8. Echa walk powstańczych - powstanie styczniowe
Opowieść ósma
Powstanie styczniowe 1863-1864 na ziemi miłkowskiej

Pogoda była piękna, już prawdziwie wiosenna. Rodzice z dziećmi przyjechali do dziadków na weekend. Zjedzono na obiad kluski na parze, nazywane na terenie Miłkowic „parówkami” z pysznym mięsem w sosie i gotowaną kiszoną kapustą, które to dania babcia przygotowała na przyjazd gości. Tylko wnusia dostała kluski odsmażone na smalcu i posypane cukrem, zawsze zdołała uprosić babcię, by je tak jej podała, mimo oporów mamy. Aby po posiłku nie siedzieć w fotelach i nie drzemać, dziadek zaproponował wycieczkę brzegiem zbiornika Jeziorsko na miejsce bitwy z czasów powstania styczniowego. Można było sobie wybrać zadanie na czas wycieczki. Dziadunio dziarsko ogłaszał propozycje:
- "Instruktor kierujący trasą marszu". Na to natychmiast zgłosił się Kuba.
- Dasz sobie radę? – zdziwił się dziadek.
- Oczywiście, a jak nie, to tato mi pomoże, prawda? Tato kiwnął głową na znak zgody.
- Osoba udzielającą informacji o powstaniu na tym terenie?
- Dziadek, dziadek – skandowały zgodnie dzieci.
- Niech będzie – dziadek był nawet zadowolony z wyboru swojej osoby. Wiedział, że tak duży zasób wiedzy na ten temat ma tylko on, w końcu od dawna interesował się historią Miłkowic.
- Kto zajmie się zdjęciami wykonanymi na trasie marszu? Zgłosiła się Marysia, która świetnie fotografowała.
- Przygotowanie zdjęć dotyczących powstańców i dowódców na tym terenie? Propozycję przyjęła mama Marysi i Kuby. Krzysiek, tato dzieci zobowiązał się nieść plecak z prowiantem. Koordynatorem działań - a wiec szefową- została mianowana babcia. Wszyscy mieli 15 minut na przygotowanie się do wycieczki.
W oznaczonym czasie uczestnicy eskapady stanęli przed domem. Marysia ustawiła całą grupę i zrobiła pamiątkowe zdjęcie. Reszta zdjęć miała być robiona w trakcie marszu.
Antoni zapytał na wszelki wypadek: - Panie przewodniku Kubo, może nam pan wskazać kierunki świata i drogę, którą pójdziemy?
- Oczywiście! Kuba wyciągnął mapę, którą tato wydrukował, wyjął kompas z torby przewieszonej przez piersi i oznajmił.
- Kompas wskazuje północ, proszę popatrzeć. Za mną jest południe, po prawej rączce wschód, a po lewej zachód. Tato Kuby pokiwał głową z zadowoleniem.
- Pójdziemy najpierw drogą na wschód, później dopiero skierujemy się na północ. Skęczniew położony jest na północ od Miłkowic.
- Proszę wycieczki, „chłopcy” się doskonale przygotowali – śmiały się babcia z synową Kasią.
Przewodnik Kuba z tatą kroczyli przodem, reszta jak tam kto chciał, z tyłu. Dziadek zaczął opowieść.
- Jest dzień 22 stycznia 1863 roku. Rząd Narodowy ogłasza wybuch powstania. Spowodowane jest to terrorem rosyjskim. Nikt się nie spodziewał, że powstanie przybierze takie rozmiary. Było najdłużej trwającym polskim powstaniem narodowym. Spotkało się z poparciem międzynarodowej opinii publicznej. Stoczono ok. 1229 bitew i potyczek, z czego na województwo kaliskie przypada 131. Miłkowice wtedy należały do ziemi kaliskiej. Przez oddziały powstania styczniowego przewinęło się około 200 000 ludzi. Powstanie miało charakter wojny partyzanckiej, gdyż nie mieliśmy stałej armii powstańczej. Polacy toczyli już walki w okolicach Sandomierza i Płocka, na Podlasiu, a w powiecie tureckim i łęczyckim było cicho.
- Jak to cicho? Przecież ogłoszono wybuch powstania. – Marysia nie powstrzymała się od uwagi, jej zdaniem słusznej.
- Marysiu – dziadek prostował swoją wypowiedź – aby można było walczyć, trzeba najpierw było zebrać ochotników, zgłosić się do oddziału, mieć broń i umundurowanie, powołać dowódców, a w naszym powiecie dopiero rodziła się chęć walki. Pan Stępień opisał to dość obrazowo. – W tureckim powiecie na razie głucho. W Miłkowicach zbiegają się początkowo wszystkie nici organizacji. Ogarnia ona i szerzy się głównie wśród szlachty okolicznej. Przypomnę wam, że w tym czasie właścicielem dworu w Miłkowicach był Tomasz Bogdański. Nie wiemy jaki był jego udział w powstaniu, ale w początkowym okresie był na pewno przychylny powstaniu.
- Kto organizował te oddziały? – spytała zaciekawiona babcia.
- Przysłano tutaj bardzo operatywnego inżyniera, pana Józefa Oksińskiego, majora powstańczego, który przemierzał cały powiat wzdłuż i wszerz i ściągających do oddziałów ochotników uczył żołnierki, nie zawsze sam, ale wyznaczał doświadczonych żołnierzy na dowódców i oni kontynuowali szkolenie.
- Panie przewodniku, jakieś kłopoty? – zawołał zaniepokojony dziadek, gdyż pomiędzy ojcem i synem wywiązała się mała dyskusja.
Tato Kuby zabrał głos. – Musimy skręcić już na północ, ale nasz przewodnik chce iść samym brzegiem zbiornika.
- Musicie zadecydować, przejęliście przewodnictwo, byle było bezpiecznie – babcia i mama zatroszczyły się o sprawę najważniejszą.
- Zdecydowaliśmy, idziemy teraz nad zbiornikiem, ale później przejdziemy na drogę - tato, znalazł wyjście z sytuacji.
- Słusznie – przytaknął dziadek. – Dobrze się składa, gdyż tutaj kiedyś była wieś zwana Młyny, jeszcze wtedy bardzo nieliczna. Teraz, jak widzicie, już jej nie ma, wywłaszczono ludzi, gdy powstawał zbiornik, ale to tutaj, niedaleko brodu na rzece, rozlokował się oddział powstańczy, który odwiedził Oksiński dokonując przeglądu sił powstańczych. Kompania liczyła 87 ludzi uzbrojonych w karabiny z bagnetami i 16 strzelców konnych, także uzbrojonych. Cztery konie dźwigały zapasy żywności. O zmroku, zmieniając miejsce co 48 godzin według zaleceń dowództwa, kompania skierowała się na południe, a razem z nią major Oksiński.
- Kubusiu, w którą stronę szli, pokaż nam – zagadnął znienacka dziadek.
Kuba nie dał się zbić z tropu, wskazał południe, cały czas trzymając w ręku kompas, aby nie zgubić kierunku.
- Być może ten oddział przechodził właśnie tymi bezdrożami, gdzie teraz się znajdujemy. Pod osłoną nocy przemieścił się do Maszewa i Strachanowa Tam założyli na łączce w środku lasu obóz i po krótkim odpoczynku żołnierze ćwiczyli się, pod czujnym okiem dowódców, w sztuce wojennej, mustrze, obsłudze broni, formowaniu oddziału .
- Czyli idziemy tropem powstańczych oddziałów na tym terenie – mama Kuby i Marysi była pod wielkim wrażeniem chwili.
- Dokładnie tak. Nie wszystkie oddziały tak wyglądały. Były to przecież oddziały mniejsze. Oksiński opisuje oddział pod Skęczniewem, gdzie żołnierze, bo przecież tak już możemy ich nazwać, rozkwaterowani byli w osadach podleśnych, przebrani jak chłopi i pomagali w pracach gospodarskich czekając na wezwanie do boju. Broń mieli schowaną w strzechach i w stodołach, Rosjanie mieli armię lepiej wyposażoną i wyćwiczoną, dlatego jedynie wojna partyzancka sprawdzała się po stronie polskiej.
Wycieczka przemieszczała się już drogą wiodącą do zapory i dziadek zarządził postój.
- To już chyba połowa drogi. Dokładnie nie wiem, gdzie stoczyła się potyczka, jedne źródła podają, że bliżej Miłkowic, inne, że bliżej Skęczniewa. Opowiem teraz o tym wydarzeniu. Są pytania?
- Czy wszystkie bitwy i potyczki powstania omówimy dzisiaj? – pani Kasia nie ustępowała.
- Nie, tylko będziemy mówić o tym, co działo się w czasie powstania na trasie wycieczki.
Dziadek szykował się do dłuższej wypowiedzi.
- Może coś zjemy teraz? – przewodnik Kuba był już zmęczony.
- Opowiem o bitwie, i zabierzemy się do konsumpcji, zgoda?
Nikt nie śmiał oponować, gdyż dziadek był bardzo przejęty, a zresztą ciekawość zwyciężyła. Dziadek zaczął opowieść.

Jest dzień 27 września 1863 roku. Kondratieńko, rosyjski podpułkownik, na czele dwóch rot piechoty, sotni kozaków, z dwoma działami w wyposażeniu maszeruje z Kalisza w kierunku Koła. Ugania się za oddziałami partyzanckimi, chce je wytropić. Wysyła oddział kozaków, jako przednią straż, aby kontrolowali teren. Tutaj natknęli się na oddział polski. Doszło do starcia kozaków z plutonem flankierów pod dowództwem por. Błażeja Kowalskiego, podkomendnego ppłk. Kajetana Słupskiego.
- Dziadku, przepraszam, że przerywam, ale boję się, że zapomnę, flankier to kto to jest w wojsku? Jeszcze nie słyszałem o takich żołnierzach! – spytał Kuba bardzo podekscytowany. Nie tylko on zresztą.
- Kto to są flankierzy? – padały pytania rodziny.
Dziadek uśmiechnął się dobrotliwie. – To stara nazwa, flankierzy to żołnierze konni z grupy ubezpieczającej z boku oddział kawalerii. Zawsze byli uzbrojeni w karabinki i osłaniali oddział.
-Aha.- to wyjaśnienie usatysfakcjonowało świeżo upieczonych historyków.
Dziadek kontynuował opowieść. – Właśnie taki pluton flankierów uderzył na znacznie silniejszy oddział Kozaków, który pojawił się nagle w tej okolicy. Była to przednia straż kolumny Kondratieńki. Rozpoczęła się walka, Polacy zdobyli przewagę i pędzili kozaków pół mili, czyli prawie kilometr, aż pod skrzydła Kondratieńki. 3 Moskali zostało zabitych w walce, 7 było rannych, kilku wzięto do niewoli, a reszta rozproszyła się, zanim Kondratieńko ze swoim wojskiem zdążył przyjść im z pomocą. Polski oddział też szybko się rozpłynął w okolicznym terenie zarośniętym laskami, i tyle ich widziano. Potyczka zakończyła się zwycięstwem Polaków.
- Brawo! - wszyscy klaskali, dumni, że idą tropem zwycięskiego polskiego wojska.
Dziadek tylko kiwał głową – Nie zawsze zwycięstwem kończyły się bitwy i potyczki, ale Polacy zaciekle walczyli. Wspomagała ich ludność tych terenów dając kwatery, jedzenie, a przede wszystkim liczono w tej kwestii na dwory, bogatsze i lepiej wyposażone. Właśnie tutaj, w pobliskim Skęczniewie, córka właścicieli Helena Anna Weil pisała, jak to się odbywało. „Właściciele dworu musieli przez dłuższy czas żywić setki żołnierzy i koni, i polskich i rosyjskich, rekwirujących wszystko tak, że w oborze nie pozostało ani jedno cielę, ani jedna owca, gdyż wszystko ubito.”
Robimy przerwę, reszta opowieści w drodze powrotnej –zarządził dziadek. Przyjęto to z entuzjazmem. Babcia przejęła plecak, rozdzielała kanapki, placek drożdżowy i napoje. Apetyt dopisywał uczestnikom wycieczki, a może „wypadu” szlakiem wojsk powstańczych. Po krótkim odpoczynku trzeba było wracać.
- Może byśmy do Skęczniewa jakoś doszli, jeszcze tam nigdy nie byliśmy – Marysia byłaby chętna do dalszej podróży, tak wciągnęły ją opowieści dziadziusia.
- Nie, to zbyt daleko, drogą ponad 6 kilometrów. Może jutro tam pojedziemy samochodem, jak macie ochotę, i przy okazji zwiedzimy znajdujący się niedaleko stąd kościół w Siedlątkowie – zapowiedział dziadek szukając wzrokiem aprobaty babci, ale ta składała naczynia do plecaka, jak to babcia, i nie mogła go wspomóc.
- Panie przewodniku Kubo, no to w którą stronę idziemy?
- Jak się wracamy, to na południe. Teraz widać wyraźnie kościół w Miłkowicach, na pewno nie zginiemy.
- W drogę! Ucichły rozmowy i szepty, dziadek zaczynał opowieść.
- Przez Miłkowice i okoliczne tereny przemieszczały się oddziały powstańcze. Młodzi ludzie ochotniczo je zasilali. Aby ograniczyć ich działanie, władze rosyjskie wydawały rozporządzenia, mające to ukrócić. Wójtowie mieli na ich rozkaz przesyłać sprawozdania o ruchach wojsk powstańczych. Miłkowice wtedy były gminą i miały wójta. Musieli to robić, ale pisali raporty tak, że nic z nich nie wynikało, np. że jacyś ludzie pojawiali się w okolicy, ale nikt nie wiedział w jakim celu. Oddziały też się pojawiały, nie wiadomo jednak było, w jakim kierunku się oddaliły. Zarekwirowano prom na Warcie należący do Włodzimierza Bogdańskiego. Chłopi sprzyjali, jak widzieliśmy powstaniu, walczyli jako kosynierzy, gdyż innej broni nie mieli, ale chcieli też ziemi, gdyż obowiązywała jeszcze pańsz "białych" przystąpiło do powstania, aby zapobiec takim występkom. Zapowiedziano, że chłopi dostaną ziemi
- Z Miłkowic też chłopi szli do powstania? – babcia była bardzo ciekawa udziału ludzi z Miłkowic w powstaniu.
- Nic nie wiemy na ten temat niestety, może tak?... – dziadek nie potrafił udzielić odpowiedzi na pytanie. To już ponad 150 lat, a ludzie jeszcze pamiętają o tych wydarzeniach, musieli więc im sprzyjać. Dopuśćmy jednak do głosu Kasię, chyba nie może się doczekać, aby pokazać zdjęcia.
Zdjęcia były w smartfonie i mama, wspomagana przez Marysię, pokazywała zdjęcie partii powstańczej w lesie - drzeworyty z muzeum w Sieradzu, oficerów w strojach powstańczych, kosynierów, dowódców powstania z tego terenu – Oksińskiego, Edmunda Taczanowskiego - dowódcę wojsk województwa kaliskiego i mazowieckiego, pomnik poległych w bitwach powstańców na cmentarzu w pobliskim Jeziorsku.
Zbliżali się już powoli do domu. Dziadek podziękował wszystkim serdecznie za należyte przygotowanie wyprawy szlakiem powstańców na terenie Miłkowic.
Kasia też pięknie podziękowała dziadkowi: Kochany teściu, wiele nas dzisiaj nauczyłeś o historii powstania styczniowego. Nie wiedziałam, że na tych terenach toczyły się walki. Myślę, że wszyscy zgłębimy jeszcze bardziej ten ciekawy temat. Serdecznie dziękuję w imieniu wycieczki. Brawa rodziny były potwierdzeniem słów synowej. Marysia uwieczniła zakończenie wycieczki krótkim filmikiem. Pamięć o powstaniu pozostanie w tej rodzinie, to pewne.

 
Bitwy powstańcze 1863-1864, 
Partyzancki oddział powstańczy, drzeworyt, muzeum w Sieradzu




Kosynierzy
 
 

 

 




















Józef Oksiński dowódca powstania na ziemi kaliskiej,
organizator oddziałów powstańczych. 





Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja