- Moi kochani, dzisiaj zapraszam was na wycieczkę po Miłkowicach. Pogoda piękna, chcę wam pokazać cmentarze, kapliczki i krzyże – dziadek wystosował zaproszenie do całej rodziny. Propozycję przyjęto z entuzjazmem.
- Będziemy zwiedzać wszystko, co napotkamy po drodze, niekoniecznie w porządku chronologicznym. Pojedziemy samochodem, trasa jest nieco długa i bylibyście zbyt zmęczeni po takim marszu.
Kiedy już wszyscy usadowili się na swoich miejscach, co nie obyło się bez pośrednictwa babci, gdyż Kuba chciał koniecznie siedzieć obok dziadka. Dzieci usiadły z tyłu, tak jak należy, a babcia zajęła miejsce obok męża. Jechali najpierw drogą dojazdową, prawie, że polną, aby dotrzeć do tej, wiodącej przez Kąty.
- Dziadku, gdzie pierwszy przystanek – dopytywał jak zwykle Kuba.
- Już dojechaliśmy, jesteśmy przy kapliczce, chyba jednej z najstarszych. Wysiadamy – zarządził dziadek jako przewodnik wycieczki.
- Co my tutaj będziemy oglądać? – nawet babcia i Marysia były zdumione.
- Oto jedna z najstarszych kapliczek przydrożnych. Tutaj mieszkała kiedyś rodzina Aniołczyków i oni wystawili taką małą kapliczkę chylącą się już do ziemi. Rodzina już tutaj od dawna nie mieszka, a kapliczka stoi. Zobaczcie, co ukrywa.
- Dzieci i babcia podeszli bliżej i babcia rozpoznała obrazek – To Matka Boska Częstochowska!
- Tak. Lubię tę kapliczkę, taka osamotniona, ale budzi moją sympatię, stareńki płot, wokół kwiatki polne i drzewa.
- Tak blisko nas, a nigdy jej nie widziałam – powiedziała Marysia. Teraz już nie będę jej omijała, gdy tutaj będę przechodzić, przyniosę bukiecik kwiatków polnych.
Dziadek pochwalił pomysł wnuczki i prosił, aby wsiadać do samochodu. Zatrzymali się przy wjeździe na asfaltową drogę.
- Chciałem wspomnieć, że droga, którą jechaliśmy, to dawna droga wiodąca do dworu. Kiedyś można było nią dojechać na samo miejsce, ale później, gdy dwór został rozebrany, część drogi została zlikwidowana, zaorana i nie ma po niej śladu. Na przecięciu dróg postawiono krzyż. Dawniej był drewniany, ale uległ zniszczeniu i postawiono metalowy, taki jak teraz widzicie. Starzy ludzie, gdy mijali krzyż, zatrzymywali się, zdejmowali czapki i odmawiali modlitwy. Formą oddawania czci krzyżowi było zdobienie go kwiatami i palenie przy nim świec.
- Ten krzyż też jest przystrojony kwiatami – Marysia przyglądała się z zaciekawieniem ozdobom.
- Kto dba o krzyż? – babcia podjęła praktyczną stroną sprawy.
- Ludzie, którzy mieszkają obok, oni też byli fundatorami krzyża. Teraz została tylko jedna rodzina, reszta osób wyprowadziła się i domy stoją puste.
- Proszę, wsiadamy i jedziemy oglądać cmentarz – powiedział dziadek z trochę tajemniczą miną.
Zatrzymali się przed kościołem.
- Miał być przecież cmentarz! – wykrzyknął Kuba trochę zdziwiony.
- Nie będziemy wysiadać, gdyż kościół już oglądaliśmy poprzednio, ale popatrzcie, wokół kościoła teren jest okolony parkanem, i właśnie tam dawno temu był cmentarz. To tylko mała jego część, około 0,25 hektara. Cmentarz był tutaj już od dawien dawna przy najstarszym kościele około XIV wieku, a pewno jeszcze dawniej. Pozostała część cmentarza, który rozciągał się jeszcze za plebanię i po drugiej stronie drogi, służył ludziom aż do około 1825 roku, została za ogrodzeniem kościoła. Tutaj był najstarszy cmentarz.
- Jedziemy teraz odwiedzić cmentarz nazywany starym. Założony został na terenie bliżej rzeki Warty. Kuba miał pytanie, tak niezupełnie związane z cmentarzem.
- Babciu, wzięliśmy na wycieczkę pudełko z ciasteczkami, tak ładnie pachną. Mam ochotę się poczęstować, ale nie wiem czy wypada, odwiedzamy przecież takie święte miejsca?
Babcia się roześmiała. – Oczywiście, poczęstuj się skarbie, dla was je przygotowałam, na wypadek gdybyście zgłodnieli. Jedz śmiało i zostaw trochę dla Marysi.
Dzieci zajęły się ciastkami. Dziadek zatrzymał się wkrótce przy zarośniętym krzewami i drzewami terenie.
- Wysiadamy, to właśnie tutaj był drugi cmentarz.
Kubuś jakoś nie mógł rozstać się z ciasteczkami, kilka włożył do kieszeni kurtki i ukradkiem je pogryzał, gdy wchodzi na zarośniętą łąkę, którą dziadek nazwał cmentarzem.
- Dziadku – Marysia ze zdziwieniem kręciła głową – tutaj nie ma grobów!
- Nie ma, to prawda. Zostały z tego cmentarza przeniesione na nowy cmentarz, kiedy powstał zbiornik i ten teren znalazł się w strefie zalewowej. Kiedyś właśnie tutaj chowano zmarłych. Zacznijmy od najstarszej części cmentarza.
Wszyscy poszli w kierunku widocznego w dali krzyża, który już się prawie rozpadał.
- Krzyż ten stał na środku dawnego cmentarza na skrzyżowaniu alejek cmentarnych. Cmentarz położony był dalej od drogi. Za krzyżem były murowane grobowce dawnych właścicieli Miłkowic i Rzymska, a także ludzi szczególnie zasłużonych. Dawniej na cmentarzu były mogiły okolone darnią z drewnianym najczęściej krzyżem. Cmentarz tutaj był prawie dwieście lat, kiedy zaczynało brakować miejsca na pochówki, wtedy cmentarz przesunięto aż do drogi. Ogrodzony był drucianą siatką, a od frontu był mur taki, jak obok kościoła. Kuta żelazna brama wiodła na cmentarz. Z biegiem czasu mogiłki w najstarszej części cmentarza zanikały i tak naprawdę pochówki były tylko w tej części leżącej bliżej drogi. W końcu, gdy powstał zbiornik Jeziorsko trzeba było przenieść około 1300 grobów na nowy cmentarz, a tutaj pozostały tylko krzewy i drzewa, z których część wycięto.
- Rzadko się zdarza taka sytuacja, aby przenoszono cmentarz – powiedziała w zadumie babcia.
- Tutaj była sytuacja szczególna. No zbieramy się, jedziemy zobaczyć krzyże. Znajdują się tutaj blisko.
Dziadek zawrócił i zatrzymał się obok krzyża ufundowanego przez Józefa Osiewałę.
- To krzyż ufundowany jako podziękowanie za uratowanie życia żony i córki w czasie uderzenia pioruna. Posłuchajcie, babcia zna tę historię i wam ją opowie.
- Jak to miło, że mnie też dopuściłeś do głosu, powiedziała uśmiechając się babcia. Dziękuję.
Było to tak. W 1913 roku do domu Osiewałów przez komin wpadł piorun kulisty. Zabił córkę Józię, przy życiu pozostała żona i druga córka, mała Helenka. Osiewała w czasie burzy przebywał poza domem, gdzieś na terenie gospodarstwa. Z wdzięczności, że jedno z dzieci i żonę znalazł przy życiu, postawił drewniany krzyż przy ścieżce biegnącej tuż obok ogrodzenia gospodarstwa w kierunku na Zaspy, właśnie w tym miejscu. Po latach, kiedy drewniany uległ zniszczeniu, postawił w zamian drugi - betonowy, który do dziś stoi. Ten krzyż we wrześniu 1939r. niemieccy żołnierze roztrzaskali kolbami. Przechowany na cmentarzu został po wojnie złożony i postawiony w tym samym miejscu.
- To bardzo smutna historia babciu – Marysia miała łzy w oczach.
- Bardzo smutna, ale takie rzeczy się zdarzały.
Dziadek ruszył w kierunku następnego krzyża. Wysiadamy –zarządził dziadek. Dzieci wyszły z auta i stanęły przed krzyżem zbudowanym, jak się okazało, w 1919 roku. Fundatorem był Wasiak, który mieszkał niedaleko i krzyż stał na granicy jego ziemi. Krzyż został niedawno odnowiony. Tak wyglądał przed i po odświeżeniu.
- Dziadku, przecież tutaj byliśmy szukając szczątków dworu, prawda? – oznajmiła Marysia.
- Oczywiście, Kubuś chciał zobaczyć gdzie to było, no to masz okazję wnuku, tutaj niedaleko stał dwór.
- Chodźmy tam – Kubuś już był gotowy na dalszą wyprawę, ale babcia zaoponowała. Jeszcze dziadek na pewno zawiezie nas na nowy cmentarz, robi się późno, dzisiaj już tam nie pójdziemy.
Kubuś spojrzał na dziadka, ale ten nie był dzisiaj skory spełniać życzenia wnuka, babcia miała rację.
Zawrócili i przejechali przez wieś. Po lewej stronie przed skrzyżowaniem z drogą nr 83 minęli kapliczkę z 1932 roku, która kiedyś stała przed remizą strażacką OSP, ale została przeniesiona na teren prywatnej posesji i tam została. Zatrzymali się tylko na chwilkę, aby spojrzeć jak teraz kapliczka wygląda, gdyż został odnowiona. Dziadek pokazał zdjęcie przedstawiające kapliczkę przed remontem. Zdania były podzielone, jedni uważali że dawniej wyglądała tak bardziej swojsko, ale dziadek uważał, że renowacja przydała się i teraz wygląda wszystko porządnie, kapliczka jest bardziej zadbana.
Babcia nalegała aby się nie ociągać i szybciej podjechać na cmentarz, zaczęło szarzeć i dzieci powinny być już w domu. Wysiedli przed nowym cmentarzem, na którym pochówki zaczęły się w 1883 roku. Dziadek z rodziną przespacerowali się przez środek cmentarza, przystanęli przed ołtarzem z wmurowaną pamiątkową tablica poświęconą ks. Przedworskiemu, przed grobem pilota Zdzisława Mutkowskiego zestrzelonego nad Wolą Miłkowską w 1939 roku, zbiorową mogiłą dla przeniesionych 500 grobów ze starego cmentarza, a nie mających już tutaj nikogo z rodziny aby zadbano o groby i szybciutko wyruszyli do domu. Co prawda Kubuś miał mnóstwo pytań, ale dziadek nie chciał narażać się babci, było naprawdę późno. Obiecał wnukowi, że wszystkie sprawy omówią już w domu.