październik 2011 -2020


Październik

Nazwa tego miesiąca pochodzi od snujących się po polach nitek odpadów z obrabianego lnu i konopi, zwanych paździerzem. W języku staropolskim pościernik oznacza pozostawione po żniwach ścierniska.

31 października 2020

Św. Jan Chryzostom, słowa, które są nadal aktualne dzisiaj: „Kto jest bez gniewu, gdy jest powód do gniewu, grzeszy".

Gniew jest przypisany człowiekowi, ale słuszny gniew, nie gniew dla gniewu, aby komuś dopiec. 100 tysięcy młodych ludzi na ulicach Warszawy okazało swoje niezadowolenie, brak zgody na to, co zgotował nam Jarosław. To przecież on pociąga za sznurki. Gdyby miał honor, zrzekłby się stanowiska i wycofał w ciszę pieleszy domowych, których wczoraj strzegł kordon policji. Chyba nie ma teraz wątpliwości, że społeczeństwo to nie tylko emeryci, to także inne grupy społeczne inaczej już odbierający świat.

Przeraża mnie Straż Narodowa powołana w poniedziałek przez prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Roberta Bąkiewicza i środowisko narodowców organizacja, która ma za zadanie obronę kościołów i katolickiej Polski. Narodowcy to wielkie zagrożenie dla Polski i bratnie się z nimi, dopuszczenie do działania, to początek końca demokracji. Trzeba ukrócić ich działania i to jak najszybciej. Rodzi się za przyzwoleniem rządzących groźna siła ludzi stosujących przemoc.

Obalenie rządu w obecnej sytuacji to wielki brak rozsądku. Kto niby miałby przejąć władzę w tak ciężkich czasach? Ja nie widzę przywódcy takiej siły politycznej. Trzeba tylko zmusić do ustąpienia trzech panów, dwóch małych grubasów i jednego wielkiego brzydala, a wszystko pójdzie swoim torem. TVP także musi zyskać normalność i zaufanie, to, co oni wyprawiają, nie mieści się w kanonach uczciwego dziennikarstwa.

Wczoraj idąc po linii werdyktu TK zafundowali nam wzruszający film „Cudowny chłopak”. Płakałam jak bóbr.

„Syn Isabel i Nate'a, Auggie, urodził się z rzadką wadą genetyczną, przez którą ma zdeformowaną twarz. Chłopiec uczy się w domu. Rodzice postanawiają zapisać go do szkoły.”

Tak, dziecko z wadą genetyczną, ale żyjące w dobrze sytuowanej rodzinie, kochane i wspierane przez rodziców i siostrę. Z siostrą trochę gorzej, gdyż czuje się nieco odrzucona przez rodziców zajętych dzieckiem specjalnej troski. W szkole mądrzy nauczyciele czuwający nad bezpieczeństwem chłopca. Co ważne, twarz zdeformowana, ale sprawny fizycznie, inteligentny. Nie każde dziecko urodzone z wadami genetycznymi ma kontakt ze światem. Wymagają nieustannej opieki, wychowywane często w destrukcyjnej rodzinie. Matka bez wsparcia, bez odpoczynku dzień i noc przy dziecku. Tatuś często odchodzi w siną dal, gdyż sytuacja go przerasta. I co? Jak matka godzi się na taki heroizm i chce wychowywać takie dziecko, to jej poświęcenie i tego nikt jej nie zakazuje. To jest sprawa naprawdę przerażająco trudna.

Widziałam w kościele dzieci z zespołem Downa pod opieką dziadków, którzy się nimi opiekują nie przez przypadek, gdyż chcą zapewnić swoim córkom normalne życie. Oni wolą się poświęcić. Tutaj jeszcze bym się zgodziła z parą prezydencką, te dzieci są w miarę samodzielne. Tak naprawdę każdy ma jakąś wadę, skazę, zdolności lub ich brak, ale rodzice dając nowe życie podejmują ryzyko, ale to są sprawy, nad którymi można jakoś zapanować, pomóc dziecku, ale urodzenie dziecka bez mózgu, po to, aby umarło w ciele matki albo zaraz po urodzeniu, to narażanie na cierpienia wszystkich. Rozsądek to ważna spraw w życiu i nikt nie ma prawa oceniać decyzji kobiet w takich wypadkach.  


30 października 2020
Iskra może być przyczyną pożaru, który trudno ugasić. Trzeba uważać, aby nie wywołać pożaru, a gdy już wybuchnie, gasić, a nie dolewać oliwy do ognia. Wódz się przeliczył zmuszając TK do wydania werdyktu w sprawie aborcji. Trzeba się z tego wycofać i nie doprowadzać do katastrofy!!!  Aborcja na życzenie - nie, ale szczególne przypadki, gdy matka nie może udźwignąć ciężaru, tak. 
Dzisiaj ojciec Rydzyk tak mnie rozbawił, że nie mogę się jeszcze uspokoić. Zarządził tygodniowe modlitwy w swoim włodarstwie w Toruniu i post. Nic w tym złego, ale mówi o "satanistycznej agresji" w kontekście masowych demonstracji. Ja naprawdę nie popieram ataków na kościoły, to nie Bóg jest winien, tylko durne wypowiedzi niektórych księży. W tłumie może dojść do agresji najbardziej niespodziewanych, z tym się wszyscy powinni liczyć, ale wróćmy do Rydzyka.
Trudno mi sobie wyobrazić rozmodlonego ojca Rydzyka, wychudzonego ascetę, który z przekonaniem, nie snując planów rozbudowy swojego imperium, będzie korzył się przed Bogiem, nie mówiąc już o ludziach. Tacy księża, ojciec redemptorysta nie wiadomo czy księdzem jest, najbardziej Kościołowi szkodzą. Nie tędy droga, nie tędy, drogi dobrze odżywiony i nieźle ustawiony ojcze, chcący mieć wpływ na decyzje w państwie, przez państwo sowicie opłacany w zamian za poparcie. Modlić się, a nie zajmować się biznesem!!!
Komu są potrzebne takie kolosalne budowle?! Mnie Licheń, Toruń przeraża. Modlitwa, modlitwa i chrześcijańska pokora, a nie blichtr i splendor!!!


29 października 2020
„Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie.” Immanuel Kant
Piękne i mądre, prawda? Bóg jest nade mną i Bóg jest we mnie. Moje sumienie jest miarą mojej wartości. Wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi, ale równo to nie jesteśmy obdarowani i to ma sens. Sami musimy dążyć do tego, aby się wewnętrznie rozwijać, po to przyszliśmy na ziemię. Jak nic z sobą nie robisz, to jaki się urodziłeś, taki umrzesz, mówiąc łagodnie.
Z biegiem lat siły nas opuszczają, nękają choroby, ale to nie znaczy, że jesteśmy wyeliminowani z życia, nawet jak już nic wnieść nie możemy dla społeczności, to cząstką społeczeństwa nadal jesteśmy. Inni przychodzą nam z pomocą. Staram się wszystko robić sama, ale wiem, że mogę liczyć na innych.
Dzisiaj zajęłam się księgowością. No chyba talentu do rozliczeń finansowych to ja nie mam. Emerytura już wpłynęła na konto, ale długi ją prawie zjadły. Zbytnio się nie martwię, zwrot pieniędzy za kuchnię, o który wystąpiłam, jeszcze nie nastąpił. Mam nadzieję, że to do końca tygodnia pieniądze nadejdą, a jak nie, znowu mnie czeka walka. Ale to moje problemy, jakoś dam radę, obym tylko nie opuściła ziemskiego padołu z długami, to byłaby kara dla mnie.
Kuchnia spisuje się należycie. Wczoraj zrobiłam próbę z piekarnikiem. Upiekłam pizzę, nic szczególnego, trochę keczupu, cebuli, kiełbasy i sera, ale jaka była smaczna. Równomiernie upieczona, ciasto cieniutkie, bez przypaleń. Zrobiłam więcej ciasta, tak jakoś mi wyszło, więc powstały jeszcze bułeczki z kminkiem i słonecznikiem. Moja córka zapytała mnie wprost: Mamo, dlaczego od razu nie kupiłaś takiej kuchni? Odpowiedź prosta, finanse. Nie będę piekła ciasta za ciastem, gdyż doszłabym do stu kilogramów, a tego nie chcę. Muszę przerobić wszystkie funkcje i utrwalić sobie programy, aby swobodnie się nimi posługiwać. Wszystko nastąpi w swoim czasie.
Dlaczego rozpoczęłam od takiej sentencji, pięknej i wzniosłej, która towarzyszy mi od chwili, gdy poznałam zasady filozoficzne tego nieprzeciętnego człowieka? Otóż dlatego, że szczęście nawiedza mnie dopiero wtedy, gdy dojdę do porządku w swoich poczynaniach.  Dostajemy od życia to, czego pragniemy, ale musimy się trochę postarać.


28 października 2020

Wczoraj ktoś z rodziny przeglądając zdjęcia, podesłał mi takie sprzed około dwudziestu lat. Ani ładne, ani brzydkie, po prostu staruszka osadzona w czasie. Mimo, że to dla mnie był trudny okres, to ile we mnie jest radości życia, wewnętrznej energii, chęci do zmagań z codziennością. Teraz stałam się stateczną staruszką, wewnętrznie ustabilizowaną, raczej chmurną, nie mogącą nawet wyprostować nóg po obudzeniu, gdyż łapią mnie kurcze. Wchodzenie po schodach kończy się zadyszką, a wejście na krzesło, aby coś sięgnąć z wyższej półki jest wyczynem. Wszyscy starają się mnie wspomagać i dodawać sił, a ja staram się  chociaż być aniołem opiekuńczym rodziny, zażegnywać konflikty, a nie je wzmagać! Jest takie powiedzenie – Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.
A nasza klasa rządząca, wprost przeciwnie. Po co było to piekło rozpętywać? Komu to służy? Gdyby nie naciski Kaczyńskiego i chęć przypodobania się za „piątkę dla zwierząt”, nie byłoby decyzji TK. Gdyby nie postanowienie TK, nie byłoby manifestacji. Gdyby nie durna wypowiedzieć Terleckiego na temat znaczenia symbolu błyskawicy, nie byłoby buntu w sejmie. Teraz Kaczyński stwierdził, że "musimy bronić kościołów. Za wszelką cenę". Następnie wezwał do tego wszystkich członków PiS i tych, którzy PiS wspierają. To znaczy kogo? Staruszków, członków konfederacji, kiboli? Nawet wieś już go nie wspiera. Mam teraz napisać, że gdyby ta nieprzemyślana wypowiedź, nie byłoby rozruchów, a nie daj Boże wojny domowej??? Władza ma funkcję służebną wobec narodu, panoszenie się jest przejawem totalitaryzmu.
Słuchajmy wypowiedzi mądrych ludzi, także ludzi Kościoła, którzy rozumieją dzisiejsze czasy, a nie tkwią w zaśniedziałej przeszłości. Pismo Święte jest drogowskazem dla chrześcijanina, starajmy się je zrozumieć, a nie naginać do swoich celów.
- Prymas Wojciech Polak podkreślił, że „moralnym obowiązkiem chrześcijanina jest deeskalacja konfliktu, a nie jego wzmaganie". „Proszę zatem, aby wzorem Chrystusa odrzucić każdy rodzaj przemocy" - zaapelował, dodając, że „odpowiedzią uczniów Jezusa jest przebaczenie, modlitwa, podejmowany post".
Tak rodacy, tędy droga! Nie wywoływać konfliktów, nie podsycać nastrojów społecznych, najpierw przemyśleć sprawę, a później zabierać głos.


27 października 2020
Czy ja, staruszka borykająca się z problemami życia codziennego - reklamacją kuchni ciągnącą się trzy tygodnie i dopiero uznaną przez przysłanego pana od instalacji, który napisał mi oświadczenie stwierdzające wadę kuchni – niech błogosławieństwo boże go nie opuszcza za uczciwość w ocenie, także wszystkich osób, które wspierały mnie w tym trudnym czasie. Dzisiaj jeszcze przychodzi elektryk aby założyć gniazdko. Nie mam zamiaru ciągnąć kabli z drugiej strony pomieszczenia. Jeszcze nie przesłali mi pieniędzy za kuchnię, a ja musiałam kupić nową. Ze sklepem internetowym, który mnie tak „hojnie” obdarował nie mam zamiaru mieć do czynienia, z firmą, uznaną na rynku, a jednak produkującą buble, także nie. Teraz myślę komu najpierw oddać długi. Ja mam w tej sytuacji zastanawiać się czy TK kłamie, czy ja nie rozumiem ich orzeczenia???
Wyraźnie powiedziano, tak to zrozumiałam: "Po opublikowaniu orzeczenia TK w Dzienniku Ustaw przesłanka o ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniu płodu przestanie być zgodna z prawem."
Dzisiaj pani Przyłębska przedstawia inną interpretację wyroku!!!
- Trybunał Konstytucyjny orzekł wyłącznie w kwestii przesłanki eugenicznej uzasadniającej przerywanie ciąży. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży nadal dopuszcza możliwość przerywania ciąży w przypadku, gdy stanowi ona zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety, a także, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest skutkiem czynu zabronionego m.in. gwałtu - powiedziała Przyłębska w rozmowie z PAP.
To nie mogli tak powiedzieć od razu? O to jest przecież całe zamieszanie! Nie byłoby protestów, wychodzenia tłumów na ulicę w całej Polsce gdyby od początku tak mówiono.
Naprawdę już ręce opadają. Kaczyński chyba myślał, że pandemia zamknie kobiety w domu, a on przepchnie ustawę. Już nie te czasy staruszku żyjący w innej epoce dziejowej, aby ludzie słuchali bez szemrania. Trzeba szukać dróg porozumienia i brania pod uwagę praw kobiet i obywateli. Przemocą niewiele się zdziała. Morawiecki teraz się obudził i nawet wspiera badania prenatalne!!!
Proponuję, aby siwowłosy panowie w rządzie szli na zasłużoną emeryturę, ja nawet nie będę im żałować pieniędzy na ten cel, tylko niech odejdą. Dosyć mamy zmartwień z pandemią, ja z osobistymi sprawami, i nie mam zamiaru czytać, jak to odwraca się kota ogonem. Zająć się należy w państwie tym, co teraz jest najważniejsze, a nie wyciągać sprawy już dawno załatwione i nadawać im nowy bieg. Wstyd na cały świat i tyle.


26 października 2020
Aby ukoić rozdygotane nerwy układam pasjanse. To tak szybka gra. Bywa, że nie chce wyjść, ale ja mam adresik http://gra-pasjans.pl/freecell/ pozwalający na cofanie ruchów niesprzyjających szczęśliwemu zakończeniu. Każdy pasjans można ułożyć, ale należy zastosować właściwy układ kart. Miewam dni, że coś nie wychodzi, ale też miewam takie, gdzie sukces goni sukces. Mnie takie gierki stabilizują wewnętrznie, a czasy takie, że spokoju człowiecze nie zaznasz.
Teraz to postanowienie TK odnośnie aborcji. Zastanawiam się komu to było potrzebne i na co, po co? Przecież sprawę już załatwiono, Lech Kaczyński na ten temat się wypowiedział i postawił pieczęć słowną na ustawie nie pozwalając jej zmieniać. Brat Jarosław podeptał słowa brata i zabrał się za chrzty narodzonych i umierających zarazem! Coś mi tutaj nie gra. Lech i Maria Kaczyńscy wypowiedzieli się w sprawie ustawy o aborcji.
„– Jeżeli chodzi o sprawy związane z aborcją, to uważam, że osiągnięty 15 czy 14 lat temu kompromis jest kompromisem, którego nie wolno naruszać. Powtarzam - nie wolno naruszać! – powiedział Kaczyński w 2007 roku na konferencji prasowej po spotkaniu z byłym prezydentem RFN Richardem von Weizsäckerem.
Zadeklarowaną zwolenniczką utrzymania kompromisu aborcyjnego była także Maria Kaczyńska. – Uważam, że zdarzają się w życiu niezwykle trudne sytuacje, w których należy ratować życie matek czy też nie żądać, by zgwałcona przez zwyrodnialca lub, co gorsza, bandę zwyrodnialców dziewczyna musiała rodzić – stwierdziła w wywiadzie.”

Teraz dopiero można ocenić mądrość pary prezydenckiej w obliczu szalonych posunięć obecnej władzy!
Protesty kobiet są słuszne, ale niekiedy przeradzają się w działania szkodliwe. Protestujący nie powinni znieważać kościołów. Napisy, wtargnięcie no świątyń, nie, nie, nie tędy droga. Psychologia tłumów przybiera niekiedy niewłaściwy kierunek, wystarczy jeden okrzyk, aby zaczęto robić rzeczy, które nie powinny mieć miejsca.
Tłumy ludzi stwarzają niebezpieczeństwo szerzenia się zarazy, ale gdy wszyscy będą milczeć, nasza władza ogarnięta podnietą chrystianizacji, będzie robić to, co im się tam w tych siwych głowach wylęgnie. Po co to wszystko potrzebne, co oni chcą zakryć, kogo i o co oskarżyć, co osiągnąć???


25 października 2020

Chyba już ostatni raz zmieniają czas z letniego na zimowy, i słusznie. Oprócz bałaganu niewiele zyskujemy. Ja wczoraj oglądając nudnawy film uparcie praktykowałam mudry i w efekcie zasnęłam przed telewizorem! Obudziłam się w realiach jakiegoś innego filmu i szybciutko wyłączyłam wszystko i pomknęłam do łóżka, a przecież planowałam przestawić zegary przed pójściem spać. Czasomierze mam w każdym pomieszczeniu. Na szczęście przed filmem wzięłam prysznic i umyłam głowę, zawsze to jakieś udogodnienie, mogłam więc szybciutko wsunąć się pod ciepłą kołderkę. Spałam całą noc, co rzadko mi się zdarza, i rankiem, zerkając na zegar szybko ogarnęłam ranne zadania i chciałam uczestniczyć we mszy św., jednak nigdzie na 9 godzinę mnie nie chcieli przygarnąć. Trudno, powiedziałam sobie, poczekam do 10, ale zerknęłam na godzinę w smartfonie, który sam się przestawia i dopiero doznałam olśnienia – zmiana czasu! Poranek zrobił się długi i leniwy, ze wszystkim zdążyłam, wypiłam jeszcze resztę zaparzonych herbat i z zazdrością spoglądałam na fotki z urobkiem innych osób już dzisiaj wracających z grzybobrania… Oni mogą, a ja nie, jako staruszka mam siedzieć w domu i cieszyć się pięknem słonecznego poranka oglądanego przez okna. Trudno, to wyższa konieczność. Czego ta pandemia dokona, jakie ma zadanie? Ludziska mówią, że to trzecia wojna światowa, że żółta rasa nas unicestwi, że to sprawdzająca się przepowiednia, że Sybilla już to przewidziała! Nie wiem co o tym sądzić, chyba najrozsądniej będzie siedzieć w domu, nosić maseczki i myć ręce. Innej rady nie widzę, może wtedy wszystkie przepowiednie odsuniemy w czasie. Dopadło Prezydenta, nie wiadomo co z innym członkami rządu, a co tu dopiero mówić o szarych ludziach?!


24 października 2020
Na przestrzeni czasu naszą ziemię zamieszkiwały różne ludy. Jeszcze 40 tys. lat temu dwie grupy homininów zamieszkiwały Eurazję - neandertalczycy na zachodzie i denisowianie na wschodzie. Ich drogi ewolucyjne rozeszły się dużo wcześniej, bo jakieś 350 tys. lat temu. Pojawiał się gatunek Homo sapiens i neandertalczycy i denisowianie (na Syberii), ustępowały mu powoli placu. Ale to nasi krewni, których mamy DNA!
Pojawiały się cywilizacje. Harappańska z doliny Indusu datowana na 3500 r. p.n.e. może być najstarszą, jaką znamy. Starszą od sumeryjskiej, egipskiej czy chińskiej.
„Miasta harappańskie, budowane według jednego wzorca, zadziwiają organizacją i architektonicznymi rozwiązaniami. Ulice były szerokie, a domy miały po dwa i więcej pięter i były budowane nie z czego popadło, tylko z jednakowych, dokładnie wystandaryzowanych cegieł.
Zaskakujące jest też to, że w większości domów były łazienki i toalety podłączone do miejskiego systemu kanalizacyjnego oraz do wodociągu. Zaopatrywane w wodę i oczyszczane ze ścieków domy kilka tysięcy lat temu! Harappańczycy korzystali też ze wspólnych miejskich łaźni oraz z licznych kamiennych sadzawek gęsto rozmieszczonych w miastach.”

Na innych kontynentach istniały także cywilizacje. W Ameryce tworzyli swoje imperia Inkowie, Majowie, Aztekowie. Mnie zachwycił rysunek na płaskowyżu Nazca w Peru. Był to niedawno odkryty ogromny... kot. Geoglif mógł powstać między 200 a 100 r. przed naszą erą. Piękny i jaki duży, prawda?
Nie będę pisać o piramidach, miastach, budowlach świadczących o osiągnięciach ludzi na przestrzeni tysiącleci. Pozostały jako dowód istnienia dawnych kultur, które na skutek najróżniejszych czynników upadły. Ciekawa jestem, co powstanie na gruzach naszej cywilizacji, gdyż sami przyczyniamy się do jej zagłady eksploatując nadmiernie dobra, które nam się dostały we władanie.


23 października 2020
„Jutro jest dzisiaj!” Usłyszałam w radio taką maksymę, która zapadła mi głęboko w serce. To, co robimy dzisiaj będzie rzutować na nasze życie w przyszłości. Nie na darmo rodzice są w stanie poświęcić wszystko, aby życie ich dzieci było lepsze, pełniejsze, bardziej stabilne. Nie zawsze to się spełnia, ale mają chociaż przeświadczenie, że niczego nie zaniedbali.
Rodzicielstwo, to świadomy wybór. 500+ nie wpłynęło na dzietność, ale poprawiło los dzieci. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie rodził dzieci, aby dostać parę złotych, tego trzeba pragnąć, być przekonanym o słuszności decyzji.
Trybunał Konstytucyjny orzekł dziś, że legalna aborcja jest niezgodna z konstytucją, jeśli jedyną przesłanką do zabiegu jest ciężka choroba lub upośledzenie płodu. Takie orzeczenie oznacza, że zaraz po jego opublikowaniu w Dzienniku Ustaw - co może nastąpić w ciągu kilku dni - ta konkretna przesłanka do dokonania legalnej aborcji zniknie z polskiego prawa.”
Nie dziwię się protestom kobiet. Kto ma prawo do tego, aby decydować za kobietę czy chce wychowywać dziecko z wadami genetycznymi, ciężkimi chorobami? To męka matki i tego narodzonego dziecka. Jestem przeciwna aborcji, to jest nóż w serce matki, ale wypadki skrajne to decyzja tej, która ma rodzić!!! Mężczyźni nie mają prawa, ani ci w sutannach, ani ci, którzy dzierżą władzę, decydować za kobiety. Niech oni rodzą, wychowują, wtedy zobaczymy jak będą podchodzić do takich spraw.
Teraz, gdy dotknęła nas wszystkich pandemia i skutki są trudne do przewidzenia, przecież może to być koniec naszej cywilizacji, podejmuje się takie nikomu niepotrzebne decyzje? Eugenika, też wymyślili! Nie należało poruszać tego tematu, szczególnie teraz, i zostawić wszystko, tak jak było. To była głupia decyzja polityków i chęć przypodobania się, nie trudno się domyśleć komu.


22 października 2020
Znaleźć piękną, mądrą i dobrą żonę to wielkie szczęście, ale nie każdemu się to udaje, gdyż najczęściej dominuje u wybranki jedna cecha, a inne tkwią w cieniu. Zależy, co sobie w kobiecie mężczyzna ceni najbardziej.
Obejrzałam podaną z humorem reklamę gry, która dla mnie nie jest ważna, ale wiadomości o Janie Matejce przyciągnęły moją uwagę. Zachęcający był tytuł – Król sztuki, mąż suki!!! Ze swoją małżonką utrwaloną na obrazach miał w życiu mistrz trochę kłopotów, jednak widocznie dla niego, jako wzrokowca, ważniejsza była posągowa uroda Teodory. Kochał swoją żonę bardzo. To, że wpadała w szał z zazdrości, i on musiał znosić jej fochy, było codziennością. Tak to przedstawiła biografka artysty, Maria Szypowska: „Życie Matejki z Teodorą nie było nieustannym piekłem – ale nieustannym przerzucaniem się od piekła do nieba najwyższych uniesień. Nigdy nie była to szara zwyczajność (…) Matejce jego pasje codzienne („pasje” – gwałtowne uczucia i „pasje” – męczarnie) po prostu były niezbędne do życia, do malowania postaci pełnych pasji. Nie nadużywał alkoholu, nie sięgał po narkotyki, miał za to swoją Teodorę”. Malowanie dawało splendor i niezłe pieniądze, które małżonka lubiła najbardziej. Każdy z nas ma utrwalone w pamięci obrazy Matejki, stały się dla nas wyrocznią w sprawie wyglądu postaci królów i osób znaczących w dziejach narodu.
vod.pl/programy-tv/historia-bez-cenzury-krol-sztuki-maz-suki-jan-matejko/n4hdw76
W tych trudnych czasach, kiedy zaraza zbiera żniwo – „Badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 12 107 osób, zmarło 168 osób. To najwięcej zakażeń i zgonów od początku epidemii - podał w czwartek resort zdrowia.”, warto obejrzeć film o losach Jana Matejki. Najważniejsza sprawa to przestrzegać zaleceń i nie zarażać, gdy się już jest chorym.


21 października 2020
Jeszcze dziesięć lat temu po osiedlu kręcili się ludzie, którzy prosili o datki, teraz gdzieś zniknęli. Może się wykruszyli, a może znaleźli swoją drogę i dach nad głową. Żebranie to dosyć upokarzające zajęcie, ale przecież nigdy nie wiadomo, co człowieka zmusza do takiego postępowania.
Żebrać można także o uczucia, miłość, zainteresowanie, przyjaźń… Ale czy warto marnować życie na takie zabiegi? Dbaj o tych, których kochasz. Wspieraj tych, którzy kochają Ciebie. Skąd te rozważania?
Przeczytałam jednym tchem „Szlacheckie gniazdo” Turgieniewa. Fiodor Ławrecki 35-letni żonaty mężczyzna, najpierw szaleńczo zakochany, później zdradzony, powraca do Rosji, zostawiając swoją niekochaną żonę Warwarę w Paryżu. Utrzymuje żonę i dziecko poczęte nie z jego udziałem. Wawra też wraca do Rosji, gdyż chce ułożyć życie swojej córce, korzy się przed Ławreckim, błaga, dostaje przebaczenie, ale nie akceptację męża, i dalej robi swoje, kokietuje, uwodzi, kłamie. Ławrecki zakochuje się w młodziutkiej Lizie, ale wobec zaistniałej sytuacji ta prostolinijna i uczciwa dziewczyna, która także darzy go uczuciem, wstępuje do klasztoru. Wszyscy są nieszczęśliwi oprócz Warwy, ta żebrze o ugruntowanie swojej pozycji, ale korzysta z życia bez wyrzutów sumienia.
W jakiś sposób wszyscy jesteśmy żebrakami. Może to zbyt mocno powiedziane, lepiej chyba powiedzieć, że miewamy pragnienia, które nie mogą się ziścić. Jeden człowiek odrzuca wszystko i odchodzi z podniesioną głową, drugi się garbi ze smutku i czeka na cudowne spełnienie, a jeszcze inny przez całe życie międli w myślach żądze, które nigdy nie będą miały szans na spełnienie i unieszczęśliwia siebie i innych.
„Nigdy nie błagaj o czyjąś obecność i zainteresowanie. Gdyby komuś naprawdę na Tobie zależało, to samemu zrobiłby wszystko, żeby być przy Tobie.” Rafał Wicijowski


20 października 2020
Jaki dzisiaj piękny dzień, staruszka zaliczyła 79 lat, w dobrej formie, no prawie, szczęściu, a jakże, otoczona miłością bliskich, och tak! Wszyscy już złożyli życzenia, a jedna córka od świtu biegała za marcinkami, kwiatami wielbionymi przez jubilatkę. Chce się żyć, tylko ta zaraza trochę przyćmiewa radość i zaburza spokój…
xxxxxxx
allowfullscreen> Oto piosenka, jaka została wybrana jako reminiscencja wczorajszego teatru autorstwa Mariana Hemara „Cud biednych ludzi”. Wspaniały spektakl, zmuszający do zastanawiania się nad życiem. Cud, prawdziwy czy nie, może nieść dobro i opromieniać codzienność, a miłosierdzie wspomagać potrzebujących.


19 października 2020
Może się nam wydawać, że zakończenie pewnego etapu w życiu, pewnej sprawy, może wiele zmienić, ale nie zawsze tak jest. My przecież zostajemy najczęściej tacy sami, jak byliśmy, a trwanie przy zakodowanych w naszym mózgu schematach, nic tak naprawdę nie zmieni. Trzeba zatrzymać się, pomyśleć, obrać nową strategię i dążyć inną drogą do celu. Jak uparcie będzie się twierdzić, że czegoś nie potrafi się zrobić, nie będzie się próbować, swojego życia się nie zmieni. Na tym etapie życia druga osoba, która chce wejść do naszego życia, bywa kłopotem, a nie wsparciem. Wiem, że bywa też inaczej, ale to wyjątki. Większość starych ludzi polubiła z konieczności samotność.
„Starzenie jest przerażające – odrzekła Juliet. – To straszne, gdy człowiek zastanawia się, jak sobie poradzi, ale wcale nie jestem przekonana, że pomijając dość ograniczoną, fizyczną pomoc, obecność drugiej osoby może cokolwiek zmienić. Chyba oczywiście, że się jest chorym.” Joanna Trollope „Hiszpański kochanek”
Ja przywykłam do samotności, nie narzekam, a nawet bywam szczęśliwa, że nikt nie kręci mi się po domu, problemem jest jednak jednostajność działań i oznaki nudy. Nie wiem, od czego to zależy i co ma na to wpływ, że te same czynności wykonywane przez jedną osobę, dają jej satysfakcję, a dla innej są kulą u nogi.
Pani X twierdzi, że jest szczęśliwa, nigdy się nie nudzi i czuje się spełniona na emeryturze. Pytam więc, co ją tak uskrzydla. Słyszę odpowiedź, która mnie dziwi, gdyż są to czynności domowe dobrze wykonane, małe zakupy w godzinach dla seniorów, krzyżówki, robótki, coś tam w telewizji, książki, ale z umiarem, jej wystarczą. Komputer to czarna magia. Nie wiedziałam jak się do tego ustosunkować. Jak kogoś to cieszy, to niech tak póki co, będzie.
Ja ostatnio mam problem, który mnie przeraża. Nie ukrywam, że czytam dosyć dużo, bez książek nie umiałabym chyba żyć, ale moje oczy odmawiają posłuszeństwa. Będę musiała zmienić nawyki w tej dziedzinie. Telewizja mnie trochę nudzi, wybieram filmy dające się oglądać, informacje, programy przyrodnicze, popularno-naukowe, ale i tak często wyłączę telewizor i przy przyćmionych światłach delektuję się urokiem moich roślin, tęsknie spoglądam przez okno na za szybami zastały mrok nocy, pełzające światło latarń i tęskliwe przywoływanie uroków życia, które już nie są dostępne dla staruszki. Powtórzę za Juliet – starzenie się jest przerażające, ale żegnać się z tym światem jakoś nie mam ochoty! Wolę się nudzić nieco, niż umierać. Tam też chyba wesoło nie mają, przecież nikt nie jest bez skazy, a z wszystkiego trzeba będzie się rozliczyć.
Dziesięć lat temu tak w filmiku patrzyłam na starość i uważłam, że jeszcze mnie daleko do takiego stanu, ale teraz jestem czynnym uczestnikiem z moimi 79 latami na karku. Tego się nie cofnie i nie zmieni. 18 października 2020
Nie wiem już co myśleć, są ludzie, którzy uważają, że koronawirus nie istnieje, że to tylko grypa!!! Ręce opadają. Czy trzeba się przekonać osobiście, czy na najbliższych, że jego działanie może być zabójcze? Grypa hiszpanka też w swoim czasie zrobiła przesiew, według różnych szacunków epidemia grypy hiszpanki doprowadziła do śmierci nawet 50–100 mln osób na całym świecie. Czy znowu do tego mamy dopuścić??? Od nas zależy, od przestrzegania zaleceń będzie zależeć rozprzestrzenianie się wirusa! To demokratyczny wirus, atakuje tam, gdzie da mu się szansę zadomowić, nie straszne mu stanowisko, status społeczny, warunki bytowe. Roznosi się przez spotkania grupowe, zarażają ludzie, którzy są nosicielami, a sami nie wiedzą, że są chorzy, gdyż przechodzą chorobę bez objawów.


 W Polsce sytuacja epidemiologiczna będzie o wiele lepsza, jeśli wszyscy obywatele zaczną nosić maseczki.  Przy poluzowaniu obostrzeń szczyt pandemii koronawirusa przypadnie w Polsce na początku stycznia, a liczba ofiar może wynieść ok. 1746 dziennie.
www.medonet.pl/koronawirus/koronawirus-na-swiecie,do-lutego-w-polsce-umrze-35-tys--osob--w-usa-prawie-400-tys--ihme-wydaje-kolejna-prognoze-rozwoju-pandemii,artykul,71349401.html
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki zachęcał w piątek księży biskupów, "aby – w związku z ciągłym zagrożeniem życia i zdrowia wszystkich Polaków – udzielali stosownych dyspens od obowiązku uczestnictwa we Mszy Świętej w niedzielę i święta nakazane, na terenie swoich diecezji".
Wyjaśnił, że skorzystanie z dyspensy oznacza, iż "nieobecność na mszy św. nie jest grzechem". "W tych okolicznościach niech nam towarzyszy ufna modlitwa, zwłaszcza w intencji chorych oraz tych, którzy stracili swoich najbliższych. Pamiętajmy także o tych osobach, które poświęcają swoje życie i zdrowie w służbie społecznej – za pracowników służby zdrowia, służb mundurowych, w tym wojska, policji i straży pożarnej" - napisał przewodniczący Episkopatu.


17 października 2020
"Marzenia się spełniają. Bez tej możliwości natura nie podburzałaby nas do posiadania ich." John Hoyer Updike
Miałam jedno maleńkie, jak okruszek, pragnienie. Chciałam napić się gorącej jak ukrop kawy inki w moim kubasie, pękatym i pojemnym. Od wczoraj żyłam z nadzieją, że to się spełni. Nie mam kuchni, zabrali ją, gdyż posiadała jakąś wadę fabryczną. Mimo wzmożonej akcji przyśpieszenia przywozu nowej, wpartej udziałem mojej córki, sprawa utknęła w zakamarkach internetowego sklepu. Weekend pokrzyżował plany. Pomyślałam sobie, dokonam tego, gdy będę o to walczyć ze wszystkich sił. Kuchenki elektrycznej nie miałam zamiaru kupować, gdyż mam jedną szafkę wypełnioną robotami, blenderami, mikserami, dosyć tego, jeszcze jedno urządzenie nie jest mi potrzebne. Przecież w pomrokach mojego życia miałam takie kuchenki, były nieodzowne, ale wszystko zlikwidowałam.
Asia przywiozła mi grzałkę, jednak grzałką kaszy nie ugotuję, mleka nie zagotuję. Toster spełnia swoją rolę w przygotowaniu chrupiących tostów, także sandwicha z roztopionym serem, nawet placuszki da się w nim upiec. Świetnie, ale ja marzyłam o gorącym kubku mlecznej kawy!
Kubki były dwa, z podgrzewaczami, ale nie wytrzymały próby czasu i odeszły do świata skorupkowego żegnane z wielkim żalem. Są tacy, którzy tylko w tym kubku piją herbatę, gdy zawitają w progi tego domu.
Spotkałam sąsiadkę - to nie przypadek, to krok w realizację zamierzeń – zapytałam, czy ma elektryczną kuchenkę. Miała. Pożyczyła. Co prawda nie każde gniazdko spełniało parametry, ale trafiłam na takie, które współgrało z kuchenką. Zagotowałam mleko, usiadłam przy stole w pokoju, o kuchni nie było mowy, zbyt kuchenna, i zaczęła się uczta - gorąca kawa, puchata bułka z masłem i konfiturą dostarczoną przez córkę na otarcie łez z powodu przygód z kuchnią. Każdy kęs bułki popity kawą, to było niebo kulinarne otwierające się przed staruszką. Szczęście spływało na mnie szeroką strugą ciepłego napoju, chrupiącą skórką bułki, niepowtarzalnym smakiem konfitur. Otuliłam kubek wianuszkiem spragnionych rąk, zachłannych ust dotykiem, i delektowałam się boskim smakiem kolacji. Marzenie się spełniło, gdyż tego pragnęłam, a pragnienie zmusza do realizacji zamierzeń. Może maleńki dysonans, to samotna kolacja, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Gdyby chociaż kot usiadł na drugim krześle, ale kota też nie ma już... Jaki wiek, takie marzenia! Tak mało staruszce potrzeba do szczęścia, wystarczy bułka z gorącą kawą i zdrowie, i to, aby była ochota do jedzenia… Świat jest piękny!


16 października 2020
„Z nierealistycznym optymizmem idziemy jak Titanic na górę lodową, muzyka gra, my jesteśmy przekonani, że wszystko będzie dobrze, wychodzimy na pokład, widzimy górę, ale wierzymy, że to my tę górę pokonamy, a nie ona nas. Ale świat już pokazał, że koronawirus jest niebezpieczny, ale można z nim sobie poradzić, tylko my nie zastosujemy się do tych zasad.” Tak napisał o obecnej sytuacji jakiś dziennikarz. I ujął to właściwie. Sytuacja jest bardzo trudna. Od nas zależy, kto odniesie zwycięstwo, zaraza czy my.
Musimy nosić maseczki i dezynfekować ręce. Maseczki trzeba wymieniać, gdyż mogą być siedzibą grzybów i bakterii. „…11 z 20 testowanych masek zawierało ponad 100 tys. kolonii bakterii, a trzy - ponad 1 mln. Mikrobiolodzy znaleźli na maseczkach gronkowce i to na 14 z 20 przebadanych. Znajdowują się na nich również pleśnie i drożdże (na 15 z 20 testowanych). Według BAG (Bundesamt für Gesundheit – niemiecki Urząd ds. Zdrowia) mogą one prowadzić do podrażnień dróg oddechowych i oczu. Nie ma innego wyjścia, maski trzeba wymieniać, gdy tylko staną się wilgotne.” Taki obraz chyba zmusi nas do refleksji i zmiany maseczek.
Staram się wykrzesać dla moich braci Polaków zrozumienie, ale jakoś nie mogę. Dlaczego ludzie decydują się na wesela z licznymi gośćmi. Jak już muszą brać ślub, to niech to zrobią w obecności dwóch świadków alby zalegalizować związek, ale taki tłum ludzi, to już lekkomyślność. Wczoraj się dowiedziałam, że małżeństwo w wieku około siedemdziesięciu lat wzięło udział w takiej uroczystości i po kilku dniach oboje zmarli. Przypadków zarażenia po takich imprezach jest bardzo dużo, może rozsądniej więc jest z nich rezygnować. Tak samo jest z pogrzebami. Powinna brać w nich udział tylko najbliższa rodzina. Co będzie się działo po Wszystkich Świętych? Cmentarze powinny być zamknięte w obecnej sytuacji. Rozsądek jest naszym największym atutem. Sytuacja jest bardzo trudna. O gospodarce nie ma co mówić.
O akcjach polityków wolę już nie pisać, gdyż to mnie dobija. Co to się dzieje, co ci ludzie wygadują, jak się zachowują i dlaczego jedni podlegają karze, a inni chodzą bezkarni mimo jawnych odstępstw od prawa?! Źle się dzieje, naprawdę źle.


15 października 2020
Starzy ludzie mówią o swoich bolączkach z dozą humoru, tak jest łatwiej. Problemem jest zagospodarowanie czasu, a wniosek nasuwa się sam, gdy czegoś w życiu nigdy nie robiłeś, odkładając wszystko do emerytury, to tego z wielkim prawdopodobieństwem nigdy nie zrobisz. Zawsze mogą zdarzyć się odstępstwa od normy, tak jak wszędzie. Możesz jeszcze lecieć samolotem do rodziny w Anglii, ale pilotem nie zostaniesz z racji wieku! Nawet to, co było dla ciebie radością całe życie, może zostać ograniczone ze względu na choroby i wiek.
Ktoś stwierdza: - Całe życie czytałem książki, ale teraz czytam coraz mniej, gdyż bolą mnie oczy i często zapadam w drzemkę w czasie lektury. Tak bywa na starość. Jedna pani, której na starość demencja odebrała pamięć, czytała zawzięcie jedną książkę przez kilka lat, gdyż zapominała, co niósł początek, gdy dobrnęła do końca, jednak z książką nigdy się nie rozstała. Wcale mnie to teraz nie bawi, nie wiadomo, co nas czeka.
Inna koleżanka oznajmiła mi, że gdy nic już jej nie cieszy, zabiera się do szycia. Maszyna stoi rozłożona na stole i ucieka się do niej w chwilach zwątpienia. Dla mnie to szok, gdyż uważam taką czynność za karę boską! Ktoś robi na drutach, szydełkiem snuje marzenia i uwiecznia w serwetkach i obrusach. Inny uprawia działkę, buduje karmniki lub spełnia się jako wolontariusz. Coś, co siedziało w człowieku, wykonywane tylko dorywczo, może przekształcić się w pasję na starość, ale jak ziarno nie zakiełkowało w młodszym okresie życia, to na starość trudno, aby się rozwijało. Na starość brakuje też czasu, gdyż wszystko robimy wolniej. Bywa, że można zostać malarzem, gdy talent nieujawniony tkwił w nas, ale gdy go tam nie było, malarzem nie zostaniesz. I tak ze wszystkim.
Ja zawsze lubiłam nowe wezwania, ciągnęło mnie do czegoś, co było dla mnie tylko marzeniem. I co z tego, gdy sił już zaczyna brakować. Nawet królowa Elżbieta II od miesięcy izoluje się w obawie przed koronawirusem zamku Windsor i powolutku przekazuje obowiązki wnukowi Wilhelmowi, Karol idzie w odstawkę, i słusznie, nie znoszę faceta!
Seniorzy, od dzisiaj idziemy do sklepów w godzinach od 10 do 12. Kupić, co należy, gdyż w weekendy we wskazanym przedziale czasowym zakupy będzie mógł robić każdy. Ja już nie dam się zamknąć w domu na cztery spusty, założę maseczkę i rękawiczki i będę samodzielnie robić zaopatrzenie gospodarstwa jednoosobowego, ale mojego własnego.
Uwaga seniorzy! W godzinach dla seniora w Rossmanie 10 % rabatu!!! Byłam, to prawda. 



14 października 2020
W społeczeństwie zostały ustanowione prawa i zasady, którymi powinniśmy kierować się w życiu i ich przestrzegać, co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Najbardziej cenimy u ludzi ich wewnętrzne piękno, wrażliwość, umiejętność postawienia się w cudzym położeniu i chęć niesienia pomocy. Razi nas u innych, może i u siebie, gdy zdamy sobie z tego sprawę, zwracanie uwagi, wywyższania się i rozpychanie łokciami, aby udowodnić swoje racje. Brak tolerancji odbieramy jako atak na innych ludzi.
Celują w tym politycy, może dlatego, że ich słowa są upowszechniane przez media. Pan Sasin przechodzi już sam siebie, ocenia lekarzy "Część tych obowiązków wykonywać nie chce". Może niech się bardziej wczuje w charakter ich pracy, wtedy zrozumie odpowiedzialność i poświęcenie tych ludzi, a wtedy zmieni zdanie.
Natrafiłam na taką sentencję. Chcę ją przytoczyć, gdyż może nam pomóc w ograniczeniu mielenia językiem. Niekiedy byłoby lepiej się w niego ugryźć, niż powiedzieć coś, co może obrazić kogoś, sprawić mu przykrość. Żałujemy, kiedy powiemy zbyt wiele, ale słów nie da się cofnąć.
 Co osiągamy używając słów i czynów raniących innych? Po pierwsze pokazujemy jacy jesteśmy, na co nas stać, a to wcale nie jest korzystny obraz, po drugie wydaje się nam że górujemy nad innymi, to też nie jest prawda, dajemy tylko wyraz swoim kompleksom i słabościom, z którymi radzimy sobie poniżając drugiego człowieka. Więcej osiągniemy dając wyraz swojej dobroci, sympatii dla innych, doceniania ich pracy niż krytykując. I to wszystko przez Sasina, którego wpadki dają obraz dla niego niekorzystny.
Są przecież sytuacje w życiu gdzie musimy reagować na przekroczenie norm, ale to już inna kwestia.


13 października 2020
Dobrze się ten dzionek nie zaczął. Reklamuję towar w sklepie internetowym, kto przez to piekiełko przeszedł, wie, o czym mówię. Kupić jest łatwo, jednak dojść swoich racji nie daje się tak łatwo. Nawet mnie przygięli do ziemi. Może jednak ze staruszką lepiej nie zaczynać, gdyż rozsierdzone staruszki bywają trudne do pokonania. Oto zasadzka pewnej staruszki na prezesa. Sami popatrzcie, co tam się działo.
„Prezes Kaczyński napotkał na swojej drodze groźną rywalkę. Nie dała jej rady ani ochrona, ani policja, ani Służby Ochrony Państwa. Mowa o pewnej staruszce…
Kim była tajemnicza staruszka? To Katarzyna Augustynek, emerytowana lektorka języka angielskiego i hiszpańskiego, która jest współzałożycielką nieformalnej grupy opozycji ulicznej „Polskie Babcie”.
Staruszka kontra prezes kliknij
Ja staruszkę potrafię zrozumieć, gdyż sama już wchodzę w taki stan, że nic sobie z niczego zbytnio nie robię, zasłaniając się jak tarczą swoją starością. Nagranie mnie naprawdę ubawiło. Dopiero mądry policjant sprawę rozwiązał, mówiąc, że staruszka nie musi się legitymować, gdyż on ją zna. I po sprawie. Ciekawa jestem jak ze mną się obejdą.



12 października 2020

Zachęcałam do zainstalowania aplikacji Zdrowie, sama już mam i korzystam. Najlepiej poprosić młodszą generację do zainstalowania, nie dlatego, że samemu się nie zrobi, ale oszczędzi się stresu starszej osobie.
Ja bardzo nie lubię chodzić na spacery, z kimś albo za wolno albo za szybko, więcej najlepiej sama, a to bywa nudne. Teraz, kiedy wychodzę włączam aplikację Zdrowie i wiem, że będzie robiony pomiar mojego spaceru. To mnie dopinguję, zawsze to jakieś urozmaicenie. Oto dane z ostatniego marszu. Teraz mam motywację, aby zobaczyć jakie osiągam rezultaty. Szłam prawie pół godziny z szybkością 4 km/godz. Zużyłam 51 kalorii. No nie jest to dużo, ale przecież nie mogę się tak rozpędzać, mam trochę kłopotów zdrowotnych i nie mogę sił nadwyrężać, ale chodzę i będę chodziła. Staruszki i staruszkowie, do dzieła, będzie dobrze, będzie pięknie, będzie radośnie.
Jako poradę praktyczną podam „udomowienie” kolendry siewnej, rośliny sprzyjającej zdrowiu, którą można kupić w dużych sklepach.
Kolendra siewna – ziele, które praktycznie nic nie kosztuje, a świetnie smakuje dodane do niemal każdej potrawy. Ten zielony cudotwórca może usuwać metale ciężkie – w tym rtęć!

11 października 2020
Mamy wiek XXI. Nic nie jest tak jak dawniej bywało, nawet sny przybierają inny wymiar. Dzisiaj przeżyłam w nocy mały koszmar, długo nie mogłam się uspokoić. Gdy ja miewam sny, to zawsze jest jakiś powód. Sen jest zwiastunem wydarzeń, które mają nadejść.
Nie pamiętam wydarzeń poprzedzających finał, ale końcówkę mam przed oczami. Zjawił się szary kot, piękny, miły i łaszący się do mnie. Byłam zaskoczona, ale kot nie dawał za wygraną. Kiedy już tych karesów było zbyt wiele, postanowiłam bez dyskusji wrzucić go do chmury internetowej. Chwyciłam kociura pod brzuszek i już, już miał wylądować w miejscu, które dla niego wybrałam, ale on nie dał sobą manipulować, zaczął przeraźliwie miauczeć, a w końcu gryźć! Obudziłam się z poczuciem, że jestem w środku wydarzeń i serio, zaczęłam się rozglądać, czy „szaruch” nie stoi naprzeciw mnie… Byłam wystraszona. Nie mogłam spać. Jak żywe stworzenie można wrzucić do chmury?!
Wgłębiłam się więc w lekturę - aby nieco się uspokoić -  przybliżającą mi życie osobiste i artystyczne Ireny Kwiatkowskiej, już bez humorków, gdyż mąż Bolesław Kielski rozwiał je bez trudu, a przystojny i inteligentny był i wcale się pani Irenie nie dziwię, że straciła dla niego głowę. Podobno była gotowa dla niego rzucić aktorstwo, na szczęście tego nie wymagał, był dumny z osiągnięć żony. 
Co więc oznacza sen o kocie? Sprawdziłam, i okazało się, że nic dobrego. „Kot - senniki ostrzegają, że jeśli pojawia się w śnie, to oznacza ostrzeżenie przed fałszywymi ludźmi, kłótniami i obmowami. Ale, jako symbol zmysłowości, kot może zwiastować w senniku również grzeszne przyjemności i cielesną miłość.”
Niech Bóg broni przed jednym i drugim. Trochę lepszy jest kolor sierści, gdyż:
Widok szarego kota we śnie oznacza nadejście lepszych czasów.
Widoków na lepsze czasy raczej nie ma, ale niech już ta symbolika zostanie, jako dla mnie korzystniejsza!  
*Chmura to miejsce w Internecie, w którym można przechowywać dane wszelkiego rodzaju — zdjęcia, muzykę, dokumenty i filmy (czyli w zasadzie dowolne pliki) — oraz łatwo uzyskiwać do nich dostęp za pomocą komputera, telefonu, telewizora lub innego urządzenia połączonego z Internetem.




10 października 2020

To zastraszona Lilka, żyjąca w szopie, maltretowana przez inne koty. Nie umiała się bronić, była zbyt delikatna, i dlatego trzeba było jej poszukać domu. Animalsi nie wszystkim kotom mogą pomóc, ale niektórym tak. Lilka jest tego przykładem. Trochę tęsknię za Lilusią i nie mogę spać. Domek Lilusi jest pusty. Lilusia znalazła dom, jest otoczona sympatią i zadbaniem. Z nastroszonego, zagubionego kota, żyjącego w szopie, przeszła na salony, a ja mam też w tym malutki udział. Dwa tygodnie pobytu u mnie dało jej wiarę w ludzi. Chyba wczoraj czuła, że coś się zmieni. Dosłownie całowała mnie po rękach, lizała, tuliła się. Zwierzęta potrafią być wdzięczne. U ludzi różnie to bywa, ale ważne, że my dajemy dobro, a że nie otrzymujemy wdzięczności? Czy to ważne? Nasze sumienie jest w porządku i to jest ważne.
Człowiek jest istotą społeczną, czuje się szczęśliwy tylko wtedy, gdy łączą go z ludźmi relacje dające mu rozwój, realizację zamierzeń i przede wszystkim dające mu wsparcie. Bywają jednak samotnicy, którzy wybierają odosobnienie, gdyż czują się niespełnieni, odrzuceni przez innych, mają zaburzenia na jakimś polu osobowości. Czy mają prawo tak żyć? To ich wybór i niech sobie żyją, gdy tak chcą żyć, ale nawet ci, którzy się buntują, korzystają z wytworów pracy innych. Wolność to pojęcie względne, tak jak sprawiedliwość czy piękno, dla każdego ma inny wymiar. Samotni możemy się jednak także czuć w grupie, rodzinie, wielkim mieście. Jest zawsze ku temu jakiś powód.
Sprowokowana zostałam artykułem, który warto przeczytać. Traktuje o zaburzeniu nazwanym pica. Osoby zmagające się z tym zaburzeniem jedzą ziemię, połykają pinezki, szpilki, baterie.
Więcej:https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,26379220,osoby-zmagajace-sie-z-tym-zaburzeniem-jedza-ziemie-polykaja.html
To, że ludzie mają dobre warunki życiowe, nie zawsze daje im satysfakcję, gdy brakuje miłości, możliwości rozwoju. Nawet ludzie sukcesu mają problemy tego rodzaju. Wszyscy chyba znamy aktorkę Irenę Kwiatkowską, osobę pełną humoru, doskonałych ról niosących nam radość i uśmiech, ale w książce Marcina Wilka „Kwiatkowska” pani Irena jawi nam się wcale nie tak różowo. Jako kobieta przeżywa wiele dylematów i zahacza o depresję, no może obniżenie nastrojów. I tutaj nasuwa mi się osobista refleksja - dziękuję Bogu, że nie muszę być sławna. Ja chyba bym tego nie wytrzymała!
O co chodzi w tej bojaźni o sławie? Gdyby tak wywrócili moje życie na nice, wydarli wszystkie tajemnice duszy, byłabym niepocieszona, naprawdę. 
My, jako emeryci, też możemy czuć się zamknięci, odsunięci od głównego nurtu życia. Ograniczają nas choroby, teraz koronawirus, ale przecież nie położę się do łóżka i nie będę płakać nad sobą, póki mogę staram się czynnie spędzać czas, szukać rozwiązań na swoją miarę. Jesień to trudny okres, reumatyzm daje o sobie znać, a to przykre schorzenie. Smaruję obolałe stawy, jak już nie daje się wytrzymać połykam tabletkę, piję ziółka. Nie na każdym etapie życia musimy brylować, trochę wyciszenia ma też dobre strony. Irena Kwiatkowska na scenie i wśród ludzi była pełną animuszu osobą, ale jej pamiętnik nie był już tak entuzjastyczny. Co by nie mówić, cieszę się, że żyję, chyba nie poszło moje życie na marne. Może nie wszystko mi się w życiu udaje, ale chociaż jakieś maleńkie dobro po sobie zostawię, chyba...


9 października 2020
Już nie wiem o czym mam najpierw pisać. Mam kilka tematów w zanadrzu. Zacznijmy najpierw od choroby Alzheimera. Boimy się jej wszyscy. „Ta choroba nie tylko zabiera wspomnienia i pamięć (cierpi na nią już ponad 30 milionów osób na całym świecie!)… Ona przede wszystkim pozbawia tożsamości i kradnie to wszystko, co sprawia, że czujesz się człowiekiem. Zabiera rodzinę, przyjaciół i to wszystko, co kochasz… nic w zamian nie pozostawiając. Pacjent, który słyszy, że zachorował na raka, ma jeszcze nadzieję na wyzdrowienie. Pacjent, który dowiedział się, że ma chorobę Alzheimera, wie, że umrze jeszcze za życia – pozbawiony wspomnień, pamięci, bez świadomości, kim jest ani gdzie przebywa... Wirus, który wywołuje opryszczkę wargową - HSV-11 (a który tkwi w organizmie niemal każdego z nas) jest najprawdopodobniej jednym z ważniejszych czynników przyczyniających się do choroby Alzheimera.” Faktem jest, że jedni cierpią na tę chorobę, a innym udaje się przeżyć życie bez takich objawów. Ile w tym prawdy, trudno powiedzieć.
Mamy teraz swoje zmartwienie z koronawirusem. Na inne choroby już się przestaliśmy leczyć!!! Zaleca się ściągnięcie aplikacji wykrywającej zagrożenie, chyba warto. Niedobór witaminy D zwiększa ryzyko COVID-19? Wszyscy mamy niedobory tej witaminy i trzeba zażywać. 
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/koronawirus-stop-covid-protego-safe-rzad-prosi-wszystkich-polakow-ozainstalowanie/n8srkc4,79cfc278
Stop Covit-PO Safe
Sama już się w tym wszystkim gubię. Przeprowadziłam wczoraj ankietę wśród moich rówieśników o ocenę starości jako stanu trwania nam przynależnego. Nie znalazłam nikogo, kto byłby zadowolony. Ale przecież trzeba to przetrwać z uśmiechem na ustach. Oto moje wcielenia na przestrzeni ostatnich 12 lat, uściślając czterech lat, poczynając od 2008, jakie znalazłam na starych płytach. Miałam wtedy zainstalowaną kamerkę i stąd taki wysyp zdjęć, tutaj trochę niewyraźnych, ale tak już tutaj jest. Więcej było we mnie radości po uwolnienia się od trosk zatruwających życie, a może zwyczajnie młodszy wiek był łatwiejszy do przetrwania?!
 


8 października 2020
Wczoraj uparcie szukałam płyt, ale powiodło mi się raczej nieszczególnie. Trzeba wszystko przejrzeć i odrzucić to, co już nie jest do użytku. Nagrania są takie, jakie były na ten czas umiejętności. Niektóre nie chcą się odtwarzać. Sama już nie wiem dlaczego robi się tyle zdjęć, nagrań, a przecież nie ma sił ani czasu aby to wszystko przeglądać. Ja zabrałam się za filmiki z okresu, kiedy realizowałam się jako babcia. To były wspaniałe czasy! Ile ja miałam wcieleń w czasie zabaw, to trudno w to nawet uwierzyć, a jaka byłam chętna, i nigdy nie czułam się zmęczona. Dzisiaj już nie dałabym rady, ale wtedy byłam szczęśliwa, że mogłam być żeglarzem, rozbójnikiem, rycerzem i kim tam było trzeba być. 
   
To zdjęcie ze świąt, a właściwie zrobione z filmiku i dlatego takie mało wyraźne, kiedy mój wnuk był groźnym rycerzem i z babcią zdobywał zamek. Dostarczyłam oczywiście odpowiedni strój, bezpieczny plastikowy miecz i tarczę. Pani w sklepie zamówiła potrzebne akcesoria i skądś je sprowadzili. Rozumiała, że to potrzeba chwili. Wnuk był spełniony i babcia, zabawa trwała. Chętnie bym więcej zdjęć pokazała, ale nie mam pozwolenia. Trudno.
Piękno chwil doceniamy szczególnie wtedy, gdy już miną. Zostały piękne wspomnienia i tego nikt nam nie odbierze.


7 października 2020

Czy piękni mają łatwiej? Różnie bywa, ale uroda pomaga i przyciąga niczym magnes. Lilunia wprost zniewala, gdy patrzę w te jej szczere, dobre, nieśmiałe oczęta. Kto spojrzy na Lilkę uśmiecha się i stara się ją pogłaskać. Lilka nie ma nic przeciwko temu. Wczoraj przyszła już pani, młoda, śliczna dziewczyna, gotowa zabrać Lilkę. Znajdzie więc kotek dom. Cieszę się bardzo. Wysprzątałyśmy dzisiaj klatkę. Były opory, gdyż jej lokatorka bardzo nie lubi, gdy wystawia się nagromadzony tam dobytek, ale jak trzeba, musi się godzić. Nie pomogą nawet spojrzenia miodowych ślepków. Lilka jest naprawdę urocza i pomyśleć, że jej pobratymcy nią poniewierali, gdyż była zbyt delikatna i nie umiała się bronić. Czuję duchową łączność z Lilką.
A co ideałem piękna u ludzi? Zmieniał się w ciągu wieków. Bywa, że to, co jest ładne dla jednych, nie wzbudza entuzjazmu u drugich. Jednak pewne kanony piękna budzą uznanie i u mężczyzn i u kobiet.
„Media kształtują powszechny kult idealnego piękna, dlatego frustrujemy się, patrząc na wygładzone w Photoshopie twarze modelek i perfekcyjnie wyrzeźbione ciała modeli. Chcielibyśmy wyglądać tak samo i wciąż jesteśmy z siebie niezadowoleni, nie mogąc osiągnąć ideału. Uświadamianie sobie i innym, że „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”, pomoże nie ulegać tej presji. Dlatego warto jest kształtować w sobie zdrowy dystans do własnego wyglądu. Miejmy oparcie w sobie, starajmy się siebie lubić takimi, jacy jesteśmy i nie oceniajmy siebie zbyt surowo. Uśmiechajmy się do swoich wad, także tych związanych z wyglądem fizycznym.”
Przytoczyłam ten fragment, gdyż nie spotkałam jeszcze kobiety, która byłaby zadowolona ze swojego wyglądu, każda na coś narzeka. A co powiedzieć o pomarszczonych staruszkach? Muszą być rozmiłowane w swoich starczych defektach? Mężczyźni nie mają takich dylematów - jest jak jest, a ja jestem dumny z tego, jestem, jaki jestem. I chyba chłopacy mają rację.


6 października 2020

Jesienią w godzinach przedwieczornych zapach pól i łąk przyprawia o zawrót głowy. Zagon oddaje ciepło zgromadzone w ciągu dnia i oddycha z ulgą. Uwolnione aromaty ziół i traw mieszają się z zapachem ziemi. Od łąk ciągnie już wilgoć i zwolna wnika w ciepłe smugi westchnień odpoczywających pól. Krocząc z moją córką przez połać upadającego ze zmęczenia ugoru przywoływałyśmy smaki przeszłości. Osadzone głęboko w pamięci wracają zawsze świeże i namacalne. Są cząstką nas. Słońce grzeje nasze plecy, odbija się w oknach niedalekich domów, a my łapczywie zrywamy rumianki, modraki, bylicę i łodygi roślin, których nazw już nie pamiętamy, aby zabrać je ze sobą do domu i przenieść tam ich nieśmiały urok i wszystkie wspomnienia wakacji. Teraz kwiaty osadzone w glinianym, zielonym dzbanie rozpanoszyły się na się na stole i oczekują wyrazów uwielbienia z mojej strony…
Znalazłam taki mój wpis na jakimś nośniku, oraz to, jak się ratować późną jesienią. Szukałam tekstu o trzcinach na wietrze, przesłanym lata temu, ale się nie udało. 
„Skutecznym sposobem na początki przeziębienia jest namoczenie nóg w gorącej wodzie z jodowaną solą kuchenną, później półgodzinny masaż stóp, który ma je rozgrzać i pobudzić strefy refleksyjne. Po masażu należy włożyć skarpety z owczej wełny, które „gryzą", ale doskonale pobudzają krążenie krwi. Na noc warto wypić szklankę naparu z kwiatu czarnego bzu i lipy, dodać łyżkę miodu, sok z ½ cytryny, po szczypcie cynamonu, tymianku, imbiru i 4 zmiażdżone goździki. Szyję oraz klatkę piersiową można obłożyć zmiażdżonymi liśćmi ze świeżej kapusty (najlepsze są zewnętrzne, zielone liście, naturalnie po starannym umyciu i ogrzaniu), a następnie otulić okład flanelką, bez folii lub ceratki, aby nie poparzyć szyi i klatki.


5 października 2020
Czarnek, od dzisiaj chyba minister edukacji i nauki, przemówił do protestujących przeciwko jego nominacji – prawie jak papież: nie lękajcie się!
„Wszystko, co będę robił będzie bazowało wyłącznie na prawie i będzie w granicach obowiązującego porządku prawnego, transparentnie i w dialogu ze środowiskiem nauczycielskim i akademickim - zapewnił poseł PiS Przemysław Czarnek.”
Ja się jednak lękam. Jak ktoś ma takie zapyziałe poglądy, to tak szybko się ich nie wyzbędzie. Czy PiS nie ma już innych kandydatów? Prawdopodobnie nie, kto chciałby się w to wszystko mieszać. Zalewska zrobiła reformę, że hej, szkolnictwo podupadło, Piontkowski był bardziej na miejscu, choć ostatnio się splamił, a teraz mamy nowy nabytek. Będzie się działo! Na dodatek zaraza, i wyrośnie pokolenie młodych ludzi, nie ze swojej winy, wyedukowanych inaczej.
Wszystko idzie według mnie nie tak. Najlepiej dla wewnętrznego spokoju patrzeć na moją tymczasowo zakotwiczoną u mnie kotkę Lilunię. Zupełnie już się rozprężyła, śpi wyciągnięta jak długa, nie kuli się, jeszcze trochę buczy, gdy chcę jej coś zmienić w klatce, ale z radością przyjmuje głaskanie. Je ze zdwojonym apetytem, jakby się bała, że jej braknie, albo inny kot jej wyje. Wczoraj wieczorem urządziła polowanie, to był spektakl wart uwagi.
Zawiesiłam na taśmach zabawki, dzwonek, guziki, szpulkę kordonku, i ta łagodna i cichutka Lilka urządziła polowanie. Zasadzała się z pudełek i kuwety na przeciwników, szarpała, gryzła, a później wspięła się na łapki i koniecznie chciała rozsupłać, a może przegryźć taśmy, na których wisieli w jej mniemaniu rywale, a może myszy mające iść do odgryzienia. Tego się po Lilce nie spodziewałam. Nawet potrafi łapką wybierać z pudełka przez okienka piłeczki i nimi turlać. Myślę, że mój system edukacyjny się sprawdza!
Z ostatniej chwili! Czyżby przestroga? Całą Rada Ministrów może być zagrożona. 
Przemysław Czarnek ma koronawirusa!
"Przed chwilą potwierdzono u mnie koronawirusa" - oświadczył Przemysław Czarnek na Twitterze. Przemysław Czarnek miał dzisiaj o godz. 15 objąć stanowisko szefa resortu edukacji i nauki.


4 października 2020
Jeden z wczesnych nauczycieli chrześcijańskich napisał: Nie bądźcie przywiązani do pieniędzy. Zadowalajcie się tym, co posiadacie. Bóg przecież obiecał: Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę.
Mogę to przyjąć jako moją dewizę, jednak uważam że trzeba iść z duchem czasu, nie ma odwrotu. Nie będę żyła jak „dziczka”, to co wymyślono aby moje życie stało się łatwiejsze i przyjemniejsze mam zamiar wprowadzać w swoim domu, w moich kontaktach z ludźmi, aby nie odstawać od otoczenia. Bycie staruszką to jedno, a cofanie się w czasie, to druga sprawa, i nie mam zamiaru w niej uczestniczyć.
Ostatnio moje kontakty międzyludzkie zdominował WhatsApp. Krótko, zwięźle i na dodatek z dodatkami foto. Nie bardzo lubię gadać przez telefon, gdy rozmówca nadaje godzinę, czy dwie, to dla mnie udręka, nawet, gdy jest dowcipnie, boli mnie ręka od trzymania telefonu, a ja nie lubię, gdy mnie coś boli. Skype jeszcze do przyjęcia, siedzę i gawędzę, albo się sprzeczam i dochodzę swoich racji. Akceptuję też wypowiedzi na piśmie, czytam, kiedy chcę i odpisuję tak jak chcę.
Teraz nikomu już nie chce się pisać, preferowane są widomości głosowe przekładające się na graficzny zapis. Wynikają z tego niekiedy zabawne sytuacje.
- Zrobiłam sobie delfin! – Czytam, patrzę i nie wiem o co chodzi, nie chcę wyjść na zapóźnioną, więc się nie odzywam. Obawiam się, że coś nowego wymyślili, a ja nie nadążam. Czekam, za chwilę nadchodzi zdjęcie i podpis – Moje selfie. Poczułam się raźniej, gdyż takie coś znam. Mogę spokojnie napisać – Pięknie wyglądasz. Tak się pisze, gdyż gdyby się nie udała fotka, nikt by jej nie przysyłał.
Przezabawne sytuacje wynikają, gdy przesyła się takie dyktowane SMS-y. Przecież nie wszyscy mają doskonałą dykcję i przekręcone wyrazy zmieniają sens nadawanej wiadomości, ale to drobiazg, najważniejsza czynność, pisanie, odpada. Inteligentni ludzie dojdą o co chodzi!
Nie lubię, gdy nasze kochane piosenkarki, coś tam śpiewają pod nosem, a ja nic nie rozumiem. Dla mnie tekst jest ważny, słucham uważnie, aby odebrać przesłanie piosenki. Dla mnie ideałem jest Regina Pisarek, nieżyjąca już gwiazda polskiej piosenki. Miło posłuchać prawda?

 3 października 2020

Grzybobranie, moja radość, nawet wtedy, gdy nie ma grzybów w lesie. Dzisiaj doniesiono staruszce o bezgrzybności leśnej, jednak nie załamała się, pomknęła do lasu na skarpę za Wisłę, aby spenetrować leśne ostępy. Wynik był z góry do przewidzenia, jednak jeden prawdziwek znalazł się! Pochodził z poprzedniego wysypu, końcowej fazy wzrostu grzybów. Las był piękny, słońce malowało refleksy światłocieni na mchach, muchomory maiły ich zieleń, w konarach drzew niósł się poszum wiatru. Czego więcej oczekiwać?! Las jednak każdy może widzieć inaczej, w zależności od tego, jaką posiada zdolność widzenia barw. Istnieją ludzie, szczególnie kobiety, jako wyróżniające się reprezentantki rasy ludzkiej, obdarzone niekiedy tetrachromatyzmem. Co to takiego?
„Jeśli receptory widzenia barwnego, które kobieta dziedziczy na każdym ze swoich chromosomów X – mogą być dwa z różnymi wersjami tych samych genów - będą się różnić w wystarczającym stopniu, możemy mieć do czynienia z "nadludzkim" widzeniem barw, postrzeganiem nieporównanie szerszego spektrum kolorów. Naukowcy nie potrafią ustalić, jak dużo osób odbiera świat w większej liczbie odcieni, ale szacuje się, że może to dotyczyć od 5 do 15 procent kobiet, a nawet więcej. Owa nadludzka zdolność jest nazywana tetrachromatyzmem; obdarzone nią kobiety widzą 100 milionów barw zamiast, jak inni ludzie, 1 miliona. Przeciętny mężczyzna XY nigdy nie będzie miał na to szans.”
Podobno mężczyźni są wzrokowcami, a to jednak „ślepaki”. Nic nie szkodzi, ja lubię niektóre męskie osobniki, szczególnie pomocne w rozwiązywaniu problemów życiowych. Przejmują na siebie trudy życia naprawczego, szczególnie. To chyba zaleta, a nie wada, prawda?


2 października 2020
Szczęście, to sztuka zachowania dobrych wspomnień – powiedział Daniel. - Jeśli masz o czym wspominać z miłością, to znaczy, że nie żyłeś na próżno. „Biały Sznghaj” Elvira Baryakina
Świta. Lilka zasnęła, ale nie ja. Nie wiem, o co chodzi, ale noc nie jest dla niej okresem snu, tylko czuwania. Może przeżywa jeszcze okres tułania się po piwnicach i rozwalonych szopach? Zaczyna się już oswajać z nową sytuacją, bawi się zabawkami zawieszonymi na prętach klatki, śpi rozciągnięta i widać, że zrelaksowana, nawet mości się w pudełku z kocykiem albo w kuwecie - parweniuszka - , i ogląda ze mną telewizję. Dbam o nią, staram się, aby niczego jej nie brakowało. Może zachowa dobre wspomnienia z pobytu w moim domu, jej los przecież odmienił się diametralnie i troska o nią to mój wkład w dobro czynione dla braci mniejszych. Miłość w wieku podeszłym często skupia się na zwierzętach, kwiatach, książkach. O innych miłościach starsi ludzie już nie marzą, wiedzą, że szanse są marne, a zresztą, co to za przyjemność kochać się w zmarszczkach, chorobach, jękach i narzekaniach? Może do końca nie mam racji, ale takie wyjście z sytuacji jest najbezpieczniejsze.
Cały wolny czas poświęcam na czytanie trylogii Elviry Baryakiny. Opisuje straszne czasy rewolucji w Rosji, ale wątkiem wiodącym powieści jest miłość, trudna, jednak piękna i porywająca. To przecież w życiu jest najważniejsze. Ludzie nie są ideałami, każdy ma jakąś rysę, słabe strony, jednak miłość czyni świat lepszym i znośniejszym nawet w najtrudniejszych czasach. Potrafimy wtedy akceptować drugiego człowieka. Przecież nie wszystkich musimy kochać, jednak innych też trzeba szanować za ich inność. Świat nie kończy się na naszych intymnych uczuciach.
Jeśli ci się nie podoba jakiś człowiek, nie zadawaj się z nim, ale nie próbuj też go unicestwić albo przerobić na swój obraz i podobieństwo! Elvira Baryakina, Miłość w czasie rewolucji


1 października 2020

Noście maseczki, kto nie nosi, ten roznosi!

Padł kolejny rekord zachorowań na Covid-19. W kraju wykryto prawie dwa tysiące nowych przypadków wirusa SARS-CoV-2. W województwie Kujawsko-Pomorskim przybyło 179 chorych. Siedem szkół z regionu zamkniętych, 40 ma lekcje zdalne.
To już nie jest gdybanie, czy jest wirus, czy nie ma. Pytanie – czy zna pani kogoś, kto choruje na taką chorobę – staje się bezzasadne, nawet jak nie znam, to ludzie chorują, a nawet umierają. Powinno się wprowadzić rozwiązania zmuszające wszystkich do noszenia maseczek, na ulicy także, dezynfekcji rąk i mycia rąk po każdym powrocie z ulicy, sklepu, czy ze spaceru, inaczej tego nie opanujemy.
Rząd wprowadza nowe obostrzenia. Maseczki na świeżym powietrzu obowiązkowe w strefach żółtych i czerwonych! Takie strefy mamy w naszym województwie i trzeba egzekwować noszenie maseczek. Nakładać kary, gdyż inaczej do ludzi się nie dotrze.
Dramatyczna sytuacja na intensywnej terapii dla pacjentów z COVID-19 w szpitalach – brak respiratorów lub jest ich mało. Ja w dobie zarazy nie chcę umierać i proszę rodaków – NOŚCIE MASECZKI DLA WŁASNEGO BEZPIECZEŃSTWA I INNYCH!


1 października 2011

Październik to najpiękniejszy dla mnie miesiąc. Zaraz drzewa zaczną mienić się bajecznymi kolorami, słońce w ciepłe dni, które przecież zdarzają się, grzeje łagodnie, zastygają w bezruchu lasy nasycone spokojem przemijającego lata. Jest pięknie. Bardziej lubię jesień niż wiosnę.
Dzisiaj postanowiłam odpocząć, nacieszyć się blaskiem słonecznego dnia, odreagować wczorajsze emocje. Nie mam zamiaru zabierać się do żadnej pracy. Wyprałam, co prawda, ręczniki i obrusy, aby wyschły na balkonie, póki jeszcze można je tam suszyć, ale nic więcej. Zaraz zabieram ze sobą książkę o szalonym podróżniku Nowaku, który przewędrował Afrykę samotnie od początku do końca i z powrotem; na rowerze, czółnem i pieszo, i jakoś udało mu się przeżyć… Czytam ją ułożona w swoim przymilnym łóżku i wierzyć mi się nie chciało, aby po pierwsze, tak wyprawa się udała, a po drugie, że chyba jego Anioł Stróż miał z nim wiele pracy. Chronić takiego człowieka, to zadanie może nawet przekraczać anielskie możliwości. Przeżył jednak. Co gna człowieka na takie wyprawy?! No, chyba coś gna, gdyż inaczej by nie wędrował, narażając życie. Wolę jednak  swoje bezpieczne  ścieżki.

4 października 2011
Chyba przesadziłam w lekceważeniu choroby… Antybiotyki wybrałam, oboczne leki także, a zdrowa nie jestem. Nie miałam czasu leżeć w łóżku! Nie wiem jak dalej sprawy się potoczą. Byłam w poniedziałek w przychodni, stałam w kolejce liczącej około 200 osób, chciałam zarejestrować się do okulisty, a jako że zaradna jestem, skorzystałam z okazji i również załatwiłam lekarza domowego. Musiałam mieć wypisane recepty na leki, które biorę codziennie w związku z nadciśnieniem. W obu kolejkach zagwarantowałam sobie stabilną pozycję, dzięki temu przechodziłam z jednej do drugiej i udało mi się załatwić i okulistę i recepty. Zeszło mi czasowo od 7 do 9, później jeszcze apteka i zupełnie wykończona wróciłam do domu. Położyłam się do łóżka, ale na krótko, gdyż miałam do załatwienia jeszcze kilka spraw. Na szczęście córka zaprosiła mnie na obiad, więc pichcenie miałam z głowy. Uporałam się później z pościelą, która w oczekiwaniu na gości wietrzyła się na suszarce na balkonie, powlokłam ją i odłożyłam na tapczan. Wieczorem wspólnymi siłami zostały ustawione kanały w telewizorze, jako że mam trochę problemów z intymnymi miejscami tego urządzenia, a jak wnuk przyjedzie, kanały dla niego przeznaczone lepiej aby były sprawne i widoczne…. Marudzi później, a ja bywam bezradna. Metodą narzędzi uważanych za prymitywne, udało się napełnić atramentem nabój w drukarce, więc 60 złotych polskich zagrzało miejsce w kieszeni, która dziwnie zrobiła się dziurawa. Doszłam do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem była by hibernacja mojej osoby na jakieś dwa miesiące. Pieniądze płynęły by na konto, a nikt by ich nie wydawał. Październik nie będzie należał do miesięcy łatwych, ale przyjemnych tak.


7 października 2011
Nie mam czasu pisać, nie mam dostępu do komputera… Tak to bywa, gdy dzień wypełniony jest po brzegi obecnością rodziny. Mój wnuk jest cudowny i powiem z pewną nutką zadowolenia, że póki co znajdujemy nić porozumienia. Pierwszy dzień był dosyć trudny, gdyż zmęczenie podróżą dało się we znaki. Poszłam do biblioteki po płytę ze zdjęciami, gdyż moja córka, która podjęła się obsługi spotkania po linii fotografowania, nie ujęła siebie, a przecież chciałam mieć ją też na swojej stronie. Wnuk, którego bardzo chciałam zaprezentować z jak najlepszej strony, miał tak zły dzień, że z bólem przełknęłam jego pochmurne i milczące reprezentowanie rodziny. No trudno i tak bywa.
Ponieważ według mnie zbyt jest rozpieszczany, postanowiłam uczyć go gospodarowania pieniędzmi. Zaproponowałam, że dostanie określoną sumę i sam zdecyduje jak i na co ją wyda. Zapraszała go przedtem do kina ciotunia fundując bilety i przy okazji pitko i słodycze, a po zakończeniu seansu jeszcze zabawki, inni obdarowywali prezentami i to chyba nie było dobre. Sam powinien poznać wartość pieniądza i umieć go wydawać. Słuchał mnie z pewnym niedowierzaniem i w końcu zapytał.
- Babciu, a jedzenie też za te pieniądze będę musiał kupować?
To mnie już rozbroiło zupełnie ale od zamiaru nie odeszłam. Zobaczę, czego dokonamy.
 

9 października 2011

Dzisiejszy dzień zaowocował grzybobraniem z przygodami. Chodziliśmy sobie po lesie, coś tam znaleźliśmy, coś oglądaliśmy, wsłuchiwaliśmy się w głosy lasu, było pięknie. Wieczorem oglądamy bajki, tak, tak! Wróciły dawne dobre czasy, ale teraz podchodzimy do wszystkiego z dystansem i bawimy się doskonale.
Poszliśmy zwartą rodzinną grupą głosować. Nareszcie miał kto wrzucić mi do urny karty do głosowania. To było najlepsze w całym wyborczym tyglu. Wieczorem czekałam z bijącym sercem wyników i na szczęście rozum rodaków doszedł do głosu. Zwyciężyli ci, którzy na to zasłużyli. Nie ukrywam, że się trochę bałam wyników.
15 października 2011

Wczoraj wyjechała rodzinka. Nie obyło się bez babcinych łez. Po głowie latają człowiekowi myśli, że to może już ostatni raz żegna się te najdroższe skarby, że może już nigdy się ich nie zobaczy… Nie da się już obejść takiego toku myślenia. W domu pusto i cicho. Zabrałam się za solidne porządki – wietrzę pościel, piorę i odkurzam. Najlepszą terapią jest praca fizyczna. Jak do tej pory niczego lepszego na wszelkiego rodzaju smuteczki nie wymyśliłam. I co z tego, że mieszkanie lśni! Mieszkanie jest do mieszkania, a nie przeglądania się w blasku podłóg, prawda?!
Cieszyć się trzeba z tego, że miałam towarzystwo do chodzenia na spacery, do kina – to było dopiero wydarzenie, gdy wybraliśmy się na film dla dzieci i wszyscy mieliśmy ochotę drzemać, to już nie ta tematyka! – wspólne gry i towarzystwo w dzień i noc, a że obowiązków więcej… No to co! Największą radością babci Polki jest pichcenie dla tych, którzy chcą jeść i jeszcze chwalą. Teraz, gdy już czasu jest pod dostatkiem ruszę do nowych zadań. Dzisiaj zaczęłam od ściągnięcia kodeków do Windows Media Player, gdyż miałam stare i nie odtwarzało się co należy, a że ostatnio biesiadowanie odbyło się u mnie w domu, należało odsłuchać jak wypadło… Zapraszam.

Wkleiłam tylko fragment melodii, gdyż zarzucono mi , że byliśmy chyba pod wpływem... No trochę byliśmy, ale znowu nie tak aby nie móc dociągać frazy lub zawodzić. Zdjęcie dyni zrobił mój wnuk na bazarku. Umieszczona była na straganie jako dekoracja.  
 

16 października 2011
Stres mnie nie opuszcza, a prawdę powiedziawszy otacza mnie i omotuje!!! Ale to tak z przymrużeniem oka...
Jakoś źle znoszę samotność. Z rozpaczy zjadłam całe opakowanie michałków, co nie wyszło mi na zdrowie, gdyż jestem ociężała. Mam też następny powód do smutku, waga znowu niebezpiecznie przekracza 70 kg, lekko już drga, a przecież nie ma prawa. Od lat pięćdziesięciu co roku przybywał mi jeden kilogram i tak jakoś zafundowałam sobie siedemdziesiąt kilogramów na siedemdziesięciolecie. Zapisałam się już na gimnastykę i w grupie będę gubić kilogramy – każdy rok to o kilogram mniej na wadze. Mam nadzieję, że się uda. Gdybym dłużej żyła, mogę dojść w przyszłości do wagi piórkowej…
Ochota na słodycze wynika też z innego powodu. Mam telewizję cyfrową, nie dlatego, że tego chciałam, ale dlatego, że tak będzie wygodniej. Powodem jest program dla dzieci, Cartoon Network. Mój wnuk go uwielbia i ja nie mam serca mu tego odmówić. Zawsze na jego przyjazd zmieniałam pakiet TV, ale to nie ma sensu, gdyż każdorazowo muszę płacić za usługę, w ostatecznym rozrachunku bardziej opłaci się cyfrówka. Problem jest tylko z obsługą pilotów. Jak na razie udaje mi się włączyć kanały. Poprawy obrazu zbytnio nie zauważam! Muszę w czasie przypływu dobrego humoru przestudiować instrukcję, abym jakoś się w tym labiryncie poruszała. Mam nadzieję, że dam sobie radę, z programowaniem i nagrywaniem także…
Następnym powodem są jak zwykle ludzie.
Po moim ostatnim spektakularnym – he, he – występie na spotkaniu z czytelnikami, jedna ze znajomych, uczestniczka imprezy, podsumowała mnie krótko.
- Ty to jesteś jak generał w spódnicy!
Pochwała to czy przygana, już sama nie wiem. Pewne jest, że jak już wezmę sprawy w swoje ręce, to trzymam. Ludzi w napięciu też. Ktoś inny zafundował mi ocenę.
- Rasowa belferka z ciebie wyszła, byłaś w swoim żywiole.
Byłam, ale czy to źle? Zawsze sobie radziłam, nie chwalę się, jako że jestem skromną osobą, ale w kozi róg nie dam się zapędzić, gdy już za coś się zabiorę.
Jeden pan pochwalił mnie za wygląd, co już jest przesadą, gdyż po tej chorobie, nie byłam w zbyt dobrej formie, a ta fryzura to już dołuje mnie zupełnie...
Kogoś, kto tworzy puste strony www, a kogo widzę u siebie, chyba po to, aby kontrolować mój stan posiadania, proszę – daj sobie człowieku spokój. Moja strona to moja radość i duma i ofiaruj mi  na moje siedemdziesięciolecie spokój. Proszę.

Michałków już nie mam, posłucham więc sobie muzyczki, poczytam biografię Komedy i będę cieszyć się dniem dzisiejszym. Moja córcia przyszła dzisiaj pobyć ze mną i pogadać. To był dobry dzień. Jest dobrze.

18 października 2011
Zrobiłam już wszystkie badania i teraz tylko odebrać wyniki, iśc do pani doktor i czekać na sanatorium. Pojadę, jak doczekam. Problemem jest tylko dzielenie pokoju z paniami, które mogą być miłe ale też mogą okazać się uciążliwe. Muszę odłożyć trochę pieniążków abym wzięła sobie jedynkę. Popracuję nad tym.

Los wychodzi mi naprzeciw i już obok mnie założono zakład pogrzebowy. Wszystko jest pod ręką. W któryś dzień wejdę tam aby się wywiedzieć co i jak.  
Mały spacerek po sklepach dał mi się we znaki. Rano, kiedy szłam na badania,  było zimno, włożyłam kaszmirowy szal, czapkę i rękawiczki, a po południu było tak gorąco, że szybko wróciłam do domu aby się nie rozpłynąć w tych ciepłościach.

Skończyłam czytać „Księżycowego chłopca” i słucham muzyki Komedy. Ten „księżycowy” przypomina mi kogoś… Artyści bywają trudni do przeżycia z nimi codzienności, ale bez tego niepokoju o nich i z nimi, życie byłoby smutne. Księżycowy, a może mglisty?! Coś mi się nasuwa, coś mi się przypomina, chyba napiszę sobie na urodziny opowiadanie. Słucham „Ja nie chce spać”- trzy w jednym – Komeda, Osiecka, Jędrusik. Świeczka chybotliwie układa cienie na ścianie, wieczór ciepłem otula, nastrojowa muzyka i …

Są jeszcze brzegi na których nie byłam,
są jeszcze śniegi, których nie wyśniłam.
Są pocałunki na które czekam,
listy z daleka, drogi pod wiatr.

Brzegi, śniegi, listy tak kuszą, a tu pod bokiem trumny i przemijanie…
Mam nadzieję, że to nie wyrocznia, tylko przypadek.

20 października 2011
Doczekałam. Dzisiaj moje urodziny! Siedemdziesiąt lat minęło jak jeden dzień… Ile jeszcze minie?! Cieszę się każdym dniem, godziną, ciepłym słowem. Wszyscy bliscy pospieszyli od rana z życzeniami. Dziękuję. Wzruszyłam się pamięcią. Sto lat zabrzmiało o poranku radośnie. Tyle to znowu sobie nie mam zamiaru nakładać na kark, ale jeszcze kilka, czemu nie. Najmilej wspominam dzieciństwo i starość. To najszczęśliwsze okresy mojego życia, może dlatego, że pozbawione odpowiedzialności, nie przytłoczone obowiązkami, zabawowe. Wszyscy się teraz o mnie troszczą, robię tylko to, co przynosi mi radość, na co mam ochotę i na dodatek zawsze mogę liczyć na wsparcie najbliższych. Nie mam do losu o nic pretensji, wzięłam to, co mi dawał, przeżyłam życie tak, jak umiałam najlepiej. Mam nadzieję, że wraca do mnie, to co dawałam. Jestem szczęśliwa.
Teraz ofiarowuję sobie piosenkę, która zawsze mnie wzruszała i pęczek marcinków. Zaraz kupię i wstawię do wazonu. Feta dopiero w sobotę, tak dla wszystkich będzie wygodniej, a zresztą nic więcej ostatnio nie robię, tylko cały październik świętuję.
 

21 października 2011
A to niespodzianka! Wczoraj, jako że miałam urodziny, ten i ów sobie o tym przypomniał i dowiedziałam się, że w K. mojej książki już nie uświadczysz. No, myślę sobie, ładnie to ze strony miasta, gdzie przeżyłam około 30 lat. Pamiętają tam jeszcze o mnie. Moja sąsiadka poprosiła.
- Przyślij mi, jak masz jeszcze jakiś egzemplarz.
Miałam jeden, ostatni, wysłałam, kto by się nie poczuł pogłaskany takim stwierdzeniem, ale zajrzałam też na stronę wydawnictwa i mina mi lekko zrzedła. Nie ma już z nimi kontaktu! To już druga taka moja przygoda. Pierwsza próba skończyła się umową i chorobą wydawcy, a teraz zdążono mi wydrukować, ale dodruk staje się w tej sytuacji niemożliwy. Jestem autorem bez książek, tak jak król Jan bez ziemi. W tej sytuacji moja książka stała się białym krukiem, poszukiwana, ale niedostępna. Mam podejrzenia i doświadczenia, które zaistniały w trakcie pisania. Nie chcę teraz o nich pisać, ale dam temu wyraz w opowiadaniu, na poły fantastycznym, na poły realnym. Nie o każdym tam wypowiadałam się pochlebnie. Nie chodzi o złośliwość z mojej strony, ja przedstawiłam tylko fakty, ale mogły się komuś w zaświatach nie podobać. Wiem jedno, kto za życia nie grzeszył sercem otwartym i szczerym, po śmierci się nie zmienia. To tutaj mamy wyszlifować sumienie.

sobota, 22 października 2011
Jaka ja jestem piękna! – powiedziałam bez jakiś zbędnych zahamowań, gdy mój wnuk wyraźnie studiował moją twarz w czasie popołudniowego spaceru, gdy usiedliśmy na chwilkę na ławeczce.
- Babciu, daj spokój. Ładna jesteś, ale piękna?! Trochę już stara jesteś babciu. – skwitował moje zachwalanie swojej osoby.
- Hm! To prawda. – odpowiedziałam. Wcale mi mój wiek nie przeszkadza, ale dla mojego wnuka wolałabym mieć mniej lat. Nie moja to przecież wina, że jest jak jest. Cieszę się, że jest. Widziałam, że zaczął mnie pilniej obserwować.
- Babciu, ta szminka jest najlepsza. – stwierdził, gdy miałam wyjść do sklepu i usta pociągnęłam pomadką, pierwszą lepszą jak wpadła mi w rękę, gdyż naturalny wygląd moich warg bywa niekiedy nijaki. Po co straszyć ludzi na ulicy. W domu ust nie maluję, gdyż tak się składa, że nieustannie coś pogryzam, a moje pomadki raczej tej próby nie wytrzymują.
- Babciu masz już taki puszek nad ustami! – powiedział, kiedy wczytywałam się w przygody jakiegoś ufoludka.
- Źle widzisz wnuku, to światło rzuca cień na moją twarz. – kłamałam jak najęta, a on zaczął się śmiać. Przeszliśmy na zmyślanie prawdopodobieństw bajkowo – życiowych. Bawiliśmy się nieźle, ale nie wywołało to entuzjazmu jego mamy. Czas było już na sen.
Poszłam do łazienki, spojrzałam w lusterko powiększające ileś tam razy i zrobiło mi się tak jakoś nieswojo. Ta twarz w lustrze to ja! Dziwne, jak szybko nastąpiła tak transformacja. Prawie jej nie zauważałam aż do chwili, gdy dziecko zaczęło mi się przyglądać. Nie da się zachować młodości, trzeba akceptować starość, ale można jeszcze przywrócić ludzki wygląd, gdy się trochę człowiek potrudzi. Sęk jednak w tym, że już nie bardzo się chce. Po co! Brzyduli łatwiej będzie pożegnać się z tym światem.
Oglądałam wywiad Martyny Wojciechowskiej z Marią Czubaszek. Lubię ją. Figurę ma niezłą, nogi, no, no jak na kobitkę w jej wieku, niczego sobie, ale twarz przypomina pieczone jabłuszko. Nie ma się co dziwić, papierosy robią swoje.
Czy uroda jest ważna? Nie, ale lepiej ją jednak mieć. To coś tak jak z pieniędzmi, szczęścia nie dają, ale nie szkodzą w życiu, no chyba że ktoś jest głupi. To już jednak inna bajka.

Mam się zabrać za sprzątanie, a to jak zwykle wyzwala u mnie przemożną chęć pisania… Trudno, komu w drogę, temu czas.
 
23 października 2011

…tóż wszyscy zapewne słyszeli o biologicznym dowodzie na to, że nasze ciało co siedem lat odnawia się w pełni. Po siedmiu latach komórki naszego ciała zostają zastąpione przez nowe i z fizycznego punktu widzenia jesteśmy zupełnie nowym człowiekiem. A jak to się ma z rozwojem duchowym i wiedzą o czakrach? Otóż człowiek w każdym roku życia jest podatny na pewne wpływy, które powinien „przerobić”, aby „wspinać” się po szczeblach doskonałości własnego rozwoju. Tak też co siedem lat, poczynając od czakry podstawy przechodzimy jedną czakrę, której właściwości w tym czasie stają się głównym tematem życia…

Wchodzę w nowy siedmioletni cykl! Sama to czuję, wszystko chcę zmieniać, szukam nowych sposobów na życie. Zaczynam działanie w grupie seniorów, robię nową stronę i martwię się na zapas. Rozmawiałam ze swoją córką, która sama doprowadziła się do kontuzji i teraz ubolewa. Mam nadzieję, że nie będzie to nic groźnego. Ponieważ wyglądam jak z krzyża zdjęta, to ona się przejęła mną. Przecież nie ma mnie tam, nie widzę osobiście co się dzieje… U mnie tak już jest – gdy się czymś martwię wyglądam jak prawdziwa staruszka. Najlepiej aby wokół mnie wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi, wtedy i ja jestem szczęśliwa. Zamartwiam się też o swój pogrzeb po ostatnich rewelacjach jakie ogłosił Kościół na temat kremacji. Nie będzie dobrze!
 

24 października 2011
Załapałam nowego bakcyla. Spać nie mogę, jem w dwójnasób i chodzę jak w transie. Robię nową stronę internetową, póki co nie zapraszam, gdyż jest w przygotowaniu, no ale jak chcecie zajrzyjcie http://milkowice.pl.tl/ Szukam materiałów, zmagam się z szatą graficzną i walczę o każdy szczegół. Takie głupstwo jak dopasowanie koloru na ornamencie ze strony startowej zajęło mi trochę czasu, a i jeszcze nie jest tak jak trzeba, nie mówię już nawet o banerze… Rozłazi się wszystko i musiałam wypróbować wiele opcji aby go jakoś skadrować. Wszystko to będzie dopracowywane. Teraz to już nie żarty. Za umieszczone teksty ponoszę odpowiedzialność, sygnuję je swoim prawdziwym nazwiskiem, a nie nickiem. Muszę skontaktować się z ludźmi, którzy rozproszeni są po świecie i nie zawsze znam ich adresy. Może we Wszystkich Świętych zjawią się oni lub ich potomkowie i ktoś mnie z nimi umówi?! Zobaczymy co zdołam osiągnąć. Trzymajcie za moje przedsięwzięcie kciuki.
 
24 października 2011
Bosko dzisiaj wieczorem było na „Boskiej”! Teatr Telewizji na żywo to wspaniały pomysł. Nareszcie teatr przyszedł do mnie. Janda grała wspaniale. Reszta też była perfekcyjna, a Maciek Stuhr mój ulubieniec, popisał się jeszcze grą na fortepianie. Bawiłam się doskonale, a i wzruszyłam też niemało.
- To historia o tym, że warto walczyć o spełnienie marzeń, nawet tych najdziwniejszych – to słowa Jandy. To jest powód mojego wzruszenia, ale o moich odniesieniach napiszę innym razem.
Byłam dzisiaj z grupą seniorek na spacerze z kijkami. Wolniutko i z przytupem, a raczej przystankami, szło nam się skrajem lasu przez dwie godziny. Ile tlenu mam w płucach, ja tylko wiem. Dzisiaj ze spankiem nie będzie kłopotu.
Robię z samozaparciem nową stronę, jednak dzisiaj dam już spokój – zbyt wiele wrażeń.
 
 
 
27 października 2011
Na urodziny oprócz kwiatów, dostałam pieniądze!!! Kupuję sobie teraz potrzebne przedmioty. Ponieważ do chodzenia z kijkami mam tylko adidasy, postanowiłam kupić sobie buty trekkingowe. Znalazłam takie w promocji, jak zwykle, pojechałam i zaczęło się. Zapragnęłam takie z nakrapianymi, pomarańczowymi sznurowadłami. Nie mogłam odszukać i postawiłam cały sklep na nogi. Szukano w magazynach, zaproponowano mi z różnymi sznurowadełkami, ale ja pragnęłam pomarańczowych… W końcu stanęło na takich z przetykaną , szafirową nitką. Najlepiej pasują do spodni. Buty mam - wygodne, wytrzymałe, cieplutkie. Jutro ruszam w teren.
 
 29 października 2011
Skończyłam pranie. Wywiązałam się przed dziesiątą i jestem w porządku wobec bliźnich. Cały poranek zajmowałam się sprzątaniem balkonu, gdyż był lekko przeładowany po jesiennym gromadzeniu zapasów. Słoiki spakowane w kartony, fotele złożone, umyte i zabezpieczone wylądowały w piwnicy. Sprowadzone tam zostały dzięki przychylności dobrych ludzi. Sama za skarby świata nie szłabym tam! Może z biegiem czasu się oswoję, ale dla mnie to czeluście przedpiekieł, a nie piwnica, i tyle. W międzyczasie ugotowałam zupę i trochę posprzątałam, a później skorzystałam z zaproszenia i poszłam w las, nie tylko ja ale także i piesek ze schroniska. Niech biedaczyna użyje ruchu! I użył. Cała tresura poszła też w las… To nie on chodził przy mojej nodze, to ja chodziłam przy jego, a uściślając tańczyłam, biegałam i nadążałam. Na koniec lekko się zmęczył i wolał już odpoczywać niż biegać. Kiedy moja córka odprowadziła go do schroniska, łakomie napił się wody i legł w boksie w przeciwieństwie do mnie, gdyż ja po powrocie do domu i nakarmieniu zgłodniałych, zamiast lec, kręciłam się po domu jak fryga wykonując jednocześnie dziesięć czynności. Wszystko już wykonane i sprawa zamknięta. Sobota przeszła w oka mgnieniu. 
Oto pies i ja, piękni inaczej, on skarlały dziczek, gdyż siwy i szczeciniasty, a ja zasuszona jesienna muza, której tylko liście ścielą się do stóp, gdyż wierszy nie ma kto już dla mnie pisać… Cóż, sama się obsłużę. Kobietą samowystarczalną jestem.



 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja