czerwiec 2014

                            CZERWIEC 2014                          CZERWIEC 2014 
                                                        CZERWIEC 2014                                                    


1 czerwca 2014

Czerwiec rozpoczyna się pięknym świętem – to Dzień Dziecka. Dzieci są naszym skarbem teraz i na przyszłość i to nie czcze słowa, to najczystsza prawda. Dziecko kochamy największą miłością, gdyż to przecież krew z naszej krwi, a także dlatego, że każde dziecko budzi w nas najczystsze uczucia miłości i opiekuńczości, gdyż jest takie maleńkie i zależne od nas. Miejsce, gdzie dziecko nie czuje się bezpieczne, to złe miejsce. Zawsze zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby odsunąć od dziecka niebezpieczeństwo. Patrzę niekiedy z rozrzewnieniem na wyrośniętych drągali, którzy bezradni są wobec maluczkich i ich potrzeb. Dobrze im tak, niech się uczą życia.
Dziecko uczula nas na wiele spraw i uczy, gdy tylko chcemy na nie uważnie patrzeć - umie się bawić z wielkim zaangażowaniem, obyśmy my tak potrafili pracować!, potrafi się cieszyć każdą drobnostką, dążyć do celu wykorzystując wszystkie środki nacisku, o ile czegoś bardzo pragnie. Takie podejście do życia warto kultywować, aby umieć być szczęśliwym w życiu i osiągać cele, no, tylko nie po trupach! Dorosły więcej może, ale też i  więcej traci. 
Wszystkim dzieciom, malutkim i dużym, które noszą w sobie …dziecka ślad, małe szczęścia i ich smak… życzę dzisiaj spełnienia marzeń i radości każdego dnia.


poniedziałek, 2 czerwca 2014
Spędzałam dzisiaj czas na odwiedzaniu różnych instytucji na moim osiedlu. Nogi schodziłam, a wyniki są średnie. Wstępowałam przy okazji do sklepów, jak już szłam na zatracenie, to niechby była z tego jakaś wymierna korzyść. Najbardziej ucieszyła mnie żarówka energooszczędna. Jest nowa, świeci jasnym światłem i nie leni się, jak jej dłużej używane już siostrzyce. Dzięki stosowaniu takich działań, nowym urządzeniom, które zakupiłam, gdyż nie było innego wyjścia, mam duże oszczędności w opłatach za prąd. Mało tego, że prawie 2,5 wpłat za kolejne miesiące to nadpłata, to jeszcze rachunki obniżyły mi się o 25 zł. Chyba coś w tym jest, gdyż tryb życia prowadzę niezmieniony zbytnio, a efekty są. No chyba, że pan sprawdzacz liczników pomylił się, wtedy dołożą mi przy następnym odczycie licznika.
Wczoraj zażyczyłam sobie wyjazdu do lasu w celu zebrania młodych pędów sosny. Będę produkowała z nich syrop udrażniający drogi oddechowe, jako że staruszkowie w tej dziedzinie niedomagają. Trzy słoje upchane pokrojonymi pędami przesypanymi cukrem stoją na oknie i czekają na słońce. Wyciągnie z nich balsamiczny aromat i wszystkie przydatne składniki mające ozdrowieńcze działania. Co prawda obiecałam kilku osobom po słoiku tego eliksiru, nie wiem więc ile zostanie dla mnie, ale trudno, nie można być sobiem.
Nadmienię tylko, że w czasie krojenia tychże młodych pędów pokrytych brązowymi łuskami, wydzielające się fluidy uczyniły mnie bardzo szczęśliwym człowiekiem. Nie bolała mnie głowa, zatoki udrożniły się niespodziewanie i byłam tak pełna energii, że do 24 oglądałam filmy, czego normalnie nie praktykuję. Zastanawiam się, czy nie zatrudnić się gdzieś na pół etatu przy wyplataniu wieńców…  Miałabym z tego pieniądze i zdrowie podreperowałabym sobie przy okazji. Przemyślę to.


3 czerwca 2014
Co Wy na to, ja lubię wczesne lato, ciepłe, słoneczne dni, gdyż:
- Mogę rano wstać i nie optulając się ciepłym porannikiem, wyjść na balkon i sprawdzić poziomkowe zbiory. Średnio co dwa dni zgarniam garstkę pachnących i wonnych owoców. Realizuję w ten sposób pęd do uprawy ziemi, który nosimy w sobie, jako że prapraojcowie nasi wszyscy orać i siać musieli, aby przeżyć. Chyba zawsze byłam kobietą, gdyż jakoś nie mam popędu łowcy, i nawet much nie lubię unicestwiać.
- Mam zdecydowanie mniej prania, gdyż noszę garderobę oszczędną, jako że piecze i pali słoneczko i niezdrowo byłoby się przegrzewać. Mniej też jest prasowania, niektóre bluzki zupełnie tego nie wymagają.
- Można piec lekkie, puszyste ciasta z owocami. Teraz jest sezon na truskawki. Wykorzystuję to skrzętnie. Odchudzanie trochę przesunę w czasie, gdy będą bardziej dogodne warunki! W związku z powyższym podaję przepis na łatwy biszkopt. Nie lubię niepotrzebnie się przepracowywać. Zawsze się udaje, co oszczędza nerwów takiej gospodyni jak ja.
- Mieszam w garnku 3 całe jajka, 1 szklankę cukru dokładnie, do białości, to dosyć ważne. Dodaję, ciągle mieszając -  mikserem oczywiście -  szklankę mąki tortowej, ½ szklanki mąki ziemniaczanej, dodaję szczyptę soli i łyżeczkę proszku do pieczenia. Piekę krótko w temperaturze 150 C, zwiększam do 180 C i piekę do zarumienienia.”
To wszystko. Przyrządzam w międzyczasie jakiś krem do przełożenia, rozpuszczam i studzę galaretkę, myję i dzielę na połówki truskawki, po wystudzeniu przekładam ciasto i polewam galaretką, wkładam do lodówki do ściągnięcia i po robocie. Biszkopt dobrze jest upiec dzień wcześniej,  wtedy wszystko idzie jeszcze szybciej.
W związku z przytoczonymi argumentami zaczynającymi się od M, lubię lato i nic nie poradzę na to!

4 czerwca 2014
Powiem krótko, ostatnio mnie znosi, dryfuję po morzu przeciwności losu. Ciągle mam pod wiatr, mam tego dosyć. Czy kogoś sądzono za to, że miał takie lub inne zamiary? Nie, karze podlegają tylko czyny. Ja jestem w sferze zamysłów, a karana jestem przez los jak winowajczyni. To nie jest sprawiedliwe. W tej sytuacji trudno mi pisać i coś z sensem robić.
Całe przedpołudnie współuczestniczyłam w uroczystościach w związku z 25 rocznicą wolności. Oglądając telewizję oczywiście. Podniośle i wiążąco było. Prezydent Obama, który bardzo mi się podoba, złożył solenną obietnicę wspierania nas i Europy i w samych superlatywach wyrażał się o Polsce i jej osiągnięciach. Nareszcie udało się powiedzieć coś pozytywnego! Świat to widzi, tylko niektórzy rodacy nie widzą. Nasz Prezydent znalazł się na wysokości zadania. Poczułam dumę z tego, że jestem Polką. Zawsze to czułam, ale to szarganie wszystkiego i wszystkich osobiście bardzo mnie męczy. Dobrze, że nie zostaniemy sami w obliczu zagrożenia. Lepiej, aby go nie było, ale na wschodzie burzowo jest i nie można na to przymykać oczu. Może jakoś to wszystko się ułoży. Tyle lat przeżyliśmy we względnym spokoju i trudno sobie teraz nawet wyobrazić, aby było inaczej.
 
czwartek, 5 czerwca 2014
Coś nowego zawsze kusi. Dzisiaj zakupiłam czarne pomidory!!! W smaku okazały się przyswajalne, mają trochę grubszą skórkę, ale ja zawsze i tak ją ściągam z pomidorów. Mają tyle dobrych cech, że chyba będę je kupowała. Zaakceptowałam nowość.
Naukowcy wybrali do tego celu antocyjany (E163) zwane też antocyjaninami. To związki organiczne, w których barwnikami są cyjanidyna, pelargonidyna lub delfinidyna – naturalne substancje roślinne, powodujące, że owoce przyjmują barwę od ciemnoczerwonej po purpurowoczarną. Ich barwa zależy od środowiska w jakim się znajdują – im bardziej kwaśne, tym bardziej zbliżona jest do czerwonej, w środowisku zasadowym – ciemnieją.

Związki te są jednymi z najsilniejszych antyoksydantów występujących w przyrodzie. Znajdują się w soku komór-kowym roślin, przede wszystkim w ich kwiatach i owocach, gdzie przyjmują postać granulek. Dużą zawartością antocyjanów charakteryzują się m.in. maliny, czarne porzeczki, aronia, jeżyny, czarny bez, bakłażany, czerwona kapusta i winogrona.


  
piątek, 6 czerwca 2014
Piątek należał do dni objuczonych strachem. Dentysta! Gdy byłam u p. Joanny ostatnio, poprosiłam o wyznaczenie terminu obawiając się, że znowu miną miesiące, aż tam się zjawię. Dzisiaj byłam zdana na siebie samą, tak się złożyło, ale nie wycofałam się. O wyznaczonej godzinie zjawiłam się pod drzwiami gabinetu. Dopracowałam każdy szczegół swojej garderoby, nawet umaiłam się koralami, skupiłam się wewnętrznie - musi się udać, powiedziałam sobie. I powiodło się. Przeżyłam! Moja dentystka jest osobą zdecydowaną i dobrym fachowcem, a przy tym wyrozumiałym człowiekiem. Wiedziałam instynktownie kogo wybrać i teraz polecam ją wszystkim znajomym. Dzisiaj pomagało mi wsparcie rodziny, a może także odrobina wstydu, że ja staruszka, mamię się złudnymi obrazami bólu i mąk niewysłowionych, chwytam się cieni męczeństwa, którego w XXI już się w tych przybytkach nie doświadcza.
Teraz wiem, że błądziłam nędznie, sama podsycałam w sobie obawy. Na szczęście mam to już za sobą. Oczywiście następny termin mam wyznaczony, ale teraz będę już mądrzejsza, oswojona z realiami, mężna i na odwadze nie będzie mi zbywać. Gdy na początku lipca wybije godzina trwogi, nie jestem tak w stu procentach pewna, czy nie powrócą obawy i wszystko nie zacznie się na nowo… Tak to już ze mną jest. Gabinet dentystyczny napawa mnie strachem. To moja słaba strona.

 
sobota, 7 czerwca 2014

Czy to panu nie przeszkadza, że od rana jestem dzisiaj roześmiana?! Gdy człowiekowi ciężar spada z serca to i humor się poprawia. Wczoraj wszyscy jakby się zmówili, aby robić mi przyjemności. Sąsiadka przyniosła mi pęk peoni i jaśminów. Sprawiła mi taką radość, że do dzisiaj nie mogę ochłonąć - cały dom w kwiatach. Czekałam na informacje odnośnie strony Miłkowic i cisza, jaka zaległa też nieźle mnie dołowała, a tu proszę, wieczorem telefon i dobre wiadomości. I takie inne drobnostki, miłe i przyjazne dla  skołatanej duszy.
Wiem, wiem, odnalazłeś mnie i zbudujesz mi tęczowy świat, nie mamy nic do stracenia, wypijmy więc za błędy, gdyż cygańska dusza we mnie gra, zatańcz ze mną choć raz, smutny czas wszystko zabrał nam...  Myślę, że domyślacie się dlaczego robię takie wyznania, wczoraj wieczorem oglądałam Opole. Nie przepełniała mnie radość powodująca mrowienie w krzyżu, ale sympatycznie było.

 
niedziela, 8 czerwca 2014
Całe południe spędziłam przy komputerze i efekt żaden. Pomoc koleżeńska też nie zaowocowała sukcesami. Trudno. W życiu liczą się także inne sprawy.
Bardzo dla mnie ostatnio inspirujące jest oglądanie koncertów w Opolu. Dochodzę do wniosku, że wraz z wiekiem natężenie i barwa głosu piosenkarzy bardzo się zmieniają i raczej nie zyskują na jakości. Większe znaczenie ma sentyment do piosenek wylansowanych przez dane osoby. Jak zwykle przekładam to wszystko na elementy składowe wieku zwanego starością. No więc o starości z przytupem.

Kroczy starość ze swoim dworem, figury dam pochylone, oczy przygaszone, usta wąskim paskiem zaznaczone, głosy chropawe, palce dłoni koślawe, włosy przerzedzone, a stopy nóg rozpłaszczone. Pieśń snuje się w tle: niech żyje starość, starość i swoboda, mimo, że nikt nie rzuca pożądliwym okiem, nie przejmuje się dama niemłoda. Nie pragnie już złudnej miłości, nikt na nią nie czeka, nikogo jej zmienny humor nie złości, nie spodziewa się kwiatów ani wyznań miłości, spokojem swe istnienie obleka. Nie musi być aniołem, ani przyciągać chłopców wewnętrznym żywiołem. Spokojne sobie żyje, dworem cnót starczych otoczona, cieszy się tym, że babcią ukochaną jest i to wystarcza jej. Nie sil się na jakiś szczególny pod jej adresem gest, może się zdenerwować, gdyż staruszką godną szacunku już jest.
A może będzie inaczej, tak jak proponuje zespół Piersi - 

Będzie! Będzie zabawa! Będzie się działo!
I znowu nocy będzie mało.
Będzie głośno, będzie radośnie
Znów przetańczymy razem całą noc


......... ...................
 
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Wczoraj zabalowałam przed telewizorem do 1 w nocy! Nie mogłam się oderwać od tej akademii ku czci w nowym wydaniu. To przecież kawałek mojego życia. Oj, nie wszystkie piosenki lubiłam, o nie, niektóre stawały mi kością w uchu! Ale niech tam, przy uroczystych okazjach nie ma co mówić o sprawach kontrowersyjnych.
Najbardziej skupiłam się na zapowiedziach Małgorzaty Kożuchowskiej oraz Adama Woronowicza. Byłam w środku akcji i nie będę bawiła się w drobiazgowe wymienianie, skupię się na milionerach!!! Był czas, że byłam milionerką! Pamiętam, jak czekałam na dzień, kiedy odbiorę pensję o wartości miliona… Była hiperinflacja, ceny szalały i trzeba było się spodziewać, że i zarobki będą szokować, nie siłą nabywczą, tylko wysokością. Stało się to 1 lutego 1990 roku.
Moje zarobki składały się z sześciu pozycji, nie wiem już, czego to dotyczyło, ale łączna suma wyniosła 1 496 981 zł plus 300 000 trzynastki! Taaak. Stałam się tym sposobem pierwszy raz w życiu milionerką, biedną bo biedną, ale miliony przyniosłam do domu. To szafowanie milionami utrzymało się do stycznia 1995 roku. Nie daj Boże, abym jeszcze doczekała takich kokosowych zarobków. Polsce życzę jak najlepiej i niech inflacja i dewaluacja pieniądza nigdy już nas nie nawiedzi.
Przykładowe ceny w 1994 roku, cena (PLZ):
jajko (szt.) 2200, 
mleko 3,2% (l) 5500, 
szynka (kg) 128000, 
cukier (kg) 9500, 
mąka poznańska (kg) 6300, 
wódka Krakus (0,
5 l) 71500...

Oto do jakich skojarzeń prowadzi oglądanie koncertów w Opolu.  Było w tym roku tak sobie...

 
wtorek, 10 czerwca 2014
Są noce, które obfitują w ważkie wydarzenia. Pamięta się je długo. Dzisiejsza do takich należała. Wczoraj posłożyłam się  do łóżka wcześnie, nie było co oglądać w telewizji i postanowiłam poświęcić czas lekturze. Tematyka mnie ciągnęła, gdyż była to najnowsza biografia Władysława Broniewskiego. Uważam go za dobrego poetę, którego niepotrzebnie sklasyfikowano jako komunistę. Sen mnie jednak zmorzył. Obudziłam się jednak o świcie i przypięłam się powtórnie do książki zerkając kątem oka na ścianę, gdyż zauważyłam, że coś po niej pełznie. To rzecz niebywała, ja nie przechowuję żadnych okazów fauny w swoim domu. Kwiatuszki jednak, które mnie tak cieszyły, dały mi także w prezencie kilka mrówek - to fakt bezsporny, widziałam je na łodyżkach i osobiście wynosiłam na balkon, aby szły w świat - a teraz po ścianie sunął mały, czarny, krótkonogi pająk… Zatrzymał się na połączeniu ściany z sufitem, a ja przecież do olbrzymów nie należę, przystawiłam więc krzesło i uzbrojona w szczotkę chciałam go zgarnąć i dać mu szansę powrotu do jego właściwego środowiska. On jednak wybrał inną opcję, zwinął się w kuleczkę i poszybował gdzieś za szafę. Widać tutaj wyraźnie, że każdy ma swoją wizję szukania wolności.
Zszokowało mnie to do tego stopnia, że aby uniknąć spotkania oko w oko z tym ściennym łazęgą, przeniosłam pościel na balkon i tam, na rozłożonym materacu, spędziłam poranek. To było piękne przeżycie i pomyśleć, że zawdzięczam wszystko pajączkowi. A było to tak…

Nakryta kołdrą ułożyłam się najwygodniej jak się dało. Spoglądałam wokół siebie z zaciekawieniem. Rześki poranek snuł się lekką mgiełką w koronach drzew, niebo jaśniało już pierwszym brzaskiem, modlitewnym szumem litanii kornie obwieszczały swoją obecność sunące odległą ulicą samochody, składając pokorne dzięki miastu, które je przyjęło. Ciszę przerywały od czasu do czasu gardłowe krakania kawek lub wron i kwilenie mew pragnących rozruszać skrzydła przed nadchodzącym dniem. Wsłuchana w te odgłosy, zapadałam w drzemkę, od czasu do czasu podnosząc powieki i zerkając na kwiaty na balkonie, poziomki czerwieniejące na zwisających łodyżkach ze skrzynki i moją wyzwolicielkę od sroczej plagi, ukochaną Stefę, której tyle zawdzięczam. W końcu sen wziął mnie w swoje ramiona, ukołysał i do ósmej rano spałam głęboko, nabierając sił i mocy. Czuje się dzisiaj nadzwyczaj dobrze, nawet upał mi nie przeszkadza. Gdybym miała więcej odwagi, spędziłabym całe noce na balkonie…
środa, 11 czerwca 2014
Dzisiaj miałam zbyt dużo  spraw do załatwienia. Zapisków nie było kiedy robić. Może uda się mi wywołać uśmiech na twarzach czytelników tekstami, które do mnie dotarły, a wydają się bardzo prawdziwe.

Jeśli facet mówi, że coś naprawi, to znaczy, że to zrobi
i nie trzeba mu o tym ciągle, co pół roku, przypominać.

Jaka jest różnica między dwulatkiem a dorosłym facetem?
- Dwulatka można zostawić samego z nianią.

Mężczyźni są najsilniejszymi stworzeniami na świecie. Mogą
przetrwać niezliczoną ilość czasu mając do dyspozycji tylko
piwo i baterie do pilota.

Mężczyzna mając 20 lat kocha wszystkie kobiety.
Mając 30 lat kocha już tylko jedną.
Mając 40 lat kocha znowu wszystkie… oprócz tej jednej.

Mężczyźnie łatwiej zrezygnować z dwudziestoletniego
związku niż ze związku z dwudziestolatką.

Gdy mężczyźnie źle - szuka żony.
Gdy mężczyźnie dobrze - żona jego szuka.

Co mówi kobieta po wyjściu z łazienki?
- Ładnie wyglądam?//
Co mówi mężczyzna po wyjściu z łazienki?
- Na razie tam nie wchodź.


Jak mężczyźni definiują podział obowiązków "pół na pół"?
- Ona gotuje - on je, ona sprząta - on brudzi, ona
prasuje - on gniecie...

czwartek, 12 czerwca 2014
Trzymanie kilku srok za ogon jest trudne, ale nie niemożliwe. Ostatnio to robię, a przecież nie jestem już młódką i zmęczenie daje mi się trochę we znaki. Jedną ze spraw jest OSP Miłkowice. Bardzo bym chciała pomóc druhom z Miłkowic, bo wiem, że nie jest im łatwo. To nie jest bogata miejscowość, a na dodatek przetrzebiona przez zbiornik Jeziorsko, chodzi mi o stan liczebny, a ludzie tutaj też chcą żyć lepiej, ładniej mieszkać, spotykać się. To jest naturalny trend i ja ich w tym popieram.
Rozesłałam maile do wszystkich współtwórców i sympatyków strony, dzwoniłam, i kilku zadeklarowało się, że dołożą się do przedsięwzięcia, tym bardziej że cel szczytny, stulecie powstania OSP. Remizę trzeba wyremontować. Budowali ją nasi ojcowie i teraz przyszedł czas, abyśmy i my wsparli to dzieło kontynuowane przez pokolenia. Deklaracje deklaracjami, a wpływy na konto mierne. Sama wyłuskała kwotę, jaką mogłam, dobrowolnym przymusem zobligowałam córki i wpłaciłyśmy. Nie jest to kwota oszałamiająca, ale gdyby każdy się poczuł do obowiązku, coś by już się za to zrobiło.
Myślę, że na zakończenie zrobimy listę ofiarodawców i ją upublicznimy. Doszłam do takiego wniosku po przesłaniu na mój adres maila, gdy podziękowałam jednemu z ofiarodawców. Oto fragment listu:

Szanowna Pani!
Z przyjemnością odpowiedziałem na Pani apel o składkę na OSP. Uważam, że w ten sposób wyraziłem konkretnie uznanie dla Pani działalności...


Zrobiło to na mnie wrażenie. Trudno przejść wobec takiego oświadczenia obojętnie. To jest człowiek, którego zupełnie nie znam, a on nigdy Miłkowic na oczy nie widział. Punktem stycznym dla naszej znajomości była strona http://milkowice.pl.tl/ Piszę to dlatego, że zaglądają tutaj ludzie pełni uznania dla tego, co robię, ale gdy proszę o pomoc, przecież nie dla siebie, tylko dla sprawy, przechodzą obok i udają, że nie dostrzegają problemu. Mam nadzieję, że się zreflektują i wesprą zbiórkę, jak już nie dla Miłkowic, to dla mnie z taką elegancją, jak zrobił to pan, którego treść listu przytaczam. To nie są biedni ludzie! Co prawda nawet Machiavelli twierdził, że cel uświęca nie każde środki. Narzędzie i sposoby posługiwania się nimi muszą być adekwatne do sytuacji, a sytuacja jest taka, że uchylać się nie można. Prawda?
 

piątek, 13 czerwca 2014
Czytam właśnie biografię poety „Broniewski miłość, wódka, polityka” Urbanka. Jestem zafascynowana - człowiekiem, patriotą, poetą, którego twórczość odnosiła się do osobistych doznań, przeżyć i przemyśleń. Meandry jego losów oszałamiają i odkrywa się na nowo poetę, człowieka, patriotę, socjalistę…
Poetów kocham nad życie. Mam takie ludzkie prawo. Teraz uwodzi mnie Broniewski - księżycem, jaśminem i dłonią zaciśniętą w pięść nad wolności sprawą…
Foto Kasia córka, przesyłka z ogrodu. Ja też mam jaśminy w domu, sąsiadka o to zadbała, pachną oszałamiająco.

Broniewski Władysław - Poezja

Ty przychodzisz jak noc majowa,
biała noc, uśpiona w jaśminie,
i jaśminem pachną twoje słowa,
i księżycem sen srebrny płynie,

płyniesz cicha przez noce bezsenne
- cichą nocą tak liście szeleszczą-
szepcesz sny, szepcesz słowa tajemne,
w słowach cichych skąpana jak w deszczu...
16 czerwca 2014
Jesteśmy igraszką w dłoniach wichru losu – miota nami, ustawia wprost i wspak, niekiedy łagodnie gładzi nasze dni, ale bywa, że wyrywa włosy z głów. Doświadczyłam tego ostatnimi dniami. Otrząsam się teraz jak kundelek wykąpany w pachnącej wodzie wbrew jego woli.
Firma, która sprzedała mi laptopa, idąc za moimi sugestiami, przesłała mi płytę z nowym systemem do wgrania. Chwała jej za to. Wszystko przy wsparciu życzliwego człowieka zostało wgrane, ale ja jak zwykle chciałam więcej, potrzebowałam wersji 8,1. I stało się! Internet ogłosił, przypinając żółty znaczek przy swoim symbolu na pasku zadań, że ograniczy mi dostęp. I nie ustąpił, mimo usilnych zabiegów z mojej strony. Dzisiaj specjalista UPC problem rozwiązał. Modem padł więc dostałam nowy, bielusieńki jak śnieg. Ile teraz pracy przede mną to wiedzą ci, którzy mieli wgrywany system, a sami musieli uporać się ze wszystkim. Co prawda pewna dobra dusza ofiarowała się z pomocą, ale i tak gro pracy po mojej stronie. I tutaj nasuwa się wniosek - ludzi sądzić należy nie po słowach i chęciach, ale po działaniu dającym efekty.
Podsumowując - tak naprawdę, to nosimy w sobie ukryte skłonności i myśli, ujawniające się wtedy, gdy stajemy przed wyborami niespodziewanymi i wydawałoby się szalonymi. Ki licho kazało mi aktualizować, udoskonalać, gdy wiadomo, że każda niedopracowana wersja niesie ze sobą niespodzianki, niekoniecznie sprzyjające ulepszeniom. Zostanę przy Windows 8. Nie będę kusiła więcej już losu. O ile wytrzymam…
17 czerwca 2014
Życie niesie niespodzianki. Rozmawiałam wczoraj z pewną miłą panią, która dotarła aż na Powązki w poszukiwaniu grobów przodków. Cmentarz zrobił na niej nienajlepsze wrażenie, wydał jej się ponury, opuszczony i zaniedbany. Z racji pokrewieństwa w pierwszej linii ma prawo spoczynku w rodzinnym grobie, ale zrezygnowała z tego, gdyż powiedziała, że bałaby się tam spocząć!!! Miejsce według niej jest nieprzyjazne.
Scedowała na dalszych krewnych możliwość pochówku na tym, tak zacnym, cmentarzu. Zapytałam, czy wzięła odstępne, ale oburzyła się niepomiernie, jako że cmentarze według niej nie podlegają takiej wycenie. To dziwne, gdyż za miejsce spoczynku przecież się płaci i to niemało. Los obdarował ją jednak „trzecim okiem” i dlatego potrafi przenikać w strefy komunikacji pozaziemskiej, do innych rzeczywistości i jest w stanie oświecenia. Podpowiedziano jej widocznie, że tak właśnie powinna postąpić.
To nie jest przypadek, że spotkałyśmy się na ziemi bydgoskiej. Przywiało nas tutaj, abyśmy dopełniły obowiązku przywołania przeszłości i godnego uczczenia tych, którzy tworzyli jej zręby.


 

sobota, 14 czerwca 2014
Najpierw praktycznie. Oto link gdzie można wyszukać zamienniki leków. Warto zajrzeć.
http://topfarm.pl/index.html

Dzisiaj będzie u mnie komputerowo i internetowo. Przygotowałam się piekąc babkę, w składzie której jest oliwa z oliwek. Zupełnie smaczna, już jedną czwartą wchłonęłam. Kroiłam co prawda cieniutkie kawałeczki, ale częstotliwość zbliżeń do lodówki uczyniła znaczny uszczerbek w masie bazowej ciasta. Reszta dla gości jakoś wystarczy przecież.  
Siedzę przy Broniewskim, ronię łzy i nie mogę ochłonąć. Szczególnie poruszył mnie wątek jego drugiego małżeństwa z Marią Zarębianką. Pisarka i aktorka, ciepła i piękna kobieta, zakochała się z wzajemnością w poecie. Zaakceptowała Broniewskiego także jej córka Majka, która poprzednich adoratorów matki skutecznie odstraszała. Polubili się już w czasie pierwszego spotkania w Łazienkach. Nazywał ją Wróblem na Nitce, gdyż ciągle podskakiwała, a ona jego Starym Niedźwiedziem. Zakochana Maria nie zważała na postępujący alkoholizm poety, zdecydowała się na wspólne z nim życie. Rozdzieliła ich wojna, jego więzienie i tułaczka po Rosji, pobyt u Andersa, jej obóz koncentracyjny.
Pisał o Marii:
Co ta wojna w tobie zabiła?
Nie ma mnie, nie ma teatru…
Wołam do ciebie, miła,
wołaniem wiatru.

To wołanie wiatru mnie szczególnie ujęło i wzruszyło.
Po powrocie do Polski – to poeta dla Marii wrócił, miał już załatwiony wyjazd do Anglii  - gdy dowiedział się, że jednak nie zmarła, jak wcześniej go powiadomiono  wtedy pisał „Ona była dla mnie pionem, kręgosłupem życiowym, chciałbym do niej wrócić, mieć z nią dziecko” – niezbyt długo cieszyli się swoją obecnością, Maria zachorowała na białaczkę, i nawet pobyt w klinice w Zurychu, który był bardzo kosztowny i Broniewski dwoił się i troił, aby zdobyć pieniądze, nie pomógł. Zmarła, ale on ciągle ją kochał i pisał dla niej wiersze - a przecież  miał już nową żonę Wandę. Córkę Marii adoptował, ale dziewczynka wychowywała się u przyjaciół matki, poeta płacił na jej utrzymanie, gdyż nowa żona nie miała ochoty jej matkować, a o Marię była okropnie zazdrosna, mimo, że ta już była na cmentarzu. Poeta w ukryciu wciąż pisał dla Marii i pił i płakał:

Czy można się kochać w Umarłej?
Można.
A moja własna śmierć? –
Mnożna.


O Marii pamiętał do końca swoich dni. Taka miłość widocznie z serca nie ucieka. A tak na marginesie, Wojciech Pijanowski, ten od Koła Fortuny, to syn Majki.
Inny wątek to jego córka z pierwszego małżeństwa Anka, którą kochał całym sercem, ale o tym innym razem.

16 czerwca 2014

Jesteśmy igraszką w dłoniach wichru losu – miota nami, ustawia wprost i wspak, niekiedy łagodnie gładzi nasze dni, ale bywa, że wyrywa włosy z głów. Doświadczyłam tego ostatnimi dniami. Otrząsam się teraz jak kundelek wykąpany w pachnącej, pienistej wodzie wbrew jego woli.
Firma, która sprzedała mi laptopa, idąc za moimi sugestiami, przesłała mi płytę z nowym systemem do wgrania. Chwała jej za to. Wszystko przy wsparciu życzliwego człowieka zostało wgrane, ale ja jak zwykle chciałam więcej, potrzebowałam wersji 8,1. I stało się! Internet ogłosił, przypinając żółty znaczek przy swoim symbolu na pasku zadań, że ograniczy mi dostęp. I nie ustąpił, mimo usilnych zabiegów z mojej strony. Dzisiaj specjalista UPC problem rozwiązał. Modem padł, więc dostałam nowy, bielusieńki jak śnieg. Ile teraz pracy przede mną to wiedzą ci, którzy mieli wgrywany system, a sami musieli uporać się ze wszystkim. Co prawda pewna dobra dusza ofiarowała się z pomocą, ale i tak gro pracy po mojej stronie. I tutaj nasuwa się wniosek - ludzi sądzić należy nie po słowach i chęciach, ale po działaniu dającym efekty.
Podsumowując - tak naprawdę, to nosimy w sobie ukryte skłonności i myśli, ujawniające się wtedy, gdy stajemy przed wyborami niespodziewanymi i wydawałoby się szalonymi. Ki licho kazało mi aktualizować, udoskonalać, gdy wiadomo, że każda niedopracowana wersja niesie ze sobą niespodzianki, niekoniecznie sprzyjające ulepszeniom. Zostanę przy Windows 8. Nie będę kusiła więcej już losu. O ile wytrzymam…

 
17 czerwca 2014
Życie niesie niespodzianki. Rozmawiałam wczoraj z pewną miłą panią, która dotarła aż na Powązki w poszukiwaniu grobów przodków. Cmentarz zrobił na niej nienajlepsze wrażenie, wydał jej się ponury, opuszczony i zaniedbany. Z racji pokrewieństwa w pierwszej linii ma prawo spoczynku w rodzinnym grobie, ale zrezygnowała z tego, gdyż powiedziała, że bałaby się tam spocząć!!! Miejsce według niej jest nieprzyjazne.
Scedowała na dalszych krewnych możliwość pochówku na tym, tak zacnym, cmentarzu. Zapytałam, czy wzięła odstępne, ale oburzyła się niepomiernie, jako że cmentarze według niej nie podlegają takiej wycenie. To dziwne, gdyż za miejsce spoczynku przecież się płaci i to niemało. Los obdarował ją jednak „trzecim okiem” i dlatego potrafi przenikać w strefy komunikacji pozaziemskiej, do innych rzeczywistości, i jest w stanie oświecenia. Podpowiedziano jej widocznie, że tak właśnie powinna postąpić.
To nie jest przypadek, że spotkałyśmy się na ziemi bydgoskiej. Przywiało nas tutaj, abyśmy dopełniły obowiązku przywołania przeszłości i godnego uczczenia tych, którzy tworzyli jej zręby.
Oto wynik naszych działań:

18 czerwca 2014
Co za dzień! Same niespodzianki! Poprosiłam na forum Genealogów, aby ktoś przejrzał akta w Archiwum w Koninie dotyczące 10 lat, które pominęłam, nie wiem dlaczego?, gdy byłam tam ostatnio i znalazł akta ślubu dwóch panien Bogdańskich. Znalazł się młody człowiek, student, odpowiedział na moją prośbę, poszedł, odszukał, przesłał. Super. Abym nie była gołosłowna
http://milkowice.pl.tl/Nowo%26%23347%3Bci-i-informacje.htm
Oczywiście trzeba to jeszcze przetłumaczyć - już rozesłałam wici! – opracować, wstawić do wykresu, jednym słowem spożytkować na potrzeby strony.
Odnośnie komputera -  zadzwonili do mnie aby omówić sprawę i idą mi na rękę, dbają o mnie i starają się aby klientka była zadowolona. Pana, który zajmie się wgrywaniem sterowników mam już też umówionego!
Konin też dzisiaj przesłał informacje o poszukiwaniach, ale średnio jestem zadowolona, gdyż nie znaleźli tego, czego szukałam i albo trzeba jechać albo zdać się na los…
I tak cały dzień, ciągle ktoś coś mi przysyła, załatwia, jednym słowem dzień spełnionych marzeń.



20 czerwca 2014
Wczorajszy dzień przebiegł pod kątem uroczystości Bożego Ciała. Oczywiście brałam aktywny udział. Cały czas kołacze mi już w głowie myśl, że to może już ostatni raz… Staram się nie przywoływać takich wersji wydarzeń, ale trzeba brać to pod uwagę. W procesji uczestniczyli głównie ludzie starsi, młodsi pojawiali się w charakterze opiekunów osób z ograniczeniami ruchu, rzadko samodzielnie. Zastanawia mnie, kto będzie uczestniczył w takich uroczystościach, gdy nasze pokolenie wymrze?!
Popołudnie przebiegało znowu pod kątem komputera. Niby wszystko działa, jednak komputer długo startuje, a mnie to denerwuje. Mimo szeroko zakrojonej pomocy ze strony producenta i przyjaciół pomagających przy wgrywaniu sterowników, start komputera jest według mnie zbyt długi. Chyba muszę dać za wygraną. Wczoraj z lisią przebiegłością spytałam o radę, czy warto walczyć o usunięcie tej usterki, spotkałam się z odpowiedzią, która dla mnie była bardzo czytelna!
- Nie, raczej nie. – Odpowiedziano mi. Sprawa jest jasna, mają dosyć seansów naprawczych. Dobrze, zostawimy to tak jak jest, nie ma innej rady.
Szeroko natomiast był komentowany talent mojego internetowego znajomego, który jest mistrzem w tłumaczeniu aktów pisanych w języku rosyjskim, pismem tak mało czytelnym, że dla mnie to hieroglify, z którymi nie mogę dać sobie rady, nie tylko ja zresztą. Podzieliłam pracę, aby zbytnio nie obciążać jednej osoby i tłumaczenie zrobione przez pana X – nie podam nazwiska, mogłoby się zdarzyć, że byłby zasypany pracą ponad miarę – przyszło w poczcie niespodziewanie szybko. Ponieważ druga osoba, mająca tłumaczyć, wyjechała służbowo na kilka dni, rada nie rada, poprosiłam też o tłumaczenie drugiego dokumentu. Wyobraźcie sobie, że przyszło po pół godzinie!!! Wprowadziło mnie to w osłupienie…
Wywiązała się wokół tego dyskusja. Moja córka twierdzi, że to samorodny talent, geniusz, wybijający się ponad przeciętność. Jeden ze znajomych podejrzewa nawet, że pan X ma program do tłumaczenia dokumentów, i opiera się na jego działaniu, inny zaś, skomentował to w ten sposób:
- Każdy ma do czegoś talent, facet akurat jest dobry w tłumaczeniach i tyle!


Chciałam z tego miejsca podziękować panu X, życzyć mu dalszych sukcesów na niwie tłumaczenia dokumentów i wszelkiej pomyślności w życiu. Jestem bardzo wdzięczna za taką bezinteresowną pomoc i wsparcie.
Sto lat kolego, świeżo upieczony emerycie. Niech ten wolny czas, który właśnie zyskałeś, będzie dla Ciebie pięknym okresem życia, niech żona przytuli, wnuki kochają i las kłania Ci się w pas.:)


 
22 czerwca 2014
W życiu mamy tylko pewność co do jednej sprawy, gdy się urodziliśmy, musimy umrzeć. Znowu pożegnaliśmy naszego przyjaciela, dobrego człowieka, uczynnego i pełnego oddania dla innych ludzi. Zostanie po nim dobra pamięć i wdzięczność tych, którzy mieli szczęście znać go i czuć zawsze jego wsparcie.
Nie byłam na pogrzebie, gdyż splot okoliczności mi to uniemożliwił. Zawiadomienia telefoniczne przesyłał jego syn, a że miał mój numer z jakiejś zamierzchłej przeszłości, do mnie Sms nie dotarł. Moja koleżanka, a żona zmarłego, chyba była zdziwiona tym, że się nie odzywam. W ostatnią noc przed pogrzebem, gdy rodzina mogła już nareszcie opłakiwać zmarłego załatwiwszy wszystkie formalności, powiedziała o tym synowi. Dopiero odkrył błąd i przysłał mi wiadomość o 2 w nocy. Pogrzeb był na drugi dzień przed południem. Moja córka była na targach, wszelkie inne środki dojazdu nie wchodziły już w grę, Byłam wstrząśnięta wiadomością i zmartwiona, że nie mogę oddać ostatniej przysługi przyjacielowi. Nie spałam prawie do rana. Cały dzień też był w rozsypce. Dzisiaj dopiero poszłam do kościoła i zamówiłam mszę za jego duszę. Możecie myśleć co chcecie, ale zrobiło mi się lżej. Myślę, że wiedział, że mój przyjazd na pogrzeb byłby dla mnie trudny i taką drogę wybraliśmy wspólnie. Wspomogłam odchodzącego i czuję się z tym znacznie lepiej.

poniedziałek, 23 czerwca 2014
Dzisiaj Dzień Ojca. 

Chcę podziękować mojemu Ojcu i wszystkim ojcom, za to, że są, że byli, że dali nam, dzieciom, podwaliny do bycia, trwania i życia, ustawienia nas w pionie moralnym i społecznym. Taka jest rola ojca, kocha i wychowuje, jest oparciem i przykładem. Ojcostwo zobowiązuje.
Mam wielki szacunek dla mojego Ojca, mam miłość w sercu, i przyznaję uczciwie, że niekiedy, gdy jestem na rozdrożu, pomyślę sobie, co on by zrobił na moim miejscu, jak by postąpił i to pomaga podjąć mi właściwą decyzję. Różyczka dla Ciebie Tato. Tak lubiłeś kwiaty, zachwycałeś się cudami przyrody, dumałeś pod rozgwieżdżonym niebem w ciepłe, sierpniowe wieczory. I byłeś, jak skała, jak opoka, na Ciebie zawsze można było liczyć. Dziękuję Tato. 

Czy każde dziecko przejmuje wszystko od ojca, nie, zdaję sobie z tego sprawę. Od niektórych ojców zdecydowanie nie, ale tak to już w życiu jest. Niekiedy samo dziecko musi torować sobie drogę do uczciwego życia. Nie jest takim dzieciom łatwo, gdy nie mają wsparcia, przykładu, muszą patrzeć na upadek człowieka, który ma być wzorcem. Świętych nie ma, wszyscy mamy jakieś wady, chodzi jednak o linię życia, wartości i ich hierarchię. Kochajmy jednak ojców, jakimi by nie byli, przecież oni dali nam życie. Wyrozumiałość i wybaczenie to oznaka człowieczeństwa.
 

24 czerwca 2014
Wianków nie rzucałam na wodę, zapomniałam! Mam więc marne szanse na jakieś przygody czy związki w oparciu o płeć przeciwną. A może jakiś wydoroślały chłopiec wyłowiłby właśnie mój i przeszlibyśmy się po lesie w noc pełną czaru szukając kwiatu paproci?! Trudno, trzeba pogodzić się z losem. Szczęście przepadło przez nieuwagę.
Aby to sobie zrekompensować, poszłam do fryzjera, mimo, że jestem na bakier z finansami. Nie mogę być nieuczesana, niedomyta i niedoprana, gdy życie stawia przed moją osobą nowe cele. Dostałam około 100 dokumentów pisanych cyrylicą, tajemniczych i pełnych ukrytych znaczeń. Przeglądam je już drugi dzień, segreguję i staram się odgadnąć ich sens. Gdyby ktoś bardzo chciał mi pomóc przy tłumaczeniu, to nie odmówię. Pewne osoby na wszelki wypadek omijają mnie już z daleka, więc nie będę się już narzucać. Tylko dziecko ofiarowało się mnie wesprzeć! Idąc po linii racjonalizacji działań archiwistki domowej, rzuciłam dokumenty na ekran telewizora i stały się bardziej przyjazne, co nie znaczy, że czytelne. Wiem już, czego dotyczą, wydarzenia i osoby zostały namierzone. Nie ma co narzekać, sama sobie zgotowałam ten los i przy okazji wciągam w to innych. Cieszyć się trzeba.
Słucham teraz z upodobaniem jazzu, gdyż lubię, a także dlatego, aby zagłuszyć odgłosy nieustających rozmów dochodzących zza ściany, a może znad sufitu. Od kilku dni trwa tam nieustająca dniem i nocą konwersacja na głosy męskie i damskie. Przyjechało chyba sporo gości, więc zawzięcie wymieniają myśli. Modlę się, aby nie zostali na stałe. Bywają chwile, gdy cisza jest upragnionym stanem, w którym pragnę się zanurzyć, ale duety, solówki i tria nie pozwalają mi na to, wolę więc zagłuszyć wszystko jazzem.
25 czerwca 2014

Nie mam jeszcze imienin, a prezenty już napływają. To bardzo miłe, tylko obawiam się, że wszystko dostanę przed imieninami, a później będzie posucha. Wczoraj zachwycałam się krajalnicą do jabłek. Kupiłam dzisiaj kilka owoców  koksy gruszkowej, która poszła w niełaskę, zdominowana przez truskawki, krajałam i konsumowałam z wielką przyjemnością. Polecam ten sprzęt szczególnie ludziom starszym, którzy nie mogą już wbijać energicznie zębów w miąższ jabłka, w obawie przed złamaniem szczęki. Uważam, że każda staruszka i matka małego dziecka powinna wyposażyć kuchnię w krajalnicę. Ja nie muszę się martwić o zaplecze finansowe, gdyż dostałam za darmo, ale zaplecze mnie obezwładnia. Wszystko się na mnie wali - dentysta, liczniki, wakacje i letnie cenowe kalkulacje...
Założono nam dzisiaj nakładki  do odczytu drogą radiową liczników wody, co znowu wiąże się z wydatkiem 136 zł, i teraz mam mieszane uczucia. Dobrze, że liczniki są, źle, że trzeba płacić. Nie wiem jak ja przeżyję te letnie miesiące. Będę sobie chyba ciąć cały lipiec w ósemki jabłka papierówki dopatrując się szczęścia w ich soczystości pachnącej latem.
 
 
26 czerwca 2014
O Białych Błotach mówi się teraz u nas często. Ma to związek z aferą taśmową. Marek Falenta, milioner i rekin giełdowy, kupił 40 procent udziałów w firmie Składywęgla.pl. w Białych Błotach i zapłacił za nie ponad 100 mln zł, a że obecnie ma kłopoty, więc i Białe Błota, które podobno zacichły teraz w składach węgla, nie schodzą z ust mieszkańców Bydgoszczy.
Mnie interesuje także sprawa odmiany nazwy tej miejscowości. Tutaj mówi się - Jadę do Białych Błót! Trochę mnie to zdziwiło, nie wiedziałam w pierwszej chwili co to za miejscowość. Brzmi to jednak według mnie dziwnie. Ja powiedziałabym – Jadę do Białych Błot! Jestem jednak tutaj naleciałością i nie mnie się wtrącać w odmianę Błót czy Błot. Oni wiedzą lepiej.
Pamiętam aferę, jaka przetoczyła się przez powiat Turek. Polska mówiła – powiat turkowski, ale rdzenni mieszkańcy za nic nie chcieli tej formy przyjąć, gdyż tam,  jak świat światem mówiło się - powiat turecki. Przyjęto więc takie brzmienie nazwy, jakiej używano na tym terenie. I słusznie. A to, że ludziom się różnie kojarzy, to już nie problem mieszkańców powiatu tureckiego. 
27 czerwca 2014
Narzekamy na cały świat, ale może warto niekiedy spojrzeć w głąb swojej duszy. Bajeczka, którą tutaj przytaczam, kryje w sobie dużo prawdy. 

Dawno, dawno temu pewien chłopiec przyszedł do dziadka poskarżyć się na przyjaciela, który wystrychnął go na dudka. Chłopiec był zły i rozżalony. Dziadek, stary... Indianin Cherokee, przygarnął wnuka i opowiedział mu następującą historyjkę:
- Czasami czujemy ogromną nienawiść do tych, którzy bez żenady biorą od nas i ani przez chwilę nie zastanowią się nad tym, co robią. Ale nasza nienawiść nie szkodzi innym, ona tylko wciąga nas samych w dół. To tak, jakbyś wypił truciznę i pragnął, by ktoś inny, twój wróg, umarł. Wszyscy borykamy się z takimi uczuciami. Wyobraź sobie, że żyją w nas dwa wilki: biały, który jest dobry, nie szkodzi nikomu, żyje w zgodzie ze wszystkimi dookoła i nie obraża się na każdym kroku. Jest radosny, spokojny, pokorny, szczodry, życzliwy, serdeczny, pełen nadziei, dobroci, współczucia, prawdy i wiary.
A ten drugi…, czarny wilk… O rety! Najmniejszy drobiazg powoduje, że zaczyna się wściekać! Cały czas walczy ze wszystkim i wszystkimi. Jest pełen złości, zawiści, zazdrości, fałszywej dumy, kłamstwa, wyższości, chciwości, pychy. Często użala się nad samym sobą, jest smutny, ma też żal do innych, męczy go poczucie winy i krzywdy. Naprawdę trudno żyć z tymi dwoma wilkami w środku, zwłaszcza że każdy z nich chce dominować.
Chłopiec spojrzał uważnie w oczy dziadka i zapytał: - A który wilk wygrywa?
Stary Indianin odparł: - Ten, którego karmisz.
  

28 czerwca 2014
Dzisiaj misz-masz, o wszystkim po trochu. Bukwy mnie unieruchamiają, a nic konkretnego z tego nie wynika. Kręcę się w kółko w tematyce upadku dworu.
Wczoraj biblioteka zafundowała nam, klubowiczom,  rozrywkę. Trzy gracje polskiej sceny teatralno-kabaretowo-estradowej dały z siebie wszystko, aby nas rozbawić. Udało się to znakomicie starszym paniom pełnym wigoru i radości. Czas je trochę przygina do ziemi, ale nie dają się i to mi się podoba.

Porcję szczerego śmiechu zapewni państwu spektakl kabaretowy „OLD SPICE GIRLS” czyli babski kabaret. W jego skład wchodzą trzy artystki o dużym i zróżnicowanym dorobku scenicznym: Emilia Krakowska, Lidia Stanisławska, Barbara Wrzesińska. Łączy je poczucie humoru, wyczucie nonsensu sytuacyjnego. żartobliwy stosunek do płci przeciwnej. „Dokładają” więc panom w zabawny sposób wykorzystując teksty znakomitych twórców Tuwima, Hemara, Brechta, Czubaszek czy Korpolewskiego. Półtoragodzinny spektakl nawiązuje do tradycji klasycznego literackiego kabaretu gdzie skecz, monolog przeplatany jest piosenką czasem gorzką, częściej dowcipną, i gdzie zawsze można liczyć na dobrą puentę. Odwiedziłam przy okazji fontannę Potop, która powróciła na przynależne jej miejsce w parku im. Kazimierza Wielkiego. Zrobiłam zdjęcia dzisiaj, ja, moim telefonem. Chwalić się szczególnie nie ma czym, ale jakoś zaczynać trzeba. Zachodzę w głowę, dlaczego akurat potop był osnową dzieła Lepckego, ale przecież każdy artysta ma swoją wizję dzieła.

Pierwsza rzeźba Potopu - niedźwiedzica z niedźwiedziątkiem - stanęła w parku Kazimierza Wielkiego w 2010 r. Potem zainstalowano jej drugi fragment - rzeźbę człowieka walczącego z wężem wodnym. W październiku 2012 r. przyjechała figura mężczyzny podtrzymującego kobietę. Ostatnie elementy - kobieta ratująca dziecko, lew i mężczyzna wspinający się na skałę, zostały zamontowane tydzień temu. Całość wykonanej z brązu konstrukcji waży ponad osiem ton. Najwyższa figura mierzy 6,3 m. Koszt rekonstrukcji przekroczył 2 mln zł.

Wakacje blisko. Od miesiąca  głowię się jak dotrzeć do leśniczówki Pranie. Znalazłam już sponsorów więc może się uda. Potrzebuję wsparcia mistrza Gałczyńskiego. On to zrozumie.
- Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.


 

 
29 czerwca 2014
Dzisiejsza poczta przyniosła mi takie oto przesłanie:
Wszystko, co ukryte, będzie ujawnione, a co tajne - wyjdzie na jaw. Dlatego to, co powiedzieliście po kryjomu, będzie ujawnione, a co mówicie szeptem w izbie, będzie ogłoszone publicznie.
Łukasza 12,2-3 Współczesny przekład
Oniemiałam.  Ewangelia to wyjątkowa księga mądrości. Dwa tysiące lat temu już takie sprawy miały widocznie miejsce, gdyż o nich się wspomina, i oto teraz, w naszej kochanej Ojczyźnie stały się faktem! A ja naiwna myślałam, że dopiero Sąd Boski ujawni takie tajemnice i odkryje ciemne sprawy, w które byłam zamieszana, a tu proszę, za życia już zostaną ogłoszone publicznie.
Dobra rada, w domu także  mówcie szeptem, nie tylko wyznając uczucia, ale w normalnych rozmowach. Nigdy nie wiadomo gdzie przypną pluskwę...
30 czerwca 2014
Cudownie jest być pięknym i młodym, chociażby wizualnie, gdyż to nie jest wcale łatwy wiek. Kiedy przychodzi starość następuje stabilizacja uczuć i równowaga wewnętrzna, ale wygląd nie jest zbyt zachęcający dla innych.
Luis ostatnio bawi u mnie dosyć często, tak się składa, gdy jego właścicielka wyjeżdża służbowo, ja przejmuję opiekę. Psina nie jest zbyt uciążliwa, większość czasu spędza drzemiąc i jedyną radością są dla niego spacery. Spacer to dosyć umowna nazwa. Nasz spacer polega na staniu w miejscu, obwąchiwaniu i załatwianiu spraw natury fizjologicznej. Trasa została okrojona do minimum, a i tak muszę pociągać za smycz, abyśmy obeszli blok po najmniejszym łuku. Ludzie chyba na nas się uwzięli, gdyż ich troska zaczyna nam przeszkadzać. Ciągle słyszymy:
- Czy ten piesek chory, czy może już tak słaby? – Starowinka – odpowiadam.
- Czy on ma reumatyzm, jego nóżki są takie sztywne? – Ma.
- Dlaczego on się tak kręci w kółko, może chce się załatwić?- Nie, on już się załatwił.
- Ale ja miałam pieska i wiem, że on chce! …Co ja mam powiedzieć? Luis już zrobił co należy.
- Muszka, zostaw tego psa, on nie ma już siły się bawić! – Nie ma siły, to fakt. Muszka dostała smyczą po łebku od krewkiego pana i poszła swoją drogą. I tak dalej i tak dalej…
Luisiątko załatwiło się dzisiaj nie w tym miejscu, co zawsze. Zebrałam do torebki piękną kupkę. Luisek ma apetyt, oj ma! Nikt na szczęście nie szedł z pieskiem, zostawiłam więc go na chodniku i pobiegłam wrzucić cenną zawartość do kosza, zerkając czy nic się złego nie dzieje. Biedactwo stało na środku, bezradne i zagubione, gdyż nikt nie regulował jego poczynań pociągnięciami smyczy i kręciło się w kółko. To był żałosny widok. Kiedy poczuł, że przejęłam ster po powrocie, poczuł widoczną ulgę i nawet dosyć dziarsko kroczył przed siebie.
Kiedy go wnoszę po schodach, gdyż samodzielne wspinanie się na pierwsze piętro trwało by chyba wieki, to on dyszy, gdy go stawiam przed drzwiami, mimo, że to ja go niosłam. Typowa męska reakcja, bardziej zmęczony od stresu, niż od wysiłku. Dzisiaj już poszedł do domu. Nikt nie chrapie, nie sapie, nie układa się w przejściach. Zabawny to nie jest, ale mi go żal i jakoś tak pusto się zrobiło.





 

Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja