listopad 2012 - 2021
30 listopada 2021

- Lionel Messi zdobywa rekordową, siódmą Złotą Piłkę.
- "Messi odczuwał dyskomfort. Trzymał coś, co nie należy do niego". Dziennikarze z Argentyny przepraszają Lewandowskiego.
- Robert Lewandowski z nagrodą dla najlepszego napastnika 2021 roku
I co, sprawiedliwie było? Nie, to do Lewandowskiego powinna należeć Złota Piłka!!! Messi też to czuje i daje temu wyraz. Lewandowski musi przełknąć porażkę, nie ma innego wyjścia. To dlatego nie lubię konkursów. Gdy bierzesz w takiej imprezie udział, musisz być przygotowanym na wszystko. Nie ma sprawiedliwości w konkursach, ktoś musi wygrać, a ktoś przegrać. Bywają konkursy stronnicze, ktoś ma większe poparcie, jak się wtedy cieszyć ze zwycięstwa? Jestem zniesmaczona. Nie jestem specjalną fanką piłki, nie rozumiem idei biegania za piłką dla przeżyć tłumu, ale tutaj chodzi o Polaka, a to zawsze mnie porusza. Tkwiłam do końca przed telewizorem, nie mogłam odejść, wysłuchałam komentarzy. Jak siedem razy nagradzają jednego piłkarza, po co konkurs, gdy wiadomo kto go wygra?!
Lewandowski – Przyjechałem tu dobrze się bawić i doceniać, że tu jestem. Wiedziałem, po co przyjeżdżam, więc żadnego zaskoczenia nie było i nie będzie.
No więc, o co w końcu chodzi…


29 listopada 2021
Dzisiaj spowiłam się w tęsknotę, spowodował to biały śnieżek za oknem. Przecież tęsknić można za kimś, lub za czymś. Ja tęsknię za śniegiem, może wypleni zarazę. Tęsknisz, to znak że żyjesz! 

Jak wygląda świat, kiedy życie staje się tęsknotą? Wygląda papierowo, kruszy się w palcach, rozpada. Każdy ruch przygląda się sobie, każda myśl przygląda się sobie, każde uczucie zaczyna się i nie kończy, i w końcu sam przedmiot tęsknoty robi się papierowy i nierzeczywisty. Tylko tęsknienie jest prawdziwe, uzależnia… Olga Tokarczuk

Tęsknota ma w sobie duże pokłady uczuć, tylko co się dzieje, gdy obiekt naszej tęsknoty czuje się lepiej bez nas, niż z nami? Każde podejście bywa trudne i bolesne. Tęsknota bywa też maleńka, bez szalonego podłoża uczuciowego. Dzisiaj weszłam na Fejsa i spędziłam tam godzinę, a miałam tylko zajrzeć i coś napisać! Jakoś nie mogę zacząć dnia bez zaglądania tam, mimo, że już kilka razy zrywałam, ale znowu wracałam, nie wiem dlaczego, z tęsknoty za czymś, co jest iluzją?
Nie zacznę dnia bez pasjansa, niekiedy mam tam sukcesy, tak jak dzisiaj, dwie minuty i po wszystkim, a niekiedy męczę się i nic się nie układa, ale to taka wróżba dnia.
Kiedy zbliża się zima, tęsknię za śniegiem. Marzą mi się białe połacie pól pokrytych bielą i ta cisza zimowa, najlepiej z mrozem z niebieską poświatą, i chrzęst śniegu pod butami… Szukaj teraz takiej zimy, trochę popada i topnieje, ale drzewiej takie zimy bywały.
Tęsknię za zdjęciem lub obrazem dworu, to już zmieniło się w obsesję, zaglądam do poczty i czuję mocniejsze bicie serca, może tam już czeka na mnie wiadomość, ale nie czeka, więc dalej ja czekam.
Tęsknotę za ludźmi odłożyłam na koniec. Tutaj sprawy się bardziej komplikują, gdyż tęsknię za tym, aby byli, ale też tęsknię za ciszą grobową niosącą ukojenie. Tęsknię za tymi, których kocham, ślę im dobre energie, to chyba normalne i naturalne, przecież jeszcze żyję, a jak będzie, gdy już odejdę, czy też moja tęsknota będzie trwała, a może nić już się urwie? 

„Wszyscy tęsknimy za tym, co utraciliśmy. Czasem jednak zapominamy o tym, co mamy” – Mitch Albom.

„Szukamy ciepła nawet w kubku z gorącą herbatą, w zaparowanych oknach, bo tak bardzo tęsknimy za ciepłą duszą…” – Tadeusz Różewicz.

„Kiedy nagle czujesz tęsknotę, to nie jest żaden brak, to obecność, to odwiedziny, odwiedzają cię ludzie, kraje, przychodzą do ciebie z daleka i przez chwilę dotrzymują ci towarzystwa” – Erri de Luca.

„Tęsknota za tym, co straciliśmy, jest równie głupia jak nadzieja na to, co nigdy nie nadejdzie. W obu przypadkach na końcu czeka rozpacz” – Rick Yancey.

Halina Poświatowska
była mistrzynią w wyrażaniu tęsknoty!




28 listopada 2021
Niedługo jedynym zajęciem, które jako tako mi wychodzi, będzie kucharzenie. Nigdy nie miałam zapędów w tej dziedzinie, robiłam, bo trzeba było, a teraz pichcę i piekę, gdyż do tych zajęć sama się garnę. Tak to już jest. Dzisiaj upiekłam drożdżowe ciasto z dynią. Tylko świeże ma walory, które mogą przysporzyć chwały piekarce! To samo ciasto, jako drożdżowe z jabłkami i kruszonką, i bułeczki z dżemem z aronii z ciemnym cukrem, a pieczywa wypadły zupełnie inaczej. Ciasto drożdżowe jest dobre, a bułeczki pyszne, może dlatego, że dłużej czekały na piekarnik i bardziej wyrosły. No niby można piec równocześnie, ale ja się boję, że żadne nie upieką się jak trzeba. Ciężka dola piekących, nie mówię już o domu w zapachach drożdżowych bijących pod sufit, a okna otworzyć nie można, aby cisto nie upadło.  Dolo ty moja piekarska, dolo!
Jak już coś robię, to robię jedno za drugim, gdybym usiadła, a nie daj Boże położyła się, już by mnie nic chyba nie poderwało do pracy. Zapaliłam teraz świecę, aby pochłonęła zapachy i rozpoczęła Adwent. Zajmę się rozpatrywaniem i rozmyślaniem adwentowym. Jezus przyszedł na ziemię, aby nas odkupić, zaczyna się czas wyczekiwania ale także szukania sposobów wsparcia innych ludzi w potrzebie. Nie tylko biedni potrzebują wsparcia, także ci, którym zdrowie nie dopisuje, czy obowiązki nie pozwalają. Nie jest łatwo powiedzieć, że czegoś się potrzebuje, ludzie biedni i bogaci mają z tym opory. Biedni ukrywaj swoją biedę, dopiero rozpacz zmusza ich do szukania pomocy.
Co będzie z nami wszystkimi, kiedy by zaczęła się wojna? To przerażająca wizja, wyłączą prąd, wodę i gaz i zostaje nam tylko pakować plecak i iść szukać ratunku, tylko gdzie? Ludzie zakładają fotowoltaikę, aby się uniezależnić od dostaw prądu z sieci, zakładają pompy cieplne. Wszystko ma na celu coraz większą troską o środowisko naturalne, ale również powodowane jest rosnącymi cenami paliw. To dla tych, którzy mają domy, a my mieszkańcy blokowisk? Rozpacz, nawet kominów nie ma. Nie wyobrażam sobie ucieczki, gdyż wszędzie granice, mury, zasieki. Kiedy pomyślę o migrantach, którzy zostawili wszystko, aby szukać lepszego życia, a mają koczowiska na granicy, ogarnia mnie przerażenie. Dlaczego ludzi spotyka taki los? Co nas wszystkich czeka, gdy  świat się nie dogada w sprawie pokoju i spokoju? Czekajmy na Święta, miejmy nadzieję, że będą spokojne, a nam dopisze zdrowie.


27 listopada 2021
Tylko nie odrzucajcie tekstu, wszystko jest pod kontrolą! Przeczytałam kilka książek Olgi Tokarczuk na czele z „Księgami Jakubowymi” i jestem pod wrażeniem. Tokarczuk to wybitna pisarka, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Zabrałam się do lektury książki „Czuły narrator” jej ostatniego dzieła po odebraniu Nobla. Pierwszy esej „Ognozja” - „w której narrator nawołuje do tworzenia nowych pojęć, które pomogą odzwierciedlić zmiany na świecie” pozwala nam zrozumieć, co dzieje się obecnie. Może jeszcze gwoli wyjaśnienia, co to jest ognozja, gdyż wyraz nie jest powszechnie znany.
„Ognozja, najprościej mówiąc jest umiejętnością syntetycznego patrzenia na rzeczywistość i jej zawiłości. Osoba mająca kłopoty z ognozją nie potrafi zobaczyć świata jako całości, widzi wszystko osobno.”
Autorka na wstępie powołuje się na metaforyczną ilustrację opublikowaną przez Camilla Flammariona (nieznanego autora), przedstawiającej Ziemię na tle wszechświata oraz człowieka wyciągającego rękę w kierunku gwiazd, a tak naprawdę podróżnika przekraczającego bariery poznania świata.
Autorka uważa, że świat poznajemy zwiedzając, co oczywiście jest godne polecenia, ale obecnie ze względu na pandemie, ograniczone. Możemy wyrobić sobie także zdanie wnikając w słowa pisarza, który widzi więcej, potrafi przedstawić wszystko we właściwej skali i proporcjach. Oto cytaty obrazujące temat, z którymi trudno się nie zgodzić.

- „Nie ma chyba innego, skuteczniejszego sposobu, żeby na jakiś czas przestać być sobą i stać się kimś, kim na co dzień nie jesteśmy. [...] Czytając, uczestniczymy w życiu kogoś innego i stajemy się nim. Patrzymy jego oczami, odbieramy świat jego zmysłami, myślimy jak postać, która ciągnie nas za sobą.”

- Wszyscy jesteśmy swoi, więc każde zło, jakie wyrządzamy innym, wyrządzamy sobie.

- Podróż to także podbój. Kiedy ruszamy w drogę, postępuje wraz z nami nasz ocean znaczeń, pojęć, stereotypów, nawyków myślowych. Jego fale skutecznie zalewają to, co znajdujemy na zewnątrz siebie.
 



26 listopada 2021

Powoli przygotowuję się do zimy. Moszczę się w cieplejszych rejonach mieszkania, wyjmuję zimowe ciuchy z szafy. Suszarka do suszenia ubrań musi wrócić z balkonu do schowanka i trzeba dla niej znaleźć miejsce. W małych mieszkaniach ze wszystkim jest problem. Wyszłam wieczorem na balkon w tej sprawie, stanęłam przy barierce i popatrzyłam w niebo z kotłującymi się ciemnymi chmurami. Zawsze budziły we mnie grozę. Kłębią się, odsłaniają na chwilę jasne oblicze nieba i połyskujący sierp księżyca, aby zewrzeć się za chwilę i zamknąć wszystko w objęciach szalejącego, podniebnego żywiołu.
Zatęskniłam za pięknem letnich nocy, kiedy wszystko pogrążało się w ciszy, zastygało w srebrzystej poświacie. Drzewa stały bez ruchu, nie drgnęła nawet jedna gałązka, kwiaty traciły barwy i okrywały się pyłem księżycowym, zelżał upał, świat odpoczywał od codziennego trudu. Odpłynęły zmartwienia, nic nie było już ważne, zniknęło zło. Piękno letnich wieczorów brało człowieka we władanie, a teraz, jesienna szamotanina na ziemi i na niebie! Jesienne noce niosą depresję, zniechęcenie i nostalgię. Na dodatek kochana rodzina chce mnie na siłę chronić i uprzedza znajomych, aby mnie nie odwiedzali, gdyż znowu zbliża się zagrożenie covidowe z nowym, jeszcze groźniejszym szczepem. Nie jestem z tego zbytnio zadowolona. Miałam już nadzieję, że zjawi się jakiś osobnik rodzaju męskiego potrzebny niezwłocznie od rozmontowania nakładki na kran w kuchni z sitkiem i filtrem. Właśnie trzeba wszystko rozkręcić, aby włożyć nowy filtr i nie daję sobie rady. Powyjmowałam wczoraj wszystkie klucze, płaskie, francuskie i takie o nieznanej mi nazwie, i nic, ani drgnie. Przecież z taką drobnostką nie będę dzwoniła do hydraulika! Jeszcze dzisiaj zrobię jedno podejście, a jak nie, będę czekała cierpliwie, gdy ktoś się zjawi. Bardzo mi trudno uznać swoją słabość i nieudolność. Moje zdolności techniczne są jednak ograniczone, ofiara losu jestem, ot co.


25 listopada 2021
Jezus
powiedział: Uważajcie i wystrzegajcie się wszelkiej chciwości, bo nawet jeżeli ktoś opływa w bogactwo, jego życie nie od tego zależy.
Dzisiaj będzie mój ulubiony misz-masz.
Ja nie jestem chciwa, ale muszę być oszczędna, gdyż inaczej musiałabym wejść do strefy polskiej biedy, a na to nie mam ochoty. Z biedą podobno  nie jest najlepiej. Dużo zależy od ludzi, gdyż im się zwyczajnie nic nie chce i czekają, aż im ktoś da. Warszawa przoduje w bogactwie i rozwoju gospodarczym, no cóż, stolica! Duże miasta są w lepszej sytuacji.
Ja niestety nie należę do bogaczy i w ramach gromadzenia zapasów na zimę suszę włoszczyznę, gdyż teraz jest tańsza. Kupiłam już raz krojoną kapustę i zakisiłam. Efekt był obiecujący. Kiszę w słoikach, gdyż w garze kamiennym boję się trochę, w razie niepowodzenia, byłaby zbyt wielka strata. To tylko fragmenty działań, w każdym razie biedy nie uświadczam. Boję się tylko, że będę zbyt długo żyła, a to już byłaby pułapka losu.
Najstarsza kobieta świata żyje 124 lata. Boże broń mnie przed tak długim życiem! Ile musiałabym kapusty jeszcze nakisić...

Teraz padł kolejny rekord fali COVID-19: 28 380 zakażeń. Ludzie się jednak nie szczepią, wolą umierać. Dlaczego rząd nie wprowadza obostrzeń dla niezaszczepionych? Trudno to pojąć, ale będzie rejestrowanie wszystkich ciąż! Muszą mieć wgląd w to, jakie będą decyzje kobiet. Skutek będzie jednak taki, że kobiety nie będą chodziły do ginekologa. Kto na tym zyska?! Może badania będą prowadzone w łóżkach? Będzie 100 procent pewności.
Podobno Kurdej-Szatan "Za jeden post w internecie zarabiała do tej pory od 15 do 20 tys. zł. Teraz będzie miała mniej ofert i stawki spadną." Stopa życiowa się dziewczynie obniży, było nie gadać trzy po trzy.



24 listopada 2021

Znalazłam zdjęcie w internecie, tak niekiedy coś w oko wpadnie, ustawiłam jako tło pulpitu i rozmyślam nad losem tego domu, a właściwie jego pozostałości. Ktoś go budował dla rodziny, siadano do wspólnych posiłków przy stole, w oknach stały pelargonie, obok domu był ogród i sad. Pozostały ściany i oczodół okienny, okno chyba ktoś „przygarnął”, wokół domu trawy i krzewy. Może dom się spalił, może mieszkańcy poumierali, a może powędrowali w świat za chlebem. Teraz to ruina, przytułek dla dzikich zwierząt. Tak to bywa, wszystko ma swój koniec, ucieka, umyka i w końcu zamieni się w stertę gruzów.
Ja tak lubię swoje mieszkanie, wkładam trochę trudu, aby było zadbane i chciało się w nim przebywać. Lubię ciągle wszystko przestawiać, zmieniać, dosmaczać. Trwanie w bezruchu mnie męczy. Ciekawa jestem, kto zamieszka w moich czterech ścianach, gdy ja przeniosę się do lepszego świata?! Nie mam zamiaru tłuc się tutaj, jak już zmienię lokum, odejdę i nie będę wracała, jak to mam w zwyczaju. Ślad po mnie ma zaginąć.
Zaczytałam się wczoraj do upadłego w materiałach dotyczących Turczynek w Goszczanowie. Historia ta fascynuje mnie już od dawna. Wybraliśmy się kiedyś, aby wszystko zobaczyć na własne oczy, ale do krypty w kościele, gdzie spoczywają dwie damy przybyłe za głosem serca do Polski, jednak nie udało się dotrzeć, nie było nikogo, kto by udostępnił podziemia kościoła. Trudno, widocznie byłby to dla mnie zbyt duży wstrząs. Autorzy wnoszą do legendy dużo nowych rozważań, dlatego nie mogłam się oderwać od tekstu. Dlaczego jedna mumia przetrwała tyle lat w dobrym stanie, a druga rozpadła się prawie? Może kogoś zainteresują losy sióstr spoczywających w Goszczanowie, warto przeczytać. Ślad po nich pozostał 400 lat. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Ja w każdym razie nie życzyłabym sobie takiej pamięci o mnie. 

Turczynki w podziemiach kościoła w Goszczanowie








23 listopada 2021

Wczorajsza „Balladyna” Słowackiego w reżyserii Adamczyka, z Katarzyną Ucherską w roli głównej, na mnie zrobiła duże wrażenie. Zamglony las, bajkowa zakochana do szaleństwa Goplana, Balladyna, z twarzą słodkiego dziewczątka, ale mocą kobiety przebiegłej, której morderstwo popełniane raz za razem nie hamuje drogi do tronu. Ginie wśród owoców malin, gdy los odmierza sprawiedliwość. Cały czas wpatrywałam się w twarz Ucherskiej i nie bardzo mogłam przyjąć do wiadomości, że jest zdolna do takich dramatów życiowych. Namiętność królowała na scenie.
Dobroć człowieka przygarnia ludzi, zachłanne szaleństwo władzy można kupić tylko za pieniądze, a i tak kończy się to tragicznie. Moja córka przeglądała z jakiegoś tam tylko jej znanego powodu księgę swojego dzieciństwa i młodości udokumentowaną przez rodziców zdjęciami i dowodami osiągnięć z tego okresu i przesłała nam zdjęcie kartki z pamiętnika z wpisem dziadunia. Mnie też zakręciła się łezka w oku,  moja druga córka stwierdziła, że wydaje jej się, że dziadzio stoi obok niej. To był naprawdę mądry, dobry i szlachetny człowiek i takich ludzi się zawsze pamięta i wspomina z czułością. Honory i pieniądze nie miały dla niego znaczenia, dla niego liczyła się rodzina i praca. Pamiętam ten moment, gdy moja córka, uczennica chyba drugiej klasy, stała obok dziadunia i przymilała się prosząc o wpis. Bronił się trochę, argumentując, że on już wyrósł z wpisów do pamiętnika, ale był bez szans. Nie mam pojęcia skąd taki wierszyk znał, ale wnuczce sprawił wielką radość.
Nieba ci róży podobieństwa dały,
nad wyraz były łaskawsze.
Róża podobać się może dzień cały,
a ty podobasz się zawsze.”

Jaka była zadowolona z tego wpisu! Zaraz przybiegła, aby mi pokazać. Kiedyś wszystko było jakieś prostsze. Człowiek cieszył się tym, że żyje, że obok są ludzie, na których można polegać, którzy cię kochają, dla których jesteś ważna. Teraz też jest pięknie, ale trochę inaczej. Co Balladynie przyszło z tego, że wdarła się na zamek? Szczęścia tam nie było za grosz. Jeden wpis dziadunia uszczęśliwił małą dziewczynkę i pamięta to do dzisiaj.
Oby tylko na wschodzie sytuacja się ustabilizowała, niech już zaprzestaną tych niecnych działań. Nie mogę sobie nawet wyobrazić wojny.


22 listopada 2021
Czy znasz hasło do swojego wnętrza?
Stanisław Jerzy Lec
Wydaje się, że niekiedy zapominamy, zdarza się, ale ogólnie wiemy, czego chcemy. Wszystko możemy przedstawić w krzywym zwierciadle, ironizować, powiedzieć wprost, ale jakbyś nie zrobił, będą ludzie za i przeciw. Polacy szczególnie mają taką przywarę, ważne, aby się przeciwstawić. Jestem córą tego narodu i też bywa, że staję okoniem. Wtedy pamiętam hasło i wiem dlaczego to robię, kłopot w tym, że najczęściej miewam rację, a to nie wszystkim się podoba.
Sprawa lumpeksów, second-hand czy jak tam je nazwać. Aby była jasność sytuacji, chcesz to tam kupuj, noś używane rzeczy, to twoja sprawa. Teraz doszedł jeszcze jeden argument, ochrona planety! Ja nie jestem zwolenniczką tego rodzaju zakupów. Nie lubię takich ubrań! Mam swoje argumenty przeciw.
Ciucholand, coś mnie kusi, gdyż akurat przechodzę, otwieram drzwi, zapach lekkiej stęchlizny, środków dezynfekujących, wieszaki gną się od ubrań. Coś wybieram, gdy już weszłam, taniocha. Przynoszę do domu, piorę, ubieram, i odrzuca mnie. Wynoszę do skrzynek z odzieżą i po kłopocie. Kilka złotych wyrzucone. Dlaczego mam płacić za coś, czego nie lubię i nie noszę? Powodów jest kilka.
- Jestem wyczulona na energię płynąca z ubrań innych ludzi tam skumulowaną.
- Takie rzeczy łatwiej się brudzą, gniotą, trzeba je często prać.
- Zawsze wyglądają na znoszone.
- Włókna są przetarte i w ubranich jest zimno.

Nie jestem w stanie przekroczyć tej bariery, wolę w sklepie kupić tanie, ale nowe, często z przeceny, w sklepach z końcówką wyprzedaży, ale niemające tych przywar. Mój wybór! Do bogatych osób nie należę. 
Nie mam obiekcji, gdy chodzi o rzeczy przekazane mi przez córki. Takie ubrania mogę nosić. Nadajemy na podobnych falach, nic mnie nie mierzi. Odziedziczyłam koszulkę po moim wnuku i nie oddam za żadne skarby, doskonała bawełna, a że przód z dinozaurem, to już moja sprawa. Niekiedy słyszę – Mamo, nie przystoi ci w tym wieku taka bluzka. Mnie nie razi. Kupuję rzeczy proste, bez udziwnień i dlatego bywają ponadczasowe, noszę długo, aż do „zlumpienia”, no trochę przesadzam, ale jak lubię, to noszę. Rzeczy, których nie lubię, oddaję do skrzynek. To mój sposób na ratowanie planety i samej siebie.


21 listopada 2021
Tusk się „przejechał”! - Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji.
To wpadka wizerunkowa, a i tak opozycja ostatnio głosi poglądy trudne do przyjęcia, choćby w sprawie odgrodzenia się od Białorusi. Myślę, że nie ma innego wyjścia, gdy mamy do czynienia z człowiekiem mściwym i bezdusznym. Migranci przyjechali tutaj z własnej woli, chyba trzeba zrobić wszystko, co się da, aby powstrzymać chętnych do przyjazdu, a uwięzionych – no bo jak ich inaczej nazwać – albo wywieźć do miejsca, skąd przyjechali, albo umieścić w Europie. Mnie osobiście postawa przyjezdnych na zachodzie się nie podoba. Żyją docelowo z zasiłków! Nie wszyscy, ale większość. Normalny człowiek pracuje, aby zarobić na swoje utrzymanie. Wiem, że niekiedy wszystko w życiu się wali i z takiej formy utrzymania się przy życiu trzeba skorzystać, ale aby z tego żyć i nie mieć wyrzutów sumienia, że się jest na czyimś garnuszku, to się w głowie normalnego człowieka nie mieści. Na dodatek oni się nie mają zamiaru integrować, oni chcą wprowadzać swój styl życia, no to chyba nie jest w porządku. Migracja ludności była od początku świata i będzie, ale jakieś normy przyjmowania obcokrajowców powinny być. Merkel chyba żałuje poniewczasie.
Ja też wędruję po całej Polsce, ale to w końcu jest mój kraj, a zmuszają mnie do tego okoliczności. Obym tylko nie wylądowała na Alasce, jako że źle znoszę mrozy. Dzisiaj mam niedzielę wolną od pichcenia w kuchni. Wczoraj ugotowałam barszcz ukraiński, jaki smaczny, może dlatego, że dawno nie wpadłam na pomysł, aby zagościł na moim stole, do tego klops z fasoli i kalafiora, to wykorzystanie pozostałości od barszczu - fasola, i z obiadu z dnia poprzedniego - kalafior przecież całego nie zjem. Dużo nie kosztuje, starczy na kilka dni, a człowiek syty. Dzisiaj rano jadłam klopsa z borówką leśną zakupioną w Aldim po cenie preferencyjnej. Musiałam przyhamować, gdyż mogłabym zjeść podwójną porcję, a przecież mam trzymać się w garści, do świąt waga ma wskazać 70 kg! Daj Boże, że się to ziści. Mój kręgosłup już nie wytrzymuje nadwagi, muszę go wspomagać. Chyba nie mam koronawirusa, kubki smakowe sprawują się należycie. Dostałam SMS-a w sprawie trzeciego szczepienia, trochę się waham, ale chyba nie będzie rady, trzeba się poddać wymogom. Osobiście wprowadziłabym obowiązkowe szczepienia, gdyż inaczej od tych fal ciągle nadchodzących się nie uwolnimy.
 Gotując barszcz ukraiński śladu po sobie nie zostawisz! Może wierszyk, to już większa szansa. Cisza zostanie, co do tego nie mam wątpliwości.







Piasek w ustach
(Fasti, której już nie ma)

Nie wiem dlaczego patrzysz
w oczy , które nie widzą.
Goryczą jestem i piekłem,
pustynną efemerydą.

Piaski moich marzeń
odsłoniły pustynną różę,
kamienną, suchą i szarą.
Ona przetrwa najdłużej.

Uciekamy w głąb siebie,
toniemy w kurzawce słowa.
Kamień na kamieniu zostanie
i cisza grobowa.


20 listopada 2021
Ciasteczka kruche ze słonecznikiem
Mam propozycję kulinarną. Ciasteczka ze słonecznikiem. Pyszne. Wczoraj upiekłam, jedną blaszkę zapakowałam dla córki, a drugą już prawie zjadłam!!! Naprawdę!!!
Wczoraj część, a dzisiaj resztę. Jeszcze tylko dwa zostały na talerzu, właśnie dojadam. Mało cukru, szczątkowe ilości, ale słonecznik w karmelu wyśmienity. Lubię takie rarytasy. Dokończę resztę i będę miała wszystko z głowy. Ciastka muszą być dobrze wypieczone, to warunek. Zachęcam do działania. Pracy naprawdę niewiele, słonecznik jest w miarę tani. Ja się niby odchudzam, ale wobec takiego wezwania jestem bezbronna. Zjem i znowu się wezmę w garść.
Mam też drugi problem. Gry. Coś robić muszę, gdy czas mam rozluźniony, a do tego najbardziej nadaje się pasjans. Zbyt wiele nie trzeba myśleć, a zawsze coś człowieka podkręca. Dzięki niemu wykręciłam się z kulek. Mam nadzieję, że znajdę jakieś remedium także na pasjansa, na wszystko przychodzi czas, a może kres. Czy mogłabym z tym skończyć, oczywiście, ale dlaczego mam się wszystkiego wyrzekać, chwila przyjemności też mi się należy!!! Co to ja anioł ze skrzydełkami jestem? Jakieś wady też muszę mieć. 
Walc został w sferze marzeń, nie ma z kim już zatańczyć, nie ma gdzie, i kondycja już nie ta, ale posłuchać zawsze można, a później do pracy.



19 listopada 2021
Wieczór. Ciągnie się w dziennikach temat polskiej dyplomacji, a może jej niedoboru, gdy załatwiają sprawy na wschodniej granicy poza plecami Polski. Czas na film. Kultura przypomina „Noce i dnie” Dąbrowskiej. Chyba się nie oprę, gdyż kadr po kadrze wciąga mnie od nowa w perypetie miłości Bogumiła i Barbary. Mam dosyć usposobienia Barbary, jej wiecznego niezadowolenia, ale Barańska bardzo mi się podoba. Noce i dnie z nami lub bez nas. Co w tej kobiecie tkwi, że nie potrafi docenić miłości męża, tylko myślami goni za nenufarami i tapla się w błocie wspomnień. Czy na tym świecie jedynie miłość nieszczęśliwa była czymś trwałym, nie zamykającym się, nie kończącym się nigdy? (...) A może ta miłość nie była taka nieszczęśliwa, tylko ona [Barbara] swoim usposobieniem przeobraziła ją w gorzkie niepowodzenie. Barbra wspiera męża i odpycha, kocha i obojętnością zatruwa mu życie, bo gdy nas nie stać na miłość, stać nas zawsze na zazdrość. Mam jej naprawdę serdecznie dosyć, ale budzi też moje współczucie. Bogumił to ostoja, człowiek kochający ziemię, pracą pozytywną zdąża do odrodzenia Polski. Bo przecież poprzez to codzienne, zwyczajne życie człowiek także tworzy historię, mawiał Bogumił. Kiedy umiera, Barbara ocknęła się, wie, co utraciła. Człowiekowi często się zdaje, że już się skończył, że się w nim nic więcej nie pomieści. Ale pomieszczą się w nim jeszcze zawsze nowe cierpienia, nowe radości, nowe grzechy. I tak to się toczy, dzień po dniu, noc po nocy, a  radość niosą niekiedy niedziele. Ile tych niedziel w życiu człowiek ma? Prawie trzy godziny w Nichcicami minęły, połknęły wieczór i zostawiły znowu osad na dnie duszy. Wątku Tomaszka już nie będę rozwijać – dziecko to wielka niewiadoma, ale skąd się tacy Tomaszkowie biorą w rodzinie? Barbara swoją rodzicielską postawą się do tego przyczyniła, to nie ulega wątpliwości.
Pojechałam kilka lat temu do wsi Płonne, gdzie Dąbrowska pisała „Noce i dnie”. Zobaczyłam na własne oczy dom, w którym mieszkała, wynajmowała "izbę we wsi u chłopa Chmiela", gdyż w domu siostry było bardzo ciasno. Pogadałam z obecnym mieszkańcem, który jest prawie jak przewodnik. Pisała swoje dzieło w lesie, na wzgórzu modrzewiowym. Zobaczyłam ruiny dworku, oczywiście byliśmy w Szafarni odwiedzić Chopina, wysłuchać koncertu. Zawadziliśmy też o zamek w Golubiu Dobrzyniu. Oto ja z córką i obecnym lokatorem domostwa. Teraz w internecie na zdjęciach dom już jest podrasowany, ale wtedy tak wyglądał. Ja tam musiałam pojechać, dotknąć ziemi i miejsca, gdzie autorka tworzyła. Zawsze byłam pod urokiem tej powieści i filmu, jak widać. 
 

Oczywiście w Russowie koło Kalisza, gdzie urodziła się Maria Dąbrowska, byłam lata temu. Mieści się tam muzeum poświęcone pisarce. Jakże mogłabym tam nie być.



18 listopada 2021
Ludzie są jak morze, czasem łagodni i przyjaźni, czasem burzliwi i zdradliwi. Przede wszystkim to jednak tylko woda.
Albert Einstein
Są sytuacje, które mnie niekiedy zniesmaczają. Zawsze do tego przyczyniają się ludzie. Już kilka razy zgłaszano się do mnie z propozycją umieszczania na moich stronach płatnych ogłoszeń. Ogłaszam wszem i wobec że ja nie prowadzę tego typu działalności!!! Są przecież strony prowadzące tego typu usługi i tam trzeba się zgłosić, zapłacić i się promować. Litościwie kiedyś zamieściłam takie ogłoszenie, ale przecież nigdy nie brałam za to pieniędzy, ale postanowiłam, że nikt mnie nie przekona, że mam w ten sposób pomagać. Ludzie to różnie odczytują.
Jestem staruszką i nie mogę zbrukać swojej opinii chciwością, wystarczy, że dźwigam na swoich barkach wszelkie oznaki starości, która zbytnio nie wzbudza mojej sympatii. Staram się przecież, ale tak jak wszystkim wychodzi mi to średnio. Danuta Szaflarska ujęła to krótko. „W tym, co robię, staram się zachować naturalność. Uważam, że nie ma sensu ukrywać na siłę wieku. Wszelkie próby odmładzania się podkreślają tylko, że się jest starym. Myślę, że trzeba się normalnie, spokojnie starzeć. Każdy wiek ma też swoje radości, nie tylko zmartwienia.” Bardzo podoba mi się zdjęcie aktorki, nie powiem jak się nazywa, sami ją rozpoznacie bez trudu. Tego typu sylwetka kobiety zmusza do stwierdzenia - ludzie bywają ładni, mądrzy i zdolni. Nie każdemu dano, trudno. Starzeją się jednak wszyscy, ładni i brzydcy, madrzy i z uszczerbkiem, z nogami długimi i krótkimi...
Wody za to mamy w organizmie wszyscy tyle samo. „U dorosłych mężczyzn zawartość wody w ciele wynosi około 60%, a u dorosłych kobiet około 55%. Ta różnica wynika z tego, że tkanka tłuszczowa u kobiet stanowi większą część ciała niż u mężczyzn, a tłuszcz zawiera mniej wody niż tkanka beztłuszczowa.” I pij tu człowieku dwa litry dziennie wody, aby utrzymać się przy życiu i wyrównać braki, inaczej zakończysz szybko żywot. 



17 listopada 2021
Są ludzie, którzy nie zauważają małego szczęścia, ponieważ daremnie czekają na duże. Pearl Buck
Moim małym szczęściem jest domowy kwiatek łatwy w uprawie – anginka, geranium czy jak tam ją się nazywa. Pięknie pachnie, nie grymasi, cierpliwie czeka aż ją podleję, i sprawia dobre wrażenie. Już kilka razy w życiu gościła na moim oknie i znowu do mnie wróciła. Szukałam, aż znalazłam i mam nadzieję, że ze mną zostanie. Ostatnio wyrosła na krzak obezwładniający wielkością i dlatego zaczęłam hodowlę od nowa.
Geranium, inaczej anginka:
łagodzi infekcje dróg oddechowych
zmniejsza ból gardła
zmniejsza obrzęku błon śluzowych nosa podczas kataru
uśmierza ból ucha przy ostrym zapaleniu ucha środkowego
łagodzi ból reumatyczny
uśmierza ból głowy i nerwobóle
dezynfekuje drobne ranki
zmniejsza obrzęk i swędzenie po ukąszeniach owadów
odświeża oddech
łagodzi ból zęba
spłyca blizny
pomaga się odprężyć i uspokoić.
https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/apteczka/geranium-anginka-czyli-pelargonia-pachnaca-wlasciwosci-lecznicze-i-zastosowanie-aa-p9nY-ZDAJ-igBL.html
Szkoda, że nie mam kilku rodzajów tego piękne pachnącego kwiatka. Może jakaś dobra dusza podrzuci mi sadzonkę pachnącą różą czy migdałem...


17 listopada 2021
Dopóki człowiek nie obejmie współczuciem wszystkich żywych stworzeń, dopóty on sam nie będzie mógł żyć w pokoju.
Albert Schweitzer
Siedzę sobie w ciepłym pokoju napawając się radością z nowych zasłon i rolet. Wczoraj sama „udrożniłam” karnisze”, aby założyć zasłony z kółkami czy przelotkami, jak je nazywają. Zrobiłam to zanim ktoś przybyłby do pomocy. Lubię być niezależna. Wieczory bywają spokojne w moim domu.
Czytam o wszystkim, co się dzieje na granicy. Nie mogę przejść obok, ale co należy w tej sytuacji zrobić, nie wiem. Po polskiej stronie ranni policjanci, lecą w naszych kamienie, słychać strzały. I co dalej? Część migrantów podobno chce wracać do swoich krajów, ale nie wszyscy, gdyż nie mają do czego wracać. Sytuacja jest tragiczna. Nie rozumiem poczynań opozycji, uważam, że rząd postępuje słusznie. Tak naprawdę to nie mamy wyboru, Łukaszence nie można pozwolić na samowolkę, ale co będzie, gdy zaatakuje? Trzeba rząd i wojsko wspierać, nie ma innej opcji. Chodzi o naszą niezależność.
Co z ruchami faszystowskimi w Polsce? To narasta, a w Kaliszu na manifestacji sprawy zaszły zbyt daleko, przerażenie ogarnia. Czy te wydarzenia należy wiązać z sobą? Wizja jest przerażająca.
Terlecki ma koronawirusa. Stwierdzono u niego taki stan, a on sobie brał udział w posiedzeniu sejmu. Marszałek wyprosiła posłów bez maseczek, i słusznie. Naszym obowiązkiem jest chronić siebie i innych. Nie wszyscy ludzie to jednak rozumieją. Jak do nich dotrzeć. Nie wiem czy na trzecią dawkę będą zapraszać, czy trzeba się samemu upomnieć. Trochę skrzydełka mi opadły.


15 listopada 2021
Budujcie mosty od człowieka do człowieka, oczywiście zwodzone. Stanisław Jerzy Lec
Lec zawsze wszystko postawi pod znakiem zapytania, ale mnie nęci prawdziwy zapach człowieczeństwa odczuwalny najbardziej, gdy potrzebuję wsparcia drugiego człowieka. Dziękuję Opatrzności za wszystko, co mnie w życiu spotkało, gdyż wszystko było potrzebne abym zrozumiała siebie, choć to trudne zadanie. Dlatego chcę podziękować życiu za wszystko:
- za zło pozwalające docenić dobro
- za cierpienie, u którego krańca spotka się radość
- za niedostatek z szacunkiem podnoszący kromkę chleba
- za złych ludzi wyzwalających przebaczenie
- za miłość i szczęście
- za uczucia, które przyschły na dnie duszy i odrodziły się niespodziewanie
- za wszystkie dary losu, dni dobre i złe, słowa budujące nowe mosty, za listy niewysłane, za wieczory we mgle i ranki rozświetlone słońcem.
Czy ja na starość robię się sentymentalna? Może troszeczkę, tak miło jest wspominać mosty, nawet te zwodzone. Nie wiem czy wiecie, co to jest białe kłamstwo? To takie małe kłamstewko, którego się wprost nie wypowiada, jest i go nie ma, mówi się nie mówiąc. Podobno wszyscy kłamiemy, mimo, że się zarzekamy, że zawsze mówimy prawdę, ale niekiedy nie jesteśmy w stanie powiedzieć prawdy, aby kogoś nie zranić. Czy dobrze to czy źle? Nie wiem, chyba niekiedy lepiej być trochę okłamywanym niż ranionym. Rany trudno się goją, zostają na całe życie, niby zabliźnione, ale tak naprawdę bolą zawsze. Życie trzeba przeżyć, potknąć się i powstać, jak czegoś nie spróbujesz, nie wiesz jaki będzie miało smak.



14 listopada 2021
Światowy Dzień Seniora – 14 listopada
W Polsce seniorzy stanowią 24,85% populacji, badania pokazują, że do 2050 r. będzie to aż 40,4%!!!
Seniorem jest ktoś, kto zakończył już drogę rozwoju zawodowego, a wiek i stan zdrowia uniemożliwia mu kontynuowanie pracy czy działalności społecznej.
Umownie życie ludzie dzielimy na trzy okresy, do trzydziestu lat okres rozwoju:
- od 30 do 59 okres średni,
- od 60 lat i więcej wiek starszy.
- wiek sędziwy zaczyna się po 90-tce..
Już stan zdrowa rodziców w chwili naszego poczęcia wpływa na sposób, w jaki będziemy się starzeć. To zjawisko zależy od naszych genów, trybu życia jakie prowadzimy czy usposobienia charakteru. Jeżeli, ktoś od młodych lat jest aktywny, pogodny, optymistycznie nastawiony do życia czy tolerancyjny, możemy założyć, że taki sam będzie na starość. A badania dowodzą, że pozytywne nastawienie psychiczne spowalnia procesy starzenia się organizmu.




13 listopada 2021
 "Co wzięło swój początek z ciała, jest ciałem, a co pochodzi z Ducha, jest Duchem."
Każdy ma takiego ducha, jakiego ma, ciało też nam dano i nic na to nie poradzimy, jest, jakie jest. Boję się ludzi „narwanych”, nie wiadomo, co wymyślą.
Robert Bąkiewicz przemówił i powalił Polskę i świat na kolana: – „To od nas będzie zależało, jak ta nowa Polska będzie wyglądała. Czy będziemy narodem i państwem silnym, gotowym nieść krużganek oświaty, chrześcijaństwa, cywilizacji łacińskiej na Zachód.”
Mocarnym narodem jesteśmy, ale jak udźwigniemy krużganek?!I jeszcze opaszemy krużgankiem Zachód? Jak p. Bąkiewicz sobie to wyobraża?
(Krużganek- element architektury, który występował w średniowieczu czy renesansie, czyli otwarty korytarz (ganek), ciągnący się najczęściej wzdłuż wewnętrznego dziedzińca budynku.)
Robert Bąkiewicz to prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, szef Straży Narodowej, powołanej do obrony kościołów na znak Jarosława Kaczyńskiego, związany z ONR, prezes Stowarzyszenia Roty Niepodległości, redaktor naczelny Mediów Narodowych. Tyle tytułem informacji. Z czym to się kojarzy, to wiadomo.


Nieść kaganek oświaty, to dawać wykształcenie, edukować. Kiedyś przy kaganku czytano, uczono się.

Czarnek zakłada oświacie kaganiec, robi to mniej lub bardziej jawnie powołując niewieścią cześć, a broniąc ojców zapędzonych podobno w kozi róg przez niewiasty, a kaganek gaśnie powolutku i gaśnie. I co dalej?
Zapamiętamy i utrwalimy znaczenie słów – krużganek, kaganiec, kaganek. Nikomu już się nie pomyli.
Panie Bąkiewicz, niech pan tak nie krzyczy, gdyż to się źle kojarzy. W pochodzie szli sami prawdziwi patrioci, a ci, którzy zostali w domu, dla Polski nic nie znaczą? Uważam, że takie marsze nie są nikomu potrzebne, dla Ojczyzny trzeba pracować, szanować ją, szukać dróg porozumienia, a nie dzielić. To nikomu nie służy, sytuacja jest naprawdę napięta i nie wiadomo jak to się skończy. Krużganek nie jest do udźwignięcia, róbmy wszystko, aby kaganek nie zgasł. 


12 listopada 2021
http://dodatki.net/biorytm.php
Najpierw sprawdźcie swój biorytm, a później możemy pogadać o waszym samopoczuciu. Ja ostatnio jestem w doskonałej formie i cieszę się tym, co mam, gdyż życie uczy, że nic nie trwa wiecznie. Lubię siebie niekiedy sprawdzić w innych gierkach i okazuje się, że zabawa może odkryć prawdziwe oblicze mojej osoby. Są tacy, którzy doświadczyli tych moich ukrytych cech charakteru na swojej skórze. No i


Na dodatek mój wiek też już daje mi się we znaki, nie tylko mnie, ale każdemu, mózg się starzeje, stajemy się przyrodzie niepotrzebni, przedłużenie gatunku mamy za sobą.
„Brak dopaminy powoduje zaburzenia kontroli emocji oraz przewidywania konsekwencji. Jest przyczyną utraty ogólnej radości życia i motywacji, co często prowadzi do starczej depresji. Oprócz tego zaburza również funkcję snu. Obniżenie poziomu serotoniny wywołuje zaburzenia behawioralne. U kobiet często obserwuje się wzrost poziomu agresji, a u mężczyzn nadmierny wzrost popędu płciowego. Deficyt acetylocholiny osłabia pamięć, obniża zdolność koncentracji i uczenia się. Wywołuje senność, osłabia odbiór bodźców zmysłowych.”
Naszemu mózgowi możemy wszystko wyjaśnić, tylko trzeba stosować dietę nie obciążającą organizmu, ruszać się, i zmusić mózg do pracy. Starość nie zniknie, ale będzie mniej się panoszyła w naszym życiu.
https://www.hellozdrowie.pl/artykul-starosc-zaczyna-sie-od-mozgu/


11 listopada 2021
Lubię usiąść w fotelu, zapalić małe boczne lampki i spoglądać przez wpół zasłonięte okna na zbliżający się wieczór. Po domu rozchodzi się przyjemne ciepło, tańczą na ścianach refleksy świetlne przebijające się przez wolne przestrzenie rolet, moje palce biegną przez paciorki różańca, a ja spokojna i spełniona jestem bliżej gwiazd. Mój dom, moje miejsce na świecie i nie chcę, aby ktoś mi miał je odebrać.

Dzisiaj Święto Niepodległości, święto wszystkich Polaków! Jedna jest nasza Ojczyzna i w niej jest miejsce dla każdego. Nareszcie składa się jeden wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza, wspólnie Prezydent, Sejm, Senat, i tak powinno być od początku!!! Polska jest dla każdego Polaka. Groźba naruszenia wschodniej granicy budzi przerażenie. Przez lata dosyć krwi przelano w obronie Polski i gdyby znowu trzeba było składać ofiarę krwi bratniej, to byłoby przerażające.
- Niech żyje Polska. Niech Pan Bóg ma naszą ojczyznę w opiece - mówił Andrzej Duda.


10 listopada 2021
Jakoś do mnie nie przemawiają obraźliwe słowa pod adresem żołnierzy na granicy z Białorusią. Co niby żołnierz ma robić? Żołnierz wykonuje rozkazy i nie ma od tego odwołania. Jak można do niego mieć pretensje? Robi się coraz bardziej niebezpiecznie i wszystkie siły muszą być skierowane na obronę granic. To nie jest prosta sprawa, bezpieczeństwo jest zagrożone. Nad Białorusią mają latać rosyjskie bombowce! Merkel zadzwoniła do Putina, ciekawa jestem czy będą jakieś rezultaty. Gdy NATO ustawi wojska z jednej strony, a Rosja z drugiej, to każda iskra może być zapalna. I co dalej? Tak strasznie jeszcze nie było. Jutro marsz ulicami Warszawy. Tylko tego nam potrzeba, sąd nie dał pozwolenia, ale Ziobro zadziałał, narodowcy dadzą jeszcze wszystkim popalić. Spokoju nam potrzeba a nie marszów. 
Jasnowidz Jackowski mówi o wojskach stacjonujących na granicy wschodniej i południowej. Może do tego dojść. Szkoda, że Klimuszko już nie żyje, on miał wyraziste wizje. Warto zwrócić uwagę na to, co mówił o roślinach. Leczył ziołami, wyczuwał ich właściwości.
„Zdolność do wyczuwania mocy roślin umożliwiła mu rozgraniczenie pozytywnego i negatywnego ich oddziaływania na organizm człowieka. Dobroczynny wpływ mają drzewa iglaste: modrzew, sosna, świerk, jodła, jałowiec, cis. Z liściastych: brzoza, lipa, dąb, kasztan, klon, morwa, akacja. Niekorzystny berberys, osika, topola, olcha, dziki bez. Pozostałe są obojętne dla człowieka. Fitoterapeuta zalecał też kąpiele, nacierania, hartowania, a także gimnastykę i spacery oraz wszelaki kontakt z przyrodą.
Twierdził, że zbyt długie picie herbaty z mięty lub z piołunu może uszkadzać wątrobę i błonę śluzową żołądka. Ziół nie należy gotować, bo tracą cenne właściwości. Zioła za każdym razem należy zaparzać świeże, nie wolno ich słodzić, Zioła należy pić spokojnie, z wiarą w ich skuteczność.”
https://www.onet.pl/styl-zycia/damosfera/przewidzial-wybor-wojtyly-na-papieza-wskazal-miejsce-gdzie-trzymane-bylo-cialo-premiera-wloch/kzc74gb,30bc1058



9 listopada 2021
Sytuacja na granicy z Białorusią nie wróży niczego dobrego. Jakby nie postąpić, będzie źle. Na co ci ludzie liczyli przyjeżdżając na Białoruś? Agresja pod przymusem czy nie, nie doprowadzi do niczego dobrego. Nic na świecie nie dzieje się bez przyczyny. Nie mam siły już o tym myśleć.
Może trochę odreagowania złych emocji. Co to są związki karmiczne, karmiczna miłość? Lubię takie zagwozdki - dlaczego jedni ludzie nas tak interesują, a inni wcale, ale sami poczytajcie. Prawda to czy nie, ale pewne relacje międzyludzkie można sobie w ten sposób wyjaśnić.
Po czym poznać relację karmiczną?
  • Silne przyciąganie do drugiej osoby, poczucie, że znaleźliśmy pokrewną duszę
  • Wrażenie, że zna się nowo poznaną osobę "od zawsze"
  • Obsesyjne myślenie o danej osobie, nawet długo po zakończeniu związku
  • Wrażenie więzi z drugą osobą, nawet jeśli nie ma to odbicia w rzeczywistości
  • Silna, niczym nieuzasadniona niechęć do nowo poznanej osoby
  • W danej relacji postępowanie irracjonalne, wbrew sobie
  • Skrajnie silne emocje towarzyszące danej relacji
    https://magia.onet.pl/artykuly/ezoteryka/milosc-karmiczna-co-to-jest-i-po-czym-ja-poznac/4kkn1x5


  • 8 listopada 2021
    Same niespodzianki.
    Kujawsko-pomorskie zawiadomiło mnie, że mam w niedzielę odebrać pulsoksymetr.
    "Pulsoksymetr to małe, poręczne i lekkie urządzenie, które pozwoli Ci nie tylko na zmierzenie tętna, ale również sprawdzenie wysycenia krwi tlenem! Bądź świadomy własnego zdrowia – wybierz pulsoksymetr napalcowy i kontroluj swoje wyniki."
    Dlaczego nie, dają, to biorę, gdyż zbliża się nowa fala zakażeń, a urządzenie to może wskazać mój stan zdrowia. Córka zawiozła mnie na ulicę, gdzie jeszcze nigdy nie byłam, ale ulica istnieje. Restauracja, gdzie odbyło się spotkanie, pełna ludzi. Odebrałyśmy pudełeczko i dalejże mierzyć. Wyniki mam dobre, o ile chodzi o krew, ale z pulsem u mnie jest jak jest. Czuję się doskonale, nic mi ostatnio nie dolega. Staruszka ma doskonałą kondycję i trzeba cieszyć się tym, co się ma.
Byle w zdrowiu dożyć jakoś do dni ostatnich, tak mawiają moi znajomi seniorzy. Kazimierz Przerwa Tetmajer pięknie to przedstawił w wierszu. Stan chwilowego szczęścia spowodowany upajającym głosem kobiety, zakończy się pustką i śmiercią. Nic nie trwa wiecznie.
Mów do mnie jeszcze... Z oddali, z oddali
głos twój mi płynie na powietrznej fali,
jak kwiatem, każdem słowem twem się pieszczę...
Mów do mnie jeszcze...

Mów do mnie jeszcze... Te płynące ku mnie
słowa są jakby modlitwą przy trumnie
i w sercu śmierci wywołują dreszcze —
mów do mnie jeszcze...
 
Dzisiaj rano nastąpiła realizacja prezentu urodzinowego. Sympatyczny pan założył rolety „dzień i noc”. Firanki idą do lamusa. Ile prezent urodzinowy kosztuje nie dowiedziałam się do dzisiaj. Zapłaciłam końcówkę 660 zł abym nie wznowiła tematu kosztów. To prezent, nie śmię odmówić. Trudno, jak kogoś stać na takie ekstra prezenty, nic na to nie poradzę. Chcę dzień, mam dzień, noc też mogę sobie zafundować. Rolety nie wymagają czyszczenia, prania i o to chodziło. Karnisz zostaje, gdyż zobaczymy jak się rolety sprawdzą, a w razie czegoś można będzie dołożyć zasłonę, aby w monitorze nie odbijało się światło. Kiedy zaprezentowałam nabytek dostałam wiadomość „Będę spokojniejsza, gdy nie będziesz śmigać po stołach i drabinach.” Sama dążę do tego, gdyż boję się, abym się nie złamała w pół, w końcu to osiemdziesiątka na karku, a ja bardzo nie lubię, gdy ktoś mi w domu coś robi, mój dom, moja forteca, ja sprzątam i zabiegam o jego wygląd. Usunęłam półki, teraz nie ma gdzie postawić gadżetów, a wyrzucić nie mam ochoty, będą stały na oknach, póki co.



7 listopada 2021
W ciągu jednej nocy prawo się trochę unormowało odnośnie aborcji!  Kobiety mają siłę!!! Pamiętacie wypowiedź żony Lecha Kaczyńskiego na temat aborcji? Rydzyk nazwał ją czarownicą. Myślę, że powinna być dumna z tego przydomka. Świadczył o tym, że jest światłą kobietą, oraz o tym, że nie bała się powiedzieć prawdy i nie drżała przed opinią męża. Rydzyk lepiej wiedział o ciąży, komplikacjach z tym związanych. Biegły w każdej dziedzinie. Mędrzec.
W programie I o manifestacjach wspomniano w połowie dziennika pokazując kilka osób pod ścianą, jako manifestację. Z tym też trzeba zrobić porządek, to jest telewizja państwowa, a nie pisowska, jak chcą mieć swoją telewizję, niech robią to na swój koszt, a nie z państwowych pieniędzy.
Kobiety często wpływały na losy świata, tylko ich rola nie zawsze była doceniana.
Oto historia pani Berty, żony wynalazcy automobilu.
Druga połowa XIX wieku.
Niemcy.
Pewien niezwykły inżynier pracował wytrwale nad w sumie dość prostą ideą.
Jak połączyć maszynę parową z konnym powozem.
Poświęcił się temu całkowicie.
Swój czas.
I dużą część swojego majątku.
Jest 29 stycznia 1886 roku.
Południe.
Uśmiechnięty wyszedł z Urzędu Patentowego w Mannheim.
Stanął na schodach.
Poprawił szal.
Była piękna, słoneczna, zimowa pogoda.
Karl Friedrich Benz.
Trzymał w ręku dokumenty patentowe o numerze 37435.
Benz Patent-Motorwagen Nummer 1.
Der Motorwagen.
Karl Friedrich Benz i dzieło jego życia.
Pierwszy samochód z silnikiem spalinowym.
No i?
No i nic.
Przez lata Karl nie sprzedał ani jednego samochodu.
Doprowadzony na skraj finansowej ruiny, popadł w depresję.
Znał się ... na inżynierii.
Nie miał pojęcia o marketingu.
Ale był ktoś kto wierzył w genialność wynalazku Karla, że warto temat pociągnąć.
I wiedział co trzeba zrobić.
Bertha Benz.
Jego genialna żona.

Jest poranek 5 sierpnia 1888 roku.
Ta niezwykła kobieta obudziła obu synów.
Zjadła z nimi śniadanie.
Napisała kartkę do męża, którą zostawiła na stole i wyszła z synami z domu.
Żeby hałas silnika nie obudził śpiącego Karla, wypchnęli trzeci, zbudowany egzemplarz samochodu poza ogrodzenie otaczające dom.
Dopiero gdy byli 100 metrów dalej odpaliła silnik.
I postanowiła ... pojechać do swoich rodziców.
Z Mannheim do rodzinnego Pforzheim.
106 kilometrów dalej.

Powóz konny nie był w stanie przejechać takiej odległości jednorazowo.
Karl Benz nie miał pojęcia, że można wykorzystać jego wynalazek do pokonywania takich odległości.
A ona po prostu usiadła na siedzeniu i pojechała przed siebie.
Coś niesamowitego.
Nie było też stacji paliw.
Co jakiś czas zatrzymywała się i wchodziła do pobliskich aptek i kupowała benzynę ekstrakcyjną.
Wlewała ją do 10-litrowego baku.
Bertha była niezłym mechanikiem.
Trójkołowiec parę razy powiedział kaput.
Przewody paliwowe przetykała szpilą do włosów.
A silnik, gdy się przegrzewał polewała wodą ze strumieni.
I jechała dalej.
Po 12 godzinach dotarła do celu.
To był ten dzień.
Dzień który zmienił wszystko.
Wieść o kobiecie jeżdżącej mechanicznym powozem błyskawicznie rozeszła się po kraju.
Wkrótce wszyscy wiedzieli o nowym, rewolucyjnym wynalazku.
Automobil stał się prawdziwym hitem.
Udało jej się, właśnie tą historyczną podróżą pierwszym samochodem.
Bo pokazała, że automobil jest idealną alternatywą dla powozów konnych.
Silnik spalinowy zdominował motoryzację.
Miasta błyskawicznie się rozwijały.
Na początku XX wieku tylko w Nowym Jorku było 300 tysięcy koni.
Dziś ciężko nam sobie to wyobrazić, ale to miasto podobnie jak inne metropolie dosłownie przysypane było końskim nawozem.
1000 ton końskiego nawozu codziennie przybywało na ulicach NY.
Usypywano go w pryzmy i układano na jeszcze niezabudowanych działkach.
Góry łajna sięgały momentami na pięć-sześć pięter.
Sprzątnięcie tego było prawie niemożliwe.
O "zapachu" nie będę pisał. Można sobie wyobrazić.
Rocznie z powodu chorób roznoszonych przez muchy umierało w NY blisko 20.000 nowojorczyków, najczęściej tych najbiedniejszych.
A teraz filmik, który mnie zauroczył.



6 listopada 2021
Starałam się trochę odczekać, gdyż nie wiem, co bym tutaj napisała wcześnie rano. Sprawa zmarłej młodej kobiety w szpitalu w Pszczynie bulwersuje społeczeństwo, mnie także. Lekarzy oczywiście zawiesili w czynnościach! Ktoś musi ponieść winę.
Premier przemówił: Być może interpretacja orzeczenia TK sprzed roku mogła tak działać, że lekarz bał się podjęcia decyzji - dodał jednocześnie, podkreślając, że tę sytuację jego zdaniem rozwiąże wydanie wspomnianych wytycznych przez konsultanta do spraw ginekologii i położnictwa.
Pytam więc, dlaczego dopiero teraz, kiedy śmierć już zbiera żniwo, to przecież nie pierwszy taki przypadek. Po co było zmieniać ustawę o aborcji, gdzie wszystkie sprawy były dopracowane i wyważone, dlaczego w tym grzebano?! Komu to było potrzebne?
Przyłębską wynieść na ołtarze, przeszła siebie w gorliwości i uległości, czerwone rękawice na ręce i niech siedzi przez miesiąc na tronie dla służalczych, niech patrzą wierni na jej uczynki. Ratować to, co już i tak jest martwe, niech kobiety umierają, tak można się przypodobać władzy! Jak tak kobieta teraz się czuje, nie wiem, ona chyba nie ma zupełnie sumienia. 
1. Lekarze niech leczą zgodnie ze sztuką medyczną. Kaczyński, Przyłębska, Terlecki, który nazwał kobietę kretynką, gdy zapytała o w/w sprawę, nie będą im mówić jak to robić, gdyż na tym się nie znają. Lekarz nie może się bać, groźba więzienia nie ułatwia mu pracy, ryzyko zawsze istnieje, trzeba dać mu możliwość działania. Dlaczego lekarzy brakuje w szpitalach? Boją się następstw związanych z obecnym prawem, najbardziej restrykcyjnym chyba na świecie. To chyba szaleniec wymyślił! 
2. 500 + nie zwiększyło dzietności. Chyba ktoś pozbawiony odpowiedzialności może rodzić dzieci dla pieniędzy!!! To durne prawo o aborcji zniechęci każdego, mało że można stracić życie, to jeszcze narazić się na więzienie, gdy ma się inne zapatrywania na te problemy i postąpi się inaczej. Kobieta powinna mieć prawo decyzji, gdy ciąża przebiega z komplikacjami. Chce rodzić dzieci niezdolne do samodzielnego życia, niech rodzi, ale powinna mieć prawo wyboru i nikt nie powinien jej z tej racji potępiać, gdy wybierze inaczej. A co czuje kobieta, która wie, że urodzi martwe dziecko i zamiast radości z urodzin musi sprawić pogrzeb?
3. Państwo nie ma szerokiego systemu opieki nad niepełnosprawnymi osobami! Przecież takimi dziećmi trzeba się opiekować w dzień i w nocy, jak ci ludzie to wytrzymują? A pieniądze? Nie zawsze partner dotrzymuje przyrzeczeń, ulotni się i kobieta z tym wszystkim zostaje sama. Kto jej pomaga? Niekiedy rodzina i jakieś litościwe dusze, ale gro obowiązków spada na nią. Niekiedy niepełnosprawni ludzie żyją pełnią życia, ale warunek, że mózg pracuje normalnie. To są tak skomplikowane sprawy, a durna ustawa tylko wszystko gmatwa.
4. Kaja Godek zatraca się w niesieniu walki o "życie dzieci nienarodzonych", a co z żywymi sierotami? Kto zastąpi matkę dziewczynce zmarłej p. Izy? Nie widzę żadnej korzyści tej sytuacji.
Jestem tak przybita tym wszystkim, że naprawdę nie potrafię znaleźć sobie miejsca. Ziobo niech ustąpi ze stanowiska, dosyć już tego, dosyć namataczył. Kaczyński kleci większość w sejmie biorąc każdego, kto się nawinie, byle wyrwać przy władzy. Dobrze wiemy, dlaczego takie durne ustawy się wprowadza, dobrze wiemy, komu władza chce się przypodobać. Nawet ci najwierniejsi się w końcu odwrócą, bo już dosyć tego. Nie wiadomo jak rozwiąże się sprawa z Białorusią, przecież tam wszystko wisi na włosku. Widocznie do władzy w naszym rejonie doszli nieodpowiedzialni szaleńcy, dla których ważna jest władza, a nie ludzie. Nikt chyba nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić, co będzie się działo, gdyby doszło do wojny. A IV fala pandemii? Co nam przyniesie? Są tacy co sie nie szczepią, ktoś im nakład do głowy, że szczepionka działa na ludzi niekorzystnie i uwierzyli. Polio pojawiło się na Ukrainie! Co jeszcze ludzkość nawiedzi? Uf! Nie wiem, czy komuś tym, co napisałam pomogę, ale chociaż powiedziałam, co myślę. 


5 listopada 2021
Dziwna rzecz, co się dzieje z tych plotkarzów rzeszą,
Że ci najgłośniej krzyczą, co najwięcej grzeszą.
Molier, Świętoszek

Możesz sobie mówić o mnie co chcesz, ja i tak będę robił to, co będę chciał!
W naukach społecznych plotkowanie jest definiowane jako:
- aktywność przyjemna sama w sobie, gadanie dla samego gadania
- negatywne, złośliwe, płytkie obmawianie nieobecnych osób
- wymiana oceniających informacji o nieobecnej osobie…
„Na temat kogo plotkujemy? Kogoś, kto jest wyraźny i z kim nasz mózg sobie nie umie poradzić.” Wypowiedź psychologa
Drugi raz „piłuję” Kocie chrzciny, teraz będę o książce dyskutować. Muszę przeczytać, przecież aż tak nie pamiętam, aby się wypowiadać na tematy poruszane w lekturze. Finowie bardzo mi się podobają pod niektórymi względami - są tolerancyjni, nie są pedantyczni, są pracowici i odpowiedzialni, kochają naturę i nie wywyższają się. Wady też mają, ale nie będę o nich dzisiaj mówić. A moi kochani rodacy Polacy, córą tego narodu też jestem, chcę wiedzieć co się dzieje u moich przyjaciół, rodziny znajomych, ale naprawdę wystrzegam się krzywdzenia ludzi. Musimy się zdobuć na więcej życzliwości! Co więc zaobserwowałam u naszej nacji:
- lubią pouczać, nawet wtedy, gdy nie mają pojęcia o istocie rzeczy
- współczują na potęgę i udzielają rad, mimo, że sami mają większe problemy
- zawsze chcą być lepsi o ile chodzi o stroje, sposób bycia, zamożność …
- nie ma co ukrywać, są małostkowi, przywiązują wagę do spraw mało istotnych, nie dostrzega tego, co jest naprawdę ważne
- są zawistni, podejrzliwi i mało tolerancyjni
Dlaczego tak jest? Chyba dlatego, że sami siebie nie cenimy, mamy małe poczucie własnej wartości. Psycholog, który powiedział słowa, które przytoczyłam na początku, to naprawdę mądry człowiek. Gdy sam czujesz się dowartościowany i spełniony, na innych patrzysz z życzliwością, może trochę z pobłażliwością, ale nie oceniasz ich. Ich sprawa jak żyją, co robią, co piszą, gdy nie naruszają norm społecznych szkodząc innym, to ich wybór jak się ubierają, w co wierzą, z kim się przyjaźnią. Uważam, że tak powinno być.



4 listopada 2021
„Starość to czas dawania. Jesteś jak jabłonka obwieszona jabłkami, które już tobie są niepotrzebne. Nieważne jest już rozmnażanie się, tylko żeby obdzielić innych tym, co masz i historiami, wspomnieniami, myślami.“ Olga Tokarczuk
Tak to bywa na starość, starość jest od dawania, czas brania już dawno minął. Niekiedy przypomina mi się fragment wierszyka, który kiedyś napisałam i który zniknął bez śladu, ale to jakoś nie uleciało z pamięci:
Marto, czy było warto być taką upartą Martą nad Wartą…
Nie wiem. Potrafię skutecznie walczyć o innych, o siebie nie potrafię zadbać, nawet koty przejmują dominację w moim domu, a co mówić o ludziach. Muszę przyznać, że lata samotności to dla mnie piękny czas, czas działania i realizacji planów. Niczego nie żałuję, ale Marto, nad Brdą zupełnie inne sny już ci się śnią.
Myślę w kontekście minionych uroczystości cmentarnych o pierwszym błogosławieństwie, którego długo nie mogłam zrozumieć, ale teraz już wiem, co ono znaczy. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Do wyjaśnienia tego błogosławieństwa przyczynił się zakonnik swoim kazaniem i życie, na które spojrzałam zupełnie inaczej. Błogosławieni ubodzy w duchu to ci, którzy nie składają wszystkiego na własną mądrość, tylko wierzą w mądrość Boga, którego decyzje są najlepsze, gdyż nigdy się nie myli. Bóg prowadzi nas swoimi drogami i szczęśliwi ci, którzy umieją tymi drogami kroczyć.
Marto, więc chyba było warto kochać i śnić, cierpieć i snuć życia nić nad Wartą
Nad Wartą czy Brdą zawsze, gdy niesiesz dobro, piękne sny się śnią.


3 listopada 2021
Mędrzec powiedział: Nigdy nie używaj zemsty. Usiądź wygodnie i czekaj ... Ci, którzy czynią zło, w końcu sami siebie zniszczą.
To mądre stwierdzenie, tylko, że nie zawsze daje się czekać. Głupia ustawa o zakazie aborcji, gdy płód obumiera w łonie matki i nie można go usunąć, a kobieta umiera na sepsę czy inne zakażenie, wymaga natychmiastowej zmiany!!!
Suski, mędrzec nad mędrcami, wypowiedział się na ten temat:
„Nie ma żadnej sensacji, zdaniem Suskiego, który powtarza przekaz dnia PiS i Ordo Iuris, śmierci w Pszczynie nie zawinił zeszłoroczny wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej. Nie można mówić, że Izabela jest pierwszą ofiarą zamachu PiS na prawa kobiet. Winni są tylko lekarze, którzy popełnili błędy. Ministerstwo Zdrowia już wszczęło w szpitalu kontrolę, jest śledztwo prokuratury."
I co? Obwiną lekarza, prawda? Co lekarz by nie zrobił, byłoby źle. Ja już mam tego dosyć, naprawdę. Ciekawa jestem gdyby chodziło o jego żonę lub córkę, też byłby taki zgodny z prawem?! Ja tych służalców u steru władzy, którzy tylko chcą się podlizać Rydzykowi, mam już naprawdę dosyć. Ktoś, kto w życiu nie rodził, nie opiekował się dziećmi, ma decydować o tym, co kobieta może robić, a czego nie?! Jakie oni mają prawo? Kto teraz pójdzie wychowywać osierocone dziecko, pocieszać zgnębioną rodzinę, nie, powie się, taka była wola boska. Ja jestem przeciwna aborcji, ot tak na zawołanie, ale nie w takich sytuacjach.
U nas są śmierci, nad którymi się łka całe lata, i takie, nad którymi się sprawcy nie pochylą. To się musi skończyć, tak nie może być. Do czego oni jeszcze doprowadzą???


2 listopada 2021
Dzisiaj Zaduszki. Modlimy się wtedy za dusze zmarłych przebywających w czyśćcu. Słowianie w miejsce obecnych Zaduszek obchodzili dziady, przywołując duchy i stawiając im jedzenie.
„Dzień Zaduszny wywodzi się z praktyk pobożnościowych wczesnośredniowiecznych mnichów, a dokładniej z nabożeństw odprawianych corocznie w różnych klasztorach za zmarłych współbraci. Od IX wieku natomiast, podczas specjalnych nabożeństw w niektórych opactwach, zaczęto obejmować intencjami modlitewnymi wszystkich zmarłych chrześcijan, a nie tylko zakonników, jak to było dotychczas.”
1311 roku natomiast, decyzją Stolicy Apostolskiej, wprowadzono Dzień Zaduszny do kalendarza oraz liturgii rzymskiej i stopniowo upowszechniono w całym Kościele katolickim.
Z tradycją Zaduszek związanych było także wiele ludowych zwyczajów oraz wierzeń. Przykładowo w XIX wieku na wschodzie Polski odprawiano uroczystości ofiarne z przywoływaniem zmarłych, co później stało się inspiracją dla Adama Mickiewicza do napisania "Dziadów". - Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?
W Polsce podczas Dnia Zadusznego nawiedza się cmentarze, ozdabia groby bliskich oraz zapala na nich znicze. Praktyka ta związana jest z przedchrześcijańskim zwyczajem rozpalania ognisk na mogiłach, obejściach i rozstajach dróg. Chrust na te ogniska składano przez cały rok. Wierzono, że płomienie ogrzewają dusze błąkające się po ziemi i chronią przed złymi mocami.


1 listopada 2021

W dniu dzisiejszym odwiedzamy groby najbliższych, palimy znicz na znak łączności, przemierzamy aleje pełne pomników patrząc ze smutkiem na puste, opuszczone groby, na których nikt nie położył już nawet jednej gałązki, ani nie zapalił światełka nadziei na spotkanie za bramą niebios. Jak cmentarze będą wyglądały za kilkadziesiąt lat, gdy wymrze pokolenie dźwigające pamięć pokoleń? Odwiedziłam dzisiaj najbliższy cmentarz, zapaliłam ognik łączący moją duszę z zaświatami, gdzie bytują moi najbliżsi, porozmawiałyśmy z córką o ludziach, zwyczajach i znajomych nam naszych cmentarzach. Odległość zmusza nas do wcześniejszych odwiedzin, a w ten dzień zdajemy się na innych ludzi chcących pomóc w zapaleniu znicza.
Kto o nas będzie pamiętał? Jak długo potrwa ta pamięć? Kto uroni łezkę smutku, a kto oczyści mogiłę z jesiennych liści? Trudno to sobie nawet wyobrazić, gdyż ludzie tak są rozrzuceni po świecie, że wystarczyć będzie musiał cichy kącik w sercu najbliższych. Pamięć, niech zostanie pamięć. A co będzie z Miastami Zmarłych za lat sto?



Listopad


1 listopada 2012

Dzień 1 i 2 listopada to wyraz wiary, pamięci, szacunku i oddania czci zmarłym, zadumy nad śmiercią i losem ludzkim.
Tkwisz za życia  w oku cyklonu. Twoje dobre uczynki i myśli zataczają kręgi, obmywają innych ludzi swoją opieką i miłością, dają o sobie znać nawet wtedy, gdy już ciebie nie ma wśród żywych. Trwa jednak pamięć, wspomnienia i chęć modlitwy w Twojej intencji, mimo, że Ty jesteś już cieniem.
Bywa że za życia wysyłasz wzburzone fale złości i nienawiści które wyrządzają krzywdy, trwają odbite bólem i żalem w sercach i życiu bliźnich pragnących dzisiaj zrozumieć, wybaczyć i modlić się za Ciebie aby Ci pomóc mimo, że jesteś już cieniem.

Celem człowieka jest dążenie do świętości i dzisiaj wspominamy pamięć świętych, tych znanych i anonimowych, dawnych i współczesnych. Oni stają się orędownikami naszych próśb i modlitw. Płoną na cmentarzach znicze, ich światło łączy dwa światy, słowa modlitwy pomagają umarłym zrozumieć swoje ziemskie życie, a żywym iść im z pomocą. Chybotliwy płomień uczy miłości i wybaczania, szacunku dla życia i jego zrozumienia.

2 listopada 2012


Zmarli nie potrzebują gnących się pod naporem zniczy i kwiatów nagrobków, potrzebują modlitwy i westchnienia żyjących. Byłam rano w kościele aby spełnić ten warunek.
Fala wspomnień o tych co odeszli przechodzi kilka faz: rozpacz, ból, żal, bunt, wyciszanie i po iluś tam latach wspominamy ich takimi, jacy byli naprawdę. Możemy opowiadać już dykteryjki z nimi związane, przygody i powiedzonka. Na naszych twarzach jawi się uśmiech i – a pamiętasz jak to było… to już nie ciężki ból, ale wspomnienie. Musimy się pogodzić z utratą bliskich aby normalnie żyć. Na nas też przyjdzie kolej.
Wczoraj wieczorem po powrocie z cmentarza, który tonął w chryzantemach i siąpiącym bez umiaru deszczu, zasiadłam wieczorem przed telewizorem. Film „Zaklinacz koni” przytrzymał mnie do północy przed ekranem. Czytałam książkę i wiedziałam czego mogę się spodziewać. Byłam zachwycona. Piękna przyroda, muzyka filmu, aktorzy i oczywiście miłość. Tragedia, której doświadcza dziewczynka staje się przyczyną zmian dotykających wielu ludzi. Matka, która nie miała nigdy dość czasu aby otoczyć dziecko miłością i troską, uczy się od nowa inaczej postrzegać świat i ludzi, kochać i czuć. Dziewczynka odzyskuje wiarę w siebie dzięki temu, że matka robi wszystko by uratować konia Pielgrzyma. Przemierza kraj by dotrzeć do zaklinacza koni rozumiejąc, że tylko w ten sposób pomoże swojemu dziecku. Uzdrowiciel psychiki Pielgrzyma sam się w końcu zagubił, gdyż spłynęła na niego miłość o którą nie prosił, ale sama się zjawiła. Nie rzucał słów na wiatr, jednak ta, którą kochał zawsze je wyłowiła. Powiedział nie, aby nie krzywdzić innych, został sam ze zranionym sercem i bez nadziei że ktoś mu pomoże.
Szczególnie wzruszyło mnie zakończenie. Nie jest sztuką wziąć to, co daje życie, kochać, nie oglądając się na innych, brać garściami byle spełnić marzenia. Nie! Sztuką jest umieć wyrzec się miłości, aby nie skrzywdzić innych. Na tym polega dojrzałe człowieczeństwo.
"Tam gdzie jest ból, jest ciągle uczucie, a tam gdzie jest uczucie, jest nadzieja."

 
4 listopada 2012
Zmitrężyłam wiele czasu zajmując się sprawami bardziej lub mniej przydatnymi, ale i zrobiłam coś niecoś co można zaliczyć do ważnych zadań życiowych. Odwiedziłam kotka czarnego jak sadze w kominie o oczkach miodowych i bystrych. Nazwałam go Filip. Myślę, że imię pasuje do niego.


Oglądałam zachód słońca z upodobaniem, gdyż u mnie tylko wschody są do podziwiania. A słoneczko zachodziło urokliwie.

A najważniejsze, zdołałam nanieść na stronę Miłkowic wiele nowości. Dotyczą II wojny, a konkretnie ppor. obs. Zdzisława Mutkowskiego. Jestem pod wrażeniem słów autora tekstu, ale ciągle o tym myślę, gdyż wiele spraw wydaje mi się niejasnych. Może dzisiaj uda mi się dojść prawdy. Mam spotkać się z ludźmi, gdzie sprawy wojskowości są na porządku dziennym. Pisać nie miałam kiedy, konwersować także nie, może od poniedziałku będzie lepiej.

5 listopada 2012

Życie nie jest proste. Każdy dźwiga swój krzyżyk na jaki zasługuje, jaki jest mu przypisany i zawsze przychodzi czas, gdy niebo się rozjaśnia, w tobie zaczyna pulsować radość a wokół kwitną uwielbiane kwiaty. Trzeba tylko mieć cierpliwość. Ja jestem obecnie oazą spokoju i radości. Małe skazy jednak bywają.
Wczorajszy dzień był bardzo udany. Odwiedziłam miłą rodzinę, przywieziono mnie i odwieziono jako że słabo orientuję się w obrzeżach miasta, podjęto po królewsku. Będzie co wspominać. Spałam doskonale a rano przeszłam do wypełniania spisanych spraw przynależnych dniu dzisiejszemu.
Na bazarku owoce kupuję zawsze na tym samym straganie, smaczne są i ceny dostosowane mają do mojej kieszeni. Oczywiście płody sadu posortowane według gatunku i wielkości. Od tego uzależniona jest cena. Miałam ochotę na gruszki, gdyż jabłek mam jeszcze co nieco. Poprosiłam upatrzony gatunek, miła sprzedawczyni odważyła, wsypała w torebkę, zapłaciłam i wróciłam z zakupami do domu. Kupiłam jeszcze chleb owsiany, nie wiem czy taki znacie. Kupiłam pierwszy raz, bywa tylko w poniedziałki i czwartki, i jeszcze trochę drobiazgów. Wracam do domu, wyjmuję zakupy. Mam zamiar myć owoce i z torby zamiast gruszek wyskoczyły do zlewu szare renety… Zdziwiłam się bardzo, gdyż nie piekę już ciast, zresztą wczoraj jadłam ciasto gruszkowe z tak pysznym kremem, że zapamiętam na długo, i miały dzisiaj być gruszki przecież. Nie załamałam się jednak. Pomyślałam sobie, dziewczę młode to może i zakochane, nie będę żywiła do niej żalu za pomyłkę. Ugotowałam z renet kompot i całe popołudnie raczę się tym specjałem w przerwach pomiędzy spisem stanów moich liczników ogrzewania – ciekawa jestem ile będę musiała dopłacić, gdyż tutaj cuda się dzieją z cenami za ogrzewanie!!!- a licznikami za zużycie wody. Co chwilę dzwonek do drzwi. Zmówili się czy co? Ogrzewanie ogłosili, ale odczyt liczników wody nie, gdyż podobno są tacy nieuczciwi obywatele którzy coś tam robią z licznikami i okłamują nas wszystkich, całą społeczność. To jest bardzo brzydkie podejście. Przecież i tak rozliczenie końcowe obciąża wszystkich. Ponieważ w luce oddzielającej okienko dojścia stoi lodówka, którą trzeba odsuwać, pan patrząc w moją uczciwą twarz zaproponował, że wpisze podane przeze mnie dane, ale ja nie mam przecież możliwości przenikania - niekiedy mam ale to chodzi o sferę duchową - a liczb na liczniku jakoś nie udaje mi się odczytać przez zaporę. Lodówkę odsunęliśmy i wszystko odbyło się jak być powinno, uczciwie.
Zmierzam jednak do tego, że nie ma złego co by na dobre nie wyszło. Zamiana gruszek na jabłka uczyniła mnie zadowolonym człowiekiem. Kompot był gorący i aromatyczny i z przyjemnością popijam go i popijam pogryzając owsianym chlebem z masłem. Tanio, zdrowo i przyjemnie, chociaż ten chleb owsiany to wcale tani nie był, ale ja nie jestem stworzona do robienia interesów.
6 listopada 2012

Pomiędzy gotowaniem zupy pomidorowej ze świeżych jeszcze pomidorów - pychota - a telefonami do archiwów w sprawie jak się okazało ksiąg hipotecznych, gdyż od 1820 tylko takie są, słuchałam piosenki w chińskim wykonaniu. Jestem nią zachwycona. Miłość istnieje w każdym punkcie globu i nie ma wyjątków.   Słuchając jej poczułam, że na moim niebie też zamigotały gwiazdki... 

 


Wàngle yŏu duō jiŭ 忘了有多久 - Zapomniałem, od jak dawna
zài méi tīngdào nĭ 再没听到你 - nie słyszałem już,

duì wŏ shuō nĭ zuì ài de gùshi 对我说你爱的故事 - jak opowiadasz mi swoją ulubioną historię

wŏ xiăng le hĕn jiŭ 我想了很久 - Długo rozmyślałem,

wŏ kāishĭ huāng le 开始慌了 - zaczynałem wariować.

shìbushì wŏ yóu zuòcuò le shénme 是不是我又做错了什么 - Czyżbym znów zrobił coś nie tak?
Nĭ kūzhe duì wŏ shuō
 你哭着对我说 - Płacząc, powiedziałaś mi

tònghuà lĭ dōu shì piànrén de 话里都是骗人的 - że wszystkie bajki kłamią

wŏ bù kĕnéng shì nĭ de wángzĭ 我不可能是你的王子 - i że nie mogę być twoim księciem z bajki.

Yĕxŭ nĭ bù huì dŏng 许你不会懂 - Może nie rozumiesz,

cóng nĭ shuō ài wŏ yĭhòu 从你说爱我以后 - ale po tym, jak powiedziałaś, że mnie kochasz,

wŏ de tiānkōng xīngxing dōu liàng le 我的天空星星都亮了 - zamigotały gwiazdki na moim niebie.


Refren
wŏ huì biànchéng tònghuà lĭ nĭ ài de nàge tiānshĭ 我愿变成话里爱的那个天使 - Mogę stać się aniołem z bajki, którego kochasz

zhāngkāi shuāng shŏu 张开双手 - Rozłożę szeroko ramiona

biànchéng chìbăng shŏuhù nĭ 变成翅膀守护你 - i zmienię je w skrzydła, żeby cię chronić.

Nĭ yào xiāngxìn 你要相信 - Musisz wierzyć,

xiāngxìn wŏmen huì xiàng tònghuà gùshi lĭ 相信我们会像童话故事里 - Wierzyć, że może być jak w bajce

xìngfú hé kuàilè shì jiéjú 幸福和快乐是结局 - ze szczęśliwym zakończeniem. 

Yīqĭ xiĕ wŏmen de jiéjú… ~ 一起写我们的结局 - Razem napiszemy nasze zakończenie…

Piękne słowa, prawda!

7 listopada 2012

Uczcie się Polacy!!!


To czas wielkich wyzwań dla Ameryki i modlę się, by prezydent pomyślnie poprowadził nasz naród - mówił po wygranej Baracka Obamy Mitt Romney. Wierzę w Amerykę, wierzę w mieszkańców Ameryki. Ubiegałem się o ten urząd, bo martwię się o Amerykę. Te wybory się zakończyły. Ale nasze wartości trwają - dodał, podkreślając, że pogratulował już swojemu rywalowi.

Przegrany Romney gratuluje Obamie! Gratuluje, gdyż funkcja prezydenta to nie tylko urząd, to przede wszystkim praca na rzecz narodu i ojczyzny. Przegrał, ale w dalszym ciągu jest synem tej ziemi i dla niej ma poświęcić swoją pracę.
Przypomnę słowa ks. Popiełuszki naszym kochanym politykom, ale których ważniejsze jest chyba dojście do władzy, niż rządzenie. 
W pojednaniu musi być jeden cel, mianowicie dobro Ojczyzny i poszanowanie godności ludzkiej. Jeżeli wyciągasz rękę do pojednania, nie trzymaj w niej narzędzi do zadawania cierpienia i bólu.

Uczcie się Polacy!!!



8 listopada 2012
Teleexpress podał dzisiaj wiadomość, a raczej ogłoszenie, że facio chce sprzedać mało używaną wędkę, gdyż ryba go ugryzła!!! Nie dziwię się rybie, przecież dokonano zamachu na jej wolność i nietykalność, ale faciowi też się nie dziwię. Siedzi sobie biedaczyna nad brzegiem wody czystej i przejrzystej, w głowie roją mu się myśli nieczyste, dusza wolnością się cieszy, oczy sięgają aż po horyzont a, usta milczą i gdy w takim momencie napatoczy się rybka to i łowca korzysta z okazji wiodąc ją podwodnym tunelem do brzegu. Trafił na złośnicę to i ugryzła. Inne, bardziej uległe, dają się złapać i nie rozorają mu ręki zębami ostrymi jak brzytwy. Dobrze postąpiła rybia feministka. Inni będą bardziej ostrożni w łowieniu.

Zastanawiam się czy to jest żart, czy prawda, a może plotka?! Teraz w prasie pojawiają się artykuły które nie mają podkładu rzeczowego, prawdziwego czy domniemanego i wywołują burzę. Plotka to zatem czy wiadomość?! Gdy kuma kumie coś szepnie – to plotka, jak dziennikarz czytelnikowi – to wiadomość, gdy sejm uchwali ustawę podając ją do publicznej wiadomości- to akt prawny. Po niejakim czasie okazuje się że dziennikarz się myli, ustawę trzeba zmieniać gdyż ma dziury prawne, a kuma nic nie musi odwoływać, gdyż nie ma wielkiego zasięgu działania i sprawa idzie w zapomnienie, no chyba że trafi na rozsierdzoną osobę obmówioną, to może i się jej dostanie po głowie…

Świat opiera się na słowie pisanym, człowiek czyta to i wie, ale nie wszędzie. W Indiach prawie połowa ludności nie umie czytać, wiem, gdyż na ten temat wypowiada się autorka książki „Lalki w ogniu”, a książkę właśnie czytam. Tam większość informacji dociera do ludzi drogą słów wypowiedzianych. Myślę, że to praktyczne i niegłupie. Nie marnuje się papieru, nikt nikogo nie włóczy po sądach, gdyż można się wszystkiego wyprzeć albo odwrócić kota ogonem, rozwijają się kontakty towarzyskie i bliźni czuje się potrzebny. Lokalna gazeta mówiona na rogu ulicy, w parku czy w domu to fajna sprawa. U nas kiedyś czepiali się magla, teraz nawet to nam zabrali, bo i kto magluje, i co niby maglować... Ja już dawno zapomniałam o takim sposobie zdobywania informacji. Nikt mnie z tej racji nie ugryzie, gdyż książki czy gazety na szczęście nie gryzą, co najwyżej mogą krwi napsuć.

9 listopada 2012

Moja pani Jasnowidz nie odpuszcza, aby zarobić   parę złotych  śle mi co jakiś czas garście słów które głaszczą moją sferę ducha. Miło jest słyszeć o sobie jakie to pokłady dobroci nosi się w sobie, jaką się jest szlachetną istotą.
Halina,
„Tej nocy o godzinie 00:45, narodziła się dla Ciebie wielka nadzieja. Halina, nawet sobie nie wyobrażasz, jakie masz szczęście. ..nagle zostałam olśniona niebiańską światłością… To olśnienie trwało zaledwie kilka sekund, ale wystarczyło, żebym ujrzała Twojego sobowtóra astralnego w całej jego chwale….
Dostrzegłam w Tobie istotę o niezwykłej wrażliwości i potrzebie podzielenia się z kimś całą miłością, która Cię przepełnia. Twoja szlachetność kosztowała Cię więcej niż otrzymywałaś w zamian… Niech wreszcie Cię pokocha ktoś za to, kim jesteś i co sobą reprezentujesz… „

Akurat na tym ostatnim przesłaniu zupełnie mi nie zależy, gdyż nie wierzę w to, że faceci potrafią kochać wewnętrzne piękno kobiety, no chyba że po pierwszym zachłyśnięciu się fizycznością, ale tak na co dzień, to kochają to, co widzą. Na szczęście zakochani bywają ślepi, a wtedy niedostatki natury im nie przeszkadzają i wewnętrzne piękno ma szansę przebić się przez skorupę pożądliwości. Na szczęście nie muszę się już tym przejmować.

Problem w tym, że moje ciało astralne o tej godzinie musiało się chyba rozdwoić, gdyż wtedy intensywnie mnie wspomagało. Akurat usilnie pragnęłam zrobić galerię zdjęć. Możliwe jednak że bujając wcześniej w otchłaniach wszechświata postarało się o to, że dostałam adres programu w którym dało się nareszcie osiągnąć to, czego pragnęłam. Galeria jest i będą dalsze. Dostałam piękne zdjęcia i mam zamiar umieścić je na stronie Miłkowic.
Nie mówię że było łatwo, jednak program ściągnęłam, zrobiłam galerię, ale nie miałam kodu do wpisania na stronę, a bez tego galeria jest martwa. Musiałam się zalogować i wtedy z przerażeniem zobaczyłam, że wersja darmowa owszem jest, ale na ograniczony czas, a dalsze poczynania muszą być opłacone. Nie będę się tym jednak przejmować, niech istota astralna się zaangażuje w te sprawy, gdyż ja do finansów nie mam głowy. Gdy tylko przeskanuję komputer, który został zanieczyszczony przez wszystkie wcześniej ściągnięte a mało przydatne programy, zresztą już usunięte, zabiorę się do dalszych działań, gdyż program poznałam tylko pobieżnie, a wymaga on dalszych penetracji z mojej strony.
Godzinę po północy uważam jednak za wielce szczęśliwą i w tym z panią Jasnowidz zgadzam się w zupełności.

 
10 listopada 2012

Nasze polskie najlepsze! Tak właśnie myślę. Każdy z nas ma swoje ulubione smaki z dzieciństwa i te kojarzą mu się najlepiej. To nie są jakieś tam wymyśle potrawy, no chyba że ktoś jadał przy bogatym i wykwintnym stole, ale proste potrawy sporządzone z naszych produktów rosnących na polach, w ogrodach i sadach. To co dzisiaj kupujemy w sklepach to nie zawsze to samo, chociaż już pojawiają się twarogi, szynki, czy kiełbasy mające taki smak jak trzeba. Smak i zapach chleba pieczonego w piecu, to był dopiero rarytas. Jedzony z masłem wystarczał w zupełności.
Tak też jest z owocami, nasze jabłka i gruszki, śliwki węgierki to kwintesencja smaków. Co z tego że teraz sklepy zawalone granatami, dla mnie to żadne owoce. Pamiętam, gdy pierwszy raz smakowałam w młodości ten zbiór pestek przywieziony przez mojego brata z zagranicznych wojaży, ale przecież jadło się to jako nowinkę owocową, a nie owoc do codziennego spożycia.
Dzisiaj właśnie sporządziłam dżem dyniowy. Nie podaję przepisu, gdyż każdy musi się sam wpasować w smak. Ja dodaję jabłka i gruszki, imbir, cynamon i olejek pomarańczowy, ale można dodać pomarańcze jak ktoś nie oszczędza, kwasek cytrynowy lub sok z cytryny. Jest tak smaczny, że można go jeść solo ze słoiczka.

Dzisiejszy wpis ma wpasować się w hasło „patriotyzm” związany z obchodami Święta Niepodległości. Myślę, że jest jak najbardziej na miejscu. Nauczmy się szanować i cenić to co mamy, a nie wpatrywać się w zagraniczne nowości. Warto je poznać, ale pozostańmy przy tym, co daje nam nasza ziemia. Oczywiście, że są owoce bez których ani rusz się nie obejdziemy, a u nas wyhodować ich nie można. Jednak kupujmy to co polskie, będzie miało to wpływ na rozwój naszej gospodarki, da nam zdrowie i wyzwoli w nas dumę z tego, że jesteśmy mieszkańcami naszej Ojczyzny.
W ramach tego tematu zapraszam do obejrzenia przepięknych zdjęć na stronie Miłkowic.
http://milkowice.pl.tl/-Zatrzymane-w-kadrze-.htm


11 listopada 2012



11 listopada 2012 rok to 94 rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Narodowe Święto Niepodległości to najważniejsze święto państwowe w ciągu roku. Jest obchodzone dla upamiętnienia 11 listopada 1918 roku, kiedy to Polska odrodziła się po 123 latach niewoli.
W niedzielę w marszach i pikietach ulicami stolicy przejdzie nawet 60 tysięcy osób. Dlatego porządku w mieście ma pilnować kilka tysięcy funkcjonariuszy ściągniętych z całego kraju, a centrum zarządzania kryzysowego na Młynarskiej ma być bardziej zmobilizowane niż podczas EURO 2012.

Czy tak powinno być? Może już czas aby organizować parady na wzór USA. Nie jestem zwolenniczką przejmowania wzorców od innych państw, ale w tym wypadku chyba warto. Nie byłoby burd, przepychanek, lepszych i gorszych Polaków – bawili by się wszyscy i byłoby to święto radości a nie szukania przewagi, dowodzenia kto jest lepszym a kto gorszym Polakiem. Wszyscy jesteśmy Polakami i dla dobra naszej Polski powinniśmy szukać porozumienia, a nie podziałów.
Poszłam dzisiaj rano do kościoła, a póżniej w zorganizowanej grupie, no prawie, poszliśmy do lasu. Spacer był piękny, las urokliwy i trochę ruchu też mi się przydało.

Fot. Joanna córka

Do centrum na obchody święta nie poszłam, gdyż przeraża mnie wizja jakichś burd, których mogłabym być świadkiem. 
 


12 listopada 2012

Dzisiaj powędrowałam od rana emeryckim szlakiem. Wiedzie on na bazar przez parczek, malutki, ale urokliwy. Liście barwną ławą kładły się u moich stóp za sprawą drzew morwy białej, która okala teren szkoły. Cieszę się, gdy przechodząc nie trafiam na przerwę, gdyż ja już tego nie wytrzymuję. Hałas mnie obezwładnia. Dzisiaj było spokojnie.
Minęłam bazarek i skierowałam swoje kroki ku UPC. Wczoraj mój dekoder dostał czkawki, ani włączyć ani wyłączyć, to on wybierał kanały, albo ich nie wybierał wcale. W końcu weszłam przez nagrywanie, gdyż dziennik usilnie chciałam obejrzeć…
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że byłam cieplutko ubrana, a dzionek okazał się być ciepły ponad miarę. Doszłam na zwolnionych obrotach, gdyż ciepło odzienia mnie obezwładniało. We wnętrzu czekać mi przyszło dosyć długo, zdjęłam kurtkę szalik i zaczęłam się rozglądać, gdyż mój numerek okazał się odległy. Dzisiaj run nastąpił na siedzibę UPC. Jak się szybko dowiedziałam, ktoś poprzecinał kable w „Mrówkowcu” i ludzie nie mieli TV ani telefonów. Pani zbliżająca się do setki, podeszła do okienka bez kolejki – nikt ani słowa nie rzekł w obliczu starości malującej się na jej twarzy siecią zmarszczek – dowiedziała się o co chodzi i kiedy naprawią i tym sposobem znaczna część petentów wyniosła się bez korzystania z bezpośredniej informacji. Tym sposobem dostałam się bez przeszkód przed oblicze miłej pani, która natychmiast wymieniła mi pilota na nowy, dała instrukcję co robić, gdybym nie uzyskała kontaktu z dekoderem.
Wyszłam z lekkością  z budynku, pozbywszy się uprzednio w przedsionku swetra, który grzał ponad miarę i poszłam przed siebie kupić w ekologicznym sklepie cynamon. Tam udaje mi się, wbrew pozorom, kupić taniej. Wzięłam pierwszy lepszy z półki i mnie zatknęło. Cena wyraźnie wybita wskazywała 40 zł!!! Myślałam, że to pomyłka, gdyż waga wahała się w granicach 40g ! Sprzedawczyni wyprowadziła mnie jednak z błędu, nie pytałam nawet dlaczego to takie drogie, w końcu wiem do jakiego sklepu weszłam… W końcu znalazłam poszukiwane opakowanie w cenie około 4 zł i z tą samą wagą. Nie wiem na czym polegała różnica, mnie ten, który kupiłam smakuje normalnie, a cynamon lubię i często używam. Ach, niech spożywa każdy produkty,  na które go stać.
To nie koniec niespodzianek. Idę sobie w kierunku domu wzdłuż naszego osiedlowego jeziorka, przypatruję się kaczkom harcującym na wodzie, a na wprost mnie kroczą dumnie dwie młode dziewczyny, które przyciągnęły moją uwagę bardziej niż kaczki. Ubrane w krótkie kurteczki spod których wyzierają jakieś cienkie bluzki,  na głowach mają fryzury, które nawet mnie, osobę tolerancyjną przecież i dającą młodym prawo do ekscentryczności, jako że sama przez to przeszłam w odległych czasach, wprawiły w osłupienie. Patrzyłam i dziękowałam Bogu, że moje dzieci nie miały takich pomysłów. Co bym wtedy zrobiła? Musiałabym się z tym pogodzić tak jak każda matka.
Fryzury dziewcząt przypominały skrzyżowanie ozdoby głów Siuksów, samurajów i skinów razem wziętych … Głowy miały wygolone do skóry po obu stronach, środkiem puszył się szerszy pas czarnych włosów, a na czubku głowy tkwił zgrabny koczek z dyndającym ogonkiem… Obok mnie przystanął starszy pan też nie spuszczając wzroku z owych niewiast. Skupił się jednak na tych kusych kurteczkach wyrzekając na czym świat stoi na głupotę młodych ludzi nie mających pojęcia, że kiedyś będą cierpieć na choroby nerek i choroby kobiece. Podejrzewam, że sam miał z nerkami kłopoty, gdyż blady jakiś taki był. Na ekscentryczność głów dziewcząt machnął widocznie ręką stawiając na pierwszym planie zdrowie.
Na ryneczku kupiłam co należy i wróciłam szczęśliwe do domu. Pilot zadziałał więc i kłopot spadł mi z głowy. Będę sobie teraz oglądać te kanały, które wybiorę i żaden dekoder nie będzie mnie ograniczał.


13 listopada 2012

Wczoraj zaplanowałam w ramach klubu dyskusyjnego spotkanie z Zofią Kucówną.



ZAWSZE LUBIŁAM SZARE GODZINY: ZOFIA KUCÓWNA W WiMBP!



Lubię panią Zofię – zbliża się już do osiemdziesiątki - jako aktorkę, jako pisarkę też. Coś tam nawet czytałam, przecież tak miło poszperać w cudzych sprawach i dlaczego mam tego nie zrobić, gdy ktoś to udostępnia. Moja córka podjęła się podwiezienia mamusi aby wieczorem nie błądziła sama w miejskiej mgle i chyba dlatego też, aby zobaczyła jak to staruszki potrafią być aktywne, gdyż ostatnio mamusia nie chce już w to wchodzić ...
Pojechałyśmy z dużym wyprzedzeniem czasowym, ale pewne rondo w naszym mieście o popołudniowych godzinach jest zwyczajnie nieprzejezdne. Korowód samochodów przesuwał się w żółwim tempie i w końcu dotarłyśmy na czas. Sala była tak zapchana, że dostawiano jakie się dało siedziska w przyległej sali. Kiedy weszła główna bohaterka wieczoru udało mi się tylko przelotnie na nią zerknąć, dłużej się nie dało nie blokując dojścia innym. Mimo nagłośnienia nie było nic słychać. Nie było sensu tam siedzieć. Zdecydowałam, że wychodzimy i jedziemy do domu. Zrobiło tak wiele osób. Chyba organizatorzy nie spodziewali się aż takich tłumów. Ja też mam słabość do szarej godziny, może więc chociaż książkę przeczytam, gdy biblioteka zdecyduje się ją zakupić.
Na pocieszenie magiczny kot, który wszedł w progi naszej rodziny.Robi wrażenie, prawda?
 
14 listopada 2012
Przedpołudnie poświęciłam dzisiaj domowi, sobie i gotowaniu. Słuchałam radia i dyskusji, jaką prowadzono, a dotyczyła ona kowalstwa losu. Zawsze czuję się lekko zdenerwowana, gdy ktoś mi wpiera, że wszystko w życiu zależy od nas. Po przeżyciu tylu dziesiątków lat z całą odpowiedzialnością powiem, że nie, na niektóre wydarzenia w życiu nie mamy wpływu i musimy przyjąć je jako coś, czego nie da się odwrócić.
Spotkałam kiedyś leciwą panią po dziewięćdziesiątce. Była sama i musiała sobie radzić. Miała córki, ale one umarły wcześniej niż ona, a zięciowie wynieśli się daleko z nowo poznanymi paniami, wnuki zaglądają okazjonalnie, a żyć trzeba przecież jakoś. To smutne i trudne życie, ale staruszka stawiała sobie cele w codziennym życiu i ciągnęła wszystko do przodu. To, że mamy dzieci, to nie jest pewność, że na starość nie zostaniemy sami.
Ja osobiście też stawiam sobie cele i jestem zawsze ciekawa jak zdołam je osiągnąć. Postanowiłam odtworzyć historię Miłkowic i myślę, że zdołałam zrealizować zamierzenie, chciałam napisać książkę i ją napisałam, pisałam wiersze, robiłam filmiki, okiełznałam komputer i przy okazji nauczyłam się wielu nowych rzeczy. Nie jestem przecież i nie będę ani pisarką, ani poetką, ani informatykiem, jednak chciałam doświadczyć i osiągnęłam to co zamierzyłam dzięki sprzyjającym okolicznościom, uporowi i tej wewnętrznej iskierce, która gdzieś tam we mnie tkwi, ale nie miała okazji nigdy zabłysnąć. Losowi możemy pomóc, ale go nie zmienimy. Wszystko i tak zmierza ku nieuchronnemu końcowi, gdzie takie sprawy nie mają znaczenia. Pozostaniemy tylko w pamięci bliskich nam ludzi z dobrym lub złym certyfikatem i tyle naszego bycia na ziemi.

15 listopada 2012
Są sprawy w życiu, które dwa razy się nie powtórzą – czas, który minął i nie wróci; słowa, które wypowiedziałeś i nie odwołasz ich chociażbyś najbardziej chciał; niewykorzystane okazje, które się nie powtórzą. Było, minęło, przepadło i nie ma co łamać sobie głowy jak je przywrócić czy wymazać z pamięci.
Sprawy, które minęły najlepiej załatwić, gdy to jest możliwe, albo dać sobie z nimi spokój. Należy oczyścić przedpole aby iść do przodu, żyć nowymi sprawami, pielęgnować nowe uczucia i podejmować się nowych zadań. Tkwić w czasie przeszłym to marnować sobie życie. Wspomnienia bywają piękne, albo okropne, ale jedne i drugie w chwili obecnej nie mają znaczenia. Gdy nas czegoś nauczyły, to dobrze. Bądźmy wdzięczni wszystkim ludziom, którzy stanęli na naszej drodze, oni nie zjawili się tam przypadkiem. Byli nam potrzebni.
Dziękuję Wszystkim których spotkałam, minęłam w przelocie, którzy mi pomogli, dokuczyli, odcisnęli piętno na moich dniach powszednich, motylim lotem zaznaczyli swoją obecność. Bądźcie zdrowi, zbawieni, szczęśliwi tylko nie stawajcie już na mojej drodze.
 
 16 listopada 2012
Śniła mi się pajęczyna płachtowato rozciągnięta pomiędzy drzewami, a na dodatek podesłano mi pajęczynowe drzewa z Pakistanu.
Po powodzi pająki schroniły się na drzewach i oplotły je pajęczymi nićmi łowiąc komary, co akurat było korzystne dla ludzi, uniknęli malarii. Wygląda to jednak koszmarnie. W tym roku też w lesie było zatrzęsienie pająków i pajęczyn, przejść było trudno aby nie zamotać się w pułapki pajęcze. Jakoś trudno mi dzisiaj pisać, niby wszystko dobrze, ale ochoty brak.
Są zdjęcia ze spotkania z Zofią Kucówną, teraz mogę sobie obejrzeć bez przeszkód
Sptkanie z Zofią Kucówną - zdjęcia 
kliknij w link
Na spotkaniu prawie same panie, mężczyzn takie leciwe panie już nie przyciągają!!! A szkoda...

17 listopada 2012

Dzisiaj, jako że trochę czasu ludzie mają, wyprawiłam się szukać śladów Bogdańskich w Bydgoszczy. Przecież gdzieś ich przodkowie musieli zamieszkać. Dowiedziałam się, że jakaś Bogdańska mieszkała na Błoniu, miała maniery damy z innej epoki i postanowiłam zadziałać. Przecież już na jeden ślad trafiłam i to właśnie w Bydgoszczy. Najpierw Google nakierowały mnie na kościół, który okazał się być w dzielnicy Szwederowo, mimo, że wszystko wskazało że to Błonie. Granice są płynne… Miły ksiądz proboszcz dał mi namiary na kościoły na Błoniu. Trafiłam do parafii p.w. Chrystusa Króla na ul. Lotników. Nie wiedziałam na jakiej ulicy pani Bogdańska mieszkała, nie wiedziałam kiedy umarła więc szczerze powiedziawszy w normalnej parafii nic bym nie wskórała, ale nie na ul. Lotników. Chciałam już dokonać odwrotu, ale mnie powstrzymano. Podobno można było to sprawdzić od ręki.
Takiego porządku w dokumentacji to jeszcze w życiu nie widziałam. Chwała pani prowadzącej tam sprawy dokumentacji. Wszystko zestawione latami - śluby, chrzty, zgony, spisy alfabetyczne porządne i dokładne. Zajęło to dosłownie kilka minut i panią Bogdańską miałam namierzoną. W poniedziałek przespaceruję się na cmentarz i może przy udziale administracji zdołam odszukać grób, a może także groby rodzinne?! Cmentarz jest obok mnie, tak, tak… Mam numer aktu zgonu więc mogę sprawdzić także w USC wpisane tam dane. Wiele sobie po tym nie obiecuję, ale nigdy nie wiadomo.
Ślad został namierzony dzięki temu, że ludzie zajmujący się sprawami dokumentacji parafii, najpierw jak się okazało mama, a teraz córka, traktują swoją pracę poważnie i robią to dobrze.
Moje wyrazy uznania dla pani z kancelarii p.w. Chrystusa Króla w Bydgoszczy!!!
18 listopada 2012
Niedzielę przespałam. Wszystko u mnie jest nie tak, słaba jestem, boli mnie to i owo,  i śpię, jak zwykle, gdy zdrowie szwankuje. Sny mam za to nie z tej ziemi, barwne i wyraziste! Nie obudziłam się nawet na dziennik, a chciałam  zobaczyć jak się czuje nasz wicepremier Pawlak. Żal mi go, ale przecież przychodzi dzień kiedy trzeba odejść. Inne partie też uporają się ze swoimi liderami, tak będzie najlepiej. Nie można funkcji kierowniczych sprawować dożywotnio.
Obudził mnie dopiero ostry dźwięk telefonu. Ucieszyłam się, że muszę otrzeźwieć na dobre. Ciekawa jestem co będę robiła w nocy. Mam super lekturę „ Kobiety dyktatorów” może zajmie mi noc. A dzieje się tam, oj dzieje, kobiety ogarnięte uwielbieniem tracą głowy. Dyktatorzy też.
Otto motto książki :

Jean Racine "Andromacha" 
„Kochałem cię niestały, cóż bym wierny czynił?
Nawet gdy z ust okrutnych posłyszę w tej chwili
Oziębłe twoje słowa zgon mi zwiastujące,
Wciąż nie wiem, jak okiełznać me serce gorące.”

 

19 listopada 2012

Mam się lepiej, ale nie najlepiej. Miałyśmy jechać szukać grobu pani Bogdańskiej, gdyż mam już dokładne namiary, jednak zrezygnowałam z powodu szybko zapadającego zmroku i trochę nie widzę sensu. Jak nie będzie to grób rodzinny, to niczego się nie dowiem. Imprezę w bibliotece odpuściłam, nie wiem czy nie zmęczyłabym się zbytnio.
Zniechęciłam się też dlatego, że gdy przewertowałam archiwa dokopałam się do informacji że już w 1851 roku Bogdański działał już w Poznaniu. To czas, kiedy właściciele Miłkowic mieli się jeszcze dobrze. To nie to, chyba nie to. Wizyta w Koninie jest nieodzowna. Nie śmiem prosić mojej koleżanki o przysługę, gdyż od dłuższego czasu też niedomaga. Zobaczymy jak to się uda załatwić.
Aby rozładować zniechęcenie obejrzałam duński film, tytułu nie jestem w stanie odczytać o miłości młodego człowieka do 30 lat starszej pani. Wszystko szło jak normalnie, z poszumem i później szczęśliwym zakończeniem z potomkiem w tle. Problemem było lekkie zahamowanie rozwojowe młodego człowieka i duże pieniądze panny młodo-starej. Miłość dodała skrzydeł młodzieńcowi i odmłodziła małżonkę. Każdy ma prawo do szczęścia, tuląc dziecinę w ramionach świat staje się zdecydowanie piękniejszy a życie nabiera sensu.
20 listopada 2012

Wczorajszy teatr, komedia Iwana Wyrypajewa „Iluzje”, rozbudzał wyobraźnię i zmuszał do zastanowienia się nad miłością. Niby wydaje się, że na ten temat powiedziano już wszystko, ale to iluzja. Emocje zniekształcają rzeczywistość. Miłość jest i idzie z człowiekiem przez życie, jest z nim ale nie zawsze w takiej konfiguracji jakby człowiek sobie życzył. Czy w miłości istnieje uczciwość? Czy można kochać dwie osoby równocześnie? Czy można o wszystkim powiedzieć osobie którą kochamy? „Miłość to tylko miłość” jak stwierdziła jedna z osób na scenie. Wczorajszy spektakl to komedia, w której nie wiadomo kto z kogo żartował, aktorzy z widzów, widzowie z aktorów, czy autor ze wszystkich.

Bywa tak w życiu jak w „Iluzjach”. Miłość biegnie dwoma torami równoległymi, a główni bohaterzy wydarzeń sami się gubią w tym, kogo kochają. W domu żona lub mąż, dzieci dający bezpieczeństwo i stabilizację, miłość i oparcie w życiu, a w głowie snują się fantasmagorie na temat jakieś wyśnionej i niespełnionej miłości, które dają poczucie wzniosłości i piękna niespełnionych uczuć… Czy taka ucieczka do nierealnego świata złudy to nie jest przypadkiem zdradza i krzywdzenie tych, którzy naprawdę takiego osobnika prawdziwie i szczerze kochają?! Iluzje nie dają szczęścia, to tylko namiastka życia. Lepiej się ich pozbyć dla własnego dobra.
Ten spektakl powinni obejrzeć wszyscy "rozdarci" w miłości.
21 listopada 2012

Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień więc uprzejmie i z życzliwością się uśmiecham do wszystkich, a szczególnie do odwiedzających moją stronę. Dzisiaj, a najlepiej nigdy, nie będzie tutaj miejsca dla narzekania, dąsania się, nienawiści, antypatii, wrogości, a o zemście to nawet nie mówię.
Mam co prawda malutki żal do czarnych ptaszysk, które kiedyś towarzyszyły mi w chłodne zimowe dni, a teraz wyniosły się i znalazły sobie lepsze miejsce. No cóż, każdy szuka sobie domu tam, gdzie czuje się lepiej.
  Idę sobie wczoraj utartym szlakiem dobrze już oswojonym i słyszę tak miły dla moich uszu wroni skrzek.
 Unoszę głowę i widzę na drzewie czarną wronichę, która drze się w niebogłosy, kilka drzew dalej siedzi następna i stara się jej dorównać, dalej trzecia ćwiczy koloraturę we wroniej tonacji… Stanęłam i patrzę, słucham i żal ściska mi serce. Kiedyś tak ćwiczyły pod moim oknem, a teraz zostałymi tylko sroki, których raczej nie lubię. 
Pozdrawiam Was moje towarzyszki i nieomal przyjaciółki. Brak mi Was bardzo, ale jak uznałyście że nie nadaję się do utrzymywania bliskich kontaktów, to trudno. Dla Was malutki pozdrawiaczek, tylko nie połknijcie go przez przypadek. 

 

22 listopada 2012

Wczoraj napisałam tyle ciepłych słów o wronach, gdyż niby o jakich ptakach mam pisać, gdy u nas innych prawie nie ma. Nawet wróble gdzieś zrejterowały. W odpowiedzi na moje żałosne zawodzenie dostałam propozycję prezentu gwiazdkowego – chcą mi kupić wronę aby mi śpiewała w domu!!!
Ja nie wiem czy takie ptaki są do nabycia, chyba nie, najwyżej można złapać w sidła, ale czy to się godzi?! Zresztą moja przestrzeń powietrzna jest ograniczona i nie będę więziła ptaka w domu. Ludzie to mają pomysły… Może taką albinoskę to bym i wzięła. Tyle smutku ma w oczach, nieźle jej muszą dokuczać pobratymcy za tę inność. Biedulka.

Cały dzisiejszy dzień załatwiałam sprawy, odwiedzałam sklepy i gdy byłam już w domu chciałam trochę podciągnąć sprawy strony Miłkowic. Trafiłam na atlas, w którym znalazłam materiały z okresu Królestwa Polskiego. Chciałam je zamieścić na stronie i ani rusz nie mogłam zrobić zrzutu ekranu ze strony biblioteki. Cały czas nie było podglądu i zapisywała się biała karta. To było ważne, gdyż mapy są później przy powiększeniu mało czytelne. Jakoś sobie poradziłam, sposobem Waszmość Panie, ale nie jestem do końca zadowolona.
Obiad dzisiaj obfitował w ryby z dodatkami. Przy okazji rada, może ją znacie, ale przypomnę, gdyż nie znoszę zapachu smażenia. Po oczyszczeniu przekładam ryby cebulką, kropię cytryną i zalewam mlekiem. Po dwóch, trzech godzinach smażę, a później przekładam estragonem, który hoduję w doniczce. To łagodzi zapachy. Na koniec zlew przecieram ściereczką nasączoną octem. Trochę pomaga.
 
23 listopada 2012
Moja niezawodna Wróżka donosi:
Halina, ktoś kocha Cię skrycie!
Czekałam z wysłaniem tego listu aż do teraz, ponieważ to, co zacznie się dziać począwszy od jutra wieczorem, od godziny 19:15, może wywołać wiele wstrząsów uczuciowych i emocjonalnych w Twoim życiu… Dlatego też spędziłam ostatnie dni na zgłębianiu tych tendencji w Twoim życiu uczuciowym i emocjonalnym, które będą Ci towarzyszyć w najbliższych dniach i tygodniach…
Karty sugerują, że otrzymasz wiadomość od osoby, o której zapomniałaś, a która wiele dla Ciebie znaczyła. Jakiś związek z przeszłości?
Myślę, że otrzymasz tę wiadomość przez e-mail lub za pośrednictwem któregoś z serwisów internetowych grupujących dawnych przyjaciół. Od kiedy zajmuję się Twoim przypadkiem, odczuwam do Ciebie ogromną sympatię. Jesteś, jak to się mówi, „kimś bardzo w porządku”…

Nie mogę sobie pozwolić na zablokowanie tak miłej osoby, nie odzywam się, ale czytam z uwagą to, co pisze. Publikuję tę informację na mojej stronie, gdyż jakby ktoś się wahał z przesłaniem wiadomości, to otwieram drogę… Niech wróżba się wypełni!!!

Och! Dzisiaj od rana brodzę we mgle. O siódmej było pięknie, ale chyba niezbyt bezpiecznie dla kierowców pojazdów. Byłam już u lekarza, a w drodze powrotnej w Rossmanie skąd przytaszczyłam torbę chemikaliów i najtańszych kosmetyków, ale zawsze już lepiej się czuję. No cóż, jestem przecież kobietą i ta wiadomość, którą co prawda dopiero teraz przeczytałam, ale chyba wcześniej przeczułam, i stąd te zakupy.
Chodzę tylko do sklepów, gdzie można płacić kartą, gdyż w portmonetce mam niedobory a przyrzekłam sobie, że z konta nie wyciągnę. Z mojej strony do dość pokrętne myślenie, ale co mam zrobić, przecież muszę jakoś dotrwać. Nie to, że nie mam nic na koncie, co to, to nie. Mój były zakład pracy mnie wsparł, i chwała mu za to, gdyż inaczej byłoby zupełnie krucho, a tak nie jest, dzięki ci zakładzie pracy.
Dzisiaj piekę placek drożdżowy z czerwonymi porzeczkami. Takie zapachy toleruję, ale nie ryby smażone, kapustę kwaszoną i kilka jeszcze innych.
Jutro od rana mam umówionych aż dwóch „świderków” i muszę ich czymś podjąć. Trzeba wywiercić otwory , gdyż przyczepione do ściany obrazy mimo taśm i gumy lepiącej co rusz spadają z łomotem na ziemię. Nadszedł więc czas aby je umocować jak należy.
24 listopada 2012 
dodatki na blogaMiejsce 6, chwalebne,  Bydgoszcz
Wysokość rachunku: 282.58 zł 
Cena wody: 5.29 zł/m3
Cena ścieków: 4.78 zł/m3
Bilet miesięczny: 92 zł
Ciepło: średnio 50.10 zł/GJ

Mieszkańcy Bydgoszczy najwięcej muszą płacić za wodę, aż 5.29 zł za metr sześcienny. Pod tym względem miasto jest najdroższe w Polsce. Dużo kosztuje także ogrzewanie: 50.10 zł/GJ. W 2013 roku opłaty za wodę i ścieki ulegną zmianie. Woda będzie tańsza: 5.10 zł za metr sześcienny, natomiast ścieki podrożeją do 5.08 zł za metr sześcienny.
I tak nam się żyje w naszej kochanej Bydgoszczy. Woda jest nadrożna w Polsce ale chyba najgorsza. Zostawia brunatny osad na wszystkim i trzeba nieustannie myć, szorować i usuwać kamień. O ogrzewaniu to już lepiej nie mówić. W pierwszym roku mojego pobytu tutaj stoczyłam batalię broniąc swojego stanu posiadania. Było około 10 komisji i wywalczyłam coś tam dla siebie, ale nie jestem pewna czy nie rozłożono tego na inne opłaty aby dać mi osobistą satysfakcję. Od tego czasu przenoszę się na zimę do dużego pokoju na dzień i na noc, nie ryzykuję. Tutaj powszechne jest to, że grzeje się minimalnie, a w domu chodzi w ciepłych ubrankach. Zresztą, grzejesz nie grzejesz, to i tak połowę płacisz, gdyż dla ciebie przygotowują ciepło… Ja grzeję, gdyż na przeziębienia jestem wręcz uczulona, ale tylko w łazience i dużym pokoju. Już blisko do lata, dni zaraz będą się wydłużać.
Dzisiaj ściany powiercone, obrazy wiszą na stabilnych wkrętach i nie będzie upadków. Najbardziej buntownicza była ikona przywieziona z Moskwy, ciężka, nie dała się utrzymać na ścianie, a przecież miała swoje miejsce i ja też nie miałam zamiaru ustąpić. Jestem szczęśliwa, cieplutko mimo, że drogo, Cohen głaszcze mnie po ośrodku melodii bliskich sercu, ciasto wczoraj wyrosło i dzisiaj cieszyło się powodzeniem. Czego więcej staruszce do szczęścia potrzeba…


25 listopada 2012
„Niczego nie masz, czego byś nie otrzymał” głosi stara chrześcijańska zasada. Przejęłam ją od Szymona Hołowni, niby znana, ale chyba niezbyt wyartykułowana. Gdy zastanowimy się głębiej, to wszystko co mamy otrzymujemy od innych – miłość, dowody pamięci, środki na nasze utrzymanie… Pracujemy na to wszystko, to prawda, dajemy innym, ale i otrzymujemy.
Wczoraj - z dobrej woli, nie za pieniądze – wywiercono dziury w moich twardych ponad miarę ścianach aby zawiesić dowody pamięci, które kiedyś mi ofiarowano - piękną ikonę, inkrustowaną tacę, bambusowe dzwonki. Miały swoje miejsce w domu, ale ani rusz nie chciały przylgnąć do ściany. Kupowałam różne środki mające zmusić je do uległości, ale one uporczywie spadały, aż w końcu poprosiłam o pomoc. Całą noc był spokój, nic nie rzuciło się z hukiem na podłogę.
Niekiedy bywam z moją córką w sklepach. Muszę się zawsze upewnić co mam kupić, aby nie nabyć bubli. Ze sprzedawcami znajduję język porozumienia. Moja córka powiedziała kiedyś:
- Mamo ty tak z nimi rozmawiasz jak ze znajomymi.
To może przesada, ale myślę, że oni we mnie widzą mamę albo babcię i chcą tak mnie obsłużyć, jakbym nią była. Chyba nie ma w tym nic złego, że obie strony są zadowolone.
Wszystko otrzymujemy od innych ludzi, wszystko dajemy innym, takie ludzkie naczynia połączone.

26 listopada 2012

Staję się babcią do entej potęgi! Będę miała koczek, o ile dotrwam. Zapuszczam włosy męcząc się niemiłosiernie. Każdy wie jak to jest, gdy odrastają i nie dają się ujarzmić, a trzeba je jakoś spiąć. Babcia musi być babciowata, przejdę przez to z podniesionym czołem.
Tak około dziesięciu lat temu, gdy byłam na ostrym zakręcie życiowym, ktoś średnio mi życzliwy, powiedział – Czego ci właściwie brakuje: masz co jeść, masz gdzie mieszkać, ciepło u ciebie i przytulnie, otacza cię tyle życzliwych osób, wychodzisz do ludzi, masz tyle zajęć – uczysz się, bierzesz udział w różnych zajęciach, cieszysz się działką, pomagasz innym… O co ci jeszcze chodzi, ciesz się tym co masz. Mnie to wszystko jednak nie zadawalało…
Teraz dojrzałam do zrozumienia tego, co mi ta „ktosia” mówiła. Trzeba cieszyć się tym w życiu, co się ma, przyjmować wszystko co niesie dzień powszedni, cieszyć się drobiazgami. Są sprawy na które nie mamy wpływu, więc trzeba je przyjąć i żyć z tym co się ma. Koczek jest moim wyborem i będę go wiła codziennie rano rozczesując przerzedzone już przez czas włosy i niech ten atrybut babinowości ozdabia moją głowę.
27 listopada 2012
Idziesz do lekarza, popatrzy, osłucha, popyta i stwierdza: Dam skierowanie na dodatkowe badania i zobaczymy, potwierdzimy lub wykluczymy.
Przychodzisz do domu i miejsca nie możesz sobie znaleźć: myślisz, porównujesz, przypominasz sobie, przeglądasz poradniki, szukasz w internecie i czekasz…
Świat przecież i tak powoli zamyka już drzwi do normalności. Oczy odmawiają posłuszeństwa i okulary stają się nieodzowne, słuch szwankuje więc fotel ustawiasz coraz bliżej telewizora, nogi przesuwają się w zwolnionym nieco tempie, kapcie zaczynają szurać po podłodze, ręce upuszczą trzymany talerz nie wiadomo dlaczego, jedzenia na talerzu tyle co zawsze ale nie zdążysz nigdy z innymi i kończysz ostatni. Budzisz się za to pierwszy i nastawiasz cichutko radio słuchając rzewnych przebojów sprzed lat. Dumasz nad tym, że nikt już nie będzie ci szeptał do ucha czułych słów, szukał bliskości, patrzył i czekał. Wtulasz się w poduszkę, którą umęczyłeś nocą, rozbierasz na czynniki pierwsze prześnione sny, myśli lecą daleko aż po świt, rozważasz - jak długo jeszcze, jakie będą wyniki, co cię czeka, leczyć czy może już dać spokój i niech życie zadecyduje za ciebie?!
Życie sobie płynie i jakoś nie czeka aż zdążysz ze wszystkim. Coraz częściej dostajesz informacje o tym, że ktoś zachorował, był operowany, cierpi ponad miarę lub pożegnał się już z tym światem.
Twoja łódeczka trwania jakoś się jeszcze kolebie na falach i jesteś szczęśliwy. Jeszcze kilka oddechów, jeszcze słów kilka, jeszcze ucieszy cię widok sikorki za oknem, jeszcze jeden błysk w oku - a niech tam sobie myślą co chcą… Póki co, żyjesz.

28 listopada 2012 

Oda  ku czci  25 972 dnia mojego życia

O dniu ów naznaczony symbolem 25 972
dzisiaj hołd złożyć Ci chcę.
Tyleć to już razy otwierałam rankiem oczy
by patrzeć na świat tak piękny,
który swym bogactwem mnie zauroczył.

Dzisiaj cieszą mnie już od rana
mgieł mleczno-sine tumany,
sikorki skaczące po gałęziach drzew
i błyskające czernią piór wrony płowe,
które wróciły znowu na dawne leża
by zaciągnąć straż na bramki ościeżach.

Mogłam się przecież już nie obudzić,
przejść w stan wiecznego czuwania,
jednak jestem, trwam i raduję się
25 972 raz  od czasu na świat powołania,
z tego średnio biorąc 8657 dni przespałam,
czego nie uważam za czas stracony
gdyż sny miewam piękne, barwami przystrojone.

Nie wiem czy dożyję okrągłej liczby dni,
cieszę się więc tym, który jest
dzisiaj ziszczą się moje najpiękniejsze sny.

Przepraszam, że wiersz niedopracowany, ale dzisiaj mam wiele spraw do załatwienia i czasu nie mam wiele, a liczenie sylab odłożę na potem, które może jeszcze nadejdzie.
Możecie obliczyć sobie swoje dni, to przecież nie tak wielka sztuka w dobie komputerów, ale komu się tam na co dzień chce to robić. Podaję link do biorytmu, który ma jednak uszkodzony kod i za nic nie daje się zapisać, więc całą stronę podsyłam.
 29 listopada 2012
Powinnam coś napisać o Andrzejkach, ale one niezbyt mnie obchodzą, więc będzie o SSBSU, które szerzy się u ludzi w zawansowanym wieku. Przesłała mi informacje na ten temat moja krajanka, której przy tej okazji życzę wiele zdrowia. Sama już zauważyłam u siebie pierwsze symptomy tej przypadłości. Radzę sobie z tym na kilka sposobów, np. kiedy wychodzę do sklepu zawsze mam spis towarów, które zamierzam nabyć. Może tutaj też się odnajdziecie.
Ostatnio stwierdzono u mnie Syndrom Starczego Braku Skupienia Uwagi /SSBSU/.
Przejawia się on następująco:
- Decyduję się na podlanie ogrodu.
- Kiedy rozwijam wąż do podlewania ogrodu, patrzę na mój samochód i stwierdzam, że wymaga umycia.
- Kiedy udaję się po kluczyki do samochodu zauważam leżącą na stole pocztę i rachunki, które wcześniej wyjąłem ze skrzynki.
- Postanawiam przejrzeć pocztę przed umyciem samochodu.
- Kładę kluczyki na stole i wrzucam reklamy do kosza i zauważam, że jest pełny.
- Decyduję się odłożyć rachunki i opróżnić kosz.
- Wtedy przychodzi mi na myśl, że wychodząc z koszem do śmietnika będę blisko skrzynki pocztowej, więc mogę najpierw wysłać rachunki
płatne czekiem.
- Biorę do ręki leżącą na stole książeczkę czekową i stwierdzam, że został mi jeden czek. Nowa książeczka czekowa jest w biurku w
gabinecie.
-Wchodzę do gabinetu, a na biurku stoi puszka Coca Coli, którą niedawno piłem.
- Stwierdzam, że Coca Cola jest ciepła i trzeba ją wstawić do lodówki.
-Idąc do kuchni z Coca Colą w ręku zwracam uwagę, że kwiaty na parapecie wymagają podlania.
- Odstawiam Coca Colę na parapet i tu odkrywam leżące tam moje okulary, których szukałem od samego rana.
-Postanawiam, że lepiej będzie, jeżeli je zaraz położę z powrotem na biurko, ale najpierw podleję kwiaty.
- Odkładam okulary na parapet i idę do kuchni po wodę. Nagle zauważam pilota telewizyjnego. Ktoś zostawił go na stole kuchennym.
- Zdaję sobie sprawę, że wieczorem kiedy będziemy chcieli oglądać telewizję będę znowu szukał pilota i nie przypomnę sobie, że jest na stole
kuchennym. Decyduję się położyć go na miejsce przy telewizorze. Tam gdzie powinien być. Ale najpierw podleję kwiaty.
- Przy nalewaniu wody do dzbanka wylewa się trochę na podłogę. Odkładam pilota na stół, biorę szmatę i wycieram podłogę.
- Wracam do pokoju i próbuję sobie przypomnieć co, ja właściwie chciałem zrobić.

Pod koniec dnia:
Ogród jest nie podlany. Samochód jest nie umyty. Rachunki są nie zapłacone. Puszka ciepłej Coca coli stoi na biurku. Kwiaty są suche. Jest tylko jeden czek w mojej książeczce czekowej. Nie mogę znaleźć pilota telewizyjnego.
Nie mogę znaleźć moich okularów. I nie wiem, co zrobiłem z kluczykami od samochodu.
A kiedy zastanawiam się, dlaczego dzisiaj nic nie zostało zrobione, jestem naprawdę zdumiony bo wiem, że przez calutki dzień byłem bardzo
zajęty i jestem rzeczywiście zmęczony.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to poważny problem. 

Mam jeszcze prośbę. Przekaż tę informację wszystkim, których znasz, bo nie pamiętam komu ją już opowiadałem.

Nie śmiej się, jeżeli to nie jesteś Ty, Twój dzień nadchodzi !
STARZENIE SIĘ JEST NIEUNIKNIONE, DOROŚLENIE JEST OPCJONALNE, ŚMIANIE SIĘ Z SAMEGO SIEBIE JEST TERAPEUTYCZNE :):)


30 listopada 2012
Lepsza pogoda pozwoliła dzisiaj załatwić mi wiele spraw. Wszystko jest ok, służba zdrowia stanęła na wysokości zadania nie powołując mnie przed swoje wyższego szczebla oblicze. Problemy więc odpłynęły i są tylko drobne sprawy, a z tymi zawsze można się uporać.
Moja świeżo mianowana osobista fryzjerka dokonała pierwszych postrzyżyn. Głowa Jej Myszowatości – jestem srebrzysto- popielata stąd to określenie - służyła jako poletko doświadczalne. Wyszło zupełnie dobrze. Miałam dosyć koczka babuni, fryzjerów także. Długo jak widać nie wytrzymałam.
Lubię zmiany, muszę coś zawsze przestawić, dokupić, zmienić fryzurę byle by tylko nie wiało zastałością.
Moja stronahttp://hallas.pl.tl/też się nieco zmieniła, ma nowe dodatki. Różni się trzema szczegółami. Ciekawa jestem kto je dostrzeże. Zwycięzcom udzielę bezpłatnego dostępu do mojej strony na czas nieograniczony.
Będzie można nawet zaglądać kilka razy dziennie. Myślę, że warto powalczyć o taką nagrodę.



Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja