sierpień 2017

73 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego
Powstanie Warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 roku do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące.
W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.

3 sierpnia 2017
Jarosław Kaczyński powiedział:
- Jakiekolwiek oskarżenie o konflikty z Rosją wykluczało możliwość uzyskania tego rodzaju awansu (na funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej - przyp. red.); awansu, który Polsce nie daje absolutnie nic i nawet gdyby dzisiaj rządziła Platforma, to także nic nie dawałoby to Polsce - cytuje słowa lidera PiS portal. - Jest to przejaw całkowitej prywatyzacji polityki, a to też pokazuje, jak mizerną formacją jest Platforma Obywatelska, która człowiekowi – niebędącemu geniuszem – tak się podporządkowała - uważa szef PiS.

Pytanie brzmi: Jak nazwywa się geniusz polskiej polityki? 
4 sierpnia 2017


Zwiastunem starości są problemy ze stopami, słabymi i niewydolnymi nogami, wolnym chodem, zmęczeniem i spowolnieniem funkcji życiowych. Wiem już co to znaczy i dokładnie wpisuję się w ten okres. Mimo, że miałam wygodne buty, lekką i zwiewną sukienkę - na szczęście! - zbyt forsowny marsz mnie wykończył. Odwołałam dalekobieżną  imprezkę na jutro, gdyż boję się, że nie dam rady. Wolę gry i zabawy w domu. Nareszcie mam partnerów rodzinnych. Zobaczymy jak ułoży się wypoczynek nad morzem. Mam nadzieję, że pogoda dopisze, siły także i nie będzie to czas zmarnowany. Na Sopot nikt mnie już nie namówi, ale przecież nad Bałtykiem są inne miejsca, które są bardziej przyjazne. 

15 sierpnia 2017
Wróciłam z wypoczynku i należy mi się odpoczynek. Część rodziny pojechała dalej wypoczywać, a ja z wnukiem mamy spędzić tydzień sami. Mam nadzieję, że będziemy zadowoleni ze wspólnego pomieszkiwania. Tak wymyślił, ma nacieszyć się obecnością babci. Czyżby czuł, że zbliżał się koniec?


Chciałabym zachęcić wszystkich potrzebujących jodu do spędzania wakacji na Helu. Jego koniec też może być bliski. Po wybudowaniu portu we Władysławowie zmieniły się prądy morskie i Bałtyk łypie okiem na plaże półwyspu, zabiera piasek z plaż w czasie sztormu i niesie na sam cypel. Corocznie trzeba uzupełniać braki, gdyż z Helu zostałby przecinek. Mieszkańcy obawiają się, że przy takiej polityce naszego morza, w następnym pokoleniu półwysep będzie tylko wstęgą piachu. Nie wiem jak ci ludzie nie boją się tam mieszkać, inwestować i żyć spokojnie, no może nie tak spokojnie, ale syto i zamożnie.
Urlop był bardzo udany pod względem pogody, towarzystwa, wypoczynku. Najbardziej cierpiałam, gdy musiałam przechodzić główną ulicą miasteczka wśród zapachów przygotowywanego jadła. Byłam szczęśliwa snując się po plaży. Nie będę prezentować się w kostiumie, gdyż jakoś się sobie już nie podobam w takim stroju i dlatego najbardziej lubiłam moje kuse dżinsowe spodnie i bluzkę. Opaliłam się dostatecznie, a staruszkowate wdzięki nie zostały narażone na szwank. W końcu pojechałam po zdrowie, a nie w celu ściągania na siebie spojrzeń.
Na zdjęciach z moją córką w czasie upalnych ranków i chłodniejszych wieczorów, gdy niekiedy wiatr przenikał człowieka do szpiku kości, ale i tak spacerowaliśmy boso po plaży. Wieczorem chodziliśmy na molo i do portu. Moja córka stwierdziła, że pod koniec pobytu zaczynałam się znowu uśmiechać, choć ten uśmiech to taki jakiś żałosny się zrobił.


16 sierpnia 2017
Miałam sen, który zapadł mi w pamięć na zawsze. Pamiętam go też dlatego, że ostatnio zaczynam lekko pochrapywać w nocy i osoby śpiące ze mną w pokoju budzą się, a przy okazji mnie także. To była noc z burzą, która na Helu dała się we znaki, ale nie była tak tragiczna jak w Borach Tucholskich. Długo nie mogliśmy zasnąć, a później tylko uchylone okno w pokoju czyniło sen ciężkim i niespokojnym.
Śniłam dziwnie, ale sen mnie podbudował moralnie. Wracamy z Helu zataczając pętlę do środka Polski. Przejeżdżamy obok szkoły, gdzie kiedyś pracowałam. Tłum ludzi, zatrzymujemy się, podchodzimy bliżej, a ja natychmiast słyszę swoje nazwisko i prośbę, abym zgłosiła się do sekretariatu. Jestem zdziwiona, ale idę. Słyszę z ust kuratora oświaty propozycję, od której nie ma odwrotu. Mam natychmiast przeprowadzić lekcję pokazową, temat i klasa będą wylosowane. Jestem pełna niepokoju, gdyż są to sprawy nie bez znaczenia. Temat super, bitwa pod Grunwaldem, z klasą gorzej, gdyż poziom średni, ale się nie załamuję. Pracownia, w której mają się obywać zajęcia w pełni skomuteryzowana, ekran na całą ścianę. Wdrażam do pomocy wnuka i córkę, mają zadanie wyszukać w internecie potrzebne materiały, abym nie marnowała czasu, gdyż mam tylko 5 minut na przygotowanie. Wchodzę do klasy, widzę wszystkie szczegóły moich działań, fragmenty filmu, obraz Matejki, dzieciaki uskrzydlone i przejęte, ja w apogeum oracji, nawet widzę zapisy w zeszycie i koniec lekcji z pełną satysfakcją moją i dzieci. Omawiamy lekcję z osobami wizytującymi, to nie tylko kuratorium i władze szkolne, ale premier, prezydent i pan Jarosław K. Słyszę same pochwały, ale teraz clou wydarzenia! Wychodzimy na zewnątrz. Ja z p. Jarosławem w pierwszej parze, reszta kroczy z tyłu. Brawa i owacje, byłam pewna, że to tak witają Jarosława, ale nie, słyszę okrzyki- Halina, Halina!!! Pan Jarosław zwraca w moją stronę swoją bladą i ciastowatą twarz – jestem pewna, że ma problemy z nerkami! – uśmiecha się do mnie i mówi: Gratuluję!
Och! Dobrze, że zostałam obudzona w środku nocy, gdyż tak mogłabym do rana zapomnieć ten proroczy sen, a tak będę go niosła w myślach do dni ostatnich. Kiedy go opowiedziałam, wszyscy byli przekonani, że to zwiastun mojej kariery przy wsparciu partii rządzącej, ale ja nie dam się tak łatwo zbałamucić…
 

17 sierpnia 2017
Ojciec a ojciec, jest niekiedy wielka różnica. Przytoczę dwa przykłady, które ostatnio mnie poruszyły. Na plaży mamy różnych sąsiadów, nie da się ukryć wzajemnych relacji, które pchają się w oczy. Za parawanami toczy się życie. Mama z trójką dzieci ogrodzona cienką ścianą kolorowego materiału, z namiotem, wózkiem podwójnym, kocami, zabawkami i ręcznikami toczy boje o zabawienie latorośli, zadbanie o ich potrzeby i utrzymanie jakiego-takiego ładu. Robi się późno - siedzi się na plaży przecież tak długo, jak długo grzeje słońce – zaczynamy się zbierać do odwrotu, głód daje o sobie znać, a przecież nie będę jadła jakichś przekąsek. Stanęłam na nogi i zaczynam zwijać parawan, wolno, metodycznie nie ukrywam, że także w celu obserwacji otoczenia. Przychodzi ojciec rodziny zza parawanu, który kilka godzin spał, aby odpocząć, kiedy to jego małżonka toczyła plażowe boje o przetrwanie. Miała do ogarnięcia bliźniaczki tak na oko półtoraroczne, w tym jedną nieustannie płaczącą z byle powodu, i jedną dziewczynkę chyba 5-letnią. Wpada tata i od razu małżonce dostaje się reprymenda z powodu niewypłukanych z piasku dziecięcych majtek!!! Och! Wewnętrznie mną już zarzuciło, ale stoję, zwijam wolniutko parawan i patrzę na tego wypoczętego tatuśka, patrzę i patrzę… Chyba załapał, że coś jest nie tak, wziął majtki, zabawki i poszedł je myć w morzu, a ja parawan zwijam i zwijam. Nic nie mówiłam, gdyż bałam się, że wyżyje się później na tej umęczonej matce, milczącej i oddanej swoim dzieciom. Zwijałam ten parawan długo, aż nie uporali się już wspólnie z całym tym kramem i nie odeszli do wyjścia. Taki „młody byczek” przyjechał odpocząć, a matka, która codziennie musi się z tym wszystkim uporać, nie miała prawa do odpoczynku. To się nazywa rodzina partnerska!
Przykład drugi jest już optymistyczny. Ten ojciec jest godny pochwały. W pociągu jadącym na Hel – Przewozy Regionalne, inne teraz nie kursują i bez przesiadki się nie dojedzie – na wprost nas, ale w pewnym oddaleniu, siedzi nie kto inny, jak syn Magdy Zawadzkiej -  Jan Holoubek. Rozpoznała go moja córka, ja jakoś się takimi sprawami zbytnio nie interesuję, a ona, jako malarka ma taką pamięć do ludzi, że gdy raz spojrzy na twarz człowieka, rozpozna go nawet po latach. Holoubek trzymał na kolanach dziewczynkę, Helenkę jak się później okazało. Nie będę wnikać w sprawy rozwodów w rodzinach aktorskich, mnie interesuje postawa ojcowska. Wyjaśnił swoim sąsiadom, że podróżuje pociągiem, gdyż dziecko źle znosi podróże samochodem. Mama czekać miała na nich w Juracie. Jako ojciec troskliwie opiekował się dzieckiem, przytulał, gładził po główce, rozmawiał z córeczką. Był też nadzwyczaj uczynnym sąsiadem, co dobrze świadczy o nim, jako o człowieku. Patrzyłam na jego poczynania z rozrzewnieniem i lekką zazdrością. Tak oddany dziecku ojciec, to skarb.

18 sierpnia 2017
Obudziłam się dzisiaj w pełni wyspana, choć mój sen był trochę zbyt krótki. Może sprawiła to lawenda, którą wstawiłam do sypialni. Muszę postarać się jeszcze o aloes, jaśmin, bluszcz, sansewierę, rośliny tworzące dobry klimat w sypialni. Były już u mnie w poprzednich latach, ale jakoś się wykruszyły. Lawendę ofiarowała mi pani S. osoba z trochę innego wymiaru, która ma wspaniałą rękę do kwiatów, jak widać. Może przybyła tutaj z innego świata równoległego?! Bardzo mnie znowu zainteresowały te problemy dzięki mojemu wnukowi. Też jest nimi zafascynowany. Przypominam sobie dawne czasy, kiedy teorie te były w powijakach, ale ja byłam nimi zafascynowana. Kiedy rozważałam budowę atomu będącego wielką pustką ze względu na odległości jego elementów budulcowych i przychylając się do teorii, że świat postrzegamy tylko jako elementy trójwymiarowe, spotykałam się z oporem, a przecież wszechświat równoległy to nic innego jak kolejny wymiar przestrzenny, który istnieje w tym samym miejscu i czasie, lecz poza naszym postrzeganiem. Żyjemy w trójwymiarowym świecie. Nasze wymiary to długość, wysokość, szerokość oraz wymiar dodatkowy, czyli czas.
„Teoria Strun przewiduje, że przestrzeń, w której żyjemy, ma co najmniej 10 wymiarów, przy czym trzy wymiary przestrzenne oraz czas są wymiarami otwartymi, natomiast pozostałe wymiary są skompaktyfikowane do rozmiarów niedostępnych naszemu codziennemu doświadczeniu, dlatego ich nie obserwujemy.”
Patrzę na mojego wnuka, człowieka o pięknym morale, uczciwego, dobrego, uczynnego, o dobrych, pięknych oczach i kiedy sobie pomyślę, że ktoś mógłby go kiedyś skrzywdzić, wrócę tutaj z tego innego świata i rozprawię się z tym kimś tak, że odechce mu się wszystkiego. Boję się, że nie będzie miał łatwo w życiu. Teraz ubiorę się i pobiegnę po świeże bułeczki z prywatnej piekarni, chociaż tak odwdzięczę mu się za dobro, które rozsiewa wokół siebie.

19 sierpnia 2017
Zmarł Janusz Głowacki, pisarz. Ciekawa jestem w którym świecie równoległym zostanie osadzony. Całe życie kochał się w Teresie Iżewskiej, aktorce, bez wielkiego powodzenia. Ludzie prowadzą normalne życie, żenią się rozwodzą, płodzą dzieci i noszą w sercu niespełnioną miłość. Teraz będzie miał czas na spotkanie z ukochaną, ale nie wiadomo, czy będzie miał na to ochotę. Takie wątki zawsze mnie interesują.
Sama spoglądam na siebie z niejakim zdziwieniem. Coraz mniej mówię, nie chce mi się nigdzie wychodzić. Po przebudzeniu oglądam z niedowierzaniem swoje kończyny górne. W załomie łokcia, po wewnętrznej stronie, tworzy mi się siatka nadmiaru skóry. Wygląda to dosyć dziwnie, ale jest dowodem na to, że starość rozpanoszyła się we mnie i poczyna sobie dosyć obcesowo. Po urlopie sprawy się nasiliły, skóra wyschła na słońcu, a ja zbytnio nie zabiegam o jej wygląd. Planuję dotrwanie do osiemdziesiątki, to wystarczy. Przez te cztery lata wszystko jeszcze może się zdarzyć. Staram się pozałatwiać wszystkie sprawy, także te w wymiarze mentalnym. Trochę się obawiam spotkań w światach równoległych. Mam nadzieję, że umieszczą mnie w takim wymiarze, gdzie będę wolna od obciążeń ziemskich. Przecież każdy człowiek jest inny, ma swoje cele i drogę życia. Tam spotkam się z tymi ludźmi, którzy nadawali na tych samych falach, jak ja. Gdyby było inaczej, to byłoby nieszczególnie. A teraz mam tylko jedno życzenie, tak jak Ania Jantar... Samo przyszło, słucham radia i zasłuchałam się w tej piosence. 




20 sierpnia 2017

Rok szkolny za pasem. O programach nauczania można sobie poczytać, gdy ma się ochotę. Ja niedługo osiągnę poziom emerycki równy pracy zawodowej, ale jeszcze coś we mnie zostało z belferki. Ot najnowsze wiadomości.

- Z podstawy programowej do polskiego znika niepokojący "Król Edyp", mitologiczny Schulz, symboliczny Conrad, boleśnie groteskowy Don Kichote, teksty z tajemnicą w środku. Wraz z Witkiewiczem, czy Bułhakowem znika absurd i ciemna ironia. Zamiast tego masa staroci z Polską chrześcijańską w roli głównej. Nie ma Kapuścińskiego, reportażu, filmu.

- Jak można opowiedzieć historię Polski, nie wymieniając Lecha Wałęsy? Minister Anna Zalewska to potrafi. W podstawie programowej do nauczania historii w nowej szkole podstawowej nazwisko lidera "Solidarności" nie pada. Są: Dobrawa, przeor Kordecki, niezłomny Pilecki, a nawet minister Kwiatkowski.

Ale też, co mnie trochę dziwi nie ma:
- W podstawie nie ma też ani jednej wzmianki o Lechu Kaczyńskim czy innym bohaterze historii w wersji PiS – Janie Olszewskim.

Na koniec wyroki losu w kategorii kary Niebios. Nie wiem, co gruchnie w Zalewską, ale takie sprawy są zawsze rozwiązywane i kara czeka.
SENYSZYN: WEDŁUG ZIELIŃSKIEGO, ZAMACH W BARCELONIE TO KARA ZA ROZWIĄZŁOŚĆ. ZATEM UDERZENIE PIORUNA W KATEDRĘ TO KARA ZA PEDOFILIĘ?

21 sierpnia 2017
Niekiedy nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. Jestem już dwa centymetry mniejsza. Proporcje ciała też uległy zmianie. Jestem najmniejsza w rodzinie. Kiedy wszyscy opuszczają mieszkanie, a ja zostaje abym mogła się spokojnie zdrzemnąć, żegnam ich w przedpokoju. Górują nade mną. Całują mnie wtedy w czółko mówiąc: „Nasze maleństwo!” Co ja mam powiedzieć? Jestem maleństwem, ale wiek swój też mam.
Dzisiaj mój wnuk towarzyszył mi w porannych, a właściwie dopołudniowych zakupach i załatwianiu spraw. Musiałam sięgać do dokumentów. Rzucił okiem na moje zdjęcie w dowodzie i bardzo się zdziwił. „Babciu, jak ty się zmieniłaś!”- powiedział zdziwiony. Zmieniłam się i to bardzo. Oczywiście zaraz dodał wstawkę o urokach babcinego trwania, ale przecież sama widzę, że jest we mnie jakiś smutek. Przygina mnie do ziemi. Wszystko we mnie słabnie, ginie, kurczy się. Zniknęła radość w oczach, a przecież mam z czego się cieszyć, dzieci zdrowie, wnuk śmiga w górę i ogrywa mnie równo w warcaby i scrabble. Chciałam sprawdzić jak wypadnie z w grach z innymi osobami, które uchodzą za ludzi z wysokim stopniem inteligencji. No i sytuacja się powtarza. Widocznie młody umysł pracuje na innych obrotach. Wcale się nie smucę tym, że przegrywam, wprost przeciwnie. Z wielką radością patrzę na mojego wnuka. Kiedy idziemy razem ulicą, znajome panie unoszą głowy, aby dokładnie wszystko obejrzeć. Ja uważam, że on jest wysoki, no bo jest, ale on twierdzi, że nasza generacja już się skurczyła albo nigdy nie należała do wysokich. Ciekawa jestem czy jeszcze urośnie, czy to już koniec. Oto moje zdjęcie, zrobiłam z dowodu, gdyż jakoś nigdzie nie mogę go odszukać, robione kilka lat temu, a chyba trudno by było obcej osobie rozpoznać mnie z tego zdjęcia.

24 sierpnia 2017
Jjedna osoba, którą uratowałam od wycieczki do Totunia, właśnie mi podśpiewuje; "Babuniu moja królewno..." I jak ja mam być konsekwentna w działaniach. Zaraz idziemy nad Balaton i na bazarek. Jestem siwiusieńka jak gołąbek, babunia całą gębą. Zrobimy nowe fotki. Teraz cieszę się wnukiem. 
Włosy tracą na swojej atrakcyjności wraz z upływem lat, ale kto by się o to martwił. Zejście do krainy cieni i tak odbywa się w mroku życia. Siwe to „doświadczenie życiowe i mądrość. Jest jak korona, która wieńczy czoła mędrców.” Ciekawa jestem po co to i komu. Wolałabym mieć to wszystko, gdy miałam 20 lat! Jednak czasu nie odwrócisz, teraz możesz tylko ubolewać, że coś było nie tak jak byś chciała. Poczytać zawsze można… 


Siwe - żywioł Ducha Każdy z kolorów włosów w końcu zmienia się w biały. Połączony jest on z żywiołem Ducha. To piąty z żywiołów, taki, który łączy cechy wszystkich pozostałych. Daje on swoim podopiecznym doświadczenie życiowe i mądrość. Jest jak korona, która wieńczy czoła mędrców. Z każdym rokiem stajemy się mądrzejsi, spokojniejsi, bardziej doświadczeni. Z każdym krokiem zbliżamy się do jedności z Wszechświatem. Osoby, które urodziły się z albinizmem uważane są w wierzeniach ludowych za osoby wyjątkowe, magiczne. Wszystko dlatego, że od momentu urodzenia są we władaniu żywiołu Ducha.

Niestety podopieczni Ducha nie zawsze używają swoich zdolności do dobrych celów. Ich moc w czynieniu zła jest równie wielka, jak w czynieniu dobra. Mają wiele wiedzy i mądrości, którą zdobywali w poprzednich wcieleniach. Tacy ludzie nie uznają norm społecznych, a kierują się własnym kodeksem moralnym. Wiedzą, co w życiu jest naprawdę ważne.


25 sierpnia 2017
Młodsza generacja nie może zagrzać miejsca. Wiecznie gdzieś wyjeżdżają, odwiedzają znajomych a ja tylko niekiedy biorę w tym udział. Dzisiaj też zostałam w domu, zrobiłam zakupy, przygotowałam obiad i teraz siedzę i czekam, kiedy wrócą. Ostatnio, od kiedy zmieniła się pogoda na gorsze, boli mnie głowa. Wydaje mi się, że nic nie mogę dać z siebie. Wpadło mi w oko określenie cech człowieka inteligentnego. Nie uważam się za osobę szczególnie inteligentną, raczej pracowitą i dociekliwą, ale warto się temu przyjrzeć. Ja może podam to w skrócie.
http://kobieta.onet.pl/zdrowie/siedem-rzeczy-ktore-swiadcza-o-tym-ze-jestes-czlowiekiem-inteligentnym/se14gxb
1. Badania pokazały także, że najinteligentniejsi są ludzie, którzy po alkohol wprawdzie sięgają często, ale za to naraz piją go mniej. Czyli wiedzą, kiedy zacząć, kiedy skończyć i jak z niego korzystać.
2. Bardzo możliwe jest istnienie biologicznego połączenie pomiędzy wysoką inteligencją oraz chorobą afektywną dwubiegunową, które musimy lepiej zrozumieć – komentował Daniel Smith, ale wypada przypomnieć, że owe wahania nastroju nie zawsze mają charakter choroby.
3. Ludzie o wysokim ilorazie inteligencji mają skłonność do tego, by częściej się martwić. Częściej zapadają też na nerwice lękowe. Niespecjalnie to dziwi. Wszak nie od dziś wiadomo, że w parze z inteligencją idzie wyobraźnia, a ta pozwala przewidywać. Także zagrożenia.
4. Ludzie inteligentni w tygodniu do łóżka szli średnio 29 minut po północy, a w weekendy o ponad godzinę później. Wstawali z niego w tygodniu o 7.52, a w weekendy po 11.
5. Lubią samotność, wysoka inteligencja idzie w parze ze stawianiem sobie dalekosiężnych celów i czerpaniem z nich satysfakcji. Tymczasem "wyjścia na miasto" i inne obowiązki towarzyskie odciągają od ambitnych planów.
6. Większa otwartość na nowe i mniejsza religijność.
7. Lenistwo! Francuski pisarz Albert Cossery przedstawił tak: "Lenistwo jest niezbędne dla refleksji". A refleksja jest niezbędna, by zamiast robić dużo, robić dobrze. Czyli z sensem oraz efektami.

26 sierpnia 2017



Dzisiaj ostatni dzień pobytu mojej rodziny na moich skromnych 45 metrach kwadratowych. Ważne, że byliśmy razem i mogliśmy z sobą przebywać, pogadać i cieszyć się sobą. Mój zięć, jak zwykle, podziękował za pobyt pięknym bukietem róż. Nie będę się żalić, że już jutro znowu pusty dom i tylko „wpady i wypady” mojej miejscowej córki. Każdy ma swoje życie. Wnukiem nacieszyłam się bardzo i to jak długo. Nie jest ważne, że przegrywam w warcaby, no tylko czasami wygram, tak trochę podejrzanie, ale co tam, ważne, że się gra. Zbieram siły na nowe wezwania. One już stoją za progiem i czekają.


27 sierpnia 2017
Człowiekowi ciągle z życiu czegoś brak! Znowu jestem sama. Zabrałam się do małych porządków, trzeba było coś zrobić z pościelą. Wszystko pozdejmowałam, poukładałam, zrobiłam obiad i zdecydowałam się na wypad na grzyby. Rano przeszła głośna burza, później jakoś się rozpogodziło, jednak po południu, kiedy wydawało się, że pogoda się ustabilizowała, wybrałam się na grzyby. Po wyjeździe za miasto okazało się, że nadciąga ogromna, ciemna chmura. Rozsądek wziął górę nad pazernym grzybo- zbiorem. Zawróciliśmy, na szczęście. Dotarliśmy do domu, a na zewnątrz lało i lało. Na chwilę towarzystwo przysiadło przy moim okrągłym stole, wypiło kawusię i czmychnęło do domu. Znowu oglądam pusty dom, i czegoś mi znowu brak. Może poniedziałek przyniesie lepsze samopoczucie.

28 sierpnia 2017
Każdy z nas, jak ten żeniec zbierający kłosy na polu, idzie przez życie. Tutaj coś podniesie, tam zwiąże snop, a jeszcze kiedyś indziej, nawet się nie schyli po dorodny kłos, gdyż lenistwo mu tego zabrania, i to, co najwartościowsze, zostawi na polu. Brakuje mu tego całe życie, ale już nie czas się wracać, nie ma kłosów, nie ma pola, nie pamięta nawet dobrze tego miejsca, gdyż tylko marzenia majaczą w oddali.
Tego prawdziwego „żeńcowania” bardzo nie lubiłam, gdyż talentu i sił było brak aby zostać żniwiarką. Ja lubiłam zapach pól, płowość łanów, modraki i maki wzdłuż miedz, ale znojnej pracy zalewającej czoło zdecydowanie nie lubiłam. Ziemi było u nas tyle, co kot napłakał, ale zagony ze zbożem były i nie zapomnę ich do końca życia. Przecież trzeba było rodzicom pomóc, jakoś to wszystko pogodzić ze sobą, ale ości żyta wpinające się w każdą część ubrania były zmorą lata. Teraz nie mam żniw, patrzę na zalegające pola zboże z perspektywy drogi i ubolewam, że tegoroczne lato nie sprzyja rolnikom. Metafora typu - życie jak żniwa – naszła mnie z zupełnie innego powodu. Nie mam odwagi zadzwonić do kogoś, kto przestał się odzywać. Nie wiem czy żyje, czy jest chory, ale boję się, że usłyszę tylko jakieś niezrozumiałe słowa, albo telefon będzie milczał, a ja nie mam już na to siły. Możliwe, że żeniec szedł przez życie zbierając kłosy, aż przyszedł czas, że przysiadł pod kopą zboża i zasnął na zawsze. Teraz tylko dla niego migotliwe obrazy sielskiego trwania. I niech tak już zostanie. W powietrzu wisi zapach jesieni, prawdziwej i ludzi z mojego pokolenia. 

29 sierpnia 2017
Spiker lokalnego radia rozbudził moją wyobraźnię. Mówił o mgle zalegającej dolinę rzeki Brdy obserwowanej z góry. Jestem wyczulona na piękno mgielne. Sama widziałam, leżąc kilkanaście lat temu w szpitalu, mgłę unoszącą się nad rzeką Wartą nad ranem. Było to któreś tam piętro i spoglądało się na rzekę z góry. To było urzekające zjawisko, całą dolinę rzeki zalegała mgła. Chciało by się rzec – z mgły wszystko powstało i w mgłę się obróci.
Rzeka Brda i dawny, już nieistniejący zamek w Bydgoszczy, którego fundamenty niedawno odkopano, ma też swoją legendę, wstrząsającą i przerażającą, ale takie już są legendy, muszą robić wrażenie na słuchaczu, tak ja mgła na patrzącym nań.

„Jak na szanujący się zamek, miał też ten bydgoski swoją zjawę i ma swoją legendę. Przed wiekami mieszkał w zamku okrutny kasztelan imieniem Karolus wraz ze swą przepiękną córką Angeliką. Ojciec tak bardzo obawiał się rychłego zamążpójścia dziewczyny, iż dzień i noc kazał ją trzymać w zamkowej wieży. Pewnego dnia, gdy wrócił z kolejnej wygranej bitwy, przyprowadził ze sobą i wtrącił do lochu młodego i przystojnego księcia Jarosława. Angelika, zaaferowana nowym przybyszem, zeszła nocą do lochu. Młodzi zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Co noc dziewczyna przynosiła więc więźniowi jadło i napitki, aż ten wydobrzał i poprosił ją o uwolnienie. Angelika, nie licząc się z gniewem ojca, wypuściła młodzieńca, który obiecał jej, że wróci po nią i się jej oświadczy. Czekała z utęsknieniem dzień, tydzień, miesiąc. Aż w końcu, pewnej nocy usłyszała dźwięki dochodzące z przedzamcza. To Jarosław przybył wraz ze swymi rycerzami, aby oswobodzić ukochaną."

30 sierpnia 2017
Staruszki nie mają łatwo, co zrobią to coś jest nie tak, jakby inni oczekiwali. Trochę się przechłodziłam wieczorową porą na balkonie, gdy wieszałam w nocy pranie, aby ranne słonko mogło się zabrać za suszenie już od godzin rannych. Stawy „rwały” mnie cały dzień. Wzięłam tabletki i jakoś funkcjonowałam, przecież trzeba było wszystko poprasować, aby się nie przesuszyło. Jakoś posuwałam się z pracą, ale co gdzieś przysiadłam, zasypiałam. Noc też miałam przespaną, widocznie organizm potrzebował regeneracji. Dzisiaj już jestem w normie. Poszłam na bazarek - moje reprezentacyjne wyjście - tak jak wszystkich seniorów. Słoneczko przyświeca, temperatura do zaakceptowana, lekki zefirek chłodzi rozpaloną skórę, żyć nie umierać. Dziarsko kroczę alejką morwową z zakupami, podśpiewuję sobie w duchu ze szczęścia, mijam współtowarzyszy zakupowych i nagle słyszę za sobą: - Ale kobita ma energii, ho, ho! Zerknęłam ze skosa na tego, co mnie tak ocenia i naprawdę zrobiło mi się przykro. Ciągnie swój wózek zaopatrzeniowy bardzo przystojny, wysoki staruszek, tylko nogi odmawiają mu posłuszeństwa, a laska dodaje mu równowagi. Widocznie zazdrościł mi sprawności. Przecież nie będę się tłumaczyć. Uśmiechnęłam się i pomknęłam dalej. Żal mi się go zrobiło, ale gdyby mnie wczoraj zobaczył już by nie wypowiadał takich komplementów, gdyż do tej kategorii trzeba by było to zaliczyć chyba, wczoraj działałam na zwolnionych obrotach.
Przyczyną mojej lekkości poruszania się są też buty, gdyż nie w każdych się tak chodzi. Musiałam sobie kupić nowe sandałki, choć finansowo nie było mi to na rękę, ale stare dosłownie się rozpadły. Pomagała mi w wyborze córka i doskonale to zrobiła. Najpierw wybrałyśmy ekscentryczne - srebrne, upięte wysoko na nodze, ale na szczęście rozsądek wziął górę i kupiłam tak wygodne, że nie żałuję wydanych pieniędzy. Przeceny były duże, mam je za pół darmo. Na dodatek ze skórki, może nie takiej wytwornej, ale nie palą i fason doskonale się dla mnie nadaje. Mogę w nich chodzić bez obciążeń.

31 sierpnia 2017
Przygotowuję siedzibę do zdania potomkom. Chcę, aby wyglądała dobrze. Wstawiłam drzwi, oczywiście na kredyt, ale jak już zrobione, to jakoś się spłaci. Cały dzień szarpaniny. Panowie koniecznie chcieli mnie namówić do zostawienia starej futryny. Co oni już nie wymyślali – hałas, bałagan, słabe umocnienie. Uparta byłam i nieugięta. Nie chciałam im szkodzić, ale w końcu to są moje drzwi i moje pieniądze. Groziłam nawet zerwaniem umowy. W końcu musieli zrobić tak jak było w umowie. Zamki chodzą jak po maśle, zrobione solidnie, ale i tak mnie naciągnęli na jakiś zwykły wizjer, mimo, że miał być panoramiczny. Nie mam już siły dochodzić swoich racji, jak trochę się „odkuję” finansowo, kupię taki, jak chcę mieć. W końcu to nie jest takie drogie. Tak sobie myślę, że gdybym miała takich pracowników, jako właścicielka firmy, to chyba bym splajtowała. 



 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja