październik 2014 - październik 2024
Można też wejść na podstronę ze strony startowej hallas.pl.tl/

31 października 2024
- Święto to dla całego Kościoła ustanowił w 935 r. papież Jan XI. Zgodnie z tradycją w uroczystość Wszystkich Świętych wierni odwiedzają cmentarze, na których pochowani są ich krewni i przyjaciele. Znicze, które stawia się tego dnia na nagrobkach, symbolizują nadzieję i pamięć o osobach, które odeszły, a kwiaty są symbolem bezinteresownej miłości.

Mój zapisek oparty na rodzinnym wydarzeniu sprzed dwudziestu lat…

Miłość bez granic.

Szelest spadających liści
mgła wspomnień
chybotliwy płomień
kwiat troskliwą ręką położony
zaduma.
Idziemy ku naszym bliskim, kochanym.

Na płytę nagrobka wnuk się wspiął
(Oni go nigdy nie widzieli).
Bawi się, śmieje,
krzyż objął rączkami.
Nie daje się zdjąć z tego "placu zabaw".
Nikt się zresztą tego zrobić nie ośmielił.

Stoimy wzruszeni
łzy ocierając ukradkiem.
Spełniło się ich ostatnie marzenie.
Oni się odnaleźli i zrozumieli.
Babcia wyciąga kochające dłonie,
Dziadzio gładzi główkę kochaną.
Otulają go radości tchnieniem.

Zawsze odchodzimy stąd nie w porę -
róża nie rozwinęła się z pąka w ogródku,
film nie został obejrzany,
książka niedoczytana,
świat nie do końca rozpoznany.

Miłości nic tylko zatrzymać nie zdoła -
śmierć
zimna nagrobna płyta
tajemnicze niebieskie kręgi
oddalenie
czas.
Ona wszystko pokona
serdecznym spełnieniem.





30 października 2024
Spektakl „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” napisany i wyreżyserowany przez Mateusza Pakułę opowiada o umieraniu swojego ojca. Przejmujący i pouczający. Nie bez racji padją tam mocne słowa. Uważam, że każdy powinien go obejrzeć! Śmierć jest sprawą naturalną, czeka każdego z nas, ale bywają w tej drodze do odchodzenia wstrząsające chwile. Fizjologia człowieka, który nie panuje nad tym wątkiem życia, jest trudna i bolesna.

Najbardziej przemówił do mnie w dyskusji po programie ksiądz katolicki nakreślając różnice pomiędzy eutanazją, a prawem człowieka do śmierci naturalnej.
To prawo powinno być respektowane!!! 
 
Przedłużając nadmiernie życie człowieka, gdy wiadomo że już nie ma szans, chyba wyrządzamy mu krzywdę. Każdy organizm ludzki ma granice wytrzymałości i podtrzymywania procesów życiowych, dajmy więc szanse naturze.
Zdaję sobie sprawę z możliwości nadużyć i wykorzystywania sytuacji, takie mogą zaistnieć, i dlatego powinno się spisać testament póki jeszcze trzeźwo patrzymy na świat o podjęciu decyzji w tej materii, aby później dzieci nie stawały wobec dylematu jak mają postąpić. Najlepiej by było umrzeć szybko i sprawnie, niestety nie mamy na to wpływu. Sprawę należy przemyśleć i prowadzić dyskusję na ten temat, chowanie głowy w piasek niczego nie załatwi.


29 października 2024
Spacerek wokół Balatonu jest obowiązkowy. Z moją córką czuję się bezpiecznie. Tyle osób ostatnio zakończyło spacery upadkiem, że ja jako staruszka wolę już mieć asekurację.




27 października 2024
Oficjalnie wkroczyłam w 84 rok!
 
Tort od kilku lat taki sam - marcepanowo-orzechowy, dzieło córki Kasi.
 


26 października 2024
Jakub – chrześcijański nauczyciel – napisał: Wiara nie poparta czynem jest bezowocna.
Czyńmy więc dla dobra swojego i innych ile się da, nie martwmy się na zapas, gdyż to nie ma sensu.
„Zamiast marnować czas na martwienie się o rzeczy, które prawdopodobnie się nie wydarzą, warto skupić się na działaniach, które przynoszą nam radość i produktywność. Kolejnym razem, gdy poczujesz narastający niepokój, przypomnij sobie, że 85 proc. twoich obaw albo nigdy się nie spełni, albo okaże się łatwiejsze do opanowania, niż się spodziewałeś.”
Nie martwię się ostatnio, gdyż nie mam na to czasu. Wasza sprzątająca i gotująca staruszka. Ciekawa jestem czy zyskam uznanie, jakby nie, to sama się upomnę o pochwały. Dla ciebie staruszko! Uważaj abyś sobie nie rozbiła głowy, starzy ludzie doznają upadków...
 





25 października 2024

Mam małe radyjko z którym wędruje po domu i słucham audiobooki. Coraz trudniej czytać mi książki w normalnym wydaniu. Z moimi oczami jednak nie jest już najlepiej. Ostatnioodsłuchiwałam książkę „Spadkobierczyni Medicusa” autorstwa Noaha Gordona, to amerykański pisarz żydowskiego pochodzenia. Książka zafascynowałam mnie tak bardzo, że dosłownie radyjko nosiłam ze sobą po całym domu tak długo, aż całości nie odsłuchałam. Świetny pisarz.

„To kontynuacja dziejów lekarskiego rodu Cole'ów, którego protoplastą był żyjący w XI wieku dr. Robert J.Cole, bohater "Medicusa". Wielu jego potomków było lekarzami, niektórzy zaś odznaczali się niezwykłym szóstym zmysłem. zwanym w rodzinie Darem, pozwalającym przeczuwać, czy pacjent wyzdrowieje. W XX wieku Dar odziedziczyła Roberta Cole, która sprawiła zawód ukochanemu ojcu, gdy wybrała studia prawnicze, nie medyczne. Powołanie okazało się jednak silniejsze - Roberta poddała się w końcu przeznaczeniu, kontynuując tradycję długiej linii przodków.”

Bohaterka była doskonałą lekarką, kobietą, która nie poddawała się słabościom. Dokonała rzeczy, które normalnie trudno by było wprowadzić w życie. Nie bała się przeciwieństw. Pokonywała trudności. W końcu związała się z partnerem, który był uzależniony od alkoholu. Miłość nie wytrzymała próby. Zakończenie jest tak szokujące, ale nie będę o nim pisać, aby nie psuć przyszłym czytelnikom dreszczyku emocji. Podsumowując -  inteligentne, majętne, energiczne i ciekawe świata kobiety mogą w życiu robić to, na co mają ochotę. Pieniądze z nieba jej nie spadały, musia na nie zarobić, ale miała większe szanse. Mam pytanie, co z szarymi biedulkami, bez grosza przy duszy, co one wyciągną z życia? Ha – gotowanie, sprzątanie, modlitwa i spacery, gdyż są darmowe…



24 października 2024

Co wiemy o śmierci? Kiedy nadchodzi i co dalej dzieje się z naszym ciałem i duszą? Nie należy unikać tematu, każdego to spotka!!!
„Jak wykazały analizy dr Kerra, im bliżej do śmierci, tym częściej w naszych snach pojawiają się jednak przyjaciele lub członkowie rodziny, którzy nie żyją. O innej ciekawej zależności pisał też Dennis Rosen w "Psychology Today". Specjalista od snu wykazał bowiem, że sny przed śmiercią niejako przygotowują śniącą osobę do śmierci, uspokajają ją, wyciszają, sprawiając, że w pewnym stopniu mniej boimy się kresu i zdajemy się być z nim pogodzeni.

Ciało, co się z nim dzieje po śmierci? Nic ciekawego, dlatego wolę być spalona!

„Narrator: Twoje ciało składa się z ponad 200 kości, kilku bilionów mikrobów i aż 37 bilionów komórek. I chociaż śmierć jest często uważana za koniec, twoje ciało wciąż ma przed sobą długą drogę.

Nie trzeba długo czekać, zanim ciało zacznie tracić to, co czyni cię sobą. Zaledwie kilka minut po śmierci jednym z pierwszych narządów, które przestają funkcjonować, jest mózg.

Kiedy serce przestaje bić, zatrzymuje się przepływ krwi, która ma transportować tlen do narządów i tkanek. Tak więc bez krwi najbardziej aktywne, pochłaniające tlen narządy i tkanki przestają funkcjonować jako pierwsze.

Rezultaty tego są... wilgotne.

To dlatego, że komórki tworzące te narządy i tkanki składają się w 70 proc. z wody. Bez tlenu utrzymującego je przy życiu, komórki ulegają samozniszczeniu, wylewając cały płyn na spód trumny. Niedługo później w jelitach rozpoczyna się jeszcze bardziej niepokojący proces.

Umierający układ odpornościowy nie jest już w stanie powstrzymać trylionów głodnych mikrobów, które normalnie pomagają trawić spożywany pokarm.

Uciekają więc. Najpierw przemieszczają się z dolnej części jelita przez tkanki, żyły i tętnice. W ciągu kilku godzin docierają do wątroby i pęcherzyka żółciowego, które zawierają żółto-zieloną żółć przeznaczoną za życia do rozkładania tłuszczu.

Po tym, jak mikroby zjedzą te narządy, żółć zaczyna zalewać ciało, zabarwiając je na żółto-zielony kolor. Od około drugiego do czwartego dnia mikroby są wszędzie.

Wytwarzają toksyczne gazy, takie jak amoniak i siarkowodór, które rozszerzają się i powodują, że ciało nie tylko wzdyma się, ale i cuchnie.

Po trzech lub czterech miesiącach żółto-zielony kolor zmienia się na brązowo-czarny, ponieważ stan naczyń krwionośnych pogarsza się do tego stopnia, że znajdujące się w nich żelazo rozlewa się, stając się brązowo-czarne w wyniku utleniania.

Mniej więcej w tym czasie rozpadają się również struktury molekularne, które utrzymują komórki razem, więc tkanki zapadają się w wodnistą papkę.

W nieco ponad rok bawełniane ubrania rozpadają się, ponieważ rozkładają je kwaśne płyny ustrojowe i toksyny. Przetrwają tylko nylonowe szwy i paski.

Przez jakiś czas nie dzieje się nic dramatycznego.

Po dekadzie, przy wystarczającej ilości wilgoci, mokre środowisko o niskiej zawartości tlenu wywołuje reakcję chemiczną, która zamienia tłuszcz w udach i pośladkach w podobną do mydła substancję zwaną woskiem grobowym.

Z drugiej strony, bardziej suche warunki prowadzą do mumifikacji. Zgadza się, możesz zmumifikować się naturalnie. Nie są wymagane żadne bandaże, chemikalia ani narzędzia.

Podczas całego procesu rozkładu woda wyparowuje przez cienką skórę uszu, nosa i powiek, powodując ich wysychanie i czernienie, czyli mumifikację. Po 50 latach tkanki ulegną upłynnieniu i znikną, pozostawiając zmumifikowaną skórę i ścięgna.

W końcu i one się rozpadną, a po 80 latach w trumnie twoje kości pękną, ponieważ miękki kolagen wewnątrz nich ulegnie zniszczeniu, pozostawiając po sobie jedynie kruchy szkielet mineralny.

Nawet on nie będzie jednak trwać wiecznie. Po stu latach ostatnie kości zmienią się w pył. Pozostanie tylko najtrwalsza część ciała — zęby. Zęby, wosk grobowy i kilka nylonowych nici.”

Dusza, co dzieje się z duszą?

Człowiek nie umiera do końca, dusza jest, istnieje i coraz więcej naukowcy mają na ten temat do powiedzenia, kłania się fizyka kwantowa.
„Dürr wierzy – bazując na podstawie rozważań czysto fizycznych – w egzystencję po śmierci. Wyjaśnia to w następujący sposób w wywiadzie:

„Postrzegamy świat jako tu i teraz, ale ten świat jest w rzeczywistości tylko materialnym poziomem, który jesteśmy w stanie zrozumieć. Ponad nim istnieje nieskończona, znacznie większa rzeczywistość, w której zakorzeniony jest nasz świat. Z tego powodu nasze życie na tej płaszczyźnie jest otoczone przez zaświaty.

Proszę sobie wyobrazić, że spisuje pan swoją egzystencję na jakiegoś rodzaju twardym dysku (mózgu), który przenosi informacje również na duchowe, kwantowe pole. Kiedy umrę, nie stracę tych informacji, to właśnie jest świadomość. Ciało umiera, ale duchowe pole kwantowe istnieje nadal. W ten sposób jesteśmy nieśmiertelni”.


23 października 2024

Zbliża się Wszystkich Świętych. Na cmentarzach coraz więcej ludzi, porządkują groby. Taka tradycja. Każdą tradycję można jednak zmienić. Świat się zmienia i ludzie chcą nadążać za tymi zmianami.
Ekologiczne pochówki na cmentarzu w Opolu. Biodegradowalne urny i zakaz pomników
„Jeszcze 15 lat temu kolumbaria były nowością. Dziś ponad połowa pochówków, to pochówki urnowe, a ich liczba stale rośnie. Kolejnym krokiem jest umożliwienie pochówków minimalistycznych, które równocześnie są ekologiczne.
- Minimalistyczny, ekologiczny trend ma coraz więcej zwolenników w kraju i za granicą. Cieszę się, że Opole dołączyło do takich miast jak Poznań, Warszawa, Kraków czy Szczecin, które umożliwiają już takie pochówki.
Nie ma jeszcze pewności, ile dokładnie będzie kosztował pochówek w ogrodzie pamięci. Zakład komunalny zamierza zaproponować jednorazową opłatę w wysokości 700 złotych. Ma ona być dyskutowana na jednej z najbliższych sesji rady miasta. Dla porównania tradycyjny pochówek kosztuje 900 złotych (w tym zawiera się opłata za miejsce na 20 lat). Pochówek w kolumbarium kosztuje natomiast 2,7 tys. złotych (na 99 lat)…”

Byłam już o krok od zgody na kolumbarium, ale teraz radykalnie zmieniam zdanie. Chcę być pochowana w „ogrodzie pamięci”. Nie widzę powodu abym miała mieć wystawiany pomnik! Mnie taki grób nie jest potrzebny. Niech lepiej zawiozą urnę do najbliższego miasta, gdzie taki pochówek jest dostępny, a może i Bydgoszcz pójdzie z duchem czasu.
Kochać trzeba ludzi póki żyją, po śmierci pomniki to pokaz dla innych, umarły potrzebuje pamięci, a nie wystawności.



22 października 2024
Starożytna mądrość: Pan uwalnia więźniów, Pan przywraca wzrok niewidomym, Pan pociesza zgnębionych, Pan kocha sprawiedliwych. Pan strzeże przybyszów, wspomaga sierotę i wdowę.
Wszyscy staruszkowie, wdowy i wdowcy, czekają na rentę wdowią. Staruszkowie, jak to staruszkowie. Głównym ich zajęciem jest chorowanie. Osoby w podeszłym wieku dzielą się na 3 grupy.
1. Życie spędzają na przeżywaniu chorób, dzieleniem się informacjami o ich przebiegu oraz szukając współczucia u innych ludzi. Ci nawet bardziej chorzy od nich muszą z nimi wszystkie ich wzloty i upadki zdrowotne.
2. Cierpią w milczeniu, mimo że ich ciało jest splotem najróżniejszych dolegliwości. Nie lubią mówić o chorobach. Na ich twarzach maluje się ból i zmęczenie.
3. Typy pośrednie, Chorują i starają się mówić rzeczowo o tym, co im dokucza. Milkną, gdy inny człowiek obarcza ich swoimi chorobami.

Teraz wszyscy czekamy na rentę wdowią. Mgliste są informacje na ten temat, ale już się pojawiają. Oto najważniejsze z nich.

- Samo bycie wdową czy wdowcem nie wystarczy do uzyskania prawa do renty wdowiej. Będzie ona przyznawana na wniosek po spełnieniu określonych warunków. Trzeba:
• osiągnąć powszechny wiek emerytalny wynoszący 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, pozostawać we wspólności małżeńskiej do dnia śmierci małżonka,
• nabyć prawo do renty rodzinnej po zmarłym małżonku nie wcześniej niż przed ukończeniem 55 lat (kobieta) i 60 lat (mężczyzna).
- Od 1 stycznia 2025 roku będzie można składać wnioski o rentę wdowią. Wniosek (ERWD) będzie dostępny na stronie internetowej ZUS-u i w każdej placówce Zakładu. Prawo do renty wdowiej zostanie przyznane od miesiąca, w którym złożony został wniosek, jednak nie wcześniej niż od 1 lipca 2025 roku.
- Przyznanie renty wdowiej możliwe będzie, jeśli wdowa lub wdowiec ma ustalone prawo do renty rodzinnej. W przypadku gdy wdowa lub wdowiec do tej pory nigdy nie ubiegali się o przyznanie renty rodzinnej, gdyż świadczenie po współmałżonku byłoby mniej korzystne, powinni złożyć wniosek (na formularzu ERR) jeszcze w tym roku, a do 30 czerwca 2025 roku wystąpić o rentę wdowią (formularz ERWD). Ułatwi to i przyspieszy w 2025 roku rozpatrzenie wniosku o łączenie wypłaty obu świadczeń.

Byle doczekać!!!


21 października 2024
Porządek w domu musi utrzymywać tylko kobieta? Moim zdaniem tymi sprawami w domu powinna się dzielić cała rodzina. Nie ma możliwości utrzymania ładu i składu, o ile nie będą dbali o to wszyscy. Rzeczy powinny być zawsze odkładane na miejsce. Jak widzisz coś, co należałoby zrobić natychmiast, o to zrób, a nie czekaj, że ktoś inny za ciebie zrobi.
Nie lubię bałaganu, no ale robienie porządków dla mnie też już jest coraz większym problemem. Przytaczam rozkład wykonywania prac domowych, aby wszystko zawsze było na czas zrobione i chciało się w domu przebywać. Pewne sprawy dla mnie są oczywiste, a inne trochę naciągnięte. W każdym bądź razie ja nie jestem już w stanie co miesiąc myć okien, ani co tydzień zmieniać pościeli. Może są jeszcze staruszki, które dają sobie z tym radę. Okna myte są 2, 3 razy do roku i to musi wystarczyć. Pościel zmieniana 2 razy w miesiącu, ręczniki raz w tygodniu. Ale przecież każdy może postępować według swoich reguł. Najważniejsze, aby się dobrze w swoim domu czuć.



20 października 2024.
Staruszka 83 lata skończone!!! 

 

  
Wczorajszy koncert w Adrii to prezent od córki na urodziny. Jan Triesen to wspaniały pianista! Bardzo udany wieczór. Scenografia była dla mnie zaskoczeniem. Po koncercie poszłam sprawdzić czy świece są prawdziwe. Jednak na szczęście elektryczne, gdyż inaczej chyba byśmy się podusili.
Ja jako rasowa staruszka podczas pobytu w przybytkach kultury wymagam opiekuńczych ramion bliskich mi ludzi. Schody służące jako dotarcie na miejsce, dla mnie to duża przeszkoda. Musi ktoś mnie podtrzymywać, gdyż bałabym się, że mogłoby się źle dla mnie skończyć. Przed wyjściem po oględzinach dostępnego obuwia doszłam do wniosku, że buty na płaskim obcasie muszą wystarczyć. I dobrze, czasy paradowania na obcasach skończyły się bezpowrotnie. Trudno, idzie mi już na 84 roczek. Jak długo jeszcze? Co mnie czeka po drugiej stronie? Trzeba się cieszyć tym, co się ma


19 października 2024

"Kometa C/2023 A3 będzie widoczna jeszcze co najmniej do niedzieli 20 października.
Każdego dnia będzie nieco wyżej, co pozwoli ją zobaczyć nawet przy zabudowanym lub zarośniętym widnokręgu. Z każdym dniem będzie jednak coraz jaśniejsza.
Komety należy szukać godzinę po zachodzie słońca, patrząc na niebo tam, gdzie słońce właśnie zaszło. Powinno być już wystarczająco ciemno. Kometa widoczna będzie na niebie około dwóch godzin aż w końcu zniknie pod widnokręgiem. Najlepsze warunki do oglądania komety są w godz. 19-20.30."



Zasadziłam się na balkonie aby zobaczyć tę kometę. Okazja będzie dopiero za 80 tysięcy lat. Trochę się podziębiłam, zmęczyłam i tylko księżyc w pełni był dobrze widoczny. Trzeba by było wyjechać za miasto, ale to dla mnie dosyć skomplikowana sprawa.
Oto moja obserwacja nocnego nieba.




18 października 2024

Piszcie gdzie się da, na kartkach papieru, na ziemi patykiem, piszcie listy do siebie, gdyż na opłaty szkoda grosza, zapisujcie wydatki, piszcie wiersze i opowiadania, ważne jest aby pisać!!!
Bardzo nie lubię pisać ręcznie, wprost nie znoszę!!! Teraz nawet nie piszę na klawiaturze, posługuję się programem zapisującym dyktowany tekst. Wobec informacji podanych poniżej grozi mi chyba paraliż mózgu…

„Jśli tylko pojawia się do tego okazja, to powinniśmy pisać odręcznie, ponieważ wyjdzie nam to na dobre. Dzięki temu szybko zapamiętamy, to co piszemy, ale też będziemy na pisaniu niezwykle skoncentrowani. Proces nauki odręcznego pisana jest konieczny u dzieci, które bez tego mają częsty problem z zapisem spółgłoski "d" oraz "b", ponieważ ich mózgi według badaczy nie nabyły zdolności pamięci mięśniowej, która jest niezwykle ważna na wczesnych etapach rozwoju oraz edukacji.

Odręczne pisanie to nie tylko dobry sposób na utrzymanie mózgu w znakomitej kondycji, ale często ma funkcję terapeutyczną. Spisywanie w formie notatek lub pamiętnika swoich emocji pozwoli na szybsze ich zrozumienie, a przy tym może się wzmocnić nawet układ odpornościowy. Pisanie odręczne swoich marzeń, celów lub zadań zwiększa prawdopodobieństwo tego, że o wiele szybkiej je realizujemy. Dla własnego zdrowia oraz zachowania sprawności mózgu powinniśmy zapisywać ręcznie przynajmniej jedną stronę tekstu dziennie.”

-Przyszła maksymalna średnia oczekiwana długość życia będzie wynosić 84 lata dla mężczyzn i 90 lat dla kobiet. Z analizy naukowców wynika, że wskaźnik przeżycia do 100 lat prawdopodobnie nie przekroczy w tym stuleciu 15 proc. w przypadku kobiet i 5 proc. w przypadku mężczyzn, przy czym taki wynik i tak jest uznawany za optymistyczny. Jeśli nie uda się w znaczny sposób spowolnić procesów starzenia biologicznego, wyraźne wydłużenie długości ludzkiego życia w tym stuleciu jest mało prawdopodobne.

Co mi po długim życiu, ja chcę żyć w zdrowiu, lepiej krócej niż długo w mękach choroby.



17 października 2024
Seniorze pamiętaj!
Regularne godziny snu i pobudki to fundament dobrej higieny snu. Ważne jest też ograniczenie drzemek. Choć krótki odpoczynek w ciągu dnia może być korzystny, dłuższe drzemki mogą zaburzać nocny wypoczynek. Dobrze jest też zadbać o odpowiednie warunki w sypialni. Chłodna, ciemna i cicha sypialnia to środowisko, które ułatwia zasypianie.

Unikanie kofeiny, alkoholu i ciężkich posiłków to kolejny ważny punkt. Substancje te mogą zakłócać sen, szczególnie jeśli zostaną spożyte w drugiej połowie dnia. Seniorzy nie powinni zapominać o regularnej aktywności fizycznej i umysłowej. Ruch i ćwiczenia umysłowe nie tylko poprawiają jakość snu, ale i ogólną kondycję zdrowotną.”
Tyle powinni spać seniorzy, aby uniknąć demencji i Alzheimera.

Święta prawda i tego należy się trzymać! W sypialni należy ustawić kwiaty sprzyjające dobremu wypoczynkowi. U mnie tak wygląda zabezpieczenie sprzyjające dobremu wypoczynkowi. Aloes dopiero rośnie, gdyż stara roślina nigdzie się nie mieściła. Ja lubię „średniaki”.




15 października 2024
Teatr TV. Premiera spektaklu „ADHD i inne cudowne zjawiska”. Joanna Szczepkowska wczoraj artystycznie spojrzała na deficyt uwagi u dorosłych. Co z ADHD? Każdy z nas może być trochę zaburzony… Sprawa zatacza coraz szersze kręgi. Należy przyjrzeć się sobie dobrze, ani się nie obejrzycie, a będziecie wymagać leczenia. Dobrze że upowszechnia się wiedzę na ten temat, człowiek się męczy, trudno mu się żyje i nie wie dlaczego. Wielki plus dla p. Szczepkowskiej!

„Z ADHD można żyć. Można funkcjonować, można nawiązywać relacje, można się uczyć i pracować. Inną sprawą jest jakość tego życia, na którą, przy nieuświadomionej diagnozie, rzutują nieustanne myśli o własnej nieudolności, odbieganiu od normy, niezdolności do "ogarniania" czegokolwiek i życiu w ciągłym chaosie.
… pacjent zgłasza duże wahania energii czy motywacji, czuje się niezorganizowany, ma natłok myśli w głowie. Czasem też są to symptomy, które nie są uświadomione i sama je zauważam: chaotyczny sposób wypowiedzi, częste zmienianie pozycji, "wiercenie się", czyli bazgranie, bawienie się jakimś przedmiotem, ciągłe poprawianie włosów. Oczywiście mogą to być także objawy stresu i napięcia, ale z reguły szybko udaje się to rozróżnić - wyjaśnia psycholożka i psychotraumatolożka Zuzanna Kamińska.”
Moje objawy zauważyła terapeutka. Nieświadome ADHD może być męką (msn.com)



14 października 2024
Każdy z czegoś musi żyć! Łatwy zarobek i nikt się nie poskarży, no bo jak?



13 października 2024
Apostoł Piotr napisał: Starajcie się, aby Pan znalazł was nienagannych i bez skazy, zachowujących pokój.
Mam chwilę zwątpienia w ludzką mądrość, rozwój cywilizacyjny, zachowania katolików w świetle nauk Jezusa. Dlaczego ludzie muszą się nawzajem nienawidzić? Co komu daje oczernianie przeciwników? Kiedy my dojrzejemy jako społeczeństwo? Czego ludzie na starość zamiast mądrzeć, opowiadają głupoty?
Podobno na wszystko w życiu przychodzi odpowiedni czas. To teraz chyba przyszedł czas na zapaść cywilizacyjną. Dziennikarz przeprowadzał sondę uliczną po jakimś tam pisowskim wydarzeniu. Idzie sobie starsza pani. Pytają ją o ocenę sytuacji. Nawet nie przystając, wygłasza swoje zdanie - „Ruda wrona orła nie pokona.” Staruszko, ja ci powiem jedno – Twój orzeł orze na ugorze! Tego ugoru nikt nie ruszy… Mogą kraść, kłamać, wymyślać głupoty, ludzie i tak tego nie przyjmują do wiadomości. Rosja napadła na Ukrainę, ale my powinniśmy występować przeciwko Niemcom, według ich relacji.
Wiara nie pomoże, o ile człowiek zatraca człowieczeństwo.


12.10.2024

Nie mijaj ranku
Urszula Kozioł

Nie mijaj ranku
zatrzymaj swe ptaki
jeszcze się zdążysz naobracać w czasie.

Przystań mi wiosno w półobrocie światła
wahaj się chwilę w odcieniach zieleni.

Przedłuż mi zmierzchu swą wczesność do syta
nie śpiesz się maju
trwaj moja miłości
o lata - kiedy się wami nacieszę.

Przemija życie jak noc: w okamgnieniu
Przemija ziemia w ułamku promieni.



Południe, a mój ranek jeszcze nie minął! Wczoraj dostałam kosz grzybów, obierałam i obierałam, całą noc i ranek suszę i suszę. U nas same podgrzybki... 










10.10.2024

Nerwy, nerwy, bez przerwy nerwy. Czegoś mi brakuje, gdzieś mnie gna, czego ode mnie chce świat, a czego od świata chcę ja?
To wszystko, nie będę się tu bawić w detale. Kto ma wiedzieć o co chodzi, to będzie wiedział. Czekam...
- Wiatr dzisiaj dmucha. W drzwiach gdzieś była szczelina, świst był niemiłosierny. Na szczęście miałam uszczelki i sprawę zażegnałam.
- Parapety wyczyszczone były na błysk. Wchodzę rano do kuchni, a na parapecie… odchody gołębie. Musiałam posprzątać, ale czy ja jestem babcią gołębiowo-klozetową? Znowu wiewa pęk czerwonych wstążeczek. Szaleją dzisiaj na wietrze. Mam nadzieję, że żaden gość mi już nie zawita, żeby się załatwić.
- Zostałam zagadnięta czy używam czasu zaprzeszłego. Słyszałam o czymś takim, ale w życiu takiej formy nie użyłam, nawet nie pomyślałam żeby w ten sposób mówić. Coś w moje edukacji niedomaga? Dla mnie to archaizm.
"Czas zaprzeszły to czas przeszły, który opisuje czynność, która wydarzyła się przed inną czynnością w przeszłości. Przykłady zastosowania czasu zaprzeszłego w języku polskim to:
Wczoraj poszedłem do krawcowej i całe szczęście, że wziąłem był ze sobą gotówkę, bo nie działał terminal płatniczy.
Do wczoraj nie umiałem odmieniać przez przypadki, bo jak uczyłem był się w szkole, to byłem bardzo chorowity i w czasie lekcji, na której nasza nauczycielka miała była nas nauczyć, cała klasa była zaraziła się ode mnie ospą.
Naskrobała była babka ziemniaków, zanim się okazało, że gości nie będzie."
- Przysięgłem sobie, że muszę znaleźć kogoś, kto mi będzie pomagał w myciu okien. Wiek późno-starczy to nie jest czas na machanie rękami w górnych partiach mieszkania. Musi to być osoba pracowita, dokładna, sumienna. Pracę przy oknach zaplanowałam na tydzień, i tak to chyba będzie wyglądać. Pracuję co drugi dzień i to jeszcze z pomocą.
Dzisiaj delektuję się obserwacjami przyrodniczymi. Coś tam zrobię, ale to naprawdę prace nie wymagające wysiłku. Gdyby nie te durne gołębie, świst wiatru, sprawdzanie mojej wiedzy dotyczącej języka ojczystego, to byłyby zupełnie miły dzień. 
Pogadałam sobie kiedyś tam, z kimś tam...




Dziewiąty października 2024

Prace domowe, zwłaszcza te, które wymagają więcej wysiłku, dla starych ludzi są dość trudne i sprawiają nieco kłopotu. Ponieważ pogoda dopisuje, jest dość ciepło, postanowiłam dokonać już porządków takich, które pozwolą mi przetrwać zimę. Ten tydzień mam poświęcić na doprowadzenie do porządku okien. Dla mnie to najbardziej wyczerpujące i uciążliwe zajęcie. Zaprosiłam już do tej pracy w swoim czasie dwie panie. Jedna pracowała w okresie, kiedy ja byłam w szpitalu. Po powrocie byłam taka słaba, że fakt, iż nie musiałam tego robić, przełożyło się na to, że z pracy byłam bardzo zadowolona. Zgubiłam telefon do tej pani i nie potrafię go odtworzyć. W okresie rekonwalescencji zgłosiła się inna pani, ale chyba nie doszłyśmy ze sobą do zbieżności poglądów co do sprzątania. Teraz póki mam siłę, przy wsparciu mojej, córki staram się sprawę załatwić sama. Powolutku, robiąc sobie dzienną przerwę, uporałam się już z dwoma mniejszymi oknami.
Okno w kuchni doprowadzone do porządku. Wydaje mi się, że ja umyję okna najdokładniej. Sama nie wiem czy wieszać firanką, czy zostawić tak jak jest.
Jutro stawię czoła dużemu oknu - ja ramy, Asia szyby. Tym sposobem okna zostaną przygotowane do zimy. Moja córka jest nawet taka zdolna, żeby wyregulowała drzwi balkonowe których poprzedzający ją trzy grupy specjalistów nie zdołały doprowadzić do stanu używalności.
Nie spieszę się, odpoczywam i powolutku jakoś wszystko doprowadzę do ładu. Myję bardzo dokładnie, to procentuje, gdyż zimą już nie będę się zabierała do tego rodzaju prac.
Komuś może się wydawać, że mycie okien to nic nadzwyczajnego, ale dla starszego człowieka wymachiwanie ramionami to jednak duży wysiłek, a serduszko się buntuje, szczególnie w nocy. Przecież w mieszkaniu też się robi bałagan i nie zostawi się brudnej podłogi, trzeba ją umyć, a przy okazji kaloryfer i inne urządzenia będące w polu widzenia. Jakoś daję jeszcze wszystkiemu radę, a że to zabiera mi dużo czasu, trudno, to już nie te czasy aby w jeden dzień dokonać generalnego sprzątania mieszkania. Staruszka stara się być dzielna, samodzielna i nie poddawać się!


8 października 2024
Doczekaliśmy się wspaniałego spektaklu w TV!
Deprawator
Spotkanie tytanów polskiej literatury!!!
„Południe Francji, 1966 rok. Witold Gombrowicz (Andrzej Seweryn) w swojej willi w Vence pod Niceą gości Czesława Miłosza (Wojciech Malajkat) i Zbigniewa Herberta (Paweł Krucz). Spotykanie intelektualistów obfituje w dysputy na temat literatury, sztuki oraz spraw dotyczących Polski i Polaków. Realizacja telewizyjna autorskiego dramatu Macieja Wojtyszki, który swoją premierę miał w 2018 roku w warszawskim Teatrze Polskim.”
Obsada: Andrzej Seweryn, Anna Cieślak, Grażyna Barszczewska, Katarzyna Skarżanka, Magdalena Zawadzka, Paweł Krucz, Wojciech Malajkat

Miłosz, który często tłumaczył piękne wiersze Herberta podejrzewał, że dlatego wstrzymano się z Noblem dla niego, gdyż ten cierpiał na zaburzenia psychiczne. To jest cena, którą się płaci za geniusz! "Herbert przez połowę dorosłego życia (pierwszy poważniejszy kryzys miał w 1966) miewał zaburzenia psychiczne i leczył się psychiatrycznie." 

Zbigniew Herbert
Wojna
Pochód stalowych kogutów.
Chłopcy malowani wapnem.
Aluminiowe opiłki burzą domy.
Wyrzucają ogłuszające kule w powietrze całkiem czerwone.
Nikt nie uleci w niebo.
Ziemia przyciąga ciało i ołów.

Czesław Miłosz
Dar
Dzień taki szczęśliwy,
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem, kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.

Miłosz bardzo lubił kobiety, zakochał się nawet w wieku 70 lat w 31 lat młodszej kobiecie! 

Ale może raczej należałoby powiedzieć, że naczelną, podstawową męką jest nie co innego, tylko cierpienie, zrodzone z ograniczenia drugim człowiekiem, z tego, że się dusimy i dławimy w ciasnym, wąskim, sztywnym wyobrażeniu o nas drugiego człowieka.

Witold Gombrowicz, Ferdydurke


7 października 2024

Dzisiaj o starości bez owijania w bawełnę.
Tegoroczny werdykt Nagrody Literackiej NIKE dla Urszuli Kozioł lat 93!!!
„Jeśli ktoś łaknie słów, a drugi człowiek ma w sobie coś, co mogłoby tę potrzebę zaspokoić, nie zjada tych słów, nie chowa ich w sobie, tylko dzieli się” – oto czym jest literatura.

Wiersz „Bez zasięgu”.
Przestałam podobać się sobie
i słowom
uciekają ode mnie
chciałabym już
nie być
prawdę mówiąc
tutaj już nie ma mnie
rozłączyłam się ze sobą
odeszłam od siebie
ale nie wiem dokąd
ziemia uciekła mi spod nóg
nie mam komu powiedzieć
co mi się stało
i że dzieje się coś
co nie miało się dziać
świat troi mi się w oczach
ucieka ode mnie
nie mam gdzie zostać
podziewam się spadając
w NIC
rozglądam się pamiętając
że chyba
zaczynam już na dobre
zanikać
wychodzę z domu żeby ktoś mnie zobaczył
ale
oblegają mnie omamy wrzaskliwą ciżbą
podtykają mi pod nos mikrofon
całkiem niepotrzebnie
całkiem niepotrzebnie
z tego miejsca nie ma zasięgu.

Wiersz nieznanego autora, ale odkrywający prawdę, którą dobrze znamy!





Szósty października 2024
Nadszedł długo oczekiwany przeze mnie czas. Dzisiaj po raz pierwszy od kilku lat wyruszyłam na grzybobranie. Był to krótki okres czasu, gdyż nie jestem w stanie tak długo już chodzić po lesie, jednak sam fakt, że znalazłam się w tak uroczym miejscu jakim jest las, był dla mnie chwilą szczęśliwości. Zbyt dużo grzybów nie było, ale kilka znalazłam. Kiedy widzę brązową główkę podgrzybka, rozpiera mnie radość. Prorokowano - nic nie znajdziesz, ale jakoś trochę uzbierałam, to podgrzybki i jeden prawdziwek.

Oto mój skromniutki urobek, a ile przyniósł mi radości. Dodam uczciwie, to jest wartość składkowa! Dodam jeszcze, że moja córka musiała mnie zawieźć i przywieźć. Opłaciło się jednak, aby, uszczęśliwić staruszkę.
Myślę, że zaczyna się dopiero wysyp grzybów. Te, które rosną, nie wystarczą dla wszystkich pragnących mieć obfity zbiór. Samochodów w lesie w tych miejscach, gdzie są grzyby, bo nie każdy las obfituje w grzyby, było takie mnóstwo, że trudno było zaparkować gdzieś boku. Las by musiał być usiany grzybami, aby ludzie mogli nazbierać tyle, ile pragną. Doniesiono mi, że centrum kraju obfituje już w grzyby, ale u nas cieniutko. Spodziewamy się wysypu za tydzień. Mam nadzieję że wezmę udział w zbiorach.
Jak kroić grzyby do suszenia:
Nie myjemy ani nie moczymy grzybów przed suszeniem. Oczyszczamy je ze ściółki za pomocą szczoteczki lub pędzelka.
Małe okazy suszymy w całości, większe kapelusze kroimy w plastry, a trzonki na pół.
Suszyć można różne jadalne grzyby, takie jak podgrzybki, prawdziwki, kanie, koźlarze czy kurki.


5 października 2024
Moje córki są bardzo kreatywne. Ja trochę przygasłam, ale zobaczymy co będzie dalej, przecież jeszcze żyję!  

Upowszechnianie muzyki dla dzieci - rysunki mojej córka Kasi, muzyka Prokofiewa..
Kasia pisze – „Wraz z moją koleżanką Petra Fiene wpadłyśmy na pomysł, aby wydać "Piotrusia i Wilka" na fortepian- Petra jako specjalistka komputerowa troszczy się o tekst, szatę graficzną i ogólne sprawy komputerowe (dla mnie tereny dosyć odlegle....) Ja  - rysunki i muzyczne opracowanie. Zobaczymy , co z tego wyniknie.” Zobaczymy.






Druga córka Joanna wczoraj była w Senacie. 4 października w Światowy Dzień Zwierząt miał miejsce Kongres Praw Zwierząt, gdzie wraz ze Stowarzyszeniem Stukot miała okazję brać czynny udział.

Asia - druga od lewej.






Czwarty października 2024

Mówi się, że najtrwalsze są prowizorki. To jest prawda. 20 kilka lat temu lekko uszkodził mi się tłuczek do ziemniaków. Puściła jakaś jedna śrubka. Miałam okrągły z dziurkami. Mało skomplikowane urządzenie, ale bardzo przydatne w kuchni, tym bardziej że ja lubię ziemniaki puree. Mój mąż naprawił to jakoś tam, aby tłuczek wytrwał do czasu zakupu nowego. Minęło dwadzieścia kilka lat, a tłuczek nadal służył mi w kuchni.  Kiedy jednak zobaczyłam w tanim sklepie to narzędzie, postanowiłam dokonać zakupu. A co mi tam, w końcu stać mnie na nowy tłuczek!!! Stary wyrzuciłam, dwadzieścia z hakiem prowizorki w kuchni wystarczy!!! Nowy już wypróbowałam, spisuje się doskonale. Gdyby teraz uległ awarii, nie byłoby już zmiłuj się, nikt by go nie naprawił, trzeba by od ręki kupić nowy. Tak to się w życiu wszystko plecie, ani obejrzysz się człowieku a mijają lata, a rzeczy się od ciebie nie odczepiają, są i są. Teraz się zastanawiam czy słusznie pozbawiłam mój stary tłuczek palmy pierwszeństwa w szufladzie kuchennej, może trzeba go było zatrzymać na pamiątkę?!


3 października 2024
Niebo szarzeje, deszcz leje, staruszka w kuchni ze szczęści mdleje!!!. Gotowałam dzisiaj zupę z dymi na słodko z kluskami kładzionymi z płatków owsianych. Uwielbiam, uwielbiam jeszcze raz uwielbiam taką zupę, która dla mnie jest wprost idealna. Nie każdy lubi dynię, ale dla mnie to jest warzywo ponad warzywami. Zupę robię raz, czy dwa razy w roku, no ale z jaką radością czekam na taki obiadek.
Dzisiaj już przed ósmą byłam w przychodni. Założyli mi holter. Na szczęście małych rozmiarów. Mogę się swobodnie poruszać z tym urządzeniem.
Przed wyjściem zalałam gorącą wodą płatki owsiane, aby później nie było problemu ze zrobieniem klusek. Zblendowałam wszystko z jajkami, mąką, trochę osoliłam i nic więcej, aby kluseczki nie miały żadnych naleciałości ziołowych. Dynię pokroiłam, ugotowałam, rozdrobniłam, dodałam mleka, soli, trochę cukru, cynamonu, i koniec. To miała być taka zupa i była. Który to już raz w ostatnich dniach zalewa mnie szczęście? Tym razem dyniowate... 

Zdjęcie z internetu, moja zupka była bez orzeszków piniowych, nie kupuję takich rarytasów, zbyt drogie.


Drugi października 2024
Nie wiem dlaczego mój program tak zapisuje datę, ale jak podjął taką decyzję, trudno niech tak zostanie.
Dzisiaj odbyłam trzecią decydującą wyprawę do Galerii Pomorskiej w sprawie kabla. Proszę sobie wyobrazić że zakończyła się szczęśliwie. Wróciłam z kablem podłączyłam, do monitora i głucha cisza… nie poddałam się jednak, sprawdziłam wszystkiepołączenia. I udało się. Jestem teraz szczęśliwą właścicielką monitora, na którym wszystko widzę wyraźnie, dokładnie w miarę przystępnie. To się nazywa małe szczęście.
Szczęście również wpisuje się w sytuację, gdzie będąc w galerii odwiedzam takie czy inne sklepy, w których zawsze coś kupię. Szczególnym powodzeniem cieszy się tani sklep Action. Oczywiście, że także tam zajrzałam i kupiłam kilka drobiazgów, tanio i o to chodzi, a przydatność ich jest wielka. Takich staruszków tam wielu, oglądamy, zastanawiamy się czy taki drobiazg jest nam potrzebny, czas mija a człowiek czuje się jak panisko, zastanawiając się w co by tu ulokować kasę. Wszystko co kupiłam jest niezbędne, przydatne i dziwię się jak ja bez tego do tej pory mogłam żyć.
Jak to dobrze, że nareszcie udało się załatwić sprawę i nie będę musiała iść do galerii. Trudno nawet sobie wyobrazić ile tam jest jeszcze rzeczy mogących się przydać!!! Zawsze to coś nowego, co cieszy oko. Znacie chyba wszyscy to uczucie, gdy człowiek wraca do domu z pięknym kubeczkiem albo tłuczkiem do mięsa… Radość rozpiera serce.


1 października 2024

Jak pech, to pech. Pojechałam po odbiór kabla. Kabel owszem przyszedł, ale nie taki jak trzeba. Poszłam do innego sklepu i zamówili podobno teraz już dobry. Jutro jadę po odbiór, na wszelki wypadek zabiorę laptop, będę miała wtedy pewność że kabelek naprawdę pasuje.
Jak już jestem w Galerii Pomorskiej, no to kochani, do takiego czy innego sklepu jestem zobowiązana zajrzeć!!! Tym razem zaliczyłam między innymi Carrefour. Przy kasie okazało, się że zaliczyłam udział w loterii. Wygrałam batonika, ale mam szansę wziąć udział w poważnym losowaniu. Kto żyw niech biegnie do Carrefoura!!! Szczęściu trzeba pomagać. Start » Carrefour Loteria Szczęścio MAT

W naszej loterii wygrało już
ponad 56 523 klientów.
Wygraj i Ty!


            

1 października 2014
Cud, cud się stał nareszcie!!! Sprawiła to kobieta, pani premier. W sejmowe expose zaapelowała do Jarosława Kaczyńskiego o „zdjęcie klątwy nienawiści" i zakończenie zapiekłego stosunku do Donalda Tuska. I podszedł pan Jarosław do pana Donalda, uścisnął rękę i złożył gratulacje. Czy do tego potrzeba było wezwań? Powinien być to ludzki odruch, gdy ktoś osiągnie sukces. Ważne, że nareszcie bariery zostały przełamane. Zgoda buduje! Tak dosyć miałam już tego użerania się wodzów, że z radością powitam spokój w polityce.
Ja osobiście nie spodziewam się jakiś lepszych czasów dla mnie, no to 36 złotych!, ale gdyby się udało wprowadzić zmiany zapowiadane w wystąpieniu, byłoby to dobre dla Polski, a to jest najważniejsze. Dla mnie wystarczy abym miała chleb i aby go nigdy mi nie zabrakło. Wczoraj zabrałam się za przygotowanie kolacji dosyć późno i z przerażeniem stwierdziłam, że chleba nie ma w chlebaku ani w zamrażalniku lodówki. Dla mnie to tragedia. Było już zbyt późno aby jeszcze kupić w sklepie, do nocnych nie chadzam, a resztki z obiadu jakoś mi nie smakują na kolację i nie jadam. W końcu głód zrobił swoje, jadłam kaszę z podsmażaną parówką… Kiedy dzisiaj rano pobiegłam do sklepu po świeże pieczywo i zjadłam w końcu chleb na śniadanie zrozumiałam jakie to szczęście. Świeżutkie, pachnące, pulchniutkie kromki chleba urastały do rangi rarytasu. Nie wyobrażam sobie jakby życie wyglądało bez chleba.

2 października 2014
Obok mojego wieżowca przycinano żywopłoty. Huk, hałas, trzaski. Jeden z panów ze słuchawkami na uszach, ale drugi bez zabezpieczeń. Tak się nie postępuje proszę pana, odbije się to na słuchu. Rozsądek to dobra rzecz. Starość pana też dopadnie, no chyba, że się wykruszy pan po drodze, drogi panie.
Ze sklepu wyszedł pan w bardzo posuniętym wieku starczym, stanął i patrzył na pracujących złakniony widocznie atrakcji. Uśmiechał się łagodnie i hojnie ocieplany dzisiejszym słoneczkiem, patrzył i patrzył… Jakie to wszystko dziwne. Chyba już nawet telewizja nie daje mu rozrywki, teraz już tylko mocne sygnały dźwiękowe pozostały. Ktoś tam trafnie powiedział: „Starość nie jest niczym innym, jak tylko powtórzeniem wieku dziecięcego.”
Dzisiaj widocznie staruszkowie niedomagali, karetki jeździły na sygnałach, małżonce staruszce przywieźli niedołężnego małżonka, którego nie była sam w stanie doprowadzić do windy. Ktoś jej pomagał, ktoś doradzał, a ona drobniutkimi krokami, ująwszy chorego pod rękę, starała się stać się dla niego podporą. Ja tak o staruszkach, przecież młodzi też tutaj mieszkają, ale jestem naprawdę wyczulona na ten problem.
Jonathan Carroll » Drewniane morze”
Gdy masz siedemnaście lat, śmierć wydaje ci się gwiazdą odległą o tyle lat świetlnych, że nawet przez potężny teleskop ledwie ją widać. Potem starzejesz się i odkrywasz, że to nie gwiazda tylko wielki jak nieszczęście asteroid, który leci prosto na ciebie i jeszcze trochę, a przyładuje ci w ciemię.
W snach widzę już mknącą w moim kierunku chropowatą skałę… Zderzenie może być groźne, nie da się jednak przewidzieć skutku. Moje kości są twarde, nie mam jeszcze osteoporozy, a asteroidy noszą znamiona kolizji z innymi obiektami... To widocznie ślady nieudanego zderzenia z czaszkami staruszków.
    
3 października 2014
Wczoraj było święto Aniołów Stróżów. Mojego serdecznie uściskałam składając podziękowania. Przyszedł mi się przypomnieć kilka lat temu, kiedy ulał się z cyny na Nowy Rok. Teraz stareńki drzemie w pudełeczku po pierścionku, ażurowe skrzydełka skurczyły się, główka opada zwolna ku dołowi. Biedactwo, ile on ze mną miał kłopotów. Wszystko, co złe, zdołaliśmy jednak pokonać. Kochany jesteś Aniołku, doceniam to, co dla mnie robisz.
Szukałam zdjęcia cynowego aniołka w okresie świetności, ale chyba robiłam je jeszcze, gdy miałam swoją dawną stronę i niestety nic się nie uchowało. Natrafiłam jednak na wiersze poety, który całkowicie zniknął z mojego pola widzenia. Teraz wiem nareszcie jak wyglądał, gdyż bez trudu odszukałam go w Googlach. Kiedyś otaczał się aurą tajemniczości, a ja nie doszukiwałam się prawdy, bo i po co. Lubiłam jego wiersze, był dla mnie jak półbóg zstępujący z Parnasu w otoczeniu swoich muz. Wątpię, aby zaglądał na moją stronę, tyle to już lat.  Dla niego teraz piszę wierszyk.

Czas chyba zawrócił, przywiał wspomnienia,
Co dla mnie było zaskoczeniem wielkim.
Zbieram słowa rozsiane w wierszach pana
Jak rozrzucone na piasku muszelki.

Darzyłam pana wielkim sentymentem,
Wzruszeń dostarczał mi pan ponad miarę.
Wdzięk osobisty, poetycka swada
Rozświetlały blaskiem życie moje szare.

Przeszkadzał mi niekiedy legion fanek
I pana serce wiecznie kimś zajęte.
Znalazł jednak dla mnie pan tych chwil parę
By napisać wierszyk jakiś na przynętę.

Teraz zniknął pan, uciekł gdzieś przed światem.
Czy w życie pana wkradł się jakiś chaos?
Wracaj poeto, wierszy twych nam trzeba
Flirtów i romansów na pana miarę.

Pokazałam znajomym jego zdjęcie, a ktoś powiedział: -Widać, że facetowi inteligencja paruje z głowy i przebija czaszkę…  Poproszę mojego Anioła, może znajdzie jeszcze dla mnie jakiegoś poetę?! 
    
4 października 2014
Nie ma co piać hymnów pochwalnych na temat dzisiejszego dnia. Przyjechałam z grzybobrania bez jednego nawet grzyba, gdyż ten który znalazłam jako prawdziwka, po kilku minutach granatowiejąc okazał się podgrzybkiem. Zrzekłam się prawa do jego posiadania i oddałam go komuś, to już miał w koszyku jedną sztukę. Nie chciałam widzieć na oczy żadnych „podszywaczy” grzybich.
Wyjazd miał jednak dobrą stronę. Znalazłam się w okolicy stacji nadawczej fal długich o częstotliwości 225 kHz w Solcu Kujawskim, mającej za zadanie nadawanie Programu Pierwszego Polskiego Radia. Zdjęcia zrobiłam własnoręcznie, aby nie było, że naruszam prawa autorskie jakiegoś fotografa. Widać dwie wieże, widać, prawda? Natomiast okrojony tekst zaczerpnęłam z Wikipedii, gdyż obawiam się, że coś mogłabym pokręcić.
W trakcie planowania budowy zrezygnowano z budowania masztu półfalowego na rzecz dwóch mniejszych masztów ćwierćfalowych. Wynikło to po części z konieczności budowy kierunkowego zespołu anten, ze względu na niecentralne położenie nadajnika na terenie Polski i związaną z tym potrzebę kształtowania charakterystyki promieniowania (jest to charakterystyka w kształcie ósemki skierowanej osią główną na Przemyśl-Lubaczów). Maszty ćwierćfalowe mają wysokości 330 i 289 metrów, i są utrzymywane przez cztery poziomy odciągów. Wokół każdego masztu znajduje się uziemiający system przeciwwag o promieniu równym jego wysokości, wykonany z promieniście rozłożonych 120 drutów miedzianych zakopanych na głębokości 30-40 cm. Zasilanie energią w.cz. zrealizowane jest bocznikowo pomiędzy płaszczyznami odciągów, co umożliwia uziemienie całej konstrukcji. Zysk energetyczny anteny wynosi 4,94 dB.

Na grzyby nie jeździ się tylko aby zbierać, wyjazd na mieć także charakter poznawczy. Jak widać wykorzystałam to w pełni. Co prawda napotkany w lesie osobnik męski, który w koszyku miał już coś tam i na początku był pełen dobrych chęci aby pokazać mi gdzie takowe rosną, stracił jednak impet, gdy podprowadziłam go pod wieże radiowe i resztę ludu… W końcu wykierował nas na las, który jak się okazało później, był strefą zakazaną.

„Przed II wojną światową w tym miejscu znajdowała się miejscowość (przysiółek) Kabat (Grosswalde), wysiedlona i wchłonięta przez utworzony przez Niemców w Puszczy Bydgoskiej wojskowy poligon artyleryjski i rakietowy.” Znajdowano tam niewybuchy i przy wejściu widniała tablica zakazu wstępu - my weszliśmy jednak od drugiej strony gdzie nie było takowej. Poczułam się trochę nieswojo, gdy to ostrzeżenie zobaczyłam. Chyba ten człowiek nie miał złych zamiarów, ale kto go tam go wie.
Mężczyźni bywają nieprzewidywalni. Dzisiaj pan Jarek ucałował dłoń pewnego pana. Nie wiem, czy już wszystkich, bez względu na płeć, będzie całował w rękę, aby dojść do zwycięstwa w wyborach?! Do czego to ludzie są zdolni?! Pewna lekarka – czytałam, naprawdę! – chciała otruć kochanka, ledwo go odratowali, a niewiernej żonie mąż wysadził w powietrze auto… Świat jest naszpikowany złem, trzeba się strzec. Można się doczekać klątwy… Kto będzie później ją zdejmował.?! Przeze mnie przemawia dzisiaj jak widać okrutny żal, wrócić z grzybobrania do domu bez grzyba! Ludzie nieszczęśliwi widzą tylko ciemną stronę życia, a ja po takim upokorzeniu grzybiarskim otulam się czarnymi myślami!!!  Raz z grzybem, a raz bez grzyba. Trzeba z tym jakoś żyć.
    
5 października 2014
Dzisiaj, oprócz niezbędnych spraw przysługujących niedzieli, cały dzień poświęciłam na lekturę. Czasu zostało niewiele, a ja będę miała teraz masę zajęć i dlatego konieczne było doczytanie książki „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak”. Autor Jacek Hugo-Bader gościł u nas, ale ja miałam kłopoty ze zdrowiem i nie mogłam pójść. Żałuję bardzo. Jest to najbardziej poruszająca książka, jaką ostatnio przeczytałam. Nie dało się ot tak, prześlizgnąć po stronach, dlatego lektura się przeciągała.
Czterech himalaistów ma zdobyć szczyt Broad Peak(szeroki szczyt) w górach Karakorum(czarny piarg). Dla Tomka i Maćka kończy się to śmiercią. Komisja oskarża Adama, że nie udzielił im pomocy. Zorganizowana przez brata Macka wyprawa w lecie ma za zadanie odnaleźć ciał himalaistów i godnie je pochować. Książka właśnie dotyczy tej wyprawy.
Wzbudziło to we mnie wiele kontrowersji. Ocenia się tylko żyjących, o błędach tych, którzy zginęli, nie mówi się nic. To jest naprawdę niesprawiedliwe. Zrobiono to chyba dla rodzin tych, którzy zginęli. Tomek chciał się oświadczyć narzeczonej na szczycie, chciał też przejść do historii więc szedł mimo załamującej się pogody. Maciek z nikim się nie kontaktował, ale winni są ci, którzy przeżyli. To jest sport ekstremalny, idą nie licząc się z realiami, a to ze zdrowym rozsądkiem nie ma nic wspólnego. Trzeba było zawrócić, przecież szczyt i tak był już zdobyty. I najważniejsze pytanie – dlaczego idą?
Oto kilka powodów, które sobie wynotowałam:
• potrzeba potężnych emocji
• być pierwszym na szczycie, przejść do historii
• uciec od codzienności, starości, problemów, zgiełku świata
• poczucie misji
• sposób na życie
• przekroczyć granice strachu – bez ryzyka nie ma zabawy
• inni ludzie sekundują wyprawie i cieszą się z sukcesów
Podsumowując przytoczę słowa jednego z alpinistów „Znalazłeś się tam, bo chciałeś i musisz sobie z tym poradzić”. Trzeba zdawać sobie sprawę, że to nie jest zabawa, to walka ze śmiercią. Kto wygra, nigdy nie wiadomo.
    
6 października 2014


Nie żyje Ania Przybylska.
Śliczna, młoda, matka trojga dzieci.  
Trudno się z tym pogodzić. To jest okrucieństwo losu. 




    
7 października 2014
Na bazarku owoców i warzyw pod dostatkiem. Ceny według mnie umiarkowane, ale to moje zdanie, inni odbierają to inaczej. Pani w wieku średnim, odziana dostatnio, szalenie wymowna stoi obok kramu i spoglądając na różne gatunki śliwek, prowadzi prelekcję: 
- Co się to teraz porobiło! Ceny takie, że mogliby już lepiej dawać za darmo( śliwki w cenie 1,60 – 2 – 2,50). Komu się opłaci zrywać, a i panu chyba też nie opłaci się tego sprzedawać!!!
Widownia oczy przewraca ze zdumienia, sprzedawcy trzęsą się ręce i aby nie wystraszyć klientów, przytomnie odpowiada:
- Gdyby mi się nie opłaciło, to bym tutaj nie stał. Coś tam przecież zarobię.
Na szczęście małżonek odwołał swoją ekonomistkę o szerszym spojrzeniu na gospodarkę krajową, a my mogliśmy zaopatrzyć się w potrzebne produkty.
Przecież wiem, że obecnie mamy deflację, ale ja jakoś nie odczuwam spadku cen, widocznie mój budżet na takie wahania w gospodarce nie reaguję. Do głowy by mi nie przyszło, aby sprzedawcy zawracać głowę zbyt niskimi cenami towarów, wprost przeciwnie, gdy widzę, że coś jest tańsze, a jakość nie odbiega od normy, kupuję i już. Nie mogę dojśc do siebie po tym wykładzie z ekonomii. No, no, jakie to światłe i zamożne społeczeństwo mamy...
    
 
8 października 2014
Może jeszcze pociągnę temat cen na moim bazarku, gdyż tam najczęściej zaopatruję się w warzywa i owoce. Według mnie są tam dwa sektory. Nazwijmy je A i B. Sektor A należy do bardziej elitarnych. Tam ceny są wyższe, a towar selekcjonowany i najczęściej uważany za pochodzący z ekologicznych upraw. Tak twierdzą sprzedawcy. Są też stoiska pośrednie. W sektorze B sprzedaje się najczęściej jak leci, ale po niższej cenie.
Weźmy za przykład cytryny. Ostatnio były tutaj poważne zawirowania. Najpierw sprzedawano je po około 10 zł, ale później ceny podskoczyły, a nawet w sektorze A dochodziły do 18 zł. Były to cytryny z Argentyny, bardziej soczyste i smaczniejsze, ale podobno był jakiś nieurodzaj, więc było ich mniej na rynku i dlatego tak windowano cenę. Teraz sprowadzono jakieś inne, bardziej kwaśne, ale można je już kupić w granicach 5 do 8 zł. Tutaj też jest zróżnicowanie - większe mniejsze, równej wielkości albo jakieś „niedobitki” i to wszystko odbija się na cenie. Nie potrafię odpowiedzieć w jakiej cenie są u nas cytryny, gdyż to wszystko zależy od cytryn. Sprzedawcy na moim bazarku wiedzą jak ustawić się z cenami, aby towar zszedł. Po godzinie 13 podobno obniżają ceny na towary szybko psujące się, ale nie wszyscy. Są tacy, którzy pojemniczki z malinami pokrywają warstwą świeżych owoców, a spód przecieka… Daję się nabrać na coś takiego raz, ale więcej do takich naciągaczy nie chodzę i już.
Może jeszcze przykład dotyczący jabłek. Sadownik z naszego zagłębia sadowniczego sprzedaje owoce ze swojego sadu, więc jednakowo uprawiane, ale w różnej cenie. Weźmy dla przykładu koksę pomarańczową, gdyż lubię te jabłuszka, w cenie od 4 do 1 zł. Z jednej strony w skrzynkach leżą owoce posegregowane: duże, bez skaz i plamek po 4 zł, średniej wielkości po 2,50, a z drugiej strony w skrzynkach stoją te drobne, po złotóweczce. Do wyboru, do koloru, kupisz jakie chcesz. Ja ostatnio nie mogę jeść nic surowego. Dlaczego mam więc kupować owoce najdroższe, gdy i tak pójdą do garnka?! Kupuję te drobniejsze, przekrawam na cztery części, usuwam gniazda nasienne, obgotowuję i zjadam jako skondensowany kompot.
Tak to jest u nas z cenami. Ziemniaki kupisz od 70 groszy do 1,50. Możesz wybrać gatunek „pyruszek”(takiej nazwy używała moja córka w dzieciństwie przejmując nazwę od swojej opiekunki), te pochodzące z własnej uprawy albo ze sprzedaży hurtem. Wolny kraj, wolny rynek, zróżnicowane ceny. Markety mają także różne ceny, ale ja rzadko tam robię tego typu zakupy. Nie udzielę więc precyzyjnej odpowiedzi na pytanie jakie u nas są ceny, mogę tylko mówić o cenach nabytych przeze mnie towarów.
    
9 października 2014
Na ile jesteśmy sami kreatorami naszego losu, a na ile los nami dyryguje? Chyba trochę tak, a trochę tak. Gdy idziemy przez życie zgodnie z naszym przeznaczeniem jesteśmy szczęśliwi, spełnieni i życie nami nie szamoce jak żaglami w czasie szkwału, ale gdy zbaczamy i staramy się iść bocznymi drogami do celu, dzieje się, co się dzieje. To moja teoria, jest mi z nią wygodnie żyć i nie mam zamiaru z niej rezygnować.
Zdzisław Pruss w wierszu „Lampa Aladyna” patrzy na to w swój sposób:

a ty
który naciskasz kolanami
na anioła stróża
dostaniesz w nagrodę ciężki młot
i niech ci się wydaje
że jesteś kowalem
własnego losu


Wczoraj oglądałam w Kulturze opowieść aktorki Danuty Szaflarskiej o jej życiu. Wzruszyłam się ogromnie. Aktorka, kobieta z klasą, urokiem i wdziękiem osobistym, którą zresztą bardzo lubię, opowiadała szczerze i bez upiększania o życiowych doświadczeniach. Szaflarska miała ten swój młot życiowy ciężkawy, a jednak się nie poddawała. W tle filmy tak znane i kochane. Jaka śliczna i pełna uroku była w „Zakazanych piosenkach”, a w "Pora umierać" pokazała się już jako stara kobieta walcząca o swoje miejsce w życiu. Wąziutka to przestrzeń, ale własna. „Stary człowiek, jak dziecko, nie musi już niczego udawać, może pozwolić sobie na szczerość wobec świata. Nie musi się już nikomu przypodabiać. Ma za to coś, o co w dzieciństwie bardzo trudno - dystans i ironię.”
Taka też jest w tym wywiadzie-rzece Szaflarska. Wzruszyłam się bardzo. Zakończenie to podsumowanie życia – „nie ma lekko”. Słowa Popiełuszki, na które się powołuje, podnoszą ją na duchu. Bohaterka ma już 99 lat, jest sprawna, udziela się zawodowo i to jest ewenementem.
Siedziałam na kanapie, zerkałam na ekran telewizora i łupałam orzechy, których nikt nie chciał, gdyż oni nie mają cierpliwości do łupania, ale ja staruszka mam. Szkoda było mi się ich pozbyć. Lubię orzechową posypkę na kruchym cieście z owocami. Wydłubałam tego pokaźny słoik. Łupałam i ocierałam łzy wzruszenia oglądając panią Szaflarską i tak ten wieczór zapamiętam – na ekranie piękna, pełna wdzięku staruszka aktorka opowiadająca o swoim życiu i ja, staruszka dnia codziennego zdolna jeszcze do przeżywania i wzruszeń łupiąca orzechy… Takie chwile w życiu warte są zapamiętania.

    
14 października 2014
Życie to ciężkie doświadczenie i nie każdy daje sobie z tym radę. Ja, co trochę wypłynę na powierzchnię, to znowu opadam. Wczoraj przeżyłam trudne chwile, z jednej strony skutecznie doprowadziłam do szczęśliwego końca zadania, których się podjęłam i sprawy z hydraulikiem i usługowcami meblowymi sfinalizowałam, ale nie wiem już, co myśleć o tym, że jeden złośliwy osobnik, który już nie raz i nie dwa dał mi się we znaki, nazwał mnie cewebrytką. Nie wiedziałam czy przywdziać na twarz wyraz świętego oburzenia czy raczej radości, gdyż do końca nie wiedziałam, kim taka osoba naprawdę jest. Na wszelki wypadek wyraziłam sprzeciw. Teraz dokopałam się wiedzy na ten temat i dzielę się nią ze wszystkimi, którzy jeszcze nie natknęli się na cewebrytów.
Cewebryta to osoba znana w jakimś zakątku sieci przez grupę osób, ale pozostająca anonimowa dla szerokiej społeczności. Cewebrytą może stać się każdy, kto zdoła zyskać zwolenników swej aktywności.
Przecież chciałabym zyskać taką popularność, ale gdzie ja mam „ganiać” za taką sławą?! Nawet już mi proponowali jakieś układy, ale ja się boję wszelkich powiązań, z których nie wiadomo, co wyniknie. Co prawda na blogu http://halla.blog.onet.pl/ mam ponad 100 000 wejść, ale była to gorzka sława. Napisałam tak kontrowersyjny tekst, że myślałam, że mnie pożrą!!! Dostało mi się wtedy i wyłączyłam komentarze. Muszę tam coś napisać, gdyż mogą mnie wyrzucić, a nie lubię być lekceważona.
Na You Tube zbliżam się do 200 000 wejść https://www.youtube.com/watch?v=Uih8KTncmZs Nie przejawiam tam już żadnej aktywności, ale filmik żyje swoim życiem.
Na innych obszarach gorzej, jakoś nie mam siły przebicia, nowych dokonań, a czytelnicy lubią nowości.
Jak widać, co krok do przodu, to dwa do tyłu. Może więc lepiej pozostanę cichą, skromną, spokojną, układną, nie wybijającą się na „wierchowkę” staruszką. W takiej szacie najlepiej się czuję. Sondę jednak przeprowadźmy – nie bójcie się, ja i tak nie widzę, kto głosuje, to tylko kod i liczy się wynik – jestem cewebrytką czy nie? Zobaczymy, czy ten typ spod ciemnej gwiazdy miał rację. W takim układzie to może jestem, sama już nie wiem. Zadecydujcie.
10 października 2014
Mea culpa, mea maxima culpa. Postąpiłam źle i teraz bardzo żałuję. Nie powinnam zniżać się do takiego poziomu. Katolik, chrześcijanin kieruje się przecież miłością, nie przypina nikomu łatek, wybacza do końca, nawet wtedy, gdy z tego powodu cierpi, a ja? Niegodna jestem zasad mojej wiary. Nadałam pewnemu panu przydomek Mefistofeles… Patrząc na twarz tego człowieka widzę w nim właśnie takiego upadłego anioła. Poczynania jego też mnie przerażają. Mogłam to jednak zachować dla siebie, a nie upubliczniać. Zrobię, co będę mogła, aby nie dawać drugi raz okazji do takiej przepychanki. Mojego interlekutora szanuję i nie mam ochoty się z nim kłócić, ale źle mówić o kimś nie lubię i nie lubię też słuchać, gdy mówi się o kimś rzeczy nieprawdziwe.
Apostoł Piotr napisał: Kto chce cieszyć się życiem i doczekać dni szczęśliwych, niech strzeże swego języka od zła i swoich warg od słów obłudnych. Niech odwróci się od zła i czyni dobro, niech szuka pokoju i do niego dąży.
Coś mi się wydaje, że prezesa pewnej partii olśniło, gdyż zakazał plugawstwa  w mowie. Może dostał ten tekst w poczcie, tak jak ja?!
Wczoraj oglądałam wywiad z panią Kluzik-Rostkowską. Chodziło o elementarz. Książka darmowa, przystosowana do czasu dzisiejszego, czego jeszcze chcieć?! Wiem, gdyż mi ją przesłanio i oglądałam. Znowu ma latać osa koło nosa? Czasy już nie te, dzieci mają inne zainteresowania.  Tyle lat się na to czekało. Czego się tutaj czepiać?! Książki szkolne mają zawierać wartości uniwersalne. Jak ktoś może uważać, że ojciec, który czyta dziecku książki sam siebie dyskredytuje jako mężczyzna. Coś mi się wydaje, że jak ktoś sam nie ma dzieci, to powinien być ostrożny w wypowiedziach i opiniach. A co będzie jak jakiś nierozgarnięty, albo wygodnicki ojciec zastosuje to w praktyce?! Bajek dzieciom też nie czytać? Tam dzieją się tam różne rzeczy, nie zawsze łagodne. Jak widać, co by się nie zrobiło, to wszystko jest nie tak. Nazywa się to szukanie dziury w całym. Zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodzi. Czyżby o pieniądze? Nie godzi się, nie godzi.
    
12 października 2014
Wczorajszy wieczór był tak pełen emocji, że nie mogłam z wrażenia wysiedzieć w fotelu. Mecz Polska – Niemcy z tak rewelacyjnym wynikiem uskrzydlił polskich kibiców, w tym mnie, staruszkę! Pierwsza połowa trochę budziła we mnie obawę. Niemcy zbyt często mieli piłkę, ale jak już zdobyliśmy bramkę wszystko zmieniało się na lepsze. Nasi chłopcy pokazali klasę, no może aż nie taką, ale liczy się skuteczność. 2:0 na naszą korzyść, kto by się spodziewał. Remis już by mnie uszczęśliwił.
Szczęsny bronił jak natchniony - heros, młody bóg, geniusz piłkarski. Nie mogłam się napatrzeć, a ten rzut już na końcu podbity nad siatkę. To był majstersztyk. Jasne, że Milik i Mila zasługują na szacunek, wbili gola. Podobał mi się układ przed wbiciem drugiej bramki i strategia Lewandowskiego, to powstrzymanie niemieckiego zawodnika i umożliwienie przeprowadzenia akcji. To było piękne. Brawo.
Jestem niedzielnym kibicem i oglądam tylko mecze, gdy grają Polacy. Rzut wolny, spalony nie robi wielkiej mi różnicy. Wiem tak mniej więcej o co chodzi i wystarczy. Wczoraj byłam dumna z historycznego zwycięstwa Polski.
11 października 2014
Wysoka ściana lasu. Cisza, no może niezupełnie, gdyż w jednej kwadrze zarządzono przecinkę drzew. Panowie w kaskach tną i rżną. Zapatrzyłam się na spadające drzewo i sprzed nosa sprzątnięto mi ładny okaz grzyba. Trudno. Od tej chwili skupię się nazbieraniu grzybów - postanowiłam, udając, że to żaden problem. Kręcę się po lesie, zawracam i znowu idę przed siebie nie zważając na nikogo, w pewnym momencie orientuję się, że jestem sama. Wokół żywej duszy, tylko ja i las w bezbrzeżnym wymiarze. Nawołuję – cisza. Dzwonię – nikt się nie zgłasza. Raptem zaczęło mi się robić gorąco. Idę przed siebie w kierunku, gdzie według mnie jest droga. Dzwonię, na szczęście jest znowu zasięg. Informuję, że idę w kierunku drogi. Mam potwierdzenie, że osoba towarzysząca także. Boje się, ale zbieram grzyby, które trafiają się po drodze. Szkoda zostawić. Napotykam przygodnych ludzi, potakują,  że kierunek jest właściwy. W końcu dochodzę do jakiegoś punktu informacyjnego. Podaję namiar. Mam czekać, zaraz ktoś tam się zgłosi. Na szczęście odnaleziono zgubę. Staruszka jest uratowana!
Ostatnio nie miałam kłopotów w lesie, ale dzisiaj widocznie mój GPS w mózgu uległ rozchwianiu. Zgubiła mnie zachłanność. Kręcenie się w kółko nie sprzyja orientacji w terenie. Grzyby, owszem znalazłam, ale się zgubiłam, no niezupełnie, wiedziałam w którą stronę mam iść do auta, ale nie umiałam wrócić do miejsca, z którego wyszłam. Adrenalina poszła wysoko w górę.
W tym roku medyczny Nobel został przyznany za odkrycie naszego wewnętrznego GPS umieszczonego w mózgu. Dokonali tego: John O´Keefe oraz małżeństwo May-Britt Moser i Edvard I. Moser. Ich badania "pozwoliły wyjaśnić jak mózg tworzy mapę przestrzeni, która nas otacza i w jaki sposób możemy się poruszać w złożonym otoczeniu". Problem, który przez wieki zajmował filozofów i naukowców został wyjaśniony.
Być może pomoże to zrozumieć mechanizm utraty pamięci przestrzennej, którą obserwuje się w chorobie Alzheimera. Mój GPS dzisiaj uległ chwilowemu zaburzeniu. Nie myślcie, że zrezygnowałam ze zbierania, co to, to nie. Znalazłam wiele jeszcze okazów, w tym podgrzybek który wypełnił jeden poziom suszarki. Natura jest sprawiedliwa, wynagradza pokrzywdzonych.
Zachęcam do udziału w sondzie, która po raz pierwszy pojawia się na mojej stronie i mam nadzieję, że zachęci do udziału. Trzeba przecież wypróbować jej działanie.
    
 
12 października 2014

Wczorajszy wieczór był tak pełen emocji, że nie mogłam z wrażenia wysiedzieć w fotelu. Mecz Polska – Niemcy z tak rewelacyjnym wynikiem uskrzydlił polskich kibiców, w tym mnie, staruszkę! Pierwsza połowa trochę budziła we mnie obawę. Niemcy zbyt często mieli piłkę, ale jak już zdobyliśmy bramkę wszystko zmieniało się na lepsze. Nasi chłopcy pokazali klasę, umiejetnosci uwydatniły się w grze zespołowej,  liczyła się skuteczność. 2:0 na naszą korzyść, kto by się spodziewał. Remis już by mnie uszczęśliwił.
Szczęsny bronił jak natchniony - heros, młody bóg, geniusz piłkarski. Nie mogłam się napatrzeć, a ten rzut już na końcu podbity nad siatkę... To był majstersztyk. Szczęsny przyniósł nam szczęście. Jasne, że Milik i Mila zasługują na szacunek, wbili gola. Podobał mi się układ przed wbiciem drugiej bramki i strategia Lewandowskiego, to powstrzymanie niemieckiego zawodnika i umożliwienie przeprowadzenia akcji. To było piękne. Brawo!!! 
Jestem niedzielnym kibicem i oglądam tylko mecze, gdy grają Polacy. Rzut wolny, spalony nie robi wielkiej mi różnicy. Wiem tak mniej więcej o co chodzi i wystarczy. Wczoraj byłam dumna z historycznego zwycięstwa Polski.
    
14 października 2014
Życie to ciężkie doświadczenie i nie każdy daje sobie z tym radę. Ja, co trochę wypłynę na powierzchnię, to znowu opadam. Wczoraj przeżyłam trudne chwile, z jednej strony skutecznie doprowadziłam do szczęśliwego końca zadania, których się podjęłam i sprawy z hydraulikiem i usługowcami meblowymi sfinalizowałam, ale nie wiem już, co myśleć o tym, że jeden złośliwy osobnik, który już nie raz i nie dwa dał mi się we znaki, nazwał mnie cewebrytką. Nie wiedziałam czy przywdziać na twarz wyraz świętego oburzenia czy raczej radości, gdyż do końca nie wiedziałam, kim taka osoba naprawdę jest. Na wszelki wypadek wyraziłam sprzeciw. Teraz dokopałam się wiedzy na ten temat i dzielę się nią ze wszystkimi, którzy jeszcze nie natknęli się na cewebrytów. 
Docierają do mnie głosy, że się pomyliłam. Nie kochani, nie pomyliłam się.
Celebryta różni się od cewebryty. 

Celebryta
- termin odnoszący się do osoby często występującej w środkach masowego przekazu i wzbudzającej ich zainteresowanie, bez względu na pełniony przez nią zawód (choć najczęściej są to aktorzy, piosenkarze, uczestnicy reality show, sportowcy czy dziennikarze). Zgodnie z definicją sformułowaną przez Daniela Boorstina w 1961 roku celebryt to osoba, która jest znana z tego, że jest znana.

Cewebryta to osoba znana w jakimś zakątku sieci przez grupę osób, ale pozostająca anonimowa dla szerokiej społeczności. Cewebrytą może stać się każdy, kto zdoła zyskać zwolenników swej aktywności.  ilonapatro.com/2012/01/cewebryci-sa-wsrod-nas/

Przecież chciałabym zyskać  popularność, ale gdzie ja mam „ganiać” za taką sławą?! Nawet już mi proponowali jakieś układy, ale ja się boję wszelkich powiązań, z których nie wiadomo, co wyniknie. Co prawda na blogu http://halla.blog.onet.pl/ mam ponad 100 000 wejść, ale była to gorzka sława. Napisałam tak kontrowersyjny tekst, że myślałam, że mnie pożrą!!! Dostało mi się wtedy i wyłączyłam komentarze. Muszę tam coś napisać, gdyż mogą mnie wyrzucić, a nie lubię być lekceważona.
Na You Tube zbliżam się do 200 000  https://www.youtube.com/watch?v=Uih8KTncmZs Nie przejawiam tam już żadnej aktywności, ale filmik żyje swoim życiem.
Na innych obszarach gorzej, jakoś nie mam siły przebicia, nowych dokonań, a czytelnicy lubią nowości.
Jak widać, co krok do przodu, to dwa do tyłu. Może więc lepiej pozostanę cichą, skromną, spokojną, układną, nie wybijającą się na „wierchowkę” staruszką. W takiej szacie najlepiej się czuję. Sondę jednak przeprowadźmy – nie bójcie się, ja i tak nie widzę, kto głosuje, to tylko kod i liczy się wynik – jestem cewebrytką czy nie? Zobaczymy, czy ten typ spod ciemnej gwiazdy miał rację. W takim układzie to może jestem, sama już nie wiem. Zadecydujcie. Trochę namieszałam, ale taki był cel tego wpisu. Widzę, że nie możecie się zdecydować, czy jestem cewebrytką czy też raczej nie.
    

16 października 2014
Dzisiaj od rana znowu wszystko pod wiatr. Krzątam się po domu jak w ukropie, a efekty mierne. Wygląda na to, że w rękach to już mi się praca nie pali. Usiadłam już do kompa aby nareszcie podzielić się radością, jaka mnie wczoraj spotkała. Od razu zadra. Telefon odmówił zrobienia zdjęcia. Taaa, w tym mocna nie jestem. Dzwonię.
 - ­Na odległość nie pomogę, najlepiej byłoby dotrzeć do karty i powtórnie ją włożyć.
Otwieram, poruszam kartą i klops. Zapomniałam kodu dostępu. Szukam zapiski, jakoś dotarłam, wpisałam i robię zdjęcie. Za oknem plucha, światło nie pomaga ale zdjęcie jest. Po południu  zmienię jak uzyskam lepszą jakość. Dłużej jednak czekać nie mogę. Zobaczcie sami, to istne cudeńko! Zdjęcie robię z bliska, może sami się skusicie aby takie kwiatki jesieni mieć u siebie w domu.


To wczoraj na spotkaniu grupy dyskusyjnej spotkała mnie niespodzianka. Jedna z uczestniczek, sympatyczna pani B. przygotowała dla mnie bukiet urodzinowy w dwadzieścia minut. Wyszła na zewnątrz, nazbierała kolorowych opadłych liści i zręcznie operując swoimi magicznymi palcami wyczarowała róże. Jestem nimi zachwycona. Dziękuję, dziękuję serdecznie. Stoją na stole i czekają na dalsze ochy i achy od gości, którzy już zaczynają do mnie zjeżdżać na urodziny. Jeszcze dni kilka, ale u mnie feta już się zaczyna. Moja obecność tutaj w związku z uroczystościami, jakie mnie czekają, będzie siłą rzeczy ograniczona, ale mam nadzieję, że o mojej stronie i o mnie nie zapomnicie.


Teraz krótka instrukcja wykonania bukietu. Bierzemy kolorowy listek, składamy mniej więcej na połowę, zwijamy i dodajemy kolejne coraz większe, związujemy ciasno nitką i kwiatek gotowy. Po wykonaniu dowolnej ich ilości formujemy bukiecik, dekorujemy kiściami jarzębiny, orzechami na patyczkach, kasztanami, ciasno związujemy całość, aby poszczególne kwiaty nie opadały. I mamy najpiękniejszy bukiecik jesieni.  

 
     
20 października 2014
Serdecznie dziękuję za życzenia złożone we wszystkich dostępnych miejscach i w czasie dnia dzisiejszego oraz te wcześniejsze, a gdy ktoś zapomniał, to i jutro może jeszcze przybyć z gratulacjami.
Byłam - lat 73, jestem i będę, gdy Bóg pozwoli, jeszcze przez rok, a może i więcej, byle nie przeciągać pobytu. 


     
25 października 2014
Znowu jestem cichą, spokojną staruszką. Ostatni goście wyjechali, a ja zawinęłam rękawy i od rana sprzątam, piorę i wprowadzam zastałość do mojego domu. Skończyło się czczenie rocznicy, ukulturalnianie i spacery w miłym towarzystwie. Właśnie taki spacer nad osiedlowym jeziorkiem przywołałam w pamięci. Ławeczki obsiedli młodzi i starzy, gdyż dzionek był ciepły, nasycony promieniami słońca i każdy, ale naprawdę każdy, ściskał w dłoniach telefon, smartfon lub czytnik i użytkował te urządzenia przeglądając, czytając lub przemawiając do kogoś, komu nie można było spojrzeć w oczy. Świat chyba wkracza w erę zdalnego łączenia się z ludźmi. Ja zdecydowanie wolę żartować i sprzeczać się, a nawet wszczynać kłótnie tete a tete.

Muszę się też trochę wyżalić. Mimo tylu mozliwości kontaktu znalazł się ktoś, kto mi nie złożył życzeń. Zabolało mnie to i to mocno. Jak można zapomnieć o staruszce! Przecież mogę nie dożyć następnych urodzin. Niby kumpel, a jednak nie pamiętał. I jak z tym żyć! Szczęście wielkie, że są jeszcze ludzie, którzy pamiętają o mnie. Dotrwały przepiękne róże. Spoglądam na nie i serce pęcznieje mi radością.
     
26 października 2014
Foto K.S.

Późna jesień
 

Październikowe mgły zawisły na ogołoconych z liści drzewach, zasnuły przepust drogi, otumanione ciężkim powietrzem ptaki nie chcą już dźwięcznie śpiewać. Suche, wyblakłe wrzosy nie gawędzą z zielonymi mchami, pająki śpią w kolebkach zawieszonych na wątłych niciach pomiędzy zatroskanymi, starymi,  brunatnymi sosnami. Brzozy w białych spódniczkach z kory służalczo rzucają na ziemię wirujących, żółtych liści krocie, oczekując szczególnych względów Pani,  będącej już na wylocie…


     
27 października 2014
„Strasznie głośno, niesamowicie blisko” to film polecony przez mojego wnuka i razem obejrzany. Treść filmu sprowadza się tego, że Oskar (Thomas Horn) próbuje poradzić sobie ze stratą ojca, który zginął w jednym z wieżowców World Trade Center. Zaczyna szukać właściciela tajemniczego klucza, znalezionego w domu. Mały, ponadprzeciętnie inteligentny chłopiec zapełnia pustkę w swoim życiu działaniem, dyskretnie kontrolowany przez matkę i niemego starca, dziadka, jak się okazało. Film był wzruszający i niejedna łezka popłynęła z moich oczu w czasie oglądania. Duma mnie też rozpierała, gdyż to wnuk zrecenzował film w klasie. Nauczycielka zdobyła się nawet na wypowiedzenie słów dla niej widocznie wystarczających – dobrze. Tutaj pojawia się następny problem, czy warto chwalić dzieci. Myślę, że gdy są ku temu powody, naprawdę warto. Wzmacnia to poczucie wartości młodego człowieka. Ale każdy chwali widocznie tak, jak umie.
Drugi powód do dumy miałam w czasie spotkania z Lisą See w bibliotece wojewódzkiej. Wnuk uważał, że spotkanie było zbyt statyczne, zbyt mało było tam akcji! Było to prawda, gdyż autorka tylko dzieliła się słowami przy czynnym uczestnictwie tłumacza. I tutaj babcine serce ma powód do dumy, gdyż mój wnuk rozumiał wszystko bez wsparcia osoby tłumaczącej. Nareszcie spełniają się marzenia babci, niedouczonej w tej dziedzinie, gdyż czas, kiedy ja chodziłam do szkoły, dawał szanse tylko językowi rosyjskiemu, ale kto się tam do tego przykładał. Teraz wnuk ma w szkole angielski, niemiecki, hiszpański, a czytać i pisać po polsku nauczył się sam, nie wiadomo kiedy. Wnuk przerósł już mnie o głowę, ale jego troska o babcię nie ustaje. Zapewniamy się wzajemnie o miłości, gdyż ja mam jednego wnuka, nie mam więc konieczności różnicowania stopnia uczuć, a on ma w Polsce jedną babcię. Jesteśmy na siebie skazani. Podobno ostatnio marudzę, chodzi oczywiście o te przeklęte komputery i nośniki medialne zagarniające jego czas w stopniu według mnie zdecydowanie zbyt dużym, ale i tak mówi mi, że jestem ukochaną babcią. Ach, ci młodzi ludzie! Kiedyś czytało się bez opamiętani książki, a teraz wszyscy gapią się w monitory, a babcię to niepokoi…
Na zdjęciu tylko nasze cienie, gdyż nie mam pozwolenia na publikację zdjęć, w czym wnukowi przyznaję rację. Nie wszystko jest do pokazywania. Babci już nikt nie ukradnie, no chyba że jakiś desperat. Ale zresztą kto to wie?! Może ma mnie ktoś jeszcze na oku...
Doskonale nadawałabym się do sprzątania, gotowania, parzenia ziółek, dyskusji o sprawach dnia codziennego i o świecie, kiążkach, filmach, do  wyprowadzania psa i właściciela psa na spacer. A pomilczeć też potrafię. A zaradna jaka jestem!!! Swoje zdanie jednak też mam, żeby nie było, że wszystko jest jak u chińkich kobiet opisanych przez Lisę See
     

29 października 2014

Przenoszę się do dużego pokoju na stałe, na dzień i na noc. Muszę zostawić moje łóżko, lampę, radio i iść tam, gdzie jest cieplej. Ciepła kołdra, nowe miejsce, zawirowanie przestrzenno-czasowe doprowadziło do zaburzeń snu. Czytałam do 3 w nocy, a to nie jest dobry układ dla starszej osoby. Rankiem wyszliśmy z Luisem – znowu u mnie gości od dłuższego czasu - w zimny ranek, ścieżką przez trawnik w asyście gromady wróbelków, które nareszcie do nas wróciły. Uparcie siadły dwa kroki przed naszą ustarczoną procesyjką ciągnioną na smyczy i zawzięcie skubały coś w trawie. Każdy nasz gwałtowniejszy krok owocował szumem i rozedrganą szarą wstęgą unoszącą się na drzewo, aby za chwilę znowu opaść kilka metrów przed naszymi nogami w postaci uwijającej się na trawie gromadki. Jak to miło, gdy skrzydlaci przyjaciele wracają do nas. Jak w wierszu Jacka Dehnela, szczęście ma swój wymiar, dla mnie skrzydlaty…
„Lecz nade wszystko wiedzieć, że wszystko, co było
nie mogło, nie powinno być inaczej, z innym,
gdzie indziej, kiedy indziej - to właśnie jest szczęście.”

Ten poeta i pisarz, Jacek D. trochę mnie denerwuje, a to za sprawą książki „Lala”. Jego sposób zbierania materiałów do książki o kochanej babuni był dla mnie nie do przyjęcia, tym bardziej, że babunia nie miała nic do powiedzenia w sprawie. Teraz znowu zainteresował się starszą panią, niejaką Makryną, która wywiodła w pole papieża, Mickiewicza, Krasińskiego, Norwida i wielu innych opowiadając zmyślone historie o swoim życiu jako przeoryszy w zakonie bazylianek, katowanej i męczonej przez Rosjan, która owszem bita była, ale przez swojego męża oficera. Dehnel wykorzystał temat i napisał książkę. Informuje o tym Newsweek, a ja książkę przeczytam, mimo że z Dehnelem nie jestem w dobrych układach, ale on na szczęście o tym nie wie, a zresztą, gdyby nawet wiedział, to chyba by się zbytnio nie przejął. Książkę jednak przeczytam, gdy tylko do niej dotrę, gdyż p. Jacek Dehnel ma światu coś do powiedzenia, a ja lubię dobrych pisarzy...
     

30 października 2014
Emeryturę przelali wcześniej. To dobrzy ludzie, wiedzą, że są wydatki związane z cmentarzami – oj są, są. Mnie jednak mroczki migają przed oczami, kiedy patrzę na to, co zostaje po odciągnięciu wszystkich  należności. Kiedy ja się z tego wszystkiego wygrzebię! Jakieś fatum wisi nade mną. Na dodatek zaczyna się znowu pęd katastroficzny, wczoraj światło zamknęło ślepia w kanciapie – nie żarówka, nie nie, tylko jakieś połączenia, elektryk będzie potrzebny – a dzisiaj znowu „wajcha” w kabinie prysznicowej się rozkolebała. Obecnie sama ją kleję, ale nie wiem, czy zdołam powstrzymać stan upadku.

Mam wzniecać w sobie uczucia wyższego rzędu, myśleć o życiu pozaziemskim, a u mnie przyziemność oplata mnie swoimi mackami. Aby jakoś wypoziomować wszystko upiekę szarlotkę. Znalazłam przepis. Bardzo podoba mi się lukier, jest taki delikatny, bielusieńki i jak należy mniemać chrupiący. Ciasto zrobione jest na drożdżach, a takiej jeszcze nie piekłam. Idę zakupić jabłka i biorę się do dzieła. Może mój stan się dzięki temu poprawi, a wtedy wzmocnione ciało, odda się temu, co duch będzie dyktował.
31 października 2014
Starość jedno ma imię, niezależnie czy dotyczy człowieka, zwierzęcia czy rośliny. Starość przygotowuje do odejścia, obkurcza życie i sprawia ból - zeschnięte drzewa, skarlałe zwierzęta, przygarbieni ludzie. Ja, jak na mój wiek czuję się dobrze, ale to nie znaczy, że nie odczuwam skutków starzenia. Przyzwyczaiłam się do tego, że coś mnie boli, wolniej mówię czy myślę. W jaki stan euforii człowiek wpada, gdy podreperuję się dobrą tabletką przeciwbólową. Wtedy można sobie przypomnieć jak drzewiej bywało…
Wczoraj toczyła się batalia o trwanie Luisa. Chyba czas mu już na drugi świat, ale kto o tym zadecyduje?! Dzisiaj, kiedy snuliśmy się w porannej mgle wokół bloku, pani z młodym psim rozrabiaką uświadomiła mi to dobitnie.
- Przepraszam panią – odezwała się, gdy nasze drogi powtórnie się skrzyżowały, ona zatoczyła szerokie koło, a my dreptaliśmy jeszcze obok bloku – ile ten pies ma lat?
- Nie wiem dokładnie, ale chyba dużo.
- Też tak myślę – powiedziała. Czy już nie czas na niego, aby odejść?
- Ja też tak myślę, ale kto go zawiezie do uśpienia. Pani wypowiedź będzie koronnym argumentem – powiedziałam.
- O nie, co to, to nie. Ja nie chcę przykładać do tego ręki.
I tak to jest. Nikt nie chce przykładać ręki, a psina wegetuje. Musi mieć specjalny pokarm, oczywiście w odpowiedniej cenie, gdyż wszystko inne wywołuje ostrą biegunkę. Przeżyłam taki kataklizm, gdy dołożyłam mu łyżeczkę kaszy do jedzenia. Nie widzi - ile razy on stuknie łebkiem o przedmiot lub ścianę! Nie chce mu się nawet szczekać, jedyna rzecz, która go satysfakcjonuje, to spanie. Tym razem w czasie pobytu u mnie zamieszkał w przedpokoju, ale gdy ja tam przechodzę, wstaje i ze zwieszoną głową czeka, kiedy się wyniosę. Kiedy sprzątam lub tam się kręcę to już naprawdę dla niego jest dopust boży. On chce być sam i mieć ciszę!!! Reumatyzm czyni jego nogi sztywnymi. Chodzi wolno lub stoi, ale na dwór lubi wychodzić.
Dzisiaj w nocy kręcił się w czasie spania i wylał wodę z miseczki, którą postawiłam mu koło legowiska, miskę z jedzeniem także, gdyż do kuchni w tych sprawach nie zaglądał, czekał aż podstawię mu jedzenie i picie pod nos. Przewrócona miska narobiła rabanu, obudziłam się i zmieniłam ręcznik, który podkładam, aby nie zalał mi dywanu. Wystraszył się biedak i nie wiedział, gdzie się ma położyć, aby było bezpiecznie. W dzień lubi kłaść się pod samymi drzwiami w oczekiwaniu na wyjście na spacer. Wejście i wyjście z mieszkania jest wielce utrudnione, przecież nie chcę naruszać jego miejsca wypoczynku. Co mam w tej sytuacji robić?!
Pachnie też niezbyt miło. Przecież to jest starość, lepiej nie będzie, a trwać może jeszcze długo, gdyż apetyt psina ma, ciepło ma, zadbanie lekarskie i ludzkie ma. Spotkana dzisiaj na spacerze kobieta dała mi do myślenia. Nie wiem jakie jest mądre rozwiązanie tej sprawy. Lepiej żyć, czy lepiej odejść?
     

 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja