lipiec 2011 -2020

 LIPIEC 2020

31 lipca 2020
„Nigdy nie mów wszystkiego, co wiesz, ale zawsze wiedz, co mówisz.” G.B. Shaw
Trochę poszłam za daleko we wspomnienia chwaląc z taką wiarą blok czekoladowy! Czasy były inne, słodyczy brakowało, to i wszystko inaczej smakowało. Zrobiłam blok, z trudem znalazłam mleko w proszku 3,2%, co było chyba z niekorzyścią. Zawsze kupowałam chude mleko. Mleka w proszku było kiedyś w sklepach dużo, a teraz nie ma wyboru, w każdym razie w moim sklepie. Blok mnie trochę rozczarował, jest z rodzynkami tylko, orzechów nie miałam. Przyjdą na degustację osoby, które mają go w smaku z dzieciństwa. Zobaczymy jaka będzie reakcja. Na wszelki wypadek zaciągnęłam go po wierzchu w połowie gorzką czekoladą, będzie, co kto woli.
      
 Wszystkie kobiety w rodzinie z tego mniej więcej czasu, tylko w innych okolicznościach, z kotem Potem - ja, z mamą, córki.     
Pamiętam scenę letniego dnia z blokiem czekoladowym w tle. Dzieci już wyfrunęły z domu, ale po pieniądze i wałówkę jedno z nich, będące jeszcze w kraju ojczystym regularnie przyjeżdżało. Jest wczesne przedpołudnie, ja po ćwiczeniach aerobiku Jane Fondy zrelaksowana, wyglansowana od rana, w krótkich szortach i lekkiej bluzce, jeszcze w wadze 50 i coś tam, wylegiwałam się na leżaku na balkonie czekając na dziecko. Cały głęboki półmisek bloku czekoladowego na stole, ciasto upieczone, zapasy żywności dla dziecka przygotowane, dom ogarnięty, więc wykorzystywałam wolny czas do przyjazdu córki. Gdy już wpadła do domu, obie delektowałyśmy się smakiem bloku.
Wspomnienia mają inny urok. Czy teraz będzie tak samo, nie wiem, gdyż ja taka oszołomiona blokiem już nie jestem, ćwiczyć mi się nie chce zbytnio, waga poszybowała w górę, na balkonie jakoś chłodnawo dzisiaj, leżak z trudem się mieści, wstawiłam fotel, wystarczy mi, i ja też taka już jakaś inna. Tyle powiedziałam, więcej już nie powiem, zbyt wielkie odsłanianie gardy nigdy nie popłaca, przed nikim, są sprawy, które powinno się zachować tylko dla siebie.




30 lipca 2020
Czy jem słodycze czy też nie, schudnąć nie mogę. Po co więc się katować, lepiej mieć trochę przyjemności w życiu. Mam ochotę zrobić blok czekoladowy, jak to bywało w dawnych czasach, kiedy słodycze były niedostępne w sklepach, a na kakao urządzało się polowania. Nie jest zbyt słodki, jak pamiętam, a zawsze to jakieś urozmaicenie. Oto przepis, który można dowolnie modyfikować dodając składniki, jakie mamy pod ręką. Najważniejsze, że nie trzeba go piec. Wystarczy pokruszyć herbatniki, wymieszać z masą i mamy blok czekoladowy.
Składniki:
1 szklanka wody
250g masła lub margaryny
1 szklanka cukru
3 łyżki kakao
500g mleka w proszku
250g pokruszonych herbatników
150g orzechów włoskich
100g rodzynek
https://malacukierenka.pl/blok-kakaowy-przepis-z-zeszytu-mamy.html


29 lipca 2020
Liczba osób z koronawirusem w Polsce rośnie z dnia na dzień. Stan na dziś to 43 904 osób zakażonych i 1 682 zmarłych.
Ludzie zarażają się na weselach, w domach opieki, w sklepach, w zakładach pracy, ale były w Polsce miejsca, gdzie nie przestrzegano żadnych reżimów związanych z pandemią, a mimo to, żaden przypadek nowego ogniska choroby się nie zdarzył!. Były to wiece wyborcze. Uważam, że należy to poddać analizie i w czasach, gdy szaleje zaraza, taki wybryk natury, czy też cudu numer 2 nad Wisłą, powinien przejść do historii. Nie zaraził się nikt, nikt, nikt! Ani jedna osoba mogąca stać się ośrodkiem zakażenia nie znalazła się w miejscu, gdzie działo się coś, co miało miejsce z wyborami. To nie może przejść bez echa, taki cud należy nagłośnić, ogłosić i powinien być uznany przez Kościół. Takie rzeczy na świecie się nie zdarzają, a w Polsce miały miejsce.
„Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka poinformował we wtorek, że przebył bezobjawowo zakażenie koronawirusem. Jak informuje agencja BiełTA Łukaszenka wyjaśnił, że obecnie jest już zupełnie zdrowy.” Po czasie, ale się przyznał, a tak sobie nic z pandemii nie robił, a u nas wszystko poszło gładko, nikt się nie zaraził, nikt nie zachorował. Pójdziesz do sklepu, zarazisz się, na bazarze, na spacerze, ale wiece wyborcze objęte były opieką Niebios i mogły odbywać się bez ograniczeń. Jeszcze rozumiem wybory, gdyż tam zastosowano drastyczne formy ochrony, ale wiece?! Te uściski dłoni, zbiorowe skandowanie haseł, uściski i masowe wydalanie kropelek śliny w czasie zdzierania gardeł… Jak czynniki państwowe i kościelne tego nie zrobią, to ja ogłoszę Lipcowy Cud nad Wisłą!
A tak na marginesie następny cud - w domach pomocy społecznej, a także w zakładach opieki sto procent głosów oddanych zostało na Andrzeja Dudę i zero głosów na Rafała Trzaskowskiego. Ja, szeregowy obywatel nie kłamię, gdyż uważam to za dyshonor, a są ludzie dla których to nie ma znaczenia, nie chodzi mi o mieszkańców będących u kresu drogi życia, tylko o ich opiekunów, często związanych z wiarą chrześcijańską, którzy im pomagali głosować, gdyż człowiek dotknięty np. demencją starczą sam nie jest w stanie tego zrobić.
Nie wiem już jak to wszystko sobie wytłumaczyć, to naprawdę cud nad cudy. Może jednak ten nawrót choroby to następstwo tamtych wydarzeń? To, że przestaliśmy przestrzegać nakazów przez nasze niedbalstwo, zaowocowało nawrotem choroby. 


28 lipca 2020
Są pary małżeńskie dobrane idealnie. Widać od razu, że do siebie pasują. Czytam właśnie o tych sławnych, ale będąc na bazarku byłam świadkiem takiej scenki. Sceneria – oblegane stoisko warzywne, podobno wszystko z własnej uprawy, sprzedająca eteryczna blondynka, bystra, żwawa i ładna, dzisiaj jeszcze dwie osoby, chyba właściciele kramu, w kolejce jakiś znajomy właściciela wykrzykuje dane z własnego życiorysu i przy okazji pyta, która z pań jest jego żoną, a ten uściśla, że to właśnie ta pani, dla nas nowa. To było widać na pierwszy rzut oka, pasowali do siebie idealnie – posobna sylwetka, uroda i to coś, co ich łączy w sposobie bycia. Ja nie miałabym wątpliwości, chociaż urodą pani sprzedawczyni chyba górowała nad właścicielką, ale do tego pana raczej by nie pasowała.
Niekiedy ludzie się tak dobierają, ale nie zawsze. Bywa, że małżeństwa różnią się i to skrajnie; wysoki i niska, lub na odwrót, chudy i grubaska, szalenie urodziwy i brzydula, stary i młoda lub odwrotnie. Ludzi to razi i wypisują bzdury pod zdjęciami tych sławnych, gdyż o tych z najbliższego otoczenia tylko się mówi: co ona w nim widziała, lub co jego w niej pociąga. Mnie zastanwaia tylko to, dlaczego krytykuje się urodę kobiet przystojnych mężczyzn, a zestawień typu piękna kobieta i niezbyt dopasowany mąż, raczej się nie widzi?! Widocznie każdy facet pasuje do tej, która nawet najpiękniejszą jest.
https://kobieta.onet.pl/zbyt-brzydkie-zony-i-partnerki-przystojniakow-galeria/d2q706x#slajd-2
"Za gruba, za stara, zbyt "męska", siwa, z cellulitem, z brzydkim nosem, niezgrabnymi nogami, zmarszczkami... – lista mankamentów, które mają te rzekomo nie dość urodziwe żony i partnerki znanych przystojniaków, jest naprawdę przerażająca. Przerażająca, bo większość kobiet ma choć jeden z tych dyskwalifikujących je "defektów".
Czyli jeśli jesteś mądra, błyskotliwa, serdeczna, troskliwa, ciepła, życzliwa, utalentowana, ale nie dość chuda albo nie dość kobieca (cokolwiek to znaczy), to możesz zapomnieć o związku z przystojnym mężczyzną. A nie, czekaj – przecież te "brzydkie" kobiety właśnie są w związkach – i to szczęśliwych – z przystojniakami. Czyli przystojniakom najwyraźniej wcale te "mankamenty" i "defekty" tak bardzo nie przeszkadzają. To komu wadzą? Właśnie..."


27 lipca 2020
Świat skołowany jest! Zmartwienia oplatają człowieka, martwi się na okrągło, najpierw miłościami „złemi i dobremi, wielkiemi i małemi”, później mężem dobrym lub złym, dziećmi zdolnymi lub ze średnimi zdolnościami, starością spokojną lub znoszącą w odmęty cierpienia, w końcu śmiercią lekką lub ciężko zapracowaną chorobami „wszelakiemi”… Idziesz przez życie tułacze, kłamcą bywasz niekiedy, lub krętaczem pospolitym, prostolinijnym człekiem wtedy napiętnowanym za swą uczciwość przez jednostki dorabiające się na czym się da, nawet na ludzkich nieszczęściach. Kiedy szczęśliwa tańczysz i śmiejesz się, też jest źle, gdyż znowu jesteś lekkomyślna i bierzesz życie zbyt lekko. Do mnie się przypiął jakiś jasnowidz i nie daje mi spokoju, mimo, że milczę jak grób. Szczęśliwe dni ma mi wyznaczyć. Lepiej już być Cyganką i stawiać kabałę, może coś się tam sprawdzi. Każdy przyszłość przepowiadać może, raz lepiej, a raz gorzej. Ja też się staram, przepowiem wszystko, co kto chce słyszeć...
Cyganka mówi
Maria Pawlikowska Jasnorzewska
Przychodzę z bardzo daleka,
Błędna Cyganka,
Córka króla Kwieka...

Błyszczę w słońcu - w świecie nic nie znaczę.
Dźwięczą na mnie monety trzech krajów,
Pamiątki tułacze.

Czasem kabałę stawiam. Niezawiłą,
Gdyż wróżę młodym śmierć - a starym miłość...
 


26 lipca 2020

Sprawiedliwości nie ma na tym świecie. Cała Polska narzeka na nieobyczajne zachowanie komarów, a do mnie nawet jeden nie podfrunie, nie zabzyczy, nie ukąsi, nie zostawi śladu, nie zmusi do drapania i nerwowego odpędzania natręta. Też chciałabym być nagabywana!
Siedziałam wczoraj wieczorem na balkonie gotowa do zakosztowania słodkich ugryzień, i nie doczekałam się. Spoglądałam tęsknie w granatowe niebo, wsłuchiwałam się w odgłosy nocy, a właściwie ciszę przerywaną dalekim warkotem samochodów, bałam się poruszyć mając nadzieję, że choć jeden podfrunie do mnie, przysiądzie, ugryzie jak należy, a ja klapnę dłonią, zmiażdżę okrutnika, rozpłaszczę na skórze, zemszczę się. Mógłby być nawet chuderlawy, krzywy lub koślawy, ze złamanym skrzydłem, byle by był. Ale kto się połakomi na staruszkę?! Niech sobie siedzi, niech czeka, niech tęskni za tym, co wszyscy mają, tylko nie ona. Komarów jej się zachciewa! Widocznie tak już odstrasza wszystkie żywe stworzenia, że nie ma co liczyć nawet na komarze ugryzienia. One chyba wolą krew młodą, słodką, bez domieszki lekarstw, pożywną, wysokobiałkową, a nie wypraną ze wszystkich zniewalających je składników.
Jak niepyszna wróciłam do pokoju dokończyć oglądanie filmu „Piękna i Bestia”. Raptem wyobraziłam sobie siebie jako staruszkę, którą dobra wróżka zmienia w młodą dziewczynę i wtedy może i komary zmieniłyby zdanie, i gryzłyby i kłułyby, brzęczały, pastwiły się, ale która wróżka pofatyguje się aby czynić takie odwrócenie losu. Kiedyś doświadczałam przecież obcowania z komarami, i mogłam drapać się i narzekać do woli, a teraz posucha. Przebrzydłe komarzyce! To one gryzą. Może dlatego, że to rodzaj żeński, to z zawiści mnie nie gryzą, może gdyby komary gryzły, ale nie, one żywią się nektarem z kwiatów, są zupełnie niegroźne, to jeszcze jakiś by się połakomił, wieczorem ciemno przecież, nic nie widać, a one kierują się węchem, a tak, niech sobie staruszka pragnie, ale nie dla psa kiełbasa…
Metoda na zwalczenie swędzenia po ugryzieniu komara, jak ktoś dostąpił pogryzienia. Wymieszać sodę oczyszczoną z odrobiną wody, tak, by powstała pasta i posmarować nią ślad po ukąszeniu. Po wyschnięciu odczekać ok. pół godziny i zmyć pastę wodą - nie ma potrzeby nakładania kolejnej warstwy. Zamiast pasty, można też rozpuścić łyżkę sody w szklance wody, roztworem nasączyć gazę i przyłożyć do miejsca ukłucia.


25 lipca 2020
Gdy ogarnia mnie lęk, Tobie ufam – Bogu, którego Słowo tak sławię, Bogu ufam! Nie boję się! Co mi może zrobić śmiertelnik? Psalm 56,4-5 EIB
Nie mam innego wyjścia, gdyż świat jest zakłamany. To, co się wyprawia obok nas, gdy patrzymy na to oczami człowieka normalnego, prowadzi do traumy. Gdy będę postępowała zgodnie ze swoim sumieniem, mogę czuć się bezpieczna, ale czy tak jest?! Może jednak trzeba mówić, gdyż nie każdy chce przyjmować rzeczywistość taką, jaka ona jest. Ktoś, kto mianuje się katolikiem, rzuca nieprawdziwe oskarżenia na ludzi, stara się przeciwników ośmieszyć, upodlić...  Kim on w rzeczywistości jest? Jeszcze mogłabym zrozumieć, że ktoś może nie zdawać sobie sprawy z formatu otaczającej go rzeczywistości, ale moje bożyszcze, które wzniosłam na piedestał, zachowuje się jak zwykły plotkarz wyciągający na powierzchnię sprawy, które nigdy nie powinny znaleźć się w zasięgu jego zainteresowań! Ośmieszanie nazwisk, wiary, pochodzenia - czy to nie są chwyty poniżej pasa? Wstyd!
Nie mogę tutaj mówić o wszystkim, dzisiaj sobota i czas zabrać się za sprzątanie, w nie tylko pisanie. Poszanowanie rodziny. To jest sprawa najważniejsza. I co się dzieje, w partii sprawującej władzę, władze naczelne prawie wszystkie w rozsypce. Rozwody są sprawą normalną. Bywa, że rozwód jest konieczny, ludzkie życie może być zagrożone, ale rozwód tylko dlatego, że stara żona się zużyła, to chyba nie jest argument.
O władzy nie będę więcej mówić, gdyż jakoś nic dobrego nie mam do powiedzenia. Sprawiedliwość. To jest podstawa funkcjonowania społeczeństwa, ale nich będzie jednakowa dla każdego, a nie tak, że swoich się chowa, a przeciwników sądzi. Co to za sprawiedliwość?
Co mi może zrobić śmiertelnik? Nic i wszystko, może uprzykrzyć życie, oczernić, mścić się z niewiadomego powodu, a nawet wiadomego, to przecież takie sprawy można załatwić inną drogą, a nie rzucaniem kłód pod nogi. Niekiedy uwolnienie się od człowieka może być wybawieniem z niewoli uzależnienia. I to na tyle.
Zwróćcie uwagę nie tylko na ludzi, a także na rośliny trujące, które spotykamy w najbliższym otoczeniu, szczególnie, gdy mamy obok siebie małe dzieci.


24 lipca 2020
„Z radością witaj poważne, trudne i skomplikowane problemy. To w nich kryją się największe możliwości” - powiedział R. Marston
Trzeba być mocarzem, aby stawić czoła trudnościom z uśmiechem na ustach. Ja, co prawda, jestem rozdygotana wewnętrznie po wczorajszych harcach z szyciem maszynowym, ale podniosę się, nie poddam się, stanę na nogi. Uśmiech zostawię na lepszy czas. Szycie na maszynie, to moje przekleństwo, choć jak muszę, to szyję… Pamiętam jeszcze, taką jak na obrazku, maszynę Singer, u mamy.
Moja maszyna w rozsypce i nie mam zamiaru jej naprawiać, nie opłaci się, lepiej już kupić nową, ale nie mam na to ochoty, na nową maszynę i szycie, oczywiście. Dopóki ta jeszcze szyje, mimo wewnętrznego buntu mechanizmu, zachowam ją sobie. Wczorajsze udręki dotyczyły pościeli. Mam jeszcze sztuki sprzed kilkunastu lat i postanowiłam zrobić z tym porządek, aby ratować planetę Ziemię i wykorzystać, co się da, przeszyć, uzdatnić, ale rezultat jest mierny. Uszyłam dwie poszewki, kilka jaśków, a reszta, porządnie złożona wylądowała w wielkiej reklamówce i powędruje do piesków. Będzie im służyć za legowiska. Szczerze powiedziawszy, lepiej abym oddała wszystko w całości i nie szyła tego, co nie wiadomo, czy się przyda. To taka solidarność z planetarianami, oszczędność i sentyment. Pościel szyła jeszcze mama i nie miałam sumienia jej wyrzucić, choć już nie używałam. Teraz przyszedł kres roztkliwiania się. Mnie wystarczyłyby ze trzy komplety, ale muszę zawsze być przygotowana na gości, gdy zawitają, a przecież każdy pościel musi dostać do spania. Stąd wszystkie zakamarki załadowane kołdrami, poduszkami, pościelą, w łóżka polowe zgrabnie ukryte w schowanku czekają na czas przydatności do użycia. Wszystkie babcie to chyba znają.
Problem rozwiązałam jakoś, bez szczególnej radości. Krawiectwem nie będę się parać, przyrzekam! Koleżanka powiedziała mi kiedyś, że w ramach relaksu poszyje sobie na maszynie, zdrętwiałam, wierzcie mi. Człowiek to jednak wielofunkcyjne stworzenie.


23 lipca 2020
Dzisiaj poczułam się tak, jak bywało w dawnych czasach na wakacjach. Prawie do 12 w południe czytałam „Dom na wrzosowisku” Elizabeth Gaskell. Pisarka z XIX wieku obdarzona kunsztem pisarskim, i to mnie najbardziej uwiodło, gdyż sama fabuła jest dosyć prosta i przewidywalna. Myślę, że duży wpływ na to, że książkę musiałam skończyć, miało także to, że już dzisiaj nie wywinę się od szycia maszynowego, ma to być zrobione i basta! Wiem, że będę robiła wszystko, aby to odsunąć, ale kiedyś musi to nastąpić, a maszyna stojąca na widoku trochę mnie zniesmacza. W związku z powyższym znalazłam sześć zaskakujących oznak inteligencji, które za zdumieniem przeczytałam, gdyż większość tych cech mam, a wcale za geniusza się nie uważam, raczej za osobę dążącą do wybranego celu. Ostatnie dwa punkty to raczej się u mnie rozwinęły w związku z mijającym czasem, gdzie tak dostałam w kość od życia, że niczego już serio nie traktuję, a porządkiem też przestałam się przejmować, wszystko przeminie i czas na sprzątanie też przyjdzie, a zresztą, kto ma u mnie brudzić, gdy nawet kota nie mam. Oto cech inteligentnej osoby:
• Często się martwisz
• Późno chodzisz spać
• Nie uważasz się za geniusza
• Jesteś kociarą
• Byłaś klasowym klaunem
• Robisz wokół siebie bałagan

Pozdrowienia dla wszystkich inteligentnych wobec podanych kryteriów, i mniej inteligentnych, ważne, aby być szczęśliwym, w bałaganie czy porządku, liczy się uśmiechnięty, dobry i szczery człowiek.


22lipca 2020

Dzień minął, a czasu mało, mało. Od rana sprawy domowe, później długo wyczekiwane spotkanie w bibliotece, klub dyskusyjny DKK rozpoczął działalność. Nareszcie było z kim pogadać o książkach.  Dzisiaj więc tylko piękny wiersz Jonasza Kofty

"Czułość"
Nie chcę cię dotknąć
Boję się
Boję się twego bólu
Chcę ci zostawić twoją samotność
A swą obecność zmienić w czułość
Jesteśmy inni
Każde z nas
Ma swoje tajemnice ciemne
Kolczasty
Dziki
Suchy chwast
Nadzieje nadaremne
Spotkali się
Któryś tam raz
Śpiąca królewna z ślepym królem
Chcę dać ci to
Co mogę dać
Czule
Czulej


21 lipca 2020
Książka Sigrid Nunez „Przyjaciel” to lektura mojej ostatniej niedzieli. Czytałam już ją w marcu, ale muszę ze skruchą przyznać, że jako staruszka nie dałabym rady na jej temat dyskutować na jutrzejszym spotkaniu, coś w pamięci mi się zatarło. To objaw starości. Wiem, że też tak macie, ludzie o tym mówią, a niektórzy wręcz twierdzą, że na pewnym etapie starości nie daje już się czytać książek, co mogę zrozumieć, ale myślę o tym z przerażeniem.
Książka bardzo wciąga, ale wcale jej się łatwo nie czyta. Wypełniona cytatami autotematycznymi, dowodami na poparcie swojej tezy u innych pisarzy. Książa ma trzy nurty:
- kulisy pisania książek, postawa pisarzy, kreatywne pisanie, którego jest wykładowcą główna bohaterka
- starość, przemijanie, umieranie, obsesje samobójcze
- relacje ludzi ze zwierzętami, miłość i obustronne zrozumienie, przyjaźń i przychodzenie z pomocą jednej i drugiej stronie
Popełnia samobójstwo pisarz i wykładowca, z którym główna bohaterka związana jest przyjaźnią, a może nawet miłością. Była taką sezonową narzeczoną na trudne dni. Pisarz miał trzy żony i wiele romansów na boku. Ona się w nim kochała, choć innych też kochała, takie to dosyć pogmatwane. W czasie wieczoru wspomnieniowego od jednej z żon zmarłego dowiaduje się, że ostatnią wolą pisarza było powierzenie jej opieki nad dogiem arlekinem, psem pokaźnych rozmiarów. Podejmuje się tego zadania, a jej poukładane życie zaczyna się zmieniać. Nawiązuje z psem bliski kontakt. Pies umiera, ale  kontakt ze zwierzęciem pozwala jej i psu, przezwyciężyć trudny czas po śmierci ich przyjaciela. Cytat z książki będący podsumowaniem człowieczeństwa:
„To, za czym tęsknimy – co tracimy i co opłakujemy – właśnie to czyni nas ludźmi… Nie wspominając o tym, czego w życiu pragnęliśmy, lecz nigdy nie mieliśmy.” Co myśli i czuje pies można doczytać w książce.


20 lipca 2020
Jacek Kurski to postać, która nie cieszy się moją sympatią, ale czy Jackowi na tym zależy, chyba nie, zresztą mnie też nie. Jacek dla mnie jest przeźroczysty. Teraz jeszcze doszedł problem drugiego ślubu kościelnego. Podczas przysięgi małżeńskiej z pierwszą żoną Moniką wypowiedział słowa: i nie opuszczę Cię aż do śmierci. To świadczy o tym, że powinien zachować  jedną żonę, tym bardziej, że małżonkowie mają trójkę dzieci i byli ze sobą ponad dwadzieścia lat i jakoś się nie pozabijali. Joanna, nie wiem ile ma lat, ale chyba jest młodsza i taką ma w sobie niewinność, sarnie spojrzenie, widocznie bardziej działa na Jacka. I niechby tam byli ze sobą, co nam do tego - w PiS co drugi to rozwodnik, ale głoszą, że rodzina to rzecz święta - ale drugi ślub kościelny Kurskiego to przesada. Facetowi chyba już uderza do głowy coś tam…
Nie uważam, że nie powinno być unieważnienia małżeństwa w kościele. Są powody, że nie da się żyć w stadle z drugim człowiekiem, gdy nie spełnia warunków, ale tutaj? Stara żona mi się znudziła, to sobie wezmę nową i kościół da na to przyzwolenie. Dla mnie to naciągana sprawa. A co będzie w niebie? Czy Kurski będzie wodził dwie żony, a za nimi jeszcze pociągnie małżonek drugiej żony?!Co tam będzie się działo? A jak ktoś miał kilka żon? To dopiero będzie zamieszanie, która lepsza, którą się bardziej kochało... Mam jednak nadzieję, że tam wszyscy będą samodzielnymi bytami i jedno drugiemu nie będzie deptało po piętach, ale kto tam wie.
Według mnie Kurski się ośmieszył, nie tylko siebie, ale także Kościół. Ja nie widzę realnych przesłanek, aby mógł dostać unieważnienie małżeństwa, widocznie jednak wszystko można, gdy się ma pieniądze i wpływy. I ta odstraszająca urodą „wierchuszka” na ślubie, złożenie kwiatów w krypcie na Wawelu na nową drogę życia… Nigdy się nie interesowałam życiem osobistym Kurskiego, dla mnie to postać odrażająca, ale teraz mnie zmusił do tego abym poznała jego żony. On chyba wstydu nie ma przed swoimi dziećmi.


19 lipca 2020
Życie zatacza kręgi, rozchodzące się promieniście lub nakładające się na siebie. Właśnie znalazłam się w takich zahaczających o siebie kręgach, którego główną postacią stał się Kazimierz Mielęcki, dowódca powstania styczniowego. Nie dawało mi spokoju to, że został pochowany w Łabiszynie, niedaleko Bydgoszczy. Prześledziłam kiedyś już losy tego dowódcy, kiedy mieszkałam w Koninie i pracowałam w miejscowości, gdzie znajdował się dworek będący własnością odnogi rodziny Mielęckich. W tych okolicach stoczono kilka bitew pod przywództwem Kazimierza Mielęckiego i moim obowiązkiem było o nich wiedzieć. Powstańcy przemieszczali się i ranny w bitwie Kazimierz leczony był w szpitalu powstańczym w Mamliczu niedaleko Łabiszyna. Tutaj informacje dla interesujących się już teraz losami dowódcy http://www.jazdon.pl/mielecki/
Historia jest zbyt zawikłana, abym ją tutaj przedstawiła w całości. Kazimierz Mielęcki zmarł, a jego pogrzeb był wielką manifestacją narodową. Na cmentarzu w Łabiszynie znajduje się jego grób. I tak „błąkając” się po Polsce doszłam do końca historii o Mielęckim.
Łabiszyn to małe miasteczko, zadbane, swojskie i przyjazne. Na rynku znajduje się pomnik Juliana Gerpe lekarza, który mógł zrobić wielką karierę u boku sławnego wtedy profesora Marcinkowskiego. Zrezygnował i przyjechał do Łabiszyna. Był społecznikiem i filantropem, wyróżniały go dwie cechy, patriotyzm i skromność, którą docenili potomni. Zmarł w 1876 roku, a pamięć jego poczynań trwa do dzisiaj. Piękna historia, prawda? To tutaj też na wzgórzu znajduje się dąb Jagiełły, który przebywał w tej okolicy w czasie przemarszu wojsk po bitwie pod Grunwaldem. Wątków jest więcej, ale nie miejsce na przedstawianie wszystkich.
Wokół miasta jest dużo lasów, całość  ubarwia przepływającą tędy rzeka Noteć. Wycieczkę ufundowano mi z okazji imienin, gdyż nie przyjmuję już darów materialnych, do niczego nie są mi potrzebne. 
Na zdjęciach widać, jak posuwam się w latach, a starość coraz bardziej daje o sobie znać. Nic nie szkodzi, Łabiszyn jeszcze mi nie umknął, a to dla mnie najważniejsze.

   




18 lipca 2020
Agnieszka Osiecka
Tej dziewczynie, która czyta list wyblakły,
tej kobiecie, która milczy cały dzień,
tej, co stawia w noc bezsenną złe pasjanse,
i ozdabia nadziejami ciemną sień.


Lubię Osiecką, kiedyś nawet byłam nią zachwycona, teraz miłość do poetki lekko przybladła, ale jeszcze budzi wzruszenie. Tak to jest z każdą miłością, nic nie trwa wiecznie. Mam słabość do poetów, interesuje mnie ich duchowe zaangażowanie w tworzenie dzieł, ale także ich wygląd zewnętrzny. Nie ma chyba w tym nic zdrożnego, w końcu intelekt ma wpływ na wizerunek człowieka. Witkacy swój diaboliczny wygląd zawdzięczał, według mnie, burzy myśli, nieopuszczających go na jawie i we śnie. Wczoraj prześledziłam drogę życiową i twórczą jednej z postaci tworzącej literaturę polską. Interesuję się postacią oną już od dawna, ale postanowiłam przeczesać internet, aby dowiedzieć się więcej. Czas i dźwignia losu odcisnęły piętno na radosnej kiedyś twarzy, zmieniły postać, zapisały zmiany w głosie. To następstwa przepływu czasu dotykające każdego człowieka, twórców także. Muszę poszukać e-booków i zgłębić drogę twórczą pisarza. Cenię i podziwiam dokonania, ale chcę jeszcze zrozumieć obecny dorobek, który nieco mi umknął.


17 lipca 2020

„Lion. Droga do domu” to film, który obejrzałam w środę w TV Kultura, i o którym nie mogę zapomnieć. To prawdziwa historia wychowanego w Australii hinduskiego chłopca. Pięciolatek zgubił się na ulicach Kalkuty, tysiące kilometrów od domu. Nie znał miejsca swojego zamieszkania, niewiele wiedział o rodzinie. Przygarnęła go para Australijczyków. Po wielu latach postanowił odszukać swą biologiczną rodzinę.
Film był naprawdę poruszający. Nicole Kidman - Sue Brierley, wychowywała się w domu, gdzie ojciec był alkoholikiem. Jako dziewczynka miała wizję – zobaczyła na łące śniadego chłopca jakoby proszącego o pomoc. Wyszła za mąż za mężczyznę, który tak jak ona, nie chciał mieć własnych dzieci, ale chciał pomóc dzieciom skrzywdzonym przez los. Postanowili adoptować malutkiego Saroo, właśnie tego, który się zgubił. Chłopiec wyrósł na młodzieńca będącego radością i dumą rodziców, oraz drugiego, z którym od początku nie było łatwo, rozrabiakę i narkomana. Sarro, jako dorosły już mężczyzna postanowił odszukać matkę i rodzeństwo. Udało się, ale łzy radości nie przyćmiły trudów rodziców, którzy dali mu dom i opiekę, wrócił do nich. Nie jestem w stanie opisać całego filmu, gdyż jest wielowątkowy, jednak to, co mnie najbardziej w nim uderzyło, to przeznaczenie, z jakim człowiek przychodzi na świat. Coś tutaj musimy odrobić, z czymś się zmierzyć, wykonać pracę pozwalającą doskonalić swoje człowieczeństwo. Nie ma co narzekać, trzeba żyć tak, jak nam dyktuje serce i nie buntować się, gdy kroczymy krętą drogą pod górkę, to nasza droga.


16 lipca 2020

Dziwny jest ten świat. Widzimy go jakoś nie tak jakbyśmy chcieli widzieć, ale jakoś musimy zaakceptować rzeczywistość. Pada, znowu pada. Lipiec stał się porą deszczową. Skrzynki na kwiaty pełne wody. Petunie, jak zmokłe kury, kulą się w sobie. Przykry widok. Przeniosłam je na parapety, ale mam już dosyć tego wiecznego przestawiania, ustawiania, a efekty coraz gorsze. Kwiaty w większości są już tylko na końcach łodyg. Jesienne zamieranie będę miała w lipcu, a drzewiej lepiej bywało.
Przejrzałam dzisiaj zdjęcia na fejsiku i wszystkie usunęłam. Chyba będę powoli się stamtąd wynosić. Dobijają mnie wpisy rozjątrzonego narodu. Popatrzyłam na kwiaty na zdjęciach, ostatni już raz przed likwidacją, i mogę stwierdzić, że w przeszłości jakoś było bujniej, zieleniej, barwniej, a teraz ubożuchno i cieniuchno, jak to u staruszki.
Nie tylko z kwiatami kiepsko, ale z czytaniem także nieszczególnie. Oczy bolą, bez okularów się nie obejdziesz, lekturą zmęczony człowiek po kilku kartkach. Może książki przynudnawe, może autorzy zbyt wyrafinowani, a może już nie ta sprawność intelektualna. Pominę litościwie to, że się czyta i zapomina.
Jedyna rzecz, co cieszy, to dowolność obowiązków, możesz coś robić, albo nie, nikt cię do niczego nie zmusi. A tutaj następna pułapka, czujesz się potrzebny, albo nie, i to frustruje. Każdy szuka jakiegoś spełnienia na emeryturze, a to działka, a to wolontariat, a to UTW, ale to namiastki życia. Wyjścia nie ma, trzeba dotrwać do końca. Na wszystko patrzymy jednak przez pryzmat tego, co jest w nas, nie da się widzieć dobra w otaczającym świecie, gdy jest w nas nienawiść, niespełnienie, niedocenienie. Nie ma więc innego wyjścia, trzeba uporządkować swoje wnętrze, wtedy dobro powróci dobrem, a topór wojenny zakopiemy na zawsze. Czuję, że wokół mnie pojawi się coś nowego, nie wiem czy gorszego, czy lepszego, ale to coś zrewolucjonizuje mój świat tak poukładany, że aż nudny, a mnie nuda męczy. Może przestanie wreszcie padać?!


15 lipca 2020
Dar
Czesław Miłosz
Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.

Ten krótki wiersz, tak skromniutki, wręcz ascetyczny, robi na mnie zawsze wielkie wrażenie. Autor docenił piękno ulotnej chwili, spełnienia, piękna przyrody, otrzymał dar docenienia szczęścia i spokoju.
Taka chwila niespodziewanie przydarzyła się także mnie. Nareszcie słońce dało o sobie znać, przysiadłam po południu na fotelu na balkonie, otuliło mnie ciepłe powietrze, petunie odżyły w sprzyjającej aurze, pachniały delikatnie i upojnie, zrobiłam wszystko w domu co należało, byłam spokojna i trochę rozleniwiona. Gdzieś tam szumiała przesuwająca się kawalkada samochodów, ptaki śpiewały bez przekrzykiwania się, drzewa stały w bezruchu w otulinie zielonych liści, życie toczyło się wokół, a ja miałam swoją małą krainę szczęśliwości, tylko dla siebie, na kilka minut, cieszyłam się tym, co dał mi los. Nie wiadomo dlaczego taka chwila staje się transcendentnym zespoleniem ze światem, przecież mogę tam siedzieć godzinami, ale tego nie robię, a nawet jak tak jest, nie czuję magiczności chwil, ta jedna była nadzwyczajna, wbijająca się w pamięć.


14 lipca 2020
„Nienazwane dla nas nie istnieje"
Coś tam mi świta w sprawie nienazwanego, ale przecież maksymę można odwrócić pytając – czy nienazwane nie istnieje? To wszystko przez wybory, wielki mecz na siłę narodu, gdzie wezwane do obowiązku obywatelskiego staruszki zrobiły swoje. Mamy prezydenta i mamy go szanować! To zdecydowanie jest nazwane, chociaż nazwane po imieniu obiecanki są tylko z woli prezydenta, nie do spełnienia, ale to nic nie szkodzi, najważniejsze jest zwycięstwo. Mówię o obu kandydatach.
Pozwolę sobie na osobistą wycieczkę, mam prawo, to mi się należy, jako że zmierzam do końca dni. Nienazwane choroby drążą organizm staruszki, ale dopóki nie zwierzy się z nich rodzinie, nikt o nich nie wie, no chyba, że przewróci się z niemocy, to wtedy będą widoczne, chociaż nieujawnione. Będzie się leczyć, albo nie, ma jeszcze wolną wolę, póki wie, co się wokół niej dzieje. Ma skierowanie na badania, ale nikt ich nie zrobi, gdyż takie wykonuje się tylko w wypadku zagrożenia życia, a tacy niby chorzy, niby nie, niech sobie chodzą, gdy mają siłę, a jak nie, nastąpi naturalna selekcja, a zresztą, na coś trzeba umrzeć.
Weźmy jeszcze uczucia, niech sobie poswawolę, to mi się także należy, jako staruszce. Załóżmy, że ktoś zapała namiętnością do osiemdziesięciolatki, przecież różne dewiacje na świecie bywają, ale nie wypowie tego magicznego słowa z szacunku dla jej wieku, więc taki afekt nie istnieje, gdyż staruszka nawet się czegoś takiego nie domyśla, ale on iskrzy w drugim człowieku płci odmiennej, przecież o żadnej lesbijskiej odmianie nawet nie śmie pomyśleć. Nie wiadomo już, czy lepiej je wypowiedzieć, sprawić radość matronie, niech rumieniec zapała na jej licu, niech się nieco zmiesza, niech doświadczy jeszcze małego szaleństwa uczuć, czy może lepiej milczeć i cierpieć. Takich spraw się raczej nie ukryje, nawet, gdy są nienazwane, ale przecież jesteśmy w domysłach tylko.
Wiele spraw można rozpatrywać w takim kontekście, ale czy to ma sens. Język jest nośnikiem wiedzy, niech wie, kiedy zaistnieć.


13 lipca 2020
Nie mamy jeszcze wyników końcowych, ale chyba wiele się nie zmieni. Prezydentem będzie Andrzej Duda. Nie jest to miażdżąca przewaga, ale jest. Rafał Trzaskowski, mimo, że przegrał, też może mówić o sukcesie. Duda, który miał wspacie władzy, mediów i Rydzyka, ugrał niewielką przewagę?! Cieniutki to sukces, ale sukces. Dla mnie nie dwaj panowie są na pierwszym planie, ale żony tych panów, a szczególnie Agata Duda, która nareszcie przemówiła i to bardzo sensownie. Dosyć kłamstwa w mediach. Nie tylko z jednej, ale drugiej strony także. To dodam już od siebie. Niech Polska nareszcie się ocknie, mamy szanować cudzą odmienność, a nie nienawidzić przeciwników. Najbardziej podobała mi się Kinga Duda. Z takiej córki ojciec może być dumny.
- Wiem, że tata będzie dobrze wykonywał swoje zadania - oceniła córka Andrzeja Dudy. - Chciałabym zaapelować, by nikt w naszym kraju nie bał się wyjść z domu. Niezależnie od tego, jaki mamy kolor skóry, kogo popieramy i kogo kochamy. Wszyscy jesteśmy równi. Wszyscy jesteśmy równi, nikt nie zasługuje na to, by być obiektem nienawiści - mówiła w niedzielę wieczorem Kinga Duda.
Nie mieści mi się tylko w głowie, że mając w domu tak mądre i inteligentne kobiety, prezydent może dać sobą tak poniewierać przez innych. Może to się teraz zmieni? Może.
Tak naprawdę, to jestem nawet zadowolona, że Rafał Trzaskowski nie zostanie prezydentem. Nie wyobrażam sobie jego wzajemnych relacji pomiędzy „wodzem” narodu i całą kliką pisowską! Nie umieją uszanować swojego prezydenta, a co dopiero mówić o przeciwnej opcji. Jednak czas na zmiany przyjdzie, już widzimy jego brzask.  Hasło "Chleba i igrzysk"  rzymskiego pospólstwa domagającego się rozrywek i zaspokojenia potrzeb materialnych doprowadziło Rzym do upadku.


12 lipca 2020
Dzisiejszy ranek powitałam w dosyć dobrym stanie. Cieszę się, przecież to ważny dzień. Wczoraj było dosyć kłopotliwie. Umówiłam się z córką, że pojedziemy kupić spodnie, przecież matka nie będzie świeciła dziurami. Sklep, gdzie miałam dokonać zakupu, są to końcówki serii, można tam kupić fajne ciuchy w przyzwoitej cenie, powoli przestaje istnieć. Wielkie przestrzenie z wieloma zamkniętymi na głucho sklepami, ludzi nie zobaczysz w odległości kilkunastu metrów, jednym słowem, końcówka wszystkiego.
Obok była Ikea. Pomyślałam, że może tam znajdę kilka drobiazgów, jakie potrzebuję. Tutaj już było ludniej, wszędzie pilnują dezynfekcji rąk, maseczki obowiązkowe. Weszłyśmy, na moją zgubę. Niekończące się stoiska, duszno, wentylacja wywierająca na mnie zawsze zgubny wpływ, i ja coraz bardziej słaba, sina i blada. Moja córka zaskoczona szuraniem nogami ze strony matki, co jest zawsze oznaką zmęczenia, chciała już wyjść, ale tam przecież nie wyskoczy się ot, tak sobie. Jak już byłam, kupiłam lampę, jako że stara się rozpadała powoli, ale skutecznie, żarówki i takie niezbędne drobiazgi z osłoną do doniczki łącznie. Szczęście, że nie musiałam tego nosić. Kiedy już najszybciej jak się dało, wyszłyśmy ze sklepu, byłam blada jak ściana. Nie zarzekam się, ale tak duży sklep odwiedziłam chyba po raz ostatni, choć kto tam wie, co człowieka w życiu czeka. Dobrze, że dom przygarnia właściciela takim, jaki jest i da się tutaj dojść do siebie.
Robię się słaba, a to jest denerwujące. Muszę się dostosować do zwolnionego trybu życia, tylko jak wejść w takie rozwlekłe tryby?! Pocieszam się, że może to okres przejściowy i da się to jakoś jeszcze skorygować. Proponuję, bazując na własnych doświadczeniach, założenie szkoły nauki jak być seniorem! Może wtedy łatwiej pozbędę się złudzeń i wezmę życie za rogi, takim, jakie ono jest, a jest wyraźnie spowolnione i niedostosowane. Tylko kto by prowadził zajęcia w takiej szkole? Młodzi, którzy nie mają pojęcia co się dzieje ze starym człowiekiem, czy starzy, nie mający już zbyt wielu sił na życie, a co mówić o nauczaniu? Jak by nie było, starzec zawsze zostaje sam ze swoimi problemami. Najukochańsza rodzina nie zdejmie z barków starego człowieka bólu, słabości i opuszczających go sił. Z tym każdy musi się zmierzyć sam.


11 lipca 2020
Każdy ma swoją wyspę św. Heleny, a jest nią starość. Eliza Orzeszkowa
Starość ma swoje atrybuty, wyznaczniki czasu zgromadzonego w bilansie przeżytych dni. Jednym z nich jest kocyk. Teraz, kiedy zbliżamy się do mety, każdy staruszek i staruszka posiada kocyk, cieplutki, obszerny, często z domieszką wełny, aby było bardziej ciepło i ekologicznie. Kocyk towarzyszy staruszce, będę stosowała rodzaj żeński, gdyż nie orientuję się zbytnio, czy staruszkowie też hołubią taki sposób podnoszenia ciepłoty ciała. Może jako mężczyźni do ostatnich dni chcą pokazać jacy są męscy i nie potrzebują podpórek, zostaję więc przy staruszce.
Kocyk to mięciutki polepszacz samopoczucia staruszki; opatula ją w czasie drzemki przejmując na siebie sny o przeszłości, narzucony na nogi, gdy siedzi w ulubionym fotelu, pozwala w przyjemny sposób przeżywać dramaty i rozterki bohaterów filmów, czytającej książkę wspomaga trudny proces przenoszenia się w świat myśli pisarza, tak odległy od jej własnego, a gdy już nie jest w stanie nadążać za swoim mentorem literackim, sprowadza na nią słodką drzemkę regenerującą siły witalne, i kiedy staruszka ocknie się niespodziewanie, może kontynuować z zapałem lekturę. Kocyk to szczęście staruszki, to jej największe wsparcie, to przeniesienie w niebiańską krainę szczęśliwości. Kocyk nie jest źródłem słabości, jest ostoją dającą pewność, że można jeszcze z życia wyssać radość, na swoją miarę oczywiście.
Autorka tego wpisu siedzi właśnie przed komputerem, przedwcześnie rozbudzona, otulona kocykiem, aby nie daj Boże nie przemarzła i nie nabawiła się jakiegoś tam zapalenia, czegoś tam, i pisząc obserwuje kątem oka budzący się dzień, smugę jasności nad horyzontem, co jest nieodzownym dowodem na to, że zaraz rozbłyśnie radośnie na niebie słonko, a staruszka w koc spowita, wyplącze się z jego zwojów i spokojnie wróci do łóżka, utnie sobie jeszcze godzinną „dosypkę’, jako że sen obszedł się z nią bezlitośnie i nie dociągnie do końca dnia ze zmniejszoną dozą odpoczynku. Kocyk równiutko złożony będzie czekał na nią ukryty przed wścibskimi oczyma, gotów do dalszych poczynań w czasie dnia, a może i nocy, gdy ochłodzi się zbytnio, jako że lato tego roku dziwne jest.



 10 lipca 2020

Kocha się tylko to, od czego się cierpi. Gustaw Flaubert
Ja, dama podstarzała, gderliwa i nieustępliwa, chyba jednak kocham życie, mimo, że narzekam i stawiam losowi wysokie wymagania. Cierpię patrząc na świat pełen sprzeczności, jednak nie poddaję się i staram się kroczyć swoją drogą płacąc za to wysoki haracz w postaci odosobnienia, nie znaczy to jednak, że samotności. Tyle odnośnie lejtmotywu mojej wypowiedzi, cierpienia.
Patrzę pełna troski na cierpienia i trud kandydatów na prezydenta starających się przekonać naród do głosowania, oczywiście na siebie, po to przecież zdzierają gardła, mówią o sprawach, których sami nie są w stanie wprowadzić w życie, bo od tego jest sejm i rząd. Doceniam jednak ich poświęcenie i chęć służenia narodowi, czyli mnie także, jako że jestem „molekułą” w 38 milionowym narodzie, licząc jeszcze 15 milionów Polaków żyjących poza granicami kraju.
Muszę jakość funkcjonować, mimo, że pogoda rzuca mi kłody pod nogi. Nienawidzę pory deszczowej sprowadzającej bóle reumatyczne, pragnę słońca i ciepła. Lipiec chyba oszalał! Woda siąpi się już wszędzie, puka, dudni i spływa po szybach i rynnach. Dajcie mi choć kilka dni słonecznych niech moje cierpienie odsunie się i zostawi mnie w spokoju. Lubię spokojne poranki, gdy wyspana biegam po mieszkaniu wypełniając zwykłe czynności, gdyż jest to dowodem, że jeszcze żyję. Lubię mroczne, pełne ciszy wieczory, dające wytchnienie po pracowitym dniu. Lubię rozmowy, szczególnie te niedokończone, jak choćby wczorajsze wystąpienie wodza, o którym dzisiaj czytam, wzywające staruszki do stawienia się przy urnach wyborczych. Ja się oczywiście stawię, tylko nie wiem, czy ze mnie, zebrana na prędce w studiu czwórka będzie zadowolona?!
O cierpieniach miłosnych nie wspomnę, gdyż nie mam takich trosk. Słońce wyjrzało już zza chmur i jakoś przedziera się w moją stronę, więc jest nadzieja, że będzie piękny dzień. Kupię na bazarku owoców, siądę sobie na kanapie i uczynię dzień przyjemnym, gdyż zjadając tyle witamin poprawię swoje samopoczucie, a cierpienia odpłyną daleko, daleko. Byle do wyborów, to będą emocje! Niech błogosławieństwo spłynie na przystojniejszego, gdyż lubię piękno w każdej postaci.


9 lipca 2020
 http://iv.pl/images/76432270857236256707.jpgCzytając, sama wzruszyłam się dziejami Ignacego Aniołczyka. Żołnierz Września, inwalida wojenny bez ręki i oka, ale żył pełnią życia. Na zdjęciu tańczy ze swoją żoną na weselu przed domem. Jego prawnuk Jakub Kujawiński brał udział w projekcie pt. "Nasi przodkowie" niezwykłe historie zwykłych ludzi. Napisał wspomnienia o swoim pradziadku Ignacym Aniołczyku, który mieszkał na Zaspach Miłkowskich. Zapraszam do zapoznania się z ciekawą, a miejscami wręcz nieprawdopodobną historią, umieszczoną na końcu strony poświęconej rodzinie Aniołczyków. https://milkowice.pl.tl/Anio%26%23322%3Bczykowie.htm



8 lipca 2020

Moje całe życie to ściganie cienia. Zawsze gdzieś się pojawiał, ale był ulotny, znikał w momentach najbardziej niespodziewanych, kusił i dusił wszystko, co było we mnie najbardziej wzniosłe. Zdecydowanie przyczyniali się do tego ludzie z mojego otoczenia. Miałam pisać o wielkim nieobecnym na wzór debaty prezydenckiej, ale się rozmyśliłam, gdyż znowu weszłabym we wzorce, które może i nęcą, ale nie wnoszą nic nowego do życia staruszki.
Może i jestem egzaltowana, nerwowa i niecierpliwa, może szukam ideałów, ale sięgam bruku, jak mówił poeta w pogoni za czymś, co jest nie dla mnie. Powinnam osiąść na mieliźnie, ustatkować się, być staruszką smażącą konfitury i wspierająca tych, których kocham. Przecież to robię, ale ciągle mi mało i mało.
Znowu jak bumerang wróciło do mnie określenie, że kobieta powinna być ozdobą mężczyzny! To chyba jakiś idiota to wymyślił. Już wolę mądrość Syracha „Wdzięk nad wdziękami skromna kobieta i nie masz nic równego osobie powściągliwej.” Może i mężczyźni tak uważają, że gdy mają u boku piękną kobietę, to podnosi ich wartość, ale co się stanie, gdy zakochają się w tej mniej pięknej, a nawet brzydkiej?! Młodość jeszcze jakoś tuszuje wszystkie niedostatki, ale starość już beznadziejnie obnaża wszystkie niedobory.
Dlaczego to akurat przytoczyłam tutaj tak absurdalny przykład? Dlatego, że coraz częściej rozmyślam nad moim życiem, staram się zrozumieć moje wybory i dochodzę do wniosku, że cienie moich niedopełnień, straconych okazji, są tak naprawdę moim zwycięstwem, moją siłą.
Szczegółowo nie będę tego wyjaśniać, ale wiem, że nie ma czego żałować, a konfitur już nie będę smażyć w tym roku, chyba nie dam rady. Kupione dżemy w sklepie też są smaczne, a że drożej kosztują, trudno, coś za coś. Tylko co ja będę w jesienne dni robiła? Nie wiem. Może jakiś cień mnie uratuje z marazmu?!



7 lipca 2020
Polska jest jedna i niech nie dzielą nas na gorszych i lepszych, dla wszystkich powinno być tutaj miejsce i każdego trzeba szanować. Ten, kto zostanie prezydentem, zostanie prezydentem wszystkich Polaków, nie ma innej opcji. 
I po „debacie”, która debatą nie była. Najpierw prezydent Duda odmówił udziału w debacie organizowanej przez TVN24, Onet i Wirtualną Polskę. W odpowiedzi kandydat Koalicji Obywatelskiej zdecydował, że nie stawi się na debacie TVP w Końskich. I słusznie postąpił. Zadawano tam pytania wygodne dla prezydenta, a wręcz pozwalające wykazać się słusznymi decyzjami i działaniami. Przecież nikt nie mówi - że PiS, nie powiem prezydent, gdyż byłoby to nieuczciwe – nie ma osiągnięć, tylko jakim kosztem. PiS o swoich błędach nie mówi, a przecież ma niejeden, ale Trzaskowskiemu wypomina się wszystko, co zrobiła PO. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego PO wyciągnęła sprawę podwyżki wieku emerytalnego? Co oni na tym zyskali, a ze sprawą WAT czekali na po wyborach!? A prywatyzacja? Ale zrobili, co zrobili, i za nimi to się wlecze. „Śnięta Wanda” też przykleiła się do Trzaskowskiego i nie odpuszczają, tak jakby inne rzeki były krystalicznie czyste. Może tak skoczą nad rzekę Ner! Nie byłam już tak kilka ładnych lat, ale ona tak śmierdziała, że nie wiem jak tam żyli ludzie.
Wielkim społecznym oczekiwaniem jest, że dobro dzieci będzie zabezpieczone – zaznaczył Duda, podkreślając, że za zakazem adopcji dla osób jednopłciowych jest "większość Polaków". To prawda, ja też jestem przeciwna, ale nie związkom tych ludzi, mają do nich prawo.
Tak jakoś mi się nasunęło samo, a co, gdy chłopiec wychowuje się w rodzinie samych kobiet, albo dziewczynka gdzie są tylko mężczyźni, zresztą płeć nie ma tutaj znaczenia. Czy takiej rodzinie będzie się odbierać dzieci? To też nie są dobre układy, gdyż jest tam wtedy brak wzorca brakującej płci, ale taki wariant zarządziło życie. Jak się za nich zabiorą?!
Intrygująca jest sprawa wzorca debat - rozmowa z nieobecnym. Szalenie mnie to bawiło, ale mimo czasu dla przeciwnika, zmieścili się w czasie antenowym, prezydent się wygadał. Ja to wykorzystam, przecież przykład idzie z góry, ale to już jutro. Czy debata pomogła kandydatom? Połowicznie, a nawet kontrolowane pytania i odpowiedzi posypały się, gdy zmęczenie Dudy dało znać o sobie, potknął się na szczepionkach i zaszkodził tym sobie, a pomógł Trzaskowskiemu. Szczerość w polityce nie zawsze popłaca.
Wniosek nasuwa się sam. Ktoś prezydentem zostanie i to będzie ten kandydat, który popełni mniej błędów, a ludzie będą starali się zrozumieć sprawy, o których się nie mówi. Pewne jest jedno, Kaczyński na emeryturę, dziękujemy Panu. Apanaże poselskie muszą odpaść, a pobierający je musi odpoczywać. Mamy dosyć krętactw i knowań i tak marszałkiem pan nie będzie, nie ta głowa, nie ta aparycja, nie ten czas. Miłego odpoczynku życzę.


5 lipca 2020

Chciałam, tak jak w każdą niedzielę już od kilku tygodni, uczestniczyć w mszy św. na Jasnej Górze,  ale zdziwienie moje było wielkie, cisza i pustka. Panie Emilewicz ze swoją „homilią” chyba się do tego przyczyniła. To było już chyba ponad wytrzymałość o. Paulinów, moją zresztą też. Podobno w zakonie są zmiany personalne i nowy przeor ma trochę inne spojrzenie na sprawy. I dobrze.
Wstawki psychologiczne mam ostatnio we wpisach, ale to potrzeba chwili. Człowiek rodząc się nic nie umie i dopiero obcowanie w rodziną, później nauka w szkole, pozwala na rozwój intelektu. Dzieci odizolowane od społeczeństwa nie mówią, nie posiadają prostych nawyków higienicznych i społecznych, nie są im do niczego potrzebne. Człowieka można wszystkiego nauczyć, wszystko można też mu wmówić, gdy nie ma wpojonego odpowiedniego trzonu moralnego. Choćby wpływ kampanii wyborczej na zachowania sympatyków poszczególnych kandydatów. Program pierwszy tv też ma swoje zasługi. Jak można tak ziać nienawiścią do człowieka, który nic nikomu nie zrobił złego, tylko tyle, że jest kontrkandydatem. Nie chcesz, to nie głosuj na niego, głosuj na tego, kogo ty wybrałeś! Ale gdzie tam, zacietrzewienie, agresja, pyskówki i groźby, to jest argumentacja. Mężczyzna groził podpaleniem posesji, na której wisiał baner Trzaskowskiego. Usłyszał zarzut, grozi mu pięć lat więzienia. Opamiętał się, a może żona zmyła mu głowę i przyszedł przeprosić, ale po co to wszystko! Nie podoba się, to odwróć głowę w drugą stronę i idź swoją drogą. To tylko jeden przykład, ale co się dzieje na wiecach, patrzeć już się nie chce. Nawet Cohena, mojego ukochanego piosenkarza, wciągnęli w akcję wyborczą. On chyba się w grobie przewraca słysząc coś takiego. 
Wciskając ludziom do głowy takie absurdy doprowadza się do skrajnych sytuacji i zachowań! Jak widać, nie każdego stać na samodzielne myślenie, i wcale mi nie chodzi o to, na kogo chce głosować, tylko jak to robi. Jakaś świadomość wśród części społeczeństwa się budzi, gdyż to, co Duda obiecuje, przeraża tych logiczniej myślących. Budżet nie jest z gumy, dług jest kolosalny i dalej tak już nie można. "Czy prezydent powinien dążyć do zwiększenia kwoty w ramach obecnego programu 500+?". Postulat ten popiera jedynie 24,2 proc. badanych. Przeciwko podnoszeniu świadczenia 500 plus opowiada się 65,5 proc. ankietowanych. „ 
Niech ten tydzień już się skończy!!! Ja widzę jedna radę, bez względu kto zwycięży w tych wyborach, Hołownia powinien zorganizować ruch społecznych bez ograniczeń partyjnych i za trzy lata wystartować w wyborach do sejmu. Życzę mu z całego serca sukcesu! Kaczyński na emeryturę, Terlecki, Macierewicz, który znowu wypłynął, Rydzyk, Ziobro i paru innych, usuńcie się panowie i dajcie nam już święty spokój, bez was będzie lepiej i spokojniej, niż z wami. 

 


4 lipca 2020

Najważniejszą rzeczą w życiu jest mieć się z kim sprzeczać. Wtedy wiesz, że komuś na tobie zależy.
To moja maksyma na dzisiejszy dzień, sama ją wymyśliłam i biorę za nią całkowitą odpowiedzialność. Co jest największym problemem staruszki? Ano to, że wszyscy starają się zgadzać z nią i robić to, na co ma ochotę, aby się poczuła szczęśliwa. Nie lubią jednak, aby się wtrącać do ich życia. Abyś najbardziej chciała, nie masz się z kim posprzeczać, nie mówię już pokłócić, gdyż tego nikt nie chce, łącznie z tobą. Czy dobrze to wyjaśniłam? Może małe rozwinięcie, gdy coś zagmatwałam skrótami myślowymi. Córka ci mówi: 
- Mamo, zrobię co chcesz, abyś tylko była zadowolona. 
Co to za zadowolenie, gdy wiesz, że nie będzie oporu. Z kolei, gdy ty próbujesz wyrazić swoje zdanie w związku z jej poczynaniami, słyszysz: 
- Mamo, ja jestem dorosła, chyba wiem co robię. Pozwól mi żyć tak, jak ja chcę. 
I sprawa się kończy, czy ja nie chcę, aby moje dziecko było szczęśliwe? Chcę, i nie będę ingerować, gdy nie widać wyraźnego zagrożenia. Gdy masz męża czy partnera, wszystko przybiera inny obrót. Zdanie każdej ze stron jest emocjonalnie  odbierane, w każdym razie spotyka się z odzewem, każda ze stron stara się uzasadnić swoje racje, a nawet, gdy nie ma siły przebicia, zaświadcza odpowiednią mimiką twarzy swoje odczucia i się zaczyna…
Gdy jesteś sama, z kim podejmiesz dyskurs, z psem czy kotem, a może nogą od stołu? Mielisz to wszystko w myślach i co z tego wynika - depresja, izolacja społeczna, chandra i odosobnienie. 
Radzą ci specjaliści:
Oddychaj i bądź obecna sama ze sobą. Praktykuj codziennie chociaż po 5 minut - oddech, odczuwanie swojego ciała i emocji. Wystarczy cisza, kawałek podłogi, i wygodna pozycja - najlepiej nie leżąca, żeby przypadkiem nie zasnąć. W codziennym natłoku bodźców nie ma czasu, na skupienie się na swoim komforcie psychicznym. Odczuwaj, oddychaj i dowiaduj się, czego potrzebuje twoje ciało i umysł. Nikt lepiej tego nie wie, niż ty.
Problem tylko w tym, że nikomu na tym nie zależy, łącznie z tobą. Starość, samotność, izolacja, a na twarzy uśmiech lub śmichy-chichy w gronie takich samych przykurczów wewnętrznych jak ty, twoich koleżanek udających, że sprawy dzieci są dla nich najważniejsze, a gdzie one są, czy są jeszcze, czy już zanikają? Gdy prawisz tylko o dzieciach, to znaczy, że ty już nie istniejesz, nie ma cię staruszko! I dajcie już spokój z gadaniem ciągle o swoich wnukach, których ja na oczy już nie widziałam! Ja znam ciebie i chcę wiedzieć, co ty robisz, jak się czujesz, to jest dla mnie ważne!!! Kiedyś miłe, fajne koleżanki, a teraz ani pośmiać się, ani pożartować. 



 3 lipca 2020

Jak już mam być zimnolubna, to wolę być jaszczurką niż żabą! Teraz muszę odkryć karty. Proszę, aby nikt się już niczemu nie dziwił i nie rzucał pod moim adresem oskarżeń natury osobistej. Mierzenie temperatury w przychodni wskazało na przyczyny mojej zimnokrwistości. Ja chyba zamieniam się w zwierzę zmiennocieplne. Wczoraj miałam 35,2 stopni C., a dzisiaj 34,2! Poprosiłam pana rehabilitanta, aby pokazał mi termometr, gdy mierzył temperaturę. Popatrzyłam i zdziwiona zapytałam:
- Co to jest proszę pana?
- Jak to co, pani temperatura, 34,2 stopnie C. Proszę się nie przejmować, to na pewno hipotermia, zrobiło się chłodniej. 
Chciał mnie pocieszyć, ale mnie te argumenty nie przekonują. Coś się dzieje, ale teraz nawet do lekarza nie pójdziesz, rady udziela się telefonicznie. Czytam, co może być tego przyczyną, i nie wiem, co myśleć. Patrząc na mnie nikt nie postawi diagnozy! Zresztą ja się czuję w miarę normalnie, tylko co to za norma. 
Teraz to będzie taka selekcja naturalna, jak wytrzymasz, to przeżyjesz, a jak nie dasz rady, to przejdziesz do lepszego świata. Dzisiaj od rana walczyłam o e-receptę, o którą już prosiłam od poniedziałku. Gdzieś im się zadziała i dopiero moje monitorowanie przyniosło efekt. Ach, co tam lekarstwa! Teraz na taką zimnolubną staruszkę to nawet pies z kulawą nogą nie będzie chciał patrzeć! Koniec wszelkich umizgów, mogę zamarznąć w locie!



 2 lipca 2020
Jedno pokolenie przychodzi, a drugie odchodzi; ale ziemia pozostaje na wieki. Księga Koheleta

Wewnętrznie jestem rozedrgana! Imieniny pełne miłych niespodzianek, zasypane kwiatami, ale nigdy tak nie jest, aby wszystko było bez zadraśnięć. Rzucono mi w twarz, telefonicznie, przy okazji składania życzeń, że Trzaskowski to osoba, na którą nie można patrzeć!!! Wewnętrznie rozgorzałam! Można być przeciwnym jego kandydaturze, ale nie widzieć w nim najprzystojniejszego z kandydatów na prezydenta?! To mężczyzna pełen czaru osobistego, mądry i wykształcony i nie zrobił wrażenia na babuleńkach? Kontrkandydat jest przystojny?! Ta wrzeszcząca bułeczka, która rozdaje i rozdaje, nie patrząc na to ile wynosi dług publiczny? Gierka, za którego też dobrze się żyło, niedawno spłaciliśmy, a tych, kiedy spłacimy nie mam pojęcia. Tak to wyglądało w kwietniu, a co teraz się dzieje, ale się daje i daje.
Zadłużenie Skarbu Państwa (SP) na koniec kwietnia 2020 r. wyniosło 1.077.179,8 mln zł, co oznaczało:
• wzrost o 40.739,6 mln zł (+3,9%) w kwietniu 2020 r.,
• wzrost o 103.841,6 mln zł (+10,7%) w porównaniu z końcem 2019 r.
Polacy to sprzedajny naród, brać jak dają, a po nas tylko potop!
Naród patrzący nie dalej swego trzosa, chce mieć dyktaturę, będzie miał, na płacz będzie za późno, kiedy nastaną czasy nam już znane z historii. Tak naprawdę to Trzaskowskiego szkoda na to stanowisko, gdyż PiS nie będzie robił nic innego tylko oskarżał go o wszystkie winy PO, dla niego zawinione i niezawinione. Co tylko by nie mówili o Trzaskowskim, to widać jak ryba, Śnięta Wanda, pływa w Wiśle! Bohaterka wszechczasów, jedna jedyna, wybrana, zginęła w nurtach rzeki, aby tylko nie przebywać w wodzie skażonej walką kandydatów na prezydenta i być dalej od Trzaskowskiego!?
Pokolenia przeminą, tylko co pokolenia zostawią po sobie? Czy ziemia się ostanie, to też nie jest takie pewne. Komu więc wierzyć, gdy nawet mędrcy nie są w stanie wszystkiego przewidzieć. 


1 lipca 2020
Dzisiejsze moje imieniny zbiegły się z rehabilitacją. Nie mogę się spóźnić, więc pierwsze przebudzenie nad ranem postawiło mnie na nogi. Dzisiaj zdążę na zabiegi, aby nie wiem co się działo. Prozę życia jednak odkładam na bok.
Wszystkim moim Imienniczkom składam najlepsze życzenia i spieszę z informacjami na temat imienia, dla mnie trochę szokujące, czytam je po raz pierwszy w takiej formie, ale widocznie coś w tym jest. Szczególnie Korynt mnie szokuje.
Wikipedia. Halina – imię żeńskie pochodzące od greckiego γαλήνη galene – "spokój", "błogostan". Od Haliny powstała Halka, spopularyzowana dzięki operze Stanisława Moniuszki – Halka, którą niekiedy nadawano jako samodzielne imię. W kościele katolickim patronką tego imienia jest święta Halina z Koryntu, dziewica i męczennica z III wieku.

Oto wiersz Haliny Poświatowskiej
Lubię Tęsknić...
lubię tęsknić
wspinać się po poręczy dźwięku i koloru
w usta otwarte chwytać
zapach zmarznięty

lubię moją samotność
zawieszoną wyżej
niż most
rękoma obejmujący niebo

miłość moją
idącą boso
po śniegu


 



 


 


 







Lipiec 2011


1 lipca 2011

Tak, to dzisiaj moje święto. Jak na razie odbieram tylko telefony, co dalej, zobaczymy, ale fetę odkładamy do przyjazdu córki z rodziną, a szczególnie tą najważnieszą osobą, moim wnukiem... 

Halina 

Charakterystyka: Jesteś dziewczyną delikatną, o dużej wrażliwości. Łatwo Cię zranić nieopatrznym słowem. Sprawiasz wrażenie niezaradnej, słabej i wiotkiej, wymagającej opieki i wielkiej troskliwości. Obdarzona jednak jesteś rozwagą, stanowczością i konsekwencją. Na ogół wiesz, czego chcesz i najkrótszą drogą zmierzasz do celu. Starasz się uchodzić za osobę spokojną i opanowaną, czasem wszakże okazuje się, że jesteś jednym kłębkiem nerwów i że zżera Cię trema. Zjawisko to daje o sobie znać szczególnie podczas ważnych klasówek, sprawdzianów i egzaminów Zazwyczaj jesteś dobrze przygotowana, nie dawaj się więc pokonywać strachowi i wykorzystaj stres w celach mobilizujących. Często mija sporo czasu, zanim przekonasz się do swojej wartości, uwierzysz w siebie i stwierdzisz, że potrafisz wszystko to, co inni, tyle że... lepiej. Decyzji nie podejmujesz zresztą pochopnie, lubisz skorzystać z rad doświadczonej przyjaciółki (a czasem nawet szerokiego grona). Działasz bez zbytniego pośpiechu, z namysłem, ale skutecznie. Postępujesz według planu, starając się zachować ład i porządek, zachowujesz wewnętrzną równowagę. Również na zewnątrz czujesz zamiłowanie do porządku: masz zawsze poukładane i w szafie, i w torebce, posprzątane w pokoju. Niełatwo przekonujesz się do innych innych, toteż z trudem nawiązujesz znajomości. Czasem powinnaś po prostu dać się ponieść nastrojowi chwili i porywowi entuzjazmu. 
Imieniny: 1 VII, 2 X. 
Pochodzenie: greckie lub łacińskie. 
Znaczenie: uosobienie spokoju lub kwoka, być może stanowi także przekształcenie imienia Helena. 
W innych językach: czes., ros. - Galina. 
Znane imienniczki: Halina Auderska - pisarka; Halina Czerny-Stefańska - pianistka; Halina Frąckowiak - piosenkarka; Halina Gordon-Półtorak - łyżwiarka figurowa i sędzia sportowy; Halina Konopacka -lekkoatletka; Halina Kowalska - aktorka; Halina Mikołajska - aktorka; Halina Rowicka - aktorka.


***

2 lipca 2011
Recepta na lekkie przeziębienie Dzisiaj   skupiłam się na pracy. W trakcie działań domowych wysłuchałam wypowiedzi dżudoka, który podał prostą receptę na pozbycie się niedyspozycji związanej z przeziębieniem. Gdy niedomaga, walczy na macie tak długo, aż nie spłynie rzęsistym potem. Doprowadza się wtedy do ładu tradycyjnymi metodami, to znaczy bierze ciepły prysznic, naciera się suchym ręcznikiem i po przeziębieniu ani śladu. Ponieważ ja też lekko niedomagałam bez trudu przy wzmożonej pracy fizycznej pociłam się, ale nie przestawałam działań. Zmieniłam później garderobę i doprowadziłam się do ładu i o dziwo, czuję się świetnie. Może to jest metoda! Radzę jednak nie ryzykować przy zapaleniu oskrzeli, gdyż rezultat mógłby być opłakany. Mówimy o lekkim przeziębieniu!!!

***
 

3 lipca 2011

Wzięłam kije w rękę i podążałam za słońcem. Widocznie czekało na mnie do popołudnia. Dzisiaj przeszłam daleko, aż do działek. Mijałam po drodze takich samych samotników jak ja. Starszy pan założywszy ręce do tyłu szedł niespiesznie w stronę lasu, młody człowiek zawzięcie pedałował na rowerze, starsza pani z godnością niosła naręcze kwiatów, widocznie wracała z działki… Nałożyłam w uszy słuchawki, gdyż wolałam słuchać muzyczki niż dobiegającego aż tutaj szumu samochodów i naszły mnie myśli smutne. Dotyczyły właśnie tych samotnych ludzkich postaci, które wyszły z domu, gdyż nie da się siedzieć cały dzień przed komputerem czy telewizorem. Ludzie starsi odliczają swoje dni, im wszystko jedno, może nawet lepiej gdy są sami ze sobą, ale jak czują się młodzi, którzy też bywają samotni?!
Nie dziwię się już dlaczego łapią znajomości byle jakie. Nie chcą być sami…


***

4 lipca 2011 - Szara myszka

Oglądałam wczoraj „Rebekę” któryś tam raz z rzędu, a głównie dlatego aby popatrzeć na szarą myszkę. Kiedyś, dawno temu, film wywoływał dreszcz emocji, ale teraz to już tylko śledzenie poczynań skromniutkiej i ślicznej bohaterki i jej zmagania z sytuacjami, jakie jej się przydarzają w środowisku, do którego nie nawykła…
Lubię szaro-płowe kobiety, gdyż doszukuję się podobieństwa do mnie samej, tylko jakoś nie porwał mnie dotąd w objęcia żaden Maxim i raczej już to mi się nie przydarzy, jako żem już staruszka całą gębą. Szarej myszce najtrudniej w to uwierzyć, że może komuś się podobać, być kochana i warta tego, czym obdarowuje ją życie. One tak już mają te szaruszki….
Zastanawiam się jakie było imię głównej bohaterki filmu, drugiej żony Maxima, i jakoś nie mogę sobie przypomnieć… Pierwsza pcha się do tytułu filmu bez zahamowań, nawet pośmiertnie gra pierwsze skrzypce. Film niesie jednak nadzieję, że to szare myszki mogą być kochane bardziej niż klasyczne piękności! Dlatego właśnie ten film oglądam.

***
5 lipca 2011
Kanikuła, czas przewietrzyć się, gdyż zmiana miejsca pobytu dobrze wpływa na stan ciała i umysłu. Rodzina zaprasza staruszków, niech też coś jeszcze z życia mają no i pobyć razem można, a najważniejsze, że zaopiekują się wnukami. Można będzie gdzieś wyjść wieczorem. Wloką więc z sobą babcię lub dziadka, lub parę staruszków, gdy jeszcze udało im się razem dotrwać. Przygotowania do wyjazdu już uwidoczniają różnice w podejściu do życia młodszej i starszej generacji.
***
Córka czyli C. – Kupiłam sobie nowe buty, będą mi pasowały do sukienki.
Babcia dalej zwana B. – Zabiorę te stare sandały, są takie wygodne. Jak się zniszczą w czasie wędrówek, wyrzucę i już.
***
C. – Zamówię miejsca w kurorcie nad morzem, tak tam ładnie.
B. – Ani mi się waż. Najlepiej u rybaka, taniej i bliżej normalnych ludzi. Pogadam sobie z nimi, poczuje klimat osady nadmorskiej. Tylko tam.
***
C. - Biorę większą walizkę, trochę ciuchów się przyda.
B. – Kto by tyle wszystkiego taszczył. Kilka bluzek, dwie pary spodni, bielizna, klapki i adidasy i szlus.
***
C. – Co to za pudło? Co mama tam ma?!
B. – Lekarstwa, dziecko, lekarstwa, bez tego się już człowiek nie obejdzie…
***
C. – Musze iść do fryzjera. Trzeba coś zrobić z włosami.
B. – Po co ci to dziecko! I tak nosi się jakieś nakrycie głowy, pójdziesz po powrocie. Włosy tak się niszczą od słońca.

Podczas wyjazdu różnic wyłania się jeszcze więcej i tylko dobra wola obu stron daje możliwość wspólnego przetrwania. Obecność wnuków czyni świat piękniejszym, zresztą nowe otoczenie daje też inne możliwości, przecież to w końcu ma być wypoczynek.

***
6 lipca 2011
Przyjeżdża mój wnuk. Zaczynają się wakacje dla babci także. Pogoda w kratkę, ale co tam. Przeżyjemy i to. 

***
 

7 - 17 lipca 2011 
Tydzień na Helu wystarczył mi zupełnie. Na szczęście pogoda była dla mnie wymarzona, zmienna i niezbyt upalna. Kąpiele naprzemiennie ze spacerami. Przemierzałam kilometry brzegiem morza. Najbardziej dała się nam we znaki trasa Jurata – Jastarnia. Nie odpuszczaliśmy, pieszo w obie strony. Jurata to miejsce, w którym przebywał Wojciech Kossak przed samą wojną w otoczeniu rodziny, ze swoimi córkami i Mamidłem. Zachowało się okno w pracowni i drzwi. Obecnie mieści się tam kawiarenka.
Na Helu odwiedziliśmy Fokarnię. Urocze foczki chyba z nudów pozowały do zdjęć. Biedna Krysia przepłaciła życiem zamiłowanie do monet wrzucanych do basenów. Mój wnuk ubolewał nad tym faktem niezmiernie, to znaczy nad głupotą ludzi i nieszczęściem zwierzęcia.
Muzeum Rybołówstwa przybliżyło nam rybackie zajęcia mieszkańców, ale mnie najbardziej przypadł do serca dom rybaków w Jastarni. Zbudowany z drewna pochodzącego z rozbitych statków cieszył oko wyglądem i zgromadzonymi tam przedmiotami. Uroczy opiekun zbiorów z pasją opowiadał o życiu na Helu.
Hel ma swój urok. Do morza wszędzie blisko. Chcesz otwarte morze, proszę bardzo, nad zatokę dwa kroki. Podobno jesienią jest trudniej, gdyż muzyka rozszalałych fal morskich nie pozwala nawet nocą spać. My jednak takich problemów nie mieliśmy.

Z moim wnukiem na trasie Jurata - Jastarnia

24 lipca 2011
Agroturystyka jednak trochę mnie zmogła. Pojechaliśmy do moich miejsc rodzinnych, gdzie rodziny już nie uświadczysz. Zatrzymaliśmy się więc w gospodarstwie, gdzie dobrze i smacznie dawano jeść, ale pająki mnie przepędziły. Były wszędzie. Takich okazów jeszcze nie widziałam. Wróciłam więc zastraszona pajęczą inwazją do swojego mieszkania, przyjaznego mi zdecydowanie bardziej. Widocznie w życiu każde miejsce ma swój czas dla nas tylko przeznaczony.
Jutro jeszcze spodziewam się gości. I dla mnie na tym wakacje się kończą. Nadmiar słońca uczynił spustoszenie na twarzy, ale nogi zyskały dawną sprawność. Trochę ruchu widocznie pomogło.

25 lipca2011
21 lipca dotarły do mnie pierwsze egzemplarze książki. Dzień później świętowaliśmy ten pamiętny dzień. Spotkałam się kilka dni później z głównymi bohaterami książki. To było wspaniałe. Oczywiście wspomnienia dominowały. Mój brat ze wzruszenia ocierał dyskretnie wilgotne oczy. Telefony od tych, którzy już przeczytali radowały serce. Oczywiście nie obeszło się od komentarzy typu – Dlaczego zdjęcie na okładce jest prześwietlone!
Jest, bo takie było i tak ma pozostać. Nie miałam ochoty niczego ubarwiać, pisałam o wszystkim z wielką szczerością. To moje odczucia i moja rzeczywistość.

  Zachód słońca  w Miłkowicach. Zdjęcie zrobione przez mojego wnuka, który jako reprezntant następnego pokolenia Miłkowice uwielbia.














29 lipca 2011

Plany wakacyjne nieco się zmieniły. W domu rodzinnym Leonarda zalanie. Rodzice przerwali wypoczynek i pomknęli do H. Wnuk wybłagał aby pozostać z babcią w Polsce. Trochę się bałam odpowiedzialności za skarb tak wielki, jakim jest ten mały człowiek, ale uspokoił mnie słowami: - Babciu, jak pozwolisz mi zostać w Polsce u ciebie to nawet będę codziennie mył nogi! To przyrzeczenie złamało wszystkie moje opory. Jak do tej pory słowa dotrzymuje. Razem jest nam naprawdę fajnie. Chodzimy na zakupy, nad Balaton, gramy w wojnę. Dzisiaj wybieramy się do muzeum na Wyspę Młyńską. Czasu mamy mało, on zajęty swoimi sprawami, a ja realizująca się kulinarnie. Najważniejsze, że pod wpływem impulsu zaczął pisać swoją powieść fantastyczną. I to jak! Stosuje dialogi, co dla mnie było trudne do przeskoczenia. Myślę że przy jego wrażliwości, fantazji i łatwości w wyrażaniu myśli ma duże szanse. Zobaczymy, zobaczymy…

30 lipca 2011
Wybudziłam się dzisiaj ze snu wcześnie, gdyż mój skarbuś nad ranem poprosił abym przyszła do niego na chwilkę do łóżka. Zasnął później smacznie ale od babci sen uciekł. Zrobiłam sobie zielonej herbatki i zasiadłam do komputera. Umówiliśmy się dzisiaj na pierogi w moim wykonaniu. Muszę się postarać, gdyż sława moja w tej dziedzinie nie może przygasnąć. Wczoraj zmieniły się nasze plany. Przełączyli w TV kanał Cartoon Network zamienili na jakiś inny i ponieważ telefon nie pomógł poszliśmy interweniować w UPC osobiście. Skutek był natychmiastowy. Robimy z wnukiem postępy w dziedzinie przekonywania ludzi.
Senior promuje moją książkę… Staję się popularna. No cóż, przecież napisałam książkę. Podobno dobrze się ją czyta i wzbudza tyle refleksji. O to przecież mi chodziło.





 

 

 

 


 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja