listopad 2015



1 listopada 2015

Miłość bez granic.(fasti)
http://wiersze.kobieta.pl/wiersze/milosc-bez-granic-333521

Szelest spadających liści
mgła wspomnień
chybotliwy płomień
kwiat troskliwą ręką położony
zaduma
Idziemy ku naszym bliskim, kochanym.

Na płytę nagrobka wnuk się wspiął
(Oni go nigdy nie widzieli).
Bawi się , śmieje,
krzyż objął rączkami.
Nie daje się zdjąć z tego "placu zabaw".
Nikt się zresztą tego zrobić nie ośmielił.

Stoimy wzruszeni
łzy ocierając ukradkiem.
Spełniło się ich ostatnie marzenie.
Oni się odnaleźli i zrozumieli.
Babcia wyciąga kochające dłonie,
Dziadzio gładzi główkę kochaną.
Otulają go radości tchnieniem.

Zawsze odchodzimy stąd nie w porę-
róża nie rozwinęła się z pąka w ogródku,
film nie został obejrzany,
książka niedoczytana ,
świat nie do końca rozpoznany.

Miłości nic tylko zatrzymać nie zdoła-
śmierć
zimna nagrobna płyta
tajemnicze niebieskie kręgi
oddalenie
czas
Ona wszystko pokona
serdecznym spełnieniem.
Szczęśliwi, którzy odeszli ze spełnionym ostatnim marzeniem.

Tak to kiedyś ujęłam, zapisałam i ze smutkiem do tego wspomnienia wracam. Nie ma ich, odeszli, zostały wspomnienia, miłość nam dana, i groby z płonącymi dzisiaj zniczami… Taki to człowieczy los. Przychodzimy na ten świat ze świadomością końca, ale chcemy żyć. Mogił, do których wracamy, jednak jest coraz więcej, przyjaciół obok nas, coraz mniej. Przyjdzie ten dzień, że dołączymy do tych, którzy są już tylko w naszej pamięci. 1 listopada to dzień czci wszystkich znanych i nieznanych z imienia świętych. Zduszki, dzień pamięci o tych, których już nie ma wśród nas. Połączy nas modlitwa i płomień znicza.

2 listopada 2015

Zaduszki to dzień modlitw za zmarłych, odwiedzania cmentarzy i zapalania na grobach świateł, które symbolizują nieśmiertelność duszy. Byłam już w kościele, o dziwo, obudziłam się bez budzika. Poszłam wspomnieć i pomodlić się za wszystkich, którzy pojawili się w moim życiu nie bez przyczyny, trwaliśmy obok siebie przez lata całe, lub chwile krótkie jak mgnienie, z winą lub bez winy. Jedni pomagali mnie, innym ja prostowałam ścieżki losu, kochani byli lub odsuwani na bok, taka to plątanina czynów i uczuć, dziękuję za wszystko, gdyż nie sposób oddzielać na gorąco nitki przebiegłego losu. Każdy z nas podąża swoją drogą, zapracowuje na zbawienie, tym, którzy mają z tym kłopot po drugiej stronie, dzisiaj modlitwa i westchnienie.
Ksiądz Twardowski, poeta, pochylił się nad karmelitanką, ten wiersz bardzo przypadł mi do serca, niech więc będzie wskazówką -
… z wszystkich cudów natury
jedynie poważam trawę

Bo ona deptana niziutka
bez żadnych owoców, bez kłosa
trawo – siostrzyczko moja
karmelitanko bosa

3 listopada 2015
Boję się o tym myśleć i boję się o tym mówić. Na cmentarzu spacerowała alejkami pani, która wygłaszała orację na sobie tylko wiadomy temat, ale za to głośno i zamaszyście. Ledwo się z tym jakoś uporałam, a dzisiaj spotkałam znowu kobietę, która żywo zapraszała mnie do rozmowy. Trudno się nie odzywać do maleńkiej, kruchej staruszki. Kiedy poszła załatwiać sprawy do banku, poinformowano mnie jak się sprawy mają. Alzheimer! Osoba samotna, wyciąga w banku pieniądze i je później wpłaca. Spaceruje po ulicy ze sporymi sumami, ostatnio 5 tysięcy! - Dawno już nie widziałam takiej sumy, jakoś wszystko upłynniam na bieżąco. -  Osoba samotna, nie chce iść do domu opieki, sąsiedzi pomagają jak mogą, ale to nie jest łatwe gdyż zapomina, oskarża. No cóż, choroba!
Tego boję się najbardziej, nie bólu, nie cierpienia, tylko utraty sprawności umysłu. To, że człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi, jest stresujące. Przeczytałam, że może się to objawić nagle!!! Co tam los ma w zanadrzu, czym może człowieka obdarować?! Cieszmy się tym, co mamy, gdyż nie wiadomo co nam jutro przyniesie.

4 listopada 2015
Ludzka logika jest przewrotna. Wczoraj przesłano mi informacje dotyczące pewnego polityka pnącego się obecnie do władzy, udowadniając, że jego przymioty opierają się o to, czego nie zrobił! Ludzie kochani, przecież to jest coś nie tak. Sądzimy człowieka według jego czynów, a nie według tego, czego nie zrobił. Jedną z jego zasług w tym tekście jest to, że nie jadł ośmiorniczek! To mnie najbardziej rozbraja. Ja jestem zatem aniołem, człowiekiem bez grzechu, gdyż tak nienawidzę owoców morza i wszelkich „mackowtych” stworzeń morskich, że musieliby  mnie chyba zahipnotyzować, aby zmusić mój organizm do popełnienia takiego „przestępstwa”. Cała litania wywodów opiera się o takie przesłanki. Po co to pisać, komu to jest potrzebne, chyba tylko tym, którzy to piszą. Doszli do władzy, niech rządzą. Osądzimy to po ich poczynaniach. Rządzenie wcale nie jest łatwe, dobre chęci nie wystarczą, rozdawnictwo także nie, rzeczywistość jest brutalna. „Gospodarka, jeszcze raz gospodarka, idioto – coś w tym stylu mówił do siebie pewien amerykański prezydent i miał rację.

Druga sprawa, która mnie zbulwersowała, to udowadnianie i wychwalanie przez pewien portal dla seniorów, samotności! Taaaaak, samotność, ale z wyboru ma jakiś sens, samotność starcza jest rzeczywistością, niekoniecznie akceptowaną przez ludzi nią dotkniętych, ale jest i musimy się z nią pogodzić. Nie wmawiajcie nam, że to niebiańska radość. Te wszystkie działki, uniwersytety, spacery i wycieczki to nic innego jak zabijanie samotności. Niech raczej zginie, na pohybel tej zmorze otwierającej - podobno - drogę do innego, lepszego świata.  Stopień ten, jak nam wpierają,  trzeba przekroczyć, aby być lepiej przygotowanym do przejścia w inną rzeczywistość, aha! Może ten inny świat jest piękny, ale my jakoś z uporem trzymamy się życia ziemskiego.
Jestem samotna, nie jest mi z tym dobrze, zagospodarowałam jednak swoją samotność i dopóki mam sprawność fizyczną i psychiczną nie utyskuję, szukam dla siebie zajęć i form działania wypełniających mój czas i tyle, ale do szczęścia czegoś mi brak…
Ja nie chcę, aby moje dzieci ciągle przy mnie siedziały, nie mam zamiaru destabilizować im życia. Kocham swoje dzieci, wystarczy mi to, że są, że mnie kochają, mam taką nadzieję, gdyż dla mnie są najważniejsze. A samotność, no cóż, trzyma się mnie jak rzep psiego ogona. Każdy rzep można odczepić, ale ślady są trudne do usunięcia.

6 listopada 2015
Czas jest ulotny, ciągle go zresztą brak! Mój dzień zupełnie się rozregulował. Mimo że przygotowuję się do snu według wszelkich zaleceń, to i tak to niewiele daje. Między drugą a trzecią budzę się i nie mogę zasnąć. Zabieram się za czytanie, to muszę przeczytać,  Grzebałkowskiej „Beksińscy. Portret podwójny”.

Taka tematyka nie pewno nie uspokaja wewnętrznie, a wręcz przeciwnie wchodzę w atmosferę fantastyki, nieokiełznanych wizji, niepokoju i malarstwa niedającego się sklasyfikować. Ludzie wielkich talentów odbiegają od schematów, prowadzą życie trudne do przyjęcia dla normalnych ludzi. W takiej atmosferze wyrasta ich syn Tomek, dziecko bardzo inteligentne i wrażliwe. Ukochana żona Zofia powinna  być chyba powołana do świętości, podporządkowała swoje życie talentowi męża. Nie wiem jak bym to znosiła. Z takim bagażem przeżyć zasypiam nad ranem i śpię do 9, a później dnia brakuje i z niczym nie nadążam.

7 listopada 2015
Apostoł Paweł napisał: Choćbym na chleb dla głodnych wydał cały majątek i sam dał się żywcem spalić, a nie darzył nikogo miłością - nic mi to nie pomoże. 1 do Koryntian 13,3 Współczesny Przekład
Czytam to i czytam i jakoś nie bardzo się zgadzam. Czy naprawdę człowiek, który stara się pomóc bliźniemu, nic nie ma na swoje usprawiedliwienie? Przecież chciał pomóc?! Jakie były jego intencje, nie wiemy, ale tacy ludzie raczej nie robią tego na pokaz.

Z tą miłością to ławo nie jest, no bo co mamy począć, gdy nie płoniemy uczuciem, ale jesteśmy dobrymi ludźmi, staramy się pomagać, nie krzywdzić? Gdy jesteśmy zakochani, to przecież nie obnosimy się z tym, co dla nas najważniejsze, to jest tylko nasze i wystarczy nam, że jesteśmy szczęśliwi. A co zrobić, gdy jesteśmy nieszczęśliwi, skrzywdzeni, odrzuceni, mimo, że kochaliśmy całym sercem i duszą? Rodzi się w nas tęsknota za niepamięcią, aby móc jakoś odnaleźć się w tym pełnym zasadzek życiu.
Miałam dzisiaj iść do lasu, z nadzieją, że grzyby tam na mnie czekają, ale całą noc mżyło i chyba trzeba by założyć sztormiak i buty dla rybaka, aby tam wśród opadłych liści i nasiąkniętych deszczem gałęzi jakoś się przedrzeć. Może jutro pogoda się ustabilizuje. Przecież kocham las, dlaczego więc  psuje mi się szyki i nie pozwala się spotkać z moim ukochaniem?! Może tam czai się jakiś Janek albo Franek,  który pozwoli mi wypełnić przykazanie miłości, gdy miłość do przyrody nie wystarczy. Wszystko wczoraj "porobiłam"  i dzisiaj mam dzień do prac miłościwych, a może miłosiernych nad moim opracowaniem, które się jakoś ślimaczy, może dlatego, że miłość wypaliła się we mnie, dogasa i już nie daje mi tyle energii co dawnymi czasy. Włączyłam sobie płytę z zebranymi onegdaj melodiami, które kocham, ale to mnie rozprasza, gdyż przynosi wspomnienia, przełączyłam więc się na jazz, on człowieka pobudza do działań. Tak, to jest to! Mam taki programik POLSKASTACJA.PL - polecam - gdzie ustawiłam sobie ulubione i słucham tego, co akurat mnie dopinguje do działania.

 8 listopada 2015

Poszłam dzisiaj na grzyby, mimo wiatru ponad przeciętność i odradzania mi takiego posunięcia przez lokalne społeczeństwo. Poszłam i już. "Natura jest zawsze mądrzejsza od ludzkich pomysłów" powiedział A. Kępiński. Dowiódł tego piękny las skąpany w barwach jesieni stawiając na mojej drodze pięknego grzyba, jednego, ale to zawsze coś. To była nagroda za moją wiarę i zaufanie do lasu. Dziękuję ci lesie za piękne widoki, mogłam je podziwiać, napawać się ich widokiem, światłocieniami ufundowanymi przez naturę, wdychać powietrze czyste i przejrzyste. I kto miał rację? Ja, staruszka, która wie wszystko, no prawie wszystko. "Nie zaznasz spokoju, dopóki nie odkryjesz, jak wybaczać sobie, jak wybaczać innym i jak pozwolić, by inni wybaczyli tobie" Dorothy Rowe. Ja wybaczam wszystkim, którzy mają moje opinie i słowa za nic, sobie też wybaczam, gdyż nachodziłam się, oj nachodziłam. Mam jednak satysfakcję, że nie wróciłam z pustymi rękami, grzyb był, czekał na mnie, a ile się namieliłam językiem, wystarczy mi na tydzień chyba. "Człowiek nie doświadcza szczęścia dlatego, że koncentruje się na tym, czego nie ma" A. Demelli Ja stąpam twardo po ziemi, wiem czego i gdzie szukać, a jak już szukam to i znajduję. "Doskonałość tak samo nie jest nam dostępna jak nieskończoność" A. Musset. Może trochę się mylę w samoocenie,  ale jestem tylko człowiekiem. "Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą" Dante. Pójdę!

9 listopada 2015
W mojej szufladzie kilka lat leżał szalik. Nie używałam go, gdyż nikomu się nie podobał, ale przyszedł czas, że noszenie go stało się koniecznością. Wyjęłam szal z szuflady, uprałam, wypłukałam w płynie zmiękczającym, jednak wypadło wszystko nieciekawie. Poprosiłam córkę, aby coś z tym zrobiła, aby pomogła. Trochę go podfarbowałyśmy, szydełkiem dorobiłyśmy nowy brzeg i postanowiłam go zaprezentować. Spotkałam się z krytyką. Szalik poszedł powtórnie do szuflady, a córka podsuwała inne szaliki, doradzała. Wszyscy uwierzyli, że teraz będę nosiła właśnie takie „okrętki około-szyjne”. Kiedy doszło do wspólnego spaceru, wystąpiłam jednak w starym szaliku, inne zostały upchnięte w szufladzie i nie było już odwrotu, ludzie musieli zaakceptować mojego starego „owijasa”. Stary szalik, mimo że „schodzony”, nieciekawy, ujrzał światło dzienne. Teraz niech inni się martwią o to, jak ja w nim wyglądam, ja tam swoje wiem, stary, bo stary, ale jest. A to, że lada dzień się rozpadnie, trudno. Taki będzie jego los.
Teraz tak będę pisać, posługiwać się będę przypowieściami i niedomówieniami. Miałam napisać o dziewczynce z zapałkami, ale szalik jest chyba bardziej na czasie. Lepiej dmuchać na zimne…
 
10 listopada 2015
Wczoraj ruszyłam z pracą. Muszę sama siebie za to pochwalić, gdyż nie ma kto tego zrobić. Komasacja z rozdziału „Wieś” została opanowana. Mały kroczek, ale to zawsze coś. Zapis z archiwum jest w jakimś „diabelskim” formacie i program ABBYY nie zapisuje wszystkiego w miarę przystępnie. Jakoś jednak poszło, trzeba sobie radzić. Gdy tak na trzeźwo zastanowić się nad tym wszystkim, to życia by mi nie starczyło, gdybym się nad wszystkim pochyliła tak naprawdę dogłębnie. Ślizg - to będzie najlepsze wyjście z sytuacji.
Otulam się w czasie pracy muzyką, zapewnia mi to spokój i bezpieczeństwo psychiczne, oczywiście o ile muzyka jest spokojna. To forma izolacji od otoczenia. Bardzo mnie rozpraszają odgłosy zza ściany - grający telewizor, głośne rozmowy; życie ulicy, głośne parkowanie lub rozruch samochodów - muzyczka daje mi możliwość koncentracji i nastraja mnie pozytywnie, do pracy oczywiście. Nie muszę się ciągle dożywiać, ukradkiem czegoś dojadać, nie czuję tego nieprzyjemnego ssania w żołądku – robię co mam robić. Cisza jest do przyjęcia, ale niechby to była cisza. Takiej jednak nie uświadczysz w blokowisku w środku miasta. Zbyt długotrwała też działa przygnębiająco. Obudziłam się dzisiaj zbyt wcześnie, ale co mam na to poradzić, jak już jestem na nogach, to biorę się do działania. Z kim z seniorów nie rozmawiam, wszyscy mają to samo, wstają rano i wymyślają „ciche” prace. Ja też tak robię. Niech to będzie piękny dzień, mimo fatalnej pogody i przygnebiającej szarości za oknem. 

 
 11 listopada 2015
Chcemy Polski niepodległej, abyśmy tam mogli urządzić życie lepsze i sprawiedliwsze dla wszystkich.
Józef Piłsudski






12 listopada 2015

Miałam pisać przypowieści, ale to jest zbyt mądre, u mnie będą opowiastki, to wystarczy. Numeracji też nie będzie, gdyż cyfry wywołują u mnie złe skojarzenia. No więc.
Opowiastka domowa, ale nie tylko*
W czasie kolacji żona wykorzystując sytuację, że mężuś jest syty i zadowolony, wszczyna rozmowę.
- Kochanie, wydaje mi się, że już czas zmienić meble, stare są zniszczone, pies poobgryzał nogi stołu, fotele wysiedziane, tapczan się niebezpiecznie ugina…
- Moja droga – odpowiada małżonek, nie czas teraz na takie sprawy. Wiesz jak stoimy finansowo. Jak chcesz meble, to najlepiej weź jakieś nadgodziny i kup na raty. Ja protestuję,  nie godzę się.
- Nie mam już siły na dodatkową pracę - odpowiada żona, - trudno, zostaną stare, wyczyszczę i jakoś to będzie -odpowiada żona lekko zdenerwowana.
Gdzie tu u tego człowieka empatia, zgodne kroczenie w małżeńskim kieracie, chęć zrobienia mi przyjemności?Jaka gruboskórność – pracuj dodatkowo! I te kłamstwa, że nie mamy pieniędzy. Zamilkła żona, połykając łzy, zabrała się do pracy, której nikt nie cenił jak należy.
Minął jakiś czas i mąż zwraca się do żony.
- Słoneczko moje, kokoszko rozkoszna, nie uważasz, że wstyd już jeździć tym starym gratem, może byśmy kupili nowy samochód? Możemy o tym porozmawiać spokojnie, załatwić wszystko jak kulturalni ludzie, przecież liczy się przede wszystkim dobro naszej rodziny, prawda?
Małżonka popatrzyła się spod oka, spięła się wewnętrznie i wypaliła z siłą tajfunu:
- Co ty sobie myślisz! Gdy ja prosiłam, abyśmy kupili meble, poradziłeś mi abym dorobiła do pensji, a teraz masz takie zgodliwe plany?! Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie! Będę robiła to samo, co ty – bunty, strajki włoskie, polskie, oczernianie, podcinanie skrzydeł… Zobaczysz jak to dobrze. Anioły są w niebie, na ziemi tylko ludzie.
Może postąpiła źle, przecież ludzie się zmieniają?! Ciekawe tylko, że zmieniają się wtedy, kiedy mają coś do załatwienia.



Ludzie z moich rodzinnych stron, gdybyście zajrzeli na stronę milkowice.pl.tl/Nowo%26%23347%3Bci.htm wysilili wzrok. Może kogoś rozpoznacie na zdjęciu? Napiszcie do mnie, każda buzia się liczy. Proszę także córkę Lucynki, odezwij się dziewczyno. Obiecane zdjęcia nie nadeszły, a ja nie mam adresu, mój komputer pożarł wszystkie przy przymusowym formatowaniu. Czekam. Dane słowo się liczy, prawda?
 

13 listopada 2015
Dzisiaj piątek, trzynastego, nie ma co liczyć na to, że zdarzy się nam coś miłego. Od rana napastują mnie informacjami krytykującymi ustępujący rząd, prezydenta… Gdyby to chociaż było dowcipne, ale toporne jest i niesmaczne. No po co mi to! Rodacy kochani, jest zwycięzca wyborów, niech zakasuje rękawy i rządzi z moim błogosławieństwem, tylko niech  rządzący nie zapominają o obietnicach danych emerytom, co prawda dzieci już nie spłodzimy, ale kolebiemy się po tym świecie i żyć musimy, nawet jak nam to nie jest na rękę.

Krytyka była, jest i będzie, podobno nie ma lepszego lekarstwa na depresję niż obrobić, nie kraść tylko obgadać, bliźniego. Poprawia to poczucie obrabiającego. Jak to tak działa, proszę bardzo, możecie mnie obgadać od dołu ku górze, na skos i na wspak.
A krytykanctwo? Jest ma każdym szczeblu. Miałam na to dowody w czasie minionym, gdyż obecnie, odpukać, jakoś nic mi się nie psuje. Przychodzi specjalista, zaczyna ogląd zepsutego urządzenia i zaczyna się, co to za „paprok „ to robił?! Wychodzi ten wszystko umiejący, a urządzenie działa gorzej niż poprzednio. Przeszedł już siebie pewien szewc, gdy obejrzał moje buty i stwierdził: - To pewnie ten z ulicy X to robił, widzę , fuszera aż strach. Uśmiechnęłam się wewnętrznie i nic nie okazując na zewnątrz, stwierdziłam – Nie pamiętam. Przecież dobrze wiedziałam, że to jego dzieło, gdyż nigdzie więcej nie chodziłam z butami, ale co miałam powiedzieć?! Czekać, aż mnie wyrzuci za drzwi.
Tak to na tym świecie jest. Niech każdy robi to, co do niego należy, najlepiej jak umie, a mnie, jako osobę neutralną, nie zawalajcie memami. Szkoda na to czasu i atłasu.:) Zakwasy się od tego robią!

15 listopada 2015

Masakra, do której doszło w Paryżu,  zmieni nasz świat na zawsze. To nowa dla nas formuła wojny. Chyba kończy się czas otwartych granic w Europie, choć Niemcy twierdzą, że do tego u nich nie dojdzie. Może to forma zapobieżenia atakom na ich kraj? Stała się rzecz straszna, niepojęta, godząca w nasze pojęcie wartości międzyludzkich.
Bardzo mnie to wszystko przygnębia, na dodatek pogoda, zmiany ciśnienia, lektura wyciągająca przepastne pokłady ciemności twórczej u Beksińskiego, doprowadziły do takich skoków ciśnienia u mnie, że całą sobotę miałam straconą, a na dodatek nieprzespaną noc, a nawet, gdy się zdrzemnęłam, to koszmarne sny umajone szkieletami, mulistym podłożem upstrzonym potworami, powodowały szybkie przebudzenie. Ja się nie nadaję do takiego życia. Mój świat ma by pełen spokoju, miłości, ciepła i piękna. Wtedy czuję się dobrze, mam chęć do pracy i do działań, które dają mi satysfakcję. Beksiński, wielki malarz, artysta światowej sławy, miał też jak się okazuje dylemat związany z sensem tego, co robi już jako stary człowiek. Widocznie to wspólna cecha nas wszystkich, wchodzących w wiek schyłkowy. Zapytano go, dlaczego jeszcze maluje, gdy boli go już kręgosłup, nogi, i ma wiele innych dolegliwości. Ujął to, po głębszym zastanowieniu, w ten sposób:
„Nie wiem, po co maluję. Oczywiste jest to, że nierobienie niczego jest jeszcze trudniejsze do wytrzymania niż robienie czegokolwiek z wmawianiem sobie, iż to ma jakikolwiek sens. (…) Nasza egzystencja jest wypełniona bezsensownymi, stereotypowymi, na wpół automatycznymi działaniami i całkowicie beznadziejna. Myślę o tym pytaniu do dziś i nadal nie umiem na nie odpowiedzieć. Namalowanie dobrego ( w moim mniemaniu) obrazu i powieszenie go sobie na ścianie to wielka przyjemność. Czy po to się męczę i mam wyrzuty, gdy w danym dniu nie malowałem? Poza mną nikt tego nie widzi.”
Proszę podstawić sobie czynności, czy czyny, jakie każdy z nas ma jako priorytet życiowy, i chyba musimy się z Beksińskim zgodzić, lepiej robić coś, niż nic.

16 listopada 2015
Po świecie powiało grozą. Nie wiadomo, co przyniesie nam dzień jutrzejszy. Siedzę w ciepłym pokoju, syta, wyspana dzisiaj aż do przesytu – tak już ostatnio mam, w jeden dzień 2 godziny snu, a w następnym 10! - i myślę sobie, co by było z nami wszystkimi, gdyby przestały pracować elektrownie, wodociągi, ciepłownie? Zimno, bez obiadu, bez sprawnie funkcjonującej łazienki… Jak my byśmy przetrwali!? Chyba stawiać na skwerkach namioty, rozpalać ogniska… A co byłoby, gdyby uległy zniszczeniu zapory na zbiornikach retencyjnych? Ile terenów zostało by zalanych, ilu ludzi by zginęło? Dostałam dzisiaj filmiki i zdjęcia ze zbiornika Jeziorsko. Powiało grozą. Wiatr, który wieje jak oszalały od kilku dni, rozhuśtał fale zalewu. Biją o brzeg huczą, dudnią. Jeszcze lepszy efekt jest w Siedlątkowie, gdzie stworzono tamę osłaniającą zabudowania i pola. Tam huk fal jest nieustanny. Cieszmy się każdym dniem spokoju, póki trwa.
 

....................................................................................................
18 listopada 2015
Ewa Lipska „Odwaga” z tomiku „Czytnik linii papilarnych”

Odwaga żyje z niebezpiecznych chwil.
Zawsze była dzielna i nieustępliwa.
Niania podziwiała jej pewność siebie
kiedy wkładaliśmy palce
do elektrycznych gniazdek
i przeszywała nas czarna jaszczurka…


Czy całe życie trzeba pokazywać odważną gotowość? W imię Boga zabijać? Czy Bóg żywi się krwią ludzką?! Ryzyko zaciera ręce – jak powiedziała poetka, ale od tego świat może się przekręcić.
Na naszym rodzimym podwórku też są tacy, którzy wychodzą przed szereg, za nic im konstytucja, sądy i obywatele, oni wiedzą lepiej. Ku czemu zmierzamy, czy tak miało być? Ryzyko zaciera ręce, jak to się skończy?! A może o to chodziło? Wszędzie, wszyscy zostawiamy ślady naszych linii papilarnych... 

19 listopada 2015
Grafika. Młoda-stara. Dopatrzyliscie się, która dominuje?
Nie wiem dlaczego mnie traktuje się tak, jakbym miała trzydzieści lat! Mam wszystko umieć, wiedzieć, radzić sobie, nie marudzić, być zadowolona i tryskać energią. Kochani, tak dobrze nie jest. Staram się, nadążam, ale lata robią swoje. I jeszcze to – Nie masz czasu, a co ty robisz?!
Robię, w żółwim tempie, ale robię. Najgorsze jest to, że nie śpię w nocy. Po tabletkach nasennych dzień, który nastaje, to jest makabra, w półśnie mija, drzemkami się skraca i co z tego, że spałam, gdy sprawność jest ograniczona. Nie śpię, to jestem tak zmęczona, że nie mam siły do życia. Gdyby jeszcze ta bezsenność pozwoliła na aktywność, ale gdzie tam, to jest pół-jawa, pół-sen. I te nerwy bez przerwy, jestem wiecznie podminowana. Gdzie ten mój spokój się podział?!
Dzisiaj od rana realizuję zadanie za zadaniem, piorę, piekę ciasteczka półkruche na drożdżach – zupełnie smaczne, część z cukrem, część ze słonecznikiem, częsciowo już zniknęły! – wieszam pranie na balkonie, gdyż trochę się „przetarło” na dworze, może nie do końca wyschnie, ale się przewietrzy.
Gadam w międzyczasie przez Skype, przecież nie mogę zapomnieć mowy ojczystej, ale tak naprawdę to załatwiam interesy. Biegnę po zakupy, gotuję obiad, trochę poczytam, szyby przeczyszczę w pomieszczeniach, gdyż słońce bezczelnie obnaża wszystkie niedociągnięcia, po południu zlustruję wystawę w galerii, obejrzę film, jaki mi wczoraj dostarczono, a jeszcze ojciec Mateusz! A gdzie czas na zaplanowaną resztę? Wisi to wszysko nad moją głową jak miecz Damoklesa.  A ile mam nowych książek do przeczytania! I tak dzień w dzień. Co robią te staruszki? – mówicie z półuśmiechem. Cieszcie się, że nadążają. To nie jest sprawiedliwe takie ocenianie staruszki.I jeszcze dzisiaj w radio wypominali nam, że najdroższe jest leczenie ludzi po 60-tce. 
 
piątek, 20 listopada 2015

Czarne chmury zbierają się na moim niebie. Zacina deszcz słów złych i niepotrzebnych. Prowokacyjny wiatr dmie od rana, nawet temperatura ma mnie na oku. Niedobory huśtają się na wodzach wyobraźni, nieporozumienia zalegają w kątach pokojów, osądzanie bliźnich nabiera rozmachu, kurczy się moja strefa Schengen i święty spokój . Grozą powiało i smutkiem. Zrób coś z tym staruszko, zanim życie nie postawi cię zupełnie na boku.
A sikoreczki nie boją się mojej Stefy na balkonie, przychodzą i siadają obok. Bardziej ufne, czy mniej mądre od znienawidzonych srok?!
 

21 listopada 2015
Apostoł Paweł napisał: Nie odpłacajcie nikomu złem za złe, o wszystkich ludziach myślcie dobrze. do Rzymian 12,17  Dzisiaj Dzień Życzliwości. Czy to dużo trzeba, aby świat był lepszy? Chyba nie i na dodatek nie wymaga to żadnych nakładów finansowych. Oglądałam film z gatunku – miłość. Apodyktyczny ojciec, który wszystko wiedział najlepiej, chciał ułożyć życie dzieciom, ale te na szczęście poszły za głosem serca i nie dały sobie zmarnować życia. Trzeba było rodzinnego kataklizmu, aby ojczulek zrozumiała swoje błędy. Boję się, że taka „mądrość” może spłynąć także na mnie. Dzieci nie lubią słuchać podpowiedzi, wolą się sparzyć, a rodzic musi patrzeć i przytulać.
Taka wewnętrzna belfera to we mnie siedzi i ciągle mam ochotę o czymś przypominać, pouczać. To nie jest dobre. Muszę się powstrzymywać, aby na pewnym portalu, opanowanym przez - hm… - testy, nie napisać komuś czegoś przykrego. Co komu daje taka zabawa, przecież ona niczego mądrego nie wnosi do naszego życia. Na podstawie tych strzępów informacji, które tam się zamieszcza, określa się poziom inteligencji, podaje się poprzednie wcielenia, ludzi, którzy nas lubią …. Może lepiej rozwiązać prawdziwy test na inteligencję, wtedy wyjdzie szydło z worka. Osobiście do testów mam dosyć ambiwalentny stosunek, gdyż zawsze można wybrać właściwą odpowiedź na zasadzie szczęśliwego trafu. Zresztą, wszystko w życiu jest szczęśliwym trafem.
Czytam teraz z wielkim zaangażowaniem powieść Kamińskiej o Simonie Kossak.  „Mówili o niej „Czarownica” — bo gadała ze zwierzętami oraz miała kruka terrorystę, który kradł złoto i atakował rowerzystów. Ponad trzydzieści lat żyła w drewnianej leśniczówce pośrodku Puszczy Białowieskiej, bez wody i prądu. Spała w łóżku z rysiem i mieszkała pod jednym dachem z oswojonym dzikiem. Była naukowcem, ekologiem, autorką nagradzanych filmów i słuchowisk radiowych. Aktywnie działała na rzecz najstarszego lasu w Europie. Uważała, że należy żyć prosto i blisko przyrody. Wśród zwierząt znalazła to, czego nigdy nie doświadczyła od ludzi.” Nietuzinkowa kobieta, która umiała poszukać swojego miejsca w życiu.
Taka przebojowa to raczej nie jestem, ciągle mam na względzie to, aby nie skrzywdzić bliskich mi ludzi, nieść im pomoc. Nie wiem czy to dobrze, ale taka już jestem. Gdy jesteście w stanie odpowiadać bez zakłamania na pytania, polecam test http://www.16personalities.com/pl/darmowy-test-osobowosci
Mnie wyszło, że jestem „obrońcą” i coś w tym jest, gdy działam w obronie lub interesie innych ludzi, daje mi to satysfakcję życiową.

22 listopada 2015
Anna Kamińska "Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak"
Fascynacja Simoną Kossak zmusiła mnie do przeglądania filmów na You Tube, zapoznawania się z Dziedzinką, miejscem zamieszkania Simony, powrotem do Jasnorzewskiej - Pawlikowskiej i Magdaleny Samozwaniec… Simona powiedziała, że ona nie ma marzeń, ma plany pozwalające jej realizować swoje zamierzenia i ma rację. Marzenia to takie bujanie w obłokach, a planowanie to stąpanie po ziemi. Ja też przechodzę na planowanie, dosyć już marzeń. 
Simona miała kontakt ze zwierzętami o jakim inni mogą tylko pomarzyć. 
W pewnym momencie swego życia Simona powiedziała: Mieszkając tak długo w Puszczy Białowieskiej (…) w pewnej chwili zrozumiałam, że przekroczyłam kordon i znalazłam się (…) po stronie drzew i zwierząt. Występuję więc w ich imieniu. Skończyłam studia biologiczne ze specjalizacją psychologii zwierząt, lecz dopiero lata życia w lesie nauczyły mnie rozumieć mowę zwierząt. I znam ją tak dobrze, że należałoby mnie spalić na stosie jako czarownicę…

23 listopada 2015
Ochłodziło się, a to zawsze stwarza niebezpieczeństwo. Zaczęłam rehabilitację. Udało mi się znaleźć jeszcze miejsce na ten rok. Zaczepiłam się jednym słowem. To dla mnie najlepsze wyjście, gdyż leki mnie doprowadziły do perturbacji we wnętrzu żołądka. Lokalizacja nawet dobra, mogę tam dojechać prawie pod samą placówkę. Problem w tym, że nie dostosowałam jeszcze odzienia do warunków atmosferycznych i lekko podmarzłam, a to już jest problem. Jakoś wytrwałam do obiadu, ale później moje zdolności do pracy umysłowej skurczyły się. Kiedy opatulona kocykiem położyłam się na kanapie, poderwałam się dopiero po kilku godzinach. To znak, że dobrze nie jest. Choróbsko czyha. Muszę się jutro zmobilizować, ubrać się odpowiednio i zadbać o siebie. Najlepsze byłoby sanatorium, ale ja tak nie lubię tych wspólnych pokoi!!! Szczególnie nocy, z chrapaniem w tle. Teraz zabiorę się do pracy, przecież umysł mam jasny, wypoczęta jestem, ale co będzie z nocką, nie wiem. Łatwo nie będzie. Popracuję nad stroną, ale później poczytam o ks. Twardowskim - Grzebałkowskiej, zaskakujące rzeczy wychodzą na jaw. „Ulegałem fascynacjom kobietami i nie wstydzę się tego” powiedział ks. Twardowski sześć lat przed śmiercią. To nie to, co tam sobie myślicie. To była miłość duchowa, wręcz metafizyczna. „Całe życie kochałem, myślę, że nie można bez tego żyć” podsumował. Listy, jakie do niego pisały były całkiem ziemskie. Oto fragment „ Wspaniały, Najdroższy, Mój Najmilszy, Najbardziej Uroczy – Niepowtarzalny mój Janku!” Wzięło Janinę P. we władanie uczucie szalone, aż ksiądz się wystraszył i uciął znajomość. Wcale się nie dziwię Janinie P., można stracić głowę dla kogoś, kto pisze takie wiersze! Mnie też uwodzą poeci, mimo że o tym nie mają zielonego pojęcia.  Każdy w duszy jakieś tajemnice chowa. 
Miłość
świat zmaglowany
polityka pudło
dom już nie tamten
inna brama
nie wierzący na roratach w kościele

tylko miłość
wariatka ta sama


Ten taki, jak przystoi osobie duchownej, ale poecie przystoi wiele…

Czekanie

Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem
o swym panu myśli
i rwie się do niego
na dwóch łapach czeka
pan dla niego podwórzem łąką lasem domem
oczami za nim biegnie
i tęskni ogonem
pocałuj go w łapę
bo uczy jak na Boga czekać


24 listopada 2015
Zabrałam się nareszcie do pracy. Może nabiorę animuszu z biegiem czasu… Aby więc nie narzekać, nie biadolić, jako że kupiłam sobie buty z zimowej promocji z 50% ulgą, mimo, że pieniędzy nie mam, ale kartą zawsze można płacić, niech się tam nawet trochę zadłużę, promocja nie będzie czekała przecież, a w wyślizganych i wytartych butach nie mam zamiaru chodzić. Do pierwszego jakoś się dożyje.
Radosna i lekka, gdyż pieniądze obciążają umysł człowieka, spoglądam łaskawie w okno, a tam sikoreczki skubią coś na gałązkach. Moja kochana Stefa odstraszyła sroki i jestem jej za to wdzięczna. Zbigniew Herbert, poeta, pewnego roku też je znienawidził, gdyż wrzeszczały pod oknem. Ja potrafię to zrozumieć, u mnie toczyły potyczki na balkonie, aż pióra fruwały. Mamy więc zbieżność myślenia z poetą Herbertem, zawsze to jakaś bliskość. Herbert wyżył się na tych skrzeczących ptaszyskach pisząc wiersz, a ja się dołączyłam, przecież dmiemy w ten sam róg... (Pica pica to łacińska nazwa sroki)

Pica pica L.
od wczesnej wiosny
do późnej jesieni
rankiem
za oknem mojej sypialni
przelatuje
sroka

w annałach
kronikach
tablicach genealogicznych
zwana Pica pica
z rodu kondotierów
krwawych i podstępnych

niech nas nie zwodzi
czystość kolorów
soczyste listowie nieba
niepokalana biel śniegu

tylko jej śpiew
śpiew grzechotnika
odsłania jej
prawdziwy charakter
morderczyni niemowląt

należałoby
powściągnąć zachwyt
przestrzegać
piętnować
rzucić klątwę
zedrzeć z niej
obłok zachwytu
którym osłania zbrodnię
wtrąca w wahanie
lekkomyślne dusze

co zatem czynić
co czynić wypada

- ha –
wiem co zrobię

wynajmę
księdza Jana Twardowskiego
piewcę rodzimego drobiu
jako Egzorcystę Natury
do specjalnych poruczeń

kiedy ksiądz
wyjdzie nagle z cienistego
konfesjonału zagajnika
ptaszysko może dostać
zawału serca ze strachu
i na miejscu skonać
zresztą księdzu może przydać się także
trochę ruchu
na świeżym powietrzu

Zbigniew Herbert

25 listopada 2015
Jest już do nabycia nowy numer kwartalnik „Na Sieradzkich Szlakach” 4/2015. W numerze tym znajduje się wiele ciekawych artykułów zawiązanych z regionem, a także artykuł związany z Miłkowicami mojego autorstwa w oparciu o stronę milkowice.pl.tl Miłkowice niegdyś należały do Ziemi Sieradzkiej, stąd moja tam obecność.
Chętni mogą nabyć kwartalnik w Bibliotece Powiatowej w Sieradzu oraz w siedzibie PTTK ul. Żwirki i Wigury 4, lub poprosić o przesłanie na swój adres przelewając na konto stosowną sumę
Numer konta
55 9267 0006 0000 1977 2000 0010
Cena jednego egzemplarza 5 zł plus koszt przesyłki 5 zł. W wypadku zamówienia większej ilości egzemplarzy koszt przesyłki zwiększy się do 10 zł, lub więcej.
Numer kontaktowy 501242201.


Zapraszam do kupna, to przecież nasze wspólne dzieło. Bez Waszej pomocy byłoby mi trudno uporać się z tyloma problemami. Dziękuję za to, że jesteście, wspomagacie moje poczynania. Jestem za pomoc bardzo wdzięczna. Przykro mi, że nie mogę obdarować każdego tym właśnie egzemplarzem, ale taki są realia rynku. Nie mam wszystkich adresów, więc nie do każdego mogę napisać, proszę więc podzielić się wiadomością ze znajomymi.









26 listopada 2015
Życie starszej osoby pełne jest atrakcyjnych spotkań, wyjść planowanych lub nie, doznań na styku metafizyki. Do końca grudnia przemieszczam się z jednego końca miasta na drugi. Rehabilitacja mnie mobilizuje odnośnie stroju i wyglądu, panie przychodzą na zabiegi w pełnym rynsztunku. Muszę się jakoś dopasować, choć nie ukrywam, męczy to mnie trochę. Na dodatek chyba pewnych zabiegów zaniecham, gdyż ciśnienie podnosi się i podnosi. Powoduje to czuwanie w nocy, a w dzień przysypianie. Najważniejsze działanie i decyzje zapadają więc nocą, jak w polskim sejmie. Dzisiaj zerwałam się o świcie, aby pobiec na badania do laboratorium. Sąsiadka dziwiła się, że tak wcześnie rano już przejawiam aktywność, ale to była konieczność, wymuszenie na żywym organizmie. Paweł Wojtunik, szef CBA, też został przymuszony do złożenia dymisji, tak jak ja do porannego wstawania.
Na dodatek zaczynają mnie ugadywać, abym urnę z prochami pozwoliła złożyć w kolumbarium, a ja chciałam w aby moje prochy były rozsypane na poletku pamięci. Sama nie wiem już co mam robić. Czas się kurczy i muszę się wypowiedzieć na ten temat. Ks. Twardowski wykupił sobie kwaterę na Powązkach i marzyło mu się, że jego wierni przyjaciele i czytelnicy będą składać na płycie grobu orzechy, aby wiewiórki odwiedzały go i łupały je umilając mu spoczynek, ale nikt jakoś nie uszanował jego woli i pochowano go w "Świątyni Opaczności" - tak napisałam celowo, gdyż nie pochowano go tam, gdzie sobie życzył. Przecież nie dodałam Bożej! I teraz mam za swoje, jednym słowem takie żarty trzeba umieć sprzedać. Świątynia nazywa się Świątynia  Opatrzności Bożej, to nie ulega wątpliwości. To, że nie uszanowano jego woli, jest trudne do zrozumienia, splendor splendorem, ale życzenie umierającego jest najważniejsze, tak myślę.
 Nie ma więc co tak precyzyjnie planować, gdyż nie wiadomo co nas czeka. Wczoraj miał nastąpić koniec świata zapowiedziany przez Nostradamusa, ale jakoś przepowiednia się nie sprawdziła. Będzie więc to, co ma być.

28 listopada 2015
Wstępuje we mnie tytan pracy. Muszę zdążyć, wyniki badań zdecydowanie staruszkowate, nie ma więc co się oglądać na spowolnienie czasu. No chyba, że załapię się na jakąś wyprawę kosmiczną, wtedy wszystko może się odwlec. Nie wiem tylko, czy będą chcieli eksperymentować ze staruszką. Na Marsie co prawda buszują myszy, a to znak że może tam istnieć życie i dla mnie miejsce się znajdzie. Uwiecznił to łazik Curiosity, który eksploruje Czerwoną Planetę. Może gdzieś też żyją chłopcy Marsianie, dla których wiek staruszek nie ma znaczenia, przecież mężczyźni pochodzą ponoć z Marsa?! Na Ziemi nie ma już czego szukać: w Chinach hodowla krów z probówki, podobno Putin nie żyje już od dawna i reprezentuje go sobowtór, stąd te szalone decyzje, tam ludzi zbyt wielu, jedzenia za mało, albo odwrotnie… Wszystkie sprawy w moim kraju w dalszym ciągu załatwia się nocą, a to zły znak, gdyż w mroku czai się szaleństwo i niedorzeczny rozhowor. Na dodatek tak szybko robi się teraz ciemno i nie wiadomo już czy traktować to jako przedwczesną noc, czy jako późny dzień. Najlepiej niech nie zmieniają czasu, to tylko niepotrzebny stres, a korzyści nie ma zbyt wiele. Same paradoksy na tym świecie.Oto marsjańska mysz, nie wiadomo, czy skamieniała czy żywa...

29 listopada 2015
Wolność to ważna sprawa. W 185 rocznicę wybuchu powstania listopadowego przed Belwederem przemawiał prezydent i stwierdził, cytuję z pamięci – mimo, że wszystkie trzy powstania poniosły klęskę, były ważne dla narodu… Niewątpliwie, ale jakoś nie zgadza mi się ilość powstań, a po drugie mieliśmy także powstanie zwycięskie, to powstanie wielkopolskie 1918 - 1919! Dlaczego wszyscy o tym zapominają, przecież tak nie można. Historii nie można zafałszowywać, i tak jest dosyć zagmatwana, Pomniki padają jeden po drugim, czy słusznie? No trudno powiedzieć, żołnierze byli dobrzy, gdy walczyli i ginęli, teraz nie są już ważni, Tak się nie robi, lepiej nie stawiać i później nie burzyć, to tak gwoli przestrodze. Zmienią się czasy i znowu wszystko zostanie pochowane w muzeach. Mamy już przykład mostu w mieście B. Najpierw w porywie nadano mu imię zmarłego prezydenta, później jednak wycofano się z tej uchwały i został mostem Uniwersyteckim. Ciekawa jestem czy znowu doczeka się zmiany?!   
Jan Paweł II powiedział o wolności ciekawe słowa, może nie w pełni wyczerpujące temat, ale nikt jeszcze fundamentalnych słów wolność, miłość, prawda w pełni nie zdefiniował. „Wolność jest odpowiedzialną drogą poprzez miłość i prawdę…” Wolność wiedzie przez Prawdę, ale ogranicza ją Miłość, nasza własna, do rodziny, przyjaciół, narodu, Boga… Jednym słowem wolność to podporządkowanie się prawdzie, prawu, kodeksowi cywilnemu, dobru państwa… z uwzględnieniem miłości. Gdzie więc jest wolność?! Pozostawię to do rozstrzygnięcia każdemu z osobna, sobie też, gdyż jestem wolna i niewolna, co nie znaczy, że zniewolona.

30 listopada 2015

Nareszcie wczoraj odwiedziłam wystawę twórczości Zdzisława Beksińskiego. Powiem krótko – to jest coś wspaniałego. Szczególnie obrazy malowane farbą olejną na płycie pilśniowej podbiły moje serce. Co prawda malarstwo fantastyczne, wizjonerskie, jednak pięknie wykonane, starannie, dopracowane w najmniejszych detalach, koloryt wręcz wspaniały, głębia artystyczna mnie urzekła. Nigdy nie dawał swoim obrazom tytułów, uznając, że każdy widz może je interpretować w dowolny sposób. Mnie takie coś się podoba, można puścić wodze fantazji. To nie to, co reprodukcje, gdzie ginie trójwymiarowość, nikną kolory, a w tym był naprawdę mistrzem. Mimo, że nie miała przygotowania do malarstwa, skończył Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej, jednak sam zdobył wiedzę na ten temat i co najważniejsze, prawdziwy talent zawsze się przebije.
Miałam dołączyć jakiś obraz do tego wpisu, ale to jest bez sensu, to trzeba zobaczyć.



 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja