czerwiec 2019
1 czerwca 2019
W Dniu Dziecka, Kochany Czytelniku, życzę Ci radości. pieniędzy, prezentów bez liku, niech spełnią się Twoje marzenia, a wygląd jak najdłużej się nie zmienia.
Samych dni pogodnych, bez cienia goryczy, z głębi serca autorka strony Ci życzy
.
Dodałam jeszcze pieniądze, gdyż niektórzy mówią, że wolą pienieniądze, niż prezenty!

2 czerwca 2019
Pojechałam dzisiaj do lasu zbierać pokrzywy. Udało się. Przytaszczyłam dwie torby. Pogoda zapowiada się upalna, zdołam więc je wysuszyć. Pokrzywa ma wiele właściwości leczniczych, dla mnie idealnych.
W lesie jest pięknie, młoda zieleń, śpiew ptaków, „trelują” we wszystkich możliwych tonacjach. Strumyk łaskocze kamienienie, szemrze tajemną mową, ziemia zryta przez dziki chyba i moc pokrzyw. Zrywamy tylko młode, bez kwiatów. Takie są najlepsze. Wracam do domu mokra całkowicie. Dlaczego ja się tak pocę? Przecież musiałam włożyć długie spodnie. Nie będę brodzić w parzydłach, a później się drapać… Nie dziwię się, że znajomi wynoszą się pod las, z daleka od miasta. Dla mnie to niezbyt komfortowa sytuacja, towarzysze do chodzenia po lesie  umkną. Grzybobrania się skończą, albo będę musiała jeździć autobusami. Pozostanie mój wierny towarzysz, komputer niezawodny i stały. To chyba nie jest najlepsze rozwiązanie, ale sił już też brak.  Dzisiaj musiałam podejść kawałek pod górkę, sapałam jak lokomotywa. Starość ci to już, starość!
Dzisiaj w kościele też było niezbyt dobrze, duszno i parno, mimo, że wierzeje pootwierane na oścież. Jak dalej tak będzie z pogodą, to będę stała na zewnątrz. Nie ma co ryzykować. W pewnym momencie usłyszałam jakiś dziwny dźwięk, tak jakby ktoś zasnął i obudził się gwałtownie. Nie oglądałam się, uważając, że starym ludziom może się to przydarzyć. Powtórzyło się to jednak i raptem obok ławki znaleźli się jacyś młodzi ludzie. Kobieta raz za razem pochylała się i traciła przytomność. Kiedy już wracała do świadomości twierdziła, że nic jej nie jest. Jednak małżeństwo, które się nią zainteresowało, widocznie związane ze służbą zdrowia, nie dało się spławić. Zadzwonili po pogotowie. Tak to się dzieje ze starymi ludźmi, z młodymi zresztą też. Duszne powietrze, brak tlenu i niedotlenienie mózgu gotowe. Kobieta ta chodziła już o kulach, widać było, że stan zdrowia nie był najlepszy, ale każdy póki może, stara się być samodzielny, do czasu, do czasu... Ja na tłumne zgrupowania nie chodzę, gdyż nie lubię, aby mnie wynoszono. Tak czekałam na ciepełko, ale jak widać dla staruszków to też nic dobrego. Jutro znowu gorący poniedziałek!!!


3 czerwca 2019

Sama się zastanawiam niekiedy, jaki los czeka pokolenie wychowane na urządzeniach elektronicznych. Trudno ocenić jaki wpływ będą miały na rozwój psychiczny młodych ludzi. Przecież już ledwo odrośnięte brzdące w wózkach bawią się smartfonami i telefonami! Co tam dzieci, koty spędzają niemało czasu przy komputerach zajmując się grami dla nich tworzonymi. A babcie, dziadkowie?! Idę dzisiaj rankiem do przychodni, aby zarejestrować się do lekarza, a na ławeczce w parku staruszka wracająca z bazarku, to ta sama trasa, siedzi na ławce, nogi rozstawione, gdyż nadwaga odpowiedniej pozycji wymaga, smartfon w dłoni i widać, że zaangażowana tak bardzo, że ludzi nie dostrzega. Czymś się zająć trzeba, ja też niekiedy nie jestem lepsza. Oczywiście wolę to, niż niczym niezainteresowanego staruszka dłubiącego z wielkim poświęceniem w nosie przy wejściu do przychodni.
Upał dał mi się dzisiaj naprawdę we znaki. Złapałam się na tym, że w czasie miłej sąsiedzkiej wizyty, kiedy chciałam opowiedzieć o swoich kwiatach, co druga nazwa wypadała mi ze słownika. Lody mi pomagają wewnętrznie wychłodzić organizm, może coś się poprawi. Wcale ich sobie nie żałuję. Raz kozie śmierć, i tak nadwaga, i tak nadwaga.

4 czerwca 2019
Najważniejszą sprawą w taki upał to załatwić wszystkie sprawy rankiem, kiedy jeszcze spiekota nie doskwiera. Tak staram się postępować, w godzinach okołopołudniowych nie wychodzę z domu.
Dzisiaj poszłam do mojej ulubionej pani doktor, jesteśmy w prawie równym wieku. Mamy podobne dolegliwości i łatwiej jest się nam dogadać. Podobno wszyscy starzy ludzie się pocą. Organizm szuka dróg rozwiązania problemów na własną rękę. Ciśnienie mam wysokie bez względu na to czy biorę leki, nie wiem czy jak bym nie brała byłoby wyższe, nie będę ryzykować. Mam mierzyć trzy razy w odstępach półgodzinnych i brać średnią, jako wskaźnik ciśnienia. Już widzę jak to praktykuję... Podobno kiedyś brano średnią ciśnienia dla danego osobnika 100 + wiek. To dopiero bym miała ciśnienie! Teraz obniżają na siłę. Zostawmy choroby, bo gdy starość zawita w progi naszego życia, przychodzą też choroby i nie ma się co zbytnio nimi przejmować. Któraś i tak nas wykończy.
U pani doktor na oknie stoi rząd pięknych storczyków. Mój powoli zamiera więc zapytałam o powody takiego urodzaju. Zostałam poinstruowana co mam robić. Zanurzyć kwiat w kąpieli wodnej wzbogaconej nawozem do storczyków na dwadzieścia minut, wyjąć z wody, wstawić do donicy osłonki i dać mu święty spokój na dwa tygodnie latem, a na trzy w zimie. Nie podlewać, ale mówić do niego czułymi słowy, to skutkuje. Efekty widziałam na własne oczy. Warto do lekarza chodzić, zawsze się człowiek czegoś nauczy. Mój storczyk wykąpany, przestawiony w półcień i dążący do odzyskania świetności. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Prezentuję balkon spowity w kwiaty, póki co. Jak wyjadę, nie wiem czy przetrwają bez słów otuchy z mojej strony.

  

   

5 czerwca 2019
Usłyszałam o przyczynach sytuacji związanej z wiecznym spóźnianiem się. Ponieważ mam ku temu skłonności, bardzo mnie to zainteresowało. Mogę nawet wstać o siódmej rano, a mam iść gdzieś na dziesiątą, to i tak się spóźnię, no chyba, że jestem kontrolowana przez inną osobę. Może to być spowodowane tym, że znalazłam się w pętli czasu, z której nie mogę się wydostać. To nie żarty, naprawdę takie zjawisko jest znane. W niejedną pętlę już się z życiu zapętałam. Mogą być różne pętle – miłości, zawiści, złośliwości, ale to już inna sprawa. Pętla czasu to „miejsce, które jest zamknięte oraz nie podlega upływającemu czasowi. W konsekwencji sytuacja, która ma miejsce w pętli czasu, już wiecznie może się powtarzać… Człowiek w pętli czasu znajduje się w przestrzeni, w której ma się wrażenie, jakby dana sytuacja powtarzała się bez końca. Natomiast świat wokół pętli kręci się bez zaburzeń zgodnie z prawami natury, uważają niektórzy badacze… Wewnątrz pętli nie istnieję ani przeszłość, ani przyszłość, a tym samym także prawo akcji i reakcji. W pętli czasu niczego nie da się zmienić, ani na nic nie można mieć wpływu. Czegokolwiek byście nie zrobili to w pętli czasu nie ma to znaczenia.”
I bądź tu mądry człowieku. Podobno istnieje źródło czasu, może ono regulować czas, który biegnie wolno przez miliony lat, albo też przyśpiesza. Jasne, że nie mamy na to wpływu, ale możemy podlegać jego prawu. Ja niewątpliwie się zapętliłam i nie potrafię się z tej matni wydostać, tak jak nasz rząd i partia rządząca. Od lat organizuje się podwójne uroczystości, obchodzi na swoją rękę czczenie najważniejszych uroczystości państwowych! Nie mogą się przemóc, aby mieć choć małą odskocznię od przyjętej drogi. To jest straszne, dualizm narodowy! Musimy iść do jakiegoś maga, który pomoże nam się z tej matni wywikłać. Jak to zrobić? Nie mam na to pomysłu. Widocznie nastąpiło zawieszenie czasu i dostaliśmy się w pętlę czasową, w której kręcimy się jak błędne ogniki. Ja to ja, to tylko jednostka ludzka, ale rząd, prezydent, partia?! Przecież to chodzi o państwo, o społeczeństwo, naród??? Coś trzeba z tym zrobić, co do tego nie mam wątpliwości, ale co?

6 czerwca 2019
Filozof Vetlesen powiedział: słabość procesów pojednania w wojnach polega na tym, że z reguły od ofiar wymaga się tyle samo, co od sprawców i że to jest niesprawiedliwe.
Co u nas się w kraju dzieje, kabaret czy co? Przecież my pamiętamy wydarzenia sprzed 30 lat! Nam się nie wmówi tego, co by się chciało. Pan Jarosław twierdzi, że Lech wylewał za kołnierz w Magdalence. I po co to! Przecież zdjęcia świadczą o czymś innym. Co w tym złego, że wypił razem ze wszystkimi kieliszek wódki. Świadek wydarzenia mówi: „Na Boga, nie dajmy Kaczyńskiemu sprowadzić dyskusji o 30-leciu naszej wolności do tego, czy jego brat bliźniak pił z Kiszczakiem czy nie. Lechowi Kaczyńskiemu należy się pamięć i szacunek za wkład w obrady Okrągłego Stołu po stronie Solidarności i doprowadzenie wraz z wszystkimi uczestnikami do upadku komunizmu.”
Dzisiaj operuję cytatami, gdyż się źle czuję, nie mam siły samodzielnie myśleć. Jak przetrwam upały, nie wiem. Podrzucę szeregowemu posłowi p. Jarkowi jeszcze jeden cytat: „… człowiek jest tak skonstruowany, że to, co wyparte, przerażające, nieznośne, wyłania się w chwili, kiedy jesteśmy w stanie sprostać takiej konfrontacji.” Taki czas dla niego widocznie przyszedł. Dla niego to wydarzenia trudne, sam stał na uboczu, a sławy by się teraz nieco przydało. Dlaczego umniejszać zasługi Wałęsy? Trzeba było wtedy stanąć na jego miejscu i działać. Takie postępowanie jest niegodne i krzywdzące dla innych. Obróci się to wszystko wcześniej czy później przeciwko temu, kto sieje zło i niepokój.

7 czerwca 2019
Dzisiaj wielki dzień! Ostatni egzamin maturalny w mojej rodzinie za mojego życia zdany na pięć. Wnuk dał babci powód do szczęścia. Z radości się popłakałam, o co zresztą u mnie nie tak trudno. Teraz mogę z ulgą oddychać. Tutaj nie chodzi tylko o maturę, tylko o to, jak by się delikwent czuł, gdyby się nie powiodło. Przecież bez matury można żyć, ale jak już się podjęło trud, lepiej zawsze jest, gdy wszystko zakończy się sukcesem.
Mogę się teraz fraternizować ze wszystkimi, nie ma różnicy. Jestem szczęśliwa.( Fraternizowanie - bratanie się, zaprzyjaźnianie się, zwłaszcza niestosowne i niewłaściwe ze względu na osoby lub okoliczności.) Muszę nauczyć się używać tego wyrazu, gdyż przyznam się, że go nie znałam. Frater, to brat zakonny, i gdzieś tam w filmach i książkach się przewijała, ale fraternizacja mi umknęła. Ojciec narodu nas jednak kształci wszechstronnie. Zaznaczam jednak, że nikt nie jest na tyle mądry, aby zjadł wszystkie rozumy. Chcę przypomnieć, jako leciwa staruszka, że bez tej fraternizacji dzisiaj PiS by nie istniał i nie sprawowałby władzy. Musimy szanować i pamiętać o czynach ludzi, którzy dla nas przygotowali fundamenty demokracji. Nie zawsze można sobie poczynać tak jak się chce, trzeba uwzględniać realia i miejsce wydarzeń, docenić ich trud. Wmawianie nam fraternizacji jednych, a pomijanie lub wykluczanie innych, to przekłamywanie historii. Radzę zawrócić z takiej drogi, można się potknąć, a nawet przewrócić. Stawianie pomników w nadmiarze, teraz pod dłuto ma iść Olszewski, może doprowadzić do stworzenia labiryntu bez wyjścia. Nie daj Boże, aby ktoś doczekał się swojego za życia!!! To by dopiero była swoista konfraternia. (Konfraternia - stowarzyszenie oparte na wspólnocie zawodu lub wykonywanej profesji.)

8 czerwca 2019
Zapowiadają od wczoraj burze. Dostosowałam balkon do trudnych warunków atmosferycznych, zestawiłam kwiaty, złożyłam leżak. Grzmiało, ale do nas burza nie dotarła. Nikt się z tej racji nie zmartwił. Kwiaty dzisiaj rano wróciły na swoje miejsce i niech się dzieje, co ma się dziać. Zachmurzenie jest, grzmoty przelewają się gdzieś daleko, wiatr szarpie koronami drzew, ale tylko okresowo. Dzisiaj mam dzień domowy i wyjdę dopiero wieczorem. Ranek spędziłam na balkonie, nawet tam zjadłam śniadanie. Leżak zachęca mnie, więc też go nie omijam, ale jakoś zebrałam się wewnętrznie, poodkurzałam, zmyłam podłogi, nie dlatego, że brudne, ale aby było trochę chłodniej w mieszkaniu. Zaraz i tak idę na balkon. Niebo szaro-sine trochę mnie przeraża, ale póki pioruny nie będą przetaczały się nad miastem, zażyję świeżego powietrza. Niby balkon to nic wielkiego, ale bywa pożyteczny – można go upiększyć kwiatkami, rozłożyć suszarki i pranie schnie migiem, popatrzyć na chmurki, posłuchać treli ptasich. Niekiedy jakiś ptak krąży aż do znudzenia obok bloku, ale boi się przysiąść na poręczy. Stefa - plastikowa, to fakt, ale skutecznie odstrasza intruzów.
W bloku naprzeciwko jakaś staruszka chyba w ramach kontaktów z przyrodą dokarmia ptaki. Dzisiaj okno pozostało zamknięte, może wyjechała albo wyszła z domu, a co tam się działo! Sceny jak z Hitchcocka. Szturm na parapet, okoliczne balkony, przyloty i odloty. Nie mogłam oddychać ze zdumienia. Jakie szczęście, że ja tam nie mieszkam. Sprzątanie po takich gościach to nic przyjemnego. Jestem szczęśliwa, że trafiłam na miłych sąsiadów. Dziwactwa ludzi zza ściany potrafią uprzykrzyć życie.

9 czerwca 2019
Dzisiaj Zesłanie Ducha Świętego nazwane w tradycji ludowej Zielonymi Świątkami. Zaniknęły wszystkie tradycje, nikt już nie znosi tataraku do domostw, nie mai mieszkań zielonymi gałązkami. Sens święta jednak nie zanikł, siedem darów Ducha Świętego jest potrzebnych ludzkiej istocie – mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność, bojaźń. Wzmocnione jest przez nadzieję, miłość, roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie… Niech mi ktoś powie, co z tych darów możemy pominąć?! Piękne są pieśni do Ducha Świętego, niektórzy mówią, że proste, ale jakie niby mają być, mają dotrzeć do każdego człowieka. Tę lubię najbardziej!

Dzisiaj dziękowałam za łaski i modliłam się za wszystkich, którzy uczynili mi przykrość w życiu, niekiedy nieświadomie, uważając, że ich sprawy są ważniejsze niż moje. Nie możemy wszystkiego oceniać w życiu jedną miarą, dla jednego złamany paznokieć jest tragedią, dla innego niemożność zdobycia ośmiotysięcznika! Wybaczam wszystkim i cieszę się, że interesujecie się moją rodziną. Wszystko dobrze, ja też się jeszcze trzymam jako tako, jak to staruszka. Nie wiem czego się jeszcze po mnie spodziewacie, ale ja jedynej rzeczy, której pragnę, to jest święty spokój i to, abym swoim postępowaniem nie uczyniła nikomu krzywdy, a gdy mnie się coś tam oberwie, to trudno, jakoś się z tym uporam modląc się za tych, którzy myślą inaczej.

10.06. 2019
 Oto ja sologamistka czekająca wczoraj na umówione osoby ociągające się z przybyciem. Ciągle coś im wypadało. Zajęłam się z przymusu przeglądem szafy i widać efekty. 
Zasób słów nam się rozszerza. Doszło nowe słowo sologamia. . Sologamista buduje związek sam z sobą. „Ich podejście najczęściej wynika z poczucia rozczarowania poprzednimi relacjami. Żyją w pojedynkę, nie flirtują, nie umawiają się na randki i choć myślą o seksie, nie uprawiają go. Od singli różni ich to, że nie szukają partnera.” Jestem zdecydowaną sologamistką i dobrze mi z tym. Zostanę nią do końca życia z wielu względów. Nie będę jednak z tego powodu organizować parad ani się z tym obnosić.
Ludzie mają inne zmartwienia. Oto one:
- Funkcjonariusz Straży Miejskiej miał zwrócić uwagę kobiecie, że ta jedzie pod prąd. Wywiązała się kłótnia, w efekcie której strażnik miał zostać poszkodowany. Został ugryziony, uskarża się na ból ręki, zostanie przebadany w szpitalu.
- Falenta, ten od podsłuchów, chce ułaskawienia. Ujawniono list do Andrzeja Dudy, już trzeci. „Ten jest inny od wszystkich. Falenta przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA, której obiecano bezkarność za odsunięcie PO od władzy." Z treści listu dowiadujemy się, że Falenta za pomoc w podsłuchiwaniu polityków miał obiecane "wiele korzyści i łupów politycznych". Biznesmen wyraził również żal do prezydenta Andrzeja Dudy, że ten nie ułaskawił go wcześniej. "Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły" – pisze Falenta. Pełna treść listu w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej". Jakby tego nie można było się domyślać! Komu mogło zależeć na tym aby pogrążyć PO? Myślę, że niewiele z tego wyniknie, gdyż PiS nie zwraca uwagi na taki drobiazgi. Srebrna też przycichła i Austriak może mieć jeszcze kłopoty.
- We Wrocławiu nożownik ugodził księdza nożem przed kościołem! To straszne. Noże będą bronią podręczną czy co? Stefan W., zabójca prezydenta Pawła Adamowicza został uniewinniony przez sąd. Chory, a człowiek nie żyje.

11 czerwca 2009
Częściowe, a może nawet całkowite zapętlenie. Mój mózg zatrzymał się w biegu. Termometr jest u kresu, ciepło, cieplej, upał, żar… Nie można oddychać, pot zalewa oczy, nie pomaga przewiew, zmoczone ręczniki, napoje. Najlepiej przespać godziny południa, co też zrobiłam.
Rankiem wyszłam na bazar. Dochodzi się tam ocienioną alejką, jednak nic nie studzi rozgrzanego powietrza. Chyba pójdę w pierwszy wychłodzony dzień do fryzjera i zetnę włosy na zapałkę, grzeją mnie. Zaczyna teraz powiewać, może to na zmianę pogody?! Nie przejmują się jednak taką aurą motyle, lekkie i zwiewne, widocznie nie czują upałów. Przechodzę zawsze w drodze na bazarek obok ligustru kwitnącego teraz na potęgę. Jego zapach wabi motyle. Wystarczy najmniejszy ruch i unoszą się nad krzewami. Zafascynowana zjawiskiem, chciałam to uwiecznić na zdjęciu, ale nie udało się. Mimo, że przygotowałam aparat, czas, kiedy machnęłam ręką i drugą chciałam zrobić zdjęcie wystarczył, aby zdążyły osiąść z drugiej strony ligustrowego ogrodzenia. Nie było nikogo, kto by mi machała, aby uniosły się w górę. Został sam ligustr, który mnie też wabi. Lubię jego zapach.
 
12 czerwca 2016
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/co-sie-dzieje-z-ludzkim-cialem-gdy-panuja-upaly-infografika/jh6d3by
Upały! Środkowa część Polski pustynnieje, brakuje wody, ograniczenia niezbędne, a pić trzeba, aby nie odwodnić organizmu. Podany artykuł doskonale obrazuje sprawę we wszystkich aspektach. Nie będę więc powtarzać tego, co inni opracowali. Mój organizm wie jedno, trzeba się pocić i spać, oczywiście w dzień, gdyż w nocy przechodzi w stan czuwania. Dzisiaj męczyłam się do trzeciej rano i dopiero wspomożenie tabletkowe sprawę uregulowało. Nie powinnam spać w dzień, ale co ja mam zrobić, gdy ułożona na leżaku, rozwiązując krzyżówki lub oddając się lekturze, zasnę, sama nie wiem kiedy. Nawet jak to trwa pięć minut, budzę się z zupełnie innym zapleczem intelektualnym. Kojąco na balkonie na mnie wpływają kwiaty, a szczególnie biała petunia pachnąca ze wszystkich sił, szczególnie wieczorem. Mogłabym spać na balkonie w nocy, jest chłodno i przewiewnie, ale się boję pająków!!! W sypialni mam przygotowane trzy przykrycia na noc – letnią kołdrę w cienkiej poszwie, koc w poszwie, samą poszwę. Używam je w zależności od potrzeby. Prania będzie dużo, ale trudno. Wygody staruszki są ważne.
Co do picia, to piję, nie napoje wyskokowe, broń Boże, ale zioła i rozcieńczone soki lub kompoty. Wody nie lubię. Piję, ale pod przymusem. Mój tato uważał, że zimna woda prosto ze studni to wyśmienity napój na upały. Nam jednak mama gotowała kompoty z owoców z ogrodu, studziła i kiedy wracaliśmy znad rzeki w takie właśnie upały, garnek był oblegany. Ja mam teraz według wskazań siedzieć w domu jako staruszka! Ciekawa jestem, co mam robić całe dnie? Zacznę chyba pisać powieść życia. Dostaje różne rady, a to wieszaj mokry ręcznik, rób okłady na głowę z mokrej chusteczki… Skąd ja mam wziąć chusteczkę, nie wiem czy jakąś bym znalazła. Zrobiłam sobie lody z wystudzonej galaretki i jogurtu, podobno mniej kaloryczne, wstawiłam do lodówki i teraz się chłodzę wewnętrznie. Smaczne, ale czy gardło mi nie „padnie”? Jak tak dalej pójdzie z upałami, to ja przeprowadzę się bliżej bieguna.
 
13 czerwca 2019
"15 czerwca obchodzimy Światowy Dzień Praw Osób Starszych, zainicjowany w 2006 roku przez Międzynarodową Organizację Zapobiegania Przemocy wobec Osób Starszych (ang. International Network for the Prevention of Elder Abuse, INPEA) i Światową Organizację Zdrowia.
Jego celem jest skierowanie uwagi na problemy, z którymi muszą się mierzyć osoby starsze – brakiem szacunku, pozbawieniem godności, wyobcowaniem społecznym, samotnością a także przemocą."
Podaję informację z wyprzedzeniem, aby ci, którzy chcą uhonorować staruszków, zdążyli do tej uroczystości poczynić przygotowania. Na starość nikt nie jest gotowy, nie wyobraża sobie nawet, jak to będzie wyglądać, gdy jest młody nie myśli o tym. Szczęśliwi ci, którzy zdołali utrzymać samodzielność, nie potrzebują pomocy innych, ale na to nie mamy wpływu, choć tak szczerze powiedziawszy swoim sposobem bycia, dbaniem o zdrowie, trochę się do swoich chorób przyczyniamy. Bywa jednak, że wypadki losowe stawiają nas w sytuacji bez wyjścia.
Pełnoprawna staruszka przygotowuje się do uroczystości, a jakże. Poszłam dzisiaj do fryzjera zdecydowana skrócić włosy, gdyż już w tej „czapie” nie byłam w stanie wytrzymać. U nas od rana burzowo, ale termin miałam umówiony, więc jeszcze w słoneczny czas zdążyłam dojść. Powrót był dosyć skomplikowany, gdyż zaczęło padać, a ja nie wzięłam parasola. Proponowano mi pożyczkę, jednak niebiosa zrobiły przerwę w dostarczaniu deszczu i jakoś zdołałam dojść do domu, tylko lekko spryskana końcówką zapasów wody w Niebiesiech. Czuję się w nowej fryzurze zdecydowanie lepiej, lżej i tak jakoś młodziej, bez względu na to, jaki stan lat wykazuje dowód osobisty. Sama zrobiłam selfie, gdyż obiecanego zdjęcia moja córka nie ma czasu zrobić matce, a na jej zdjęciach wychodzę zdecydowanie lepiej.
Pozdrawiam Staruszków i radzę, nie dajcie sobie robić krzywdy! Lepiej zasłużyć na miano marudy, niż dać sobą „potrząsać”. To nie te czasy, kiedy staruszkowie byli ostoją mądrości, ale przecież mamy doświadczenie, kochamy swoje dzieci i wnuki, a one mają w nas oparcie, gdy trzeba niekiedy podeprzeć niezdecydowanych. To wiele znaczy dla staruszków i dla młodszej generacji.
 
14 czerwca 2019
Wczoraj burze przetaczały się raz po raz w naszym rejonie. Jedna nabrała szczególnego kolorytu. Zrobiło się zupełnie ciemno, chmury kłębiły się od krańca nieba po krańce, wiatr hulał, błyskawice rozdzierały niebo, a gromy dudniły coraz bliżej w tonacji basowej. Uporządkowałam balkon zestawiając kwiaty na niższy poziom, pozamykałam okna i usiadłam w moim podstępnie wygodnym fotelu przygotowując się na piekielny spektakl. Oszołomiona ciemnością zasnęłam jak kura na grzędzie, gdy zmrok spowija ziemię… Naprawdę, nic nie słyszałam. Obudziłam się w jasnym brzasku dnia. Burzy nie opiszę, niedane było mi ją oglądać. Urok starości!
Dzisiaj poszłam wczesnym południem szukać specjalistycznego sklepu na ulicy Gdańskiej. Nie znalazłam, mimo, że przeszłam ją prawie do końca po słonecznej stronie. Chyba sklep zamknęli, jak zresztą większość sklepów w mieście. Bałam się, że dostanę udaru. Kupiłam wodę, piłam porcjami wedle wskazań medycznych, w końcu przeszłam na cienistą stronę ulicy podążając do przystanku. Zaciekawił mnie sklep z ciuchami założony przez jakąś południową nację. Gdyby nie to, że nie można było płacić kartą, coś bym na pewno kupiła, gdyż mieli ciekawe ubrania. Jeszcze tam zajrzę, ale o jakiejś znośniejszej porze. Dzisiaj jestem skrajnie wyczerpana po tej eskapadzie.
 
15 czerwca 2019
Sprawdziłam dzisiaj bramki chłodzące. To wspaniała rzecz, nie moczą, tylko rozpylają wodę. Przeszłam raz i drugi i odczułam ulgę. Co to ludzie nie wymyślą!
Dzisiaj jestem zajęta, gdyż mam na tydzień piękną kotkę na „tymczas”. Nie chciała być w grupie, ceni sobie swobodę i samotność. Zrobiło mi się jej żal i zgodziłam się udzielić jej gościny. To kocia księżniczka, wypielęgnowana, grzeczna i dobrze ułożona. Jakoś się już dogadałyśmy, zaczęła jeść, śpi i życzy sobie, aby ją głaskać. Opiekunowie przywieźli ją z całym wyposażeniem - kocyk, kuweta taka, że jeszcze w życiu nie widziałam, jedzenie na wybredną kocią mordkę. Chętnie bym ją zaprezentowała, ale rozładował mi się telefon. Nie miałam głowy o tym myśleć. Jeszcze tutaj zagości tutaj jako kocia dama. Koci kopciuszek, przybłęda z piwnicy, małe zaniedbane kociątko stało się pięknym kotem. Co to znaczą dobre warunki życia, jaki ogromny wpływ mają na wygląd, ułożenie, prezencję i dobre maniery.
 
16 czerwca 2019

Kicia rezydująca obecnie u mnie to moja imienniczka Halinka. Czy ktoś słyszał o kocie o takim imieniu? Mówię do niej Halcia. Jest zdecydowana i lubi, gdy się nią zajmuję nieustannie. Nockę miałyśmy dosyć trudną. Burza zmusiła mnie do pozamykania okien, parno było i gorąco. Jakoś zasnęłyśmy, każda w innym pokoju, ale około trzeciej nad ranem przyszła do mnie poskarżyć się na trudne warunki i niedobory żywnościowe miałucząc w tonacji ninor. Wstałam czując się zobowiązana do wypełnienia obowiązków opiekunki. Pootwierałam okna, nakarmiłam, wygłaskałam i położyłam się do łóżka. Sen nie nadchodził, Halcia wskakiwała na parapet zażyć świeżego powietrza, zeskakiwała i przychodziła abym dopieściła ją głaskiem. W końcu jakoś sen przyszedł, ale rankiem pobudka była już o siódmej. Po wypełnieniu obrzędów porannych wobec siebie i Halci zebrałam się do kościoła. Zdążyłam przed czasem, jak nigdy. Jakiś pożytek jednak z kota pilnującego porządku w domu jest! Po powrocie, gdy już nacieszyłyśmy się swoją obecnością, spałyśmy snem sprawiedliwego, ja na tapczanie, ona na krześle mając mnie w zasięgu wzroku. Obudził mnie telefon, jednak kot się nie ruszył, spał. Prawdę powiedziawszy nie słyszałam, aby kiedyś leczono kota z bezsenności. Myślę, że dotrzemy się z czasem i każda z nas wyegzekwuje swoje prawa, a ja dorzucę jeszcze obowiązki, gdyż Halusia nie przejawia żadnych ciągot w tym kierunku. Kiedy bawimy się piłeczką albo kulkami z papieru, ona toczy je do momentu, gdy znikną pod fotelem lub komodą, a ja muszę zadbać o to, aby znowu trafiły do jej łapek. To chyba nie jest zbytnio sprawiedliwe, ale sprawiedliwości nie ma na świecie – żadnych podtekstów politycznych tutaj nie ma. Zawsze tak było, że dla jednego świeci słońce, a drugiemu wiatr wieje w oczy. Biorę jednak pod uwagę, że ona też nie czuje się komfortowo, państwo wyjechali na wczasy, a kot musi przyzwyczaić się do nowych warunków i ludzi. Staram się być dla niej podwójnie miła.  
 
17 czerwca 2019
Żyjemy sobie zgodnie, dwie Halinki pod jednym dachem. Patrzymy na siebie z ufnością i jest nam dobrze. Wczoraj oglądałam Opole, nie jestem fanką, ale czytałam wynurzenia Bator o Japonii z piosenkami w tle. Trochę się to przeciągało, telewizor grał cicho, ale mojej Haluni to widocznie przeszkadzało. Ocierała się o moje nogi, trącała mnie łebkiem, a w końcu wyszła do przedpokoju, ułożyła się na dywaniku i z wyrzutem spoglądała w moją stronę. Dałam za wygraną, wyłączyłam telewizor i przeszłam do sypialni. Kotunia zajęła swoje miejsce do spania i zasnęła snem spokojnym, jak na dobrze ułożonego kota przystało. Punkt dla niej, wywalczyła swoje.
Jej rodzina skarży się, że Halunia nie pije. Wydało mi się to dziwne. Jak można żyć bez picia? Dzisiaj nad ranem przyszła mnie odwiedzić, aby sprawdzić jak sobie radzę ze snem. Weszła na łóżko, obwąchała wszystko i ze smakiem wypiła wodę z filiżanki, jaka była przygotowana dla mnie na noc. Nie przeszkadzałam, patrzyłam jak sobie radzi moja ulubienica. Może te wymyślne miseczki jej się znudziły i moje filiżanki są bardziej przyjazne?
Zjedzenie śniadania to dla mnie dopust boży. Zawsze ją karmię najpierw, zjada wszystko ze smakiem, ale jak usłyszy dźwięk otwieranych drzwi lodówki, jest przy mnie i nie odstępuje. Uwielbia ogonówkę, której kilka plasterków kupiłam na niedzielę. Przecież bym jej dała, ale ze wszystkich stron słyszę, że to dla kota nie jest dobre, wędliny są słone… Wszystkie smakołyki dostarczone przez właścicieli bije na łeb ten plasterek niezbyt przecież luksusowej wędliny. Nie wiem już, co mam robić? Nie chce mi się jeść śniadania, widząc wpatrzone we mnie pełne wyrzutu oczy, że nie dzielę się z nią tym, co ma dla Haluni wartość rarytasu. Teraz śpi i najlepiej abym siedziała obok, ale to nie zawsze jest możliwe, przecież mam inne obowiązki także. Przeżywam koci zawrót głowy. Ciągle te koty i koty, w różnych wydaniach i relacjach.

18 czerwca 2019
Zastanawiam się czy istoty duchowe mają jakiś grafik osobistych ziemskich dat i rocznic?! Nawet jak zapomnę o rocznicy lub imieninach, zaraz w nocy śnię o danej osobie w różnych kontekstach, nie zawsze przyjemnych. Wolałabym już takie kontakty mieć za sobą. Jak się coś kończy, to niech się skończy.
Olga Bończyk też ostatnio się rozbujała we wspomnieniach i otwiera zakamarki pamięci. Na wszystkie strony upamiętnia swój związek z nieżyjącym już Zbigniewem Wodeckim. Co chwila na telefon spływają na ten temat informacje. Chyba trochę przesadza, facet żonaty, nie rozwiedziony, dzieci, i ona ze swoją pamięcią… Było jak było, Wodecki lubił kobiety i żaden z niego był mąż i ojciec, ale nie ma sensu szargać pamięci zmarłego. Żona też spasowała, pieniądze się liczyły widocznie, a zresztą, co można zrobić z takim typem człowieka, który ma za nic przysięgę małżeńską. Na miejscu pani Olgi nie chwaliłabym się takim układem. A zresztą, co tam możemy wiedzieć o takich sprawach, dopóki nie doświadczymy tego osobiście. Samotność gryzie!
Kot dzisiaj popadł w melancholię. Staram się jak mogę, przygotowuję zabawki, a efekty jak widać. Powycinałam otwory w pudełku, pokładłam drobne przedmioty, zachęcałam do działania, a kiedy wróciłam z zakupami, Haleńka leżała w pudełku i spoglądała na mnie z dezaprobatą. Nie wiem już, co mam robić. Od wczoraj śpi na stole. Nic już nie mówię, niech jakoś koi tęsknotę. W niedzielę wraca do domu.

19 czerwca 2019
Nerwowa jestem! Co się dzieje z cenami, ciągle rosną! Przecież ja nic nadzwyczajnego nie kupuję, a w połowie miesiąca liczę już tak skrupulatnie, że dostaję bólu głowy. Na nic nie starcza. Jeść muszę, gdy jestem głodna, to jestem zła, a to nikomu nie wychodzi na dobre. Faktem jest, że upały są teraz z piekła rodem, ale to nie znaczy, że mogę umartwiać się jak ascetka. Ja już bym więcej nie zniosła. Życie dało mi popalić. Są inni dźwigający krzyż umartwień, choćby Brat Elia. To on dostąpił łaski zrobienia zdjęcia Jezusa. Naprawdę warto poczytać, jest wiele artykułów na ten temat, choćby ten
https://www.deon.pl/po-godzinach/ludzie-i-inspiracje/art,760,stygmatyk-ktoremu-jezus-pozwolil-sie-sfotografowac.html
Zdjęcie Jezusa, jakie zrobił Elia, jest naprawdę piękne. Ile dobroci, spokoju i miłości jest w tej postaci. Piszę niekiedy o tak mało poważnych sprawach, że nie mam odwagi tutaj go zamieścić, ale ściągnęłam z internetu i patrzę na to oblicze z przejęciem.

20 czerwca 2019
Dzisiaj obchody Bożego Ciała rozpoczęły się o 10.30! Żar lał się z nieba. Wyszłam z kościoła i stałam w przewiewnym miejscu, wolałam nie ryzykować. Raz po raz jakiś spocony osobnik zasilał grupę stojącą na zewnątrz. Wszyscy uzbrojeni w butelki. Sama procesja to było zbiorowe wycieranie twarzy. Las parasoli chwiał się nad uczestnikami, falował i osłaniał co bardziej wrażliwe osoby. Miałam zrezygnować, ale pomyślałam sobie – może to już ostatni raz, wytrwam do końca! Powrót do domu przyniósł wytchnienie. Razem z moją Haluśką spałyśmy do tej pory. Nie jestem w stanie dokonać teraz ekwilibrystyki słów i myśli, nie mam siły, stwierdzam tylko suche fakty. Mam poczucie zwycięstwa nad swoją słabością, dotrwałam do końca. Proboszcz zapowiedział na zakończenie, że na drugi rok procesja będzie od dziewiątej, i słusznie, tylko nie wiadomo jaka będzie wtedy pogoda.
 
21 czerwca 2019
Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale gdy wśród przeciętniaczków znajdzie się osoba wyróżniająca się zdolnościami, innym zachowaniem, wyglądem jest prześladowana, ignorowana, stosuje się wobec niej mobbing. Chyba ci, którzy jej dokuczają, zaczynają sobie zdawać sprawę ze swojej nijakości i chcą pokazać, co oni umieją. Znam taką sytuację, że uczeń, który okazał się geniuszem matematycznym, był przez lata poniżany i lekceważony, ale gdy odbierał na koniec roku wyróżnienie, oklaskom nie było końca. Ludzka zawiść i małostkowość dała o sobie znać.
Podobnie jest wśród zwierząt. Miałam kiedyś okazję zaobserwować zachowanie kotów, które znałam. Kot, który bił inne na głowę inteligencją, sposobem rozwiązywania problemów, nie dał sobie rady z innymi, tak naprawdę nijakimi osobnikami. Wyjadały mu wszystko z miski, nie akceptowały go w zabawie i się poddał, nie chciał jeść, nie walczył o to, że wyjadają mu z miski, stał z boku, gdy inne harcowały i bawiły się tak, jak umiały. Kiedy zobaczyłam, co się dzieje, zaprowadziłam porządek. Dostawał jeść w miseczce, której pilnowałam i nie pozwoliłam się do niej zbliżać. O dziwo, przy mnie jadł, i to podwójne porcje. Z zabawami było trudniej, ale gdy zyskiwał siły, do głosu doszły jego zdolności, o których inne koty mogły tylko pomarzyć.
Halusia, moja kotka rezydentka, która w niedzielę wraca do domu, widocznie uznała, że zostawili ją właściciele i po nią nie wrócą, przyszła dzisiaj do mnie do łóżka i spała na wolnym miejscu, a teraz, gdy ją głaskałam, polizała mnie z wdzięczności chyba, chropawym języczkiem po ręce. Staram się być dla niej dobra i wyrozumiała. Wczoraj tak się przejęła kroplami deszczu pukającymi o parapet, że przybiegła do mnie abym zobaczyła, co się dzieje. To było urocze. Na dodatek jest bardzo rozmowna, gadamy sobie w takiej sytuacji, tylko nie wiem czy jednym głosem.
W normalnym życiu nie cierpię osobników, ani ludzkich ani zwierzęcych, wesołków i przygłupów bawiących się cudzym kosztem. Sami widzicie, że zaistniała sytuacja, która mnie wyprowadziła z równowagi, napiszę o niej później. Durnie mnie zawsze denerwowali, denerwują i nie chcę mieć z nimi do czynienia.
 
22 czerwca 2019
Aby przetrwać trzeba oddać się marzeniom, odlecieć do wspomnień, innego świata. Codzienność może zgubić. Jeszcze trochę za emeryturę nie da się kupić codziennych artykułów. Nawet totolotek podskoczył w cenie. Nieszczęsne masło klarowane, bez którego w kuchni nie umiem się obejść, doszło do 22,99 zł. Myślałam, że na 100% podwyżki się skończy, ale nie, poszło dalej. Lepiej już zagłębić się w niuanse japońskie w książce Joanny Bator „Japoński wachlarz Powroty”. To jedna ciekawszych książek przybliżających kulturę Kraju Kwitnącej Wiśni. Najtrudniej przebrnąć mi przez kulinarne strony, obrazy jedzenia podobno wyglądającego pięknie - mówi się, że Japończycy zjedzą wszystko co pływa, za wyjątkiem łodzi podwodnej… Te wykręcające się żywe stworzenia znikające w ustach biesiadników oblane tylko sosem, to dla mnie męka niewyobrażalna. Poznawać świat jakoś trzeba, choćby przez słowo pisane, to takie poznanie z drugiej ręki, ale może to lepiej, ja chyba umarłabym tam z głodu! Przeżyłam i prześniłam wszystko, co było mi pisane, a teraz słowami Joanny Bator zamykam ostatni rozdział słowami - "Maluje sobie jeszcze usta, bo kto wie, kogo spotka się we śnie." Walc w wykonaniu Czartoryskiej, który mnie urzekł, do prześnienia.
...

23 czerwca 2019

Halo, Tato, dzisiaj Dzień Ojca. Tutaj twoja córka. Składam Ci życzenia. Słyszysz mnie. Już 28 lat minęło jak Ciebie tutaj nie ma, ale ja wiem, że jesteś przy mnie, wspierasz mnie. Modliłam się dzisiaj w Twojej intencji. Jak to wspaniale, że byłeś moim ojcem! Jakie spotkało mnie w życiu szczęście. Wiedziałam, że zawsze byłeś gotów zrobić wszystko, co możliwe, dla mnie. Jesteś w moim sercu i w mojej pamięci. To chyba wystarczy. Teraz dopiero doceniam Cię w pełni, kiedyś po prostu byłeś i było z Tobą dobrze. Tato, ja już nie będę mówiła więcej, nie ma potrzeby, prawda? Niedługo się spotkamy, popatrzymy na rozgwieżdżone niebo, pośpiewasz ulubione piosenki, pogadamy i ciekawa jestem, co mi powiesz. Nie jestem taka pewna, czy mnie pochwalisz, ale przytulisz, to wiem na pewno. 

24 czerwca 2019
Sprawy uczuć to zawsze interesująca zagadka. Nie wiadomo w którą stronę potoczą się sprawy. Wczorajszy melodramat - lubię ten gatunek filmowy i nikt mi nie będzie mówił, że mam zmienić upodobania - w Kulturze mnie wciągnął. „Wiek niewinności” wcale nie wymagał wyciągania chusteczki. „Archer, prawnik ze starego nowojorskiego rodu, ma poślubić cieszącą się doskonałą reputacją May Welland. Jest z tej perspektywy zadowolony, ale tylko do czasu, gdy pojawi się kuzynka narzeczonej.” Pojawiła się, Archer stracił głowę, ale ożenił się z młodą, śliczną osóbką, która kochała go i głowy nie straciła, tylko podjęła działania. Musiał przeżyć z nią długie lata aby zrozumieć, że była właściwą kobietą u jego boku. Pod koniec życia nie miał już ochoty na odwiedziny u pani Welland.Mężczyźni bywają dziwni. Może taki ich urok, jednak gdyby nie przedłużanie gatunku, wiele kobiet radziłoby sobie bez nich.
Kot rezydent, Halunia, został już odebrany przez właścicieli. Podejrzewam, że miał być zachętą, abym resztę życia spędziła w kocim towarzystwie. Nic jednak z tego. Nawet miły kot nie zastąpi towarzystwa człowieka. Może być członkiem rodziny dla szerszego grona, ale nie jako zastępstwo ludzi. Dzisiaj cały dzień przebywałam na balkonie, mogłam to zrobić, gdyż nie bałam się, że może coś się stać kotu. Halunia już wczoraj, gdy przyjechano po nią, pięknie bawiła się z małą Anią. Myślę, że to właściwa rodzina dla kota, opiekuńcza i przyjazna. Ja jednak w dalszym ciągu pozostanę sama z sobą.
Tak na marginesie, zrobiłam na obiad kotlety z kalafiora. Bardzo smaczne, polecam. Warzywa podrożały bardzo, ale coś przecież jeść trzeba.

25 czerwca 2019
Bycie staruszką to bardzo mobilizujące zadanie życiowe! Nie mam już co czytać, idę jutro do biblioteki bez względu na to, czy dyskusja będzie, czy nie ze względu na upał. Oglądać w tv nie ma co, gdy wchodzę na strony, gdzie są udostępnione filmy, przyplątują mi się jakieś wirusy, wobec tego posiedziałam na balkonie w miłym wieczornym chłodzie. Noc zamilkła z wrażenia, petunie rozlały wokół miły zapach, z wdzięczności podlałam cały mój balkonowy ogródek. Zaliczyłam dwie jolki i poszłam spać. Zajęło mi to czas do czwartej rano. Nie mogłam już spać, zdecydowałam więc, że balkon będzie odpowiedniejszy jako miejsce porannej drzemki. Mam tam teraz na stałe rozłożony wygodny leżak, przeniosłam pościel i rzeczywiście udało się zasnąć. Blady brzask powoli rozjaśniał się przechodząc w rozświetlony dzień i niewdzięczne słońce obudziło mnie. Leżałam patrząc na stojące w miejscu chmury, słuchając krakania wron, kwilenia mew i ćwierkania bliżej niezidentyfikowanych ptaków. W tle nie ustawał szum przebiegającej niedaleko ruchliwej trasy. Zastanawiałam się, czy jeszcze będę kiedyś miała okazję obudzić się w ciszy poranka bez dowodów, że mieszkam w mieście! Nie śpiąc już, cieszyłam oczy pięknem moich kwiatów kwitnących na potęgę, pachnących ciszą i spokojem… Dzień stawał się.
   
I tyle jest uroków życia staruszki – ptaszki i kwiatki! Plastikowa Stefa strzeże balkonu i okolicy, sroki zmieniły lokowanie, spokój jest od tych kłótnic. Trzeba się cieszyć ze wszystkiego, co jeszcze jest w zasięgu możliwości i cieszyć się, że się nie jest kwiatem.
Być kwiatem
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria
Rozkwitają. Milczą pośród liści.
W kij związane lub pną się na kratę...
Dekoracje? Jeńcy? Statyści?
Łatwo chwalić kwiaty,

Lecz być kwiatem?...

     
26 czerwca 2019
Wyspałam się dzisiaj doskonale, widocznie nikt mnie nie nękał myślami „nieprzyjaznemi”. Pierwsze kroki skierowałam na balkon ku moim pupilom, kwiatuszkom ukochanym. Podlałam, spryskałam chłodną wodą, aby sił nabrały na nadchodzący dzionek, rozpostarłam parasol dający kojący cień i spojrzałam na termometr. Już rankiem wskazywał 47 stopni w słońcu, gdyż o tej porze dnia cienia u mnie nie uświadczysz. Osłoniłam go przed żarliwym słońcem, temperatura spadła o siedem stopni, ale już znowu jest niebezpiecznie blisko 50 stopni. Nie wiem, czy go nie utracę! Zdjąć go nie można, przyklejony do szyby. Znowu narażę się na straty materialne w tym pokrętnym świecie zsyłającym tropikalne upały na niewinnych niczemu ludzi.
Postanowiłam się pożywić solidnie, aby sił mieć dużo na zmaganie się z lejącym się z nieba żarem. Pokroiłam boczek jako podkład pod jajecznicę z jednego jajka, poszłam zasłać łóżko wietrzące się już długo, a ten płonął żarem na patelni. Uratowałam resztki, ale zapach spalenizny wisi w powietrzu. Zagotowałam wodę z octem, przetarłam kuchenkę, kafelki, spryskałam wodą z octem cały dom, chłodziło i zabijało spaleniznę, trochę pomogło. Śniadanie postawiło mnie na nogi. Zrobiłam jednak błąd, trzeba było jajko smażyć na parapecie okna, jest tak rozżarzony, że nie byłoby chyba z tym problemu. Liście kwiatów nie mogą dotykać do szyb, w mgnieniu oka żółkną i więdną.
Teraz czytam antologię szwedzkiej poezji morskiej, trochę pomaga. Wyobrażenie wody daje przyjemne poczucie ochłody. Przytoczę tylko dwa wiersze Zygmunta Łanowskiego, ale więcej by było godnych uwiecznienia tutaj. Nie mam siły jednak tyle przepisywać.

Coraz bardziej lubię letnie fale
podobne do małych swawolnych prosiaczków
podnoszą ryjki ku słońcu
i uciekają przed wiatrem
orząc raciczkami bruzdy
biegną, tylko biegną i nigdy się nie nużą


fragment z dedykacją ulotną
Spójrz, wszystkie krople zbierają się w chmurę.
Deszcz pada i mówi: to ty.

Spójrz, wszystkie krople zbierają się w morze.
I morze mówi: to ty!


Prawda, że chłodniej się zrobiło. Boże daj przetrwać staruszce!

27 czerwca 2019
Oto kwiaty wdzięczności od córki. Jak sobie zasłużę, to dostaję. Piękne, cieszę się nimi. Ja od życia nie wymagam zbyt wiele. W porze letniej życzyłabym sobie, aby znalazł się ktoś, kto obdarowywał mnie bukietami kwiatów! Najlepiej działkowicz. Niechby tam podlewał, doglądał na działce i przynosił co tydzień nie obowiązujący nikogo prezent. Dostaję kwiaty sporadycznie od rodziny, sąsiadów, ale mnie chodzi o dostawy ciągłe. Dostarczyciel z obowiązku małżeńskiego już nie żyje, a przecież nie wezmę kogoś pierwszego lepszego, kto może później się nie wywiązywać z nałożonego nań obowiązku. To musi być osoba godna zaufania. Gdyby coś nie wyszło, pozostaje jeszcze modyfikacja genetyczna osobnika, a takie możliwości już są. „Stephen Hawking uważał, że bogacze zaczną wkrótce modyfikować swoje geny, a także geny swoich dzieci, aby zwiększyć ich inteligencję, pamięć, odporność na choroby czy nawet wydłużyć spodziewaną długość życia.” Jak to będzie można robić to i na kwiato-dostarczycielstwo także można kogoś nakierować. Ci pozostawieni na marginesie mnie nie interesują, no chyba, że będą wąchać rozmaryn! To wspaniała roślinka, gdy macie ją w doniczce czy w ogródku, wąchajcie bez ograniczeń, ma cudowne właściwości. Poprawia pamięć, łagodzi bóle i stres. Trochę boję się podniesienia ciśnienia krwi, ale co tam, walory przewyższają lekkie niedobory.
Właściwości rozmarynu:
– łagodzi migreny oraz bóle głowy
- poprawia pamięć nawet do 75%
– używany jest również w leczeniu zawrotów głowy i epilepsji
– podnosi ciśnienie krwi
– wspomaga odzyskiwanie sił po długoterminowym stresie
– wykazuje działania przeciw bólowe i przeciwzapalne
– stymuluje wzrost włosów
– kąpiel w rozmarynie działa natomiast pobudzająco
https://dobrewiadomosci.net.pl/25713-wachanie-rozmarynu-poprawia-pamiec-nawet-o-75/?fbclid=IwAR3-WVGC3QAu8kUYcNcm8XlyPXHGYlTQGR_voYOjZhSBWzEHle91hy9KQCA

28 czerwca 2019
Lubię, gdy pisarz wyjawia w książce moje, tak moje, najbardziej skryte myśli. Powieść wtedy sprawia mi radość, przyjemność czytania. Nie czytam już zachłannie, czytam uważnie. Oto cytaty:

Donna Tartt (z książki Szczygieł)

Gdyby chodziło o jakąś piękność, mógłbym się pocieszać, że jest poza moim zasięgiem; to, że nawet jej przeciętna uroda nie dawała mi spokoju, dręczyła mnie, sugerowało - złowieszczo - miłość...

Wielki smutek, który dopiero teraz zaczynam pojmować: nikt nie wybiera własnego serca. Nie możemy zmusić siebie do tego, żeby chcieć czegoś, co dobre dla nas lub dla innych ludzi. Nie wybieramy tego, jacy jesteśmy.

Jej zainteresowanie było porażające - nigdy nie czułem, żeby ktoś mnie słuchał nawet w połowie tak uważnie jak ona; czułem się przy niej jak ktoś inny, lepszy, mogłem mówić jej rzeczy, których nie powiedziałbym nikomu...

Dobro nie zawsze wynika z dobrych uczynków, a złe uczynki nie zawsze są skutkiem zła, prawda? Nawet ci najmądrzejsi i najlepsi nie są w stanie przewidzieć skutków wszystkich działań. Przerażająca myśl! [...] A co jeśli... to bardziej skomplikowane? Jeśli prawdą jest też coś odwrotnego? No bo... jeśli z dobrych uczynków czasem może wyniknąć coś złego...? Gdzie jest napisane, że tylko zło może być konsekwencją złych uczynków? Może czasami złe oznacza dobre? Można źle skręcić, a i tak trafi się ostatecznie do celu? Albo, jeszcze inaczej, czasem robisz wszystko źle, a to i tak wychodzi na dobre.

Za każdym razem, gdy widzisz muchę albo inne owady na martwej naturze, zwiędły płatek albo czarną kropkę na jabłku, malarz przekazuje ci potajemnie wiadomość. Mówi ci, że rzeczy żywe są nietrwałe, wszystko jest tymczasowe. Śmierć w życiu. Dlatego mówimy o martwej naturze.

 29 czerwca 2019
Dzisiaj chodziłam ponad miarę, trochę załatwieniowo, trochę relaksacyjnie. Miasto latem jest smutne, z kimś czy bez kogoś, jest smutne i duszne. Rozgrzane chodniki i ulice, upał, dobrze, że wiatr powiewa. Najlepiej byłoby cieszyć oko zielenią, wodą, cienistym lasem, ale nie można, trzeba siedzieć na miejscu. Czekam na gości, wtedy trochę zmienię scenerię.
Moje córki, gdy patrzą na mnie, nie mogą zrozumieć dlaczego zrobiłam się taka smutna, mimo, że  teoretycznie nie mam powodu do zmartwień. Tak im się tylko wydaje, martwię się wszystkim i o wszystko, a przecież nie mam na wydarzenia żadnego wpływu. Trzeba by też zadbać o siebie, ale już nie bardzo mi się chce. Wchodzą w grę tylko podstawowe zabiegi pielęgnacyjne, przecież myć się trzeba, ale skóra wysusza się bardzo. Makijaż robię tak naprawdę żaden, wszystko mnie uczula. Trochę kremu, przypudrowany nos, pomadką przeciągnięte wargi i to wszystko, a to okres dla skóry trudny, skóra wiotczeje. Zaniedbane staruszki wyglądają żałośnie. Ja wiem, wiem, liczy się wnętrze, ale to takie małe kłamstwo, aby staruszkom nie było przykro. Wnętrze, wnętrzem, ale gdy jesteś ubrana stosownie do okoliczności, twarz jaśnieje blaskiem, włosy uczesane jak należy, czujesz się innym człowiekiem. Zaniedbanej kobiecie wnętrze siada, przygasa i nie wskrzesisz go tylko medytacją. Mam rację, nie mówcie, że jest inaczej.



30 czerwca 2019
Simon & Garfunkel – amerykański duet rockowy to ostatnio mój ukochany zespół. Trochę się spóźniłam z jego adoracją, ale widocznie na wszystko przychodzi czas. Urzekł mnie delikatnością i czyściutkim brzmieniem. Dosyć miałam już muzyki klasycznej, teraz mogę sobie słuchać tego, co mnie się podoba. To nie znaczy, że taka muzyka poważna nie gości w moim domu, oczywiście, że jest, ale są też inne jej rodzaje. Przemoc niekiedy niejedno ma imię.
 Zamknęłam dzisiaj z niesmakiem Facebooka. Lubię tam niekiedy zaglądać, gdyż zawsze coś ciekawego się znajdzie, jednak te rozjuszone wpisy z jednej lub drugiej strony sceny politycznej mnie zniesmaczają. Także ateiści wypisuję, że ten, kto jest wierzący, to ciemniak i dureń. Z kolei wierzący wznoszą modły za niewiernych! Co to ma za sens, jedni i drudzy to dzieci tego samego Boga. Najważniejsze według mnie jest to, jakim człowiekiem jesteś. To niewierzący - tak twierdzą, ale kto ich tam wie - troszczą się o mnie, staruszkę. Dzwonią, czy mi nie pomóc poszukać obudowy na brodzik w łazience, gdyż strach po rozniesionej w pył kabinie już mi mija, a zasłona w łazience mnie doprowadza do szewskiej pasji. Coś z tym muszę zrobić, tak dalej się nie da żyć. Jakoś żaden brat w wierze mi nie pomaga, tylko ci odszczepieńcy. To chyba o czymś świadczy, prawda?! Ja tam nie oceniam ludzi po zaangażowaniu w wiarę, oceniam po uczynkach. Najbardziej gorliwa modlitwa nie zaprowadzi do Boga, gdy nie będą w parze z nią szło człowieczeństwo.
 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja