem jak się poznali, nie śmiałam pytać o szczegóły, ale piękna, eteryczna blondynka zapłonęła uczuciem do twardego, morskiego wilka. Dochowali się dzieci, wnuków i do dzisiaj tworzą zgodne stadło. Widać, że rozumieją się w lot i darzą wzajemnym uczuciem i szacunkiem. Śmiem twierdzić, że każdemu sądzony jest los, którego sam jest przecież kreatorem - gdyby nie podróż nad morze, nigdy by się nie spotkali, widocznie tak musiało być. Niekiedy jedna podróż, jedno spotkanie, jedna minuta decydują o naszym losie.
Ja dzisiaj jadę szukać dworku w okolicach Bydgoszczy. Nie mam nic przeciwko miastu, ale osiedla jak to osiedla, a chcąc pokazać gościom ciekawostki, ma się spore problemy. Wyspa Młyńska z przyległościami i później dużo, dużo nic ciekawego. Może dworek doda mi sił i natchnienia w poszukiwaniu przygód?!  

 21 lipca 2019
„Wszelkie ciało jest jak trawa, a cały wdzięk jego - jak polnego kwiatu. Trawa usycha, więdnie kwiat…”
Wczorajsza wyprawa pokazała wdzięk suszy i mojego zamierania. Bałam się wejść do lasu, wszystko trzeszczy i pył kurzy stopy, w realu i w przenośni. Wycieczka średnio się udała. Do pałacyku nie było wejścia, odbywać się miało wesele. Kaplica zamknięta na cztery spusty, tylko pokaźny dąb obok kościoła zaprezentował się w całej krasie. Jeden z uczestników wycieczki radził abyśmy podpięli się pod orszak weselny i zajechali do dworku. Kto by tam wiedział, kim my jesteśmy. Ja jednak byłam ubrana zbyt sportowo i mogłoby się nie udać.
      
1. Dach pałacyku. 2. Kaplica z Halinką w tle. 3. Dąb mocarz na cmentarzu przykościelnym.
Opowiedziano mi, a właściwie przypomniano historię, gdy w jednym kompleksie pałacowym odbywały się dwa wesela. Gość, niezbyt obeznany z rodziną, zawitał na to drugie wesele, zjadł obiad i dopiero, gdy dokładniej się rozejrzał stwierdził, że to jednak nie to! Przerzucił więc się na drugą stronę pałacu i szczęśliwie bawił się już jako zaproszony gość. Teraz niekiedy zna się rodzinę niezbyt dokładnie, niekiedy przez lata nie widzi się dorastających dzieci bez kontaktów rodzinych. Ludzie mieszkają po drugiej stronie Polski, a niekiedy świata.
Dzisiaj przebywam w domu sama i odpoczywam. Wszyscy „rozpryśli” się w różne strony. Wieczorem z wnukiem pogramy w nasze ulubione gry, gdzie przegrywam sromotnie, ale gram, to się dla mnie liczy. Najpierw jednak film „Zniewolona”, to coś na wzór pierwszych telenowel, ale wciąga. Z jednej strony śmieszy, a z drugiej pozwala wczuć się w losy wielkiej, płomiennej miłości, a tej każdemu z nas potrzeba, choćby w marzeniach.
 
22 lipca 2019
Nie zawsze nam wszystko dobrze wychodzi, mimo naszych starań. Myjemy się rankiem i wieczorem, a to podobno niezbyt korzystne dla naszego organizmu. W związku z tym będzie trochę oszczędności wody, mydła i zdrowia! 
Eksperci nie mają wątpliwości, że codzienna kąpiel może źle wpłynąć na naszą skórę i ogólny stan naszego zdrowia. Zbyt częste mycie pozbawia nas naturalnej bariery ochronnej. Skóra może być zaczerwieniona, pękać, a to prosta droga do infekcji bakteryjnych. Ekspertka od chorób zakaźnych z Uniwersytetu Columbia, Doktor Elaine Larson, twierdzi, że prysznic każdego dnia wcale nie jest konieczny. Co ciekawe, według ekspertów kąpać się powinniśmy maksymalnie dwa razy w tygodniu. Częstsze mycie nie spowoduje, że z naszego ciała znikną wszystkie bakterie.
- Ludzie myślą, że biorą kąpiel dla higieny albo żeby po prostu być czystym. Ale z punktu widzenia bakteriologicznego, tak nie jest - przekonuje Larson w rozmowie z Time.com.

Może jakaś racja w tym jest, ale „punktowe” mycie jest chyba konieczne. Przecież trzeba oczyścić twarz, umyć nogi i ręce, nie mówiąc już o miejscach intymnych. Nie wyobrażam sobie, że można iść spać nie umywszy się, albo rankiem funkcjonować bez mycia. Kąpiel albo prysznic niech będzie dwa razy w tygodniu, jednak codzienne mycie jest nieodzowne dla funkcjonowania człowieka, choćby dlatego, aby nie pachniał potem. Nie zapomnę przystojnego faceta w dżinsach, będących wtedy krzykiem mody, który stanął obok mnie w autobusie. Zapach był tak intensywny, że musiałam się przesiąść, aby móc normalnie oddychać. Albo się nie mył, albo „portek” nie prał ruski miesiąc.
 
23 lipca 2019
Gracz w karty ze mnie żaden! Nie lubię i nie umiem, ale niekiedy gram, bo przecież coś trzeba robić. Bardziej przyglądam się kolorom kart, niż liczę punkty. Najbardziej do serca przypadły mi trefle, mimo że są nisko cenione. Te karty też mnie się trzymają czując chyba moją sympatię.
        
Kart z grubego papieru nadające się do tasowania zostały wynalezione w Chinach. W Europie karty do gry pojawiły się dopiero w średniowieczu. Dominujący wzór, który przetrwał do dnia dzisiejszego pochodzi z Francji, gdzie podzielono talię na cztery kolory - pik, karo, trefl i kier. Niemieckiego oznakowania na jak żołędzie, dzwonki, serca i wino nie mogę jakoś zapamiętać. W kartach stylu francuskiego występują także figury, z których każda oznacza konkretną postać historyczną lub mitologiczną. Dla przykładu - Król Pik utożsamiany jest z postacią Króla Dawida, Król Karo z Juliuszem Cezarem, Król Trefl z Aleksandrem Wielkim a Król Kier z Karolem Wielkim. Ostatni Król jako jedyny przedstawiony jest bez wąsów, za to z mieczem przecinającym głowę, przez co często nazywa się go Królem Samobójcą.
Damy - Dama Pik utożsamiana jest z Pallas Ateną, Dama Karo to nikt inny jak biblijna Rachela, żona patriarchy Jakuba, Dama Trefl to Argeja, królewna z Argos znana z mitologii greckiej a Dama Kier to biblijna Judyta, bohaterka Księgi Judyty.
Walet to inaczej giermek, w Polsce zwany także Jopkiem. Różnorodność nazw pochodzi od pierwszych liter na karcie, które różnią się od siebie w zależności od języka - może to być litera W, V lub J - od której wziął się nasz Jopek. Odwołując się do symboliki, Walet Pik jest nawiązaniem do postaci Hrabiego Ogiera Duńczyka, bohatera narodowego Danii i legendarnego rycerza, Walet Karo ma odzwierciedlać trojańskiego księcia Hektora, Walet Trefl jest odwołaniem do Lancelota, jednego z rycerzy okrągłego stołu. Ostatni - Walet Karo stanowi odwołanie do La Hirego, francuskiego dowódcy z wojnie stuletniej i towarzysza broni Joanny d’Arc.
Są także figury takie jak As czy Joker.
No to jak to będzie, pogramy w karty w czasie wakacji?! Może chociaż pasjans zawładnie naszą wyobraźnią? Gra w karty to forma relaksu do momentu, gdy nie staje się grą hazardową.
 
24 lipca 2019

Policjanci i uczestnicy Marszu Równości w Białymstoku zostali obrzuceni kamieniami! Czy to jest w porządku? Teraz się mówi chuligański wybryk, ale trzeba, aby popierający tych agresywnych typków, uderzyli się w piersi. Wcale nie jestem za tym, aby demonstrować swoje uczucia na ulicy, ale za tym, aby dać spokój tym, którzy są inni niż większość. Nie budzą mojego entuzjazmu parki obściskujące się w miejscach publicznych, bez względu na to, jakiej są orientacji seksualnej. Na wszystko jest miejsce i czas. Jak już jesteś inny, to bądź, ja nie mam nic do tego, ale niekoniecznie musisz mi o tym mówić, pokazywać na co się stać, nie jestem ciekawa. W marszach równości demonstrują dlatego, gdyż ludzie nie chcą ich zaakceptować, nie uznają ich inności.
Będziemy płakać nie dlatego, że są marsze równości, ale dlatego, że są wśród nas tacy, którzy stosują przemoc! Jak nie okiełznamy narodowców i „lepszych patriotów” udających się po błogosławieństwo, zrodzi się faszyzm. Nic nie bierze się z niczego, nie musiało do takich wyskoków dojść, ci ludzie czują ciche wsparcie i dlatego podnoszą głowy. Obym nie była Kasandrą wieszczącą straszną przyszłość, ja nie chcę żyć w państwie przemocy. 
 
25 lipca 2019
Serial Zniewolona zniewolił mnie zupełnie! Oglądam każdy odcinek. Co prawda do tej chwili nie odkryłam szerokiego związku akcji z tytułem serialu, ale mam nadzieję, że do 46 odcinka moja niewiedza nabierze odpowiedniego formatu. Wolności Katia nie posiada, ale nieźle sobie poczyna… Posłuszna zbytnio nie jest. Czy ją jeszcze bardziej zniewolą, nie mogę przewidzieć i nie chcę. Niech każdy odcinek będzie dla mnie niewiadomą
Zniewolić - 1. ograniczyć lub pozbawić wolności; 2. zmusić do posłuszeństwa, uległości
Katia kochana jest przez wielu mężczyzn, ale serce oddała jednemu. Aleksiej wart był miłości, to oczywiste, jednak kocha się w niej kowal i Grigorij. Kowal wzbudził moją sympatię na początku, heros, dobrze zbudowany, piękny, jednak jego poczynania wpłynęły na negatywną ocenę jego osoby z mojej strony, intryganat. Grigorij to postać godna pogardy, okropność. Strasznie żal mi jego żony, poślubionej dla pieniędzy, a to taka szlachetna osoba.
Co oni wszyscy w Katierinie widzą, sama nie wiem, ładna to fakt, ale chude to takie aż kości grzechocą w tle, a jednak jej dobre serce zjednuje jej mężczyzn. A może feromony, endorfiny czy coś tam jeszcze, przyciągają osobników płci męskiej? Szczęście to i nieszczęście zarazem.
Oglądam serial gdyż sama bym chciała przeżywać takie wzniosłe uczucia. Los jednak nie dał mi takich doznań. Umrę bez spełnienia się w wielkiej miłości, nie powiem już nikomu o swoich uczuciach, nie spojrzę z ukochanym na niebo pełne gwiazd, nie zanurzę się we mgle opadającej nad łąką, nie pójdę ręka w rękę leśną drogą nie bojąc się kleszczy, otoczona jego opieką… Nie dla mnie już to, nikt mnie nie zniewoli, nie wyzwoli z samotności, dlatego jako wierny widz będę tkwiła przed telewizorem śledząc losy bohaterów i ocierając końcem papierowej chusteczki łzy cieknące ze starczych oczu. Co się jeszcze w serialu stanie? Aż strach domniemywać!!!

26 lipca 2019
"Szczygieł" Donna Tartt
Możemy się porozumiewać pokonując barierę czasu. – napisała autorka. To właśnie jest fascynujące, ktoś pisze, maluje, tworzy muzykę, ja to oglądam, ty oglądasz, oni będą oglądać, słuchać muzyki i oddalać się od prozy życia, szukać czegoś pięknego, ukochanego, dającego radość. Książka ma 838 stron, z początku się trochę męczyłam, ale teraz jestem zafascynowana tym, co napisała autorka, dla mnie i dla ciebie. Może nasze myśli spotkają się gdzieś na styku doznań, w strefie pośredniej, na tęczowej krawędzi…
... między "rzeczywistością" z jednej strony a punktem, gdzie umysł styka się z rzeczywistością, istnieje strefa pośrednia, tęczowa krawędź, gdzie rodzi się piękno, gdzie dwie zupełnie różne powierzchnie mieszają się i stapiają, przynosząc coś, czego nie jest w stanie dać życie: w tej przestrzeni mieści się cała sztuka i cała magia.

Gdyby chodziło o jakąś piękność, mógłbym się pocieszać, że jest poza moim zasięgiem; to, że nawet jej przeciętna uroda nie dawała mi spokoju, dręczyła mnie, sugerowało - złowieszczo - miłość...

Nie możemy wybrać, czego chcemy, a czego nie chcemy, taka jest trudna, samotna prawda. Czasem chcemy czegoś, choć wiemy, że to nas zabije. Nie da się uciec przed tym, kim jesteśmy.

Tylko wkraczając do owej strefy pośredniej, polichromicznej rubieży między prawdą i nieprawdą, bycie tutaj i pisanie tego jest w ogóle do zniesienia.
 
27 lipca 2019
„Dowiedzieliśmy się, że Jarosław Kaczyński nakazał Kuchcińskiemu opłacić kwotę za wszystkie loty samolotem rządowym z rodziną z własnej kieszeni. Z pewnością nie chodzi w tej sytuacji o mały wydatek, w związku z czym marszałek Sejmu zostanie ukarany bardzo dotkliwie.”
Przytaczam ten tekst, ponieważ się z nim zgadzam. Kto widział dowód na to, że zagarniające sowite nagrody politycy PiS je oddali? Dla ścisłości, chyba jedna czy dwie osoby ogłosiły, że pieniądze zwróciły. A reszta?! Teraz jeden z polityków powiedział, że samolot z Kuchcińskim i tak latał, więc co komu do tego, że jechała także rodzina. Rodzina, to rodzina i już. Kaczyński nakazał zwrot kosztów. To ładnie z jego strony, tylko kto nam to udowodni, że tak się stanie? Władza jest pazerna, władza lubi pieniądze, władza lubi się stawiać i pokazać. Ciekawa jestem, czy gdybym ja była władzą, to też by mi się tak zmienił charakter? No nie wiem, gdyż nigdy władzą nie byłam, nie ciągnie mnie do władania.

28 lipca 2019
Zawsze lubiłam kwiaty i wszystkim ta prawda była znana. Nie mam działki, ulubionego miejsca wypoczynku i działania emerytów, gdyż boję się, że zapracowałabym się na śmierć. Mam jednak balkon i kilka doniczek z kwiatkami i miętą. Nie co roku tak bywa, gdyż bywa, że po niepowodzeniach w hodowli zwalniam, ale rok mija i zaczynam działania od początku. Wszystko bujnie zakwitło na wiosnę, ale teraz spowalnia z różnych przyczyn. Odżywki niekiedy nie wystarczą. Dwie rośliny były powodem moich szczególnych starań – oleander ulubiony kwiat mojej babci i męczennica hodowana kiedyś w mieszkaniu na oknie, a teraz przez przypadek wznowiona. Rośliny te miały zakwitnąć na drugi rok, ale lepiej, że zdecydowały się zrobić to już w tym sezonie, gdyż nie mam pojęcia gdzie je przechowam przez zimę. Wymagają szczególnych warunków, których nie jestem w stanie ich zapewnić.
  

Dostałam w ubiegłym roku marcinki i nie ma u mnie po nich śladu. Porozdawałam sadzonki, może więc gdzieś przetrwały. Teraz patrzę trochę nawet ze zdumieniem na marakuję zwaną także męczennicą lub passiflorą mającą piękne kwiaty. Może też wydać owoce jadalne, ale tego już po niej nie oczekuję. Wystarczą mi kwiaty. Oleander też dochrapał się pąków zabranych w kiście. Jak tylko zakwitną, zaraz się nimi pochwalę. Wczoraj u nas wiało i padało, zestawiłam więc je na niższe poziomy w celach ochrony przed wiatrem. Teraz przyglądam się im w wielką radością. Do oleandra dobrały się trochę mszyce w czasie mojej nieobecności, ale jakoś dałam sobie z nimi radę. Czekam na poranek, kiedy wyjdę na balkon, a kwiaty będą już w pełnym rozkwicie. Całe życie ciągle się na coś czeka i czeka, dobrze, że marzenia niekiedy się spełniają. 

30 lipca 2019
Goście wyjechali. Przed wyjazdem wiele krzątaniny i nie ma czasu na nic. Mam nadzieję, że szczęśliwie przebiegnie podróż. Zawsze się denerwuję. Cały dzień piorę i sprzątam, muszę mieć zajęty czas, aby ciśnienie jakoś utrzymało się w normie.
Byłam nareszcie w „botaniku”. Roślinność pięknie się trzyma, mimo suszy. Największe wrażenie zrobił jednak na mnie gwarek. W wolierze jest wiele ptaków, ale ten amant spod ciemnego skrzydła, pojawia się, gdy ktoś podchodzi, próbuje swojego głosu i niskim, donośnym głosem krzyczy – oreo! Próbowałam dwa razy, historia się powtarza. Widocznie jest świadom swojego czaru i próbuje za każdym razem, jakie zrobi wrażenie na widzach. Oreo i już.
  

 31 lipca 2019
Jak tu sposobić się do śmierci, kiedy życie niesie takie spełnienia. Zgodnie z najnowszymi szacunkami rządu w marcu 2020 r. renty i emerytury mogą wzrosnąć o 3,24%. Kwota 50 zł więcej w kieszeni, to możliwość zakupu wielu dóbr niedostępnych niekiedy dla emeryckiej kieszeni. Kupuję sobie, jak jakieś panisko, przez tydzień pudełeczko malin po 7 złociszczy polskich i zajadam z apetytem, albo pięć razy w miesiącu kalafiora po 6 zł, możesz też pokusić się raz w tygodniu na zakup chleba na rozczynie i maślance po 30 zł bochen. Nie musisz kupować całego, sprzedają po ¼ , a nawet po kilka kawałków. Musisz wybrać, co wolisz, na wszystko nie wystarczy! Żyć nie umierać, ze wskazaniem – nie umierać, póki co. Szkoda byłoby takiej szansy zaprzepaścić. Współczuję ludziom, którzy mogą kupić sobie co chcą i kiedy chcą, gdzie przyjemność oczekiwania, nadarzenia się okazji?! Czekam teraz na emeryturę, zaglądałam już dwa razy na konto. Wiem, że nie będzie niespodzianki, ale sam fakt posiadania jakiś tam pieniędzy na rachunku mnie podnieca! Trawestując słowa piosenki - Niech żyje wolność, wolność i swoboda, niech żyje zabawa i dziewczyna już niemłoda!!!   Może jakiś niezrównoważony emeryt pokusi się na zabieganie o względy takiej posażnej staruszki? Ma szanse na wspólne zjadanie malin, a gdy będzie mniej romantyczny to chleba, dorzucę masło i ogórka kiszonego. Nigdy nie wiadomo co komu pisane! 

 

Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja