Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszystkie teksty, zdjęcia zamieszczone na stronie
http://hallas.pl.tl/
stanowią własność autora i podlegają ochronie przez prawo autorskie.
Ich kopiowanie i powielanie w całości lub części, w jakiejkolwiek formie
(drukowanej, audio czy elektronicznej),
bez zgody autora jest zabronione i jako działanie niezgodne z prawem może być karane.
.............................................
sierpień 2016
2016-08-02
Nareszcie wycieczka szlakiem słynnych ludzi została zrealizowana Szafarnia – Fryderyk Chopin, Płonne – Maria Dąbrowska doszła do skutku. Przy okazji zamek Golub Dobrzyń, Toruń.
Szafarnia - Ośrodek zajmuje parter dworu Dziewanowskich i otoczony jest parkiem krajobrazowym o powierzchni około 3 ha, a staw w parku ma kształt fortepianu. W latach 1824–1825 Fryderyk przebywał tu 2-krotnie na wakacjach u rodziny Dziewanowskich. Lubił wiejski chleb, o czym napisała w liście do matki.
Wspaniały koncert w wykonaniu Pawła Kowalskiego. Artysta grał ze doskonałym wyczuciem muzyki Chopina.
Z pałacu Dziewanowskich, który znajduje się w niedalekiej odległości od ośrodka chopinowskiego zostały ruiny.
Płonne. Dąbrowska bywała w tym majątku, tu zbierała materiały do powieści i częściowo ją pisała.
Zachował się domek, w którym mieszkała w czasie pobytu w Płonnem. Pamięć o Dąbrowskiej przetrwała w pamięci mieszkańców, jako kobiety wolnej od uprzedzeń. Powieść pisała na wzgórzu, zwanym modrzewiowym. Stołeczek, na którym siedziała pisząc, nosił na wzgórze ośmioletni chłopiec, syn sąsiadów, który opowiadał o Dąbrowskiej wiele. Zasadniczy wątek fabularny Nocy i dni, jak i rys psychologiczny bohaterów Dąbrowska stworzyła w miejscowości Płonne k. Radomina. Bogumił i Barbara, główni bohaterowie powieści, wzorowani byli na administratorach majątku w Płonnem (żona administratora, Helena Hepke, była siostrą Dąbrowskiej).
Domek, w którym mieszkała Dąbrowska, po wielokrotnej przebudowie. Obok obecny mieszkaniec posesji i kierowniczki wycieczki, matka i córka. Golub Dobrzyń. Zamek w Golubiu – czteroskrzydłowy konwentualny zamek krzyżacki z przełomu XIII i XIV wieku, wzniesiony na wzgórzu górującym nad miastem, obecnie w granicach miasta Golub-Dobrzyń; zachowany w stylu gotycko-renesansowym. W planie odtworzenie ogrzewania przez kominki.
Toruń. Świątynia pw. Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i błogosławionego Jana Pawła II. Ojciec Rydzyk wystawił monumentalne wotum dziękczynne dla papieża Polaka. Mnie się podoba na obecnym etapie. Co będzie dalej, trudno przewidzieć. Obecnie malują jaskrawe freski. Byliśmy wczesnym wieczorem, tłumów nie było.
11.08.16
Sopot zaliczony. Pogoda w kratkę, co nie znaczy że pobyt mało atrakcyjny. Plaża, podobno nr 1 w rankingu polskich plaż, szeroka a i owszem, ale brudnawa. Nie chodzi o zanieczyszczenia, chodzi o piasek, ale z domieszką jakiejś mieszanki ziemi, który czyni ją burą. Wybrzeże pokryte wodorostami morskimi tworzącymi w niektóry dzień zwalisty wał na styku wody i plaży. Słońce zawstydzone stanem rzeczy chowa się często za chmurami darzącymi plażowiczów przelotnymi opadami deszczu. Opalać można było się sporadycznie, ale za to przemierzaliśmy wybrzeże długości 4,3 kilometra w jedną i drugą stronę kilka razy dziennie brzegiem morza albo deptakiem. Chodziłam z osobą, o której nie mogę tutaj mówić (skrót o.o.k.n.m.m.) nawet poza granice miasta, do strumienia. Dziennie przemierzaliśmy od 15 do 20 km wzdłuż wybrzeża lub zwiedzając kurort. Zważyłam się po przyjeździe i waga ani drgnęła. Odzież, co prawda nabrała luzu, ale ciężar ciała pozostał niezmieniony. Jadłam normalnie, nie głodziłam się, nie nadużywałam słodkości, ale efektów nie ma. Wczoraj zmiana klimatu unieruchomiła mnie zupełnie, walizki rozpakuję dopiero dzisiaj.
W pierwszy dzień tak wyglądał brzeg morza, ale później wzburzone wody Bałtyku zabrały wodorosty i było w miarę normalnie. Pozostałości dzieci wykorzystały jako budulec na tworzenie zapaści dla wędrowców nadbrzeżnych i więzienie dla meduz, co bardzo nas oburzało. Walczyliśmy, gdzie się dało w ich obronie. Dzieci bywają okrutne, a rodzice nie reagują, gdyż chcą mieć święty spokój.
W Sopocie zaliczyliśmy: Monciak, Molo, rejs statkiem pirackim, Ratusz, Grodzisko, Operę Leśną, Dworek Sierakowskich, wystawę Kossaków w Państwowej Galerii Sztuki i obejrzeliśmy co ciekawsze budynki w mieście.
O wszystkim jednak napiszę w odpowiednim czasie, gdyż mam przed sobą pranie, zakupy, i czas poświęcony rodzinie bawiącej u babci.
14.08.2016
W mieście B. powstają „psie parki”. To ogrodzone miejsca, gdzie właściciele czworonogów będą mogli wyprowadzać swoich pupilów bez smyczy. Warto podkreślić, że będzie tam można również szkolić zwierzaki na specjalnie przygotowanych przeszkodach. Dzisiaj nastąpiło uroczyste otwarcie jednego z nich być w okolicach Balatonu na Bartodziejach. Zaszczyciliśmy to wydarzenie swoją obecnością.
15.08.16
Cisza! Zdarzyło się to pierwszy raz od trzech tygodni. Wyjazdy, sport, wyjścia, a babci udało się zostać w domu samej. Nie bardzo wiem co mam w tej sytuacji robić. Poleżę chyba na kanapie obserwując sufit. Kiedy pomyślę, że za kilka dni znowu pozostanę sama, jest mi trochę przykro. Wszystko ma chyba swoje dobre strony.
Z trudem odnajduję się w scrabblach. Jestem ostatnio w ogonie. Ten, o którym nie mogę mówić publicznie, ograł nas w któryś dzień dokumentnie. Nigdy nie uczył się polskiego, czytać nauczył się w dzieciństwie sam i teraz wszystkich nas, rdzennych Polaków, wystawił do wiatru. Młody umysł ma dużo większe możliwości. Tak naprawdę to się cieszę, gorzej by było gdyby było odwrotnie.
Zdjęć swoich nie będę upubliczniać, bardzo się sobie nie podobam. Starość to fatalny okres w życiu. Najtrudniej jest z położeniem kresu nieustannemu apetytowi?! Może są jakieś środki na poskromnienie ssania w żołądku. Muszę schudnąć. Nawet nie chce mi się oglądać zdjęć z moją osobą w tle. Ubrana od góry do dołu jeszcze najlepiej wyglądam.
19.08.2016
Dzisiaj o świcie pobudka, rodzina wyjeżdżała na wypoczynek. Przysnęłam potem solidnie, ale gdy się obudziłam, ostro wzięłam się do pracy. To najlepsza odtrutka na depresję, przygnębienie, żal, tęsknotę i wszystkie inne życiowe niepowodzenia. Najbardziej lubię, gdy już wszyscy wracają z wypoczynku, wtedy jestem szczęśliwa, że są cali i zdrowi.
Trochę „fiksuje” mi komputer, mimo, że nikt nie wtrącał się, nie ustawiał, nie wgrywał nowych programów. Teraz każdy ma już swoje narzędzia kontaktu ze światem. Byliśmy na obiedzie w knajpce azjatyckiej, abym nie musiała dzień w dzień stać przy garach. Małżeństwo obok wpatrywało się w swoje smartfony i nie zamienili nawet słowa. Współczesna komunikacja międzyludzka! Nie znaczy to, że u nas jest z tym dobrze, ale staramy się rozmawiać. Wczoraj na koniec w ostatniej partii scrabbli odniosłam sukces, na osłodę chyba. Za każdym prawie wejściem zgarniałam po co najmniej 50 punktów. W grze, jak to w grze, ma się szczęście lub nie. Widocznie jakiś adorator mnie opuścił. Trudno, muszę to przeżyć. Podobno gdy się ma szczęście w miłości, nie ma się w grze. Każde wytłumaczenie jest dobre, aby przegrywającemu nie było przykro.
Chciałam polecić świetną książkę szwedzkiej pisarki Marianne Fredrikssen „Szymon”. Czytałam w przerwach zwiedzaniowo-spacerowych w Sopocie. Oszczędny styl, ale treść przemówiła mi do wyobraźni, a ostatnio nie często się to dzieje. Wybredna się zrobiłam na starość bardzo. Do Sopotu jeszcze wrócę, ale muszę się
uporać z codziennością. Jutro mknę na grzyby, na bazarku aż się roi od prawdziwków i koźlaków. Zobaczymy, czy szczęście mi dopisze.
Zdjęcie przedstawia staruszkę w pełnej krasie w drodze na obiad, rodzina odcięta, nie chcą się prezentować, nie to nie i już. Bluzka odziedziczona po wnuku z nadrukiem jakiegoś "stwora", ale tak się świetnie w niej chodzi, że nie zrezygnuję z przyodziewku. Doskonała bawełna! Włosy obcięte na lato praawie do skóry, o reszcie nie będę mówiła, jest jak jest... Muszę o sobie przypominać, dawno mnie nie było, a przecież zależy mi na kontaktach międzyludzkich. Pozdrawiam moich czytelników i zapewniam, że teraz już wszystko wróci do normy. Będę aktywna. Mam nadzieję, że dzisiaj dojdę do ładu z komputerem, praca pójdzie więc pełną parą.
20.08.2016
Grzybobranie! Doczekałam się nareszcie dnia, gdy mogłam iść do lasu, chłonąć jego zapach, szum drzew, wypatrywać wśród traw i mchów brunatnych kapeluszy. Z przyjemnością chodziłam po sosnowym lesie, pełnym przestrzeni, gorzej było, gdy weszłam do lasu świerkowego. Spuszczone do ziemi konary, omszałe drzewa, ciemna zieleń igieł. Mrowie przebiegało mi po plecach, boję się takiego ciemnego boru, ale opłaciło się. W pół godziny uzbierałam pełne wiaderko. Nikt tam widocznie nie chodził. Stały pod świerkami piękne okazy podgrzybków. Takie grzybobranie to naprawdę frajda. Przyszło nareszcie spełnienie. Lubię wracać do domu z takim "urobkiem". Resztę grzybów przywiozłam w kamizelce. Posłużyła jako torba. Teraz czeka mnie najbardziej trudna operacja - obierani i suszenie.
Mój strach przed świerkowym lasem wypowiedziałam kiedyś w wierszu, teraz mi jakoś raźniej, ale i tak się boję.
Mój ciemny sen
Zmatowiały świerki ciężką zielenią.
Wilgoć w trawie, mulistej czerni drogi,
szaro znaczy drobne ślady obute
w poranną nadzieję. Zamilkły ptaki.
W dali dom, solidny, na podmurówce
obezwładnia czernią uśpionych okien.
Ani ukryć się, ani zbiec, bo i dokąd?
Domysły przysiadły na resztkach mroku.
Coś oczy przeciera, odpycha mglenia,
przeczucie legło w czapach omszałych drzew.
Ty tam czekasz!? Matuzalem wspomnień!
To do ciebie idę w mym prześnionym śnie?
2016-08-21
Adam Mickiewicz „W jednym tylko przypadku rada nie zawadzi: W jakim? - Gdy się pokora u mądrości radzi.”
Dzisiaj słowa o uchu igielnym odbiły się echem o mury kościelne. Skruszone serca wiernych trwały w zadumie. Nie jest łatwo przyznać się samemu do popełnianych błędów. Dla mnie to też była lekcja życia. Dlaczego ja narzekam?! Wyglądam jak wyglądam, w końcu jestem staruszką z trochę nieforemną figurą, ale z niezłym zdrowiem. Marsze szybkim krokiem wzdłuż morza dodały mi energii. Na początku trochę zaniemogłam, ale każdy dzień przynosił nowe siły i energię. Wczoraj w czasie grzybobrania byłam „nie do zdarcia”. Grzyby już wysuszone, spoczywają grzecznie w słoju. Noc miałam trochę niespokojną, musiałam wstawać przekładać pojemniki, aby równo się suszyły, ale jakoś dałam radę. Suszarka zaraz będzie wykorzystana przez innych uczestników leśnego zbieractwa.
Miałam pisać o pokorze. Czego tak naprawdę chcę od życia? Mam dobre, kochające dzieci i wnuka, z którym najlepiej się rozumiem. Pieniędzy nie mam to fakt, ale sobie radzę jak mogę. Naprawdę dobrze, że nie mam zbyt wiele, wydałabym na niepotrzebne rzeczy których i tak jest ponad miarę. Mam przyjaciół poświęcających swój czas dla mnie, to jest naprawdę niezwykłe. Znowu złapałam wirusa rozprzestrzeniającego się w moim komputerze i potrzebne było formatowanie. Może bym i zrobiła jakoś sama, ale wygodniej było złożyć to w bardziej doświadczone ręce. Format to klęska żywiołowa, wszystkie programy trzeba było wgrywać. Część wgrałam sama, ale co do niektórych nie miałam odwagi i już drugi dzień po kilka godzin dziennie jest ktoś, kto steruje moimi poczynaniami. Nie wiem już sama, jak ludzie mają dla moich poczynań cierpliwość! Mam nadzieję, że już wszystko jest wgrane, ale to okaże się w praniu. Komputer miałam już tak dopasowany, a teraz muszę wszystko układać na nowo. Nie lubię formatu. Myślę, że jestem szczęściarą i tyle. Dzisiaj dopracuję detale a od poniedziałku ruszam z dalszym opracowaniem. Jeden rozdział wkleiłam na stronie Miłkowic, tak dla kurażu, aby dodać sobie odwagi. http://milkowice.pl.tl/Opracowania.htm
Mam spis lekarstw, które mają być za darmo od 1 września. 16 zł zyskam od października.Tego się spodziewałam, ale leków nie zmienię, gdyż te co mam mi służą. Można sprawdzić swoje leki pod tym adresem, tylko ludzie powyżej 75 lat!!! Reszta niech czeka na swoją kolej.
Kiszę ogórki małosolne, a że praca raczej mało odkrywcza, włączam radio. Szukam jakiejś przyjaznej stacji i trafiam na gawędziarski ton Gwidona Jakubowskiego członka PAN, pracownika Muzeum Ziemi. Opowiada o kościach znalezionych w ziemi. Nastawiłam ucha – dinozaury, mamuty, wieloryby… Kiedy jednak doszedł do kości młodej kobiety znalezionej w Wiśle liczącej ponad tysiąc lat, rozbawił mnie do łez. Wysnuł wniosek, że może być to kosteczka Wandy, co nie chciała Niemca i płynąc na fali powstających muzeów o wydźwięku patriotycznym, zaproponował utworzenie Muzeum Wandy, pierwszej znanej bohaterki narodowej. Drzeworyt przedstawiający Wandę. Myślę, że tutaj Wanda ma klasę książęcą.
Kadłubek Wandę raczej wymyślił, kontynuował legendę Długosz, a teraz profesor Gwidon Jakubowski zaproponował pociągnięcie wątku narodowego. Bardzo to przypadło mi do serca. Zaczynać powinniśmy czcić bohaterów narodowych od prapoczątków. Książęta, księżne, królowie ustawieni w pięknym szpalerze przywoływaliby nasze dzieje i wbijali nam do głowy historię. Nic by nie umknęło uwadze. Zastanawiam się tylko czy tacy przeciętni, a może nawet naganni królowie, też powinni stać w szeregu?! Albo prawda historyczna, albo uczczenie pamięci wszystkich panujących aż po dzień dzisiejszy. Być może wrócimy do monarchii i wtedy grunt będzie już przygotowany.
Ogórki zostały ukiszone i zobaczymy, czy zgłoszone propozycje będą miały wpływ na ich smak. Być może dobry humor gospodyni udziela się przygotowywanym przez nią potrawom.
23 sierpnia 201
Oglądałam film, główną rolę grał mój dotychczasowy idol - Matthew McConaughey. Jestem nieutulona w żalu, przestał mi się podobać. Widocznie gust staruszki się zmienia, chyba zacznę się oglądać za stulatkami. Chociaż, gdy oglądam ten mój filmik zrobiony lata temu, nie jestem już taka pewna, czy odstawię go na bok, idola oczywiście, a nie filmik. Może te pierwsze jego filmy nie były takie udane… Zastanowię się jeszcze, w końcu jest na co popatrzeć, przystojny to on jest i ten drapieżny uśmiech. Gdzie drugiego takiego znajdę?!
Zaskoczyła mnie wczoraj p. Kempa, mówi dwa razy wolniej niż w czasach, gdy była w opozycji! I jak przewraca oczami, robi niewinne miny. A fryzura, widać że kobieta zapracowana i na głupstwa nie ma czasu. Jawi się obecnie jako oaza spokoju i taktu. Władza ustawia człowieka, ludzie się "wyrabiają", tak jak aktorzy. Dług rośnie, budżet trzeszczy w szwach, ale teraz to jakoś p. Beacie nie przeszkadza. Najważniejsze, że są nowe afery, jest o czym mówić, zasłona dymna działa. Dla mnie zagwozdką jest jednak Matthew. No zobaczymy, zobaczymy co będzie z nami dalej.:)
25 sierpnia 2016
Pojechałam dzisiaj do Jyska po ręczniki, była znaczna przecena, a ja potrzebuję takich w ciemym kolorze, nie dlatego, że nie widać brudu, ale dlatego że mam dosyć pasteli. Okazało się, że ten tańszy jest lepszy, niż ten droższy! No trudno, w praniu wszystko wychodzi na jaw. Chętnie bym kupiła sobie jeszcze to i owo, ale nie jest to teraz możliwe. Skończyły mi się także leki i trzeba było wykupić receptę. Pani doktor wypisała mi dwie na zapas, może ma mnie dosyć i woli abym tak często do niej nie zaglądała?! Lekarstwa będzie sprzedawała we wrześniu apteka według cennika. Ja muszę na to swoje 16 złotych poczekać do października.
Jakie to na tym świecie wszystko złudne. Teraz trzęsienia ziemi we Włoszech dokonały spustoszenia. Człowiek się stara całe
życie, zabiega, gromadzi i sekundy decydować mogą o jego życiu lub śmierci, nie wspomnę już o dobytku. Zabieram się do gotowania obiadu, nic nie poradzi się na nieszczęścia innych, najwyżej można współczuć. Życie i tak toczy się swoim torem. Dzisiaj gotuję zupę z dyni z kluskami z razowej mąki. Nie mogę się już doczekać tego smaczku, jakiego w tym roku jeszcze nie doświadczyłam. Lubię dynię, ale tylko na słodko.
Dieta dla nadciśnieniowców pod adresem http://cafesenior.pl/dieta-dla-nadcisnieniowcow/, a kot na osłodę. Mam jego podobiznę ustawioną na monitorze, nie mogę się napatrzeć, ten wzrok, urocze futro mnie ekscytuje.
piątek, 26 sierpnia 2016 Śmierć to samotność i wolność ostatnia. Leopold Staff
Czasy się zmieniają, tradycja pozostaje. Chodzi mi o cmentarze. Budowanie nagrobków nie jest dla mnie tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Dopóki żyje rodzina, która jest na miejscu i zadba o miejsce pochówku bliskich ludzi, wszystko jest w porządku, sprawa się komplikuje, gdy bliscy poumierają, a nagrobki trwają. Kto się nimi ma opiekować?! Trudno tego wymagać od obcych ludzia w mniejszych miejscowościach nie ma firmy zajmującej się takimi sprawami. Dojazd, niekiedy z odległych miejsc czy kontynentów, nie jest możliwy. Groby popadają w zapomnienie, zapadają się, porastają mchem.
Mamy też teraz taką sytuację z nagrobkiem osoby z dalszej rodziny. Była bezdzietna, swój majątek zapisała córkom siostry, które chyba też już pożegnały się z tym światem i na dodatek mieszkają daleko, nikt z nimi nie utrzymuje kontaktu. Kobieta ta była nieposzlakowanego charakteru, dobra, uczynna, życzliwa. Tak wszyscy ją pamiętają. Byłam na cmentarzu przed dwoma miesiącami i widziałam jej nagrobek. Ciągle siedziało mi to w głowie jak zadra. W końcu poszukałam osoby w tej miejscowości, też tam jakoś spokrewnionej, i postanowiłyśmy poszukać wśród żyjącej, a znanej nam jeszcze rodziny i znajomych, chętnych do pomocy. Udało się zebrać potrzebną kwotę - póki co, to zadeklarowane sumy, ale to ludzie odpowiedzialni za słowa - i mam nadzieję, że zdołamy sprawę sfinalizować. Nie wiem, czy dla każdego bym to zrobiła, ale ta kobieta warta jest pamięci i wdzięczności za swoją postawę życiową.
Bardziej podobają mi się cmentarze niemieckie. Są łatwiejsze do utrzymania, nie tak wystawne i bardziej przyjazne środowisku. Jakiś kamień z imieniem i nazwiskiem, mały symbol ludzkiej pamięci, bardziej mi się podoba. Jest jeden człowiek, który kosi trawę, utrzymuje porządek, płaci się za to, ale czy my nie płacimy, a bliscy zawsze mogą przyjść, aby odwiedzić miejsce ostatniego spoczynku, porozmawiać, gdy ma się potrzebę z osobą, która odeszła.
Kiedy widzę na starych cmentarzach te omszone groby, zawsze ściska mi się serce, kamień pozostał, ale niekoniecznie pamięć ludzka.
27 sierpnia 2016
Upał, skwar, cisza, duchota. Zmilkły ptaki, tylko jakieś owady brzękliwie gawędzą z niezliczonymi pająkami zagradzającymi drogę grzybiarskim intruzom. Taki był dzisiaj las, nagrzany do nieprzytomności, osowiały, zadumany i chyba osłabły od upału. Niedobitki grzybów zostały tylko z przed tygodniowego wysypu, dojrzałe niepomiernie i czekające na amatora, zamężne leśne dziewice, nienaruszone i zasuszone w swej cnocie leśnej. Mam dosyć takiego grzybobrania. Czekałam cały tydzień, a teraz przechodzać z jednej kwadry lasu do drugiej, wylądowałam w Koronowie i nic, nigdzie nic. Ach, szkoda słów.
Wróciłam do domu, zabrałam się do pieczenia ciasta, smażenia kotletów. Czekam na powrót moich zadomowionych gości wracających z Chorwacji. Znowu mam poparzone palce, wczoraj odcedzałam kluski do zupy i teraz dla odmiany lewa ręka padła ofiarą. Prawa goiła mi się prawie dwa tygodnie. Dzisiaj zakleiłam palec plastrem bojąc się infekcji w lesie, i zdejmując go zdarłam skórę. Znowu dużo czasu minie aż dojdę do sprawności. Takie głupstwo, a człowiek dosłownie staje się kaleką. Zdrowe, sprawne ręce to skarb. Nie zdaję sobie z tego sprawy tak długo, aż się coś nie stanie. Jestem na wpół inwalidką.
Och, powiej chociaż ty jesienny wietrze, zagraj na fletni Pana, ostudź spiekotę jesienną, daj odpoczynek spragnionej duszy. Może przywiejesz wspomnienia, ochłodzisz rozpaloną głowę staruszki i dodasz odwagi wyobraźni, niech rozśpiewa się i rozkołysze, póki jeszcze wie dlaczego chce się śpiewać.
29 sierpnia 2016
Pojechali. Postanowiłam, że prace rozłożę na raty i będę realizowała etapami. Rano jeszcze pomknęłam z pewną osobą na bazarek aby kupić co nie co. To nasze główne wyjścia i największa atrakcja dnia. Nagadamy się przez drogę, a właściwie to babcia się nasłucha opowiadań. Coś mi się wydaje, że to ostatnie podrygi wspólnych wypraw, zbyt bardzo ktoś tęskni już za kolegami i koleżankami, tak tak… Już nie leją się łzy, gdy się wyjeżdża.
Mam do odrobienia jeszcze Sopot, to chyba podam w wersji ekspresowej. O plaży już pisałam, małej ilości jodu w powietrzu także, ale przecież życie towarzyskie tam kwitnie, jest też co zwiedzać. Na mnie największe wrażenie zrobiły: grodzisko, Opera Leśna, Dworek Sierakowskich, Monciak niech mu już tam będzie, wystawa Kossaków w Państwowej Galerii Sztuki, molo, hotele, pensjonaty, knajpki bo przecież nie miałam zamiaru znowu stać przy garach. Grodzisko – może gród strażniczyw X wieku plądrowany przez Prusów i Wikingów. Ciekawa wystawa archeologiczna z historią gier. Opera Leśna – tak wspaniałej akustyki jeszcze nie słyszałam. W okresie międzywojnia odbywały się tutaj festiwale wagnerowskie, co teraz tam się dzieje nie muszę przypominać. Góral spod Tatr przyjechał tutaj aby zaśpiewać. Byliśmy świadkami koncertu. Niosło, że aż hej! Dworek Sierakowskich – wiek XVIII, to tutaj odbywają się wystawy i koncerty, był tu w odwiedzinach 17-letni Chopin. Kossakowie – na Placu Zdrojowym w Państwowej Galerii Sztuki prezentowali się Juliusz, Leon, Wojciech, Jerzy, Karol. Było czym nasycić oczy. Wyszperałam nawet obraz Juliusza Kossaka – śmierć Kazimierza Unruga pod Kołem, zresztą jakoś tam związanego z Kossakami.
To chyba tyle. Czas zaciera ślady, są nowe wieści i jakoś człowiek odsuwa na bok, to co już minęło. Wczoraj oglądałam Chorwację na zdjęciach i to teraz wbija się w pamięć.
31 sierpnia 2016
Jestem sprana i sprasowana do ostatniej sztuki. Dobrze, że pogoda dopisuje. Teraz ze spokojem będę mogła sprzątać i przestawiać meble do woli. W czasie tych nudnawych zajęć oglądam telewizję. Dzisiaj z wielkim wzruszeniem żegnał się z widzami Maciej Orłoś. Bez takiej osobistości to już nie będzie program, któremu wiernie dotrzymuję kroku od pierwszego dnia. Coraz mi trudniej żyć z tą „dobrą zmianą”. Maciej Orłoś w środę po raz ostatni poprowadzi „Teleexpress” – informuje Press.pl. Dziennikarz po 25 latach pracy odchodzi też z TVP. Jak wynika z informacji portalu, Orłoś ma obecnie prowadzić rozmowy z Wirtualną Polską. Osoby z branży spekulują, że powodem odejścia może być konflikt z nowym szefem programu Klaudiuszem Pobudzinem.
Dostałam zawiadomienie, że dostanę od 1 października dodatek pielęgnacyjny, 208 zł i coś tam groszy. Chyba wykorzystam go w pełni z jego przeznaczeniem. Teraz jestem pełna energii po pobycie nad morzem, ale z biegiem dni przyjdą te gorsze, wiem to z doświadczenia. Sama sobie trochę jestem winna. Siedzę nad opracowywaniem zebranych materiałów o Miłkowicach i póki nie skończę, taki tryb życia będzie konieczny. Wstaję rano i zabieram się do pracy. Wypoczęty umysł sprawniej funkcjonuje. Mam już z tym kłopoty. Wieczorem oglądam filmy, o ile jest co oglądać, gdyż ciągłe powtórki są trudne do przełknięcia. Czytam wieczorami i gram w kulki, do tego jestem tylko zdolna u schyłku dnia. Może jakoś to wszystko da się ułożyć według sił i rozpędu szanownej staruszki.
Facebook "Lubię to"
Motto strony
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega
srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał
czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.
Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”
Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.