październik 2012 - 2021
31 października 2021
Pogoda dzisiaj piękna, słoneczna, lekki wietrzyk, ziemia w kolorowych liściach opadłych z drzew. Wybrałyśmy się z córką do Myślęcinka pospacerować po rozległych alejkach i ukrytych w dolinach dróżkach parku. Oczywiście nie mogłyśmy ominąć kamiennych kręgów, stelażu piramidy, skałek i uroczych oczek wodnych. To chyba już ostatnie podrygi jesieni, od poniedziałku da o sobie znać jesienna plucha.

 
 

 
 



30 października 2021
Zbliżają się Zaduszki. Będziemy się modlić za dusze naszych bliskich. Czym jest dusza? Jest pierwiastkiem życia. Dusza decyduje o samoświadomości osoby, stanowi jedność człowieka złożonego z duszy i ciała. Umiera ciało, dusza jest nieśmiertelna. Sama doświadczyłam kontaktów z zaświatami i wiem, że człowiek nie umiera zupełnie, umiera tylko ciało. Przychodzimy na ten świat, aby doskonalić swoją duszę. Jedni to wykorzystują stając się lepszymi ludźmi, inni żyją nie biorąc pod uwagę tego, że ze swojego życia będą musieli się rozliczyć. Po śmierci zrozumiemy, co robiliśmy źle i to będzie naszym cierpieniem. Myślę, że płomienie ogniste to takie obrazowe przedstawienie pośmiertnych katuszy. Sama modlitwa człowiekowi nie wystarczy, liczą się nasze myśli i czyny. Modlę się za zmarłych, ale też myślę sobie, ilu z nich nie zrobiło nic, aby być lepszymi ludźmi, brnęli w swoje nałogi, złośliwości i uważali, że cechuje ich mądrość życiowa. Osobiście uważam, że gdy coś zrobiłam źle, skrzywdziłam kogoś, powinnam odpokutować za to sama, mój grzech, moja pokuta, ale widocznie tam optyka cierpienia się zmienia i duszę te pragną pomocy.
Ojciec Pio był wielce oddany duszom czyśćcowym. W liście z 29 listopada 1910 roku, napisał:
"Od dłuższego czasu odczuwam w sobie potrzebę, aby oddać się Panu jako ofiara za nieszczęsnych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to coraz bardziej rośnie w moim sercu, tak bardzo, że teraz stało się ono — powiedziałbym — gwałtowną pasją.
Pewna kobieta z Cerignoli, miasta w prowincji Foggia, C. Birulli, pewnego dnia zapytała Ojca Pio: „Ojcze, proszę mi opisać czyściec”. A on natychmiast jej odpowiedział tymi słowami: „Córko moja, dusze z czyśćca wolałyby rzucić się w ogień ziemski, gdyż dla nich byłoby to niczym rzucenie się do źródła świeżej wody”.
To był mistyk, widział więcej niż przeciętny człowiek, muszę mu wierzyć.



29 października 2021

Jarosław Kaczyński zasną na konferencji prasowej. Zdarza się starszemu człowiekowi, że się zdrzemnie, a jeszcze, gdy ma tyle na głowie! Kto tego nie doświadczył, niech rzuci kamieniem we mnie. Przecież niekiedy ze zdziwieniem stwierdzasz, że dziennik się skończył, a ty, siedząc wygodnie w fotelu widziałaś tylko planszę początkową, skąd więc już koniec? Tak to jest, gdy jest się zmęczonym, ma za sobą nieprzespaną noc. Nawet wskazana jest drzemka dla staruszków, ale tak publicznie...
Biedny p. Jarosław! Ma taką przypadłość, jak to staruszek, a to zaśnie w ławie sejmowej, a to na konferencji, tak to jest na starość. Teraz opozycja żąda badań lekarskich, pyta o stan zdrowia. Przecież to najważniejsza figura w państwie, co tam premier, prezydent, on wiedzie prym w rządach. Wszystko na jego głowie. Trochę zabrnął teraz w sprawach unijnych w ślepy kąt i nie wie chyba sam jak wybrnąć, gdyż postawić się nie jest dyplomatycznie, ulec nie ma jak, Ziobro depcze mu po piętach. Tacy to ludzie rządzą w państwie!
Moje wyrazy współczucia p. Jarosławie, to wszystko nawet kolosa by zmogło. Co tam drzemka, inflacja może nas wszystkich dobić, a ona jest i nie ma zamiaru ustąpić. Kto do niej doprowadził??? Może ktoś przespał newralgiczne sprawy państwowe i na czas nie zareagował? Obiecuję, że wszystko, co dostanę, a dostanę, gdyż wlokę się w ogonie emeryckim, wydam od ręki. Moim obowiązkiem jest ratować Ojczyznę! O pandemii nie wspomnę, aby już pana nie dobijać.


28 października 2021
Zbliża się dzień Wszystkich Świętych. Wszystkie groby będą zadbane, niektóre ponad miarę. Wystawne nagrobki to w Polsce norma. Zniczy na płytach grobowych zawsze wiele, kwiatów także. Czy to naprawdę zmarłym jest potrzebne? Może wystarczy jeden znicz, jeden kwiat! Będzie to znak pamięci. Dbajmy o planetę, która jest w coraz gorszej kondycji. Na świecie różnie się spawy pochówków rozwiązuje, w Polsce też już się o tym myśli.

Cmentarze ekologiczne
Autorzy projektu przewidują również możliwość otwierania cmentarzy ekologicznych. - Nasze tradycyjne pochówki i ozdabianie grobów jest niezwykle nieekologicznie - stwierdziła Kubiak. W związku z tym założono, że na terenach cmentarzy tradycyjnych - komunalnych i wyznaniowych będzie można wyznaczyć teren na pochówki ekologiczne.

- Jest to wyłącznie grób ziemny, do którego wkładana jest trumna wykonana jedynie z materiałów biodegradowalnych - np. z miękkiego drewna czy wikliny, lub ekologiczna urna, w tym tzw. biourna, gdzie do prochu dołączone są nasiona drzew lub krzewów specjalnie dobranych do rodzaju gleby - wyjaśniła. Dodała, że zmarły powinien być ubrany wyłącznie w materiały naturalne, jak len czy bawełna. - Trzeba by też odejść od powszechnej w Polsce praktyki wkładania do urny różnych przedmiotów związanych z osobą zmarłą - wskazała.

Zaproponowano, by na ekologicznych grobach nie było możliwości kładzenia płyt czy tablic - "groby można oznaczyć wyłącznie przez naturalne materiały, jak kamień, deszczułka drewniana, oznaczeniem będzie też rosnące z urny biodrzewo, krzew" - wyjaśniła.

Społeczny projekt daje również możliwość zdecydowania za życia o wyborze jednej z form pochówku, lub przekazania ciała do celów naukowych. Narzędziem, które miałoby temu służyć byłby Rejestr Decyzji dot. Pochówku. Zakłada się, że można by w nim określić za życia, co ma się stać z ciałem człowieka po jego śmierci, a w wypadku kremacji i rozsypania prochów w rejestrze zbierano by m.in. informacje o tym, gdzie prochy zostały rozsypane oraz kto jest odpowiedzialny za ich rozsypanie. Osoba taka przekazywałaby do rejestru informację ze wskazaniem danych GPS rozsypania prochów, co pozwoliłoby zachować wiedzę o miejscu rozsypania prochów, nawet gdyby nastąpiła przerwa pokoleniowa.
www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/rzad-przygotowuje-projekt-ustawy-cmentarzach-i-chowaniu-zmarlych/z34mm37,79cfc278


27 października 2021
Wyrzekłam się w życiu wielu rzeczy, ale jakoś od książek trudno mnie odciągnąć. Mam swoje tajemnice,  trudno mi o nich pisać z rozbiegu, tytułem wstępu przytoczę książkę Janusza Ekierta „Pochowam tu sekret”, którą obecnie czytam. Tajemnica goni tam tajemnicę!
„Pochowam tu sekret to książka o tajemnicach i zatartych śladach, ujawnionych przez badaczy dopiero w ostatnich latach. Mozart urodził się z deformacją mózgu. Liszt był agentem wywiadu. Kim była nieśmiertelna ukochana Beethovena? Jedyna z upragnionych przez niego kobiet, która zechciała, by zostali kochankami. Na czym polegała zagadka seksualna Ravela? Ludzie, których podziwiamy, ich zachowanie w różnych sytuacjach, ich muzyka. Galeria portretu psychologicznego.”
Przy okazji, gdyż chciałam napisać o Chopinie, odkryłam tajemnice Janusza Ekierta, muzykologa, krytyka muzycznego, popularyzator muzyki i wiedzy o muzyce, prywatnie męża pianistki Lidii Grychtołówny. Miał epizod w małżeństwie, przerwę, był to romans z Wiolettą Villas, burzliwy bardzo. Wróćmy jednak do Chopina. Fryderyk swoje losy związał z pisarką francuską George Sand. Ostatnio też oglądałam w Teatrze TV „Lato w Nohant”. Nie będę już dalej się w to wszystko zagłębiać, nie w tym rzecz. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że ludzie z otoczenia Chopina, usilnie namawiali go do napisania opery. Artysta nie lubował się w tego rodzaju twórczości dla siebie, jego ukochane mazurki, polonezy, nokturny dały mu tytuł poety fortepianu i najwybitniejszego polskiego kompozytora.
Ekiert pisze o tym: „Chopin słuchał i nie nabrał chęci do komponowania oper. Ochrona miłości własnej kazała mu palić liczne szkice utworu, aby nikt nigdy nie podejrzewał, ile wysiłku kosztowało go stworzenie arcydzieła.”
Opery nigdy nie napisał, chyba najdłuższe jego utwory to Koncerty fortepianowe z orkiestrą: e-moll i f-moll. Eksperci mają inne ciekawostki, choćby mazurek C-dur op. 6 nr 5 którego można grać „senza fine” – dosłownie: bez końca.



26 października 2021
                                                                     

Jesień
Pawlikowska-Jasnorzewska

Chodzi w szalu czerwonym i złotym.
Przegląda się w owalu jeziora.
Lecz jest chora. I nic nie wie o tym,
że ją pochowają w tym szalu.


Jakże inaczej patrzy się na drzewa przybrane w złocistą szatę, gdy wiadomo, że już ich kres się zbliża. Niektóre wyczesane z liści przez jesienne burze, stoją  ogołocone z liści, jak nastroszone i rozeźlone staruszki, ale i damy jesienne też się zdarzają. Kraszą jesienny krajobraz majestatem barw.
Wczoraj wyszłam na spacer w piękny październikowy dzień, idąc wolno i z namaszczeniem, jak na matronę złożoną bólem stawów przystało. Dostojność moich kroków licowała z barwami jesieni będącej już na wylocie. Ostatnie dni zaowocowały burzami z piorunami przedzierającymi się przez deszczowe potoki wód. To wynaturzenie przyrody budziło grozę, rodziło łamanie w kościach i zmuszało do siedzenia w domowych pieleszach. Nastały jednak dni piękne, słońce blade, już chłodne, wędrując niespiesznie po niebie, ciepłem dnia ozięble gładzi traw zrudziałe barwy, a ja, zszarzała i trochę smutna, szłam uparcie przed siebie. Jesień to schyłek roku, moja siostrzyca, obie zmierzamy ku końcowi.


Dzisiaj, kiedy rankiem spojrzałam w okno, poraziła mnie swoim pięknem ranna zorza. Wróciły wspomnienia dzieciństwa moje córki, która z wielką swadą przedszkolaka śpiewała piosenkę, o którą wszyscy prosili, a jej fragment zawierał słowa „ jak te ranne „żorze”, i one były z taką radością przyjmowane przez słuchaczy. Wspomnienia, one w nas zostają i barwią życie kolorami czasów minionych, „żorze” zachodu życia.






25 października 2021
Wszystko mnie wyprowadza z równowagi, nawet lektury. Pisałam o książce wczoraj, ale do dzisiaj chodzę podminowana wierszykiem Boya-Żeleńskiego „Dzień p. Esika w Ostendzie”. Esik to oczywiście Ferdynand Hoesick, człowiek światły, mądry, dobry i dostatecznie bogaty, aby młodopolskim poetom udzielać pożyczek na wieczne nieoddanie, gdyż zawsze byli goli i bosy. Ferdynand był, jak wynika z lektury, naprawdę poczciwą duszą, pomagał gdzie widział potrzebę, miał pieniądze, Zdradzała go żona Zofia, a on na wszystko się godził.
Boy przeszedł sam siebie pisząc złośliwości o nim. Oto jedna strofka:
Wychodzi letki
Z cichej klozetki,
Znów na kobietki
Popatrzeć rad;

Boy nie wychodzi letki z klozetki? Może nie czyni tam żadnych czynności, nosi wszystko w brzuchu dniami i nocami? Ja tego nie rozumiem, niech pisze o sobie, jak to się oporządza w swojej klozetce. Byle komuś dowalić, niech się inni pośmieją, ale jak będzie pusto w kieszeni, to się gna do Hoesicka. Młodopolskie dno!
Sama na swój temat też się denerwowałam. Niedziela przeputana. Chciałam uczcić moich współtwórców na dziesięciolecie, ale nie dało się powklejać na stronę tego, co chciałam, i w końcu dałam za wygraną, wkleiłam tylko nazwy rozdziałów i nazwiska. Nie mam siły godzinami siedzieć przy kompie!
Mam tam ciekawy artykuł o Temlerach przesłany przez p. prof. Leszczyńskiego, ich krewnego, https://milkowice.pl.tl/Nowo%26%23347%3Bci.htm
który  w innych tekstach wspominał o Hoesicku i to z wielkim szacunkiem i sympatią.
Ferdynand Hoesick, wydawca i księgarz, muzykograf, ale także prozaik, laureat Złotego Wawrzynu Polskiej Akademii Literatury. 
I klozecik. Ludzie, którzy nie mają natury jastrzębi, są tak przez kolegów traktowani. 


24 października 2021
„I’m coming to my end” - dobiegam końca, rzekł premier kiedy naglono, aby już skończył przemawiać. Nie wiadomo, czy nie są to słowa symboliczne. Osobiście bardzo mi żal premiera, ale wszystko kiedyś się kończy.
Ja też zbliżam się do końca i niczego sobie nie odmawiam. Dzisiaj do południa czytałam opowieść o Kossakach. Joanna Jurgała-Jureczka popełniła powieść „Kossakowie Tango”. Czyta się dobrze, bez obciążeń, akcja wartka, choć trochę poszarpana, oparta na dokumentach. Problemem jest to, że autorka wchodzi do sypialni, odsłania tajniki romansu Kossaka, który był kobieciarzem, a jego Maniusia na wszystko się godziła, z Zofią Hoesick, żoną literata i wydawcy.
Dla mnie takie książki są zawsze trudne, odsłanianie ludzkich uczuć, namiętności ze wskazaniem na osobę, budzą trochę niesmak. Zachowały się listy, są wspomnienia, czuję się jakbym kogoś podglądała. Ferdynand mąż Zofii był dziwnie wyrozumiały, ufał żonie, a ona flirtowała i zaczęło się, Kossak nie odpuścił przez lata, aż dopiął swego. Tak naprawdę to każda z tych osób, szczęśliwa i nieszczęśliwa na swój sposób, budzi współczucie.
Problem tkwi w tym, że gdyby zaniechało się zakazanego owocu przy możliwości pierwszego kęsa, nie byłoby problemu. Nie tęsknisz za czymś, co nie wiesz jak smakuje, ale gdy zaczynasz zachwycać się, dotykać, no to masz to, do czego dążysz, zakazaną miłość. Ona nie przynosi radości, za to łez i bólu masz ponad miarę, a na dodatek unieszczęśliwia się innych ludzi.
     
Zofia                    Ferdynand mąż      Kossak                         
                         


23 października 2021
- Wiele komplikacji życiowych mamy na własne życzenie, co do tego nie mam wątpliwości. Polacy, nie wszyscy oczywiście, nie szczepią się i mamy, co mamy - 6 tys. 276 nowych i potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem - informuje Ministerstwo Zdrowia. Z powodu COVID-19 zmarło 17 osób, z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 58 osób.
Mamy szczepionki, nikt nie płaci, ale ludzie uważają, że oni nie zachorują, a dopiero, gdy ich choroba dosięgnie, a zdołają się śmierci wyrwać, nawołują do szczepień. Odstępujemy szczepionki, aby się nie zmarnowały, w Polsce nie ma chętnych do szczepień.
- W sprawie Turoszowa i wyroku nakazujące zamknięcie kopalni, rację przyznaję rządowi. Tyle jest obok innych kopalń, których nie zamykają, tylko Turoszów podpadł. Tak nie można postępować. Nie dziwię się protestowi Solidarności w Luksemburgu.
„Nawet 2 tys. związkowców Solidarności protestowało przed siedzibą Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu. Demonstracja miała związek z decyzją sądu o wstrzymaniu wydobycia węgla w kopalni Turów. - Dajemy wam czas do namysłu. Jeżeli nie, to podpalimy Europę. Podpalimy ją w naszych sercach, aby dać odpór tym idiotom - mówił szef związku Piotr Duda.”
Piotr Duda to dla mnie człowiek chorągiewka, idiotów mógł sobie zostawić, bardziej by mu pasowali. 

- Z sądownictwem u nas nie jest dobrze. Teraz, kiedy wszystko jest na ostrzu noża premier mówi: „Tak zamierzamy zlikwidować Izbę Dyscyplinarną SN, ponieważ te mechanizmy, które zostały wprowadzone nie spełniały naszych oczekiwań. Nie były wypełniane decyzje wobec jawnego naruszania odpowiedzialności wobec sędziów - mówił też premier w kontekście izby SN, których funkcjonowanie kwestionuje TSUE.”
Coś mi się wydaje, że PiS chce podejść unię, ale to się chyba nie uda. Trzeba się dostosować, gdyż stracą na tym wszyscy Polacy.

- Polityka znowu wkracza na linię „mord” wyeksponowanych przez wodza. Sikorski skierował do europosłanki Solidarnej Polski Beaty Kempy w czasie wymiany zdań słowa "Walnij się w zatłuszczony łeb". „Wcześniej Kempa zwróciła się do Sikorskiego per "Herr Lord", co europoseł potraktował jako sugestię, że "jest Niemcem i zdrajcą".
Sikorski nie powinien tak się do niej zwrócić! Ona jest zaniedbana, ma niewyparzoną gębę, i uważa, że jej wszystko wolno. PiS opozycję uważa za „germańców” to jest głupie i bezpodstawne, ale oni mogą mówić co chcą, gdyż są u władzy. Wet za wet, czapka za kapelusz – ma, czego się dosłużyła, ale Sikorski przeszarżował. 
Sami ludzie prowokują, brną w sytuacje niosące nieporozumienia, wikłają się w sprawy mające uzasadnić ich mądrość i dominację, ale inni też mają głowy na karku. Umiar, rozsądek, szacunek dla innych, przewidywalność następstw, powinny być wskaźnikiem dla rządu i jednostek ludzkich. Gdy jest inaczej, dochodzi do konfliktów.


22 października 2021


Narasta dni w sztambuchu osiemdziesięciolecia, ale uroczystości jeszcze się nie kończą. Radości dodała mi kartka od mojej córki na jubileusz, mama w niebieskiej bluzeczce, odmłodzona i z osiemdziesiątką na ramieniu w obramowaniu róż i elfów. Bardzo mi się podoba laurka z życzeniami, dlaczego mam być wiekową staruszką, kiedy energia drzemie ukryta we wnętrzu? Rozbawiła i ucieszyła mnie kartka i życzenia, dorzucam więc ją do kompletu, i chyba na tym wypada zakończyć jubileuszowe obchody. No może jeszcze to zdjęcie które nawinęło mi się pod rękę, kilka lat temu to było, nie wiem czy lepiej czy gorzej, było jak było.







21 października 2021
O laboga, co to się dzieje, cnoty niewieście zagrożone! Widocznie wszyscy faceci, a w każdym razie większość, to napaleni samce gotowi rzucić się na kobietę, a nawet dziewczynkę, ujrzawszy gołą rękę albo nogę... Co się z nimi dzieje na plaży, to ja już sobie nawet nie mogę wyobrazić!!!
W Szkole Podstawowej nr 16 im. Władysława Broniewskiego w Gdańsku dziewczynki nie mogą nosić tęczowych toreb. Dodatkowo muszą zakrywać ręce i nogi, a na lekcjach wychowania fizycznego ćwiczą w długich spodniach dresowych
W Szkole Podstawowej im. Bohaterów Ziemi Gdańskiej w Pszczółkach dziewczynki mają "nie kusić chłopców" ubiorem - mają mieć zakryte ręce i nogi
Nowe podejście do edukacji dziewczynek promuje ministerstwo edukacji.
   

Ja pana Czarnka bardzo szanuję, nie muszę się już stosować do jego nakazów, ale jako mądra niewiasta nie będę wystawiać gołych rąk i nóg na pokaz publiczny! Trudno w wieku osiemdziesięciu lat jeszcze kogoś skusić, ale zawsze lepiej być ostrożnym. Ja wczoraj na uroczystym obchodzie lat osiemdziesięciu ubrana byłam skromnie, wszystko mam osłonięte tak jak zaleca minister. Na zdjęciu z córką Joanną, która nie osłoniła rąk, gdyż uważa, że się Czarnkowi nie podporządkuje. Tacy to są młodzi ludzie, buntownicy i już.  Tort dakłas od Sowy nie był zabroniony, mogliśmy się nim delektować do woli. W radosnej atmosferze uczciliśmy moją rocznicę, za co dziękuję rodzinie i znajomym.


20 października 2021
Bo od zawsze dzielimy się na biednych i bogatych, mądrych i głupich, skromnych i próżnych, ale najbardziej na tych, którzy doceniają każdy oddech, bo tak bardzo pragną żyć, i na tych, którzy przechodzą obojętnie obok daru, jakim jest... życie.
~ Elżbieta Bancerz, Dusza zaklęta w słowa
Ceniłam dar życia, było piękne i niekiedy przymglone, ale to moje życie. Zawsze byłam gdzieś pośrodku, nie lubiłam się wyróżniać. Dzisiaj stuknęła mi osiemdziesiątka. Dziękuję za wszystkie życzenia. O jedno tylko proszę, nie życzcie mi sto lat. To dla mnie stanowczo za dużo.


19 października 2021

Finaliści XVIII Konkursu Chopinowskiego – znamy wyniki III etapu przesłuchań!
W finale wystąpią:

Leonora Armellini, Włochy
J J Jun Li Bui, Kanada
Alexander Gadjiev, Włochy/Słowenia
Martin Garcia Garcia, Hiszpania
Eva Gevorgyan, Rosja/Armenia
Aimi Kobayashi, Japonia
Jakub Kuszlik, Polska
Hyuk Lee, Korea Południowa
Bruce (Xiaoyu) Liu, Kanada
Kamil Pacholec, Polska
Hao Rao, Chiny
Kyohei Sorita, Japonia

 Wiem, że trzeba było przeprowadzić eliminacje, taka jest droga konkursów.Niech dzisiaj zagości na mojej stronie ten, którego najbardziej lubię. .


18 października 2021
"Twierdzenia Mariana Banasia przekazane na konferencji prasowej są rozpaczliwą próbą odwrócenia uwagi opinii publicznej od meritum toczącego się w jego sprawie postępowania karnego" - czytamy w oświadczeniu.
Chcą odebrać Banasiowi immunitet, to jasne. Ja jakoś bardziej wierzę Banasiowi niż Ziobrze! Dla mnie Ziobro jest przyczyną całego zamieszania i powinni go odsunąć od władzy. Czego ten człowiek chce i dlaczego oni się tak go  boją. Sześć lat robią porządki w sądach i prokuraturze i tak naprawdę nic się nie zmieniło, jest jeszcze więcej zamieszania. Teraz zrobią nową reformę, usuną wszystkich niezależnych sędziów i będziemy mieć sądownictwo typu pisowskiego. Banaś się tak łatwo nie podda i ma rację.
Premier Morawiecki też niewiele znaczy, mimo, że to on odpowiada za stan gospodarczy kraju. Oglądałam ostatnio jego wystąpienie w sejmie, widziałam, co się dzieje. Takie symboliczne ujęcie jego pozycji w państwie - zajął miejsce w ławach rządowych w piątym chyba rzędzie! Obok "wodzunia" wszyscy jego wierni i bierni, a premier osamotniony. Takie mamy państwo. Kaczyński pozbył się Gowina, to ma teraz Bielana i będzie ministerstwo sportu, gdyż jego człowiek musi dostać miejsce w rządzie. Tak klecą większość w sejmie. 
A może tak? Kaczyński zaśpiewał po kielichu dla Kukiza - a jak śpiewa wódz słyszeliśmy w czasie odśpiewania hymnu - a Kukiz się podlizał i ocenił "Nie powiedziałem, że ładnie śpiewa tylko, że ma ładny głos". Szkoda że nie powiedział, że ma słuch absolutny.
Sumy, jakie ludzie zarabiają w Spółkach Skarbu Państwa, bulwersują. Powinni zasiadać tam fachowcy, ale czy zawsze tak jest, i dlaczego tyle trzeba tym ludziom płacić?


A rady nadzorcze! Czytam o tym, jacy to muszą tam być fachmani, i mam naprawdę wątpliwości czy wszyscy spełniają takie wymogi, no przeczytajcie sami. https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/zasady-zarzadzania-mieniem-panstwowym-18554231/art-19


17 października 2021
Starożytna mądrość: Spokój serca to dla ciała życie, zazdrość jest jak próchnica kości. Do zazdrości dorzucę jeszcze nienawiść i ludzką głupotę.
W życiu zdarzają się różne sytuacje, nie zawsze przyjemne, trzeba się z tym pogodzić. W życiu tak już jest, że jednych ludzi lubimy bardziej, innych mniej. Każda z tych osób może nam sprzyjać, ale także postępować tak, że robi się nam przykro i czujemy się pokrzywdzeni. Nic odkrywczego, tak już na tym świecie jest. Chować w sercu urazę to najgłupsza rzecz na świecie, niczego nie zmienimy, a tylko sami ponosimy tego przykre konsekwencje odbijające się na naszym zdrowiu. Jak ktoś wobec mnie postępuje mało elegancko, tak delikatnie to określę, to on się powinien wstydzić, nie ja.
Piszę artykuliki okolicznościowe z okazji 10-lecia strony Miłkowic. Ludzie byli moim działaniom przychylni, ale zdarzały się też sytuacje, które kogoś mogłyby zniechęcić, ale nie mnie. To, że ktoś przesyła anonimowo wiadomości o kimś innym, prosi mnie o poszukiwanie ludzi abym zajęła się czymś, co mnie odciąga od pracy, funduje mi wirusy w poczcie, podaje fałszywe nazwisko, to sprawy, które się zdarzały. Czy ja mam takich ludzi nienawidzić? Przecież oni sami wystawili sobie świadectwo! Czy to robią z głupoty, z nudów, z zazdrości - nie wiem. Mądrzy to na pewno nie są. Bóg z nimi.
Zadbać powinniśmy o siebie samych, a nie przejmować się durniami. Lekarz zawsze uczula mnie na przyjmowanie witaminy D3. Przebywanie na słońcu bywa konieczne, aby mieć jej więcej, ale wszyscy mamy jej niedobory.
- W naszej szerokości geograficznej zaleca się - w okresie od października do końca marca, a nawet kwietnia - suplementowanie w grupie osób zdrowych. Wówczas 1000 czy 2000 j.m. witaminy D3 na dobę jak najbardziej możemy przyjmować bez konieczności kontaktu z lekarzem – informuje ekspert.
Warto ten artykuł przeczytać.
https://portal.abczdrowie.pl/suplementacja-witamin-a-koronawirus-co-i-kiedy-mozna-suplementowac-by-wzmocnic-odpornosc#



16 października 2021
Dobre imię jest cenniejsze niż wielkie bogactwo, życzliwość – lepsza od srebra i złota. Salomon
Byłam w lesie, oto dowód. Przebieg prawie 6 kilometrów, przeliczając na grzyby, na każdy kilometr jedna sztuka, gdyż w domu część trzeba było wyrzucić. Już są odgotowane i na jutrzejszym świątecznym stole zagoszczą.
Na koniec grzybobrania wyłożyłam się tak solidnie, że musiano mnie stawiać do pionu. Zawadziłam o pień, zmęczenie też swoje robiło. Moment, kiedy człowiek upada i nie może nad tym zapanować, jest trudny do godzenia się z losem. Chyba będę powoli musiała kończyć z grzybiarstwem, siły nie te. Wykończył mnie lasek, tak głęboko rozorany przy sadzeniu, że nie mogłam sforsować pagóreczków, a wyjść też nie bardzo chciałam, gdyż tam coś nie coś rosło z brunatną główką, co podnosiło adrenalinę. Las jest piękny, ale trochę zadradliwy. Zobaczymy, co będzie dalej, zadecyduje kondycja staruszki, ale grzybów u nas nie ma!
Motto na początku wpisu ma swoje uzasadnienie. Jako człowiek o wielkiej wyrozumiałości i miłości do przyrody, zostawiałam nadgryzione podgrzybki, innych rodzajów jadalnych grzybów nie było, aby zwierzęta leśnie dokończyły kolację czy śniadanie, gdy już zaczęły się dobierać do pokarmu, który im się należy, las jest ich domem, a ja byłam tam tylko intruzem podkradającym ich zasoby pokarmowe. Nie wiem, które zwierzęta lubują się w muchomorach, ale one też były nadjedzone! Mam nadzieję, że zachowałam swoje dobre imię, a na życzliwości wobec wszelkiego stworzenia też mi nie zbywa.
Warto było, taka wycieczka mnie raduje. Dziwię się tylko, że las na skarpie będący kiedyś zagłębiem grzybów wszelkiej maści, teraz jest zupełnie ich pozbawiony. Podobno ilość grzybów wyrastająca na danym terenie ma swój ograniczony czas i ilość. Nie ma co liczyć na to, że zawsze grzyby tam będą rosły, ale szukać nowych miejsc jest  bardzo trudno. 



15 października 2021
Wieści coraz bardziej szokujące - Inflacja we wrześniu wyniosła 5,9 proc. – podał w piątek Główny Urząd Statystyczny. To nowy rekord 20-lecia. Poprzedni – 5,8 proc. – mieliśmy miesiąc temu. Inflacja na poziomie 6 proc. jest już tylko kwestią czasu, a część ekonomistów wróży nawet przekroczenie bariery 7 proc.
Kiedy dochodzi do inflacji, za tę samą kwotę można kupić coraz mniej, inflacja powoduje, że z czasem wartość pieniądza spada.
Ja już byłam milionerką w 1991 roku! Wcale nie znaczy, że byłam bogata, tylko wzrost cen spowodował, że zarobki z normalnych przekształciły się w milionowe. Nie daj Boże, aby to znowu się powtórzyło. Jak nie zdołają zapanować nad sytuacją, historia się powtórzy. Bać się mogą tylko ci, którzy mają pieniądze, ja uboga emerytka najwyżej będę chodziła głodna. Rządzenie krajem to nie jest łatwa sprawa, mówić można, co się chce, ale rzeczywistość obnaży wszystko.
Teraz już mam problemy. Moje ulubione warzywo jesienne – dynia, droższa jest o 100%. Jeszcze pod koniec lata kosztowała 2 zł kilogram, a teraz już płacę 4 zł. Co z tego, że dadzą nam parę złotych więcej emerytury, to wszystko i tak idzie w koszty utrzymania. Pisałam już o tym kilkakrotnie, ale jest coraz trudniej.
Na dodatek ta pochmurna jesień - szaro, buro, kropi, wieje, z grzybami kiepsko. Jutro się wybieram, ale nie mam zbyt wielkich oczekiwań. Podobno kapelusze grzybów opanowane są przez jakieś muszki. Takie grzyby nie nadają się do konsumpcji. Pochodzę po lesie, zabiorę smartfona, niech liczy kroki. Ostatnio, mimo, ze chodzę do przychodni, mam niedobory, a już było lepiej, wyrabiałam normę. Co prawda mam pewne osiągnięcie, co widać, ale to jeszcze zbyt mało. Może mam nawet więcej, gdyż zdarza się, że zapominam zabrać telefon, a  krokomierz działa tylko, gdy jest w mojej torbie obok mnie. Moich stóp nikt nie obniża, ani nie podnosi, jest, jak jest. Jak dobrze pójdzie to okrążę kulę ziemską!!!



14 października 2021
Hej, nocne Marki! Nie mogę spać, wypiłam zieloną herbatę, ziół mam już po dziurki w nosie, a teraz pokutuję za czyn zabroniony. Nie żałuję, ale już trzecia, a ja nie śpię. Boję się, że jutro jak pójdę na rehabilitację i zacznę ćwiczyć na wyciągu, co jest bardzo pomocne w moich mankamentach starczych, ale nudne i monotonne, wtedy zasnę i będzie wstyd. Spojrzałam na licznik strony i widzę, że nie tylko ja mam kłopoty. Zaglądają tutaj wybudzeni, albo ci, co jeszcze nie zasnęli. Może jak trochę się zmęczymy to Morfeusz obejmie nas opiekuńczymi skrzydłami.

Póki ni śpię, podrzucę przepis na leguminę, którą poleciła mi pani czekająca ze mną na zabiegi. Ja nie mam odwagi w to wejść, chociaż częściowo realizuję to pijąc rano wodę z cytryną, ale może skorzystam przekonana zapisami w internecie. Podobno dostarczenie żelatyny wzmacnia chrząstkę. Dobrze też jeść salceson, zimne nóżki, galaretki owocowe. No to do dzieła!
Legumina
3 łyżki żelatyny, duża szczypta pieprzu. Zalać wszystko gorącą wodą, wymieszać i zostawić do ostygnięcia, następnie dodać sok z połowy cytryny i łyżkę miodu, można też dodać kurkumę. Pić jeden raz dziennie.
W internecie znalazłam też inne propozycje i wyjaśnienie dlaczego ta kuracja może przynieść rezultaty przy bólach stawów i nie tylko.
https://www.hellozdrowie.pl/zelatyna-na-stawy-czy-rzeczywiscie-jest-skuteczna-w-walce-z-bolem-stawow/


13 października 2021
Mam wspaniałą wiadomość dla mieszkańców mojego osiedla! Likwidacja zsypów dała szansę spółdzielniom do zbudowania wind od poziomu podstawowego. Dzisiaj idąc na rehabilitację zobaczyłam panów w kombinezonach skuwających tynki w dawnym zsypie, weszłam, zapytałam co to za forma działalności i uzyskałam wyjaśnienie – winda będzie uruchomiona z samego dołu! Jak ja na to czekałam! Słyszałam, że w innych blokach już robota wre, ale u nas była cisza. Do tej pory na półpiętro trzeba było się wtoczyć z wózeczkiem, a dla staruszek to było duże utrudnienie.
Już dwadzieścia lat będąc u córki, która wtedy jeszcze mieszkała w czteropiętrowym bloku, widziałam, że tam już były windy z parteru, wchodziłeś i wsiadałeś do windy. Plan Marshalla im pomógł. Jak teraz pokpimy sprawę z unią, to do końca mojego życia windy nie zrobią z poziomu chodnika! U nas żaden czteropiętrowy blok nie miał windy! Nie wiem czy to była oszczędność, czy nieudolność naszych architektów. Szczęście wielkie, że wyprowadziłam się z dawnego mieszkania. Jak sobie bym radziła z wnoszeniem wszystkich zakupów na trzecie piętro?! Przecież trzeba jakoś funkcjonować i bez dostarczenia środków do życia się nie wytrwa. Teraz biorę wózeczek, przywiozę i nawet nie czuję, że wiozę, niech jeszcze zdążą z windą!!!
Kaczyński poinformował, że na początku przyszłego roku zrezygnuje z zasiadania w rządzie. Podkreślił, że decyzja ta podyktowana jest koniecznością większej kontroli nad partią. Doradziłabym temu panu, aby już pożegnał się z polityką, mamy tego naprawdę dosyć!!! 

12 października 2021
Od poniedziałku chodzę na rehabilitację. Zabiera to sporo czasu, więcej niż trzy godziny dziennie, dojście jest konieczne, jako że nabijam kroki, zabiegi też nie zawsze są bez czekania. Pierwszy dzień jak zawsze był trochę nerwowy, nie wiadomo, co i gdzie będzie się odbywało z naszym udziałem. Ćwiczenia też obciążają człowieka nieco. Dzisiaj już było znacznie lepiej czuję ię odmłodzona i bezbolesna.
Wczoraj na salę ćwiczeń przyszedł trochę bezradny dziadunio. Pani doktor wypisała na skierowaniu, tak jak nam wszystkim  – indywidualny dobór ćwiczeń. Z każdym przeprowadzono mini wywiad, ze mną też oczywiście. Staruszek mnie trochę wzruszył. Fizjoterapeuta pyta się go o samopoczucie. Dziadunio się skarży na wszystko, nie mogą znaleźć nici porozumienia, w końcu pada pytanie – Co wobec tego pana nie boli?
Ze mną jest prawie tak samo, boli mnie naprzemiennie właściwie wszystko, ale na coś się musiałam zdecydować, resztę zostawiłam własnemu losowi. Dzisiaj „obćwiczona”, jestem naprawdę innym człowiekiem, starość czmychnęła do kąta, i dobrze.

Los mi jednak nie daje odpocząć. Była kiedyś na „tymczasie” u mnie piękna, zdrowa, silna kotka. Miałam jej nie dawać nic z lodówki, co ja jadam, miała swoje jedzenie, ale ona myślała widocznie inaczej. Kiedy zbliżałam się do tego tajemniczego urządzenia, w którym przechowywałam niezbyt przecież wyszukane wędliny, ona była szybsza i z impetem wyskakiwała zza moich pleców waląc z całej siły w otwierane drzwi lodówki. I stało się, balkonik górny, gdyż się tak nazywa najwyższa półka na drzwiach lodówki, wypadł z posad i bardzo się uszkodził. Nie mam pretensji do kota, to kot był pod moją opieką, a nie odwrotnie, ale z biegiem czasu balkonik roztrzaskał się do końca i muszę kupić nowy. Jestem nieco zaskoczona ceną tego kawałka plastiku bez żadnych przecież dodatkowych urządzeń.

Zrobiłam z nakładem sił słońca jesiennego zdjęcie danych lodówki, wysłałam gdzie trzeba i moi kochani, usiądźcie, aby nie doznać szoku, balkonik kosztuje 123 zł plus przesyłka!!! Takiej ceny to nie zapłacę, pochodzę po punktach napraw sprzętu AGD, może będą mieli tę część w bardziej przystępnej cenie, a jak nie dostanę, to bez balkonika też dam radę. Balkonik górny jest jednak potrzebny na drobiazgi typu czekoladki, zawsze miałabym je pod ręką.


11 października 2021
"policja rekwirowała kredę, spisywała matki dzieci, które w geście miłości i czułości wobec rodzin w wycieńczeniu trwających na granicy polsko-białoruskiej zarysowywały chodnik domkami, balonami i hasłami w stylu "nikt nie jest nielegalny"
Jestem zbulwersowana. Taki trzyletni przestępca to naprawdę niebezpieczny człowiek! Dobrze, że odebrali im tylko kredę, a gdyby zakuli w kajdanki – nie wiem czy takie malutkie rozmiary ma policja? Zamknięty w areszcie przedszkolak, to dopiero byłoby ambaras! Na pewno by płakał, trzeba byłoby przymknąć także mamę i tatę, może nawet dziadków i rodzeństwo, aby zapewnić mu w miarę normalne bytowanie, a jedzenie, zabawki? Słów już nie ma na taki bezmiar przewidywalności w zapobieganiu przestępczości, a jak się zabiorą za niemowlęta mające na smoczkach wrogie obrazeczki?! Ludzie, ludzie, PiS obrażony przez maluchy!!!
Z wielką uwagą obejrzałam wczoraj dzienniki w TVN i TVP. Traci się naprawdę rozeznanie, co jest prawdziwe, a co nie. TVN pokazywała i relacjonowała demonstracje w całej Polsce mające pokazać chęć przynależności do unii, w TVP to tylko wzmianki z zaznaczeniem, że było mniej ludzi niż przewidywano, z filmikami mającymi być dowodem na to, że PiS zawsze chciało aby Polska była w unii! Czy ja miałam halucynacje, gdy oglądałam jak Krystyna Pawłowicz nazywała flagę unii „szmatą”, prezydent Duda wyrzucił ją z prezydenckiego pałacu, premier Szydło usunęła z konferencji prasowych, Marek Suski mówił o Unii Europejskiej jako "brukselskim okupancie". Nie chce mi się w to dalej brnąć. Albo należymy do unii i jesteśmy lojalni, albo chcemy wyjść i sami sobie radzić, zaznaczam, że ja nie mam zamiaru wychodzić. Co dzieje się we Wielkiej Brytanii? Nie zyskali, a stracili, po co nam to?
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu bada naruszenie praworządności w Polsce. Pani Przyłębska niech gotuje smaczne kolacje, nikt jej w gary nie będzie zaglądał, ale niech kieruje się prawem i własnym sumieniem w sądzie. Coś tutaj nie gra. Po co było stawiać wszystko na ostrzu noża, teraz wiedzą co naród myśli, a ja myślę, że oni bardziej boją się Tuska niż unii… Wymawiają mu, że bierze pieniądze, tak jakby inni osadzenie w Brukseli nie brali, a nawet sobie dokładają.
Kwiatuszek uczciwości PiS - „Europejscy śledczy uważają, że Ryszard Czarnecki nierzetelnie rozliczał wyjazdy. Kwestionują aż 100 tys. euro, które zwrócono mu za podróże w ciągu dziewięciu lat.”
Chyba nie ma takiej opcji, aby ludzie, którzy dojdą do władzy, nie polowali na pieniądze!


10 października 2021
„Roz tak, roz tak” usłyszałam w radio, to tytuł felietonów, który mnie zauroczył. Nie chciało się mi wstać z łóżka, przecież niedziela, czytałam, rozwiązywałam krzyżówki, mam prawo, jestem emerytką od trzydziestu lat! Nikt mi nie stawia zadań, najwyżej będę trochę głodna, a to nawet dla mnie lepiej. W końcu albo tak, albo tak! Taki drobiazg, a humor może człowiekowi poprawić na resztę dnia, nasycić energią, być impulsem do działania. Zawsze jest tak, albo siak.
Ja znam to powiedzenie. Lubowali się w nim staruszkowie siedzący na ławeczkach przed domem albo w ogrodzie, rozmyślający o świecie i życiu, a gdy się przysiadłeś do takiego dziadusia, przedstawiał ci tok swoich przemyśleń wtrącając nieśmiertelne - roz tak, roz tak jest w życiu. Ja też już jestem taką staruszką, tylko nie wysiaduję, nie mam ławeczki ani ogródka. Tak bardzo chciałam obejrzeć teatr tv „Stara kobieta wysiaduje” Różewicza. Cały dzień o tym myślałam, a gdy przyszedł wieczór, usiadłam w fotelu, opatuliłam się kocykiem, gdyż było zimno w mieszkaniu, nie grzali, zobaczyłam szeroką część wstępną, następnie zmorzył mnie sen, widziałam jednak scenę końcową. Zdołałam chyba odczytać ideę dramatu o upadku współczesnego świata, przedstawionego jako wielkie śmietnisko. Może nie będzie tak źle, ludzie wezmą się w garść i zdołają zapobiec katastrofie. Prognozy na temat zmian po ociepleniu klimatu napawają przerażeniem, tylko pięć dużych państw wyspiarskich ma szansę przetrwać. Mnie najbardziej przeraziła wizja świata bez czekolady! „W 2050 r. towarem luksusowym stanie się czekolada. Wraz z ocieplaniem się klimatu pogarszają się warunki do życia dla owadów, które zapylają kakaowce.” I jak ludzie będą żyć?!  
Rysunki mojego wnuka, to były piękne czasy!!!


 


9 października 2021
Każdy, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto puka, temu otworzą.
Teoretycznie wszystko się zgadza, w praktyce nie zawsze wiemy, co dla nas jest dobre, a co złe.
Znałam jedną zakochaną parę, rodzice nie pozwolili na związek i w efekcie dziewczyna wywinęła się z rąk człowieka, który stał się w końcu narkomanem. Wyszła za mąż za spokojnego człowieka, może nie przeżywa euforii, ale ma spokojne życie, rodzinę, dom, dzieci. Co by było, gdyby weszła na ścieżkę życia, którą sobie ścieliła?! Można też postawić pytanie, czy ten człowiek stałby się uzależniony? Chyba tak,  okazji do użalania się nad losem nigdy nie brakuje.
Inny przykład. Pannica zakochała się w niewłaściwym człowieku, zbyt biednym jak dla rodziny, z której pochodziła. Mama wymogła jej zamęście z przystojnym, bogatym i w jej mniemaniu właściwym partnerem. No niestety, nie udało się. Mąż okazał się alkoholikiem i sprawa się posypała. Po latach dziewczyna powiedziała matce, że gdyby jej mężem został chłopak, którego wybrała, miałaby szczęśliwy dom, a tak ma rozwód i nieudane życie. Tamten sobie życie ułożył, na pewno spokojne.
Nie jest w życiu łatwo podejmować decyzje, może być dobrze albo źle. Powiecie, że motto wpisu nie jest właściwe, ależ jest. Każdemu dawano, ale nie brał, godził się na inne rozwiązania, no to ma, co ma.
Ja też mam problem, na szczęście nie muszę wybierać partnera, ale mam inne zmartwienie. Zrobiłam sobie test, uczciwie, niczego nie ukrywałam i okazało się, że mam jeszcze sporo lat do przeżycia. Gdyby tak było, byłabym najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Im więcej lat, tym zdrowie bardziej szwankuje. Takie rzeczy się zdarzają. Pamiętam historię Polkowskiego, którego przypisano niewłaściwie do moich Miłkowic. Żył 105 lat, przeżył wszystkie swoje dzieci, w końcu zaopiekowała się nim wnuczka. I z czego się cieszyć?! Zróbcie sobie ten test, może akurat się ucieszycie.
Nie podaję adresu, gdyż takich testów jest wiele, można sobie wybrać.


8 października 2021
Jezus mu powiedział: " Szczęśliwi którzy nie widzą, a jednak wierzą".
Może te słowa nagnę do swoich celów, ale tak wypadło.
- Norweski Komitet Noblowski nagrodził Syukuro Manabę i Klausa Hasselmanna "za fizyczne modelowanie klimatu Ziemi oraz ilościowe określenie zmienności i wiarygodne przewidywanie globalnego ocieplenia". Nawet gdy ze swojego miejsca na ziemi nie widzisz zmian klimatycznych, to nie znaczy, że one nie zachodzą. Podobno za tydzień zima się zaczyna, trzeba na gwałt myć okna!
- Spółdzielnia wywiesza ogłoszenia, aby nie dokarmiać gołębi, ale one nie „obowiązują” staruszek, karmią je na swoim oknie, balkonie twierdząc – „ To też stworzenia boże, nie można ich tak zostawić”. Efekt jest taki, że wszystkie okna i balkony są „nawożone”! Boże uchowaj przed takim sąsiedztwem…

Nakarmione ptaki odpoczywają na dachu. 
- Teraz, gdy zakładają kuchnię gazową, trzeba dokupić przewód doprowadzający gaz długości około metra, dokładnie nie pamiętam jaki ma być długi, jest standardowy. Kiedy mówię kochanym staruszkom, że takie są obecne wymogi, uśmiechają się z politowaniem, i twierdzą, że ja tak chciałam, gdyż będę mogła sprzątać podłogę pod kuchnią. No tak, dołożyłam 100 zł, gdyż mniej więcej to tak kwota, aby sobie ułatwić życie. Nie wiem, jak mam kogoś przekonać, że nie kłamię.
- Zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości polskiej ustawy zasadniczej nad prawem unijnym. Wniosek Mateusza Morawieckiego do TK całkowicie się zdezaktualizuje. Prezes Przyłębska zbratała się zupełnie z obozem władzy. Czego Kaczyński chce? Dotacje z Unii mogą przepaść. Dlaczego ja mam takie działania popierać, to nie jest w moim interesie. Czy ja, jako obywatel Polski mogę temu zapobiec? Komu mam wierzyć?
- „Patrol służb białoruskich oddał strzały w kierunku żołnierzy Wojska Polskiego, którzy patrolują granicę. Prawdopodobnie było to przy użyciu ślepej amunicji - powiedziała ppor. Michalska.” Czy my choć z jednym naszym sąsiadem żyjemy w zgodzie? Co będzie dalej?


7 października 2021
„Definicją szaleństwa jest robienie czegoś w kółko, za każdym razem spodziewając się innych rezultatów”- Albert Einstein
Gromadzimy, całe życie gromadzimy - wszystko jest nam potrzebne, podoba się nam, uważamy to za niezbędne. Ja nie jestem jakąś tam zakupoholiczką, ale od czasu do czasu muszę coś kupić, potrzebnego lub nieszczególnie przydatnego. Zalega wiele rzeczy w szafach, szafkach, żal wyrzucić, potrzebne to też nie jest. Drobiazgi to pół biedy, ale meble, na które już nie możemy patrzeć, nie da się ich sensownie ustawić w pokoju. Kiedyś w porywie emocji spoczęło na nich nasze oko i mamy za swoje.
Postanowiłam już kilka lat temu zrobić z tym wszystkim porządek, i robię, może zrywami, ale kontynuacja trwa. Teraz mam nawrót odgracania. Zaczęłam od dużego pokoju, taki szczególnie duży nie jest, ale największy w mieszkaniu i na dodatek bardzo nieustawny. Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że niczego nie będę wymieniać, usunę tylko to, co już jest zbędne i dostosuję mój stan posiadania do potrzeb. W przedpokoju stoją usunięte sprzęty i czekają na umówionych odbiorców. Mam nadzieję, że do końca tego tygodnia się zjawią. Z niektórymi gadżetami nie mogę się jednak rozstać, ale teraz nie mam też gdzie je postawić. Nie pozbędę się przecież patery z kamieniami i muszlami przywożonymi z wielu zakamarków świata przez mojego wnuka. Każdy kamyczek to część naszego wspólnego działania, myśli i emocji. To musi zostać, kilka takich przedmiotów mam i się z nimi nie rozstanę. Coś wymyślę. Kolejno przesortuję każdy zakamarek mieszkania i zrobię czystkę. Nie będę wyrzucać bez zastanowienia, usunę tylko to, czego nie używam, czego nie lubię, albo na co już nie mogę patrzeć. Porządek wokół człowieka, to porządek w jego życiu. Ludzie zajęci nadmiernym gromadzeniem dóbr mają niedobory emocjonalne, co do tego nie mam wątpliwości. Problem hobby tematycznego to oddzielna sprawa, i tym nie będę się w tej chwili zajmować.
Oto rezultat moich działań. 

 
 

 
 



6 października 2021

Wczoraj podróżowałam na długiej trasie. Dla staruszki to zawsze duże przeżycie. Było miło, trochę zawsze się pogawędzi, za oknami przesuwają się zmieniające się obrazy, to pola kukurydziane – jak też dużo tej kukurydzy!, to domy i kościoły, to sunący pociąg w oddali. Wszystko dobrze do mementu, gdy trzeba wysiadać z samochodu. Póki siedzisz, to siedzisz, gdy jednak masz wyjść, zaczynają się schody – nogi przyzwyczajone do jednej pozycji ani myślą się rozprostować, najpierw jedna wynurza się na zewnątrz, drugą ciągniesz z wysiłkiem i w końcu rodzina nie wytrzymuje, podbiega córka lub zięć i wspólnym wysiłkiem wyciągają matkę na zewnątrz… Jeszcze tylko chwilka, trochę kulawych kroków i nareszcie odzyskuje się wigor, pewnie stąpa po ziemi. Ludzie mówią, zastały ci się nogi! One się „odstoją”, ale na to trzeba trochę czasu.
Kiedy patrzę jak na filmach kobiety z gracją wysiadają z samochodu prezentując kończyny dolne, smukłe i kształtne, obute w piękne buciki, to dech mi zapiera w wątłej piersi, ja wysiadam z samochodu z wdziękiem słonia!!! Na dodatek upieram się, że zrobię to bez pomocy, raz się udaje, a raz nie. To dlatego podbiegają ze wsparciem po chwili, gdy już widać, że matka sama się nie wytoczy na zewnątrz. Starość, starość, starość – stan ograniczonej sprawności fizycznej. No może trochę przesadziłam, ale coś w tym jest.


5 października 2021
Dzisiaj cały dzień spędziłam w plenerze, odliczając czas przejazdu. Cały czas zastanawiałam się, czy jesień już się rozpoczęła. Formalnie tak, ale przyroda nie podaje tego po sobie poznać. Jesień tak naprawdę dopiero raczkuje, a przecież już październik! Gdzie ta paleta ciepłych barw, mieniące się kolorami leśne ściany drzew, gdzie nitki białego lata, wrzosowe połacie lasu upstrzone brązowym główkami grzybów, gdzie ciepła pierzynka mchów uginająca się z lubością pod stopami? Nie ma, niczego nie ma. Ja, co prawda, większą część czasu spędziłam w samochodzie i badałam sytuację wyglądając przez okno, ale przecież też schodziłam na ziemię i wpatrywałam się w leśne ostępy zdumione zmianami klimatu. Sucho, zielono, bezgrzybnie. Może coś drgnie w następnym tygodniu. Jesień to moja ulubiona pora roku.


4 października 2021
Jezus powiedział: Szczęśliwi, którzy są świadomi swej nędzy, bo mają udział w Królestwie Niebios.
Nie mówię tutaj o nędzy finansowej, zdrowotnej, towarzyskiej, mieszkaniowej, taki stan jestem w stanie ogarnąć, ale ze starością trudno się mierzyć, jest nieustępliwa. To nędza, której jestem świadoma!
Stary człowiek miewa się lepiej lub gorzej, ale zawsze coś go trapi, taki to już wiek. Ból ciała, jego gorszą sprawność, można jakoś znieść, najtrudniejsza jest sprawa z zanikami pamięci.Twierdzicie, że nie macie tego rodzaju kłopotów, wszyscy mają tylko w mniejszym lub większym stopniu. Kiedy rozmawiam ze starszymi ludźmi, sama starsza też jestem i widzę, co się dzieje, zapominanie słów w rozmowie zawsze ma miejsce. Zapomina się nazwisk, nazw. Delikwent kluczy wokół sprawy, widzi przed oczyma postać, szczegóły wyglądu, ale nazwisko lub imię nie da się wkadrować w wypowiedź. Litościwy rozmówca podrzuca kwestię, aby ulżyć cierpieniu, i brnie się dalej. Słownik też staje się uboższy, słowa nie zawsze już odnajdują swoje znaczenie. 
Można zadawać sobie pytanie, dlaczego człowiek cierpi, gdyż to jest cierpienie, ale także ból nie daje o sobie zapomnieć we dnie i w nocy, na takie pytania nie ma odpowiedzi, tak jest i koniec. Konstrukcja życia ludzkiego od nieporadnego wieku niemowlęcego, do niekiedy nieporadnej starości, ma dla nas wymiar w pełni niezrozumiały. Wszyscy modlą się o to, aby do końca swoich dni dawać sobie samemu radę, ale jesteśmy bezradni, gdy przychodzi czas, kiedy samemu nie można zadbać o siebie, wszystko robi się wolniej, a w końcu musisz zdać się na innych. Modlę się, abym takiego czasu nie doczekała, czy mnie jednak wysłuchają?!
http://www.zrozumiecstarosc.pl/artykul/zaburzenia-pamieci-i-funkcji-poznawczych-u-osob-starszych/


3 października 2021
Nagroda Literacka Nike Zbigniew Rokita „Kajś”
Nagroda dla autora 25-lecia - Mariusz Szczygieł za zbiór reportaży "Nie ma"
Ruszył XVIII Międzynarodowy Konkurs Chopinowski Filharmonii Narodowej. Zmierzy się w nim niemal 90 pianistów z całego świata. Krótka historia konkursów Tak krótko o najważniejszych wydarzeniach kulturalnych. Całą niedzielę miałam zmarnowaną, walczyłam z komputerem mającym odmienne, niż od niego oczekiwałam, zadania. Jakoś doszliśmy do porozumienia, ale dnia szkoda. Dawno już nie miałam takich przewałów. Dobrze, że sobie przypomniałam o programie, który zawalczył w moim imieniu, a miało być tak uroczyście i podniośle. Życie zawsze dyktuje rozwiązania zaskakujące spokojnego człowieka. Spokojnej nocy życzę.


2 października 2021
Dzisiaj zaczęłąm obchody dziesięciolecia strony Miłkowic. Założyłam ją 24 października 2011 roku. Napisałam o osobach ze mną współpracującym tak bardziej osobiście. Chciałam podziękować im  za włożony trud w gromadzeniu materiałów i dokumentów. Zapraszam milkowice.pl.tl/Dziesi%26%23281%3Bciolecie-strony-milkowice-.-pl-.-tl.htm
Trudno mi ustalić kiedy zaczęłam wpisy na tej stronie, ale chyba też tak to będzie. Jak uda mi się znaleźć jakąś datę wiążąca, będziemy też tutaj świętować.


1 października 2021
Dzisiaj wczesnym rankiem ziemię opatuliła mgła, gęsta, ledwo światła przedzierały się przez jej szczelną zasłonę. Z biegiem dnia przerzedzała się, opadała na trawy i drzewa, świat rozjaśniał się i nabierał blasku. Mgła opadła, ale nie  zawsze tak bywa z ludzkim życiem, na koniec staje się ono szare i trudne do zrozumienia przez innych ludzi. Prasę obiegła wiadomość -
„wszystko wydarzyło się w poniedziałek 27 września przed południem w autobusie linii nr 110. 15-letnia dziewczyna siedziała ze swoim rówieśnikami w autobusie, gdy podeszła do niej kobieta w wieku około 70 lat, która dopiero co weszła do autobusu – i zaczęła ją szarpać za włosy. Uderzyła ją też w twarz.”
Stara kobieta bije młodą dziewczynę i to zupełnie bez powodu. Współczuję tej nastolatce, chłopak stanął w jej obronie, i słusznie. Kiedy ta wysiadła zapłakana na najbliższym przystanku, interweniował kierowca. Co ze starą kobietą? Podobno to nie pierwsze wydarzenie z jej udziałem. Nie ma dwóch zdań, to chory człowiek. Nikt, kto ma zaburzenia psychiczne nie przyzna się do tego, on żyje w swoim świecie i uznaje tylko swoje racje, na tym polega choroba. To sprawa pojawienia się jakichś białek w mózgu, które zaburzają jego pracę. Ktoś powinien jej pomóc, skierować na leczenie, a może izolację. Ona sama tego nie zrobi. Szkoda ofiar jej działań i jej szkoda.
W starszym wieku zaburzenia psychiczne bywają często, wszystko się zużywa. Może będę obrazoburcza, ale człowiek to nie jest istota doskonała, defektów miewa co niemiara, a na starość szczególnie. Nie wszyscy oczywiście, ale większość tak.
 Do czynników rozwoju depresji wśród osób starszych zalicza się:
  • śmierć bliskiej osoby,
  • poczucie osamotnienia,
  • problemy finansowe związane z niską emeryturą,
  • choroby przewlekłe,
  • postępującą niesprawność i uzależnienie od innych osób,
  • przyjmowanie niektórych leków.
Szczególnie zauważalne u osób starszych jest powiązanie występowania depresji z chorobami typowymi dla wieku podeszłego. Według badań zaburzenia depresyjne pojawiają się nawet u 30-42% pacjentów z chorobami nowotworowymi, 15-20% pacjentów z chorobą wieńcową, 9-25% pacjentów z nadciśnieniem tętniczym oraz 20-40% pacjentów z chorobą Alzheimera.
A to przecież nie wszystko, to tylko jedno z zaburzeń wieku starczego, a reszta chorób?!

 A tak na marginesie, przejrzałam poniższe wpisy z 2012 roku z października i wydaje mi się, że pisałam zwięźlej i bardziej z humorem, teraz rozciągam wszystko niepomiernie, to chyba też objaw wieku starczego!

 

1 października 2012

Uśmiech jest najprawdziwszym, kiedy jednocześnie uśmiechają się oczy.
ks. Jan Twardowski

Ja lubię się uśmiechać, moje oczy też się uśmiechają, ale bywa, że rzucają pioruny… Wczoraj rozdrażniło mnie wielce stwierdzenie, że seniorzy mieszkający w domu seniora wszelkie odwiedziny przyjmą z wdzięcznością. No to niby kim są ludzie starzy? Marginalna część społeczeństwa zgromadzona w jednym miejscu i czekająca aż jakaś litościwa osoba zajrzy i zagada?! Odwiedzający powinni chyba kierować się sympatią i chęcią niesienia pomocy a nie litością. 
Nie mogę sobie wyobrazić momentu, gdy do mnie moi bliscy będą zaglądać z obowiązku, byle tylko uspokoić sumienie. To już lepiej niż wcale nie przychodzą, będą mieć czas dla siebie.
Głodny sytego nie zrozumie. Tak też jest ze mną. Litość to dla mnie jest coś niewyobrażalnego, coś czego nie umiem i nie chcę przyjmować od ludzi, z czym nie wiem jak się uporać. Wniosek prosty, nie mogę długo żyć, gdyż przebywanie w miejscu, gdzie będą mnie odwiedzać litościwi ludzie, nie jest dla mnie możliwy do zaakceptowania.



3 października 2012

Bo widzisz, tu są tacy, którzy się kochają i muszą się spotkać żeby się ominąć.
ks. Jan Twardowski

Jestem starszą kobietą, zdrowie, mimo, że go nie mam, mi dopisuje. To taki dziwny życiowy paradoks. Na lekarstwa tracę grubo ponad sto złotych miesięcznie, ale postrzega się mnie jako osobę pełną energii i chęci do działania. Możliwe, że tak postępuję dlatego, aby sprostać opinii społecznej.
Sąsiadka zaprosiła mnie do spacerów po lesie jako dotrzymującą jej kroku. Dwa razy w tygodniu dowozi mnie, ściślej mówiąc nas, gdyż już przybyła nowa towarzyszka marszowa, na skraj lasu i idziemy drogą przez całą szerokość leśnego zagonu. Jest to odległość ośmiu kilometrów – zmierzono i potwierdzono – drogą prostą i bez zakrętów, co jest bardzo wygodne. Kiedyś zaczęłyśmy kluczyć w lewo i prawo i w końcu nie mogłyśmy odszukać samochodu. Bezpieczniej więc prosto przed siebie.
Ten tydzień mam tak pracowity, że bywa, że dzionek mija, a wieczór mnie zaskakuje. Ciemno robi się już bardzo szybko. Na dzisiaj już mam dosyć pracowitości. Co prawda muszę dokonać poprawki na stronie http://milkowice.pl.tl/Potomkowie-Bogda%26%23324%3Bskich.htm
gdyż pomyliłam jedno nazwisko, a poprawka to znaczy, że jeszcze raz zmienić wykres, przerobić na JPG i wkleić. Trudno, zmęczone staruszki powinny ułożyć się na kanapie i odpoczywać wtapiając się w słodkie słowa książkowej miłości, a nie brać się do trudnego zadania „odtworzycielki” dziejów. Ale staruszka się wzięła i wiatr wieje z wielką siłą przywiewając coraz to nowe osoby, z czego staruszka bardzo się cieszy. Nie mówcie mi tylko że nie jestem staruszką, ależ jestem i bardzo się z tego cieszę, a po tych spacerach to nawet staruszką z niespożytymi siłami działania.
Niech nikt mnie nie omija, niech każdy mi pomaga i wspomaga mnie w moich poszukiwaniach – kochać mnie nie musi – tylko niech pomaga.
W związku z zaistniałą sytuacją ogłaszam odpoczynek od prac fizycznych, myślenia i przesileń emocjonalnych. Staruszki długo nabierają energii, a jak już wystartują, to świat musi wiedzieć, że nikt ich nie jest w stanie pokonać.




8 października 2012

Ubogi to ten, co ma i z nikim się nie dzieli.

Mam trudności do dostania się do komputera, gdyż albo ja nie mam czasu, albo nie mogę się dostać na skutek rozlicznych potrzeb rodziny. W tej sytuacji, odpuszczam sobie i już. Jestem gościnna. Dzisiaj jakoś wybudziłam się przedwcześnie i może uda się mi uzupełnić braki.

W niedziele byliśmy w Operze Nova na baletowej wersji "Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków", według znanej baśni braci Grimm.
Skomponowana przez Bogdana Pawłowskiego w 1970 r., przyniosła autorowi ogromną popularność i nie słabnącą sympatię młodych widzów, których kilka pokoleń przeżywało taneczne przygody bohaterów. Obok tytułowych postaci w wersji baletowej pojawiają się także: Ptak, Lis, Żabka, Wiewiórki, Niedźwiedź, Myśliwy, Dwór, Świta.
Soliści i Balet Opery Nova tańcem i gestem snują opowieść, oddają uczucia bohaterów, wyzwalają w widzach emocje: każą bać się Złej Macochy i jej świty, angażują w zabawę z rozbrykanymi krasnoludkami, które "buszują" także na widowni; uczą odczytywać język tańca. Wizyta w teatrze muzycznym pozostaje niezapomnianym przeżyciem z dzieciństwa.

To nie są czcze słowa. Byliśmy zauroczeni. Co prawda byliśmy przyboczną świtą mojego wnuka, który po pierwszym akcie stwierdził, ku niemałemu naszemu zdumieniu „Może być!”, ale zabawa była przednia. Chodziło o to aby zachęcić go do bywania w murach przybytku muz i udało się. Mamy rezerwować bilety na następny jego przyjazd.
Bydgoszczanom trzeba przyznać, że nie na próżno mają tak piękną filharmonię i operę, o bilety tutaj trzeba się starać z wyprzedzeniem. Sale są prawie zawsze wypełnione!
10 października 2012

Młodości Bóg folguje, starych błędy karze zaraz, bo mieli czas nauczyć się. 
ks. Jan Twardowski

Urodziny czas zacząć, korowód gości rusza. Problem w tym, że przyjeżdżają wtedy, kiedy mają wolne. Świętowanie rozpoczęte, bez okazji jak oficjalnie się mówi, gdyż zapowiedziałam, że po siedemdziesiątce nie będzie oficjałek. Zjawiają się więc goście pojedynczo i małymi grupkami, zapraszani albo się wpraszają, a ja udaję, że nie wiem co ich przyciąga. Ma to swoje dobre strony, można sobie pogadać w małej grupie, docenić każdego i każdemu dać pole do popisu.
Oto jedno z takich kameralnych spotkań, a właściwie oczekiwanie na gości, którzy mają wpaść, aby pobyć razem z nami.


Jubilatka, która nie ukrywa wieku, ale nie ma ochoty na celebrę z tej okazji.


Córka, twórczyni tortu marcepanowo-śmietanowego




 
Na zdjęciu miała być widoczna także witrynka, ale chyba nam trochę nie wyszło, gdyż fotograf bardziej dbał o bionicle niż ujęcie fotograficzne


On to ci jest, ten który przyciąga gości i budzi pragnienia!!!

Tort marcepanowo-śmietanowy przygotowany przez córkę Kasię. Czeka się na niego cały rok. Pycha! Do właściwego dnia urodzin będzie jeszcze kilka imprez, niekoniecznie w domu, bez hasła wywoławczego, ale w dzień urodzin gości ma nie być. No, pojedyncze przypadki się zdarzą, ale fety nie będzie. Imprezy urodzinowe, imieninowe są bez sensu. Goście przychodzą, przynoszą kwiaty, prezenty. Nie, nie ma powodu. Kto chce mnie odwiedzić, może zrobić to, ot tak sobie, z potrzeby serca, a nie z obowiązku. Mnie prezenty nie są już potrzebne. Obdarowywać mnie można tylko miłością. To mi zupełnie wystarczy. I tak zostanie.
14 października 2012

Skarżymy się nieraz, że jesteśmy samotni, niekochani, nikt nie przysłał nam życzeń. Ważniejsze jest jednak, czy my kogoś kochamy. ks. Jan Twardowski

Na szczęście mam takich, których kocham całym sercem i jestem wdzięczna losowi, że dał mi spróbować tego w moim życiu, w którym wszystko przychodzi zbyt późno. Nie wiem dlaczego tak jest, ważne, że tego doświadczam.

Wczoraj mój Wielki Obrońca odjechał wieczorem, a ja znowu całą noc spałam z przerwami. Wiem już jak ważny jest sen w starości, on bowiem pozwala regenerować się mózgowi. Zaryzykuję twierdzenie, że to właśnie brak snu, lub sen przerywany, czynią spustoszenie w normalnym życiu staruszków.
W jeden dzień, kiedy byłam zbyt rozemocjonowana przeżyciami, wzięłam tabletkę nasenną. Przespałam całą noc i rano byłam jak nowonarodzona. Gramy teraz namiętnie w scrabble, gdyż mój wnuk załapał już bakcyla. Oczywiście jego językiem, którego używa na co dzień, jest niemiecki, posługuje się nim w szkole, ale język polski zna biegle, sam nauczył się czytać po polsku. Z pisaniem jest gorzej, gdyż zmiękczenia mieszają mu trochę szyki. Nikt jednak nie naciska, aby się uczył, liczymy na to, że opanuje to sam, gdy będzie starszy. Ma zdolności językowe, uczy się jeszcze z dużym powodzeniem w szkole angielskiego i hiszpańskiego. Z grą w scrabble radzi sobie doskonale i  prosi, aby mu mama przypadkiem nie podsuwała rozwiązań, gdyż sam chce dojść do właściwych. Idziemy do przodu bez taryfy ulgowej. Właśnie zauważyłam, że gdy jestem wyspana, wszystko jest w porządku, ale gdy noc mam przedrzemaną, myślę wolniej i osiągam niskie pułap punktów.
Nie chcę się tutaj przechwalać moim wnukiem, ale faktem jest, że jest to dziecko o zawyżonym pułapie wrażliwości, co ma dobre i złe strony. Trzeba go uczyć radzenia sobie w sytuacjach konfliktowych, gdyż za żadne skarby nie użyje siły, ani fizycznej ani psychicznej, w stosunkach z innymi ludźmi, a ludzie, są jacy są…
Ja jestem w kręgu jego szczególnie opiekuńczych skrzydeł, jako babcia. No niechby ktoś odezwał się do mnie w tonacji lekkiego zdenerwowania, natychmiast reaguje prosząc, aby tak się do mnie nie zwracano. Jego mama się broni, mówiąc, że babcia jest zbyt „loologiczna”, co zwykle rozładowuje sytuację. Z logicznością to cała historia, chodzi o to, że babcia zbyt często miewa rację, co nie każdemu jest na rękę.
Dzisiaj leżę w łóżku, czego bardzo nie lubię, ale muszę. Nabawiłam się jakiegoś paskudnego przeziębienia. Czymś czas zająć trzeba, czytam więc z muzyczką w tle. Niekiedy zwycięża muzyka, wtedy wsłuchuję się w jej uwodzicielskie akordy, później  zagłębiam się w mątwę słów, gdyż muszę do środy przeczytać książkę na użytek klubu dyskusyjnego. Myślę też nad łańcuchem pokoleń, które dały takie, a nie inne, predyspozycje mojemu wnukowi. Mam ich wszystkich jak na dłoni, stoją na półce wzdłuż tapczanu, oprawieni w ramki i oszkleni, i przypominają o sobie.
Zastanawia mnie ile samorodnych talentów przepadło w pomroce czasu, gdyż nie mogły dojść do głosu, wybić się i zaistnieć. Czy ubóstwo, pochodzenie społeczne, warunki w jakich wzrasta młody człowiek decydują o jego starcie? Przecież mamy w dziejach przykłady wybicia się ludzi z nizin społecznych, choćby Klemensa Janickiego czy Jana Kasprowicza! To tylko jednostki. A co z resztą?!
Czy ma znaczenie w moim życiu to, że w przeczytałam wiersz, który mnie wzruszył do głębi, książkę pozwalająca przenieść się w inny świat, ludzi o innym sposobie życia i myślenia, niż mój? Co właściwie na to wpływa jacy jesteśmy? Może życie będące pasmem poświęceń dla innego człowieka, aby mógł istnieć, miejsce zamieszkania? Dla mnie dzieciństwo to szeroki powiew łanów zbóż, szum lasu, szmer rzeki, a gdyby urodziła się w jakiejś zapyziałej kamienicy w środku gwarnego miasta, byłabym inna? Chyba wszystko składa się na to jacy jesteśmy, a nasza wrażliwość pozwala na nasz rozwój i korzystanie z okazji, jakie daje nam życie. Nie skorzystamy, nie doświadczymy. Nasuwa mi się jeszcze wiele myśli i skojarzeń, ale może na dzisiaj dosyć rozważań. Znowu jestem sama. Od poniedziałku zabiorę się do doprowadzenia domu do poprzedniej „logiki” i życie znowu pójdzie swoim torem.

16 października 2012

Pewnego wieczoru zacząłem wymieniać wszystkich dobrych ludzi, których spotkałem w moim życiu. Musiałem to jednak przerwać, bo chyba nigdy bym nie skończył.

Dostałam któregoś dnia na GG wyznanie, które wstrząsnęło mną do głębi. Nie spodziewałam się takich pochwał. Było to bardzo miłe i budujące, ale zasmuciło mnie, że osoba ta pisała z WebGG. Tam to ukrywają się ci, którzy nie chcą być rozpoznani. Nie dotrzesz do nich i nie dowiesz się o nich niczego. A przecież ja bardzo bym chciała wiedzieć kto do mnie pisze tak miłe słowa, kim jest ten człowiek, spojrzeć w jego wirtualne oczy także bym chciała, i chociaż raz porozmawiać bym chciała... Przecież piszę tak jak myślę, nie przywdziewam moim słowom odświętnej szaty, tak jak to czyni się w wierszach. Mój Dniewnik jest codzienny, tak jak dni mijające jeden za drugim. Niekiedy błyśnie jakaś mała radość, ale przecież życie to pasmo szarości, no chyba że w kimś pali się żar miłości, która dopiero co zakwitła.

Przeczytałam we wrześniowej Polityce artykuł, jako że gazeta ta dociera do mnie dopiero wtedy, gdy inni ją przeczytają. Tak się śmiałam, że o mało się nie udusiłam. Jak macie ochotę to sami tam zajrzyjcie.

Diabeł stróż
Kliknij w link aby zapoznać się z artykułem. Nie będę go streszczać, aby nie odebrać radości i pikanterii czytelnikom.

Człowiek rozrzucający ulotki, które wstrząsnęły Lutoryżem miała dobre, a może chore zamiary, mające w jego mniemaniu przywrócić ład moralny. Rozrzucał je niby białe płatki kwiatów po rowach, placach i urzędach. Przyprawiały mieszkańców wsi o palpitacje i udary, a on szedł do przodu jak taran nie oszczędzając nikogo, nawet proboszcza, siebie tylko zostawiając bez skazy i to go zgubiło. 
Ja mam szczęście do wirtualnych znajomości i do ludzi mam szczęście, tylko niekiedy ludzie ukrywają się pod innymi inicjałami, a mnie jest przykro. Czy ja nie zasługuję na prawdę?!

17 października 2012

Można milczeć i milczeniem kogoś ranić.
ks. Jan Twardowski

Dzisiaj, mam nadzieję, wezmę udział w dyskusji na temat książki “Archiwista z Łubianki” Travisa Hollanda. Mam mieszane uczucia po jej przeczytaniu. Czyta się dobrze, nie ma jakichś szczególnych zawirowań, ale to może jest też słabość tej lektury. Główny bohater Paweł Dubrow, archiwista z przymusu, mógłby pracować wszędzie, Łubianka jest w tle, słabo zarysowana i nie oddająca grozy tamtych dni. Ciekawa jestem opinii innych dyskutantów na ten temat.
Wczoraj wieczorową porą karmiłam moje ego lekturą dzieła Niewidowskiego „30 lat życia z Madzią”. Przeczytałam dopiero ¼ , ale już targa mną wewnętrznie. Mamy w rodzinie słabość do Kossaków. Lilkę uwielbiamy, Madzię lubimy, ale jak ocenić jej małżeństwo?! Ten mąż, młodszy i wkręcający się do rodziny, to niesympatyczny typ. Starsza kobieta - samotna, oszukiwana, pragnąca bliskości zakochuje się i co? Głuchnie, ślepnie, nie widzi, nie chce widzieć, ale męża ma!!! Zdumiewająco szczerze autor opowiada o życiu z Madzią, zbyt szczerze. Bez jego powieści znam dalsze ich losy. Panie Boże zachowaj przed takimi związkami.
Oczywiście książkę doczytam do końca, gdyż warsztat ma facio dosyć sprawny, nawet się nie spodziewałam, ale nie lubię takich mężczyzn. On o żonę dbał, tylko że jej nie kochał…
Nawiązując do Łubianki, Niewidowski w fazie początkowej fascynacji jeździ z Madzią na wycieczki rowerowe, kąpią się w krystalicznie czystych wodach Raby i flirtują, a okupacja gdzieś trwa w tle… To nazywa się spłycaniem tematu. Każdy pisze na swoją miarę, w końcu to mają być książki o ludziach, życiu powszednim i miłości. Może nie powinnam tego wszystkiego pisać, lepiej byłoby milczeć. 
 
18 października 2012

Nie płacz w liście nie pisz że los ciebie kopnął nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno.

ks. Jan Twardowski

Ja musiałam otworzyć wszystkie okna! Dzisiaj miałam dzień kulinarny. Upiekłam pasztet, nie dlatego że uwielbiam pasztety, ale ze skrzętności. Mam stałe dania, które gotuję jak goszczę wnuka, rosół jest jednym z nich. Aby był smaczny, trzeba dać kilka gatunków mięs. Moi goście rosół zjedzą z apetytem, ale mięsa już nie. Zamroziłam więc mięso, włoszczyznę i teraz wyjęłam wszystko, dodałam gotowaną wątróbkę i bułkę i mam blaszkę pysznego pasztetu. Uratuje mnie od niedostatku na kilka dni.
Przygotowałam także obiad – kotlety z ciemnego ryżu, buraczki, sos pomidorowy i ziemniaki. Wszystko było już gotowe, tylko ziemniaki perkotały w garnku, którego nienawidzę, gdyż przypala się w nim wszystko… Sprawdziłam poziom wody i wyszłam do pokoju, zasiadłam w fotelu i zabrałam się do lektury. Uważałam, że mam prawo do relaksu. Dobiegł do mnie lekki swąd, ale nic jeszcze nie podejrzewałam. Przezornie jednak zajrzałam do kuchni. Ziemniaki płonęły. Zebrałam z wierzchu to, co dało się uratować, przełożyłam do innego garnka, a ten przypalony wyniosłam do śmieci. Mam już dosyć takiego złośliwego gara. Jego ziemska wędrówka dobiegła kresu. Dobrze mu tak. Więcej nie zakłóci mojego spokoju.
Czytałam akurat o biednej Madzi spełniającej się jako kucharka. Upiekło biedactwo kaczkę razem z wnętrznościami! Włączyła także czajnik, zamknęła drzwi do kuchni i zabrała się do pisania. Kuchnia płonęła, a ją zaalarmowali sąsiedzi informując, że ma pożar w domu.
Jak ja Ciebie Madziusiu dobrze rozumiem. Pichcenie to nie jest zajęcie, któremu warto się poświęcić. Na każdym kroku rzucają człowiekowi kłody pod nogi. Jednak jeść coś trzeba, a nie mam nikogo, kogo bym ustawiła w kuchni wydając stosowne polecenia. Takie czasy minęły bezpowrotnie.

19 października 2012

W życiu najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest nam tylko dobrze – to niedobrze.

ks. Jan Twardowski


Ostatnio nastawiam się na uprawę roślin doniczkowych. Zawsze kwiaty dobrze mi rosły, ale zdarzały się wyjątki. Już dawno temu obdarowano mnie bananowcem. Przepadł w doniczce i nie powrócił do dawnej postaci. Teraz dostałam sadzonki i zanim dotarłam z nimi do domu, a podróż była daleka, już nie nadawały się do wsadzenia. Ukorzeniono trzy odrosty, wsadzono do doniczki, podhodowano a i tak przewiezione nie zdzierżyły trudów podróży i dwie zmarniały. Jedna ledwo zipała, ale się jakoś trzymała i zieleniła. Przyjechała do mnie córka, pogadała z bananowcem i o dziwo, wypuścił nowe liście i ma się dobrze. Czarodziejka jakaś czy co?! Inna sprawa, że włączyłam już ogrzewanie i może trochę ciepełka pobudziło go do życia. Zobaczymy czy się utrzyma. Podlewam, chucham i dmucham, może zdoła się zaklimatyzować. Mam pragnienia posiadania bananowca, nie wiadomo tylko czy bananowiec mnie lubi. Gdyby mój zechciał uróść taki jak ten na obrazku...



20 października 2012

A śmierć tak bardzo ważna bo się nie powtórzy.
ks. Jan Twardowski
Wybuchowe urodziny, tak je określiłam. 
Oto laurka narysowana ręką mojego najukochańszego wnuka. Ile włożył serca, trudu i jaki piękny wybrał rysunek dla swojej babci!!! Jestem zachwycona!!! 


 

Moja córka też się starała, proponowała mi różne prezenty, ale wybrałam
EXPLOSEUM
– Centrum techniki wojennej DAG Fabrik Bromberg.


Nie byłam tam jeszcze, nigdy sztuką produkcji materiałów wybuchowych się zbytnio nie interesowałam, gdyż jestem wielką przeciwniczką walki na jakiejkolwiek płaszczyźnie. Kiedyś trzeba przełamać próg. Nie będę przecież opisywać dwukilometrowej wędrówki przez tunele, budynki, pomieszczenia na kilku kondygnacjach w dół, eksponaty militarne, gdyż dynamit Nobla który miał być dobrodziejstwem dla ludzkości, stał się przyczynkiem do jej zagłady. Zapraszam na stronę
Takich urodzin jeszcze nie miałam. Były niecodzienne. Goście mogą wpaść, ale jutro, dzisiaj nie ma przyjęć! Już jestem wiekową staruszką i tak zostanie.
Dziękuję wszystkim za pamięć, życzenia, piosenki, toasty, laurki i kwiaty. Marcinki pysznią się w glinianym dzbanie na stole. Są przecudne.


22 października 2012

Każde małżeństwo przypomina trzy zakony: na początku franciszkanów, radosnych, zapatrzonych w przyrodę; z czasem – mocnych w słowach i argumentowaniu dominikanów; po latach już tylko kamedułów, przestrzegających reguły milczenia.

ks. Jan Twardowski

Kiedy z kimś rozmawiam i mówi mi jak to jest u niego dobrze, nasuwa mi się przypuszczenie, że coś jest bardzo źle i usilnie to coś chce ukryć. Ja nie mówię, że u mnie jest źle, ale to nie znaczy, że coś mnie tam nie dosięga, co psuje harmonię.
Dzisiaj rano coś się działo z prysznicem, ma dwa tory doprowadzania wody. Uszkodzony jak nic, a tu przedkryzysowa sprawa budżetu październikowego. Nie wiem już za co mam kupować nowe urządzenie. Święta listopadowe są szalenie absorbujące, dzieciaczki musiały urządzić zrzutkę, gdyż sama bym nie wybrnęła, a tu jeszcze taka niespodzianka…
Siedzę od rana nad zrobieniem „wybuchowej” galerii i obrabiam każde zdjęcie z osobna, gdyż duże nie chcą wchodzić, a zmniejszać hurtem nie umiem. Koniecznie muszę to opanować. Na dodatek ustawiłam wszystko jak należy, zapisałam i wyszło na to, że to co było z przodu, znalazło się na końcu.
Nie mam już cierpliwości zaczynać wszystkiego od nowa. Może po południu to naprawię. Co za dziwne układy. Muszę w przyszłości pamiętać, aby zaczynać od końca, chcąc aby było na początku.
Zapraszam do galerii.
http://hallas.pl.tl/Galeria-obraz%F3w/kat-14.htm
Takie drobiazgi, a życie ci uprzykrzą. I co tu mówić, że wszystko jest dobrze?! Idę w plener, może odreaguję te uciążliwości.

23 października 2012

Wiersze ocalają to, co podeptane. W dobie komputerów i techniki objawiają się jako coś ludzkiego, serdecznego, co nie jest zatrute nienawiścią, złością, sporami. Wnoszą ład i harmonię. Odkażają dzisiejszą rzeczywistość.

ks. Jan Twardowski

Dzisiaj też chcę ocalić od zapomnienia krzynkę humoru. Kabaret Dudek bawił i wywoływał uśmiech. Czy kiedyś kabarety były inne, czy ja teraz mam inne poczucie humoru?! 
 

25 października 2012
Jeżeli kochasz czas zawsze odnajdziesz nie mając nawet ani jednej chwili.
ks. Jan Twardowski

Zakończyłam definitywnie urodziny. Wczoraj spotkałam się z przesympatyczną Panią, potomkinią Bogdańskich. To duże przeżycie, kiedy patrzysz na kogoś, kto nosi w sobie łańcuch genów ludzi zajmujących ostatnio Twój czas i myśli. Mam nadzieję, że teraz będzie nam łatwiej poszukiwać dalej potomków rodu. Mnie oczywiście najbardziej interesuje rola tej rodziny w powstaniu styczniowym, może trafimy na nowy trop, a jak nic nie wyjdzie z moich dociekań, na wiosnę, kiedy świat odkryje swoje piękno, pojadę do konińskiego archiwum… Tam ukryta jest tajemnica, tylko czy dam radę, gdyż oczy już nie te i te koszty...
Dzisiaj ciasto upieczone na wczorajsze spotkanie wykorzystałam w czasie przyjęcia spóźnionych gości, których sprawy służbowe przetrzymywały w odległych regionach kraju. Na stole pysznią się kwiaty , mam nadzieję że długo wytrzymają. Jak przytulnie jest w mieszkaniu ozdobionym kwiatami na krawędzi dnia, kiedy za oknem wieczór zaczyna malować niebo ciemnymi kolorami mroku. To moja ulubiona godzina.

 27 października 2012

Śmierć nie jest wrogiem życia. Ten kto umiera ustępuje miejsca drugim.

ks. Jan Twardowski

Dzisiaj pogoda spłatała wszystkim figla. Rozpnoszyła się zima. Ponieważ wyprawa do lasu była od dawna zaplanowana, odbyła się mimo niesprzyjającej aury. Przyznam, że grzybów w rękawiczkach jeszcze nie zbierałam! Grzyby jednak były i to wcale niemało. 
 
Będą jutro na obiad, jeszcze w tym roku nie zrobiłam ani razu, są także suszone – nie tak wiele, ale jednak - i najważniejsze... zamarynowałam trzy słoiczki. 

Tak się złożyło, że nie miałam okazji nic zaprawić, a przecież przydają się czasami. Mam świetny przepis na marynowane grzyby i podzielę się z odwiedzającymi moją stronę. Ja nie jadam marynowat, ale te są świetne. Może już w tym roku nie da się przepisu wykorzystać, ale radzę go zachować, gdyż warto. Jeden i drugi sposób jest dobry, ale ja wolę pierwszy.

Grzyby marynowane sposób I

Składniki:
Małe, nieuszkodzone, świeże grzyby leśne ok. 2-2,5 kg, 6 słoików typu twist o poj. 0,35 l
Marynata:
1 szklanka octu spirytusowego 10 %, 4 szklanki wody, 2 czubate łyżki cukru, pół łyżeczki soli Do każdego słoika wrzucić: 3 goździki, ćwierć łyżeczki białej gorczycy, liść laurowy, 3 ziarnka ziela angielskiego, 10 ziaren czarnego pieprzu
Wykonanie:
1. Najlepiej każdy gatunek grzybów marynować oddzielnie. Grzyby powinny być mniejsze niż otwór w słoiku. Grzyby do marynowania bierzemy zdrowe, całe, z krótko przyciętymi trzonkami. Jedynie w gąskach i rydzach pozostawia się trzonki.
2. Umyte i dokładnie oczyszczone grzyby wrzucić na osolony wrzątek i gotować na wolnym ogniu bez przykrycia (Uwaga: kipią!) przez 10-15 min.
3. Grzyby odcedzić, przelać świeżą gorącą wodą.
4. W każdy słoik wrzucić przyprawy i napełnić gorącymi jeszcze grzybami do 2/3 wysokości naczynia.
5. Zalać gotującą się marynatą do pełna.
6. Każdy słoik dobrze zamknąć i postawić do góry dnem.
7. Pozostawić do całkowitego ostygnięcia. Potem przewrócić i wynieść w ciemne i chłodne miejsce.

Grzyby marynowane - sposób II
Składniki:
1 kg grzybów leśnych lub pieczarek
3 dkg soli
Marynata: Alternatywnie:
1 litr octu 3% winnego z białego wina 2 łyżeczki soli 1 łyżeczka cukru
1 l wody
5 dkg soli
7 dkg cukru
1 szklanka octu spirytusowego 10%
1 marchewka
6 ziaren czarnego pieprzu
2 ziarna ziela angielskiego
1 gałązka koperku
1 liść laurowy
1 mała cebula
Sposób przyrządzenia:
Przygotować marynatę. Cebulę obrać, pokroić w plastry, podobnie marchew. Wodę doprowadzić do wrzenia, dodać składniki marynaty, gotować powoli przez 5 minut. Grzyby starannie przebrać, dokładnie oczyścić, umyć. W odpowiednio dużym garnku doprowadzić do wrzenia wodę, posolić (3 dkg soli na 1 kg grzybów) gotować powoli przez około 10 - 15 minut. Odcedzić, przepłukać na sicie wrzątkiem. Tak przygotowane grzyby przełożyć do wyparzonych słojów, zalać marynatą, szczelnie zamknąć. Pasteryzować 10 minut. Przechowywać w ciemnym, chłodnym miejscu.
Uwaga: proporcje na marynatę zależą od preferencji wykonawcy zwłaszcza jeżeli chodzi o ilość cukru i octu. Na dno każdego słoja wkładany jest ząbek czosnku.
Warto nawdychać się zapachu octu! Efekt jest wart starań.
28 października 2012

Może nawet sól jest lepsza od złota – bo złoto dzieli, a sól łączy.

ks. Jan Twardowski

Wczorajszy wieczór nie był zmarnowany. Obejrzałam film „Wszystko jest iluminacją” - to tragikomiczna, wirtuozerska pod względem literackim opowieść o poszukiwaniu: ludzi i miejsc już nieistniejących prawd, które nie dają spokoju wielu rodzinom opowieści, ulotnych, ale istotnych, które łączą przeszłość z przyszłością.
Dawno już nie widziałam tak świetnie zrobionego filmu. Komedia, która przekształca się w dramat pokazując doskonale zarysowane postacie i procesy zmian jakie w nich zachodzą. Życie formuje ludzi tylko trzeba dać mu szanse. Zone Europa pokazuje dobre filmy. Polecam ten kanał.
 
 29 października 2012

To moi najlepsi parafianie – mówi ksiądz proboszcz oprowadzając po cmentarzu. – Nie obmawiają mnie, nie piszą na mnie anonimów i najwięcej przynoszą dochodów.

ks. Jan Twardowski

Nie wiem co za licho czai się po kątach, ale co jakiś czas, a niekiedy, tak jak teraz, kompleksowo, daje o sobie znać. Z konieczności staję się osobą przyuczoną do różnych profesji, tym razem wcieliłam się w rolę hydrauliczki. Nie wiem nawet czy oficjalnie taki zawód wykonują kobiety, ja jednak jestem na prostej drodze do zdobycia szlifów hydraulika.
Najpierw w łazience popękał wąż od prysznica. Niby punktów prysznicowych mam w kabinie dziesięć, ale na co dzień używam jednego. Nie mogłam odkręcić całego urządzenia, poprosiłam więc siłacza, który lekko operując kluczem dał sobie radę. Później sprawę przejęłam w swoje ręce. Na wszelki wypadek zabrałam wszystko do torby i pojechałam szukać szczęścia, no i znalazłam. Okazało się że wszystko jest ujednolicone więc wybrałam wąż najbardziej stabilny, słuchawkę regulowaną, a że już tam byłam dokupiłam siteczko do kranu w kuchni jako że się zużyło. Woda u nas jest okropna, zażółcona żelazem i piaseczkiem unoszonym przez rącze strumienie płynące rurami.
Po przyjeździe wszystko zgrabnie zamontowałam i w poczuciu dobrze spełnionej pracy przeszłam do kuchni zamontować  siteczko. Za nic nie mogłam uporać się z uszczelką która uniemożliwiała przykręcenie sitka. Wepchnęłam więc ją najdalej jak się dało i ona, nieboga jedna, zniknęła w czeluści kranu który wzbija się wysoko i jest długi… Bez uszczelki przykręciłam z łatwością, tylko że woda kapie sobie od czasu do czasu uderzając o zlew. To chyba nie jest dobrze, jutro będę w czeluściach kranu szukać uszczelki, gdyż musiałam zająć się urządzeniem w ubikacji nie wiadomo dlaczego trwającym od tej chwili w nieustającym spływie wody. Niedawno w ramach gwarancji było naprawiane już chyba trzeci raz i wstyd mnie zwyczajnie zawracać głowę człowiekowi zarabiającemu przecież na chleb powszedni. Zabrałam się sama za naprawę. Byłam już na tę okoliczność lekko podszkolona przyglądając się hydraulikowi, ale co innego patrzeć , a co innego działać. Metodą prób i błędów, długo trwających obserwacji przepływu i spływu wody, zdołałam załapać proces napełniania zbiornika i ustawień. Rozkręcałam wszystko po oczyszczeniu z osadu- stąd wiem że jest dużo piasku, gdyż osiadł na dnie zbiornika – kila razy. Problem był w tym, że jak przestawała lecieć woda w muszli, to nie napełniało się jak należy, albo cały czas pluskało wywołując szum niemiły dla ucha. W końcu ustaliłam zależności, skręciłam i dzięki Bogu zadziałało i działa cały czas. Nie dowierzam jednak swoim talentom hydraulicznym i gdy wychodzę z domu zakręcam kranik. Strzeżonego Pan Bóg strzeże! Może z biegiem dni w pełni opanuję sztukę naprawy urządzeń hydraulicznych, gdyż teraz to raczej sprawa przypadku niż pełnego zrozumienia funkcjonowania urządzeń.
Uszczelki poszukam jutro, gdyż dzisiaj nie mam siły. W końcu tak mocno nie kapie, a ja w kuchni bywam okazyjnie.
30 października 2012

Trzeba być zakochanym, żeby uwierzyć w anioły.

ks. Twardowski

Zbliżam się do końca drogi i bliżej mi do myśli poety „Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna” oczywiście w kategoriach mistycznych i nieodgadnionych. Anioły jednak wokół mnie fruwają i dają do zrozumienia że są i mnie nie opuszczą. Od początku pewne sprawy wydawały mi się dziwne i trochę naciągnięte, ale dzisiaj mam na to niezbite dowody. Anioł objawił się i uchylił, niby przypadkiem, rąbka tajemnicy. Dziękuję, ale po co to maskowanie się Aniele, po co???


To dla Ciebie to afiszowe dzieło anielski utracjuszu zatracony, rozrzutniku słów fruwających swobodnie wśród nagich konarów drzew spowitych w jesienną melancholię, wysłanniku zaświatów z szarymi skrzydłami próbujący strzepnąć pył z piór ciągle nastroszonych, który niby jesteś przy mnie i nigdy mnie nie opuszczasz, dajesz wsparcie – znikome, ale jakieś dajesz - niekiedy podpowiadasz rozwiązania lub otulasz myślą swej opieki i z drogi zawracasz, gdy kieruję kroki w niewłaściwą stronę, jednak trochę tchórzliwą jesteś niebieską istotą, skrywając swe oblicze. Co z tego, że dajesz znaki, kiwasz z cokołu ręką delikatną i bladą, kiedy ja zmęczona, spod twojej opieki chcę w końcu wyjść i bez potykania się o stumanione obłoki kroczyć drogą swojego przeznaczenia. Podajmy sobie ręce anielski Don Giovanni. Niech już wreszcie ład zapanuje i spokój wiekuisty na tej Ziemi wciąż do końca nieprzeniknionej.
Za wsparcie jednak dziekuję...




31 października 2012

Kto miłości nie znalazł już jej nie odnajdzie,
kto na nią wciąż czeka nikogo nie kocha,
spróbuj nie chcieć jej wcale, wtedy przyjdzie sama.

ks.Twardowski

Wykaz pieśni, jakie należy śpiewać podczas jazdy samochodem. gdy rozwija się następujące prędkości:

80km/h - Pobłogosław, Jezu, drogi...
90km/h - To szczęśliwy dzień...
100km/h - Cóż Ci, Jezu, damy...
110km/h - Ojcze, Ty kochasz mnie...
120km/h - Liczę na Ciebie, Ojcze...
130km/h - Panie, przebacz nam...
140km/h - Zbliżam się w pokorze...
150km/h - Być bliżej Ciebie chcę...
160km/h - Pan Jezus już się zbliża...
170km/h - U drzwi Twoich stoję, Panie...
180km/h - Jezus jest tu...
200km/h - Witam Cię, Ojcze...
220km/h - Anielski orszak niech Twą duszę przyjmie....

Uwaga! Św. Krzysztof jeździ z Tobą tylko do 120km/h. Przy większych prędkościach swoje miejsce oddaje Św. Piotrowi!

 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja