marzec 2020
1 marca 2020
Anioł nie upada nigdy, Diabeł upada tak nisko, że nigdy się nie podniesie, Człowiek upada i powstaje.
Fiodor Dostojewski
W duszy człowieka i diabeł i anioł mieszka, ważne, aby wybrać właściwie, nie dać się omotać złu, szukać drogi do prawdy. W marcu jak w garncu, w człowieku też wszystko wymieszane. Niedawno ubolewałam, że zginęła mi „amuletowa” miarka, i na szczęście dzisiaj się znalazła w szufladzie, gdzie nie miała prawa się znaleźć! U mnie prawie zawsze wszystko jest na miejscu, ale jak widać bywa też inaczej, Wielkie to szczęście, gdyż uniknęłam głupich aluzji, które mogły by zakłócić dobrze układającą się współpracę z Bogu ducha winnym człowiekiem. Zwróciłam się w tej sprawie do św. Antoniego i jak widać w takich sprawach jest niezawodny. Bóg zapłać Kochany Święty! Wygładziło się wszystko. Zobaczymy jak dalej sprawy się potoczą, od poniedziałku zaczynamy naprawy. Kabina już zamówiona, zapłacona – oczywiście. Pożyczka zaciągnięta u córki, spłacę co do grosza, przysięgam i żadne propozycje darowizny nie zostaną przyjęte! Obwoziła mnie po sklepach abym spokojnie zrobiła potrzebne zakupy. Teraz tylko czekać, aby wszystko przebiegało spokojnie i nie było komplikacji. Straciłam dużo decydując się na zasłonkę przy brodziku, koszty podwójne i zadowolenie mierne, teraz pójdę w oszkloną kabinę, ale brodzik już jest, mógł być inny, teraz już za późno na zmiany. Trauma przeminęła chyba. Kabina wybrana została taka, która zapewnić ma trwałość użytkowania. Cena była bardzo wygórowana, ale trudno. Pytanie tylko, jak długo to staruszce będzie służyć. Ale bez względu na czas mojego użytkowania, zostawię dzieciom spadek w najlepszym stanie jak się da. Szczęścia do spadków nie mamy, ale może tym razem się uda.
Powinnam za wszystko podziękować. Nie mogę się jednak zdecydować, czy dzisiaj brać udział w nabożeństwie czy też modlić się w domu. Kościół ostrzega, i słusznie, aby nie stwarzać możliwości zarażenia koronawirusem. Przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki zwrócił się w nim do duchowieństwa i wiernych z prośbą o "zachowanie zwiększonej ostrożności". https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,25742459,episkopat-wydal-komunikat-ws-koronawirusa-sa-zalecenia-dla.html 

2 marca 2020
„Koronawirusami nazywane są wirusy z podrodziny Coronavirinae. Występują cztery rodzaje tych wirusów. Ich nosicielami są zwierzęta, mianowicie ssaki lub ptaki. Ich nazwa wynika z budowy – są otoczone strukturą w formie pierścienia, widoczną w obrazie mikroskopowym.” Lekarz radzi aby nie przebywać w miejscach dużych skupisk ludzkich typu przychodnie, kina, teatry, kościoły… Myć ręce, nie dotykać twarzy, a szczególnie ust i nosa bez koniecznej przyczyny. Z maseczkami jest trudniej, tak naprawdę nadają odporność tylko przy jednym założeniu. Ja jeszcze maseczki nie mam, ale nabędę. W przychodni dzisiaj musiałam być, nie miałam wyboru. Ludzi dużo, więcej niż przeciętnie. W sejmie pracują nad ustawą jak postępować, gdy wirus już zawita w nasze progi, a że tak się stanie, to nie ma wątpliwości. Szczególnie niebezpieczeństwo czyha na ludzi starych i słabe jednostki.
Nie mam teraz czasu myśleć o przenoszeniu się koronawirusa, gdyż rozpoczyna się wymiana rury w łazience. Muszę się skupić na tych sprawach. Najbliższy tydzień będę obracała się w gronie przemiłych i uczynnych fachowców. Jestem na to uodporniona, gdyż przez całe życie mam z nimi do czynienia. Radzę sobie, najważniejsza sprawa trafić na dobrego fachowca, który zna się na rzeczy.

 3 marca 2020
Pisać powinno się w momencie, kiedy otula człowieka delikatna mgiełka twórczej radości. To jest ten moment, później życie nanosi swoje przypadki i wypadki, pryska czar i zostaje tylko codzienność.
Dzisiejszy ranek był naprawdę piękny. Usiadłam w fotelu, obok mnie stał kubek z życiodajną wodą z cytryną i miodem, słońce wlewało się szerokim strumieniem przez okno, Stefa - plastikowa wrona, strażniczka mojego balkonu- tkwiła jak zawsze na posterunku w prześwicie balkonowego okna, cisza i spokój zdominowały moje doznania. To była naprawdę piękna chwila. Wtedy powinnam zrobić zapisek do Dniewnika! Nikt nie miał wpływu na moje poczynania, nie wprowadzał dominacji swoich zachcianek, nie zakłócał przestrzeni swoją obecnością, nie dotykał mojej ręki, nie snuł swoich wywodów… Czego jeszcze można chcieć od życia! Mówi się, że samotność jest trudna, może i jest, ale jaka jest piękna swoboda własnych decyzji i doznań!!!
Samotność bywa błogosławieństwem, szczególnie, gdy jest wynikiem wyzwolenia się. Nie zamieniłam nigdy mojej samotności na żadne bycie we dwoje, nawet nie chciałam dzielić go z kotem, ani psem, mimo, że zwierzęta bardzo lubię. Kocham samotność!!!O wiele lepiej dogaduję się z mężczyznami niż kobietami, jakoś łatwiej mi się rozmawia, ale aby być z kimś, nigdy w życiu. Nie dałam sobie odebrać pięknych poranków, cichych wieczorów, uroku muzyki słuchanej w niczym niezakłóconej ciszy mojego domu.
Oglądam „Sanatorium miłości” i myślę sobie, że taka odskocznia od codzienności może być ciekawą formą spędzenia czasu, ale aby zawierać związki w takim wieku, to dla mnie byłby koszmar, dla tej drugiej osoby także.    Aby była jasność, ja nie mam nic przeciwko wiązaniu się w pary ludzi, którzy tego pragną. Jak masz taką potrzebę, to bądź z kimś, kogo darzysz miłością czy sympatią, to twój wybór. Szczególnie piękne kobiety pragną adoracji, uwielbienia, ale szare myszki to lepiej nich spędzą czas w spokoju.
Ten poranek był tak piękny, że zachowam go w pamięci. Dzień przyniósł jednak bagaż spraw do załatwienia, obijam się od jednej sprawy do drugiej, jakoś to trzeba synchronizować. To też następstwa samotności, wszystko trzeba załatwić samemu, ale już wolę to, niż mieć podporę w tej drugiej osobie.
Nie mam też potrzeby marzeń. Uważam, że życie ześle mi swoje zlecenia, gdy przyjdzie na to pora. Tak było do tej pory i jakoś nigdy mi się nie nudziło, a gdy jest próżnia, to widocznie czas odpoczynku.

4 marca 2020
Dzisiejszy ranek nie był łatwy. Zaczęłam od wizyty u dentysty już o 8,15. Tak miało być, ale był duży poślizg. Przyszedł pan, który stwierdził, że ma wyznaczoną wizytę na określony termin i nie ma zamiaru czekać. Podniósł się wielki raban, gdyż przed nim były jeszcze trzy osoby, w tym ja. Bardzo ubolewałam, że chce mnie wykluczyć z kolejki, w końcu uległ presji otoczenia i nawet bardzo sympatycznie z nami rozmawiał. To pierwszy przykład, że każdego można zniewolić, trzeba się tylko do tego zabrać z rozmysłem.
Idąc z przychodni zrobiłam zakupy, ale w domu czekał mnie Armagedon! Potrzebuję natychmiast płytkarza! Umówiony nie przyszedł, podobno rozbił samochód i nie ma głowy do mojego cokolika. Dzwoniłam do wielu fachowców, aby ich zniewolić, dawali mi terminy kilku miesięcy! W końcu zlitował się nade mną pan R., powiedział, że w sobotę lub w poniedziałek zrobi cokolik. I chwała mu za to, sam ma na głowie budowę domu i chyba rozumie moje rozterki. Obudowa brodzika, zwana w dalszych wywodach kabiną, będzie zakładana w piątek. Wczoraj pan dowożący, jako pojedyncza osoba, przywiózł towar. Ja naiwna myślałam, że wniesiemy to bez problemu. Moja córka tkwiła w godzinnym korku, a miała stawić się z obstawą do pomocy! Na szczęście jakiś młody człowiek  o dobrym sercu, gdy go poprosiłam o pomoc, przeniósł z panem dowożącym pakunek, ciężki tak, że mnie dech odebrało przy próbie współwnoszenia do windy. Tyle się mówi o znieczulicy, ale tak naprawdę, to zawsze jakaś dobra dusza się znajdzie, która pomoże. Teraz czekam na ostateczne wykończenie prac i mam nadzieję, że to już ostatnie przedsięwzięcie staruszki. O kosztach nie mówię, fachowcy nie są tani, ale zrobić trzeba i trudno, koszty trzeba ponieść. Ile mogłabym za to kupić ciuchów, chodzić na bazar czy do sklepów jako szykowna starsza pani, a tak, będę obnaszać to, co mam. Może nie jest tak źle ze mną, choć kiedy mam się godnie prezentować, to najczęściej na taką porę roku, nie mam nic w szafie, naprawdę…
Pozdrawiam moich miłych Czytelników - zniewalająca innych, ale także zniewolona staruszka. 
"Całe życie jest niewolą. Należy więc pogodzić się z losem, jak najmniej ubolewać nad nim i chwytać każdą korzyść, jaka z nim się łączy. Żadne położenie nie jest aż tak straszne, by człowiek obdarzony równowagą ducha nie znalazł w nim jakiejś pociechy." Seneka Młodszy
Teraz już nie mam się czym martwić, ludzie, od których zależy dalszy tok prac, są godni zaufania. Będzie dobrze.

5 marca 2020
Widmo koronawirusa krąży nad światem.  W związku z tym dostaję groźby, że gdy nasze miasto nawiedzi wirus, zostanę zamknięta w domu, pozbawiona kluczy i będę bez możliwości oglądania bezpośrednio najbliższego otoczenia. Jestem zdruzgotana! Jestem staruszką, przecież to wiem, ale aby aż tak nade mną chcieć się pastwić?! Sama już nie wiem co o tym myśleć, czy takie straszenie matki  to z miłości czy z wyrachowania?! 
 http://iv.pl/images/57205513077586870630.jpg
kliknij.
 http://iv.pl/images/64250478933574881140.jpg
kliknij.
Widok na Młyńską Górę
Koję skołatane nerwy piękną muzyką, zdjęciami jak z bajki, przypominającymi najpiękniejsze wakacje na świecie. Ten ciepły nagrzany piaseczek, balsamicznie pachnące w słońcu sosny, woda czysta jak kryształ, plaże nad samą rzeką, most łączący brzegi wspomnień. To wszystko zniknęło już na zawsze. Teraz zbiornik ratuje okolicę od powodzi, której trudno się dopatrzeć w ustawicznym braku wody, której nawet deszcze nie mogą wspomóc. Ale ja mam wspomnienia, których nikt mi nie zabierze.
xxxx
6 marca 2020
Dzisiaj od rana wre praca, łazienka nabiera cywilizowanego wyglądu. Zasłonka się nie sprawdziła, notorycznie na podłodze była woda, gdy trzeba było dokonywać ablucji porannych lub wieczornych. Miejmy nadzieję, że będzie wytrzymała i nie wybuchnie, tak jak ta poprzednia. Kabina, łazienka, brodzik to słowa użyteczne, ale niekoniecznie najładniejsze. Za najpiękniejsze słowa w tym roku Polacy uznali - miłość, źdźbło i filiżanka.
Miłość pięknie się kojarzy, nawet kiedy niesie za sobą łzy i rozpacz, ale jej przeżycie to przecież to, o czym marzy każdy człowiek. Co prawda znam takich, którzy nie doznali tej hojności losu, ale przeszli spokojnie swoją drogę i nie narzekali. Kobiety są bardziej uczuciowe, zwracam się więc do mężów, którzy uważają, że wszystko jest im dane na zawsze, kochajcie, jak Pan przykazał!
„Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje…”
Źdźbło, to słowo jest ładne, takie nasze, choć miłość też szeleści. Chyba dlatego zostało wyróżnione, aby obcokrajowcy łamali sobie język na jego wymowie, ale nich się męczą, jak chcą się z nami porozumieć.
„Duma, która zgubiła pokorę, nawet o źdźbło słomy może się potknąć.”
Filiżanka służy do picia kawy czy herbaty od święta, nikt nie ma czasu na celebrę, gdy spieszy się rano, albo wieczorem popija herbatkę ziołową, aby móc lepiej spać w nocy. Najlepszy do takiego celu jest kubek pojemny, aby nie trzeba było kilka razy wstawać, aby uzupełnić płyny, a pić trzeba, organizm potrzebuje wody aby mógł funkcjonować.
„Świat jest tylko błękitną wklęsłością chińskiej filiżanki.” Stanisław Ignacy Witkiewicz
„Serce jest jak filiżanka ... Próbujemy je napełnić. Błądzimy, potykamy się, wpadamy na siebie. Szukamy. Czasem na filiżance pojawiają się rysy, pęknięcia. Czasem filiżanka spadnie i się stłucze. Niektórzy wtedy rezygnują, zamykają się; uważają, że to zahamuje ból. Głupcy.” Linda Lael Miller

7 marca 2020

Zapłakany deszczem dzień to dla mnie koszmar! Jeszcze, gdy jestem w domu, i jakoś się sobą opiekuję, to można wytrzymać, ale gdy muszę ruszać w teren, sprawy się komplikują. Postanowiłam kupić mały półsłupek do łazienki, aby nadać szyku  miejscu, które wessało w siebie moje pieniądze. Mimo niepogody, poszłam do kilku sklepów prowadzących wyposażenie łazienek. Nie znalazłam nic interesującego, a właściwie tylko jedną szafkę w cenie zupełnie zbijającą mnie z nóg. Pozostaje tylko internet. I tutaj mała zagwozdka. Wyszukałam szafkę taką, że zadowolić może moje gusta w cenie 49 zł!!!! Naprawdę, przecena z 299 zł. Problem był w tym, że gdy zaczęłam tam zaglądać, udostępniłam link kochanym córkom, aby mnie wspomogły w podjęciu decyzji, gdyż dostarczenie szafki podbijało cenę do 98 zł, i to było do przyjęcia, ale z minuty na minutę cena wzrastała, aż doszła do 380 zł?! To chyba jakiś chwyt reklamowy, poczekam i zobaczę, co z tym zrobią. Trochę to dziwne, prawda?
Druga sprawa jest jeszcze trudniejsza. Zmarnowałam moją tak pięknie zapowiadającą się paproć! Przeczytałam gdzieś, że dobrze jest podlewać kwiatuszki wodą, w której moczyły się skorupki jajek i to był grób dla mojej wychuchanej, wymarzonej, wyśnionej paproci, niknęła w oczach. Paprocie nie lubią takiego wspomagania. Dzisiaj w czasie mojej wędrówki kupiłam ziemię do paproci i właśnie ją przesadziłam. Może da się udobruchać, może znajdzie w sobie dosyć siły, aby odbić i róść ciesząc moje oczy, serce i duszę. Sama zabiłam tę miłość i teraz mogę tylko prosić o przebaczenie.
Czy jutro ktoś przyniesie mi chociaż jeden kwiatuszek, wątpię, więc: „Nie czekaj, aż ktoś przyniesie ci kwiaty. Zasadź swój ogród i udekoruj własną duszę. ” Luther Burbank Postąpiłam więc w myśl tej zasady, kupiłam sobie dwa kaktusiki po złotych 1,75 jeden, była jakaś przecena. Dla takiej staruszki jak ja, to odpowiedni chyba prezent. Niekiedy jestem jak kaktus, ale każdy kolec w moim palcu będzie wskazówką życiową. 
Wróciłam z tej eskapady wykończona. Myślałam że przyjdzie odlecieć do lepszego świata. Ostatkiem sił odgrzałam wczorajsze risotto, wychyliłam szklanicę soku z granatu z wodą, wzięłam tabletkę przeciwbólową i zapadłam w kamienny sen. Nie budziły mnie nawet dzwonki telefonów. Wróciłam na szczęście do trybu zrównoważonego, słucham teraz dziennika przyjmując do wiadomości decyzję Prezydenta odnośnie dotacji dla tv, chwiejną pozycję Kurskiego mającego pożegnać się ze stanowiskiem, rozprzestrzenianiem się koronawirusa i czekając na wyrocznię losu odnośnie długości mojego życia.
 
8 marca 2020
W Dniu Kobiet najlepsze życzenia od autorki strony, szczere, gdyż niczego w zamian nie oczekuje, w odróżnieniu od mężczyzn, którzy niosą kwiat, ale w myślach widzą już nagrodę od tej, którą obdarowują. Kobiety to skomplikowane osobowości, gdyż muszą działać tak, aby wilk był syty i owca cała. Natura już je tak wyposażyła. Talentu aktorskiego też  im nie brak. Na przykład, kobiety kochają zwierzęta, ale niech pojawi się mysz lub pająk, piski i krzyki uderzać będą w sufit. Gdy są same, natężenie dźwięku będzie skromniejsze, ale nich będą widzowie, a szczególnie mężczyźni z silnymi ramionami, to ho, ho… Tak sobie żartuję, gdyż płyną do mnie życzenia tylko drogą internetową, może więc tutaj mam najwięcej życzliwych dusz.
Wiele się dzisisiaj pisze o sławnych kobietach, ale ja chcę  napisać o pewnej pani, której nie znam osobiście, ale świadectwo jej działań przedstawił mi syn, który pracował nad kabiną w mojej łazience. Super się spisał, to i mama też musi być wartościowym człowiekiem. Pani ta ma 82 lata, była nauczycielką i do tej pory służy innym ludziom. Podobno jest na tym polu tak aktywna, że aby z nią się umówić, trzeba najpierw dzwonić i ustalać termin. Zadbała o siebie tylko poprzez uczestnictwo dwa razy w tygodniu w gimnastyce dla seniorów, reszta czasu zarezerwowana jest dla bliźnich. Pomaga w opiece nad dziećmi, ludźmi starszymi, potrzebującymi pomocy. Emanuje z niej energia i doskonały humor. Ma rozliczne kontakty z ludźmi i jest szczęśliwą staruszką, nie taką zdrową, ale przecież wszytkiego nie można mieć.  Każdy z nas, gdyby tylko chciał, mógłby w ten sposób pomagać innym, mógłby, tylko czy ma to ochotę? Sami musimy sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Maya Angelou – Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.
Marlena Dietrich – Najbardziej rozczarowane małżeństwem są zawsze te kobiety, które wyszły za mąż, by nie pracować.
Drew Nancy – Jesteśmy odzwierciedleniem pięciu osób, z którymi spędzamy najwięcej czasu. To one nas motywują, doradzają, krytykują. Przyjrzyj się, z kim Ty przestajesz.
 
9 marca 2020
Apostoł Paweł napisał: Zostaliście powołani do wolności. Tylko niech ta wolność nie będzie dla was zaproszeniem do spełniania zachcianek ciała. Służcie raczej jedni drugim z miłością.
Nie chcę być katastrofistką, ale uważam, że szczególnie starsi ludzie powinni zadbać o siebie, młodsi zresztą też. Co będzie z gospodarką, o rozrywkach to nie ma co gadać nawet?! Od rana załatwiam sprawę za sprawą, wykupiłam zapas leków, zakupy też podwoiłam, nie ma co zwlekać. Jakoś trzeba będzie sobie z tym wszystkim radzić i czekać na lepsze wieści.
Dr Robb radzi:
- Zrezygnuj z uścisku dłoni, a zamiast tego stosuj inny rodzaj powitania, np. przybijaj piąstkę (ale nie piątkę!), zrób lekki ukłon lub zetknij się z drugą osobą łokciem.
- Dotykaj włączników światła, przycisków w windzie itp. TYLKO kostką zgiętego palca. Podczas tankowania podnoś dozownik paliwa przez ręcznik papierowy lub używaj jednorazowej rękawicy.
- Otwieraj drzwi zamkniętą pięścią lub biodrem. Nie chwytaj za klamkę dłonią, chyba że nie istnieje inny sposób otwarcia drzwi. To szczególnie ważne w przypadku drzwi łazienkowych i znajdujących się w miejscach publicznych, np. na poczcie.
- Jeśli masz dostęp do chusteczek dezynfekujących, używaj ich w sklepach, do wycierania rąk, wózka i fotelika dziecięcego.
- Myj ręce mydłem przez 10–20 sekund i/lub używaj środków dezynfekujących do rąk na bazie alkoholu (ponad 60 proc.), ilekroć wracasz do domu po wykonywaniu jakiejkolwiek czynności w miejscu, w którym przebywały inne osoby.
- Trzymaj środki dezynfekujące przy wejściu do domu oraz w samochodzie, by można było użyć jej po zatankowaniu i dotknięciu brudnych przedmiotów, gdy nie można natychmiast umyć rąk.
- Jeśli to możliwe, gdy kaszlesz lub kichasz, używaj jednorazowych chusteczek i wyrzucaj je. Jeżeli nie ma takiej możliwości, zakrywaj usta łokciem, ale pamiętaj, że na ubraniu może znaleźć się wirus, który potrafi przenosić się przez tydzień lub dłużej!

 10 marca 2020
Dzień Mężczyzn. „Nie istnieje tradycja obchodzenia tego święta w Polsce. Istnieją jednak próby jego wdrożenia, a jedna z dwóch proponowanych dat to 10 marca. W tym dniu w polskim Kościele katolickim obchodzone jest nieoficjalne wspomnienie 40 Świętych Męczenników z Sebasty.” Zamarzli na dworze, a później ich spalono.
Nasi mężczyźni obchodząc w tym dniu swoje święto to też widocznie męczennicy. Poświęcili się wchodząc w związki małżeńskie, pełniąc rolę opiekunów rodziny, silnych macho. Tak naprawdę to wrażliwcy, pragnący miłości i przytulenia. Dobrze nakarmić, głaskać i chwalić, a wtedy ma się wszystko, czego się pragnie. Umieć zrozumieć i kochać, to najważniejsze.
Wzruszył mnie uczestnik Sanatorium miłości Wojciech, na zewnątrz silny i elokwentny, ale płaczący z rozpaczy, gdyż córka z pierwszego małżeństwa zerwała z nim kontakt, a on tak za nią tęskni. Tylko dlatego wystąpił w programie, licząc na to, że może tą drogą ją odszuka. Nigdy nie wiadomo, co kto nosi w sercu.
Wczorajszy Teatr telewizji także przyniósł wielkie emocje. Sztuka Sándora Máraiego w reżyserii Jana Englerta ukazała wielokąt miłosny, gdzie uznany lekarz, profesor Kadar, zostaje porzucony przez ukochaną, a jednocześnie zaniedbywaną żonę, kiedy to jego kariera zawodowa przyćmiła relacje rodzinne. Beata Ścibakówna, jako żona, wdała się w romans z jego asystentem. Profesor – gra go przystojny Englert - zdobył się na heroiczny gest, zobowiązując swojego rywala do opieki, jak się okazało, nad śmiertelnie chorą kobietą. Kochał ją tak bardzo, że chciał, aby ukochana żona, nieświadoma swojej choroby, przez ostatnie miesiące życia cieszyła się miłością.
Pozostaje pytanie, gdzie są granice powołania zawodowego, czy muszą one przesłaniać życie osobiste? Niech to pod rozwagę wezmą panowie w dniu swojego święta. Pogoń za pieniędzmi, prestiżem zawodowym, może zrujnować uczucia i sens bytu. W każdym człowieku tkwi pragnienie miłości, ale trzeba o nią zadbać. Kobieta otoczona luksusem wcale nie musi być szczęśliwa, gdy nie poświęca się jej tyle uwagi, ile ona pragnie.
Musiałam udzielić nauk mężczyznom. Bez kobiecych wskazówek żaden związek nie utrzyma się długo. Z racji wieku powinnam mieć doświadczenie, prawda?

11 marca 2020
Byłam dzisiaj u dentysty, miałam termin. W przychodni pustki, człowieka trudno tam dostrzec, wieje pustką. Nie mogę dokładnie podać przyczyny tego stanu rzeczy – albo spowodował to strach przed koronawirusem, może wpływ na to ma wprowadzenie e-recept, a może jakieś inne przyczyny, nie wiem. Być może seniorzy w spokojnym czasie odwiedzają lekarza z nadgorliwej troski o swoje szlachetne zdrowie?!
Pogoda dzisiaj piękna, powolutku wróciłam, zawadzając o bazarek, i czekam na kuriera z moją wyśnioną, przecenioną szafkę do łazienki. Zastanawiam się, co mam zrobić na obiad, jako że w tym tygodniu spożywam posiłki sama, i mam problem. Mogłabym upiec moje ulubione skrzydełka kurczaka, ale tego nie zrobię. W Aktualnościach pokazali tuszkę jakiegoś chorego kurczaka z wnętrznościami wypełnionymi żółtą substancją będącą wynikiem zmian w jego organizmie. Wszystkie stworzenia chorują, tak już jest, ale upowszechnienie tej przypadłości wykluczyło kurczaki z mojego jadłospisu na długo, może już na zawsze. Jestem wyczulona na takie sprawy. Ktoś na Facebooku napisał, że w moich kiedyś ulubionych cukierkach Michałkach były robaki, od tej pory nie kupiłam już nigdy tego przysmaku i nie kupię, zresztą słodycze poszły zupełnie w odstawkę i jakoś żyję, nawet mnie to nie kusi. Pani doktor powiedziała, że mam schudnąć, to schudnę i już. Nasz mózg da się zaprogramować, co do tego nie mam już od dawna wątpliwości.
Czytałam o Bretarianach. Wprawiają mnie w zdumienie. Ich pokarmem jest światło jako energia boska. Odrzucenie jedzenia jest dla nich formą uwolnienia się od przymusu i zamieniają go na wolny wybór. To by było dopiero ekonomicznie odkrycie! Nie kupujesz jedzenia, nie pichcisz w kuchni, zyskujesz na czasie, który możesz poświęcić na inne zajęcia, a ile oszczędzasz pieniędzy! Same zalety, istnieje jednak obawa, że nie każdy organizm może taki stan wytrzymać, a jeszcze teraz, kiedy koronawirus zbiera już daninę z ludzkiego życia, to chyba niezbyt bezpieczne praktyki. Będę jadła posiłki jak do tej pory, przecież już i tak jestem prawie wegetarianką, ale sama już nie wiem jak je komponować.
 
12 marca 2020
Narasta we mnie bunt, i to w wielu sprawach. Najpierw sprawa odpowiedzialności księży. Wobec tak poważnego zagrożenia epidemią dlaczego nawołuje się do udziału w nabożeństwach? Jaki to ma sens? Czy w domu nie można się modlić? Już nie wiem czy płakać, czy śmiać się, gdy oglądam procesje błagalne w sprawie odsunięcia od Ukrainy czy Polski koronawirusa? Przecież to zgrupowania ludzi, wystarczy, że jedna osoba będzie zarażona, co wtedy będzie? Gdzie szukać tych, którzy uczestniczyli w takiej zbiorowej modlitwie? W dobie internetu, kiedy dostęp do wspólnej modlitwy jest dla każdego, nie można się modlić w domu, tylko trzeba biec do kościoła lub na procesję??? To jest brak zdrowego rozsądku.
Marszałek Grodzki też dał popis nieodpowiedzialności i ignorancji. Mało, że pojechał do Włoch, europejskiego miejsca epidemii, to jeszcze nie zastosował kwarantanny, spotykał się z wieloma osobami. Jak tak może postępować lekarz? Czy on nie rozumie, czym to grozi? Wstyd.
Może z innej beczki. Prezydent Duda został przez swoich potraktowany jak osoba, którą można wykiwać. Podpisał ustawę o przekazaniu telewizji pieniędzy, ale Kurski miał zostać odsunięty od prezesury. I co, i nic, zrobili z Prezydenta durnia. Jak widziałam tę uśmiechniętą gębę Kurskiego, który ustąpił ze stanowiska prezesa, ale został w zarządzie, i te jego słowa – zostaję z wami, to naprawdę byłam gotowa trzasnąć go. Jak tak można postępować! Na miejscu Prezydenta to przede wszystkim nie ubiegałabym się o urząd na następną kadencję, nie brałabym udziału w kampanii wyborczej i wypięłabym się na nich. PiS nie może być u władzy, lekceważą wszystkich. Za służalcze trwanie przy nich Dudę spotkało, co spotkało. Jak wyzbył się zupełnie honoru, to niech się ich trzyma, ale nie ma co liczyć na szacunek. Pamiętam jak po wyborze na prezydenta przywitał się z nim Kaczyński, podał mu rękę jak chłopakowi pod kioskiem. Tak się traktuje człowieka, który ma reprezentować państwo? Jestem naprawdę tymi sprawami oburzona. Jestem ciekawa, czy gdyby kandydaturę Kaczyńskiego wystawili w wyborach na prezydenta, to by odniósł zwycięstwo. Chowa się jak kret w cieniu i bruździ.
Ciśnienie mi znowu podskoczy. Muszę się wziąć za gruntowne porządki w schowanku, aby się wyciszyć. Tam tylko dziada i baby brakuje, pcham wszystko, co jest potrzebne i nie jest potrzebne, ale szkoda wyrzucić. Przeprowadzę selekcję w pudłach z napisami, ale niekoniecznie z potrzebnymi rzeczami. Obyśmy przetrwali, już jedna osoba zmarła w Wielkopolsce. Bunt we mnie narasta i narasta, w końcu eksploduję i wtedy zobaczą z kim mają do czynienia.

13 marca 2020
„A zatem, dzieci, jak to się dzieje, że mózg, który nie zna światła, potrafi stworzyć świat pełen światła?” Anthony Doerr Światło mnie fascynuje. Teraz trochę przygasło, ale wróci, gdyż jak napisała Szymborska: „Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś – a więc musisz minąć. Miniesz – a więc to jest piękne. „
Obostrzenia ze wszystkich stron, i słusznie. Powinniśmy zewrzeć szeregi do walki z wirusem. Zamknięto biblioteki, nie będzie spotkania w ramach DKK, a ja właściwie skończyłam czytać  książki, jakie wypożyczyłam. Liczyłam, że w środę przyniosę nowe, ale zostałam z niczym. Mam sporo książek w domu, ale ja nie lubię czytać dwa razy tego samego. Może przyssię się teraz do „Kubusia Fatalisty…” którego nigdy nie mogłam przeczytać do końca, po kilku kartkach odkładałam książkę i nie wracałam do niej. Nie o wszystkich książkach, jakie przeczytałam, tutaj piszę, nie miałoby to większego sensu, ale jedną z ostatnich lektur polecę z czystym sumieniem, to „Światło, którego nie widać”. Anthony Doerr to świetny pisarz. Posłużę się fragmentem streszczenia.
„Marie-Laure mieszka wraz z ojcem w Paryżu, jako sześciolatka traci wzrok i odtąd uczy się poznawać świat przez dotyk i słuch.
Pięćset kilometrów na północny wschód od Paryża w Zagłębiu Ruhry mieszka Werner Pfennig, który jako mały chłopiec stracił rodziców. Podczas jednej z zabaw Werner znajduje zepsute radio, naprawia je i wkrótce staje się ekspertem w budowaniu i naprawianiu radioodbiorników. Odtąd Werner poznaje świat, słuchając radia.”
Właśnie tych dwoje połączyły fale radiowe, których nie widać. Werner to nadzwyczaj zdolny chłopiec, sierota, który zdołał zbudować odbiornik radiowy i słuchał nadawanych audycji dla dzieci przez krewnego dziewczynki. Spotkali się w czasie wojny, chłopiec ocalił jej życie. Jeden wspólnie spędzony dzień, pełen strasznych okrucieństw wojny, ale dla nich najpiękniejszy, był najważniejszy w ich życiu. Dziewczyna nosiła go w sercu do końca swoich dni. To co dla nas najcenniejsze, nie wystawiamy na pokaz, to jest w nas. Cytaty z książki:
"Otwórzcie oczy i popatrzcie na to, co możecie zobaczyć, nim zamkniecie je na zawsze."
"Wszyscy w końcu umierają i zawsze następuje to przedwcześnie."

14 marca 2020
Nie chcę być chora, i póki co, nie chcę umierać! Cieszy mnie jeszcze życie. Ma ono dwa punkty niezawodne, narodziny i śmierć - nie podano daty , a to co pomiędzy, nazywamy istnieniem , ale właśnie w tym cyklu zdarzają się niespodzianki na które nie mamy wpływu. Koronawirus wyskoczył jak Filip z konopi i kosi, zbiera żniwo. Podobno już w 2012 wiedziano o jego istnieniu! Jeśli tak, dlaczego świat milczał? To chyba teorie spiskowe, wszystko to nie ma sensu. Siedzę w domu i czekam na rozwój wypadków.
Mnie cieszą teraz małe sprawy. One sprawiają, że nie muszę wyruszać na koniec świata, aby odczuć satysfakcję z dnia powszedniego. W jakiś dzień sama dla siebie gotowałam obiad. Przyrządziłam zupę śliwkową z mrożonych owoców, zaprawioną śmietaną, z ziemniakami purre z masełkiem. Co to była za zupa, delicje, mecyje kulinarne!!! Do dzisiaj czuję smak tego specjału. Ja bardzo taką zupę lubię, ale moja rodzina nie może na nią patrzeć. Abym mogła ją zjeść, muszą być spełnione dwa warunki, muszą być śliwki i muszę być sama w domu. Kiedy wspomniałam moim dzieciom, co to ja jadłam na obiad, reakcja była solidarna: - Mamo, jak ja tej zupy nienawidziłam! I to jest właśnie brak wspólnej drogi kulinarnej w rodzinie. Niekiedy przemycałam ten rarytas, ale wobec takiego sprzeciwu, dałam spokój i delektowałam się „śliwkówką” w samotności.
Trochę odpoczęłam pisząc ten tekst, gdyż robiony był cokolik w łazience, a ja od samego patrzenia przeszłam osłabienie organizmu, i teraz już mogę zabrać się do sprzątania. Pan Adam to doskonały fachowiec, polecam jego usługi. Pracę wykonał perfekcyjnie, jednak nie dało się tego zrobić bez pozostawienia śladów, tym bardziej, że cięcie płytek musiało być wykonane w domu. Córka składa moją piękną szafkę zakupioną za 49 zł, ale ma zrobić to w dwóch etapach. Mam nadzieję, że to już ostatnia praca remontowa w moim domu. Zakasuj więc rękawy staruszko i do roboty.
Teraz nie pora myśleć o tym, czego ci brak. Lepiej pomyśl, co możesz zrobić z tym, co masz. – Ernest Hemingway

15 marca 2020

Mój dom, moją twierdzą. Ma mnie chronić, a ja w zamian będę dbać o niego, sprzątać i patrzeć czule na wszystkie kwiaty, przedmioty i snuć wątki z przeszłości oraz wybiegać w przyszłość. Dobra aura to połowa zdrowia i zadowolenia, ale musimy ją sami stworzyć. Kumulujmy więc dobre myśli, przywołujmy czułe chwile i cieszmy się tym, co mamy, gdyż jutro może już to wszystko być dla nas odległą krainą. Trudny czas, ale trzeba go przeżyć. Mam nakaz od rodziny, aby nigdzie nie wychodzić. Dobrze, dla świętego spokoju będę siedzieć, ale snują się w mojej głowie jakieś smętne myśli, co będzie, gdy zachorują ci, którzy teraz mnie strzegą? Dla mnie to jest takie trochę dziwne, przecież wszystkie produkty, jakie do mnie docierają z zewnątrz, były przez kogoś dotykane, produkowane i zbierane. Wszystko chyba powinno być odkażane, ale kto to ma robić? Wszyscy mamy przebywać w domu, ale to jest niemożliwe, ktoś musi ryzykować życiem, aby ktoś inny był prawie bezpieczny.
Od ran upiekłam już nadziewane bułeczki, moja dostarczycielka ma zjawić się po południu, dam więc coś jej od siebie. Zaczynam ronić łzy, kiedy myślę o skończoności ludzkiego żywota. Dzisiejsza Msza Św. z Jasnej Góry była wzruszająca, ascetyczna w wymowie i udziale wiernych. Do ludzi chyba nareszcie dociera, że rozsądek popłaca w walce z koronawirusem.
Dla mnie życie staje się trochę wyprane z działań. Wszyscy garną się z propozycjami  dla mnie. Przeforsowali formę działania dla mamuśki, mam pisać powieść, najlepiej o miłości! Jeden pan mi doradził, oczywiście wirtualnie, aby była „ostra” w poczynaniach bohaterów, najlepiej miłość w czasie zarazy… No może powieść, to zbyt ryzykowne zamierzenie, ale jakaś nowelka, no to czemu nie, prawda? No to jedziemy!
- Opustoszałą ulicą w mieście B. szedł zamyślony mężczyzna prowadząc na smyczy potężnego psa. Spoglądał na wystawy sklepowe połyskujące w słońcu, zamyślonym wzrokiem wodził po wypielęgnowanej sierści swojego pupila, gotów mu się zwierzyć ze swoich kłopotów. Groźba śmierci zawisła nad miastem. Liczył się z tym, że jego też może dotknąć taki los. Kto zaopiekuje się takim dużym zwierzakiem?! Sebastian, gdyż takie imię nosił, miał co prawda już trzy żony, kilka kochanek, i mnóstwo „jednorazówek” ale żadnej z nich nie powierzyłby swojego pupila. Nie będzie chyba problemu z pogrzebem, nie wolno jest takich obrzędów obchodzić w gronie dużej liczby osób, i wielkie szczęście. Nie wyobrażałby sobie, aby wszystkie chciały uczestniczyć w jego ostatniej drodze, spoglądać na siebie i oceniać się wzajemnie, jedne z większą, a drugie mniejszą dawką jadu. Była jednak jedna kobieta, która mogłaby zająć się psem, to przyjaciółka „widmo”, bardziej wirtualna niż prawdziwa, jednak tylko jej mógłby zaufać…
I co wy na to, moi kochani? Pisać?
 
16 marca 2020
Dostałam odpowiedź na mój zwiastun noweli, i wydaje mi się, że nie będę ciągnąć tego dalej, gdyż może trochę przegięłam. Utożsamiający się nie wiadomo dlaczego z głównym bohaterem pan, wypowiedział się wprost, że przeceniłam jego możliwości w sprawach sprawności seksualnej i przysłał mi w odpowiedzi humoreskę, czy jak to nazwać, o koronawirusie. „Jestem w takiej traumie, że wczoraj, kiedy poszedłem do toalety w galerii handlowej, otworzyłem drzwi łokciem, podniosłem deskę nogą, spuściłem wodę kolanem, ponownie zamknąłem drzwi łokciem, przeszedłem przez galerię nie dotykając nikogo i niczego i nagle zdałem sobie sprawę, że mam ptaszka na wierzchu…” To miało być wszystko, co mu zostało…
Myślę, że ja, jako staruszka, nie mogę być zbyt otwarta, cechować powinna mnie skromność i powściągliwość, gdyż już mi chyba nie wypada pisać o pewnych sprawach. Gdzieś zawsze znajdzie się człowiek, który uważa, że on jest bohaterem moich wpisów. Raczej będę trzymała się tonacji, no właśnie, jakiej? Nowele mogą dotyczyć codzienności, społeczeństwa, środowiska, mogą być portretami postaci, być biografiami, intrygami albo mogą być paraboliczne, czyli w formie biblijnych przypowieści. Zacznę więc na początek od zarysu „dzieł”. Ale na to jeszcze mamy czas, odosobnienie chyba się przeciągnie.
Wczoraj zawitał do mnie pan mający przykręcić drzwiczki szafki łazienkowej. Przysłała go moja córka, która jak się okazało, miała problem z ich założeniem. Osobnik odkażony, ręce przetarte chusteczką antywirusową, zapewniający, że w mieście B. nie ma jeszcze ofiar śmiertelnych, przystąpił do dzieła. Jeden otwór przy skomplikowanym zawiasie był nieco nierówno zrobiony i stąd te problemy. Nie wiem jak się części zamka nazywają, więc nie będę się posługiwała terminologią fachową, ale takie malutkie haczyki nie chciały wejść na miejsce. Zaoferowałam pomoc, odrzuconą na początku, jednak po kilku nieudanych próbach, została przyjęta na zasadzie - spróbuj, zobaczysz jak to wygląda - więc zaczęłam działać, o wyniku nie muszę zawiadamiać, wymknęło mi się natomiast słowo będące w powszechnym użyciu wśród Polaków, gdy zameczek omal mi nie skaleczył palca, na co prowadzący montaż, zareagował w sposób nieco zaczepny – Nie wiem dlaczego pani chodzi do kościoła? Nie przystoi używać takich słów! Przecież o tym wiem, więc z pokorą przeprosiłam. Ponieważ nie było wiertła, aby nieco poprawić położenie śrub, przywołałam na pomoc najdroższego, kochanego, niezastąpionego w podbramkowych sytuacjach, mojego Anioła Stróża! Pobiegłam do pokoju, wyjęłam z pudełeczka staruszka już dwudziestoletniego, który objawił się mi osobiście w czasie lania cyny na Nowy Rok w mieście H., kiedy to byłam w całkowitej rozsypce. Jestem mu za to wdzięczna po wsze czasy. Będę czyścić jego skrzydełka i obmywać stopy z kurzu, kiedy to już nie będzie mnie nadzorował, a zajmie się inną połamaną duszą, przyrzekam! Opowiedziałam temu panu historię zjawienia się Anioła w moim życiu i przystąpiliśmy do działań. O dziwo, udało się!!! Ale facet, jak to facet, musi mieć przewagę intelektualną, aby się dobrze poczuć. W czasie rozmowy końcowej, kiedy wszystko już się w sprawie szafki dokonało, zeszliśmy tak jakoś na sprawę funkcji w kościele i roli prymasa w hierarchii kościelnej. Bardzo mnie ujęło ostatnie wystąpienie Wojciecha Polaka w telewizji. Jak się okazało, ja osoba wierząca, byłam nieco w tyle, uważając tę funkcję, jako wiodącą. Ten bezbożnik, ateista, był o wiele lepiej we wszystkim zorientowany niż ja. Dlatego też nie wierzę tym, którzy mówią, że sprawy religijne są im obojętne. Nie są, oni w głębi duszy czują pustkę i interesują się religią  bardziej, niż my, ludzie wierzący. O tytule prymasa sami najlepiej przeczytajcie, gdyż za długo by wyjaśniać. Szafka jednak już jest w całości, czekam tylko na nóżki, które ma dostarczyć kurier. Oby mi się powiodło ich przykręcenie. Nikogo już nie będę wzywać, najwyżej przykleję i już.

17 marca 2020
„Ograniczenia ograniczają wtedy, gdy wiemy, że istnieją.” ktoś tam powiedział. Nie jest łatwo. Siedzenie w domu bardzo mnie ogranicza. Ja przecież nie prowadzę jakiegoś szalonego życia w normalnym czasie, ale samo to, że nie mogę teraz wyjść, działa na mnie deprymująco. Pewnych spraw jakoś nie ogarniam. Rozumiem, że przebywanie w sklepach, miejscach, gdzie jest dużo ludzi, jest niebezpieczne, ale czy nie mogę wyjść przed blok, pospacerować trochę? No nie, to nie, trudno. Przecież wychodzę na balkon, otwieram okna i czy jest pewność, że w powietrzu nic nie ma groźnego dla staruszki? Dzisiaj miał mi kurier przynieść paczuszkę z nóżkami do szafki, i co? Przysłali SMS-a, że jest do odebrania w jakimś tam punkcie? I co ja mam zrobić? Przecież nie wybiorę się po nią! Nie wiem jak ją odebrać. Dzwoniłam do tego punktu, odpowiedziano mi, że oni takimi sprawami się nie zajmują. Dlaczego kurier ułatwia sobie sprawę? Przecież zapłaciłam za przyniesienie. Córki też w to nie zaangażuję, sama nie pójdę, najwyżej zostanę bez przesyłki.
Pomoc sąsiedzka też ma swoje dobre i złe strony. Jedni mogą pomagać i się narażać, drudzy mają siedzieć w domu… Każde życie jest ważne. Wczorajszy teatr w tv „Cena” według powieści Waldemara Łysiaka, powtórzony co prawda, ale oglądałam ze względu na obsadę aktorską, nawiązywał do Ostatniej Wieczerzy. Akcja rozgrywała się w ciągu jednej nocy. Trzynaścioro bohaterów prowadziło rozmowy na temat wyborów, zamiana jednych skazanych na innych, mający zostać rozstrzelanych przez Niemców. To dopiero był dylemat!!! Co prawda znalazł się zdrajca, który nie miał oporów, aby donieść Niemcom, którzy sami rozwiązali sprawę. Był jeszcze inny problem. Partyzanci dokonali zamachu, zginęło 5 Niemców, a w odwecie rozstrzelano załóżmy 50 Polaków!? To też mnie wewnętrznie boli, czy warto było? Może cel nadrzędny się liczy, ale to jest straszny wybór. Spektakl kończy się słowami szarpiącymi duszę,  Główny bohater dowiadując się o zdradzie mówi – Są takie słowa, przy których ból fizyczny nie ma znaczenia!
Musimy żyć z tym, co mamy, nie ma rady. W naszym województwie do tej pory był względny spokój z roznoszeniem choroby, ale są już zarażenia. Wkroczymy zatem w najtrudniejszy czas. Nie ma co narzekać, póki nie mamy osobistego problemu. Córka z rodziną miała badania, gdyż oni mieli kontakty z osobami wracającymi z terenów szczególnie zagrożonych, ale wszystkie próby nie wykazały zarażenia wirusem. Ciężar spadł mi z serca. Siedzę w domu dlatego też, aby dzieci nie musiały się martwić. Wypisałam na kartce prace, jakie mam wykonać i codziennie będę coś tam robić, aby mieć zajęcie. Nie da się cały dzień tkwić z nosem w książce, oglądać tv, maltretować komputer, albo rozwiązywać ileś tam krzyżówek. Praca fizyczna najlepiej służy człowiekowi, aby się rozruszał. Gdyby to miało trwać ileś tam tygodni albo miesięcy, to by było dopiero doświadczenie. Takiego czegoś jeszcze w życiu nie przeżyłam! 

18 marca 2020
Trzeci dzień odosobnienia. Wczoraj zajęłam się kosmetykami. Mam tego dwie szafki. Kupuję najpotrzebniejsze, raczej tanie, ale dostaję też okazjonalnie, spływają do mnie końcówki, także te kosmetyki, które moim córkom nie przypadły do gustu. Postanowiłam wszystko zużyć, czy podoba mi się ich zapach, czy raczej średnio. Pachnę dzisiaj jak perfumeria. U mnie nic się nie zmarnuje. Kremami, które mi nie odpowiadają, można zawsze smarować inne części ciała. Przeznaczenia niektórych musiałam szukać w internecie, gdyż nie zawsze wiem, do czego służą. Najtrudniejsze nazwy obcojęzyczne. Rozszyfrowywałam je ze smartfonem w ręku. Najważniejsze, że ten trudny problem mam za sobą.
Druga sprawa to samotność w czasach zarazy. Człowieka nie uświadczysz za oknem, nie mówiąc już o gościach, których nie ma. Ludzie, z którymi od dawna się nie widziałam, dzwonią, a mnie się wydaje, że to wygląda na jakieś ostatnie pożegnanie! Niekiedy ma się różne relacje z osobami, które spotykamy na swojej drodze, bywają oszukańcze, niekiedy rozczarowujące, a bywa też, że kompromitujące dla obydwu stron. Przychodzi jednak czas, że coś w głębi duszy drgnie, ktoś się czuje winien i dzwoni niby bez powodu, jednak powód zawsze jest – to cierń błędu czy grzechu tkwiący w duszy na dnie. Teraz czas ciężki i lepiej pozbyć się takich drzazg i sprawy załagodzić. Dla tych, którzy przechowują sekrety w głębi duszy prowadząc podwójne życie, tak jak w „Stuleciu Winnych” kiedy to chłopak żeni się z jedną z sióstr, kochając drugą, wiersz „Samotność”.

Samotność Rainer Maria Rilke
Samotność jest jak deszcz.
Z morza powstaje, aby spotkać zmierzch;
z równin niezmiernie szerokich, dalekich,
w rozległe niebo nieustannie wrasta.
Dopiero z nieba opada na miasta.

Mży nieuchwytnie w godzinach przedświtu,
kiedy ulice biegną witać ranek,
i kiedy ciała, nie znalazłszy nic,
od siebie odsuwają się rozczarowane;
i kiedy ludzie, co się nienawidzą,
spać muszą razem - bardziej jeszcze sami:
samotność płynie całymi rzekami.

(tłum. Janina Brzostowska)

19 marca 2020
Koronawirus dla ludzi to czas próby. Musimy być mądrzy w swoich działaniach, aby nie powodować niepotrzebnych perturbacji dla innych. Każdemu jest ciężko, ale jakoś trzeba sobie radzić. Przestańmy się wzajemnie oskarżać i obwiniać. Nikt nie jest przygotowany na takie doświadczenia. Rząd, służby medyczne, robią co mogą, i nie dorzucajmy jeszcze pod ich adresem hejtu. Lekarz w Kielcach popełnił samobójstwo, gdyż nie wytrzymał naporu wypisywanych pod jego adresem bzdur. Jakiś młody chłopak, podano informację w radio, zadzwonił, że jest zarażony wirusem, ale nie będzie siedział w domu, wyruszy w teren. Pojechano po niego, zrobiono badania i nic nie wykryto! Tacy ludzie powinni być surowo karani. Podobno ceny produktów żywnościowych idą w górę, nie wiem, gdyż jeszcze nie byłam w sklepie, ale tak też nie powinno się dziać. Ludzie chcą oddawać zwierzęta do schroniska!!! Tak się postępuje z przyjaciółmi? To jest czas, gdy wszyscy powinniśmy się wspierać. W poczcie przysyłają informacje, że można kupić jakieś środki na koronawirusa! Nie dajcie się nabierać na takie bzdury. Naprawdę się zdenerwowałam tymi doniesieniami. Uf! Ludzka głupota, to tylko głupota i tyle.
Przeczytałam ostatnio książkę Singrid Nunez „Przyjaciel”. To opowieść naszpikowana cytatami o miłości, przyjaźni, szacunku do ludzi i zwierząt, a szczególnie o pisarstwie. W jaki sposób my, jako ludzie, sprawdzamy swoje człowieczeństwo? Na dzisiaj wybrałam cytat, który mnie szczególnie poruszył.
„To, za czym tęsknimy – co tracimy i co opłakujemy – właśnie to czyni nas ludźmi, którymi w głębi duszy naprawdę jesteśmy. Nie wspominając o tym, czego w życiu pragnęliśmy, lecz nigdy nie mieliśmy.”

 20 marca 2020
„- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy?
- Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.”
Alan Alexander Milne, Kubus Puchatek
Nareszcie zobaczyłam na Skype prace mojej córki. Już dawno prosiłam ją, aby namalowała dla mnie obrazy z minionej przeszłości. Utrwaliła więc na płótnie widoki, które już dawno zniknęły z krajobrazu mojej rodzinnej miejscowości. Ponieważ koronawirus uziemił ją w domu, praca nabrała tempa. Mam więc to, co dla mnie zawsze było i jest ważne, co mnie wzrusza. Czuję nieomal dosłownie ciepły piasek rozpalonej plaży w upalne dni lipca, żywiczną woń lasków rosnących nad rzeką, widzę przejrzystą wodę rzeki Warty, zieleń trawy na zostawionej przez rzekę połaci ziemi. Rzeka parła w stronę wysokiej Młyńskiej Góry zostawiając płaski brzeg w spokoju. Kiedy tylko koronawirus da nam święty spokój, będę mogła obrazy odebrać. Wzbogacą galerię domową i będę cieszyć moje oczy i duszę. Mam super córkę, prawda? Druga też ma rozliczne talenta, które tutaj przestawiałam. Dzieci i wnuk to cała moja radość. 

Most na rzece Warcie, który już nie istnieje. 

Polna droga z widokiem na kościół.

Rozstaje dróg o szarej godzinie. Prosta droga, to dawna droga wiodąca do dworu, którego już nie ma, droga też przetrwała w formie szczątkowej. 

Widok na kościół i wieś od strony Pęczniewa. 

21 marca 2020
Naprawdę to niesamowite jak można zapomnieć wyglądu człowieka! Pamiętam wiersze, rozmowy nawet, ale jak Pan wyglądał, nie jestem sobie w stanie przypomnieć. Gdy los nas zetknął na niwie zawodowej, gdyż poeta też musi jakoś na chleb zarobić, pamiętam nosił pan długie włosy, co w środowisku było źle odbierane, jak zwykle. Ludzie, którzy się wyróżniają, natykają się na ostracyzm społeczny. Zawsze stałam po Pana stronie, gdyż jakoś się rozumieliśmy, mimo różnicy wieku. Pan mnie też wspierał, gdyż tuzinkowa to ja raczej nie byłam. To właśnie pan przyniósł dla mnie „Kubusia Fatalistę”, z którym już wtedy nie było mi po drodze, ale męczyło mnie, że książki nigdy nie przeczytałam. Lektura dla mnie nie była przyjemna, nudził mnie Kubuś, ni prawdziwy ni fikcyjny, i nie zdążyłam książki przeczytać ani oddać, gdyż przeniósł się pan na inne stanowisko, a o książce zupełnie zapomniałam, ale jej się nie pozbyłam i mam ją do dzisiaj, jako wielki wyrzut sumienia, że jej nie oddałam oraz, że nie umiem znaleźć kontaktu z autorem, tak mądrym człowiekiem. Diderot to przecież twórca encyklopedii francuskiej, ostoja Oświecenia!
Pan, panie Bogdanie, już dawno pożegnał się ze światem, zmarł Pan tak młodo. To niepowetowana strata. Tomik Pana wierszy też się ostał, dedykowany mojej córce Joannie, z którą wiązaliśmy duże nadzieje. To ona była laureatką konkursu, pan też dopatrywał się w niej talentu. Poszła swoją drogą, trudno. Wyszukałam Pańskie nazwisko w internecie, są nawet konkursy literackie pana imienia, ale problem w tym, że na zdjęciach w internecie zupełnie nie mogę Pana rozpoznać. Człowiek się z czasem zmienia, sama siebie bym się niekiedy wyparła, choć wiem, że to ja. Prześlę wyszukane zdjęcia swoim córkom, one są bystrzejsze na tym polu.
Teraz, kiedy znowu męczę „Kubusia”, przypomniałam sobie o Panu. Oto jeden z Pańskich wierszy, cmentarny, gdzie nie miał Pan zupełnie ochoty się schronić, a jednak los chciał inaczej, jak powiedziałby Kubuś.
****
bez nas cmentarze bo my tam po co
bramy tych ogrodów niech stoją
otwarte dla pogodzonych

w tym nasyconym śmiercią piasku
drzewa ukrwione ludzkim zgonem
bez nas wyrosną i tak za wysokie

skarlana sosno uczepiona skały
milszą mi jesteś niż olbrzymia morwa
ze słodkim owocem na cmentarnym placu
 
22 marca 2020

Kubuś Fatalista przemówi głosem swoje mądrości „Co dzień prawie sypia człowiek z kobietami, których nie kocha, a nie sypia z tymi, które kocha.”
Mam to samo z kwiatami. Rosną jak oszalałe te, na których mi szczególnie nie zależy, a te, w które wpatruje się z miłością i nadzieją, robią fochy, a ja nie wiem jak z nimi postępować. Moja paprotka dogorywa, ale ją trzymam i czekam, może jej się odmieni, kardamon zwija listki zbrązowiałe na obrzeżach, niby rośnie, ale zdrowiem to się chyba nie cieszy. I co z tego, że je lubię, ale one mnie nie chcą. Związały się z jakimiś chorobami, których nie widać, i chyba już machają mi listkami na pożegnanie, ale ja się nie poddaję, ja mam nadzieję. Listki kardamonu są codziennie myte, te, które ledwo dyszą, są wycinane, ale czy uratuję roślinę, nie wiem. Na osłodę dla nas wszystkich piękny ptasie aria, warto posłuchać, ja jestem oczarowana.  
xxxx

23 marca 2020
Chwalę ostatnio rząd i służby medyczne za ich poczynania i roztropność. Nie wszyscy jednak są tacy mądrzy. Niedawno prezesunio wychynął na powierzchnię sceny politycznej i oznajmił, że wybory lokalne się odbędą, gdyż tak stanowi konstytucja. Teraz dla niego konstytucja jest najważniejsza. Wszystko się wali, ale nie obejdziesz jej artykułów ani na krok, jak to drzewiej bywało. Jasne, co tam zdrowie Polaków, wybór wójta czy radnego jest ponad sprawy bezpieczeństwa narodowego! Zalecają siedzenie w domu i to robimy dla dobra nas wszystkich, ale są tacy, którzy uważają, że trzeba pójść na wybory. Jak myślą, że damy się w to wciągnąć w wyborach prezydenckich, to się mylą. Prezydent, póki co, niech też nie odwiedza różnych miejsc w kraju, to tylko stwarza zagrożenie i nikomu na nic się nie przydaje! Kościół stanął na wysokości zadania, chwała mu za to, nie zachęca wiernych do odwiedzania kościołów. W domach też można się modlić.
Szumowski zapowiada, że najgorsze jeszcze przed nami, i ma rację. Zachorowania się nasilają. Ludzie, najczęściej młodzi, wyprawiają się do miejsc rekreacyjnych i spacerują sobie w tłumie jakby nigdy nic, siedzą nad rzekami, bawią się. Gdzie tu rozum i logika! Brak im wyobraźni, myślą, że się nie zarażą, a nawet jakby, to wyjdą z tego cało. Tak jednak nie jest, młodzi ludzie też umierają, mamy ostatnio tego przykłady, mogą też zarazić innych. Wszystkim jest trudno i ciężko, ale służby medyczne zapracowują się do ludzkich granic możliwości, a inni lekceważą zasady bezpieczeństwa, gdyż trudno im usiedzieć w domu. Są nawet tacy, którzy urywają się z kwarantanny! Narodzie, wołam o rozum i rozwagę. Co będzie z gospodarką, zatrudnieniem, strach o tym myśleć. Mój ukochany Kubuś Fatalista, którego coraz bardziej lubię, przemycił maksymę:
„Rozum jest to przypuszczenie, w którym doświadczenie pozwala nam uważać dane okoliczności za przyczyny pewnych skutków, których można się spodziewać lub obawiać.”

24 marca 2020
„Czasami myślę, że wspinam się dlatego, aby przekonać się, jak droga jest mi nasza szara codzienność. Wracając poznaję, jak smakuje kubek gorącej herbaty po dniach pragnienia, sen po wielu nieprzespanych nocach, spotkanie z przyjaciółmi o długiej samotności, cisza po godzinach przeżytych w przeraźliwej wichurze.” Wanda Rutkiewicz
Jeszcze kilkanaście dni temu wydawało mi się, że życie jest już takie bez wyrazu, przytłacza codziennością, nie wnosi nic nowego, inspirującego. Teraz, kiedy myślę o tamtych dniach, wydają się tak piękne, że tęsknię do nich. To, że mogłam wyjść, iść tam, gdzie mnie nogi niosły, wybierać w rodzaju swoich malutkich przyjemności, spotykać ludzi, nawet tych mało znanych, było sensem mojego emeryckiego istnienia. Dożyć muszę do kwietnia, aby załapać się na emeryturę i spłacić dług, jaki zaciągnęłam na renowację łazienki. Szczęście, że udało mi się to przed zarazą. Nie wiem jak długo będą wypłacać emerytury w takiej wysokości jak mamy, a nawet gdyby, to inflacja jest nieunikniona. Już raz ratowałam Ojczyznę moją okrojoną o czwartą część emeryturą. Konsekwencje ponoszę do dzisiaj, ale nie mam żalu, trzeba było, trudno, przecież jakoś sobie radzę. Pandemia, jaka dotknęła świat, to jest rodzaj wojny bakteriologicznej. Jak się to wszystko skończy, bo przecież skończyć się musi, z nami, czy bez, świat nie będzie już taki sam. Ile osób zostanie bez pracy, w jakim stanie będzie gospodarka. Cieszmy się, że jeszcze żyjemy.
Mnie najbardziej doskwiera brak ruchu. Codzienne czynności zabierają trochę czasu, przecież trzeba je wykonać, choć przyznam, że ostatnio nie ścielę już z pietyzmem łoża, równam pościel, wietrzę pokój, zamykam później drzwi i adieu, nie zaglądam tam bez potrzeby, dopiero wieczorem. Duży pokój dostosowałam do przechadzek. Czytam „Kubusia…” wędrując z książką w ręku wokół stołu zmieniając kierunek abym nie dostała „pląsawicy”, odmawiam różaniec przechadzając się tą samą trasą, trochę ćwiczę według jakiegoś zestawu ćwiczeń, jaki wydrukowałam kiedyś, kiedy jeszcze miałam drukarkę. Nie wiem nawet, na co mają mi dokładnie pomagać, ale widocznie były potrzebne. Zbyt intensywne ćwiczenia mi nie służą, jestem zmęczona i serduszko puka wtedy w rytmie rozkapryszonym. Robię już drugie ponczo na drutach, oglądam filmy i tak w kółko. Dzisiaj zrobię jakieś ciasteczka, coś do przegryzienia muszę mieć. Czekoladowy imbir się skończył. Co prawda do końca miesiąca już tylko kilka dni, a ja mam jeszcze schudnąć dwa kilogramy. Może się uda. Nie mogę być zbyt ciężka. Nie można przysparzać ludziom trudu w razie ewentualnego transportu na noszach. Staram się jak mogę i na ile mnie stać. Takie czasy nastały.

25 marca 2020
W obecnym czasie najważniejszą sprawą jest się czymś zająć, aby nie myśleć o tym, co może nastąpić, a koronawirus nie omija nikogo, chorują biedni i bogaci, starzy i młodzi. Majętni wpłacają ogromne sumy na walkę z wirusem. Biedni nie mogąc dorzucić wiele, powinni chociaż przestrzegać reguł narzucanych przez rząd, i słusznie, aby nie roznosić wirusa. Siedzę w domu, jednak mam wyrzuty sumienia, że muszę zaangażować córkę, aby zrobiła dla mnie zakupy. Podobno zaczyna brakować drożdży. Chlebka już nie da się upiec inną metodą. Moje pracowite ręce zrobiły się jeszcze bardziej staruszkowate, tak częste mycie ma na to wpływ. Krem do rąk się skończył, chyba wazeliną trzeba będzie je nacierać albo oliwą, póki jest. Ktoś tam się chwalił, że zrobił takie zakupy, że jak to wszystko się skończy, to chyba będzie sprzedawał produkty na Allegro! Przy takim podejściu, nie ma się co dziwić, że w sklepach są braki. Ja mam normalne zapasy, nie mam gdzie trzymać takich ilości.
Zrobiłam wczoraj ciasteczka! Ugotowała cały gar kaszy, ale już nie mogłam na nią patrzeć, a wyrzucić szkoda. Blenderem rozdrobniłam pozostałość kaszy na jednolitą masę. Zagotowałam w garnku tłuszcz, cukier, mleko, kakao, wymieszałam z wiórkami kokosowymi i kaszą, dodałam jajko i łyżką wyłożyłam partiami na blachę, upiekłam, polukrowałam i mam pyszne ciasteczka. Po pierwszym zachłyśnięciu smakiem jem teraz z umiarem, wydzielony został limit dzienny. Ugotowała zupę z pomidorów, jakie przygotowałam na zimę, i jakoś egzystuję. Przecież gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, urządziłabym się lepiej, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy spadnie na nas nieszczęście. Mówi się – byle do wiosny, i wiosna przyszła, piękne dni, słoneczne, może trochę rześkie, ale to nic nie ujmuje im uroku. Wysoka temperatura ma pomóc w walce z wirusem, niech więc piecze i grzeje, byle szybciej się z tym wszystkim uporać. Gdy patrzę na te rzędy trumien we Włoszech, przejmuje mnie dreszcz grozy. Oby u nas do takiego stanu nie doszło.

26 marca 2020
Czas biegnie znanym sobie tylko torem. Może jest, a może go nie ma, dla mnie jest to obecnie dość obojętne. Zajęłam się powstańcami styczniowymi i zgłębiam ich losy. Mój bohater, który zginął podobno we dworze na Zaspach Miłkowskich, w dalszym ciągu jest dla mnie tajemniczą postacią. W każdej opowieści jest ziarnko prawdy, co do tego nie mam wątpliwości, ale okoliczności wydarzenia są trudne do wyjaśnienia. Wśród osób ujawnionych w spisach może figurować jego nazwisko, ale skąd mogę wiedzieć, że to on, gdy nie ujawniono szczegółowszych danych? Na pewno nie był to żaden z właścicieli dworu, gdyż wszyscy przeżyli powstanie, ale przecież w tym okresie w takich miejscach szukali schronienia krewni, oficjaliści dworscy, zasłużeni żołnierze… Kiedy wpisuję w Googlach hasło odnośnie interesującej mnie sprawy, odpowiedzią są moje własne Miłkowice! Wszystko zapisane jest w górze, jak powtarzał Kubuś Fatalista, gdy będę miała to odszukać, to odszukam.
Codzienność trzeba przede wszystkim jakoś ogarnąć. O dziwo, śpię bez wspomagaczy! Zmieniono mi tabletki na ciśnienie i to chyba jest przyczyna pozbycia się problemów. Trochę budzę się w nocy, jednak nie poddaję się i sen sam przychodzi. Mam jednak czas na przemyślenia. Męczy mnie sprawa mojego pogrzebu w czasie epidemii. To jest to, czego nie mogę sama ogarnąć, zorganizować i zadecydować jak to ma wyglądać. Przychylam się do tego, aby obyło się bez ceremonii, które nikomu nie są potrzebne, a przysparzają tylko obaw, że ktoś może się zarazić. Dzisiaj myślałam o milionach ludzi, którzy zginęli w czasie wojen, gdzie nikt się nie przejmował pochówkami. O ofiarach epidemii chowanych w zbiorowych grobach zalewanych wapnem, aby zaraza się nie przenosiła. Obrzędy potrzebne są żywym, a nie zmarłym! Ja i tak nigdy nie chciałam pogrzebu! Naprawdę zbudowana jestem postawą Kościoła, niech kościoły lepiej pozostaną puste, niż mają być miejscem przenoszenia wirusów. Ja modlę się w domu i myślę, że każdy to może zrobić. Coraz większe ograniczenia wprowadzone przez rząd są godne pochwały. Mówi się o pozostawieniu pracowników kluczowych zakładów w miejscu pracy na czas epidemii. To będzie trudne posunięcie, ale słuszne. Co się z nami wszystkimi stanie, gdy nie będzie prądu, wody, gazu, kanalizacji, ogrzewanie na szczęście już nie będzie potrzebne, póki co. To jest rzecz niewyobrażalna wręcz, to byłby istny armagedon! Chylę czoła przed wszystkimi służbami, które pomagają nam przetrwać! To ma potrwać jeszcze tygodnie… Oby z tego jakoś wyjść. Wszystkie potyczki polityczne dotyczące wyborów, obrad sejmu, uważam za idiotyzm. Trzeba zewrzeć szeregi, a nie walczyć o głupstwa, to nasze być, albo nie być.

27 marca 2020
Groza powiało dzisiejszego ranka. Moja Stefa, strażniczka balkonu, niespodziewanie miała gości, jak nigdy. Wystarczy, że tkwi na balustradzie przywiązana do żelaznej barierki, a żadne ptaszę nie śmie zaglądnąć do mojego okna. Stefę podarował mi mój wnuk, kiedy poskarżyłam się, że sroki toczą boje na tym skrawku mojego zewnętrznego metrażu. Nie lubiłam srok, darły się skrzekliwie wniebogłosy, kradły, co się dało i tłukły się nie zważając już nawet na moją obecność. Nie wiem dlaczego upodobały sobie akurat mój balkon. Od kiedy Stefa stoi na straży, jest spokój. Co prawda, kiedy ją osadziłam na barierce, mój sąsiad nie wiedząc, że plastikowa, starał się ją wystraszyć klaszcząc w dłonie, póki się nie zorientował, co ona za jedna. Przez parę lat nikt z ptasiego ludku do mnie nie zaglądał, ale dzisiaj dwie kawki, czarne jak smoła, podfrunęły i usiadły z obu stron Stefy. Usłyszałam, że coś na balkonie się dzieje, oglądnęłam się za siebie, gdyż akurat siedziałam przy komputerze, i ze zdziwieniem zobaczyłam niecodziennych gości. Chciałam cichutko podejść do komody, aby zdobyć smartfon i zrobić zdjęcie, ale ptaki, widząc jakiś ruch za firanką, odleciały z łopotem skrzydeł. Co to miało znaczyć, czyżby jakiś znak związany z zarazą?! Już przecież Rzymianie i Grecy wróżyli z lotu ptaków, o wnętrznościach to już raczej wolę nie wspominać. Pojawienie orła, kruka, sowy, wrony uważano za wróżbę pomyślną. O kawkach jednak nic się nie mówi, a do mnie zawitały kawki. Może liczyły na to, że na moim balkonie znajdzie się miejsce na gniazdo pod troskliwą opieką Stefy? Ja zdecydowanie nie chcę u siebie lokatorek, a jeszcze z przychówkiem, co to, to nie. Niech im się szczęści, ale mnie i mój balkon lepiej niech zostawią w spokoju. Taka interpretacja zdarzenia dla mnie jest korzystniejsza, nie chcę myśleć o kawkach, jako zwiastunkach nieszczęścia.

28 marca 2020
Starożytna mądrość: Z całego serca Panu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku. Poznawaj Go na każdej swej drodze, a On twe ścieżki wyrówna.
Co innego nam pozostaje?! Zamiast skupić się na walce z wirusem i ratowaniu gospodarki, władza zajmuje się wyborami! Wczoraj myślałam, że unicestwię mój telewizor, kiedy pokazali słupki popularności kandydatów na prezydenta!!! Czy ci ludzie mają niedobory umysłowe? Wybory powinny być przełożone i koniec dyskusji!!! Kiedy widzę wodza narodu, który kroczy z wypiętym brzuszkiem wymykającym się spod marynarki, dostaję gwałtownego skoku ciśnienia. Co ten człowiek sobie myśli, że my, jako naród, jesteśmy stadem owieczek idących na rzeź? Dzisiaj obudziłam się razem ze słońcem i nie mam nawet ochoty na dalsze spanie.
Ani jedna strona sceny politycznej nie zasługuje na szacunek. Co opowiada Kidawa Błońska, to też się kupy nie trzyma, to miła kobieta, ale to nie jest kandydatka na prezydenta. Wobec zaistniałej sytuacji jakie to teraz ma znaczenie. Trzeba walczyć o życie ludzkie, a nie o jakieś tam wybory. 

Wczorajsze obrady sejmu były, ale co przyniosły? Posłowie się bawią maseczkami? Co to będzie się działo? Po co głosować, jak i tak będzie jak będzie. 
PiS wprowadziło poprawkę dotyczącą zmiany Kodeksu wyborczego. Chce, by w głosowaniu korespondencyjnym w wyborach prezydenckich mogły brać udział również osoby podlegające kwarantannie oraz te, które najpóźniej w chwili głosowania kończą 60 lat. Drugą z przyjętych istotnych poprawek autorstwa PiS jest zmiana ustawy o RDS, umożliwiająca premierowi dokonywanie zmian w Radzie.”
Ja też osobiście mam ciężkie wyrzuty sumienia, że narażam własne dziecko przyjmując jego pomoc w załatwianiu spraw bytowych. Przecież nic mi nie jest, czy ja nie mogę iść do sklepu? A jak córka zachoruje, to co wtedy będzie? Która matka chce stwarzać niebezpieczne sytuacje dla swojego dziecka? Ja nie wiem jak to rozwiązać. Wszyscy się starają abym nie czuła się samotna. Mój wnuk i córka zagrali wczoraj dla mnie koncercik. To było bardzo miłe, że mogłam ich zobaczyć, wirtualnie, ale jednak. Ja i tak się martwię aby to morowe powietrze nas osobiście nie dotknęło! Te osoby, które lekceważą  przestrzeganie przepisów, karałabym najokrutniej. Nie szanują swojego zdrowia i nas wszystkich.

29 marca 2020
Teraz, kiedy mam nieograniczone zasoby czasowe, mogę spojrzeć na swoje życie z trochę innej perspektywy. Zawsze wydawało mi się, że jestem trochę inna niż moi rówieśnicy. Moja dusza wiedziała i czuła już zbyt wiele. Ludzie nawiedzeni mówili mi, że mam "starą duszę". Nie znaczy to, że stroniłam od ludzi, ale jakoś inaczej wszystko odbierałam. Za bardzo nie dbałam o pieniądze, o tyle tylko, aby starczyło na znośne życie dla rodziny, nie lubiłam być na świeczniku i błyszczeć, nie ubiegałam się o stanowiska i zaszczyty. Ludzie zawsze doceniali moją pracę i starania, ale po czasie, kiedy sami już osiągnęli to, co być może nigdy by ich nie dosięgło, gdyby nie moje starania. Nie mam o to żalu, zastanawiam się tylko, czy ja byłabym w stanie tak postępować.
Sama nie wiem jak to się działo, ale zawsze wyczuwałam, kto szuka mojego wsparcia, kto jest na zakręcie życiowym. Starałam się pomagać, na ile było to możliwe. Pomoc owszem przyjmowano, ale z wdzięcznością bywało krucho, i dobrze. Nie oczekiwałam tego, nie były mi potrzebne czołobitne dzięki. Najtrudniej było przełknąć nieprawdziwe oceny i słowa, a nawet oskarżenia, gdy nie byłam winna niczemu. Zawsze lubiłam samotność i tak pozostało, tylko kontakt z przyrodą sprawiał mi radość. Lubię czytać, teraz, kiedy biblioteki nieczynne, jest nudno. Zabrałam się za Słowackiego, trochę trudno się czyta, ale sprostam zadaniu. Minione epoki są mi niekiedy bliższe, niż obecny czas. Lubię słowa i ich układy, to dlatego czytam wiersze. Może zbyt wiele rozmyślam i analizuję. Moje dzieci mówią, że ja jestem zbyt logiczna. Może jestem, ale muszę rozumieć, co się dookoła dzieje. Mam też swoje zdanie i gdy uważam, że mam rację, nie schodzę ze ścieżki, jaką wybrałam. Staram się być sprawiedliwa i empatyczna, a i tak są tacy, którzy zarzucają mi, że mam serce z kamienia. To nie jest prawda, moje serce jest mądre i doświadczone i nie wybiera na oślep, no może kiedyś było trochę inaczej. To już ostatnie moje wejście na tym ziemskim padole i muszę być rozsądna. Cały ten wywód spowodowany jest odosobnieniem w czasie zarazy… Fragment ze Słowackiego
Jest chwila, gdy się ma księżyc pokazać,
Kiedy się wszystkie słowiki uciszą
I wszystkie liście bez szelestu wiszą…
O takiej chwili, ach, dwa serca płaczą,
Jeśli coś mają przebaczyć - przebaczą,
Jeżeli o czymś zapomnieć - zapomną…


30 marca 2020

Lesiu to ma dobrze, o nic się nie martwi, no chyba myśli tylko jak dokuczyć kotce Lali, która dzisiaj idzie do nowego domu, na szczęście. Domy tymczasowe to chyba niezbyt mądre posunięcie, co prawda na jakiś czas kot znajdzie miejsce, ale później idzie gdzieś indziej. To dla niego też jest przeżycie, wiem jak było z Lesiem. Nie ma dobrych rozwiązań, oj nie ma.
Z każdej strony jestem bombardowana zaleceniami jak mam się zachowywać w czasie zarazy! Już nie wiem, gdzie jest prawda. Powinnam jeść, to oczywiste, problem w tym, że ja już nie mam sumienia prosić ciągle o coś moją córkę. Teraz biega za lekarstwami, mam zmienione i dlatego nie mam zapasów. Lepiej, aby nie mieć styczności z tym niewidzialnym zabójcą w koronie! Jestem przecież w grupie ryzyka, a tak naprawdę to kto nie jest? Do siedzenia w domu trudno przywyknąć. Zastanawiam się, czy nie zamawiać wszystkiego przez internet. Siedzę teraz przy komputerze ze szklanicą wody. Nie mogę już na nią patrzeć. Przecież, gdy piłabym wodę mineralną, te dwa litry z hakiem, to musieliby mi tu przynosić całe zgrzewki. Oto ostatnie zalecenia, według mnie mądre, ale jak będzie z realizacją zaleceń? Coś zaczynają mi skrzydełka powoli opadać. Co kto dzwoni, to pyta jak długo jeszcze? Kto to wie! Niech też wybory odwołają, bo tylko ludzi denerwują i nic więcej. My musimy się przygotować na przeżycie.
Nie ma co liczyć na CUD, że może się uda - tylko rzetelnie PRZYGOTOWAĆ WASZE CIAŁA NA UDERZENIE CHOROBY. Organizm wypoczęty, dobrze nawodniony, wyspany, prawidłowo odżywiony, z prawidłowym poziomem witamin i elektrolitów oraz z WYRÓWNANYMI CHOROBAMI towarzyszącymi - zniesie chorobę ZDECYDOWANIE lepiej i pozbiera się nawet z ciężkiego zapalenia płuc.
Pamiętaj o nawodnieniu organizmu. WYPIJAJ OKOŁO 10-12-15 szklanek wody na dobę - unikaj zimnej i gorącej wody, pij przyjemnie ciepłą wodę. Spożycie wody z żywnością i napojami to ok 2000 ml (2 litry) na dzień, w tym 1000-1500 ml w postaci wody pitnej bądź mineralnej.
Zabezpiecz się w leki przeciwgorączkowe i przeciwzapalne, ale nie wykupuj całej apteki, kup po max. 2 opakowania tabletek - apteki będą czynne.


31 marca 2020
Wczorajszy poniedziałkowy teatr to znowu powtórzenie, ale trzeba to zrozumieć, nie czas ku temu, aby grać w teatrze, jednak obejrzałam, gdyż pamiętałam „Viktorię” jako ciekawą sztukę. Rola Marii Pakulnis jako tytułowej bohaterki przykuwa uwagę. George i Victoria są od 30 lat szczęśliwym małżeństwem. To rodzina intelektualistów, on jest pisarzem, ona poetką, która zostawiła swoje talenty na boku i zajmuje się domem, redaguje książki męża i wychowuje córkę. Kiedy młoda dziennikarka wkracza do ich domu, aby przeprowadzić wywiad z pisarzem, następuje małe trzęsienie ziemi. George, którego przekonywująco gra Jan Frycz, zakochuje się w młodej kobiecie. Zostawia wszystko i odchodzi. Żona, najpierw zrozpaczona, podnosi się z kolan i dokonuje nowych wyborów życiowych. Zajmuje się sobą, a nie ukochanym mężem, któremu nawet obierała jajko na śniadanie, jakby on nie miał rąk. Odradza się jako poetka i kobieta biznesu. I to jest właśnie to, ile kobiet poświęca swoje życie zawodowe i artystyczne, aby tworzyć szczęśliwą rodzinę, do czasu, aż się mężowi nie przewróci w głowie… Kto zyskał, a kto stracił na rozstaniu, nie trudno się domyślić. Podstarzały „chłoptaś” sprawdził się osiągając seksualne szczyty, ale na długo? Chyba nie, młoda dama szybko się znudziła takim stylem życia. Pisarz stwierdza na koniec, że spokój i porozumienie w związku są najlepszym spoiwem i one czynią rodzinę szczęśliwą. Rozwodzę się nad sztuką tak długo, gdyż teatr świetnie był zrobiony i dawał dużo, dużo do myślenia. Wydawało się, że wszystko się zawaliło, a tak naprawdę uwięziona w okowach rodziny kobieta, odzyskała wolność i zapał twórczy. Nie ma niczego złego, co by na dobre nie wyszło, może jest to okupione wstrząsem emocjonalnym, ale toruje drogę do spełnienia. Ile kobiet tkwi w związku bojąc się wychylić nos poza próg domostwa?!
Ale przejdźmy do realiów okolonych koronawirusem. Rząd wprowadza ograniczenia, i słusznie. Nie ma co czekać.
Od 1 kwietnia do odwołania każda osoba do 18 roku życia z domu wyjdzie tylko pod opieką dorosłego opiekuna, a parki, bulwary czy plaże będą zamknięte. Za złamanie zakazów grozi kara od 5 do nawet 30 tys. zł. Żadnego uprawiania sportu.
W sklepach tylko trzy osoby do kasy, każdy w rękawiczkach, płacimy kartą, ustalone są limity zakupów. W godzinach 10-12 będą czynne apteki, sklepy i drogerie wyłącznie dla osób powyżej 65 roku życia! Bezwzględna izolacja zarażonych i nosicieli! Zresztą niech każdy sam poczyta, aby nie mówił, że nie wiedział. https://wiadomosci.onet.pl/kraj/koronawirus-w-polsce-kolejne-restrykcje-i-zakazy-co-wolno-a-czego-nie/wetrcdt
Epidemia się rozszerza, są nowe zarażenia i ofiary śmiertelne. - Koronawirus paraliżuje Szpital Bródnowski w Warszawie. Zarażonych zostało już 36 lekarzy i innych osób z personelu oraz 43 pacjentów. Nie ma wyjścia, chcemy przeżyć, musimy poddać się rygorowi.



Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja