|
|
|
Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszystkie teksty, zdjęcia zamieszczone na stronie
http://hallas.pl.tl/
stanowią własność autora i podlegają ochronie przez prawo autorskie.
Ich kopiowanie i powielanie w całości lub części, w jakiejkolwiek formie
(drukowanej, audio czy elektronicznej),
bez zgody autora jest zabronione i jako działanie niezgodne z prawem może być karane.
.............................................
|
|
|
piątek, 1 kwietnia 2016
Muszę dzisiaj napisać wszystko, co leży mi na sercu. Kobiety nie powinny czytać książek, gdyż to zagraża życiu rodzinnemu!!! Powinny zupełnie przestać czytać i nie marnować czasu, który powinien być spożytkowany na sprzątanie, pranie, gotowanie, wychowywanie dzieci i hołubienie swojego małżonka! Kobieta z książką? Nie i jeszcze raz nie, jej symbolem ma być ścierka, szczotka i chochla. Kobieta ma taką strukturę mózgu, że zbyt dużo bodźców natury intelektualnej muli u niej układ białek i ogłupia ją zupełnie, a małżonek nie będzie się męczył rozszyfrowywaniem jej wydumanych wywodów. Mężczyźni mają proste rozumowanie, czarne to jest czarne, białe to jest białe i już. Książek też nie używają, raczej wystarczy im gazetka z politycznymi zawijasami i wiadomości sportowe.
Naczyta się taka jedna lub druga romansów i będzie miała później wyobrażenie, że jej książę też ma dla niej obsypywać łoże płatkami róż, wyprowadzić z ich pożycia nudę i rutynę, a na co dzień sprzątać z nią razem i doglądać dzieci? Nie, on ma mieć wszystko podane na tacy, wieczorem odpoczywać przed telewizorem, i niech się ta księżniczka-niewolniczka cieszy, że partner nie skacze na boki, tylko póki co, jest w domu, bo przecież może sobie znaleźć inną. Tyle kobiet trawi życie w samotności, że nawet są gotowe spędzić życie z mordercami – Trynkiewicz morderca i pedofil się żeni! - byle nie były samotne.
Kobieto! Nie dla ciebie książki, nie dla ciebie studia, kierownicze stanowiska i naukowe dociekania, co byś nie robiła, to i tak skończysz w kuchni i przy sprzątaniu… Książki spalić, zniszczyć, no najwyżej zostawić te w ładnych okładkach do dekoracji salonów! Należy zająć się życiem, pracą i ciułaniem pieniędzy. Teraz jest okazja, każde dziecię dostanie 500 zł. Nie można tego wszystkiego przeputać - albo pozwolić na rozwój lokalnego przemysłu, albo schować w pończochę, gdyż banki nie są pewnym miejscem lokaty.
A tak na marginesie, teraz podobno najwięcej książek czytają bezrobotni i emeryci. Powodowane to jest nadmiarem wolnego czasu.
sobota, 2 kwietnia 2016
Sprostowanie. Wczorajszy wpis dotyczył prima aprilis i proszę nie brać go poważnie. Mnie już nikt nie zaczepia, widocznie jestem nobliwą staruszką i cnie godzi się żartować z tak leciwej pani. Swoją drogą jakaś prawda jest tam ukryta, ale na pewno nie dotyczy ona kobiet, które zdecydowanie czytają więcej niż mężczyźni. Naruszenie tej reguły się zdarza, mężczyźni też czytają.
Czas powrócić do codzienności. Pogoda piękna, ja już wszystkie prace domowe wykonałam i mogę ruszyć w plener, jednak spacer zakończę w Galerii Pomorskiej, gdyż muszę mieć cel we wszystkim, co robię.
Dzisiaj jedenasta rocznica śmierci Jana Pawła II, a wydaje się, że to było tak niedawno. Pamiętam dokładnie ten dzień...
"Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne. Tylko dziś jest twoje." Jan Paweł II
3 kwietnia 2016
Wczoraj szukałam popielatych świeczek do dwóch srebrzystych świeczników, które ustawiłam na komódce w sypialni. Jechałam autobusem linii XX, a że takich chętnych do zakupów w Galerii było wielu, autobus wypełniony był po brzegi i musiałam stać. Za mną siedział pan, którego można najprościej określić jako łazęgę pospolitego i usilnie zachęcał panie do zajęcia miejsca przez siebie okupowanego, ale nie mógł znaleźć chętnej, więc siedział dalej i wiódł niekończący się monolog akcentując szczególnie fakt, że za nic w świecie nie ustąpiłby miejsca kobiecie, która ma pomalowane usta! Ja oczywiście miałam, na dodatek jaskrawą szminką, gdyż często się zdarza, że moje córki kupują jakiś kosmetyk, a gdy im nie odpowiada, ja dostaję w prezencie i mam to, co akurat mam, a usta maluję, gdyż wyglądam blado i mizernie, gdy jestem nieumalowana.
Stałam i nie podejmowałam dyskursu, ale wewnętrznie dusiłam się ze śmiechu. Wysiadałam na szczęście na najbliższym przystanku, było mi więc wszystko jedno co on sobie tam o mnie myśli, ale gdy tylko znalazłam się na terenie Galerii wstąpiłam do Rossmana i kupiłam sobie szminkę w beżowym kolorze. Widocznie podświadomie uznałam, że facet miał trochę racji. Starsza pani musi nosić się skromnie w każdym aspekcie – stroju, malowania się, wyrażania swoich myśli i odnoszenia się do bliźnich. Co prawda dzieląc się tymi wieściami usłyszałam, że był to pretekst aby dokonać zakupu… Może i tak.
Świeczniki z białymi świeczkami, chyba trochę to wszystko za mdłe. Ten wazon też powinien iść do lamusa, ale z wymianą poczekam do imienin. Będą mieli mi chociaż co kupić.
Dzisiaj znowu podpadłam. Moja córka podwiozła mnie do Focusa w celu korekty abonamentu telefonicznego. Był czas, to pojechałyśmy, wczoraj byłam ledwo żywa, gdy wróciłam do domu, więc gdy zdarzyła się okazja, to skorzystałam. Kończy mi się umowa i coś należało z tym zrobić, gdyż stara bardzo mi się nie podoba. Zmieniłam operatora, podpisałam nową umowę dla mnie szalenie szczodrą – 40 zł i wszystkie usługi bez limitu, nawet mam dość dużo minut na rozmowy z krajami Unii. Ja specjalnie przez telefon nie lubię rozmawiać, ale zawsze lepiej coś mieć, niż nie mieć. Problem tkwi w tym, że dowiedziałam się, że kupowanie w sklepach w niedzielę, załatwianie wszelkich spraw jest grzechem!!! To już mnie dobiło zupełnie. Kupiłam bezwiednie nawet bluzeczkę, gdy puszczona zostałam samopas, za 13 złotych rodem z Bangladeszu! Naprawdę ładną, prostą, granatową, przewiewną. I co mam teraz zrobić, iść się spowiadać? Do głowy mi nie przyszło, że grzeszę i na dodatek w Dzień Miłosierdzia Bożego. Może to, że nie byłam świadoma swojego czynu wymaże moje przewinienie?! Świeczki mam dostać w prezencie, jak zwykle, gdyż niechcący się wygadałam.
4 kwietnia 2016
Chciałam wieczór poświęcić na oglądanie telewizji. Tkwiłam kilka godzin przy komputerze, więc uważałam, że należy mi się trochę odpoczynku. Z przykrością muszę stwierdzić, że trochę zdenerwowana wyłączyłam telewizor. Dlaczego nic nie mogę nic znaleźć, co by mnie zainteresowało? Dzisiaj jest poniedziałek, chyba się nie mylę, a teatr TV gdzieś się zapodział. Przyjęłabym z wdzięcznością nawet powtórki! A niech to licho…
Może też jestem „powiatowa” jak podobno określa się pewną panią w rządzie i mój gust niedostaje do poziomu obecnego układu programu?! W sobotę obejrzałam "Wichrowe wzgórza" autorstwa Emily Brontë w nowej wersji. To był mocny film o wielkiej i niszczącej sile namiętności. Opowieść o pożądaniu, zazdrości i zemście. W głównych bohaterach zadziałały chyba jakieś pierwotne instynkty i ta sceneria, ciemna i poszarpana, tak jak ludzie. Wszystko to zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, a dzisiaj posucha. Zabiorę się do lektury, w łóżku, gdyż tam najlepiej mi się czyta.
5 kwietnia 2016
Trochę spraw załatwiłam zachęcając krewną Bogdańskich do przybliżenia uzyskania dokumentów dotyczących osoby z tej rodziny, która zginęła w Powstaniu Warszawskim. Ja dowody rzeczowe mam, ale nie chcę ich publikować bez legalnego zezwolenia. Nie mam zamiaru narażać ludzi na nieprzyjemności. Kiedy już będę miała dostęp do telefonu z możliwością dzwonienia bez limitów, popracuję nad sprawą. Jeden pan dzisiaj mi powiedział, że powinnam pracować w dziennikarstwie śledczym… Mam nadzieję, że dałabym sobie radę. Tylko trzeba wziąć pod uwagę, że tutaj wspiera mnie w działaniach mój najdroższy Anioł. Ach, jak ja mu serdecznie za to dziękuję! Nie wiadomo jakby to wyglądało na innej niwie.
Zrobiłam sobie trochę przerwy i wyszłam spotkać się z wiosną. Było nawet miło. Kwitną już śliwy i ich gorzki zapach roznosi się wokół mojego bloku. Nie mam okien z tamtej strony i chcąc napawać się zapachem muszę wychodzić z domu. Poszukam okazji, aby to zdarzało się często w okresie kwitnienia tych, tak mnie podniecających upojnym zapachem, drzewek.
Ich woń owiewa moją skroń, zagłębiam się w boską toń, ty do mnie miły dzwoń i przed głupstwami mnie chroń. Zapachniało częstochowskimi rymami! Wiosna ma właściwości pobudzające, a ja tkwię w archiwaliach.
Muszę się jeszcze wybrać do Archiwum w Koninie, no chyba, że jakaś dobra dusza za mnie sprawdzi, czy w latach 1827-1844 był właścicielem Miłkowic jakiś Polkowski. Nie daje mi to spokoju, nigdzie nie ma w dokumentach na ten temat żadnej wzmianki, a historycy lokalni ciągle do niego wracają. Ktoś napisał, a inni powtarzają. Trzeba to jakoś rozstrzygnąć. Aby tylko zdrowie dopisywało to załatwię sprawę.
7 kwietnia 2016
Byłam dzisiaj w okolicach dworca PKS. Zasięgnęłam więc informacji o dojeździe do Konina. Jakoś wyjazd można by zorganizować, ale to ponad 50 zł na bilety, jakiś obiad też by trzeba zjeść, choćby naleśniki, gdyż do domciu wróciłabym wieczorem. Zaczynam więc się zastanawiać czy jechać. Już kilka razy tam byłam i to wszystko wlicza się w koszty, jakie ponoszę dla idei. Nie wiem, co zrobić. Dla uspokojenia sumienia może by było warto jechać.
I tom majątku Miłkowice to pokaźna księga, II też by trzeba było przejrzeć, ale to już czas zapisów po rosyjsku, a z odczytaniem takich dokumentów są wielkie trudności. Męczy mnie ten zapis lokalnych historyków.
Na przełomie XVIII i XIX wieku właścicielami tutejszych dóbr składających się z folwarków Miłkowice i Strachocice oraz wsi Miłkowice, Zaspy Miłkowskie, Strachocice, i Młyny Strachockie o powierzchni około 4775 ha byli Polkowscy herbu Lubicz… Ostatecznie wojskowe szeregi opuścił w 1827 roku. Osiadłszy w rodzinnych Miłkowicach i poślubił Jadwigę Skrzynecką, starszą siostrę generała Jana Zygmunta Skrzyneckiego… Tymczasem jego siostra powiła Polkowskiemu pięcioro dzieci – trzech synów i dwie córki..
Gdzie oni są ci Polkowscy?! Nigdzie najmniejszej wzmianki!
Przyznam się, że całego tego tomu majątku nie zdążyłam przejrzeć, gdyż musiałam zapoznać się z ASC. Pracowaliśmy na trzy ręce, ale tego nie daje się łatwo ogarnąć. Nie wystarczy przewracać kartki, trzeba przeczytać, wybrać dokument, zrobić zdjęcia, a czytanie prawniczych zwrotów... Zwróciłam uwagę na Bogdańskich, o Polkowskim w Miłkowicach nikt nie słyszał, więc nie szukałam. Biorąc to na zdrowy rozum, jakim cudem mógł być właścicielem Polkowski, gdy XVIII i XIX wiek jest zupełnie dobrze udokumentowany.
Księgi Hipoteczne Majątku Miłkowice
Tomasz Bogdański kupił takowe na licytacji publicznej w Trybunale Kaliskim w drodze przymuszonego wywłaszczenia przeciwko poprzednim właścicielom sukcesorom Józefa Lipskiego odbytej za sumę złotych po trzykroć trzydzieści jeden tysięcy w listach zastawnych – tytułem zatem Dziedzictwa (wyraz nieczytelny) na rzecz tegoż Tomasza Bogdańskiego wskutek wyroku Trybunału Rewindykacyjnego Trybunału Kaliskiego w dniu10/22 grudnia 1841 zapadłego prawomocnego i wniosku 10/22 Lipca 1844 roku w KW Str. 124 uczynionego…
Uczciwie muszę przyznać, że nie znam nazwisk sukcesorów Lipskich, bo i skąd. Ale informacja, że Polkowski wyjechał z Miłkowic w 1867 mnie zaskakuje! I co on tam robił? Mógł mieszkać jako rezydent, ale nie jako właściciel, bo bezspornie już wtedy od ponad dwudziestu lat właścicielami byli Bogdańscy. To są moje dylematy i ja je powinnam rozstrzygnąć, upewnić się, że racja jest po mojej stronie. Już nie pierwszy raz prostuję ścieżki historii Miłkowic!!!
Zapraszam do odwiedzenia strony Nowości, gdyż podaję tam informacje odnośnie poszukiwanej Janiny Bogdańskiej. Zginęła w czasie rzezi na Woli w 1944 roku w czasie Powstania Warszawskiego. Może warto sobie te fakty przypomnieć, a gdyby ktoś miał znajomych w Konstancinie, to może i mnie pomoże w dalszych poszukiwaniach.
http://milkowice.pl.tl/Nowo%26%23347%3Bci.htm
8 kwietnia 2016
Dzisiaj postanowiłam zmierzyć się z domową techniką! Ostatnio często coś wypada mi z rąk, a to słoiczek, a to garnuszek, a ostatnio pokrywka. Mogła się rozbić, gdyż te przejrzyste pokrywki trwałe nie są, ale rozbił się tylko uchwyt. Byłam na bazarku i taki pan sprzedawał wszystko po 2 zł. Skorzystałam z nadarzającej się okazji i kupiłam trzymanko pokrywkowe. Nie wiem czy zrobiłam dobry interes, gdyż może nowa pokrywka nie kosztowała by dużo więcej, ale wykazałam się gospodarnością. W domu nie mogłam odkręcić śrubki od starego uchwytu. Kapnęłam kropelkę oliwy rozlewającej się po powierzchni, odczekałam chwilkę i nic, żaden śrubokręt sobie z tym nie radził. Zastosowałam więc rozwiązanie siłowe, używając do tego celu narzędzie, jakby taki szeroki śrubokręt - nie winem jak to się nazywa – i młotek. Położyłam pokrywkę na skraju deski do krojenia i odłupywałam po kawałku. Pokrywka mogła przy okazji się rozpaść, ale jak podjęłam się pracy, to dążyłam do jej realizacji. Udało się, śrubka wypadła, wkręciłam nowy uchwyt, metalowy więc bardziej wytrzymały, i pokrywka jest jak nowa! Kuchnię musiałam zamieść, gdyż tych odłamków było sporo i rozścieliły się po podłodze. Byłam z siebie dumna, gdyż nie musiałam nikogo prosić o pomoc. Halinki to dzielne dziewczynki!
10 kwietnia 2016
Mam psa, zgubionego powsinogę i włóczykija. Zgubił się wczoraj i udzieliłam mu, na prośbę znalazczyni, schronienia na jeden dzień i jedną noc. To jest pies wulkan energii, która go rozpiera. Czuje się u mnie jak w domu, zmusza mnie do zabawy, wyciąga na spacery, które wyglądają jak przygotowanie do maratonu. Od rana szczeka w zawody z pieskiem z sąsiedztwa, to znaczy tamten poszczekuje, a ten się wyżywa w szczekaniu. Nie wiem, co myślą o tym sąsiedzi, ale chyba nie są zadowoleni.
Dzisiaj około siódmej postawił mnie na równe nogi głośnym szczekaniem. Pośpiesznie wciągnęłam „szatki” i pobiegłam truchtem na spacerek, aby całe osiedle nie zostało obudzone. Zjadł, przespał się kilka minut i nie pomogły zabawy z piłką, gonitwy i łaskotanie, siedział obok drzwi balkonowych lub na okiennym parapecie i szczekał rozgłośnie sobie a psim muzom. Przyniósł mi smycz i poszliśmy znowu wspólnie pobiegać. Nie szanuje niczego, śpi na moim pięknym łóżku, gryzie klocek do ćwiczeń, ciągle się czegoś dopomina. Teraz poszukał sobie miejsce odosobnienia za kanapą i zasnął. Widocznie trochę się zmęczył.
Jest zupełnym przeciwieństwem Luiska, którego wspominam z nostalgią. No cóż, młodość ma swoje prawa, a że energia rozpiera tego pędziwiatra, więc dzieje się to, co dyktuje natura. Podobno już namierzyli właścicieli i chwała Bogu, gdyż inaczej nic bym w domu nie zrobiła, zajmując się tak absorbującym gościem. Jeden plus jest jednak, zupełnie przestały boleć mnie plecy i nogi, chyba więc jest to wskazanie, aby kijki znowu poszły w ruch.
11 kwietnia 2016
Wczoraj były obchody 6 rocznicy katastrofy polskiego samolotu rządowego w Smoleńsku. 10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70 rocznicą zamordowania polskich oficerów przez radzieckie NKWD. W katastrofie zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński. To straszne wspomnienie, ale faktów nie można cofnąć.
Prezydent Andrzej Duda wzywał do wybaczenia - Wybaczmy to wszystko sobie wzajemnie. Wszystkie niepotrzebne, niesprawiedliwe słowa – mówił. I tak powinno być, dosyć już tej wojny polsko-polskiej. Jarosław Kaczyński miał trochę inne zdanie: Przebaczenie jest potrzebne, ale przebaczenie po przyznaniu się do winy i wymierzeniu kary.
Oczywiście, że prawda jest potrzebna, ale gdy rozpatruje się to w kategoriach moralnych, może dojść do jeszcze większych podziałów. Fanatyzm jest zawsze groźny, wtedy, gdy dotyczy religii, polityki czy każdej z dziedzin życia. Niech Bóg nas chroni od fanatyków.
Nachodzą mnie jakieś takie czarne myśli. Wczoraj były uroczystości gromadzące wielu ludzi i jakoś nie było szalikowców, wybuchu rakiet, zamieszek z policją... Gdzie ci ludzie się podziewają?! Za poprzednich rządów żadna uroczystość publiczna bez nich się nie obyła, ciągle było zamieszanie i tumult. Wnioski nasuwają się dziwne... Czyżby wszyscy byli zamknięci w więzieniu? Dlaczego tak im przeszła ochota do buntu?!
Chcę Polski spokojnej, mądrze rządzonej, dbającej o dobro obywateli. Mam prawo tego chcieć i wymagać. Niech elity rządzące zapewnią realizację moich postulatów. Stawianiu szubienic mówię zdecydowanie nie!
12 kwietnia 2016
Umiejętność marzenia o lepszym świecie, który nie zawsze musi być realny, ale który ludzi pociąga i pcha do poprawiania tego, w którym żyją. To Waryński, naprawdę.
Punkt wyjścia da się podsunąć pod każdą ideę, która swoje początki ma piękne, ale realizacja wszystko odmienia. Czekam teraz na realizację postulatów naszej władzy, co nas czeka? W co oni nas wpędzą?! Ja nie mówię, że wszystko robią źle, ale tyle rzeczy robią na przekór światu, że nie wiem, do czego dojdziemy.
Zostawmy to do rozstrzygnięcia, no tak, ale komu, gdy nikomu nie chcą się podporządkować.
XIV Dalajlama powiedział: Mądry człowiek nie ulega przywiązaniom. Wie, że przywiązanie rodzi obawy, ponieważ wszystko, do czego się przywiązujemy, wcześniej czy później musi odejść.
Jeden cytat z drugim ma powiązanie, gdy dobrze się im przyjrzymy.
Ja chodzę z kijkami, umysł mam dotleniony, więc i przemyślenia są coraz głębsze. A tak na marginesie, może ktoś wpadłby do Niewiesza i sprawdził księgi zgonów na przestrzeni 10 lat. To kilkanaście minut, może nawet nie. Mnie dzieli odległość, ale jak nie znajdę chętnego, muszę coś na to zaradzić…
14 kwietnia 2016
W życiu mamy do czynienia z większymi i mniejszymi paradoksami.
Paradoks - twierdzenie logiczne prowadzące do zaskakujących lub sprzecznych wniosków. Sprzeczność ta może być wynikiem błędów w sformułowaniu twierdzenia, przyjęcia błędnych założeń, a może też być sprzecznością pozorną, sprzecznością z tzw. zdrowym rozsądkiem.
Jak zwał, to zwał, ale paradoks to jakieś nieporozumienie i coś, co jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem.
- 1050 rocznica chrztu Polski. Znaczenie tego faktu dla powstania państwowości polskiej, znaczenia Polski w Europie, wprowadzania chrześcijaństwa, na owe czasy miało bezsporne znaczenie, ale nie wszystko przebiegało gładko, przemoc i narzucanie wiary miało miejsce.
Dzisiaj, kiedy obchodzimy tę piękną rocznicę w Poznaniu na mszy z okazji 1050 rocznicy chrztu Polski ma pojawić się abp Juliusz Paetz, oskarżany o molestowanie kleryków. I nie wiadomo jeszcze, czy nie będzie odprawiał mszy?! I co o tym myśleć?
- W sejmie kotłuje się w związku z wyborem nowego sędziego do TK. Posłanka głosuje za kogoś, wyłącza się posłowi mikrofon, gdyż mówi nie to, co według marszałka powinien, pewna posłanka szaleje w ławach poselskich ze szczęścia nad nieprawościami… Czy Sejm to plac zabaw czy organ władzy ustawodawczej?!
- Dziennikarze i media powinny mówić jednym, miłym dla władzy głosem, w przeciwnym wypadku muszą odejść, a naród może sobie mówić, i tak nikt go nie słucha i ma za nic jego opinie. Po co więc tyle stacji radiowych i telewizyjnych, powołać jedną i niech podaje to, co należy. Przytoczę opinię, która warta jest poznania. Marek Rybarczyk, autor książki "Elżbieta II. O czym nie mówi królowa?":
W Polsce elita władzy ma fatalne obyczaje i bardzo niską klasę i wiedzę. To z czasem zabija wartości w sferze społecznej — zostaje nagi egoizm. Władza najchętniej by mianowała dziennikarzy w mediach publicznych oraz pouczała, co mają myśleć i pisać w prywatnych. Najlepiej, by pisali laurki. Od psucia obyczajów w mediach zaczyna się psucie demokracji i kultury politycznej.
- Usłyszałam opinię, że Poświatowska, ta polska Sylvii Plath, pisała wiersze dlatego, że cierpiała na depresję!!! Oniemiałam. Jedno drugiego nie wyklucza, czy Powiatowska cierpiała na depresję nie wiem, ale bez talentu raczej nie da się pisać. Jak dalej tak pójdzie z wyciąganiem wniosków przez niektóre osoby, to skończy się na tym, że ludzie z tego typu zaburzeniami będą pisać poematy i poezja rozpleni się w społeczeństwie jak chwast.
I tak bym mogła dalej ciągnąć ten temat, do którego jeszcze wrócę, gdyż moi rodacy znajdują niewątpliwą przyjemność w podpinaniu się pod paradoksy nie bacząc na nic i nikogo, nawet siebie mając za nic, byle dopiąć swego.
15 kwietnia 2016
Nie wiem, czy relacje między dziećmi a rodzicami mogą być zawsze idealne. Chyba nie, w końcu to są odrębne jednostki ludzkie, każdy ma swoje zdanie oraz własne pragnienia, których rodzice mogą nie akceptować chociażby z racji doświadczenia życiowego. Bywa, że trzeba się pogodzić z wyborami dzieci, mimo, że rodzicowi się zbytnio nie podobają, najważniejsze, aby dziecko było szczęśliwe. Ja nie biorę tutaj pod uwagę patologii, ekstremalnych wyskoków, uzależnień, które mogą zrujnować życie młodego człowieka i wtedy należy coś z tym zrobić i pomagać nawet wbrew jego woli. To są sprawy trudne i nie o nich chcę powiedzieć.
Ja osobiście uważam, że dzieci powinny mnie traktować normalnie. Nie wymagam całowania mnie po rękach i jakichś szczególnych względów, wystarczy mi zrozumienie i to, że mam świadomość tego, że mnie kochają. To, że dla mnie są całym światem, to jest oczywiste.
Każda matka chciałaby, aby wszystko układało się idealnie, ale życie jest życiem; a to przyplącze się jakaś choroba, a to ból zęba sparaliżuje moją matczyną spokojność, inne dolegliwości także stawiają mnie w stan pogotowia. Czy powinnam być o wszystkich życiowych sukcesach i porażkach powiadamiana?
Najlepiej by tak było, ale bywa, że tak nie jest i dowiaduję się o sprawie, gdy już jest rozwiązana. Podobno dlatego, abym się nie denerwowała. Matka wszystko przetrzyma! Uważam, że gdy mam coś do powiedzenia, to powinnam to zrobić, nawet gdy latorośl się buntuje, przecież jestem matką, a nie koleżanką, która nikogo nie chce urazić. Chwalić chwalę, spokojnie, ale okolicznościowe przemówienia też wygłaszam jak trzeba, bo kto to słyszał, aby w zimie chodzić bez czapki, a później chorować?! Problem jest w tym, że ja, według mnie, mogę powiedzieć mojemu dziecku nawet rzeczy przykre - mnie też mogą powiedzieć, nie gniewam się - ale gdyby o ktoś inny powiedział coś, co krzywdzi moje dziecko, nie jestem w stanie mu tego wybaczyć, naprawdę. Moje dzieci są mądre, zdolne, inteligentne, wrażliwe i tak powinny być przez otoczenie odbierane. Nawet są zbyt dobre i to mi się też nie zawsze podoba. Biada temu, kto chciałby je skrzywdzić.
Dlaczego tak się rozpisałam na temat, który już tutaj niejednokrotnie poruszałam? Dlatego, że byłam świadkiem niezrozumienia lub lekceważenia matczynych starań, jej chęci pomocy chętnie przyjmowanej, ale niedocenianej. Pomyślałam sobie, że może dzieci już tak mają, że gdy matka nie widzi, za jej plecami mówi się w ten sposób o jej poczynaniach. To jest przykre.
16 kwietnia 2016
Były czasy, kiedy z różnych powodów wynajmowano mamki do karmienia niemowląt, gdyż mamy nie chciały, lub nie mogły karmić swoich dzieci. Teraz matki mogą kupować pokarm w proszku lub korzystać z „banku mleka”. Pieniądze się znajdą, gdyż 500 zł to spora suma i wielu rodzinom przydatna i to bardzo. Mnie nikt by nie namówił do rodzenia dzieci tylko dlatego, że dostanę pieniądze na ten cel. Dzieci chciałam mieć i mam. Czasy były inne, ale jakoś udało się „pisklaki” wychować.
Tak naprawdę to miało być tylko o mamkach. Wstałam dzisiaj i zamiast wykonywać ćwiczenia gimnastyczne, uzbroić się w kijki i spacerować szybkim marszem po osiedlu, leniwie przeciągnęłam się w łóżku i zabrałam się za krzyżówkę, a teraz usiadłam przy komputerze i wertuję internetowe strony wiedziona ciekawością. Czasu to zabiera wiele, mądrzejsza się nie staję, a zdrowie w dalszym ciągu zaniedbane.
Mam pomysł - a gdyby tak ktoś z młodszego rocznika zaczął ćwiczyć, biegać, w osiedlowym kąciku zdrowia wymachiwać kończynami dolnymi i górnymi na przygotowanych w tym celu przyrządach i wszystkimi dobroczynnymi skutkami mnie obdarowywał?! Przecież ma siły i ochotę! Na mnie by spływało, załóżmy, 50 % efektów, a resztę niechby sobie zostawił… Jakiś sposób by się chyba znalazł aby dobroczynny kanał energetyczny pozwolił na przekazywanie skutków ćwiczeń?!
Nie wiem już, co mam robić, nie chce mi się ćwiczyć. Trochę poszłam do przodu w związku z pobytem u mnie psiego znajdki, gdyż mnie do tego zmusił, ale z dobrej woli nic nie mogę z siebie wykrzesać. Wczoraj już nie poszłam w teren, wytłumaczeń, a może kłamstewek przed samą sobą miałam wiele - a to szukanie dowodów na istnienie gródka stożkowatego w M, a to czyszczenie mieszkania... Teraz objadam się ciastem, które pozostało z wczorajszego dnia, kiedy to gościła u mnie bardzo sympatyczna pani, która też się odchudzała i obrastam w tłuszczyk!
Może ten mój pomysł dałoby się zrealizować, aby nie zżarły mnie niepochlebne uwagi pod własnym adresem?!
17 kwietnia 2016
Moi znajomi bywają leciutko uszczypliwi! Dostałam właśnie taką przesyłkę. Oczywiście, że patelnia z wyłącznikiem lub przełącznikiem by mi się przydała! Nie ukrywam, że wstawiam obiad do garnków i zostawiam go swojemu losowi, a sama biegnę do komputera. Lekki zapach przypalenizny stawia mnie na nogi i potrawę najczęściej daje się uratować. Miałam przypadki zwęglenia i teraz jestem czuła na tym punkcie.
Siedzenie w kuchni i pilnowanie zupy czy zapiekanki mnie nudzi i nuży. Nic na to nie poradzę, nie jestem stworzona do funkcji podkuchennej, a tym bardziej szefowej kuchni. Chwalą mnie raczej za moje starania i strach przed tym, że do kuchni nie będę wchodziła, tak myślę. Kiedy wczoraj narzekałam na wypieki ostatnio poczynione, dowiedziałam się, że jeszcze nikt nie słyszał abym ze swojego dzieła była zadowolona. Może to sprawa niskiej samooceny?! Nie wiem. Gotować to jeszcze gotuję, ale szycie to dla mnie utrapienie ponad miarę. Mam w dorobku bluzki, spodnie, spódniczki ale to była droga przez mękę. Teraz najwyżej mogę wszyć zamek błyskawiczny, gdy zajdzie błyskawiczna potrzeba, ale oprócz jaśków już dawno nic nie uszyłam.
19 kwietnia 2016
Dzisiaj wielki dzień dla Bydgoszczy. Świętem miasta jest 19 kwietnia, dla upamiętnienia nadania Bydgoszczy praw miejskich w 1346 roku przez Kazimierza Wielkiego.
19 kwietnia 1346 r., Kazimierz Wielki przebywając podczas Wielkanocy w rodzinnym Brześciu Kujawskim, wystawił miejski akt lokacyjny na prawie magdeburskim dla Bydgoszczy.
Przeto my, Kazimierz z Bożej Łaski król Polski i pan dziedziczny ziem krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej i pomorskiej, podając do wiecznej pamięci, zawiadamiamy wszystkich i każdego z osobna, tak teraz żyjących jak i w przyszłości, którzy treść niniejszego pisma będą czytać, że, ponieważ powinniśmy z urzędu królewskiego nam danego przez Boga pomnażać coraz bardziej pożytki naszego królestwa, by stąd dochód teraźniejszy i przyszły wzrastał dla nas i dla naszych następców, biorąc nadto pod uwagę stałą i niezwykłą mądrość przezornych mężów Jana zwanego Kiesselhuth i Konrada, jego towarzysza, im obu i każdemu z nich oddzielnie, nadaliśmy, dajemy i udzielamy na podstawie dojrzałej rady naszych baronów pewną równinę u stóp grodu powszechnie zwanego Bidgoszczą, niezajętą i opuszczoną, dla założenia lub zasadzenia tam miasteczka lub miasta, posiadającego i przestrzegającego prawa niemieckiego magdeburskiego, które to miasto winno nazywać się Kunigesburg.
Herb Bydgoszczy
Miasto miało powstać na opuszczonej równinie obok zamku. Bydgoszcz miała być z jednej strony ośrodkiem handlowym, będącym przeciwwagą dla znajdujących się pod władzą krzyżacką miast pomorskich, a z drugiej – warownią, strzegącą granicy państwa z zakonem.
Uhonorowałam obchody swoją obecnością w mojej bibliotece. Występowała młodzież gimnazjalna, cieszyła oko wystawa starych pocztówek pochodzących z prywatnych zbiorów i filmy o historii Bydgoszczy. 670 lat od nadania praw miejskich, to ładny szmat czasu, Najważniejsze jest to, że miasto się utrzymało, jest piękne, zadbane, plasuje się w pierwszej dziesiątce miast polskich pod względem wielkości i liczby ludności. Muszę poznać historię miasta, w któym mieszkam.
20 kwietnia 2016
Czy słyszycie ten szum, anielski łopot skrzydeł nad stroną Miłkowic?! Tak to on, mój Anioł Stróż, zesłał materiały opisujące dwór w Miłkowicach. Muszę to wszystko odczytać, uporządkować, sporządzić szkic lub dostosować wiadomości do posiadanej mapy, ale to już szczegóły, najważniejsze, że są dowody! Zajmie mi to kilkanaście dni, ale najważniejsze, że sprawa ruszyła z miejsca.
http://milkowice.pl.tl/Nowo%26%23347%3Bci.htm
Może doczekam dnia, kiedy pojawi się też zdjęcie dworu, obraz lub chociaż szkic… Możemy próbny szkic już teraz zrobić, ale to będzie domniemanie a nie dokument.
Zajrzałam do pudełeczka z Aniołem, stareńki już taki, skrzydła przywarły do ciała, głowa smętnie pochyliła się do przodu, cyna to nie jest trwały materiał, ale Anioł jest, działa i pomaga mi z całej anielskiej duszy i serca. I jak tu nie wierzyć w cuda!
Nie mogłam w nocy spać, wstałam, a tu w kompie takie rewelacje. Jest tego ze 70 stron. Obejrzałam wszystko pobieżnie, zajęło mi to czas do 4 nad ranem, a i tak potem nie mogłam z wrażenia zasnąć. Teraz już na spokojnie, po kilka stron dziennie będzie mnie przybliżać do poznania prawdy. Życie jest piękne, ludzie chcą pomóc i pomagają, i jakoś może zdołamy dojść do końca pracy.
22 kwietnia 2016
Przecież ja się nie rozdwoję! Dzisiaj do 12 nie miałam czasu aby zająć się odczytywaniem dokumentów o dworze, a aż się palę do tej roboty! Co z tego, siadam i po dwóch godzinach dostaję oczopląsu, muszę robić okłady z herbaty na oczy, aby jakoś funkcjonować. Właśnie mam wymuszoną przerwę. Na dodatek dostałam nowe informacje, które wywracają wszystko do góry nogami i czekają mnie dalsze dociekania.
A teraz migawki, gdyż nie mam czasu na rozwijane problemów.
- Przechodzę obok apteki. Właśnie z niej wyszedł starszy pan i pomstuje ile wlezie. … Niech to… tego i owego, nie będę się wyrażać, lek jest na 100 % a przecież był ze zniżką!
Ja się nie dziwię, już dawno to zauważyłam, podwyżki leków także.
- Idę z kijkami, muszę się ruszać nie mogę przyrosnąć do kompa. Zaczepia mnie starszy pan z pieskiem, kłania się i zaczyna pogawędkę jak z dobrą znajomą, a ja człowieka na oczy nie widziałam do tej pory. O co chodzi, pomylił mnie z kimś, czy potrzebuje rozmowy a nie ma do kogo gęby otworzyć.
- Biegnę na bazarek, zatrzymuje mnie starsza pani i pyta jaki dzień dzisiaj mamy! Dla mnie to też niekiedy problem, gdyż dni są jednakowe, no chyba że coś wypadnie, ale wczoraj był „Ojciec Mateusz” więc dzisiaj ani chybi jest piątek.
Tak to mamy na starość, to są problemy nas wszystkich i nic na to nie poradzimy. Ja mam tyle zajęć i pracy, że chyba trzeba by poprosić o urlop, ale kogo? Do Krainy Wiecznej Szczęśliwości jakoś mi wcale się nie spieszy, tyle tutaj ciekawych spraw na ziemi i jak ja bym to wszystko miała zostawić?! Nie, jeszcze nie.
23 kwietnia 2016
Robię opracowanie takie, aby dało się czytać i można było zrozumieć, o co chodzi. Dwór prezentuje się okazale, piętrowy, z basztą! Pomyślałam sobie, narysuję szkic parteru i piętra. Czytam kolejne opisy, staram się umieścić na planie kolejne pomieszczenia, ale zawsze wychodzi mi tak, że albo mam za dużo pomieszczeń, albo za mało. Dałam sobie w końcu spokój, gdyż to przerasta umiejętności przeciętnego zjadacza chleba. Skupię się na opisie, to też będzie wielki krok do przodu. Najgorsze jest to, że trzeba przy tym siedzieć przy komputerze, wszystko mnie boli. Powyciągałam koce, poduszki, podkładki i lokuję je albo pod nogami, albo kręgosłupem. Robię przerwy, wtedy sprzątam, gotuję i staram się zadbać o siebie. Odmawiam udziału w każdej innej działalności zewnętrznej. Wieczorem czytam, przecież też coś mi się od życia należy. Mam obecnie na tapecie „Narzeczoną Schulza” Tuszyńskiej. Czytając, byłam ogromnie zaskoczona! Czego ja się spodziewałam, że autorka przemówi językiem Schulza?! Narzeczona wydaje mi się płaska i nijaka, a przecież to osoba piękna, wykształcona, oczytana, z doktoratem, nauczycielka, później bibliotekarka, zakochana po uszy. Całe życie ukrywała swoj związek z Schulzem. Ani on, ani ona, nie związali się już z nikim. To piękna opowieść o miłości i sztuce. Mnie jednak czegoś brak, prozy artystycznie wysublimowanej mi brak. Niech przemówi Schulz!!!
Potrzebny mi jest towarzysz. Potrzebna mi jest bliskość pokrewnego człowieka. Pragnę jakiejś poręki świata wewnętrznego, którego istnienie postuluję. Wciąż tylko trzymać go na własnej wierze, dźwigać go wbrew wszystkiemu siłą swej przekory – jest trudem i udręką Atlasa. Czasem zdaje mi się, że tym wytężonym gestem dźwigania trzymam nic na swoich barkach. Chciałbym móc na chwilę złożyć ten ciężar na czyichś ramionach, rozprostować kark i spojrzeć na to, co dźwigałem…
24 kwietnia 2016
Byłam na pstrągach - świeżych, pysznych, smażonych w głębokim tłuszczu, zaproszona oczywiście, u Stopki pod Koronowem, podobno najlepsze, co potwierdzam. Ja na włóczenie się po knajpach nie wydaję emeryckich pieniędzy, ale jak już mnie zapraszają, to trudno, mogę się poświęcić.
Dzisiaj rewelacja goni rewelację, musiałam sobie zaparzyć melisy, gdyż serce zaczyna mi „pikotać”. Mam już opis dworu, zamieściłam na stronie http://milkowice.pl.tl/Nowo%26%23347%3Bci.htm
Cieszę się jak dziecko. Wszyscy muszą słuchać o dworze. Moja córka z uprzejmości zapytało mnie czy chciałabym w takim dworze, należącym przecież też kiedyś do naszego pradziada, mieszkać? Nie, nie chciałabym, ja się nie nadaję zasiedlania takich rezydencji, dla mnie bloki wystarczą, nawet domku jednorodzinnego bym nie chciała, gdyż musiałabym tam sama mieszkać, a ja się boję sama spać… :)
I jeszcze jedna sprawa, która mnie ucieszyła niezmiernie. Jeden z moich Współtwórców, któremu mogę zaufać i nigdy mnie nie zawodzi, odnalazł w aktach parafii Miłkowice akt śmierci Stanisława Bogdańskiego. Bogdański zmarł jak się okazało w 1923 roku w Łodzi, ale akta są w parafii, więc spoczywa w krypcie. Nigdy nie przeglądałam tych roczników, nie było okazji. Coś za dobrze ostatnio to wszystko idzie, aż straszno się robi...
26 kwietnia 2016
Wiosna mnie zawiodła, zimna jest i nieprzyjazna. Niby kwitną drzewa, mlecze pysznią się w trawie, stokrotki wychylają ciekawie głowisie, forsycje i magnolie przygotowane są do radowania oczu ludziom, ale nic nie pachnie, nie wabi, nie przyciąga. Rozłożyłam na balkonie fotel, wymościłam, ale o siedzeniu tam nawet kilka minut nie ma mowy, zimno jest. Kołdrę zmieniłam na lżejszą i teraz w nocy przykrywam się dodatkowo kocem , gdyż nie mogę zasnąć, gdy jest zimno w pokoju. Co to za wiosna!? Rzadko w którym roku wyższe temperatury współgrają z porą kwitnienia drzew i krzewów, a ja potrzebuję tej oszałamiającej ferii zapachów. Latem to wszystko już nie ma takiego uroku.
I czekaj do następnego roku staruszko, a kto ci zaręczy czy doczekasz. Juka żywota mego już prawie dorasta do sufitu!!! Siedzę nad archiwaliami, robię okłady z herbaty na oczy i czekam końca pracy. Obecnie zajmuję się powinnościami pańszczyźnianymi chłopów. To nie było łatwe życie, ale chyba jak już człowiek w ten kierat wejdzie, to nie widzi możliwości zmiany swojego życia. Teraz też ganiają ludziska dzień w dzień do pracy, tyrają, i cieszą się z tego, że jest za co przeżyć. Każdy czas ma swoje dobre i złe strony. Obecne układy trzeba przeczekać, innej rady nie ma, wola ludu budzi demony, jakbym widziała przedwojenne czasy…
27 kwietnia 2016
Niech poeci przemówią głosem poezji, z politykami nie będziemy się spierać, a ja będę trzymać sztamę z poetami. Nikt się nie będzie narażał, podobno mają zamykać strony WWW, które nie pasują do układów i stanowią zagrożenie. Następnym etapem według schematu będzie donosicielstwo społeczne. Mój głosik liczy się w mikronach chyba, ale nigdy nic nie wiadomo, czy komuś się nie narażę. Będę układna jak baranek, zależy mi na moich stronach. Wielki, skromny Różewicz przemawia głosem cienkim jak włos, ale jak dobrze jest słyszalny, oto słowa oficjalnego światowego hymnu książki UNCESCO:
Tadeusz Różewicz
Włosek poety
Poeta to na pewno ktoś
Słuchajcie głosu poety
Choćby ten głos
był cienki jak włos
Jak jeden włos Julietty
Jeśli się zerwie włosek ten
to nasza nudna kula
upadnie w ciemność
Czy ja wiem
albo się zbłąka w chmurach
Słyszycie Czasem wisi coś
na jednym włosku wisi
Dziś włoskiem tym poety glos
Słyszycie
Ktoś tam słyszy
28 kwietnia 2016
Cały naród przed telewizory marsz!!! Siedzieć i oglądać.
Człowieka od wszystkiego można odzwyczaić. Obecnie jesteśmy na etapie żegnania się z 1 i 2 programem TV. Oglądalność spada na łeb na szyję. Sama dochodzę do wniosku, że polityka i wydarzenia w kraju i za granicą są tam jednowymiarowe. Nie ma więc sensu borykać się z problemami, które rozmywają moje wyobrażenia o świecie. W Internecie mogę zapoznać się z interesującymi mnie problemami, nie musi więc nikt mi narzucać swojej wizji. Szkoda dziennikarzy, których odsunięto od telewizji. Teraz nudno i zgrzebnie się zrobiło. Kurski dorzucił igrzyska sportowe, ale przecież chleba przez TV się nie dorzuci. Można by wprowadzić nakaz oglądania dziennika telewizyjnego i wybranych programów, przecież już tak kiedyś było. Przywrócenie Pegaza to roniony pomysł. To, że kiedyś się sprawdzał, to nie znaczy że teraz będzie miał swoją passę. Wszystko ma swój czas, a odgrzane programy się są smaczne. Teraz są też inne źródła informacji.
Niezbyt podoba mi się ostatnie odtajnianie szczegółów pracy dziennikarskiej Beaty Tadla. Wyciąganie na światło dzienne szczegółów wywiadu, a właściwie tego, co działo się przed wywiadem z obecnym prezydentem, pokazanym w jej opinii od strony słabości człowieka, który ma tremę, nie jest na miejscu. Etyka dziennikarska na to nie pozwala. Zasady przyzwoitości także.
Obowiązkowa opłata za TV, niby słuszna, chyba nie rozwiąże problemu. Jak to będzie wyglądało w praktyce? Ludzie w domu nie mają telewizora, ich prawo, a będą płacić? Kto będzie zwracał pieniądze tym, którzy już z racji wieku zwolnieni są od opłat, a płacić będą musieli, gdyż bez prądu w obecnym czasie żyć się już nie da, a do rachunku będzie doczepiona opłata telewizyjna? Telewizja narodowa, jak widać, na wszystko jest gotowa.
29 kwietnia 2016
Wczoraj odwiedzili mnie bardzo sympatyczni znajomi i trochę byli zdziwieni, nie oni jedni zresztą, że mieszkam sama. Chodzi oczywiście o to, że nie mieszkam z moją córką! Gdyby zaistniała konieczność, to oczywiście, że moje dzieci zawsze mają miejsce w moim domu, ale jak nie ma potrzeby, nich każdy będzie u siebie. Może to wydawać się dziwne, ale mnie samotność jest potrzebna. Nie to, abym nie chciała widywać się z ludźmi, nie, ale w domu chcę być sama - moje terytorium, moje decyzje, moje wybory są wtedy najważniejsze i celowe. Tak ma być, tak być musi. Ja jeszcze czekam na kamieni przebudzenie i będę czekała, póki zdołam unosić powieki…
Rainer Maria Rilke
A ty czekasz, ty czekasz na jedno,
co twe życie wzniesie nieskończenie,
na wielkie, niezwykłe zdarzenie,
na kamieni nagłe przebudzenie,
na głębie, co u nóg twych legną.
Czyń to, co możesz, za pomocą, tego co masz, tam, gdzie jesteś. (Roosevelt)
30 kwietnia 2016
Obudziłam się dzisiaj wcześnie i jeszcze raz udało mi się zasnąć. Sny, jakie mnie wybudziły, były piękne i zarazem przerażające. Powrócili z innego świata ci, którzy byli mi bliscy, i było mi znowu dobrze i swojsko, ale za oknem maszerowali młodzi bojówkarze z zielonymi sztandarami budząc strach...
Dzisiejszy dzień snuł się wolno zacieniony myślami, bo tak naprawdę, gdzie można schować minione uczucia – w kopertach bez adresów, pod warstwą ziemi, zostawić w myślach i wracać do nich w taki dzień jak dzisiaj, a może o nich pisać, ale czy da się unieść w słowach taki ciężar zwykłemu człowiekowi… Czuję się osamotniona, ale czy ktoś czuwa nad moją samotnością?! Może jeszcze raz nich przemówi Rilke, on doznał takich stanów i potrafił o nich pisać tak, abym czuła się z jego wierszami związana.
Rainer Maria Rilke
Cisza
Słyszysz, kochana, oto wznoszę dłonie —
słyszysz: ten ruch...
Wokół samotnych w każdej świata stronie
rzeczy zamieniają się w słuch.
Oto, kochana, przymykam powieki,
słyszysz ich szelest — ku tobie znak,
słyszysz, podnosząc je ruchem tak lekkim...
...Ale czemu ciebie tu brak.
Odbicie najmniejszego poruszenia
w jedwabnej ciszy staje się widome;
ślad niezniszczalny odciska wzruszenie
w zasłonie oddalenia nieruchomej.
Na mym oddechu unoszą się w krąg
gwiazdy na niebie.
Ku wargom moim płyną wonie łąk,
i poznaję przeguby rąk
dalekich aniołów.
Tylko tej, o której myślę: Ciebie
nie widzę.
Przełożyła Janina Brzostowska
|
|
|
|
|
|
|
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.” |
|
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata |
|
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega
srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał
czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk |
|
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.
Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”
Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca. |
|
|
|
|
|
|
|