Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszystkie teksty, zdjęcia zamieszczone na stronie
http://hallas.pl.tl/
stanowią własność autora i podlegają ochronie przez prawo autorskie.
Ich kopiowanie i powielanie w całości lub części, w jakiejkolwiek formie
(drukowanej, audio czy elektronicznej),
bez zgody autora jest zabronione i jako działanie niezgodne z prawem może być karane.
.............................................
wrzesień 2012 - 2021
30 września 2021 Dojrzała miłość to taka, która wie, co jest dobre dla siebie i innych.
Tyle mądrych słów napisano o miłości, ale jakoś trudno się w tym wszystkim odnaleźć. Żyć w zgodzie ze swoim sercem i rozumem jest bardzo trudno. Podam przykład z kociego życia.
Zdarza się, że idę nakarmić koty, nie moje, ale takie, które muszą jeść, gdy właścicieli nie ma w domu i nie mogą wypełnić swoich obowiązków wobec przygarniętych zwierzaków. Miałam taką małą przygodę, która mnie bardzo rozbawiła, ale i nauczyła trochę rozwagi.
Pobiegłam przed wizytą u lekarza nakarmić czeredę. Czas naglił. Najstarszy i największy kot Malin jest zupełnie bezbronny wobec nieletnich wyżeraczy podkradających się do jego miski. Rozłożyłam karmę do miseczek, najpierw dla tych najmłodszych z nieposkromnionych apetytem, a później dla Malina. Stanęłam jak strażnik obok niego i czekałam aż zje. Za chwilkę już dwa głodomory zaspokoiwszy pierwszy apetyt były obok jego miski starając się złapać, co się da. Delikatnie odsunęłam szachrajów mających przecież jedzenie w swoich miskach. Byłam nieustępliwa. Malin jadł zachęcany moimi głaskami i słowami pochwały. W pewnej chwili podniósł łepek, nakrył swoją miskę kocykiem przywleczonym z legowiska przez małych rozrabiaków, uniósł główkę dając mi do zrozumienia, że to koniec posiłku, i z godnością odszedł… Naprawdę mnie zamurowało! Malin nie umie mówić, ale gestami jak widać posługuje się z dużą inteligencją, jak na mądrego kota przystało.
Malin to męczennik! Wstyd mu machnąć łapką na małego kotka, a takiemu zółtodziobowi wszystko jedno co robi i jak się zachowuje. Czy tak powinno być?! Te sprawy należy rozwiązać inaczej. Biorę w obronę Malina, to kot pełen godności, gruby niepomiernie, ale to z nerwów chyba, gdyż je niewiele. Koty lubią swój dom, bronią swojego terytorium, nie znoszą natrętów, przybyszów z zewnątrz, a zachowywać się muszą poprawnie, gdyż tego się od nich oczekuje. Porzucone zwierzęta wymagają pomocy i ochrony, ale czy to musi się dziać kosztem rdzennych mieszkańców domu? Ciekawa jestem, co by było, gdyby tak mieszkańcom domu dokwaterowali kilka osób! Byliby zadowoleni?
Malin w spokoju odpoczywa na balkonie.
Malinek, jestem po twojej stronie!
To ty Malin jesteś w swoim domu!!!
Tytułem wyjaśnienia.Miłośnicy zwierząt tworzą w swoich mieszkaniach domy dla zwierząt zwane „tymczasami”. Znajdują w nich na okres przejściowy schronienie porzucone, skrzywdzone koty, najczęściej malutkie kotki, ale nie tylko. Przygarniają też dorosłe koty, które nie radzą sobie, żyjąc na wolności. Idea bardzo chwalebna, tylko nie zawsze wychodzi to na dobre zwierzętom domowym, przygarniętym na stałe. One czują się najczęściej źle w takim towarzystwie, inne zwierzęta wkraczają na ich obszar. Nie zawsze wytwarza się między przybyszami a nimi nic sympatii, dochodzi do zachowań agresywnych z jednej lub drugiej strony. Właśnie staję w obronie tych domowych zwierząt. Pozwólmy im spokojnie żyć!!!
Wolontariusze zajmujący się tymi problemami to ludzie godni szacunku, którzy swoje domy oddają nieszczęśliwym zwierzętom, ale dochodzi do tego problem utrzymania porządku w takim „zagęszczonym” domu. Trzeba takich przybyszy karmić, opróżniać kuwety, bawić się z nimi i je oswajać, przyzwyczajać do porządku. Utrzymanie porządku w takim zagęszczonym domu nie zawsze jest wykonalne, chociażby ze względów czasowych.
Wolontariusze to ludzie mający swoją pracę, przecież z czegoś trzeba żyć, mieć na benzynę, gdy jeździ się łapać koty mające być wysterylizowane, nikt na to nie daje pieniędzy, a benzyna drożeje, to ludzie dźwigający ciężkie paki ze żwirkiem lub pokarmem, i tutaj zwracam się z prośbą do zamawiających te produkty – lepiej nich będą w mniejszych opakowaniach, gdyż wory dźwigane przez wątłej postury kobiety bywają cięższe niż one same, a kręgosłupy mają określoną wytrzymałość. Jestem pełna podziwu dla tych ludzi, ale to chyba nie tak ma być. Ludzie muszą w spokoju żyć w swoich domach z domowymi zwierzętami, których może być tylko określona ilość!!! To jest regulowane prawem.
Musi istnieć inna alternatywa. Trzeba stworzyć poczekalnię dla tych nieszczęśliwych kotków, gdzie będą czekać na swoje miejsce w domach chcących je przygarnąć. Rolą wolontariuszy powinno być opiekowanie się w takiej kociarni kotkami, szukanie dla nich domów, prowadzenie akcji uświadamiającej społeczeństwo w opiece nad zwierzętami, dbanie o sterylizację, aby nie powiększać populacji bezpańskich zwierząt na wolności. To ludzie naprawdę oddani sprawie i mam dla nich wielki szacunek, ale racjonalne podejście do problemu jest sprawą priorytetową. Ja tutaj występuję w obronie zwierząt udomowionych, które najczęściej źle znoszą pojawiających się w ich domu przybyszów. Im się należy spokojne i godne życie. Po to wzięto je pod swój dach, aby były szczęśliwe. Pamiętajcie o tym miłośnicy zwierząt.
29 września 2021
Zafascynował mnie owoc kumkwatu, czyli złotej pomarańczy. To taka malutka pomarańczka wielkości oliwki. Dostałam słoiczek tego rarytasu i zaraz zabrałam się do degustacji. Nigdy nie spotkałam się z takimi miniaturkami cytrusów. Mają smak słodko-pikantny. Zjadłam wczoraj z parówką i musztardą. Naprawdę byłam zafascynowana kumkwatem.
Na bazarku pan koniecznie chciał nas przekonać do kiwi miniaturowych rozmiarów, jednak nie znalazł nabywców, nikt się nie zdecydował je nabyć. Może są dobre, ale trzeba by spróbować i dowiedzieć się jak jaki mają smak. Podobno je się jak śliwki, ze skórką. Trochę czasu chyba minie zanim zdobędą rynek.
Jarzębina już obwieściła jesień! Kończy się wrzesień i codziennie wpatruję się w owoce coraz bardziej wyraziste. Lubię koloryt czerwieni na tle zielonych liści. Dzisiaj owoce w wersji mini, jesienne, nasze rdzennie polskie i egzotyczne.
Kumkwat może spróbuję hodować w doniczce, ale trochę się boję, że poniosę klęskę, a sadzonki wcale tanie nie są. Zastanowię się.
28 września 2021 Najwięcej czasu podczas sprzątania zajmuje mi myślenie! Wtedy rodzą się nowe, lub już sprawdzone, pomysły zmian w mieszkaniu. Wczoraj też wpadłam na genialne rozwiązanie, że czas skończyć z firankami!!! Z myciem okien dam radę, ale z mocowaniem firanek, już jest trudniej. Mam rolety osłaniające przed słońcem latem, wieczorem przed światłami miasta, ale mnie potrzeba czegoś, co byłoby dekoracyjne i zastępowało firanki, a równocześnie spełniało zadanie użytkowe. Mam z tym problem, jak jedno dopasowuje się do wnętrza, drugie nie, i co z tym zrobić?! Odsłoniłam firanki zostawiając same rolety, koszmar, tak być nie może!
Starość mnie ogranicza w wielu sprawach, sił i sprawności fizycznej już nie staje. Trzeba będzie się rozejrzeć, mnie nie chodzi o jakieś ekstra rozwiązanie, wartości użytkowe stawiam na pierwszym miejscu. Młodzi ludzie nie stosują już w swoich domach firanek i jest wszystko w porządku, ale moje wieloletnie przyzwyczajenia ograniczają mnie. Ja nie mam wystroju wnętrza supernowoczesnego, u mnie jest normalnie, mam tylko to, co jest konieczne i niezbędne aby normalnie żyć i zapewnić jakieś podstawowe wygody. Teraz wystrój okien będzie zabierał mi czas i zagracał wyobraźnię. Najtrudniejsza sprawa z tym dużym oknem balkonowym, małe da się jakoś ogarnąć. Zawsze człowiek musi mieć jakieś zmartwienie, prawdziwe lub wyimaginowane, ale dla staruszki ważne.
Mam taki sam fotel, z gładkim "przystrojem", kwiatki u mnie nie wchodzą w rachubę, ale nigdzie na niego nie ma miejsca, aby go weksponować, a szkoda. Na zdjęciu widać rolety, czy takie mogą rozwiązać sprawę u mnie, raczej nie.
27 września 2021
„Dwieście lat temu, 24 września 1821 roku, urodził się Cyprian Kamil Norwid, najwybitniejszy i najoryginalniejszy z poetów polskich. Norwid został ustanowiony przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej patronem roku 2021. W uchwale zwrócono uwagę, że „twórczy wkład Norwida w nowoczesną polską literaturę, a szerzej w polską kulturę, jest ogromny, na wielu polach decydujący”.
Fortepian Chopina (fragment końcowy)
…Ten!... co Polskę głosił - od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wziętą hymnem zachwytu -
Polskę - przemienionych kołodziejów:
Ten sam - runął - na bruki - z granitu!
I oto - jak zacna myśl człowieka -
Potérany jest gniéwami ludzi;
Lub - jak od wieka
Wieków - wszystko, co zbudzi!
I oto - jak ciało Orfeja -
Tysiąc pasji rozdziera go w części;
A każda wyje: "nie ja!..."
Nie ja!" - zębami chrzęści -
*
Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: "Ciesz się późny wnuku!...
Jękły głuche kamienie -
Ideał sięgnął bruku - - "
26 września 2021 Byłam w lesie, oto dowód, zaznaczam byłam w lesie, gdyż nie mogę powiedzieć, że na grzybach, nic nie znalazłam! Popytałam innych osobników, których przygnał do lasu pęd grzybiarski, nic, a co najwyżej, jeden lub dwa podgrzybki. Są w lesie grzyby, jakieś czerwone, zielone lub żółte, ale to tylko ozdoba, a nie upragniony nabytek do koszyka.
Brodziłam w mchach wysokich i miękkich, trawach pokładających się w lewo lub prawo, słuchałam szumu drzew, podziwiałam piękno dostojnych drzew i oddychałam czystym, leśnym powietrzem. Po powrocie do domu, tylko przebrałam się, i zmorzył mnie sen, twardy i dający poczucie odpoczynku. Zbyt czyste powietrze może być tak samo obciążające jak zanieczyszczone. Może do wieczora dojdę do siebie. Zorganizowano dla mnie tę wyprawę, cały łańcuch dobrej woli ludzi, mających za cel uprzyjemnić życie staruszce, pobyt w lesie to dla mnie największa przyjemność. Nie żałuję, niczego nie żałuję, nawet tego, że grzyby mnie omijały, że się nie ujawniły, że mnie olały. Las dał to, co miał najlepszego, samego siebie, z całą zielenią, ciszą i spokojem.
25 września 2021 W ramach redukcji stanu posiadania wyzbywam się majątku. Znalazłam chętnego, aby wziął moją drabinkę i półki na książki, które zlikwidowałam, gdyż książki odpłynęły w siną dal. Kupiłam za to solidną drabinkę o dwóch stopniach w Jysku. Było to koniecznością, gdyż mało, że nie mogę z wyskoku wejść na krzesło, to jeszcze mam lekkie zawroty głowy, a przecież nie będę wzywać pomocników, aby dostać się do pojemników w szafkach w kuchni, albo dobrać się do pościeli w szafie złożonej na najwyższej półce. Jestem zadowolona z zakupu. Co prawda były trudności z dostaniem się do sklepu, cała ulica dojazdowa rozkopana dokumentnie, ale jakoś poszło.
Moja córka świadcząca usługi podwózki matki staruszki do sklepu, objechała trochę miasto i podprowadziła mnie do punktu, gdzie panoszył się świat wirtualny. Usadzono mnie na fotelu, założono okulary przybliżające i zanurkowałam w głębiny morskie stykając się oko w oko z delfinami, rekinami, i innymi stworami morskimi przy silnym wznoszeniu się i opadaniu morskich fal. Przeżycia były naprawdę szokujące. Wielkie szczęście, że nie zafundowała mi podniebnych podróży albo karuzeli. Doświadczam chyba takich niespodzianek, jako formy wdzięczności za opiekę nad kotami! Tak myślę. Dzisiaj zeszłam na ziemię i cały dzień sprzątam i gotuję. Zaraz zabiorę się za pieczenie bułeczek. Trochę mi się już nie chce, ale jakoś muszę się przemóc.
Dla osłody wiersz Grochowiaka „Upojenie”, aż ciarki przechodzą po plecach, kiedy się czyta. Upojenie
Jest wiatr, co nozdrza mężczyzny rozchyla;
Jest taki wiatr.
Jest mróz, co szczęki mężczyzny zmarmurza;
Jest taki mróz.
Nie jesteś dla mnie tymianek ni róża,
Ani też "czuła pod miesiącem chwila" -
Lecz ciemny wiatr,
Lecz biały mróz.
Jest deszcz, co wargi kobiety odmienia;
Jest taki deszcz.
Jest blask, co uda kobiety odsłania;
Jest taki blask.
Nie szukasz we mnie silnego ramienia,
Ani ci w myśli "klejnot zaufania",
Lecz słony deszcz,
Lecz złoty blask.
Jest skwar, co ciała kochanków spopiela;
Jest taki skwar.
Jest śmierć, co oczy kochanków rozszerza;
Jest taka śmierć.
Oto na rośnych polanach Wesela
Z kości słoniowej unosi się wieża
Czysta jak skwar,
Gładka jak śmierć.
24 września 2014
Trudny dzień. Rozstania w tle. Rankiem moje „dzikie koty” przyszły sprawdzić, czy śpię, a że nie otwierałam oczu, usiadły na parapecie okiennym i czekały cierpliwie obserwując zaokienny krajobraz. Na szczęście tak je to pochłonęło, że spokojnie zrobiłam zdjęcie. Nakarmione, wygłaskane, czekały na "odlot" Poli, ja też czekałam, udzielając jej stosownych rad, które mam nadzieję będą dla niej drogowskazem w nowym domu. Nadszedł w końcu ten moment, zapakowana do kontenerka wyruszyła Pola w świat po nową przygodę. Nowy dom przyjął ją bardzo gościnnie, przygotowany w każdym calu. Podobno Pola z podniesionym ogonem obeszła całe mieszkanie, gotowa do nowego życia. Powodzenia Poluniu.
Z Lesiem gorzej, cały we łzach! Chodzi, miauczy, prowadza mnie po całym mieszkaniu, nadsłuchuje, obwąchuje, a towarzyszki i nie ma. Głaszczę, przytulam, bawię się, w co się da, w końcu zmęczony chyba, zaraz zaśnie. To dobry koci sposób na przetrwanie traumy. Lesio to spokojny, wrażliwy kotek. Dzisiaj, albo jutro, wróci też do swojego domu. Staruszka zostanie sama ze swoimi problemami.
Wczoraj oglądałam „Solaris” a moje dwa koty obok mnie spały ufne, że zawsze będą bezpieczne. Będą, ale już nie pod moją opieką. O filmie już jutro, sama muszę się też jakoś pozbierać. Rozstania nie są łatwe. To chyba koniec opowieści o kotach.
1.Lesio. Ile smutku jest w tych ślicznych, zielonych oczkach! 2. Sen to sposób na załagodzenie bólu.
23 września 2021 Chłodem powiało, szczególnie w nocy. Musiałam wstawić kwiaty do mieszkania. Umieszczenie ich na szafach dało okazję do zadzierania główek moich kotów w górę, a co za tym idzie, wyskoki, grążące spadaniem doniczek, a to mogło okazać się niebezpieczne. Zdecydowałam się wstawić wszystko do łazienki, przy okazji myjąc i likwidując wyrośnięte czy przyschnięte okazy i sadząc młode sadzonki. Miesięczny pobyt na balkonie nie wszystkim wyszedł na dobre, niektóre pożegnały się z istnieniem, inne osłabły. Taki los słabeuszy. Teraz mam łazienkę całą w kwiatach, a to, że nie mogę prać, to już drobiazg. Zawsze jakieś czyste rzeczy przecież się znajdą w szafie. Koty stoją pod drzwiami i wąchają, to też miłe zajęcie, chociaż nie mają czasu na penetrowanie mieszkania. Moja ukwiecona łazienka!
22 września 2021 Lubię takie daty, fascynują. Trochę się spóźniłam, ale warto pamiętać.
21 września 2021 Zawsze się cieszę, że mam uważnych czytelników. To dowód, że sprawy nie są im obojętne. Ostatnio miałam taką małą „przewałkę” odnośnie stylu kościoła w Miłkowicach. Czytelnik miał rację i ja miałam swoją rację. Chodziło o styl architektoniczny kościoła. To zlepek stylów, ale w różnych okresach był różnie określany. Ja też docierałam do źródeł kolejno i podawałam zawarte tam informacje. Musiałam się na czymś oprzeć. Z biegiem czasu dochodziłam do prawdy, ale wpisów zawartych na stronie nie zmieniałam. Taki był tok mojego poznania. https://milkowice.pl.tl/Nowo%26%23347%3Bci.htm
Pamiętam, że jako nastolatka, to była szkoła podstawowa, zagadnęłam gościa, który przyjechał do mojej cioci, a był architektem, o to co sądzi o stylu architektonicznym kościoła. Obszedł kościół, obejrzał dokładnie i objaśnił mi, że to kilka stylów razem zebranych. To mi wystarczyło, i jak widać, się potwierdziło.
Przez lata poświęcone stronie Miłkowic, odbyło się kilka takich dyskusji. Jeden błąd popełniony przez historyka, a wszyscy jakieś popełniają, zaowocował pasmem potknięć innych, którzy bazowali tylko na słowie zapisanym, nie starając się sami dociec prawdy.
Miłkowscy herbu Abdank pisano przez wieki za Paprockim, ja też, gdyż dla mnie był autorytetem, ale okazało się, że nie Abdank, ale Pomian. Trzeba było przyjąć nową prawdę.
W Tekach Dworzaczka zapisano, że Polkowski był właścicielem Miłkowic. Autor znał Miłkowice z sieradzkiego, i tam go osadził. Był właścicielem, ale nie tych Miłkowic. Takich miejscowości jest kilka. Udowodniliśmy na podstawie dokumentów, że żadnego Polkowskiego w naszych Miłkowicach nie było.
Tak było z dworem, gdzie musiałam udowodnić, że był, i to nie jeden, ale na przestrzeni czasu, dwa, stary i nowy. Akty urodzenia też są sprzeczne, w odstępie kilku dni, rodzą się dzieci w jednej rodzinie… Ksiądz pomylił roczniki i jest ambaras. Wszystko trzeba udowodnić, a to nie jest prosta sprawa. Ja siedząc przy starych księgach w archiwum dostaję strasznego bólu głowy, jestem uczulona na roztocza. Wiele osób mi pomagało i dopięliśmy prawdy. Wszystko to nasunęło mi pomysł, aby o takich dociekaniach na stronie https://milkowice.pl.tl/ napisać i podkreślić rolę moich pomocników w poszukiwaniach. Zrobię to, gdy koty opuszczą mój dom. Z nimi nic nie jest takie proste. Będą jeszcze tydzień, gdyż Pola dopiero może iść do nowego domu w piątek. Teraz, gdy słońce daje tak miłe ciepełko, śpi się im doskonale.
20 września 2021 Pożegnań nadszedł czas, a taki był piękny, czas zabaw i wspólnego spędzania czasu. Opiekunka, czyli ja, straciła trzy kilogramy! Takie jest życie, pełne niespodzianek.
Polanka, dla bliskich Pola, na zdjęciu strażniczka torby papierowej, będzie miała dom! Pani, która chcę ją przygarnąć, dzisiaj przychodzi zapoznać się z pięknotką. To, że jest piękna, nie ulega wątpliwości, ale jeszcze dobra i grzeczna, prawie ideał! Naprawdę, jest kochana. Oby jej się powiodło w nowym domu. Niech będzie otoczona miłością i opieką, na którą zasługuje, w końcu tyle w życiu przeszła. Zdjęcie może wyszło nieostre, ale przecież nikt nie pełni służby leżąc jak kamień...
Miałam jeszcze pod opieką dwa kotki bez oka, Paputka i Paninkę, ja nazywałam je cyklopkami, radosne i pełne werwy kociaki, ale los je tak przykro doświadczył. Oczu nie dało się uratować, mimo starań. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, o dobrym sercu, współczujący kociej niedoli i zabierze je pod swój dach. Może im się powiedzie. Są śliczne, małe kochane rozrabiaki. Wcale się swoim wyglądem nie przejmują.
Ja kończę swoją opiekę nad kotkami. Mam nadzieję, że wszyscy są zadowoleni. Moja córka także, miała bardzo udany urlop na chorwackiej wyspie, z nurkowaniem tak ją urzekającym. Koty całe i zadbane zostały oddane we właściwe ręce. Koniec przygody, wracam do starego rytmu życia emerytki.
19 września 2021
Słoneczne przedpołudnie. Koty rozmieszczone na balkonie zależnie od upodobań popatrują w dal - a to piórko podfrunie, muszka zabrzęczy, wrona zakracze, liście na drzewach omotane w blaskach poranka zalśnią, oczy moich ulubieńców biegną za takimi ciekawostkami i nagle świst piły przeciął zastałą ciszę. Na balkonie popłoch, co drobniejsze sztuki kocie uciekają na złamanie karku, senior kociego domu, kocia potęga, zeskoczył z hukiem z najwyższego stanowiska na stojaku i z oszałamiającym tupotem wpadł do sypialni chroniąc się pod narzutą łóżka. Myślałam, że nadeszła czarna godzina kociego świata. Przeraziłam się nie na żarty. Wyszłam na balkon i wszystko się wyjaśniło, ścinano świerki przed domem naprzeciwko. Zarosły, a właściwie tak się rozrosły, że światło nie przenikało już do okien. Nie dziwię się, że właściciel postarał się o pozwolenie na wycinkę.
Drzewa sadzi się gdzie popadnie, gdy są małe cieszą oko, ale gdy wyrosną, nie zawsze jest cudownie i jasno. Brak nam wyobraźni. Duże drzewa nadają się do parku i lasu, obok domu lepiej sadzić krzewy albo odmiany karłowate. Pamiętam sytuację w dawnym miejscu zamieszkania, gdy sąsiadka, wielka wielbicielka drzew, wsadziła sadzonkę modrzewia i brzozy pod swoim oknem. Drzewa szybko sięgnęły trzeciego piętra. Kiedy wiał wiatr, gałęzie tłukły w okna i nie można było spać, nie mówiąc już o tym, że okna były zagrożone. W końcu spółdzielnia podesłała dźwig i z jednej strony obcięto gałęzie.
Mamy taki problem też na cmentarzu. Posadziliśmy obok grobu sosenkę karłowatą, na wcześniejsze życzenie zmarłego taty, ale w ramach oczyszczania cmentarza z drzew, poszła pod piłę. Pozwolono nam wsadzić tuję, a ta wyrosła na kilka metrów i teraz sami będziemy ją wycinać, gdyż może stanowić zagrożenie nagrobka, a może i ludzi. Sosenka przeszkadzała, ale tuja nie.
W swoim czasie sadzono w mieście topole mające płytki system korzeniowy. To naprawdę duże drzewa, kiedy przyjdzie huragan, lub silny wiatr, kładą się w mieście na ziemi bez szemrania, wyrządzając szkody. Zaniechano już takich nasadzeń, gdyż to sprawa niebezpieczna. To, co może róść w lesie czy na polu, niekoniecznie nadaje się do posadzenia obok bloku. Rozsądek to najwłaściwszy doradca. Problem jeszcze w tym, że wsadzić możesz, ale wyciąć bez pozwolenia, już nie! Miejcie to na uwadze.
18 września 2021
Opiekowanie się kotami ma dwojaką korzyść, pomaga się zwierzętom, a one obdarowują cię szczerą miłością. Dzisiaj rano zostałam „obłożona” posapującymi kotkami, które rozłożyły się z obu stron łóżka. Nie mogłam się poruszyć, bałam się, ze się pobudzą. W końcu dotarłam do okna, podciągnęłam roletę i moja obstawa natychmiast zmieniła zainteresowanie wpatrując się w nadciągający świt. To musi być bardzo interesujący widok, gdyż zajął je na dłużej. O sobie nie mówię, to w końcu ja jestem odpowiedzialna za moje skarby.
Koty to osobniki bardzo zróżnicowane, tak jak ludzie. Lesio jest delikatny i przymilny, podchodzi do mnie, trąca mnie łapką i domaga się uwagi, Polka natychmiast podbiega i też chcę być ośrodkiem zainteresowania. Najbardziej bawi nas zabawa z wędką. Koty wypracowały sobie rytuał gry, który jest niezmienny. Macham wędką, koty biegają i skaczą, Lesio chwyta niby myszkę umocowaną na końcu wędki, zaciąga w odległy punkt pokoju, Polcia biegnie za nim, łapkami trzyma wędzisko i nie ruszają się. I jedno i drugie czuje się zwycięzcą. Nie ma mowy abym powtórnie mogła użyć wędki, nawet nie próbuję, gdyż są nieustępliwe. Muszę poczekać, aż same zdecydują, czy już nadszedł mój czas. I tak za każdym razem. Miny kotów są wspaniałe, połów się udał. Z kotami nie można bawić się zbyt długo, gdyż czują się zmęczone. Teraz odsypiają nocne czuwanie. Jeden ułożył się na fotelu, drugi na kanapie, chyba i na mnie czas, w końcu byłam uczestniczką gry!
Warto spojrzeć na te ćwiczenia, niezbyt skomplikowane, chyba pomocne i dlatego poświęcenie im kilku minut nie jest stratą czasu. Każdy w podeszłym wieku odczuwa bóle kręgosłupa, wszystko jest już zdezelowane i daje o sobie znać. Ja, kiedy podjęłam wreszcie próbę spacerów, do czterech kilometrów dziennie, nie więcej, czuje się zdecydowanie lepiej. Ćwiczenia, które znalazłam w internecie, dorzucę do programu dnia. Ja będę wszystko robić, byle w miarę, boję się że zbytnia poprawa kondycji wydłuży moje życie, zupełnie niepotrzebnie. Mnie wcale stulatki nie rajcują, co za dużo to niezdrowo. Tyle ile tam mi wyznaczono, w sprawności fizycznej, ale nie za długo.
Spacery dają także możliwość obserwacji otoczenia. Pan leciwy, zaniedbany, bo jakże inaczej, kiedy los obdarował go długim życiem, ale bez żony, która by o niego się zatroszczyła, z butelką wystającą z kieszeni i koniecznie spragniony kontaktów z otoczeniem. To naprawdę przykre. Kobiety jakoś sobie radzą z samotnością, robią, co muszą, i najwyżej biegają na cmentarz dzień w dzień. Zawsze to jakieś odwiedziny, nawet wtedy, gdy pod kamienną płytą spoczywa drań, który dobrze, że zabrany został w zaświaty. Teraz już nic złego zrobić nie może. I dobrze. Tak to jest.
Zachęcam do ćwiczeń, nie zaszkodzą, no przecież nic na siłę, jak już kręgosłup zesztywniał, to nie będzie się wyginał, trzeba ostrożnie. Dzień prawdziwie jesienny, pada, zachmurzenie duże, stawy dają o sobie znać. Koty też niespokojne, podchodzą do mnie i proszą o głaski. Nie będę ich żałować, warte są tego, moje kochane przylepki.
16 września 2021 „Aborcja to morderstwo… Ci, którzy przeprowadzają aborcje, zabijają. [...] W trzecim tygodniu po poczęciu, często jeszcze zanim matka zda sobie sprawę, że jest w ciąży, wszystkie narządy już zaczynają się rozwijać. To ludzkie życie. Kropka. I to ludzkie życie trzeba szanować - powiedział papież Franciszek.”
Nie ma powodu, aby popierać aborcję, ale dlaczego do niej dochodzi? Na to pytanie należy sobie odpowiedzieć i zrobić wszystko, aby nie dopuścić do zajścia kobiety w ciążę, gdy tego nie chce. I jeszcze, niech odpowiedzialność spada na tych, którzy są sprawcami ciąż, a nie tylko na kobietę. Przeszczepić im zarodek i niech „ciążują”, donoszą i wychowują, niech ponoszą konsekwencje, a nie dają drapaka, a ty kobieto rób, co chcesz. To nie jest sprawiedliwe.
Ja nie pojmuję, dlaczego zabijanie na wojnie tysięcy, a nawet milionów ludzi, to bohaterstwo. Gdzie tu logika, dla mnie, śmierć, to śmierć. Człowiek nie potrafi na tym świecie żyć bez wojen. Chyba nie ma dnia bez walk zbrojnych na tym świecie. Trzeba się bronić, gdy na nas napadają, ale w imię czego to robią? Dla mnie wojny nie są potrzebne. Świat jest dostatecznie niesprawiedliwy w podziale dóbr, poziomie życia, dosyć mamy plag na świecie. Znowu wzrasta ilość osób chorych na covid, dlaczego ludzie się nie szczepią, jak do nich mówić??? Walczy się o jedno poczęte życie, a ponad 4 miliony umiera, niejednokrotnie przez swoje „widzimisię”, bo nie zaszczepię się i już. Kto będzie odpowiedzialny za taką straszną i niejednokrotnie przedwczesną śmierć? To jest mądrość naszego świata.
15 września 2021 Jezus powiedział: Traktujcie innych tak, jak sami chcecie być traktowani.
Wczoraj robiąc przebieżkę przez programy trafiłam na film „Pokot” Zatrzymałam się, gdyż fabuła wydawała mi się znajoma, i nie myliłam się. Film oparty jest na książce Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Opowiada historię starszej kobiety, Janiny Duszejko, emerytowanej pani inżynier, nauczycielki języka angielskiego w szkole. Główna bohaterka jest wegetarianką, która zajmuje się astrologią i mieszka we wsi położonej na skraju Kotliny Kłodzkiej w Sudetach. Pokot, to ułożona po polowaniu pokotem zwierzyna. Duszejko walczy o prawa zwierząt, myśliwi zabijają zwierzęta i sami giną. Duszejko ma swój pokot… Można film odebrać na różnych płaszczyznach, władzy, rodziny. Niejeden pokot mamy w życiu, a nie zawsze jesteśmy królem polowania. Film warto było obejrzeć, obsada świetna, reżyseria wspaniała, widoki urzekające, treść można powiedzieć, kontrowersyjna. Ludzie walczący o prawa zwierząt bywają gniewni i oburzeni postępowaniem innych. Cytaty z książki, jakże prawdziwe.
- „Wszystko przeminie. Mądry Człowiek wie o tym od samego początku i niczego nie żałuje.”
- „Najlepiej rozmawia się samemu ze sobą. Przynajmniej nie dochodzi do nieporozumień.”
- „Wielu mężczyzn z wiekiem zapada na autyzm testosteronowy, który przejawia się w powolnym zaniku inteligencji społecznej i umiejętności międzyludzkiej komunikacji, a także upośledza formułowanie myśli.”
14 września 2021 „Prokuratura Krajowa zawiesiła w czynnościach służbowych prokuratora ze Świdnicy, który wczoraj chodził po mieście nietrzeźwy i całkowicie nagi. Mężczyznę mogą czekać dalsze konsekwencje i postępowanie dyscyplinarne.”
To już kilka dni temu, ale mnie to ciągle siedzi w głowie i nie daje chwili wytchnienia. Każdy może mieć odchyły, prokurator także, szczególnie, kiedy ma takiego szefa! Nikt nie wytrzyma takiej presji. Prokurator był na urlopie, ale to też nie upoważnia nikogo do chodzenia nago. W ciepłym klimacie w sercu dżungli chodzą i nikt z tego powodu nie robi problemu, ale jakieś okrycie dolnych partii ciała mają, a ten nic, gdyby chociaż jakieś majtasy założył… Ciekawa jestem czy był przystojny, czy może już otłuszczony, przecież miał rodzinę, a to ma wpływ na figurę. To zawsze szokujące, szczególnie w naszej kulturze. Teraz biedak został odsunięty od stanowiska i nie wiadomo, co dalej z tego wyniknie. Ja bym go zbytnio nie karała, ludzie mieli trochę urozmaicenia w szarości dnia codziennego, gdy nawet premier nie wie, ile kosztuje chleb. Szczerze powiedziawszy, to na to pytanie też bym nie umiała odpowiedzieć, w każdym sklepie cenny są inne.
Szokująca jest natomiast wiadomość, że - „Naukowcy chcą wskrzesić mamuty. Już za sześć lat mają pojawić się pierwsze okazy. Włochaty przodek słonia ma ponownie biegać po Syberii już za sześć lat. Firma założona przez amerykańskiego naukowca chce połączyć DNA wymarłego 10 tys. lat temu mamuta z DNA słoni indyjskich.” Stepy mają wrócić zamiast lasów na Syberii dzięki takiemu posunięciu naukowców, a to powstrzyma globalne ocieplenie.
Niech się dzieje, co się ma dziać. Moje koty i ja dzisiaj spaliśmy do dziesiątej! To w głowie się nie mieści, gdyż zawsze moje kochane darmozjady budzą mnie wcześnie rano. Chyba idzie zmiana pogody, i dobrze. Grzyby, które pojawiają się w lasach, są podobno bardzo robaczywe. Serce może nie wytrzymać, gdy schylasz się po taki okaz, a ten cały w robalch. Same sensacje dzisiaj!
To mamuty, takie zdjęcie znalazłam, zdjęcia prokuratora bez odzienia nie udało mi się odszukać, a szkoda!
13 września 2021 Moje koty "tymczasy" chyba mają mnie trochę dosyć. W nocy się budzę, staram się nie zapalać lampy, ale niekiedy sięgam po smartfon, moi ulubieńcy są tak czuli na każdy mój ruch, że natychmiast zjawiają się obok mojego łóżka. Mam wyrzuty sumienia, kiedy takie średnio przytomne starają się umilić mi czas, gną się i prężą, nadstawiają główki, abym je głaskała. Odkładam wtedy wszystko i leżę w ciemności, aż sen się znowu nie zjawi.
Dzisiaj obudziłam się gwałtownie, a byłam w trakcie ćwiczeń umysłu!!! Miałam natychmiast znaleźć wyrazy zaczynające się i kończące na literę ć! Z początku, jak to bywa, gdy człowiek się denerwuje, czarna dziura, a później słowa same przypłynęły – ćwierkać, ćmić, ćpać, ćwiczyć, ćwierć... Nawet w internecie nie mogłam więcej znaleźć. Nie ma więc sensu abym brała udział w jakiś zajęciach usprawniających pracę mózgu, mój mózg nawet w nocy stara się jakoś rozruszać, przecież wie, że kończący już swoją funkcję życiową i sprawność już nie ta. Dołożę jeszcze kilka gier i jakoś dam radę dotrwać do końca, no może dam, gdyż nigdy nie wiadomo. Bywa, że jakieś słowo lub fakt uleci jednak z pamięci, wtedy staram się sobie przypomnieć, spinam się wewnętrznie i bywa, że przypłynie, ale muszę zaraz zapisać, gdyż boję się, że uleci i znowu będzie funkcjonować, jako słowo nieobecne. Bywa jednak, że nie, nie mogę sobie przypomieć. Nie wiem dlaczego, pamiętam wszystko - okoliczności sprawy, wygląd, tylko słowa nie ma.
Trochę mnie ćwiczenie nocne rozbawiło, ale dobre i to, umiejętności, których się nie ćwiczy, zanikają. Gdyby tak moje koty umiały mówić, grać w scrabble, to ja ich bym nigdy ich nie oddała! Tak dobrze się dogadujemy mentalnie, bawimy, rozumiemy, współczujemy sobie, dbamy o siebie! Są takie kochane. Teraz śpią, a ja boję się ruszyć od komputera, gdyż zaraz zeskoczą z fotela i kanapy i pobiegną za mną. One zawsze są tam, gdzie ja.
Mam nadzieję, że do końca miesiąca maluchy znajdą dom, gdyż tymczasy będą musiały wrócić w dawne miejsce, moje kwiaty już ledwo dyszą, a co będzie gdy przyjdą przymrozki?! Teraz aby je podlać, muszę zwabić koty do pokoju z solidnym zamkiem, boję się że moge spróbować skoczyć z balkonu. Wybory życiowe bywają trudne!
12 września 2021 Kardynał Stefan Wyszyński i matka Elżbieta Róża Czacka zostali beatyfikowani. W Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie legat papieski kardynał Marcello Semeraro odczytał formułę beatyfikacyjną, po której odsłoniono wizerunki błogosławionych.
Najważniejsze myśli Prymasa Tysiąclecia. Niech będą dla nas cenną inspiracją.
- Bóg nigdy nie rezygnuje ze swoich dzieci, nawet z takich, które stoją plecami do Niego.
- Choćbyś przegrał całkowicie zbierz się, zgarnij, dźwignij, zacznij od nowa! Spróbuj budować na tym, co w tobie jest z Boga.
- Drobne i nieznaczne dokonania mogą nas uczynić wielkimi, podczas gdy wielkie mogą nas upodlić, jeśli są źle wykonane.
- Gdy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie.
- Każda nienawiść, każda pięść wyciągnięta przeciw bratu - jest przegraną.
- Ludzie mówią - "czas to pieniądz". Ja mówię inaczej - "czas to miłość". Pieniądz jest znikomy, a miłość trwa.
- Nie ma takich sytuacji, w których by jeszcze miłość nie miała czegoś do powiedzenia.
- Od siebie trzeba wymagać najwięcej. Matka Elżbieta Róża Czacka
- „Straszną odpowiedzialność mają przed Bogiem osoby, które lekkomyślnie powtarzają jedne drugim zdarzenia lub usłyszane słowa, pobudzając bliźnich do sądów i krytyk ludzi i spraw, których mało lub wcale nie znają, a jeżeli znają, jak źle często znają, interpretując fałszywie”.
- „Jednym z największych nieszczęść ludzkości jest pycha. Pycha sprawia, że człowiek jest mniej lub więcej ślepym”.
- „Starać się mówić jak najtreściwiej. Nie tracić czasu na próżne rozmowy. Pilnować tego w stosunku do siebie i przypominać to drugim, jeżeli o tym zapominają. Wszelkie obrażanie się jest uważane za złe wychowanie i głupotę. Nie ma wypadku, żeby pokora i miłość nie przejednały, a w każdym razie nie umożliwiły stosunków z ludźmi. Miłość, pokora, prostota i dobra wola”.
Pytanie tylko, co z tego dla siebie weźmiemy, czy uczyni nas to lepszymi ludźmi...
11 września 2021 To już 20 lat! Atak na World Trade Center w Nowym Jorku!
Pamiętam te wydarzenia jak dzisiaj. Pozostaje pamięć. Życia ludziom nikt nie zwróci. Zginęli ze swoim marzeniami, celami, miłością i trwaniem.
Za mną dzisiaj chodzi piosenka „Nie wolno mi” nie wiadomo dlaczego, kołacze mi w myślach, podśpiewuję sobie i dumam. Mnie wszystko wolno, wolno mi kochać, gdyż mam kogo kochać, wolno mi marzyć, chociaż moje marzenia są jak siatka na motyle, może coś w nią wpadnie, a może nie. Stawiam sobie cele i też różnie mi wychodzi. Ostatnio naprawdę dużo chodziłam, czułam się bosko, byłam pełna energii i chęci do działania, ale dzisiaj wszystko legło w gruzach. Wstałam rano z takim bólem w kostce, że nie mogłam uskoczyć na nodze. Zastosowałam wszelkie możliwe środki i trochę minęło, ze spaceru nie zrezygnowałam, ale chodziłam wolniutko, tak jak chodzą staruszki. Przed blokiem, kiedy już miałam dochodzić do drzwi, starszy pan nakazał młodemu chłopcu, aby stał przy drzwiach i czekał, kiedy dojdę, abym nie musiała sama otwierać. Bardzo mnie to wzruszyło, to, że jeszcze ktoś o mnie pomyślał, aby mnie wesprzeć i moje życie uczynić znośniejszym. Noga trochę boli, ale to przejdzie, dobrze, że wczoraj posprzątałam kuchnię i łazienkę, zostało tylko odkurzanie. Usiądę na krześle i będę zdalnie wykonywać zadanie, może się uda. Czas już chyba kupić odkurzacz, który sam będzie uwijał się po pokoju i robił to, co do niego należy, ale na ten cel trzeba odłożyć trochę grosza. Zobaczymy.
Moje słoneczka poznają wszystkie nowe sztuczki, jakie im szafuję. Wczoraj fascynowały się miską udostępnioną, gdy na balkonie powiesiłam pranie. Wchodziły i wychodziły do środka tak długo, aż straciły zupełnie zainteresowanie tym sportem. Oto moje słoneczka w akcji. Dywan też już chyba czas wymienić, te wzrory nie do mojego małego pokoju. Poczekam aż po nowym roku spadnie na mnie złoty deszcz pieniędzy w związku z Nowym Ładem i wtedy pójdę na całość.
Najbardziej lubią towarzyszyć mi przy pracach w kuchni. Mycie naczyń, obieranie ziemniaków wzbudza ich ciekawość do tego stopnia, że uniemożliwiają mi niekiedy pracę. Boję się, że Pola w końcu zrozumie jak uruchomić wodę, to tylko unieść kran w górę i w dół, to może się skończyć nieprzyjemnościami. Dzisiaj Lesio mi uciekł na korytarz, nie wiem kiedy i jak, gdyż cały czas miałam go na oku. Na szczęście moi sąsiedzi wzięli sobie do serca moją prośbę i zamykają drzwi wiodące z przedsionka na klatkę schodową, gdyż nie wiem jak bym goniła uciekiniera z moją mało sprawną nogą. On podobno tak ma, ostrzegła mnie moja córka, gdyż nie raz i nie dwa „śmigała” po schodach, aby go złapać.
I tak sobie żyjemy, ważne, że żyjemy!
10 września 2021 "Zmarł Wiesław Gołas. Uwielbiany przez Polaków aktor zmarł, mając 90 lat. Gołas od lat zmagał się z chorobami układu krążenia. W ubiegłym roku przeszedł udar. Nieoficjalnie przyczyną śmierci aktora był wylew krwi do mózgu." Chyba wszyscy lubili tego aktora.
9 września 2021 No to nam dopiekło, jak chyba w całym wrześniu nie było. Postanowiłam dostarczyć witaminy D3 do organizmu. Wszystkie miejsca, jakie miałam dzisiaj do odwiedzenia, odwiedziłam idąc pieszo, jak pątniczka. Przebyłam prawie osiem kilometrów. Kiedy wróciłam do domu, padłam, coś tam zjadłam i spałam ponad godzinę. Moje koty przyjęły to ze zrozumieniem, same prawie ledwie dyszą, śpią i nie chcą się bawić, a nawet jedzą oszczędnie. Spaliśmy wszyscy. Teraz chciałam się z nimi pobawić, ale wymachiwanie wędką przed noskami, na nic się nie zdało.
Nie ma u nas grzybów, zupełnie, a chętnie bym zgubiła trochę kalorii robiąc przysiady i skłony w czasie marszu przez leśnie ostępy. Nie wiem co będzie w tym roku z tym sportem leśnym, gdyż ekipa wyniosła się z miasta i teraz na własną ręką musiałabym stawić się na miejsce zbiórki, co jest dosyć dla mnie uciążliwe. Może raz lub dwa pojadę, aby tradycji stało się zadość, ale to będzie już w gestii mojej córki.
Wczoraj, tradycyjnie przypalając ziemniaki, a to się zdarza, gdy dosiądę do komputera, musiałam pootwierać okna, aby sąsiedzi wiedzieli co się u mnie dzieje, i do zwolnionej przestrzeni łączącej nas z ze światem zewnętrznym, oddzielonej moskitierą, przypadły koty. Były tak pochłonięte łapaniem wiatru w płuca, że na nic nie zwracały uwagi. Zdążyłam iść po telefon, zrobić zdjęcie, a one trwały na posterunku. Tak pachniała dla nich wolność. Zdjęcie umieściłam na komputerze jako tapetę, aby patrzeć na moich ulubieńców i pamiętać, że jak się gotuje ziemniaki, to miejsce podkuchennej jest w kuchni.
Jako poradę mogę podać sposób na łagodzenie tego nieprzyjemnego zapachu – należy gotować w czystym garnku wodę z octem przez kilka minut, a przypalony gar oczyścić jak się da z przypalonych szczątków i gotować w nim wodę z solą i octem, jak przypalenie jest duże, zostawić na kilka godzin.
8 września 2021 Jesień grzeje ciepłem wychłodzonym, nie zmęczysz się, nie nagrzejesz sobie głowy. Lubię jesień, lepsza niż lato. Dzisiejsza pogoda jest piękna. Z przyjemnością przekroczyłam 7000 kroków. Co prawda aplikacja nie wiadomo dlaczego niekiedy się zacina, ale ja wiem, ze przeszłam tyle ile trzeba. Przygotowuję się do jesieni życia. To brzmi trochę zaczepnie, ale ja spoglądam bystrym okiem na mijających mnie starszych ludzi i zamieram z przerażenia, są jak stare drzewa porośnięte naroślami i zgrubiałą korą. Nie wiadomo dlaczego na skórze pojawiają się brązowe plamy, a niekiedy naroślą, kaszaki, piegi i nie wiadomo co jeszcze i najgorsze, że nic z tym nie można zrobić, starość i tyle. To jest trochę przygnębiające.
Rośliny na moim balkonie staram się usuwać w miarę oznak starości widocznych na liściach, kwiatach i łodygach. Nic już im nie pomoże, a ja, gdy zrobi się zimno nie będę stała godzinami i przygotowywała ziemię i skrzynki do przechowania przez zimę. Dziwaczek już u mnie nie zagości, zachwycałam się nim, ale to kwiat do ogródków, a nie na balkon. Rozrasta się, to fakt, kwitnie jednak aby ubarwiać noc i przyciągać ćmy. Ja zdecydowanie jestem dzienno-lubna na balkonie. Rośliny da się usunąć, ale człowieka nie wytniesz, musi czekać aż zabiorą go w dalszą podróż. „Bruksela przygotowuje się do wdrożenia mechanizmu praworządności, który spowoduje zatrzymanie płatności unijnych funduszy, jeśli Polska będzie łamać zasady rządów prawa”. Co my na tym stracimy może powiedzieć szeregowy mieszkaniec Polski. Rząd boi się, że Ziobro odejdzie, a oni stracą większość w sejmie. Co lepsze, dotacje czy trzymanie się Ziobry? Nie chciałabym być w skórze Morawieckiego, coś mi się wydaje, że jesień się zbliża…
Nasza kotka Polka-tyrolka w nocy zabawiała się metką przy pokrowcu fotela tak głośno, że ja i Lechosław patrzyliśmy rozziewani na jej wyczyny, nie wiedząc, co się dzieje. W końcu złamałam zasadę, wstałam i sypnęłam jej trochę suchego jadła. Podziałało! Uspokoiła się, widocznie wczoraj wieczorem miała zbyt oszczędną porcję, teraz ona śpi, a ja ziewam. Drzemka też dobrze mi zrobi, to wskazane nawet w jesieni życia. Polka oczywiście śpi, nie ma zahamowań.
7 września 2021 Oglądanie się wstecz to zmarnowanie czasu. Wszystkie głupstwa, jakie w życiu zrobiłeś, zostały i nic nie zmienisz, nawet jak umierasz ze wstydu. Inni też popełniali błędy i muszą z tym żyć. Trzeba podążać ścieżką wyznaczoną dla ciebie. Powiecie, mądralińska się znalazła, ale na starość zdążyłam przemyśleć wiele spraw i nie mam zamiaru marnować sobie życie, przecież nie wiem ile jeszcze zostało. Czy teraz nie popełniam błędów? Ależ popełniam, tylko nie takie drastyczne, nie mam okazji gmatwać się w głupie sprawy, a jak już się to zdarzy, mówię cześć, zostań w spokoju człowieku, i idę dalej. Cieszę się, że już jestem poza marginesem spraw zawodowych. Pod tym względem emerytura to zbawienny czas!!!
W Głogowie uczeń pobił nauczycielkę! Nie wiem jakie było podłoże sprawy, ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że dzieci są zestresowane i zbyt przesiąknięte grami z przemocą jako wiodącym szlakiem dominacji nad innymi. Uważają, że to jedyna droga dojścia swoich racji. Chyba nie chciałabym już w szkole pracować. Podobno nauczyciele wolą siedzieć przy kasach, niż stać przed klasą. Na szczęście nie wszyscy, gdyż kto by dzieci uczył?!
Kilka lat temu poprosiłam wnuka, aby znalazł mi jakąś grę, gdyż kulki wszelkiego rodzaju i pasjanse mi się znudziły.
- Babciu czy to ma być długa gra? Spytał.
- Nie - odpowiedziałam, tak dla odprężenia.
Gra miała być dla dzieci i co się okazało. Trzeba było zniwelować myszki, a te spadały na ostre, żelazne kolce. Byłam tak oburzona, że rozgadałam się na kilka minut odsądzając twórców gry od czci i wiary. Kiedy już skończyłam, wymogłam na twórcy gier, czym się obecnie wnuk zajmuje, że w jego grach nie zagości przemoc! Nie wiem czy mu się to uda, pieniądze to jedno, a etyka to druga sprawa, póki co, robi co może, aby mnie nie zawiódł. Ja nie gram do upadłego, ale jak już naczytam się o polityce i durnych zagrywkach jednej i drugiej strony, rządzących i opozycji, lubię sobie zrobić mały oddech i wtedy lubię coś tam przetestować.
Moje koty na tymczasie nie mają takich dylematów, byle piłeczka wystarczy, aby było zajęcie.
6 września 2021
Są oczy, które zniewalają. Lesio ciągle się ze mną droczy, tu coś skubnie, tam przegryzie, ale normalnie jeść nie chce i już. Ja chodzę za nim i proszę, ale dzisiaj powiedziałam dosyć tego, do wieczora nie będzie przekąsek, zobaczymy kto wytrwa w swoim postanowieniu, niejadek czy opiekunka? Jedno oczko trochę mu się zawęziło, powiedziałam, że doprowadzę je do zdrowia, i to robię. Co kilka godzin przemywam mu ślepiątko mocnym naparem rumianku, chyba jest już trochę lepiej. Nawet to lubi, nie ucieka tylko oddaje się moim zabiegom z oddaniem.
To jest powód, że ja nie mam kotów. Każdy kot mnie urobi na swój sposób, ja jestem bezradna. Tak nie powinno być, a jest. Kot jest dla mnie zagrożeniem.
Nie uwiodło mnie jednak Opole! W pierwszy dzień trochę oglądałam, ale szybko miałam dosyć. Nic mi się nie podobało, a scenografia i scenariusz lekko mnie odpychał. Więcej nawet nie próbowałam, co nie znaczy, że inni nie mogą się zachwycać. Każdy wybiera w gmatwaninie propozycji.
5 września 2021 Niedziela to dzień radosny. Od rana towarzystwo wymyte i wyczesane zasiadło do śniadania przy miseczkach w kuchni. Przy okazji stół, główny ośrodek obserwacyjny w pokoju nakryłam jasnym obrusem, aby podkreślić świąteczny charakter wszystkich poczynań. Pokrowce na krzesła wykonałam już wcześniej z prześcieradeł, krzeseł nie mam już zamiaru kupować, ale okazało się to działaniem na wyrost, koty drapią meble od niechcenia. Naprawdę muszę pochwalić Lesia i Polę, to dobrze wychowane koty. Niczego nie muszę chować, uszanują nawet moje okulary i notesy. Pobawiłam się z moimi skarbami i zabrałam się do pieczenia drożdżowych bułeczek. Bardzo są lubiane, więc piekę. I tutaj się zaczęło… Zbyt wiele czynności budzących zainteresowanie moich ciekawskich zwabiło je do kuchni. Trudno coś robić, gdy ktoś wsadza nosek do mąki, albo ukradkiem wypije mleko, którego podobno kotom nie wolno dawać, w końcu wyprosiłam towarzystwo, zamknęłam drzwi i doszłam w pracy do momentu rosnących bułeczek przed wsadzeniem do pieca. Uważałam, że już sobie dam radę. Kiedy drzwi stanęły otworem, Lesio nie wytrzymał, jednym susem zdecydował się wskoczyć na okno, doskonały punkt obserwacyjny na obydwie strony, dwór i kuchnia, jednak odległość obliczył niezbyt precyzyjnie i wylądował w bułeczkach stojących na szafce w fazie wyrastania. Zanim ja uchwyciłam przebieg sytuacji, już był na oknie. Na szczęście bułki tylko obsypały się zkruszonki, gdyby wylądowały na podłodze, nie byłoby już szans. No niestety, koty musiały opuścić kuchnię, nie było rady. W samotności sprawę pieczenia doprowadziłam do końca, ale Lesio teraz trochę koso na mnie spogląda. Czy to była moja wina, przecież nie ja wskakiwałam w blachę z bułkami, tylko on.Oto moi ulubieńcy za zdjęciach zrobionych przez Joannę, moją córkę. Lesio na stole, to moje dzieło. Córka chyba aparat ma trochę lepszy, tak mi się wydaje i potrafi wykorzystać moment, kiedy koty wyglądają najkorzystniej.
Pola w całej krasie, dama do przygarnięcia
Lesio jako dostojny, trzyletni kocurek
4 września 2021 Gdy ktoś w życiu zazna biedy, będzie zawsze szanował i pieniądze i jedzenie, kiedy dozna poniżenia i krzywdy, zawsze będzie na tym punkcie przeczulony i trudno będzie mu zaufać innemu człowiekowi. Takich spraw nie da się wymazać i żyć dalej. Żyje się, ale z poczuciem piętna, mimoże się tego nie okazuje. To, co się dostaje w dzieciństwie, rzutuje na dalsze poczynania.
Mam w domu dwa koty, bawią się razem, ale są zupełnie różne. Z kotami tak jak i z ludźmi, potrzebują miłości i akceptacji.
Polanka, kotka, którą w skrócie nazywam Pola, miała trudne życie. Sama musiała starać się o jedzenie, zadbać o dwójkę kociąt, aż nie dostała pomocy od ludzi. To bardzo miły kotek, ale apetyt ma na wszystko, boi się, że dla niej może zabraknąć. Lesio przyszedł z gromady kotów żyjących prawie na dziko, ma też jakieś uwrażliwienie na każdą zmianę w swoim życiu i to odbija się na jego odczuwaniu wszystkiego wokół, w jedzeniu także. Je małymi porcjami, które muszę mu dozować co jakiś czas. Nie mogę zostawić dla niego jedzenia w miseczce, gdyż Polcia wszystko sprzątnie. Muszę dawać jeść jednemu i drugiemu razem, głaskać je po równo, bawić się z nimi razem. Lesio to wirtuoz skoków, sprytny i zwinny, Polcia też nie daje za wygraną, stara się mu dorównać. Dołączę mały filmik w jakimś stopniu obrazujący umiejętności Lesia. 3 września 2021 Podziwiamy prasującą. Moje słoneczka są ze mną zawsze i wszędzie. Wczoraj wieczorem prasowałam, robię to zawsze z telewizją w tle, gdyż inaczej chyba bym padła z nudów, ja, ale nie moja ferajna. To, że przeciągam żelazkiem w prawo i lewo okazało się wielką atrakcją. Lesio i Pola śledzili mój każdy ruch, w końcu podczołgały się pod deskę do prasowania, do żelazka nie pozwoliłam się zbliżać, i goniły sznur wychylający się w takt moich ruchów. To był piękny wieczór, z racji teatru w Kulturze, i zainteresowania moją pracą. Nareszcie dla kogoś jest to atrakcyjne zajęcie.
Kiedy już koty ułożyły się do snu, gdzie tam komu się podobało, ja zabrałam się za analizę moich rachunków. Sierpień okazał się trudnym miesiącem. Wystartowałam bez długów, z normalnymi dochodami, ale do końca nie mogłam dociągnąć. Sprawdziłam wydatki, ale nic nadzwyczajnego tam nie było, największą pozycją były zakupione lekarstwa, ponad 200 zł. Pójdę z tym do lekarza, naprawdę, niech zadecyduje, co mam brać, a co sobie odpuścić. Poszperałam w internecie i co się okazało. Mamy inflację tak dużą jak nie było od dwudziestu lat! I co się dziwić, wszystko staje się coraz droższe, kupić żywność trzeba, a w takiej sytuacji wartość pieniądza spada. Znalazłam dane z lipca, to ten zielony kolor, a co się działo w sierpniu?
- 14.05.2021 - Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu 2021 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 4,3% (przy wzroście cen usług - o 6,8% i towarów - o 3,6%).
Nie wiem, co będzie. - Rośnie dług Polski. Zarówno ten krajowy, jak i zagraniczny. Według polskiej metodologii przekroczył 1,15 bln zł. Jeszcze gorzej wygląda bilans liczony według zasad międzynarodowych."
Uczciwie trzeba przyznać, że sytuacja spowodowana pandemią ma na to niewątpliwy wpływ. Z pustego i Salomon nie naleje! Narodzie, szczepić się, gdyż inaczej wszyscy padniemy jak muchy! Chyba czas ograniczyć to rozdawnictwo, lepiej zadbać o rozwój gospodarki. Prezes powinien mnie wziąć jako doradcę, mam chociaż trochę zdrowego rozsądku. Pozostaje tylko cieszyć się moimi tymczasowymi kotami, których sama bym chyba nie zdołała utrzymać w obecnej sytuacji. Takie są kochane, niczego nie niszczą, nie zrzucają, pragną tylko zainteresowani i głaskania. Co prawda dzisiaj rano z wielkim zainteresowaniem przyglądały się mojej szafie w sypialni, na której przezornie umieściłam dwa pojemniki z kołdrami dla gości, aby wszystko było zajęte pod sam sufit. Co umie Lesio to ja dobrze wiem, niech go lepiej trawi tęsknota, niż ma lądować na szafie z przystawką.
2 września 2021
Koty zgodnie chodzą za mną - ja w kuchni, one też, ja w pokoju, już tam są moje słoneczka… Staram się je zabawiać, jak potrafię, ale to nie jest łatwe. Zabawy, jakie absorbowały maluchy, duże koty traktują z przymrużeniem oka. Poświęciłam pudełko wycinając otwory, powkładałam zabawki, pokazałam, czego oczekuję, podeszły, owszem, jeden machnął łapką i wyciągnął piłeczkę, drugi zagarnął myszkę, myślałam więc, że zajmą się tym przez jakiś czas, wyszłam z pokoju, a gdy wróciłam zobaczyłam leżącą obok pokrywę pudełka, a znudzone koty obok. Nie chciało im się niczego już wyjmować. Myślały sobie chyba – Biedna kobieto, czym ty nam chcesz zaimponować. Może i miały rację.
Wczoraj wieczorem oglądałam „Hubala”, nie lubię oglądać dwa razy tego samego filmu, ale ten oglądam z sentymentu do działań tego żołnierza. Moje koty penetrowały przedpokój, dobrały się do szafki, gdzie przechowuję
wszystkie torby. Wyjęły tę, która najbardziej im się podobała - czerwona, twarda, z namalowanym żółtym słoneczkiem. Zajęły się nią tak gruntownie, że cały wieczór miały zajęty. Kolor czerwony wyraźnie je podniecał, a żółte słoneczko wręcz wyzwalało agresję. Wchodziły do torby, wychodziły, biegały wokół, a ja zerkałam na nie jednym okiem, drugim obserwując film, który zawsze wywołuje we mnie dreszcze. Teraz piszę, to znaczy, że koty śpią. Gdybym ja tak mogła przyłożyć głowę do poduszki i spać, spać, jak długo się da. Na starość z tym, z tego co słyszę, wszyscy mają kłopoty. Ilość melatoniny maleje w organizmie, a bez niej nie ma snu.
1 września 2021
82 rocznica wybuchu II wojny światowej
- Wieluń był jednym z pierwszych miast, na które 1 września spadły niemieckie bomby. Od godz. 4.40 do 14 na miasto spadło 380 bomb o łącznej wadze 46 ton. Według różnych źródeł w wyniku ataku Luftwaffe zginęło od 1,2 tys. do ponad 2 tys. osób. W gruzach legło 75 proc. miejskiej zabudowy. Zdaniem historyków, miasto zbombardowano, by przetestować sprzęt i zastraszyć ludność cywilną.
- Atak niemieckiego pancernika "Schleswig-Holstein" na polską składnicę wojskową na Westerplatte był jednym z pierwszych wydarzeń rozpoczynających II wojnę światową. Oddziały polskie pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego do 7 września 1939 r. bohatersko broniły placówki przed atakami wroga z morza, lądu i powietrza. Według różnych źródeł, gdy wybuchły walki, w polskiej składnicy przebywało 210-240 Polaków. W walkach poległo 15 polskich żołnierzy, około 30 zostało rannych. Liczbę zabitych po stronie niemieckiej szacuje się na 50 żołnierzy, rannych — na około 120.
Jestem po stronie decyzji podjętych przez rząd i prezydenta. Opozycja niech się zajmie sprawami istotnymi, a nie bieganiem z niebieskimi reklamówkami na granicy z Białorusią. Pomoc ludziom w potrzebie, to jedna sprawa, a nasze bezpieczeństwo, które jest zagrożone, to problem nie tylko nasz, ale całej Europy. Nie mogę sobie nawet wyobrazić wojny na naszych ziemiach. Przytoczone przykłady z pierwszego dnia II wojny niech będą dla wszystkich przestrogą. Prezydent ma rację. "Nie będę tolerował nieodpowiedzialnych zachowań i słów, prób destabilizacji, zastraszania ludzi, którzy państwu służą — przemawiał prezydent. ”https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/obchody-wybuchu-ii-wojny-swiatowej/mezr2fw,79cfc278
wrzesień 2012
1 września 2012
Seneka Młodszy będzie we wrześniu figurował jako twórca aforyzmów.
"Ważne jest, czy dobrze żyjesz, nie jak długo, czasem zaś to jest dobre, że niedługo."
Wrzesień na zawsze kojarzyć będzie się nam z wybuchem II wojny światowej. "Żadna inna tragedia nie dotknęła Polaków tak bardzo jak ta" wypowiedział dzisiaj te słowa premier podczas wmurowania kamienia węgielnego pod budowę muzeum II wojny światowej. Ja naprawdę jestem dzieckiem wojny. Moje dzieciństwo obejmujące wojnę i czasy powojenne opisałam w swojej wspomnieniowej książce „W cieniu jesionów”.
W rozmowach ze znajomymi będącymi już emerytami, przewija się temat odległych czasów, w których przyszło nam żyć. Nie były to łatwe chwile, każdy wyniósł inne doświadczenia, ma różne wspomnienia, ale przecież tak czy inaczej, liczy się tylko czas, w którym teraz nam przyszło trwać. Czy on jest dobry, czy zły? Tego nie można ocenić dopóki nie minie, gdyż każda następna minuta może być punktem zwrotnym w naszym życiu.
Sprawa testamentu wisi nad moją głową jak miecz Damoklesa. Jakoś trzeba się z tym problemem uporać dla dobra dzieci, aby nie miały później kłopotów. Moje oczekiwania odnośnie tych ostatnich chwil spędzonych na ziemi trochę odbiegają od wzorców; mam być skremowana, nie chcę mieć grobu, nie życzę sobie aby sztucznie podtrzymywano moje życie, nie chcę żadnych operacji, nawet gdyby miały przedłużyć moje życie o ileś tam czasu, pogrzeb ma odbyć się bez udziału osób postronnych, kwiatów się jednak nie wyrzekam zupełnie, mała wiązanka marcinków będzie mile widziana, a gdy przypadnie to w innej porze roku, to jakiś bukiecik niech bedzie… i kilka jeszcze spraw, które trzeba zapisać. Uporam się z tym w przeciągu tego tygodnia! Nie będę już dłużej odwłóczyć tego problemu.
Życie jest tak ulotne, mija szybko i nawet człowiek się nie obejrzy, a już jest starcem. Wiem jednak, że wszystko co kiedyś się stało, zaistniało – nawet najbardziej płocha myśl - nie ginie, trwa rozsmużone gdzieś we wszechświecie i wraca do nas. Wystarczy skojarzenie, spojrzenie, wspomnienie i znowu jesteśmy wplątani w to, co minęło, a jednak jest. Grono jarzębiny zamieszczone na tej stronie, to właśnie reminiscencja słów mojego męża, który każdej jesieni liczył mijające lata obierając jako wyznacznik czasu płonące czerwienią drzewa jarzębiny.
2 września 2012
Kiedy zobaczysz, ilu cię wyprzedziło, uświadom sobie także, ilu kroczy za tobą.
Nie wiem jaką drogą ja kroczę, ale gdzieś tam środkiem podążam. Dostałam dzisiaj propozycję współpracy z kwartalnikiem krajoznawczo-historycznym wydawanym na terenie, gdzie znajdują się Miłkowice. To pięknie z ich strony, tylko przez skórę czuję, że mój Anioł maczał w tym palce. Nie wiem, czy jestem gotowa do takiej współpracy. Ze strony, którą zrobiłam, jestem bardzo dumna i to, że w ogóle jest, to dla mnie nagroda za czas i wysiłek jaki włożyłam w jej utworzenie. Szczególnie cieszą mnie słowa, które docierają pod moim adresem od ludzi odwiedzających ją. Jest odzew, nie są to martwe strony, a to jest najważniejsze i szczerze powiedziawszy chyba mi wystarczy. Nie wiem co odpowiem na propozycję, poczekam do jutra. Nie ma co się spieszyć.
Przysłano mi ostatni numer tego kwartalnika, przejrzałam i zatrzymałam się na artykule dotyczącym mieszkańca Miłkowic. Pochodził z okolicznej szlachty, jego rodzina osiadła właśnie tutaj, znałam ich dobrze i teraz czytając, przypomniałam sobie, że tato wspominał kiedyś - pominę okoliczności - że to rodzina wywodząca się ze szlachty. Oglądając zdjęcie chóru kościelnego już w trakcie robienia strony, przypomniałam sobie o tym, ale nie miałam żadnych dokładniejszych informacji więc dałam sobie spokój. Teraz samo przypłynęło.
Drugi artykuł dotyczył pięknych, ciepłych wspomnień o synu znajomego, późniejszego organisty w jednej z miejscowości za rzeką, który zginął jako młody chłopiec, ale nie mogę sobie przypomnieć w jakich okolicznościach. Tato kupił od nich skrzypce, gdy musiałam w liceum obowiązkowo grać na tym instrumencie. Było to bardzo muzykalna rodzina.
I tak to po latach dowiedziałam się czegoś nowego o ludziach, z którymi kiedyś zetknął mnie los.
4 września 2012
Ten, kto cię obraził jest albo silniejszy, albo słabszy od ciebie. Jeżeli słabszy, oszczędź go, jeżeli silniejszy, oszczędź siebie.
Gdybym kogoś mimowolnie obraziła, to przepraszam. Mnie już nikt nie obrazi, gdyż nie jestem się w stanie obrazić. Bardziej martwię się o to co nastąpi. Podobno kryzys zbliża się wielkimi krokami i nie unikniemy go. Staram się do sytuacji, która niebawem może nadejść, przygotować. Idąc z ćwiczeń wstąpiłam najpierw do biblioteki, gdyż wczoraj dzwoniono do mnie, a ja nic nie słyszałam, więc albo ja głuchnę, albo nie było zasięgu. Jedno i drugie jest możliwe. Szalenie lubię tam zaglądać, tak sympatycznych osób dawno nie spotkałam.
W drodze powrotnej zawadziłam o bazarek, gdzie na te ciężkie dni, które się zbliżają, zakupiłam dwa wielkie pęczki natki do zamrożenia. Zakupu dokonałam też dlatego, że wielkie były, a niedrogie. Przytaszczyłam jeszcze dwa kilogramy śliwek węgierek czystej rasy i pozbawiając je pestek, zamroziłam. Zimą będą do ciasta. Mam taki przepis nie zawodzący nigdy, tylko potrzeba do tego specyfiku owoców. Mam teraz większy zamrażalnik, więc się nie lenię i chomikuję tam co się da. Zastanawiam się tylko, że gdyby wypalił 12 grudnia koniec świata, no to po kiego licha te zapasy?! A zresztą, będzie co będzie, a jak nic nie będzie, to zapasy owoców będą.
5 września 2012
Z życiem, jak ze sztuką w teatrze: ważne, nie jak długo trwa, ale jak jest zagrana.
W Bydgoszczy rozpoczyna się festiwal "Adaptacje". W dniu dzisiejszym spotkaliśmy się z Janem Jakubem Kolskim i niespodziewanie także aktorem Krzysztofem Majchrzakiem w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bydgoszczy.
Dwaj panowie w wieku dojrzałym, z zacięciem filozoficznym przybliżali nam siebie i swoją twórczość. Kolski dla mnie to przede wszystkim filmy: Jańcio Wodnik i mój najbardziej ukochany film – Jasminum.
Tym właśnie filmem jestem najbardziej oczarowana i dlatego wzięłam udział w spotkaniu z reżyserem. Balans na granicy dwóch światów, realnego i magicznego, jest dla mnie najbardziej urokliwy. Co prawda mówiono przede wszystkim o filmie „Pornografia” w oparciu o prozę Gombrowicza, ale te klimaty nie są mi już tak bliskie.
8 września 2012
Ojczyznę kocha się nie dlatego, że wielka, ale dlatego że własna.
Narodowe Czytanie „Pana Tadeusza”. Poczytam i ja, dlaczegóżby nie. Przed jedenastą stawię się w bibliotece. Zaproszono mnie, więc wczytam się w III Księgę. Gonię dzisiaj w piętkę, gdyż czas mam w związku z tym ograniczony. Na szczęście skończyłam już rehabilitację, niby nic, ale to był kagańczyk, który trzymał mnie w ryzach. Co się jednak nie robi dla siebie samej!
Skończyłam już testament, siedziałam chyba ze dwa dni, no oczywiście nie murem, ale wracałam w każdej wolnej chwili do tego projektu. Trzeba było cyzelować słowa, aby wszystko było na swoim miejscu, by nikogo nie urazić, a pomóc w przyszłości tym, którzy będą wykonawcami tego dokumentu. Wypatrzyłam już drugiego świadka. Wiem, że nie odmówi. Najbardziej interesowała mnie sprawa mieszczenia się w kosztach pogrzebu. Nie będzie źle. ZUS wypłaca zasiłek pogrzebowy w wysokości 4000 zł, PZU tyle ile dały nam wpłacane składki, każdy z rodziny dostaje 20% ze swojego ubezpieczenia, a koszt pogrzebu w „Spalarni” z kompleksową obsługą wynosi cztery tysiące. Poradzą sobie bez uszczerbku swojego kapitału, a o to mi chodziło. Problem tylko w jakim stanie dotrwam do końca i tutaj nic już przewidzieć nie mogę, choć i na ten temat wytyczne są!
Spieszyłam się bardzo gdyż do soboty musiałam wszystko skończyć, aby sfinalizować przedsięwzięcie.
Teraz biegiem ruszam w miasto, trzeba jeszcze kupić co należy, upiec co trzeba, doprowadzić „apartament- owiec” do odpowiedniego poziomu.
13 września 2012
Tajemnice życia uczą sztuki milczenia.
Wróciłam do domu. Od rana biegam za ziemią i doniczkami. Dostałam kwiaty różnych odmian pelargonii o intensywnym zapachu pomarańczy, cytryny, jabłka i czegoś tam jeszcze. Wsadziłam wszystko do doniczek i czekam intensyfikacji zapachów w moim mieszkaniu. Mam też bananowca i kilka ziół. Przechodzę do fazy zachwytu roślinami. Staruszki lubią kwiatuszki…
Drogę zniosłam dosyć dobrze. Nowa A2 od granicy to istne cudo, później droga szybkiego ruchu, ale do Gniezna jedzie się na sposób europejski, później już bardziej swojsko. Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Zbyt wielka szybkość jazdy dla mnie jest trochę męcząca, ale coś za coś. Szybciej byłam w domu. Prace oboczne ciągle trwają, miejmy nadzieję, że finał będzie wspaniały. A mosty i wiadukty jak pięknie wystylizowane! Wychodzimy z zapiecka na szerokie drogi. „Tirowcy” chyba trochę się nudzą tak długim pobytem w trasie, co oni nie wyprawiają, wyprzedzają, hamują ruch, a przecież mają jakieś reguły poruszania się po drodze tak dużymi pojazdami…
Sprawa jednak najważniejsza. Kochane staruszki i staruszkowie!
Nie popełnijcie błędu, jaki ja popełniłam, ostrzegam Was!!! Napisałam ten nieszczęsny testament i miałam nadzieję, że w spokoju porozmawiam z dziećmi na ten temat. Tak się jednak nie stało, po przeczytaniu tego, co napisałam, moje dzieci zareagowały tak, jakby już mnie chowały. Lepiej nie będę pisać jak to się odbywało. Ofiarowałam dzieciom pogrzeb numer jeden, a przecież ten prawdziwy też musi dojść do skutku. Kierowałam się dobrem tych, którzy będą się zajmować mną i moim pochówkiem, jednak była to wielka głupota. Łatwiej jest chyba umrzeć niż być osobą oglądającą czyjąś śmierć, czy mówiącą o niej. To było dla wszystkich traumatyczne przeżycie. Jak macie potrzebę, to napiszcie testament, ale schowajcie go i niech zostanie przeczytany dopiero po waszej śmierci.
Żadnych listów dla dzieci też nie zostawię. Nie chcę już myśleć o tym wszystkim. Sprawiłam ból osobom, które najbardziej na świecie kocham. Nie chcę żadnego pogrzebu, niczego nie chcę. Wyjadę chyba w podróż łodzią na bezkresne morze gdy już zacznę się robić słaba i niedołężna, niech mnie zjedzą rekiny. Tak będzie najprościej ...
14 września 2012
Przyjemność umiera w tej właśnie chwili, gdy najbardziej nas oczarowała.
Książka daje jednak najlepsze zapomnienie. Pani Ania poleciła mi „Wszystko co było jest” Jerzego Krużdana. To chyba debiut literacki, ale autor ujął mnie prawdziwością przeżyć i przemyśleń. Styl jest taki dosyć naiwny, w sam raz przylegający do głównego bohatera dorastającego na naszych oczach. Młody, inteligentny człowiek, srogo doświadczony przez życie, nie schodzi na manowce, ale wprost przeciwnie przedziera się przez dżunglę przypadków i wypadków i wychodzi na ludzi. Pochłonęła mnie ta książka i sięgam po nią najczęściej wieczorami, a właściwie nocą, gdyż dzionki mam bardzo zajęte. Zwyczajność da się obłaskawić, gdy czeka na mnie nocna wędrówka z Witkiem! Dobrze, że wymyślono książki.
Byłam na spotkaniu z tuzami filmu polskiego i na pytanie, które padło z widowni dotyczące sensu naszego życia, nikt nie umiał odpowiedzieć. To oczywiste, bo niby dlaczego jesteśmy tu na tej ziemi i co mamy do przeżycia?! Bardzo ładnie na to pytanie odpowiada Krużdan – „…życie stanowi taką siłę, że być może żadnego sensu nie potrzebuje i jest sensem samym w sobie. Jest szansą, którą warto wykorzystać.”
Z wykorzystaniem szansy to jest dosyć trudna sprawa. Łapię się na tym, że nie zawsze udaje się ją wykorzystać, najczęściej ze strachu, że nie staniemy na wysokości zadania. Szansa odchodzi sobie cichutko i nie wraca, a my szukamy nowej szansy i żałujemy tej, która nam sama się nawinęła, a jednak jej nie wykorzystaliśmy. Najlepiej wtedy zapomnieć o tej uciekinierce i rzucić się na szukaniu nowej okazji w życiu.
Mnie ostatnio ciągle gdzieś, ktoś zaprasza, ale to chyba dlatego, że dostępna jest wiedza na temat mojej niechęci do podróży… O mały włos siłą by zaciągnięto mnie do Irlandii!!! Och, ta Irlandia! Kusi mnie, ale niech poczeka do mojego następnego wcielenia. Dam sobie spokój. Zostanę przy mojej „powidłowej” rzeczywistości. Zimą przyda się słoik własnoręcznie przyrządzony. Teraz roztacza się w całym domu zapach oddających nadmiar wody śliwek węgierek mieszający się z ostrym zapachem zapiekanki, która najeżona jest świeżymi ziołami. To jest obecnie mój świat, taki jak należy – siwiutka babuleńka mieszająca drewnianą kopystką perkoczące śliwki aby nie przywarły do dna. Za chwilę obiad…
15 września 2012
Ten jest najlepszy, kto chętnie daje, nigdy nie żąda zwrotu, a cieszy się nim; kto szczerze zapomniawszy o tym, co ofiarował, odbiera to jakby jemu wyświadczono dobrodziejstwo.
Lubię zbierać grzyby, samych grzybów nie muszę jadać. Dzisiaj wyruszyłam do lasu, gdyż wczoraj na straganach półki uginały się od dorodnych borowików, podgrzybków i koźlaków. O dziewiątej rano byłam już na stanowisku. Las był piękny, sosny i brzozy dostojnie szumiały, ptaszęta śpiewały a ja wpatrzona w poszycie leśne przemierzałam całe połacie lasu podekscytowana i radosna. Grzyby wyraźnie mnie unikały. Gdzieniegdzie trafiałam na małe ostoje grzybowe i wybierałam pojedyncze okazy raczej z krainy grzybnych maluszków, ale nie rezygnowałam. Zmiana miejsc zbiorów też nie na wiele się zdała. Wyraźnie nie cieszyłam się sympatią i mało kto chciał przyjechać ze mną do domu. Grzyby przeczuwały swój los. Teraz te, które z ufnością oddały się w moje ręce, suszą się w suszarce i zamienić musiały szum leśny na monotonny odgłos chłodzenia. Kurczą się bojaźliwie i odparowują wodę. Wcale się nie dziwię tym, które chowały się przed moim wzrokiem. Spotkał by je taki sam los.
16 września 2012
Spór z równym jest ryzykowny, z silniejszym – szaleńczy, ze słabszym – haniebny. Miałki i nędzny to człowiek, który ugryziony, gryzie.
Odwołam się do sentencji Seneki. Całe nasze życie to poznawanie innych ludzi. Okoliczności poznania bywają różne, ale i współ-trwanie ma niezliczone ilości rozwiązań. Nauka przynosi różne rezultaty. Uczę się ciebie, człowieku. Powoli się uczę, powoli.
Od tego uczenia trudnego raduje się serce i boli. J. Liebert
Zebrało mi się dzisiaj na wspomnienia, gdyż odkryłam z bólem, że to co nas dotknęło, nigdy nie mija, tkwi głęboko i niekiedy niespodziewanie wypływa. Od dwudziestu lat nie miałam już migren. Odeszły i na moje szczęście nie wracały. Była to dla mnie wielka ulga. To naprawdę trudna przypadłość i potrafi zatruć dni i noce. Wczoraj niespodziewanie atak wrócił. Byłam zupełnie nie do życia. Przespałam 12 godzin i jeszcze dzisiaj w dzień były dosypki. Wielkie to szczęście, gdyż wtedy nie czułam już bólu. Mam nadzieję, że to ostatni nawrót.
Z pamięcią o ludziach bywa podobnie. Byli kiedyś, nieśli szczęście lub ból, odchodzili, pojawiali się nowi i wszystko zaczynało iść swoją koleją, tylko kontekst się zmieniał. Wypływają teraz z mojej pamięci niespodziewanie, najczęściej z oceanów snu i rankiem budzą wspomnienia. To dary losu, gdy wnieśli coś dobrego do naszego życia, lub żachnięcie, gdy doznaliśmy krzywd z ich strony. To może brzmieć nieprawdopodobnie, ale ci, od których doznaliśmy krzywd też nauczyli nas wiele, nauczyli bycia człowiekiem, oczywiście gdy nie daliśmy się ponieść nienawiści i odwetowi. Niekiedy czuję ulgę, gdy mogę odpocząć od ludzi, może i oni kiedyś pozbywali się pamięci o mnie, aby móc iść swoją drogą.
17 września 2012
Władza ani małżeństwo nie znoszą wspólników.
Ponosi mnie złość na siebie i na cały świat. Staruszki też gubią się w rozpoznawaniu rzeczywistości. Jestem oszczędna w znajomościach i kontaktach. Nie widzę powodu aby swoją osobą zaśmiecać komuś życie. Mam kilku znajomych i to mi wystarczy. Wystarczy, gdyż jak to w życiu bywa, nigdy nie wiadomo jak długo coś będzie trwać. Ludzie przychodzą i odchodzą, ci co przenieśli się w zaświaty, już na zawsze są straceni. Co z tego, że we wspomnieniach, czym w końcu są wspomnienia. To namiastka życia.
Snuje się jednak za mną cień i nie wiem jak się go pozbyć. Nie chcę już żadnego cienia, nie mam prawa moralnego, nie mam ochoty, a jednak on jest. Wyłania się z mgły i czai się gdzieś w przybrzeżnych trzcinach. Widzę go, a przecież widzieć go nie chcę. On też nie wychodzi na otwartą przestrzeń.
Teraz gdy zbliża się już jesień zaczaił się w liściach dębu, mami datą urwania się z gałęzi sprokurowaną chyba w niebie, jeszcze takiej nie spotkałam. Jakiś inny i wyjątkowy i na dodatek ma dar przyciągania innych liści. Widziałam wczoraj jak wirował w niezliczonym towarzystwie liściastych pobratymców płożących się u jego stóp, obsypujących go względami i wynoszących go na piedestał. Dziwny ten liść. Szczęście wielkie że chociaż nie muszę być w tym klakierskim tłumku.
18 września 2012
Niekiedy zbrodnią jest dotrzymać słowa.
Wszystko powinno być uregulowane w powietrzu, wodzie i na lądzie. W życiu także. Przejeżdżałam niedawno przez most na Wiśle w okolicach Fordonu i to zobaczyłam wstrząsnęło mną. Wisła zmalała, odsłoniła wielkie łachy piasku i wije się bokami niosąc resztki wód do morza. Czy tak powinno być? A kto zatroszczy się o wyniki moich łowów leśnych na prawdziwki i podgrzybki? Jaki ja, jako członek społeczności, mam na to wpływ – żaden. Żyję w realiach w jakich się znalazłam, cichutko, spokojnie i bezgrzesznie. Nie mam nawet z czego się spowiadać!
Dzisiaj zdenerwowałam się bardzo, a raczej zmartwiłam, gdyż umówiłam się z moim dzieckiem, które gdzieś tam w zatoce morskiej nurkuje, i miało to dziecko obowiązek w południe się meldować abym, ja jako matka staruszka, mogła swobodnie smażyć powidła, pisać i robić to, na co mam akurat ochotę. Ociągała się dziecina, a ja już nakręciłam mechanizm doinformowania. Okazało się, że zbytecznie, gdyż wiadomość przyszła, ale z opóźnieniem aby była już pewność, że ona cała i zdrowa wyszła z Morza Czerwonego…
Zastosowałam swoistą psychoterapię, a mianowicie zadzwoniłam do przyjaciółki, która zawsze mnie zrozumie. Wygadałam się i uwolniłam od brzemienia ciążącego na każdej matce. Chyba już taka umrę. Wieczorem obejrzę film w Zone Europa o wirusie szalonej miłości atakującego młodych ludzi. Cieszę się, że mnie już nie dotknie. To chyba dlatego tak lubię oglądać filmy obciążone uczuciami. Wystarczy mi miłośc do dzieci...
Zastanawiam się jakie to okoliczności skłoniły Senekę do napisania słów o zbrodni dotrzymywania słowa. Oczywiście takie istnieją, niekiedy ludzie muszą dokonywać wyborów, ale na co dzień lepiej go dotrzymywać, prawda? Ja jestem przewrażliwiona i dzieci ze mną nie mają lekko, ale muszą dźwigać to brzemię. Mają matkę taką jaką mają. I to nie jest to, że ja nie mam co robić i śledzę każdy krok mojego potomstwa, ja jestem zajęta i to bardzo, ale muszę mieć anielski spokój, gdyż inaczej nie jestem w stanie się skupić.
19 września 2012 Piękna kobieta jest jak rzeka, w której toną mędrcy.
Wiem jak napisać powieść, teoretycznie.
Wczorajszy film natknął mnie myślą, że wystarczy wypowiedzieć kilka słów, połączyć je zgrabnie, dodać intrygę, a najlepiej w trakcie tej czynności zakochać się i powieść sama się napisze.
Zaczynam więc działać. To impuls.
Szkic powieści „Miłość budzi się przed południem”
Główni bohaterowie: Roma i Juliusz
Wczesne przedpołudnie, Roma przynosi tekst dokumentów Juliuszowi do przetłumaczenia, który pracuje tego dnia w domu.
Dzwonek, gospodarz otwiera drzwi i doznaje olśnienia.
Bodźce z szybkością błyskawicy przemieszczają się od prawej do lewej półkuli. Wystarczył czas równy 1/5 sekundy aby wiedział, że to ona, tylko ona, piękna, seksowna, wymarzona.
Nikt nie wie jak rodzi się miłość, ale w tej sekundzie się narodziła. Układ limbiczny aranżuje spektakl, dopamina buzuje.
Roma drżącymi dłońmi wyjmuję z teczki formatu A4 dokumenty i podaje Juliuszowi, gdy już padło sakramentalne – Dzień dobry! Ten przejmuje papiery, i już czuje się szczęśliwcem. Podwzgórza obojga falują jak łany zbóż.
Juliusz składając teczkę na stole, niechcący dotyka ręki Romy i wtedy wybucha żądza. Ciało migdałowate usypia, rodzi się seks.
Pragną, chcą, napełniają się szczęściem… Dopamina rodzi euforię i rozkosz.
Spotykają się odtąd codziennie, noce nie wymagają snu, endorfiny wystarczają, wywołują dobre samopoczucie, nie pozwalają na zmęczenie.
Postanawiają zostać z sobą na zawsze. Oksytocyna wiąże ich miłością do grobowej deski. Rodzi bezpieczeństwo, rodzi się dziecko, a nawet kilka sztuk, owoce miłości lub braku zabezpieczenia.
On je jej z ręki, nawet przypalone kotlety, nie czując ich gorzkiego smaku. Stają się one afrodyzjakiem rozbudzającym żądze. Wszystko wokół pięknieje. Hipokamp zadbał też o utrwalenie wspomnień.
Czują się zespoleni, nagrodzeni, wyróżnieni. Pokochali się tak bardzo, że już nie mogliby być z kimś innym.
Ciała ich w tej wypełniającej ich miłości przysychają przez lata, aż przychodzi koniec. Zespoleni duchem kroczą do bram niebieskich. Zdziwiony takim przywiązaniem Święty Piotr, aby nie robić w Niebie zamieszania, rozdziela kochanków. Roma z jego polecenia maszeruje do ław anielskich, Juliusza za nieustające myślenie o seksie, odsyłają do czyścca. Spoglądają teraz na siebie przez wielkie okna Nieba i czekają cierpliwie nędzne trzysta lat aby znowu ich dusze się połączyły w uścisku rozkoszy.
To już nie przypadek, Bóg osobiście czuwa nad drogą do zespolenia serc anielskich. Muszą być doskonali, gdyż po to wyznaczono im ziemską drogę, aby doszli do szczytowania w dziedzinie miłości.
I gotowe. Teraz tylko wypełnić szczegółami i mamy książkę, na dodatek zespoloną dwoma płaszczyznami istnienia. Przecież tak rodzi się miłość, która nigdy nie mija.
20 września 2012
Nie sądźcie, że radość polega na śmiechu, radość to rzecz bardzo poważna.
Wczoraj byłam w bibliotece. Klub dyskusyjny działa. To chyba dobre miejsce dla mnie. Na tapetę wzięto „Regulamin tłoczni win” Irvinga. Piękny tytuł, ile się w nim można doszukać znaczeń. Takie tłocznie działają wszędzie, w ludzkich umysłach, w polityce i w codziennym życiu. Zrywa się warunki regulaminów, na nowo ustala i stara się ich dotrzymywać. Na sześciuset stronach powieści autor przedstawił bogactwo postaci, miłość w różnych odcieniach, przyjaźnie, tęsknoty. Świetnie i ze swadą napisana książka może wzbudzić wiele emocji i budziła.
Tematyka obraca się wokół sierocińca, dzieci niechcianych, matek zmuszonych sytuacją życiową do aborcji. Z początku nie mogłam tego wszystkiego emocjonalnie wytrzymać. Zbyt wiele było detali i szczegółów, tym bardziej, że moja mama to też półsierota i swoje w życiu wycierpiała. Znam to wszystko z jej opowiadań. Dziękuję Bogu że los mi oszczędził takich doznań.
Mam zamiar obejrzeć film „Wbrew regułom”. Nakręcono go w oparciu o tę książkę. Sama ciekaw jestem jak go odbiorę. Znam przecież bohaterów, wiem jak się rozwiążą wszystkie sprawy, będzie to więc porównanie, emocjonalne i pełne zaangażowania z mojej strony. Potrzeba mi czegoś na odtrutkę. Cały dzień przesiedziałam przy maszynie do szycia. Dla mnie to trudne doświadczenie życiowe. Nie lubię takiej pracy i już, ale obiecałam, więc słowa musiałam dotrzymać.
21 września 2012
Nie otrzymujemy krótkiego życia; lecz je takim czynimy. Nie brakuje nam czasu, lecz trwonimy go.
Zaraz jadę na lotnisko. Skończy się etap oczekiwania, ale już myślę o następnym. Załatwiam bilety w filharmonii i operze, gdyż niedługo przyjadą najbardziej oczekiwani goście. Muszę mieć pewność, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik.
Czytam w międzyczasie książkę „Dziewczynka w zielonym sweterku”. Dotarła do mnie dopiero teraz, filmu „W ciemności” jeszcze nie obejrzałam, gdyż boję się scenerii kanałów i gehenny ludzi tam przebywających. Myślę właśnie nad problemem, który Chiger opisała prawdziwie aż do bólu – życie w małych grupach na małej przestrzeni w ekstremalnych warunkach.
Wystarczy rozejrzeć się wokół nas. Zakotwiczyłam się w dużej aglomeracji miejskiej i tutaj czuję się wolna. Nikt nie depcze mi po piętach, robię to, co uważam za właściwe, nikt nie spogląda na mnie zza firanki. Sąsiadki mam takie, jak można sobie wymarzyć. Nie narzucają się swoją obecnością, ale się wspieramy, gdy zachodzi potrzeba. Jedna z nich ma działkę. Wczoraj dostałam torbę pełną najlepszych winogron, jakie jadłam. Tak już jest od czasu, gdy tutaj się osiedliłam. Objadam się nimi i delektuję ich wyszukanym smakiem. Wybieram ludzi, z którymi chcę utrzymywać kontakty. Nikt mi niczego nie narzuca. Idylla.
Trudniej jest jednak na wsi. Tutaj skazany jest człowiek na sąsiedztwo, jakie ono by nie było. Musi je znosić i jeszcze udawać, że wszystko jest ok. A jak nie jest? Można się najwyżej wyprowadzić, ale to nie jest sprawa łatwa. Jak trafisz na ludzi podobnych do ciebie, uczciwych i przyjacielskich, jest pięknie, a jak nie możesz tylko cierpieć, albo wzywać milicję lub włóczyć się po sądach. Dlatego zdecydowanie nie chcę już mieszkać na wsi. W mieście też trafiają się trudne sąsiedztwa, ale na szczęście ja dobrze trafiłam i niech tak trwa do końca.
22 września 2012
Gdyby kamień, rzucony w górę, mógł myśleć, myślałby pewnie, że leci z własnej woli.
Ciężki dzisiaj był dzień. Wypełniłam wszystkie zadania, ale nie osiągnęłam celu w dziedzinie poszukiwań do strony Miłkowic. Musze jakoś uporać się z Bogdańskimi. Mam nadzieję, że otrzymam nowe materiały, ale muszę mieć podbudowę. Cały dzień szperam i doszukałam się, że to Wincenty Wężyk z Woli Wężykowej będącej siedzibą rodu, odziedziczył po Lipskich majątek Miłkowice, w którym osadził córki. Wyszły za mąż za Bogdańskich, z których jeden zamieszkiwał we dworze na Zaspach- Miłkowice, drugi osiadł w Szczytnikach. Jednak wszyscy uważali Miłkowice za gniazdo rodzinne, gdyż przez powinowactwo byli z tym miejscem związani. Córka Wincentego Felicja Bogdańska h. Prus wyszła za mąż za Napoleona Józef Wyssogotę-Zakrzewskiego z Poddębic h. Wyskota około 1860 roku. Była jego drugą żoną.
Problem w tym, że nie mogę odszukać aktu ślubu. Poddębice są niedostępne, albo ja nie mogę dotrzeć do ASC.
Kosztowało mnie to trzykrotne mycie w dniu dzisiejszym kuchenki. Wstawiałam jakąś potrawę, przykręcałam gaz i wtapiałam się w poszukiwania. Garnki rządziły się jednak swoimi prawami i zupa wykipiała, niemal doszczętnie, sos rozpostarł się na kuchni i prawie już skwierczał, kompot zalał ją kompletnie. Obiad miałam szczątkowy i na dodatek ciągle zbierałam wszystko z blatu kuchenki. To jest cena jaką zapłaciłam za poszukiwania. Gdyby jeszcze uwieńczone sukcesem, to już bym to przebolała, ale zwycięstwo było szczątkowe.
Jestem jak ten kamień, którego wyrzuca mnie w górę chęć dotarcia do źródeł. Kiedy przyjdzie czas na efekty…
Jutro wybieram się na grzyby. Co w lesie wyrośnie, gdy noce są takie zimne? W mieszkaniu też trudno wytrzymać, włożyłam ciepłe rzeczy, gdyż boję się, że mogę się przeziębić. Od środy mają pajączki snuć nitki babiego lata, może jeszcze się ogrzejemy w ciepłych promieniach słońca.
23 września 2012
Bogu nie wolno zmienić biegu rzeczy, które pędzą związane łańcuchem przyczyn.
Grzybiarze, nadzieje wasze pogrzebane zostały w ciemnym lesie. Grzyby nie wyszły wam na spotkanie, one wolą drzemać uśpione w podołku matki grzybni rodzicielki. Nie ujrzycie ich w lesie. Próżny wasz trud i dreptanie po nierównościach omszonych bruzd rozoranych kłami poszukujących pożywienia dzików. Nie ujrzycie brązowego kapelusza prawdziwka malowniczo wspartego na krzepkim trzonie, nie zobaczycie krawca zaczajonego w korzeniach brzozy, nie nacieszycie się przyćmionym blaskiem koźlaka. Ich czar został przed wami ukryty.
Ślizgają się w przecinkach ostre promienie słońca, grzeją ziemię, ale to już za późno. Noc okryła chłodem polany, zagajniki i całe leśnie poszycie. Grzyby w taki chłód bały się wychylić główki i rosnąć szybko, szybciutko. Ludzie czekają, a wysypu nie ma.
Zdarzyła mi się przykra historia w czasie polowania z nagonką na jadalne grzyby, gdyż blaszkowe pojawiają się i zdobią barwnymi kapeluszami leśne połacie. Idę sobie przez las, rozmawiam z grzybiarzami, którzy jak lawina zalali leśne ostępy. Wszyscy narzekają, dają wskazówki, a ja jak nic nie mogę znaleźć, tak nie mogę. W moim wiadereczku na dni kołysze się jakiś podgrzybek, kurka i maślaczek. Trochę jest mi przykro, ale co robić. Przekonuję Opaczność, Ducha Boru aby zesłali mi chociaż jednego prawdziwka, to mi wystarczy. Zaklinam, błagam, skamlę i grożę, że bez takiego okazu nie wyjdę z lasu. Nic na mojej drodze się nie pojawia, ale jeden z grzybiarzy nieomal nie wszedł na piękny okaz borowika!!! Zamurowało mnie. To ja nieomal na kolanach modlę się o tak skromny dar, a ktoś inny bez pochylania pleców ma to, co powinnam znaleźć ja! Podarowano mi tego grzyba, ale ile ja przed tym faktem przeżyłam upokorzeń, ile się naprosiłam, ile słów wysłałam w przestrzeń, tego nikt nie bierze pod uwagę!? Nie było i nie ma sprawiedliwości na świecie. Jedni całe życie o coś zabiegają i nie dostają tego, inni mają darów w nadmiarze i ich nie szanują. Pozostaje nam tylko cieszyć się z tymi, którzy się cieszą i płakać z płaczącymi, jak napisał Apostoł Paweł. Wszystko na świecie i tak pędzi związane łańcuchem przyczyn.
Od środy zaczynają się ciepłe dni. Las będzie łaskawszy dla grzybiarzy.
24 września 2012
Jeśli znajdziesz prawdziwego przyjaciela (co zdarza się naprawdę rzadko!) chroń go, bo to drugi ty.
Mam naprawdę wielką satysfakcję, gdyż nawiązałam kontakt z krewnymi Bogdańskich ostatnich włascicieli Miłkowic i już mam zdjęcia, które chyba jeszcze dzisiaj umieszczę na stronie. Nawiązałam też kontakt z muzeum, a dobra wola jego kierownika może też przełoży się na nowe dokumenty.
Wczoraj sukcesów co prawda na grzybobraniu nie odniosłam, jednak nie to jest najważniejsze. Taka byłam wykończona tym chodzeniem, że zasnęłam po obiedzie snem kamiennym i dopiero dzwonek do drzwi postawił mnie na nogi. Zdążyłam jeszcze do kościoła na 18. Kazanie było budujące. Wybaczenie i nie chowanie żalu w sercu to jedyna droga jaka przystoi chrześcijaninowi. Nie mówię już o nienawiści i kierowaniu złych życzeń pod adresem innych.
Moja mama zawsze mówiła z odrobiną humoru, gdy byłam na kogoś zła:
- Dziecko, nie życz nigdy niczego złego innemu człowiekowi. Pan Bóg wysłucha i pomyśli, że ty takie rozwiązania lubisz i sama to dostaniesz.
Bardzo dobrze to zapamiętałam i nigdy nie rzucam kalumnii na innych ludzi i nie życzę im tego, czego sama nie chciałabym doznać. Wraca więc do mnie to, co daję innym.
Chcę załączyć zdjęcia z podwodnych obserwacji mojej córki, bohaterki, gdyż ja nie wiem jak bym zniosła obecność tylu stworzeń, które kręciły by się wokół mnie.
Podwodny świat jest piękny, urzeka barwami i różnorodnością.
25 września 2012
Pijaństwo nie tworzy wad – wydobywa je na wierzch.
Jestem naprawdę w euforii. Nigdy nie myślałam, że uda mi się natrafić na ślad Bogdańskich. Są już na stronie i mam nadzieję, że będzie z czasem ich przybywać. http://milkowice.pl.tl/Potomkowie-Bogda%26%23324%3Bskich.htm Zdążyłam poznać już wiele historii tej rodziny, ale nie mogę się nimi dzielić, powierzono je tylko mnie. To fakt, że szarpiemy się z różnymi nieścisłościami ale mam nadzieję, że w końcu wypracujemy jakiś konsensus. W dalszym ciągu pozostaje otwarta sprawa dworu i jego dziejów w powstaniu 1863. Wiadomości mam ze źródła – bo ludzie mówili… Jednak idąc tą drogą, a opierając się na opowieściach mojego taty o powstaniu, którego z racji wieku chociażby nie był uczestnikiem, ani on, ani jego ojciec, doszukałam się wiedzy o potyczce jaka miała miejsce prawie że w Miłkowicach. Nikt o tym nie wiedział, ale byłam pełna nadziei, że to udowodnię i tak się stało. http://milkowice.pl.tl/Powstanie-Styczniowe-1863_1864.htm
Z opowieściami o tragedii jaka rozegrała się we dworze, też może jakoś się uporam, wcześniej lub później, ale jestem pełna wiary, że dotrę do sedna sprawy. Teraz wiem już na pewno, że nie zginął tam ani Wincenty, który zmarł przed powstaniem, ani Tomasz, który zmarł w 1872 roku w Warszawie, gdzie mieszkała jego córka Maria. Dzieci Bogdańskich były zbyt małe, aby mogły być uczestnikami wydarzeń. Jedyna udokumentowana śmierć jak miała miejsce we dworze to śmierć żony Wincentego Balbiny w 1863 roku. Pożyjemy, zobaczymy co dalej.
Moja koleżanka pytała mnie niedawno, dlaczego nie piszę wierszy. Jak ja mam w takiej sytuacji pisać, gdy moje myśli zajęte są cały czas poszukiwaniami. Aby napisać wiersz człowiek musi być w takim stanie ducha, aby świat realny przenikał w nieskończoność. Inaczej się zupełnie czuje i myśli, gdy ogarnia cię transcendentalny powiew, a inaczej gdy zagłębiasz się w nieskończone, i na dodatek nieczytelne, literki akt. Ja wrócę do wierszy, ale nie teraz. Odkrywanie tajemnic przeszłości jest równie fascynujące jak i zapisywanie swoich przeżyć, refleksji czy pragnień. Najważniejsze, że moje życie nie jest puste jak tamburyn, który co prawda odpowiada dźwiękiem na uderzenia, ale gdy nie ma wspomagania, milczy. To ja potrząsam membraną moich dni i to daje mi satysfakcję.
27 września 2012
Religia uważana jest przez prostaków za prawdziwą, przez mędrców za fałszywą, przez władców – za użyteczną.
Dobrze, że koniec miesiąca, gdyż kończą mi się sentencje Seneki, pieniądze i leki. Zbyt wiele spraw na raz, dlatego zawierzę Bogu, który nigdy mnie nie opuszcza.
Wczoraj dotleniłam się spacerując z kijkami po lesie z sąsiadką. Pogoda była piękna dlatego moje samopoczucie jest adekwatne do ilości tlenu i naświetlenia, jakie pobrałam. Mamy kontynuować spacery dwa razy w tygodniu, jak oczywiście zdołamy dotrwać w naszym postanowieniu.
Pracuje z nowym programem mającym uświetnić stronę WWW, ale napotkałam na haczyki, które ani ominąć ani się z nimi uporać. Zrobiłam bym to w programie do robienia drzewa genealogicznego, ale mam zbyt niedokładne dane, a tam wpiszę co mam. Zabiorę się za wypełnienie nakreślonych na kartce zadań do wykonania po obiedzie, abym teraz nie psuła sobie humoru. Jutro muszę odsiedzieć swoje w przychodni, gdyż potrzebuję nowych recept na przetrwania następnego miesiąca i później mam znowu iść w przepastne ostępy leśne.
Trzecia sprawa, pieniądze, jakoś nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Co prawda wczoraj wysłuchałam kazania wygłoszonego przez bliską mi osobę na temat mojej nieumiejętności brania, gdy są ofiarodawcy, ale powstrzymałam się od komentarzy i zdusiłam w sobie niezadowolenie. Nic od nikogo nie wezmę i już. Ja też lubię dawać, tylko nie bardzo mam co. Niosę w dłoniach moje serce, miłością otaczam tych, którzy na to pozwalają, pracuję na rzecz ludzi, których kocham i nie robię z tego problemu. Jedno tylko mnie męczy. W niedzielę muszę już spisać ręcznie, gdyż inaczej byłoby to nieważne, ten nieszczęsny testament i podetknąć świadkom wydarzenia do podpisu, gdyż będzie ku temu okazja. Schowam go na dnie szuflady i niech czeka na wypełnienie się dni. Moje dzieci już go nie ujrzą przed moim zejściem z tego świata. Chciałam tylko włożyć do kieszonki wewnętrznej czarnego kostiumu kartkę z słowami wiersza, który mi obiecano, a którego nie mogę się doczekać, gdyż kolejka osób dla których ten poeta pisze ciągle się wydłuża, a moje oczekiwania odkładane są do lamusa. To naprawdę nieładnie, gdy raz dało się słowo, ono obowiązuje i proszę się wywiązać z przyrzeczenia. Jestem staruszką i moje dni są policzone, a przecież nie będę prosiła powtórnie. Piszę to dlatego, żeby uzmysłowić narcystycznemu literatowi, że czekam.
29 września 2012
Nic równie nie szkodzi zdrowiu, jak częsta zmiana lekarstw.
Prowadzę wielce ożywioną korespondencję z wróżką G. Widocznie jest potrzebna obu stronom. Pani ta stara się przekonać mnie, że odkryje przede mą wszystkie tajemnice pozwalające mi pokonać wszystko co wokół mnie złe i szczerbate i wprowadzając jej rady w życie stanę się sławna, bogata i szczęśliwa. Propozycja wielce kusząca, bo kto by nie chciał aby iść przez życie drogą usianą różami. Problemem stała się suma 99,99 zł, którą musiałabym opłacić swoje nowe, fartowne życie. Ja się uparłam, a ona nie rezygnuje.
Pani mianująca się moją przewodniczką duchową zaproponowała mi w końcu Czy naprawdę pragniesz, żeby Twoje życie zmieniło się na lepsze? Zgodziłabyś się przyjąć 20 000 euro, gdyby ktoś Ci je zaproponował? Dlaczego więc odtrącasz rękę, którą do Ciebie wyciągam?
Moja odpowiedź była krótka: Witam Miła G.!
Nie przyjęłabym nawet miliona, gdyż jestem uczciwym człowiekiem i nie widzę
powodu aby obdarowywać mnie bez powodu.
Przeznacz je dla siebie, wtedy będziesz mogła ludziom pomagać za darmo, tak, jak dyktuje Ci serce.
Na tym korespondencja się urwała. Widocznie nie będzie się już nikt pochylała nad moją skromną osobą. Mogę powiedzieć zupełnie szczerze, nie widzę powodu, aby wróżki rządziły moim życiem. Nie dam nikomu złamanego grosza za przepowiadanie przyszłości, gdyż wiem, że co będzie się miało stać to się stanie, z poradą czy bez porady.
Facebook "Lubię to"
Motto strony
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega
srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał
czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.
Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”
Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.