sierpień 2011-2020
wrzesień 2020 na podstronie hallas.pl.tl/wrzesie%26%23324%3B-2011-_-2020.htm

31 sierpnia 2020
Rozwiązania proste i racjonalne są według mnie najlepsze. Może zacznę od urządzenia w łazience zwane spłuczka podtynkową. Ładnie wygląda i doskonale się sprawuje tak długo, aż nie ulegnie zepsuciu, a wcześniej czy później to się stanie, gdyż wszystko z czasem się zużywa i wtedy zaczyna się piekiełko, ścianę z płytkami trzeba rozbierać, a jak nie ma zapasowych płytek, to sprawa się komplikuje. Może spłuczka zewnętrzna zabiera więcej miejsca, ale łatwiej ją naprawić.
Oczyszczalnia ścieków w Warszawie to gigant, problem w tym, że ścieki płyną z drugiej strony miasta, a rura odprowadzająca z czasem się zużyła i ulega awarii. Znowu ścieki płyną Wisłą, winien jest Trzaskowski, a co on niby ma zrobić? Gdybym to ja w odległej przeszłości podejmowała decyzję, zbudowałabym dwie oczyszczalnie po każdej stronie rzeki, ale rozmach się liczył i teraz Trzaskowski odziedziczył zmartwienia. Dla mnie układanie rur w Wiśle lub pod dnem rzeki jest bezcelowe. Ja poprowadziłabym rury mostem nad rzeką, wtedy dostęp byłby łatwiejszy i naprawy tańsze. Ja się na tym nie znam, ale podpowiada mi takie rozwiązanie zdrowy rozsądek. Teraz znowu śnięta Wanda pływa samotnie w rzece, wczoraj ją przywrócili do łask. Teraz chcą zarządu komisarycznego Warszawy, aby wsadzić swojego człowieka na urząd. Jakby było tego mało, wczorajsza burza przyczyniła się do zalania miasta. Normalnie wojsko by pomogło, ale teraz nie kwapi się.
Budowanie lotniska kolosa przyniesie w przyszłości niespodzianki, gdyż jak świat będzie wyglądał po zarazie, nikt nie wie. Osiągnęliśmy najwyższy deficyt budżetowy, sytuacja jest naprawdę trudna, ale pieniądze dalej się rozdziela. Oczywistością jest ratowanie przedsiębiorstw, ale te datki społeczne lepiej powstrzymać, gdyż do niczego to nie prowadzi. Inflacja rośnie. Pieniądze, które normalnie przeznaczam na utrzymanie, nie wystarczyły, niestety, a żyłam oszczędniej niż poprzednio. To nie są pocieszające wieści. Owoce drogie i nie wiem czy robić przetwory czy dać sobie spokój.
Spokoju nie ma też wokół Solidarności. Kaczyński chce stworzyć nową historię. Czy to jest uczciwe?! Ja nie chcę umniejszać roli poszczególnych osób, ale trzeba było wtedy brać na siebie pełnię odpowiedzialności, a nie wypychać robotnika na przywódcę, a samemu unikać odpowiedzialności. Historia upora się z prawdą. Nikt przy władzy nie jest wiecznie, obecna popełnia takie same błędy jak poprzednia i w końcu musi ustąpić. Ci, którzy przejmą dziedzictwo, będą sobie rwać włosy z głowy, aby przywrócić równowagę. Nie widzę takiego ugrupowania obecnie, ale ono powstać musi. Kto i co, i komu, chce pokazać takim postępowaniem i po co to komu?!


30 sierpnia 2020

Czas jest tym, czego nie możemy pożyczyć, ani zaoszczędzić. Jedynie co możemy zrobić... to z niego korzystać
. - Benjamin Franklin
Córka wyszukała gdzieś w albumie moje zdjęcie czarno-białe, o takie jej chodziło. Miałam wtedy ze dwadzieścia dwa lata, a może rok więcej albo mniej. Aż dziw, że miałam zarysowany owal twarzy! Byłam chyba na jakimś harcerskim zgrupowaniu. Jak to szybko minęło, zostało gdzieś pogrzebane w pamięci, z trudem sobie przypominam. Ile takich chwil mogę przywołać? Ta tylko dlatego mogła zaistnieć, że została  utrwalona na zdjęciu, inaczej zginęłyby w mrokach pamięci na zawsze, a przecież takie zdarzenia były kiedyś dla mnie ważne, jedne mniej, inne bardziej.
Co po nas pozostanie?! Tyle, ile pamięci w ludzkich sercach i umysłach. Nawet ślady linii papilarnych na moich książkach, zdjęciach, ulegną zatarciu, a może wszystko pójdzie w obce ręce albo na makulaturę? Czy moje mieszkanie zachowa molekuły moich myśli i zapachów? Z nami odejdzie wszystko, co było radością i pragnieniem, bólem i marzeniami, oczekiwaniem i spełnieniem. Nawet cień nie przemknie zakotwiczony już w innym wymiarze. Dlatego tak ważne jest tu i teraz, każda chwila naszego istnienia wydająca się niekiedy nudnym drgnieniem czasu. Sierpień minął tak szybko, że zdziwiona jestem dzisiejszą datą i ostatnią niedzielą miesiąca. Doceniam wczorajszy spacer, paczkę podpłomyków podgryzaną ot, tak sobie, w czasie rozwiązywania krzyżówki, przyćmione światła lampy o szarej godzinie, pogawędki na Skype z sympatycznymi ludźmi, półcienie w wierszach znowu dochodzące do łask. Zapełniam swój czas trwania, staram się wyważyć akcenty i czekam, czekam na to, co się jeszcze wydarzy. Myślicie, że staruszki nie mają pragnień? Mają tak samo jak młodzi ludzie, tylko ich gramatura jest nieco inna! Tak nieśmiało myślę o grzybobraniu, ale czy koronawirus na takie ekscesy da przyzwolenie? Przecież sama do lasu nie pójdę! Podobno pojawiły się w naszej puszczy wilki, a ja nie chcę ginąć w paszczy wilka, dla mnie droga jest każda chwilka! Czy las stanie przed staruszką otworem?
 


29 sierpnia 2020
Wczorajszy wpis w Dniewniku był trochę prześmiewczy i tak proszę go odbierać. Seriale typu „La Bandida” czy „Zniewolona” nie są zbyt wielkiego lotu, ale zwrotnością akcji przyciągają widownię i o to chodzi. Co mnie tam do domów publicznych, były od wieków i są. Wieczory od lat poświęcam telewizji poczynając od dziennika, w ciągu dnia nie oglądam, no może wyjątkowo, ale funduję sobie wieczorem film. Jak nie ma nic ciekawego, oglądam niekiedy seriale, tam nie ma znaczenie w jakim momencie się włączysz, po kilku minutach jesteś już wciągnięty w akcję. Kto lubi, niech ogląda, przecież coś robić trzeba. Całego dnia nie spędzisz na modlitwie.
Nie wiem, czy zapamiętam zmiany w modlitwach ustanowione przez biskupów, z pamięcią u mnie coraz gorzej. Bazuję na tym, co znam. Trudno mnie będzie przestawić. Ten fragment modlitwy już papież chciał zmienić, ale się nie powiodło, choć wielkiego sensu to tam nie ma „I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od złego" i proponuje, by w modlitwie nie pisać "złego" wielką literą. Dla mnie niejasne jest dlaczego Bóg ma nas wodzić na pokuszenie, ale tak zostało to przetłumaczone i tak trwa, zły napisany dużą literą dla mnie niewiele zmieni. Natomiast wprawiło mnie w zdumienie to, że: „Kościół chce tworzyć poradnie dla osób LGBT. Chodzi o "pragnących odzyskać naturalną orientację płciową". Takie sprawy powinny być przebadane wcześniej, zanim podejmie się tak niedorzeczne decyzje. To tak, jakby ze mnie chcieli zrobić lesbijkę?! Gdzie tu sens, gdzie logika, gdzie oparcie się o naukę.
Rok szkolny już zaraz się zaczyna. Dzieci pójdą do szkoły. Kiedyś w końcu muszą, ale czy to dobry moment? Pan Piontkowski wsparł się o opinie dyrektorów szkół, i słusznie. Jedna z pań wypowiedziała się na ten temat wprawiając w osłupienie dziennikarzy, widzów przed telewizorami, w tym oczywiście mnie.
– Wszystko zależy od tego, co myślimy i czujemy. To, że koronawirus jest, to oczywiste, ale to nie znaczy, że wszyscy się zarażą i wszyscy przeniosą się na drugą stronę lustra, bo takiej możliwości po prostu nie ma. Jest grypa, była angina i po tych chorobach są różne powikłania i następuje czasami śmierć. Jednak nie bierzemy tego pod uwagę – mówiła dalej wicedyrektor. – Nie przywołujemy tego złego, co może się wydarzyć. Jeżeli będziemy emanować optymizmem i nastawiać się na pozytywne rozwiązania, to one takie będą…”  Wirus się cofnie? Ja też jestem za pozytywnym nastawieniem, ale zarazy nie da się tym zwalczyć, natomiast mogą pomóc maseczki. 
Pamiętam jak jeden ze starszych księży głosił, że wirus osób duchownych się nie ima, ale ten drań jest demokratyczny, ima się kogo chce.
Takie perełki potknięć bawią i uczą spostrzegawczości, dlatego warto oglądać telewizję.


 
28 sierpnia 2020
"Dom publiczny, potocznie burdel, dawniej zamtuz, lupanar – budynek służący jako miejsce świadczenia płatnych usług seksualnych. Eufemistyczne określenia to „salon masażu”, „agencja towarzyska”.”

Ja, pobożna matrona, siedziałam dzisiaj z rumieńcem wstydu na postarzałych licach przy stole, oparta na spracowanych dłoniach, i biłam się z myślami, czy ten problem poruszyć i jak go przedstawić, ale milczeć nie mogę, ktoś to musi zrobić. Co o tym sądzić, sama nie wiem, gdyż już przed wiekami św. Augustyn pouczał: „Jeśli wykorzenicie prostytucję, zniszczy was gwałtowność waszych namiętności”. Przecież ja nie chcę zniszczenia mężczyzn, nawołuję tylko do opamiętania.
Wczoraj znowu obejrzałam „La Bandidę”. Telewizor był włączony po relacjach pogodowych i kiedy weszłam do pokoju, zastałam stan faktyczny. Przymuszona sytuacją oglądałam cały odcinek! Jestem tak oburzona, że zwróciłabym się do księdza po radę, ale im też pozostały ciemne historie sprzed wieków zakryte kotarą czasu, więc chyba mi nie pomogą, i nie zabiorą głosu na ten temat. Na prezesunia TVP nie mam co liczyć, on dwukrotnie złączony kościelnym węzłem małżeńskim nie boi się już nikogo, na ziemi ani w niebie. LGBT ich kole w oczy, gadanie o tym doprowadza do zaczepiania i bicia ludzi, ale domy publiczne są jak najbardziej na miejscu i trzeba nas z ich funkcjonowaniem w tv zapoznawać, tak?!
Kto to słyszał, aby w katolickim kraju pokazywać domy rozpusty, gdzie „siewcy nasienia” szukają obsługi w zaspokojeniu swoich żądz nie zadawalając się już ślubnymi małżonkami. Urządzają się na dwie strony - dom z żoną i dziećmi, poszanowanie w społeczeństwie, a wieczorami rozpusta i rozwiązłość. Te dziewczyny może i złe nie są, bieda zmusiła je do uprawiania tego procederu, ale gdyby nie miały chętnych, to by szukały innego zajęcia. Są nawet, jak widać, mężczyźni skorzy do ożenku z takimi damami. Wcale się nie dziwię, mieć taką profesjonalną obsługę w domu, bez bólów głowy i wbijania oczu w sufit, to też jest rozwiązanie sprawy najbardziej nurtującej męskie umysły lub powiązane z nimi organy.
Może ten film pokazywany jest dlatego, gdyż panowie chcą, aby polskie młodziutkie bogobojne niewiasty szły właśnie tą drogą? Jednej czy drugiej może się takie życie podobać z racji dochodów i co wtedy? A co będzie jak staruszki przywiązane do programu pierwszego tv już od wczesnej młodości, i oglądające ten serial z konieczności, też wpadną na pomysł, aby sprzedawać swoje ciała, na co w młodości nie miały czasu ani okazji? Taki dom „czerwonych latarń 50+” mógłby przyciągać rozbitków życiowych, ale sytuacja chyba by się odwróciła, to klientom trzeba by było płacić, aby zechcieli korzystać z usług!!! Panie nie szłyby na modlitwę, tylko realizowałyby się na zupełnie innej płaszczyźnie, a może jedno z drugim dałoby się pogodzić?! Wyznanie win, datki pieniężne jak to robiła Bandida, i po moralnym problemie.
Przecież w innych krajach są całe dzielnice poświęcone takiemu działaniu. Chociażby St. Pauli —w mieście Hamburg w Niemczech, dzielnica czerwonych latarni, gdzie „liczba miejsc świadczenia usług erotycznych jest ponadprzeciętna i doskonale dostrzegalna”. Poszłam tam lat temu kilka późną nocą zobaczyć ten przybytek wyuzdania i lubieżności. Przecież chociaż od drugiej strony świat muszę poznać, abym wiedziała, co mam nienawidzić. Czerwone światła, w oknach panie do wynajęcia, atmosfera zachęcająca do seksu. Właśnie w tej dzielnicy jest polski kościół katolicki. Nie będę już na ten temat dywagować…
Czy tak ma być w naszym kraju, gdzie może dzieje się, co się dzieje, ale zakryte to jest przed oczami ciekawskich i nie sieje się takiego zgorszenia. Tematu zdrad małżeńskich nie będę poruszać, gdyż nie wiem jak sklasyfikować płatny seks, w jakich kategoriach, może to nie jest zdrada, tylko usługa?! Przecież do pralni, myjni samochodowej też się chodzi, bo jest taka potrzeba?!
Jestem zrozpaczona i odwołam się do słów św. Pawła Apostoła, jak do ostatniej deski ratunku, aby świat wrócił do normy, nie wiem tylko sprzed ilu wieków, ważne aby teraz. „Zachęcam was, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami.” Amen.
 

27 sierpnia 2020
„Każda kobieta powinna w pewnym wieku ustalić ile ma lat i już się tego trzymać”. Maria Czubaszek
Bardzo mnie rozbawia zawsze ta sentencja naszej nieodżałowanej dowcipnisi, pani Czubaszek. W życiu codziennym nie da się w tej sprawie kłamać, ale w interncie, to ho, ho. Kłamią kobiety, kłamią też mężczyźni, no może mijają się z prawdą, tak będzie ładniej. Czytałam w swoim czasie blogi, a że jestem dosyć uważną czytelniczką, mogę stwierdzić, że rok w rok pewne osoby obchodziły tę samą rocznicę urodzin. Jak osoba zacięła się na 33 latach, to już je miała. Dla mnie było to zabawne, ale czy tak do końca.
Podobno wszyscy kłamiemy, jedni mniej, a inni więcej. Może przytoczę opinię na ten temat, gdyż boję się, że sama zacznę kłamać. „Potocznie kłamstwo utożsamia się z nieprawdą, fałszem, konfabulacją… Jak się jednak okazuje, współcześni ludzie są skłonni uznawać kłamstwa za nieodzowny element naturalnej komunikacji. Oszukiwanie konwersacyjne stało się nie tylko powszechne, co nawet akceptowane społecznie. Szacuje się, że ponad 60% wszystkich rozmów ma charakter kłamliwy, a tygodniowo człowiek kłamie przeciętnie ponad 13 razy. Istnieją oczywiście różne formy kłamstwa, a ludzie usprawiedliwiają się, że kłamstwo kłamstwu nie jest równe.
Można zatem mówić o świadomym rozmijaniu się z prawdą, przemilczeniach, półprawdach, zachowaniach maskujących, oszustwach, podstępach i kłamstwach, których istotą jest przesada.
Kłamiemy, dostosowując się do zasad grzeczności i pragnąc zachować dobrą minę do złej gry. Kłamiemy, chcąc ochronić własną twarz. Kłamiemy z niedojrzałości, bo boimy się konsekwencji własnych zachowań. Kłamiemy z pobudek materialistycznych, jesteśmy żądni władzy, uznania, autorytetu. „
Pewien mądry człowiek powiedział:  „Kłamstwem można zajść daleko, ale niestety nie można wrócić”.
Nie będę dalej opierać się na autorytetach, gdyż jest to temat rzeka. Faktem jest, że ludzie kłamią. Niech każdy uderzy się w piersi i powie ile razy skłamał! To jest niemożliwe, gdyż kłamiemy, aby nie zrobić komuś przykrości, aby samemu się wybielić… Dajemy wyraz półpradzie, w imię chrześcijańskiego sumienia, milczymy, aby kogoś nie urazić. Jedni kłamią więcej, inni mniej. Ja do sklepu chodzę tylko z moimi córkami, one dobrze mogą mi doradzić. Szanowny małżonek też się sprawdzał na tym polu.
Na koniec może mały test pobrany z internetu.
Test D polega na narysowaniu na czole za pomocą palca wskazującego swej dominującej ręki litery D.
W którą stronę narysowaliście literę? Odpowiedź znajdziecie na dolnej części strony https://pl.wikipedia.org/wiki/K%C5%82amstwo
Nie podam jej tutaj, aby nie psuć wyników testu na temat kto lepiej umie kłamać. Self-monitoring to samokontrola.
Dopisek: Muszę to napisać. Bywa, że lepiej usłyszeć nieprawdę, niż brutalną prawdę, która rani i boli całe życie. 



26 sierpnia 2020

Wczoraj w czasie koncertu poświęconego Ewie Demarczyk spłynął czas wspomnień nostalgią, wzruszeniami lat minionych, czystymi jak kryształ przeżyciami młodości. Czarny Anioł rozpiął znowu skrzydła nas światem piosenki. Wróciły w nowym wykonaniu najpiękniejsze utwory. Wieczór drżał emocjami. Pozostanie niezapomniany. Dla Madonny lat minionych oplecionej groszkiem i różami, stojącej na moście w Avignon, wirującej w walcu, a może już zbliżającej się do Tomaszowa wielkie ukłony i podziękowania, za to, że była takim objawieniem w polskiej piosence. Nikt jej nie zastąpi...

Mój przyciemniony wieczór z piosenkami Ewy Demarczyk.
 

 
25 sierpnia 2020
„Człowiek to jednak dziwne stworzenie. Może się postarzeć w jednej chwili. To niesamowite. Dawniej myślałem, że ludzie starzeją się stopniowo, rok po roku (…). Ale tak nie jest. Starzeją się w jednej chwili.” Haruki Murakami, Tańcz, tańcz, tańcz.
Murakami to mądry człowiek. Doświadczyłam właśnie takiego uderzenia starości. To jest doznanie przykre, ale niekiedy w ten sposób dowiadujemy się o istocie życia.
Spotkałam w któryś dzień sąsiadkę. Tak się jakoś zgadało o myciu okien. Noszę się z tym zamiarem już od kilku dni. Stwierdziłam, że pogoda raczej utrudnia takie zadanie, upały przeszkadzają, ale trzeba to zrobić teraz, aby później nie wystawać na zimnie. Powiedziała, że ona będzie myła wcześnie rano, aby uniknąć smug w czasie czyszczenia. Mnie ta pora nie odpowiada, ale późne popołudnie i owszem. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wczoraj uporałam się z trudem, przyznaję, z największym oknem. Mam przecież wszelkie automatyczne myjki, ale jednak. Przezornie firankę zostawiłam na dzień dzisiejszy. Od rana przeprałam ją chyba ze trzy razy w różnych programach bez odwirowywania, to delikatnie zrobiłam dopiero w fazie końcowej, i na przysuniętym stole wysłanym kocem, wspięłam się z firanką na wyżyny. Efekt był oszałamiający, miałam jakieś zawroty głowy, nie mogłam utrzymać się w pionie. Z samozaparciem dobrnęłam z umocowaniem haczyków, czy jak to tam się nazywa, w plisie firanki dostosowanej przecież do szerokości okna. Kiedy z przyklękiem zeszłam na podłogę, doznałam ulgi. Zrozumieć, co myśli i może stary człowiek można dopiero wtedy, gdy się tego doświadczy samemu. Zostały jeszcze dwa okna, muszę z tym jakoś się uporać, ale etapami, nie nadwyrężając swoich możliwości.
Przecież o tym wiedziałam, miałam rodziców w moim teraz wieku, widziałam, współczułam, pomagałam, ale co oni czuli, to teraz dopiero wiem. Mama w końcowej fazie wcale się za mycie okien nie zabierała, mówiła zawsze – Halinka przyjedzie, to zrobi. Jak już to mi zlecono, starałam się wywiązać z obowiązku. Dziecko nie chodź tak szybko, kto za tobą zdąży – słyszałam. Brałam więc rodzica pod rękę i dopasowywałam swój krok. Tego etapu jeszcze nie przeskoczyłam, ale po „wywrotce” zdecydowanie chodzę wolniej i patrzę pod nogi, a nie w szukam natchnienia w lazurowym niebie. Po dzisiejszym doświadczeniu nie mam już złudzeń, jestem staruszką z widocznymi objawami przypisanymi temu wiekowi. I co dalej? Czego jeszcze doświadczę?
Może w tym linku coś znajdziecie dla siebie, można prostymi sposobami podreperować zdrowie.
https://smaker.pl/newsy-jakie-produkty-warto-ze-soba-laczyc,1901738,a,.html#iwa_source=worthsee


24 sierpnia 2020
Horyzont staruszki zaciągają szare chmury, a to nie sprzyja zasypianiu. Zaczynam się bać zarazy. Myślę więc o sprawch zupełnie nie związanych z tematem. Moje myśli zaprzątnęłam więc źródłosłowem nazw kontynentów, a szczególnie tego, na którym mieszkam. Skąd się wzięła nazwa Europa? Mnie tylko kojarzy się z postacią słynącej z urody królewny z mitologii greckiej, którą uprowadził zakochany w niej Zeus przybrawszy postać byka. Urodziła mu dwóch synów itd. Itp. Otaczano ją boską czcią. Uważano ją za najpiękniejszą kobietę na świecie. Miała szczęście, no nie wiem, zależy, w jakiej kategorii to rozpatrywać, w każdym razie Europa wyszła później za mąż za Asteriona, króla Krety. Otaczano ją boską czcią.
Tak sobie pomyślałam w ostatnich chwilach jeszcze świadomych, co też mi się w nocy przyśni, i tu Was chyba zaskoczę.
Bohaterem mojego snu był Piotr Polok! Starał się o moje względy na jakiejś wyspie ze szmaragdową wodą i palmami w tle. Był, co prawda właścicielem tylko jakiejś jadłodajni z ozdobną rabatką roślin od frontu, ale to był on, z jego zniewalającym uśmiechem. Ja też przybrałam postać pięknej dziewczyny. To są rezultaty przedsennych wizji.
W związku z powyższym, już na jawie, zastanawiam się, co jest w życiu kobiety najważniejsze?
Niewątpliwie uroda! Tutaj jednak trzeba zdać się na geny, nie da się zbyt wiele zrobić z tym, co przyniosło się ze sobą na świat. Pomaga stylizacja, ale na to trzeba mieć pieniądze. Tutaj koło się zamyka, los bywa łaskawy, lub nie.
Mądrość. Tej można się nauczyć. Jak dostaniesz raz i drugi łupnia od losu, to i rozumu ci przybędzie, gdy to wytrzymasz psychicznie. Z inteligencją już bywa inaczej, albo ją masz, albo nie. Można ją jednak polerować, duże znaczenie ma otoczenie, w którym przebywasz i twoje wysiłki.
Empatia. Gdy posiadasz zdolność współodczuwania i wczuwania się w perspektywę widzenia świata innych osobników, w tym wypadku mężczyzn, możesz wiele zdziałać. Osobniki owe, bardzo tego potrzebują, chcą aby ktoś ich rozumiał, uwielbiał, przytulał, oczywiście pod warunkiem, że im się podobasz. Niech ten ktoś cię zapamięta  na całe życie, lub będzie z tobą całe życie, to jest to. Empatia jest wskazana. 
Lekko potraktowałam temat wzajemnych relacji damsko męskich, ale to wynik rozmyślań o Europie, która to nazwa być może pochodzi od (europos) – „łagodnie wznoszący się”, albo od asyryjskiego ereb, „zachód”. Do mnie bardziej przemawia piękna Europa. Humor jednak poprawił mi Piotr Polok. Nawet gdyby pochylił się, aby podtrzymać upadającą staruszkę, to już byłabym szczęśliwa.


23 sierpnia 2020
„Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same.” Phil Bosmans
Nagranie ze studia muzycznego - w „sali muzycznej w Alstertalu”. Nie przytaczam tego nagrania przypadkowo.  Pytacie Państwo na jakich instrumentach grają muzycy, więc podaję nazwy - to klawesyn i lutnia przetransponowana na kobzę. 

Możemy zanurzyć się w poezji lub prozie szukając tam sensu życia; możemy modlić się nie wspierając swojego życia wiarą; możemy słuchać muzyki, aby wzbogacić nasze życie. Nasz mózg reaguje na muzykę. Słuchając ulubionych utworów zaczynamy produkować dopaminę.
*„Dopamina jest nazywana neuroprzekaźnikiem wzmocnienia. To ona zwiększa motywację do działania i sprawia, że jesteśmy pełni życia. Wpływa na nasze emocje oraz jakość relacji z innymi ludźmi.”
To dlatego muzyka towarzyszy nam nieomal wszędzie - teraz piszę mając też w tle wykonywany przez muzyków na filmiku utwór - w czasie uroczystych kolacji, spacerów, w drodze do pracy, na spotkaniu ze znajomymi, podczas odpoczywania na plaży. „Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.” To dlatego z takim zapamiętaniem słuchamy muzyki.
Uwaga! Młodzi ludzie ze słuchawkami na uszach mogą być narażeni niekiedy na niebezpieczeństwo. Słyszą tylko muzykę, a nie reagują na to, co się wokół nich dzieje. Umiar zalecany jest wszędzie.


22 sierpnia 2020

Przepis na obiad na dzisiejszy dzień. Prażoki. Kilka razy do roku takie prastare danie przygotowuję, gdy w domu jest więcej osób. Cieszy się wielkim powodzeniem, a jakie sycące! Dzisiaj pada, może więc prażoki będą w sam raz. Do prażoków kapusta z pomidorami, u mnie, zimą bywa kiszona. Z kapustą trzeba się postarać, gdyż jest smakiem dania. Prażoki to dodatek, ale bardzo smaczny. Robić trzeba wszystko w tempie, aby nie ostygły. Tłukę ziemniaki tłuczkiem z dziurkami, łatwiej to mi przychodzi, Dodatkowo jedna osoba musi trzymać garnek, aby się nie przesuwał. Przepis z internetu, nie bardzo chciało mi się samej pisać. Smacznego.
Na prażoki:1000 g ziemniaków,  3 czubate łyżki mąki. sól
Przygotowanie prażoków:
Ziemniaki obrać i zalać wrzątkiem osolonym szczyptą soli.
Gotować pod przykryciem ok 15 minut.
Potem odcedzić - nie wylewać wody, bo może się przydać, zostawiając na dnie ok 1 cm wody.
Zasypać ziemniaki mąką, przykryć i gotować jeszcze 10 minut.
Następnie należy utłuc ziemniaki z mąką i solą na gładką masę - jeśli będzie za gęste dodać zostawioną wodę z gotowania ziemniaków.
Prażoki nakładać na talerz łyżką umaczaną w tłuszczu.
Okrasić kiełbaską podsmażoną z cebulką.


21 sierpnia 2020
Kiedy staruszka zaczytywała się w książce Murakami, później wszystkie, po które sięgała, wydawały jej się płaskie i nijakie. Odkładała je na bok i wolała nic nie czytać. Kiedy jadła dobrą czekoladę, a później próbowała tej z dolnej półki, czuła niesmak i zniechęcenie. Kiedy zjadała ociekającą sokiem brzoskwinię lub renklodę, a później kosztowała niedojrzałej węgierki, wstrząsał nią dreszcz… Innych przykładów bardziej osobistych nie przytoczę.
Lepiej by było dla staruszki, gdyby zaczynała od przeciętności, wtedy piękne chwile byłyby ukoronowaniem doznań. W życiu bywa różnie, smaki niekiedy się mieszają, a ludzie czują się nieszczęśliwi. Tak trochę mataczę, gdyż nie chcę powiedzieć wprost, że więcej w życiu bywa rozczarowań, niż radości, ale jednak te chwile szczęścia opromieniają wszystko to, co się nie udało, gdzie mieliśmy pod górkę, czuliśmy ból swój, gdyż cudzy zawsze jakoś się zniesie.
W oczach niektórych ludzi widać chęć godzenia się ze wszystkim i potakiwania. To dar i miło jest przebywać w towarzystwie takich osób. Kiedy jednak w tobie rodzi się bunt, wcale nie zabiegasz o ich towarzystwo, gdyż boisz się, że takie osoby skrzywdzisz.
Co właściwie położyło się cieniem na twojej starczej egzystencji? Jaki żal nosisz w duszy? Przecież tak naprawdę to ci niczego nie brakuje. No może trochę tych nieszczęsnych pieniędzy. To, że wczoraj wydałaś 164 zł na darmowe lekarstwa, to jeszcze nie nieszczęście. Co prawda Szczepanik zmarł, a to prawie twój rówieśnik staruszko! Ja tylko stwierdzam fakt i wcale nie myślę o sobie. Szumowski odszedł, swoje rządy będzie sprawował Niedzielski nawet nie lekarz. Czaputowicz zrezygnował, Zbigniew Rau będzie nowym szefem MSZ. Zmian będzie więcej, pytanie dlaczego ten pełzający rozpad rządu ma miejsce? Widocznie coś nie gra, tylko my póki co, nie do końca wiemy co. Trochę się boję tych zmian, ale one widocznie musiały nastąpić.
Niesprawiedliwością organiczną dla mnie są różnice w starzeniu się kobiet i mężczyz. Niby kobiety żyją dłużej, ale proces starzenia nie jest korzystny dla kobiet. U kobiet wzrost się bardziej obniża, narasta więcej tkani tłuszczowej, szybciej ulegają złamaniu kości. Sami zobaczcie.
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/kobiety-i-mezczyzni-starzeja-sie-inaczej-poznajcie-roznice-infografika/7yl43px
I na koniec smutna wiadomość,  dla mnie wcale nie tak bardzo, ale faktem jest, że komentarzy nie można na stronie przywrócić, mimo próśb czytelników. Płacisz masz, nie płacisz, nie masz! Mimo wszystko, dzisiaj będzie piękny dzień, na taki się w każdym razie zanosi.


20 sierpnia 2020

„Jak miło jest mówić językiem aniołów, w którym nie ma słów nienawiści, a miliony słów miłości!”
Jestem nastawiona pokojowo. Miłością staram się darzyć ludzi i otoczenie, może niekiedy na wyrost. Obecnie mam problem z moimi kwiatkami. Kocham je nieprzytomnie. Rozrastają się w tempie dla mnie zawrotnym. Nie wiem gdzie będę ten „przychówek” trzymać, gdy wzrost się utrzyma na takim poziomie jak obecnie. Moje marzenie o zielonych ogrodach w domu trochę przerosło oczekiwania. Nie mam wyjścia, kupię kwietnik, ten jest tymczasowy, i skumuluję zieleń na części ściany pokoju! Podejrzewam, że kwiatuszki wysysają ze mnie energię, gdyż inaczej ich tempo wzrostu nie było by tak intensywne.
Wyczuwają to chyba moje bratnie dusze i ze wszystkich stron mnie wspomagają, śląc do mnie aniołki. Mam już cynowego, pisałam o nim wiele razy. Przyszedł do mnie w sylwestrowy wieczór przez ucho od klucza, aby zaświadczyć o swojej obecności. Zdjęcia mu nie zrobię, gdyż może by się źle poczuł. Stareńki już jest, skurczony, malutki, ma chyba już tylko ze 3 centymetry, pomarszczony i stroskany, że jakoś nie możemy przekroczyć bariery niewiadomego, chodzi oczywiście o zdjęcie dworu. Dla mnie to jednak największy skarb, moje Anielskie Słoneczko kroczące dzielnie u mojego boku już około 20 lat. Mówimy tym samym językiem, w którym nie ma miejsca na nienawiść i pychę. Kiedy trochę wychodzę za wyznaczoną linię, przywołuje mnie do porządku. Czuję to.
W ramach wsparcia przybywają posiłki. Dzisiaj moja córka Kasia podesłała aniołka tęczowego. Jestem trochę
 zszokowana, gdyż widać jak na dłoni, że ideologia LGBT przeniknęła nawet do Krainy Anielskiej. Co to zresztą za ideologia, aniołek jest piękny i widać na pierwszy rzut oka, że chce pomóc mojemu staruszkowi z całego anielskiego serca. Obdarowała mnie także dzierganym aniołkiem wyróżniająca się poetka z beja. Jeszcze aniołka nie widziałam, ale jestem za niego głęboko wdzięczna. Niespodziewanie miałam trochę zawirowań na tym portalu, gdzie lata temu pisałam wierszyki. Przycupnęły tam sobie cichutko, ale niestety wytropiono je i musiałam się z nimi rozstać. Zostało tylko konto. Tak widocznie musiało być, trzeba wymazać coś, aby zacząć coś. Wyjęłam z szuflady aniołka nicianego, odkurzyłam wystruganego z drewna, także metalowego, porcelanowego, choinkowego. Zrobił się z tego zastęp anielski! Aniołki mnie wspomogą, okopiemy się i nie damy się. Kto nam się teraz przeciwstawi?! Zwarta anielska grupa pokona wszystkie przeszkody!
Aby nie pozostawać w tyle, będę spożywać szpinak – zawiera wysoką ilość azotanów, wzmocnię organizm oraz mózg! Bystrość i kondycja nie zawadzi w takim anielskim gronie. Oczami duszy widzę, że przed nami nowe wezwania.


19 sierpnia 2020
Zasadniczo teraz nie lubię już księżyca, wieczne z nim kłopoty - zbyt oświetla noce, nie daje spać, przynosi niepokojące sny, jednak jego działania, a raczej oddziaływania w czasie przypływów i odpływów ciągle mnie fascynują. Nasze Morze Bałtyckie nie nadaje się do obserwacji, nie jest to widoczne. Byłam już w okolicach Morza Północnego, ale to jeszcze nie było to. Nie wiem, czy zdołam dotrzeć tak daleko w moim wieku i przy obecnym stanie zdrowia, nie będę już zasłaniać się zarazą, ale widzieć takie wahania poziomu wody, to jest dla mnie ekscytujące.
Różnica między przypływem i odpływem wynosi „4 m - na wybrzeżu Morza Północnego w Holandii to już
 rozpiętość 1,5- 2 metrów, ale w Belgii już nawet do 4 metrów!... Różnice poziomu na pełnym ocenie wynoszą około jednego metra ale w zatokach i ujściach rzek (gdzie ląd ogranicza wodę) woda się spiętrza mocniej i różnice poziomów mogą być znaczne, jak np: 15 m - koło pięknego Mont Saint-Michel we francuskiej Normandii woda wdziera się do zatoki z szybkością 65 cm na minutę i wznosi się na wysokość 15 metrów. Rekordzistą jest Zatoka Fundy koło Nowej Szkocji w Kanadzie gdzie różnica poziomów oceanu może wynosić aż do 18 m.”
Tyle ciekawych spraw na świecie, a staruszka siedzi uziemiona w domu i rozpatruje tempo wzrostu roślin zielonych. Ostatnio moja córka pojechała oglądać przypływ i odpływ niedaleko Sankt Peter Ording nad Morzem Północnym. Wróciła pełna wrażeń.   Wnuka męczyłam w wieku szkolnym, gdy był z wycieczką oglądać to zjawisko, a babcia odcięta jest od takich doznań. Ja zasadniczo nie lubię podróżować, zbyt to męczące. Powinnam przenosić się jakąś drogą telepatyczną do miejsca, które chcę obejrzeć, ale niestety takich zdolności nie posiadam.
 Moje refleksje przypływowo-odpływowe na styku, lat temu już chyba z piętnaście.


18 sierpnia 2020

 Faktem jest, że wyczuwam niepoprawności językowe, ale znawcą języka nie jestem. Od dłuższego czasu ciągle napotykam dziwną odmianę naszej zwykłej, znanej z dzieciństwa, i bardzo użytecznej na starość, kaszy manny! Skąd się wzięła taka odmiana swojskiej kaszki manny, nie mam pojęcia, ale pokutuje w przepisach kulinarnych i to mnie trochę drażni. Ludzie używają takich form:
„Zabrakło mi kaszki mannej"
„Jak zrobić kaszkę manną"
„Widziałem w sklepie kaszę manną, ale nie kupiłem".
Odmiana wygląda tak.
przypadek   liczba pojedyncza   liczba mnoga
dopełniacz    kaszy manny           kasz mann
celownik       kaszy mannie          kaszom mannom
biernik          kaszę mannę            kasze manny
narzędnik      kaszą manną            kaszami mannami
Aby sobie lepiej przyswoić, gdy ktoś ma kłopoty z odmianą, znalazłam w internecie mannę powiązaną z Anną. Czy ktoś mówi – widzę Anną, nie, mówimy widzę Annę. Idę do Annej, chyba nie, idę do Anny. Anna odmienia się tak samo jak manna.

"Na półce stoi [kaszka m]Anna.
Zabrakło mi dziś [kaszki m]Anny.
Przyglądam się [kaszce m]Annie.
Kupiłam [kaszkę m]Annę.
Idę z [kaszką m]Anną.
Marzę o [kaszce m]Annie."

Nikt z nas nie jest wolny od błędów językowych. Gdzieś w dzieciństwie poznał niewłaściwą nazwę przedmiotu, inną odmianę jakiegoś wyrazu i całe życie się z tym boryka, nawet jak wie, jak to powinno brzmieć, to najpierw musi się zastanowić, zanim wypowie słowo sprawiające trudność. Mam nadzieję, że uporamy się już wszyscy z kaszą manną.
Niekiedy błędna odmiana tak się powszechnie przyjmuje, że trzeba ją uznać za obowiązującą, gdyż ludzi nie odzwyczai się już od jej brzmienia. Mieszkałam kiedyś w powiecie tureckim! Tak, tak się tam mówiło. Nawa miasta Turek podobno wywodzi się od tura nie od Turka, powinno się ją odmieniać powiat turkowski, ale tam jeszcze nigdy nikt tak nie mówił, powszechnie używano nazwy powiat turecki i tak zostało, ale z kaszką manną numer nie przejdzie.


17 sierpnia 2020
„Lepiej jest nie wiedzieć za dużo, przyjacielu. To znaczy, rozsądnie jest wiedzieć tyle, ile się da, ale jeszcze rozsądniej jest utrzymywać innych w niewiedzy, co do własnej wiedzy.”
W tym tkwi sedno, lepiej to, czy lepiej tamto; wiedzieć, czy lepiej żyć w niewiedzy; widzieć, czy może przymykać oczy…
- Odbyła się uroczysta premiera filmu dokumentalnego „Wojna światów”. Chciałam widzieć i wiedzieć. Widowiska z Narodowego nie przełknęłam, trudno. Cud to był nad Wisłą, chyba tak, wsparty ludzkim wysiłkiem i zaangażowaniem całego narodu. Rewolucja bolszewicka rozpełzła się już po Europie, Polski wiele państw nie chciało uznać. Byliśmy w potrzasku. Każda wojna niesie za sobą okrucieństwo, żołnierz musi walczyć, inaczej sam zginie. Polska zwyciężyła. Film mówił o wielu sprawach, o których nie zawsze się wiedziało, o samej bitwie przez wiele lat było raczej głucho, historia się po niej prześlizgiwała, dlatego film trzeba było obejrzeć. Lepiej to wiedzieć, jesteśmy Polakami. Kurski, jako ten co wie najlepiej, zarzuca Trzaskowskiemu, że nie zorganizował oddzielnych obchodów. Niby po co, przecież wszystko działo się w Warszawie. Znowu ma wrócić dualizm uroczystości?
- La Bandida to składająca się z 62 odcinków meksykańska telenowela, która opowiada historię Gracieli Olmos - szefowej grupy narkotykowej. Obejrzałam kilka odcinków i mam dosyć. Świat trzeba poznawać, ale czy takimi drogami. Czy na to idą te dwa miliardy?
- Zbyt dużo spraw, może więc nieco pobieżnie. Historyczny marsz w Mińsku. Białorusini chcą odejścia Łukaszenki. Chyba powinniśmy się bardziej zaangażować. Sejm prawie zgodnie za podwyżkami, nareszcie punkt styczny, a teraz wstyd i opozycja chce się wybielić przez senat. Jakaś pomroczność padła na posłów, jak coś nie tak, to tłumaczą się, że pomyłka, nie wiedzieli jak głosowali?!
- To oddzielna sprawa. Atak rekina na surfującą na desce kobietę. „Atak mógł zakończyć się tragicznie, bowiem 35-letnia kobieta zaczęła już pogrążać się pod wodą. Jednak małżonek nie stracił przytomności umysłu, wykazując się przy tym nie lada odwagą. Błyskawicznie zeskoczył ze swojej deski, dopłynął do drapieżnika, którym okazał się biały żarłacz, i zaczął wymierzać mu ciosy pięściami.” Rekin zrezygnował ze zdobyczy. TO JEST MĄŻ! BRONI ŻONĘ. A NIE WŁASNE TYŁY. OCZU NIE ZAMYKAŁ. Takiego męża mi dajcie! Okoliczności sprawy raczej wolałabym uniknąć.


16 sierpnia 2020
Na 79-latków widocznie przyszedł czas. Jestem czuła na tym punkcie, także w tym roku zmierzę się z taką urodzinową datą. Zobaczymy, czy przetrzymają mnie jeszcze na tym świecie, czy wkroczę do innej rzeczywistości. Czytałam ostatnio opis tego innego wymiaru przedstawiony przez badaczkę zjawisk. Tunel, który ludzie widzą, gdy przechodzą do innego wymiaru, jest pochyły. Podobno wcale to królestwo dusz nie znajduje się zbyt daleko. Nie jest dla nas dostępne, gdyż nie odbieramy wrażeń na takiej częstotliwości, a i stamtąd wychodzi się tylko na przepustkę. Przekonamy się kiedyś sami jak tam kształtują się sprawy istnienia. Ale do rzeczy.
Zmarł Henryk Wujec (ur. 25 grudnia 1940 w Podlesiu, zm. 15 sierpnia 2020 w Warszawie) – polski fizyk, polityk i działacz społeczny. Miał 79 lat.
Zmarła Ewa Demarczyk (ur. 16 stycznia 1941 w Krakowie, zm. 14 sierpnia 2020 tamże) – polska piosenkarka, wykonująca utwory z nurtu poezji śpiewanej. Miała 79 lat.
Była uznawana za jedną z najbardziej utalentowanych i charyzmatycznych postaci polskiej sceny muzycznej. Ceniona była za ekspresję, jaka charakteryzuje śpiewane przez nią teksty, niebywałą osobowość estradową oraz wybitne zdolności interpretacyjne. Pięknie śpiewała. Słucham jej piosenek i nie wiem sama co mam wybrać, aby uczcić jej pamięć. Każda była dla mnie przeżyciem.

Trochę odchodzi mi już chęć do pisania. Mama moja też zmarła w wieku 79 lat. Wszyscy, którzy patrzą na mnie krzywo, niech sobie pomyślą, że może za miesiąc czy dwa, mogę już przybrać postać przeźroczystej plazmy przyodzianej w powłóczyste szaty. Nie wiem, nie wiem, nie wiem jak to będzie.


15 sierpnia 2020
Zostałam wmanewrowana, nie pierwszy raz i chyba nie ostatni, ale trudno.
Dzisiaj może trochę o pielgrzymkach, jako że zostałam sprowokowana rozmodleniem pewnych osób, kiedyś zagorzałych ateistów. W życiu człowieka bywają sytuacje odmieniające zapatrywania religijne i to potrafię zrozumieć, gdyż sama to przeżyłam. Byłam kilka razy w Częstochowie, ale na pielgrzymce tylko raz, w dzieciństwie i wcale nie pieszej. Chodziłam kilka razy na pielgrzymki nocne do Lichenia. To było naprawdę wezwanie. Najbardziej lubiłam krótkie pielgrzymki do mojego ukochanego Bieniszewa. Bywałam tam dosyć często, niekoniecznie na pielgrzymkach. Okres nabożności w życiu starałam się przeżyć najlepiej, jak umiałam.
Wyruszyłam w pewne niedzielne popołudnie pieszo z pielgrzymką do Bieniszewa. Szłam sama bez otoczki koleżanek. Lubiły prowadzać się pod ręce, a ja naprawdę do siłaczek nie należę i ciągnąć kogoś kilometrami, mimo próśb, aby każdy szedł sam, nie miałam siły ani ochoty. Idę więc sama, jestem w grupie nieznajomych mi ludzi, odmawiam modlitwy, śpiewam. Zbliża się do mnie jakaś młoda dziewczyna przeciskając się przez szeregi, uśmiecha się, na szczęście nie ujmuje mnie pod rękę, no więc niech idzie. Tylko widzę, że zerka do szeregu przed nami. Patrzę co przyciąga jej wzrok. To młody chłopak, nawet mnie się podobał. Dziewczyna urodziwa raczej nie była, tak trochę nijaka, ale dosyć zgrabna i ładnie śpiewała i jak widać operatywna, ja bym się na to nie zdobyła w jej wieku, teraz też nie. Oczami wświdrowuje się w tego przystojniaka. Prosi mnie o śpiewnik, nie mam, proponuje abym poprosiła o śpiewnik chłopaka, który trzyma takowy w ręku. Proszę więc, mnie tam wszystko jedno, uśmiecham się w głębi duszy. Chłopak przechodzi ze śpiewnikiem do naszego szeregu. Idzie z nami, a właściwie obok mnie, śpiewa. Żal mi się ich zrobiło, przesuwam się na bok pod jakimś pozorem. Para idzie teraz razem, ja zostaję z mim udziałem zepchnięta na skraj kolumny. Pannica już nawet nie spojrzała w moją stronę. Co było dalej, nie wiem. Zostałam wmanewrowana w sytuację. Dlaczego akurat ja, nie mam pojęcia. Tak to niekiedy bywa. Ja szłam w intencji, aby się pomodlić, a pannica? Każda intencja widocznie jest dobra. Czy chłopak był zadowolony, chyba tak. Może szedł w takiej samej intencji?!
Pytam więc – w jakim celu się pielgrzymuje? Ja nie mówię, że to źle, że znajduje się w czasie pielgrzymki kogoś, gdy się jest samotnym, ale nie ma sensu udawać pobożności, gdy szuka się zupełnie czegoś innego.


14 sierpnia 2020
Trochę się spóźniłam, wczoraj 13 sierpnia obchodzony był Międzynarodowy Dzień Osób Leworęcznych. Wprowadzono go dopiero w 1992 roku.
Leworęczność (dawniej mańkuctwo) – odwrócona w stosunku do większości ludzi funkcjonalność prawej i lewej ręki. Około 8–15% ludności jest leworęczna. Osoby leworęczne w odróżnieniu od praworęcznych piszą, jedzą i wykonują większość czynności wymagających dużej precyzji ruchów za pomocą ręki lewej.
Piszę o tym nie na darmo, jestem osobą w dzieciństwie przestawioną na praworęczność, moja córka zresztą też doznała tego, kiedy to jej babcia, a moja mama, uporała się z problemem wnusi. Ludzie nie lubili odmienności, dlatego woleli, aby mieścić się w normie. Człowieka leworęcznego nazywano mańkutem lub śmają. Leworęczności nie powinno się korygować, ale babcie działały tak, jak umiały najlepiej.
Leworęczność wynika z silniejszego rozwoju prawej półkuli mózgu, co objawia się nie tylko w częstszym używaniu lewej ręki, lecz także w lepszym i sprawniejszym funkcjonowaniu całej lewej strony ciała. Tendencja do leworęczności pojawia się w niemowlęctwie i utrwala do około 2 roku życia.
Nie ma się co dziwić, że ja mam problemy z nauką języków. Widzę jak inni chwytają naukę w locie, a ja muszę wkuwać – 1 ichi, 2 ni, 3 san… Moja lewa półkula jest słabiej rozwinięta.
Lewa półkula naszego mózgu jest odpowiedzialna za zdolności językowe i myślenie logiczne. Prawa natomiast odpowiada za kreatywność i zdolności artystyczne.
Problemem jest także to, że leworęczność często bywa połączona z prawoskrętnością i dlatego mnie walca łatwiej tańczy się w prawo, niż w lewo. Są czynności, które wykonuję nie w prawą, a w lewą stronę, i nie umiem inaczej.
Tak już jest i trzeba się z tym nauczyć żyć, korelować działania obu półkul, rozwiązywać krzyżówki, robić lewą ręką to, co zawsze robi się prawą, i na odwrót, zmusić obie półkule do działania. Spróbujcie narysować równocześnie prawą ręką kółko a lewą trójkąt. Jak nie macie z tym problemów, to znaczy, że wasze półkule mózgowe współpracują jak należy.
Najsłynniejsi leworęczni: Albert Einstein, Iwan P. Pawłow, Friedrich Nietzsche,
Leonardo da Vinci, Michał Anioł Buonarotti, Aleksander Wielki, Juliusz Cezar, Napoleon Bonaparte, Charlie Chaplin, Greta Garbo, Marilyn Monroe, Krzysztof Penderecki, Andrzej Wajda, Jerzy Pilch… i ja, przestawiona na praworęczność i dlatego sława mnie ominęła.


13 sierpnia 2020
Jeżeli uda się pokochać choć jedną osobę, to życie ma sens. Nawet jeśli nie można być z tym człowiekiem. Haruki Murakami
Noc była trudna. Stałam na balkonie nawet o czwartej rano i tylko pojedyncze błyski osładzały moje poświęcenie. Dobre i to, okruszki szczęścia zupełnie wystarczą staruszce. Sensowne to było, czy bezsensowne, ale było. Ucierpiały moje petunie, gdyż przywracałam je do pionu dopiero po dziewiątej, tak długo spałam. To takie mimozowate rośliny, tylko słońce bardziej przygrzeje, już smutek zwiesza ich białe kwiatuszki w dół, flaczeją i oblepiają inne, te bardziej żywotne. Trudno, muszę się z nimi przemęczyć do jesieni.
Wcale nie znaczy, że opadły mi skrzydełka. Zaczynam ćwiczyć karate. www.facebook.com/aktywnoscseniora/videos/3356877214333562/
Mam nadzieję, że innych staruszków też przyciągnę do tego sportu. Nie myślcie, że jestem zaawansowana, co to, to nie, ale jakoś trzeba się ruszać, a te ćwiczenia są zupełnie proste. Na dodatek prowadzący uczy liczyć po japońsku! Tutaj to ja już sukcesów nie osiągnę, gdyż do języków nie mam talentu. Я учила русский, ale się nie nauczyła się jak trzeba, a resztę „ja zabyła”. Angielski, I was learning, i niestety „I forgot everything”. Nawet z wnuczkiem przedszkolakiem już trochę rozmawiałam, i nic, zupełnie nic nie pamiętam. Już trzeba być beztalenciem, aby nie nauczyć się niemieckiego, ale jedyne, co opanowałam, to „Ich spreche kein Deutsch”. Ciągle ktoś o coś mnie się pytał, widocznie wyglądałam jak swojak. Trudno, muszę się z tym pogodzić. Teraz wchodzę w arkana japońskiego. 
Liczymy na karate do dziesięciu
 Gdy wpiszemy w Tłumacz Google te nazwy i wyszukamy japońskiego, wystarczy kliknąć w mały mikrofonik i usłyszymy wymowę. To konieczne, gdyż dobrze by było, abyśmy byli w tym kraju zrozumiani. Zastanawiam się jak wygląda klawiatura w tym języku? いち、 に、 さん、 よん、 し、 ご、 ろく、 なな、 しち、 はち、 きゅう く、 じゅう。
I pisz to! Dobrze, że nie urodziłam się w Japonii, chyba nie przeszłabym z klasy do klasy.
Czytam teraz Haruki Murakami, japońskiego pisarza „Tańcz, tańcz, tańcz”. Z początku miałam opory, ale teraz jestem zachwycona. Zakrzywiona czasoprzestrzeń, nisze w czasoprzestrzeni! To moje królestwo, tym bardziej, że czuję, że w takiej niszy się znalazłam i nie mogę się stamtąd wydostać, a już chciałabym się z tego uwolnić, ale nie mam siły przejść do normalnego życia. Oby tylko mnie nie zniosło do Japonii. To skutki oglądania spadających gwiazd, a przysięgam, o japońszyznę nie prosiłam.


12 sierpnia 2020
Jak pić gorycz, to od razu do dna...! Fiodor Dostojewski,
Lubię gorzkie smaki i zapachy. Widocznie nigdy dość mi goryczy. Wącham z upodobaniem „turki”, piołun rozcieram w palcach i napawam się jego zapachem. Skórek z cytryny nie wyrzucam, zawsze dokładnie owoc szoruję, wyciskam, do czego tam mi potrzeba, a skórki moczę w wodzie i taką wodę z nutką goryczki wypijam. Ale wczoraj miałam już wszystkiego dosyć.
Profilaktycznie przed nocą spadających gwiazd tkwiłam na balkonie, zasłoniłam światła dostępną poduszeczką i wpatrywałam się w nieboskłon usiany gwiazdami jak makiem. Od czasu do czasu coś rozświetliło przestrzeń, po niebie gdzieś wysoko przedzierał się samolot błyskając światłami, a ja kurczyłam się wewnętrznie z bólu, gorycz przepełniała moje serce. Gdzie ten granat nieba, gwiazdy błyszczące jak diamenty, szalone błyski spadających meteorów? Wszystko zbladło, skurczyło się, odeszło w niebyt. Mam już chyba bardzo osłabiony wzrok. Może teleskop by jakoś rozwiązał problem, ale nie mam takiego urządzenia. Miałam dzisiaj jechać za miasto aby przeżyć godnie noc „spadających gwiazd”, ale ograniczę się do obserwacji na balkonie. Słabo chyba już widzę. Według wierzeń, każdego, kto zobaczy to zjawisko na niebie spotka szczęście. Poprawi się zwłaszcza jego sytuacja materialna. Przecież to jest potrzebne każdemu człowiekowi, seniorom także.
„Perseidy to jeden z najpopularniejszych rojów meteorów związany z kometą 109P/Swift-Tuttle, który obserwowany jest już od 2 tys. lat. To szybkie, białe meteory, które pozostawiają ślady na niebie. Pojawiają się grupami po 6-15 w ciągu kilku minut.
Co roku Perseidy przecinają orbitę ziemską w tym samym czasie, między 17 lipca a 24 sierpnia. Średnio co godzinę spada 60 meteorów. A w noc 12-13 sierpnia – nawet 100. Najlepiej obserwować je w drugiej połowie nocy lub tuż nad ranem.”
Nie przegapcie okazji, dzisiaj wszyscy wyjdźcie na balkony, podwórka i działki. Szczęście jest w zasięgu ręki, tylko je brać, pieniądze także, szczególnie te na niebie. Zakończę przysłowiem: Człowiek głodny dużo je, człowiek rozgoryczony dużo mówi.


11 sierpnia 2020
Lekko ożywia dzień staruszki oczekiwanie. Nie przesłyszeliście się, staruszka oczekuje, jutro na Perseidy na wieczornym niebie, i to napędza jej energię życiową. Niczego nie oczekiwać, znaczy to tylko, że już się staruszka poddała, a to prowadzi do obniżenia nastroju. Ja oczekuję i nie zrezygnuję z oczekiwania, nawet wtedy, gdy nie ma ono szans powodzenia, albo ma tylko minimalne. Oczekiwań mam wiele, spełnienie idzie nieco opornie, ale kiedy już się spełni, radosna jestem jak skowronek. Z grubsza podzielę je na trzy grupy: iluzoryczne, powszednie i podniosłe.
Iluzoryczne – tutaj mam największe pole do popisu, gdyż złudy i pozorów to ja mam w życiu najwięcej. Najbardziej pragnę miłości, jak każda ludzka istota. Napływa do mnie w mniejszym lub większym natężeniu od rodziny, nie całej, tylko tej najbliższej, a może ja pragnęłabym miłości ze strony mężczyzny przystojnego, mądrego, zasobnego, który by staruszkę uwielbiał i wielbił? Nie żeby ze mną mieszkał, co to, to nie, tylko abym była dla niego muzą i damą serca. Co myślicie, staruszka nie ma już takich marzeń? Ma, tylko trochę głupio jej o nich mówić. Mężczyźni to wzrokowcy, trudno więc na taką uwiędłą urodę kogoś złapać, musi więc staruszka cierpieć w milczeniu i czekać, czekać….
Staruszki wiodą jednak takie rozmowy zarzekając się, że one już nigdy w życiu, żadnego mężczyzny, co to, to nie. Pytam niekiedy podstępnie, ostatnio w sanatorium w szerokim gronie – a jest ktoś na widoku? Nie, zgodnie odpowiadają, ale gdyby był, to nie, za nic na świecie. I tak sobie staruszki tworzą iluzję, aby lepiej się poczuć, ja też, a co mam robić? Niech przyjedzie z dalekiego świata, tylko nie na białym koniu, to trochę staruszkę by mogło zdeprymować, narazić na obmowę sąsiadów, a to już poważna sprawa. Iluzji jest więcej, a tak naprawdę wszystko już zaczyna bywać iluzją. Piszę o tym, abyście się torochę uśmiechnęli.
Powszednie. Życie staruszki jest powszednie, jak każdego, problem tylko w tym, że na tym się kończy, a młodsze roczniki mają jeszcze dodatkowe impulsy, a u staruszki cisza: wstaje, sprząta, gotuje, dogląda kwiatki, tu pogada, tu się rozejrzy i jest szczęśliwa, to jej obowiązek. Powszedniość jest i już. Ja trochę się wyłamię, mam w planie kupić sobie kwietnik, mimo, że już się nie opłaci, gdyż moje kwiaty oszalały, rozrastają się tak bardzo, że nie mam już gdzie ich trzymać. Zielistkę to nawet rozsadziłam i koty dostały polówkę do spożycia. Niech też się ucieszą. Jak ktoś ma pragnienie aby w jego domu zagościł kotek, to Animalsi mogą to życzenie spełnić. Te są w domu tymczasowym. 
bydgoszcz.naszemiasto.pl/kocia-swatka-poleca-do-adopcji-bydgoski-klub-przyjaciol/ar/c15-7810078
Patriotyczne.
Czuję się Polką, mieszkam w tym kraju i to jest moja Ojczyzna. Nikt mnie nie będzie spychał na margines. Ostatnio demony podnoszą głowy, a to zły znak. Nie wiadomo już, kto jest bardziej winien w sprawie zamieszek z LGBT. Jedno jest pewne, ci ludzie mają prawo do normalnego życia. Sprawa Białorusi też zaburza mój spokój. Jak tak wyglądają wybory, to po co je przeprowadzać. Każde państwo ma prawo do niezależności, a ludzie prawo do normalnego życia. To nasi sąsiedzi i lepiej aby u nich był spokój.
Jestem patriotką lokalną. Trochę nowości jeszcze wpłynęło na stronę Miłkowic, to mnie cieszy. milkowice.pl.tl/Misiakowie-i-Mi%26%23322%3Boszowie.htm
Nie daje mi też spokoju film kręcony na moście w Miłkowicach dotyczący powitania wojsk, wszyscy pamiętają, jednak nikt tytułu nie zna. Jak wiecie, to mi napiszcie, ja już film odnajdę.
 



10 sierpnia 2020
Nie zawsze to, na co patrzymy, jest tym, co widzimy. Sama to wymyśliłam na skutek wydarzeń minionego dnia i nocy.
Dzisiaj sen mnie znowu zwodzi i spycha na manowce. Jest środek nocy, czwarta rano, miasto uśpione, noc jeszcze czarna, niebo upstrzone gwiazdami, naprawdę – a ja wszystkim wiercę dziurę w brzuchu, aby szukać takiego widoku poza miastem – wyszłam na balkon i z zachwytu aż się słaniam. Nie mogę, a może nie umiem, moim aparatem z telefonu zrobić dobrego zdjęcia. Na niebie jaśnieje chyba Wenus, z drugiej strony oszczędny księżyc. Spełniło się moje marzenie! Chciałam szukać daleko tego, co jest w zasięgu mojego wzroku, trzeba tylko było zerwać się z łoża w pogodną noc i wyjść na balkon. Za piętnaście minut już brzask zmienił widok nieba, ale rozgwieżdżone niebo widziałam!!!
   
A teraz przechodzę do sedna sprawy.
W Ikei, już przy wyjściu, kupiłam karafkę, tak ją oznakowano, ale w moim domu stała się wazonem. Kupiłam za 5 zł kwiatuszki, zasuszyłam i w karafce-wazonie, takie jej teraz przeznaczenie, stoją delikatne kwiatki, które będą mnie cieszyć całą zimę. Kilka już razy w programach kulinarnych i filmach widziałam mój wazon, jako karafkę, a może to trzeba odwrócić, każdy niech widzi to, co chce widzieć.
W swoim czasie pisałam wierszyki, tak mnie naszło. Pisałam o tym, co widziałam, co na mnie zrobiło wrażenie, co chciałam uwiecznić w słowach, ale przecież w każdym wierszu nie byłam to ja. Jestem cichą, spokojną staruszką, no może niekiedy wyłamuję się ze stereotypów, ale gdybym miała być wcieleniem wszystkiego, co napisałam, nie udźwignęłabym tego na swoich barkach. Przyznaję, że pisałam, gdyż na emeryturze jest dużo czasu i jest trochę nudno, a może musiałam wypełnić jakieś zadanie życiowe, które jedna taka okrutnica przerwała…   W ostatecznym rozrachunku jestem jej za to wdzięczna. Co ja bym jeszcze napisała, trudno przewidzieć, a tak przywołałam historię Miłkowic.
Każdy wierszyk ma jakąś historię, niekoniecznie związaną ze mną, choć w jakiś sposób przefiltrowany przez moje doświadczenie życiowe. Po to piszący obdarowany jest wyobraźnią, aby z jakiejś iskierki wrażeń napisać wiersz, niekoniecznie związany treścią z iskierką. Tak dla przykładu historia jednego wierszyka.
To było ładnych już kilka lat temu. Moja córka jeszcze była na studiach. Miałam do niej jechać. Jak zwykle spóźniona wpadłam na dworzec, bilet już kupiłam dzień wcześniej, aby uniknąć stania w kolejce w dzień wyjazdu. Zapowiadali pociąg, który już ruszał, wpadłam do wagonu w ostatniej chwili, i dopiero mnie olśniło, gdy już byłam wewnątrz, że to pociąg pośpieszny. Normalny, którym miałam jechać, stał po drugiej stronie peronu. Pociąg zatrzymywał się dopiero na stacji docelowej. Nawet konduktorka nie chciała mi wypisywać dopłaty, ale ja się uparłam, jadę pośpiesznym, płacę za pośpieszny, a z pieniążkami było jak zwykle krucho. Aby się nie denerwować na jakimś karteluszku napisałam wierszyk mający odepchnąć zaistniałą sytuację. Chciałam zaistnieć we śnie, prawda mnie zbytnio przytłaczała.  Wiersz to nie codzienna ja, to moja wyobraźnia i to, co miało na nią wpływ.
Nie powiem...
W ciszy nocy przerażone
sny krążyły nad dachami,
jak te zwidy, jak te mary
bezlitośnie rozbudzone.

Przyszły do mnie o północy,
na mych rzęsach się huśtały,
to kwiliły, to się śmiały
niepoprawne dzieci nocy.

Byłeś chyba z nimi w zmowie,
gdyż o tobie wciąż mówiły,
to nęciły, to kusiły...
O czym śniłam... nie, nie powiem.

Czytając wiersze nie szukam prawdy o ludziach, którzy je piszą, szukam prawdy o sobie. Wiersze mają do mnie przemówić. Aż mnie korci, aby napisać o nocy i o zdradzie, gdyż to noc mnie zdradziła, ukrywając tak długo takie bogactwo gwiazd przed moim wzrokiem. ale powiedziałam, że już nic nie napiszę. Może wniosę małą poprawkę, nie napiszę na portalu, gdzie umieściłam swoje wierszyki. Tak będzie uczciwiej.


9 sierpnia 2020

 
Noc była trudna. Okna pootwierane, a jednak w mieszkaniu duszno. Okrycia w nocy nie są potrzebne, ale jakieś być muszą, człowiek jest dotego  przyzwyczajony. Mogłam spać na balkonie, ale jakoś nie mam odwagi.
Nie wiem, co się za tym kryje, że staruszki lubią sobie podrzemać w dzień, a w nocy nie mogą spać. Wybór nie należy do staruszek. Siedzi sobie staruszka w fotelu, albo na leżaczku, i w pewnym momencie czuje, że zaraz zaśnie, i zasypia. Po takim rozwiązaniu sprawy, w nocy nie zaśnie, albo będzie spała krótko, mimo, że pije kompot wiśniowy, je kiwi, pije melisę, to podobno pomaga. Nie da się tego pogodzić. Przespane noce bywają tylko wtedy, gdy się w dzień nie ucina sobie drzemki. To jest to nasze życie rzeczywiste i zarazem nierzeczywiste, gdyż staramy się za wszelką cenę zużyć czas na sen, aby czas szybciej minął. Czym jest jednak czas, i czy on rzeczywiście istnie?
Czas – skalarna (w klasycznym ujęciu) wielkość fizyczna określająca kolejność zdarzeń oraz odstępy między zdarzeniami zachodzącymi w tym samym miejscu.
Polski filozof i kosmolog Michał Heller ujmuje to w ten sposób: „Wrażenie płynięcia czasu-przemijania powstaje w naszej świadomości, która tylko jakby w jednym punkcie styka się z czasoprzestrzenią i ten punkt styku nieustannie przesuwa się w kierunku, który nazywamy przyszłością (podobnie jak toczące się koło tylko w jednym punkcie swojego obwodu styka się z nieruchomą drogą)”.
Punkty przesuwają się i przesuwają, ludzie w wieku produkcyjnym narzekają na brak czasu, a ze staruszkami jest odwrotnie, czasu mają dużo i pragną jednego, aby czas jakoś minął. Z oddaniem marnują czas wpatrując się w zieloność zaokienną, marnotrawią go na głaskanie kota, zużywają czas na roztrząsanie czasu minionego, oglądają zdjęcia wnuków pchając czas do przodu, gdyż jakoś to życie trzeba przeżyć, a czas zużytkować i idą z uporem  w przyszłość, która bywa najczęściej nijaka, ale jest.
Czy ja jestem pesymistką? Nie, budzę się rano z radością, gotowa jestem stawić wezwanie nadchodzącemu dniu, wypełniam nakreślone zadania i tylko nurtuje mnie pytanie – czy czas jest, czy go nie ma? Gdyby czas nie istniał, to może by starość tak mnie nie obsiadała, nie niosła ze sobą problemów, a tak mam, co mam. Jasnowidz sugerował, że wczoraj będę miała szczęśliwy splot wydarzeń niosący mi radość, fortunę i miłość! Radość mam w sobie, z miłością się nie będę mierzyć, gdyż jakoś mnie nie wybiera, postawiłam na fortunę i wysłałam totka. I co? Kompletna klapa, jeden numer trafiony. Prawdą jest, że jasnowidzowi pieniędzy nie wysłałam, jak oczekiwał, to może tu tkwi źródło niepowodzenia?! Trudno, ja za tak iluzyjne sprawy nie będę płacić, ma mi je przynieść los, a jak czyni to opieszale, usiądę sobie i będę obserwować jak płynie mój czas, przecież nic ani nikt go nie zatrzyma. Kiedyś się dla mnie skończy, ale teraz trwa.


8 sierpnia 2020
Obudziłam się w środku snu pełnego postaci zupełnie mi nieznanych, zdumiona i zaskoczona tym, że jednak jestem w swojej sypialni, swoim domu i swoim życiu, jakie zostawiłam zasypiając, z nadzieją, że rano wrócę do miejsca, które obecnie przypisane jest do mojej egzystencji.
To właśnie czas wkraczania do starości, kiedy to sny są ważniejsze od jawy.
Szczęście wielkie, że zawsze jednak lądujemy w swoim domu, w swoim istnieniu wybranym bardziej lub mniej świadomie, wśród mebli kupionych niekiedy bez przemyślenia, ale to one wloką się za nami przez lata i nie ma dość sił, aby ich się pozbyć. Przedmioty, tak jak ludzie, są otaczane sympatią i staranną pielęgnacją lub traktowane jak piąte koło u wozu.
Wyczytałam gdzieś, że są trzy sprawy, które przemijają i nie wracają nigdy więcej, to słowa, czas i szanse. Czy my zdajemy sobie sprawę z ich wagi? Nie, nie, zupełnie nie. Gdy trwają, wydają się oczywistością, a później tęsknimy, rozważamy, wspominamy, ale one nie wrócą, nie ziści się to, co przeminęło. Pozostaje tylko mglista mrzonka.
Coraz bardziej wydaje mi się, że rzeczywistość, która mnie otacza, to koszmar! O Trzaskowskim mówiono w każdym dzienniku, osądzano go o wszystkie możliwe błędy i niedociągnięcia, teraz, gdy zszedł z planu, jakoś sam się wybielił i jest cisza. Szukają obecnie haków na Gajosa. Naraził się człowiekowi małego formatu. Czy to jest uczciwe? Dotarła do mnie anegdota o pobożnym gaździe, który poszedł zapisać się do PiS i o tym kogo będzie całował w nóżkę i w jakiej sytuacji. Boję się jednak o tym napisać, ale chociaż się pośmiałam, a wy się sami domyślcie.
Nie podoba mi się majenie pomników tęczowymi flagami, pomniki to jeszcze pół biedy, ale symbole religijne powinni zostawić w spokoju. Lekceważenie przez ludzi obowiązku zasłaniania nosa i ust, co może skutkować nowymi zakażeniami, jest zwyczajną głupotą, w sytuacji, gdy coraz bliżej nas jest wirus. Będę siedzieć w domu ze względu na zarazę, ale także ze względu na upał, który nareszcie do nas dotarł. Wykorzystam każdą godzinę, aby ciepełkiem się nacieszyć.
Może zrobimy sobie maseczkę z kurkumy i cynamonu, będziemy wyglądać jak opalone, a może zażółcone, ale trochę wypięknione. Tylko maseczki się liczą, kremy to tylko dodatek.


7 sierpnia 2020
Prezydenta mamy, zaprzysiężony i umocowany, czy umocniony, czas pokaże. Jedni poszli na uroczystość, inni nie. Obowiązku nie było. Na uroczystości był jeden były prezydent, Aleksander Kwaśniewski, według mnie jedyny niezależny i odważny.
Kurski wraca, kosztowało to 2 miliardy złotych, a po wyborach w PiS nikt już nie liczy się ze sprzeciwem Dudy. Czy to dowód silnej pozycji Prezydenta? Teraz słowo prezydenta nie ma znaczenia, PiS w dalszym ciągu ma władzę.
Lichocka wraca! Wiadomo, że my wszyscy jesteśmy durniami, nie rozumiemy wymowy gestów, a PiS rozumie. Nowak siedzi, inni pomnażają fortuny. Gajos miał odwagę powiedzieć prawdę o Kaczyńskim, „elita pisowska” inteligentnie odpowiedziała, tak jak umiała – „to prostak; o małych, śmiesznych ludziach; teatr marionetek". Same problemy, których nikt w Polsce nie ogarnia.
Prezydent w orędziu przedstawił 5 punktów, które chce zrealizować. Podejdę podobnie do sprawy, mimo, że niczego nie zaprzysięgnę, jednak ustalę i zrealizuje. Jestem ubogim, ale honorowym człowiekiem.
Po pierwsze. Rodzina jest najważniejsza. Będę chronić moją rodzinę, bez względu na to, co im los przyniesie w darze. Kocham ich wszystkich i nie ma dla mnie nic bardziej wartościowego w życiu.
Po drugie. Bezpieczeństwo, żywnościowe przede wszystkim. Chciałabym gotować znowu obiady, ale członek rodziny, córka, się zawzięła. Twierdzi, że w dobie zarazy dla mnie to będzie zbyt uciążliwe, robię więc, co mogę, aby przemycić coś żywnościowego. Przyjmują, partycypują w kosztach na siłę, i nawet zamówili jeszcze porcję bloku czekoladowego, gdyż bardzo im smakował, ale zastrzeżenia pozostały.
Po trzecie. Praca. Oni pracują, a ja się obijam i wymyślam cele i środki realizacji, o które rodzina się niekiedy z konieczności ociera. Córka wobec powyższego usilnie mnie namawia abym znowu wróciła do pisania wierszy! Pewnie boi się, że będę ich ciągać po archiwach. Powiedziałam nie, to nie! Nikt mnie nie namówi nawet do napisania jednej strofki. Obiecuję przed Bogiem i historią.
Po czwarte. Godność. Nie zboczę z obranego toru – nie będę kłamać, kraść, kręcić i sprzeniewierzać się normom moralnym. Pragnę także szacunku ze strony rodziny. Nie przyjmuję odzywek typu – Mamo, z tobą to już trudno niekiedy wytrzymać, jesteś chodzącym dekalogiem. Może i jestem, ale trzeba mnie szanować taką, jaka jestem.
Po piąte. Wykorzystać szansę. W tym punkcie pozwolę sobie zwrócić się z osobistym apelem do Jolanty P. z Warszawy, powinowatej Kaczmarków, z prośbą o napisanie do mnie, gdyż adres zniknął gdzieś, lub chociaż wejście na podstronę Nowości https://milkowice.pl.tl/Nowo%26%23347%3Bci.htm i sprawdzić zdjęcia, będących dowodem na to, że w miejscu, o którym mówiłyśmy, znajdował się wiatrak, a nie młyn, jak twierdziła jej krewna. Ja nigdy nie miałam wątpliwości, gdyż sprawę dobrze znam, ale dowodów rzeczowych nie miałam. Teraz sprawa została udokumentowana.


6 sierpnia 2020

Robię już zakupy w sklepie, sporadycznie, ale nie stronię od samodzielnego zaopatrzenia. Stwierdziłam, że dzisiaj najlepiej będzie ugotować kapustę z pomidorami i kminkiem. Zeszłam do sklepu, gdyż na bazarek nie chciało mi się pędzić, zaprzysiężenie prezydenta skradło mi czas, i nabyłam kapustę i co tam jeszcze miałam zapisane na kartce. Zakup kapusty już od początku nastręczał trudności. W skrzynce leżały w pozycji trochę mnie odstręczającej wielkie głowy kapusty. Wybrałam najmniejszą, ale i tak ogromną. Na bazarku zawsze wybieram mniejsze, gdyż nie mam zapotrzebowania na gotowanie dla pododdziału kawalerii konnej z rotmistrzem na czele, nie stołują się tacy chłopcy u mnie. Ustawiłam się z pełnym koszykiem przed kasą w odległości dwóch metrów od ostatniej osoby, oczywiście byłam w maseczce, i oczekiwałam na obsługę. Od początku zaczęły się schody, gdyż pani kasjerka nie wiedziała czy sprzedać mi kapustę na sztuki czy kilogramy. Zaczęła się zdalna wymiana informacji między kierownictwem sklepu a ekspedientką pośredniczką, przekrzykiwania na odległość w celu ustalenia warunków sprzedaży. Poprosiłam o przepołowienie głowy, ale zdecydowanie mi odmówiono, dałam więc spokój z pertraktacjami, gdyż pani kasjerka, tajemniczym szeptem mnie poinformowała, że moja kapusta zostanie sprzedana na sztuki! To już była nie lada okazja, porozumiewawczo się uśmiechnęłyśmy, podziękowałam za działanie na moją korzyść i zakupiłam głowę kapusty ważącą prawie 4 kg za 3,99! Gdybym miała nawet dzwonić po taksówkę, aby mnie podwiozła do domu, takiej okazji bym nie przepuściła. Sklep mam bardzo blisko domu, ale jednak kawałek trzeba było z torbą przejść. Na szczęście miała długie rączki i udało mi się nieść ją na ramieniu, jednak dla staruszki całość zakupów była zbyt wielkim obciążeniem. Po przyjściu do domu musiałam najpierw odpocząć, a później zabrałam się za krojenie kolosa kapuścianego, zbitego i ciężkiego. Nie lubię tej czynności! Miałam hebelek, to wyrzuciłam jako zbędne narzędzie. Po pokonaniu trudności umieściłam pokrojony produkt kapuściany w dwóch garach, posoliłam, aby trochę „przysiadła”, w tym czasie obrałam pomidory ze skórki, pokroiłam cebulę, czego też nie lubię jako że łzawią mi bardzo oczy przy wykonywaniu tej czynności, i jakoś szczęśliwie dobrnęłam do finału!!! Teraz studzę kapustę, później zapakuję w pudełka, część zamrożę, część oddam córce, niech się też męczy z nadprodukcją. Powiedzcie sami, czy byście taką okazję przepuścili? Chyba nie. Uważam się za łowczynię okazji.
Kapusta jest zdrowa, mało kaloryczna – w 100 g jest tylko 29 kcal. Ponadto jest bogatym źródłem cennych składników mineralnych, takich jak: fosfor, siarka, potas, miedź, mangan, wapń. W zewnętrznych liściach znajduje się też duża dawka żelaza i kwasu foliowego. A jaka smaczna!


5 sierpnia 2020
Lubię słuchać patriotycznych piosenek. Łzy same lecą z oczu. Przewijają mi się przed oczyma szeregi młodych ludzi, którzy chwytali za broń w chwilach najtrudniejszych, tracili swoje młode życie. Powstańcze piosenki oczywiście oglądałam i już wtedy zwróciła moją uwagę tłumaczka. Co za swada, energia, zaangażowanie i ta miła, uśmiechnięta buzia. Teraz natykam się na nią wszędzie. Widocznie na wielu osobach zrobiła wielkie wrażenie. Nie mogę jej tutaj nie umieścić. Jest fantastyczną młodą osobą. To zobaczmy to jeszcze raz. Małgorzata Limanówka - tłumaczka języka migowego.
xxx
4 sierpnia 202
Człowiek, istota obdarzona rozumem i wolą, ma wypełniać wypełnić zadanie rządzenia stworzeniem. Problem w tym, że sam musi walczyć ze "stworami", które obsiadły go od środka i na zewnątrz i dźwigać  to wszystko na swoich barkach. "
Naukowcy obliczyli, że przeciętny młody mężczyzna (w wieku 20-30 lat, mierzący ok. 1,7 m i ważący 70 kg) posiada ok. 30 bln własnych komórek, a jego ciało zasiedla ok. 39 bln komórek bakterii.
Mikroorganizmy wewnątrz organizmu to głównie mikrobiota układu pokarmowego, niezbędna do właściwego trawienia pokarmów, ich przyswajania czy produkcji witamin. Na zewnątrz, czyli na skórze, w ścisłym związku z warstwą rogową naskórka bytują mikroorganizmy wchodzące w skład mikrobioty naskórkowej.  Posiadamy na stanie bakterie, drożdże, grzyby, wirusy i roztocza. Dorzucić należy insekty trzymające się człowieka, pasożyty szukające swojego miejsca wewnątrz wszystkich praktycznie narządów wewnętrznych.
Powietrze w naszych domowych wnętrzach jest nawet do 5 razy bardziej zanieczyszczone niż na zewnątrz! Kurz, roztocza, bakterie i wirusy, pyłki, alergeny sierści zwierząt kotłują się wokół nas. Z tym wszystkim trzeba się uporać, albo nauczyć się w takim towarzystwie żyć i chorować.
Na przestrzeni wieków ludzie różnie sobie z tym radzili. Święta Agnieszka się nie myła! Jak każda gorliwa chrześcijanka żyjąca w IV wieku wyznawała zasadę, że człowiekowi wystarczy chrzest i umycie zwłok przed złożeniem do grobu, a kąpiel to wynalazek szatana. I jakoś żyła. Facet żyjący samotnie w lasach jakiś tam, nie mył się, gdyż nie miał potrzeby, kiedy go umyto, umarł, gdyż skóra nie radziła sobie bez płaszcza ochronnego, jaki sama stworzyła. Teraz poszliśmy dalej z myciem i uważamy, że codziennie prysznic rano i wieczorem to norma. Okazuje się, że przesadzamy, szczególnie ze środkami myjącymi. Dwa razy w tygodniu dokładne pucowanie wystarczy, a codziennie sprawdzi się opłukiwanie i mycie tylko newralgicznych części ciała. Jak są upały, to chyba nie wystarczy?!
Nie mogę ogarnąć wszystkiego, co człowieka trapi, chociażby choroby, odchyły psychiczne, narośla i zrakowacenia w środku i na zewnątrz, kurzajki i brodawczaki i nie wiadomo, co jeszcze.
Czy człowiek może czuć się w tej sytuacji samotny? Chyba nie. Za wszelką cenę stara się część tego towarzystwa odpędzić od siebie, tylko nie zawsze mu się to udaje. Pan stworzenia dźwigający na swoich barkach liczny przychówek, gdyby nie jego mikroskopijne rozmiary, czołgałby się po ziemi jak nie przymierzając wąż lub jakiś jaszczur.  

3 sierpnia 2020
Kapsuła SpaceX wylądowała! Astronauci wrócili na Ziemię z historycznej misji! A u mnie umiera nadzieja, niespełnione marzenia legły w gruzach. Spać nie mogę. Liczyłam na to, że w niedzielę sprawa przesyłki dla mnie się wyjaśni, ale nic się nie wyjaśniło, a mną zawładnęła beznadzieja.
Rodzina podtrzymuje mnie na duchu z racji zdrowia. Wszyscy garną się do mnie z pochwałami, że odżyłam i wyglądam już lepiej, a nawet, że rozkwitam. W tle błękitna bluzeczka… Miałam niedawno taki okres, że czułam się tak, jakbym zdążała już do bram niebios i oni to widzieli, ale ograniczyli się do rad, abym dbała o siebie. Co mieli powiedzieć, sama czułam, że dobrze nie było. Jakoś się wykaraskałam. Pandemia do mnie nie zakradła się ukradkiem. Podobno u starych ludzi przebiega to nieco inaczej.
„Do nietypowych oznak zakażenia koronawirusem u seniorów dr Sylvain Nguyen zalicza m.in.: zmiany w zachowaniu; majaczenie; upadki; zmęczenie; apatia; niskie ciśnienie krwi; bolesna opuchlizna; omdlenia; bóle brzucha; biegunka, nudności i wymioty; utrata smaku i węchu.”
Nie wszyscy są jednak tacy mili. Mam także krytykantów, którzy ukradkiem przemycają na mój temat niepochlebne opinie. Wytykają mi usterki w wyglądzie. Ja im się odwdzięczę, nie ma obawy. Dostaną za swoje. Jak się zbliża człowiek do osiemdziesiątki, to nikt nie jest modelem, walczy się o przetrwanie. To oczywiście żarty i nie biorę sobie tego do serca, ale w głębi duszy trochę mnie boli. Ja też nie jestem dłużna. Dostają za swoje. Trochę humoru, nawet ironii, pomaga przetrwać.
Pogoda dzisiaj chmurzasta. Wstałam rano i poczułam się tak, jakbym miała iść o świcie na grzyby – zaspana, ale z budzącą się adrenaliną, przecież łowy byłyby w tle. Nawet już na grzyby nie pójdę chyba, wszystko już wspomnieniem tylko jest… Staruszką się jest, grzybiarką się bywa, zgrzybiałą staruszką też. Życie iluzją bywa też. 


2 sierpnia 2020
Nigdzie w tym roku nie pojadę na wywczasy, a blada jestem, postanowiłam więc się trochę opalać na balkonie. Pomysł nieszczególny, zbyt gorąco. Najlepiej jest nad morzem, tam się nie czuje upałów tak bardzo. Jednak mnie nie zniesie nad morze, jak chyba większość staruszek. Rząd też tak myśli i 500 złotych w bonie wypoczynkowym nie dostaniemy. Może gdyby dali, jechałabym aby się nie zmarnowała taka cudem zdobyta kwota, ale jak nie ma, to trudno, będę siedzieć w domu.
Co roku uprawiałam na balkonie trochę ziół, a w tym roku same kwiatuszki, i to z miernym wynikiem. Ziół nie zakupiłam, to i nie rosną. Jedynie mięta, a ta nie wiadomo dlaczego przekształciła się w drobnolistną. Teraz tnę ją po kawałku i zaparzam w kubku. Mieszkam na pierwszym piętrze i okazuje się, że to nie jest dobra wysokość do prowadzenia hodowli warzyw i ziół. Podobno najzdrowsze i najczystsze są rośliny uprawiane powyżej czwartego piętra. To właśnie na tej wysokości utrzymują się zazwyczaj obecne w powietrzu pyły. No więc uprawa wszystkiego, co nadaje się do spożycia, poniżej tej wysokości, to trucie się! 
Niedługo ludzie będą hodować na balkonie ziemniaczki, ogórki, pomidory, a w przyszłości może i kurka tam zamieszka, albo prosiaczek?! Dla mnie balkon spełnia funkcję wypoczynkową, Mam tam przebywać w miłym dla oka otoczeniu i to wszystko. Pranie też podsuszam, przyznaję się bez bicia. Mam dwie stojące suszarki, więc po rozwieszeniu przy słonecznej pogodzie, po kilku godzinach wszystko składam i nie było sprawy.
Oto staruszka w gospodarczej części balkonu, gdyż przecież gdzieś muszę trzymać wszystko, co jest potrzebne do prac ogrodniczych. 

1 sierpnia 2020

- Jak powiedział Freud, „nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani”. I jest w tym sporo prawdy, bo istnieje wiele schorzeń, które mimo postępu medycyny mogą wciąż całymi latami pozostawać nierozpoznane, a diagnoza często stawiana jest dopiero wtedy, gdy dochodzi do groźnych powikłań. Oto 10 „utajonych chorób”, które mogą dotknąć każdego z nas.
www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,nawet-nie-wiesz--ze-chorujesz,artykul,1653372.html
Nie jestem poza zasięgiem. Ciągle mam jakieś kłopoty, raz jest lepiej, raz gorzej, ale jak mogę, tak się trzymam. Teraz słonko trochę się uaktywniło, to i samopoczucie mam lepsze. Ma też na to wpływ mój nowy zakup, bluzeczka za 19,99 zł. Jestem nią zauroczona. Asia dzisiaj zrobiła mi zdjęcia komórką, a szkoda, że nie miała aparatu, zawsze lepiej tam wychodzę. Zdaję sobie sprawę, że posuwam się w latach, i najpiękniejsze opakowanie nie pomoże, aby ukryć defekty wynikające ze starości, ale co tam, póki sama chodzę i radzę sobie, nie jest najgorzej. A uroda, co mi po urodzie! Ważne, aby nie nękały człowieka bóle usadowione a to tu, a to tam, i tak bez końca. Dzisiaj mam dzień dobry. Nie czuję bólu, to wpływ niebieskiej bluzeczki.

  



1 sierpnia 2011

Pojawił się nowy zwyczaj w Bydzi. Radosne wydarzenia dokumentuje się kłódkami. Nawet nam z Leonardem to się podoba. Dzisiaj uwieczniliśmy na moście między operą a wyspą naszą nierozerwalną więź z Bydgoszczą.
Z moim wnukiem byliśmy także w muzeum archeologicznym. Chciał koniecznie iść właśnie tam, gdyż miał nadzieję, że zobaczy szkielety prastarych zwierząt. Hamowałam nieco jego zapędy, gdyż nie byłam pewna jakie bogate są zbiory. W Koninie z upodobaniem oglądał potężne kości słonia leśnego, co kryły zbiory bydgoskie trudno mi było powiedzieć, gdyż jakoś do tego muzeum jeszcze nie dotarłam. Całą drogę opowiadał mi o dunkleosteusie, największym drapieżniku morskim wszechczasów, żyjącym w okresie dewonu. Muszę ze skruchą przyznać, że wcale o nim nie słyszałam… Teraz już znam wymiary i wiem jak wygląda. Niestety, muzeum nie posiada nawet jego jednej kostki!

W
yprawa okazała się jednak bardzo udana, gdyż eksponaty, mimo że skromne, są świetnie i zupełnie  niebanalnie przedstawione, a przygotowana zbroja rycerska, którą mogą zwiedzający wdziewać okazała się doskonałą przynętą.

Oto zdjęcie mojego rycerza. Poczuł na ramionach wagę kolczugi i wpasował się w całe wyposażenie rycerza. Ja z panią z muzeum pełniłyśmy rolę giermków, gdyż wcale nie było łatwo wdziać na siebie i zdjąć poszczególne elementy.
Nie powiodło się natomiast spotkanie z mistrzem Twardowskim. Uwieczniono jego kontakt z Bydgoszczą scenką odtarzaną w oknie kamienicy przy rynku, kiedy jednak tłumek oczekiwał na spotkanie, czarnoksiężnik olał nas zupełnie i nie pojawił się. To nie było w porządku. Przygotowana kamera, nutka podniecenia i nic. Musielismy zadowolić się lodami, czekoladowymi świderkami, gdyż takie tylko się liczą. 




4 sierpnia 2011

Odwiozłam wnuka do Międzyzdrojów, gdzie czekali na niego rodzice. Przemieściłam się w związku z tym na drugi plan. Cieszę się, że są dla niego tak ważni i potrzebni. Podróż była nieco uciążliwa, gdyż podróżowaliśmy PKS-em. PKP jest tak zagmatwane, przesiadkowe i wczesno-ranne że z zrezygnowałam z jego usług. Nad morzem jest nieco pustawo. Tegoroczne lato nie pomaga Bałtykowi w przyciąganiu turystów. Biała Góra jak zwykle mnie czaruje swoim urokiem. Lubię wieczory z głośnym zaśpiewem cykad i upstrzonym gwiazdami nieboskłonem.

5 sierpnia 2011

    
Wróciłam z kurortu. Aleja Gwiazd jest moja! Spojrzałam na ręce wszystkich uwiecznionych tam artystów, zrobiłam sobie zdjęcia z Kolbergerem i Holoubkiem. To było niesamowite przeżycie. Bałam się zbliżyć do tych posągów, czułam się tak jakbym dotykała zmarłego człowieka. Patrzeć na kogoś, kogo się dobrze zna, pamięta rysy twarzy… Nie mogłam się przemóc!!! Podeszłam ich z boku. Zdjęcia zamieszczę, gdy do mnie dotrą. Dotarły!


6 sierpnia 2011
Sprzątanie czas zacząć! Zabrałam się do zrobienia porządku z pościelą, wietrzeniem i praniem. Lekkie przemeblowanie było konieczne . Chyba już w najbliższym czasie nie będę miała gości, chociaż… zapowiedzieli się we wrześniu, ale to jeszcze kawał czasu. Jak zwykle, gdy mam coś do roboty, lubię sobie popisać, poczytać, pooglądać… Filmik o wielkich miłościach zrobił na mnie wrażenie. Trafiłam na przemiłą parę, Czubaszek – Karolak. To było piękne! Zazdroszczę im tego, że mogą się ze sobą kłócić, a raczej droczyć. Partner odbierający na takiej samej fali to skarb. Niczego mi tak nie brakuje jak „radosnej” wymiany zdań, kiedy to z miną modliszki każdej chwili mogłabym rzucić się ukochanemu do gardła. „W małżeństwie najważniejsze jest aby się nie pozabijać!!!” twierdzą Karolakowie.

7 sierpnia 2011
Czubajka kania gotowa do brania! 
W życiu nie zbierałam takich grzybów. Te jednak same weszły mi pod rękę, inne miały opory, ukrywały się i nie dały się odszukać. Marnie w lesie, oj marnie z grzybami. Pojawiają się, ale to tak jakbyś szukał igły w stogu siana. Las piękny, pogoda trzymała się ostatkami sił, ale nie padało, dobrze, że kanie się trafiły. W domu nie mogłam nadążyć ze smażeniem. Znikały w oczach. Nie żałuję, że je wzięłam. Smaczne! Póki co, wszyscy żyją!!

Las słońcem namaszczony...

 
W lewo, a może w prawo?! Kania! To końcówka  grzybobrania... Rodzynek! Podgrzybek! Żeby nie było, że wcale ich nie było!!!

9 sierpnia 2011
Ciągle wszystko jakoś się kręci wokół mojej książki. Jeden z czytelników, po przeczytaniu „jesionów” przysłał mi SMS-a – Sława, sława, sława, pani Halinko!. Bardzo mnie to ubawiło. Nawet moje niekiedy „kolczaste” córki pospieszyły z zapewnieniami, że podziwiają moją inwencję w działaniu. Koleżanka z dzieciństwa, jedna z bohaterek ksiązki, zorganizowała wystawne przyjęcie w którym niestety nie mogłam wziąć udziału, gdyż pająki mnie wypędziły z tej okolicy, ale moja córka z rodziną godnie mnie reprezentowali. Dzwonią do mnie ci, co przeczytali, niejednokrotnie kończy się to łzami wzruszenia, gdyż my kobiety mamy je zawsze na wierzchu.
Pisałam już, że mój wnuk zachwycony ilością egzemplarzy ksiązki, jakie dostarczył mi kurier, wykrzyknął w ekstazie - posłuchajcie:

Dopełnieniem wszystkiego był wczorajszy prezent, jaki otrzymałam od mojej licealnej koleżanki Krysi. Wysłałam jej egzemplarze tomiku i książki jako zadośćuczynienie za całą dobroć jaką otrzymałam od jej rodziny, gdy byłam w liceum, daleko od domu. Chciałam jakoś się zrewanżować po latach, ale moja kochana koleżanka w zamian za książki, obdarowała mnie pięknymi, firmowymi, porcelanowymi filiżankami do kawy… Zatknęło mnie zupełnie!
Dziękuję Krysiu.
Pozostaną ze mną te filiżanki, cieniutkie jak papier, ozdobione delikatnym wzorkiem, do końca moich dni.
I jak ja mam się nie wzruszać?! Oplatacie mnie wszyscy bluszczem dobroci i pamięci. Nie ukrywam, że sprawia mi to radość.

 13 sierpnia 2011

Coś z pogodą trzeba zrobić, najlepiej odczynić. Pada i pada. Załatwiaczką stałam się przez kilka ostatnich dni. Nogi można uchodzić. Parasol jest nieodłącznym atrybutem spacerującej emerytki. Na dodatek, jak się okazało, zrobiłam się szczodra ponad miarę. Wyjazdy i goście trochę wprowadziły chaosu w moim ustatkowanym życiu. Przelewy robiłam dorywczo. Sprawdziłam na początku sierpnia moje opłaty za mieszkanie i wyszło mi, że za lipiec nie zapłaciłam… Ha! Konto mi się przykurczyło, gdy hojnie obdarowałam spółdzielnię, ale jakaś zadra niepokoju kazała mi się do nich przejść i sprawdzić. Czynsz będę dopiero płaciła w październiku i to lekko okrojony. Ma się ten gest. Mimo wszystko pada w dalszym ciągu.


15 sierpnia
Dzisiaj święto, znaczące i ważne. Jestem już po transmisji tv, wzruszona i wewnętrznie umocniona. 
Wczoraj wykorzystaliśmy słoneczny dzień sierpnia i zniosło nas w Bory Tucholskie. Pieknie było, jednak grzybnie nie. Posucha zupełna. Schodziłam się i chyba dlatego śniły mi się zaświaty z naznaczonym czasem mojego wkroczenia tamże. Zapamiętałam doskonale kiedy to ma nastąpić i uwieczniłam  w filmiku zainspirowana także piękną piosenką Zakopower o przemijaniu.

  16 sierpnia 2011

Mam już za sobą pierwszy dzień w gimnazjum mojego wnuka. Rozdygotana byłam od rana, przejmowała się mama i ojciec, i sam zainteresowany. Wybrano gimnazjum, oczywiście po ustaleniach z uczniem, gdzie nauczyciele potrafią obchodzić się z jednostkami wrażliwymi. Patron gimnazjum to pisarz, który też wyróżniał się wśród rówieśników innością. Jak na razie, wszyscy zachwyceni. Dostałam cynk od wnuka na Skype, że wszystko jest ok. Mama już była w pracy. Odetchnęłam z ulgą. Oby wszystko dobrze się ułożyło.
Mój wnuk to jednostka niezwykła. Od wczesnego dzieciństwa zdecydował, że nie będzie wobec nikogo, nawet zaczepiających go chłopaków, stosował agresji i słowa konsekwentnie dotrzymuje. Były z tym pewne kłopoty, gdyż nie wszyscy szanowali jego postanowienie. Dzisiaj, kiedy już koledzy są dojrzalsi, szanują jego zdanie i słuchają jego wywodów. Cieszy się uznaniem i zrozumieniem, ale bywało kiedyś różnie. Czas zabrać się do swoich zajęć. Słonko przygrzewa, warkot za oknem, gdyż na pobliskim sklepie naprawiają dach, czas iść zobaczyć jakich zmian dokonała jesień. Kijki już się niecierpliwią. Całe wakacje nie wiedziałam co to ból nóg, teraz już zaczyna się odzywać kręgosłup. Lekarz tak mi kiedyś powiedział, gdy pytałam o przyczynę niedostosowania nóg.
- Pani Halinko, gdy bolą nogi, trzeba smarować i leczyć kręgosłup, a nie wcierać maść tam, gdzie ona i tak nie zadziała.
Idę udrażniać więc i prostować kręgosłup.

17 sierpnia 2011

Dzisiaj moja córka zabrała mnie w rejs po Bydgoszczy. Ona szukała drutu, a ja oszklonej witryny. W końcu wylądowałyśmy w największym sklepie meblowym. Trudno było z niego wyjść. Zmęczyłam się chodzeniem. W efekcie ona nabyła poduszkę, a ja stojącą lampę. Były w promocji lampy owe, nawet moja jest ładna i stabilna. Problem w tym, czy ja powinnam kupować jeszcze przedmioty użytkowe. Jak długo one będą mi służyć?! Co z nimi się stanie, gdy ja już zamknę oczy na zawsze? Każdy ma to, co mu potrzebne, a moje gromadzone, wydawane, znowu nabywane, posłużą jakiejś sierotce, albo wylądują na śmietniku. Lampę zakupiłam, oszklonej witrynki nie, gdyż nie mogłam się zdecydować. Nabędę ją jednak, z powodu mnie tylko znanego…


20 sierpnia 2011
Sława ma gorzki smak! Prowadzę, raczej wrzucam tam coś od czasu do czasu, blog. Ostatnio, a może już po raz wtóry, gdyż taki nalot miałam już kiedyś, umieszczono mój wpis w Onecie. Niby zaszczyt i wyróżnienie, ale to naprawdę pozorna sprawa, gdyż czytelnicy wyżyli się i wszystkie swoje frustracje, na temat lub nie, wpisali pod moim postem. Jedni mnie bronili, a inni obrzucali zarzutami, że nie jestem tolerancyjna, że intelekt mam ograniczony zaznaczając, że dołożyli by mi więcej, ale ze względu na mój wiek, liczą się ze słowami… Nie interweniowałam, nie napominałam, czekając co będzie jeszcze. Ciekawa jestem, czy powiedzieli by to wszystko, gdyby stanęli przed moim starczym obliczem?! Podejrzewam, że najgłośniej krzyczały osoby, które mają kłopoty z nadwagą. Potępiałam taki stan rzeczy zawsze i nie zmienię zdania. Zbędne kilogramy to przyczynek do chorób kręgosłupa, serca, nadciśnienia, cukrzycy i wielu innych schorzeń. Gdy przekroczy się limit wagowy i nic się z tym nie robi, kilogramy przybywają w sposób zastraszający. Wiem coś o tym! Później zrzucić nawet pięć, czy dwa zbędne, jest bardzo trudno. Wymaga to wyrzeczeń i wielu ćwiczeń, marszów, kontroli ilości spożywanych pokarmów, a nie każdego na to stać. Zbytnia chudość w moim wieku też nie jest bezpieczna, ale jakiejś granicy należy się trzymać.
Miałam kiedyś znajomych ze znaczącą nadwagą. Labiedzili nad tym bardzo. Współczułam, gdyż obtarte i odparzone uda w czasie upałów, to nic przyjemnego. Zaprosili nas kiedyś na domowy obiad. Chętnie skorzystaliśmy, gdyż gospodyni świetnie gotowała. Nie mogliśmy jednak zostać dłużej i zaraz po obiedziewyszlismy. Zapomniałam jednak czegoś, co było mi niezbędne i musiałam wrócić. Zapukałam, weszłam i lekko oniemiałam, udając, że nic nie widzę. Rodzina siedziała przy stole z nałożonymi kopiaście talerzami i dopiero teraz zaczynała właściwy posiłek. Z nami jedli porcje na naszą miarę… Komentarz chyba jest zbędny. Na nadwagę sobie zapracowujemy, na inne choroby prawie zawsze też. Ile to razy mam mówiła - Dziecko, noś zimą czapkę! Dziecko jednak nie nosiło. Chroniczne zapalenie zatok dawało w związku z tym o sobie znać przez lata, a jakie to jest męczące wie każdy „zatokowiec”. Współczucie mało mnie pociesza, gdyż pomiędzy współczuciem a przeżywaniem ciągnie się głęboki rów tektoniczny. Współczujący go nie sforsuje choćby najbardziej chciał. Jak doświadczy, to dopiero wie.
Dzisiaj w poczcie znalazłam sentencję, którą się z blogowiczami w przyszłości podzielę:

Apostoł Paweł napisał: Potępiając kogoś innego, wydajesz wyrok na samego siebie, bo sam czynisz to, za co innych potępiasz.

Mądre słowa. Problem jest w tym, że pisząc o czymkolwiek lub kimkolwiek oceniasz, nawet gdy przytaczasz tylko fakty. Jestem szczęśliwa, gdyż zeszłam już z czołówki portalu. Teraz wszystko chyba wróci do normy.
Poncza nie kupiłam, nie było go już w sklepie. Rozdrapali! Nabyłam bluzeczkę, też piękna.

                      Witrynki, ze wzgędu na trudną sytuację gospodarczą kraju, gdzie istnieje groźba wstrzymania wypłaty emerytur po ustąpieniu obecnie miłościwie  panującego nam rządu, nie nabedę. Podoba mi się, więc  ją tutaj umieszczę, aby pamięć o niej nie zaginęła. Trzeba ciułać pieniądze na czarną godzinę...


21 sierpnia 2011
 
Moim ukochanym słowem jest ostatnio staruszka. Bawi mnie i cieszy. Takim trochę prześmiewcą przecherą to ja jestem. Trudno mi przebywać w towarzystwie ludzi traktujących wszystko ze śmiertelną powagą. Jak trafię na bratnią duszę, to obśmiejemy się z siebie dowoli i nikt nie jest obrażony, ale jak na taką chodzącą powagę dzielącą włos na czworo, to już jest gorzej. Dlaczego mam się nie podśmiewać z siebie?! Mnie wszystko bawi - moja starość, brak funduszy, zmarszczki na czole, siwe włosy, bliżej nie określona potrawa którą wymyślę, wysyp grzybów, którego nie było.

Chodzimy dzisiaj po lesie, chodzimy, a grzybów nawet na lekarstwo, mimo, że wczoraj sama słyszałam, że jest wysyp. Każda napotkana kurka przyjmowana jest z entuzjazmem, gdyż jest dowodem na wysyp. Słowo to jest rozpatrywane w różnych kontekstach, a szczególnie pod kątem wysypu komentarzy na moim blogu. Dokuczano mi, że pomyliłam miejsce wysypu. Rozpatrywana jest sprawa kalumnii i pomówień, jakie mnie dotknęły. Wszyscy raptem są zgodni, że ze mną trudno wytrzymać! A o co chodzi? O to, że nie godzę się na to, aby ktokolwiek i gdziekolwiek za mnie płacił!!! Powiedziałam wyraźnie - gdy nie partycypuję w kosztach, nie jadę, nie chodzę ani do kina czy teatru, do kawiarni czy gdzie tam jeszcze. Postawiłam już na swoim, gdy wstąpiliśmy na pstrąga w drodze powrotnej z Borów Tucholskich. Dosyć tego! Staruszka też ma swoją godność. Dobrze wiedzą, że jak staruszka podejmie decyzję, to ją zrealizuje. Będzie sobie najwyżej staruszka siedzieć sobie w domu sama
 

 
24 sierpnia 2011

Zajęta jestem bardzo. Szczerze powiedziawszy nie mam czasu nawet tutaj wrzucić aktualnego wpisu. Muszę zrobić korektę swojej książki, gdyż zakradły się literówki. Ja nie mam już potrzeby czytania wnikliwego, czytam całymi fragmentami, a to nie sprzyja dokładności.
Dostałam prezent od koleżanki z seniora, jej wspomnienia przepięknie wydane i napisane ze swadą i werwą. Czyta się świetnie, jednak mnogość nazwisk, które podane są w tekście, zmuszają do uważnego śledzenia losów bohaterki wspomnień, aby nie przegapić czegoś ważnego. Jakże znane są mi te czasy. Ile zbieżnych wydarzeń. Wzruszona jestem i przejęta, a także pełna podziwu dla odwagi, przedsiębiorczości, zaradności życiowej i umiejętności współżycia z ludźmi. Także dla potrzeby odwiedzania dawnych miejsc i spotkań z ludźmi. Ja zamknęłam drzwi do przeszłości na zawsze i bez odwołań. Kontakty utrzymuję tylko z najlepszymi przyjaciółmi. I moje oczy! Zmęczone bywają i łzawią. Muszę wspomagać się kropelkami.
Mam koty w swojej opiece, gdyż dziecko się szkoli. Dzisiaj, po nakarmieniu i wygłaskaniu, usiedliśmy sobie w ciszy i patrzyliśmy kilka minut sobie w oczy. Ja na kanapie, Kiczka na fotelu a Kiszot na dywanie. To było piękne. Gdybym nie musiała wyjść, czekałabym do końca. Ciekawe, komu by najpierw wysiadły nerwy


 
 Kiszot, to dopiero jest kociura!!! On chce mnie narzucić swoją wolę...


26 sierpnia 2011

Dwoję się i troję. Pomidory w rozkwicie, tanie i naprawdę piękne. Dzisiaj kładę do słoików. Gotuję już ostatnią partię. Jeszcze jutro jedna porcja i zapasów na zimę chyba wystarczy. Nic tak nie smakuje jak zupa ze swoich słoikowych zapasów. 


28 sierpnia 2011

Mimo, że prac miałam wiele, rozłożyłam je w czasie, aby zajrzeć do seniorów, którzy bawili w naszym mieście.
Od sobotniego przedpołudnia ulicę Mostową opanowali… seniorzy. Wszystko za sprawą XV Ogólnopolskiego Przeglądu Twórczości Artystycznej Seniorów - Babie Lato 2011.
W amfiteatrze przy spichrzach wystąpiło piętnaście zespołów ludowych, kapel i kabaretów. W kramach przy ul. Mostowej prezentowano natomiast hafty, koronki, rzeźbę i malarstwo autorstwa seniorów działającyh w Klubach Seniora, Klubach Aktywności Twórczej, Kolach Plastycznych, Kołach Rękodzielniczych, Domach Pomocy Społecznej itp.


Sama jestem seniorką i ciekawa byłam jak bawią się moi rówieśnicy. Owszem, bawili się podziwiając się wzajemnie, dostali nagrody i wyróżnienia, wystawili swoje prace, których wykonanie zajęło im sporo emeryckiego czasu. Miałam nadzieję, że coś znajdę dla siebie, jednak chyba na podziwie zaprzestanę, gdyż przeraża mnie wizja całych długich godzin spędzanych nad robótką… Kiedyś starsza pani powiedziała mi:
- Nie wierz w to, że na emeryturze będziesz odrabiać zaległości. Gdy czegoś nie lubiłaś robić, gdy byłaś młoda, to i nie będziesz tego robić, gdy będziesz stara.
Coś w tym jest. Hafciarką to raczej nie będę. Zapisałam kiedyś w postanowieniach wigilijnych, że wykonam ręcznie szydełkowy obrus. Jakoś mi to zawsze uciekało i moja córka rozwiązała problem. Dostałam na urodziny piękny, szydełkiem uwity obrus w kolorze ecru… Nie zabrałam się do pracy, gdyż po co mi dwa obrusy?! Zostanę zatem przy podziwie dla pań zajmujących się takimi sprawami.



29 sierpnia 2011

Paweł Wojciechowski mistrzem świata .
To właśnie ten 22-letni skoczek o tyczce z Bydgoszczy stał się jedną z największych lekkoatletycznych rewelacji obecnego sezonu.

Chodzę na zabiegi. Nareszcie się rozruszam. Krioterapia przebiega dosyć drastycznie, gdyż jeden aparat jest w naprawie, a ten co jest w użyciu jest zbyt „ostry”, łupie niemiłosiernie.
Ostatnio dociekam prawd związanych z arką Noego. Okazuje się, że to mój pra,pra… Nie mam wątpliwości, że potop ogarnął całą ziemię. Arka została odnaleziona. Podziwiam wiarę tego człowieka. Tak zaufać może tylko człowiek głęboko wierzący. Faktem jest, że wszystkie obecnie znane starożytne cywilizacje datują się na około 5 tysięcy lat. Poczekamy na nowe fakty, zobaczymy…

Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja