Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszystkie teksty, zdjęcia zamieszczone na stronie
http://hallas.pl.tl/
stanowią własność autora i podlegają ochronie przez prawo autorskie.
Ich kopiowanie i powielanie w całości lub części, w jakiejkolwiek formie
(drukowanej, audio czy elektronicznej),
bez zgody autora jest zabronione i jako działanie niezgodne z prawem może być karane.
.............................................
luty 2020
1 lutego 2020
Dzisiaj zajaśniała dla mnie tęcza, moja najstarsza córka ma urodziny. Sto lat w zdrowiu i szczęściu córeńko! Tęcza też rozbłysła po przemówieniu prezydenta Dudy przy podpisaniu umowy na myśliwce F-35. „Morawiecki mówił o "rosyjskim cieniu" i "podwójnej tęczy". Cień wlokący się za Polską z rosyjskimi samolotami jest zrozumiały, ale tęcza może być różnie rozumiana. Może to bunt przeciwko biskupowi Jędraszewskiemu i tęczowej zarazie? Raz tęcza lśni, innym razem razi. Być może, że jako staruszka nie wiem już o co w tym wszystkim chodzi? Po nikim tak człowiek nie widzi dokładnie starości jak po starzejącym się ojcu, matce. To starość, która nas boli, z którą współcierpimy, na którą jesteśmy skazani, aby się w niej przeglądać i odnajdywać siebie. Może to dzięki ich starości przyzwyczajamy się i do własnej i z większym zrozumieniem ją znosimy. Myśliwiecki „Ucho igielne”
Dzisiaj oglądałam zdjęcia mojej córki i oczywiście mnie samej, jako mamy, i muszę powiedzieć wyraźnie, postarzałam się, ale to nie znaczy, że życie minęło. Póki jestem na tym świecie, mam prawo do robienia tego, na co mam ochotę i na co pozwalają warunki. Dzisiaj patrzę na zakupiony hiacynt dla mnie, jako matki, prezent za 3,50 - sama sobie kupiłam, należy mi się - wdycham jego odurzający zapach i raduję się wiosną w doniczce, gdyż na zimę nie ma już co liczyć. Nie wszystko dostajemy we właściwym czasie, najczęściej przychodzi to do nas zbyt późno, ale przychodzi. Apel dla wszystkich staruszek i staruszków! Cieszcie się każdą godziną dnia, rzeczami sprawiającymi radość i nie przejmujcie się, że wszyscy upodabniamy się do siebie, kobiety i mężczyźni, tak, że niekiedy trudno odróżnić płeć. Ważne są nasze serca i dusze, niekiedy młodsze, niż bywało w młodości, kiedy to umęczoni wiecznym szukaniem drogi życia, borykaliśmy się z trudnościami.
2 lutego 2020
Wczoraj wieczorem odwiedziłam przesympatyczną rodzinę, gdzie podjęto mnie bardzo smacznym i wytwornie podanym późnym obiadem. Rzadko piszę tutaj, kogo odwiedzam, ale te odwiedziny należały do wyjątkowych. W pięknym, gustownie urządzonym wnętrzu, podano obiad, dzieło pani domu – pierogi z ciasta szpinakowego nadzianego serem feta i suszonymi pomidorami, ozdobione pomidorkami koktajlowymi, bazylią, polane tłuszczem z polędwicą; jabłka zapiekane z krówką; faworki i kompot z owoców podobnych do głogu, ale nie pamiętam nazwy. Wszystko wyśmienite, pięknie podane. Uczta dla ciała, wspierana miłą rozmową.
Dzisiaj sama pokusiłam się o przygotowanie na obiad pierogów, aby też zabłysnąć i godnie przyjąć córkę, która po tygodniu nieobecności związanej z pracą, wróciła do domu. Szpinak miałam w zamrażalniku, pierogi zrobiłam z pieczarkami, kupiłam w innym celu, ale się przydały, do tego marchewkę i zioła uodparniające na przeziębienie – czystek, pokrzywa i majeranek, czym chata bogata, i zyskałam duży aplauz. W końcu podróże i odwiedziny kształcą. Zaglądanie do moich wpisów też powinno przynieść wymierne korzyści. Zachęcam do przygotowania tak smacznej potrawy, naprawdę warto.
3 lutego 2020
Właściwie to czego mnie, jako staruszce, brakuje? Tak naprawdę, to niczego, co by nie mieściło się w granicach potrzeb ludzi starych. Mam mieszkanie, w którym się dobrze czuję, mam co jeść, mam ciepło, radzę sobie sama ze sprawami codziennymi, mam dzieci i wnuka, mam kogo kochać i o kim myśleć. Kiedy samotność mi doskwiera, bo i tak bywa, otwieram albumy albo komputer i oglądam zdjęcia. Tyle tam wspomnień! I to jest chyba najważniejsze, aby przeżyte dni i lata zapisywały się dobrymi wspomnieniami, o złych rzeczach nie pamiętam, staram się wyprzeć je ze wspomnień. Bez sensu jest zaprzątanie sobie czasu tym, czego i tak już nie da się zmienić, ani naprawić. Mój czas jest teraz dobry i szczęśliwy. Cieszę się chwilą, drobiazgami i tak naprawdę życiem moich bliskich. Ich sukcesy są teraz najważniejsze. Jakoś nie mam już takich zapędów, aby moje życie przewrócić do góry nogami. Stabilizacja, cisza i codzienność muszą mi wystarczać, bunt nic nie pomoże, zmiany niosą w sobie niewiadomą, a mnie rewolucyjne przewroty nie są zupełnie potrzebne.
Lubię kwiaty, bukiet przesłała córka, to od małżonka. Nie mogę umieścić wszystkich, jakie dostała, ale lubię chociaż popatrzeć na piękno. Mój hiacynt chyba oszalał, w ciągu trzech dni powiększył się kilkakrotnie, wstawiłam go do wysokiego wazonu, gdyż kwiatostan się łamie, nic nie dają podpórki. Czy on jest jakoś genetycznie modyfikowany, aby róść w takim tempie?! Pachnie szalenie. Oleandr natomiast buntuje się w warunkach domowych, schnie i opadają mu liście. Chyba już po nim, ma zbyt ciepło, ale nie mam innego lokum dla niego. Wystawiłam go na balkon i chyba tam zakończy żywot. Jak mu się nie podoba w domu, to trudno. Dzisiaj jestem trochę nostalgiczna, noc spędziłam z książką, w końcu zmieniłam pokój i dopiero wtedy Morfeusz miał do mnie dostęp. Do rana przespałam bez problemu. Jest się po takiej nocy rozbitym, ale co zrobić, gdy sen nie chce przyjść w czasie do tego przeznaczonym?!
4 lutego 2020
Dzisiaj miałam wizytę u dentysty. Wiercenia nikt nie lubi. Trochę miejscowo mi znieczulili, ale to i tak stres, stąd mój lekko sarkastyczny wpis. Zszokowała mnie wypowiedź prezydenta Dudy. Czyżby zmienił zdanie w sprawie związków partnerskich? Oj, chyba nie, chodzi raczej o pozyskanie głosów w wyborach prezydenckich, ale zawsze to dziw nad dziwy. „Wszystko zależy od tego, jakie rozwiązania zawierałaby taka ustawa. Gdyby chodziło o status osoby najbliższej, ułatwiający takie sprawy, jak wzajemne wspieranie się, troskę, dowiadywanie się o stan zdrowia, to jako prezydent podpisanie takiej ustawy poważnie bym rozważył” – mówi Andrzej Duda w wywiadzie dla „Wprost”.
A co z o. Rydzykiem? Gdzie kryształowe katolickie sumienie prezydenta? Będzie to chyba tak:
- Ojcze wybacz- rzeknie prezydent. Musiałem ulec. Albo wygram wybory i Ty dostaniesz dalsze miliony, albo wszystko diabli wezmą. Co miałem robić?
- Odejdź w pokoju synu – odpowie Rydzyk. Wszystko zostanie ci wybaczone, najważniejsze są pieniądze.
W sondażu prezydenckim III Rzeczypospolitej na pierwszym miejscu uplasował się Aleksander Kwaśniewski. Uważam, że słusznie, to był w miarę niezależny prezydent, prezydent wszystkich Polaków, łączył, a nie dzielił, pozostali mieli swoje słabsze i mocniejsze strony. Kandydatura Kidawy-Błońskiej to chyba pomyłka. To bardzo miła osoba, ale prezydentem to lepiej dla dobra wszystkich aby nie została.
Obecnie najlepiej milczeć, tylko co będzie, gdy wszyscy będą bali się powiedzieć, co myślą. „Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego orzekając w II instancji zawiesiła w czynnościach olsztyńskiego sędziego Juszczyszyna. Sąd zdecydował, że na czas trwania zawieszenia uposażenie sędziego zostanie zmniejszone o 40 proc.”Co zrobił sędzia? „Juszczyszyn zażądał list, wykonując listopadowy wyrok TSUE – by zbadać, czy sędzia powołany z pomocą upolitycznionej KRS mógł orzekać.” I to jest powód do wymierzenia kary? Czego boi się władza? Czarno widzę to wszystko.
5 lutego 2020 „Wszystko, co irytuje nas w innych może nas zaprowadzić do zrozumienia samego siebie.”
Carl Jung
Ludzie to twory niedoskonałe. Mają wady i zalety, to oczywiste, ale u siebie nie widzą usterek, natomiast u innych, oj tak, widzą wszystko oczywiście w swoim zwierciadle. Jesteś inni niż pozostali, masz przechlapane. Ostatnio czytałam o chłopcu nie umiejącym znaleźć swojego miejsca w grupie rówieśniczej. Był inny, nikt go nie akceptował, zdał bardzo dobrze egzaminy i rzucił się pod pociąg, nie potrafił tego wszystkiego wytrzymać. Mamy mało chwalebne drugie miejsce w Europie pod względem samobójstw młodocianych. Przyczyny są różne, depresja też zbiera żniwo. Psychika młodego człowieka jest chwiejna, niekiedy jedno słowo doprowadza do tragedii.
Dorośli też chwalą się, jacy to oni mądrzy. „Sanatorium miłości” nadaje się szczególnie do omawiania takich spraw, gdyż ci ludzie sami mówią o sobie, mamy więc okazję do ich oceniania. Jedna z pań, nie pamiętam imienia, tak to znowu się nie wgryzam w ten program, szuka miłości, a jakże. Ma prawo, każdy jej łaknie. Chora jest na serce, ma migotanie przedsionków, a to poważna sprawa. Ja nawet lubię ją za jej bezpośredniość, ale wszystko ma swoje granice. Twierdzi: „Jeżeli trafi mi się jakiś mężczyzna, będę w trójkącie śmierci: on-łazienka-kuchnia.” Dlaczeo taki układ, nie wiem. Ja ustawiłabym inne priorytety. Chce, to niech ma, nikt jej nie broni. Opowiedziała także o swoim adoratorze z czasów młodości, kiedy to namawiała go do seksu, a ten przygotowawszy się w łazience, wyszedł do niej w majtasach do kolan. Wyśmiała go i pogoniła. Jak ona się prezentowała, nie zdradziła. Jak się czuł amant, nie trudno sobie wyobrazić. Może facet miał po tym traumę na resztę życia, a może spłynęło to po nim, jak woda po kaczce? Wszystko zależy od siły psychiki. Tak sobie myślę, czego ona po nim oczekiwała? Miał wyjść do niej jak Adonis z przymiotami męskimi w pełni gotowości, czy chodziło o krój majtek? Niech teraz wszyscy oglądający program zastanawiają się. Niech jej się wiedzie, może kogoś upoluje. Może jestem niesprawiedliwa, takie postępowanie może śmieszyć, tylko czy to powód do podawania tego do publicznej wiadomości? Jak może czuć się druga strona, jak jeszcze żyje oczywiście.
Mnie najbardziej boli to, że Lesio, kotek, którego od niemowlęcia odchowałam, teraz ma do mnie żal, że oddałam go właścicielce, nie pozwala mi się nawet pogłaskać. Rozumiem go, ale to dla mnie ciężkie przeżycie. Oto Lesio Plątalski w kilku odsłonach.
Jak ja mam o nim zapomnieć?!
6 lutego 2020
Wczoraj był „Wielki Test o Języku Polskim”! Wesoło było. Polakami jesteśmy, ale konia z rzędem temu, kto na wszystkie pytania odpowiedziałby poprawnie. Oczywiście brylowała gżegżółka, nie do przeskoczenia była gwara, no chyba, że ktoś pochodził z danego regionu. Całe życie mam problem z wyrazami mleć, mielić. Zawsze muszę się zastanowić, zanim powiem. Mielić jest używane tylko potocznie – mielić ozorem, a starannie mówi się i pisze: mleć. Odmiana starannego mleć: Czas teraźniejszy - mielę, mielesz, miele, mielemy, mielecie, mielą Czas przeszły: mełłem, mełłeś, mełł, mełła, mełło
mełliśmy, mełliście, mełli, mełły Odmiana potocznego mielić: Czas teraźniejszy – mielę, mielisz, mieli
mielimy, mielicie, mielą
Czas przeszły: mieliłem, mieliłeś, mielił,
mieliliśmy, mieliliście, mielili Przykłady bezokoliczników i wyrazów pochodnych starannego mleć: mleć, zemleć, mielony, zmielony, przemielony, zmełł, zmełli, mielący, przemiał
Podobny problem jest z rzeczownikiem statua – w miejscowniku statui, a w wołaczu statuo, statuy.
Cudzoziemiec uczący się języka polskiego ma ogromne problemy, my niekiedy także, mimo, że od dziecka używamy ojczystego języka. Z szacunku do mowy ojczystej powinniśmy pisać i mówić poprawnie! „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.”
„Ojczysta mowo, narodu skarbnico! Ty jesteś święta jakoby sakrament; Na kresach dziejów — błyszczącą strażnicą.”
„Ty ojczysta piękna mowo, mowo przodków naszych droga.
Słodko brzmi twe każde słowo, tyś skarb dany nam od Boga.”
7 lutego 2020
Asertywność – w psychologii termin oznaczający posiadanie i wyrażanie własnego zdania oraz bezpośrednie wyrażanie emocji i postaw w granicach nie naruszających praw i psychicznego terytorium innych osób oraz własnych, bez zachowań agresywnych, a także obrona własnych praw w sytuacjach społecznych.
Bywa, że ludzie mylą to pojęcie, spłycając je do mówienia nie w obronie swojego terytorium. Asertywnością może być też niewyrażanie swojego zdania, gdy czujemy, że moglibyśmy tym skrzywdzić drugiego człowieka. Ja uważam, że gdy jestem w zgodzie z własnym sumieniem, mogę milczeć i też będę asertywna. Niekiedy warto przejść na drugą stronę życiowej drogi, niż wikłać się w układy i związki bez sensu krzywdząc tym siebie i innych.
Zastanawiam się czy prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska wykazała się asertywnością, gdy poinformowała, że nie weźmie udziału w posiedzeniu senackiej komisji ustawodawczej, które dotyczy działalności TK w 2018 roku. Podobno senatowi "brak pewnych standardów”! Nie wiem czy to jest właściwa postawa, w końcu to jej obowiązek, więc jak na to patrzeć?! Już na Facebooku usunięto mi rysuneczek z kagańczykiem na sędziowskiej twarzy, nie będę się więc rozpisywać na takie tematy, gdyż zamkną mi stronę, a tego bardzo bym nie chciała, oj nie!!!
Bywa, że ja też mam jakieś zadziory z przeszłości i nie ustąpię, gdy uważam, że mam rację. Posprzeczałam się, tak na oko, z sześćdziesiąt lat temu z kolegą, nie pamiętam już o co, i przestałam się do niego odzywać. Nie mam z nim zupełnie do czynienia, ale on chyba jako człowiek głęboko wierzący, bo jaki byłby inny powód, chce się koniecznie ze mną zobaczyć, nawet zdobył mój adres i do mnie napisał, gdy zaistniałam na polu poszukiwań przeszłości Miłkowic, ale ja jestem nieugięta. Nie będę się odzywać i już. Dotrzymam słowa! Sama już nie wiem, czy ja jestem asertywna jak p. Julia, czy jestem uparta, czy może zawzięta. Wytrwam w tym postanowieniu do śmierci. Moje słowo też coś znaczy! Takich przykładów mam więcej, ale przecież nie będę o wszystkich pisać. Ja jestem bardzo spokojnym człowiekiem, ale lepiej ze mną nie zadzierać, wszystko do czasu… Psychologia idzie swoimi drogami, a ja podążam własnymi. To jest w końcu moja wewnętrzna sprawa, jak głosi partia rządząca - nasza wewnętrzna polska sprawa. Brudy pierze się w domu.
8 lutego 2020
Dzisiaj chciałam polecić łatwe i smaczne ciasto kruche z mąki krupczatki. Chyba już o nim pisałam, ale tak dla przypomnienia, gdyż dzisiaj piekłam. Nie wysilać się z wyrabianiem, tylko zagnieść. Posypałam orzechami włoskimi, oczywiście wyłuskanymi, a nie w skorupach! Lubię takie trochę chrupiące, lekko przypieczone, ale to sprawa gustu. http://wielkiezarcie.com/przepisy/latwe-ciasto-z-owocami-30024281
Dobrze by było także spojrzeć w lustro i zorientować się, czy na twarzy nie ma krostek, przebarwień i innych dolegliwości. Mapa twarzy pokazuje okolice, które są obrazem stanu narządów wewnętrznych.
Jest też nowy kandydat na prezydenta. „Profesor Mirosław Piotrowski oficjalnie potwierdził Onetowi, że wystartuje w tegorocznych wyborach prezydenckich. Były europoseł PiS chce reprezentować środowiska katolicko-narodowe.” Nawet zyskałby moje wsparcie, przystojny i reprezentacyjny, ale znowu ucieka się pod skrzydła o. Rydzyka. Dwie osoby decydujące o losach Polski, to p. Jarosław i o. Rydzyk, a reszta zbędna, czy co? Ale Mirosław Piotrowski mógłby być, prawda? To będzie mój typ. Nareszcie się doczekałam faceta z prezencją.
9 lutego 2020
Dlaczego ludzie nie wierzą innym – bliźnim, politykom, kościołowi nawet? Bogu to chyba zaufają! Mówi się, że ten nie ufa ludziom, kto sam kłamie, albo ten, który zbyt wiele razy został oszukany… Jakaś prawda w tym jest, ale przecież zdarza się, że sam sobie człowiek nie wierzy i nie jest pewien, jak postąpi. Powołam się na dwie postacie historyczne, jedna straszna, druga miła mojemu sercu. Więc to nie tylko mój problem. "Nie wierzę nikomu. Nie wierzę nawet sobie samemu." Józef Stalin "Ja nikomu prawie nie wierzę, a cóż dopiero Niemcom. Muszę jednak grać, bo Zachód jest obecnie parszywieńki. Jeżeli niebawem nie przejrzy i nie stwardnieje, trzeba będzie przestawić się w pracach." Józef Piłsudski 1914 rok
Nie wierzę politykom z żadnej ze stron, a już rządzącym, to bardzo nie wierzę. Senat zawetował wypłatę trzynastki dla emerytów, nie dlatego, aby jej nie wypłacić, ale aby nie płacić jej z Funduszu Solidarnościowego. Mieli słuszność, ale w dzienniku jedynki trąbi się, że nie chcą, aby seniorzy otrzymywali emeryturę!!! Ja nie chcę dostawać pieniędzy, które odbierze się komuś innemu. Kota ogonem zawsze można odwrócić. Waloryzacja należy się przecież urzędowo, a i owszem, ale jaka już jest inflacja, to się nie mówi. Wybory prezydenckie też mnie przygnębiają, ja nie widzę kandydata, którego chciałabym poprzeć. Nie ufam ich obiecankom, boję się ich potknięć, oraz tego, że gdy już zwyciężą w wyborach, poprą jedną tylko stronę.
Mam też kłopoty z niektórymi znajomymi mi ludźmi. Ktoś kluczy raz i drugi, nie mówi prawdy, nie biorę wtedy serio jego wypowiedzi, nawet, gdy przysięga, że mówi prawdę. Zasiane ziarno niepewności zaczyna kiełkować i odnoszę się do takich ludzi z wielkim dystansem. Znam takich, szczególnie tutaj w społeczności internetowej, którzy są notorycznymi kłamcami, ale byli mi potrzebni, więc nie mam wyjścia i musiałam ich jakoś akceptować. Problem jest więc ze mną, gdy są takimi krętaczami, to dlaczego korzystam z ich pomocy? Może więc w każdym największym kłamczuchu tkwi też dobro? Jak w takich okolicznościach mam wierzyć samej siebie? Może „między ciszą a ciszą, sprawy się kołyszą…”
xxxx
10 lutego 2020
Urodziny mojej młodszej córki mamy za sobą. Było pięknie. Jestem matką i mam prawo być dumna z mojej córki. Wszyscy zgodnie życzyliśmy jej spełnienia marzeń, ale z marzeniami może być różnie. Stanisław Jerzy Lec ostrzegał: Uważaj z wyborem marzeń. Marzenia się czasem spełniają. I co wtedy?
Wczoraj wieczorem seniorzy lali łzy analizując swoje wnętrza w „Sanatorium miłości”. Mieli odpowiedzieć na proste pytanie, o czym marzą. Okazało się to wcale nie takie łatwe. Czym są w końcu marzenia i to w tak podeszłym wieku? „Marzenia dzienne – fantazje, myśli i wyobrażenia występujące w czasie pełnej świadomości.” Sama nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, o czym jeszcze marzę. Myślę, że swoje marzenia spełniłam i wcale nie mam ochoty wymyślać następnych. Marzenia same się nie spełnią, no chyba przez przypadek, ale trzeba się zazwyczaj solidnie nabiedzić, aby je zrealizować. Marzenia muszą mieć też jakąś realną podstawę, gdyż inaczej są fantazjami zaprzątającymi naszą wyobraźnię. I co z tego, że będę marzyć, i marzyć. Kiedy później spadam na ziemię i wiem, że nic z tego nigdy się nie spełni, będę jeszcze bardziej rozczarowana i samotna. Myślę, że wystarczy mi obecnie dzień powszedni dobrze przeżyty. Nie wykluczam jednak sytacji, że może spaść mi jakaś myśl, jak piorun z nieba, i zawładnąć mną zupełnie. Wtedy trudno, pójdę na całość i zrealizuję to zesłane mi marzenie, widocznie taka będzie moja droga. Ale póki co, wystarczają mi marzenia senne, bez których podobno nie da się żyć. Część pnia mózgu, która jest odpowiedzialna za fazę REM, czyli śnienie, nie pyta mnie o pozwolenie. Budzę się niekiedy oszołomiona moimi snami, to wystarcza mi zupełnie.
11 lutego 2020
Mam sprzątać kuchnię, a wyraźnie nie mam ku temu skłonności. Przecież to pożyteczne zajęcie i od czasu do czasu trzeba wszystko powystawiać, wymyć, aby jakieś niepotrzebne insekty tam się nie zagnieździły. W życiu to wszystko jest trochę poplątane, raz coś jest pożyteczne, a innym razem jest tylko balastem. Każdy do tego podchodzi ze swojego punktu widzenia. Uważa się mnie za pracusia, a ja działam tylko dla swojego dobra, to znaczy będę zaraz działała, gdyż jak na razie tylko pootwierałam szafki i medytuję nad podjęciem strategii działania.
W życiu społecznym jest podobnie. Kiedyś obrażanie głowy państwa uchodziło za akt odwagi, gwizdy, buczenia spotykały się z przychylnością społeczną, teraz, kiedy inni się buntują, uważane jest za obrazę!? W Pucku nie wybrzmiało to dobrze. Coś jest na rzeczy. Pokazano to w programie I, aż się wierzyć nie chce, a jednak. Może to już początek końca sprawujących urzędy i powoli robi się grząsko, nawet wierność już nie będzie brana pod uwagę, zmieni się garnitur i już. Myślę, że po wyborach prezydenckich będzie nas czekało wiele zmian, teraz okopują się i czekają, ale na kogo postawią, nie ma pewności. Siostrzeniec premiera się buntuje! Nawet w rodzinie nie ma zgodności. Nawołuje do protestu, żąda aby tv programu I nie była tubą programową partii rządzącej, a programem dla wszystkich Polaków. Ma chłopak rację, nie da się już tego oglądać, a na dodatek mają dać Kurskiemu 2 miliardy złotych wsparcia, tak jakby nie było innych wydatków. Ja już nie mam siły oglądać tych wypocin i przeszłam na Planete +. Oglądam programy przyrodnicze, historyczne i zapoznaję się z życiem innych nacji. Wczoraj zagłębiłam się w kulturę i tradycje Maorysów. Według badań Maorysi są potomkami klanów Polinezyjczyków z wysp wschodniej części Oceanu Spokojnego. Dla mnie dosyć szokujące były ich tatuaże. Chcieli, to się przyozdabiali, ich sprawa, jednak przenoszenie takich tradycji na nasz rodzimy grunt, jest chyba trochę ryzykowne. Widziałam ostatnio pana, który był cały ozdobiony takimi freskami na ciele. Chciał, to sobie zrobił, ale jak mu się odwidzi, to tego chyba nikt nie jest w stanie wywabić i co wtedy? Jakiś drobny element, no niechby, ale całe ciało? Przenoszenie czegoś żywcem z innych kultur, to chyba przesada.
W polityce zmieszanie, w życiu szokowanie bliźnich. PiS chce aby przepraszano za gwizdy w Pucku! Już to widzę, jak na kolanach Kaszubi proszą o wybaczenie. To twardy naród, nie da się zastraszyć. Chyba czas brać się do pracy, koniec dywagacji o innych, sama się postawię w końcu pod ścianą za niesubordynację.
12 lutego 2020
Jestem nieco umęczona wczorajszymi pracami. Siły już nie te, co kilka lat temu. Może nie jestem też zupełnie zdrowa, ta schyłkowa choroba, którą wieszczyła pani doktor, jakoś mnie nie opuszcza. Trudno, trzeba się pogodzić z rzeczywistością. Zresztą jutro idę do lekarki młodszej generacji po e-receptę na cały rok, to może coś poradzi na osłabienie staruszki. Na dodatek jem, aby utrzymać siły i na dobre to mi nie wychodzi, tyję jak licho. Wcale to nie jest budujące dla mnie, ale to nie znaczy, że już myślę o odejściu, co to, to nie. Jeszcze trochę mam czasu.
Na dodatek znalazłam takie określenie moich preferencji życiowych, które może i mają jakąś dozę prawdopodobieństwa. Jestem naprawdę spokojnym człowiekiem, ale lepiej ze mną nie wchodzić w otwarty konflikt. Napisałam kiedyś taką miniaturkę, którą każda z osób mi znajomych, odnosiła do różnych okoliczności życiowych, ale nikt nie negował możliwości wydarzeń, gdyby takie zaistniały. Na wszelki wypadek ją przypomnę, dla tych, którzy jeszcze jej nie znają, tak na wszelki wypadek. Bardzo mnie to dzisiaj śmieszy, ale chyba było coś na rzeczy, gdy taki obraz zakiełkował w mojej wyobraźni. Polecam, tylko nie stosujcie w domu, to nie ma sensu. Niczego się takim postępowaniem nie załatwi. https://hallas.pl.tl/Na-kraw%26%23281%3Bdzi-istnienia.htm
13 lutego 2018
PiS i marszałek Sejmu Elżbieta Witek nie chcą wyjaśnienia afery GetBack? Po co komisja śledcza? O nie, straty o wiele większe jak w poprzedniej piramidzie finansowej, ale nie będzie się tego roztrząsać publicznie. Misiewicz, Banaś, Kamiński, Kuchciński, afera w sprawie PCK… sama już nie wiem ile tego jeszcze. I co się dzieje? Wyciąga się sprawę sprzed lat domu Kwaśniewskich w Kazimierzu! Kidawa Błońska niech skupia się na przeprosinach Dudy. Teraz to obraza, a kiedyś, gdy buczano przy każdym wystąpieniu prezydenckim, to był akt odwagi. Najlepiej odwrócić uwagę od spraw istotnych. Mam propozycję. Przetrząsnąć całą historię Polski od czasów Mieszka. Władcy z dynastii Piastów byli okrutni. Mieszko wprowadził chrześcijaństwo, ale jaką drogą! Mordował, kazał wybijać zęby tym, którzy nie chcieli pościć, kastrował puszczalskich mężczyzn... Jeśli kto spośród tego ludu ośmieli się uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go natychmiast następująca kara: prowadzą go na most targowy i przymocowują doń, wbijając gwóźdź poprzez mosznę z jądrami. Następnie umieszcza się obok nóż i pozostawia mu trudny wybór: albo tam umrzeć, albo obciąć ową część ciała.
Już widzę, co by się teraz działo z takimi niewiernymi mężami, co to i tu i tam. Ilu by było kastratów, to aż strach pomyśleć. To chyba i tak nie ma znaczenia, mimo 500+ dzietność i tak nie wzrosła, a wprost przeciwnie, spada.
A Bolesław Chrobry co wyprawiał? Oślepił swojego przeciwnika! Zapałał namiętnością do siostry obalonego władcy Kijowa Jarosława Mądrego, Przedsławy. Gdy ta odmówiła mu swych względów, po prostu ją zgwałcił.
I to ma im ujść na sucho! Nie, jak PiS prowadzi czystki, to musi zacząć od zarania naszych dziejów. Uporządkować wszystko, ukarać pośmiertnie winnych. Trochę czasu to zabierze, ale raz na zawsze zrobi się porządek. Zanim dojdzie się do czasów współczesnych, ludzie zapomną o co obecnie chodziło i wszystkie komisje zdążą sklecić raport, w którym prawdy nie uwidzisz, ale to nie będzie już miało znaczenia.
O bezpłatnych lekach też nikt nie będzie mówił, to nie będzie problemem wobec okrucieństwa naszych przodków. Człowiek będzie się cieszył, że żyje. Wspominam o tym, gdyż byłam u lekarza i w aptece zostawiłam 120 zł. Mam jednak e-receptę i nie będę musiała chodzić co miesiąc do lekarza. Pójdę tylko z numerem i dowodem do apteki i kupię te lekarstwa, które się skończyły. Darmowe czy nie, ale bez czekania w kolejce u lekarza i narażania się na zarażenie grypą lub jakimś innym koronawirusem. Jak mnie wezmą za doradcę PiS, to ja zrobię porządek taki, że winni osiwieją, zanim dosięgnie ich miecz sprawiedliwości.
14 lutego 2020
Walentynki. Nie ma ucieczki, muszę też coś dorzucić. Święty Walenty to patron ludzi chorych psychicznie i na epilepsję. Wszystkim, którzy obchodzą dzisiaj dzień św. Walentego, życzę szybkiego powrotu do zdrowia, a może lepiej, aby nigdy ze stanu zakochania nie wyszli.
Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą
Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu,
Pewne, że się twym ustom do cna wytłumaczą
I nie wstydzą się swego mętu i pośpiechu.(Bolesław Leśmian)
Jeszcze tylko raz pokochać, ach, jeszcze jeden raz!
Jeszcze tylko raz usłyszeć szalony serca głos,
a potem - wielką ciszę, a potem - noc...(Agnieszka Osiecka)
Miłość chyba najbardziej trwała, do momentu aż nastąpi wymiana drzwi…
Ludzie z miłości umierają, tracą głowę, szaleją, są w stanie wszystko poświęcić… To wszystko jest efektem procesów biochemicznych. „Feromony, fenyloetyloamina, noradrenalina, dopamina, adrenalina, endorfiny... Miłość jest reakcją łańcuchową, która zaczyna się w momencie, gdy nasz mózg rozpozna drugą osobę jako atrakcyjną. To, co dzieje się z organizmem, czyli motyle w brzuchu, rumieńce, przyspieszone bicie serca i pocenie się rąk, zależy od hormonów…”
Aby miłość trwała „zaczyna się rola tzw. hormonów przywiązania: oksytocyny i wazopresyny, a jeśli ich brakuje, zaczynamy odczuwać niedobór bliskości i poczucia bezpieczeństwa, uczucie wygasa.”
I to cała prawda o miłości, to nie znaczy, że nie chcemy jej przeżywać, pragnąć poczucia bliskości drugiej osoby, być z sobą na zawsze. Nie wszystkim się to udaje, ale wszyscy próbują mając nadzieję, że będą szczęśliwi.
15 lutego 2020 Leonard Norman Cohen kanadyjski poeta, pisarz i piosenkarz tworzący w stylu piosenki autorskiej w gatunku folk rock. Moja miłość, człowiek, który od lat niezmiennie mnie wzrusza swoimi piosenkami. Słucham ich dzisiaj całe przedpołudnie. Trudno powiedzieć, że taki styl życia jaki prowadził pochwalam, ale wybaczam mu wszystko, gdyby nie jego szerokie kontakty i związki z kobietami, które uwielbiał, nie powstały by tak piękne piosenki. „…nigdy nie wziął ślubu. Spotykał się z najpiękniejszymi kobietami swoich czasów… Kobiety miały wpływ nie tylko na jego twórczość, ale też na życie – to jego przyjaciółka, a kiedyś także kochanka i menedżerka Kelley Lynch okradła Leonarda Cohena z pieniędzy odłożonych na emeryturę.” Nie będę ich wszystkich wymieniać, to nie ma sensu. Były muzami, dla których pisał. Uważał, że nie był kobieciarzem, jednak etykietka, jaka do niego przylgnęła, powodowała, że niektóre kobiety się go bały. Żył zbyt intensywnie, w końcu wylądował w klasztorze, aby uporządkować swoje przeżycia. Jak tam było, to było, dla mnie to genialny piosenkarz. Zenek nie ma z nim żadnych szans. Niech sobie śpiewa dla tych, którzy go lubią, ja pozostanę przy Cohenie.
Suzane "So Long, Marianne"
16 lutego 2020
Trudno będzie z tego świata odejść! Im bardziej człowiek przywiązuje się do wszystkiego, tym żal będzie większy. Obudziłam się dzisiaj późnym rankiem, odsłoniłam rolety i położyłam się jeszcze trochę, aby dojść do siebie. Słońce wesoło harcowało po niebie, pokój rozświetlony promieniście błyszczał w świetle poranka. Kwiatki mające dostarczać mi tlenu, rozrośnięte, zielone i silne siłą zdrowia, okraszały pokój. Dla paproci też nareszcie znalazłam miejsce! Już myślałam, że ten prezent urodzinowy padnie, ale metodą prób i błędów trafiłam na takie ustawienie cieków wodnych, że poczuła się na swoim miejscu. Jestem zachwycona jej chęcią rozrastania się. Oby tylko nie zapeszyć, jak na razie widać, że rośnie. Nowo wstawione okno nareszcie utrzymuje ciepło i nie dopuszcza do drżenia firanek. Warto było wydać to trochę grosza, aby mieć nareszcie święty spokój. Moja ulubiona stacja RMF Classic, której także słucha podobno Penderecki!!!, nadawała muzykę klasyczną kojącą duszę. Patrzyłam na to wszystko z radością i nadzieją, że będę się cieszyć tym wszystkim jeszcze z rok, czy dwa… Jak to wszystko zostawić? Organizujesz sobie otoczenie, dostrajasz do swoich potrzeb, a później zostawiaj i przenoś się na drugą stronę, nie wiedząc co cię tam czeka.
Dzisiaj po obiedzie usiadłam na fotelu i pozwoliłam sobie na chwilkę wytchnienia. Niebo już zasnuło się chmurami, szaro jest i jednostajnie, ale ten spokój zachwyca. Myślę o niebieskich migdałach, jakieś strzępki wierszyków kołaczą mi w głowie, ale ich nie zapiszę, aby nie budzić demonów.
Myślę o wyjeździe do córki, może jeszcze raz dam radę. Wszyscy jesteśmy podekscytowani. Nie byłam już tam kilka lat, boję się trochę o swoje chybotliwe zdrowie. Mój układ krwionośny w kończynach dolnych nie jest zadowolony z przepustowości żył i może być problem. Podobno naszymi naczyniami krwionośnymi, gdyby je połączyć, można było by opasać ponad dwa razy kulę ziemską!!! Chciałam usilnie zarejestrować się do lekarza naczyniowego, aby się upewnić, co i jak. Proponowany termin to początek następnego roku! Szkoda gadać. Wyszukałam jakąś klinikę, gdzie lekarz ma mnie przyjąć i zrobić badanie pod koniec maja, to zawsze oczekiwanie krótsze. Kilka lat miałam spokój, ale znowu się zaczyna. Siedzenie przy komputerze obiło się na moim zdrowiu, ale nie żałuję, zrobiłam, co miałam zrobić, a że kosztowało mnie to parę lat pracy i uszczerbków na zdrowiu, trudno. Cel został osiągnięty. To są radości i smuteczki staruszki.
17 lutego 2020
Aniołem nie jestem, ale niekiedy budzę zaufanie. Wyczuwają to koty i ludzie, z psami gorzej, trochę się ich boję, szczególnie tych o dużych gabarytach. Nie będę upubliczniała wszystkich wydarzeń, ale z okazji Dnia Kota wszystkim Mruczkom składam życzenia z serca płynące.
Ale do rzeczy. Wczoraj byłam w kościele, wieczorem, gdyż w czasie dnia nie zdołałam się wybrać. Kiedy był czas ruszyć do komunii św. staruszka siedząca w ławce właśnie mnie poprosiła o pomoc, aby ją poprowadzić, gdyż musi się na kimś wesprzeć. Miała podobno tendencje do upadków. Nie widziałam problemu, jeszcze się trzymam na nogach jako tako. W czasie naszej wędrówki czułam, że upadła by już kilka razy, to były takie mikro potknięcia. Proponowałam, że odprowadzę ją do domu, ale zdecydowanie odmówiła. Nie będę się przecież narzucać. Każdy wie, co robi. Tak się przejęłam tym widocznym symptomem starości, którą to starość niektórzy tak chwalą, a wręcz się nią zachwycają, że wieczorem sam byłam bliska rozbicia sobie głowy w trakcie odsuwania fotela-gawry przystosowanej do drzemek. Musiałam to zrobić, jako że lampa stojąca odmówiła współpracy i nie chciała błysnąć światłem. Wieczorem muszę podjąć działania naprawcze, to nic wielkiego, chyba przełącznik wypracował przydzieloną mu ilość pstryknięć. Gdyby w domu był osobnik rodzaju męskiego, zrobiłby to w minutę, a tak ganiaj po mieście z ciężarem. Och, taka to dola samotnych staruszek.
Przypomniała mi się historia, kiedy to wspinałam się po gołoborzach z grupą emerytów. Jedna z pań wagi na oko około 90 kg nie dawała rady - stąd wskazanie dla objadających się z nudów, poskromcie apetyty, do siebie też przemawiam, jedna kromka chleba na kolację wystarczy! Kobieta ta prosiła o pomoc mężczyzn, ale oni udawali, że nie słyszą. Gdyby była młoda, ładna i zgrabna, to znalazłby się chętny, co do tego nie mam wątpliwości. Ponieważ byłam pod ręką, to uczepiła się mnie. Ja nigdy nie odznaczałam się siłą fizyczną, ta wspinaczka z takim ładunkiem, gdyż nie miałam serca odmówić, co ona miała zrobić, przecież wejść musiała, gdy już się wybrała na wycieczkę, zostanie w mojej pamięci do końca życia. Umęczyłam się strasznie. Może to była jakaś pokuta za grzechy, które wisiały nade mną?! Zdecydowanie wolę koty, są lżejsze i jakoś daję sobie radę, gdy noszę je na rękach, a tak robię, gdy Mruczek sobie tego życzy.
18 lutego 2020
Wszyscy emeryci, samotni ale i niekiedy będący w związkach, skarżą się na samotność. Młodzi zresztą też się skarżą, ale dla mnie istotna jest samotność ludzi starszych. Z nudów popadają niekiedy w uzależnienie, natręctwa i zapełnianie sobie czasu różnymi sprawami, niekoniecznie przydatnymi lub potrzebnymi. Coś trzeba robić. Nawet jak masz przyjaciół, rodzinę, to nikt nie poświęci ci całego wolnego czasu. To nie jest dobre ani dla jednej ani dla drugiej strony. Trzeba sobie jakoś radzić.
Czytałam o rodakach gromadzących różne przedmioty zebrane na śmietnikach, kupowanych w tanich sklepach. Nie mają pieniędzy na inne zbieractwo, emeryturka jest zbyt nędzna. Zbulwersowała mnie bardzo sprawa emerytki w sąsiednim kraju, która była zakupoholiczką internetową. Mieszkała sama i miała dwie namiętności, palenie papierosów i zakupy przez internet. Brała udział w różnych aukcjach, zamawiała i gromadziła. Rodzina tym się zbytnio nie przejmowała, miała pieniądze, to kupowała. To była jej pasja. Piętrowy dom załadowany był nabytymi przedmiotami, najczęściej nawet nieodpakowanymi. Ważna była transakcja, to że kurier przynosił, czuła się ważna. Problem pojawił się, kiedy zmarła. Wszystko było przesiąknięte zapachem papierosów, nie wiadomo było co z tym zrobić. Rozdawali co się dało, ale to nie taka łatwa sprawa w kraju, gdzie bieda nie zagląda do okien. Najgorszy był zapach tytoniu. Chcieli sprzedać dom, ale z takim „wyposażeniem” nie było chętnych.
Do czego może prowadzić samotność, niska samoocena, wewnętrzny przymus kupowania, aby poprawić sobie samopoczucie. Szczęście, że była osobą zamożną, i nie narobiła długów.
Każdy w swoim mieszkaniu nagromadził co nie co rzeczy zupełnie już nieużytecznych. Lepiej się ich pozbyć, aby w naszym mieszkaniu panował minimalizm, niż każdy kąt był czymś zapchany. Inna sprawa, że niekiedy coś może się przydać. Wczoraj jakoś udało mi się zwabić elektryka do naprawy lampy. Na szczęście znalazłam przełącznik od innej lampy, naprawa poszła więc szybko i składnie. Ale to przypadek, najczęściej graty do niczego się nie przydają, tak samo jak odkładane przez lata ubrania. Chyba lepiej upchnąć wszystko i niech się dzieci nie martwią z taką spuścizną.
19 lutego 2020
Dzisiaj po raz pierwszy obchodzony jest Dzień Nauki Polskiej. 19 lutego, czyli w dzień urodzin Mikołaja Kopernika. Święto ma być wyrazem uznania dla dokonań polskich naukowców i wzmocnić zainteresowanie nauką. Nie będę pisała o plejadzie polskich naukowców, wielu ich było.
Wczoraj byłam na spotkaniu z Jerzym Bralczykiem, profesorem nauk humanistycznych. Wspaniały człowiek, doskonały gawędziarz, dowcipny, o ogromnej wiedzy z dziedziny języka polskiego. To jedno z bardziej udanych spotkań. Zapamiętam je na długo. Sala nabita, pierwszeństwo mieli członkowie DKK. W końcu coś nam się też należy od biblioteki, trawestując słynne słowa mniej słynnej polskiej polityk, inni zgromadzili się na holu. Na zdjęciu uwieczniona też została autorka tej strony, możecie pokusić się o jej zidentyfikowanie. Podpowiem, to ta w zielonym swetrze. Profesora wszycy znają, więc nie ma powodu załączać zdjęcia, a ja jestem dopiero w drodze do zdobycia laurów.
Przytoczę tylko stwierdzenie dotyczące śmierci przekazane przez Profesora, to dla mnie bardzo interesujący temat, niestety. Tak trochę z humorem, ale to chyba dobrze. „ Przyłączył się do większości.” „Przybrał temperaturę otoczenia.”
Jeszcze dorzucę, mimo że podobno używanie wyrazu jeszcze jest nadużyciem, ale co tam. Dodam od siebie informację o najsłynniejszej polskiej uczonej, epizod z jej życia na który trafiłam dzięki rozwiązywaniu krzyżówek. „Zanim jeszcze młodziutka Maria Skłodowska wyjechała do Francji, by rozpocząć studia, pracowała jako guwernantka. Mimo ukończenia gimnazjum (ba! nawet ze złotym medalem za pilność i znajomość języka rosyjskiego) o studiach w rodzimym kraju mogła tylko pomarzyć. Powód był prosty - była kobietą, a dla nich miejsca na krajowych uczelniach nie było.
Praca przyniosła Marii kilka korzyści. Oczywiście pieniądze, ale także… miłość. Gdy Maria pracowała u państwa Żurawskich, poznała Kazimierza. Miłość ta była co prawda miłością odwzajemnioną, jednak nie doczekała się zrozumienia ze strony rodziców niedoszłego narzeczonego. Biedna guwernantka u boku ich syna? Wykluczone! I tak zakończyła się i miłość i praca w dworku.”
Nie trudno sobie wyobrazić, że gdyby była panią Żurawską, nigdy noblistką by nie została. Jak widać, niekiedy aby zyskać, trzeba stracić i to jak się okazuje, strata przyczyniła się do sławy. Mąż, Piotr Curie, też przecież naukowiec, pozwolił jej wspinać się na szczyty! W każdym okresie dziejowym taki mąż jest wartością dodaną. Oczywiście potencjał i zdolności trzeba mieć, tego żaden mąż już nie stworzy, prawda?
20 lutego 2020 Tłusty czwartek, wielkie mi rzeczy! Mam inne sprawy na głowie. Wszystko, co mam dzisiaj do zrobienia, ułożone na szafkach czeka swojej kolejki. Coraz gorzej mi to wszystko wychodzi. Pierwszą sprawą, którą załatwiłam, to pojechałam szukać kliniki, gdzie miałam oddać skierowanie na wizytę i zrobienie badań. To było nie lada wezwanie. Nie znam tej części miasta zupełnie, ale przecież jakoś musiałam sobie radzić. Prowadzenie internetowe – wyszukaj drogę – pomogło tylko w dojeździe, a z resztą przy boskiej i ludzkiej pomocy trzeba było pokonać. Klinika nawet okazała, ale ukryta przy bocznej uliczce. Zanim przedostałam się na drugą stronę ruchliwej arterii, musiałam przemaszerować niezły kawałek drogi. Musiałam tam jechać, gdyż nigdzie indziej w tym roku nie było miejsca. Ja już nie mam siły i zdrowia na takie eskapady. Wróciłam do domu, z przesiadkami oczywiście, miałam dosyć. Na szczęście miałam obiad, więc zjadłam, położyłam się na kanapie i solidnie się przespałam. To następna cecha starości - zmęczenie czymś, co kilka lat temu byłoby małym epizodem. Ratuje mnie w trudnych sytuacjach gorzka czekolada w malutkich porcjach, mocne kakao, wcale nie pączki. Kupiłam jednego, mam być tradycja, niech będzie. Problem jest jednak w czym innym.
Kilogramów mam zbyt wiele, to nie ulega wątpliwości. Nie wiem skąd mi się to wzięło? Może trochę wiem, zbyt mało ruchu z lenistwa, to niewątpliwie, wypieki na każdą okazję i bez okazji. Powiedziałam sobie, dosyć tego! Wykluczyłam płatki owsiane, to tuczy, nie ma co ukrywać. Na śniadanie jedno jajko i kromka chleba, obiad oszczędny jednodaniowy, podwieczorek jogurt i owoce, kolacja kromka chleba z czymś tam. Żadne ciasta! Dzisiejszy pączek to wyjątek. Dwa kilogramy zgubiłam, ale to jeszcze nie zwycięstwo. Do końca marca mam pozbyć się pięciu kilogramów, a docelowo dojść do sześćdziesięciu pięciu. To już nie są żarty, bolą mnie nogi, mam figurę wypasionej foki, i nie urodę już mi chodzi, ale o zdrowie. Zawzięłam się, ale nie wiem jak to wytrzymam. Nie mam zamiaru szukać sobie spowiedników odnośnie moich niedomagań, mam dopiąć swego i już. Wiem, że w takim wieku, to jest wielkie wezwanie. Nie ukrywam, chodzę głodnawa, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Najważniejsza sprawa to mieć jakieś absorbujące zajęcie, o co wcale nie jest tak łatwo. Mnie prace fizyczne nudzą, a sięgać do gwiazd nie każdemu jest dane. Wspomagajcie staruszkę myślą i słowem. Chorób nikt nam nie zsyła, sami sobie je fundujemy. Tlko genetyczne dary są nie do przeskoczenia, wszystkie inne to schorzenia nabyte.
21 lutego 2020
Jako staruszka bez pieniędzy i bez pracy, wyszłam do sklepu kabiny zobaczyć. Codziennie w czasie kąpieli leje się woda, często sprzątam, zmywam, to wielka niewygoda… I tam bym mogła bajać i bajać, ale coś z tym zrobić muszę. Strach przed rozpryskiem szkła już trochę minął. Zamówiłam hydraulika i czekam na dalsze poczynania. Dostaję bólu głowy od tego wszystkiego, szczególnie od kosztów przedsięwzięcia. Lepiej więc zająć się czymś przyjemniejszym.
Nie wiem czy wiecie, że Pana Tadeusza napisał też Juliusz Słowacki. W jakim celu, nie wiem. Lubię Słowackiego, ale myślę, że Mickiewiczowi lepiej to wypadło. Sami oceńcie. Oto fragment. Sam pan Tadeusz został w armii adiutantem,
Regent — pisarzem, Sędzia — zboża liwerantem,
Hrabia dowodzi nowych ułanów szwadronem;
Wszystko się pociągnęło za Napoleonem,
Poszło w marsz... W domu smętne wzdychają małżonki
Pani Tadeuszowa odmawia koronki,
Nowenny; Telimena klnie domową ciszę,
Smętek mgieł — patrzy w okna, wzdycha, listy pisze…
Każdy z naszych Wieszczów miał inny sposób odczuwania świata, pisał innym językiem. Mickiewicz pisał sercem, prosto i jasno. Słowacki wypowiadał się językiem bardziej skomplikowanym. Pamiętam, że jeszcze w liceum, cała klasa podzielona była na dwa obozy, jedni byli fanami Mickiewicza, drudzy Słowackiego. Dyskusje były ostre. Mnie Słowacki zawsze bardziej fascynował, ale każdy ma wybór. Z Mickiewiczem miałam trochę pod górkę. Do dzisiaj pamiętam lekcję, gdy pani profesor weszła do klasy i oznajmiła, że będziemy recytować zadany do wyuczenia na pamięć wiersz Mickiewicza „Już był w ogródku, już witał się z gąską…” Struchlałam, zapomniałam o tym zupełnie. Przeczytałam pod ławką raz i drugi, gdy inni recytowali, i czekałam jak los się ze mną obejdzie. Był okrutny, zostałam wywołana. Nie miałam wyboru, wóz albo przewóz. Oceny się liczyły, od tego zależała wysokość stypendium, a w domu nie było bogato. Poszłam na całość, z Mickiewicza była tylko osnowa, resztę dorobiłam sama. Klasa zamarła, nauczycielka patrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, ale nie przerywała, czekając na finał. Dobrnęłam do końca i... doczekałam się dobrej oceny za odwagę i literackie uzupełnienia! Minęło już ponad sześćdziesiąt kilka lat od tego zdarzenia, a ja czuję emocje z tym związane, jakby to było dzisiaj.
22.02.2020
Celowo tak zapisałam datę. Zawiera w sobie dwójki i zera. Jak przekonują astrologowie, to będzie szczęśliwy dzień. Przemyślę sprawę i może zejdę do sklepu i wyślę totolotka, mimo, że w kieszeni pustawo. Szczęściu jednak trzeba dać szansę.
Zaczęło już się szczęśliwie! Pani „jakaśtam” na Fejsbuku oburzyła się, że dano przytulisko w sklepie bezdomnym psom, ale o ludziach to już nie pomyśleli. Zbulwersowało mnie to i napisałam, aby zaczęła od siebie i na jedną noc dała schronienie bezdomnemu. W odpowiedzi usłyszałam, że - kochaniutka, tak napisała, nie tykaj mojej osoby, czy jakoś tam. Do mnie, osiemdziesięcioletniej staruszki ktoś się tak zwraca!? Kochaniutka, to ulubiona odzywka pań na bazarku, starających się zmniejszyć dystans do kupujących. Dosyć się tego nasłucham.
Kilka razy już nocowały u mnie koty i psy, które się pogubiły, albo nie miały domu, ale bezdomnego nie wpuściłabym za próg. Nie dlatego, że gardzę tymi ludźmi, ale zwyczajnie się ich boję. Każdy z nas może stać się bezdomnym, może znaleźć się w więzieniu, być wyrzucony poza obręb społeczeństwa i wtedy też liczyłby na pomoc. Problem w tym, że w tej grupie ludzi bywają cwaniaczki, szukający łatwej zdobyczy, którzy nie garną się do osiadłego trybu życia. Trafisz na takiego, i możesz do końca życia się nie wylizać z nędzy. Dawanie im datków też do niczego dobrego nie prowadzi, pieniądze przeznaczają najczęściej na alkohol.
Wczoraj obejrzałam film „Dzień Szakala”. Scena, która utkwiła mi w pamięci wiąże się z poruszonym tematem. Starsza pani z wielką życzliwością podaje bohaterowi filmu, który wszedł do jej domu, płatnemu mordercy – ale o tym przecież nie wiedziała - szklankę wody i żegna się z życiem. Tak też jest z talerzem w czasie wigilii dla przybysza. Jeszcze nigdy nikogo na tym miejscu nie posadziłam, dlatego mówię, że to jest miejsce dla tych, którzy odeszli. Tak jest bezpieczniej.
Zobaczymy jak ten szczęśliwy dzień uda się przeżyć. „Astrologowie twierdzą, że dwójka jest symbolem silnej kobiety, której w życiu nie brakuje determinacji. Dwójka to także symbol Byka, a ten znak zodiaku jest przypisany do planety Wenus, będącej z kolei symbolem miłości. Dwójki symbolizują ponadto wyjątkową wrażliwość. Liczba 20 to symbol nowego początku…”
23 lutego 2020
Jestem człowiekiem dosyć uporządkowanym, z akcentem na dosyć. Nie lubię bałaganu, ale są zakamarki mojego domu, co do których mam zastrzeżenia. Można powiedzieć, wystarczy z tym zrobić porządek. Tak, przyznaje rację, ale problem w tym, że nie mam siły wewnętrznej aby się do tego zabrać. Chodzi o dwie szuflady w komodzie, jedna z dokumentami, druga z pamiątkami i prezentami. Einstein zakomunikował bliźnim – „Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?”. :) Niezbyt trudno przełożyć to na szufladę, ale da się. Siedzę i myślę, ale przecież nikt mnie nie wyręczy w uporządkowaniu skupiska rzeczy zgromadzonych, muszę tego dokonać sama. Kładę przecież wszystko w jedno miejsce, ale sprawy się dezaktualizują, gwarancje przetrwały dłużej niż przedmioty, wykazy przestarzały się, a dokumenty dotyczą spraw, które już zupełnie mnie nie dotyczą, ale to wszystko jest zachowane na wszelki wypadek. To musi się odczekać uporządkowania. Co z tego, że jest zgromadzone w oddzielnych teczkach, skoroszytach, kopertach, jest tego już zbyt dużo i część musi zniknąć. Trzeba zrobić miejsce na nowe sprawy i dokumenty z nimi związane. Olga Kozierowska rozpoczyna projekt 21 DNI Przebudzenie. “Dzień 0” poświęcony jest właśnie na porządki. – Bałagan, nieład, zbieractwo powodują zastoje energetyczne, blokady w organizmie. Zatrzymują cię w przeszłości, wzmacniają poczucie dysharmonii i beznadziei. Mogą mieć nawet wpływ na wagę ciała i przyciąganie niewłaściwych ludzi – przekonuje Olga. Potwierdzają to różne badania – bałagan, natrętne chomikowanie, zarastanie kurzem i zbędnymi przedmiotami nie tylko odbiera energię, ale może być także objawem depresji. Zniechęceni, zdołowani nie mamy ochoty na nic, przestrzeń wokół nas przestaje nas interesować, zaniedbujemy mieszkanie i siebie. Samo sprzątanie nie wystarczy, żeby wyjść z depresji, ale pomaga oczyścić atmosferę. Nie tylko z kurzu i brudu. Pozbywając się tego, co zbędne, popsute, układając wszystko i nadając temu porządek robimy miejsce na nowe. W takim sprzątaniu ważne jest każde miejsce – kuchnia, lodówka, stół, przy którym jemy, szafa, łazienka, biurko, a nawet sypialnia. – Potraktuj sprzątanie entuzjastycznie. Wyobraź sobie, że usunięcie kurzu czyści twój umysł, wyrzucenie rzeczy robi miejsce na tyle nowych, jakże wspaniałych rzeczy i zdarzeń. Możliwość posprzątania to prezent od losu – symboliczne posprzątanie swojego życia!
Od poniedziałku zabiorę się za to!!! To będzie moje wiosenne przebudzenie i robienie miejsca na nowe sprawy, które już migoczą na horyzoncie. Nie są dla mnie radością, ale są koniecznością.
24 lutego 2020
Pozwolę sobie przedstawić moje spojrzenie na życie kobiet i kształtowanie się ich postaw życiowych. Podsumowując moje obserwacje mogę stwierdzić, że w każdej pani zakotwiczone są różne usposobienia, a może nawet osobowości, w zależności od ludzi, z którymi związał je los:
> sentymentalno-romantyczna widoczna w pierwszej fazie stawania się kobietą, zachowuje się do końca jej życia, gdy nie zostanie stłamszona przez doświadczenia życiowe
>zapobiegliwo-gospodarna ujawniająca się po wstąpienia w związek z osobnikiem płci męskiej i otoczeniu się potomstwem wymagającym wykarmienia i wychowania, szczególnie wtedy, kiedy trafi na partnera będącego ofermą życiową lub unikającego obowiązków wobec rodziny, a może złożonego chorobą
>sterująco-oceniająca w schyłkowym okresie życia, tak jej się może wydawać, gdyż nie znajdując zrozumienia wśród osób, które ma na celowniku, przekształca się w bezradno-zgryźliwą lub zanikająco-uciekającą od życia staruszkę.
Wszystko zależy od ludzi, którzy stają na jej drodze, dlatego lepiej powstrzymać się od niesprawiedliwych sądów. Trzeba być nie lada silną osobowością, aby nie dać się stłamsić, ale również nie dominować i dać szansę innym też do bycia sobą.
Kobieta, której jej mężczyzna nie mówi, że ją kocha, nie stara się dawać dowodów swojego szacunku i przywiązania, ułatwienia jej życia, który nie otacza ją miłością, nigdy nie będzie miała szans ujawnić swojego całego potencjału życiowego. Po prostu nie będzie szczęśliwa, a to już droga do różnych mutacji charakteru tak bezpardonowo ocenianych przez mężczyzn, którzy może nie zdają sobie sprawy, że to oni przyczynili się do takiego stanu rzeczy.
25 lutego 2020
W obronie rodzaju męskiego słów kilka. Nie będzie klasyfikacji, gdyż jest wiele odmian i masz szczęście, gdy trafisz na swój typ. Nie będę zajmować się wolnymi strzelcami, interesują mnie tylko małżonkowie. Ogólnie biorąc nie są najgorsi, też pragną miłości, stabilizacji, rodziny, kochają dzieci i starają się być odpowiedzialni za rodzinę, albo wszystko jest na odwrót. Są bardziej asertywni, niż kobiety. Mają odwagę odejść, gdy zmieniły się okoliczności. Tego kobiety powinny się od nich nauczyć. Powiem szczerze, nie jestem w stanie dalej roztrząsać tych spraw, nie będę obiektywna.Tyle jest wariantów związków, ile ludzi na świecie. Jedno jest pewne, dobrane małżeństwo to skarb i trzeba na nie chuchać i dmuchać, aby się z głupiego powodu nie rozpadło. I jeszcze jedno, jeśli mężczyzna żeni się tylko dlatego, że uwiodły go nogi lub piersi kobiety, to niech później nie narzeka na brak łączności intelektualnej, masz to co wybrałeś, może niekiedy się uda połączyć jedno i drugie. Na tym kończę temat, gdyż boję się, że zabrnę w ślepy zaułek.
Oto kila cytatów powiązanych z tematem: "Gdyby myśli mogły zabijać, niejeden współmałżonek już by leżał w prosektorium." "Tragedia: zakochać się w twarzy, a ożenić z całą dziewczyną." Julian Tuwim "Musisz przynajmniej raz ożenić się. Więcej mądrości nauczy cię jedna żona, niż tysiąc kochanek."
Aleksander Świętochowski "Mąż to mężczyzna, któremu wzrok psuje się akurat wtedy, gdy powinien widzieć torby i inne ciężary." Pam Brown "Mąż to mężczyzna, któremu niezmiernie trudno przyznać, że coś jest w całości jego winą." Pam Brown "Kochająca żona – taka, która dla męża uczyni wszystko, prócz rezygnacji z krytykowania go i z prób ulepszania jego charakteru." John Priestley "Łóżko to barometr małżeński, wskazujący, czy uczucia żony wzrastają, czy obumierają." Honore de Balzac "Mąż zawsze ma tę możliwość, aby mieć ostatnie słowo; może prosić o przebaczenie." Noel Coward
26 lutego 2020
Dzisiaj Popielec. Głowy posypać należy popiołem, pamiętać o tym, że „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz.” Akt ten przypomina o ułomności i przemijalności człowieka, jest znakiem żałoby i pokuty. Dzisiaj to dzień postu ścisłego, jednak jeść coś trzeba, chociaż jeden raz dziennie do syta. Ja już głoduję od dłuższego czasu, ale z powodów zdrowotnych, dla mnie więc to żadne poświęcenie.
Proponuję na dzisiejszy obiad, gdy jeszcze nie jesteście zdecydowani co upichcić, pieczone pierożki drożdżowe. Pyszne danie!!! Ponieważ moja sąsiadka przyniosła mi do poczytania gazetę - ja żadnych gazet już od dawna nie kupuję z powodów oszczędnościowych, czytam co się da i co ja chcę w internecie - ale skorzystałam z prezentu i upiekłam wczoraj pierożki z przepisu. Z tej porcji wyszło mi ich sporo i będą jeszcze na dzisiejszy obiad. Ponieważ musiałam przyśpieszyć pracę, gdyż stołownicy stali już niemal za progiem, odpuściłam sobie ponowne wyrastanie już uformowanych pierożków, nie wykrawałam też okrągłych, ale pocięłam ciasto na kwadraty i zlepiając formowałam pierogi, nie dodałam sera, bo nie miałam akurat na stanie, zrobiłam z suszonymi grzybami przysmażonymi z cebulką i zblendowanymi – miałam przygotowane do zupełnie innej potrawy, nie wiem więc czy to był zupełnie taki sam przepis, jak jest podany. Wyszły przepyszne! Podane były z kapustą kiszoną zmieszaną z surówką z kapusty i papryki, takie produkty miałam, i sosem grzybowym. Wywar pozostał z gotowania grzybów.
Jak widać z powyższych wywodów możecie robić z czym tam chcecie, ważne aby było ciasto drożdżowe z przepisu. https://naszdziennik.pl/polska-kraj/217349,pieczone-pierogi-z-pieczarkami.html
27 lutego 2020
Są takie powiedzenia, a może już truizmy – „Nieszczęścia chodzą parami”, „Jesteś kowalem swojego losu”, „Co ma wisieć, nie utonie”, „Nie chwal dnia przed zachodem słońca” i wiele innych. Może mają rację bytu, a może nie mają, tak jak to, „Podobno nie ma przypadków, wszystko dzieje się po coś”, choć to już trochę z innego worka.
Wpadłam w taki nastrój kpiarsko-liryczny z powodu ostatnich wydarzeń. Wczoraj pożyczyłam moją miarkę, którą mam już ponad 40 lat, a przyjechała do mnie aż z Iranu, do zmierzenia gabarytów urządzenia. Zagadałam się i zupełnie nie zwróciłam uwagi na to, że osoba mierząca, nieświadomie zupełnie, ręczę za jej uczciwość, schowała ją do kieszeni. Jest mi trochę głupio się o nią dopominać, nie znamy się aż tak dobrze, i mam obawę, że może sobie jakoś nieszczególnie o mnie pomyśleć, a zależy mi na dobrych układach. Głupia sprawa, wielkie mi rzeczy miarka, co prawda sama się rozkładała i składała, była dobrej jakości, przecież mogę sobie kupić drugą, ale ta przetrwała ze mną tyle lat… Trudno, jak sam nie odda, złożę ją w ofierze. ”, „Co ma wisieć, nie utonie”. „Nieszczęścia chodzą parami”. Dzisiaj wpłynęła już na moje konto emerytura z waloryzacją 70 zł, ale liczę i liczę, nawet na kalkulatorze w komputerze, i nie mogę się doliczyć 1,40 zł. Nie wiem dlaczego, chyba coś odciągnęli. Niby suma niewielka, ale kupiłabym już za to dwie cytryny na bazarku. W Polsce jest 6 435 000 emerytów, od każdego sumka mniej więcej to 1,40 zł to daje 9 009 000 zł. W skali państwa to nie jest zawrotna suma, ale zawsze to coś. „Zadłużenie Skarbu Państwa (SP) na koniec listopada 2019 r. wyniosło 962.010,8 mln zł.” Podobno ma tendencję spadkową. Ja nie wiem jak bym mogła żyć, gdybym była taka zadłużona. „Nie chwal dnia przed zachodem słońca” mówi inne porzekadło często przytaczane przez mojego tatę. Jestem pełna nadziei, że wczorajszy wiersz na znajomym mi portalu, będzie jaskółką, która zwiastuje wiosnę. Co prawda mówi się „Jedna jaskółka wiosny nie czyni”, ale dla mnie zabłysła nadzieja. „Podobno nie ma przypadków, wszystko dzieje się po coś”. Może poetów będzie trochę wstyd i się bardziej wysilą pisząc swoje dzieła wiekopomne. W końcu „Każdy jest kowalem swojego losu”, choć to powiedzenie mnie trochę rozbawia. Wielkie mi kowalstwo, gdy przypadek miesza sobie w naszym losie tak, jak mu się podoba. Nie żyje aktor Paweł Królikowski, taki jeszcze młody człowiek. Bardzo go lubiłam. Mógł jeszcze pożyć, ale zadecydowano inaczej o jego losie.
28 lutego 2020
Miałam już kilka dni o tym napisać, ale jakoś mi uciekło. Kobiety w wieku zaawansowanym mają problemy z włosami, mężczyźni nie zawsze, gdyż często już włosów nie mają. A szkoda, gdyż mogli o nie zadbać wcześniej, kiedy już ich nie ma, problem obchodzi bokiem, ale do rzeczy. Włosów na starość mamy o połowę mniej, a niektóre panie mają tak małe owłosienie na głowie, że skóra staje się widoczna. Ja nie mogę się jakoś pogodzić z przerzedzaniem i szukam jakiegoś antidotum na te problemy. Nie przeszkadza mi srebrzystość moich włosów błyszczących w świetle świec, ale to przerzedzenie jest nie do zniesienia. Stosuję różne środki, z większym lub mniejszym skutkiem, ale włosy zdołałam utrzymać, no jeszcze mam. Zależy mi na tym, gdyż mam zamiar uskuteczniać wycieczki w innym wymiarze i nie mam zamiaru nosić przeźroczystego turbanu, aby nie czuć się tam jak wyrzutek.
Stosuję peeling na skórę głowy i włosów, oczywiście, gdy akurat się zmobilizuję, olejek z korzenia łopianu i ziół - do kupienia w sklepie z naturalnymi kosmetykami. Nadaje się także do twarzy i ciała. Najskuteczniejsze są jednak peelingi, oczyszczają skórę i odżywiają cebulki włosowe. Do dzieła więc kochane panie, nie ma na co czekać. Oczywiście trzeba peeling dostosować do swojej skóry głowy. Polecam także taki, który jest na bazie cukru. https://estyl.pl/blog/2012/05/jak-zrobic-domowy-peeling-skory-glowy/
29 lutego 2020 "Człowiek pokazuje swój charakter najwięcej poprzez to, co uważa za śmieszne." Johann Wolfgang von Goethe
Śmieszne, to nie znaczy ośmieszające. Poczucie humoru to cecha bardzo zindywidualizowana. To, co jednych śmieszy, innych obraża. Komizm powinien zawsze dotyczy uogólnionych wad lub cech grupy ludzi czy całych społeczności, niedopuszczalne jest jednak wyśmiewanie się z człowieka imiennie, to zwykły brak grzeczności, dobrego smaku, chęć dokuczenia komuś lub postawienie go na obrzeżach danej grupy, w której się znalazł. Nie spotkałam jeszcze człowieka, który brałby za dobrą monetę podśmiewania się z niego przez inne osoby, publicznie czy na gruncie domowym. Ktoś, kto znalazł się w takiej sytuacji, udaje, że nic się nie stało, ale może zachować w głębi duszy uraz na całe życie. Śmiejmy się z samych siebie, wtedy nikt nie będzie miał do nikogo pretensji. Dla mnie podśmiewanie się z kogoś, wytykanie wad jest gruboskórnością, brakiem taktu i wrażliwości, to jest niedopuszczalne. Powoływanie się na to, że osoba zaatakowana ma poczucie humoru i na pewno się nie obrazi jest szczytem głupoty, każdy się obrazi, może tego nie okazywać, na to jest zbyt dobrze wychowany, ale poczuje się dotknięty. Z ludźmi tak postępującymi lepiej nie mieć do czynienia, oni nie zasługują na naszą uwagę i sympatię.
Mądry człowiek zawsze znajdzie wyjście z sytuacji, aby nie obrażać drugiej osoby, nie wytykać jej mankamentów czy błędów wprost. wszelkie podteksty mają takie samo znaczenie. Ktoś, kto tak postępuje, sam sobie wystawia opinię.
Weźmy sprawy domowe. Szanowna małżonka szykuje się do wyjścia. Wkłada sukienkę, w której nie wygląda dobrze, sama widzi, że coś jest nie tak, radzi się więc męża. Mądry mąż nie wytyka jej mankamentów urody, braku gustu i innych przywar zawinionych czy nie, ale doradza w sposób niegodzący w jej ego. Mówi więc – Kochanie, gdy nie czujesz się dobrze w tej sukience, to załóż tę niebieską w której wyglądasz uroczo. Bardzo lubię, gdy ją wkładasz. Wilk syty i owca cała! Takich sytuacji jest wiele, lepiej powiedzieć mniej, niż kogoś urazić, a na poczucie humoru nie ma co liczyć, czegoś takiego odnoszącego się do nas samych nie ma.
Facebook "Lubię to"
Motto strony
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega
srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał
czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.
Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”
Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.