Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszystkie teksty, zdjęcia zamieszczone na stronie
http://hallas.pl.tl/
stanowią własność autora i podlegają ochronie przez prawo autorskie.
Ich kopiowanie i powielanie w całości lub części, w jakiejkolwiek formie
(drukowanej, audio czy elektronicznej),
bez zgody autora jest zabronione i jako działanie niezgodne z prawem może być karane.
.............................................
lipiec 2012 - 2021
31 lipca 2021 Szłam główną alejką bazarku obładowana torbami. Byłam rano u lekarza i nie wzięłam wózka na zakupy. Jakoś tak głupio wchodzić z wózkiem do przybytku medycznego. Obok mnie kroczy kilka osób, wszyscy w maseczkach. To przeważnie ludzie starsi i mają nieco wyobraźni odnośnie pandemii. Do stoiska człowieka sprzedającego koszule podchodzi jakaś wyrobiona bazarkowo jowialna sprzedawczyni. Dyskurs trwa w najlepsze przeplatany wybuchami śmiechu i raptem na cały głos mężczyzna krzyczy:
- Popatrz na tych baranów, wszyscy w maseczkach!
Ludzie udawali, że nie słyszą, ja miałam się wrócić i powiedzieć co myślę na ten temat, ale też zrezygnowałam. Nie miałam ochoty się kłócić z „baranem”, to, że był to baran, nie mam wątpliwości.
Wchodzę do sklepiku z ziołami, jestem oczywiście w maseczce, kupuję to i owo, i już mam wychodzić, a sprzedawczyni mnie pyta:
- Nie jest pani duszno w tej maseczce?
Tutaj, ponieważ pytanie postawiono mi osobiście, odpowiedziałam zgodnie z przekonaniem.
- Jest, nie ukrywam, ale jestem osobą odpowiedzialną i będę nosić maseczkę, dopóki będzie taka konieczność. Do widzenia.
Nie odpowiedziała.
Coś się dzieje, ktoś prowadzi jaką akcję agitacyjną. Sprzedawczynie bez maseczek. Ludzie się nie chcą szczepić. Zbliża się nowa fala Delta. Do czego dojdziemy?!
"Wariant Delta mutuje. To bardzo niepokojące. Dopiero świat oswaja się z wariantem Delta, bardziej zaraźliwą i dającą nieco inne objawy odmianą wirusa SARS-CoV-2, a już naukowcy dostrzegli pojawienie się jego mutacji, którą nazwano wariantem Delta Plus." I co dalej będzie???
30 lipca 2021
Zafascynowała mnie postać świętgo Szarbela. Był to duchowny maronicki, mnich i pustelnik, święty Kościoła katolickiego. Przez wiernych określany jako „święty Bogiem upojony”. Żył w XIX wieku. 16 grudnia 1898 roku podczas odprawiania mszy świętej dostał udaru mózgu. Zmarł w Wigilię Bożego Narodzenia – 24 grudnia 1898 roku. Został pochowany na klasztornym cmentarzu.
„Szarbel był człowiekiem z krwi i kości. XIX-wiecznym, nie jakimś archaicznym. Po jego śmierci przez kilka tygodni nad jego grobem widoczna była łuna światła. Libańczycy opowiadają tę historię z wypiekami na twarzach.
I o płynie, który latami wydzielał się z jego ciała. O zdjęciu włoskich zakonników, na którym w niewytłumaczalny do dzisiaj sposób pojawił się dawno nieżyjący Szarbel. To zjawiska, których nie da się wytłumaczyć racjonalnie. Fakty, a nie jakieś legendy. Mam takie wrażenie, że Szarbel jakby wypracował sobie tę swoją cudowność. Ona nie była mu dana „z urzędu”. Wymodlił ją, wykontemplował latami.” https://deon.pl/wiara/duchowosc/niezawodna-modlitwa-do-sw-szarbela-po-9-dniach-moga-dziac-sie-cuda,473903
29 lipca 2021 Będzie działać cyberpolicja w internecie po ujawnieniu maili ze skrzynki szefa kancelarii! Funkcjonariusze będą zarabiać od 10 do 15 tys. zł na rękę. Ja im nie zazdroszczę, nic z tych rzeczy, praca odpowiedzialna, zarobić muszą. Jak to się przełoży na pilnowanie porządku w internecie, trudno ocenić, ale lepiej mieć się na baczności. Lepiej pisać o kwiatkach i motylkach, do tego nikt się nie przyczepi.
Dostałam od zięcia, który zawsze o mnie pamięta kwiat zwany kogucim grzebieniem. Jakoś u mnie nigdy jeszcze nie zagościł, dlatego jestem z prezentu bardzo zadowolona. Jak się będzie sprawował, zobaczymy. Ma kwiaty żółte, ale już zaczynają się czerwienić, wtedy będzie prawdziwym kogucim grzebieniem. „Celozja srebrzysta – uprawa i odporność Ma kolorowe kwiaty jak grzebień koguta lub wiecha. Celozja srebrzysta kwitnie od czerwca do mrozów. Nadaje się do uprawy w gruncie i donicach.”
Kwiatem, który dla mnie też jest nowością to dziwaczek. Czekam na kwiaty w jego wydaniu. Może zdąży do jesieni zakwitnąć. „Dziwaczek ma kwiaty w ciągu dnia zamknięte, rozchylają płatki o zmierzchu, by zapachem wabić nocne motyle, które spijają ich nektar, a przy okazji dokonują zapylenia.” Nocnych motyli zbytnio nie lubię, ale trudno, jakoś to zniosę, byle zakwitł.
U mnie powoli już jesień zagląda na balkon. Groszek się „wygrosił”, zżółkły liście, pojawiły się strączki i ustąpił miejsce dziwaczkowi. Słonecznik też pożegnał się z moim balkonem. Niby upał, a wiatr dotyka skóry igiełkami chłodu. Rankiem powietrze już jesienne. Mgła opatula ziemię. Koniecznie trzeba wykorzystać upalne dni, szybko przeminą, a upały sierpniowe maja już zupełnie inny odcień.
28 lipca 2021 W piątek idę z wynikami do lekarza rodzinnego, przed ósmą, nie wiem jak to wszystko ogarnę. Nie nawykłam do tak wczesnego wybywania z domu, ale jak trzeba, to trzeba. Mam dwa skierowania do specjalistów i jakoś nie zorganizowałam wizyt, zawsze mogę powiedzieć, że trzeba czekać, ale nie lubię kłamać. Zadzwoniłam raniutko do przychodni specjalistycznej, terminy dopiero na września. Rejestratorka poradziła mi innego lekarza, jak już taki gwałt. Pojechałam w nowej maseczce od zięcia, ma mnie bardziej chronić. Zarejestrowałam się i o dziwo zostałam po pół godzinie przyjęta. Wyłuszczyłam panie doktor z czym przychodzę, pokazałam wyniki ostatnich badań. Odpowiedź była krótka:
- Proszę pani, ma pani osiemdziesiąt lat, to przypadłość wieku, tego nie leczymy. Musi się pani nauczyć z tym żyć.
Zapytałam jeszcze o to i owo, ale niezmiennie pani doktor odpowiadała, to przypadłość wieku. No nie wiem po co mam iść w piątek do lekarza, przecież wszystkie moje choroby to przypadłość wieku - ciśnienie, reumatyzm… Po co leczyć, jak i tak przecież umrę. Powiem szczerze, dawno się tak nie ubawiłam. Ludzi do pani doktor nie było wcale i ja się nie dziwię, to, że starzy ludzie chorują, to sama wiem. Ja to nawet chętnie bym się z tym światem pożegnała w pełni władz umysłowych i fizycznych, ale jak to wymóc na Opatrzności?! Może jeszcze trochę poczekam, od 2022 roku zniosą podatki od emerytur, dadzą czternastkę, zobaczę wtedy jak się żyje z takim wypasionym portfelem emeryckim. Takiej pewności to nie ma, unia zaczyna stawać okoniem, ale przecież rząd wie, co robi, gdy braknie pieniędzy, braknie też poparcia. Każdy to wie. Ja mam wyjątkową chrapkę na większe pieniądze, proszę więc kochany rządzie działaj tak, aby unijni się nie rozmyślili.
26 lipca 2021
Na mojej angince, wielokrotnie tutaj prezentowanej, która przez pewien czas stała na balkonie, zamieszkała gąsienica! Jeszcze przenigdy takiego zwierzątka nie widziałam na kwiatach domowych. Widocznie jakiś motyl złożył jajeczka i miałam gościa. Boję się gąsienic, wywołują u mnie uczucie wstrętu, może jest to jednak jakiś znak, wskazówka do moich dalszych poczynań. Nie mam „zwierząt” w domu, jakoś nie lubię nieproszonych przybyszów, ale jak się pojawią wypowiadam im walkę. Lubię mieszkać sama. Przybysza w postaci zielonej gąsienicy potraktowałam więc jako przepowiednię.
„W pierwszej kolejności owad pomaga dostrzec nam nasz problem, balast jaki dźwigamy na barkach. Ten etap można byłoby nazwać przejściem poczwarki w motyla. Mamy w tym momencie czas na przemyślenia, poukładanie swoich myśli, energii, emocji czy uczuć, bez dodatkowego analizowania, obwiniania się czy poganiania. Możemy całą uwagę skupić na sobie. Po przejściu tego etapu następuje przemiana i uleczenie. W ciszy i spokoju, bez zbędnego pośpiechu mamy czas na spotkanie z naszą duszą i rozmowę z samym sobą. Kiedy poczujemy, że nadchodzi odpowiedni czas na wyklucie, motyl doda nam skrzydeł, lekkości i pokaże prawdziwą wolność. Właśnie po tej transformacji będziemy mogli w pełni rozłożyć swoje skrzydła, nie oglądać się wstecz i zacząć latać. Pozbędziemy się negatywnych energii, które hamowały, ciążyły i nie pozwalały cieszyć się pełnią życia.”
No proszę, przychodzi czas na odbicie się od ziemi i lot, inną sprawą jest to, że można to różnie rozumieć.
26 lipca 2021 Są sprawy, z którymi trudno dojść do ładu. Igrzyska w toku, ja nie mogę tego oglądać, gdyż nie mam siły patrzeć na zmagania ludzi, tylko dlatego, aby inni oglądali i mieli radość z wygranej lub denerwowali się przegraną. Lata pracy i w kilka minut wszystko zostaje unicestwione! Nie dla mnie takie imprezy. Sport powinien służyć zdrowiu i to wszystko.
Coraz bardziej przechylam się w stronę książek popularno-naukowych, gdyż naukowych nie byłabym w stanie zrozumieć, do tego potrzeba fachowców. Literatura fantastyczna dawno mnie przestała interesować, a także piękna – wymyślona i dostosowana do potęgowania emocji. Fakty są ważne, ulepszanie bytu ludzi, dążenie do wyeliminowania chorób. Życie jest życiem i ta strona dla mnie staje się najbardziej zrozumiała i potrzebna. Kiedyś, gdy mężczyźni starali mi się wyjaśnić dlaczego czytają takie książki, kręciłam z politowaniem głową, ale teraz widocznie przewaga hormonów pcha mnie właśnie w tę stronę.
Matka Polka, zalatana, zaharana, ale szczęśliwa. Było trudno, ale dałam radę.
Dla mnie najważniejsze w życiu są moje dzieci, ich radości, osiągnięcia i smutki, to kwintesencja istnienia. To się dla mnie liczy, wszystko inne to tylko dodatki. Żyłam dla nich, myślę o nich i tak już zostanie. To dla nich przenosiłam się z miejsca na miejsce, aby nie musiały dojeżdżać do liceum. Nie miałam już siły, aby zmienić miejsce zamieszkania, aby studia miały pod bokiem, ale przecież były już dorosłe. Jakoś sobie ze wszystkim poradziłam. O swoich sprawach nie myślałam, nie dało się załatwić wszystkiego. Jest dobrze. Igrzysk nie będę oglądała i jestem wdzięczna losowi, że takich zmagań uniknęły moje dziewczyny. To naprawdę zmagania herosów, ale widocznie ludzie mają to w genach. Ja nigdy nie lubiłam rywalizacji, robiłam to, co dla mnie było ważne, a wyścigi w dominacji mnie nie interesowały. Widocznie nie mam ambicji bycia najlepszą.
25 lipca 2025 Łowi więc Dusza siebie
Sama – cel taki jej przyświeca –
Jeden z nią tylko poluje Ogar,
Jej własna tajemnica.
Emily Dickinson
Każdy człowiek owiany jest tajemnicą swojego bytu, tajemnych myśli, miejsc związanych z jego bytowaniem, stworzonych swoją pracą, sadzonymi przez siebie roślinami i drzewami rosnącymi na jego oczach. Nie musi być samotny posiadając takie skarby, jednak tak bywa, gdy myśli nie lecą do osoby będącej jego źródłem miłości, szacunku, uwielbienia. Niby proste, ale wcale takie proste nie jest, gdy jest się na etapie poszukiwania swojego życiowego szczęścia.
Ludzie starzy przeżyli swoje życie, mają wspomnienia, dobre lub złe, swoje domy, ogrody, meble i sterty zdjęć. Bardziej drapieżna jest samotność młodych ludzi. Brak im bazy, którą to oni by zbudowali, ich samotność bywa podszyta szalonymi decyzjami. Kiedy mają kogoś, do kogo kierują swoje uczucia, świat kwitnie, ale gdy nikt nie obdarowuje ich miłością, bywa zdradziecko. Miłość rodziców nie wystarcza, niestety. Nawet przypadkowe lokowanie swoich uczuć bywa wtedy jakimś wyjściem z trudnej sytuacji...
Wczoraj obserwowałam, tak przez przypadek dwóch młodych ludzi z puszkami piwa, może i czegoś więcej, kiedy snuli się jak cienie, przysiadali na krawędzi chodnika, tacy inni w ich mniemaniu, ale tak naprawdę nieszczęśliwi na wskroś. Dobrze, że we dwójkę, mieli więc jakieś wsparcie w swoim bycie w niebycie. To jest dopiero problem! Wstyd mi nawet powiedzieć, że dzisiaj czuję się samotna, tym bardziej, że moje pierogi lepione wczoraj na potęgę dla wszystkich oczywiście, ale szczególnie dla mojego wnuka, który sprawdzał się w dorosłości przez dwa tygodnie, smakowały dzisiaj dostarczone na miejsce przez rodziców. Czy ja mam prawo powiedzieć, że czuję się samotna?!
Jagody trochę puściły soku, ale nie mam zamiaru pogrubiać ciasta. Mam osobisty patent i od niego nie odstąpię. Pierogi przed przysmażeniem.
24 lipca 2021 Zawsze mnie zastanawiało, już w czasach, kiedy moje dzieci były małe, czy uda mi się wyjechać z domu rodzinnego, zabierając wszystkie przydatne rzeczy. Moja mama twierdziła, że to jest niemożliwe. Moje dzieci przejęły pałeczkę. Dzisiaj wizyta rodzinna się skończyła, ale to i owo zostawili. Tak widocznie już mamy zakodowane.
Nastaną dla mnie czasy kontemplacji, rozmyślania o życiu, ale i prac domowych. Życie nie jest łatwe. Dla mnie ważne jest, że mogłam spotkać się z córką i zięciem. To był piękny czas.
23 lipca 2021
Wycieczka do Inowrocławia miała konkretny cel – zdobyć bryłki soli i zakupić wody zdrojowe. Przebieg grupy to 10 kilometrów. Ja staruszka dałam radę. Sól udało nam się zdobyć w muzeum. Bardzo sympatyczny pan obdarował nas obficie. To dawny pracownik zamkniętej kopalni, obecnie pracownik muzeum. Z drugim punktem już nie poszło tak dobrze, nie ma „baniaków” z wodą, tylko butelki. Dobre i to, trochę zakupiłam, mnie wody z tych źródeł służą.
Przygodą zakończył się spacer po ulicach Inowrocławia. Gołąb zbezcześcił moją bluzkę stonowaną ze spódnicą na letnie dni. Kupiłam sobie nową za 12 zł, naprawdę. Bardzo mi się podobała i na dodatek dopasowała się kolorem do spódnicy. Podobno taka przygoda wróży bogactwo i obfitość dóbr materialnych. Jutro idę wykreślić totka, może wróżba się spełni.
Rada – gdy będziecie w Inowrocławiu chodźcie środkiem deptaka, trzymanie się ścian może skończyć się tak, jak u mnie.
22 lipca 2021
Życie to skomplikowany splot wydarzeń, nigdy nie jest wszystko tak jak należy, zawsze coś zdarza się zbyt późno, lub przychodzi wtedy, gdy nie jesteśmy na to przygotowani i nie jesteśmy w stanie docenić darów niebios. Nie wiem jak wy, ale ja właśnie tak mam.
Tak było z mieszkaniami, kiedy było najbardziej potrzebne większe, trzeba było się gnieździć w małych pokoikach, duże przyszło wtedy, gdy już poluźniło się rodzinnie. Ludzie też zjawiali się w moim życiu w czasie, kiedy ich nie oczekiwałam, przychodzili, odchodzili, a ja szłam drogą wydeptaną marzeniami ginącymi za zakrętem. Taki to dziwny los mnie prowadził. Nie żałuję, nie ma czego żałować, ale gdzieś w głębi duszy ćmi się ogieniek nadziei, niespełnionych doznań.
Wizerunki dworu były tuż-tuż, ale ktoś zapodział teczkę z rysunkami i nie zobaczyłam dworu w Miłkowicach. Łaskawca zbiornik odsłonił jednak fundamenty i to moje małe zwycięstwo. Mam szczęście, może niekiedy zezowate, ale tak czy siak, wyłuskałam z życia co najlepsze, a to, co mnie ominęło, to może i lepiej, nigdy nie wiadomo co by mi przyniosło, ale nic nie jest mi obojętne. Co to, to nie.
Mam okazję odnowić stare znajomości towarzysząc moim gościom, co sobie bardzo cenię. Dzisiaj zrezygnowałam z wyjazdu do Torunia, muszę trochę odpocząć, ale wieczorem zbiera się grupka znajomych i będziemy grać z scrabble. Nareszcie, gdyż nie zawsze jest z kim rozegrać partyjkę. Okazję wykorzystam.
21 lipca 2021 Wiele kontrowersyjnych spraw stawia życie w innej optyce. Teraz nie mam czasu rozpisywać się na poszczególne tematy, ale chociaż krótko się wypowiem. To tylko moja osobista opinia. No więc:
- Wypowiedzi marszałek Witek w Otyniu odnośnie honoru Polaków i brania pieniędzy, które dostają od państwa stawia wszystko do góry nogami. Skąd niby państwo ma pieniądze, czy p. Witek produkuje dobra narodowe? Nie proszę pani, cały naród je wytwarza, a rząd tylko dzieli. Należą się wszystkim Polakom, a nie tylko zwolennikom PiS. Rząd rządzi w interesie całego narodu, a nie tylko zwolenników PiS. Gdy ktoś tego nie rozumie, nie powinien brać się za politykę.
- "Listy tłustych kotów PiS", czyli osób zatrudnionych w państwowych spółkach ma ulec ukróceniu. Niby tak, ale kto dostał już stanowisko, będzie je miał i będzie się „tłuścił” dalej.
- Czy Polska powinna oddawać mienie pożydowskie? Według mnie nie, niby dlaczego? Zniszczone domy zbudowali nowi właściciele i teraz mają je oddać? Niech płacą za to ci, którzy zniszczyli żydowskie.
- Powodzie w Niemczech niosą za sobą zastraszające żniwo, wiele osób poniosło śmierć. Co będzie dalej?
- Zaglądam na pewnego bloga, notorycznie zaglądam. Nie wiem sama dlaczego, coś mnie tam ciągnie. Znam dokładne relacje autora z codziennych zajęć, osiągnięć i porażek. Obawiam się, że i ten człowiek, ni brat mi ni swat, już się zorientował, że ma wierną czytelniczkę i zaczyna pisać o sprawach dotyczących moich wpisów. Publicznie więc się wypowiadam, chodzi mi tylko o stronę literacką zapisów, która mnie wciąga, i tylko tyle. Autor mnie nie interesuje.
20 lipca 2021 Jak to miło, gdy można pobyć z rodziną, wspólnie spędzać czas, mieć z kim iść na niedzielny spacer po Starówce, wypić piwo orzechowe w piwiarni, zjeść naleśniki w Gramofonie. Ma cię kto podtrzymać, kiedy chwiejesz się na schodach, iść pod rękę, jechać tam gdzie masz ochotę pobyć, a sama nigdy byś się tam nie wybrała. Przemierzam miasto B. wzdłuż i wszerz, ale powiem szczerze, mieszkam tutaj ponad dziesięć lat, ale to nie jest do końca moje miejsce, zbyt mało wiąże mnie z nim przeżyć. Jest mi tutaj dobrze, niczego mi nie brakuje, ale gdzieś w zakamarkach serca mieszka tęsknota za zbrataniem się z miejscami okraszonymi sprawami ludzi związanymi ze mną wspólnymi emocjami i działaniami. Takie eskapady po mieście i najbliższej okolicy wiążą mnie z Bydgoszczą.
Bałam się, że w związku z pandemią już do mnie nie przyjedzie córka z rodziną, ale los jest jednak łaskawy. Jestem już coraz starsza, słabsza, mniej sprawna, ale jakoś staram się dotrzymywać młodszym kroku i cieszyć się ich obecnością.
19 lipca 2021 Nie da się ukryć nadwagi, a sama nie opuści człowieka. Moja oponka trochę mnie przeraziła. Było tak gorąco, że byłam w samej bluzce. Nie, tak nie może być! Dzisiaj po południu wyruszyliśmy w las. Sześć kilometrów w tempie pozwalającym na gubienie kilogramów. Mój wiek daje o sobie znać, trochę pod górkę i już byłam zzipana do granic możliwości. Woda ratowała sytuację. Komary cięły niemiłosiernie, mimo środków ochronnych. Przewidziałam to, ale bluzka nie chroniła zbytnio, przebijały się mimo wszystko. Dwa zdjęcia, początek spaceru wysiłkowego - dla mnie oczywiście, inni nie odczuwali, i koniec. Siły człowieka opuszczają na starość, co do tego nie ma óch zdań.
18 lipca 2021 Wyruszyliśmy w sobotę w poszukiwanie śladów historii Miłkowic. Zbiornik Jeziorsko odkrył pozostałości zamku obronnego z przełomu wieków XIV - XVIII. Im niższy poziom wody, tym więcej pozostałości po dawnych czasach świetności - kamienie, zarysy fundamentów, szczątki kafli, naczyń użytkowych a nawet popielnic. Wycieczka była wypełniona wzruszeniami i radosnymi zauroczeniami historią i przyrodą.
Pozostałości budowli wymyte przez wodę Wędrówka w poszukiwaniu śladów historii Na kamieniach świetności dawnych wieków autorka wpisu z córkami. Zdjęcia w ich wykonaniu.
16 lipca 2021 Nie śpię dzisiaj już od czwartej. Wczoraj wieczorem dostałam zdjęcia z rozpoznania terenu. Oddział w składzie moja córka z obstawą jest już w Miłkowicach. Stan wody pozwala coś niecoś zobaczyć. Kamienie przemówią jutro także do mnie. Do tej pory nie udało mi się tam dotrzeć. Świadectwo istnienia zameczku obronnego odkryły wody zbiornika Jeziorsko. Przez lata udowadniałam jego istnienie, ale to były tylko słowa przekazane mi przez rodzinę. Nikt już nie podważa moich dowodów na istnienie budowli obronnej, nowego dworu. Są dokumenty wyłuskane z pomroków archiwaliów. Jutro spojrzę na historię z bliska. Zebrane materiały na stronie https://milkowice.pl.tl/Historia-dworu.htm
No niechby jakaś fatamorgana, miraż przybliżający przeszłość, coś, co będzie jeszcze jednym ogniwem w sprawie. Zdjęcia dworu już się chyba nie doczekam, ale każdy relikt przeszłości jest dla mnie ważny. Zobaczymy, obym tylko do jutra dotrwała. Może woda trochę opadnie, a pogoda nie pokrzyżuje mi planów. Stan na dzień dzisiejszy - to nie są zwykłe kamienie, to pozostałości budowli na wyspie.
15 lipca 2021 Doradca Czarnka o szczegółach nowego planu oświatowego. "Ugruntowanie dziewcząt do cnót niewieścich"!!!!!!!!
Niech mnie ktoś uszczypnie, nie wierzę własnym oczom i uszom. Czy wracamy do Średniowiecza?! XXI wiek i ministerstwo będzie wpajać dziewczętom cnoty niewieście, zamiast zająć się gruntowym ich wykształceniem i przygotowaniem do życia. Żenada.
Księga Przysłów (Prz 31). Przeczytać tu można, że dzielna kobieta (mulier fortis) jest ostoją małżonka, zajmuje się pracami domowymi – przędzie wełnę i len, przygotowuje posiłki, zajmuje się gospodarstwem i ogrodem, jest miłosierna, zapobiegliwa, skrzętna, dobra i mądra, należytą opieką otacza męża i dzieci" – analizuje prof. dr hab. Barbara Milewska-Waźbińska z UW pracy pt. "Łacińskie szepty w grobowej ciszy. Uwagi o wierszach nagrobnych poświęconych kobietom".
Przecież nikt nie broni kobiecie być cnotliwą, ale litości, kobieta ma się rozwijać umysłowo, poznawać świat, kształcić umysł. Nie wiem co to za ludzie siedzą w tym ministerstwie, że taki głupoty głoszą. Możemy się z tego pośmiać, ale gdy zaczną wdrażać to w życie?! Jaka będzie nasza szkoła? Naprawdę dosyć już rządów takich durniów. Niech idą pasać barany i dostarczać wełnę do przędzenia niewiastom wychowanym w szkołach pod ich nadzorem. A może szkoły wcale nie będą potrzebne dla niewiast, domowe przyuczenie przecież wystarczy.
14 lipca 2021 Lubię moją samotność, jest spokojna, cicha, uczciwa, nikomu nie wadzi, ale tego już tak zupełnie nie jestem pewna. Co ma ktoś do tego, że nie śpię po nocach, czytam księgi nie zawsze poprawne, zamiatam pod dywan sprawy, których się wstydzę sama przed sobą, wspominam to, co było, a być nie powinno. Jestem staruszką i dlatego więcej mi wolno, a może mniej, zależy jakie sprawy brać pod uwagę. Nie boję się już nikogo ani niczego, sprawy nie z tego świata też mnie nie przerażają, zaraz sama będę w nich uczestniczyła. Tryb życia jaki prowadzę można przyrównać tylko do bytu aniołów! Niczego nie nadużywam, nikogo nie okłamuję, gdy ktoś zalezie mi za skórę mówię adieu i mam w nosie, co o mnie myśli, albo i co mówi, najczęściej niepochlebnie, gdyż urażona miłość własna bywa podszyta agresją. Żyję sobie swoim życiem. Mam w nosie marzenia, z nich nic mądrego nie wynika, zatruwają tylko życie, gdy są pustym dzbanem, z którego i mędrzec nie naleje. Ślepy los tka swoje przędziwo i zmusza mnie do noszenia sukien, z którymi nie zawsze mi do twarzy. Wszystko, co jest piękne i młode, staje się z czasem stare i brzydkie, aż w końcu gnije w zapomnieniu. Czym w końcu jesteśmy?! Może Wierzyński ma rację, ważne jest to, że tutaj jestem??? Na łące Kazimierz Wierzyński
Leżę na łące,
Nikogo nie ma: ja i słońce.
Ciszą nabrzmiałą i wezbraną
Napływa myśl:
- To pachnie siano.
Wiatr ciągnie po trawach z szelestem,
A u góry
Siostry moje, białe chmury,
Wędrują na wschód.
Czy nie za wiele mi, że jestem?
13 lipca 2021 Kłopoty chodzą parami. Duchota ponad miarę. Zabiegi rehabilitacyjne mam w samo południe. Niby nie jest daleko, ale w taki upał każdy metr drogi stwarza problem. Wracałam do domu ostatkiem sił. Na dodatek wszystkie badania mam w tym tygodniu. Ja się wcale nie czuję taka chora, ale jak już trzeba, to trudno.
Kłopot do pary to problem w domu. Chciałam przestawić telewizor, abym mogła wygodniej usiąść w czasie oglądania meczu i jak na złość pociągnęłam stolik zbyt energicznie wyrwając gniazdko ze ściany. Kabli mam do groma, na dodatek niedopasowanych długością, jako że przedmioty u mnie zmieniają często miejsce pobytu. Jutro do południa mam „luzik”, bez angażowania medyków w moje sprawy zdrowotne, zaprosiłam więc elektryka i pana od naprawy spraw telewizyjnych. Mają przyjść, nawet z chęcią, ale to pociągnie za sobą nowe wydatki. Muszę jakoś to przeboleć, nie ma rady, gdy coś trzeba zrobić w domu, to trzeba i koniec.
Wyprałam dzisiaj w międzyczasie pobytu w przychodni dwie partie prania schnącego błyskawicznie. Trzecia z wypranymi kołdrami i kocykami wisi na balkonie. Zdołałam wyprasować wszystko na balkonie, gdy pranko dosychało. Było bardzo przyjemnie, lekki wietrzyk, zapach groszku. Nawet nie poczułam zmęczenia. Goście jednak przyjadą. Bałam się, że ich nie zobaczę przez bum pandemiczny. Byle pogoda nie zrobiła niespodzianek.
Groszek zaewrócił mi trochę w głowie, ciągle na niego spoglądam i wącham, napawam się jego urokiem...
12 lipca 2021
Wczorajszy wieczór był pełen emocji. Tak naprawdę chciałam, aby mecz się skończył, miałam już dosyć. To „uwrzaskowienie” trybun, spoceni faceci na boisku, co chwilę któryś z zawodników leżał na trawie, że oni nie dostaną zawału serca goniąc bez przerwy po murawie.
„Włosi mistrzami Europy! Anglia przegrała w rzutach karnych. Anglia okazała się gorsza w rzutach karnych. W normalnym czasie gry i po dogrywce był remis 1:1.”
To zbiorowy szał, tych, co grają i tych, którzy patrzą obgryzając paznokcie i wywijając flagami narodowymi. Mecz jakoś trzeba zakończyć, ale rzuty karne to wcale nie jest sprawiedliwa ocena gry zawodników. To nie dla mnie atrakcje, ale też nie wyobrażam sobie, aby nie oglądać finału.
Co prawda ten znój i trud można byłoby lepiej wykorzystać, według mnie. Gdyby tak całe to grono piłkarskie przebywające na boisku przekierować do kopania ogródków, trzepania dywanów, porządkowania parków lub wyciągania z wody plastikowych śmieci, ile by było korzyści dla ogółu, a tak biegają, zahaczają się jeden o drugiego i ponoszą kontuzje. Może trzeba by się zastanowić, co byłoby lepsze, czy pożyteczna praca, czy kopanie piłki?! Wszyscy oszczędziliby sobie nerwów, zdrowia i czasu, nie wspominając już o pieniądzach. Ja fanką futbolu nie jestem.
11 lipca 2021 Słoneczne ranki na moim balkonie są szczególnie urokliwe. Co prawda słoneczko przygrzewa bez opamiętania, ale rozpięty parasol tłumi ostrość promieni i daje namiastkę chłodu. Kwiaty bujnie rozrosły się, kwitną i pachną. Zasiadam ze śniadaniem w zakątku oplątanym pachnącym groszkiem, powoli delektuję się smakiem mieszanki płatków i okrojonych szczątków owoców tropikalnych, goryczką zielonej herbaty i zagryzając wszystko bułką grahamką z dżemem pomarańczowym napawam się urokiem niedzielnego poranka. Wygrzewam się w cieple lipca, nic nie muszę, niczego nie pragnę więcej, ranek jest mój. Trzeba korzystać z takich chwil, przecież mogą się więcej nie powtórzyć.
Poszłam do kościoła na późniejszą godzinę, aby nic nie uronić z moich doznań porannych. Nie mam ogrodu, a szkoda, ale przecież nie można w życiu mieć wszystkiego. Zawsze czegoś lub kogoś brakuje... Należy się cieszyć tym, co mamy.
Moje balkonowe "kaprifolium".
Przytoczę po raz wtóry wiersz Miłosza „Dar”, czuję jego urok w takich chwilach cichych poranków. Dar
Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.
10 lipca 2021 Co nas czeka w najbliższej przyszłości w kraju ojczystym? Starcie dwóch przeciwników jest nieuniknione – Tusk, Kaczyński. Na co możemy liczyć tak w największym skrócie. Kaczyński nie jest w stanie powstrzymać nepotyzmu, to już działania na tak wielką skalę, że nie cofną ludzi z ciepłych posadek bojąc się uszczuplenia stanu osobowego partii. Co z tego, że o tym mówią, ale jest i tak jak jest. Krytykowali przedtem PO, a teraz robią to samo na o wiele większą skalę. Dają ludziom pieniądze i liczą na uładzenie spaw. Teraz chcą ukrócić działalność stacji TVN, jest niewygodna, mówią o sprawach, które PiS chce ukryć. „Podwójnie zaślubiony” chwyta się różnych sposobów, aby podważyć rolę przeciwnika, a nawet ośmieszyć – Tusk z rogami! Biedactwo nie rozumie, że sam ośmiesza siebie i partię, przed którą się płoży. Tak mogą się bawić dzieci, ale nie dorośli ludzie. Tusk to inteligentny i nieustępliwy przeciwnik. Wyobraźcie sobie Tuska, jako prezydenta! To nie było by tak jak z panem Dudą. Tusk ma swoje zdanie.
Pamiętam kampanię wyborczą Dudy – chwalili go, że mówi bez kartki ( co mówi to mówi, ale nie czyta, a to, że zapomniał, że mieliśmy w Wielkopolsce zwycięskie powstanie, po prostu zapomniał, a taki dobry Polak!). Chwalono jego obycie językowe - znajomość angielskiego nie poszła do przodu, no trudno, nie każdy ma zdolności w tym kierunku. Tusk sobie jakoś ze wszystkim radzi i to jak. Nasze „orły polityki” panie, nie będę wymieniać nazwisk, po klęsce reform, którym patronowały, przeszły na etaty w Brukseli i rozmyły się politycznie. To jest dobre, ale to, że Tusk zaszedł dalej na niwie unijnej, to już w oczy kole PiS.
Swoi, robiąc przekręty, działają w imię wyższej konieczności, inni, to już przestępcy. Każdy, kto dostaje się na urzędy, ciągnie z tego korzyści jak tylko się da i nie ma wyrzutów sumienia, i co mi z tego, że inni dojdą do władzy jak później dzieje się, co się dzieje. Przy PiS nie mamy co spodziewać się demokracji, gdyż oni każdemu będą starali się zamknąć buzię, droga do zdobycia przewagi nie powstrzyma ich przed niczym, ale jakieś pieniądze dla ludu będą. Kupić biedaków trzeba. PO na pewno da wolności demokratyczne, ale czy będzie tak szczodrobliwe z wypłacaniem kasy, no nie wiem.
Każdy z tych naszych dwóch „tytanów” polityki popełnia błędy i szczerze powiedziawszy ja mam już tej walki i podziałów dosyć, ale gdy widzę, że Bosak, przedstawiciel Konfederacji jest chyba na czwartym miejscu jako kandydat na prezydenta, to włos mi się jeży na głowie. To byśmy dopiero mieli Polskę.
9 lipca 2021 Burza przechodzi za burzą, nie ma nawet kiedy coś napisać, ale teraz słonko musnęło niebo, i na chwilę spokój. Spotkało mnie niesamowite przeżycie, o którym chcę napisać. To było coś, jakby zaproszenie z innego świata...
Miałam sen. Przebywałam w świecie, gdzie czułam się wszechogarniająco szczęśliwa, spokojna i spełniona. Dom na wzgórzu, piękny ogród, wszystko zadbane, przygotowywałam posiłek. Byłam w jakimś świecie równoległym, ja, ale w innym wymiarze. Najbardziej ciekawiło mnie moje zadowolenie, którego jeszcze nigdy tak nie odczuwałam. Nagle zapragnęłam abym ujrzała osoby, z którymi dzielę życie, i wszystko prysło! Obudziłam się w tym błogostanie, wstałam natychmiast, ale to uczucie szczęśliwości nie ustępowało. Poczułam się dziwnie, ekstaza trwała. Ledwo się z tego jakoś otrząsnęłam. Nigdy nie przeżyłam takiego uczucia szczęścia!
Szkoda, że nie dowiedziałam się z kim tam wiodłam życie. Miałabym pewność, że w moim ziemskim żywocie dobrze wybrałam, albo, że popełniłam błąd. Trudno, dowiem się wszystkiego, gdy na to przyjdzie czas. Sen był jednak z rzędu tych, których całe życie się nie zapomni, a kilka takich miałam.
8 lipca 2021 Wczoraj znowu miałam pobieraną krew, aby upewnić się, co z cukrzycą. Czas, kiedy wyrzekłam się z własnej nieprzymuszonej woli cukrów dał rezultaty. Nie mam cukrzycy!!! Bałam się tej przypadłości bardzo. Zawiadomiłam wszystkich znoszących mi czekoladki o sprawie i wymusiłam przyrzeczenie, że nie będą mnie obdarowywać łakociami. Naprawdę można bez takich specjałów żyć, szczególnie latem, gdy jest tyle owoców.
Ostatnio od pobytu u mnie Filuni, kotka, którego serdecznie wspominam, ciśnienie wróciło do normy. Pobrania krwi jeszcze je obniżyło. Drzemki w ciągu dnia miały znaczący wpływ na jakoś snu w nocy. Pomyślałam sobie jak to drzewiej bywało, kiedy jako formę leczenia stosowano pijawki ciągnące krew, albo jej upuszczanie. Pacjent, który miał niskie ciśnienie mógł dostać zapaści, a nawet pożegnać się z życiem.
Pierwszy ciśnieniomierz służący do sprawdzenia ciśnienie tętniczego został zaprojektowany przez włoskiego pediatrę Scipiona Riva-Rocciego w 1896 roku. Od ponad 150 lat, do pomiaru ciśnienia używa się aparatów z mankietem uciskowym. Mamy szczęście, że żyjemy w czasach, gdy kłopoty z ciśnieniem uważa się za chorobę wpływającą na jakość życia, a nawet prowadzącą do śmierci.
Grabarze sobie gadają:
- Pogoda ładna, nie za ciepło, ciśnienie stabilne ... Nie ma co liczyć na sercowców, ciśnieniowców ani cukrzyków.
- Taaa ... - mówi drugi - martwy sezon ...
Miłego dnia.
7 lipca 2021
„Święty Antoni jest patronem osób i rzeczy zaginionych. Katolicy uznają, że pewnej nocy Dzieciątko Jezus nawiedziło Antoniego i ucałowało go zapewniając o miłości Boga. Z tej przyczyny święty jest przedstawiany z małym Jezusem z Nazaretu na ręku.”
Chodzę na rehabilitację, ot normalna kolej rzeczy ludzi starych i chorych. Szukając w poniedziałek ręcznika – trzeba przynieść własny i dwie metrowe gazy – nie mogłam natrafić na mój ulubiony, taki dla sportowców, cienki i chłonny, w kolorze czerwonym, więc dobrze widoczny na półce z ręcznikami. Było dosyć późno, wzięłam więc pierwszy lepszy i poszłam. Po powrocie przeszukałam wszystkie ręcznikowe półki, nawet półkę z pościelą, i nic. Pomyślałam sobie, trudno, musiałam ostatni raz, gdy byłam na rehabilitacji gdzieś go posiać, zdarza się. Ból jednak mnie nie opuszczał, przecież przy każdym wyjeździe ręcznik się przydawał, zajmował mało miejsca i byłam do niego przyzwyczajona. Wczoraj już się zawzięłam, przeszukałam wszystkie szafy. Pomyślałam, może to, że był w kolorze czerwonym spowodowało, że po praniu włożyłam go na półkę z bluzkami. Nic, ręcznika nie było.
Usiadłam na moim balkonie, owiewana zapachem groszku pachnącego, przemyśliwałam swoją stratę i nagle wpadłam na pomysł, aby zwrócić się do opiekuna rzeczy zaginionych Świętego Antoniego, przecież zawsze pomagał, że też wcześniej o nim nie pomyślałam. Nie znam żadnych modlitw, po prostu proszę o pomoc w odnalezieniu zguby i ofiaruję modlitwę w tej intencji. Może nie uwierzycie, ale wszystko przyszło niespodziewanie szybko. Wstałam, zostawiłam woń groszków pachnących i udałam się do szafy, gdzie wpakowałam torbę z wyposażeniem do szpitala, gdyby tak okoliczność zaistniała. Odsuwam zamek i na samym wierzchu leży mój ręcznik! To niesamowite, ale Święty zawsze pomaga. Odmówiłam czym prędzej modlitwy, abym w tej kwestii mu nie uchybiła, gdyż gdy się nie dopełni obietnicy, nie ma co później liczyć na pomoc. Znam takich, bardziej leniwych, ale zamożniejszych, którzy ofiarują w takich wypadkach pieniądze składane w kościele w skarbonie pod wezwaniem Świętego. To już indywidualne rozliczenia między proszącym, a Świętym Antonim. Ciężar spadł mi z serca.
6 lipca 2021 Chodzę na rehabilitację, jak na złość w samo południe. Najtrudniejsza jest droga, trzeba dojść, nie można dojechać. Dzisiaj podwiozła mnie Asia, tak się złożyło. Jutro dzień próby, pobieranie krwi i gierki cukrzycowe. Od dwóch tygodni nie jem nic słodkiego, owoce tak, ale wyrobów cukrowych nie. Mały wyjątek zrobiłam w imieniny, nie mogłam się oprzeć. Schudłam pięć kilogramów! Naprawdę. Szczerze mówiąc nie ciągnie mnie do czekolady i ciast. Może tam gdzieś w mózgu rodzi się jakieś podniecenie, gdy patrzę na smakowity tort, ale nie mam kłopotów z takimi pragnieniami. Poproszę lekarza, bez względu na wyniki badań wydał mi taki nakaz. Tak będzie mi łatwiej.
Całe popołudnie siedzę na balkonie odgrodzona od świata ścianką zieleni. Podoba mi się taki naturalny parawan. Podlewać muszę dwa razy dziennie, ale z wyników jestem zadowolona. Już zaczyna kwitnąć pachnący groszek. Pachnie zabójczo. Skrzynki są dosyć małe i chyba muszę zacząć zasilać nawozami aby rośliny się utrzymały. Reszta dobytku kwietnego stoi na parapetach i kwietniku.
Dzisiaj dzień pocałunku. Ciekawa jestem kto w dobie pandemii będzie chciał takie okolicznościowe całusy uskuteczniać? Ja jestem zdecydowanie przeciwna, a zresztą kto będzie pędził do staruszki aby cmoknąć ją w starcze liczko?! Niech się całują małżonkowie i partnerzy, kiedy się chcą pogodzić po kłótni lub sprzeczce. Podobno nie ma stuprocentowo zgodnych stadeł. Bohaterka „Wielkiej samotności” tak orzekła i miała rację. Według niej tylko związek lekko szajbniętego faceta z gęsią – tak, tak – był bez zarzutu. On ją karmił, nosił na rękach, a ona mu gęgała. Żyli w wielkiej zgodzie. Uznał ją za żonę. Ale przecież nie każdy facet ma ochotę wiązać się na całe życie z gęsią. Co prawda mężczyni lubią uległe kobiety, nie mają wtedy problemów z ujarzmianiem niepokornych.
Na koniec zalecenie lekarskie. „Dr Sandy Skotnicki wprost zaleca, aby podczas codziennej higieny myć jedynie stopy, pachy, i okolice pachwin (czyli również genitalia). Co z resztą ciała? Wystarczy spłukać je wodą, bez szorowania czy używania jakiejkolwiek chemii: mydła czy żelu pod prysznic. Codzienne szorowanie ciała może prowadzić do chorób skórnych, ponieważ pozbawiamy skórę warstwy ochronnej i dodatkowo ją wysuszamy - ostrzegają eksperci.” Żeby nie było, że namawiam do zaniechania mycia. Nie, myć się trzeba, ale mądrze.
5 lipca 2021 Wielka samotność nie tylko na Alasce, może być w każdym miejscu, i o każdej porze. Ludzie odchodzą zostawiając po sobie pamięć, żal i niedopełnienie ludzkich spraw. Odchodzą nie tylko w zaświaty, oddalają się od siebie, znikają i nie wracają. Boję się lat, są coraz bardziej opustoszałe z przyjaciół. Nie wiem jak to dalej będzie wyglądać.
Czytam książkę „Wielka samotność” Hannah Kristin i nie śpię do późna w nocy. To jeszcze pogarsza sprawę i moje samopoczucie. Autorka przedstawia ducha ginącej Alaski - miejsca o niezrównanym pięknie i niebezpieczeństwie, ludzi wielkiego hartu ducha starających się przetrwać w trudnych warunkach, przez długą noc polarną pozostających z człowiekiem niezrównoważonym psychicznie po przeżyciach wojny w Wietnamie. "Wielka samotność" to odważna opowieść o miłości, której lepiej byłoby nie przeżyć. Można mieć dość odwagi, aby przeczytać książkę, ale także być wdzięcznym losowi, że nie jest się w wirze wydarzeń. Zaśpiew Czesław Miłosz (fragment) Płaczu mój, kiedy odchodził ode mnie przyjaciel,
Dlaczego ciebie przypomnieć nie mogę?
Wczoraj to było a nie wiem czy było.
Wybiegłam do szkoły a wracam o lasce, przygięta i sucha.
Siostry moje z rzymskich grobowców, chciałam być jedyna,
Ale zakrywają mnie, prowadzą mnie w te same wrota.
4 lipca 2021 Jeden z wczesnych nauczycieli chrześcijańskich napisał: Zbliżajmy się odważnie i ufnie do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę zapewniającą pomoc w stosownej porze.
Stosowna pora się zbliża. Dzisiaj pierwszy raz od czasu pandemii byłam w kościele na Mszy Św. Naprawdę się wzruszyłam. Zaglądałam do kościoła, ale to nie to samo. Ludzie przestrzegają zasad obowiązujących w pandemii, i to jest ważne, aby inni czuli się bezpiecznie. Działa winda i osoby z problemami poruszania się, matki z dziećmi, mogą już bezpiecznie zjechać na dół. Podziemie kościoła powoduje, że muszą być schody, które są dosyć trudne do sforsowania dla mniej sprawnych. Miejmy nadzieję, że teraz już wszystko będzie normalnie się układać. Planuję w następną niedzielę wybrać się do mojego kościoła związanego z miejscem urodzenia, a szczególnie na cmentarz i odwiedzić bliskich zmarłych. Ot takie pragnienia staruszki – może jeszcze się uda, może tym razem szczęście dopisze.
Widziałam niekiedy, gdy bywałam na wakacjach u rodziców, gdy do kościoła przyjeżdżali starzy ludzie, niekiedy sparaliżowani, niemieszkający już dawno w tej parafii. Przywoziły ich dzieci, to chyba też w ramach ostatniego życzenia przed odejściem do innego świata. Ja mam nadzieję, że te odwiedziny zdołam odbyć o własnych siłach. Od dwustu lat mieszkała tam rodzina mojego taty, a teraz nikt już nie pozostał. To dziwne uczucie. Pozostał tylko cmentarz z grobami bliskich. Bardzo lubię to stare zdjęcie. To były dobre, stare czasy,
Teren przykościelny zwany cmentarzem, okolony parkanem. Tutaj znajdował się najstarszy cmentarz (przed drzwiami kościoła mój tato).
3 lipca 2021 W sobotę nie chodzę na bazarek, wszystko jest droższe, ale dzisiaj wyłamałam się z przyjętej zasady. Wzięłam wózeczek i postanowiłam zrobić zakupy. Konkretnie to mam zakisić ogórki. Nabyłam towar, dodatki droższe niż same ogórki, a przy okazji trochę czereśni, cenny są już do przełknięcia, 2 pomidory, ziemniaki, jajka, bób, chleb. Byłam lekko zszokowana, to koszt ponad pięćdziesiąt złotych! A gdzie reszta zakupów?! Nic więcej nie kupowałam, wróciłam do domu, gdyż i tak zaczęło padać. Trochę więcej dołożyli do emerytury, ale jakie wszystko drogie i ile się wydaje. Przecież ja nie chcę, aby ktoś dawał mi za darmo, jednak gdybym tak robiła zakupy co drugi dzień, to ile to by mnie kosztowało?
Popatrzyłam na ludzi, szczególnie starszych. Kupuje staruszeczka 20 dkg czereśni! Przecież nawet nie poczuje smaku kupowanych owoców! Komu się dobrze wiodło, to się wiedzie, ale biedota, jak nie miała co do garnka włożyć, to w dalszym ciągu nie ma. Sprawiedliwości nigdy na świecie nie było i nie będzie, ale bieda pozostała mimo zapowiedzi.
Rozmawiałam z panem mającym ponad sześć tysięcy emerytury. Ja mu nie zazdroszczę, wypracował, to ma. Kiedy jednak usłyszał o moich zasobach emerytalnych stwierdził, że żyję chyba na granicy ubóstwa... Poczułam się trochę dotknięta, gdyż ja sobie radzę i głodna nie chodzę spać, ale faktem jest, że nie mogę robić co chcę, zawsze muszę się zastanowić, jakie sprawy będą miały priorytet.
Dziwię się Tuskowi, że wraca i obejmuje PO. To nie jest dobry pomysł. Powinno powstać nowe ugrupowanie, wolne od dwóch zaciętych rywali, Kaczyńskiego i Tuska. Który z nich dojdzie do władzy, będzie to oznaczało otwartą wojnę, a tego nam zupełnie nie potrzeba. Wirus Delta już puka do drzwi, Anglia się z nim zmaga, to i nas nie zostawi w spokoju.
2 lipca 2012
Utalentowana rodzina to skarb, pienia niosły się wczoraj na głosy, gdy życzono mi przysłowiowych stu lat. Kwiaty na zdjęciu a la polne, jako takie je wręczono. Już im się nie chce biegać po polach i zbierać maki, kąkole i chabry. Cieszyłam się ze wszystkich oznak sympatii. Dziękuję za życzenia pod każdą postacią.
Powrót do normalności też ma swoje dobre strony. Ostatnio zalecano mi jedzenie wszystkiego, co może ratować stawy, to ma być: salceson – w sklepie jest w cenie szynki 30,90 zł kilogram!, ale co tam, trzeba to się je – galaretki, zimne nóżki. Kiedyś nie mogłam żadnych „chrząstkowych” przełknąć, a teraz jem i jest dobrze. Przypominam o tym kochani staruszkowie, gdyż nie jest to ulubione jadło, ale swój wpływ na nasze zbolałe i starte stawy ma. Polecam, gdyż wiem, co dolega starym ludziom. Problemy zostały omówione wczoraj z tymi, którzy jeszcze żyją i się odezwali.
1 lipca 2021
Moje święto dzisiaj, którego obchody zostały wczoraj zaakcentowane. Wspaniała wycieczka po Młynach Rothera wzbudzających zawsze moje zainteresowanie była początkiem uroczystości. Zwiedzałam je chyba trzy lata temu, kiedy były wielką ruinę. Musiałam dmuchać w balonik, bano się, że jakiś podochocony osobnik może spaść z piątego piętra w dół. Nie mogłam sobie z tym dać rady, ale jakoś poszło. Teraz też nie obyło się bez niespodzianki. Nie byłam w stanie pokonać kilku pięter schodami, aby dostać się na taras widokowy. Pojechaliśmy windą. Zanim dostaliśmy się na górę grupa już nam zniknęła. Wszędzie fotokomórki, ale jakoś staruszka dostała się na górę. Widok budził podziw. Bydgoszcz to naprawdę ładne miasto.
Stan obecny Młynów budzi zachwyt, wszystko odnowione, błyszczące i gotowe do zagospodarowania. Oto kilka zdjęć obiektu z dawnego stanu i obecnie.
Przyjęcie imieninowe odbyło się w kawiarni u Sowy, tak, że ja mam dzisiaj „luzik”. Miło mi będzie, gdy o mnie pomyślicie.
Widok na Młyny Rothera
Stan sprzed trzech lat
Widok obecny
Na tarasie widokowym
lipiec 2012
niedziela, 1 lipca 2012
Naszedł dzień tylko dla mnie oznaczony świątecznie w kalendarzu. Niech dzisiaj sławią, bawią i doceniają solenizantkę, będę się pławić w życzeniach. Nie należy się ociągać, gdyż nie wiadomo, czy doczekam do następnych imienin.
Dostałam kartkę, która sama w sobie już jest zbiorem pochwał, a tych każdemu jest potrzeba. To stelaż dobrego samopoczucia.
Halinaoznacza jasność i blask:
- towarzyska jest
- do wyznaczonego celu dąży śmiało, energii i zręczności ma niemiało
- szczęśliwym kolorem ma być dla mnie niebieski, a takiego akurat nie lubię zbytnio
- jadelit ma zapewnić mi pomyślność - mam taki, już mi dostarczono w przeszłości
Motto dla solenizantki:
Trzeba wiedzieć co i kiedy, a nie wiedzieć wszystko.
Spisano to na kartce z zapewnieniem, że najprawdziwsza to prawda. Ile cech osobowości spłynęło na mnie wraz z moim imieniem!!! Gdyby ktoś policzył jeszcze ile razy zostało ono wypowiedziane, ile razy mnie oplotło i dodało energii, byłby to wspaniały prezent.
2 lipca 2012 Obecnie będę zajmować się stroną domową i rodzinną, komputer nieco ucierpi. Miłego wypoczynku dla wszystkich odwiedzających moją stronę.
4 – 15 lipca 2012
Wakacje! Jastarnia i morze, które nas codziennie zagarrrrrnia. Rankiem burza, w południe upał nie do zniesienia, wieczorem powietrze rześkie skłaniające do spacerów. Pełna gama urlopowych przeżyć . W tym roku nie miałam zahamowań, ubrana w kostium kąpielowy maszerowałam w spienionych nadbrzeżnych falach aby poprawić krążenie krwi w kończynach dolnych, opalałam się, korzystałam z uroków morza i plaży. A co tam! Może to już ostatnie podejście. Zawsze dzielnie towarzyszył mi mój wnuk, który z pełnym poświęceniem wciągał mnie w letniskowe atrakcje.
Przeżycia mieliśmy nie lada. Nie o wszystkich będę przecież pisać. Mamy swoje tajemnice…
Jednego dnia zaanektowała nas na plaży mgła, taka, jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Dzień ciepły, wręcz upalny, wszyscy rozleniwieni leżymy na plaży wtem horyzont powoli zanika, tumani się w oddali morze, wypływają zwoje ni to chmur, ni to mgielnych puchów. Otacza nas ze wszystkich stron gruba kołdra zmierzwionych bałwanów przysuwających się coraz bliżej i bliżej, aż w pewnym momencie jesteśmy nią opatuleni ze wszystkich stron. Powietrze robi się nieznośnie zimne, widoczność spada do kilku metrów. Nie widać ludzi, wody ani nieba. Wszystko przesuwa się nad Jastarnię i wędruje dalej nad zatokę. Na plaży potężny exodus ludności tarasuje wyjścia. Opatuleni w ręczniki uciekamy jak szybko się da, a mgła nas goni, chłoszcze skórę, popędza. To było przeżycie!
Jak zwykle zaliczyliśmy spacer do Juraty. Wybraliśmy dzień mniej plażowy i kąpielowy aby nie marnować drogocennego, tzn. opłaconego czasu.
Każdy z uczestników miał dzień, kiedy on decydował co mamy robić, dokąd pójść, jak dysponować pieniędzmi. Miało to znaczenie wychowawcze. Chodziło o najmłodszego uczestnika wypoczynku, któremu wydawało się, że pieniądze jak biblijna manna, lecą z nieba. Z zadania wywiązał się nieźle, więc może nie jest tak źle, jak mogło się wydawać.
Koniec wakacji, które bardzo poprawiły moją kondycję, pozwoliły pobyć z rodziną, a o to przecież w tym wszystkim chodzi. Teraz obmyślę plan działania na resztę dni. Czego ja jeszcze nie dotknęłam?!
16 lipca 2012
Mamuśki bywają różne – kwoki, matki Polki, obojętne na losy dzieci – jednym słowem zbyt opiekuńcze lub niezbyt przejmujące się losem dzieci. Wynika to z różnych powodów i ma swoje dobre i złe strony. Dziecko uczy się samodzielności lub jest zbyt rozpieszczane.
Na plaży miałam czas aby popatrzeć co się dzieje obok mnie. Miałam powody, gdyż byłam ciągle pod obstrzałem spojrzeń osobników z ząbkami w liczbie dwóch lub czterech. Usilnie je prezentowali uśmiechając się do mnie wyzywająco. Chowali główki i niespodziewanie oglądali się darząc mnie roześmianymi buźkami. Doznawałam także dowodów sympatii w postaci muszelek lub kamyczków, a w porywach nawet kwiatuszków zrywanych pod moim oknem. Lubię dzieci i one to chyba czują.
Zastanowiło mnie traktowanie dziecięcia przez młode małżeństwo, a szczególnie przez mamę. Zajmowała się dzieckiem bezustannie. Sadzała na kocyku, zakładała lub zdejmowała części odzienia, podawała zabawki, karmiła, a dzieciątko nieustannie wyrywało się i zaglądało przez parawan sprawdzając co ja porabiam. W skarpetkach musiało wędrować uciekając spod opiekuńczych skrzydeł mamusi. Oczywiście natychmiast było odciągane i doznawało przeczulonej opieki mamy. Aż przykro było patrzeć. Ubierane, rozbierane, raz skarpetki, a raz rajstopki, kapelusik lub czapeczka, a ono chciało na bosaka i jak tylko się dało skarpetki lądowały na piasku…
Jaką mamusią byłam ja? Też ciągle pociechy musiałam mieć na oku, ale do takiej przesady chyba nie doszłam. Do dnia dzisiejszego jednak nie mogę się wyzwolić od myśli o swoich dzieciach, szczególnie gdy gdzieś wyjeżdżają, a przemieszczają się ostatnio zbyt często. Moje serce pika z niepokoju. Tak to z matkami jest.
18 lipca 2012
Nie lubię starych urządzeń, mają tendencję do psucia się. Moja lodówka ciekła, pękała w okolicy uszczelek, gubiła nóżki, jednym słowem utrudniała mi życie. Zdecydowałam się w końcu wymienić ją na nowy model. Wzięłam sprzęt na raty. Jak do tej pory nie wpłaciłam jeszcze grosza, a lodóweczka już jest w domu i działa.
Polecam się pamięci mojego Anioła Stróża. Coś z tym trzeba zrobić Przyjacielu! Nie będę wlokła rat przez dziesięć miesięcy. Mam nadzieję, że popiszesz się zaradnością i coś mi skapnie z nieba. Wierzę w Ciebie mój skrzydłopióry Opiekunie. Z góry dziękuję. Zawsze mi pomagałeś to i tym razem nie zawiedziesz, prawda?
Mam jeszcze jeden kłopot. Chcę zająć się czymś, co mnie zagarrrrnie zupełnie, a naprawdę nie mam ciekawego pomysłu. Jak już jesteś przy moich sprawach to rzuć okiem na grafik – co tam mam przypisane?! Chętnie podejmę się zadania, ale niby co to ma być?! Kończę już prace pralniczo- prasowacze i dni będą się za mną ciągnąć, a tego nie lubię. Nakieruj mnie na właściwe tory, proszę.
Nie wydaje mi się, że już mnie odsyłacie na taką prawdziwą emeryturę, to chyba zbyt wcześnie. Do niedzieli uporządkuję strony. Ściągam wiersze z beja i umieszczam je u siebie na Wiersze-z-beja, niektóre są denne, ale jak już napisałam, to niech będą. Współtwórcy strony trochę się rozwichrzyli, gdyż pozamieniałam strony i teraz niektóre linki są puste, ale to już tylko kosmetyka. Uporam się z tym szybko. Pozdrowienia przesyłam prościutko do Nieba. Całuski.
19 lipca 2012
Dla staruszki nastały dni ciężkie. Przeżywam je według rozpiski, gdyż inaczej cały dzień spędziłabym drzemiąc w fotelu. Nie wiem co się dzieje, ale budzę się o piątej rano i nie mogę już zasnąć. Wcale nie znaczy to, że jestem wyspana, o nie. Jestem senna. Dzisiaj zastosuję już rozwiązanie radykalne – wezmę tabletkę i odeśpię co mi przynależne. Tak dłużej być nie może, gdyż ja się do niczego nie nadaję w takim stanie. Dopóki chodzę, to jakoś tam funkcjonuję, ale jak zaczynam czytać, drzemię, gdy rozwiązuję krzyżówki, boli mnie głowa, siadam do komputera, odczuwam zmęczenie i nie ma ze mnie pożytku.
Dzisiaj od rana byłam na siłę aktywna. Wyprałam ostatnią partię ręczników – są w tej mierze ograniczenia związane z wielkością suszarki – poszłam na bazar po owoce i warzywa, ugotowałam obiad i w międzyczasie obrałam porzeczki do zamrażania, sprzątnęłam łazienkę, a po południu, gdy burze ogarnęły nasze miasto, drzemałam czytając i mozoląc się nad jolkami. Nie pomogła nawet kawa. Trudno, damy sobie jakoś radę z odrębnym stanem trwania. I tak mam lepiej niż pająki!!!
Byłam niedawno w lesie. Miały być kurki, ale gdzieś umknęły. One są, ja wiem, gdyż sprzedają je na bazarku, tylko dla nas są niedostępne. Las wyglądał baśniowo. Opanowały go pająki. Nie można było przejść. Wszędzie płachty pajęczyn z lejkowatymi otworami, w których rezydują chyba składające jaja pajęczyce. Umykają do lejkowatego otworu, gdy człowiek się zbliża. Nie boję się panicznie pająków, lecz takie ich nagromadzenie budzi we mnie zgrozę. Pajęczy las, człowiek nie ma wstępu, gdyż jest okres godowy. Pająki powinny wywiesić tablice ostrzegawcze! Może samce już są pozjadane i nie ma kto tym się zająć?! Część pajęczyn i tak się kleiła do mojego ubrania, mimo że uważałam aby ich nie uszkodzić. Jak ta pajęcza populacja dorośnie, zdominuje nasze życie. Co ja tam będę się przejmowała pająkami, niech się zżerają, rozmnażają, ja mam dosyć swich problemów. Byle dotrwać do wieczora…
sobota, 21 lipca 2012
Dzisiejszy dzień skłonił mnie do poważniejszych refleksji. Siedzę teraz przy komputerze i czytam o kremacji, kolumbarium i zastanawiam się, co będzie lepsze, czy zupełna niwelacja pamięci o mnie czy chociaż zostawię po sobie tablicę z imieniem i nazwiskiem. Muszę jechać na cmentarz przy Brdyujście i zobaczyć jak to wygląda. Wszystko przez to jedno zerknięcie zwierciadło...
Wstałam wyspana i zadowolona z dnia nareszcie rozsłonecznionego, wzięłam wózeczek i poszłam na bazarek. Czułam się normalnie, jednak gdy wchodziłam do domu po zrobieniu zakupów, spojrzałam w lustro i zobaczyłam zmęczoną twarz starszej pani… Co się u licha dzieje? Żadna to praca i wysiłek, a jednak odbija się to na moim wyglądzie. Zmęczenie jest jednym z objawów starości. Czas już zastanowić się nad odchodzeniem w zaświaty.
Przeczytałam artykuł o opłatach za domy opieki społecznej. Średnio koszt waha się od 2700-4000zł. Z moją emeryturą to chyba znajdę miejsce w komórce pod schodami. Wszystko uderzy w dzieci, które będą musiały uzupełniać opłaty ze swoich zarobków. Wcale mi się to nie podoba. Każdy człowiek powinien znać datę i okoliczności swojej śmierci. Mógłby wtedy zadecydować jaki wybierze sposób na życie. Mam nadzieję, że nie będę się męczyć latami aby podtrzymywać wątły ognik trwania, nikomu już niepotrzebny, tylko umartwiający mnie i moich bliskich. W Polsce tylko 0,6% starszych osób przebywa w domach opieki. Wcale się nie dziwię. Kogo na to stać?
Śniła mi się niedawno moja mama. Wiedziałam, że jest duchem, ale była ciepła i przyjazna. Wędrowałyśmy sobie razem jak za jej życia, gawędziłyśmy i kiedy zaproponowałam, że pójdę z nią na cmentarz, odmówiła. Stwierdziła, że jeszcze nie nadszedł mój czas. Nie boję się zbytnio śmierci, jakiś tam niepokój jest jak przed wszystkim, co jest nieznane, ale boję się przedśmiertnego czasu. Szczęśliwi ci, którzy odchodzą niespodziewanie. Mam nadzieję, że moja śmierć taka właśnie będzie.
niedziela, 22 lipca 2012
Dzień zaczęłam od modlitwy. Przyjechał ksiądz, który prowadzi pracę z młodzieżą trudną. Jego kazanie było piękne. Żadnego obwiniania, tylko słowa pełne zrozumienia i miłości pod adresem młodzieży. Wszystkie wypaczenia młodych charakterów mają swoje korzenie w trudnym dzieciństwie, braku zrozumienia przez dorosłych, braku oparcia w trudnych chwilach. Na tym chyba polega praca z takimi dziećmi. Na zakończenie został nagrodzony brawami, co w naszym kościele chyba jeszcze nie miało miejsca.
Po obiedzie udałam się na rodzinną wycieczkę do Myślęcinka. Pogoda była znośna, nie wzięłam nawet parasola. Mamy w Myślęcinku plażę! Piękna sprawa i nowa. Wody jest tam dostatek, ale tylko na przejażdżki kajakami. Most na beczułkach - widoczny w tle - kołysze się radośnie, gdy chcemy dostać się na wyspę.
Pogoda jednak się zbuntowała i przekropnie ubarwiła wyprawę. Na szczęście zabrałam płaszcz, gdyż inaczej poczułabym na skórze jak wygląda spacer w deszczu.
W wolnych od deszczu chwilach zrobiono mi dokumentalne zdjęcie rok 2012. Jak uda mi się odszukać poprzednie lata zrobię zestawienie aby mieć dowód jak zmieniała się Halina S. na przestrzeni czasu, ale to chyba już jutro.
23 lipca 2012 Smartfon (smartphone) – przenośne urządzenie telefoniczne integrujące w sobie funkcje telefonu komórkowego i komputera kieszonkowego. Pierwsze smartfony powstały pod koniec lat 90., a obecnie łączą funkcje telefonu komórkowego, poczty elektronicznej, przeglądarki sieciowej, pagera, GPS, jak również cyfrowego aparatu fotograficznego i prostej kamery wideo.
A ja co? Zapyziała staruszka, która korzysta tylko z telefonu komórkowego i tylko do rozmów „służbowych”. Wszystko ma być najtaniej. 600 złotych dać za smartfona, to chyba zbyt wiele na moją kieszeń, tym bardziej, że „psujkowa” seria rozwija się u mnie w sposób zatrważający. Majster ma przyjść dopiero w czwartek, choć zepsute urządzenie uprzykrza mi życie. Ale może taniej weźmie, więc lepiej poczekam.
Wracając do smartfonu. Patrzyłam wczoraj skurczona wewnętrznie jak to urządzenie, posiadające klawiaturę Swype, doskonale radzi sobie z zapisywaniem słów wypowiadanych głosem. Nawet stawia przecinki i kropki. O, gdybym miała takie cacuszko w moim komputerze, jak płodną „pisarką” byłabym. Mieć coś takiego!!! Moje marzenie, może się wypełni. Najpowszechniej używanymi systemami operacyjnymi sterującymi urządzeniem są Android, Bada OS, Symbian, iOS, BlackBerry OS, Windows Phone 7. No właśnie! Ja to muszę mieć w komputerze, w telefonie dla mnie to zbyt małe wszystko, oko nie to, palce nie te, tylko pragnienia te…:)
24 lipca 2012
Są sprawy, które przytłaczają mnie i ich zwyczajnie na dzień dzisiejszy nie lubię, a mianowicie:
• Wiśni, które wykrzywiają twarz
• Ludzi, którzy uchylają się od współpracy ze mną
• Kilogramów, które robią z człowieka tłuściutką fokę
• Czasu przeciekającego przez palce
• Psujących się urządzeń w domu
• Rodziców zostawiających na lotnisku wśród obcych ludzi dwuletnie dziecko, gdyż sami muszą jechać odpocząć, a o paszport nie miał kto się postarać!!!
• Mojego własnego niezdecydowania w podejmowaniu decyzji.
Może wystarczy na dzisiaj. Oszukałam kilka zdjęć z kilku ostatnich lat i wiem, że sama sobie zgotowałam ten los. Więcej się ruszaj staruszko, a mniej jedz. Zapamiętaj to sobie. To 10 kilogramów, które sobie wyhodowałaś przez ostatnie dziesięć lat, robi swoje. Uffff…Biorę kije w rękę i ruszam przed siebie!!!
25 lipca 2012
Powiedziałam i sprawa dotrzymuję. Wczoraj z kijkami wędrowałam zieloną osiedlową trasą, niezbyt długo, aby nie wprawić w palpitację zmęczonego serca starszej pani, ale jednak. Wrócił do saloniku rower, gdyż muszę jeździć. Schowany w zaciszu sypialni nie dostąpił przez tydzień nawet jednego przekręcenia pedałami, nie było czasu. Jeżdżę, gdy oglądam dziennik, na filmie już raczej nie, nie mogłabym spać po nadmiarze wysiłku. Dojdę do 65 kilogramów!!! Nawet gdybym miał jeść tylko wiśnie i jabłka. W któryś dzień były na bazarku poziomki, tak pięknie pachniały. Kupiłam już inne owoce i miałam nadzieję, że nabędę je na drugi dzień, jednak już się więcej nie pojawiły. Chyba minął sezon, teraz muszę czekać do drugiego roku.
Miałam w planie wyjśćrankiem na przechadzkę z kijkami, ale czekam na pana naprawiacza instalacji wodnej. Mam kłopoty z przeciekami wody. Muszę zakręcać główny pion i w związku z tym wysunięta lodówka staje się przeszkodą nie do pokonania. Jestem tak posiniaczona od przeciskania się do zaworu, że gdybym miała partnera życiowego, byłaby to doskonała okazja do oskarżenia go o maltretowanie. Niechby już sprawa wodna doczekała się pomyślnego zakończenia, jeden kamień spadłby mi z serca. Inne jeszcze dźwigam, ale może jakoś zdołam i te zrzucić ze swoich barków.
27 lipca 2012
Dyrektor Pałacu Lubostroń Andrzej Budziak zaprasza serdecznie na XI Festiwal "Muzyka w świetle księżyca" - 26 - 29 lipca 2012 roku Program: Czwartek, 26 lipca 2012 roku 20.00 - Otwarcie wystawy batików Adriany Błaszczyk - Zych pt. "Jesienne impresje" (Oranżeria Pałacowa) 21.00 - Koncert pt. "Ballady Bułata Okudżawy" w wykonaniu Barbary Kalinowskiej (śpiew, gitara) (Pałac) Lubostroń zaprasza mnie na co ważniejsze uroczystości, nie dlatego, że kiedyś stawałam na głowie aby dobrze wypadł jako „Perła”, ale dlatego, że przysyłają mi wiadomości. Tym razem była okazja, pojechałam z wielką radością, gdyż mogłam zobaczyć ponownie pałac, którym jestem zauroczona, posłuchać ballad i nasycić oczy pięknymi, parkowymi widokami. U nas był upał nie do zniesienia, a Lubostroń odświeżony po obfitym deszczu -kałuże duże, mokry park i roje komarów. To drobiazg, nie takie przeszkody się pokonywało pnąc się w stronę kultury. Najpierw wystawa batików Adraiany Błaszczyk Zych, później koncert w wykonaniu Barbary Kalinowskiej. Jednej z ballad nie znałam, a przypadła mi szczególnie do gustu. Tutaj w wykonaniu Anatola Borowika. Sami oceńcie.
Koguty piały raz po raz
W mrok wyciągając szyje
Jak gdyby wiersze cały czas
Recytowały czyjeś
W tym pianiu z chandry było coś
Tej męskiej i przepastnej
Kiedy jak złodziej lub jak gość
Drzwi się otwiera własne
Pianie leciało w dal i w mrok
Spadało gdzieś w nieznane -
Tak nie kochaną twarz i lok
Gładzi się, patrząc w ścianę
Kiedy pieszczota jest jak zgrzyt
Ale brak sił na zdradę...
Pewnie dlatego szary świt
Tak długo nie chciał nadejść
Lubostroń 2012
28 lipca 2012
Miałam dzisiaj uczestniczyć w wycieczce TMMB. Wpisano mnie już na listę, byłam bardzo zainteresowana – tematyka to nieistniejące już kościoły, dawny hotel, redakcje gazet. Zapowiadali upały, ale nie spodziewałam się, że to aż tak będzie wyglądać. Rano wyszłam do sklepu i trochę się przeraziłam, ulice to rozgrzana patelnia! Zdrowy rozsądek zwyciężył, tym bardziej, że ciśnienie i puls poszły wysoko w górę. Zostałam w domu, co prawda dziecię zapowiadało, że gdyby coś to natychmiast przyjedzie, ale nie lubię kusić losu. Rolety dały mi cień, ale nie zmniejszyły temperatury. Przetarłam podłogi wilgocią i nic więcej nie mam zamiaru dzisiaj robić. Obstawiłam się butelkami z piciem i zabrałam się do działania. Mam kilka pomysłów, jednak muszę zacząć od usunięcia lekkich niedociągnięć strony Miłkowice. Żmudna to praca, jednak nikt jej za mnie nie wykona. Po skończeniu wystartuję z realizacją nowego pomysłu. Jeden Anioł mnie zainspirował, a drugi Anioł powiedzie drogą jemu tylko znaną. Założenie jest według mnie ciekawe i na moją miarę, zbytnio mnie nie obciąży, a może okaże się strzałem w dziesiątkę. Czas da odpowiedź. Teraz panie Cohen na stanowisko i zabieramy się do pracy. Muzyka w Twoim wykonaniu to dla mnie radość i źródło inspiracji. Musimy trwać razem, dla mnie to bardzo ważne.
30 lipca 2012
Wczoraj miało być grzybobranie, i o mały włos by było, jednak w niebie się ktoś rozsierdził i deszczowo się zrobiło. Deszcz, to jeszcze byłby do zniesienia, ale burze, wicher odwiódł nas od powziętego zamierzenia. Trzeba było siedzieć w domu, nic jednak na tym świecie nie dzieje się bez spełnienia jakiegoś celu, ukrytego dotąd, a teraz proszę. Dowiedziałam się, że UPC ma program, który bez dodatkowych opłat można wykorzystać i wybrać sobie interesujące nas tematy. Nie chcę uwłaczać TV , jednak trzeba powiedzieć szczerze, że oglądać to za bardzo nie ma co. Powtórki filmów, rozmowy Polaków na tematy wielokrotnie nicowane, kabarety nie niosące z sobą uśmiechów. .. Może jestem trochę przewrażliwiona, ale jakoś telewizja nie pochłania zbytnio mojego czasu.
Stało się jednak inaczej za sprawą tego dodatkowego kanału. Wybrany program to Stephen Hawking. którego jasny i dostępny wykład bardzo przypadł mi do gustu. Nie będę rozwodzić się nad całością, dodam jedynie, że podróże w przeszłość według uczonego są fikcją, ale nie wyklucza możliwości podróży w przyszłość, którą dają np. tunele czasoprzestrzenne lub właściwości podróży w prędkości bliskiej prędkości światła. Zgadzam się z nim w zupełności. Czas nie biegnie wszędzie jednakowo, w pobliżu czarnych dziur, zwalnia. Jego rozumowanie przemawia do mnie. Nareszcie coś mnie w TV zainteresowało.
31 lipca 2012
Emerytura na koncie, zaczyna się nowe życie. Najpierw lekarz, gdyż bez naprawiaczy organizmu nie da się przetrwać. Zarejestrowałam się do jakiegoś lekarza bliżej mnie nieznanego, gdyż moja śliczna i miła pani doktor jest na urlopie, usiadłam któraś tam w kolejce przed drzwiami gabinetu i zaczęłam oczekiwanie na swoją kolej. Szybko przesuwałam się, gdyż wszyscy przybyli w tym samym celu – wypisanie recepty, jako że u nas już nie można złożyć zamówienia w recepcji, zabronione. Przed mną staruszek, gaduła niemożliwa, ale taki sympatyczny, że nie można było go nie lubić. Już ma wchodzić, ale kartka z nazwą leku gdzieś mu się zadziała. Zaczyna nerwowo szukać w kieszeniach kurtki i spodni, torbie i już gotów mnie przepuścić, gdyż bez kartki nie wiadomo co lekarz ma mu przepisać. Zaczynam rozglądać się razem z nim, doradzam, posłusznie robi co mówię, ale nieszczęsnej kartki nie ma! W końcu sama zaczęłam się niepokoić, gdyż grozi mu powrót do domu aby spisać od nowa nazwy leków, a lekarz nie będzie czekał na niego. Szukamy pod ławkami, stojakami na ubrania, przecież nie zapadła się pod ziemię! Zoczyliśmy ją po drugiej stronie. Leżała w dużym oddaleniu. Jak się tam znalazła, trudno się domyśleć, najważniejsze, że było. Wszystko poszło już dalej jak z płatka. Minutka i z wypisaną receptą pan opuścił przychodnię. Lekarz nudził się już chyba takimi przypadkowymi pacjentami, ale cóż, tak to jest.
Musiałam wyciągnąć później pieniądze, zrobić zakupy, przynieść wszystko, gdyż wybrałam się bez wózka i do domu przyszłam wykończona. Zmęczenie to jeden z objawów późnego wieku. Mam trochę pracy, ale usiadłam do komputera, aby odpocząć i zregenerować siły.
Acha, w czasie poszukiwań karteluszka zerwał mi się łańcuszek od wisiorka z ważką, który niedawno dostałam. To cena jaką zapłaciłam pomagając staruszkowi. Nie rozpaczam jednak, jakoś naprawię oczko łańcuszka, ale najważniejsze, że zdołaliśmy uporać się z problemem.
Facebook "Lubię to"
Motto strony
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega
srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał
czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.
Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”
Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.