czerwiec 2015

bsp; poniedziałek, 1 czerwca 2015
- Międzynarodowy Dzień Dziecka (MDD) – dzień ustanowiony w 1954 przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) dla upowszechniania ideałów i celów dotyczących praw dziecka zawartych w Karcie Narodów Zjednoczonych (1945) i obchodzony od 1955 w różne dni roku w różnych krajach członkowskich ONZ; w Polsce MDD obchodzony jest 1 czerwca. -
W dniu tak pięknym i wspaniałym, życzę Dzieciom dużym, małym, moc uśmiechu i radości, szczęścia, zdrowia, pomyślności.
wtorek, 2 czerwca 2015
Jestem nadgorliwa. Gdy mam iść gdzieś na umówioną ranną godzinę – najczęściej jest to wizyta u lekarza - „spanko” ucieka jak spłoszony ptak. Boję się, że nie zdążę i budzę się między czwartą a piątą. Ustawiony alarm nie przynosi poprawy, ja po prostu nie mogę spać i już. Do niczego się później nie nadaję, ziewam raz za razem, ale zasnąć nie mogę. Włączę cichutko radio, jakąś muzyczkę, ale to też nic nie pomaga. W końcu wstaję, idę do komputera, ale najwyżej mogę tylko czytać, gdyż mój umysł jest zbyt opieszały, aby myśleć samodzielnie.
Muszę się przyznać, że złapałam już wiatr w żagle i wiem, jaką przybrać metodę pracy, aby stronę Miłkowic przekształcić w zarys dziejów tej miejscowości. Wczoraj trochę zarwałam noc w związku z tym i to może być też przyczyną bezsenności.
Miałam trochę kłopotów z komputerem i niektóre programy nie działały jak trzeba, ale znaleźli się dobrzy ludzie, którzy pochylili się nad problemem i już wszystko jest jak należy. Jest też we mnie wewnętrzna mobilizacja, przecież jakoś muszę to wszystko doprowadzić do końca, ale!!! przy komputerze do siódmej wieczorem i ani minuty dłużej, gdyż w przeciwnym razie będą problemy ze zdrowiem, spaniem i wszystkim innym. Zmobilizuj się staruszko!
Przeglądając bieżące informacje dostrzegłam super filmik.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Dzien-dziecka-Maly-Julek-i-jego-szczur-przerwali-wywiad-premier-Ewy-Kopacz,wid,17589557,wiadomosc.html
Wnuk premier Kopacz pokazał się społeczeństwu z najlepszej, wnukowej strony. Kiedy dziennikarz chciał przeprowadzić z babcią wywiad, wtargnął bez pardonu w przestrzeń zarezerwowaną dla kamery i zachęcał babcię do wspólnego spędzania czasu. To był piękne.
- Chodź już do nas! – zachęcał babcię, prezentował balonik i pluszowego szczurka, ciągnął babcię za rękę. Tak trzymaj Juleczku! Babcia jest po to, aby zajmowała się wnukiem, gdy go zaprasza. Ma być na każde skinienie, dbać o dziecko, karmić, bawić się z nim, spełniać wszystkie życzenia i co najważniejsze, być! przy zaproszonym gościu! W końcu babcią się jest, a premierem się bywa.

środa, 3 czerwca 2015
Patrzę na swój nowo-zdobyty dorobek, gdyż starego się pozbyłam, został tylko w stanie szczątkowym i wcale nie żałuję. Nie można ciągnąć za sobą przeszłości, to ogranicza człowieka. Nie są to arcydzieła sztuki, ale przydatne przedmioty, które mają mi służyć. Cieszę się niekiedy, że nie mam nadmiaru pieniędzy, gdyż kupiłabym jeszcze to i owo, tylko dlatego, że mi się coś podoba! Gdybym miała z czego, zaoszczędziłabym trochę grosza. Byłby to kapitał przydatny na jesień z racji otwarcia Ikei w mieście naszym. Pojechać to tam pojadę, ani chybi, ale za dużo to nie kupię i już się z tego cieszę.
Kiedy dostałam emeryturę, kupiłam to i owo do jedzenia, gdyż koniec miesiąca był co najmniej wstrzemięźliwy, i teraz jem i jem, już mi się to wszystko znudziło, ale przecież nie usiądę i nie zjem dziesięciu plastrów żółtego sera albo wędzonki jakiejś tam, które to produkty kupiłam aby się sycić! Może upiekę pizzę albo coś w tym stylu?! Nie wyrzucę, ja nie marnuję jedzenia. Teraz są na topie truskawki, ale trudno to nazwać pokarmem…
Dzisiaj powędrowałam do przychodni na Leśnym. Prześwietlili mi dłonie. Wyniki dopiero w środę, więc znowu powędruję. Tam jest „sosnowo”, zatem lubię odwiedzać te tereny. Ostatni pobyt w lesie bardzo mi pomógł, bóle ustąpiły jak ręką odjął.
W przychodni młody człowiek zabawiał mnie rozmową podczas oczekiwania na naszą kolejkę. On twierdził, że kocha motocykle. Miał jakiś szybki, nie Yamaha, jakiś inny, szybszy, ale ja się wcale na tym nie znam i zapomniałam jaki to był. Jechał drogą  gdzie były pagórek piasku, zamotał się i motor się przewrócił przyszpilając motocyklistę. Noga ucierpiała najbardziej. Zademonstrował jak to wygląda, szew na szwie. Podobno wewnątrz więcej metalu niż kości. Cud, że chodzi.  Grupa inwalidzka, pracę licho wzięło i pieniądze także. Żona maszynę sprzedała, ale on już ma nową i powoli zaczyna ją oswajać. Nie wiem, czy to roztropne, ale powiedział, że podobno co ma człowieka spotkać w życiu, to i tak go nie ominie, tylko tyle, że ja na miejscu jego żony nie byłabym tak wyrozumiała. Taki miły, młody człowiek i życie zmarnował sobie przez głupi wypadek. Powiem szczerze, te sunące kawalkady motocyklistów wzbudzają we mnie przerażenie. Ich chyba strzegą dobre duchy, bo bezpieczna jazda to zdecydowanie nie jest.
piątek, 5 czerwca 2015
Robię co mogę, aby sprawy które są na tapecie, biegły swoim torem i aby nadać im przyśpieszenie. Wszystko się krystalizuje, dochodzę więc do wniosku, że nadam odpowiedni kształt dziejom związanym z Bogdańskimi, a inne zagadnienia przedrukuję tak, jak one są. No jeszcze dam odpowiednie podłoże społeczno-polityczne zagadnieniom związanym ze wsią, gdyż tam mam trochę mało uwypuklone dzieje. Będzie dobrze. Trzeba to jakoś zakończyć, gdyż młody narybek czeka na swoją kolej w odkrywaniu przeszłości…
W polityce przecież też mamy nowe trendy. Pokolenie „solidarnościowców” może wspierać, ale władzę trzeba będzie oddać młodszej generacji, wszystko na to wskazuje. Kilka nazwisk się wyróżnia, oczywiście oprócz prezydenta elekta – podpadł mi trochę dokonując wskazówek dla obecnego rządu! – Kukiz, Trzaskowski, Petru… Nie zawsze wiem do końca o co chcą walczyć, gdyż to jakoś się zamazuje, najważniejsze, że chcą zmian. Kukiz - wiadomo JOW- y, których PiS nie chce, co nie przeszkadza posłance Pawłowicz najpierw padać na kolana, aby wódz ruchu społecznego podążał z jej partią, a później, kiedy ten zarzuca im partiokrację, wdać się z nim w spór. Petru – ekonomista, chce Polski nowoczesnej wyrównującej krok z wiodącymi ekonomicznie krajami i Trzaskowski, mający odmłodzić PO.
Ach, i podobno Szydło na premiera! A co będzie jak po wyborach trochę się kurs odmieni i zasiądzie u steru Jarosław?! Teraz mógłby ociągnąć wyborców!

Tak naprawdę, to łaska ludu na pstrym koniu jeździ. Naród popiera tych, którzy są u władzy. Będzie co będzie, trzeba być optymistą. 67 zł będziemy mieć w kieszeni, o ile będzie wiadomu komu je zabrać. Zdecydowanie podkreślam, że ze swoich nie dam, nie mam się czym dzielić, a kiszonych ogórków, tanieją!,  z chlebem ze smalcem nie mam zamiaru jeść dzień w dzień.

sobota, 6 czerwca 2015
Mam żal do architektów, którzy projektowali nasz budynek mieszkalny! Balkon jest stanowczo zbyt wąski. Co to jest ten metr ileś tam szerokości. Lepiej by było, gdyby był szerszy i krótszy. Wyniosłam się dzisiaj ze sprzętem na balkon i nie wiem jak mam się tutaj urządzić. Albo fotel, albo stolik, na szerokość się nie mieszczą, a przecież trzeba też wziąć pod uwagę kąt naświetlenia… Miałam iść w teren, ale dzisiaj jestem prawie unieruchomiona. Obudziłam się z bólem kostki i teraz nasmarowana maścią, obandażowana wolno przemieszczam się z kąta w kąt, ale co to za chodzenie. Trochę się martwię, jutro miałam zaplanowaną wizytę w sosnowym lesie daleko od miasta, i jak ból nie minie, będzie kiepsko.

Smutno jest też mi z innego powodu. W związku z przybieraniem na wadze, jadam pokarmy mało kaloryczne, warzywa i owoce. W dzień można jakoś wytrzymać, ale wieczorem, to koszmar. Ogórki na zmianę z pomidorami, sałata z oliwą, jabłka i truskawki, kromka czarnego jak ziemia nasza święta chleba z czymś tam… Nie wiem jak to wytrzymam. Schudnąć muszę, nie ma rady. Pani doktor tak mi doradziła. Tyle kilogramów, ile wzrostu. Ludzie, kto do takiego stanu dojdzie w moim wieku!!!  Żeby chociaż ważyć 70 kilogramów, to już byłoby coś.
Ciągle widzę oczyma duszy taką solidną porcję tortu z kremem orzechowym albo migdałowym. Och, zjadłoby się, zjadło! Że też nie ma kogoś, kto by mnie zmusił do takiego czynu. Nikt mi nie kazał przybierać na wadze, nikt też mi nie pomoże schudnąć! Nic na tym świecie samo się nie dzieje, jesteśmy winni naszych uczynków i za nie odpowiadamy. Młodsi niż ja też mają kłopoty, co widać na zdjęciach, he, he!
Na balkonie jest jednak całkiem miło, cieplutko, cieniście, ptaszęta śpiewają, liście drżą z emocji, wiaterek mota nowe znajomości, a ja, jak jakaś księżniczka, delektuję się tymi urokami przyrody. A może muszę też coś jeszcze zamotać, wtedy będę się lepiej czuła i łatwiej schudnę!

niedziela, 7 czerwca 2015
Dzisiaj zaspałam, co nieczęsto mi się zdarza. Wczorajsza drzemka na materacu na balkonie, a właściwie sen głęboki, na szczęście przerwany sygnałem telefonu, bardzo rozjaśnił mój wypoczęty umysł, ale też zdecydowanie zmienił układ wieczoru. Wcale czasu nie poświęciłam na zbożne dla mnie zajęcia, obejrzałam film „Rozdarte serce”! Tak byłam zafascynowana , że nawet propozycja spaceru w odurzającym zapachu akacji nie była dla mnie dostatecznie atrakcyjna.
Londyn, lata 30. ubiegłego wieku. Biznesmen Rickie Masters poślubia Madeleine. Fascynuje go szwagierka, ekscentryczna malarka Dinah. Zauroczony artystką Rickie nawiązuje z nią romans. Kiedy Dinah zachodzi z nim w ciążę, postanawia nie rozbijać małżeństwa siostry. Ukrywa więc przed nią, kim jest ojciec jej dziecka. Wkrótce Ricky dowiaduje się, że kochanka poroniła. Chce opuścić żonę, lecz ta nie zgadza się na rozwód. Po pewnym czasie mężczyzna dowiaduje się, że Dinah wyjechała do Francji, choć naprawdę mieszka w Londynie.
Oglądając taki film można naprawdę zwątpić we wszystkie wartości, jakim człowiek hołduje. Facet zdradza żonę, a kiedy na końcu dowiaduje się, że żona o wszystkim wiedziała, ma do niej jeszcze pretensje - Dlaczego nie zrobiłaś nic, aby położyć temu kres? Typowa męska logika. Chciałoby się powiedzieć – dlaczego brak ci było uczciwości człowieku! I żył z tym aż po kres dni swoich, rozdarty pomiędzy dwie kobiety. Kiedy świadomie szukając śmierci, gdyż miał już sam chyba tego wszystkiego dosyć, pozostał na ulicy w czasie bombardowania Londynu, umierał ze słowami wiersza Wiliama Blacke powtarzanymi często przez kochankę „ I po wieczności owej kres, wybaczam tobie, a ty mnie”. To są ważne słowa, wybaczenie jest istotą sprawy w sytuacjach, kiedy życie przędzie wątki dla nas niezrozumiałe i nie do przyjęcia. Miłość w życiu jest najważniejsza, tylko dlaczego ma tyle odcieni?! Już nie wiadomo co jest lepsze, czy uczucie gwałtowne i szalone, czy spokojne i nijakie? Z jednego człowiek wychodzi zawsze okaleczony, a z drugiego z niedosytem. Jak taki geniusz słowa jak Blacke nie wiedział jakimi słowami mówić o miłości, to skąd ja mam wiedzieć?!














Nie próbuj mówić o miłości

Blake William
Nie próbuj mówić o miłości,
Bo ona w słowach się nie mieści.
Jest jak wiatr: cichy, niewidzialny,
Co tylko czasem zaszeleści.

Ja powiedziałem, wyznałem miłość
Przed miłą serce otworzyłem
Drżący, zziębnięty, ze łzami w oczach.
Lecz cóż - po chwili jej nie było

Kiedy odeszła, skądś wędrowiec
Nieznany nagle się pojawił
Tak cichy, prawie niewidoczny
Jednym westchnieniem ją przywabił.
 
wtorek, 9 czerwca 2015
Byłam u fryzjera, pałka- zapałka, nie wiem czy to lepiej czy gorzej. Takie krótkie włosy dawno już mnie nie zdobiły! Trudno, zrobiłam, co zrobiłam i nie będę się przejmować.

Dzisiaj nareszcie pada. Zmokłam przy „wyjściówce”. W domu u mnie puszą się piękne peonie, przyniosła sąsiadka w prezencie. Bardzo je lubię! Ma działkę, to dzieli się, ale chyba przesadziła, mnie dostało się więcej. Jak to czasy się zmieniają, teraz kobiety obdarowują mnie kwiatami.
W delikatnym aromacie peoniowym siedzę przy przygotowywaniu materiałów do druku. Jak już się „obrobię” to kupię sobie na raty drukarkę i przeniosę moje dokonania na papier. Nie może wszystko zginąć, gdy mnie już nie będzie. Materiału jest strasznie dużo! Dzisiaj przysłali mi informacje, że nawet w iv.pl mam płacić, a przecież muszę gdzieś zrobić link do powiększenia. Nie wiem, co mam zrobić – płacić czy się przenosić?! Jak już wpadli na pomysł, aby pobierać opłaty, to będą drzeć kasę rok w rok. A jak powiększenia znikną? Robienie wszystkiego na nowo w jakim innym miejscu to znowu kawał roboty.
Z truskawek robię koktajle, gdyż już jakby mi się przejadły. Żywię się przeważnie tym czerwcowym dobrem w słoneczne lub pochmurne popołudnia. To nie to, co truskawki zebrane z działki, ale co zrobić, jak nie ma działki, to trzeba kupować na straganie. Na uprawę działki nie mam już siły, ochoty, ani pieniędzy, aby działkę kupić. Gdyby była, to trzeba by było znowu dzień w dzień biegać. Lepiej już na balkonie, bliżej, a też ładnie.
 
 środa, 10 czerwca 2015
Pociemniało. Wyszłam na balkon, zimno, ziemia pachnie po wczorajszym deszczu, trochę wszystko odżyło. Tak naprawdę taki czarny wieczór mnie przeraża. Wzmógł się wiatr, gałęzie tańczą swój nieustający taniec, światła migoczą tak jakoś zdradziecko, raz się pojawiają, raz nikną, akacje przekwitły i cały czar niknie bez ich zapachu. To tak, jakby ktoś człowieka zdradził, opuścił i wszystko przełamało się wzdłuż niewidzialnej linii. Nie lubię takich wieczorów. Czuję wewnętrzną pustkę, a może tak naprawdę ona we mnie jest?! Może potrzeba mi dopingu, słów tylko dla mnie, znaków szczególnych, stłumionych wyznań … Może popłacone rachunki to jest zbyt mało?
Chociaż obiad dzisiaj mi się udał, był wykwintny, choć za parę groszy. Nabyłam na bazarku szparagi niezdrewniałe, miękkie i naprawdę smaczne. Młode ziemniaczki, rzeczone szparagi w sosie holenderskim lekko zmodyfikowanym, dwa żółtka jaj wystarczą, jogurt i wyszedł mi obiad nie obciążający żołądka, smaczny i pożywny. To się udało, ale też napracowałam się dzisiaj trochę bez sensu. Chciałam umieścić opracowany materiał na stronie Miłkowic, jednak tam kwitnie praca jak w manufakturze, wszystko trzeba robić od nowa, nanosić, dopasowywać, robić nowe kody i dałam sobie spokój z tym pomysłem. Szkoda czasu. I tak mnie czeka później przeróbka w programie do drukowania. Lepiej zajmę się tym, co powinnam. Jutro przysiądę fałd i rozpracuję dalszą część dotyczącą Bogdańskich. Oj, już 23. Czas spać staruszko! Zobaczymy jak sobie dasz radę ze snem. To też problem do rozwiązania. Ciekawa jestem czy Pani Premier zdrzemnie się dzisiaj po tym rządowym trzęsieniu ziemi. Co to się dzieje i co się będzie działo, trudno sobie to wszystko wyobrazić.

czwartek, 11 czerwca 2015
Kobiety mają swoją taktykę życiową! Priorytety są najważniejsze. Nie mogę zapomnieć pewnego druha przyjaciela, który tak mi to wyłożył. Był to bardzo miły i inteligentny człowiek, ale trochę popłynął skośnie i w małżeństwie zaczęło się źle układać. Wiedział, że on zawinił, ale skomentował to mniej więcej tak – Ja nie wiem, co kieruje moją żoną, dlaczego ona ze mną została? Takiego jak ja teraz jestem, zostawiłbym i nawet bym się nie obejrzał, odszedłbym,  nie zastanawiając się. Kobiety mają chyba w sobie coś z męczennic. -  Dobrze, że chociaż zdawał sobie z tego sprawę, i to chyba pozwoliło wrócić tej rodzinie na właściwe tory.
Dlaczego kobiety tak postępuję? Dlatego szanowni panowie, że najbardziej zależy im na utrzymaniu rodziny, dzieciach, opinii innych ludzi i paru jeszcze innych sprawach, choćby na tym, aby były pieniądze na utrzymanie rodzinny, aby głód i chłód nie zajrzał w progi domu, aby nie były samotne i ta miłość, która jednak czai się gdzieś po kątach. Czy to dobrze? Chyba tak, gdyż ktoś mądrzejszy zawsze się w takim stadle musi znaleźć. To nie jest wyrachowanie, to są te skrzydła kokosze, które rozpostarte chronią rodzinę. Facetów, którzy solidnie i z naddatkiem płacą alimenty, to ja nie znam jakoś, jeden mi znany  płaci połowę swojej niewąskiej pensji, aby dzieciom nic nie brakowało, ale inni? Różnie to bywa.

Przypomniałam sobie dzisiaj o tym w związku z polskim rządowym trzęsieniem ziemi. Zastanawia mnie, co kierowało naszą polską matką premier Kopacz?"Taśmy prawdy", jak je nazywają, wypływają zawsze przed wyborami! To się kojarzy jednoznacznie, ktoś ma w tym swój interes. Teraz podstawiony Stonoga zatrząsł rządem. Problemem jest tylko dlaczego wylecieli ci, a nie inni ministrowie? Przecież niektórzy nie są "taśmowi"? Czy jest coś, co jeszcze nie ujrzało światła dziennego? Może w ciemności czai się jeszcze większe zło? Te nerwowe ruchy i pana Komorowskiego i pani Kopacz niczemu i nikomu nie służą. Nawet opozycja tylko blado się uśmiecha, gdyż chyba nie tego się spodziewali.
Jak można było dopuścić do tego, że w prokuraturze zrobić tysiące stron zdjęć i nikt tego nie zauważył? Przecież takie materiały powinny być wydawane pod kontrolą. Ja tego nie rozumiem. Wali się wszystko! Widocznie kobiety długo nic nie mówią i znoszą wszystko w milczeniu, ale gdy już wybuchną, to nie ma końca zadawanym razom. Obyśmy tylko wszyscy nie oberwali.

piątek, 12 czerwca 2015
No i stało się, choć wcale tego nie chciałam, naprawdę. Były w Carrefourze artykuły w cenie promocyjnej i poprosiłam córkę, aby kupiła je dla mnie, gdy tam pojedzie. Sama nie chciałam jechać, gdyż  tam nigdy nie wyjdę tylko z tym, co chcę kupić.  Tak mnie zapraszała, pomyślałam sobie – co mi tam, pojadę. No i pojechałam. Ponieważ miała  karty zniżkowe na 20% na buty w CCC, weszłyśmy, gdyż chciała sobie kupić jakieś sandałki. Karty były dwie, więc ja się też rozejrzałam, choć wcale nie myślałam o zakupie butów, a już na pewno nie w takiej cenie. Pomyślałam – przymierzę, przecież ten kawałek kobieciątka  jeszcze we mnie pozostał. Wpadły mi w oko sandałki firmy Lasocki, wygodne, ze skórki, tylko ta cena mnie zbiła z tropu -  129 zł, kiedy ten miesiąc jest szczególnie nastawiony na oszczędności, to mnie przeraziło. Ale przymierzyłam, najpierw takie, były też beżowe i te byłyby bardziej uniwersalne, ale trudno. 
Problem jest  w tym, że ja jestem asymetryczna, jedna stopa jest szczuplejsza, a druga szersza ociupinę. Nie wszystkie fasony butów dają się wpasować w taki wybryk natury. Numer 39 jest dobry na lewą stopę, ale prawa leci do przodu pociągając piętę i z tyłu robi się niezagospodarowana przestrzeń, strasznie nie lubię czegoś takiego. Na dodatek sandałki ze skóry po pewnym czasie rozciągają się, szczególnie, gdy dostaną deszczu. Najlepszy okazał się fason taki, w którym paski trzymają całą stopę w ryzach. Moja córka zaproponowała, że sfinansuje jako prezent na imieniny. Na to nie mogłam przystać, prezenty kupujemy w cenie do 50 zł, abym ja też mogła nadążyć i abym nie czuła się jak uboga staruszka. Przyjęłam kwotę imieninową, zniżkę, dołożyłam resztę i mam moje wymarzone, upragnione sandałki na koturnie.
Do dżinsów, letnich spódnic jak znalazł. Imieniny mam prawie za miesiąc, ale co tam, buty już są. Ponieważ mam dzisiaj zaproszenie na lody do jakiejś tam nowej lodziarni, ubiorę nowe sandałki,  stabilne – obcasy typu szpilka odpadają, zbyt męczą mi się nogi – wygodne i może trochę w nich „podrosnę”, gdyż dla odmiany nogi chyba mi się kurczą i spodnie ciągną się po ziemi. Dobrze by też było abym odzyskała nogi sprzed 20 lat chociaż… Ale mimo wszystko dzień w związku z nowym zakupem nabrał blasku.

sobota, 13 czerwca 2015
Upał. Siły opadają. Rankiem podwieziono mnie do punktu cięcia płyt, gdyż sama bym tam nie doszła z obciążeniem. Tylko sobota wchodziła w grę, gdyż normalnie zamknięte jest już o 16. Mogę odfajkować, zrobione. Ja nie wiem dlaczego na szafkach kuchennych wierzchnia płyta jest szersza o 10 cm od szafki? Ścięłam blaty i kuchnia jest bardziej przestrzenna.
Bazarek tak po drodze, parkingi zapchane, samochodu nie ma gdzie zostawić, tłok, wszystko droższe niż w inny dzień tygodnia. Jakoś udało się zakupić warzywa i owoce, ale staruszka jest umęczona. Powrót do domu i mały odpoczynek, a następnie zagospodarowanie balkonu! Z piwnicy ściągnęłam wczoraj z udziałem osoby towarzyszącej fotel, dzisiaj mycie, mocowanie parasola, montowanie stolika pod komputer i przeniesienie laptopa na balkon. I się zaczęło, wifi nie działało! A przecież miałam pracować owiewana łagodnym wietrzykiem, w ciepłych promieniach słońca stłumionych skrzydłami parasola. Oczywiście, gdy tylko się usadowiłam, telefon się rozdzwonił, proszono mnie także na Skype. Zwinęłam wszystko i wróciłam do swojego biurka. Sprawdziłam, wszystko działało. Ki licho, myślę sobie. Na szczęście zapytałam kogoś bardziej „oblatanego” w temacie. Przeniosłam laptop w inne miejsce i o dziwo, internet był. Jakaś bariera uniemożliwiała odbiór w miejscu, gdy postawiłam go pierwotnie. Zabrałam się do pracy. Niezbyt długo cieszyłam się urokiem otwartych przestrzeni, gdyż sąsiedzi wylegli na balkon i nie mogłam się skupić, na tym, co robię. Każdy ma prawo nadawać na falach dla niego najkorzystniejszych, ale ja miałam przechlapane. Odszukałam słuchawki, ale one też odmówiły współpracy. Zebrałam cztery sztuki i żadna nie nadawała się do użytku, a to wtyczka nie taka, a to to, a to tamto, a ja muszę mieć podkład muzyczny, gdy coś robię. Tyle zabiegów i znowu siedzę w domu. Proszę mi tylko nie radzić, aby wyruszyła w plener, ja nie mam siły w taki upal się przemieszczać, najlepiej czuję się w domu.


 niedziela, 14 czerwca 2015
Lubię leniwe niedziele. Nic człowieka nie pędzi, nie musi niczego załatwiać, ktoś tam przyjdzie, ktoś zadzwoni... 
Reszta czasu bez obciążeń i bez zobowiązań. Lata całe pragnęłam takiego spokoju, i mam. Emerytura to dobry czas, a najważniejsze jest to, że nie muszę znosić towarzystwa ludzi, którym nie zawsze ze mną po drodze. Oni są, jacy są, ale ja już nie muszę się zmuszać. Ja tak ja ta staruszka na obrazku, też rwię się do pucharka z lodami, kot śpi,  i kota właśnie mi brak, oj bardzo brak...
Balkon, jako miejsce pracy twórczej, raczej się nie sprawdzi, ale jako miejsce wypoczynku przecież pozostanie. Szkoda tylko, że ze słuchawkami na uszach… Dzisiaj po południu, już po obiedzie, gdzie cały obiad ugotowałam w garnku na  parze – ziemniaki wyszorowane bez obierania, kalafior i ryba, wszystko na oddzielnych poziomach, ale w jednym garnku – później trochę masełka, koperku, maślanki do popicia i obiad w sam raz na lato, rozsiadłam się na fotelu wyłożonym mięciutko, na wszelki wypadek otuliłam się kocykiem i ucięłam sobie drzemkę. Obudził mnie huk wiatru, zadął z taką siłą, że aż się poderwałam lekko oszołomiona. Sen na świeżym powietrzu jest bardzo wzmacniający dla nadwątlonych sił staruszki. Teraz zajmę się dopracowaniem Bogdańskich, muszę to wszystko jeszcze raz przeczytać i doszlifować, a później mam zostać odebrana i dowieziona na Wyspę Młyńską. Jakieś atrakcje tam są, ale nawet nie sprawdziłam do końca co. Oby tylko nie padało. Lało całą noc, to może niech przyroda jakoś to wchłonie i zagospodaruje, przygotowując się na następny haust deszczu w nocy. Teraz proszę o pogodę słoneczną.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

15 czerwca został ogłoszony Światowym Dniem Praw Osób Starszych. Ludzie starsi często izolują się od społeczeństwa, mają wrażenie nieporadności w świecie, w którym powstają nowe technologie, nowe trendy w myśleniu, sposobie bycia.
No proszę, dostrzeżono nasze potrzeby, problemy, jesteśmy otaczani opieką! Co prawda najlepiej samemu sobie poradzić, ale jak przyjdzie czas, że nie dajesz sobie rady, trzeba zdać się na pomoc innych. Człowiek stary dzieli czas pomiędzy dom i placówki służby zdrowia. To nie są żarty, tak jest naprawdę. Częstotliwość korzystania z usług lekarza wzrasta z wiekiem. Nie ma człowieka, który nie miałby usterek! A nawet jak ich nie ma w chwili obecnej, to będzie miał za miesiąc, czy dwa. Geriatria ma szansę na wybicie się, a może przychodnie ustawić na ten profil? Przecież lekarza odwiedzają przeważnie emeryci, młode osoby rzadko się zdarzają. Oni nie mają na to czasu, no chyba że sytuacja jest podbramkowa...
Na szczęście u nas usprawnili pracę przychodni, wyznaczone są godziny i poślizg jest rzędu kilku minut. Czekać na wizytę u lekarza się czeka, ale chociaż w przychodni nie przesiaduje się godzinami, jak to drzewiej bywało.
Nowe technologie to oddzielne zagadnienie. Niby jestem trochę obyta z komputerem, ale po formatowaniu co trochę wyskakują jakieś nowe problemy. Czekam właśnie na rozmowę z Microsoftem. Nie mogę w trakcie pracy komputera przełączyć się na słuchawki lub dodatkowe głośniki. Dell Audio niby jest, a jednak go nie ma. Zaraz dowiem się jakiej rady mi udzielą. Jestem już następna w kolejce. Zobaczymy jakie będzie to doradztwo.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich ludzi starszych, tylko my wiemy co to znaczy być staruszkiem, inni mogą się tego tylko domyślać i czekać na swoją kolej.
 
wtorek, 16 czerwca 2015
Od rana do tej pory załatwiam, kupuję, naprawiam, gotuję, sprzątam, pogaduję, doradzam! Czy tak powinno być? A moja praca archiwistki gdzie się zmieści w tym wszystkim? Oj, dolo, dolo staruszki! Wszystko idzie jak na zwolnionym filmie. Myślę, że już „obrobiłam” się.
Chciałam tylko upomnieć jedną osobę, niech nie zabrnie znowu w ślepy zaułek, gdyż wybrana droga nie jest dla niej korzystna. Może słuchać, lub nie, ale łzy niech zbiera sobie do garnuszka, gdy już je znowu zacznie wylewać. Przydadzą się do podlewania kwiatuszków.   I proszę mi się nie śnić, gdyż ja nie prowadzę kącika porad.
Jeszcze tylko drobne echo Festiwalu w Opolu. Ostatni dzień, 90-lecie Polskiego Radia nawet podobał się pewnej staruszce. Nie ma się co dziwić, same stare przeboje: Kunicka, Przybylska, Górniak, Wodecki, Młynkowa, Steczkowska… Przecież nie będę wszystkich wymieniać. Piękne piosenki, kreacje jak marzenie, tylko jakoś nie mogłam zrozumieć ni słowa w utworach z takim rozmachem wyśpiewanych przez p. Justynę, a ja jestem czuła także na tekst, i ta ilość materiału zużyta w tym obrazie... Trudno, wystarczy, że nacieszyłam uszy i oczy tym, co się działo na scenie. Nagrodę Grand Prix otrzymała Magda Umer. Podobał mi się jej zwięzły styl podziękowań – Siwa też bywa szczęśliwa – czy coś w tym stylu.„Diamentowy Mikrofon Polskiego Radia dostała Sława Przybylska - ale ta się nagadała, jakby dawno nie miała okazji tego robić. Minęło już wszystko, ale w ten ostatni wieczór zasiedziałam się przed telewizorem, z przyjemnością!
 
 środa, 17 czerwca 2015
Dzisiaj uczestniczyłam w dyskusji jako członkini koła bibliotecznego. Julia Hartwig i jej wiersze wzbudziły ostrą polemikę. Nie mam zamiaru wdawać się w szczegóły, ale sama sobie zadaję pytanie, dlaczego poeta pisze wiersze, dla kogo pisze, siebie czy dla czytelnika?! Jaką wybiera formę wiersza? Dlaczego czytamy wiersze? Wyszukałam fragmenty wypowiedzi poetów.
Julia Hartwig:
- Jesteśmy spragnieni poezji, bo jesteśmy zabijani codziennością, a poezja wprowadza nas w inny świat.
- Moja twórczość jest powściągliwa, bo  sama jestem skryta.
- Najtrudniej jest powiedzieć poecie, po co ludziom poezja. On pisze i tak nie bardzo wiadomo, do kogo pisze.
- Jesteśmy zabijani codziennością, a poezja wprowadza nas w inny świat.
- Pisanie to jakiś sposób odzwierciedlenia emocji.
- W moich wierszach można znaleźć bardzo wiele rzeczy, które mówią o mnie.
- Jest taki okres, kiedy nie można pisać wierszy i nic z siebie wydobyć, myśli się, że już nie napisze się wiersza. Potem nadchodzi okres, kiedy wiersze same się wysupłują, rodzą.
- Wiersze najczęściej powstają w określonych sytuacjach, kiedy coś skłania do ich napisania, np. zdarzenie, jakiś człowiek.
- Pisanie stało się moją drugą naturą. Rozumiem grafomanów i serdecznie im współczuję. Literatura jest narkotykiem trzeźwych, nie daje żadnych gwarancji osiągnięcia celów. Ryzyko jest tu stale obecne.
- Wszystkie nasze wiersze wynikają z biografii.
Ksiądz Twardowski ma takie spojrzenie na przyczyny pisania wierszy.
- Pisałem przez cały czas dla siebie i nagle okazało się, że jest to potrzebne i ciekawe dla innych.
- Ma coś bardzo ważnego do przekazania, osobistego do powiedzenia, tak ważnego, że trzeba to ocalić i zapisać. 
- Człowiek stary, piszący wiersze otwiera drogę młodszym, którzy przyjdą po nim i będą pisać lepiej i mądrzej. 
- Ważne jest dla mnie, że poprzez swoje wiersze dotarłem do pewnych osób, do których z pewnością nigdy w życiu bym nie trafił. Dzięki pisaniu poznałem mnóstwo ludzi, z którymi nigdy bym się nie spotkał nie zaprzyjaźnił. Byłoby to pewnie niemożliwe, gdybym mówił tylko językiem "kościelnym" .
- Dla mnie pisanie wierszy to przede wszystkim szukanie przyjaciela, nawiązywanie kontaktu z drugim człowiekiem (...) Myślę też, że więcej ludzi pozyskałem sobie wierszami niż kazaniami. Język wiersza jest intymniejszy mówi o przeżyciach, uczuciach, wzruszeniach. Dlatego wiersze są dla ludzi wrażliwych, których nie można lekceważyć (...) Poezja kształtuje i budzi (...) Moje wiersze pogodnie patrzą na świat, chwalą Pana Boga, mówią o miłości, nadziei. Wyrażają ludzkie uczucia, które są bliskie wszystkim.
- Wiersze, dobre wiersze są, muszą być poszukiwaniem tajemnicy, a więc muszą dotykać tematu Boga, ludzkiego życia i śmierci. Jak Modlitwa. (...) W poszukiwaniu rzeczy istotnych pomaga mi wiara. Moje wiersze są jedynie próbą pisania wierszy.

Co za skromność! Próba pisania wierszy! Dla mnie dobre wiersze, to takie, które ludzie chcą czytać i zawsze znajdą tam coś dla siebie. A dlaczego ludzie piszą wiersze? Dlatego że chcą, że te wiersze są w ich sercach i duszy.

czwartek, 18 czerwca 2015
Może na wstępie zagadka. Czy matka może być młodsza od córki? Okazuje się, że może, oto dowód! Komentarza nie będzie, gdyż wszystko to jest bez sensu. W ten sposób bawi się Facebook. Niedawno dostałam też taki test, wyszło mi wtedy że mam 90 lat! Byłam wtedy niezadowolona, dzisiaj takiego stany nie doświadczam. Widocznie krztyna próżności się we mnie ostała. Tylko co powiedzą na to moje dzieci?!

Nie zazdroście mi, gdyż jak powiedział Carlos Ruis Zafon „Zazdrość jest religią przeciętniaków”. Moi czytelnicy nie należą do tej sekty, gdyż inaczej by nie odwiedzali tej strony! Cóż wart jest piszący bez czytelników?!
Wczorajsza dyskusja o twórcach wraca do mnie i nie mogę się jakoś z tego otrząsnąć. Dlaczego ludzie piszą książki, wiersze, tworzą muzykę, malują obrazy?! Tylko dlatego, że mają talent? Jakoś wierzyć się w to nie chce. Już widzę pisarza, którzy pisze książki i nikt mu ich nie wydaje, nie ma czytelników, a może jeszcze przyjedzie na spotkanie z czytelnikami i nie zainkasuje za to pieniędzy. Tak, utopia to piękna sprawa, tylko jakoś jej nie widać. A może artystka operowa będzie śpiewać swoje arie w szczerym polu mając za słuchaczy ptaki polne, zboża i chmury na niebie?! Artysta w swojej pracowni pokryje ściany malowidłami, gdyż one są w nim, ale na pędzle, farby, płótna nie będzie miał pieniędzy, a przymus tworzenia będzie w nim pęczniał i się rozrastał?? Oj sztuko, sztuko, gdybyś nie słyszała dźwięku mamony, to ty być słabo kwitła i się rozwijała. Z czegoś żyć trzeba.
Artysta czy pospolity zjadacz chleba mają swoje miary człowieczeństwa, a jest ono chwiejne, oddzielone cienką linią. Julia Hartwig tak je określiła:
„we wnętrzu jego ciemności
dokonuje się to co najważniejsze
a niewypowiedzialne
choć oddalone tylko słabym konturem
od jasności”.

 niedziela, 21 czerwca 2015
Kiedy dzisiaj otworzyłam oczy, jasny dzień snuł się za oknem. Słońce wpychało się do pokoju każdą szczeliną. Zdałam sobie sprawę, że noc jakoś przespałam i na dodatek minął uporczywy ból, który wczoraj balansował we mnie na pograniczu istnienia. Coś się ze mną dzieje, ale tak do końca nie wiem co. Żadnych leków przeciwbólowych nie mogę brać, gdyż żołądek, mimo, że biorę środki osłonowe, daje znać o swoim istnieniu i wolę już inne bóle, niż ten napięty żołądek. Jem wtedy, co popadnie, gdyż jak jem, to nie czuję bólu.
To jest tak, jak z miłością. Dopóki wszystko jest dobrze, nie myślisz o tym, żyjesz, ale gdy ktoś cię zrani, zadra tkwi w tobie do końca życia i niby podążasz do przodu, ale to coś w tobie jest i boisz się, że znowu powróci, a nawet zmodyfikowane, bolało by tak samo, jak kiedyś. Człowiek nosi w sobie nadzieje, marzenia, które łagodzą porażki, czas też wygładza kontury, jednak oraz częściej zadowalamy się podróbkami, a sprawy jasne i wielkie, zblaknięte z czasem, pozostają w nas jako ta jaśniejsza strona życia.


Boję się, że mogę nie zdążyć ze swoją pracą, a to by była porażka. Ja nie lubię porażek. Daj mi Panie jeszcze te dwa lata w zdrowiu, to w kontekście wieczności nie jest zbyt wiele, a ja otworzę wszystkie skrytki przeszłości, przywrócę dobre imię ludzi, którzy na to zasługują, i opowiem o tym każdemu, kto zechce wysłuchać. Panie, nie zwykłam prosić, ale dzisiaj korzę się przed Tobą…



poniedziałek, 22 czerwca 2015
Dawno już nie gotowałam obiadu z taką radością jak dzisiaj. Nie ma się co dziwić, kiedy siedziałam to swoje trzy godziny z naddatkiem bez oddechu prawie, porządkując, układając i spajając wiadomości o Bogdańskich, gdyż od nich zaczęłam pracę, doszło do tego, że jedna z osób z rodziny najpierw zmarła, a później się urodziła! Jutro to muszę przeczytać ze spokojem i uwagą, skorygować niedoróbki.
W tej sytuacji czas przygotowania obiadu był dla mnie wytchnieniem i odpoczynkiem. Ugotowałam botwinkę. To doskonała zupa na letnie obiady. Młode warzywa, jajko, ziemniaczki koniecznie polane masłem i posypane koperkiem i obiad marzenie na stole, a ile achów i ochów. Sama zasmakowałam w tym daniu.
Teraz już tylko zasłużony odpoczynek, wszystkie sprawy schodzą na dalszy plan. Może lektura, krzyżówka, gdyż o wyjściu nie ma co myśleć, pada i grzmi. Zresztą byłam już na powietrzu, zakupy ktoś przecież musiał zrobić! Oby tylko było za co kupować, to jakoś sobie z tym dam radę. Od dawna już nie piekłam żadnego ciasta, trochę to przykre, ale co zrobić, jakoś muszę wytrzymać aby zniwelować nadwagę. Trochę już „opadłam” z kilogramów, może więc warto wziąć się w garść. Na szczęście zdrowie jakoś wróciło do normy.
 
wtorek, 23 czerwca 2015

Dzień Ojca! Nie ma już Cię z nami Tato, ale pamięć pozostała. Brakuje mi słów, aby podziękować za ojcowską dobroć, miłość i zrozumienie . Dziękuję za to, że byłeś.
Niekiedy zastanawiam się, czy my sobie wybieramy rodziców?! Kiedyś przeczytałam sentencję, że największym darem jaki ojciec może dać swoim dzieciom, jest miłość do ich matki. Coś w tym jest. Takie dzieci są szczęśliwe i potrafią innym dawać miłość. 

Szczególny szacunek należ  się ojcom, którzy sami wychowują swoje dzieci. To dla nich na osłodę to zdjęcie.


 
środa, 24 czerwca 2015
Wczoraj zmokłam, niby rzecz normalna, gdy pada i pada. Ja jednak zmokłam w szczególnych okolicznościach. Trochę tam kropiło, mżyło, kapało, ale nie było najgorzej. Wracałam już do domu, przekroczyłam jezdnię, na pasach oczywiście, staruszki nie chodzą na skos, dałam krok na chodnik i zaczęło się. Lało, padało, strugi deszczu siekły niemiłosiernie, z nieba utoczono chyba hektolitry wody! Parasol zamienił się w dużego, smukłego rydza wzbijając się wzwyż. W jednej chwili byłam cała mokra, dosłownie. Miałam do drzwi kilka metrów, nie było to jednak pomocne. Gdy weszłam do mieszkania, wymieniłam garderobę od a do z, wysuszyłam włosy i „oklapłam” zupełnie. Zrobiłam sobie gorącej herbaty ziołowej z sokiem malinowym i wygrzewałam się dobrą chwilę pod kołdrą. Jakoś minęło bez konsekwencji zdrowotnych.

Dzisiaj znowu jestem w tarapatach. Jakoś „ogarnęłam” Bogdańskich, to jeden rozdział, będzie tego z 50 stron z okładem. Każdą osobę zrobiłam oddzielnie, tak było łatwiej dla mnie, a teraz chciałam to sklecić w całość. Każda strona wkleja się inaczej, gdy staram się to jakoś ujednolicić, wszystko, całe ustawienia znikają, a przecież tam od ilustracji, znaczonych dokumentów jest aż gęsto. Nie wiem co to będzie! Gdy będę musiała to edytować jeszcze raz, dostanę chyba nerwicy. Jestem taka wściekła, że gdyby ktoś się do mnie dotknął, zostałby rażony prądem…
W Wordzie jakoś tam się pisze, wstawia i takie tam, ale ta nieszczęsna edycja mnie powala. Kiedyś w latach minionych, znajomy przyniósł mi książkę liczącą około 400 stron. Miało mi to pomóc w „rozgryzieniu” tajników Worda. Opisy prostych działań były tam tak przedstawione, że nic z tego człowiek nie rozumiał. Edukacji nie podjęłam i teraz mam, to co, mam. Trzeba będzie się uciec do kogoś, kto jest bardziej biegły w sztuce niż ja.

25 czerwca 2015
Siedzę sobie i myślę o tym, co się dzieje. Świat się szykuje do wojny. Może to stroszenie piór, ale bezpieczne to to nie jest. W kraju ojczystym też tak jakoś dziwnie się robi. Zastanawiam się na kogo ja będę głosowała – PiS jakoś mi nie odpowiada. Nie wierzę, że dwaj starsi panowie usuną się na drugi plan, oni tylko się przyczaili, aby wygrać wybory. Myślę, że chociaż wyciągną z tego wnioski, ale wątpię. PiS, z tego co widać, to raczej o ekonomii pojęcia nie ma. Szasta pieniędzmi w prawo i lewo. Niechby młoda generacja doszła do głosu, ale to mrzonki. Ci, co raz uchwycili stery, łatwo władzy nie oddadzą. 
Kukiz jako trybun ludowy się sprawdza, ale państwa to tym zamaszystym gestem nie utrzyma w ładzie i składzie. PO się kompromituje nieprzemyślanymi posunięciami, ale przecież powinna się jakaś opozycja utrzymać, PSL się chwieje, Zych chociaż postąpił honorowo, to jest człowiek z klasą. SLD właściwie się zatraciło. Wenderlich kandydował na marszałka sejmu chyba tylko po to, aby zaistnieć. Kidawa-Błońska przeszła w głosowaniu bez trudności. Kobieta ma zaplecze rodzinne, jeden jej pradziadek był prezydentem - Stanisław Wojciechowski, a drugi premierem – Władysław Grabski. Dla niej to chleb powszedni.
Pożyjemy, zobaczymy. Oby tylko nie było wojny.

piątek, 26 czerwca 2015
Wczoraj w nocy przeglądałam książki, które mogły coś nowego wnieś do tematu mnie interesującego. Ciągle powtarzała się Leontyna, która u mnie figurowała jako Leontyna Felicja. Uważałam, że to ta sama osoba co Felicja. W końcu zdeterminowana zdobyłam się na gest, który miał rozwiać moje wątpliwości. Było już sporo po północy, ale wstałam, włączyłam komputer i zaczęłam sprawdzać ASC parafii. Wybrałam lata, które mogły wchodzić w rachubę,  i rok po roku szukałam aktu chrztu dla tych dwóch panienek. I o dziwo, znalazłam jeden akt i drugi. Jak to się mogło stać, że poprzednio pominęłam taką informację, nie mam pojęcia. Chyba zmęczenie i to, że takie akta bardzo źle się czyta. Połowę nocy zmarnowałam, ale mam już pewność, że była i Leontyna Felicja i Felicja.
Trochę to dziwne, to samo imię powtórzyć u własnych dzieci dwa razy?! Ale jest tak, jak jest.
Dzisiaj koniec roku szkolnego! Dla tylu dzieci rozpoczyna się upragniony wypoczynek. Ostatnie zamachy jednak przerażają. Ataki we Francji, Tunezji i Kuwejcie… To straszna tragedia, świat przegrywa z terroryzmem. A co będzie jak fala nadciągnie do nas? Póki co, u nas czujemy się bezpiecznie, ale jak długo…

sobota, 27 czerwca 2015
Poczułam się jak ofiara wielkiej niesprawiedliwości. Biadolę się z forma zapisu zebranych materiałów. Poprosiłam o pomoc córkę zdecydowanie bardziej biegłą w tej dziedzinie. Myślę, że doskonale dała sobie radę z problemem i pójdę tą drogą. Ja nie dlatego chcę to wydrukować, aby mieć z tego jakieś profity, ale dlatego, aby moja praca nie poszła w zapomnienie. Nie ma nadziei, aby ktoś moją dzieło kontynuował, a sprawy mogą różnie się potoczyć w moim wieku. Zaczęłam od Bogdańskich, gdyż to temat dziewiczy i sama muszę się z tym jakoś uporać.
Problem jest w tym, w jakiej formie podać to czytelnikowi. Trzeba na coś się zdecydować. Wersje są według mnie trzy;
1) Forma opowieści o wydarzeniach z załączonymi dokumentami, łatwiejsza do czytania, ale uboższa w sposobie opracowania.
2) Wersja dokumentalna tak jak to robię, ze wstępem do każdego rozdziału krótko przedstawiającym wydarzenia.
3) Trzecia wersja dokumentalna z przypisami, trudniejsza do czytania, ale głębiej ogarniająca temat. 

Poprosiłam o zdanie na ten temat znajomego, który ma na swoim koncie publikacje naukowe, co prawda techniczne, no ale zawsze. To co się działo, wprawiło mnie w osłupienie. Radził mi abym sobie odpoczęła raczej, wynajęła kogoś, kto to zrobiły za mnie, jednym słowem mam zaprzestać tego, na co się porywam. Widział kilka stron tego opracowania i nawet twierdził, że nie ma zastrzeżeń, ale co go tak ugryzło, że odradza mi pracę nad tematem?! To mnie zastanawia. Jak będę miała umrzeć to i tak umrę, pracując jak mrówka, czy leżąc do góry brzuchem. Hm, co to by nie miało znaczyć, pójdę swoją drogą. Może jakaś dobra dusza mi doradzi.
Oto próbka. Może nie jest to zbyt czytelne, ale tutaj nie da się zrobić takiego powiększenia aby wszystkich zadowolić.
niedziela, 28 czerwca 2015
 Dzisiaj wydałam przyjęcie z okazji imienin aby w dzień powszedni nie zawracać nikomu głowy. Tylko kawa, herbata i ciasta
. Goście dopisali, było bardzo miło. Problemem stał się jeden z prezentów, jakimi mnie obdarowano - bluzka niebieska o zgaszonym odcieniu, wpasowana w kolor butów, tylko zaskoczył mnie fason. Przymierzyłam właśnie i byłam ciut zaskoczona. Dekolt w łezkę, dość zaawansowany, wiązany na kokardkę, trochę mnie zszokował. Mam swoje lata i odsłanianie pewnych części ciała raczej mnie już nie rajcuje. Napomknęłam ofiarodawczyni o tym fakcie i dowiedziałam się, że dekolt należy nosić z tyłu, a nie z przodu! Uf! Nie jestem chyba trendy, moda mnie omija. Włożyłam bluzkę powtórnie, tak jak to przewidział projektant, i jest super. Dekoltem na plecach nie będę się martwiła. Staruszka plecy może pokazywać, plecy nie noszą znamion wieku, trzymają się zdecydowanie lepiej. 
Nie będę mówiła tu o tym, jak ktoś się uśmiał tym, że mnie można było tak zaskoczyć. No trudno, grunt, że mam fikuśną bluzkę. Przydało by się jeszcze lato, takie prawdziwe.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Chyba przyrosnę do fotela. Na gwałt przeglądam stronę Miłkowic, robię nowe linki lub obywam się bez nich wklejając zdjęcia. Szczęście, że powiadomiono mnie wcześniej, że coś takiego nastąpi, gdyż mógłby być u mnie krach, tak jak w Grecji! Nie wyobrażam sobie tego…
Aby osłodzić sobie życie, pojadam raz po raz lody, czekoladki, ciasto, to wszystko, co ostało się po wczorajszej uroczystości. Goście mają ze mną krzyż pański, ale co ja mam począć, przecież proszę aby przychodzili bez załączników, oni jednak wiedzą lepiej co dla mnie dobre. Moje trzy kilogramy, które jak niepyszne odeszły w siną dal, chyba zawrócą przy takim prowadzeniu się staruszki.
Muszę sobie robić przerwy, to konieczne, zmęczenie powoduje pomyłki, a to jest niepożądane. Teraz „przerywam” się na przygotowanie obiadu. Dzisiaj z kilku powodów cieniutko – fasolka, jajko, ziemniaki. Mnie tam wystarczy. Jutro świat rozbłyśnie obfitością i urokiem fortuny! Ludzie, którzy mają ciągle tyle pieniędzy, że nie czują nadejścia pierwszego dnia miesiąca, są chyba bardzo nieszczęśliwi. Nuda zakrada się do ich życia, tak myślę. U mnie amplituda przybierze lada moment szczytową formę. I będzie się działo, dnia i nocy będzie mało!
Wideo do wyboru!
 


30 czerwca 2015
Co się dzisiaj działo w Biedronce, która po remoncie znowu stała się dostępna dla klientów, trudno opowiedzieć. Wszystko było wszystkim niezbędne, mnie także. Oczywiście miałam wypisane na kartce towary do nabycia, ale przecież zawsze to i owo można przemycić. Trochę się spóźniłam, byłam tam dopiero około 11, ale było to z mojej strony działanie zaplanowane. Przecież wszystkiego w mig nie wykupią, myślałam sobie, a lekkie odchudzenie nabywców było mi na rękę.
Poszłam specjalnie po torbę-wózek w wydaniu okrojonym. Ma rączkę teleskopową, mini kółka – można nosić na ramię, albo ciągnąć. Nie było już ciemnych koloró, ale jasna też jest ok. Jest naprawdę bardzo wygodna. Nie muszę paradować z wózkiem, mogę torbę włożyć na ramię, albo do innej torby i użyć jej w miarę potrzeby. Jedyną wadą to terkot, jaki wydaje. Już ochrzciłam ją imieniem Terkotka. Gdy na nowo oddanym do użytku pasażu spotkają się trzy lub cztery osoby ciągnące takie torby, jak nic, trzeba zakładać ochraniacze na uszy! Nie będę się jednak tym przejmować.
Już przed wyjściem życzliwa osoba ostrzegała mnie, abym nie popłynęła z zakupami, a później nie narzekała, ale to moje zakupy i moje pływanie!  :) Sporo rzeczy, a przeważnie artykułów spożywczych, można było dostać po przystępnej cenie. Nabyłam to, co było mi potrzebne, przywiozłam w nowo zakupionej torbie i jestem bardzo zadowolona. Takie promocje ratują wielu ludzi o niskich dochodach.
Czy krzykacze, którzy chcą wyższych podatków od dyskontów, zastanawiają się, co robią?! Państwo może mieć wtedy większe wpływy, to fakt, ale co z nami? Wszystko podrożeje, gdyż pójdzie to taką drogą, zyski Biedronka czy inne Tesco musi wypracować, a my będziemy płacić więcej za nabywane towary, a przecież nabywać musimy, jak nie tam, to w innym sklepie. Bardzo bym się nad tym zastanowiła. Mnie się bardziej opłaca taki układ jaki jest teraz.


 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja