styczeń 2013 - 2022
22 stycznia 2022

Apostoł Paweł napisał do wierzących w Jezusa: Przeciwności wyrabiają wytrwałość, a wytrwałość siłę charakteru; siła charakteru nadzieję, a nadzieja nie zawodzi,
bo miłość Boża rozlana jest w naszych sercach.

Mam dosyć ekwilibrystyki na stronie. Poszukam innego miejsca. Kto będzie chciał, odszuka mnie, a kto nie, to pożegnamy się. Wszystko kiedyś się kończy. Strona oczywiście zostanie z tym, co zawiera, dopóki przetrwa. Życzę wszystkim odwiedzającym mnie do tej pory dużo zdrowia - to obecnie najsłabszy punkt, omikron ma szaleć – dziękuję za obecność na mojej stronie, za to, że byliście i wielokrotnie mnie wspieraliście.





21 stycznia 2022
Wszystkim Babciom życzę zdrowia, sobie też. Wszystkie inne sprawy da się jakoś uładzić. Fakt, że jestem babcią napawa mnie dumą i radością. To jest naprawdę szczęście, wielkie szczęście. Wnuk przysłał mi zdjęcie wykonanej własnoręcznie komputerowo podobizny Buby, swojego chomika, który niesie dla babci różę. Gdy był mały miał Bubę I, jakoś sobie dawałam radę, gdyż podobne to do myszy, a ja myszy się boję. Buba uwieszała się u mojego opuszka palca i mogła tak zwisać kilka minut. Buba II to angora, puszysta kulka, której nie widziałam jeszcze.
Z takiego maluszka wyrósł dorosły mężczyzna, który o swojej babci zawsze pamięta. Z moimi dziećmi zawsze się bawiłam, ale nie tyle, co z wnukiem, nie starczało mi wtedy czasu. Wpadło mi w ręce zdjęcie, kiedy babcia na gwiazdkę przywiozła całe wyposażenie dla rycerza, rodzice dostarczyli zamek i całe dni spędzaliśmy jako woje w różnych konfiguracjach. Oto dowód!

Z biegiem czasu zmieniały się zainteresowania wnuka, a babcia musiała się dostosować. Największy problem miałam z bioniklami, nie mogłam tego opanować, w końcu wnuk odpuścił, a ja byłam tylko siłą pomocniczą.
Kochane Babcie, wnuki to nasza największa radość, ostatnia miłość w życiu, które dobiega końca.



20 stycznia 2022
Mam ostatnio kłopoty z moimi roślinami i moją starością. Zacznę od siebie. „Czego nie robić, jeśli chcesz żyć dłużej niż 90 lat. Wskazówki dla stulatków”. Mówię jasno, nie chcę żyć sto lat, ale chcę być w miarę zdrowa. Dzisiaj rano zrobiłam plan dnia, abym wieczorem mogła sobie powiedzieć, udało się. Nie limituję czasu, mam go dostatecznie dużo, ważne, aby wywiązać się z podjętych zobowiązań. Już południe, a ja jeszcze siedzę przy komputerze i czytam, mam prawo.
Za oknem zadymka śnieżna, świata bożego nie widać w porywach. Ale przejdźmy do rzeczy. Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie jak powinna się zachowywać staruszka, ani jaki powinna prowadzić tryb życia, ona sam decyduje, ale pewne wskazówki mogą być pomocne.
- główna rada to nie myśleć, że jedzenie jest jedynym źródłem szczęścia, nie przejadać się, ale traktować posiłki neutralnie.
- nie siedź spokojnie, ćwiczenia, gimnastyka, spacery, pływanie itp. powinny być integralną częścią życia, plus aktywna praca.
- nie marnuj nerwów na niepotrzebne wiadomości, durne wpisy w internecie, zajmuj się swoimi sprawami, rób to, czego naprawdę potrzebujesz.
https://planetapolska.com/rozrywka/4484-czego-nie-robic-jesli-chcesz-zyc-dluzej-niz-90-lat-wskazowki-dla-stulatkow

Przejdźmy do roślin. U mnie znowu ziemiórki. Rośliny jesienią stały na balkonie, gdyż koty, które u mnie gościły, były tak sprawnymi „ogrodnikami”, że musiałam usunąć wszystko z ich pola oddziaływania. Ziemiórki więc wróciły. Prowadzę z nimi nierówną walkę, ale jak na razie się nie poddaję. Kilka rad, które mogą się przydać.
1. Skuteczne zapobieganie pojawianiu się pleśni w doniczce oraz jej usuwanie. Jeśli na powierzchni ziemi w doniczce pojawi się pleśń, najpierw trzeba usunąć tylko górną warstwę ziemi.
Następnie bierzemy niewielką ilość nowej ziemi. Trzeba dodać 1 łyżeczką cynamonu, a zatem dobrze wymieszać. Ziemię z cynamonem należy umieścić w doniczce, na miejscu usuniętej górnej warstwy ziemi.
Aby zapobiec pojawieniu się pleśni, należy regularnie poluzowywać wierzchnią warstwę gleby w doniczce, a także raz na 2 tygodnie i podlewać roślinę doniczkową roztworem soku z cytryny, zamiast podlewać wodą. Aby to zrobić, należy rozpuścić 2 łyżeczki soku z cytryny lub szczyptę kwasu cytrynowego w 1 szklance wody.
Czosnek to także dobry sposób, aby zapobiegać powstawaniu pleśni. Najpierw czosnek należy obrać, zatem kilka ząbków pokroić, a następnie pokrojone ząbki zakopać dość głęboko w doniczce. Po tej czynności roślinę należy podlać. Gdy ziemia wyschnie, czosnek należy wykopać i wyrzucić. Tę procedurę możemy przeprowadzić przy każdym podlewaniu rośliny. Pleśń w doniczce nie będzie już pojawiać się.
2. Skuteczne zapobieganie pojawianiu się muszek w doniczkach oraz ich zwalczanie. Jeśli pojawią się muszki, najpierw należy wbić w ziemię kilka zapałek, aby główka zapałki znajdowała się na dole doniczki. Obecność siarki jest skutecznym sposobem na zwalczanie muszek oraz larw.
Następnie powierzchnię doniczki posypujemy cynamonem. Muszki i inne szkodniki nie znoszą zapachu cynamonu. Ponadto cynamon doskonale dezynfekuje i odświeża glebę i jest środkiem zapobiegawczym, który stosuje się, kiedy muszki pojawiają się w doniczce.
3. Dokarmiamy słabe i chore rośliny

Aby przygotować skuteczny środek na dokarmianie roślin, należy użyć zwykłego cukru.
Przed podlaniem bierzemy 1 łyżeczkę cukru, a następnie równomiernie wysypujemy na powierzchnię ziemi albo 2 łyżeczki cukru rozcieńczamy w szklance wody. Takie dokarmianie przeprowadza się raz w miesiącu, aż do momentu, gdy rozwój roślin będzie ostatecznie wzmocniony, a rośliny nabiorą zdrowego wyglądu.
Po rozpuszczeniu cukier rozkłada się do glukozy i fruktozy. Glukoza pełni 2 funkcje, które są bardzo ważne dla zdrowia roślin:
Glukoza jest podstawowym budulcem. Chodzi o to, że dzięki glukozie powstają złożone cząsteczki organiczne (skrobia, celuloza, lipidy, białka, kwasy nukleinowe).
Glukoza jest źródłem energii dla wszystkich procesów życiowych roślin. Chodzi o budowę tkanek, wchłanianię składników pokarmowych, znajdujących się w glebie, a także oddychanie.
Aby zapewnić skuteczność działania, możemy skorzystać z jeszcze jednego sposobu dokarmiania. Jak wiemy, cynamon to doskonały nawóz, który jest stymulatorem wzrostu roślin. Dlatego raz w miesiącu możemy podlewać kwiaty wodą z dodatkiem cynamonu – do 1 szklanki wody dodajemy 1 łyżeczkę cynamonu.
Skorzystaj z naszej rady, a Twoje rośliny doniczkowe będą Ci bardzo wdzięczne: będą pięknie kwitły i dobrze rosły.


19 stycznia 2022
Jak dobrze mieć sąsiada,
On wiosną się uśmiechnie
Jesienią zagada
A zimą ci pomoże
Przy węglu i przy koksie
I sama nie wiesz kiedy
Ułoży wam rok się…

Ułoży, albo nie. „Głośna spłuczka w WC narusza prawa człowieka i zakłóca spokój - orzekł włoski Sąd Najwyższy. W wydanym wyroku nakazał wypłatę odszkodowania sąsiadom, którzy słyszą hałas przez ścianę. Sądowa batalia o spłuczkę trwała ponad 18 lat. Postępowanie przed sądem apelacyjnym zakończyło się wyrokiem nakazującym rozwiązanie tego problemu oraz wypłatę odszkodowania w wysokości 500 euro za każdy rok hałasów. Został on zaskarżony w Sądzie Najwyższym przez właścicieli mieszkania- czterech braci.”
https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/swiat/
artykuly/8335058,spluczka-wc-prawa-czlowieka-sad-wlochy.html

Wierzyć się nie chce! Czy ludzie za ścianą mieli sypialnię 2x3 metry, czy coś w tym stylu? Wystarczyło przestawić łóżko. Jak człowiek chce się do czegoś doczepić, to zawsze to zrobi. Szczególnie mieszkanie w blokach z wielkiej płyty jest uciążliwe. Wszystko się niesie w pionie i poziomie. Jakoś trzeba się dostosować, nie ma innej rady. Nikt przecież nie robi hałasu, aby zaznaczyć swoją obecność. W życiu nie podsłuchiwałam, co się dzieje za ścianą, nie widzę powodu. Tak naprawdę nie rozumiem problemu, kiedy nie śpię, to niech tam sobie spłuczki hałasują, a kiedy śpię, to nie słyszę takich dźwięków, o co więc batalia? Podziwiam wytrwałość każdej ze stron sporu. Przez osiemnaście lat wolałabym się wyprowadzić i znaleźć inne sąsiedztwo.
W okresie zimy jest jeszcze jeden problem, ogrzewanie. Jedni grzeją, inni nie, a ściany zimne zmuszają do podkręcenia grzejników, tylko, że za to trzeba płacić. Spółdzielnie pobierają część opłat bez względu czy grzejesz, czy nie, przecież muszą pokryć koszty. Kto jednak wspomoże tych, którzy grzeją, gdy sąsiedzi korzystają z ciepłych ścian, a sami nie współuczestniczą w ogrzewaniu?! W moim mieście to jest bardzo czuła sprawa.
https://dziennikpolski24.pl/ogrzewanie-mieszkania-na-koszt-sasiadow-niedozwolone-sad-najwyzszy-zajal-stanowisko/ar/c9-15283134


18 stycznia 2022
Temat tabu obowiązuje w każdej kulturze. Wszyscy jesteśmy związani jakimiś ograniczeniami. Lepiej nie mówić o tym głośno, ale przecież pisać mogę. Przemykam się w dobie ograniczeń przez moje domostwo w półcieniach, w pół szarościach, aby nie zapalać niepotrzebnie świateł! Przeczytałam, że więcej zużywa się prądu często gasząc i zapalając lampę, niż gdyby się świeciła ciągle. Szczególnie ma to zastosowanie w kuchni, do której teraz się skradam jak złodziej i wybieram przysmaki po ciemku. Nie mam z tym trudności, wszystko leży przecież na swoim miejscu. Schudnięcie w okresie starości to też taki temat tabu, wszyscy tego pragną, a udaje się tylko ludziom, którzy cierpią na jakieś choroby powodujące chudnięcie. Czekolada, krzywdy nie czyni, ale odkłada się tu i tam, to przysmak wyjadany z ukrycia. Wiem, że mi to szkodzi, nadwaga nie służy zdrowiu, ale i tak podjadam. Święta to najtrudniejszy okres, wszyscy przychodzą ze słodyczami. 
Pomaga w rozświetlaniu wnętrza księżyc, mój wróg odwieczny, nie pozwalając zasypiać. Teraz pełnia. Metaliczny blask przenika do domostwa, osiada na ścianach, ścieli się na dywanie i zmusza do zamyślenia się nad życiem, a nocą nie pozwala zmrużyć oczu. Sen odpływa, myśli kłębią się w głowie i rodzą się obrazy fatamorganiczne. Choćby skosztowanie owocu z drzewa poznania dobra i zła przez Adama i Ewę, to przecież nic innego niż naruszenie boskiego tabu pokarmowego… Co się z ludźmi stało przez lata umierania i odradzania się? Zbyt dużo jemy i nie to, co służy zdrowiu, tylko to, co lubimy podkradać z lodówki.
Piękne postacie mężczyzny i kobiety na fragmencie obrazu Lukasa Cranacha Starszego - Adam i Ewa w rajskim ogrodzie



17 stycznia 2022
Marusarz. Tatrzański Orzeł - polski film fabularny prezentujący historię Stanisława Marusarza - legendy skoków narciarskich i kuriera tatrzańskiego Armii Krajowej. Reżyser Marek Bukowski, postać Marusarza zagrał Mateusz Janicki. Dla mnie film wzruszający i ciekawy. W tak krótkim czasie trudno opowiedzieć wszystko o życiu tego sławnego człowieka. Sukcesy w sporcie, cała tragedia wojny i udziału Marusarza w walce z Niemcami, dalsze losy… Dla mnie to także przepiękna opowieść o miłości w rodzinie, mała Helenka, przebojowa góralka! Film trzeba obejrzeć, gdyż chwyta za serce. Oglądałam w wieczornej powtórce, gdyż w dzień nie oglądam telewizji. Przeciągnęło się wszystko w czasie, a później jeszcze nocna lektura i zarwałam noc. Ranek przespałam i dopiero przed południem dowiedziałam się, że przeszła przez nasz gród nad Brdą burza śnieżna z wiatrem, piorunami i śniegiem. Dowiedziałam się o tym przed południem. Jeszcze powiewa, ale już nie tak uparcie. Trudno, ważne, że obejrzałam film. Mateusz Janicki, jako odtwórca głównej roli, bardzo mi się podobał, nie ukrywam, miał wiele osobistego czaru, jego żona też. Nie wiem jak to się dzieje, ale sławni sportowcy wybierają sobie na partnerki takie ładne kobiety, ale to już tak na marginesie.



16 stycznia 2022
A może jutra dla nas nie będzie? Żyjemy tak, jak na beczce prochu. Wydaje się, że wszystko jest takie stabilne, ale to tylko do czasu, aż jakiś nowy Armagedon nie zawładnie naszym światem.
- Pożar pojawił się wieczorem w sobotę w wieżowcu przy ul. Gagarina w Toruniu. Od rana służby techniczne starają się przywrócić działanie mediów w budynku. Mieszkańcy mówią o niespotykanych kłębach ognia i dymu.
Miałeś dom, nie masz domu, możesz iść pod most. Nie wyobrażam sobie remontu po takim zniszczeniu. Tracisz wszystko co masz i jak się z tego podźwignąć. Dobrze, że nikt nie zginął.


- W sobotę. Fala uderzeniowa (fala gwałtownego wzrostu ciśnienia) powstała po wybuchu wulkanu na wyspie Tonga na Pacyfiku dotarła na Kasprowy Wierch. Erupcja wywołała podniesienie wód i tsunami, które w nocy soboty na niedzielę uderzyło w wybrzeże Japonii. Japonia ewakuowała 210 tys. ludzi po wybuchu wulkanu ...
Ludzie tam żyjący są w jakiś sposób przygotowani na takie kataklizmy, ale bez względu na to, w każdej chwili możesz zginąć, stracić dom, bliskich. Tam nie ma nigdy spokoju. Dawno temu też mieliśmy wulkany, ale na szczęście teraz jest spokój. podroze.gazeta.pl/podroze/7,114156,25994489,wulkany-w-polsce-poznaj-ich-tajemnice.html

- Przyczyną groźnej pogody w najbliższych godzinach będzie ogromny kontrast ciśnienia, jaki wytworzy się między głębokim niżem znajdującym się na północny wschód od Polski a wyżem znad Europy Zachodniej
W większości kraju porywy wiatru osiągną 65-80 km na godz., przejściowo 100 km na godz. Nad morzem i w górach mogą one przekraczać 100 km na godz.
Oprócz wiatru, pojawią się liczne opady deszczu, śniegu, krupy śnieżnej oraz deszczu ze śniegiem, a nawet burze.
Jak widać nas też nie ominie. Na pewno nie będą to takie zniszczenia, ale nigdy nie wiadomo, z jaką mocą powieje, i gdzie.




15 stycznia 2022

„Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych dni twego życia. Wracaj do nich, ilekroć w twoim życiu wszystko zaczyna się walić.”
Chcę przywołać piękne dni i piękne wspomnienia, są potrzebne jak chleb powszedni. Trochę jestem przygnębiona i nic do końca nie rozumiem. Mam na myśli opłaty za mieszkanie. Dostałam najpierw powiadomienie o podwyżce czynszu około 30 zł, no trudno, myślałam, że na tym się skończy, ale gdzie tam. Wczoraj wyjęłam ze skrzynki pocztowej plik papierów z rozliczeniem za opłaty i okazało się, że mam niedopłaty na 230 zł! Byłam bardzo zdziwiona, w ubiegłym roku miałam 280 zł nadpłaty, podwyższyłam miesięczne opłaty, aby mieć spokój na koniec roku, a teraz taka niespodzianka. Jakim cudem do tego doszło, naprawdę nie wiem. Przecież grzać muszę, nie będę siedzieć w zimnym, ale tutaj mam najwięcej do dopłacenia. Znam takich, którzy wcale nie grzeją, u mnie się tak nie da, mieszkanie jest zimne i nie będę się narażać na przeziębienia. To jest rozliczenie do końca października, a co będzie po podwyżkach w tym roku? Sprawdziłam też zużycie prądu u mojego dostawcy. Z roku na rok wykres się zwiększa! Przecież mam wszystkie żarówki wymienione na ledowe, urządzenia w domu są energooszczędne, no więc o co chodzi?
Jakoś to wszystko popłacę, ale tak sobie myślę, jak wiążą koniec z końcem ludzie, którzy mają emeryturę 800 zł? Przecież po zrobieniu opłat, na życie nie wystarczy! Ja nie jestem krezusem, w wypadku kompletnego krachu ma mi jeszcze kto pomóc, chociaż bardzo bym tego nie chciała, ale żyć za takie pieniądze jest chyba niemożliwością. Mówią, że w Polsce nie ma biedy, ale gdy ludzie mają takie emerytury, to jest bieda. Bieda jest nie tylko u nas, wszędzie jest grupa ludzi, która sobie nie radzi z codziennością ze swojej winy, bywają ludzie delikatnie mówiąc nieroztropni, ale także z powodu uszczerbków na zdrowiu, niezaradności życiowej, przejęcia po rodzicach takiego stylu życia, gdzie wyciąga się rękę do pomocy społecznej, zamiast szukać pracy i radzić sobie samemu.
Pozwolę sobie jeszcze wyciągnąć z zakamarków pamięci rozmowę z emerytem kilkutysięcznym, kiedy to starałam się dociec jak to jest możliwe, że z tak dużą emeryturą jeszcze narzeka i twierdzi, że musi się chyba zadłużyć, gdyż mu nie wystarcza. Kiedy zdradziłam wysokość mojej emerytury, spotkałam się z określeniem, że żyję chyba na granicy nędzy!!! Bardzo mnie to ubawiło, gdyż ja naprawdę sobie nieźle radzę, jestem zaradna, roztropna i pracowita. Chyba radzę sobie lepiej niż on. Jak ktoś nie ma pojęcia jak ugotować obiad i za wszystko płaci, i to niemało, no to jest jak jest. Takie rozmowy są pouczające. Jednak drakońskie formy oszczędzania trzeba wprowadzić, nie ma rady. Zresztą wiosna już blisko, będzie lepiej.


14 stycznia 2022
Dzisiaj odniosę sukces albo poniosę porażkę, idę pierwszy raz do sklepu! Pogoda sprzyja, więc nic złego nie powinno się zadziać. Może jeszcze rozwinę skrzydła. Może świat stanie dla mnie otworem. Los powinien dać mi szansę.
Na tym naszym świecie wiele spraw to złuda. Mamona przesłania nam rzeczywisty obraz wartości. Trwa to już od wieków. W Hiszpanii borsuk odnalazł ukryty skarb szukając pożywienia. Może chciał w ten sposób złagodzić inflację i pomóc ludziom?! Znaleźne według mnie zwierzakowi się należy, powinno być wypłacone w naturze!!! "Do tej pory jest to największy tego typu skarb znaleziony w jaskini w północnej Hiszpanii". Ktoś schował, nigdy nie odnalazł, skarb przerwał wieki i teraz ma wartość historyczną, a przecież kiedyś mógł pomóc wielu ludziom, ale lepiej było go schować i liczyć na to, że kiedyś się do niego wróci.
Ja wczoraj postarałam się, aby zrobić trochę przyjemności kulinarnej moim bliskim, trochę z nudów, nie ukrywam. Tak lubią nadziewane owocami bułeczki, chciałam więc je im upiec. Problemem było zgromadzenie wszystkich produktów potrzebnych do podjęcia pracy. Nie miałam masła ani margaryny, a przecież jakiś tłuszcz jest potrzebny do wypieków. Znalazłam przepis na bułeczki na oleju, a taki posiadałam. Wyrobiłam ciasto dokładnie, rosło i rosło,  nadziałam czarnymi porzeczkami – mam takie zamrożone – i upiekłam. Kruszonki na oleju już nie ryzykowałam, ozdobiłam więc bułeczki lukrem, i wyszły bardzo dobre. Jeszcze takich nie praktykowałam, gdyż „piekarka” ze mnie średniej umiejętności i zacięcia miernego, ale do odważnych świat należy. Podziwiam ludzi niespożytych w działaniu, ja jakoś ostatnio nie mam pomysłów na życie, zdrowie już nie to, a może wyznaczono mi czas stagnacji? Działań, działań mi potrzeba, tylko co ja mam robić? Zająć się produkcją bułeczek nadziewanych? To mnie jakoś nie rajcuje. Nie lubię haftować, już nie lubię robić na drutach, nie lubię dłubać szydełkiem, no to co w zaciszu domowym mam robić? Ojczyzna ani społeczeństwo mnie nie wzywa do działania, może tak jak borsuk, zabiorę się za szukanie skarbów? Kupię wykrywacz metali i zadziwię świat odkryciami, o jakich się ludziom nie śniło… Chyba już lepiej pójdę do sklepu, coś tam kupię, byle niewiele, jako że zaraz zniosą VAT, po co mam przepłacać. Co się będzie za pół roku działo się z cenami, to już nie nasze zmartwienie. Rokowania na śmiertelność spowodowane omikronem podają liczbę zgonów 1000 dziennie! Ilu szczęśliwców to przetrwa?! Bądźmy dobrej myśli, ale przecież ktoś będzie umierał...


13 stycznia 2022
Wczoraj moja córka przywiozła z biblioteki kilka książek. Przecież muszę mieć zajęcie, nie mogę tylko ciągle bazować na krzyżówkach. Na pierwszy ogień poszła „Pani na Złotym Potoku”. To biograficzna opowieść o Marii Beatrix z Krasińskich Raczyńskiej (1850–1884), córce romantycznego poety Zygmunta Krasińskiego. O mały włos stałaby się królową Szwecji. Mariaż nie wypalił, gdyż narzeczony prawie w przeddzień ślubu zmarł. Była później żoną Edwarda Raczyńskiego z Rogalina. Nie będę tutaj opisywać wszystkich zawiłości rodowych, kto z kim i kiedy, chodzi mi o samego autora „Nieboskiej komedii” i „Irydiona”. To jeden z wieszczów romantycznych obok Mickiewicza i Słowackiego. Zygmunt Krasiński był bardzo kochliwy i szalenie bogaty. Podobno ojciec wymusił na nim małżeństwo z Elizą z Branickich, mimo miłości do Delfiny Potockiej. Z Delfiną utrzymywał jawny kontakt mimo ślubu z piękną Elizą. Nawet bywała pod jednym dachem z jego żoną. Jak Eliza ona to wytrzymała,  trudno sobie wyobrazić. Krasiński miał kłopoty ze wzrokiem, zdrowiem, i kiedy już ochłodły uczucia do Delfiny zauważył, że ma obok siebie piękną i mądrą żonę. Pisał wtedy:
Od twej urody szły jakby promienie…
Świeciłaś oczom, jak świeci widzenie -
Czemuż ja dawniej ciebie nie kochałem!

Jego śmierć uwolniła Elizę i po roku poślubiła młodszego o 13 lat kuzyna męża Ludwika Krasińskiego, wspomagającego ją w prowadzeniu majątków, narażając się na afronty rodziny. Była jednak z nim szczęśliwa, była teraz tą pierwszą i jedyną. Mnie samej spadł ciężar z serca. Po wgłębieniu się w tajemnice rodzinne Zygmunta Krasińskiego, którego szanuję jako poetę, ale nie człowieka, lubię go tak samo jak księcia Karola!!! Odpycha mnie od tych facetów.
Marię, córkę Elizy,  zostawię w spokoju, gdyż za dużo wieści może przygnębiać człowieka. Lubiła Rogalin, ale szczęścia to raczej w życiu nie zaznała zbyt wiele, a kiedy zmarła, małżonek pojął za żonę jej rywalkę Różę. Bogactwo nie gwarantuje szczęścia. Magnaci przemierzali Europę, nie mogli zagrzać miejsca. Podczas  licznych podróży spędzali czas na przyjęciach i balach, jednak tragedie ich nie omijały. Przeczytałam książkę w jedną noc, nie mogłam się oderwać, ale czy to rozsądne tak angażować się w życie innych ludzi?! Powiem szczerze, nie chciałabym ich bogactwa, chyba bym tego wszystkiego nie zniosła.


12 stycznia 2022
„Jeśli uparcie i wytrwale będziesz kręcił Film w swoim umyśle i stawiał kroki w kierunku Celu, rzeczywistość prędzej czy później będzie to odzwierciedlać. Rzeczywistość po prostu nie ma dokąd pójść - taka jest jej natura. Nie tylko ty jesteś zależny od rzeczywistości, ale i ona jest zależna od ciebie. Pytanie brzmi, kto jest właścicielem Inicjatywy.” PHIL BOSMANS

Ja jestem właścicielem inicjatywy! Przeczytałam gdzieś, że tylko ludzie nudni się nudzą i nie mam zamiaru dopuścić do tego, abym tak została zaszufladkowana. Nie będę narzekać, zaakceptuję rzeczywistość taką, jaka ona jest i poczuję szczęście w tym, że żyję, zdrowieję, jestem silna. Wszystkim wmawiam, że jestem już zdrowa, ale to jest pozorna prawda, gdzieś tam pozostałości choroby jeszcze się szwendają. Mój brat, gdy wczoraj dzwonił i obwieściłam mu, że już choroba minęła, powiedział, że chyba niezupełnie, gdyż mój głos brzmi jak lekki baryton! Dowcipniś, przecież wszystko nie przechodzi tak, jak machnięcie czarodziejską różdżką. Głos też się wyrówna.
Dlaczego tak nie lubimy chorób? Boimy się bólu, cierpienia, a może nawet śmierci, które niosą. Boimy się wszystkiego, co jest inne, co nas przerasta, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Zmagałam się ostatnio z książką „Migracje” Charlotte McConaghy, mroczną historią umierającego świata ptaków, rybitw popielatych, których tropem podążyła bohaterka książki ciągnąc za sobą swoją skomplikowaną przeszłość pełną chorób, rozstań, zdrady i prawdziwej miłości. Franny to wieczna wędrowniczka. Niall, jej mąż dał jej pełną swobodę w życiu, to mnie najbardziej urzekło, nie osądzał, nie krytykował, pozwolił jej żyć tak, jak miała to zapisane w genach. Książka jest świetnie napisana, ale lepiej byłoby nie wcielać się w główną bohaterkę. Nie miałabym siły na takie życie. Warto jednak zmierzyć się ze swoim życiem i odpowiedzieć sobie na pytanie, co wzięłam od innych, co dałam i komu to tak naprawdę mogło być potrzebne! "Oddziaływanie danego życia można zmierzyć tym, co daje i co po sobie zostawia, ale również tym, co wykrada światu."


11 stycznia 2022
sąd umorzył sprawę Jakuba Żulczyka oskarżonego o znieważenie Andrzeja Dudy. Poszło o wpis na FB z listopada 2020, w którym pisarz nazwał prezydenta „debilem" (to było w reakcji na mętne tłumaczenia Dudy, dlaczego tak gratulował Bidenowi zwycięstwa z takim ociąganiem, że wyprzedził go nawet Putin).
Postawa prezydenta też dla mnie była dziwna, ale to nie powód, aby kogoś nazywać debilem. Nie po to mamy prezydenta, aby go znieważać. Osobiście nie byłabym taka tolerancyjna wobec p. Żulczyka.

Dziennik tv obwieścił, że Tusk ponosi winę za wysokie ceny gazu i prądu! PiS rządzi sześć lat i dopiero, gdy grunt pali się pod nogami, szuka kozła ofiarnego. Takie sprawianie spawy wywołuje uśmiech pełen litości, Tusk jawi się jako wszechwładny polityk, który na wszystko ma wpływ, po co więc nam rządy PiS?! Młynarski już dostrzegał problem, czemu dał wyraz w swoim wierszu.

Pociąg spóźnił się do Buska – wina Tuska.
Podupada kurort Ustka – wina Tuska.
Groch się jakoś marnie łuska – wina Tuska.
W Totku Ci nie wyszła szóstka – wina Tuska.
Zaszkodziła Ci kapustka – wina Tuska.
Cioci Zosi siadła trzustka – wina Tuska.
W szczerym polu uschła brzózka – wina Tuska.
W gardle Ci uwięzła kluska – wina Tuska.
Dyszel złamał sie u wózka – wina Tuska.
Waza stłukła się etruska – wina Tuska.
Zimny deszczyk w oczy pluska – wina Tuska.
Gorzkie łzy ociera chustka – wina Tuska.
Połamała nóżki kózka – wina Tuska.
Księdzu z głowy spadła piuska – wina Tuska.
Polska to kolonia ruska – wina Tuska.
Na stadionach rąbanina – Tuska wina.
Spytasz mnie publiko moja, a cóż to za paranoja?
To katechizm jest prześliczny sporej partii politycznej.
A dlaczego Panie święty ten mój wierszyk nie ma puenty?
W miejsce puenty mgła i pustka – wina Tuska.


10 stycznia 2022

Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie, jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia. Wyjdź mu naprzeciw. PHIL BOSMANS
Uwięziona, po trzykroć uwięziona!!! Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy płakać. Nie wychodzę na dwór, gdyż nie jestem w pełni zdrowa, ale też nie jestem już chora. Wszyscy uważają, że powinnam siedzieć jeszcze w domu. Samo to, że ktoś mi mówi, co mam robić, czyni ze mnie niewolnicę. Wczoraj wymogłam, aby przyniesiono pudła, w które chciałam schować choinkę. Mam już jej dosyć, miała jakieś metafizyczne odloty! Nie chciałam ryzykować wyjścia na balkon, gdyż już słyszę oczyma duszy, jak obciąża się mnie moją nieroztropnością, gdybym znowu miała jakieś uszczerbki na zdrowiu. Choinkę rozbierałam sama, na szczęście sama! Trochę ruchu dobrze mi zrobiło. Wszystko spakowane w pudła czeka na wyniesienie do piwnicy. Ma się to odbyć dzisiaj. Ja oczywiście nie pójdę, ale tego akurat nie pragnę. Boję się tych chocholich korytarzy.
Najważniejszą sprawą jest zaakceptować istniejący stan rzeczy. Trzeba się cieszyć teraźniejszością, słoneczkiem za oknem, pięknem muzyki, zgrabnymi strofami ulubionych wierszy, smakiem zupy na obiad i tym, że jeszcze żyjemy. Bałam się, że będę musiała wcielić się znowu w anioła opiekuńczego, ale chyba nie będzie to konieczne, ożywiają się uśpieni pandemią, stroszą piórka, a to już dobry znak. Wychodźmy naprzeciw każdemu dniu, niech daje nam siłę do trwania. Nie ma się co martwić, że dom pusty, lepszy taki, ale spokojny, niż zapełniony demonami siły, przemocy psychicznej, uzależnień, niedostatku i wszelkich plag egipskich. Jednak to, że ktoś ma robić zakupy dla mnie, wymaga z mojej strony wielkiej pokory. Kiedy sama kupuję, to raz kupię to, raz tamto i jakoś wszystko jest, co potrzeba do codziennej egzystencji. Kiedy jednak trzeba wypisać na kartce, co jest potrzebne, ja czuje skrępowanie, że tyle tego się nazbiera.
Ugotowałam dzisiaj grochówkę, lubię zupy. Wysiłek z mojej strony zerowy. Groch łuskany, włoszczyzna ususzona przeze mnie osobiście jesienią, kilka ziemniaczków, zioła i przyprawy i zupka jest, a jaka smaczna. Zapobiegliwość popłaca, ale nie ma zapasów na całą wieczność, zawsze się kiedyś skończą.
A śniadanie? Symfonia smaków! Zrobiłam tosty z bułki, chrupiąca lekkość zdecydowanie poprawia smak. Krem o smaku czekoladowym i piernikowym do smarowania, lekka nutka żurawiny, aronii, wieloskładnikowej herbaty i siódme niebo się otwiera dla smaku. Chyba naprawdę jestem zdrowsza, a to, że trochę słaba, trudno, dojdę do siebie. Carpe diem! „Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie…” Horacy


9 stycznia 2022
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie. PHIL BOSMANS

Czuję się coraz lepiej  dzięki kurkumie! Macie ją w kuchni. Piję od dwóch dni napój sporządzony na bazie tej przyprawy i zdrowie wraca. Jest wiele przepisów, ale ja wybrałam taki, gdy gotuje się przez dziesięć minut cztery szklanki wody z dwoma łyżeczkami sproszkowanej kurkumy, studzi i przecedza przez siteczko dodając, według uznania - łyżkę miodu, sok z cytryny, pieprz kajeński jak się ma, a jak nie to zwykły, i koniecznie odrobinę tłuszczu. Ja wykorzystałam oliwę z pomidorów suszonych, bo taką akurat miałam. Można dodać imbir, ja nie mogę ze względu na ciśnienie.
Napój naprawdę wspomaga odporność, a o to przecież chodzi. „Badania pokazują, że kurkumina wpływa na poziom peptydu (CAMP), który jest pomocny w zapobieganiu infekcjom bakteryjnym, wirusowym i grzybiczym. Jednak jej przeciwzapalne działanie sprawdza się również już podczas wystąpienia infekcji. Wyniki badań, opublikowane w Magazynie Oncogene, wykazują, że kurkuma jest na tyle silnie przeciwzapalna, że z powodzeniem może zastąpić popularne leki, tj. aspiryna.” https://tukokoszka.pl/kurkuma-cud-natury/


8 stycznia 2022
„Nie rozumiesz, że świat bólu i zmartwień jest niezbędną drogą dla inteligencji, że tworzy duszę?”
John Keats
Niech tam ludzie sobie mówią, co chcą o bólu, zmartwieniach, cierpieniu, ja nie jestem zwolenniczką takich teorii. Po takich doświadczeniach wychodzisz do życia jak wyleniały i schorowany kot, i gdzie tutaj to piękno duszy?! Jak już coś takiego cię spotka, to musisz się z tym uporać, przeżyć to i zapomnieć, że istniało, taki jest mój punkt widzenia. Według mnie piękno duszy rodzi się w dobroci serca, czynieniu dobra, niesieniu pomocy innym ludziom.
Życie starych ludzi płynie trochę innym torem. Dąży się przed wszystkim do spokoju, unikaniu chorób i bólu, służeniu, jak się da, innym ludziom. Najtrudniejszą sprawą jest zapełnienie pustki wewnętrznej, ale także społecznej. Twoje życie staje się tylko twoją sprawą i szukasz rozwiązania problemów na płaszczyźnie tobie dostępnej.
Kilka razy już słyszałam: - Co tobie brakuje. Jesteś w miarę zdrowa, niezależna, masz co jeść, masz gdzie mieszkać, masz ciepło w mieszkaniu, radzisz sobie, o co więc chodzi? Ciesz się życiem.
I tutaj tkwi pułapka. To nie wszystko. Człowiek musi się jakoś realizować, mieć cel, mieć marzenia. Każdego, kto z ironicznym uśmiechem spojrzy na starych ludzi usilnie starających się zając swój czas, ja oceniam jako człowieka nie rozumiejącego życia i starych ludzi.
Co jest w tym złego, że staruszki - staruszkowie już dawno na tamtym świecie – modlą się na potęgę i jakby mogły, nie wychodziłby z kościoła. Ubezpieczają się na przyszłość, ale także zajmują swój czas i dają wytchnienie duszy. Nie za modlitwę nas rozliczą, tylko za czyny, ale to też dobra droga do Boga, byle nie popaść w dewocję.
Babunie opiekują się wnukami, a może prawnukami, tkają i szydełkują, malują i dziergają, uprawiają ogródki, czytają, piszą, zapełniają ławy Uniwersytetów Trzeciego Wieku, tańczą i śpiewają, robią wiele rzeczy, aby  starości nadać jakiś sens. Babcia z kotem na kolanach, też dobrze, jest chociaż z kim pogadać.
Do rozmów ze staruszkami nikt się szczególnie nie garnie, gdyż: -  staruszki łagodne jak gołębice nic nowego nie wnoszą do rozmowy, tylko przytakują, lub się uśmiechają, rozmówca może czuć się trochę zmęczony: staruszki mówiące bez przerwy o tym jak to kiedyś było pięknie, męczą, tym bardziej, że często to ta sama śpiewka; staruszki mające własne zdanie nie zyskują sympatii, jako że młodzi zawsze chcieliby mieć rację, co nie zawsze jest zgodne z prawdą! Nie ma się co dziwić, że starzy ludzie tak dobrze rozumieją się z wnukami. Na starość wyrównują się umiejętności poznawcze obu grup. Babcia zawsze z wnukiem jest szczęśliwa. Dalsze uzasadnianie jest zbędne. Gdy wnuki dorastają, równowaga się zatraca.
Może warto spojrzeć na kota na ilustracji, aby zdobyć wiedzę o sobie? Kot biegnie w górę, czy schodzi w dół? Zobaczymy siebie we właściwych proporcjach. https://www.papilot.pl/lifestyle/psychologia/58019/ten-kot-biegnie-w-gore-czy-schodzi-w-dol-odpowiedz-zdradzi-wazna-prawde-o-tobie


7 stycznia 2022
„Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie Cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha Cię bardziej niż ktokolwiek inny, będzie przy Tobie zawsze, bez względu na wszystko.”
Ja wiem, co za treści kryje to określenie, doznałam, doświadczyłam i trwam w tym przekonaniu. Ciekawa niekiedy jestem czy to będzie trwać także poza ziemskim istnieniem. Co prawda mamy tam być oddzielnymi bytami i tylko tutaj, na tym ziemskim padole, mamy doskonalić swoje człowieczeństwo.
Natrafiłam na wiersz ojca Phila Bosmansa – flamandzkiego pisarza oraz kapłana katolickiego. Przeczytałam go kilka razy i jestem zachwycona jego przesłaniem. Co prawda nie mówi wprost o bratniej duszy, ale o kimś, który miał wpływ na czyjeś życie, poprowadził go na drogę człowieczeństwa. Chyba każdy spotkał w swoim życiu kogoś, kto zmienił jego życiową drogę, pozwolił na uszczknięcie szczęścia i zrozumienie celu istnienia. Warto wiersz przeczytać i wziąć do swojego życia.

***
Kocham Cię nie tylko za to, kim ty jesteś,
ale także za to, kim ja jestem, gdy jestem z Tobą.
Kocham Cię nie tylko za to, kim się stałeś,
ale i za to, kim ja stałem się dzięki Tobie.
Kocham cię, bo zdziałałeś więcej niż jakikolwiek dekalog, abym mógł stać się dobrym człowiekiem,
i więcej niż jakakolwiek wiara, aby mnie uczynić szczęśliwym.
Uczyniłeś to bez słów i gestów.
Uczyniłeś to będąc po prostu sobą.
Być może to właśnie znaczy być przyjacielem.

Phil Bosmans


6 stycznia 2022

Lirogon to ptak, który potrafi naśladować różne dźwięki - od klaksonu samochodowego, przez alarm przeciwpożarowy po odgłosy pracującej piły łańcuchowej. Tym razem lirogor o imieniu Echo zamieszkujący zoo w Sydey naśladował głos płaczącego dziecka, co zostało uchwycone na zabawnym nagraniu.

Musiało tam być wesoło...

Pingwin czy nurzyk w Krynicy Morskiej?
Ten ptak to nurzyk.
Podobnie jak alka, nie jest pingwinem i podobnie jak alki, nurzyki są na naszym wybrzeżu stałym i dość licznym gatunkiem w okresie zimowania.

Dzisiaj Święto Trzech Króli, Dzień Filatelisty, Dzień Przytulania. 
Wybierzcie według uznania, albo przytulcie wszystkie, ptaki na zdjęciach także. Aby usłyszeć co potrafi lirogon, trzeba kliknąć w link. 
Ja zaraz też uronię łezkę, nie mogę się doczekać kiedy będzie wynik wymazu... Przytulcie staruszkę, będzie mi lżej. 
 
Mam wynik, negatywny! Nareszcie będzie spokój. Niech nikt nie liczy na to, że umówi się ze mną na spacer w zimowy wieczór. Dosyć było atrakcji, staruszki niech podziwiają piękno zimowego krajobrazu przez okno!!!
 



5 stycznia 2022
W godzinach dopołudniowych zapukał do drzwi mojego mieszkania pan o bardzo miłym głosie, opatulony kombinezonem w białym kolorze, i za progiem, aby nie nanieść wirusów do mojej siedziby, sprawdził czy jestem osobą, którą zgłoszono do pobrania wymazu. Zawładnął moją jamą gębową nacierając szpatułką we wszystkie możliwe zakamarki, w międzyczasie tłumacząc mi, kiedy mogę dowiedzieć się o wynikach. Zapakował wszystko do foliowej torebki z dokumentacją i szybko się ulotnił życząc mi zdrowia. I to wszystko, teraz tylko czekać na wyniki.
Wczoraj w nocy zadzwoniono do mnie informując o terminie odwiedzin i instrukcji, że mam się do wymazu przygotować. Trochę mnie to zaskoczyło, ale poprosiłam o wyjaśnienie i okazało się, że od godziny x do godziny y mam nie jeść, nie pić, nie myć zębów… Oczywiście zastosowałam się do wszystkich zaleceń, przecież zależy mi na prawdziwości wyników.
Moja rodzina i znajomi martwią się o mnie, na szczęście, to znaczy, że jeszcze dla kogoś jestem ważna. Słyszę też pytania dlaczego robię wymaz? Nie dla siebie, przecież już prawie choroba minęła, robię to dla innych ludzi, których mogłabym zarazić, gdybym była nosicielką wirusa, a tak, będę miała pewność. Gdy będę zainfekowana odsiedzę w domu do 14 stycznia, gdy nie, będę, mogę wyjść z podniesioną głową wiedząc, że nikomu nie zaszkodzę. To jest powód zrobienia wymazu! Tak czy inaczej bym go zrobiła, ale bałam się wyjść, aby znowu się nie zaziębić. Wymaz powinno się robić w obecnych czasach g,dy obserwujemy u siebie objawy mogące wskazywać na zarażenie coronavirusem, albo gdy mieliśmy styczność z osobami chorymi. Bez tego badania nikt nie jest w stanie stwierdzić czy jesteśmy nosicielami wirusa! Zbliża się piąta fala!!! Jak my z tego wyjdziemy?! Tyle tysięcy ludzi zmarło!
Mapa zakażeń koronawirusem w Polsce pokazuje, że najwięcej infekcji od początku epidemii potwierdzono na Mazowszu i Śląsku, a najmniej w województwach świętokrzyskim i lubuskim. W środę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 17 196 nowych zakażeniach SARS-CoV-2. Do tej pory w pełni zaszczepionych zostało ponad 21 milionów osób. Zobacz najnowsze dane Ministerstwa Zdrowia.
Od początku epidemii w Polsce potwierdzono 4 162 715 infekcji, zmarło 98 666 chorych na COVID-19.
Prawie 100 tys. ludzi zmarło i jeszcze są tacy, którzy uważają, że nie trzeba się szczepić!!! Ja tego nie mogę zrozumieć. Po szczepieniu odczuwamy dyskomfort, jakieś bóle, ale przecież lepsze to, niż umieranie w mękach. Współczuję rządzącym, przecież mówią jak do ściany!!! Nic do tych antyszczepionkowców nie przemawia, nawet śmierć, bezsensowna śmierć. Każdy musi umrzeć, ale dlaczego umierać na własne życzenie?!



4 stycznia 2022
Pudelek opanował moje wiadomości. Napływają seryjnie i budzą moje najczulsze struny serca. Jakoś nigdy się nie rozczytywałam w takich historiach, ale teraz, gdy już je mam na wyciągnięcie ręki, próbuję je oswoić. Jest tam tyle kombinacji sytuacji życiowych, że zastanawiam się, czy tworzone są na użytek czytelników, czy też życie niesie takie niesamowite układanki. Czytając o perypetiach innych ludzi łatwiej uporać się ze swoimi malutkimi kłopotkami, a przecież mają je wszyscy, większe lub mniejsze, ale one są i co jutro przyniesie nikt nie wie.
Nasi wspaniali artyści skarżą się, że mają małe emerytury, to przykre, ale takie mają, jakie płacili składki, o tym, że za występ w czasie Sylwestra w Zakopanem zarobili około 100 tys. jakoś nie wspominają. Nie wszyscy, jeden 75 tys, inny 25. Nikt im nie zazdrości, tylko nie kwękać kochani, biedni to nie jesteście.
Mój „ulubieniec” Przemysław Czarnek funkcje posła oraz ministra edukacji i nauki łączy ze stanowiskiem wykładowcy na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Portal RadioZET.pl przyjrzał się pracy ministra, pokazując terminarz zajęć w wybrane dni. Jak pisze, Czarnek "albo zaniedbuje swoje obowiązki na uczelni, albo ma zdolności do bilokacji". I co na to powiedzieć, przebywa się 200 kilometrów dalej, a pracuje się w tle, pieniędzmi się na gardzi, niech płyną, za to reformy się robi takie, że edukacja się z tego przez lata nie wygrzebie.
I na koniec doniesienie z pola zakażeń wirusem, jakby mało było tego, co mamy, jest nowa kombinacja. Chyba zaraza chce nas wytrzebić!!!
W Izraelu i Hiszpanii potwierdzono przypadki "gryporony" (zwanej po angielsku fluroną), czyli jednoczesnego zakażenia wirusem grypy i koronawirusem SARS-CoV-2. Doktor Karolina Krupa-Kotara z Uniwersytetu Medycznego w Katowicach uważa, że "podobnych przypadków jest zapewne więcej, nie zostały jednak dotychczas zdiagnozowane".
Styczeń nie będzie łatwym miesiącem!


3 stycznia 2022
Od rana staram się nawiązać kontakt z przychodnią, ale po takim ‘kole zamachowym’ jak Sylwester nie jest to możliwe. Linia jest zajęta nieustannie... Jak do wieczora się nie dobiję, napiszę maila. I tak już jest lepiej, co by jednak było, gdybym była u kresu? Nie bardzo mogę sobie to wyobrazić. Covidem zbytnio się nie przejmuję, gdyż mam pulsoksymetr, robię pomiary, są w normie. Nie wyklucza to zakażenia, ale daje gwarancję, że nie zabiorą mnie do szpitala. Respirator nie jest mi potrzebny.
Pulsoksymetr to niewielki przyrząd służący nie tylko do oznaczania częstości pracy serca (pulsu/tętna), ale i poziomu saturacji (wysycenia krwi tlenem czyli SpO2).
Poświęciłam trochę uwagi temu urządzeniu rozdawanemu wszystkim chętnym staruszkom, gdyż oglądając „Szkło kontaktowe” – nie jestem wielką fanką tej audycji, gdyż trochę ględzą, ale nie ma co oglądać, czytać nie mam siły, głowa mnie pobolewa, więc patrzę – prowadzący starał się umniejszyć wagę pulsoksymetru wyraźnie zmierzając w kierunku lekkomyślnego wyprowadzenia z kasy państwowej pieniędzy, a niesłusznie. Jego uwaga odnośnie zmiennych pomiarów w tym urządzeniu świadczy albo o braku doświadczenia, albo ignorancji. Nie ma możliwości zmierzenia jakichkolwiek parametrów pracy ludzkiego organizmu, aby za każdym razem uzyskać taki sam wynik, no chyba, że przypadkiem.
Gdy mierzymy ciśnienie ciśnieniomierzem, chcąc uzyskać wiarygodny odczyt, trzeba to zrobić trzy razy w odstępach dziesięciu minut i uzyskać średnią. Trochę się zdenerwujesz wynikiem i następny już jest nieco inny. Tak samo jest z pulsoksymetrem. Do wszystkiego trzeba trochę cierpliwości i rozeznania w temacie. Uważam, że to malutkie urządzenie spełniło w moim przypadku swoją rolę i dało mi wewnętrzny spokój, że moje płuca nie narzekają na brak tlenu i nie muszę się bać o życie. Norma dla osiemdziesięciolatków to 92 - 95. Mieszczę się więc w normie.
A tak na marginesie, to gdy w oknach mojego pokoju zobaczycie czerwoną poświatę, to nie znaczy, że u mnie odbywa się sabat czarownic, tylko że naświetlam swoje zatoki lampą na podczerwień!




2 stycznia 2022
Prorok Izajasz napisał: Jeśli ofiarujesz swój chleb głodnemu i nasycisz człowieka udręczonego, to twoje światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność będzie jak blask południa! Chlebem może być wszystko, czego potrzebuje człowiek. Jeszcze łóżka nie opuszczam i wdzięczna jestem za każdy odruch serca mi ofiarowany. Wiersze są tym chlebem powszednim, które niosą mi tyle ukojenia. Dziękuję za każdy ofiarowany mi okruszek poezji. Niby wszystko idzie ku lepszemu, ale zbyt powoli. Nudzę się, filmy w telewizji to same powtórki, obejrzałam więc „The Voice Senior” – gdyby napisano by po polsku to brzmiałoby źle? No faktem jest, że jurorzy i wykonawcy to starsi ludzie, dobrze, że chcą się udzielać i śpiewać, gdy to jest ich pasją. Kiedy patrzę na Marylę, to naprawdę widzę starość w czystej postaci. Starzy ludzie obrastają w tłuszczyk, kobiety robią się szerokie w barach, wzrost niknie w oczach. Nic nie poradzisz, nawet legendy się starzeją.
Dzisiaj moje ukochane radio RMF Classic nasyciło moje uszy głosem Andrzeja Dąbrowskiego. To naprawdę człowiek wielu talentów i świetny piosenkarz, uwodził począwszy od „Zielono mi”, ale gdy mówi, to jego głos brzmi jakoś dziwnie, wolę, gdy śpiewa, Maryla zresztą też.
Powiecie, nie marudź staruszko, macie prawo. Choroba to przykre doświadczenie, dla mnie i dla całej rodziny. Szkoda, że człowiek nie może zaplanować daty śmierci i swojego pochówku. Ja osobiście zawiodłabym siebie na krańce świata, umieściłabym w miejscu odosobnienia i tam powolutku żegnałabym się z tym światem, tak byłoby dla wszystkich najlepiej. I tak nie chcę pogrzebu! Swoje sekrety powierzyłabym swojemu Aniołowi Stróżowi, niech się męczy biedaczysko, gdyż mam takie, o których nawet on nie ma pojęcia. Komuś przecież muszę je powierzyć przed odejściem, lepiej to przerobić tutaj, niż spowiadać się tam. Nareszcie dotarła do mnie po wielu perypetiach moja bluzka w kolorze blue. Miałam już taką kiedyś, ale musiałam oddać do pojemników z odzieżą, nie mieściłam się w takich rozmiarach. Nie wiem czy mam sentyment do takich bluzek, czy okoliczności, w których zaistniały. To są te tajemnice, które mnie dręczą. Ja rzeczy nie niszczę, i nie do mnie proszę kierować apel, aby nie nabijać kasy producentom odzieży, ale rzeczy mnie opuszczają z powodu zmian zachodzących w moim organizmie. Starości nie pokonamy, przyjdzie czas, że starość nas sama opuści…


1 stycznia 2022

 Zobacz, co pisano 100 lat temu jak będzie wyglądał świat w 2022 roku!
https://www.onet.pl/kultura/adam-bialas/jak-bedzie-wygladal-swiat-w-2022-r-zobacz-co-pisano-100-lat-temu/8jz2cek,30bc1058
Niektóre prognozy były nadzwyczaj trafne. A co będzie za sto lat w roku 2122?! Nigdzie takiej prognozy nie mogę odszukać, ale może się pojawi…

- Dokładnie 100 lat temu świat dochodził do siebie po jednej z największych pandemii
, jakie kiedykolwiek znał. Choroba, znana jako grypa hiszpańska, zainfekowała około 27 proc. światowej populacji. Szacuje się, że zginęło co najmniej 50 mln ludzi.
- Średnia długość życia mężczyzn wynosiła około 53 l., a dla kobiet było to 54 l. Jeśli porównać tę liczbę z dzisiejszą średnią, to można stwierdzić, że staliśmy się długowieczni.
- "Nie będzie ani nafty, ani węgla. Wynaleziony będzie sposób zużytkowania energii radioaktywnej promieni słonecznych. Lotnictwo będzie zreformowane, gdyż samoloty nie będą już dźwigać aparatów, dających im siłę popędową, a zasadą ruchu będzie przyciąganie. Dzięki postępom, dokonanym przez techników, dzień pracy, który przed stu laty wynosił 16 godzin na dobę, a który dzisiaj wynosi osiem godzin, będzie za sto lat wynosił tylko dwie godziny".
- "Kobieta będzie pod każdym względem równa mężczyźnie. Wypełniać ona będzie zadania, do których jest najbardziej ukwalifikowana, gdyż starania, jakiemi teraz otacza rodzinę, będą ogromnie uproszczone przez wynalazki i współdziałanie męża".
- "Za sto lat książki i gazety nie będą się już drukować. Ukazywać się one będą na ekranie kinematograficznym. Edukacja odbywać się będzie przy pomocy ekranu. Istnieć będą wówczas szkoły-kina i kina-biblioteki."
 







wtorek, 1 stycznia 2013

Doczekaliśmy pierwszego dnia Nowego Roku. Staram się być dla niego miła i szarmancka. Lepiej się nie narażać. Tytułuję, kłaniam się, nie zapeszam. Dzień to jednak taki, jak każdy inny. Ludzie każdemu wydarzeniu nadają odpowiednią oprawę i wszyscy starają się nadążyć za ogólnie przyjętymi zwyczajami. Myślę, że już to wszystko mnie zbytnio nie podnieca. Mam zamiar iść dzisiaj do kina na bardzo romantyczny film. Lubię opowieści o miłości. Mówią, że czytamy książki, oglądamy filmy takie, które uzupełniają niedobory życiowe. Coś w tym jest. Miłość jest jak mydło, ubywa jej przy używaniu (J. Andrzejewski) Ja widocznie wymydliłam już wszystko i teraz szukam substytutów.
 
środa, 2 stycznia 2013
Dzisiaj od rana miałam wyjście do przychodni. Trzeba było zacząć działania związane z moim kamieniem tkwiącym w kielichu nerki. Normalnie tak wcześnie się nie zrywam, gdyż nie ma takiej potrzeby. Gdy pomyślę, że w czasie mojej aktywności zawodowej dzień w dzień wstawałam o 6 rano, skóra mi cierpnie. Nawet gdy ja szłam później do pracy, to i tak musiałam wstać, gdyż dzieci szły do szkoły wcześniej. Było, skończyło się…
Dzisiejszy ranek skąpany był jeszcze w mrocznej pomroce. Miasto też wyglądało inaczej niż normalnie. Już przy wyjściu natknęłam się na zbieraczy puszek, jakichś odpadów ze śmietnika. Ciągnęli wózeczki, nieśli torby i szukali zarobku. Niektórzy z konieczności chyba, a inni by zdobyć pieniądze na alkohol. To było widać. Jeden z panów wzbudził moją uwagę, przystojny, z błyskiem rozgarnięcia w oku, wcale nie obszarpaniec, i z torbą na puszki. Zastanowiło mnie to. Jak musiały się poplątać drogi tego człowieka, że przeszedł na etat zbieracza?! Jaką my mamy pewność, że nie znajdziemy się w ich szeregach? Żadną. Wystarczy plątanina zdarzeń i jesteśmy już po ich stronie. Wydaje się nam, że to niemożliwe. Widocznie w życiu możliwe jest wszystko.
 
piątek, 4 stycznia 2013
Dzisiaj rozbierałam choinkę. To nie jest przyjemna praca. Z radością się ją ubiera, ale kiedy przyjdzie składać wszystko do pudełek, to skóra cierpnie na grzbiecie. Po pierwsze, cały dom  zastawiony kartonami i kartonikami, kruszy się i prószy ze sztucznej choinki prawie jak z prawdziwej. Lecą igły  z gałązek wstawionych do wazonu, mimo że codziennie zmieniałam wodę. Gdy dojdzie się do finału i łyse drzewko stoi na środku, zaczynasz wszystko ładować, oklejać i błogosławić ten stan. Co by było, gdyby była prawdziwa?!
Poodkurzałam, pudła wstawiłam do drugiego pokoju i teraz  będę szukała dobrej "duszy", która zechce pójść ze mną do piwnicy. Zaniosę wszystko, zamknę drzwi i stwierdzę z ulgą – no, nareszcie po świętach.

niedziela, 6 stycznia 2013
Wczoraj nawet siły nie miałam pisać. Co chwilę docierała do mnie jakaś informacja dotycząca klęsk i załamań moich znajomych. Jakaś dziura się chyba otworzyła z serią nieszczęść. Niby mnie nie dotyczy, ale człowiek się martwi, że ktoś popadł w tarapaty.

Dzisiaj w południe dotarłam do kościoła, gdyż wcześniej też nie dało się tego zrobić, ale trafiłam na Mszę św. dla dzieci i to było piękne. Chóralny śpiew kolęd, dynamika działań i dużo optymizmu. Obok mnie usadowiła się mama z maleńką córeczką. Miała chyba z pół roczku. Była taka śliczna i cały czas się do mnie uśmiechała. Nie mogłyśmy się na siebie napatrzeć. Pod koniec nabożeństwa księża błogosławili każde dziecko. Składali na ich czołach znak krzyża. Nigdy z czymś takim się nie spotkałam. Wszyscy rodzice garnęli się do ołtarza. Wcale się nie dziwię. Dla swojego dziecka każda mama czy tato zrobią wszystko, aby tylko dziecko było zdrowe i szczęśliwe. To naprawdę piękny gest ze strony kościoła.
 

poniedziałek, 7 stycznia 2013
Patrząc trzeźwo na życie staruszki dochodzę do wniosku, że głównym zadaniem osoby w tym wieku jest troska o zdrowie!!! Priorytet pchający się do mojego życia ze zdwojoną energią. Od czego bym nie zaczęła dzień, to zawsze jest to zdrowie we wszystkich odmianach. Mam mieć w domu ciepło, nie dopuścić do przeziębienia, ubrać się stosownie do temperatury aby się nie daj Boże nie spocić, a o przemarznięciu to już nawet nie mówię. Mam się zdrowo odżywiać, uprawiać stosowne ćwiczenia gimnastyczne, chodzić n spacery, odwiedzać lekarzy i ciągle myśleć o tym, że mam utrzymywać w normie zdrowie. Robię to także dla moich dzieci, gdyż ciągle słyszę:
- Mamo, tylko dbaj o siebie.
To już dbam. Przecież wiem ile jest zamieszania gdy zachoruję. Nie chcę im sprawiać kłopotu. Sobie też zresztą nie, gdyż leżenie w łóżku to dla mnie mordęga.
Niekiedy  mam tego dosyć! Będę robiła chociaż niekiedy to, na co będę miała ochotę. Jak już mam żyć, to muszę mieć margines małego szaleństwa, wykroczenia poza ustalone normy. Nudzę się już trochę i potrzebuję głębokiego oddechu. Napiszę jakiś szalony wiersz, pospaceruję w deszczu, kupię sobie coś zupełnie niepotrzebnego. Coś tam zrobię, gdy już energia mnie rozpiera, ale czy będę się lepiej z tym czuła, nie wiem. Trybiki dni i tak się będą kręcić, obracać i przesuwać.

wtorek, 8 stycznia 2013
Wczoraj dołożyłam do dnia odrobinę słodyczy. Poszłam do sklepu z ciuszkami i kupiłam sobie tunikę, kieszonki, zameczki, pindereczki… Nareszcie się odświeżę. Od razu się lepiej poczułam. Przymierzałam wieczorem ciuszki, co do czego będzie pasować, przeglądałam się w lustrze, oczywiście tym poprawiającym wizerunek. Włożyłam buty na obcasie i przekształciłam się w emerytowaną księżniczkę. Poruszam się zupełnie inaczej, gdy moje nogi obute są w stosowne buty…
Dzisiejszy dzień miałam pod zdechłym Azorkiem. Rano wizyta u mojego lekarza, musiałam przedstawić „kamienne” wyniki. Dostałam skierowania do specjalisty i propozycję ponowienia niektórych badań. W południe następny lekarz. Oczywiście recepta i obdzieranie ze skóry konta. Ale chociaż mam to już za sobą. Dobrze, że mam wszystkie specjalizacje pod bokiem, co by było gdybym mieszkała gdzieś daleko?! Dobrą stroną tych działań jest to, że poznaję miasto. Problem tylko w pogodzie. Wygląda na to, że zima nam się pcha na potęgę. Biało u nas i puszyście.
Dzisiaj kot Pot się puszy, zajrzyjcie.
Metody wychowawcze- część czwarta


środa 9 stycznia 2013
Muszę się trochę wyżalić. Mimo, że to już chyba upłynęły dwa lata od wydania mojej książki „W cieniu jesionów” ciągle otrzymuję prośby o udostępnienie egzemplarzy mojego dzieła. Z jednej strony to cieszy, że ludzie się tym interesują, ale też martwi mnie to, że mi nie wierzą. Przecież gdybym miała, to bym wysłała, ale nie mam!
Wydawnictwo zwinęło się, wydawca jest nieuchwytny, nie dotrzymał w pełni obietnic i odpłynął w siną dal. Ludzie jak to ludzie. Machnęłam na wszystko ręką. Nie mam zamiaru wznawiać książki, zajmuję się już zupełnie innymi sprawami. Chciałam doświadczyć, to miałam co chciałam - spotkania autorskie, szum prasowy, piękne podziękowania od czytelników. Po co mi więcej. To sprawa zamknięta i nie chcę już do tego wracać.


czwartek, 10 stycznia 2013
Taki ten dzień dzisiaj nieskładny. Rano prześwietlano mi zatoki. Chyba ślicznie wyjdę na zdjęciu, bez okularów i dodatkowych upiększeń… Lało tak nie miłosiernie, że wróciłam szybko do domu i zajęłam się domowymi przepychankami. Zrobiłam galerie, poczytałam, pogadałam, jolkę ujarzmiłam, obiad i dzień minął.
Cały czas w głowie mam zaklinowaną myśl, którą przejęłam od Wojciecha Fangora, malarza, dziewięćdziesięcioletniego pana dzielącego się wczoraj w „Kulturze” swoimi przemyśleniami. Sprawny, pięknie się wypowiadający, prezentujący obrazy. Taka starość byłaby do zniesienia. Opowiadał o przemijaniu. Bardzo mnie to ujęło. Nie przytoczę dosłownie, ale taki to miało sens.
- Przeszłość nie istnieje, pozostały tylko dowody materialne że w ogóle była; przyszłość też nie istnieje, nikt jej nie jest w stanie przewidzieć; teraźniejszość płynie więc tak naprawdę też jej nie ma, jest albo przeszłością, albo mgnieniem, które minie.
- Czym więc jest czas? Jest, czy go też nie ma.
Czas wymyślił człowiek na swój użytek, ale czy on istnieje?! Czwarta współrzędna czasoprzestrzeni w teorii względności. Młody chłopak zdołał podważyć teorię Einsteina i Newtona, a co będzie za lat ileś tam…
Higgins tak określił czas, to najbardziej mnie przekonuje.
Czas jest nieskończonym, nie mającym początku ciągiem, który rozciąga się pomiędzy nieskończoną przeszłością a nieskończoną przyszłością.
Teraz jest 18,42 – jest czy już jej nie ma. Tak jakoś się dzisiaj przestroiłam na filozofkę z bożej łaski.



piątek, 11 stycznia 2013
Starość to życie na raty. Nie ma siły w jeden dzień posprzątać dokładniej całego mieszkania. Dzisiaj zmagałam się z kuchnią i łazienką, jutro reszta. Będzie już z górki. Najgorsze za mną. Nie mówię, że lubię to robić, ale jak trzeba to trzeba. Bałaganu nie lubię.
 

Natknęłam się na to zdjęcie szukając czegoś zupełnie innego. To mój kącik komputerowy w małym pokoju zaraz po przeprowadzce. Teraz pokój wygląda zupełnie inaczej, komputer stoi  w innym pokoju.
To jest moja cecha charakteru, ciągłe przemeblowania, szukanie nowych rozwiązań. Teraz już mam nową wizję ustawienia mebli. Nie wiem jak to długo będzie jeszcze trwać. Siły już nie te, a jednak coś we mnie domaga się nieustających zmian.
 

sobota, 12 stycznia 2013
Dzień dzisiaj uroczy. Za oknem sypie śnieżek, wszędzie biało. Zrobiłam co miałam zaplanowane i usiadłam do robienie przesuwającej się galeryjki na stronie Pota. To nie było miłe. Zdjęcia na których są ludzie wymagają wielu zabiegów aby nie zdeformować osób. Wszystko trzeba robić ręcznie, na zasadzie dopasowania. Zrobiłam, ale jeszcze chyba trzeba będzie poprawiać. Zobaczę co powiedzą damy będące głównymi bohaterkami. Sama z siebie też nie jestem zadowolona. Zamiast pisać, to pół dnia zmarnowałam na galeryjkę. Ale to nic straconego, jutro też jest dzień. Wstawiłam na stronę tak jak jest i wyszłam na spacer.
http://hallas.pl.tl/V-.--Na-balkonie.htm

Zniesmaczony kot Pot
Szłam w puszystym śniegu. Tak lubię. Buty mam wyczyszczone pastą, więc nic się nie klei. Gdy pada śnieg, cisza aż dzwoni w uszach. Drzewa, szczególnie świerki i tuje, odziane w białe salopki, pilnują ogródków i skwerków. Psy prowadzone na smyczach nie chodzą odśnieżonymi dróżkami, brną w kopiastym śniegu, tak jak małe dzieci. Wszystkim sprawia to radość. Oby tylko mróz zbytnio nie ścisnął, będzie pięknie.


niedziela, 13 stycznia 2013
Niedziela minęła nawet nie wiem kiedy. Rano chór Archikatedralny śpiewał kolędy w kościele w czasie nabożeństwa. Bardzo lubię kolędy, a ostatnio nie mam z kim śpiewać. Nawet w czasie wigilii. Moja starsza córka wypełnia lukę, ale w tym roku wyjazd nie doszedł do skutku. Kościół to miejsce, gdzie znajduję spełnienie w tej dziedzinie.
Na obiedzie miałam gości. Ostatnio nie jestem zbyt towarzyska, tak postanowiłam, ale od czasu do czasu zapraszam tych, których lubię. Żadnego – bo tak wypada - nie biorę już pod uwagę. Przygotowałam kulebiak z nadzieniem z kapusty, ryby i grzybów suszonych. Do tego sos grzybowy. Wypadł pięknie i był smaczny. Zawsze przy okazji piekę także bułeczki cynamonowe z pozostałego ciasta. To nie przypadek, robię trochę więcej, aby ten przysmak upiec przy okazji.
Niedziela się skończyła, wieczorem film i lektura ale już w łóżku. Może to niezdrowe dla oczu,  ja jednak lubię. Tak się przyzwyczaiłam i tak będzie. Starość ma tę zaletę, że niewiele jej potrzeba do szczęścia.

 
wtorek, 15 stycznia 2013


Toczę z sobą wewnętrzne boje. Dostałam, a ściślej mówiąc, dostaliśmy wczoraj paczkę ze słodyczami. Nastąpił podział. Moją działkę zamknęłam w lodówce, posegregowaną, ułożoną w pojemnikach. Miałam przejąć nad tym wszystkim kontrolę i trzymać się w ryzach. Nie trwało to długo. Powoli, ukradkiem podchodząc do lodówki, spróbowałam każdego rodzaju cukierków, ciastek, czekolad, bakalii i zrobiło się tego tyle, że poczułam się nieszczególnie. Przygotowałam cały baniaczek picia na bazie herbatek ziołowych i kurowałam się cały wieczór.
Coś mi się wydaje, że przechodzę w fazę zdziecinnienia. Nie potrafię kontrolować swoich potrzeb. Jak małe dziecko, bez umiaru – smakuje coś, to się je. Dzisiaj już było lepiej, widocznie nasyciłam się czekoladowymi smakami. To jest dziwne, gdyż jak nie mam nic słodkiego w domu, to nie jem.
Wystarczą surówki i owoce. Gdy już spadnie na mnie taka lawina słodyczy, nie umiem się opanować.
Wystarczy jednak, aby córka powiedziała – mamo zostaw mi te czekoladki, zjem później. Mogą wtedy stać tydzień w lodówce i nie ruszę, nawet mnie nie obchodzą. Potrzebuję chyba hamulców moralnych, tylko kto ma mi je stawiać. Wszyscy pragną tylko jednego, chcą mmnie uszczęśliwić. Bycie staruszką nie jest łatwe.

środa, 16 stycznia 2013

Zerwał
am się dzisiaj sporo przed siódmą. Musiałam o tak wczesnej godzinie stawić się w przychodni. To już nie dla mnie. Ranek rezerwuję na spanie. Odrobiłam straty po przyjściu do domu, ale cały dzień mam rozbity. Pani doktor na dodatek ustawiła mnie odpowiednio, gdy poprosiłam o zabiegi rehabilitacyjne. Stwierdziła, że to ona ma mnie leczyć, a nie ja mam składać propozycje. Tak się składa, że zapisywane leki mi nie służą, zdecydowanie lepsze są zabiegi. Położyłam uszy po sobie, gdyż jesteśmy na siebie zdane. Nie mam wyboru.
 
Szykuje się nam emerytom niespodzianka. Dostaniemy w marcu podwyżkę. Będzie za co poszaleć. Życie jest piękne.






czwartek, 17 stycznia 2013
Obudziłam się dzisiaj w środku nocy i nie mogłam zorientować się gdzie tak naprawdę jestem. Powróciły jakieś koszmary z przeszłości. Naprawdę nie wiem dlaczego człowiek w snach wraca do tego, co tak naprawdę stara się wyprzeć z pamięci. Nie mam problemu z przebaczaniem ludziom spraw, których powinni się według mnie wstydzić. Tak naprawdę to się nad nimi lituję. Żal mi ich. Mam taki zwyczaj, że innych oceniam przez pryzmat swoich myśli i czynów. To wcale nie jest dobre, gdyż ludzie są jacy są i niektórych stać na zrobienie wszystkiego. Nie wstydzą się. Ja tego nie potrafię zrozumieć. Wybaczać takim typom trzeba także dla swojego dobra. Nienawiść gubi tego, który buzuje nienawiścią. Ten, kogo nienawidzimy, śpi spokojnie, a nawet niekiedy ma satysfakcję, że zdołał ci dokuczyć lub cię skrzywdzić. Myślę, że jestem wolna od zazdrości, nienawiści i jest mi z tym dobrze. Problemem są jednak sny. Widocznie we mnie wszystko jest, tylko odsunęłam to, co mnie męczy, w obszary niepamięci, ale sprawy tkwią przykurczone gdzieś w zakamarkach mózgu i przychodzą nocą. Nie jest to miłe, ale przecież nie skasuję wszystkiego, co kiedyś było dla mnie przykrością, jednym kliknięciem. Za krzywdzicieli trzeba się modlić, to nieszczęśliwi ludzie.



piątek, 18 stycznia 2013

Śniadanie u staruszki

Oj staruszko, staruszko
powiem ci coś na uszko –
niewiele już zostało
co radość sprawić by miało.

Staruszka dzisiaj wróciła do śniadań wskazanych dla osób starszych. Poszły już w zapomnienie tosty, gdyż trzeba było robić podwójne, aby ładnie się opiekły i wszystko staruszka zjadała. Przez święta staruszka jadała chleb z czymś tam i piła zieloną herbatę. Koniec z takimi śniadaniami. Oto wzorcowe śniadanie staruszki.
• Płatki owsiane z siemieniem lnianym, wczoraj rozklejone, dzisiaj zagotowane z dodatkiem mleka i tartego jabłka.
• Kromka chleba lekko potarta margaryną przekrojona na pół. Jedna część dosmaczona powidłami smażonymi jesienią, druga sporządzaną na bieżąco sparzoną żurawiną z miodem.
• Herbata ziołowa – mieszanka zwana herbatką magnacką
• Tabletki w liczbie cztery związane z przewlekłą chorobą przyczepioną już na wieki do staruszki
• Połowa marcepana z migdałami – dostałam, to jem, to na osłodę.

I z czego tu się cieszyć?! Jedynie jakiś ludzki smak ma marcepan. Wszystko inne ma swoje uzasadnienie, wszystko dla zdrowia. Dziękuję Ci Panie za te dary, które z trudem przełykam.
Śniadanie u staruszki to nie śniadanie u Tiffaniego. Piosenka na osłodę. 


niedziela, 20 stycznia 2013

Ale miałam nosa. Dzisiaj przypada rocznica śmierci Audrey Hepburn (ur. 4 maja 1929 w Elsene, Belgia, zm. 20 stycznia 1993 w Tolochenaz, Szwajcaria) − aktorka, modelka i działaczka humanitarna, pochodzenia brytyjsko-holenderskiego.
Bardzo ją lubię jako aktorkę, podoba mi się jako kobieta. Zniewalają mnie takie drobne, delikatne, eteryczne panie. Jest taka śliczna! Na dodatek ta dama uważała, że nie jest ładna... Rozumiem ją, kobiety tak mają. Ja przekładam jej urodę nad inne znane aktorki. W życiu też nie wiodło jej się najlepiej. Widocznie ładna buzia  nie jest kluczem do pełni szczęścia. Piosenki słucham na okrągło, ciągle mi mało.



poniedziałek, 21 stycznia 2013
Dzisiaj Dzień Babci. Już rankiem obudził mnie telefon. Dzwonił mój Wnuk, jeszcze przed wyjściem do szkoły. To już nastolatek. Jego obecność nadaje życiu smak. Ma się kogo kochać, o kim myśleć i ma kto mnie bronić. Tak, tak, już od niemowlęctwa wstawiał się za mną. Teraz, kiedy już wiek rozsrebrzył moje skronie, do szczęścia wystarcza mi uczestniczenie w szczęściu innych. Może to być szczęście kogoś bliskiego, ale może być też telewizyjne, albo książkowe. Wystarczy, że wiem, że ten ktoś jest szczęśliwy. Surogat życia podawany umysłowi w zamian za uśmiech.
Dzisiejszą noc miałam trudną, to dlatego przysnęłam nad ranem. W nocy zaczął mnie boleć mięsień przypiszczelowy. To nie był tak naprawdę ból, tylko nagłe kłucie, które wyrywało mnie ze snu. W końcu wstałam, przygotowałam kanapkę, zrobiłam gorącą miętę i zażyłam środek przeciwbólowy typu uśmierzający męczeństwo konia. Pomogło, ale nie czuję się pewnie. Na starość w każdej minucie życia człowiek już myśli o tym, że może ból to już jest ostatni, ludzki skończy się trud… Niech mi nikt nie mówi, że starość jest piękna. Bywa, sama to wiem, ale wtedy gdy nic nie boli, albo tylko trochę ćmi, w innym wypadku bywa trudna.


wtorek, 22 stycznia 2013
Wczoraj sama sobie zorganizowałam uroczystość. Upiekłam bułeczki drożdżowe z nadzieniem z zamrożonych owoców aronii i truskawek. Posypane cynamonem łechcą moje podniebienie wieczorem i rankiem. Drożdżowe ciasto to dla mnie balsam dla żołądka umęczonego lekami. Popijam colą. Tak, senior.pl mnie skierował na taką drogę. Czuję się po tym bardzo dobrze, widocznie mój żołądek wymaga wypalenia złogów.

Moja córka przyjęła zamówienie na prezent i pojechała po hiacynt w doniczce do Lidla. Co prawda zostały po południu tylko takie, których kwiaty są jeszcze w okresie wykształcania się, ale mam nadzieję, że lada moment zakwitnie i zapełni dom pięknym aromatem.
Siedzę teraz i myślę, co zrobić z dzisiejszym wieczorem. Zaplanowałam udział w spotkaniu z dr Iloną Zaleską z Zakładu Historii XIX wieku Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tematem wykładu ma być tradycja powstania styczniowego w okresie zaborów. Podnieca mnie to, gdyż nieustannie poszukuję rozwiązania zagadki Miłkowic dotyczącej tego okresu, ale nie wiem czy jechać. Drogi u nas to zimowa trauma. Sam przejazd przez rondo J. to nie lada doświadczenie w godzinach szczytu, a jeszcze w takich warunkach… Mam zamiar skorzystać z przewozów MZK, ale dojście to też wezwanie.
Z takimi problemami boryka się staruszka. Ktoś powie, ma się czym martwić, ale to tak, jak z dramatami dzieci, dla starszych osób to drobnostki, ale dla maluchów to ciężkie przeżycia. Ze staruszkami też tak jest.

środa, 23 stycznia 2013
Kilka osób postawiło mi pytanie: - Do kogo ty ten ostatni wiersz adresowałaś? Bardzo mnie to rozbawiło, gdyż wiersz nie ma adresata. Na jego powstanie złożyły się dwie sprawy, a mianowicie padający śnieg, który topniał w zetknięciu z moimi dłońmi i oczywiście wątek miłosny osnuty na spektaklu teatralnym „Rzecz o banalności miłości”. Myślę, że każdy nosi gdzieś w sercu takie niewypełnione do końca uczucia. To, że inni odnoszą to do siebie, to wspaniale. Bardzo się z tego cieszę.
http://hallas.pl.tl/Wypustki-_-wiersze.htm
Tak naprawdę, to myślimy sobie, co by było, gdybym kiedyś dał krok w prawo i dopełniło by się to, co mnie ominęło… to co siedzi w nas i nie możemy o tym zapomnieć. Co by było? A kto to wie?! Może by było piekło na ziemi i powinniśmy być szczęśliwi, że nas ominęło. Być może ten ktoś, kogo spotkaliśmy miała tylko za zadanie rozbudzić nasze zmysły i iść dalej ku swojemu przeznaczeniu? Może celem jego było podtrzymać nas na duchu, pozwolić na uwierzenie, że nie jest tak źle na tym świecie. Życie jest życiem, a wiersz najlepiej aby był wieloznaczny, wtedy możemy się wpisać w jego przesłanie tak jak ta wierszowa szeptunka.

czwartek, 24 stycznia 2013
Coraz trudniej się poruszać po chodnikach. Nie wiadomo dlaczego, część jest odśnieżonych, a część nie. Nie mówię o prywatnych posesjach i obowiązku odśnieżania swojego kawałka chodnika, ale przed sklepami takie sytuacje mają też miejsce.
Ostatnio jedyny sport jaki uprawiam, to jazda na rowerku. Wychodzę jednak z domu dzień w dzień, nie zmoże mnie zima. Przeprosiłam moje ciepłe okrycie, które teraz daje poczucia ciepła jak żadna z moich kurtek. Jakoś przeziębienie mnie się nie ima. Opukać na wszelki wypadek.
Zanosi się jednak na ciężki czas. Od 29 stycznia przez kilka dni nie będzie gazu. Remont sieci uniemożliwi jego dostarczanie. Umówiłam się na wypożyczenie czajnika na prąd, gdyż swój oddałam, jako bezużyteczny. Korzystam tylko z kuchenki gazowej. Teraz widać dlaczego przechowywanie klamotów w domu ma w pewnych sytuacjach sens. Bywa, że po latach są potrzebne.


piątek, 25 stycznia 2013
Jak to byłoby pięknie gdyby staruszka spałaby w dzień i w nocy, aż osiągnęłaby stan przejścia do krainy cieni. Nie zużywałaby wody, ogrzewania, prądu i gazu. Starczyłoby jej wtedy na wszystko. Że też nikt nie wpadł jeszcze na tak proste rozwiązanie. Taka hibernacja służyłaby wszystkim, otoczeniu i staruszce.
Doszłam do takiego wniosku, gdy przyniesiono mi dzisiaj rozliczenia za wszystkie media. Mam dopłacić ponad trzysta złotych. Taki skok na głębinę może mnie zupełnie w lutym pogrążyć. Na nic się zda moja umiejętność gospodarowania groszem, z której minister Rostowski mógłby brać przykład. Chyba trzeba będzie się pofatygować do spółdzielni i zmienić miesięczne opłaty. Musze ustalić wyższą kwotę czynszu przeznaczoną na ogrzewanie. Nie ma rady, tutaj człowiek z nimi nie wygra. Co prawda mam nadwyżkę w opłatach za gaz w wysokości 0,79 złotego, ale to mnie chyba nie uratuje z kłopotów finansowych.

sobota, 26 stycznia 2013
Dzień dzisiaj był uroczy. Zaczęłam działania od rannych zakupów, no może przedpołudniowych, i długiego spaceru. Drzewa otulone w białe narzutki inspirowały do napisania wiersza. I tak chyba bym zrobiła, jednak po powrocie do domu postanowiłam nie poddawać się nostalgii. Zakasałam rękawy i zabrałam się do pracy. Zrobiłam co należało. Przygotowałam się także pod względem kulinarnym. W poniedziałek koniec swobody działań. Przechodzimy w stan półtrwania. Będzie wyłączony gaz. Niby nic wielkiego, ale to będą spore utrudnienia, tym bardziej, że trwające cały prawie tydzień. Zobaczymy jak to się ułoży.
Robiłam sobie przerwy, aby nie nadwyrężać sił. Pogadałam na Skype, poczytałam. Najbardziej zaskoczył mnie mój wnuk, który w ramach dobroci dla babci zdał mi relację z ostatniej prezentacji książki jaką przeczytał. Cała klasa napisała uwagi, które dostał do rąk. Trochę się ubawiliśmy, gdyż koledzy oceniając jego pracę, starali się być dowcipni. Jak to w życiu bywam najlepszą recenzję napisali najbliżsi koledzy.
Gdy kogoś lubimy nie jest łatwo powiedzieć mu coś, co by sprawiło przykrość. Sama motam i zawijam w bawełnę, niby mówię, ale tak, aby nie robić przykrości. Dzień prawie minął, teraz czas zająć się własną osobą.


 niedziela, 27 stycznia 2013


Jako autorka „Opowieści kota Pota” zaczynam mieć kłopoty. Opowieść cieszy się popularnością, szczególnie wśród rodziny, a ponieważ zbliża się do tragicznego końca, zewsząd docierają do mnie prośby o to, aby Pot łagodne przeszedł do innego wymiaru. Zaangażował się nawet w to mój wnuk, wierny mój czytelnik, który prosi abym nie pozwoliła na wylewanie łez. I co ja mam zrobić? Przecież wzruszenie czytelników to też jeden z elementów odbioru opowieści. Muszę teraz głowić się jak wybrnąć z sytuacji. Nie wiem czy to jest uczciwe aby autor pisał pod presją otocznia. Trochę się jednak cieszę, bo przecież nie pisze się do szuflady, tylko dla odbiorców i niezbyt dobrze się człowiek czuje, gdy nikt nie zwraca uwagi na to, co chcemy przekazać. Jakoś to załatwimy.

poniedziałek, 28 stycznia 2013
Ponieważ ostatnio zgłaszają się prawie codziennie osoby, które chcą nabyć książkę - o co w tym wszystkim chodzi nie mam pojęcia! -  którą napisałam już dosyć dawno i nie mam możliwości spełnić ich oczekiwań, postanowiłam chociaż sama się zainteresować tym, co powinnam już dawno zrobić, a mianowicie sprawdzić zapis mojego „dzieła” w spisie wydawnictw. Ma przecież numer ISBN, a jakoś do głowy mi nie przyszło dotąd zająć się sprawą dotyczącą mojego prestiżu. ISBN to:
Międzynarodowy Znormalizowany Numer Książki (ang. International Standard Book Number, ISBN) – niepowtarzalny 13-cyfrowy identyfikator książki; do 31 grudnia 2006 r. zawierał 10 cyfr. Według zaleceń standardu numer ten powinien identyfikować wydawcę jak również specyficzny tytuł oraz edycję (wydanie)...
Zrobiłam, co należało i oto wyniki moich działań.
 
Mam nadzieję, że na tym zakończę już sprawy książki, która według mnie  przeszła do historii, a przecież przede mną nowe wezwanie, któremu mam zamiar się poświęcić. O wynikach poinformuję, gdy już zostanie zrealizowane, aby nie zapeszać.



wtorek, 29 stycznia 2013
Wczoraj była u nas kolęda. Szybko, sprawnie, bezboleśnie. Mieszkanie poświęcone, napływ dobrych energii odczuwalny. Ksiądz nie chciał brać pieniędzy, na siłę mu wcisnęłam, czuję się zepchnięta na boczny tor społeczeństwa. Tak się nie postępuje ze staruszkami! One mają swój ubożuchny honor… Współczuję księżom, dzień w dzień chodzić tak od domu do domu, u każdego zagadać, dowiedzieć się o czymś, co i tak gołym okiem widać, to nie jest zbyt inspirujące. Ja bym się na to nie chciała załapać.

Dzisiaj zamknęli nam gaz aż do pierwszego dnia lutego. Nie gotuję obiadów i przechodzę na zupy w proszku oraz zapasy zgromadzone w lodówce. Wczoraj nawet uwiłam placek krucho-drożdżowy aby oszukać żołądek. Przyszedł pan, chyba wyższej instancji, gdyż nie jest mi znany, a z naszymi spółdzielczymi miałam już wielokrotnie do czynienia i wiem, kto jest kto. Wyjaśnił mi sens tych działań, gdyż byłam święcie przekonana, że będzie to remont sieci. Otóż nie, nic nie będzie naprawiane, tylko dokładnie za pomocą specjalnych czujników sprawdzane. Takie kontrole odbywają się co pięć lat. Kuchenki muszą być wyłączone, gdyż nie wytrzymały by naporu ciśnienia. Gdyby, nie daj Boże, wykryto nieszczelności w rurach, które ukryte tkwią w kanałach przewodowych, to cała ściana, którą tak pracowicie wypieścili remontierzy była by rozkuta. To właśnie od takiego czegoś ma mnie Opatrzność uchronić. Na dzisiaj jestem już wolna i będę mogą wyjść z domu w chlapę na ulicach, gdyż temperatury dodatnie się utrzymują, z dachów kapie i wcale mi się nie chce maszerować w takich warunkach, ale nie zamienię się w myszkę chowającą się po kątach i do ludzi mi trzeba.

środa, 30 stycznia 2013
Byłam w bibliotecznym klubie dyskusyjnym omawiać „Małą maturą” Majewskiego. Lubię tam chodzić. Mogę chociaż uzewnętrznić swoje odczucia, opinie i zgadzać się lub nie ze stanowiskiem innych. Zaraz obejrzę film i porównam poczynania autora scenariusza.
Trochę jestem przygaszona rodzinnymi sprawami, zdrowie nie zawsze idzie utartymi szlakami, ale co zrobić, godzić się należy i postępować rozsądnie. To moje wskazania.


czwartek, 31 stycznia 2013
Nareszcie stres minął i mogłam się wyspać dzisiaj do woli. Skorzystałam z tej możliwości. Nie muszę już się rankiem zrywać z łoża. Odwiedziłam bank, gdzie zadomowili się na dobre emeryci, rozmowni, rozluźnieni z możliwością wypełnienia portmonetek. Języki się rozluźniają, gdy wsparcie w pieniądzach mają… Zrobiłam małe zakupy, tutaj przystanęłam, tam coś dostrzegłam, pogadałam z wiatrem który motał dzisiaj ludźmi, że strach było przechodzić pod drzewami.
Na obiad zostałam zaproszona do knajpki z pięknym wystrojem myśliwskim. W kominku buzował ogień, aż miło było grzać się w jego ciepełku. Zupa ciepła i pożywna, w bochenku chleba schowana, gulaszowa, wzmocniła moje osłabione brakiem gazu siły. Szczerze powiedziawszy najbardziej mi smakowała. Teraz mogę zabrać się do pisania ze zdwojoną energią. Obok mnie leży cebula, która ma wyciągnąć wszelkie zanieczyszczenia z mojego staruszkowatego ciała. Po co mi tam jakieś plastry Aikido, rodzima panna w złocistej sukience wystarczy.


 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja