Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszystkie teksty, zdjęcia zamieszczone na stronie
http://hallas.pl.tl/
stanowią własność autora i podlegają ochronie przez prawo autorskie.
Ich kopiowanie i powielanie w całości lub części, w jakiejkolwiek formie
(drukowanej, audio czy elektronicznej),
bez zgody autora jest zabronione i jako działanie niezgodne z prawem może być karane.
.............................................
kwiecień 2020
1 kwietnia 2020
Dzisiaj prima aprilis, trochę mnie nabrali już od rana, ale publicznie z powodu zarazy nie godzi się robić niezbyt mądrych kawałów. Moim zadaniem, jak mi zapowiedziano, jest przeżyć i trwać. Robię, co mogę, gdyż zbyt wiele osób stara się mnie wspomagać, ale niezbadane są wyroki boskie. Pozwolę sobie rozpocząć miesiąc wierszem Leśmiana, i nie łagodnym malinowym chruśniakiem, ale erotyczną balladą, emanującą erotyzmem, z ciemną i niszczącą siłą pożądania, gdzie poeta na planie pierwszym stawia swoje „mleczne” upodobania. Normalnie, jako nobliwa staruszka, nie śmiałabym takiego wiersza przytoczyć, ale dzisiaj dam sobie trochę swobody. Dziewczyna w wierszu wolała gada niż księcia, widocznie lepiej się spisywał.
GAD
Bolesław Leśmian
Szła z mlekiem w piersi w zielony sad,
Aż ją w olszynie zaskoczył gad.
Skrętami dławił, ująwszy wpół,
Od stóp do głowy pieścił i truł.
Uczył ją wspólnym namdlewać snem,
Pierś głaskać w dłonie porwanym łbem,
I od rozkoszy, trwalszej nad zgon,
Syczeć i wić się i drgać, jak on.
Już me zwyczaje miłosne znasz,
Zwól, że przybiorę królewską twarz.
Skarby dam tobie z podmorskich den,
Zacznie się jawa - skończy się sen!
Nie zrzucaj łuski, nie zmieniaj lic!
Nic mi nie trzeba i nie brak nic.
Lubię, gdy żądłem równasz mi brwi
I z wargi nadmiar wysysasz krwi,
I gdy się wijesz wzdłuż moich nóg,
Łbem uderzając o łoża próg.
Piersi ci chylę, jak z mlekiem dzban!
Nie żądam skarbów, nie pragnę zmian.
Słodka mi śliny wężowej treść -
Bądź nadal gadem i truj i pieść!
2 kwietnia 2020
Ludzie zaczynają tracić cierpliwość siedząc w domach, ale to dopiero początek przecież. Wokół pełno rad psychologów jak sobie dać radę z psychiką siedząc w czterech ścianach swoich domostw. Co z ludźmi uzależnionymi, słabymi psychicznie? Zadzwonili do mnie właśnie z przychodni, że zaplanowana wizyta u kardiologa została przełożona na 1 lipca! Służba zdrowia chyba wie, kiedy zaraza się skończy?! Problem jest tylko w tym, czy ja dożyję, czy dożyje pani doktor! Wszystkie sprawy zdrowotne mam właśnie zaplanowane na koniec marca i pierwszą połowę kwietnia. To ważne dla mnie wizyty, na które czekałam długo, ale ich nie będzie. Oczywiście terminy pozostają do ustalenia, a ja wcale się nie palę do odwiedzenia przychodni, gdzie i tak nie ma lekarzy, niech już dzieje się, co ma się dziać. Takie dzikie szczęście staruszki.
Nie tylko przychodnia przewiduje, przepowiedni odnośnie epidemii nie brakuje. Mnie fascynują zdolności mistyczki bułgarskiej, już zmarłej, to Baba Wanga. Pewne wydarzenia odnośnie przyszłości zdołała przewidzieć – podobno także epidemię w „koronie” w "lustrzanym roku".
Przepowiednie, jak to przepowiednie, sprawdzą się, albo nie. Dla mnie zagadką jest to, że jasnowidz coś widzi, i niekiedy to się sprawdzi. To jest właśnie fascynujące. Te fakty są gdzieś zapisane, one mają nastąpić… O ile wiadomo, że się spełnią, to czym jest nasze życie, jak dalece mamy na nie wpływ, a może wcale nie mamy?! Albo ktoś za nas wszystko zaprogramował, albo jesteśmy kalką jakiegoś świata równoległego?
3 kwietnia 2020
O dziwo, po zmianie tabletek na nadciśnienie, no bo po czym by innym, sypiam w nocy! Proszę wobec tego nie przysyłać mi po północy mających mnie rozbawiać filmików. Będę musiała na noc wyciszać telefon. Wyspany człowiek, to człowiek zadowolony. Niekiedy wydaje mi się, że żyję w jakiejś innej rzeczywistości, a to co na zewnątrz, to nie moja bajka, ale wiem przecież że tak nie jest, jestem trybikiem maszynerii społecznej, choć już nieco zużytym i przerdzewiałym. Nie tylko ja zresztą, nasza władza też żyje w jakiejś innej rzeczywistości, chyba. Oni nie chodzą do sklepów, nie uprawiają joggingu, nie biorą do rąk banknotów, ja też zresztą nie, co więc my wiemy o świecie? Coś tam wiemy, ale mamy na to inne spojrzenie.
W kręgach władzy mam trzech „ulubieńców”. Jeden to prezesunio z wypiętym brzuszkiem wyzierającym spod rozpiętej marynareczki, maszerujący przejściem pomiędzy fotelami na sali sejmowej, ten obraz utkwił mi w pamięci i nie mogę go usunąć, mimo starań. On wszystko może, ale jak się uprze, to nic nie może - przełożyć, zmienić, dostosować do istniejących warunków.
Drugi, to dzisiejszy solenizant, wicemarszałek sejmu, dla mnie bardzo niesympatyczna postać. Ta jego nonszalancja, pewność siebie, opędzanie się od dziennikarzy jak od chmary natrętów, i „niebanalna” uroda, na starość przypomina Shreka w nowej wersji. Kiedyś wielka miłość Kory, a teraz prawa ręka prezesunia. Poczytałam trochę o nim i może nie jestem zbyt sprawiedliwa, ale nie lubię go, nie podoba mi się i już.
Trzecia osoba to szef MSWiA. Ostatnimi czasu także zwrócił się do narodu z przesłaniem, ale ja nie wiem, co nam przesłał, gdyż z wielkim zainteresowaniem wpatrywałam się w jego postać, malutką i skurczoną, w usteczka wąskie układające się w dziobek, całą postać jakby przywołaną z państewka liliputów.
To moi niepozytywni bohaterowie. Co ja mam zrobić? Nie mogę wykrzesać z siebie ani krztyny sympatii dla tych osób, a jeszcze teraz, gdy mam korespondencyjnie głosować na prezydenta, to już wielka spina! Prezydent niech zostanie ten, co jest, i tak nie ma wiele do powiedzenia, a zaniechanie wyborów pozwoli na przeznaczenie pieniędzy na walkę z zarazą. Niech „truja” mnie wysłucha, przecież obywatelem jestem, póki co!
4 kwietnia 2020
Z powodu zarazy używam obecnie w kuchni ziół mających mnie chronić, które sobie stały w słoiczkach, trochę zapomniane. Dosypuję do porannej zupy z płatków owsianych kurkumy sproszkowanej, oczywiście. Nawet tak wstrętna potrawa jak płatki owsiane z tą przyprawą, tartym jabłkiem i łyżką miodu jest zupełnie zjadliwa. Z resztek mąki upiekłam chleb z czarnuszką na sodzie, gdyż drożdży nigdzie nie uświadczysz w sklepie. Kardamon też wrócił do łask. Używam zwiększonych ilości pieprzu szczególnie przeze mnie hołubionego. Co prawda nasypałam do młynka, nie patrząc na napis, pieprzu o smaku cytrynowym, co nie jest mi zbytnio w smak, ale nie chce mi się już wszystkiego wysypywać, także z tej racji, że wsypałam od razu drugą torebkę normalnego i teraz trudno rozeznać, który jest który. Twarożek z pieprzem cytrynowym smakuje nieco orientalnie… Nawet spożywam codziennie suszone jagody goji! Upiekłam też rankiem ciasteczka ze wszystkich rodzajów resztek mąki, cukru, wiórków kokosowych i czego się jeszcze dało. Nawet są zjadliwe, a już na pewno stanowią namiastkę komfortu czasów minionych.
Siedzę i czytam wszystkie nowe artykuły i nie wiem komu wierzyć, nie wiem co jest zmyśleniem, a co prawda.
- Ojciec Rydzyk podobno zachęca ludek senioralny do dzielenia się trzynastkami! To już nie wydaje mi się prawdziwe, jak ktoś mógłby w tak ciężkich czasach prosić o pieniądze biednych emerytów?
- Podobno najłatwiej zarazić się wirusem w szpitalach będących rozsiewaczami poprzez zarażoną służbę medyczną?
- Są księża organizujący spowiedź wielkanocną, gromadzący wiernych w kościołach mimo zakazu?
- Myśliwi mają wstęp do lasu, ciekawa jestem, po co, jak wszyscy siedzimy w domu, to siedzimy i już.
- Już nie wspomnę o wyborach. W skrzynkach na listy mają być arkusze wyborcze?! Podobno już wiceprezes poczty zwolniony, przedpole więc przygotowane. I co, może polecę na pocztę z wysyłką, niedoczekanie! Niech zrobią głosowane, jak muszą, drogą internetową.
- Proszą, aby ludzie nie wyjeżdżali do rodziny na święta! Już ktoś musiałby nie mieć krzty rozumu, aby urządzać wyjazdy, chyba, aby kogoś zarazić, dajmy na to teściową! Ja siedzę sama na święta, jak dożyję i niech nikt mnie nie odwiedza, jakie czasy, takie święta. Zjem jajko z chlebem, chleb zamówiłam przez internet, zobaczę jak zakupy wypadną, gdy dobrze, będę kupowała taką drogą.
Niech tylko ten przybłęda w koronie omija mój dom i moją rodzinę, wszystko zniosę i innych też proszę niech nie robią problemów z czegoś, co można obejść, bez czego można się obyć.
5 kwietnia 2020
Dawid – król Izraela i pisarz – powiedział: Tęskniąc, czekałem na Pana, a On skłonił się ku mnie i wysłuchał mojego wołania. Wydobył mnie z dołu zagłady, z grząskiego bagna i postawił moje nogi na skale. Krok mój uczynił pewnym. Włożył w moje usta pieśń nową ku czci naszego Boga.
Dzisiaj Niedziela Palmowa spędzona w domu. Pozostała nam modlitwa, jak zwykle w trudnych czasach. Mamy szansę przetrwać, gdy dostosujemy się do zarządzeń wydanych w naszym interesie, abyśmy ocaleli, ale czy wszyscy to rozumieją? Beztroska niektórych ludzi mnie przeraża. Może kary ich odstraszą. Nie podobają mi się utarczki opozycji i władzy. To nie czas na kłótnie, dochodzenie swoich racji. Trzeba mówić jednym głosem w obliczu katastrofy ludzkości. Zapowiadają na jutro polityczne trzęsienie ziemi, mnie żadne trzęsienie nie jest potrzebne. Uważam, że ten rząd powinien zostać. Gdy powołają nowy, zanim się zorientują, co mają robić, zdążymy wymrzeć. Sytuacja jest trudna i tutaj nie ma mądrych, aby wszystkiemu podołać. Zostawić więc wszystko jak jest, przedłużyć kadencję prezydenta i starać się współdziałać. Krytykować każdy umie, ale rządzić mądrze, to już niekoniecznie. To mnie wszystko przygnębia.
Zachowanie obywateli, także. Zerkam przez balkon, gdy wychodzę na krótką wędrówkę na zewnątrz i jestem sfrustrowana. Obok alejki spacerowej leży wiele rękawiczek używanych w sklepach przez klientów! Czy to jest bezpieczne, kto ma je zbierać i dlaczego nie wrzuca się ich do kosza, tylko rzuca gdzie popadnie. To oznaka samowoli i głupoty, bez zastanowienia się co dalej i czy przypadkiem sami nie nabawią się zarażenia koronawiusem, a co z innymi, przestrzegającymi zasady współżycia społecznego, a narażonymi na niebezpieczeństwo przez lekkomyślnych ludzi? Gdzie przebiega linia pomiędzy wolnością, a właściwie swawolą obywateli, a ochroną całego społeczeństwa? Czy do głów niektórych ludzi nie daje się wbić zachowań będących normą społeczną?!
6 kwietnia 2020
Człowiek jest kowalem swojego losu, i to jest po części prawdziwe, ponieważ nawet nie mając kowadła i młota, może walić łbem o ścianę w wypadkach beznadziejnych.. Nie oglądam posiedzenia sejmu, niech obradują, ja poczekam na wynik, gdyż nic im nie pomogę. Dla mnie ważne jest przetrwanie. Piekarnia dostarczyła zamówiony chleb, jaki jest smaczny, to nie da się opowiedzieć. Kupiłam trzy bochenki, starczy mi na długo. 10 zł trzeba zapłacić za dowóz, ale już nikt nie będzie mi marudził, że sama chcę wychodzić i robić zakupy. Siedzę dla świętego spokoju w domu, nie mam sił udowodnić mojemu potomstwu, że dostarczanie produktów do domu wiążę się z takim samym ryzykiem, jak ich zakup. Resztę też załatwię przez internet. Dwa razy w tygodniu zamówię, co mi będzie potrzebne, i będę w porządku wobec siebie i rodziny.
Teraz, kiedy wszyscy muszą przebywać w domu, wiedzą jak to jest, gdy staruszka za swoje terytorium ma cztery ściany. Ja się nie poddaję, robię codziennie to, co sobie zaplanuję i nie gęgam, że mi jest trudno i źle. Jest tak, jak ma być. Robię już trzecie ponczo, to ostatnie ze wszystkich resztek, jakie mi pozostały, będzie wielobarwne. Lubię takie „okrytki”, marzną mi ramiona i narzutka staje się wielce pożądana. Dalszych planów nie będę snuć, przecież może się zdarzyć, że niespodziewanie epidemia przygaśnie i wtedy sobie odbiję, codzienne spacery staną się moją pasją!
Pamiętam, że w czasie stanu wojennego stałam się niespodziewanie krawcową i wykonawczynią super swetrów. Moje córki do dzisiaj je pamiętają. Co tam jeszcze będę robiła, nie wiem. Mam w planie wykonanie maseczki. Lekko się waham, gdyż mam tylko czarną, cienką włóczkę. Kasiu, lepiej abyś nie słuchała, gdyż ona do ciebie należy, ale leży już kilka lat i jakoś nic z niej nie zrobiłam, więc już chyba jest moja, prawda? To do pracy siedzący w domu, a nie do narzekania, niech poncza staną się waszą rozrywką i radością na chłodniejsze wieczory. Maseczka do wykonania na początku wpisu.
7 kwietnia 2020
Hołd i szacunek dla pracowników Służby Zdrowia za ich pracę, poświęcenie i oddanie. Wszyscy powinniśmy przestrzegać zaleceń, aby im nie przysparzać pracy. Pojawiło się nieśmiałe, póki co zalecenie, aby wszyscy wychodzący na zewnątrz nosili maseczki, oczywiście później prane i dezynfekowane. Stwierdzono, że wirus utrzymuje się w powietrzu, a gdy tak jest, a trudno, aby się nie zarazić, gdy nie będziemy mieć ochrony. Nastały czasy zarazy, których nikt się nie spodziewał. Wzywam jeszcze raz naszych posłów i rząd, aby przegłosować pozostanie na dwa lata obecnego prezydenta. Wybory, nawet w formie korespondencyjnej, to głupota do kwadratu. Liczą się koszty i nasze bezpieczeństwo, wiadomo przecież, że będzie jak jest, po co więc cała ta szopka z demokracją?
A teraz z mojego podwórka usprawnienie, które ma zapobiec psuciu się włoszczyzny. Dostarczyła mi zapas córka, także moja przemiła i opiekuńcza sąsiadka, a warzywa, jak to warzywa, zaczęły się psuć, wszystkiego nie byłam w stanie zużyć. Wyjęłam więc suszarkę, obrałam włoszczyznę, uruchomiłam robota i wszystko rozdrobniłam, chyba nawet trochę za bardzo, ale wyschło jak należy. Pory pokroiłam na szczęście na większe paseczki, mają więc formę dekoracyjną. Do kilku zup będę miała dodatek, bez obierania. Pamiętam, że kiedyś już stosowałam taką metodę, kiedy miałam więcej włoszczyzny, a przechowywać nie było gdzie. Bardzo sobie chwaliłam takie zapasy. W tym roku wszystko się szybko psuje, włoszczyzna, jabłka, to chyba następstwo suszy. Byle to wszystko przetrwać. Jestem ciut zdenerwowana, ale do świąt jakoś wytrzymam, a później się zobaczy. Dałam słowo, że nie będę wychodzić z domu i jakoś trwam, ale podejrzewam, że jestem zdrowsza niż ci, co dostarczają mi wiktuały, ale siedzę jak jakiś darmozjad w domu i się wałkonię. To dla mnie jest trudne do wytrzymania.
8 kwietnia 2020
Wstąpiła we mnie furia! Rozpiera mnie złość na satelitę Ziemi niosącego niepokój i przyprawiającego mnie o bezsenność. Dosyć mam tej lśniącej tarczy niebieskiej, a wczoraj podobno różowej. Wzbił się wysoko przed północą prezentując srebrzystość trącącą plamami, a później przesunął się na drugą stronę bloku i nie widziałam już różowego tłuściocha. Przecież nie będę w piżamie wybiegała przed blok. Niech sobie świeci komu innemu. Nie spałam do czwartej rano, tak mnie przetrzymał ten „łysol”. Pomstuję dzisiaj cały dzień na jego zachłanność, chęć kierowania ludzkimi doznaniami. Podobno w wyniku działania księżycowego blasku w organizmie zahamowana zostaje produkcja melatoniny, hormonu odpowiedzialnego za rozróżnianie dnia i nocy. „Przed wiekami wierzono, że niektóre dni roku, zwykle podczas pełni księżyca, sprzyjają specyficznym objawom – poczuciu ekscytacji, wzmożonego apetytu, pożądania i pobudzenia zmysłów.” Ha, niech sobie tam ma wpływy, na tsunami, przypływy i odpływy, trzęsienia ziemi i inne zjawiska także, ale mnie niech ten złodziej światła odbitego zostawi w spokoju. Luna, Selene, Srebrny Glob - wielki mi pan nieba! Dobrze, że nie ma teraz grubego płaszcza chmur, gdyż nikt by nie widział wtedy jego panoszenia się. Nie będę pisała wielką literą jego nazwy, ani mi się śni, nie lubię takich pyszałków i władców nocy. I tak co miesiąc! Staruszką jestem uwięzioną w domu i mam mieć spokój, rozumiesz przenikający każdą szparą okienny zaglądalski, wstyd przynosisz ciałom niebieskim, ty karle planetoidalny.
9 kwietnia 2020
Wczoraj mnie aż zatknęło z wrażenia. Imć Glapiński wystąpił, a jakże, oznajmiając wysokość stóp procentowych i przy okazji pokazał cały zasób skromności władzy, chęci służenia narodowi, braku pyszałkowatości, oznajmiając, że w całej złożoności sytuacji, jest jednak dobra strona tego wszystkiego, gdyż zaraza przypadła na czas, gdy PiS jest u władzy i tylko on może dać sobie z tym radę!!! Nie są to dokładnie przytoczona wypowiedź, ale taki był jej wydźwięk. Byłam gotowa paść na kolana w podzięce za to, że tacy mądrzy i pokorni duchem ludzie nami rządzą. I zrobiłabym to, ale już w dzienniku okroili wypowiedź zbawcy narodu i nie było potrzeby abym wyrażała swoje wiernopoddaństwo. To już przechodzi pojęcie ludzkie, czy oni naprawdę mają nas wszystkich za idiotów?! Tacy ludzie robią najwięcej szkody władzy swoimi wypowiedziami.
Zabieram się za praktyczną stronę życia i będę szyła maseczki na użytek rodziny. Zadzwoniła wczoraj koleżanka z dawnych lat, ona już działa na tym polu, więc i ja zabiorę się do dzieła. Podała mi namiary, sam też odszukałam w internecie potrzebne wskazówki i będę działać. Oto wzór maseczki i linki do usprawnień
Droga Krzyżowa w Watykanie w tym roku, roku zarazy, była przejmująca i pełna skupienia. Na pustym prawie placu oświetlonym zniczami tylko Papież z garstką ludzi niosących krzyż. Rozważania pod przewodnictwem Ojca Kościoła prowadzone były przez osoby pracujące z więźniami, samych więźniów i członków ich rodzin cierpiących odrzucenie społeczne. Nie można się do tych ludzi i ich poczynań odnosić obojętnie, oni też cierpią i prostują swoje ścieżki życiowe odbywając karę. Przeszłości się nie cofnie, ale trzeba swoje czyny odpokutować, aby wrócić do społeczeństwa, co nie jest sprawą prostą ani łatwą. Benedykt XVI niósł krzyż przy pierwszej i ostatniej stacji, wspomagając cierpiących miłością miłosierną. Tego roku chyba nigdy nie zapomnimy, jest inny, zupełnie inny, i wprost niewyobrażalny w swojej grozie. Przyszło nam dźwigać krzyż, jakiego się nie spodziewaliśmy.
11 kwietnia 2020
Życzę Wam, Kochani, aby te Święta Wielkanocne, jakich jeszcze nie było w naszym pokoleniu, przyniosły spokój i nadzieję, że na drugi rok rodziny będą już razem. Postanowiliśmy u nas, że dla bezpieczeństwa każdy będzie świętował w swoim domu, ja wobec tego sama zostanę przy stole! Tak musi być i nie będę się buntować. Modlitwy rozpoczełam od czwartku, a biesiadowanie zaczynam już dzisiaj, gdyż mam pełne zaopatrzenie, a zjeść trzeba, a nie ma nawet kogo poczęstować. Życzę zdrowia i pomyślności z okazji Wielkanocy, jajka smacznego i Dyngusa samotnego.
Lepiej przetrwać, niż kogoś zarazić, lub od kogoś się zarazić. Może niezbyt piękne to życzenia, ale taki to rok niespodziewanej zarazy – mikomu nie powinno się życzć źle, ale niech ten znienawidzony koronawirus sczeźnie i nigdy nie wraca.
12 kwietnia 2020 Świętuję, pojedynczo, ale z czystym sumieniem! Nie jest najgorzej. Przecież wszyscy są przy życiu i zdrowiu, a że widzimy się wirtualnie, to też jest dowód, że jesteśmy razem. Pokarm pobłogosławiłam osobiście, nie święciłam, bałam się, że woda stoi już zbyt długo, nie mam zamiaru narażać się na komplikacje życiowe. Wszystkie nabożeństwa oglądam w telewizji.
Nie mam jednak dobrych słów pod adresem ludzi łamiących zasady społeczne narzucone nam odgórnie, które według mnie są słuszne. Czyś minister czy szary obywatel, zastosuj się człowieku do obowiązujących reguł. Nie po to siedzimy w domach, gospodarka się ugina, ludzie umierają, aby udawać wiernego katolika i gromadzić się w kościele, czy odwiedzać cmentarze. Jest zakaz, to trzeba go przestrzegać. Obchodzenie zarządzeń odgórnych uważam za buńczuczność i brak szacunku dla innych ludzi, szczególnie służb medycznych spędzających święta w szpitalach, gdyż przecież chorzy wymagają opieki.
Powinnam wspominać święta w innych latach, aby złagodzić istniejące obwarowania, ale naprawdę wyprowadzają mnie z równowagi wiadomości, jakie docierają do mnie drogą internetową, także to co widzę z balkonu i co słyszę. Ja nie wiem, czy ludzie nie rozumieją, co się do nich mówi, czy uważają, że są silniejsi od koronawirusa? Wszystko jest do czasu. Nie tak ten wpis miał wyglądać, ale zbyt wiele zasad jest łamanych, abym spokojnie mogła obok tego przejść. Spokojnych Świąt dla mających czyste sumienie wobec siebie i społeczństwa.
13 kwietnia 2020
Wirtualny Dyngus mnie nie moczy i nie fascynuje. Od rana staram się usiąść do komputera, aby coś zapisać i jakoś nie mogę się skupić. Jestem, jak się okazuje, najstarszą osobą z mojej generacji w rodzinie. Należy mi się więc szacunek jako staruszce. Żartuję sobie oczywiście, ale jestem najstarsza, to prawda. Mój tato był najstarszym synem, no to i jego dzieci też wiodą prym w starszeństwie. Oto jak wyglądam ja, staruszka, po trzytygodniowej kwarantannie, w ponczu, które wykonałam w okresie próby. Nie wychodzę, nie widuję się z ludźmi, nie muszę specjalnie dbać o siebie, tylko tyle na ile to jest konieczne, a to ma swoje złe strony także. Nie mogę jednak młodnieć, gdyż Piotr, strażnik bram niebieskich, mógłby mnie nie wpuścić do środka i cofnąć na ziemię, na co nie mam ochoty. Muszę się starzeć i być gotowa na wezwanie.
A oto druga postać, ale w pełnej krasie, koci „król słońce”, uosobienie ważności i władzy, której blask unosi się
nad postacią rozpartą na leżu, kumuluje się we wzroku dominującym nad otoczeniem. To Jego Wysokość Malin! Co do rozumu kota owego, a mam porównanie z Lesiem, kotkiem inteligentnym i rzutkim, nie wypada on najlepiej. Malin jest kotem siłowym. Kiedy koty bywały u mnie na wywczasach, Lesio odznaczał się finezją na każdym kroku, natomiast Malin, kiedy wskoczył na tapczan, sprężyny się uginały… Moja córka przesłała mi podobiznę Malina, skojarzyłam go sobie natychmiast z pewną postacią naszej władzy... Powiedziałam, co myślę i spotkałam się z ostrą naganą, czy naprawdę słusznie?!
14 kwietnia 2020
Jestem już codzienna, święta minęły. Dziękuję za wszystkie dowody pamięci, staruszka jest wdzięczna, że o niej nie zapominacie.
Piszę tutaj to, co myślę, chyba w sposób wyważony. Nie lubię, gdy ktoś uważa mnie za półgłówka, jako obywatelkę kraju obchodzącego dzisiaj symboliczną datę Chrztu Polski. Chrzest odbył się w 966 roku, oczywiście nie był to proces jednolity i nie ma pewności, czy już wcześniej się nie odbył, ale jakaś data musi być symbolem. To był ważny fakt, gdyż otwierał nam drogę do utworzenia i rozwoju państwa polskiego.
Minęły już 1054 lata, a jeszcze sprawy się nie wyklarowały. Znowu umyka nam demokracja i mamy sprawy, które dla jednych są przykazem, a dla innych możliwością ich obejścia. Wczorajsze usprawiedliwianie wizyty na Powązkach, i jak się okazuje innych cmentarzach, zamiast oczyścić wodza, a pogrążyło go zupełnie. Brakowało jeszcze tylko procesji z cmentarza na cmentarz!!! Szanowna Władzo! Władacie, aby przestrzegać zasad i reguł ustalonych przez was samych. Jesteście po to, abyście dawali przykład. Macie chronić ludzi, którzy wam powierzyli mandat rządów. Zrozumiano! Jeden samolot z dostawą środków medycznych nie wystarczy.
Teraz nie jest czas hołdów, jest czas walki o nasze życie, abyśmy w przyszłości mogli czcić pamięć tych, którzy na to zasłużą. Nie zgadzam się też na wzajemne oczernianie się i osobiste wycieczki. Życie prywatne ludzi jest ich życiem! Nie mam zamiaru tego wszystkiego wysłuchiwać, gdyż uwłacza to godności człowieka rozumnego. Ponieważ już nie dajecie sobie rady ze szczuciem jednych na drugich, proponuję ustalić w telewizji planszę: TERAZ PLUJEMY NA PRZECIWNIKÓW! Zamiast poświęcać czas antenowy na udowadnianie nieprawdy pojawi się plansza, a my już będziemy wiedzieć, o co chodzi i nie będziemy się denerwować wysłuchując bzdur. Dotyczy to jednej i drugiej opcji politycznej.
15 kwietnia 2020
Siedzenie w domu trochę obezwładnia. Wydaje się, że czas sprzed miesiąca był piękny, radosny, ciekawy, obfitujący w wydarzenia przyprawiające o szybsze bicie serca, choć wszyscy wiemy, że był tylko normalny. Zastanawiam się, czy nie nadszedł już czas, aby wyprawa do pobliskiego sklepu, stała się rzeczywistością. Powoli zaczynam oswajać moje dzieci z tymi realiami, jako że trudno mi wytrzymać z czterech ścianach. Od jutra wszyscy będą już nosić maseczki, co stworzy pewną barierę ochronną. Może więc rodzinę przekonam do swoich zamysłów, przecież wynoszenie śmieci mam zagwarantowane. Że też nas musiał ten koronawirus dopaść!
W dziejach ludzkości to żadna nowość. Epidemie dżumy, cholery, ospy czy grypy nawiedzały ludzkość od zarania. Przyczynami epidemii były fatalne warunki sanitarne. „Dżuma pojawiała się wielokrotnie - w roku 1186, 1283, 1307, 1360, 1383, 1451, 1497, 1542, 1573, 1663, 1680, 1720. W roku 1348 "morowa zaraza" zabrała (według ówczesnych kronik) jedną czwartą ludności Polski.” Dorzucić trzeba jeszcze kiłę, na którą cierpieli m.in. Jan Olbracht, Stefan Batory i Jan III Sobieski. Wiek XIX przyniósł cholerę (żeglarze nazywali ją „kholera”, co oznacza „upływ żółci” stąd nazwa). Jej ekspansja rozpoczęła się od najdalszych regionów Azji. I wojna światowa niosła tyfus, czerwonkę i grypę hiszpankę, która zabiła na całym świecie od 50 do nawet 100 milionów osób, a zachorowało około 500 milionów. Wirus został do Europy przeniesiony z USA przez żołnierzy amerykańskich udających się na front. Jeszcze w 1963 roku we Wrocławiu rozpanoszyła się ospa prawdziwa przywleczona z Azji, na szczęście szybko ją opanowano. Grypa, polio, ebola dziesiątkowały ludzi. Nauczono się z nimi walczyć, ale mamy teraz nowe zagrożenie i musimy się podporządkować zarządzeniom, gdyż inaczej żniwo będzie znowu obfite. Do tej pory na całym świecie potwierdzono dwa miliony przypadków koronawirusa, z czego ponad 7 tys. w Polsce. Co dalej?
16 kwietnia 2020 Same radości życiowe! W domu mogę być bez maseczki, nikt mi mandatu nie wlepi. Wielka mi radość, świat i tak dla mnie zamknięty. Na mojej stronie pojawia się propozycja płatnej strony, to już sygnał, że długo nie zagrzeję tutaj miejsca. Czułam, że kiedyś to nadejdzie. Nie uzyskałam też pozwolenia goszczenia w moim osiedlowym sklepie, córki są przeciwne. Trochę już brakuje mi owoców, ale nie będę zgłaszać niedoborów. Pod koniec tygodnia złożę zamówienie, a teraz zajadam oliwki i śliwki w różnych postaciach. Jak na złość w tym roku zrobiłam mniej przetworów. Ugotowałam zupę z buraczków mojego przepisu i zrobiłam osobiście kluski. Miałam tylko zdrowe „czarnuchy”, ale nie bardzo je lubię. Ostatni raz kluski robiłam ćwierć wieku temu. Trochę już zapomniałam recepturę. Trzeba je trochę przesuszyć, to się nie kleją, ale zapomniałam o tym. Sypałam mąkę w nadmiarze, jakoś poszło. Teraz przestawiłam komputer, aby mieć widok na trawniki, zawsze to jakaś radość w odosobnieniu. Dmucham i chucham na moje kwiatki i cieszę się każdym nowym przyrostem. Staruszko, nie martw się, przyjdą jeszcze piękne dni, a nawet jak komuś się o tobie przypomni i powołają cię do innego świata, to też nie będzie źle. Spełni się twoje marzenie, które nie zostało zrealizowane z racji zarazy, oglądanie rozgwieżdżonego nieba! Będziesz sobie bujać wśród gwiazd i jedynym zmartwieniem będzie śledzenie mocy czarnych dziur, bo gdyby cię wessały, wtedy przenikniesz do innych światów, a tam nie wiadomo co cię może czekać, jak znowu trzeba będzie żyć?! To by dopiero było.
W tym roku nawet na wakacje się nie wyjedzie, siedzenie w domu będzie na okrągło. Nikt znad morza nie przywiezie kamienia z dziurką, muszelki ani innego dobra nadmorskiego. Innych prezentów już nie przywożę i nie przyjmuje, nie wiem później co z nimi robić. Na zdjęciu wakacyjne pamiątki.
17 kwietnia 2020
Nie o każdym tutaj piszę, ale niekiedy piszę o takich czy innych osobnikach. Zastanawiam się tylko, dlaczego interesują nas tacy, a nie inni ludzie? Co w nich jest, że zerkają w naszą stronę, a my w ich, mimo, że życie mamy w inną stronę ułożone. Dzisiaj jednak tematem wiodącym będą brwi, ale nie oczy, te zostają przymknięte i tak ma być. Tarczyński i Ogórek krytykują brwi dziennikarki Justyny Pochanke! Ha, to naprawdę szczyty pracy dziennikarskiej! Pochanke maluje sobie brwi, no i co z tego, chce to maluje, prawda? Jak nie mają się już do czego doczepić, to czepiają się czegokolwiek, byle się doczepić. Świadczy to jednak o tym, że pani Justyna ma osobowość i poglądy, które pozwalają jej stanąć ponad innymi. Nie będę mówiła o wyglądzie i poglądach p. Ogórek, bo zwyczajnie nie ma o czym. Jak zagnieździła się w radiu PiK, przełączyłam stację. To na tyle, ale brwi mnie zabolały, gdyż ja mam też z nimi kłopoty. Pojawiają się na nich siwe włoski, a ja tego nie lubię i je wyrywam, niekiedy całymi kępkami, gdyż nie zawsze dają się uchwycić te, które chcę wyrwać i dlatego moje brwi mają kształt nieokreślony. Mogłaby sprawy regulacji załatwić kosmetyczka, ale szkoda mi pieniędzy. Brwi to ważny element twarzy kobiety, podkreślają jej wyrazistość, ale ja jestem, jaka jestem, bez malowania, gdyż mam na wszystko uczulenie. Srebrzyste włosy zupełnie mi nie przeszkadzają, ale z brwiami jest jakoś inaczej. Oto moje zdjęcia takie, jakie mi akurat wpadły w ręce, a na nich brwi staruszki. Jakoś z nimi żyję i nie przeszkadzają mi specjalnie, a jak komuś się w takich wydaniu nie podobam, to trudno. Tylko Fejsik udoskonala mój wygląd, nie traktuję tego serio, ale mnie to bawi. Nikt mi już nie mówi mi komplementów, a szkoda, kobietą przecież jestem, szczątkową, ale zawsze to kobieta.
18 kwietnia 2020
Czekałam wczoraj wieczorem na dostarczenie zakupów przez moją córkę, która robi je późnym wieczorem, aby było mniej ludzi w sklepie. Oglądałam w tv Kultura film „Łagodna”. Była to luźna adaptacją opowiadania Fiodora Dostojewskiego i dlatego się skusiłam. Z początku trochę się nudziłam. Obrazy wędrówki przez Rosję kobiety poszukującej w więzieniach męża były wręcz rażąco prostackie, choć niepozbawione współczucia dla drugiego człowieka, ale taka widocznie jest natura tych ludzi. Szokujący wręcz był obraz życia mieszkańców w miejscowości obok więzienia; rozpusta, rozwiązłość i rozpasanie, ale to chyba wszędzie takie środowiska bywają, tylko ich się nie zna, bo nie ma z nimi styczności. Najbardziej szokujący był jednak obraz, jak się okazało snu, gdzie pokazano zniewolenie pracowników wobec władzy więziennej. Wyglądało na to, że sen się spełnił. Film w swojej wymowie był wstrząsający.
Jak to się dzieje, że ludzie dojdą do takiego wyprania mózgów, że wierzą w to, co robią, mimo że swoim postępowaniem rujnują życie innych ludzi? Przecież to nie tylko w Rosji, wszędzie tam, gdzie sprawowane są rządy autorytarne, tak się dzieje. Buntują się tylko jednostki, a cała masa ludzka pcha się za władzą nie widząc zła??? To tak, jakby zawirusowane ludzkie mózgi pracowały jak roboty!
Myślę o tym, w jakiej sytuacji znalazł się mój kraj ojczysty. Czy władza wobec zaistniałej sytuacji nie igra z ogniem. Po co wybory, Gowin miał według mnie rację. Co będzie z naszą gospodarką, czy zdoła się podźwignąć z zapaści spowodowanej zarazą? Jak zakłady nie ruszą z miejsca, to będzie tragedia. Wszelkie rezerwy zostały wyczerpane na dodatki dla dzieci i seniorów, można co najwyżej umorzyć ZUS, odsunąć płatności, trudno dawać, gdy nie ma z czego. U naszych sąsiadów na zachodzie, są nadwyżki budżetowe, dlatego obywatele dostali konkretne wsparcie pieniężne. Wiem, co mówię, widziałam czarno na białym, jak to wygląda. Może znowu będzie trzeba wspomóc kraj oddając część emerytury, ja jestem na to przygotowana. Już raz tego doświadczyłam, akurat na mój rocznik emerytalny trafiło, kiedy to Suchocka i Kuroń ratowali gospodarkę z zapaści. Niepokoi mnie też sprawa noszenia maseczek. Czy będziemy umieli się z nimi obchodzić? Gdy taka maseczka jest źle użytkowana, to przecież staje się siedzibą zarazków. Lepsze byłyby jednorazowe maseczki, ale te są stanowczo za drogie. Będzie, co będzie, musimy jakoś to przeżyć, albo też nie. Staruszkowie w DPS-ach nie zawsze przeżywają. Może zamknięci w domach mamy większe szanse na przetrwanie, choć przecież wiadomo, że zejście z tego świata mamy wpisane w nasz genotyp.
19 kwietnia 2020
Ostatnio słyszę nawoływania aby pisać pamiętniki z czasów zarazy. Bardzo się cieszę, że będę miała kolegów, będą nawet konkursy, ale ja w konkursach nie będę brała udziału, nie lubię konkurować. Piszę dlatego, że chcę wesprzeć moich serdecznych druhów emerytów, wiem jak to jest być staruszką. Jednoczą nas wspólne problemy, troski i doznania. Obecna moja strona już działa dziewięć lat, poprzednia też kilka, ale ją dla mnie zamknęli, gdyż stała się płatna. Ponieważ moja kondycja finansowa wtedy mocno kulała, nie mogłam podołać wymaganiom. I dobrze, coś się kończy, aby zacząć mogło się coś. Zachęcam do pisania, gdyż niekiedy sama jestem zadziwiona zapisami sprzed lat. Człowiek się zmienia, czasy się zmieniają, fascynacje i upodobania przechodzą też do historii. Zamieszczam tutaj moje opinie, ale także innych osób, które dzielą się ze mną swoimi obserwacjami.
Starość to taki dziwny czas, jeszcze jesteś, jeszcze coś chcesz przekazać innym, ale nie zawsze chcą cię słuchać, a nawet bywa, że chcą za ciebie decydować i niekiedy dla świętego spokoju dajesz się podporządkować, gdyż lepszy pokój, niż otwarta wojna. Choćby teraz, siedzę w domu, mimo że nic mi nie jest, jestem sprawna, chandra mnie nie dręczy, humor mimo wszystko dopisuje, gdyż wiem już, że wszystko, co się zacznie, skończyć się musi, tylko nie wiemy, jakim kosztem to nastąpi. Moja córka zapytała mnie wprost – Chcesz mamo sama robić zakupy, chcesz umierać w czasie zarazy, wiesz jakie będą problemy z pogrzebem? To miał być taki żart podszyty strachem moim i jej. A co by było, gdyby się role odwróciły, co wtedy? Nie chcę nawet o tym myśleć.
Dzisiaj Dzień Miłosierdzia Bożego. Siostra Faustyna to fascynując postać. Warto zagłębić się w jej Dzienniki. Szlifują nasze człowieczeństwo. Pan Jezus powiedział do niej: Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. (Dz. 699)
20 kwietnia 2020 Niekiedy stosuję zasadę sprawdzania, a nawet prowokowania rzeczywistości poprzez umieszczenie kontrowersyjnych nieco wpisów. Może to niezbyt eleganckie, ale jak nie mam innej drogi dochodzenia prawdy, to chwytam się dostępnych mi środków. Nie ukrywam, że trochę się nudzę, ale to chyba naturalne, gdy jeszcze człowiek jest w pełni świadomy otaczającej nas rzeczywistości, a ma do dyspozycji powtarzające się środki zabicia czasu. Zapytałam więc ludzi, co w robić aby zająć sobie czas. Oto podpowiedzi.
- Gry internetowe. Mam przesyt.
-Doradzono mi, że mam walczyć z wrogami, ale ja nie mam wrogów walczących ze mną wprost, a jak jacyś byli, to zostali wyeliminowani, a przecież nie będę tworzyła wrogów fikcyjnych, tylko po to, aby mieć z kim walczyć.
- Pisanie kryminału, tej formy nie akceptuję. Przemoc mnie odstrasza.
- Malowanki, kraszanki, „dłubliwe” robótki czy klejenie domków z zapałek też mnie nie pociągają.
Jedna dobra rzecz wyniknęła z tego mojego podstępnego pytania o propozycje tworzenia listy zajęć dla staruszki, to to, że zaraz do mnie „przyfrunęły” książki do poczytania!!! Biblioteki zamknięte, a ja nie lubię czytać książki dwa, a nawet kilka razy, aby napawać się kunsztem pisarskim. Wychwytuję go przy pierwszym czytaniu. Zajęłam się zaraz lekturą. Na pierwszy ogień poszła książka o kocie Iwanie „Iwan Konwicki, z domu Iwaszkiewicz. Biografia”. Świetna książka, pełna humoru i miłości do złośliwego, podstępnego i okrutnego niekiedy kota, z którym rodzina spędziła 19 lat żegnając go łzami, kiedy odchodził złożony chorobą. Genealogię Iwana postanowiła przywołać prawnuczka Jarosława Iwaszkiewicza i dobrze, pół dnia i nocy mam za sobą i wcale się nie nudziłam. Obcowanie z dobrą literaturą nie pozwala się nudzić, prawda?
21 kwietnia 2020 - Jak odróżnić późną staruszkę od średniej staruszki? Wystarczy spojrzeć na ręce. Abyś nie wiem jak o nie dbała, one i tak się starzeją. Teraz, kiedy myje się je nieskończoną ilość razy i tak dokładnie, przypominają szyję gulgoczącego indyka, tylko że z bladym obliczem. Nareszcie dotarł do mnie krem dający możliwość wyrównania pofałdowanej skóry. Małe zwycięstwo odniesione, ale ręce i tak stare…
- Koleżanka o dużym poczuciu humoru, która nie biadoli, tylko wyrównuje psychikę rozmówcy, powiedziała, że jakiś pożytek z zarazy jest. Ma już kilkoro wnuków i prawnuków, a ponieważ nikt nie przyjechał na święta, sporo oszczędziła na prezentach koniecznych z racji „zajączka”. Bardzo mnie ubawiła swoim wywodem okraszonym miłymi wspomnieniami. - Podobno wpuszczono ludzi do lasu i do parków, gdyż siedzenie murem w domu pogarsza samopoczucie!
Ja się dopatruję jeszcze innych powodów, ale zostańmy przy wersji oficjalnej. Przebywanie w czterech ścianach bez kontaktu z ludźmi powoduje, że zaczynamy mówić do siebie, telewizora i zwierząt, o ile takie posiadamy. Mowa dzieli się tak plus minus na: społeczną- teraz taką uprawiam, wewnętrzną – to głębokie nasze myślenie i dyskurs z samym sobą i prywatną, kiedy głośno mówimy dodając sobie otuchy, albo prowadzimy rozmowę z osobą tylko nam wiadomą. I tutaj już jest problem, gdyż mogą nas zamknąć w szpitalu lub zacząć leczyć. Ale przecież nie musicie nikomu o tym mówić, prawa! Wszystko minie. Zakochani też ciągle myślą o obiekcie swoich uczuć, a nikt nie ma im tego za złe.
Odosobnienie źle wpływa na ludzi i ja też się postawię, będę wychodzić, gdyż nie wiadomo co gorsze, zaraza czy odchyły psychiczne. Nie można się poddawać. Dla mnie najważniejszą sprawą w samotności są książki, które mnie wciągają i nie pozwalają myśleć o sprawach mało przyjemnych.
Wpis dzisiejszy ma was rozweselić, ale już zupełnie serio. Widuje się ludzi, którzy głośno do siebie mówią w miejscach publicznych, rozmawiają wylewnie z ludźmi zupełnie obcymi, mamroczą coś pod nosem pełni podniecenia. Wiadomo, co jest tego przyczyną.
22 kwietnia 2020 Potrzeby człowiecze dzielą się na podstawowe i wyższego rzędu. Obecny niepokój związany z zarazą stawia u szarego człowieka te pierwsze na pierwszym planie. Trzeba przecież jakoś przeżyć. Nie u wszystkich jest taka hierarchia, rządzący nie łakną chleba, mogą więc myśleć o innych sprawach. Znowu sprawa wyborów jest bardziej widoczna niż koronawirus. Uważam, że Gowin miał rację i trzeba było pozostać przy jego zamyśle. Opozycja też nie postępuje zbyt mądrze. Senat nie kwapi się z zajęciem stanowiska w sprawie wyborów i znowu wypływa sprawa łapówkarstwa Grodzkiego. Gdyby był powolny poczynaniom PiS, to daliby mu spokój. Podoba mi się postawa opozycji w Portugalii. Zastosowali poczucie jedności w imię interesu narodowego. „To jest czas na współpracę, a nie na działania opozycyjne – powiedział Baptista Leite z kierowanej przez Rio partii PSD. – Nie uprawiamy od dzisiaj polityki z rządem socjalistów, tylko z rządem Portugalii.” Tak powinno być, ale w Polsce tak nie jest i nigdy nie było. Już królowie w Polsce mieli urwanie głowy z rządzeniem. Nawet jak król był człowiekiem silnym i forsował swoją koncepcję trwania państwa. Mówię o Jagiellonach, oglądam przecież „Koronę królów”. Jagiełło był człowiekiem silnym i mądrym władcą, ale też lekko mu nie było, natomiast następcy tej dynastii walczyli już dosłownie z opozycją, choćby rokosz Lubomirskiego, lub zjednywali brać szlachecką na sejmach i sejmikach, a tam „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”! Ile zrobiło szkody „liberum veto”, kiedy to jeden najczęściej przekupiony szlachciura, zrywał sejm. Małżonki królów też dawały im nieźle popalić, żenił się król, bo musiał, dla dobra Korony, a później męczył się i nawet nie mógł rządzić jak chciał, gdyż chociażby żona Jana Kazimierza, Ludwika Maria, tak się zapaliła do władzy, że wymogła na królu wszystko to, co chciała. Jak się inaczej nie dało, to płaczem i sztuczkami kobiecymi. Historyk, niezbyt zresztą przyjazny królowi, pisze, że wodziła króla „jak mały Etiopczyk słonia”, a król człowiekiem był spokojnym i wolał ulec, niż walczyć z małżonką, choć próbował, ale to zawsze kończyło się kłótnią. Więcej szczęścia w małżeństwie miał Michał Korybut Wiśniowiecki, mimo że był nieudolnym królem wybranym na elekcji wbrew swojej woli i do rządów zupełnie nieprzygotowany, ale miał mądrą, dobrą i wspierającą go do końca żonę, Eleonorę Marię. Może już dajmy spokój królom, ale wiemy jak było, Walezy wolał uciekać z Polski niż rządzić w kraju, gdzie król nie miał zbyt wiele do powiedzenia. A jeszcze praktykowana wtedy przekupność urzędów, biskupem mógł zostać ktoś, kto zdołał wpłacić odpowiednią kwotę pieniędzy, niekiedy tak wysoką, że nawet magnaci nie mogli sobie na to pozwolić. Widać więc jasno, że od stuleci wprowadzenie silnej władzy w kraju nie było możliwe i żadna władza absolutna tutaj się nie zagnieździ, o czym powinni wiedzieć dzisiaj nam miłościwie panujący, a przecież to podobno miłośnicy historii. Bywało, że w szkołach tak łatwo się im nie wiodło, chociażby wodzowi, ale wiemy przecież, jak to bywało onegdaj - „Nie matura lecz chęć szczera zrobią z ciebie oficera”. Rzeczywistość PRL-u oddziaływała na ludzi, bez względu na to, czy byli jej zwolennikami czy nie, wszyscy jesteśmy tym skażeni, i dlatego uważam, że rządzić powinno średnie pokolenie, a staruszkowie niech idą na zasłużoną emeryturę.
23 kwietnia 2020
Dzisiaj obudził mnie o poranku telefon, Zrobiłam zamówienie w sklepie, do odbioru. Nigdy tego nie praktykowałam, wolałam iść do sklepu, wiedziałam, co kupuję. Córka ma jechać odebrać, zobaczymy jak się to wszystko uda. Ostatnio zajmuję się przede wszystkim jedzeniem, a raczej konfiguracją produktów, aby coś sklecić, gdyż zawsze na jakimś polu niedomagam. Przyznam się, że coś się dzieje z moją pamięcią, chyba takie zamkniecie źle wpływa na stan pracy mojego mózgu, ale ja się nie dam! Usprawnię mój organ sprawujący kontrolę nad ciałem, żeby nie wiem co! Ja mu dam popalić, zabiorę się do nauki. Zobaczy mózg jak to jest zadrzeć ze staruszką!!! Na wszelki wypadek poczytajcie, co się może dziać w naszych mózgach, gdy niedosypiamy. „Badacze zauważyli, ze niedobór snu prowadził także do wzmożonej aktywności komórek mikrogleju, co może rzutować na szereg zaburzeń mózgu.” Demencja rodzi się, gdy brak snu?! https://5minutdlazdrowia.pl/niedobor-snu-a-praca-mozgu/?fbclid=IwAR04veUfWy5zjm0-zgYjyT71l2d16zEAwTmPfvDJb92ngToyuqBZhLGujEg
Tyle tytułem wstępu, ale dzisiaj chciałam o innej mojej przypadłości. Mam jakieś rozszczelnienie w mózgu, gdyż niekiedy widzę więcej niż inni ludzie. Było to tak. Późna szara godzina, świeci się tylko mała lampka na tyłach pokoju. Siedzę w moim ulubionym fotelu, gdyż akurat kot rozłożył się na stole, więc fotel był mój. Gościł u mnie Kiszot, kot tak mądry, że rozumiał wszystko co się do niego mówiło, tylko nie umiał mówić! Raptem przez szybę okna balkonowego widzę na tle osłony balkonu maszerujących ludzi. To mężczyźni w szerokich, równych do dołu spodniach, w pasie skórzane solidne pasy, koszule wpuszczone w spodnie. Widzę ich tylko od pasa w dół. Idą równym dziarskim krokiem. Od razu przypomniał mi się wiersz Majakowskiego: Dosyć już żyliśmy w glorii
praw, które dał Adam i Ewa:
Zajeździmy kobyłę historii! −
Lewa!
Lewa!
Lewa!
Kiszot zdziwiony spogląda raz na mnie, raz na balkon, a ja siedzę cicho i patrzę, co będzie dalej, ale oni idą i idą. W końcu miałam dosyć tego niespodziewanego marszu, wstałam i obraz znikł. Wyszłam na balkon, ale chodnikiem nikt nie szedł, a nawet gdyby, to mam zasłoniętą osłonę balkonu matą, to i tak nic by nie było widać. Gdybym widziała to tylko ja, to powiedziałabym, że miałam halucynacje albo mikroglej zaburzył mi mózg, jako że ze snem miewam kłopoty. Ale przecież Kiszot też był zaniepokojony niespodziewanym urozmaiceniem naszej szarej godziny.
Wniosek nasuwa się jeden – śpijcie, żeby nie wiem co się działo, ze wspomagaczami czy ziołowymi herbatkami. Mózg ma odpocząć. Śpijcie, uchroni to was przed demencją, a tej nikt z nas chyba nie chce.
Oto kot Kiszot na balkonie, nieodżałowanej już pamięci. Zmarł na zawał serca. Brakuje cię Kiszotku, bardzo brakuje. Byłeś takim mądrym kotem, twój mózg nie miał zaburzeń.
24 kwietnia 2020
Chyba będzie zmiana pogody, czuję to! Dzisiaj mam wielki dzień, wyjdę ze śmieciami, a przy okazji obejdę blok wokół. Na powietrzu przecież bywam, mam balkon. Wczoraj w promieniach ostrego słońca przygotowałam wszystko pod wiosenne nasadzenia, ale ja pragnę wolności. Moja kochana córka szykuje barierę ochronną, chce mnie zniechęcić do wychodzenia z domu, montuje koalicję wśród znajomych. Dzwonią do mnie, niby mnie wspierając i radząc abym pozostała w domu. Może jeszcze mi będą odradzać przejście do innego świata?! Ja naprawdę doceniam te gesty życzliwości, ale dlaczego inne staruszki mogą iść do sklepu czy na spacer, a ja mam siedzieć i siedzieć. Nerwowa zaczynam się robić.
Czytam książki dostarczone mi przez córkę. Mam jednak doznania, które mnie trochę dołują. "Cześć, starenia" to książka złożona z opowieści o Zbigniewie Cybulskim aktorze, legendzie polskiego i światowego kina. Nie będę się o nim rozpisywać, gdyż moje pokolenie zna go bardzo dobrze, jego osiągnięcia artystyczne także. We wspomnieniach pojawia się jako brat-łata, każdemu gotów pomóc, pochylić się nad jego problemami. Jako artysta pełen inicjatyw i skory do działania, wieczny wędrownik, trochę roztargniony, nie dbający o sławę i pieniądze, Do każdego zwracał się powiedzonkiem „starenia”. To nawet bezpiecznie, imiona się nie mylą! Jednak żona Elżbieta Chwalibóg-Cybulska miała z nim niełatwe życie. Mężem i ojcem był właściwie żadnym. Znikał na całe dni i tygodnie. Taki człowiek nie powinien zakładać rodziny! Żona wspomina, że kiedy zmarł jego ojciec, szukali go przez radio, gdyż nikt nie wiedział gdzie jest. Odpowiedzialność za bliskich obowiązuje wszystkich, nawet wielkich artystów! Żal mi jego syna, który miał wielkie problemy w szkole i dorosłym życiu. Tego nie robi się dziecku.
Galeria osób wspominających Zbyszka Cybulskiego jest tak liczna i dostojna, że mam zawrót głowy. Przytoczę więc tylko fragment ze wspomnień Daniela Olbrychskiego, bliski mi ze względu na przeżycia metafizyczne! Cybulski zginął 8 stycznia 1967roku. Fragmenty:
„15 stycznia, zbliża się piąta po południu. Przypominam sobie, że właśnie mieliśmy się spotkać. Wracam z treningu, w mieszkaniu zapalam wszystkie światła, żebym nie był sam. Idę do łazienki wziąć prysznic. Dokładnie o piątej przez szum lecącej wody słyszę: - Cześć, starenia, to ja. Jak to, ja zawsze dotrzymuję słowa… Zbyszek wciąż mówił bardzo spokojnie: - No, stary, jak mogłeś wątpić… Spotkajmy się teraz, zaraz, to wszystko ci opowiem… Włączyłem telewizor… zaczął się „Mały światek Sammy Lee”. Na początku Cybulski rozmawia przez telefon, usiłując znaleźć pieniądze.” Takie to było spotkanie!
Cudów nie ma, cuda są, tylko nie wszyscy ich doznają!
25 kwietnia 2020
Kiedy wczoraj zadzwoniła do mnie osoba, którą szanuję za jej mądrość, takt i dobre wobec mnie nastawienie i zaczęła mnie przekonywać, że powinnam jednak zostawać w domu, podjęłam decyzję – nie będę się buntować, trudno, taki mój los i koniec. Chodzi o zakupy w sklepie. Od dzisiaj jestem pogodzona wewnętrznie! Rano wykonałam proste ćwiczenia przeznaczone dla staruszków, te mnie proste także, i o dziwo, bóle pleców gdzieś zniknęły. Będę więc kurację kontynuować, podzielę się wiedzą z wami jutro, gdyż dzisiaj, jako że sobota i uświęcony dzień na sprzątanie, zajęłam się feng shui w domu. Muszę wszystko zsynchronizować, co się da poprawić i żyć w pełnej harmonii z otaczającym mnie światem w myśl zasady – Kupi, nie kupi, potargować można. Najpierw porządek z wnętrzem mojego domu. Zacznijmy od siatki bagua. Jak coś się nie zgadza, trzeba będzie przebić ściany, ale to praca nie na dzisiaj. Oto podstawowe zasady feng shui
1. Brudne okna – okna to oczy naszego domu, pamiętajmy o tym, aby były czyste.
2. Popsute krany – kapiące krany i zawory to, według feng shui, "uciekające" bogactwo.
3. Toaleta – zawsze zamykaj klapę sedesu! Poza względami higienicznymi według feng shui przez otwartą toaletę ucieka dobra energia, a także pieniądze. To samo dotyczy odpływów umywalek i wanny.
4. Ostre przedmioty – nie powinno się eksponować ostrych przedmiotów, np. noże powinny być pochowane w szufladach lub specjalnym stojaku-klocku. Jeżeli dostaniemy noże w prezencie, "zapłaćmy" za nie parę groszy.
5. Suche kwiaty – zarówno zasuszone bukiety, jak nie dość pielęgnowane rośliny wpływają negatywnie na energię. Jeżeli zasuszymy kwiaty, które dostaliśmy z miłości - ta miłość wyschnie i się wypali. Dbajmy o kwiaty w naszym domu – podlewajmy, odrywajmy suche listki, przesadzajmy, kiedy tego wymagają.
6. Bałagan – pierwsza zasada feng shui w domu – porządek i harmonia. Porządkujmy nie tylko to, co na wierzchu, ale też zróbmy porządek w szafach, schowkach, komodach.
7. Otwarte półki – wg feng shui zdecydowanie lepsze są półki zamknięte.
8. Szczotka na wierzchu – może przynieść do domu złe feng shui, zatem nigdy nie powinna być na wierzchu. Miejmy szczotki i miotły w domu, ale schowane.
9. Popsute przedmioty – zepsute przedmioty albo od razu naprawiajmy, albo wyrzucajmy. Chowanie takich rzeczy do naprawy „kiedyś” blokuje dobrą energię.
10. Stare graty – robiąc porządki bezlitośnie pozbywajmy się niepotrzebnych rzeczy – ubrań, w które się nie mieścimy, rzeczy, które może jeszcze kiedyś się przydadzą, pamiątek po byłych nieudanych związkach.
11. Lustro w sypialni – lustra bardzo energetyzują wnętrze, pamiętajmy, że w sypialni mamy odpocząć, zrelaksować się. Szczególnie niekorzystne jest, jeśli leżąc w łóżku. widzimy swoje odbicie w lustrze. Jeżeli mamy w sypialni duże lustro, według zasad feng shui najlepiej zasłaniać je na noc.
12. Lustro naprzeciwko drzwi – przez drzwi wpływa do naszego domu chi – energia. Jeżeli umieścimy lustro naprzeciwko drzwi, chi zostanie odbita i zamiast równomiernie rozprzestrzenić się po mieszkaniu, wypłynie z niego.
26 kwietnia 2020
Zaczynamy ćwiczyć. W internecie jest mnóstwo propozycji, jednak nie zawsze zdołamy się zmobilizować. Te ćwiczenia są proste, jednak pozwolę sobie przypomnieć, że gdy nie masz siły, coś zaczyna cię boleć, to lepiej przerwać nawet najprostsze ćwiczenia, niż nabawić się kłopotów. Zestaw 1
- Po przebudzeniu kilka razy się przeciągnij
- Leżąc na plecach z całej siły naciskaj tyłem głowy na poduszkę 5 sek. 5 sekund odpoczynek, powtórz 6 razy.
- Położyć poduszkę na piersi i mocno ją obejmować 5 sek-5 sek. - 6razy
- Położyć poduszkę między nogami i ściskać ją mocno kolanami 5 sek.- 5 sek. -6 razy
- Podnieś nogi do góry pod kątem 45 stopni – 5 sek. – 5 sek. 6 razy
Wszystkie ćwiczenia wykonywane są w pozycji leżącej, obciążenie mięśnia sercowego jest minimalne. Mogą je wykonywać ludzie starzy.
Rozgrzewka i dalsze ćwiczenia trochę trudniejsze, ale są ok. https://www.wibroterapia.com/cwiczenia-na-bol-kregoslupa-dla-seniorow-i-osob-malo-aktywnych-fizycznie/
Lub ćwiczenia tybetańskie do których od lat wracam, a teraz już i tak nic lepszego nie mamy do roboty, warto więc zadbać o samopoczucie.
xxxx 27 kwietnia 2020
Niebo szarzeje nad miastem, brudne chmury plamią niebo, noc waha się z odejściem, a ja nie śpię! Powód jest polityczny! Diabli nadali, przyśnił mi się nielubiany minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Chyba zbytnio przejęłam się faktem, że podobno Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych rozpoczęła druk kart wyborczych bez przyjęcia ustawy w sprawie wyborów korespondencyjnych! Po co więc nam sejm, senat jak jeden minister sam daje sobie radę w państwie. To już przechodzi ludzkie pojęcie, on już wie, że głosowanie i tak się odbędzie. Cała fasada państwa prawa to mit?! Znoszone są obostrzenia dotyczące pandemii, czy to ma z tym związek, czy to troska o zdrowie psychiczne mieszkańców kraju? Same pytania, właściwie bez odpowiedzi. W Szwecji przyjęto inny sposób walki z wirusem, nie ma takich obostrzeń, czy to dobrze czy źle? Dlaczego tam się to sprawdza? „Minister spraw zagranicznych, Ann Linde, powiedziała wprost, że gdy ludzie nie mają objawów, powinni móc wychodzić na dwór, ale z zachowaniem dystansu społecznego. Przymuszanie ludzi do pozostawania w domach jest niezdrowe. Szwecji udało się spłaszczyć krzywą zachorowań i to, jej zdaniem, jest wystarczającym dowodem na skuteczność wprowadzonej strategii… Dlaczego więc inne kraje nie robią tego, co Szwecja? Na to pytania odpowiedziała, że obywatele ufają władzy, a władza obywatelom. Według niej to największa różnica między Szwecją a innymi krajami.” Czas pokaże, kto miał rację.
Ja podpowiem tylko w sprawie polityki państwa, że PiS musi utrzymać władzę, prezydenta trzeba zostawić na dwa lata, jak radził Gowin. Tego, póki co, nie zmienimy. Do modlitw o zatrzymanie koronawirusa należy oficjalnie dołączyć prośbę, aby stara gwardia pisowska przeszła na zasłużoną emeryturę, gdyż oni z własnej woli nie odejdą, o laskach czy kulach, z oczami zasnutymi kataraktą, będą rządzić, bo to lubią. Władza uzależnia i skłania do lizusostwa, a ja cierpię i budzę się w nocy z obrazem człowieka, którego nie lubię.
Zrobiłam sobie melisę i idę spać. Brzask już rozjaśnił niebo, „burasy” w dalszym ciągu wiszą na nieboskłonie teraz podświetlone na rudo, ale stał się cud! Pierwszy raz od dziesięciu lat wieżowiec naprzeciw mnie cały utonął w mroku!!! Tego jeszcze nie było, zawsze, nawet w najgłębszej nocy, kilka okien jaśniało, może wyłączyli światło w ramach oszczędności??? Coś niesamowitego, czekałam na taką chwilę i mam ją. A co będzie z tymi, którzy pracują w domu, co z lekcjami dzieci?
28 kwietnia 2020
Wspomnienia zachowuję tylko dobre, złe chowam w zakamarkach pamięci i nie mam zamiaru do nich wracać. Ludzi, którzy zaleźli mi za skórę, staram się zrozumieć i wybaczyć im zło, które przynieśli z sobą. Niech sobie żyją w swoim świecie, który jest ważniejszy dla nich, niż ja, a tych balansujących już na obrzeżach chmur świetlistych obdarowuję modlitwą. Tak układam sobie świat i jest mi z tym dobrze.
Lubię oglądać program „To był rok” zdziwiona niekiedy tym, co przynosi we wspomnieniach, gdyż przecież trwałam w tej rzeczywistości, ale wiele spraw mi umknęło w zagonieniu codziennością, a może zwyczajnie nie było w kręgu moich zainteresowań. Niekiedy dawna moda wydaje mi się śmieszna i teraz dopiero widzę jaka bywała łaskawa, lub nie, dla ludzi, a teraz przywołują ją w programie. Pamiętam spodnie dzwony, uwielbiałam je. Wspominam z czułością piosenki, szczególnie te z dużą dozą sentymentalnych uczuć… Ponadczasowe brzmienie głosu Demarczyk wzrusza mnie do dzisiaj! Zdarłam całe płyty słuchając jej. Masz takie oczy zielone…
Nie znoszę filmów z przemocą i lansowaniem męskiej siły. Sylwester Stallone nie dla mnie! Raz mnie tylko zaciągnięto na jego film i mam przesyt do końca życia. Nie lubię też z tej racji kryminałów, nawet napisanych z pazurem. To były lata piękne lub trudne, ale minęły, teraz też są lata, i też miną, a może już nie będzie ich wiele… Za oknem kasztany pysznią się piękną, świeżą zielenią, i znowu wiosna uczuć rozkwita dla kogoś, i to nieprzemijające trwanie świata jest piękne i budujące. Ja uzyskałam wczoraj pozwolenie na krótkie spacery na terenie przyblokowym. Żaliłam się, że mogę mieć już zaniki w pracy mózgu. To podziałało. Dzisiaj w maseczce czasów zarazy na twarzy, jak w karnawale w Wenecji, pójdę chłonąć wiosnę, poczuć jej zapach i cieszyć się żółtym blaskiem mleczów i zdecydowaną czerwienią tulipanów. Dobre i kilka minut radosnego uniesienia dla staruszki. Dałam uroczyste słowo honoru, że z nikim z sąsiadów nawet nie pogadam, gdy kogoś spotkam. A niech tam, ważne, że znowu poczuję wiatr w moich siwych włosach.
29 kwietnia 2020 Wiesz jacy są pisarze. Tworzą siebie, kiedy tworzą swoje dzieła. A może tworzą dzieła, aby stworzyć siebie. Orson Scott Card, „Dzieci umysłu”
Podobno nikt nie jest w stanie pisać bez osobistych odniesień, przez każdy tekst przeziera życie, którego byłeś przecież, lub jesteś, głównym bohaterem. Marek Hłasko w „Piękni dwudziestoletni” napisał: „Książki warto pisać tylko wtedy, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu; pisanie jest rzeczą bardziej intymną od łóżka; przynajmniej dla mnie.” Nie czuję się pisarką, ale sama wiem, że niekiedy przekraczam granice pisząc o swoich doznaniach. Docierają do mnie informacje typu – Ale masz odwagę, ja bym nie potrafiła tak pisać publicznie o pewnych sprawach! Mnie to jakoś nie przeszkadza. Mam potrzebę podzielić się, to się dzielę, i już. Może noszę w sobie moje genius loci, ducha lub demona, tylko nikt o tym nie wie, ja sama też?!
Wczoraj wyszłam na upragniony spacer i mam mieszane uczucia - gorąco było, w maseczce trudno oddychać, okulary parują i jakoś ten radosny nastrój powoli ode mnie odpływał. Nie czułam zapachów wiosny, miałam tylko własny oddech w maseczce, zieleń też mnie trochę rozczarowała, trawa wyłysiała i kwiatów mało. Aby rozwiązać sprawę podduszania przez maseczkę, usiadłam po powrocie przy maszynie, pocięłam i zszyłam poświęconą na ten cel bawełnianą bluzkę luźno dosyć tkaną, i zabrałam się za produkcję maseczek w wersji letniej. Nie wierzę zbytnio w ich skuteczność, ale trzeba, to noszę. Umęczona zadaniem, napiłam się wody z butelki i miałam za swoje. Wieczorem gardło dało mi znać, że je mam, a nie szanuję. Kiedy zadzwoniła moja córka, przeraziła się, że jestem już zainfekowana! Uspokoiłam ją jak mogłam i zabrałam się za kurację uzdrawiającą. Naparzyłam ziół, zażyłam dwie witaminy C, na koniec wypłukałam gardło przepisanym mi syropem, zażyłam tabletkę na sen i do rana mój organizm jakoś sobie poradził z problemem. Dzisiaj już jestem w miarę dobra, ale na spacer nie pójdę, najwyżej na balkon!Tak to jest, gdy marzenia zderzają się z rzeczywistością.
W nocy padał deszcz, co było rankiem widoczne na powierzchni dróg osiedlowych, gdyż trawy wyłapały, co się dało, i zazdrośnie strzegą zasobów. Ja nasmarowałam stawy rąk, aby zmyć z nich ból, i zabrałam się do tworzenia wpisu. Książki, jak mi doradza cała rodzina, łącznie z wnukiem i zięciem, nie będę pisać. Lubię to, co jest w moim zamyśle, gdyż wiem z doświadczenia, że realizacja działań, uczuć, wyobrażeń, niekorzystnie wpływa na ich jakość i piękno.
W maseczce moja córka, sama nie miałam odwagi zaprezentować swojego dzieła , krawcowa ze mnie mierna, ale wolę sama tworzyć maseczki niż tracić pieniądze na coś, co kiedyś przestanie przecież być potrzebne. Kiedyś się to wszystko skończyć musi, chociaż podobno koronawirus pozostanie już z nami na zawsze. Buziaki, tak mi się jakoś napisało, więc niech tak zostanie.
30 kwietnia 2020
Zapytano mnie wprost - Czy nasz kogoś zarażonego koronawirusem? Odpowiedziałam, że nie. Pytanie zostało postawione dlatego, aby mnie uspokoić. Idąc tokiem takiego rozumowania, wirus nie może mi zagrażać. Takie stawianie sprawy ma się nijak do rzeczywistości. Zaopatrują mnie trzy sklepy plus córka oraz znajomi, ludzie dobrej woli. Wczoraj dotarła do mnie mąka prosto z młyna, doskonała, zaraz zabiorę się za wypiek bułeczek drożdżowych ze śliwkami, gdyż i drożdże córka zdobyła. Długi łańcuch osób jest zaangażowany w to, aby staruszka nie przymierała głodem. Kto może zagwarantować, że wszyscy z nich są zdrowi? Mogę być narażona, mimo, że przebywam w domu. Podobno objawy u staruszków są nieco inne niż u młodych osób.
- „W przypadku seniorów w początkowej fazie zakażenia koronawirusem może pojawić się nietypowe zachowanie – brak apetytu, spanie więcej niż zwykle, obojętność czy utrata orientacji przestrzennej. Osoba starsza może dostać zawrotów głowy i upaść w ich wyniku, przestać mówić lub stracić przytomność… Jedynym objawem ze strony dróg oddechowych może być sporadyczne kichanie.”
Inne objawy, jakie lekarze stwierdzili u osób starszych, u których potwierdzono COVID-19, to m.in.:
objawy przypominające udar – dezorientacja i problemy z mówieniem, które są jednak wynikiem wpływu koronawirusa na centralny układ nerwowy;
majaczenie hipoaktywne – zmieniony stan psychiczny z sennością i apatią, czemu może towarzyszyć dezorientacja; nudności, wymioty i biegunka.
Jak się okazało epidemia miewa też dobre strony – „Dzięki mniejszemu zanieczyszczeniu powietrza, w ciągu miesiąca w Europie zmarło o 11 tys. osób mniej. W Polsce liczba ta wyniosła 771. To więcej, niż w tym czasie zmarło z powodu koronawirusa.” Nie wiem, czy to, że do miast przychodzą zwierzęta z lasu zadziwione spokojem na ulicach, to dobra czy zła strona pandemii?!
I na koniec przykra informacja, właśnie dotarła do mnie wiadomość, że w kręgu naszych znajomych jest jedna osoba zarażona koronawirusem! Bułeczki upieczone, obiady na kilka dni przygotowane, kończymy kwiecień.
Facebook "Lubię to"
Motto strony
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega
srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał
czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.
Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”
Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.