wrzesień 2011 - 2020
 wrzesień 2020
30 września 2020
Świat jest lekko pokręcony, a to kręcenie czynią istoty żywe. MEN obrażone, że pojawiły się napisy na jego siedzibie, zabytkowym budynku. To, że dzieci i młodzi ludzie innej orientacji popełniają samobójstwa na skutek prześladowań to rzecz drugorzędna, ważny jest budynek! Czy tak powinno się uwidaczniać problem? Nie. Jednak drugiego człowieka nie należy prześladować za jego inność, z pretensjami trzeba zwrócić się do Pana Boga. Nikt nie chce być inny, ale gdy już jest, szanujmy go za jego inność.
Papugi sieją zamęt w brytyjskim zoo. „Pięć papug żako dołączyło do zoo w Wielkiej Brytanii w sierpniu bieżącego roku. Elsie, Eric, Billy, Jade i Tyson zostali umieszczeni w jednym pomieszczeniu w celu odbycia kwarantanny. Jednak bardzo szybko okazało się, że papugi nauczyły się od siebie nawzajem przeklinać.
Goście parku uważali, że przeklinające papugi są bardzo zabawne. Ptaki przeniesiono jednak ze względu na najmłodszych gości zoo. - Kiedy papuga każe ci się od*******ć, to jest to bardzo zabawne. Zachowanie papug wywołało niejeden uśmiech w tym ciężkim roku.”
Moja podopieczna, koteczka Lilunia, zbuntowała się. Koniecznie chce wyjść z klatki. Stanowczo się na to nie godzę, zyskuje wolność tylko wtedy, gdy przychodzi moja córka. Po jej odejściu ponownie powędrowała do swojej zagrody, którą przestawiłyśmy w inne miejsce. Na znak protestu umościła się w kuwecie i nie chciała jej opuścić. Myślałam, że chodzi o zmianę lokalizacji, ale nie, przestawiłam kuwetę i zrobiła to samo. Przechytrzyłam ją jednak, znalazłam pudełko, wymościłam mięciutkim kocykiem i dała się skusić. Śpi teraz w nowym miejscu.
  


29 września 2020
Nie będę mówiła, że lubię i szanuję Zjednoczoną Prawicę, bo nie lubię, z tej racji, że kłamstwa przychodzą im z łatwością, a oczernianie innych jest wręcz programem działania. Problemem jest jednak to, że nie ma ich kto zastąpić i są złem koniecznym w obecnym czasie znaczonym koronawirusem. Koalicja Obywatelska nie ma właściwie nic do powiedzenia, nie ma przywódcy i powierzanie jej w tej sytuacji władzy byłoby błędem. PiS boi się Trzaskowskiego, rzucają mu więc kłody pod nogi i to, co się dzieje obecnie z oczyszczalnią ścieków budzi moje podejrzenia. Tuskowi, kiedy wycofał się z chęci przywództwa w Platformie, dali zupełnie spokój. Ciekawa sprawa.
W Zjednoczonej Prawicy jest już tyle potknięć, że oni sami siebie się boją! Kaczyński będzie wicepremierem chyba tylko po to, aby nadzorować trzy resorty najbardziej kłujące ludzi w oczy. Bronią się na wszystkie sposoby, a ustawa o niekaralności w okresie zarazy, jaka miała być ustalona, to majstersztyk zakłamania. Wobec swoich ludzi nie wyciągają żadnych konsekwencji, Morawiecki i Sasin w sprawie zarządzonych wyborów, jakie się nie odbyły, oczyścili się samorzutnie. Winnych nie ma, pieniądze utopione w błocie i koniec sprawy. Biedny Szumowski ma pozytywny wynik testu na COVID-19, Bodnar zakażony, Kościół już nie krzyczy, że to kara boska, gdyż ma wielu chorych. Mogłabym mnożyć przykłady, ale co to da?! Najgorsze jest to, że w moim województwie wzrasta liczba zachorowań. Musimy jakoś to przetrwać, o ile się uda przeżyć. Jak ja się zarażę, to już koniec ze mną z moimi chorobami wiodącymi. Będą ludzie płakać, gdy staruszki nie stanie na tym świecie, ale z czasem wszyscy zapomną, będą żyć swoim życiem, a ja? No cóż, przejdę w inny stan świadomości, ale dusza moja tak już wyprana ze wszystkich życiowych doznań, stanie się lekka i uwolni się od ziemskich obciążeń.
O co ludzie się szarpią na tym świecie, gromadzą majątki, robią przekręty, oskarżają się wzajemnie, a czeka nas wszystkich jednakowy los – boso do nieba, a może do piekła, komu tam gdzie będzie bliżej.


28 września 2020

No i się ugięłam, mimo że mówiłam, że żadnego w domu kota! Nie miał kto wziąć Lilusi i na kilka dni zamieszkała u mnie. Musi być w dużej klatce, gdyż moje kwiaty narażone byłyby na niebezpieczeństwo, Lilusia też. Lilusia jest jasna i milutka, kojarzy się z piękną poetką Jasnorzewską Pawlikowską, prawda? I stąd to imię. Lilusia została wzięta z mętnego podwórka, gdzie nią poniewierano, inne koty jej dokuczały. Lilusia nie umiała się bronić, ale buczeć i warczeć umie. Dzisiaj w nocy była nerwowa, pokazała pazurki, teraz jednak już je, patrzy swoimi ślicznymi ślepkami i czeka, czeka na lepsze jutro. Mam nadzieję, że Lilusi się uda. Nic jednak nie przychodzi łatwo. Lilka, poetka, też płodziła wiersz przerabiając go i zmieniając to i owo. Tak rodzą się wiersze, a tak dostrajają się koty do nowych warunków.



27 września 2020
Nic się tak nie zmienia jak zdrowie, które robi niespodzianki dzień po dniu. Nigdy nie wiesz czym obdaruje cię poranek. Usiądź więc w fotelu, obejrzyj film albo popatrz w zapłakane deszczem okno i masuj dłoń skrawek po skrawku, gdyż na dobrą sprawę dobrze by było być w zgodzie z każdym organem wewnętrznym, zmaltretowaną wiekiem skórą także. Jak jeszcze cię nie boli, to zdaj sobie sprawę z tego, że przyjdzie dzień, że będzie cię bolało!
Może przed takim seansem uzdrawiającym i wyrównującym pracę organizmu przyrządź sobie szarlotkę, najbardziej i najlepiej smakującą po wyjęciu prosto z pieca. Jest naprawdę pyszna, ciasto kruche i delikatne, nadzienie cieszące podniebienie. Najtrudniejszą sprawą jest zdobycie jabłek, renety nie są dostępne u nas na ryneczku. Twarde jabłka lepiej lekko obgotować, aby nie „wystrzeliwały” spod widelczyka. Tak spędzona godzina z sobą samą, okraszona pyszną szarlotką, warta będzie wspomnień. Na drugi dzień ciasto traci trochę na uroku, ale jest smaczne. Przepis z internetu.
Szarlotka z połówek jabłek z budyniem na kruchym cieście
Składniki:
• 5-6 jabłek typu Szara Reneta,
• 2 opakowania budyniu waniliowego,
• 2 szklanki mąki,
• kostka masła,
• 2 łyżki śmietany,
• szczypta soli,
• 3/4 szklanki cukru lub innego słodziku,
• 2 jajka,
• 2 szklanki mleka.
Przygotowanie:
1. Jabłka dokładnie obierz ze skórki i wydrąż gniazda nasienne. Przepołów i odstaw do miski.
2. Zmieszaj wszystkie pozostałe składniki i zagnieć szybko do powstania zgrabnej kuli.
3. Przedziel na pół i odstaw na godzinę do lodówki.
4. Zagotuj budyń z mlekiem zgodnie z instrukcjami na opakowaniu.
5. Ciasto rozwałkuj na dwa płaty i przełóż na blachę do pieczenia wyłożona papierem.
6. Ułóż w niewielkich odstępach jabłka i zalej letnim budyniem. Przykryj kolejną warstwą ciasta.
7. Włóż do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni Celsjusza na 60 minut. Podawaj z kwaśną śmietaną lub lukrem cytrynowym.


26 września 2020
Poranek dnia dzisiejszego był dzisiaj rozpaczliwie zadeszczony. Dobrze, że pada, deszcz potrzebny, ale to, co uszczęśliwia las i pole, mnie sprawiło smutek połączony w tle z radością. Miałam iść na grzyby, ale przecież nie pójdę kąpać się w deszczu w lesie. Zrezygnowałam. Grzyby nie miały łatwo, sucho było już niemiłosiernie i nawet te, które rosły, były prawie ususzone na pniu.
Pobędę teraz sama w domu, bez zajęcia, gdyż wczoraj posprzątałam, ugotowałam obiad na dwa dni, teraz tylko obijanie się, „Dygot” Małeckiego i mój wewnętrzny także. Oto do czego może doprowadzić człowieka deszcz!
Rzucam podniesione kamienie życia na oślep, nie wiem, kiedy kogoś zranię, komu pomogę, kogo obdaruję dobrymi słowami lub uczynkami, kogo odepchnę miną złą, a kogo zniewolę uśmiechem. Nie wiem ile razy uchylę się przed uderzeniem, ciosem wymierzonym znienacka, a ile razy przyjmę z wdzięcznością podarowaną mi pomoc. Wszystko, co mnie czeka jest wielką niewiadomą, grzyby czekające na skarpie także, może dzisiaj ktoś tam już poszedł, wyzbierał wszystko, co do jednego, i dla mnie zostaną resztki albo już nic, gdy zjawię się tam za dwa dni. Teraz rozbłysło słońce i może warto byłoby tam jednak pójść, ale już wszystko odwołałam i nie będę zmieniać decyzji co godzinę. Takie jest nasze życie, nieprzewidywalne, nigdy nie wiadomo, czy to, co zamierzasz przyniesie dobre owoce, czy cię pogrąży na całe życie. Czy słusznie postąpiłam?! Aby udowodnić sobie samej, że jednak coś mogę zdziałać nie oglądając się na innych i na jutro, umocowałam na ścianie obraz! To zwieńczenie mojej kolekcji. Co będzie jutro?! Nikt tego nie wie. Nie tylko ja mam takie dylematy, nawet wielcy tego świata też mieli już tego wszystkiego dosyć. Ale co tam, byle do jutra.
„Ciągle to jutro , jutro i znów jutro wije się w ciasnym kółku od dnia do dnia, aż do ostatniej głoski czasokresu.” Wiliam Szekspir


25 września 2020
Nie wstawiam tutaj życiorysów sławnych ludzi, mniej sławnych także nie, ale Jan Brzechwa mnie zniewolił. Pisał świetnie, ale jego życie osobiste zdumiewa! Jak można przejść przez życie z tyloma kobietami pod rękę, za rękę i w łóżku. Taki człowiek, to nawet gdyby opowiadał mi o swoim życiu, to chyba nie uwierzyłabym, że jego słowa są prawdziwe. Przystojny, ale czy szczęśliwy?! Przeczytajcie zresztą sami. 
Jan Wiktor Lesman przyszedł na świat 15 sierpnia 1898 roku w Żmerynce na Ukrainie. Pseudonim artystyczny - Jan Brzechwa. polski poeta pochodzenia żydowskiego, autor bajek i wierszy dla dzieci, satyrycznych tekstów dla dorosłych.
Trzy żony i wiele kochanek ...
Po raz pierwszy ożenił się w 1926 roku - z Marią Sunderland, wnuczką siostry ojca. Kiedy dwa lata później urodziła się ich córka, jedyne dziecko bajkopisarza, formalnie byli jeszcze małżeństwem, jednak Brzechwa romansował wówczas z Karoliną Lentową z domu Meyer, która wkrótce została jego drugą żoną. Upokorzenia i porzucenia wspólnej kuzynki nie mógł poecie wybaczyć właśnie Leśmian, który zerwał z nim stosunki na kilka lat. Sam Brzechwa podobno niespecjalnie interesował się swoją córką - zobaczyła go po raz pierwszy, kiedy miała prawie 9 lat, na pogrzebie Leśmiana zresztą. Krystyna Brzechwa częściowo poszła w artystyczne ślady ojca: ukończyła Akademię Sztuk Pięknych i jest uznaną malarką.
Gestapo i torcik mocca
Swoją trzecią żonę poznał już w czasie okupacji, w 1940 roku i, jak wspominał po latach, zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Niestety, Janina Serocka z domu Magajewska była już zajęta - jej mąż był fryzjerem, zajmującym się jednak szeregiem wielu nie do końca legalnych biznesów. Magajewska nie chciała go zostawić. Niespełniona miłość mogła się również przyczynić do jego śmierci. Dwukrotnie. Najpierw w 1940 roku, kiedy ukochana odrzuciła go pierwszy raz, zażył truciznę, ale nie zadziałała. Dwa i pół roku później, kiedy Niemcy doznali klęski pod Stalingradem, spotkał Magajewską w barze na Nowym Świecie, ponownie wyznał jej miłość, a gdy ta ponownie odmówiła porzucenia męża, Brzechwa… zemdlał. Krótko po tym został zatrzymany przez patrol Gestapo i przewieziony do aresztu na Szucha. Tam, zgodnie ze wspomnieniami eseisty Kazimierza Brandysa, powiedział funkcjonariuszom, iż Żydem nie jest (co oczywiście nie było prawdą), ale i tak mogą go rozstrzelać, gdyż kobieta, którą kocha, nie chce z nim być. Gestapowców tak rozbawiła jego wypowiedź, że puścili go wolno. To jednak nie wszystko: wychodząc Brzechwie przypomniało się, że zostawił na ich biurku kupiony w kawiarni torcik mocca. Cofnął się, zapukał, przeprosił i zabrał słodki wypiek. Niemcy byli tak zaskoczeni jego zachowaniem, że nawet nie oponowali. Serce Magajewskiej poeta zdobył ostatecznie po wojnie - jego trzecie małżeństwo trwało aż do śmierci w 1966 roku. Poeta w czasie trwania swojego ostatniego małżeństwa miał mieć kilka długookresowych kochanek oraz kilkanaście przelotnych romansów.
Banita Jan Brzechwa
Banita twego serca i ciała, i życia,
Trędowaty, przed którym zamyka się drzwi,
Szukam w zamglonym lustrze własnego odbicia,
Rysów twarzy, rumieńców, uśmiechów i krwi.

Co za bladość! Ach, nie patrz! Wszystko się zapadło,
Zostało kilka wąskich i bolesnych bruzd,
Przebóg! Zlituj się! Zabierz straszne to zwierciadło,
Szaleństwo patrzy z oczu i z grymasu ust.

Przypominam: umarłem. To było niedawno.
Kochanymi rękami kopałaś mi grób;
I miałem śmierć jak nędznik, smutną i niesławną,
Jestem cieniem. I leżę jak cień u twych stóp.

Nikomu niepotrzebny w popiołach zagrzebię
Moje wiersze. I koniec. Urwała się nić.
Módl się za mną. To wszystko... Umarłem przez ciebie,
Chociaż właśnie dla ciebie tak pragnąłem żyć.


24 września 2020
Nie ma brzydkich kobiet. Kobieta kochana i doceniana od razu staje się piękniejsza. Magdalena Kordel
Zgadzam się z autorką cytatu, ale aby nas doceniono, musi być ktoś, kto to zrobi, a jak nie ma takiego kogoś, musimy doceniać się same. Podaję dzisiaj przepis na maseczkę i tonik z liśćmi laurowymi, co prawda autorom tekstu pomyliły się przepisy z rysunkami, jednak my, jako kobiety, jesteśmy na tyle inteligentne, że dopasujemy to, co trzeba do tego, co trzeba. Wybrałam ten wariant maseczki i toniku, ponieważ jest tani i dostępny. Do końca miesiąca jeszcze parę dni, a u mnie fansowo już miesiąc się prawie zakończył, a uroda ucieka. Zaraz idę do sklepu i kupię liście laurowe, a po tygodniu przedstawię rezultaty, ale nie musicie czekać, każda może działać na swoją rękę, przecież nie może być gorzej, niż jest.
Stosowanie liści laurowych może mieć działanie dobre lub złe, nie biorę za to odpowiedzialności. Każdy ma odrobinę zdrowego rozsądku i mam nadzieję, nie zrobi sobie krzywdy. Kiedyś włożyłam laur do aronii, aby pozbyć się goryczki i zapomniałam wyjąć, wszystko zmiksowałam i jakoś nikt nie ucierpiał z tej racji. Trochę się bałam, że może to mieć jakieś uboczne skutki, ale jakoś przetrwałam.
"Dobroczynne działanie liści laurowych ma swoje źródło w bogactwie substancji czynnych, które się w nich kryją, czyli olejków eterycznych (geraniol, cyneol, terpeny), flawonoidów, garbników, lignanów, alkaloidów izochinolinowych, żywic, pektyn, goryczy. Nie brakuje w nich również witamin – A, B2, B3, B5, B6, C oraz kwasu foliowego, a także minerałów – wapnia, żelaza, manganu, potasu, selenu, miedzi, cynku i magnezu."
https://www.i-apteka.pl/Lisc-laurowy-i-jego-wspaniale-wlasciwosci-blog-pol-1567169442.html





23 września 2020
Niewiele jest rzeczy gorszych, które mogą dotknąć człowieka, niż poważna choroba. Ale jedna jest. To cierpienie przy świadomości, że istnieje skuteczny lek, ale jest niedostępny lub zbyt drogi. Adam Gaffney, amerykański lekarz
Choroby przypisane są do ludzi. Powtarzam to jak mantrę, bo tak to jakoś się układa, że każdy na coś narzeka. Może nie powinnam o tym mówić, gdyż może to wyglądać na plotkę, ale mnie to gnębi.
Przypomniała mi się ewangelia, do której odniósł się papież. Zwrócił uwagę na to, aby ludzie nie plotkowali. Zło, nieszczęścia dotykają każdego, w większym lub mniejszym wymiarze. Ci, którzy zbaczają z toru, powinni dostać wsparcie, należy z nimi rozmawiać i uzmysłowić im złe postępowanie, a nie obgadywać ich za plecami. Chyba słuszna uwaga. Do mnie jeszcze, póki co, nikt nie przyszedł na rozmowę umoralniającą, więc chyba nic zdrożnego mi się nie przytrafiło. Ale wszystko przed człowiekiem, nie wiadomo, gdzie zaprowadzi nas los.
Przypomina mi się z tej racji pewna opowieść ukochanej teściowej, która miała do zarzucenia synowej… przypaloną patelnię! Myślałam, że mnie rozerwie od środka. Dziewczyna wyszła za mąż za jej syna z miłości, to był człowiek z rakiem nawiedzającym rodzinę od kilku pokoleń. Wiedziała, na co się decyduje. Nie chciała mieć dzieci, aby nie skazywać ich na chorobę. Chciała wspomagać męża i być z nim, ale teściowa miała zastrzeżenia do jej osoby z racji przypalonej patelni. Nie mogę tej patelni zapomnieć. Do tej kobiety powinni iść ludzie, aby jej to wytłumaczyć. Może ja byłam tym posłannikiem, ale czy ona to zrozumiała?! Chętnie bym jej dostarczyła kilka patelni, aby młodzi ludzie mogli żyć w spokoju, a żyją, mimo, że choroba gdzieś tam w tle jest.
Problemem może być miłość matki, jej obawy o życie syna, które znajdują ujście w durnej patelni. Matki, które nie radzą sobie z cierpieniem dzieci, bywają trudne we współżyciu z innymi ludźmi. To też jestem w stanie zrozumieć, ale wiem, że konflikty niczego nie rozwiązują.


22 września 2020
Ostatnio moją uwagę zaabsorbowała informacja o krześle kamerdyner. Jakoś umknęło mojej uwadze, tyle się dzieje w polskiej polityce, prawica się przemeblowuje i nie wiadomo jak się ustawi, gdyż może być rozpad, ale może też być pojednanie, gdy Ziobro znowu się ukorzy i wzorem Henryk IV stanie pod murami Canossy, obecnie Nowogrodzkiej, i osiągnie swój cel przekonując wodza do zdjęcia klątwy. Zobaczymy. Ustawa o zwierzętach też lekko się chwieje, gdyż prezydent ma inne zdanie i broni polskiego rolnictwa, tak jakby szynszyle i tchórzofretki trzymały je na swoich barkach, zaraza panoszy się ponad miarę, ale ja o krześle, mebelku przydatnym nie tylko dla bałaganiarzy rozrzucających ubrania na prawo i lewo, ale też dla porządnickich.

   
Praktyczne krzesełko o unikatowym designie! Wracasz ze spaceru czy ze sklepu, rozwieszasz ubrania i masz pewność, że nie będą pogniecione. Przecież nie ładujesz wszystkiego do szafy, trochę się możesz spocić, co w starszym wieku bywa normą, człowiek jest już słaby. Wysokie oparcie pozwala na powieszenie sukienki lub płaszcza, bluzki czy spodni, niech odparują i się nie gniotą. Siedzisko z powodzeniem może służyć jako dodatkowa półka na ubrania, ale możesz też przysiąść, aby zdjąć ubrania, co nie jest już sprawą prostą u kresu żywota. Krzesło możesz postawić w sypialni wieszając ubrania, które zdejmujesz. Bywa, że osobniki o duszy artystycznej rozrzucają je uroczo na podłodze lub umieszczają na innych meblach, co innych doprowadza do szału! Możesz je postawić w łazience z takim samym zastosowaniem, lub wieszając dodatkowe ręczniki, albo w przedpokoju, wszędzie tam, gdzie masz miejsce i gdzie twoja odzież zostanie godnie ułożona.
Ja mam w zamyśle nabycie takiego mebla, obym tylko zdążyła z realizacją. Ceny są różne, od kilku złotych za używane, do kilkuset za nowe. Nikt mi teraz nie rzuca czegoś z odzieży tu i tam, ale sama muszę się jakoś też zorganizować.




21września 2020

Symbolem jesieni są owoce kasztanowca, brązowe kulki, które należy zebrać i nosić w kieszeni, położyć obok telewizora czy komputera jako naturalny odpromiennik. Nikt jeszcze nie udowodnił, że takie właściwości mają kasztany, ale nic nie szkodzi i tak kasztany się zbiera.
Nie mogę odstawać od normy. Wczoraj wyszłam po południu z kijkami aby poprawić kondycję i celowo zboczyłam na drogę wiodącą do kasztanowca rosnącego co prawda na prywatnej posesji, ale niemalże cała korona znalazła się nad chodnikiem, więc niejako stała się własnością publiczną. Kasztany zawsze są wyzbierane co do jednego, ale ja byłam uzbrojona w kijki więc próbowałam coś tam strącić, przecież nie będę odbywała wycieczek raz po raz aby zdobyć kasztany! Nic jednak mi się nie udawało, gdyż tracę wzrost w zastraszającym tempie. Przechodził obok sympatyczny młody tata, wzrostu metr dziewięćdziesiąt najmniej z synkiem około pięciu lat, prowadząc za rączki dwie córeczki, bliźniaczki, około dwóch lat. Poprosiłam o pomoc, myślałam, że już nic z tego nie będzie, ale on podszedł do garaży, gdzie na dachu miał ukryty kij, zdjął go bez trudu i przyszedł z pomocą uprzedzając mnie, że gospodarz terenu, gdzie rośnie drzewo, jest niezadowolony z takiej pomocy przy obrywaniu owoców kasztanowca. Przystąpiliśmy do działania. Wybrałam te najbardziej dojrzałe i jeden kasztanek wylądował na ziemi, ale nie dla mnie, o nie. Jedna z dziewczynek szybciutko podskoczyła i już miała zdobycz w rączce, strącił więc następnego, ale i jego spotkał taki sam los, przecież drugie maleństwo stało obok. Tato proponował, aby dzieciaczki podzieliły się ze mną, ale ja wolałabym nie mieć żadnych kasztanów, niż z miałabym wyrywać je z takich malutkich rączek! Trzeci i czwarty kasztan dostał się jednak mnie, gdyż uprzejmy młody dżentelmen chwycił je i przyniósł je dla mnie. Przyjęłam oczywiście, podziękowałam osobie o tak rozwiniętym już instynkcie społecznym pozwalającym dzielić się z innymi. Na tym zakończyliśmy łowy. Rodzina pod wodzą przystojnego tatusia wybierała się z przygotowaną torebką na większe łowy. Nie dopytywałam już dokąd się udają, gdyż cierpliwość młodych zbieraczy już się kończyła. Jak widać największymi amatorami kasztanów są przedszkolaki i starsze panie wierzące, że kasztan uchroni je przed złym samopoczuciem, przecież nie będą w domowym zaciszu robiły z kasztanów koników!? Ale kto tam wie, co starym ludziom przyjdzie do głowy, aby sobie osłodzić jesienne wieczory.



20 września 2020
Człowiek boryka się z wieloma chorobami, tak naprawdę nie ma chyba osoby zupełnie zdrowej, każdemu coś tam dolega. Nie tylko koronawirus nas nęka. Przeczytałam wczoraj o chorobie PANDAS. Pierwszy raz w życiu o niej słyszałam. Byłam zszokowana. Nigdy nie wiadomo, co jutro może nas spotkać, gdyż choroba dotyka dzieci, ale także dorosłych, i pojawia się nagle, jako następstwo zarażenie paciorkowcami, może wywołać ją zwykła angina. W jeden dzień masz dziecko zdrowe, a na drugi chore psychicznie. Czytałam wypowiedzi rodziców z objawami tej choroby, dzieci stawały się agresywne, przystawiały nóź do gardła rodzica, krzyczały, miały dziwne objawy, z którymi rodzice nie dawali sobie rady. Mówiono o "opętaniu", ale było to działanie paciorkowców. 
„Zespół PANDAS, choć brzmi bardzo egzotycznie, jest chorobą psychiczną. Zaburzenia psychiczne spotykane są zarówno u dorosłych, jak i u dzieci. W tej drugiej z wymienionych grup pacjentów problem zazwyczaj wzbudza nawet i przerażenie u ich rodziców – zdarza się bowiem, że pociecha, której zachowanie dotychczas nie odbiegało od zachowania innych dzieci, nagle całkowicie się zmienia. Opiekunom zdarza się nawet pomyśleć, że ich dziecko coś „opętało”, a tak naprawdę u malca rozwinęła się po prostu jakaś psychiatryczna choroba, którą – i to z powodzeniem – można leczyć.” Warto przeczytać, to jest naprawdę szokujące. 
kobieta.onet.pl/pandas-choroba-dziecieca-ktora-w-kraju-leczy-zaledwie-kilku-specjalistow/28gjmw8
„Antygeny, czyli białka obecne na błonie komórkowej paciorkowca mają podobną budowę molekularną do komórek mózgu. Podobieństwo antygenów bakteryjnych i „naszych” ludzkich – powoduje, że przeciwciała atakują nie tylko bakterie, ale również własne neurony w obszarze jąder podstawnych mózgu. Mózg jest nadrzędnym organem odpowiadającym za emocje, ruch i zachowanie – dlatego właśnie objawy PANDAS dotyczą tych trzech obszarów zdrowia.”
Nawet lekarze nie radzą sobie z tą chorobą, a co mówić o rodzicach stających w obliczu inności zachowań swoich dzieci. Opieka psychiatryczna dotycząca małoletnich pozostawia wiele do życzenia, coraz więcej się o tym mówi, może to wpłynie na zmianę nastawienia władz do tej sprawy.


19 września 2020

Od wczoraj nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Stawała się faktem wyprawa do lasu. Wymagało to wprost logistycznego przygotowania ze staruszką w punkcie centralnym. Rankiem w dniu dzisiejszym, kiedy słoneczko świeciło radośnie, a zimny podmuch studził podniecenie, przyjechała moja córka, aby podrzucić mnie do znajomych zamieszkujących tereny znane mi od kilku lat jako grzybami słynące. Następnie zostałam przejęta przez osoby znające lasy, gdyż ja znałam tylko miejsca grzybowego dostatku, a jak tam dojechać nie miałam pojęcia. Tak długo przemieszczano się, aż uznałam, że to właśnie ten słupek z numerem, ten wygon, ten pas!!! Wszystko się zgadzało, oprócz jednego, grzybów było tam jak na lekarstwo! Trzy godziny penetracji leśnych uroczysk, przemierzania wrzosowisk, podziwiania gry promieni słonecznych przedzierających się przez gałęzie sosen i świerków, a może przede wszystkim o to chodziło staruszce?! Doceniam poświęcenie grupy ludzi abym zaczerpnęła uroku lasu, zapełniła ażurowy kosz kupiony w ubiegłym roku aby grzyby miały dostęp powietrza, ale kiedy inni wynosili czubate kosze, nie wiadomo skąd, ja miałam zapełniony mój w jednej trzeciej. Nic nie szkodzi, jak siły pozwolą, a grzyby nie pochowają się pod ziemię, jeszcze spróbujemy w następnym tygodniu. Z kondycją staruszki nie jest nadzwyczajnie, a szczerze powiedziawszy średnio, jak nie mniej niż średnio. Gdy odstawiono już mnie do domu, coś tam zjadłam, obrałam urobek i władowałam do suszarki, nadszedł czas zasłużonego odpoczynku, drzemki solidnej, ale później dźwignięcie się z tapczanu przygwoździło mnie na długą chwilkę, kurcz nóg nie pozwalał mi wstać… Ja się jednak nie dam, będę doskonalić kondycję, spacerować dzień w dzień i jeszcze raz, czy dwa odwiedzę leśną knieję. Jestem dzieckiem lasu, to dla mnie największa przyjemność i póki ludzie dobrej woli będą mnie wspomagać, jesień upływać będzie pod znakiem grzybobrań.


18 września 2020
Nareszcie się zgadzam z PiS-em!!! Panie Kaczyński, niech się Pan nie ugnie, ani przed o.Rydzykiem ani przed Konfederacją. Jestem z Panem!!!

"Sejm w nocy z czwartku na piątek uchwalił nowelizację ustawy o ochronie zwierząt. Zatwierdzone przez Sejm przepisy zakładają między innymi zakaz hodowli zwierząt futerkowych. W projekcie znalazło się też ograniczenie uboju rytualnego. Za nowelizacją głosowało 356 posłów, przeciw było 75, wstrzymało się 18. Ustawa trafi teraz do Senatu."

Panie Winnicki z Konfederacji,
wykorzystam wypowiedziane przez pana słowa przeciwko Konfederacji - "Łajdakami jesteście, łajdakami!", ze swoimi poglądami. Prawica chyba się rozpadnie, ale walczą w słusznej sprawie. Sumienie, to jest miara człowieczeństwa.

Obejrzyjcie film „Prześwietlenie sumień ks Dominik Chmielewski” w YouTube, może trochę o innych sprawach, ale także o sumieniu.  youtu.be/Yk3jnQmr7d8
Z Krasińskiego: „Pokój ludziom dobrej woli – błogosławiony spośród stworzeń kto ma serce – on jeszcze zbawion być może.”


17 września 2020
Zbliża się jesień, temperatura obniży się, a nogi staruszki marzną. Kupione łapciuszki, to nie to, co zrobione ręcznie. To coś pomiędzy skarpetką o kapciuszkiem. Można dorobić podeszwę z wykładki filcowej lub innej i doczepić szydełkiem do wykonanego dzieła. Ja robiłam kiedyś takie grube skarpety z podeszwą, ale ten wzór wydaje się prostszy. Już ściągacz wczoraj wykonałam i dzisiaj chyba wykonam gro pracy. Środkiem nie musi być warkocz, może być inny wzór, albo bez wzoru. Jak dzieło wyjdzie zgrabnie, będą prezenty, gdy będą chętni.






16 września 2020
„Do błędów nagromadzonych przez przodków, dodali to, czego nie znali ich przodkowie. — wahanie się i bojaźń." Zygmunt Krasiński Nie-Boska komedia.
Teraz mamy inne problemy, staruszków komedia, młodych, niecierpliwych - skutki działania. Biada wam, biada, staruszkowie, ustępujcie młodym, sługom jednej myśli internetowej, hańba wam, gdy nie nadążacie za nowymi czasy. Wczoraj oglądałam teatr Kultura TV i stąd ten wstęp, chcę dostosować myśli do moich odczuć, czasów dzisiejszych, swoich doświadczeń.
Smartfon specjalnie nie daje satysfakcji staruszkom płci obojga. Paluszki nie te, wszystko malutkie i zdarzają się różne sytuacje hamujące odwagę użytkowników w wieku podeszłym. Trzeba wgrać nowe aplikacje i co robi staruszek? Prosi córkę, wnuka, znajomego, kogo tam ma pod ręką o wgranie takowej. Młody człowiek wgrywa i ma z głowy, no może wyjaśni sposób korzystania z niej. Nie tak być powinno. Wgrywać powinna staruszka pod nadzorem młodego człowieka, wtedy jest szansa, że się nauczy to robić! Ale tak się nie dzieje, dlaczego się męczyć ze staruszką, która nie wie gdzie czego szukać, i jej wszystko objaśniać? Lepiej zrobić to samemu, szybko, sprawnie i po kłopocie. Wahanie i bojaźń wkradają się do serca staruszków i uważają, że smartfon to diabelski wymysł naszych czasów.
Samsung Health to aplikacja związana ze zdrowiem jak sama nazwa wskazuje. Nie miałam jej do tej pory, ale pamiętam jak z wnukiem w młodym jego wieku maszerowaliśmy brzegiem morza i on już widocznie miał taką aplikację, gdyż coś tam liczyło nam odległości i kroki, ale ja jeszcze wtedy nie miałam pojęcia o aplikacjach i nie miałam urządzenia, gdzie to można by było wgrać, teraz mogę to zainstalować, ale trochę utknęłam. Końcówka Health mi się nie powiodła, gdyż nie mogłam się zdecydować jak zakończyć sprawę - płatności lub darmowej instalacji. Poczekam na powrót córki, niech dobije targu. I tak to jest, niby coś robisz, ale do końca nie wiesz jak. Trudno nadążyć za nowościami czasu. To, co dla młodych ludzi jest proste, dla starszych to już problem. Wolę już komputer, tylko po co mi taka aplikacja w komputerze, ma być do użytku po kliknięciu. Na tym etapie rodzi się wahanie i bojaźń, jak widać od wiek wieków. Och! Kiedyś wszystko było prostsze dla mnie, staruszkom może to też sprawiała problem obsługa magnetofonów, magnetowidów i innych urządzeń, ale ja o tym jakoś nie myślałam.
    Podrzucę jeszcze jedną sytuację, gdzie staruszki bywają bezsilne. Trzeba przenieść zdjęcie z komputera do smartfona. Ja przesyłam do poczty, jaką mam na smartfonie i dalej to już da się zapisać i przesłać dalej. Bardzo rozbawiła mnie sytuacja, gdy razem ze znajomą podzieliłyśmy się wiedzą na ten temat - zrobić zdjęcie z aparatu na smartfonie i gotowe, a że jakoś trochę gorsza, cóż, coś za coś.


15 września 2020
Wczoraj dotarł do mnie przepis na murzynka. Jeszcze nie piekłam z obawy, że całość będę musiała sama zjeść, a to mogłoby niekorzystnie wpłynąć na moją, już i tak obłą, sylwetkę. Przepis podaję ze wszystkimi uwagami mającymi uchronić kucharkę od niepowodzeń. Przynać muszę, że w tak rozbudowanej wersji jeszcze murzynka nie piekłam, ale naprawdę był smaczny. Masło klarowane dodane do ciasta jest bardzo ważne, nie należy dodawać masła z kostki.
Murzynek sąsiadki
Skład płynnej mieszanki:
- 1,5 szklanki cukru (lub mniej)
- 4 łyżki kakao
- 0,5 szklanki wody, nie więcej, gdyż polewa będzie za rzadka
Składniki zagotować w garnku, zdjąć z ognia, dodać sto gramów masła klarowanego, można 1 kostkę margaryny, ale wtedy nie jest już tak smaczny, mieszać cały czas i ostudzić. Dodać 4 zółtka najpierw rozbite w kubku, uważać, aby się nie zwarzyły. Odlać pół szklanki na polewę, przed dodaniem mąki.
Dodać do reszty 1 szklankę mąki, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, ubitą pianę z 4 białek, wymieszać, piec 45 minut na średnim ogniu. (Pieczenie przebiegało w temperaturze 155 stopni na średnim poziomie od dołu.)
Krem do przełożenia:
- 1,5 szklanki cukru pudru + cukier waniliowy
- 0,5 szklanki niezbyt kwaśnej śmietany, wolno dodawać mieszając
- 1 kostka masła
Po wystudzeniu całość polać odlaną wcześniej polewą.
Smacznego!


14 września 2020

Za mundurem panny sznurem! Muszę się nareszcie zająć miastem od strony wojska, gdyż jesteśmy nieomal bastionem w tej dziedzinie. Już Prusacy ulokowali tutaj stały garnizon, i tak do dzisiejszych czasów tradycja jest kontynuowana. Dwa osiedla Leśne i Błonie związane są z wojskowością. Na terenie miasta mieści się Pomorski Okręg Wojskowy, sąd, prokuratura, żandarmeria, jednostki wojsk radiotechnicznych, lotniczych, logistycznych; produkuje się materiały wybuchowe, funkcjonują zakłady lotnicze. Wystarczy, ja na wojsku się specjalnie nie znam,  wojny nie lubię, ale podobają mi się chłopacy w mundurach, szczególnie oficerskich!
Byłam na Błoniu, osiedlu wojskowym, gdzie lotnisko ćwiczeń jest blisko, a w parku leśnym postawiono pomnik poświęcony pamięci poległych w czasie ćwiczeń lotników. Wydawać by się mogło, że lotnicy giną w czasie wojny, ale także tracą życie w czasie ćwiczebnych lotów nad polskim niebem i to właśnie im, lotnikom z jednostek bydgoskich, oddano hołd stawiając pomnik w kwietniu 2017 roku na Błoniu.
  
Spacer po leśnych ścieżkach był bardzo miłym przeżyciem, to dla mnie czas rekreacji, jednak nie sposób było się nie zatrzymać i nie zadumać nad tablicą poległych lotników, młodych przecież ludzi - ojców, mężów, którzy zostawili rodziny. Taki jest los żołnierzy, ich życie zawsze jest narażone na niebezpieczeństwo.
*Nazwa Błonie wywodzi się od wyrazu błonie, czyli łąka, pastwisko, równina i nawiązuje do dawnego placu ćwiczeń ułanów, który w latach 1920–1939 użytkował 16 Pułk Ułanów Wielkopolskich.


13 września 2020
Jadę w życie niebieskim ekspresem… w wykonaniu Kasi Groniec zrobiło na mnie duże wrażenie, ale piosenkę przypomniało radio w zupełnie innym wykonaniu.


Przecież każdy z nas wsiada do takiego ekspresu i mknie zatrzymując się na stacjach życia, na długo, krótko, a niekiedy nie wysiadając z pociągu życia dopóki nie dojdzie do katastrofy, z której wychodzi z życiem, lub poturbowany czeka na następny ekspres.
Muszę pochylić się nad osobami spotykanymi na stacjach. O kobietach nie będę pisać, gdyż to anioły, delikatne i uległe, pełne troski o dom i rodzinę. Chwała im! Skupię się na męskim rodzie, a ten skataloguję z pełną życzliwości gorzką prawdą. Nie wszyscy ze mną jechali, ale zagościli na stacjach w relacjach moich koleżanek. Może to pobieżna klasyfikacja, ale jednak jest.
- Milczek. Odzywają się od wielkiego dzwonu w sprawach konkretnych. Robi, co musi, uczuć nie ujawnia i czeka na pochwały.
- Ironiczny prześmiewca. Oczywiście, że to człowiek niedowartościowany, czujący się gorszym elementem związku i dlatego nadrabia to kpiną, kąśliwością, a także brakiem zaangażowania, oziębłością emocjonalną,
- Gaduła. Nie da się go zatrzymać, mówi na wszystkie tematy znane mu i te, o których ma mgliste pojęcie. Katastrofa w domu. Podtypem jest plotkarz, to wcale nie jest rzadki przypadek, obrobi wszystkich we wszystkich sytuacjach.
- Agresor. Wszystko, co nie po jego myśli, wymusza siłą. Z takim trzeba się rozstać szybko, jak najszybciej. Uległy zbytnio też jest uciążliwy, ale łatwiej to znieść.
- Dawca pieniędzy na utrzymanie rodziny. Kontroluje każdy grosz, uczy, jak go trzeba cenić. Gdy on sam utrzymuje rodzinę, wkrada się dyktatura domowa, ale nawet, gdy żona też pracuje zawodowo, chce przejąć kontrolę nad wszystkim. Gdy żona zarabia więcej niż on, to krok do rozwodu, gdyż nie umie się z tym pogodzić.
- Normalny, umiejący dojść do porozumienia z domownikami, i takiego trzeba szanować jak skarb. Może mieć przymioty wyżej wymienione, ale zdaje sobie z nich sprawę i trzyma je na wodzy.
Mogłabym ciągnąć to dalej, ale to chyba wystarczy. Błędami, jak wynika z powyższych rozważań, obdarzeni są tylko mężczyźni i kobiety muszą to znosić, albo się wynosić, zależy jaka doza męczeństwa jest w ich duszy.
Nie ma jednak w życiu niczego, czego nie można wykorzystać dla naszego rozwoju, a na której stacji się zatrzymacie, a na której wolicie wysiąść, zależy tylko od was.


12 września 2020
Noc przespana od początku do końca bez budzenia się to kapitał na nadchodzący dzień. Można go doskonale zużytkować. Nie zdarza się znowu tak często, ale jak już jest, stawia człowieka w innej optyce.
Już od rana byłam radosna. Zerknęłam przez okno na świat, a lekka mgielna otoczka drzew, domów i słoneczka umocniła moje dobre samopoczucie. Jak pięknie wygląda świat w porannej poświacie i ten lekki jesienny chłodek opatulający świat kusi delikatnym tchnieniem zbliżających się zmian. To będzie piękny dzień, słoneczny, okraszony pysznym ciastem, którym podzieliła się sąsiadka ze staruszką. To rarytas upieczony z ekologicznych składników, radość dla podniebienia! W smaku i wyglądzie przypomina tort Sachera, a może nim jest? Zrobiłam zdjęcie, ale już solidną połowę zjadłam, przecież nie mogę pisać o czymś, co jest dla mnie niewiadomą. Opinia musi być wiarygodna.
W tle Mozart rozsiewa swoje koncertowe uroki, aniołki strzegą mnie uśmiechając się anielsko, zapomnę więc o wszystkich troskach i niepokojach, niech spłynie na mnie ukojenie, otulą mnie tylko dobre fluidy, a radość nie mija i wspomaga mnie we wszystkich moich poczynaniach, gdyż przecież coś robić muszę, ja bez pracy żyć nie potrafię. Jak ktoś jeszcze chce mi zrobić przyjemność lub niespodziankę, proszę się nie krępować, jestem tak przyjaźnie nastawiona do świata i ludzi.


11 września 2020
„Niezła Sztuka” obdarowuje mnie artykułami, ciekawymi i pozwalającymi wracać do naszych twórców narodowych. Ostatnio dotarł do mnie artykuł „Na przekór. O miłości Stanisława Wyspiańskiego i Teodory Pytko.” Geniusz związał się z prostą chłopką i każdy do tego związku wnosił to, czym dysponował. Teosia, mimo powszechnego oburzenia środowiska krakowskiego, była zaradną gospodynią i czułą matką. Artysta nie przejmował się trudami życia codziennego, mógł tworzyć. Taki układ widocznie odpowiadał obu stronom związku. Wyspiański zmarł na syfilis, którego wtedy nie umiano leczyć, a nawet jak leczono związkami rtęci, delikwent umierał od zatrucia.

„Niech nikt nad grobem mi nie płacze,
krom jednej mojej żony.”
Wyspiański
Żona była muzą i jak widać miłością. Dostrzegł w niej to, czego inni nie widzieli. 
Dziećmi pary byli: Teodor, Helena, Mieczysław i Stanisława. Teodor to nieślubny syn Teodory, usynowiony przez Wyspiańskiego. Tylko Stanisław przyszedł na świat w czasie, gdy para zawarła już związek małżeński. Helena i Mieczysław nie doczekali się potwierdzenia ojcostwa Wyspiańskiego, to duże zaniedbanie ze strony ojca, który bardzo się starał, aby zapewnić rodzinie godny byt. Kupił pod koniec życia 34 hektarowe gospodarstwo pod Krakowem, gdzie zamieszkali. Na obrazach mistrza widać wielką miłość do dzieci i żony. Może właśnie tego potrzebował Wyspiański. Po jego śmierci dzieci odebrano matce, aby zapewnić im wykształcenie godne tak sławnego ojca, ale ich los był bardzo smutny – „Niestety losy pozbawionych rodziny dzieci nie były szczęśliwe: Teodor popełnił samobójstwo, dwu synów trafiło do szpitali psychiatrycznych, najmłodszy Staś spędził tam aż 30 lat.” Teraz wnuki walczą o spuściznę po dziadku.
To owiana smutkiem historia, nie zawsze dzieci dziedziczą talent po rodzicach, a niekiedy trudno im udźwignąć tak wielkie dziedzictwo.


10 września 2020
Porządek musi być, większy lub mniejszy, zależnie od sił i nastroju, ale nie można hołdować bałaganowi, który zakrada się do naszego domu i życia, gdy nie trzymamy wszystkiego w ryzach.
Ja na smartfonie mam masę zdjęć, gdyż nie usuwam niepotrzebnych, zawsze odkładając taką pracę na później i to wszystko zalega, spowalnia działanie urządzenia, a gdy chcę coś odszukać zabiera mi to dużo czasu, jako że przeglądając zatrzymuję się na zdjęciach wzbudzających moje zainteresowanie. Dostrzegłam, że ludzie mają takie sprawy uporządkowane i mogą pokazać takie zdjęcia, jakie chcą, a u mnie wolnoamerykanka. Od wczoraj usuwam te dublujące się, krajobrazowo-liryczno-wspomnieniowe i robię albumy tematyczne, to znaczy mam w planie, na razie są tytuły. Ja się z tym uporam! Teraz mam jeszcze inne sprawy do załatwienia. 
 Obecnie spoglądam tęsknym okiem na przesłany przez córkę obraz, impresję na temat Miłkowic, którego już otoczyłam zakupioną wczoraj ramką. Spieszę się z zawieszeniem, gdyż nie wiem, jak długo jeszcze będę spoglądać na ściany mojego pokoju?! Nikt przecież mi nie poda czasu, prawda. Co to ma znaczyć, to już nie wiem. W internecie ramek w danym sklepie do wyboru,
do koloru, a na miejscu okazuje się, że zostały z szalonymi ozdobami jaskrawymi jak baloniki na jarmarku, i jak chcesz coś kupić, to nie ma w czym wybrać. Jedna tylko ostała, prosta i do przyjęcia dla mnie, i taką zakupiłam aby znowu nie biegać od sklepu do sklepu, obraz z trudem umieściłam na właściwym miejscu i miałam przyklejać, ale okazało się, że klej mocujący obraz z moją ścianą twardą jak stal, wysechł! Dałam za wygraną, poczekam, aż moje dziecię będzie miało czas i pomoże mi w tej sprawie, a póki co, umieściłam siebie na wolnym miejscu.



9 września 2020

Jesień daje o sobie znać. Mgłami się ściele o poranku, ogranicza pole widzenia, zakrywa twarze ludzi, podsuwa wspomnienia. Lubię jesienne mgły. Aby sobie dodać pewności, że nie zniknę w mlecznej zadymce, poszłam dzisiaj do fryzjera. Powodów miałam kilka, muszę sobie zagospodarować czas, abym nie zabrała się znowu do przestawiania mebli, jak to mam we zwyczaju w chwilach nerwowego napięcia. Jestem już w domu i zrobiłam zdjęcie, które naświetliło się tak bardzo, że nawet sama jestem zdziwiona. Staruszka we mgle się rozmyła… Nie mogę oprzeć się pokusie, aby się nie ukazać w Dniewniku, aby dać dowód swojego istnienia, gdyż boję się że za chwilę pochłonie mnie mgła. Brzechwa wiedział co niesie z sobą mgła.
„…Nie kochałem cię za dobro, nie kochałem cię za zło,
Ale za to, żeś się kładła na mych oczach ciemną mgłą.”



8 września 2020
Wrócę jeszcze do książki „Płyń z tonącymi” Larsa Myttinga. Wcale nie mam ochoty przedstawiać wielowątkowej treści, tylko luźne dygresje. Właściwie to dlaczego czytamy książki? Zastanawiałam się już nad tym wielokrotnie, wniosek zawsze jest ten sam, aby chłonąć świat dla nas niedostępny!
Mną zawładnęły Szetlandy! Nie ukrywam, że chciałabym tam zawitać, posłuchać szumu morza, śpiewu ptaków, zmierzyć się z przestrzenią, zmienną pogodą, potęgą żywiołów. Szans nie mam żadnych, dlatego jedyną ucieczką jest książka, obrazy w internecie i własna wyobraźnia. Urzeka mnie dzika przyroda.
Problem, który mnie także zafascynował, to zainteresowania bohatera powieści, starszego człowieka, rolnika wyspecjalizowanego w hodowli ziemniaków sadzeniaków i owiec. Gospodarstwo było dochodowe, zmechanizowane, ale przecież wszystkiego maszyny nie zrobią. Mimo ciężkiej pracy, ten pan wieczorami słuchał muzyki klasycznej, czytał książki znanych pisarzy, wyjeżdżał do teatru, filharmonii. Zazdroszczę takiego poziomu życia. Trochę odsunęłam się od wsi, nie mam kontaktów, rolnicy też inni niż kiedyś i oczywiste jest, że nie każdy musi mieć taki poziom zainteresowań, ale dobrze by było, aby ludzie mieli równy dostęp do kultury. Teraz koronawirus wszystkich odciął od tych dóbr, ale przecież wiecznie nie będzie trwał.


7 września 2020
Człowiek szczęśliwy jest zbyt zadowolony z teraźniejszości, by rozwodzić się nad przyszłością. Einstein
Rzeczywiście, nad przyszłością się nie rozwodzę, gdyż wiem, że nastąpi, póki trwam. Codziennie popycham wszystko do przodu i staram się uporządkować swoje życie. Może nie jestem w euforii, ale mam wewnętrzne zadowolenie ze swojej egzystencji. Trochę chyba zbyt uogólniam wszystko, ale boję się brnąć w szczegóły.
Zrobiłam, co należy, w ekspresowym tempie, gdyż mam na ukończeniu powieść prawie, że kryminalną – kryminałów nie lubię - ale ta książka tak mnie wciągnęła, że usiadłam i czytałam całe popołudnie. Już mówię, co to za książka, to „Płyń z tonącymi” Larsa Myttinga, Norwega. O książce jeszcze napiszę, jak doczytam do końca. Teraz ze wzruszenia nie mogę pisać. Brak mojego wpisu w Dniewniku wzbudził niepokój bardzo wrażliwej osoby. Bardzo się wzruszyłam jej troską o mnie. Dziękuję serdecznie. Może inni też tak to odebrali, dlatego zamieszczam krótką notatkę, aby dać dowód mojej obecności na tym świecie. Kwiatki dla Wszystkich, którzy myślą o mnie.


6 września 2020

Zostaw mię w spokoju, powiedziała moja paproć, albo stworzysz mi warunki, które zaakceptuję, albo odchodzę. Przestraszyłam się nie na żarty, zrobiłam co mogłam.
Paproć w odosobnieniu, stan obecny. Trochę już w lepszym humorze.
Samotnicy są wszędzie, wśród ludzi, zwierząt i roślin. Niewiele można na to poradzić, a raczej zaakceptować taką osobowość. Muszę dzisiaj wystawić świadectwo mojej paprotce, tak, tak, to nie żarty. Dawno już nie miałam takiego kwiatka domowego, bywa chimeryczny, to wiem, ale się skusiłam. Wylądował u mnie z okazji chyba urodzin. Bardzo byłam szczęśliwa, rósł pięknie, ale gdzieś przeczytałam, aby paproć wspomóc skorupkami od jajek i wspomogłam, moja paprotka skuliła się, zaschła i byłam pewna że to ostatnie pożegnanie, ale się uparłam, ona może pokazywać humorki, to ja mogę pokazać zdecydowanie. Kupiłam ziemi do paproci, przesadziłam ten ledwo zieleniejący wyrostek i mówiłam do niej, jaka jest ważna, o tym, że możemy się zaprzyjaźnić i dała się przekonać, zaczęła róść. Ostatni pomysł z kwietnikiem z robionym z drabinki znowu nie zyskał jej aprobaty. Wśród innych roślin skuliła się, przywiędła, skurczyła, a ja przeraziłam się, że znowu odchodzi. Postawiłam ją na oknie, aby odizolować od pozostałych kwiatów i ruszyłam w miasto szukać dla niej kwietnika. Ale to nie takie łatwe, jak się okazało. Zjeździłyśmy z córką miasto, byłyśmy nawet w Leroy Merlin, ale albo nie mają, albo wysokość nie ta, może sprowadzą i proszę zgłosić się w terminie takim a takim… Miałam dosyć. Córeńka zgłosiła gotowość wyszukania w piwnicy taboretu, gdyż byłam gotowa kupić stolik, i okazało się, że zaakceptowałam darowiznę. Osunęłam ją od innych roślin i zobaczę jak będzie reagowała. Nie wiem jeszcze gdzie ją postawię na nowej dla niej podstawce, zobaczę jak się zaaklimatyzuje. Żal mi tej samotnicy, wybrednej damulki o długich kosach, kręcącej nosem pustelnicy, nie dającej się nawet dotknąć, aby nie opadła zniesmaczona ukrywając zazdrośnie sercowate przedrośla nowych liści.
Zbyt się do niej przywiązałam, abym dała za wygraną. Zostaniesz ze mną moja droga, jestem gotowa znosić twoje dąsy, ale masz być i cieszyć mnie swoim widokiem.


5 września 2020
Historia stworzenia: Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.
To prawda z punktu widzenia Boga, ale człowiek kieruje się własną logiką. Emerytura też może być dobra i dawać szczęście ludziom, gdy mają zdrowie i pieniądze!
Jestem emerytką już prawie trzydzieści lat z licznymi zawirowaniami płacowymi, które zafundowało mi państwo, ale ja też mam w tym swój honorny udział. Nie narzekam tak bardzo, jest jak jest, inni mają trudniej. Bywa, że emerytury są bardzo wysokie, ale to też z nieba nie spadło. Przecież na wysokość emerytury ma wpływ zasadniczy pensja, jaką mieliśmy, wykształcenie, ilość lat pracy. Co kto sobie zafundował, to ma. Ludzie by chcieli, aby było po równo, ale tak być nie może.
Myślę o moim znajomym seniorze z internetu, który bawił ostatnio w sanatorium w Sopocie przez sześć tygodni, prywatnie oczywiście. Ta przyjemność kosztowała go jedenaście tysięcy! Dla mnie to suma niebotyczna, ale on mówi, że może sobie robić przyjemności, przyszedł na to czas. I ma rację, wygląda na zrelaksowanego, odmłodniał i przybyło mu animuszu. Rozmawiałam na ten temat z panem jeszcze pracującym o zarobkach dalece wybiegających ponad średnią krajową i zadałam mu pytanie, czy na taki wyjazd by się zdecydował. Odpowiedział, że zdecydowanie nie. Wiek ma jednak wpływ na podejmowanie takich decyzji. Lata końcowe bywają hojne dla tych, co mogą sobie na to pozwolić.
Jesteśmy zafascynowani wysokością emerytur w Niemczech. Przeczytałam ciekawy artykuł na ten temat i okazuje się, że tam też jest różnie. Ci, którzy pracowali na państwowych posadach, mają rzeczywiście wysokie emerytury, szczególnie urzędnicy państwowi, ale duża część emerytów jest biedna i korzysta z różnorodnej pomocy. Przezorni gromadzą fundusze przez całe życie, a najlepiej mieć bogatych rodziców, to można żyć dostatnio, także na emeryturze. Oto dwie wypowiedzi emerytek niemieckich, ale takie wypowiedzi można usłyszeć wszędzie. Nie zawsze pieniądze dają spełnienie, ale na pewno dają swobodę działań.

- Starość jest do kitu - mówi na pożegnanie Gisela. - Bo głowa jest ciągle młoda, a ciało już nie. Myślisz jasno, a ledwo się ruszasz. Złości mnie to. Ale co zrobić. Jesteśmy tutaj. Innego domu nie będziemy już mieć.

- Starość jest piękna - śmieje się Kornelia. - Nie chciałabym mieć znów 30 lat. Dopiero teraz potrafię wiele rzeczy zrozumieć i docenić, to przychodzi z wiekiem i doświadczeniem. Czytałaś książkę Michelle Obamy? Autorka stawia tam czytelnikom różne pytania. Jedno z nich brzmi: czy znasz kogoś naprawdę szczęśliwego? Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią i nagle mnie olśniło: przecież to ja!
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,26246835,jak-zyja-niemieccy-emeryci-biedy-nie-widac-widoczni-sa-ci.html
Czy ja jestem szczęśliwa, myślę, że tak. Zaraz jadę z córką szukać kwietnika dla mojej wybrednej paprotki, która nie umie się dostosować do życia w grupie na kwietniku. Zaczęła się zwijać, kulić i wiotczeć jak przyszło jej dzielić półeczkę ze swoimi pobratymcami. Gdy paprotka dojedzie do siebie, poczuję moc pomagania innym. Przecież roślina to też element ekosystemu, tak jak ja.


4 września 2020
Ćwiczyć sprawność umysłu powinien każdy senior. Zapominamy, jest to proces związany z wiekiem. Kto nie zna sytuacji, kiedy człowiek głowi się nad nazwiskiem lub nazwą przedmiotu! - Ćwiczenia pamięci są wskazane dla każdego seniora i powinny stać się rutyną dla osób po 60. roku życia. Szczególnie są zalecane dla osób cierpiących na zaburzenia depresyjne lub choroby zwyrodnieniowe układu nerwowego.
https://servitum.pl/poradniki/gimnastyka-umyslu-dla-seniora-czyli-jak-cwiczyc-mozg/
https://www.c-and-a.com/pl/pl/shop/cwiczenia-pamieci-i-zajecia-dla-seniorow
- Mózg człowieka standardowo waży od 1,3 do 1,5 kg i składa się głównie z wody (ok. 1,5 litra), białka (130 gramów), tłuszczu (95 gramów) i soli mineralnych… Każda komórka nerwowa kontaktuje się z 10 tysiącami innymi, tworząc w ten sposób skomplikowaną sieć powiązań. Pomiędzy wypustkami tworzy się synapsa, czyli przestrzeń, w której wydzielana jest substancja pośrednicząca (neuroprzekaźnik), odpowiadająca za określoną funkcję w mózgu. Kiedy tego neuroprzekaźnika brakuje, mamy do czynienia z zaburzeniami konkretnej funkcji mózgu.
Zmuśmy nasz mózg do działania, niech nie odpoczywa zbyt długo. Gry są doskonałym treningiem. Zawsze z wnukami można pograć w warcaby, karty, szachy czy scrabble. Przypomnę internetowe, które nie sprawiają wielkiej trudności, ale zmuszają do wysiłku. Gdy nie otwiera się link, można wpisać do przeglądarki nazwę gry i samemu uruchomić. Te są darmowe. Niektóre wymagają wtyczki Flash Player, którą trzeba zaakceptować. Powodzenia, tylko z umiarem z siedzeniem przy komputerze.
Kulki https://www.zagrajsam.pl/dzialy_gier.php?gra=5
Jabłuszka http://www.ferryhalim.com/orisinal/g2/applegame.htm
Badanie wieku mózgu http://flashfabrica.com/f_learning/brain/brain.html
Połącz liczby play2048.co/
Pasjanse http://gra-pasjans.pl/freecell/ ten mój ulubiony, ale jest ich wiele
Mahjong https://gra-mahjong.pl/
Pryskające bańki https://gry.jeja.pl/47,pryskajace-banki.html



3 września 2020
„Najtrudniejsza rzecz w życiu to nauczyć się, które mosty przekraczać, a które palić.” David Russell
https://kobieta.onet.pl/tyle-lat-razem-to-nie-zdarza-sie-czesto-nawet-w-polskim-show-biznesie/8kw5xf1#slajd-22
Co łączy ludzi? W związkach małżeńskich niewątpliwie czułość. Oczywiście trzeba spełnić więcej warunków, ale dla mnie ta jest najważniejsza. Spoglądam na zdjęcia par na zdjęciach i widzę cementujące związek gesty, spojrzenia, zrozumienie i akceptację. To jest pocieszające, że takie stadła istnieją i utrzymują się przez lata.
Co łączy ludzi polityki? Z moich obserwacji wynika, że nienawiść, naprawdę. Jedni drugim muszą się podporządkować i wykazać nienawiścią do przeciwnika, w swoim kręgu też szukać możliwości wybijania się ponad innych.
Stałam sobie w kolejce do banku, miałam sprawę. Staliśmy na świeżym powietrzu, co sprzyjało rozmowom mimo oddalenia o dwa metry. Jeden z mężczyzn, widać, że spragniony słuchaczy, dał wykład na temat przemówień naszych rządzących w związku z 40-leciem Solidarności. Powiedział coś w tym stylu – Taki jeden z drugim …. przemilczę określenia, będzie mi mówił jak było. To ja strajkowałem w zakładzie, mnie szarpali, a on będzie mi naświetlał wydarzenia. Co tu jeszcze powiedzieć, facet miał rację. Inaczej się myśli i działa w momencie wydarzeń, a inaczej się je ocenia i przekręca po 40 latach.
Skąd czerpiemy wiedzę o życiu? Oczywiście, że przeżywając życie, z opowiadań innych, z książek i filmów, zwiedzając świat i poznając ludzi. Dlaczego to robimy? Aby poszerzyć nasze horyzonty myślowe, wyrobić sobie własną opinię na temat wydarzeń, kształtować swoją osobowość. Nie wiem, czy to się zawsze udaje, ale jest szansa, że można się zmienić, siebie i swój stosunek do świata, wiedząc więcej. Myślę jednak, że clou mojego wpisu mieści się w wypowiedzi pana z kolejki. Nasza decyzja co spalimy, a co zostawimy w swoim życiu, jest najważniejsza. 


2 września 2020

Oczy koteczki Halszki mnie zaintrygowały, przyciągnęły do siebie tak dalece, że gdy zobaczyłam ją na zdjęciu, śniła mi się w nocy, ona i wszyscy wokół niej zgromadzeni także o wielkich, ciemnych oczach, tak jak u Halszki. Moja córka zabrała mnie ze sobą, aby zawieźć kotkę do kliniki na leczenie. Halszka wydaje głos przypominający skrzek żaby, czym jeszcze bardziej zaciekawia.
To kotka po przejściach, znaleziona w stanie opłakanym. Jest obecnie w domu tymczasowym, leczona i zaoopiekowana, ale trzeba jej znaleźć dom.
Popatrzcie w te kocie oczy o źrenicach ciągle jeszcze rozszerzonych, z emocji, może strachu, który jeszcze jej nie opuścił, przeczuciu niepewności zakodowanym w duszy zwierzątka. Spójrz w te oczy, może to kot, którego jesteś w stanie pokochać i przygarnąć? Bydgoski Klub Przyjaciół Zwierząt Animals


1 września 2020
„Nikt nie powiedział, ze dobre decyzje nie będą cię ranić.”
Zawsze podejmujemy jakieś decyzje, brak decyzji też jest decyzją. Podejmując decyzję nie mamy pewności, co nam przyniesie. Ja postanowiłam, że dopóki zaraza nie ucichnie, nie będę brała udziału w większych zgromadzeniach. Póki co, nie uczestniczę w nabożeństwach w kościele. Chcę być więc konsekwentna. Robię to także dla świętego spokoju, aby nikt mi nie wytykał, że postępuję nieroztropnie. Czuję się nieco osamotniona, ale to nie ma znaczenia, ważne jest w tej izolacji unikanie ludzi mogących nieść zagrożenie. Co to przyniosło?
W bibliotece było spotkanie z żoną Radka Sikorskiego Anne Applebaum. Podobno trudno było o wejściówki, ale do mnie zadzwoniła bardzo miła pani z biblioteki z propozycją udostępnienia mi takowej, odmówiłam, aby być wierna swoim zasadom. Relację ze spotkania zdała mi znajoma poetka, a resztę doczytałam sama.
Uważam, że Radosław i Anne to bardzo dobrana para. Mają dwójkę dzieci, mieszkają w pięknym dworku. Radka Sikorskiego nie muszę chyba przedstawiać, byłam na spotkaniu z nim i mam o nim bardzo dobre zdanie. Jego żona to amerykańsko-polska dziennikarka, laureatka Nagrody Pulitzera, publicystka. Na dodatek to kura znosząca złote jajka – „Oto astronomiczne roczne zarobki żony ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego - 140 tys. funtów i 565 tys. dolarów – w przeliczeniu to niemal 2,5 mln zł. Anne Applebaum zarabia prawdziwą fortunę i to ona pozwala na wygodne życie całej rodziny.” To kilka lat temu, ale myślę, że teraz wiele się nie zmieniło. Dworek jest solą w oku ukochanych rodaków, my tak mamy, zazdrościmy. Nabyli dworek w ruinie, ojciec Radka był motorem działań przy odnowie, teraz wygląda tak, i to w nim mieszka szczęśliwa rodzina. To ich wybory, że mają to, co mają.
   
 
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem artykuł odnośnie książki "Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego" Michała Krzymowskiego. Podobno to książka o człowieku pełnym sprzeczności. Jarosław to nie jest mój ulubieniec, ale teraz patrząc na jego zdjęcie przedstawiające człowieka o miłym uśmiechu, głębi spojrzenia brązowych oczu przestaję się dziwić kobietom, które poczuły się zniewolone.

  
„– Co jeszcze podoba się w nim kobietom? Na pewno siła, która od niego bije, szarmancki sposób bycia i chyba to, że on w sumie nie ma śmiałości. To wszystko razem sprawia, że kobiety czują się przy nim w pełni kobietami. Wiele pań było nim zauroczonych. Dmowska: – Prezes zawsze był wycofany i zagubiony przy kobietach. Miało się wrażenie, że przy głębszej rozmowie c zułby się niezręcznie, że nie wiedziałby, czy nie jest zbyt śmiały.” Wybrał samotność, nie ma żony, dzieci, tylko koty sypiają z nim w domu, a jego partnerką jest polityka. Chętnie bym książkę przeczytała. To link do artykułu
https://ksiazki.wp.pl/w-jego-zyciu-byly-kobiety-ojciec-jednej-z-nich-zabronil-corce-relacji-z-kaczynskim-6348317828376193a
Sami musimy ocenić, kto wybrał słusznie i czy zawsze nasze wybory, mimo że słuszne, dają nam satysfakcję. Ja trzymam się swoich postanowień. Niedługo się przekonamy czy minister Piontkowski dokonał słusznego wyboru podejmując decyzję o rozpoczęciu nauki w szkołach.



Jeśli wrzesień z pogodą zaczyna, zwykle przez miesiąc pogoda trzyma.


3 września 2011


Odcięta zostałam od świata wirtualnego. Dni zyskały nowy wymiar – czynny i pracowniczo-domowy. Zawsze jestem zorganizowana, gdyż inaczej trudno było by utrzymać czas w ryzach. Mam ciągoty do poświęcenia się bezgranicznie lekturze, gdy jest wciągająca lub filmom. Dzisiaj „Walkiria” stanowiła mocny akcent wieczoru.

Pułkownik Claus von Stauffenberg wraca ranny z frontu. W 1943 roku rozpoczyna pracę na stanowisku oficera sztabowego Ogólnego Urzędu Sił Zbrojnych w Berlinie. Pułkownik zawiązuje współpracę z członkami ruchu oporu. Wspólnie opracowują plan pod kryptonimem "Walkiria", który ma na celu zabicie Hitlera i odsunięcie nazistów od władzy. Stauffenberg decyduje się osobiście przeprowadzić zamach. Udaje się do Wilczego Szańca - kwatery główniej führera.

Film zrobił na mnie wrażenie mimo, że tematyka znana. Tom Cruise także.
                          
 

5 września 2011


Ponieważ mam zlecenie dotyczące opieki nad kotami, mój plan dnia zmienił się radykalnie. Rankiem, gdy już moje mieszkanie i siebie doprowadzę do ładu, spieszę do podopiecznych. W rękę ujmuję kijki i drogą pośród bloków dziarsko maszeruję. Spotykam po drodze ludzi, którzy nie omieszkają mnie zagadnąć. Odpowiadam lakonicznie i bieżę do celu. Zabawiam tam około godzinki karmiąc, godząc i głaszcząc z włosem dla świętego spokoju i obopólnego zadowolenia. Droga powrotna wiedzie drugą stroną osiedla aby ludziom zbytnio nie wchodzić w oczy. W domu coś tam robię i załatwiam, przygotowuję obiad i pędzę na zabiegi rehabilitacyjne. Około 16 jestem w domu. Włączę komputer, tu pogadam, tam poczytam, coś napiszę i biegiem do kotów. Wieczorem dziennik i film i dzionek dobiega końca. Tak będzie przez tydzień. Zyskam na obowiązkowych marszach, rozwinę kondycje i dotlenię organizm

6 września 2011


Wczoraj przeceniłam swoje możliwości chodząc z kijkami trekkingowymi. Dystans i tempo były zbyt obciążające. Nie widzę sensu chodzenia wolnego i ledwo stukającego kijkami. Chodzę to chodzę. W dzień nie ma sensacji, jednak noc odkrywa metrykę i obezwładnia serce. Czułam się nieszczególnie. W takich chwilach robi się obrachunek dokonań i porażek. Miałam czas na przemyślenia w bezsennym zwidzie i mam chyba pomysł na opowiadanie. Gdy wszystko wróci do normy przystąpię do pisania.
Zaraz zaczyna się mecz! Zobaczymy jak spisze się nasza drużyna… No niech by ziściły się marzenia o zwycięstwie.

7 września 2011

Wrzesień to już jesienny miesiąc. Smażę powidła śliwkowe. Słodko- cierpki ich zapach snuje się po całym domu. Cienkimi smugami wymyka się przez uchylone okna, drażni osy, a te przywołane obijają się o szyby usilnie chcąc skosztować przysmaków. Nic z tego, nie podzielę się. Okno zakryte samodzielnie skonstruowaną z bez-wzorzystej firanki, moskitierą, skutecznie chroni przed inwazją darmozjadów. Znam ich pokrętne działania. Mało, że przysiadają na talerzyku ociekającym słodkim sokiem, który spadł z chochelki, kiedy ta po przemieszaniu zawartości garnka będącego kiedyś szybkowarem, odpoczywa zadowolona z wykonanego dzieła, to jeszcze atakują naczynia i ściany i bezceremonialnie chcą bratać się z moją osobą. Co to, to nie, moskitiera wszystkiemu zaradzi. W tym roku mam spokój. Osy nie mają wstępu do mojego domu.
Popatruję w niebo zakryte burzawą chmur i dopatruję się różnych podobieństw do ludzi i zwierząt. Może nie tak wyrazistych jak na załączonym zdjęciu, ale też wyrazistych. Może kupię sobie aparat fotograficzny, wtedy życie będę chwytała na gorąco. Teraz żałuję, że nie przyjęłam daru, którym chciała mnie ucieszyć córka. Miał wszystko, łącznie z kamerą, ale ja uznałam, że to nie dla mnie. Trudno. Poszedł już w inne ręce.
Oto chmura, która bardzo mi się podobała, ściągnięta z netu.



11 września 2011
Pamięci Tereni
Byłaś jak kwiat, krucha i delikatna. Przemykałaś cieniem pośród ludzi, podnosiłaś każdego dobrym słowem, tak jak odchyloną od pionu roślinkę na swojej działce, dodając odwagi do życia. Tyle pięknych godzin spędziłyśmy na trawniku przed letnim domkiem na Twojej działce dotykając problemów, które przed nami postawiło życie i zawsze wychodziłyśmy silniejsze, obdarowane wsparciem duchowym, siatkami wypełnionymi warzywami i bukietami kwiatów zrywanych mimo naszych oporów, gdyż były tak piękne, że szkoda było odbierać im trwania. Ty jednak uważałaś, że nam przynależą. Zdobiły później mieszkanie niestrudzenie przez wiele dni, gdyż dodałaś im swoją serdecznością odwagi.
Unosiłaś się ponad wszystkimi problemami dnia codziennego lekko jak motyl, zawsze pełna energii, pomysłów i chęci do działania, skora do śmiechu, żartu i śpiewu. Wprawiałaś nas w podziw, kiedy zaczynałaś tańczyć. Odchodziły w zapomnienie ból, choroby - królował taneczny krok, jarzące się uśmiechem oczy zachęcające wszystkich do pójścia w Twoje ślady.

Byłaś tutaj tylko przez chwilę, tak jak my wszyscy, wieczni wędrowcy. Zostawiłaś teraz już za sobą lata chorób, bólu i cierpienia. Wyzwolona od wszystkich strapień ziemskich unosisz się lekko nad niebiańskimi niwami. Pozostała po Tobie pamięć serdeczna i dobre wspomnienia.

14 września 2011


Ul. Augusta Cieszkowskiego w Bydgoszczy obchodzi urodziny w dniu 17 września. To 197 rocznica urodziny patrona Najpiękniejszej ulicy. Jestem nią zauroczona. 

Zbudowana w krótkim czasie, w latach 1896- 1904. Stanął tu szereg luksusowych kamienic czynszowych, według projektów znanych bydgoskich architektów, takich jak: Józef Święcicki ( nr 17), Fritz Weidner (nr 22) czy Karl Bergner(nr 11). Elewacje w stylu eklektycznym z zastosowaniem bogatego repertuaru form secesyjnych, neobarokowych, neogotyckich. Wpływy secesyjne na obu pierzejach widoczne są przede wszystkim w nieregularnych podziałach osiowych, zróżnicowanych i fantazyjnych podziałach stolarki okiennej i drzwiowej, w bogatej finezyjnej ornamentyce, wijącej się, giętkiej linii oraz w dekoracji z motywami ze świata fauny i flory.



                           

16 września 2011

Dzisiaj postanowiłam kupić sobie sweter, kardigan, w stonowanym kolorze, taki w sam raz dla starszej pani. Moja córka postanowiła pomóc swojej matce, wsadziła ją do samochodu i powiozła do Focusa. Słabłam w miarę odwiedzania nowych sklepów, przymiarek i niezdecydowania, gdyż żaden sweter ni spełniał wymagań, moja córka natomiast rozkwitała przeglądając kolekcje, wpadając w zachwyt w czasie mierzenia ciuszków. To nas różni, ja najchętniej już weszłabym do sklepu, kupiła i zakończyła sprawę, ona natomiast zaproponowała jeszcze odwiedzenie w niedzielę Galerii Pomorskiej w celu utwierdzenia się w przekonaniu, że sweterek, który wybrałam, ale nie kupiłam, pod wpływem jej sugestii, że może gdzieś czeka na mnie jeszcze ładniejszy i bardziej przydatny. Nie wiem jak to wytrzymam…
Swetry są i to nawet ładne, w przystępnej cenie, problem tkwi w mojej figurze, która jakoś zmienia się i czasy, kiedy nawet w worku wyglądałam jako - tako, zdecydowanie minęły. Teraz trzeba szukać szat maskujących mankamenty i nie ma na to rady.

18 września 2011

Biesiada na ulicy Cieszkowskiego zaczęła się o 12. Gwarno i rojno, przewijają się ludzie w strojach z epoki - migają panie w sukniach do ziemi omiatane spojrzeniami, szczególnie pięknisia w czarnych koronach, na głowach panów w czarnych strojach wywyższają się czarne cylindry, a białe szale powiewają na wietrze wolno puszczone, dzieci z balonikami w rączkach tańczą w rytmach poddawanych przez orkiestry dęte, migoczą w zawrotnych, tanecznych kręgach suknie cyganek, sam hrabia Cieszkowski, spóźniony nieco, przejeżdża ulicą w zabytkowym samochodzie- szkoda, że nie w powozie! – emeryci garną się do stoisk, gdzie można skosztować ciast upieczonych przez mieszkanki ulicy Cieszkowskiego, promują się restauracje dając do rąk chętnych dania hrabiego, nawet Marek Konrad, aktor i szef sieci sklepów z winami, w cylindrze na głowie przyłącza się w akcji i też apeluje do władz miasta o ochronę ulicy( tego osobiście nie widziałam, gdyż tak długo tam nie gościłam, zmęczył mnie trochę zgiełk i ciżba ludzka), z balkonów i okien płynie muzyka, koncertują artyści…
Ulica świętuje! Bardzo mi się podoba inicjatywa mieszkańców. Chcą zwrócić uwagę na problemy ulicy. Zdewastowana nawierzchnia ulicy ozdobiona jest kępkami kwiatów powsadzanymi w dziury w asfalcie. Kamienice, pękające od tonażu i huku przejeżdżających autobusów upominają się o swoje prawa, domagają się także odnowienia.

Też tam byłam, ciasto jadłam, soczek piłam..
Powodzenia w realizacji planów, ulico Cieszkowskiego, lubię cię.



19 września 2011

18 września w Muszli Koncertowej w Parku im. Wincentego Witosa zaprezentują się czworonogi.
Wystawę zorganizowaną przez Schronisko dla Zwierząt w Bydgoszczy, OTOZ ANIMALS - Oddział Kujawsko-Pomorski, Miejski Ośrodek Kultury w Bydgoszczy, przy wsparciu sponsorów: ZOOMARKETU – DINGO, Husse Polska i wolontariuszy objął patronatem honorowym prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski.
Odbędzie się pokaz wyszkolenia psów schroniskowych w programie pozytywnego szkolenia psów „LIRA”. Czworonogi powalczą o tytuł Miss, Mistera, Seniora, Seniorkę i Najpiękniejszego psa ze Schroniska oraz BEST in SHOW - Najpiękniejszego psa wystawy.


Zaprosili, to poszłam. Pięknie było, piesko było i wcale sprawiedliwie nie było. Nagrodzeni się cieszyli, pominięci skomleli. Ja osobiście zrobiłabym wystawę z nagrodami dla wszystkich.
Najmilszy pies ze schroniska, z sierścią dzika posiwiałą od psich trosk , łagodny, wykształcony ale zakompleksiony, nawet psy na niego szczekają. Może ktoś przygarnie psią sierotkę. Pierwszy od lewej…





22 września 2011


Siedzę przy prezentacjach, które robię w programie Microsoft Power Point. Zgłębiam jego tajemnice, wyszukuje informacji rozsianych w różnych zakamarkach komputera, na płytach i na kartkach zapisków, drzewa oraz na swojej stronie www. Praca trochę zabiera mi czasu, a przecież mam swoje sprawy do załatwienia także. 
Wczoraj moja córka podwiozła mnie do sklepu, gdzie promocje szalały, skorzystałam więc z okazji i kupiłam sobie kaszkiet i kaszmirowy szal. Jestem nawet zadowolona. Zawsze to coś nowego. 
Teraz idę do erumatologa, aż się boję. To jest lekarz, gdzie zapisane lekarstwa, mimo że niezbędne przeginają mój budżet w niebezpieczną stronę. Trudno, trzeba to trzeba. Ratowanie zdrowia jest obowiązkiem człowieka. Nie należy też być zbyt gorliwym, gdyż długie życie może być uciążliwe dla samego człowieka i dla otoczenia. 
 



Wzburzone wody życia


25 września 2011

Jestem tak przejęta swoim nowym zamierzeniem, że świat zamyka mi się w Hebarzu i Księgach Dworzaczka. Cały czas o tym myślę i mam nadzieję, że z tego wyjdzie fajna sprawa. Boli mnie to, że ponad osiem wieków historii może umknąć bokiem, może zdołam coś nowego wyszperać, co da mi osobistą satysfakcję, a czasy minione przywoła potomnym. Nie pozwolę zamknąć wieka trumny czasu nad miejscem, które jest tak bliskie mojemu sercu.
Swoją drogą, ile tych wiek trumiennych zamknęło się nad ludźmi, których geny noszę w sobie, ile istnień ludzkich przeszło niedostrzeżonych, aby moje DNA snuło swoje spiralne nitki, abym jako jednostka ludzka doświadczała życia.
Ludzie, z historycznego punktu oddalenia, dzielą się na tych, o których warto pamiętać i tych, którzy byli tutaj tylko dlatego aby podtrzymać ciągłość gatunku i po wykonaniu zadania odchodzą w niepamięć. Przecież dopiero czasy napoleońskie przywróciły im godność trwania i chociaż zapis w księgach metrykalnych pozostał po ich cichym i skromnym życiu.
Czy to, że historia ledwo muskała ten mój skrawek ziemi, predysponuje mnie do tego, by rozgrzebywać zabliźnienia i przywoływać czasy minione, dawno przysypane piaskiem i zalane wodą?! Wątpliwości mam, ale spróbuję. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Teraz muszę skupić się na spotkaniu, aby nie zawalić sprawy. Ze mną już tak jest, jedno działanie w toku, a głowa przepełniona już przyszłymi czynnościami.





26września


Niedziela przyniosła ze sobą babie lato. Pogoda zachęcała do spaceru po lesie. Polany leśne zaczęły liliowieć od wrzosów. Namówiłam znajomych do zbierania grzybów. Gdy przechodziłam koło  bloku z moim czerwonym wiadereczkiem, zaczepił mnie nieznany mi osobnik prognozując nieudane grzybobranie, ale ja nie z tych co zrażają się taką przeszkodą jak susza. Poszłam w las... podziwiać wrzosowe dywany! Jeden grzyb dał się odnaleźć, ale na dobre mi to nie wyszło. Przygotowałam dzisiaj sos grzybowy do pasztetu sojowego i miałam naprawdę dobre chęci, aby go podrzucić do garnka, jednak w czasie obgotowywania uległ zupełnemu spaleniu. Nigdy jednego grzyba nie przyniosę do domu, lepiej nich go ślimaki obgryzą w lesie...
Wierszyk jednak się pojawił w zakładce "Wypustki"
                                  
 
 
27 września 2011

No i doczekaliśmy się. Teatr telewizji wznawia działanie. Będzie jeszcze, aby szczęście było pełne nadawany o normalnej godzinie, gdy sen nie zmoże staruszki. Ostatni spektakl był wyśmienity. Problem zdrady i męczeństwa – Judasza i Zbawiciela, który nurtuje mnie od dawna. Globisz w całej okazałości ciała i czarnej duszy. Nareszcie problem rozwiązano ku pociesze mojej i wszystkich, którzy obcują z muzą w ciszy domowego przytuliska.
Wczoraj zapisałam się do klubu seniora, kijkowo i regionalnie. Może wytrwam, no w każdym razie spróbuję. !0 zł wpisowego uiściłam i poczekam na rozwój wypadków i przypadków. Byłam tam z racji swoich działań i to był zupełny przypadek, ale przypadki rządzą losem… Trochę mnie przeraziły miny dwóch staruszek, które coś tam załatwiały i wyglądały jak małe, skrzywdzone dziewczątka… A ja tu butna, przebojowa i szarpiąca życie za kieckę. Może do takiego stanu też dojdę?!
Z tego blogu na Onecie chyba się wycofam, gdyż mam zbyt dużo wejść, to znaczy moich działań. Nie rozdwoję się przecież, tym bardziej, że jakaś niedopieszczona lub niedopieszczony, chodzi za mną krok w krok. Może zgubi trop?! Mam zamiar zrobić stronę internetową Miłkowic, a to będzie wymagała kreciej roboty w dokumentach z minionych lat. Nie ma w życiu niczego złego, co by nam na dobre nie wyszło! Lepsza będzie nowa strona, niż blog, gdzie wszyscy sfrustrowani odreagowują swoje żale.
Wszystko tak pięknie nie jest, przeziębiłam się i dogrzewam się pod kołderką, ale jakoś opornie mi zdrowie wraca. Zobaczymy, zobaczymy jak to się zakończy. Piątek blisko.



28 września 2011

Oj, zmogło mnie zupełnie. Choroba ma tendencje wędrujące, jak z jednym się uporam, to drugie jest w stanie choroby. Ja się jednak nie dam, do piątku muszę być zdrowa, osłabi to niewątpliwie moją formę, ale cóż, tak też bywa. Idę do łóżka, tam dzisiaj moje miejsce. Swoją drogą jak to się dzieje, że jednego dnia człowiek jest zdrowy jak rydz, a na drugi dzień staje się chory. Powinny być chociaż jakieś zwiastuny, objawy, a u mnie spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba… Zaproszenie wywiesi córcia, a może sama się pofatyguję?! Seniorzy już dostąpili zaszczytu. Szczęście wielkie, że już wszystko przygotowałam wcześniej, nie będę się teraz szarpać z prezentacjami. Trzymajcie za mnie kciuki.

30 września 2011

Przygotowania do spotkania w toku. Autorka jednak w niezbyt dobrej formie – zapalenie krtani jest najbardziej uciążliwe. Zapewniłam już sobie lektorów zastępczych gdybym zaniemówiła zupełnie. Mam nadzieję, że jakoś pociągniemy. Merytoryczne jestem przygotowana, zawodzi tylko zdrowie. Musi się udać i koniec!





 Udało się! Mam za sobą nowe doświadczenie. To nawet miłe, czułam się jak za dawnych lat, z drugiej strony stołu… Kwiaty, brawa, gratulacje - tak, ta!. Jak tylko dostanę zdjęcia, relacja ze spotkania znajdzie się na mojej stronie.

Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja