Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszystkie teksty, zdjęcia zamieszczone na stronie
http://hallas.pl.tl/
stanowią własność autora i podlegają ochronie przez prawo autorskie.
Ich kopiowanie i powielanie w całości lub części, w jakiejkolwiek formie
(drukowanej, audio czy elektronicznej),
bez zgody autora jest zabronione i jako działanie niezgodne z prawem może być karane.
.............................................
maj 2012 -2021
31 maja 2021
Dwie mieszkani domu, jedna ciągnie swoją rozbrykaną młodość, druga targa na plecach swoje osiemdziesiąt lat.
Kończymy maj. Jeden miesiąc za nami. Przeszedł, nie wiadomo kiedy. Ja szarpię się z dolegliwościami, staram się żyć normalnie mimo ograniczeń pandemią, sprzątam, opiekuję się kotem i podtrzymuję moją egzystencję pitrasząc potrawy lepsze i gorsze. O wyglądzie nie mówię, nie ma o czym. Mam jeszcze wiele planów, może je zrealizuję, a może nie, ale się nie poddaję. Fifi myśli tylko o tym jak się zabawić, poznać otaczającą rzeczywistość i robić salta. Jedzenie ma być na czas, kuweta sprzątnięta i zabawki dostarczone dla rozrywki.
Dostałam dużo materiałów do opracowania. Robota posuwa się stępa, gdyż Filunia ma swoje plany, które też na bieżąco realizuje. Jakoś musimy to wszystko pogodzić. Dzisiaj mamy jechać na szczepienie, później jeszcze kilka dni kwarantanny i pójdzie na swoje. Wczoraj spała w zamknięciu, boję się ją zostawić na wolności, gdy wychodzę, gdyż nie wiem czego może próbować w czasie mojej nieobecności, a chciałabym oddać ją całą i zdrową. Oto ja przed wyjściem, a Fifi przez zamknięciem. Jak panienka pójdzie w świat, to chyba wszyscy będziemy za nią tęsknić, prawda?
30 maja 2021
Intuicja nazywana jest wewnętrznym kompasem czy szóstym zmysłem, to przeczucia dotyczące jakichś wydarzeń czy osób. Czy koty mają intuicję? Chyba tak, w każdym razie Fifi ją ma. Wczorajsze wiadomości programu pierwszego wywołały u niej tak wielką agresję, że rzuciła się do komputera i biła łapkami z całej siły w ekran usiłując gryźć prezenterkę. Ledwo ją odciągnęłam. To, że wiadomości podają wypaczone wieści, albo niewygodnych nie podają wcale, to wiadomo. Dlatego oglądam także ten dziennik, abym wiedziała co w trawie piszczy, ale kot aby tak się takimi sprawami interesował, to już naprawdę zakrawa na niebywałą kocią intuicję.
Fifi to jakieś techniczne wcielenie. Interesują ją szczególnie kable i dlatego telewizor jest przysunięty do ściany i obłożony ręcznikami, na programy telewizyjne raczej nie reaguje, ale wczorajszy spektakl wzbudził we mnie uznanie dla moje pupilki. Mieć taką intuicję, to już coś!
Ja modlę się tylko o to, aby Fifi odeszła do nowego domu cała i zdrowa. Aby odciągnąć ją od urządzeń technicznych przystawiłam stół do okna, obstawiłam krzesłami w prześcieradłowych pokrowcach dla bezpieczeństwa. Starałam się zwrócić jej uwagę na drżące na wietrze liście, ptaki siadające na latarni, ale gdzie tam, popatrzyła na wszystko, później na mnie i poszła szukać kabli. Panienka powinna mieć chyba bardziej wrażliwą duszyczkę. Moja Fifi jest techniczna i nic się na to nie poradzi.
29 maja 2021
Gry i gierki
Zacznijmy od Fifi. Kiedy ten nadzwyczaj żywotny i sprawny fizycznie kot ma już dosyć harców, przychodzi do mnie, staje na tylnych nóżkach i wpatruje się we mnie prosząco- zniewalająco. Co mam robić? Wiem, że to gierka panienki, ale chowałam ją za pazuchę i przytulam. Kot to kot, ale ludzie?
Rozmawiam z kimś i powierzam mu swoje przemyślenia, ale okazuje się, że wracają rykoszetem w rozmowie z kimś innym. Przypadek, a może omawianie problemu w szerszym gronie? Czy warto z takimi ludźmi utrzymywać kontakt? Są dwa wyjścia, zerwać kontakty, albo utrzymywać, mając zadrę w sercu.
Ekspert Macierewicza od Smoleńska podejrzany o fałszerstwa. Usłyszał 10 zarzutów. Co się tam działo w komisji, to naprawdę zakrawa na fantasmagorię, ale ludzie w to wierzyli. Jak można było tak żerować na śmierci tylu ludzi. Pamiętam eksperta od katastrof, który był nim dlatego, że dużo latał samolotami?! To tak jakbym ja dużo spacerując mogła być ekspertem od budowy kończyn dolnych człowieka, bo przecież nóg używam do chodzenia. Ach, mówić już się nie chce. Gra polityczna i tyle.
Teraz znowu rodzą się teorie katastroficzne odnośnie szczepień. Co już nie wymyślają! Podpisuje się pod tym jakiś profesor, który tak naprawdę może nigdy nie istniał, albo przypisali mu teorię bez jego wiedzy i ludzie wierzą. Może lepiej użyć swojego rozumu i postępować zgodnie z rozsądkiem. Pandemię trzeba opanować, a jedyną drogą są szczepienia i maseczki w miejscach większych zgromadzeń ludzi. Komu taka gra jest potrzebna?!
Jak świat światem ludzie ubogacali sobie życie, niekiedy ubogie i jałowe, wieściami mrożącymi krew w żyłach, aby je urozmaicić. Mówili o innych aby siebie postawić w lepszym świetle, ale to akurat jest odwrotnie, dodawali swoje domniemane opinie, którzy inni brali za prawdę i tak to się wszystko kręci. Moja Fifi ma chociaż szczere zamiary i stara się je zrealizować, a że bierze mnie pod włos to już inna sprawa. Teraz śpi na mojej piersi zakutana w ciepły sweter. Poszła tam trochę jak do obozu karnego, gdyż usilnie dobierała się do mojego telewizora i jego okablowania, a aż tak bogata nie jestem, aby kupować nowy, nie mówiąc już o uszczerbku na zdrowiu kota, gdyby coś poszło nie tak. Mruczy teraz jak mały traktorek, chyba zadowolona z obrotu sprawy, ale ja mam utrudnione zapisywanie moich przemyśleń, które usilnie chcę wam przekazać.
28 maja 2021 Po raz pierwszy od czasów wybuchu pandemii jechałam autobusem MZK. Zaistniała konieczność zarejestrowania się na prześwietlenie rentgenowskie. Byłam, też pierwszy raz, u lekarza i dostałam skierowanie. Zarejestrować się jednak telefonicznie jakoś nie mogłam, więc pojechałam. Sporo ludzi, sporo problemów i nieporozumień. Jakoś dostałam się na listę. Co będzie dalej, zobaczymy.
Do tej pory, gdy było gdzieś trzeba było jechać, córka mnie podwoziła, dzisiaj w godzinach dopołudniowych byłoby to ciut utrudnione, poszłam więc na całość! Byłam tak zmęczona, że tylko na chwilkę wstąpiłam do Focusa, aby spojrzeć na buty, najlepiej jakieś „klapociapki”, aby nogi się nie męczyły. Były, owszem, ale srebrem nakrapiane, albo w kolorze różu, to raczej mi nie odpowiada. Może gdzieś trafię bardziej ścieniowane kolorystycznie. Nie wstąpiłam na bazarek, to już mnie przerastało. Obiad zrobię z tego, co mam w domu.
Siedzenie w domu ma tę dobrą stronę, nie musisz patrzeć na wszystkie ludzkie nieszczęścia. Dzisiaj te wszystkie laski, balkoniki i podpórki bardzo mnie pognębiły. Że też nie można się w tych sprawach jakoś dogadać z Niebiosami! Jak człowiek ma wolną wolę, to powinien mieć też dostęp do regulacji własnych losów, chcesz cierpieć, to cierp, a jak nie, to wcześniej kończ ludzki żywot, a tu nie, jest coraz gorzej, męcz się, wymuszaj na innych opiekę i pomoc, a sam człecze jesteś zupełnie bezbronny i zdany na łaskę i niełaskę innych. Kącik Filuni, może lepiej Fifi. Wymusza na mnie przytulanie i usypianie. Staje koło moich nóg i patrzy tymi swoimi pięknymi ślipiętami, i popiskuje. Co mam zrobić, biorę i przytulam, a w zamian dostaję porcję mruczenia i lizania szorstkim jak tareczka jęzorkiem po rękach. Jak jej nie kochać… Będzie miała w poniedziałek szczepienie i dopiero w połowie czerwca pójdzie na swoje, do domu młodych ludzi. Mam nadzieję, że będą się z nią bawić i kochać ją serdecznie.
27 maja 2021 Gdzieś z zakamarków wyłonił się taki fragment tekstu, który mnie zastanowił. „Jeżeli kobieta kocha innego, ale wychodzi za mąż za tego, którego nie kocha, ale stara się być dobrą żoną, to jest to moralne?”
Ile jest na świecie małżeństw zawartych z rozsądku, z chęci posiadania potomstwa, urządzenia się w życiu? Chyba wiele. Już Szymborska pisała o tym, że gdyby zawierano małżeństwa tylko z miłości, ludzkość musiałaby wyginąć. Wzajemny szacunek, przyjaźń, wspieranie się w życiowych zawiłościach może gwarantować zupełnie dobre i przyzwoite życie. Szalone miłości kiedyś się kończą, wzajemna fascynacja zamiera i gdy nie ma innych wsporników związku, ludzie się rozchodzą, niekiedy w nienawiści i gniewie. A kiedy wszystko kończy się tragicznie, jest jeszcze trudniej dalej brnąć przez życie. „Gdzie był ogień, tam popiół zostanie”. Spokojne życie bez szalonych uniesień też ma swój urok.
Niech Bóg broni przed taką miłością.
26 maja 2021 Dla wszystkich Mam najlepsze życzenia. Od ponad dwudziestu lat nie ma już ze mną mojej Mamy, ale teraz ja jestem mamą, jest też nią moja córka. Łańcuch pokoleniowy trwa. Konwalie to u nas symbol Dnia Matki. Moja córka obdarowała mnie wierszykiem i piękną kartką z konwaliami, jak co roku. Nie ukrywam, że się wzruszyłam. Konwalie na pewno dostanę, ale nie o szóstej rano. Dzień Matki
Przeszły miesiące, przeszły lata całe.
Konwalie, jak co roku znowu kwitną w maju.
Zbieram w myślach bukieciki małe,
W słońcu błyszczą ich główki białe.
Niech się spełnią wszystkie Twe marzenia
Mamo – dzieciństwa ostojo.
Gdyby nie Ty, nie byłoby mnie tutaj,
Jesteś ukochaną Mamą moją.
I dalej już życzenia bardzo osobiste, więc ich tutaj nie przytoczę.
A teraz kącik dla Filuni, póki jest u mnie. To dzięki niej zerwałam się dzisiaj o szóstej rano. Świeci słoneczko, trwa więc w najlepsze zabawa z refleksami słonecznymi. Wczoraj panienka zajęła się czytelnictwem. Filunia to mól książkowy, jak widać. Co z niej wyrośnie? Nikt nie zna, sama Filunie też nie, swojej mamy. To mała sierotka, która wymaga wiele czułości. Nie mam serca jej powiedzieć, że bywa trochę wścibska. Kazdego się kocha takim, jaki jest.
25 maja 2021 Sprawa Turowa w dalszym ciągu nierozstrzygnięta, miało być blisko wycofania wniosku Czech, ale znowu nie jest. Rząd polski powinien patrzeć na takie sprawy bardziej perspektywicznie, nie zaniedbywać ich, takie problemy nie sprzyjają spokojowi i stabilizacji. Z Czechami targują się o aborcję, a później trzeba zmagać się o być albo nie być Turowa. Poplątanie z pomieszaniem.
Ja też dzisiaj miałam incydent z zaplątaniem. Chcę przyzwyczajać Filunię do samodzielności, nie trzymać jej w klatce i miałam to, na co zasłużyłam, nie przewidując przyszłości. Rankiem, po wybawieniu się z kociątkiem, poszłam się umyć, tego przecież nie uniknę. Filunia została na zewnątrz. Przywiązałam kłębek z wełną do uchwytów szafy i zachęciłam Filunię do plątania. Robiły to już inne koty i nic się nie działo, oprócz zaplątania wełny. Z Filunią nigdy nie jest tak samo. Plątała zawzięcie, co stwierdziłam, wyprowadziła nić wełnianą do pokoju, oplątała krzesła i stół i w końcu sama się tak oplątała, że łapki, wszystkie cztery, miała unieruchomione. Nie mogła się ruszyć. Popiskiwała i kwiliła jak dziecię. Wybiegłam z łazienki tak jak stałam, jakoś odmotałam nieszczęsne kocię, uwolniłam i przytuliłam. Co innego mogłam zrobić. Dziękowałam Bogu, że nie oplątała wełny wokół swojego ślicznego łebka, to by dopiero było. Do końca życia nie wyzbyłabym się wyrzutów sumienia, że nie przewidziałam sytuacji. Na szczęście się nie udusiła. Pozbierałam wszystko i odetchnęłam z ulgą, że tylko tak się skończyło. Nie wiem czy upilnuję Filunię, wdrapuje się na klatkę i zmierza do skoków zdalnych. Spokojna jestem tylko wtedy, gdy Filunia śpi. Zabrała się teraz za kable, nie wiem już jak ją odwieść od takich poczynań. Wyjęłam starą klawiaturę i oddałam ją na użytek Filuni, ale tylko zajęła ją na chwilę. Niech tylko Filunia nie zrobi sobie nic złego, taka ciekawość świata może się źle skończyć, a kociuńka jest taka piękna i milutka.
24 maja 2021 Powinna być uwzględniona produkcja smartfonów dla starszych ludzi. Mój stary gracik miała wszystko proste i dopasowane do moich możliwości, tylko się biedactwo wysłużyło i poszedł do lamusa. Weźmy zdjęcia, była funkcja film, zdjęcia, selfi i coś tam jeszcze, po jednej ikonce, klikałeś na to, co trzeba i było po zmartwieniu. Mój nowy ma po kilka stron możliwości, co ja mogę robić ze zdjęciami i efekt jest taki, że jak wejdę w jedną funkcję, to nie mogę później z niej wyjść.
Wczoraj moja córka obcięła mi włosy, przecież zbliża się lato, a ja jakoś nie mam ochoty iść do fryzjera. Chciałam zrobić sobie selfi z kotkiem Filunią i rozesłać po rodzinie, przecież się wcale w realu nie widujemy. Filunia tak zmęczyła się pozowaniem, że dała za wygraną i w końcu, gdy litościwie ją uwolniłam, zaraz zasnęła na fotelu. Przeglądam zrobione zdjęcia i nic nie daje się wybrać, jak widać kota, to nie widać mnie. Muszę zaznaczyć, że chciałam zrobić zdjęcie w lustrze w łazience, aby widać było tył i przód fryzury, co nastręczało pewne trudności, a Filunia się nie poddawała. Wybrałam takie, gdzie jakoś kotka nie widać, ale widać moje siwe włosy. Naprawdę, to próbuję na różne sposoby zapoznać się z funkcjami aparatury, robię próby. Przecież jakoś muszę dojść do ładu z tym wszystkim. Zwierzyła mi się pewna pani, że ona ma wszystko wgrane w smartfonie, ale wcale tego nie używa, aby nie robić sobie kłopotu i korzysta tylko z wyuczonych funkcji, ale ja tak nie potrafię, muszę zbadać, co w trawie piszczy. W któryś dzień przeglądając możliwości smartfona kliknęłam funkcje nie przeszkadzać i nikt się do mnie nie mógł dodzwonić. Kto się spodziewał, że będziemy się na starość użerać z nowoczesnymi technologiami.
23 maja 2021 Jestem w euforii. Mój balkon pokrył się drewnianym płytkami, oczywiście nie sam, dobra dusza go pokryła drewienkiem. Jak miło chodzi się po takim przyjaznym człowiekowi podłożu, nawet wróbelki odkryły jego piękno, osobiście widziałam jak jeden spacerował sobie środkiem, nawet plastikowa strażniczka Stefa go nie przeraziła.
Czekałam, jak tylko przyfrunie do nas fala ciepła, zabiorę się do prac wykończeniowych. Sama już nie wiem, czy skompletować skromny kwietny wystrój, czy może na bogato?!
Na balkon mogę wychodzić tylko wtedy, gdy Filunia śpi w klatce, nie wiem czy by przeżyła upadek z wysokości. Ruchliwa jest ponad miarę. Kilka dni temu, na tym odsłoniętym balkonie, zwiało mi narzutę. Musiałam iść do sąsiada, gdyż on zawiaduje ogródkiem w naszym pionie, i prosić, aby ze mną zszedł na dół i pozwolił mi odzyskać swoją własność.
U nas dzisiaj leje i zimno, zimna Zośka rozciągnęła się niepomiernie. Niech już w końcu świat się rozświetli słonkiem i można będzie przebywać na tym moim przyjaznym środowisku balkonie. Co prawda nie wiem, czy szczęście będzie pełne, gdyż w jakiś słoneczny dzień, gdy wieszałam na balkonie pranie - zaznaczam, że suszarki nie są widoczne na zewnątrz – wpadł do pokoju szerszeń! Filusia oszalała ze strachu, ja zresztą też, ale na szczęście jakoś udało mi się intruza wypędzić. Skąd on się wziął?! Muszą mieć gdzieś gniazdo. To byłoby przykre towarzystwo. Mam nadzieję, że to jakiś zagubiony osobnik.
22 maja 2021 Ludzie zgadzając się ze sobą wyrażają wsparcie dla swoich przekonań i opinii oraz utwierdzają się nawzajem w przekonaniu, że mają rację. Jeśli osoba nie zgadza się z nami w istotnych dla nas kwestiach, zaczynamy postrzegać ją negatywnie. Czas pandemii to trudny czas prawie dla każdego. Byłam świadkiem, a nawet udziałowcem takiej sceny. Piekarnia z dobrym, smacznym chlebem obok mnie. Nie chodzę tam zbyt często, gdyż kupuję dwa bochny chleba o różnych smakach i składzie, dzielę w domu i wkładam do zamrażarki. Korzyści dostrzegam, nie pogryzam piętki z masłem, gdy tylko rozpakowuję zakupy w kuchni. Zrzucanie zbędnych kilogramów idzie mi opornie, jak chyba każdemu.
Stoimy w karnej kolejce przed piekarnią, zaczyna siąpić deszczyk, a wewnątrz starszy jegomość ugaduje się ze sprzedawczynią. Powód wymiany zdań prozaiczny - facet uparł się, że nie będzie nosił w sklepie maseczki. Sprzedawczyni sprzedała mu w końcu chleb, ale ostrzegła, że ostatni raz jest taka dobrotliwa, ale on i tak nie skończył dyskursu. W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam go, aby nam nie utrudniał zakupów. Wytrzeszczył oczy, ale wyszedł ze sklepu. Podobno w każdym okolicznym sklepie odrywa takie scenki rodzajowe. Może się nudzi, a może wydaje mu się, że jest w opozycji do zarządzeń, które przecież dla naszego dobra obowiązują wszystkich. Są tacy ludzie, byle na przekór. Zdecydowanie postrzegałam go negatywnie, ale obawiam się, że ten pan był zadowolony, że się postawił wszystkim.
Ja byłam niezadowolona także z powodu siąpiącego deszczu. Założyłam nowe jasne buty zakupione za 17 chyba złotych, które mogły ulec zbrukaniu, gdybym dalej stała w deszczu. Bardzo je lubię, ale z powodu dosyć wysokiego podwyższenia obcasowego używam je tylko na krótkie dystanse. Na dłuższe wypady, mam buty bardziej stabilne. To miłe uczucie, gdy kobieta w zaawansowanym wieku czuje się dobrze ubrana, a ja się w tych butach, które noszę do dżinsów, czuję się jak staruszko-dama. W każdym wieku powinno się dbać o wygląd.
21 maja 2021 „Piękno jest lepszą rekomendacją od najlepszego listu polecającego” Arystoteles
Przecież to jeden z najsławniejszych greckich filozofów, wiedział chyba, co mówi. Co prawda pojęcie piękna jest względne i różne w poszczególnych epokach, ale piękni zawsze się przebiją. Brzozowski to przecież ładny mężczyzna, nie wiem czy wspaniały wokalista, nie oglądałam imprezy, ale finał obejrzę. Od początku nie rokowałam kariery naszemu reprezentantowi, ale przecież sam fakt, że wziął udział też ma znaczenie. Pan Kurski wychwala go pod niebiosa, ale ja w gust muzyczny „podwójnie zaślubionego” nie wierzę. Solidaryzuje się z tą częścią społeczeństwa, która chce odpoczywać i tańczyć przy muzyczce. Wolno im. Moja Filunia też jest piękna. Teraz jej futerko staje się wyraziste, a śliczna buzia i niewinność spojrzenia chwyta za serce. Wymaga, abym codziennie występowała z nowymi pomysłami do zabawy. Wypatrzyłam wpiętą w klatkę wędkę z czarnymi, puszystymi zakończeniami, to ją doprowadza do ekstazy. Salta, przewroty, śledzenie i chwytanie trwało od wczesnego ranka. Zmęczona śpi. Wszystkie akcesoria podpinam do stołu i wybiórczo się zabawiamy, indywidualnie albo zbiorowo. Mój stół przybrał niecodzienny wygląd. Koci desing utrzyma się tak długo, jak długo Filunia będzie u mnie pomieszkiwała. Musicie przyznać, że takiego stołu nie macie w domu, a ja mam, gdyż Filuni chcę nieba przychylić. Teraz śpi, ale ja ozdób nie zdejmuję, niech będą. Wprowadziłam też element dźwiękowy przywieszając dzwonek alpejskich krów, ale zbytnio jej nie zachwycił. Trudno, będę poszukiwania prowadziła dalej, byle kicia była zadowolona.
20 maja 2021 Nie wiem dlaczego, ale znam aktorów starszej generacji, a młodzi jakoś mi się rozmywają w pamięci. Przecież kiedyś nie siedziałam z nosem w telewizorze, ale teatr poniedziałkowy oglądałam zawsze, no prawie, ale to już były racje innego stanu, które uniemożliwiały mi to, teraz bardziej jestem związana z mediami, a aktorzy mi umykają. Może tamte postacie były bardzie wyraziste, nie wiem naprawdę.
Teatr Telewizji przedstawił w poniedziałek „Ambasadora” Sławomira Mrożka. Aktorzy znani, lubiani i treść sztuki oparta jakby na realiach obecnych czasów, czy tylko ja mam takie złudzenie? Państwo demokratyczne, ale zarządzane autorytarnie przestaje istnieć, ale ambasada ma być utrzymana, by dalej móc manipulować społeczeństwem. Skąd my to znamy?
W pomysłach PiS nikt nie przebije. Wszystko byłoby dobrze, gdyby swoi ludzie nie bogacili się nadmiernie, byli osądzani tak jak wszyscy, a sądy były sądami. Widocznie tego nie daje się zrobić, aby mieć „wiernych i miernych” trzeba ich czymś kupić. Opozycja wewnętrznie się rozbija i tak naprawdę nie ma nic do powiedzenia, bo niby co oni mają przedstawić społeczeństwu? Sama nie wiem, co jeszcze jest do zrobienia. Niechby pandemia ucichła, sprawy potoczą się jak lawina, to pewne. Opozycja nie dojdzie do władzy, a nawet gdyby, to chyba nie bardzo będzie wiedziała, co ma robić. Niech więc już lepiej zostanie jak jest, a miejmy nadzieję, że Unia da sobie radę z polskim sądowniczym rozchwianiem.
U mnie w tej chwili spokój. „Cicililinka” śpi! Od rana robiłyśmy porządki w klatce, wczoraj były jakieś kłopoty trawienne. Filunia bardzo mi pomagała, nie mogłam sobie dać z pomocnicą rady. Aby jakoś ją zająć, wyciągnęłam pozostawioną przez gości szczoteczkę do zębów, nie wiadomo do kogo należącą, kolorową, co widocznie się bardzo liczy. To moją kocinkę zajęło na kilka minut, a mnie pozwoliło na ukończenie prac. Nam się nie nudzi z Filunią. Cenimy swoje wzajemne zainteresowanie nowościami.
19 maja 2021 Kucharka ze mnie średnia, a niekiedy nawet jeszcze poniżej poziomu schodzę, tak mi się wydaje. Moja rodzina zawsze chwali moje kulinarne wyczyny, aby zrobić mi przyjemność. Ja nawet zapachów kuchennych nie lubię zbytnio, ale kocham moje latorośle, staram się więc, jak mogę. Wyspecjalizowałam się w pierogach, tylko to takie pracochłonne i wszyscy muszą pomagać kleić, też się wyspecjalizowali. Mam kilka potraw popisowych, ale gotuję je tylko wtedy, gdy jest więcej ludzi.
Był czas, że piekłam ciasteczka kruche z cukrem lub innymi posypkami. Teraz przyszedł czas na drożdżowce; bułeczki nadziewane czym się da, jakimiś owocami lub konfiturami, kulebiaki, „zawijańce” ze szpinakiem lub grzybami. Wszystko na bazie ciasta drożdżowego. Jakoś mi to wychodzi, nawet daje się zjeść. Sama zachodzę w głowę jak to się dzieje, że ciasto zawsze jest na takiej samej bazie, tylko raz słodkie, a raz trochę słone, ale nawet ten sam typ ciasta zawsze inaczej smakuje, ma trochę inną konsystencję, to znaczy chrupkość. Dzisiejsze bułeczki wypadły miękkie i delikatne, wilgotne w miarę, jednym słowem puch. Tak wyszło. Lepiej aby nikt mnie do piekarni nie zatrudniał, gdyż klienci byliby zupełnie zdezorientowani, kupując ten sam wyrób, mieliby zawsze jakąś inną nutkę pieczeniową.
Tak trochę zawodzę dzisiaj, ale miałyśmy z Filusią ciężką noc. Chciała, abym ją nosiła na rękach i jej śpiewała mruczanki. W końcu zagarnęłam ją pod kołdrę, przytuliłam, otuliłam i jakoś uśpiłam. Sama nie spałam, gdyż bałam się, że mogę zgnieść taką kruszynkę. Przeniosłam ją później delikatnie na jej legowisko i nie zważając na lekkie popiskiwania, zostawiłam, a sama też się trochę przespałam. Należał mi się wypoczynek, tym bardziej, że miałam w perspektywie pieczenie obiecanych bułeczek.
Na zdjęciu jakiś wypiek jeszcze w starym piecyku, ale związany tematycznie z wpisem. Dzisiaj nie zdążyłam uwiecznić, trudno, rozeszły się.
18 maja 2021
Moja Filuśka, która zostanie pod moją opieką póki nie zdejmą jej gipsu, jest kotem bardzo aktywnym. Nie posiedzi minuty w miejscu, na szczęście ma dość długie okresy snu, wtedy ja dochodzę do siebie. Filutka oczekuje, że to ja będę inicjować zabawy. Staram się, ale inwencja powoli się wyczerpuje. Wczoraj miałyśmy czas papierowych kulek, ale dzisiaj już nie są atrakcją. Zestawiłam krzesła w czworobok, oplątałam nicią wełnianą i działamy. Niebezpieczeństwo istnieje że ona sobie złamie gips. Nie wiem, co wtedy będzie. To kotka kaskaderka, kocię żywiołem podszyte. Każde stworzenie ma swój urok, swoją dynamikę, sposób myślenia, na szczęście, gdyż inaczej świat byłby zbyt przewidywalny.
Nie mam czasu na apokaliptyczne wizje świata, modne ostatnio, mam kota pod opieką. Jestem, tak jak wszyscy, pionkiem w pandemicznym spektaklu, który stał się rzeczywistością. Dobrze, że zdołałam jakoś opanować świat cyfrowy, że mam smartfon, z którym jakoś sobie radzę, bo gdy będą powszechne "paszporty" cyfrowe, to ludzie nieposiadający smartfonów będą mieć kłopoty. Bez „paszportu” nie wpuszczą nas do szpitala, kina, szkoły… A gdy każde państwo wprowadzi swój system sprawdzania szczepień? To dopiero będzie chaos. Ludzki świat zbliża się do granicy, której nie umiemy sobie nawet wyobrazić.
17 maja 2021 Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeżeli rząd mówi, że komuś coś da – to znaczy, że zabierze Tobie, bowiem rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy. Margaret Thatcher Polski Ład zyskał rozgłos. I co dalej z Ładem? To tylko inicjatywa, ale osobiście życzę jej powodzenia, co będzie, nikt chyba do końca nie wie. Przedsięwzięcie ma rozciągnąć się na dziesięciolecie. Należy wprowadzić w Sejmie 100 ustaw! Co się z tego uda zrobić, a gdzie poniesiemy klęskę? Wszyscy poniesiemy, albo zyskamy. Liczy się na pieniądze z Unii, wzrost gospodarczy, zażegnanie pandemii. Każdy widzi w Ładzie coś dla siebie, ale nie wszyscy zyskają, ktoś musi stracić, aby inny zyskał. Margaret sprawę postawiła jasno, możemy dzielić to, co wypracuje społeczeństwo. Nic Kaczyński nie daje, gdyż nic nie ma. Rola rządu polega tylko na sprawnym zarządzaniu zasobami.
Zniesienie podatków dla najbiedniejszych popieram, to dotyczy mnie, więc leży mi to od dawna na sercu, a to, że bogaci zapłacą więcej? Ktoś musi ponieść konsekwencje. Nic to nowego. Już Grabski chcąc wprowadzić reformę walutową musiał „W ramach udzielonych pełnomocnictw premier Władysław Grabski dokonał sanacji skarbu przede wszystkim poprzez wprowadzenie jednorazowego podatku majątkowego płaconego przez posiadających majątek powyżej 10 tysięcy ówczesnych franków.” Reformy przebiegały dosyć burzliwie, ale doprowadziły do stabilizacji walutowej i gospodarczej kraju.
Nie będę odnosić się do wszystkich założeń programu, ale 500 + jakoś nie zwiększyło liczby narodzin dzieci. Ja od początku byłam przekonana, że należało dać to tym, którzy potrzebują, a nie wszystkim. Co pomoże takiemu 500 +, kiedy ten zarabia miliony? Nie zwróci nawet na to uwagi. Nie każdy umie być bogaty, biedni też są w każdym kraju i im należy pomagać, a bogatych wspierać.
16 maja 2021 Rwanie bzu
Julian Tuwim Narwali bzu, naszarpali,
Nadarli go, natargali,
Nanieśli świeżego, mokrego,
Białego i tego bzowego. Zaczynają nareszczie kwitnąć bzy, nieśmiało jeszcze, ale już je widać. W tym roku szarpania i targania nie będzie, mam kota! Kot jest na bakier z kwiatami, lubi przesadzać.
Dwa lata temu w moim domu i na balkonie! !10 maja 2019 roku.
Dzisiaj nie uświadczysz kwiatka na moim balkonie, tylko goździk przyklapnięty po przesadzeniu. Ziemiórki zrobiły swoje, odkładana praca na balkonie uniemożliwia nowe nasadzenia, w domu bzów nie może być, gdyż panoszy się Filunia. Ja mam tylko radość z Nowego Ładu. We wrześniu, jak dożyję dostanę emeryturę bez odliczonego podatku, ale ze zwiększoną składką zdrowotną. Nie wiem czy to się skumuluje, ale jakby nie było będzie więcej, problem tylko czy zdołam doczekać. Staram się, trzy kilo mi już ubyło, gdy krzątam się wokół kotka, naprawdę. Powyższym ogłaszam - Główna przyczyna otyłości u staruszek to brak ruchu! Przecież, gdybym musiała, to bym była w ruchu, tylko ja nic nie muszę, a tak naprawdę to nie chce mi się spacerować, gimnastykować, robić coś więcej niż trzeba. Biję się w piersi – Moja wina! Jak Filunia trochę pozostanie, może dojdę do formy. Już się ktoś o nią dobija. To musi być człowiek chętny do zabawy z kotkiem. To nie jest kot leniwy, to jest kot ruchliwy, aż z przesadą. Wczoraj zawędrował do klatki, gdyż godzina była późna, a ja chciałam oglądać film z Matthew McConaughey, przecież takiej okazji nie opuszczę, mam prawo popatrzeć na przystojnego mężczyznę, prawda? Jakoś kotunia ugłaskałam i zasnął, ale dał popisówkę aż miło. Oto film z moimi sympatiami, które mnie jakoś nie opuszczają. Bywam złośliwa jak mam powód, chcę to bywam.
15 maja 2021 „Kot wie, że to Ty jesteś kluczem do jego szczęścia, a Ty sądzisz, że to on jest kluczem do Twojego.”
Powoli mój Dniewnik może przekształcić się w koci blog. Filip okazał się Filutką i ma ciągle pod górkę. Kicia została znaleziona jako maleńki kotek, który sam nawet nie jadł. Skąd on się wziął i dlaczego nie był z matką?! Wczoraj lekarz unieruchomił jego łapkę i teraz się panienka męczy. Wcale mi się to nie podoba, jej też nie. Filutka się nie poddaje, ale jest ciężko. W pewnych sprawach. Dzisiaj po porannej toalecie zmieniłam położenie klatki, ja nie mogę się już tak bezkarnie przychylać, przyklękać i robić nieoczekiwane zwroty. Klatka wylądowała na stole, nie było rady. Problem w tym, że Filunia sama wybierała miejsce do spania i musiałam się dostosować z ustawieniami. Jest taka ruchliwa i dla niej to wielkie obciążenie. Podobno ma mieć unieruchomioną łapkę przez trzy tygodnie. Tego się nie spodziewałam. Myślałam, że kotek będzie u mnie tylko dwa dni, a tu masz, tyle szczęścia będzie trwać trochę długo. Mam nadzieję, że damy radę. Wszystko kręci sie wokół Filutki.
Nie wiem dlaczego Filuni tak nóżkę zakutali, przecież nie miała złamanej, tylko nadwyrężoną. Może lepiej było nie jechać do lekarza, nie męczyłaby się teraz. Ja usztywniłabym nieco staw i doszłaby do siebie. Lekarze widocznie wiedzą lepiej.
14 maja 2021
Wczorajszy dzień był pełen bólu i troski. Filipeo usiłował przecisnąć się przez otwór w tylnej ścianie stolika pod telewizor, gdzie przeciągnięte są kable, i mimo, że ma gabaryty mini, nie dał rady. Nóżka ugrzęzła w otworze, a szarpiąc ją, zrobił sobie krzywdę, nadwyrężył ją bardzo. Zanim zdążyłam dobiec, jakoś się oswobodził, ale nóżka odstawała na bok i nie mógł jej wyprostować. Płakał strasznie. Owinęłam go w ręcznik, aby się nie wyszarpywał, i tuliłam jak mogłam. Trochę się uspokoił. Nie wypuszczałam go z objęć, gdyż ani rusz nie mógł zrozumieć, co się stało. Starał się skakać, ale nie dało się, bolało wszystko. Jakoś go ułożyłam w klatce, aby nie miał możliwości manewrów i na szczęście zasnął. Miał apetyt, jadł i wszystko było jak należy, ale noga musiała odpocząć. Dzisiaj rano wyjęłam go z klatki, chodził powłócząc nóżką, ja szybko sprzątnęłam klatkę i znowu włożyłam go do środka, nie było rady. Patrzył na mnie z takim błaganiem i wyrzutem, że tak go taktuję, ale nie ma wyjścia, musi pozostać na swoim legowisku. Myślę, że jak odpocznie jeszcze z dzień, to jakoś wszystko minie. Tego kotka się nie utrzyma, musi być wszędzie. Teraz leży Filipek i rozmyśla, ja to wiem – Nie warto być trzpiotem, nawet gdy się ma na to wielką ochotę!
13 maja 2021 Mój mały rozrabiaka zasnął w klatce, nie było rady. Od samego rana zapoznawał się z domem tak dokładnie, że było to już uciążliwe. Ma takie spojrzenie zdziwiono-rozbrajające, że nie ma możliwości, aby go nie przytulić. Jest elektrykiem, ogrodnikiem, penetratorem miejsc niedostępnych. Na dodatek opanował sztukę wspinania się po klatce. Nie wiem już gdzie ją postawić, aby nie było ciągu marszowego na inne meble i urządzenia domowe. Chciałam zrobić mu zdjęcie ukazujące wszystkie jego uroki, nie daje się, ja nie mogę zdążyć nacisnąć migawki, aby uchwycić kotka w locie.
Czytam wieczorem, w dzień nie mam czasu w związku z gościem, „Wyśniłam cię, córeczko” Chamberlain Diane i nie dziwcie się, że nie mogę przestać myśleć o światach równoległych. Że istnieją, uczeni nie maja już wątpliwości, ale problem w tym, że nikt ich nie dostrzega.
„Australijscy naukowcy uważają, że dowodem na istnienie wieloświata są fluktuacje kwantowe, których nie potrafimy wyjaśnić.” Związane to jest z mechaniką kwantową, ale ja o niej nic nie wiem. Miewam jednak takie sny, gdzie zupełnie nieznani mi obecnie ludzie dzielą ze mną moje życie, z lepszym lub gorszym rezultatem. Nie zawsze jestem z tego zadowolona. Sen snem, ale gdyby teraz taki człowiek z innego życia zjawił się u mnie w domu i oświadczył mi, że będzie moim towarzyszem życia w przyszłości załóżmy w roku 2050 to chyba byłoby to szokujące. Po pierwsze, dlatego, że ja nie chcę mieć żadnych towarzyszy życia, chcę żyć sama, a oni, gdy mają na to ochotę, niech dobierają sobie właściwe osoby. Myślę, że niedługo się przekonam jak jest po drugiej stronie. Trochę mnie to ciekawi, gdyż tutaj nic się na ten temat, jak widać, nie dowiem.
12 maja 2021 Mam na tymczas kotka Filipka. Tak wypadło. Maleństwo, ale rozsadza go energia. Muszę uważać, aby go nie nadepnąć. Jest wszędzie w jednej chwili, ja nie nadążam. Jak śpi, to całym sercem, nie można go wyciągnąć z legowiska, jak szaleje, to nic nie rządzi w domu. Zostało mi pudełko i teraz mamy zabawę. Wkładam piłeczki, a Fil stara się je wydostać. Problem tylko w tym, że to ja muszę je tam dostarczać. Takie zabawy na klęczkach mnie zbytnio nie rajcują. Muszę jakoś stanąć na wysokości zadania, ale już nie jest lekko.
Ja nie wiem, jak to robi moja córka, ale jej zdjęcia zwierząt są wyraziste. Zanim ja zdołam uruchomić aparat, wszystko już się zmienia. Muszę nad tym popracować. Zdjęcie wstawię, gdy uda mi sie jakieś zrobić, albo ściągnę od Asi.
Nie mam na nic więcej czasu, kociutek jest w centrum zainteresowania. Jak już go mam, to muszę się nim zająć. Jest taki malutki, budzi tylko pozytywne uczucia, bez względu co by nie zrobił.
11 maja 2021 Życie byłoby ciekawsze, gdyby dało się uniknąć powtarzalności rzeczy, spraw i myśli. Codziennie robisz to samo, gdybyś tego nie wykonał, mógłbyś tonąć w brudzie, śmieciach, bezładzie. Musisz dbać o siebie, aby zachować zdrowie. Wszystko się powtarza, w przyrodzie i życiu człowieka, może trochę w innej wersji, ale w końcu kochasz, nienawidzisz, umierasz, czeka to ciebie i innych. Okraszasz sobie codzienność wierszem, książką, muzyką, podziwianiem kwiatów w swoim lub cudzym ogródku…
Znowu postanowiłam, że przetrzebię szuflady i półki, sprzedam, co się da, zutylizuję to, co nie znajdzie nabywców. Robiłam to już kilka razy, ale zawsze czegoś mi było szkoda usunąć, teraz mają być ostre cięcia. Z rzeczami łatwiej, gorzej z pamięcią wydarzeń, które minęły. Takie tam gadanie, że wszystko można wyprzeć z pamięci, to iluzja, wraca to, co boli, wraca także to, co cieszy i wtedy wszystko wokół się rozjaśnia. Jest też przyszłość, o której nie mamy zielonego pojęcia. Czy ktoś z nas pomyślał, że przeżyjemy pandemię?! Musimy się jednak w tej nowej dla nas rzeczywistości odnaleźć, poukładać sobie wszystko od nowa, nauczyć się żyć z maseczkami, szczepieniami i odosobnieniem. Jakoś teraz jest łatwiej niż na początku, ale ciągnie się to i ciągnie. Nie wszystko jest szczęściem, ale wszystko jest życiem. Szczęśliwi ci, którzy chowają w sercu pamięć miłości szczęśliwej, ale szczęśliwi także ci, którzy takiej nie zaznali, gdyż nie ciągnie się za nimi nić rozczarowań, gdy taka szczęśliwa miłość się kończy. Ja mam kogo kochać.
Trafnie ujęła to Wisława Szymborska. Miłość szczęśliwa - końcowy fragment.
Miłość szczęśliwa. Czy to jest konieczne?
Takt i rozsądek każą milczeć o niej
jako skandalu z wysokich sfer Życia.
Wspaniale dziatki rodzą się bez jej pomocy.
Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi,
zdarza się przecież rzadko.
Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej.
Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.
10 maja 2021
Miałam dzisiaj sporo spraw do załatwienia. Przygotowując się do wyjścia, gdyż w leginsach raczej nie spaceruję po ulicy, choć w domu tak, zobaczyłam przez okno młodą dziewczynę w krótkich spodenkach i bluzce ledwo, ledwo coś zakrywającą. Trochę się zdziwiłam, nie wiedziałam, że jest aż tak ciepło. Wyjęłam z szafy letni fruwający na wietrze płaszczyk i poszłam w miasto, w bazarkowy labirynt, medyczne zapętlenie, zadowolona, że wszędzie witała mnie młoda, delikatna zieleń, lekko już przekwitające magnolie i świergot ptasi. Oczywiście na zewnątrz, a nie w środku. Gorzkiego zapachu śliw brak! Może jak kilka dni będzie ciepło, jeszcze coś się wywącha.
Popatrzyłam w oczy ślicznej psinie, która reagowała na wszystkie wezwania swojej pani z pełnym zrozumieniem. Zdaję sobie sprawę, że psy rozumieją komendy, ale takie niuanse, to już naprawdę wywołują zdziwienie i szacunek.
Powrót do domu był przygnębiający, biły na mnie siódme poty, mimo, że płaszczyk rzeczywiście powiewał na wietrze, zapięty tylko na jeden guzik. Jednak można wszędzie znaleźć dobrą stronę, pranie schnie jedno za drugim, młoda kapustka na obiad, kapciuszki, które zakupiłam na bazarku z jednym złotym paskiem, ale jakie wygodne. Czas zakupów się zacznie, gdy pootwierane będą sklepy. Moje otoczenie rodzinno-znajome, nie może wyjść z podziwu, że coś niecoś kupuję i jeszcze starcza mi do pierwszego. To tajemnica poliszynela, udało mi się trochę zaoszczędzić grosza, gdyż nie mogłam odwiedzać sklepów! To cała tajemnica. Teraz będzie już tylko gorzej z gromadzeniem zasobów gotówki. Wszystko drożeje, to też powszechnie znana tajemnica. Truskawki już są na rynku, trochę drogie i zagraniczne, ale można już zacząć próbować.
9 maja 2021
Dobrze, że ranek nadszedł spokojny. Trochę się bałam, że fragmenty chińskiej rakiety mogą zahaczyć o moje miejsce zamieszkania, spadły jednak do Oceanu Indyjskiego. Wody jest więcej niż lądów, na szczęście, trafiły więc do wody. Większość komponentów rakiety została zniszczona po ponownym wejściu do atmosfery ziemskiej. Mamy już zagrożenie z głowy. Cieszmy się wiosną, taki ładny dzisiaj dzień. I ludzi jeszcze dosyć dużo w naszym kraju.
„Do 2080 r. ubędzie ponad 7 mln Polaków. Jeszcze więcej osób przejdzie z wieku produkcyjnego do emerytalnego. Szacuje się, że w 2050 r. około 1/3 naszego społeczeństwa będą stanowić osoby w wieku powyżej 65 roku życia.” Kto będzie na ten tłum emerytów pracował, czy młodzi dadzą radę? Będzie się rodziło coraz mniej dzieci, nawet 500 + nie pomoże. Jak świat będzie wyglądał za 60 lat? Kiedy pomyślę o życiu w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych, to wierzyć się nie chce, że zaszliśmy tak daleko w rozwoju cywilizacyjnym. Emeryci też nie zostają w tyle, podążają do przodu, działają jak mogą. Wczoraj siedziałam przy moim nowym smartfonie całe popołudnie zgłębiając jego tajniki. Stary odmówił posłuszeństwa, miał prawo. Niby wszystko tak samo, ale jednak inaczej. Wgryzłam już się jakoś, ale muszę nabrać wprawy. Nowości zawsze bolą, szczególnie starszych ludzi. Kiedy czytam instrukcję obsługi jakiegoś urządzenia, dosłownie boli mnie głowa. Jak tylko mogę, przywołuje młodą generację do udzielenia informacji, to zawsze łatwiej, gdy ktoś powie co i jak zrobić.
Może chcecie posłuchać rozmowy babci z policjantem, bardzo się ubawiłam słuchając. Krąży to już od dawna w internecie, ale posłuchajcie jak babci poszło zgłoszenie o pożarze.
8 maja 2021 Okres szczepień w pełni. Coraz więcej ludzi chce się szczepić. Każdy ma jakieś objawy, jedni większe, inni mniejsze. Ja pierwsze szczepienie odczułam dosyć mocno, drugie dało już łagodniejsze objawy. Na okres złego samopoczucia trzeba się przygotować. Dotyczy to szczególnie młodszych ludzi, którzy uważają, że nic im nie będzie. Wiek tutaj nie ma wielkiego znaczenia, każdy reaguje inaczej. Dobrze, że taki artykuł pojawił się, pomoże się przygotować na gorszy czas. Ja też gotowałam sobie rosołek z dużą ilością włoszczyzny i z makaronem. Czułam, że taka zupa dobrze mi zrobi, i tak było. Jak dobrze, że zdecydowałam się na szczepienie, ja czuję się bezpieczniej i inni nie muszą się już o mnie tak martwić.
Staruszka wolniutko idzie pod górkę, przystaje, dusi się i nie może wypowiedzieć ani słowa, ale nie zamierza zaniechać podróży. Czytam teraz o przenoszeniu się w czasie, to zahaczenie się w innych latach z wiedzą o tym, co się stanie. Dawno z takich książek wyrosłam, ale to nie znaczy, że od czasu do czasu nie wracam. Jak by to było miło, gdybym dowiedziała się, czy zamówiony fachowiec, który obiecał, że wpadnie i zrobi, co należy, rzeczywiście wywiązał się z obietnic. Tak to wielka niewiadoma, a ja już sił nie mam, abym sama zajmowała się takimi sprawami. Nie wiem, co będzie. Przeniosłabym się w czasie i sprawa byłby rozwiązana, lub nie, ale nie byłoby wszystko pod znakiem zapytania.
Dzisiaj trochę mnie szczepienie przyduszało, ale to już chyba ostatnie podrygi. Na dodatek kupiłam sobie krem przeciwzmarszczkowy. Uznałam, że to już czas. Bardzo źle znosiłam takie kremy, zamiast poprawy było makabrycznie. Nie wiem dlaczego, przecież wiek mam już należyty. Tym razem było to samo. Nawet smartfon mnie nie rozpoznał i nie chciał się uruchomić. Chyba będę nim smarowała stopy, kremem nie smartfonem. Ja muszę mieć kremy nawilżające, a nie przeciwzmarszczkowe. Teraz poczułam się już lepiej, może pogoda deszczowa już jest w odwrocie? Niech już ta wiosna zawita, taka z ciepłem i gorzkim zapachem śliw.
Apel do seniorów! Wydawajcie pieniądze, które dostaliście, gospodarka musi się rozwijać. Trzymanie forsy na koncie do niczego nie prowadzi. To są pieniądze dla was. Poczytajcie o najbogatszym w ostatnich stuleciach Polaku, Karolu Jaroszyńskim. Pieniądze się do niego pchały, a i tak umarł w nędzy. Jak się ma, trzeba wydawać i basta.
„W marcu 1916 jego majątek oceniano na kwotę 26,1 mln rubli, 300 mln rub. w długach wekslowych oraz 950 mln rub. w złocie i nieruchomościach, łącznie 1 mld 276 mln rubli. Ostrożne szacując, byłoby to ponad 200 mld obecnych polskich.”
Jestem po szczepieniu, drugim. Nie było sensacji, jakieś objawy były, ale można było przeżyć. Profilaktycznie leżałam w łóżku i często spałam. Moja córka, po przyjeździe ze szczepienia, przeniosła się z pracą do mnie i sobie siedziała przy komputerze, konferowała służbowo a ja odpoczywałam. W nocy było ciut gorzej, ale wszystko mija.
Wieczorem zasiadłam przed telewizorem, nie znalazłam żadnego filmu, który by mnie zaciekawił, oglądałam więc historię budowy mostów wiszących. Nawet wytrzymałam reklamy, alby zobaczyć, co będzie się działo. „Katastrofa mostu w Tacoma – katastrofa budowlana, która miała miejsce 7 listopada 1940 w mieście Tacoma w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Katastrofa ta stanowi wzorcowy przykład znaczenia wpływu parcia wiatru na konstrukcję jako oddziaływania dynamicznego, które należy uwzględnić podczas projektowania konstrukcji tego typu." Zginął tylko pies, który wpadł do wody i nie dało się go uratować. Inne mosty wytrzymały i mają się dobrze. Są dowodem ludzkiego geniuszu. Konstruktorzy i budowniczowie to są dzieci boże. Pchają ludzkość ku rozwojowi wiedzy i zmian na naszej planecie.
4 maja 2021 Nie ma wolności do wszystkiego i wolności od wszystkiego, wolność istnieje w określonych ramach, mówi się o tym we wszystkich filozoficznych i społecznych określeniach. Dobro innych ludzi jest tak samo ważne jak moje własne. Jestem zbudowana rozsądkiem rodaków w czasie szczepień przez wszystkie wolne dni. Musimy się bronić tak, jak to jest możliwe, aby pandemia nie zapanowała nad nami. Ja jutro mam drugie szczepienie. Źle to znoszę, i teraz też pewnie lepiej nie będzie, ale wiem, że muszę to zrobić.
- Wolność – brak przymusu, możliwość działania zgodnie z własną wolą. Sytuacja, w której można dokonywać wyborów spośród wszystkich dostępnych opcji.
- Bóg szanuje wolność człowieka. "Rzec można, iż Bóg płaci za ten wielki dar, jakim obdarzył tę istotę, którą stworzył na swój obraz i podobieństwo. Pozostaje więc wobec tego daru konsekwentny"
- „Kocie chrzciny” Małgorzata Sidz
Ale chyba ważna jest wolność. Żeby móc zawsze sobie powiedzieć: Mam dość, jadę do lasu. I nie tłumaczyć się przed nikim. I wolność w głowie. Bo zawsze warto otworzyć usta i powiedzieć, co myślisz.
- Artykuł o pochówkach w czasie pandemii wstrząsnął mną do głębi. Czy nie lepiej byłoby palić zwłoki chorych na Covid? Chyba zdrowy rozsądek tutaj nie zwyciężył. Ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. Sami zresztą przeczytajcie.
3 maja 2021
- Konstytucja 3 maja, właśc. Ustawa Rządowa z dnia 3 maja – uchwalona 3 maja 1791 roku ustawa regulująca ustrój prawny Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Powszechnie przyjmuje się, że Konstytucja 3 maja była pierwszą w Europie i drugą na świecie (po konstytucji amerykańskiej z 1787 r.) spisaną konstytucją.
Dzisiaj ważne daty, Konstytucja 3 maja, wybuch III powstania śląskiego. Każdy czuje się w obowiązku przywołać te ważne historyczne daty, ja także, jak widać. Pan Prezydent nie mógł pominąć tak ważnych wydarzeń w życiu narodu. Trochę coś się zagmatwało, przywołać należało rezurekcję czy insurekcję?
Panie Prezydencie, rezurekcja czy insurekcja trochę mają inne cele, ale i zbieżne także - ludzi mnogo, ufność w Bożą opiekę potrzebna zawsze. Nie ma co się przejmować, do historii przechodzi się różnymi drogami.
2 maja 2021 Obchodzony 2 maja Dzień Flagi RP ustanowiono w 2004 roku; dzień ten jest też świętem Polonii i Polaków za granicą. Historycznie polskie barwy narodowe wywodzą się z barw herbu Królestwa Polskiego i herbu Wielkiego Księstwa Litewskiego.
W symbolice polskiej flagi biel pochodzi od bieli orła, będącego godłem Polski i bieli Pogoni - rycerza galopującego na koniu - godła Litwy. Oba godła znajdują się na czerwonych tłach tarcz herbowych. Na naszej fladze biel znalazła się u góry, ponieważ w polskiej heraldyce ważniejszy jest kolor godła niż tła.
Powiedziałam, że majówka się odbędzie i się odbyła. Lało niemiłosiernie. Samochody zostawiały za sobą pióropusze wody, ale ja brnęłam do celu. Las tonął w deszczu i dlatego zbytnio się nie zapuszczałam w głąb, przerażały mnie nasączone wodą mchy. Ludzie widują w lesie stada dzików z młodymi, jelenie, sarny lisy, a nawet ktoś natknął się na bażanta. Zbytnio nie pragnę spotkań ze zwierzyną. Chodziło o zasadę, aby zbliżyć się do natury, myślę o drzewach. Na koniec zaproszona zostałam na spotkanie z kociskiem Księciem Filipkiem II. Mieścił się swobodnie w dłoni. Kiedy stawał na ziemi wyglądał jak mała zabawka. Wzruszył mnie niepomiernie. Imię nosi na cześć księcia Filipa, gdyż akurat został znaleziony w dzień jego zgonu. Książątko jest naprawdę piękne, co zresztą widać.
Teraz mogę spokojnie zasiąść w fotelu i przemyśleć sprawę wyprawy do Finlandii, którą jestem zauroczona. Skończę książkę, może jakiś film wieczorem, i muszę zadumać się nad losem niektórych kwiatków doniczkowych. Zmiana podłoża nie na wiele pomogła, muszki łapią się na żółte tabliczki, czyli nie zostały wytrzebione. Chyba pożegnam się z zainfekowanymi doniczkami. Jak przestanie padać zabiorę się za wykluczenia ich z naszego grona. Jutro znowu trzeba świętować, skaranie boskie z tymi dniami wolnymi, ale jak trzeba, to trudno. Wielka mi różnica, święto czy dzień powszedni. Emeryt specjalnie nie rozróżnia tych spraw.
1 maja 2021 Dzisiaj misz masz. Zbyt wiele spraw mnie nurtuje. Jakoś muszę się z tym uporać. Przebiegłam oczami stronę maja 2012 i muszę powiedzieć, że to nie był dla mnie najlepszy miesiąc, ale jakoś minął i tyle lat przeżyłam idąc z prądem czasu. Dzisiejsza rzeczywistoś ma się tak:
- Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, popularnie zwany Świętem Pracy lub po prostu 1 Maja – międzynarodowe święto klasy robotniczej, obchodzone od 1890 corocznie 1 maja. Czy nikogo to święto nie obchodzi? Nawet wzmianki nie ma. Może robotnicy swoim świętem już się nie interesują?
- Szydło w radzie Auschwitz. Sprzeciw rodzin byłych więźniów: z wykluczenia uczyniła swój program wyborczy. Czy nam to potrzebne? Ta kobieta powie wszystko! Taki ktoś nie jest potrzebny w miejscu upamiętnionym śmiercią ponad miliona ludzi.
- Czy trzeba się szczepić? Każdy człowiek, który myśli nie tylko o sobie, ale także o innych wie, że tak. Wiceszef resortu zdrowia chce zachęcać, a nie nakazywać – „Ja bym chciał, żeby tutaj przeważył zdrowy rozsądek i dbanie o swoje zdrowie i najbliższych.” Chcą zachęcać. Z Katowic donoszą – „Zmarła zakonnica zakażona koronawirusem. Trwa badanie, czy był to wariant indyjski.” W Indiach dzieją się sceny dantejskie, płoną stosy, nikt nie panuje nad sytuacją. Są kraje, gdzie jeszcze się nikt nie szczepi. Tak nie opanuje się pandemii, będzie wracać.
- Oglądam filmy, czytam prasę , patrzę na życie ludzi i bardzo boli mnie nieumiejętność opanowania kryzysu wieku średniego przez mężczyzn. Nie będę przytaczać przykładów, ale chcę pisać o sprawie.
Kobiety też mają problemy, ale muszą je jakoś przekroczyć i ujarzmić. Menopauza dotyka każdą z nich i różnie się kończy. A co z mężczyznami? Jeśli przeważa szala egoizmu, to prędzej czy później życie wchodzi w fazę stagnacji i pustki i pojawia się właśnie kryzys wieku średniego. „Objawami tego stanu są złość, depresja, zrezygnowanie, poczucie przygnębienia i monotonii w związku. Jest to czas refleksji, kiedy ludzie zastanawiają się nad swoim dotychczasowym dorobkiem, sytuacją życiową, decyzjami, planami, marzeniami.”
Wygoda, czasem lenistwo, niezdolność do poświęcenia się czy wysiłku stają na pierwszym planie. Trzeba się wziąć w garść. Gdy człowiek zdaje sobie sprawę, co się z nim dzieje, może wielu spawom zaradzić, szukać rozwiązań, a nie zaczynać wszystko od początku z młodszą najczęściej kobietą. Co z dziećmi? One chcą mieć normalny dom i może warto to uwzględnić w dążeniu do osobistego spełnienia. Wyrzucenie poprzedniej rodziny poza nawias nie wróży nic dobrego. To nie klamoty, które zanosi się na śmietnik, to żywi ludzie, a urazy w psychice pozostaną w nich na długie lata, a może na zawsze. Nie mnie oceniać, ale warto się zastanowić nad swoim życiem nie tylko pod kątem osobistych doznań, ale odpowiedzialności za rodzinę.
5 maja 2012
Zbyt wiele przeżyć, radości, spotkań, doznań, rozmów, spostrzeżeń, ludzi - dla starszej pani okazało się to trudnym zadaniem. Podróże już nie dla mnie. Cieszę się, gdy moi najbliżsi są ze mną, ale wystarczy, że są. Spotkania z innymi ludźmi spoza kręgu bywają obciążeniem ponad miarę. Emocje biorą górę. Odwiedziłam Miłkowice z przyległościami, zebrałam materiały przydatne na stronie. Będę je kolejno prezentować.
Wieczorem usiadłam do komputera i po prostu padłam… Nie mogli mnie dobudzić, a może przywrócić do świata rzeczywistości. Nie wiedziałam co się stało. Przy komputerze nigdy nie zasypiam, to jest fizycznie niemożliwe, tylko telewizor daje takie możliwości. Jak tak wygląda umieranie, to nie ma problemu. Nic nie wiem, nic nie czuję, odchodzę i sprawa rozwiązana. Ucierpiały tylko moje okulary, pogięły się niemiłosiernie. Gorzej mają ci, którzy zostają.. Wszystko mogę załatwić sama, jednak to co się stanie po przejściu w inny stan trwania, nie podołam rozwiązać bez pomocy innych. Ja chyba nie zniosę łez moich dzieci. Pięknie się maj zaczyna.
6 maja 2012
Chłodno i przekropnie. Blada zieleń okryła drzewa i ziemię. Wiosna przyszła w mgnieniu oka i teraz zastanawia się jak dalej pchać cały ten kram do przodu. Ja zresztą też. Odmówiłam na zawsze spotkanie w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy, nie mam już ochoty na żadne publiczne przedstawiania siebie i swoich poczynań. Zrobię jeszcze mały krok, aby upublicznić stronę i odszukać informacje dotąd nie wyjaśnione, ale to tylko z tego powodu. Może zdążę ogarnąć całość…
Może mój wnuk podejmie się dalszych poszukiwań?! To mój największy obrońca. Reaguje nawet na ton głosu, gdy do mnie ktoś się odzywa na zbyt wysokich wibracjach. To naprawdę wrażliwy młody człowiek. Już niedługo dogoni mnie wzrostem. Jak tylko przyjedzie, mierzymy się w lustrze. Wyraźnie chylę się, a on wyciąga w górę. To moja największa radość.
Rano, zaraz po przebudzeniu, robię mu szklankę wody z miodem i cytryną. Nawet mu posmakowała. Sam domaga się, gdy nie nadążam z przygotowaniem. Teraz czekam na zakończenie roku szkolnego. Ma mi pokazać cenzurkę. Będziemy świętować.
7 maja 2012
Trochę mi się poprawiło, gdyż Olga Lipińska oznajmiła wieczorową porą, że się nie boi braci Rojek. Cudownie. Bać się nie należy, lecz lepiej uważać, gdyż nigdy nie wiadomo, co w trawie piszczy. Za przykładem mistrza Gałczyńskiego, ja też chcę przyłożyć cegiełkę do ciągu trwania i chcę ocalić twoje serce od zapomnienia, może też być moje, co za różnica, przecież dwa serca dają jedno, które trwa tak długo, jak nie zaczną stygnąć nici połączenia, wtedy rozbiją się jak skorupka jajka i potrzaskane będą wzdychać do księżyca, który zbliżył się niebezpiecznie którejś nocy… Bałam się, że nastąpi chwila zapomnienia i rymsnie na ziemię, a tutaj przecież zbliża się zadyma. Nastąpi tydzień manifestacji, które nic nikomu nie pomogą, jednak naród zademonstruje niezadowolenie, gdyż tak od wieków walczy polskie plemię. Przez Europę także przewala się fala rozgoryczenia, taka Zwrotna Wiosna - nowy prezydent we Francji, i dobrze, teraz Carla Bruni bez skrępowania pokaże gołe ciało, już może, a po Kremlu car Putin przejdzie władczym krokiem i przycupnie na tronie, oby tylko nie skończył jak Mikołaj II Romanow.
Ach, jak ja lubię poniedziałki! Pachną wtedy upojnie białe bzy, znajdę więc płatków pięć, albo trzy, za staniczek włożę, może szczęście przyjedzie do mnie na drabiniastym wozie. Daremnie dzisiaj w noc się wpatruję, Filon chyba nie przyjdzie, gdyż być może żonę z czułością w usta całuje. A jak o mnie myśli?! Ona to z pewnością wyczuje, i pod borem nie rozlegnie się klaskanie, tylko usłyszę walenie z prawa i lewa w jego wredną gębę, mocium panie, boć starość czasem starość także bywa żwawa, nie tylko młodość ma swoje prawa. To tylko przerobiony lekkuchno Gałczyński i Fredro, przecież nie ja!!! Mnie już nie w głowie takie trele-morele.
8 maja 2012
Dla Stachów, Stasiów i Stanisławów! Jednym niewątpliwie się spodoba, a innych chyba coś trafi... Mamy hit na Euro i z serca dla zaświatów niech ode mnie poszybuje piosenka, która jednych rozsierdzi innych oczaruje!!!
9 maja 2012
Dostałam odpowiedź na moją rezygnację ze spotkania w MCK. Pani Halinko!
Naprawdę bardzo żałuję, że nie będzie tego spotkania z Panią. Zaprosiłam już gości oraz dziennikarzy pod kątem Pani twórczości oraz strony internetowej o Miłkowicach. Szkoda.
No cóż, takie jest życie, mnie też szkoda, ale trudno, boję się, że emocje wpłyną na mnie źle. Strasznie boję się kalectwa, a z czymś takim trzeba się liczyć, nawet gdyby udało się przeżyć.
Ciągle mi się chce spać, naprawdę nie wiem co się dzieje. Pojechałam dzisiaj łowić promocje, ale z miernym skutkiem. Kupiłam jednak moskitierę, gdyż ubiegłoroczne gdzieś się zapodziały, prawdopodobnie zostały tak dobrze schowane, że znajdą się po latach. Dwa okna już mam obrobione, zostało jeszcze kuchenne, które też musi być zasłonięte ze względu na osy w lecie. Wydatek niewielki - 10 zł – a wygoda wielka. Nawet nie wiedziałam, że u nas już można coś takiego kupić. Chciałam kombinować z firankami, jednak to drożej i mniej estetycznie.
11 maja 2012
Parno, duszno, gorąco… U mnie po południu robi się chłodno. Rano żaluzje zaciągnięte na oknach dają poczucie normalności. Cały ranek przekładałam wszystko w szafach, segregowałam i eliminowałam. Wyniosłam trzy torby i nie widzę uszczerbku w garderobie. Na dobrą sprawę połowę zasobów można by było wynieść, tylko trochę żal. Do niektórych części garderoby jestem wprost niewolniczo przywiązana. To są te trafione zakupy. Wszystko co przez dwa lata nie było ani raz w użyciu zmieniło miejsce. Mam nadzieję, że komuś się przyda.
Dzisiaj godziny południowe spędziłam w sklepie rybnym. Byłam brana za pomocnicę właściciela. W tym sklepie właśnie przywożą ryby z wędzarni. Najsmaczniejsze są wędzone w dymie!!!!!!!!!!!!! makrele. Pyszne. Dostawa się opóźniała, czekając obeszłam cały bazar. Zastanawiałam się nawet czy nie pisać kroniki. W nocy, a właściwie wczoraj przed wieczorem, podpalono pawilon prowadzony przez Koreańczyków czy Wietnamczyków, nie mogę ich jakoś rozróżnić. Zrobiła to chyba zazdrosna konkurencja. Przy okazji spłonął pawilon z butami. Wróciłam o oznaczonej godzinie do sklepu, a ryb nie było. Właściciel zaprosił mnie, abym poczekała w sklepie. Było przyjemnie, nie powiem, chłodno i wesoło. Przychodzili klienci, zachwalałam towar, doradzałam, dyskutowałam i bawiłam się zaistniałą sytuacją. Ciepłe ryby zamiast obiadu, to nie był dobry pomysł. Dorzuciłam jeszcze rybę maślaną, jadłam takową nad morzem i była pyszna, ta jednak była taka jakaś…. Więcej razy jej nie kupię. Zrobiłam jeszcze gotowane rzodkiewki z masełkiem i koprem. To było smaczne. Wolę jednak normalny obiad. Więcej razy na takie skróty nie pójdę.
12 maja 2012
I tak źle i tak niedobrze. Dzieje się zbyt wiele, jestem zmęczona, nie dzieje się nic prawie, jestem znudzona. Muszę odpocząć, to wiem sama, ale przykro mi, gdy na mojej stronie o Miłkowicach bywa mniej ludzi. Wszyscy potrzebują nowości, ale przecież one same nie wejdą na stronę.
Dzisiaj zadbałam o siebie, z nudów oczywiście. Maseczka za 3,50 zrobiła trochę porządku z moją zblazowaną buźką. Nogi po kąpieli w bardzo słonej wodzie zyskały na prężności, umyłam głowę i poszłam w przestrzeń bydgoską. Już po przekręceniu klucza w zamku wpadłam na sąsiadkę. Wstępne wymiany uprzejmości dały mi satysfakcję za mój trud i poświęcenie. Jej
- Pani Halinko, jak ładnie pani dzisiaj wygląda! – skwitowałam wdzięcznym uśmiechem. Jak nie ma się do kogo człowiek stroić, robi to dla siebie. Moja bluzka w kolorze bordo niespodziewanie i przez przypadek zharmonizowała się z kolorem szminki. Zyskałam na lekkości ruchów dzięki soli. Po powrocie, zdjęłam płaszczyk nowo-nabyty, tzw. okryjbidę ale w miarę szykowną, gdyż wzięłam za doradcę osobę mi bliską więc udało się pogodzić niski koszt i wygląd, usiadłam do komputera aby innej bliskiej osobie przekazać wyniki moich terenowych pertraktacji, przy okazji pogadałam z moimi znajomymi, gdyż "zielenieli" na Skype. Jedna z nich gra namiętnie z toto i przyrzekła mi, że gdy trafi szóstkę dostanę sporą część wygranej, tylko muszę spełnić jeden warunek, a mianowicie muszę od niej przyjąć te pieniądze osobiście, co niestety, nie wchodzi w rachubę. Nie chce pieniędzy i osobistych kontaktów. Ona, ta osoba od pieniędzy, zauważyła u mnie daleko idącą metamorfozę, gdyż normalnie siadam do komputera w stroju domowym, który cechuje się burymi kolorami i wygodą, co nie służy mi w poprawie wizerunku. Muszę się zatem zastanowić, czy nie ubierać się bardziej starannie, chociażby na ten moment, gdy rozmawiam z kimś, kto przyzwyczajony jest do tego, że otaczały go zadbane kobiety.
Z rozpaczy, że dalej dzionek przebiegał niemrawo, zjadłam całe opakowanie macy z miodem. Muszę uczciwie powiedzieć, że był to najbardziej miły akcent dnia. Maca była, gdyż już nie pozostały nawet okruszki, delikatna, chrupiąca i miła dla podniebienia. Dzień się skończył i co?! Od takiego wypoczywania może rozboleć głowa. Potrzebuję chociaż chuchu adrenaliny… Na pulpicie osadziłam zieloną czterolistną koniczynkę, może przyniesie mi trochę szczęścia.
14 maja 2012
Jako że zimno na dworze i człowiekowi nie chce się nosa wyściubić za próg domu, miło sobie zasiąść do komputera i ze znajomymi powspominać stare czasy. Pogadaliśmy dzisiaj o tym jak to drzewiej bywało, a było to jakieś dziesięć lat temu. Komputer nie był oswojony, wszystko trzeba było poznawać, ci bardziej bywali robili nam psikusy, a szczególnie mnie się obrywało, jako że pokory w sobie nie miałam za grosz. Portale nie były odpowiednio zabezpieczone i dostać się do nich wcale nie było dla niektórych trudno, więc działo się, oj się działo. Mieliśmy z tego nieco uciechy, gdyż niby to byliśmy emerytami, ale wcale nie takimi ciemniakami i podpuszczając tych nieco mądrzejszych, robiliśmy sobie prześmiewki, oni nie zostawali dłużni i co najgorsze złośliwi, więc i komputer padał raz po raz.
Pamiętam jak jeden mądrala straszył mnie zaporą sieciową - firewallem -jest to jeden ze sposobów zabezpieczania sieci i systemów przed intruzami. Ja już jako tako rozróżniałam programy i bawiłam się nieźle. Teraz nikomu już się nie chce robić podchodów, postarzeliśmy, nauczyliśmy się też niemało, i to co kiedyś śmieszyło lub denerwowało, teraz nie robi na człowieku wrażenia. Nie takimi sprawami już się zajmujemy, ale powspominać miło.
16 maja 2012
Byłam dzisiaj na spotkaniu w naszej bibliotece –z podróżniczką Karoliną Sypniewską organizatorką II Bydgoskiego Festiwalu "PODRÓŻNICY" pt. „W poszukiwaniu Everestu… i Tygrysa Bengalskiego – podróże przez Nepal i Bangladesz”. Bardzo ciekawe! Zastanawiałam się tylko, jak czuli się rodzice, którzy przez dwa lata nie widzieli córki narażonej na wiele przygód i zasadzek jakie niesie takie podróżowanie. Miło się słucha, jednak być i doświadczać to już zupełnie inna sprawa. Bydgoszcz zaroi się od podróżników przez najbliższe dni, na coś się chyba jeszcze wybiorę. Ma być nawet Elżbieta Dzikowska.
Po całodniowym wpatrywaniu się w cyrylicę, aby odczytać akt zgonu dziadka mojego męża miałam małą odskocznię. Cyrylica chodzi mi już bokiem. Nie mogę odczytać imienia i nazwiska jego matki. Zamieszczę tutaj ten fragment, może znajdzie się jakiś biegły w tej dziedzinie osobnik i pomoże mi wyjść z impasu. Uzyskany tą drogą czas poświęcę na sławienie jego imienia. Zapraszam do zmierzenia się z problemem. Może akurat wyjdzie coś z tego. Daję największe litery. Pomożecie?!
17 maja 2012
Lubię czytać ludzi głoszących teorie, które są mi bliskie, piszących o sprawach mnie interesujących. Mam prawo jako jednostka - póki co - niezależna, mieć swoje sympatie i antypatie. Wczoraj przeczytałam:
Według Cayce'a nasze losy zostały zapisane i jeśli trafi się na medium, można je odczytać w ''life readings'', opowieściach o przeszłych życiach. Osoby najbliższe w aktualnym życiu mają z reguły za sobą wspólne życia przeszłe.
Z ust mi facet wyjął. Całe życie kierowałam się takimi zasadami, gdyż inaczej jak nic leczyli by mnie na depresję, jak nie gorzej. To jest mądry człowiek. Nie przychodzimy na ten świat, aby świętować, my odrabiamy lekcję nam zadaną, naprawiamy błędy, przeżywamy to, od czego kiedyś się uchylaliśmy.
18 maja 2012
W Śródmieściu w godzinach szczytu jest natłok, który obezwładnia. Mam jednak ramkę do drzewa, w poniedziałek będzie wydruk. Zamknę sprawę. I o to chodziło.
19 maja 2012
Około południa, gdy w domu sprawy były już załatwione, wybrałam się do Śródmieścia. Miałam zamiar sama odwiedzić miejsca do których zawsze byłam dowożona, a to przekłada się na to, że nie zawsze wiedziałam jak tam dojechać autobusem lub dojść. Już w autobusie spotkała mnie miła niespodzianka. Wsiadła mama z dwójką dzieci, jedno w wózeczku, pięcioletni synek usadowił się obok mnie i się zaczęło. Ten szkrab znał numery wszystkich przejeżdżających autobusów i wiedział dokąd jadą. Zatknęło mnie! Ja znam tylko linie którymi jeżdżę i te, którymi kiedyś musiałam przejechać. Zawstydził mnie ten przedszkolak, natomiast wzbudził moje ogromnie zainteresowanie kozak doński, którego spotkałam na ulicy Gdańskiej. Studenci w okresie juwenalni zbierają datki przebierając się. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Może emeryci też ogłoszą tydzień zbiórki na uzupełnienie emerytur…
Wracając do kozaka, tak przystojnego mężczyzny dawno nie widziałam. Ubrany w białą koszulę i szarawary, z szablą u pasa prezentował się wspaniale. No, no taki mężczyzna w naszym mieście to honor dla Bydzi.
W sklepach już kupują flagi samochodowe na Euro. Naprawdę się ucieszyłam, gdy młody człowiek zachęcał mnie, abym nie odstawała i kupiła także. Oj, będzie się działo. Sam jestem pod wrażeniem, mimo, że jeszcze trochę czasu zostało.
Popołudnie spędziłam na balkonie na leżaku, mimo że pod ciepłym kocem, uważam że było super. Lektura mnie zmogła i zaliczyłam godzinną drzemkę na powietrzu. Mam nadzieję, że się nie przeziębię.
20 maja 2012
Co za cudny dzień. Prawdopodobnie czekają mnie takie już do końca, oby tylko nie gorsze. Obudziłam się o 6, zrobiłam sobie pitko, poszłam do łóżka i jeszcze godzinkę spałam. To właśnie ta dobra strona mieszkania samemu, robisz co chcesz i o której godzinie. Włączyłam muzyczkę, poczytałam, umyłam się, zjadłam śniadanie i poszłam do kościoła w trumiennym kostiumie, w końcu kiedyś muszę go zakładać, a jest naprawdę elegancki. Kiedy go wkładam, zawsze mi się przypomina ta pusta kieszonka, która chyba taka pozostanie do końca, ale trudno. Ja słowa dotrzymałam, inni się nie wywiązali. Po powrocie pogadałam w tlenie o sprawach technicznych, ugotowałam następnie obiad na który zaprosiłam gościa, w końcu samotne zjadanie wszystkich posiłków bywa nudne. Po obiedzie, gdy już zostałam sama, pozmywałam naczynia i umościłam się na super wygodnym leżaku na balkonie, reszta jak zwykle – lektura, drzemka, jolka. Spojrzałam ponad poręczą balkonu aby spojrzeć na niebo w bezruchu i przy okazji zerknęłam na grupkę starszych pań. Zrobiło mi się gorąco słysząc wewnętrznie dyskurs, który tak dobrze znam. Przeniosłam się do pokoju, chciałam przegrać z komputera na płyty nadmiar zgromadzonych klamotów na dysku D i Nero zaprotestował, nie takie formaty. Dałam sobie spokój, gdyż niedziela nie jest po to, aby borykać się z trudnościami. Teraz siedzę i rozmyślam, czy już do końca życia takie będą niedziele?! Sama się odżegnuję od spędów, ale to co sobie sama zgotowałam też nie jest frapujące. Aniołku Opiekunie, chyba czas coś zmienić, prawda? Ja nie zdołam tak przetrwać latami, lepiej może razem sobie pospacerujmy po niebieskich przestworzach, a może tam się mnie pozbędziesz i powiesz, że jak jestem duchem to mam sobie radzić. O tym nie pomyślałam.
22 maja 2012
Euro blisko. Wczorajszy test zaliczyłam na podstawowym poziomie i to też na drodze przypadku. Mecze jednak będę oglądać ze względu na nutkę patriotyczną pobrzmiewającą w moim sercu. Wpatruję się teraz w nosicieli moich genów, który to obraz w złoconych, cieniutkich ramkach stoi już na komodzie. Jestem z niego bardzo zadowolona.
Dzisiaj mamy najwyższą w Polsce temperaturę powietrza, mam nadzieję, że przeżyję. Zaraz idę na bazarek i do sklepów w celu nabycia artykułów konsumpcyjnych, a następnie zagnieżdżę się na ocienionym już mam nadzieję balkonie i zabiorę się do lektury o czarownicach, które znalazły się w naszej rzeczywistości. Czuję jakieś pobratymstwo dusz…
Cały ranek spędziłam na graniu w kulki, zmiotłam nieomal całą planszę, ale na końcu wpadłam tak głupio, że jest mi wstyd. No trudno, z porażką też trzeba umieć się pogodzić. Przegadałam też trochę czasu. Przypominają mi się te relaksujące dni, gdy wszystko co robiłam było tylko przyjemnością, a nie pracą na pełne obroty, tak jak to ostatnio bywało ze stroną o Miłkowicach. Takie jest życie- c'est la vie– raz w blaskach, a raz w cieniach.
24 maja 2012
Mieszkanie lekko przemeblowane, obiad dzisiaj uroczysty, cóż, święto rodzinne, lekkie podziębienie, pootwierane okna zabezpieczone moskitierami chronią od insektów, ale nie od chłodu - dzisiaj śpię przy zamkniętych – lekki zawrót głowy związany ze zdjęciami panoramicznymi, gdyż są u mnie w komputerze ale na stronę nie dają się ich wstawić. „Ojciec Mateusz’ oblany łzami , pojawiło się małe dzieciątko i nie tylko Natalia płacze, ja też. Dzień udany, mam nadzieję, że jutro też da się oswoić. Boli mnie trochę głowa i nie mam jakoś ochoty pisać.
26 maja 2012
Mojej MAMIE!
Oddaję swoim dzieciom to, co dostałam od Ciebie.
Dzisiaj ważny dzień dla tych mam, którym udało się urodzić i wychować swoje latorośle. To największa moja radość i duma. Wzruszające to chwile, gdy dorosłe już dzieci pamiętają i starają się, aby dzień ten by wart zapamiętania. Dla mnie Dzień Matkikojarzy się zawsze z konwaliami. Były zawsze w małych łapkach w czasie składania życzeń.
Z wielkim wzruszeniem wspominam dzieciństwo moich córek. To, że są w moim życiu, to największa radość jaka mnie spotkała. Do dzisiaj pamiętam te małe rączki, pierwszy uśmiech, pierwszy ząbek, który puknął w łyżeczkę w czasie karmienia, pierwszy krok uczyniony samodzielnie i te zabawne słówka i czyny, które wpisały się w historię rodziny. Bez moich dzieci życie było by uboższe, nie nabrało takich barw jakie daje istnienie małych istot, które na oczach matki rosną i dojrzewają.
Najtrudniej przeboleć wszystkie porażki i zboczenia z torów, które przeżywa się bardziej niż swoje własne, jednak bez poznawania życia na swoją rękę nie da się przeżyć . Matka musi się z tym pogodzić. Matką się jest do końca życia i nigdy to uczucie nie wygaśnie. Teraz role się odwracają i dzieci są wsparciem. Najbardziej bawi mnie to, że gdy przechodzę przez ulicę z którąś z moich latorośli, bezwiednie ujmują mnie za rękę tak, jakby brały mnie pod opiekę, ale to taki gest symboliczny, gdyż sam sobie jeszcze doskonale radzę. One jednak czuwają… Moje dzieci.
28 maja 2012
Dostałam maila, niby nic wielkiego, jednak zastanowiło mnie dlaczego ktoś pyta mnie o inną osobę, gdy nie ma problemu w uzyskaniu do niej dostępu. Na dodatek w pytaniu była ukryta zawoalowana ironia. Nie lubię takich podchodów. Całe życie uważałam, że śmiać należy się z siebie, wtedy jest pewność, że nikt nie będzie czuł się urażony, ale niektóre niedowartościowane duszyczki lubią iśc dalej w obsmarowywaniu danej osoby, co niestety należy na wstępie ukrócić z wiadomych powodów. Trzeba zwrócić takiemu osobnikowi uwagę, że on też może z siebie pożartować, a niekoniecznie rozwijać temat naokreślony temat.
Tak się złożyło, że trochę mnie po tym świecie nosiło i zawsze w nowym miejscu musiałam się od nowa zadomawiać i szukać dusz bratnich, aby móc istnieć jako istota stadna. Bywały środowiska, które miały tendencje do naśmiewania się z innych ludzi. Sami niewiele sobą prezentowali, jednak dopiec innemu umieli nad wyraz dobrze. Mogę nawet wyciągnąć wniosek, może zbyt pochopny, ale wydaje mi się że dość prawdziwy, że taki styl życia i bycia przechodził z ojca na syna. Niekoniecznie musiało to być dziedziczne, ale przekazywanie wzorców było widoczne.
Bardzo więc proszę moich korespondentów, o ile zdecydują się do mnie napisać, a naprawdę cieszę się gdy komuś chce się wystukać choć kilka słów, aby ze mną rozmawiali na tematy związane z moimi działaniami, a innych ludzi zostawili w spokoju.
29 maja 2012
Czy czas spędzony przy komputerze na różnego rodzaju grach typu kulki, układaniu pasjansa różnego stopnia trudności i czytanie artykułów o życiu pani Kwaśniewskiej to czas zagospodarowany, czy stracony?! Co mi właściwie z tego przyszło? Spełzły na niczym dwie godziny i to wszystko. Następne dwie spędziłam w poczekalni u lekarza, gdyż musiałam uzyskać recepty na lekarstwa . Z nudów, jak to zazwyczaj bywa, przegadałam je z oczekującymi kobietami w moim wieku. Każda z nich ma swoje poglądy twarde jak skała i niczym ich się nie skruszy. Wiek to beton o ile chodzi o wiedzę opartą na doświadczeniu. Problem w tym, że każdy ma inne doświadczenia i to, co dla niego jest wytyczną na dalsze życie, dla innego jest zupełnie nieprzydatne, gdyż nie spotyka się z tego typu doznaniami. Czas jednak zszedł jakoś, pani doktor jest tak miłym człowiekiem, nic dla niej nie straszne, staruszkowie także. Wieczorem idę na koncert, ale tylko dlatego że dostałam w prezencie bilet.
Nie założę bluzeczki na naramkach - super to określenie, naramki to ramiączka - gdyż chłodno się robi. Niebo pokryło się burawą mozaiką chmur i czeka na rozkaz, kiedy lunąć deszczem. Dzisiaj może jeszcze takiego się nie doczeka, ale jutro to już chyba szyby spłyną łzami. Będzie co będzie, roślinki też muszą dostać to, co im się należy.
30 maja 2012
Wczoraj poszłam na koncert do katedry. Ja chodzę tylko tam, gdzie mnie zaproszą, lub gdy podrzucą mi bilet. Tak też było tym razem. Ciekawa byłam nie tyle samego koncertu, co kościoła. Krążą już legendy o akustyce bydgoskiej filharmonii, a także o katedrze. Nie zawiodłam się. To było naprawdę przeżycie. Dawno już muzyka tak nie brzmiała w moich uszach. Koncert poświęcony pamięci Jana Pawła II składał się dzieł muzyki baroku, Ave Maria w wersji Schuberta, Gounoda, Mozarta zabrzmiało pięknie w wersji wokalnej i instrumentalnej. Mam w pamięci wykonanie tego utworu w wersji instrumentalnej w kościele w Miłkowicach, gdzie akustyka też jest wspaniała, partię oboju grał mój brat. Nie mogłam natrafić na takie wykonanie, ale brzmienie solowe też jest piękne.
Obraz w ołtarzu głównym robił i robi na mnie wielkie wrażenie, to chyba jeden z piękniejszych obrazów Madonny - Matka Boska z różą,
lub Matka Boska PięknejMiłości.
Warto było się tam znaleźć.
31 maja 2012
Ostatnio zadzierzgnęłam mocniejsze więzi z biblioteką. Mam okazję wygadać się, a może przedstawić swój punkt widzenia odnośnie przeczytanych książek. Wczoraj dyskusja była ciekawa, gdyż różne były opinie o przeczytanej książce. Mam mały dylemat na temat fantazji literackiej, gdyż zdania były podzielone. Czy może istnieć coś takiego jak czysta fantazja, czy jest to tylko przetworzona rzeczywistość. Jakaś płaszczyzna porozumienia pomiędzy czytelnikiem a autorem być musi. „Julia i skryba” mnie osobiście fascynuje i poświęcę w swoim czasie temu więcej uwagi, oczywiście w swojej przeróbce, a mianowicie powiążę nicią sympatii tych dwojga. W swoim czasie!
Sprzedałam telefon, który nieopacznie przyjęłam, mimo że nie daję rady aby odczytać litery wysyłając lub przyjmując SMS. Mój stary jeszcze mi posłuży, a nowy niech idzie w nowe ręce, i tak muszę go spłacić. Telefony służą mi do załatwiania spraw, a rodzinie do namierzenia staruszki. Nie mam jakoś nabożeństwa do tkwienia ze słuchawką przy uchu.
Jak nic nie wypadnie, spotkam się dzisiaj z panem Ernestem Bryllem, ja już o tym wiem, ale on nie zdaje sobie nawet z tego sprawy. Mam trochę niechętny stosunek do takich spotkań, gdyż już wiem co się za tym kryje. Ale wydawnictwo zmusza, to autor nie ma wyboru.
Pszczółko, żegnamy się dzisiaj. Obfitego miodowania!
Facebook "Lubię to"
Motto strony
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega
srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał
czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.
Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”
Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.