1 marca 2014
Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem: możemy latać tylko wtedy, gdy obejmiemy drugiego człowieka. Bruno Ferrero
Szukałam jakiegoś zdjęcia, które symbolizowało by marzec i dostrzegłam sówkę z jednym skrzydłem. Rozczuliła mnie. Może drugie skrzydło odpoczywa, być może to inwalidka, kuglarka, prestidigitatorka?! Trudno odgadnąć.
Każdy z nas jest osobą z jednym skrzydłem, czuje się samotny i szuka drugiego człowieka, który doda mu drugie, wspomoże, przytuli i pocieszy. Mój Aniołek też ostatnio zwinął skrzydełko i cisza zrobiła się w poszukiwaniach. Niech odpocznie, a ja razem z nim. Bierzemy sobie tydzień wolnego.
Luisek wczoraj obraził się na mnie. Spał w oddzielnym pokoju. Nie wiedziałam o co chodzi, gdyż zawsze wiernie dotrzymuje mi towarzystwa. Wieczorem podeszłam, rozwinęłam skrzydło i głaskałam, drapałam za uchem aż w końcu przeprosił się. Przyszedł do pokoju i mnie nie opuszcza. Pies, a rozumie co do niego mówię. Może dlatego, że staruszek...
Świat też ostatnio złamał sobie jedno skrzydło. Sytuacja na Krymie jest niebezpieczna. Gdy braknie ludziom rozsądku, może zdarzyć się wszystko. Lepiej aby nie konfrontowano sił, nic dobrego z tego nie wyniknie.
Ja, mimo że z jednym skrzydłem, staram się, na ile to możliwe, być użytecznym człowiekiem. Nie zawsze mi to wychodzi tak jak bym chciała, ale staram się. Prawdą też jest, że podpórek mam wiele. Inni też wspomagają mnie swoimi skrzydełkami.
2 marca 2014
Wszystkie wspomnienia są złudne, bo teraźniejszość nadaje im inne barwy. Albert Einstein
Nie chcę wspomnień, złudy i karmienia się przeszłością. Nie są mi potrzebne. Jak już wracają, to tylko w odsłonie dobrych wspomnień, złe wymazałam z pamięci i mam święty spokój. Szkoda życia na nienawiść i chęć zemsty. Cierpi tylko ten, kto czuje się skrzywdzony. Ten, który wyrządził krzywdę, zazwyczaj czuje się wyśmienicie. To taki typ ludzi i szkoda dla nich naszych myśli i czasu.
Upiekłam wczoraj ciasteczka, powiedziałabym ekspresowe. Nie pamiętam już czy dzieliłam się tym przepisem, ale szczerze go polecam. Bez wałkowania, wykrawania i całego tego ceremoniału zabierającego czas.
Ciasteczka imbirowe( mogą być cynamonowe, goździkowe, piernikowe…)
Składniki:
• 3,5 szklanek mąki pszennej(można dodać krupczatkę, otręby, płatki…)
• 2 jajka
• 250 gramów masła lub margaryny
• 0,5 szklanki melasy, może być także sok
• 1 szklanka cukru
• 2,5 łyżeczek sody
• 1 łyżeczka soli
• 1,5 łyżeczki cynamonu, imbiru, goździków( proporcje dowolne, co kto lubi)
Masło, cukier, melasę, jajka i inne składniki wymieszać mikserem, dodawać mąkę. Formować kulki, ale niekoniecznie, można masę łyżką nakładać na wyłożoną papierem blachę i piec do widocznego zarumienienia. Czas przy-gotowania góra 10 minut.
Życzę smacznego.
3 marca 2014
Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła. Wisława Szymborska
Wiele jest spraw, które sobie ludzkość wymyśliła, aby nie popaść w stan odrętwienia i bezsensu życia. Zawsze lubiłam czytać, od dzieciństwa, nawet pod kołdrą, niby śpiąc, oświetlałam strony książki latarką tak długo, aż mama się zorientowała w tym niecnym procederze.
Starość postawiła jednak poprzeczkę, są książki, których nie przeczytam i już. Kilka stron przerzuconych w pośpiechu, zakończenie i zamknięcie książczyny. Mnie potrzeba arcydzieł, przeciętność mnie nie nęci. Szkoda mi czasu, którego nie mam już zbyt wiele.
Inną zabawką jest film. Tutaj też mam swoje wymagania, ale niekiedy z braku laku, oglądam jak leci w międzyczasie rozwiązując krzyżówki lub robiąc na drutach szalik. Nie wiem kiedy skończę… Może ustalę rekord Guinessa opatulając nim kulę ziemską?! Miałam kiedyś ulubionego aktora, który nie jest już tak ulubiony, ale sympatia została. Dostąpił w tym roku największego wyróżnienia,
OSCAR W KATEGORII NAJLEPSZY AKTOR: Matthew McConaughey
I co? Miałam rację obdarowując go uwielbieniem, prawda! Nie będę już wklejała zdjęcia, wystarczy kliknąć, pojawi się. Dorzucę jeszcze filmik z You Tube mojego autorstwa aby nie było, że rzucam słowa na wiatr.:)
Dedykowałam go pewnemu zaczepialskiemu. Nie mam już ochoty na takie zabawy. Zapanował wokół mnie błogi spokój. Pozwala to na kontynuowanie moich pasji. Pasja, jak każda pasja, ma jeden cel, odwodzi człowieka od marazmu i stwarza pozory aktywności. Dobre i to.
Nie będę rozwodzić się nad muzyką, zdradziłam już Cohena, prześpiewał mi się. Przeszłam znowu na klasykę. A nauka? Przeciętne umysły mogą tylko o jej odkryciach czytać. Ostatnio pasjonują mnie neutrina pochodzące z kosmosu. Malarstwo, rzeźba, poezja i inne rozweselacze, czy pogłębiacze, jak tam kto woli mają taki sam cel… Żyjemy, musimy podążać za światem.
4 marca 2014
Sytuacja na Krymie postawiła świat na krawędzi wojny. Wielkie szczęście, że zareagowali wszyscy liczący się. Putin trochę przycichł, ale teraz obraca kota ogonem, szuka zwady z Polską. Nie podoba mi się ten człowiek. Nie będę już się nad jego postępowaniem rozwodzić, gdyż mam go dosyć. Odrodzenia imperium mu się zachciewa.
Ja osiągnęłam nareszcie stabilizację, mam ciszę, spokój, jakoś sobie ze wszystkim radzę i jeden człowiek może mnie i milionom ludzi to wszystko zburzyć?! Jakim prawem. Chcę aby moje dzieci i wnuk żyli w spokojnym świe-cie, bez wojen i konfliktów. Tyle jest spraw do załatwienia, tylu ludzi oczekuje wsparcia, dlaczego im nie pomóc tylko krocie ładować w zbrojenia. Czy zawsze tacy szaleńcy muszą dochodzić do władzy, burzyć ład i porządek i na dodatek stawiać warunki. Dyplomacja ma trudne zadanie, ale jakoś to trzeba uładzić, jeden nieopatrzny krok i świat obróci się w perzynę. Wojna na obecnym poziomie wyposażenia wojsk to koniec naszej cywilizacji.
Środa 2014-03-05, Popielec
Mt 6,1-6.16-18
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
czwartek, 6 marca 2014
Nie jest łatwo. Dzisiaj od rana biegałam od przychodni i powiązanej z tą wizytą apteki, do biblioteki, gdyż było po drodze, na pocztę, ryneczek. Płonęłam wewnętrznie zakutana w zimową kurtkę. Spotkałam sąsiadkę, ta też narzekała że ma dosyć wszystkiego, gdyż ubrała się zbyt ciepło. Czas uprać i schować zimowe odzienie. Nie nadaje się do chodzenia, gdy temperatury górują ponad kreską zrównania plusów i minusów.
To jednak marginalna sprawa. Nawiedza mnie ostatnio temat wdowiego garbu – to zaburzenia czynnościowe regionu szyjno-piersiowego w wyniku zmian pomenopauzalnych!!! Każdy jakąś osteoporozę ma po przekroczeniu limitu lat. Niewątpliwie ważną rolę odgrywają uwarunkowania dziedziczne, brak partnera do pewnych działań, o których nie napiszę, gdyż skromność mi nie pozwala, ale czas też robi swoje. Wręcz maniakalnie wpatruję się w figury kobiet. Sama zaczynam odczuwać, że wyprost stwarza mi już kłopoty. Boli mnie w plecach i szyja też jest jakaś oporna. Zaczynam ćwiczyć, choć barrrrrrrrdzo niechętnie… Boję się jednak przykurczu kręgosłupa obrośniętego tłuszczykiem. Chyba zupełnie nie da się tego uniknąć, ale nich chociaż nie będzie tak wyrazisty.
W bibliotece, gdzie zawsze przyjmowana jestem przyjaźnie, oglądałyśmy zdjęcia z ostatniego spotkania. Nie mam pozwolenia na publikację zdjęcia i dlatego zamazałam postacie. Ja jestem druga z prawej, w ciemnym swetrze. Nie jest dobrze! Gdy się nie kontroluję, nie wyglądam pociągająco i nie chodzi w tym wypadku o grymas twarzy ale o masywność sylwetki. Jak łatwo tam odróżnić wiek kobiet! Oj, plecki robią się okrągłe, robią. Niedługo następne spotkanie, muszę się przygotować, nie tylko pod względem merytorycznym - mam tam ostrą antagonistkę, lubię ją, ale co zdanie, to kontra, jej albo moja – poćwiczę, jakoś się zmobilizuję i odwiedzić trzeba już fryzjera. Wiosna za pasem. Staruszka musi się godnie prezentować, aby nie przynieść ujmy naszemu stanowi.
7 marca 2014
Uwiłam wierszyk, może zaczaruję rzeczywistość.:)
Mamidło
jesteś moim natchnieniem
obłokiem magellana
korwetą cichych marzeń
która złe dni przesłania
światłem jesteś moim
pełgającym w dni mroku
laurką na dzień kobiet
wymarzoną co roku
zarzuć mnie jutro z rana
pachnącymi kwiatami
pragnę by iluzji blask
jutrzejszy dzień omamił
Kobietą na skraju już jestem, ale przecież jeszcze jestem. Idę dzisiaj na badanie, ale jutro zaszaleję. Dom będzie tonął w kwiatach, albo w jednym tulipanie…
9 marca 2014
Taka byłam wczoraj zajęta, że nie starczyło już czasu na wpis. Trochę mnie ubawiło, gdyż wszyscy znajomi mężczyźni składali mi życzenia. Kwiatuszek też się znalazł, piękna różyczka w kolorze różowawo-łososiowym, a i prezenty także. Nawet na Facebooku, mimo że jestem tam najczęściej w celu poszukiwań, też doczekałam się imiennego upominku muzycznego… Kobietą jestem, kruchą istotą (tak naprawdę o mocach nadludzkich, gdy trzeba!), ale jak miło doczekać się uznania. Bywam też modliszką, która tylko czyha, aby kogoś usidlić.
Miałam przez pewien czas kłopot ze śmieciami elektronicznymi. Nazbierało się tego trochę i zawsze jakoś, gdy ogłaszano wywózkę tego badziewia, nie mogłam z tej okazji skorzystać. Nie wyrzucę do śmieci, nie wolno, to nie i już. Ile razy prosiłam, aby ktoś mnie z tym bagażem odtransportował na śmietnisko, zawsze słyszałam:
- Oczywiście, ale nie dzisiaj, umówimy się kiedyś.
Nie nalegałam zbytnio. Tak minął rok, a śmieci jak zalegały szafę, tak zalegały. W końcu zgłosiłam w postanowieniach noworocznych, że już w tym roku się tego złomu, którego nie opłaciło się już naprawiać i niby do czego to podłączyć!!!, przecież urządzenia nowej generacji do tego się nie nadają, pozbędę się. Zapanował ogólna konsternacja i solidne przyrzeczenie, że już na pewno doczekam się wywózki. Na początku roku sama odwlekałam, gdyż nie wiedziałam jeszcze co zrobię ze staruszkiem komputerem, ale kiedy już byłam gotowa, przypomniałam o sobie i swoim postanowieniu. Wieczorem, z aktywną pomocą GPS, gdyż nikt tak do końca nie wiedział jak tam dojechać, odwiozłam wszystko na złom. Dopięłam swego. Niech się ze mną martwią, przecież jestem staruszką, kobietą potrzebującą wsparcia.
10 marca 2014
Jestem zrobiona na bóstwo. Staruszka do wzięcia, fryz wyczarowany ręką p. Weroniki, asymetryczny i wysrebrzony siwizną. Co oni w zakładzie robią, że włosy są takie jasne i lekkie? Przecież ja nie farbuję włosów. Zrobiłam też hennę brwi, stosowną do kolorytu twarzy, lekko przyciemnione nadają mojej buźce wyrazistości. Nikt już mi nie powie, że mam wyleniałe brwi. Wszędzie promocje, więc korzystam z okazji.
Tylko pracy mam dzisiaj zbyt wiele. Wgryzam się w archiwa aż mi się w głowie mąci. Ciekawa jestem jak długo jeszcze będę dostawała nowe materiały?! Zapraszam na stronę, tym bardziej, że mam nowego Współtwórcę. Jest na kilku stronach, ale tutaj chyba najlepiej będzie go widać. http://milkowice.pl.tl/Rzymsko.htm
Czas odpocząć staruszko. Jesteś bardziej zapracowana niż niejedna młódka.
11 marca 2014
Czytam klasykę, warto wrócić do tego co ma już ustaloną renomę. „Wszystko co najważniejsze" Oli Watowej przeczytałam nie dlatego, że uważam ją za największą pisarkę XX wieku, ale dla wielkich uczuć pisarki dla męża i syna. „Wszystko co najważniejsze w moim życiu wiąże się z Aleksandrem". Tym zdaniem rozpoczyna się opowieść Oli Watowej, to wielkie wyznanie.
Deportowana do Kazachstanu z synkiem Andrzejem – męża uwięziono – ratowała dziecko żyjąc w strasznych warunkach, cierpiąc głód i poniewierkę. Nie poddawała się. Nie jest wielką sztuką umrzeć, sztuką jest żyć. Nigdy nie wiemy co czeka na nas za rogiem, co jeszcze przyniesie życie. Niemożliwe stało się możliwym, przecierpieli wszystko, udało im się odnaleźć i powrócić do normalnego życia. Do normalnego? Chyba nie tak wygląda normalność. Jej mąż popadł w ciężką chorobę, cierpiał przez kilkanaście lat, ale ona żyła dla niego, jak sama mówi odgrywając codzienny teatr zadbania i uśmiechów, a on znosił chorobę, aby żyć dla niej. Czy to było dobre życie? Raczej trudne, ale pełne miłości. Aby zrozumieć drugiego człowieka, samemu trzeba to przeżyć ale i tak do końca nigdy nie jesteśmy w stanie uczestniczyć w pełni w cudzym bólu. Sama Watowa tak to o tym mówi.
"Cóż bym ja wiedziała o głodzie, marznięciu, o beznadziei. O różnorodności losów ludzkich i okrucieństwie. Na-wet o zwykłej ludzkiej biedzie. W moich przedwojennych warunkach oczywiście wiedziało się o niejednym, ale jak daleko jest czysta wiedza od doświadczenia. Okazuje się, że wielu ludziom trzeba "dotknąć", aby zrozumieć, uwierzyć. A i teraz, kiedy oglądam w telewizji szkielety zagłodzonych dzieci o ogromnych, spuchniętych brzuszkach, to i teraz po moim doświadczeniu, czym jest głód, ten ssący, na co dzień i bez nadziei najedzenia się do syta, to nawet teraz w gruncie rzeczy już nie czuję, czym jest naprawdę. Jestem syta. I jak łatwo zapomina się o tym w sytości. Ja nie żałuję swoich doświadczeń wojennych, swoich przeżyć. Odczuwałam te lata męki jako wielkie doświadczenie życiowe. Dopiero z czasem uświadomiłam sobie bogactwo tamtych przeżyć, doznań i przemyśleń".
Warto żyć. Zdjęcie Oli Watowej zrobiło na mnie wrażenie. Piękna kobieta, niby krucha taka, a okazała się mocarna…
12 marca 2014
Wczesnym rankiem, kiedy jeszcze niebo płonęło rdzawo-czerwonym blaskiem, a ja już zostałam przywołana do tego świata budząc się z głębokiego snu, spiker w radio bawił publikę takim dowcipem.
Ile szczoteczek ma dentysta? – Sto ma, to logiczne.
Jestem czuła na tym punkcie, gdyż czeka mnie znowu ekstrakcja zęba, na co nie mogę się zdecydować, ale muszę. Że też inne staruszki mają już to z głowy, włożą protezę i mają święty spokój, a ja w ciągłym napięciu. Funkcjonuję i tak ciągle z zawyżonym pułapem adrenaliny w związku z poszukiwaniami dotyczącymi mojej strony, i kiedy chcę się trochę odprężyć robię sobie niezbyt może mądre uciechy. Tu zagadam, tam coś przeczytam, posłucham, poplotkuję, coś trzeba robić aby wyrównać emocje.
Spożyłam przez dwa dni paczkę After Eight czekoladek z miętowym nadzieniem. Nie potrafię im się oprzeć, a przecież mam unikać cukru!!! To wszystko dlatego, że się denerwuję.
Ja w życiu kieruję się instynktem. Jak już coś mnie uporczywie nawiedza, to nie bez powodu. Ciągle zachodziłam w głowę, gdzie mogli podziać się Bogdańscy ze Szczytnik, przeczuwałam, ale nie mogłam wpaść na dowody rzeczowe. Przez dwa dni zgłębiałam dane dotyczące lasów państwowych w początkach XX wieku i w końcu trafiłam na ślad. Teraz trzeba to udowodnić. Uporczywie szukam, ale nie wszystko jest opublikowane w Internecie. Jakoś to przecież rozwiążemy wspólnymi siłami, nie takie sprawy się rozmotało.
W związku z tym tak sobie niekiedy myślę, jacy różni są ludzie na świecie. Jeden pomoże, poszuka, a drugi ciągle węszy podstęp. Myślę, że to ma związek z przeżyciami. Kiedy ktoś kłamał, albo był okłamywany, nikomu nie wierzy. Gdy stosowano wobec niego przemoc, idzie też taką drogą uważając ją za sprawdzoną. Gdy notorycznie zdradzał, albo był zdradzany, nikomu nie zaufa. Kiedy stosowano wobec niego przemoc psychiczną, sam się odgrywa na innych. Nie będę już dalej szła w te rozważania… Współczuję ludziom, do których nie można się normalnie odezwać, gdyż widzą w tym zawsze wyrachowanie, chęć wykorzystania lub nie wiadomo co tam jeszcze. Będę więc w przyszłości bardziej uważna. Przecież ludzi i świata nie zmienię, sama tylko mogę coś zmienić w sobie.
13 marca 2014
Nerwowa jestem! Suszarka do włosów odmówiła posłuszeństwa i byłam właśnie z moją córką, jako doradcą suszarkowym, kupić nową. Tego mi tylko brakowało, ale trudno. Nie będę przecież suszyć ogrzanymi ręcznikami o tej porze roku.
Na osłodę dnia - 13, to się wie! - aria operowa w wykonaniu dziewięcioletniej dziewczynki. Dech zapiera ze zdumienia. Proszę cierpliwie poczekać aż się wygadają....
14 marca 2014
Niekiedy myślę, zdwajam wysiłki aby wysnuć wnioski, nie zawsze dla mnie niezbyt korzystne. Czy ja jestem winna, że choruję, czy to dopust boży? Nie mówię o chorobach dziedzicznych, masz je i nic tego nie zmieni, ale te nabyte są powodem moich rozmyślań!
Wczoraj pobiegłam rankiem po bułki razowe, gdyż tylko o tej porze można je kupić. Gotowałam zupę z porów i grzanki z ciemnej bułki bardzo mi się wpisywały w menu. Szłam krokiem przyśpieszonym, gdyż czekałam na przedstawiciela energetyki, a że sąsiadki zleciły mi podanie danych, nie mogłam zawieść. Pani rozłożysta i sunąca w zwolnionym tempie miała mi za złe, że wzniecam niepokój w przyrodzie. Utyskiwała na kręgosłup, nogi i ogólne spowolnienie. Współczułam, ale zwolnić nie mogłam, aby pochylić się nad jej trudem.
Czy mogłabym prześcignąć ją w ilości kilogramów? Oczywiście i to bez wielkiego wysiłku. Apetyt to ja mam! Kładę sobie jednak barierę. Nie dlatego, że mi brakuje pieniędzy na życie, tylko nie mam zamiaru objadać się. Bywam niedojedzona, nie pogrążam się w błogiej sytości tylko dlatego, aby uniknąć nadwagi. Jabłuszko czy banan też wystarczy jako zapełniacz... Mój kręgosłup nie jest bez usterek i muszę o niego dbać. Dodatkowe kilogramy nie wesprą go.
Bóle nóg! Błogosławię dzień, kiedy podjęłam decyzję o zmianie miejsca zamieszkania. Zabieg usunięcia żył ulżył mi na kilka lat. Mogłam to zrobić tylko dlatego, że miał kto się mną zająć, wszystko było na miejscu. Ja nie mam wybrzuszonych żył, ale wnętrze nóg mnie szarpie. Siedzenie przy komputerze nie jest dla mnie dobre, ale mam się wszystkiego wyrzec? Coś za coś. W końcu nie muszę już brylować urodą, odsłaniać nóg, nie jest to mi potrzebne.
Dzisiaj rano podpięłam się pod komputer od samiuśkiego rana. Zrobiłam pitko z miodem i cytryną i szukałam majątków ziemskich i ich właścicieli. Na piżamę narzuciłam co prawda cieplutki szlafrok, ale i tak poczułam zamróz na plecach. Na szczęście się szybko zreflektowałam i poszłam myć się i ubierać cieplutko. Jeszcze nie doszłam do siebie po spacerze z odkrytą, ufryzowaną głową, kiedy to słońce i wiatr igrały w moich włosach, a katar już czaił się za węgłem. Czy ktoś mi kazał? Nie, sama chciałam.
Nie ma się co uskarżać. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Masz to, na co sobie zapracujesz.
Ta dziewczynka śpiewająca arię operową ma w sobie starą duszę, jak to skomentował juror. Taka to ma dobrze, bez trudu, bez nauki, ćwiczenia - gwiazda!!!
15 marca 2014
Dzisiaj rano kiedy wyszłam kupić chleb i coś do chleba, czułam się lekka jak piórko! Wiatr pchał mnie do przodu, podcinał nogi i spychał na krawędź chodnika. Mężczyźni przyciskali czapki do czoła jakby salutowali tej wietrznej potędze. Gałęzie tuliły nam się ze strachu do nóg.
Skąd do nas przywiało takiego hulakę?! Byłam szczęśliwa, gdy po powrocie mogłam w końcu usiąść na chwilę. Nie motało mną i nie poszturchiwało zaczepne wietrzysko. Zabrałam się za sprzątanie, przy okazji przestawiając meble. Uporałam się już z pracą, ale to na dzisiaj będzie wszystko. Nie mam już siły na jakąkolwiek aktywność. Teraz tylko wytchnienie. Wiatr niech sobie wieje. Nie moja to już sprawa. Zaczepialskich nie lubię.
16 marca 2014
Co za dzień! Dosyć mam już tej garncowej marca pogody. Dzisiaj pada, przerwami mży i leciutko powiewa. Zmierzyłam rano ciśnienie i zatrzymałam się w domu. Dopóki nie wyreguluję wszystkiego jak należy, do kościoła nie pójdę. Źle znoszę duże skupiska ludzkie, gdy jestem nie w sosie. Popracuję nad sobą! Mam powody.
Marzec to dla mnie miesiąc rocznic związanych z odejściem moich bliskich. Uważajcie na siebie ciśnieniowcy, marzec to miesiąc zdradliwy dla wszystkich zrzeszonych w tym klubie. Nagłe skoki temperatury, ciśnienia nie sprzyjają nam. Przeglądałam notes z wpisanymi datami do uczczenia i z przerażeniem dostrzegłam, że umknęła mi Krystyna! Mam koleżanki o tym imieniu, które wierne są i pamiętają o mnie, a ja zawiodłam. Wstyd mi bardzo. Zadzwoniłam spóźniona i pokorna jak baranek, ale co się stało, to się nie odwróci.
Dla wszystkich, o których imieninach zapomniano, nie złożono im życzeń, którym ja życzeń nie złożyłam, mimo że powinnam, ten skromny kwiatuszek, kiść bzów dzisiaj im ofiarowuję.
Samej sobie też, gdyż o mnie też niekiedy ktoś tam zapomina, ale ja się sama wtedy dopominam i już.
W moich kalendarzu składającym się z trzech części wpisuję daty wizyt lekarskich, badań, imienin i spotkań. Ponieważ kartki lekko się wydzierają, robię to co miesiąc aby nie naruszać struktury kalendarza. Marzec mi umknął i imieninowych dat nie naniosłam. Jak na złość w kalendarzu też nie zaznaczono imienin Krystyny, tylko Bożeny i Patrycji. Gdyby nie to, to może załapałabym bez podpowiedzi. Mam wyrzuty sumienia. Jak tak dalej pójdzie, to zapomnę o swoich imieninach także. No, rodzina mam nadzieję, nie zapomni.:)
17 marca 2014
Wczoraj przed północą zajrzałam jeszcze do internetu, aby dowiedzieć się tego, co było oczywiste już od pewnego czasu, a mianowicie jak wypadło referendum na Krymie. Wypadło tak, jak miało wypaść.
Historia Dziejów, ta pokrętna baba, zatrzymała się na Krymie! Siadła na nadmorskiej plaży, podumała i doszła do wniosku, że swoje zrobiła. Krym jest w rękach Rosji, a że świat nie uznaje tego faktu, to nie jej wina. Teraz głowi się jak podzielić Ukrainę i czy w ogóle dzielić?! Powstaje III imperium Rossiji i tylko ślepi ludzie tego nie dostrzegają. Historia Dziejów już to wie! Problem teraz w tym, jaki będzie miało zasięg?!
Tak naprawdę to czyj jest Krym? Powinien należeć do Tatarów krymskich, tylko jest mała przeszkoda, gdyż Stalin uwiózł ich w głąb Rosji aby zapoznali się z pięknem tego kraju, a że nie wrócili na Krym, to trudno. Później Chruszczow w porywie dobroci serca podarował półwysep Ukrainie, tak do końca nie wiadomo dlaczego. Teraz Krym znowu wróci do Matuszki Rossiji. I co? Ma tutaj ktoś coś do gadania? Nie, gdyż grozi to konfliktem światowym! Nikt nie chce konfliktu, ja też jestem za pokojem… A sankcje? Sankcje! Kto poniesie skutki?! Wszyscy.
A co będzie jak władyka Putin zażąda zwrotu Alaski sprzedanej przez cara Aleksandra II Stanom Zjednoczonym?! Jeszcze nas obciążą odpowiedzialnością, gdyż jednym z pierwszych amerykańskich urzędników federalnych Alaski został Polak, Włodzimierz Krzyżanowski!!!
Ciężki orzech do zgryzienia ma niekiedy Historia Dziejów.
Tak naprawdę to czyje ziemie kraje mają we władaniu? Wróćmy chociażby do Wędrówki Ludów! Co tych ludzi gnało? Przemierzyli Azję i Europę, wymieszali się z podbitymi ludami, utworzono nowe państwa i sprawa została przypieczętowana. Może konieczne jest co pewien czas mieszanie genów aby populacja ludzka się odnawiała…
Co robił Aleksander Macedoński, największy strateg, geniusz podbojów, który stworzył imperium? Wydał rozkaz aby jego dowódcy i żołnierze brali za żony kobiety z podbitych krajów! Nie wiadomo jak daleko jeszcze sięgało by jego władanie, gdyby nie nagła i niespodziewana śmierć wodza. Czy umarł z przyczyn naturalnych, czy ktoś mu pomógł odejść z tego świata, nie wiemy do dzisiaj?!
Imperatorzy kończyli swój żywot w dziwnych okolicznościach, chociażby Napoleon...
Błogosławieństwo to czy przekleństwo być władcą! Historia Dziejów wie kogo i gdzie osadza na tronie, ale dla nas to jeszcze tajemnica. Nie mogę zapomnieć wejścia Putina, kiedy wielkie odrzwia otwierały przed nim swoje podwoje. To był mocny akcent! Dobrze by było aby wdział także strój koronacyjny ruskich carów.
Dam sobie już spokój z przepowiedniami, kto to ma przyjść ze wschodu… Ja chce pokoju, ale czy uda się go utrzymać i za jaką cenę?!
18 marca 2014
Powitałam dzisiejszy ranek radośnie. Sprawił to chleb nasz powszedni, który przytłumił smakiem całe śniadanie. Żytni, na zakwasie, wypieczony, poorany bruzdami skórki osypanej delikatnie mąką. Co za chleb, niebiańska rozkosz dla kubków smakowych. Zjadłam dwie kromki, niech tam, trochę radości w życiu też mieć muszę. Jedzenie i sen mi się ostały no i kultura... Hm!
Do chleba dorzuciłam jajko ugotowane na półmiękko, gdyż nie cierpię takiego przelewającego się przez łyźeczkę, twarożek z grubo, świeżo mielonym pieprzem, który uwielbiam, zielona herbata i radosny dzień mam zapewniony. Zerwałam już z tostami z powodu konieczności opychania się ponad miarę, breją płatko-owsianą mimo, że podobno taka zdrowa. Z wędlinami też z umiarem, tylko klasztorna mi odpowiada. Mogę być mniej zdrowa, ale niech to co jem, sprawia mi przyjemność.
Nie wyobrażam sobie mojego stanu przemienienia w postać duchową, gdzie jak nic pozbawią mnie chleba! Chyba będę przychodzić na ziemię, aby podkradać okruszki. Tylko co z grzechem za kradzież? Pokuta będzie trwała wiekami, a to też nie będzie miłe. Chyba, że ktoś się poświęci i będzie karmił mnie z ręki, tylko czy się taki odważny znajdzie?!
Nie pozostaje mi nic innego, tylko jak długo się da, korzystać z uroków stołu napełnionego po brzegi chlebem - żytnim, pszenno-żytnim, orkiszowym, owsianym, sezamowym, razowym z ziarnami lub bez, pełnoziarnistym z dodatkiem ziół, przypraw, ziaren, suszonych owoców… Bułki tylko od czasu do czasu, lubię chleb. Znam wszystkie piekarnie w okolicy, co rusz wypatrzę jakiś nowy rodzaj pieczywa, którym się delektuję tak długo, aż nie zamienię go na inny rodzaj. Podobno głodnemu chleb na myśli, ale ja przecież nie głoduję. Lubię chleb i wiem z której mąki będzie chleb, co by nie miało to znaczyć.
19 marca 2014
„Witaj w klubie” obejrzałam. Fakt, że zdarzyło się to naprawdę, dodawał pikanterii filmowi. Choroba zmienia człowieka. Główny bohater Woodroof nosiciel HIV, pijak i dziwkarz, stał się społecznikiem pomagającym innym. Żył, mimo że lekarze nie dawali mu szans. Matthew McConaughey, gdyż to dla niego poszłam do kina, spisał się świetnie. Schudł, to fakt i to bardzo. Warto było zobaczyć go w akcji.
Spojrzałam już na niego przychylnym okiem kilka lat temu, mimo że nie grał jeszcze wielkich ról. Z tego można wyciągnąć tylko jeden wniosek, ludzie na których ja zwracam szczególną uwagę, mają drogę do sławy przed sobą. Niech wezmą to pod uwagę wszyscy, których zaszczyciłam uznaniem.:)
20 marca 2014
Pierwszy dzień wiosny, teraz będzie już 20 marca o siedemnastej ileś-tam. Ciepło, pranie już zrobiłam, powiewa w dolnych częściach balkonu osłonięte od wzroku przypadkowych przechodniów. Denerwują mnie te powłoczkowe sztandary i majtkowe flagi wystawione na widok publiczny. Spojrzałam z góry na ogródek sąsiadów, kolorowo nad podziw. Szafirki, pierwiosnki, prymulki pysznią się kolorami, pąki na moreli napęczniałe i zaróżowione. Zaraz obsypią drzewo kwieciem, ale jakoś tak smutno w tym roku. Człowiek zastanawia się co dalej, jak świat sobie poradzi z Putinem. Jest coraz gorzej, teraz mówi się już o zagrożeniu nie tylko Ukrainy ale także Polski i krajów nadbałtyckich. Jaka będzie ta wiosna?!
Zabrzmiała dzisiaj pierwsza trąba jerychońska, płonie największy rosyjski okręt atomowy. Nie życzę nikomu źle, ale komuś, kto cały świat postawił w stan gotowości bojowej, trudno życzyć dobrze!
Teraz, kiedy Rosja wybiera się teraz bronić Rosjan w Estonii, nie mam już wątpliwości dlaczego wczoraj premier mówił o tym, że u nas nikt Rosjan nie prześladuje. Tylko czekać, jak społeczność rosyjska wystąpi z żądaniami… Nie mamy ich w nadmiarze, ale trochę jest. Dane są z 2002 roku, ale chyba ich tyle nie najechało do nas w ostatnim czasie. Zresztą, nawet jednego obywatela można brać w obronę, gdy szuka się pretekstu.
21 marca 2014
Ciepło ponad miarę, jest to nawet męczące. Włożyłam lekką kurtkę, a jeszcze mi dopiekło. Podfruwajki chodzą już z krótkimi rękawami! Taka odważna to ja już nie jestem.
Poszłam zrobić zakupy na bazarek i do pobliskiej Biedronki. Pod koniec miesiąca torba z nabytym towarem jest zdecydowanie lżejsza. Coś jednak kupić trzeba. Najpierw odwiedziłam market, a później zajrzałam do sklepików na bazarze, które uznałam już za swoje, i same niemiłe niespodzianki. Rybny spłonął dzisiaj w nocy. Zostały tylko zgliszcza. Ocalała z pożaru witryna z sałatkami rybnymi. Chyba się zapiekły pod wpływem tak wysokiej temperatury. Tak to jest, gdy się prowadzi biznes. Konkurencja chwyta się każdej sposobności aby wyrugować rywala z rynku. Kto inny by podpalił i dlaczego?! To już trzeci taki pożar. Rok wcześniej spłonął obuwniczy i konfekcja prowadzona przez Wietnamczyków. Mam nadzieję, że byli ubezpieczeni…
Kupuję jabłka u ogrodnika, który ma dobry towar. Owoce są świeże i nie poobijane. To jest duży plus, mogą dłużej poleżeć. Stanęłam w kolejce, gdyż zawsze tam jest rojno i zdziwiło mnie, że sprzedaż prowadzą jacyś nieznani mi ludzie. Zapytałam o właściciela, gdyż zawsze miałam fory i dostawałam najładniejsze jabłka. Syn, jak się później okazało, poinformował mnie, że ojca we wtorek pochowali. Takie to jest to nasze życie. Przejmujemy się głupstwami, zabiegamy o pieniądze, pracujemy do upadłego, a w końcu wszystko trzeba zostawić i odejść. Póki co obiad i tak muszę ugotować. Miały być ryby, ale będzie zapiekanka z kaszy jaglanej z bananami, prażonymi wiórkami kokosowymi i kardamonem. Akurat to wszystko mam. Zapiekę i będzie po kłopocie.
22 marca 2014
Potrzebowałam cygańskich klimatów. Chodzi to za mną od kilku miesięcy. Chciałam obejrzeć „Papuszę”, ale nigdzie już nie grają. Znalazłam na You Tube „Tabory idą do nieba” i zatopiłam się w cygańskich śpiewach i miłości, która nie zna kresu… Na szczęście komputer mam połączony z telewizorem, mam więc duży obraz. W trakcie oglądania zadzwonił telefon:
- Pani Halinko mamy dla pani „Papuszę”!!!
Jutro dostanę. Tak się przywołuje pragnienia. Trzeba chcieć, a przyjdzie taki moment, że wypełnią się co do joty.
Piosenka Papuszy
Po wielu latach,
a może już niedługo, wcześniej,
twe ręce moją pieśń odnajdą.
Skąd wzięła się?
Czy w dzień, czy we śnie?
I wspomnisz, i pomyślisz
o mnie
– czy bajką było to,
czy prawdą?
I o moich piosenkach
i wszystkim
zapomnisz.
23 marca 2014
Mój wnusio się przeziębił. Temperatura i ból gardła. Babci serce się ściska z żalu, gdy w Skype patrzę na rozpaloną buzię i spierzchnięte usta. Całą zimę jakoś przetrwał, a teraz łóżko i leżenie, gdy wiosna wyraźnie szykuje się do natarcia na szarość i chłody.
Obecnie pogadujemy już zdecydowanie oszczędniej. Kiedyś, gdy był malutki, wszystko było prostsze. Bawiliśmy się do upadłego, chodziliśmy na spacery, graliśmy w piłkę i takie tam zajęcia prowadziliśmy. Teraz patrzę z rozrzewnieniem na wszystkie prezenty jakie przy takich okazjach dostawałam. Dumnie na półce rozpiera się szyszka wręczona mi podczas akcji jaka wywiązała się, kiedy to prowadziliśmy dialog między wymyślonymi przez wnuka postaciami Liściojada i Czeremuszki, pyszni się podusia uszyta na zajęciach, poleguje kawał drewna wymyty przez morskie fale. Był to miecz służący malutkiemu rycerzowi do staczania nieustających walk, chowany przez nas codziennie na plaży i odnajdowany na następny dzień jako cenne trofeum.
Na ozdobnej paterze, która musiała ze ściany zejść na komodę i służyć jako miejsce zbioru kamieni wszelkiej maści, w czasie gdy pewien chłopiec zafascynowany był ich urodą, spoczywają koliście ułożone wapienie z odciśniętymi kształtami trylobitów, płaskie kamyczki i kawałki bursztynu, muszelki znad Bałtyku i muszle przywiezione znad Morza Północnego, kawałki rudy i bryłki soli, wszystko, co było dla babci przywiezione lub ofiarowane na wiecznej rzeczy pamiątkę.
To były czasy! Teraz, kiedy przyjeżdża już jako nastolatek spoglądający na babcię z góry, oj urósł, urósł!, chodzimy nad nasz Balaton i gawędzimy sobie, gramy w gry słowne, wymyślamy łamańce językowe typu – łapa łapę łapie. Pobyt w domu już nie sprzyja takim kontaktom, gdyż komputer i gry swoje robią. Dla mnie szczęściem jest, gdy mogę na dziecko popatrzeć, przygotować coś do jedzenia, co lubi, iść razem do kina, pograć w scrabble. Ważne, że jest i babcia ma kogo kochać, o kogo się troszczyć i kim się interesować. Ciężko mi tylko patrzeć, gdy jest chory lub gdy coś nie idzie tak, jak należy. Na szczęście nie zdarza się to często. Babcia jest dumna z wnuka, ma zadatki na to, aby wyróść na dobrego, mądrego człowieka. Niechby tylko na świecie był spokój.
24 marca 2014
Obejrzałam Papuszę i nie mogę ochłonąć. Ile bólu można nosić w sercu, ile pieśni można napisać, ile można przecierpieć… Można, gdyż żyć trzeba, a jak się już nie da, płaci się za wszystko odtrąceniem, chorobą i samotnością. Trudno mi o tym nawet pisać, to trzeba zobaczyć, przeżyć i starać się zrozumieć. Trochę mi brakowało wierszy Papuszy, tak prostych i pięknych.
Ziemio moja i leśna,
jestem córką twoją.
Lasy śpiewają, ziemia śpiewa;
śpiew ten składamy - rzeka i ja -
w jedną cygańską piosenkę.
« Z taboru byłam, teraz jestem znikąd»
Zastanawiam się co łączyło Papuszę i Ficowskiego, czy tylko więź duchowa, czy niespełnienie?! Na ile książka Ficowskiego miała wpływ na losy Papuszy? - pamiętam jak lata temu czytałam o tym wydarzeniu w "Przekroju"! Jak to się dzieje, że dzieci wychowywane w tak spartańskich warunkach nigdy nie mają żadnych defektów fizycznych? Ja nigdy nie spotkałam ułomnego Cygana. Jak oni przetrzymują zimę? Zmusili ich do osiadłego trybu życia, a dali do zamieszkania zagrzybione nory. Jak ci ludzie mieli się w tym wszystkim odnaleźć. Widzę tutaj podobieństwo do losu Indian.
Gdybym ja musiała teraz wędrować z taborem? Nie daj Boże, gwiazdy i zapach lasu piękne są, ale na chwilę. Chcę zawsze wrócić do bezpiecznego domu. Oj, chyba długo tego filmu nie zapomnę.
25 marca 2014
Przeżyłam koszmar! Otwieram zawsze rano okno, bez względu na pogodę, aby wywietrzyć pościel. Wszystko poszło sprawnie i gładko, po pół godzinie zaścieliłam łóżko i zabrałam się za swoje domowe sprawy, nagle słyszę głośne brzęczenie, dudniące i przerażające. Co może u mnie w mieszkaniu dawać takie odgłosy? Zebrałam siły i zaczęłam to-to lokalizować. W sypialni na oknie zobaczyłam czarną kulkę sporych rozmiarów obijającą się o szyby, motającą się w firance i wydającą ten buczący pomruk! Zamarłam, ale tylko na chwilę. Głośny lament na nic by się nie zdał, nie mam męskiej podpory, która by rozprawiła się z intruzem. Podeszłam, nie odchyliłam firanki, co to, to nie, tylko przez jej delikatny woal ujęłam klamkę okna i uchyliłam tak szeroko, jak się dało. Manewrując firanką naprowadziłam intruza na uczyniony wylot i udało się. Pofrunął w siną dal.
Nie mam już trzmiela czy szerszenia, nie wiem tak naprawdę co to było, ale raczej trzmiel, gdyż czarne to było i zwaliste, kwadratowe raczej, niż wysmukłe. Nie mogłam się dokładnie przyjrzeć, gdyż akcja trwała sekundy. Pytanie tylko, skąd się wziął ten straszny owad?! Wpadł przez okno, czy mieszkał ze mną całą zimę bez uiszczania opłaty za lokum i bez mojego przyzwolenia. Ta druga opcja doprowadza mnie do czarnej rozpaczy. Gdyby tak w środku nocy urządził mi taką basową serenadę, chybabym dostała ataku serca.
Nie mają u mnie schronienia żadne insekty, komary, pająki, muchy, prusaki czy mrówki. Wydałam im wojnę i walczę aż do skutku. Nie zabijam, tylko zabezpieczam wloty. Teren jest jak na razie czysty.
Z bąkiem sprawa jest inna, on nie pojawia się ot tak sobie. Nawiedził mnie pierwszy raz w życiu. Symbolizuje, we śnie czy na jawie:
oszczerstwo,
zszarganie dobrego imienia,
bezradność w odpieraniu niesłusznych zarzutów.
Gdy go zadepczesz, twoja prawda będzie na wierzchu, a gdy zabijesz - uwolnisz się od problemów.
Nie mam zamiaru niszczyć takiej pięknoty, która w sadzie czy ogrodzie, budzi moją sympatię. Mięciutkie, paskowane, łagodne "bambuszki" nie mogą wyginąć, zadbajmy o nie!!! Tak napisałam. Oto dowód sprzed lat kilku, kiedy stanęłam w ich obronie.
W domu to już zupełnie inna sprawa, mój dom to mój azyl. Bambuszki niech mnie raczej nie odwiedzają.
Wobec powyższego, wszyscy którzy mają ochotę mi zaszkodzić, niech mają się na baczności, nie będę niszczyć trzmieli, tylko zabiorę się za intrygantów.
26 marca 2014
Wiosna, wiosna, wiosna, ach jak radośnie. Zatoki bolą, głowa pęka, spać w nocy nie można, a za to w dzień jak najbardziej, łamie w kościach, stawy chrzęszczą, ciśnienie skacze. Żyć nie umierać!
Na świecie bałagan, Saszka Biały zabity i już prawicowcy zapowiadają zemstę. Jak zaczną się wewnętrzne rozgrywki na Ukrainie będziemy mieć się z pyszna. Zaraz zaczną nas atakować o Przemyśl, Żyrinowski co prawda proponuje rozbiór Ukrainy, ale my chyba mamy dosyć rozbiorów. Wykrakałam, Rosja żąda zwrotu wyspy Świerkowej koło Alaski, a co nie można?! Nie jest wesoło, a w kraju też mamy zamęt. Biedny ten nasz Premier Rzeczypospolitej Polskiej, kto chce mówi do niego jak chce, a nawet wrzeszczy! Dziwie się, że jeszcze nie zabrali się do rękoczynów.
Oglądałam spotkanie premiera z rodzicami tych niepełnosprawnych dzieci, którzy byli zdeterminowani i zdenerwowani. Oni potrzebują pomocy, nikt nie ma wątpliwości. To dużo usprawiedliwia, ale nie wszystko. Widziałam jak premier siedział i słuchał oskarżeń, pomówień i żądań. Do słowa też nie mógł dojść.
Powiem szczerze, współczuję Panu Panie Premierze!!!
Premier chyba już zdołał nabrać odporności ciągle atakowany ze wszystkich stron. Jak można zwracać się tak do kogokolwiek? Czy tak się dyskutuje, przedstawia swoje racje?! Kobieta wiodąca prym w wykrzykiwaniu swoich żądań mogłaby się trochę opamiętać, a nie robić z siebie widowisko. Nie będę się nad tym rozwodzić, gdyż to chyba taki człowiek i inaczej rozmawiać nie umie. Sympatii to im nie przysporzyło. Co będzie jak każda grupa społeczna zacznie walczyć w ten sposób o swoje prawa? Ilu ludzi żyje w biedzie.
Niech na świecie zrobi się zamęt, to nikt z nas nie dostanie żadnych świadczeń, ciekawa jestem jak będziemy żyć. Dzisiaj wyłączyli u nas światło i życie prawie zamarło. Robiłam za odźwierną na telefoniczne wezwania, gdyż nie można się było do mnie dostać. Kiedy taki biegałam w górę i w dół, spytałam napotkanego sąsiada czy nie wie dlaczego wyłączyli światło, a ten odrzekł z przekonaniem: - Płacić trzeba! Dowcipniś jeden, przecież nigdy nie zalegam z opłatami.
A w domu? Niech wyłączą jeszcze wodę i gaz i nie wiem co byłoby wtedy. Wiosna tego roku przyszła we łzach, pada i pada, niebo gorze łuną zanieczyszczone światłami miasta, oby nie zagorzało pożarami. Rozwagi trzeba Polacy, uczciwości trzeba, wspierania się w trudnych sytuacjach trzeba.
27 marca 2014
Pogoda w kratkę, ale wiosnę widać wyraźnie. Na trawnikach uwija się czarne bractwo, dzisiaj zawitała spora grupa prawdziwych wron. Zgodne to one nie były, ale widoczne na pewno. Mój balkon sroki omijają, Stefa wiernie trwa na posterunku. To był najlepszy prezent jaki ostatnio dostałam.
Dzisiaj, gdy wyjdę na zakupowy spacer, zobaczę jak mają się wróble. Nareszcie do nas zawitały. Uwijają się w krzakach bzów. Nie wiem tylko jak długo wytrzymają, gdyż naprzeciw ich siedziby mieszka bardzo mądry emeryt. Widziałam, co robił, gdy chodziłam na wyjściówki z Luisem. Znienacka wychodził na balkon i strzelał z pistoletu na kapiszony. Chłoptaś w krótkich porteczkach! To są uciechy emeryta! Nie wiem czy moje ukochane szarusie to wytrzymają. Gdybym była bliżej to powiedziałabym mu co o tym myślę.
28 marca 2014
Noce, jak zdążyłam się zorientować, są dla seniorów trudne. Jeden chodzi spać o 21 i od 3 buszuje już w internecie, co sprawdziłam, gdy też miałam kłopoty ze snem. Ktoś inny mi się zwierza, że nocami słucha radia, a szczególnie Programu 1, ja chyba zaczynam dołączać do towarzyszy, gdyż ostatnio budzę się w nocy i po głowie chodzą mi myśli typu - otacza mnie nocą milczenie ciszą splątane, budzę się już nie w twoim śnie, ale to jeszcze nie ranek… Słucham wtedy muzyki, czytam, bo co niby mam robić?! Tabletkami nie będę się faszerować. Do komputera na szczęście nie siadam, gdyż wtedy już ranek niechybnie by mnie tutaj zastał!
Dzisiaj wczytałam się w Politykę, którą dostaję z drugiej ręki, jako że grosza mi szkoda na gazety. Mówią, że teraz prasę codzienną czytają tylko emeryci pozbawieni komputerów! Polityka to tygodnik, a że ostatnio jest chyba najbardziej do czytania, no więc czytam. Przewertowałam serię artykułów omawiających odwieczny konflikt miast Bydgoszcz – Toruń. Dogadać się nie mogą i chyba do porozumienia nie dojdą, nie mają szans. Szczerze powiedziawszy, to ja wolę Bydgoszcz niż Toruń. Ma takie bardziej swojskie oblicze. Do Torunia jechać mogę, odwiedzić teatr, imprezy typu światło-dźwięk, ale tam mieszkać, nie, co to, to nie. Zbyt dużo zabytków.
Zastanawia mnie tylko dlaczego jakoś nie poznałam w Bydgoszczy dzielnicy Sielanka. Może i tam byłam, ale jak nie podano mi nazwy, to i nie pamiętam, ale to nadrobię. Bydgoszcz już obłaskawiłam, jednak nie pisałabym się na przewodnika. Ostatnio miasto wypiękniało, znika szaro-burość, jest wiele pięknych zakątków i miejsc, tylko centrum Starego Miasta nie jest chyba wykończone. Szczególnie zimą, rynek jest dziwnie pusty. Ulica Długa, która miała być ozdobą, powoli zamiera. Bywam tam okazjonalnie, ale dzisiaj pojadę, gdyż mam do załatwienia sprawy i spojrzę na wszystko gospodarskim okiem.
Zwieńczając puentą dzisiejszy wpis, powiem szczerze, że wolę w nocy spać, a w dzień czytać. Lepiej się wtedy czuję.
29 marca 2014
Wczoraj wieczorem oglądałam film o dwóch panach, którzy na skutek okoliczności życiowych „robili” za gejów… Dawno już mnie żadna komedia tak nie rozbawiła. Najwyżej oglądając uśmiecham się , a na tym filmie śmiałam się do rozpuku. To wcale nie było takie proste.
Ostatnio trochę czuję się źle. Jestem w stanie przewlekłego podziębienia. Nie mogę zdecydować się na leczenie i tak się z tym męczę kurując się sama. Kiedy ogarniał mnie śmiech, myślałam że się uduszę… Jednak brnęłam dziarsko w akcję filmu śmiejąc się. Po zakończeniu tej przypadkowej terapii czułam się jak nowonarodzona. Lepszy humor, oczyszczone drogi oddechowe, odprężenie, wypogodzona twarz.
Podczas śmiechu pojawia się we krwi zwiększona ilość hormonów między innymi endorfiny nazywanej hormonem szczęścia, czyli morfiny pochodzenia roślinnego działającej 200 razy skuteczniej od morfiny otrzymywanej farmakologicznie. Endorfina nie uzależnia i nie osłabia układu odpornościowego. Tak więc śmiech jest doskonałym środkiem przeciwbólowym.
Śmiech to zdrowie!
Gdybym wiedziała co mogłoby mnie tak serdecznie rozśmieszyć, co by mnie tak rozbawiło, to bym się śmiała. Jestem pogodnym człowiekiem, jednak głośny śmiech nie nawiedza mnie często, a szczerze powiedziawszy ostanio wcale. Filmy nudnawe, nieciekawe programy rozrywkowe, z ludźmi rozmawiam z uśmiechem na ustach, ale się nie śmieję. Słuchanie śmiechu nagranego na taśmę mnie nie bawi. Doceniam rolę śmiechu dla mojego zdrowia, ale nie umiem dostroić się do takich akcji jak ta, uśmiecham się i to wszystko.
30 marca 2014
Ciepło jak latem, nawet mnie dogrzało. Drzewo za oknem obsypane kwieciem, ale zapachu jeszcze nie wyczuwam. Śliwy, które tak gorzko i zniewalająco pachną, już zaczynają kwitnąć. Myślę, że w tym tygodniu doczekam się tak miłej sercu woni…
Na skutek zaistniałych okoliczności poszłam do kościoła dopiero o 13. To msza, gdzie odbywają się chrzty. Dla takich małych dzieci to chyba zbyt długo, aby dotrwać w dobrej kondycji. Sposobiąca się do sakramentu tak na oko półroczna dziewczynka dała rodzicom popalić. Finał znaczony wodą mała chrześcijanka powitała gromkim wrzaskiem i widać było, że po tak dużym przeżyciu, z ulgą zajęła miejsce w wózeczku i zasnęła. Dalej już wszystko przebiegało bez za-kłóceń.
Po południu wyprawiłam się do Myślęcinka. Tłok na parkingach taki, że dopchać się nie można. Dalej już wiosennie. Stokrotki bieleją na trawnikach, w słońcu wyzwala się żywiczna woń, wody mało w stawach i jeszcze słabo zagospodarowana, ludzie obsiedli ławeczki i wygrzewają się w słońcu - ja też czułam ciepło na całym ciele – ptaszyny drą się na całe gardziołki, buczą trzmiele. Żyć nie umierać. Będę się cieszyła każdą porą roku, wiosną też.
31 marca 2014
Kończymy miesiąc, dla jednych czasu w ich życiu przybywa, a dla mnie już ubywa. To miesiąc, dzień mniej! Tak to już jest. Spadek zaczyna się około pięćdziesiątki.
Zjadłam dzisiaj solidne śniadanie, jajecznicę – jajka teraz nie mają wpływu na poziom cholesterolu, taki trend obecnie! - z chlebem razowym. Wybieram się na obchód miasta, jego sklepów i instytucji. Kiedyś to trzeba zrobić. Nie mogę być głodna, aby nie kusiły mnie słodycze. W czasie posiłku wzięłam lekarstwa. To teraz cała ceremonia. Według ostatnich wskazań wstaję, połykam pigułkę, popijam przegotowaną wodą z kranu aby uniknąć nadmiaru minerałów z wody w butelce, jem co mam na talerzu, pod koniec posiłku wszystko się powtarza z drugą pigułą, a za pół godziny po posiłku stosując ustalone procedury połykam ostatnią z rannego przydziału. To jest fajne. Postawa stojąca czyni połykanie leku ratującego mi życie aktem pełnym poszanowania, pokory i ugięcia karku przed szanownym zdrowiem szwankującym często z mojej winy. Moja wina, genów wina, nieumiejętności przewidywania następstw wina.
Wiosna jest, słońce praży od rana, drzewo kwitnie za oknem na smutno. Nie wiem na czym to polega, ale kwiaty jakieś przygaszone. Żegnam miesiąc marzec, jutro powitam kwiecień, którego znowu mi ubędzie.
|