styczeń 2015
S T Y C Z E Ń  2 0 1 5
1 stycznia 2015
"Ludzie, którzy nienawidzą kotów, w swoim następnym życiu wrócą jako myszy." - Faith Resnick
To ku przestrodze. Dlaczego pójdę w cytaty o kotach? Dlatego, że je lubię, i że niekiedy są mądrzejsze od ludzi.
Czas rozpocząć rok 2015. Żyjemy, jesteśmy, a co się zmieniło? Właściwie nic, tylko data. Trzeba ją oswoić. Wczorajszy wieczór trochę mnie rozbawił. Spędziłam go w towarzystwie Luisa. Towarzystwo w końcu takie się ma, na jakie się zasługuje! Mnie przypadł w udziale pies. Zwinął się w kłębek, kiedy wróciliśmy z wczesno-wieczornego spaceru, i starał się przespać niewygody. Chodzi mi o fajerwerki i strzelaninę. Ułożyłam go w przedpokoju mając nadzieję, że tam będzie najciszej. Jakże się myliłam! Jacyś idioci dostali się na parter i odpalili ładunek koło nowowstawionych drzwi. Jedna szyba poszła, rozsypała się w drzazgi. Luis wystraszył się, ja zresztą też. Przeniosłam go do łazienki i jakoś przetrwał. W noc sylwestrową naród się cieszył tak, jak potrafił.
Wszystkie telefony odbierałam do mniej więcej 22. Podobno uważano, że do północy nie dotrwam! Jak w tym huku spać?! A zresztą nie miałam zamiaru. Z jednej strony szemrał telewizor powtarzając dawno temu obejrzane już filmy, a ja wpatrzona w ekran komputera starałam się dotrzeć do historii miejscowości Łubki w gminie Radomin w powiecie golubsko-dobrzyńskim.
Ja to mam szczęście! O historii Łubek nic nie można praktycznie odszukać. Może jakaś dobra dusza zetknęła się z tą miejscowością? Pomoc by się przydała, oj przydała. Muszę czekać do końca przerwy noworocznej, aby zasięgnąć informacji u źródeł, o ile się oczywiście da. Panu Tomaszowi Bogdańskiemu z mojej strony milkowice.pl.tl  tam akurat wypadło zamieszkać. Trop jest, tylko rozwiązania nie ma. Zobaczymy, co los przyniesie, co się da uszczknąć z tajemnic przeszłości. Jakoś to będzie, byle tylko zdrowie było…
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
piątek, 2 stycznia 2015
"Koty,podobnie jak mężczyźni, są pochlebcami." W.S. Landor
Wyzdrowiałam! W takim stanie mogłabym iść na Sylwestra! Jednak chyba nie było mi to sądzone. Noga, a właściwie stopa, bolała mnie tak bardzo, że utykałam w czasie chodzenia. Bolało! Zasięgnęłam porady u mojej córki, gdyż stosowane przeze mnie środki zawodziły – ani kapusta „rozkwaszona” tłuczkiem i przyłożona do stopy w celu usunięcia wszystkich pobolewań, ani tabletki nie skutkowały. Radzono mi jeszcze liście babki, ale skąd o tej porze wziąć liście babki?! Miałam już rejestrować się do lekarza – u nas cała Służba Zdrowia podpisała chęć pracy od nowego roku, tak, tak! – jednak porada córki została wykorzystana i o dziwo, przyniosła wyzdrowienie. Naświetlam nogę lampą na podczerwień i biorę lek z ibuprofenem mający działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne. Pomogło!!! Mogę teraz biegać, tańczyć i chodzić jak normalny człowiek.
Co prawda i tak ślęczę od rana przed komputerem szukając dojścia do Łubek, z miernym wynikiem, ale się nie poddaję. Mój Anioł Stróż czuwa, tylko chce mi pokazać, że w życiu nic nie spada z nieba. Chcesz coś zdobyć, osiągnąć, to pracuj staruszko - on chyba tak myśli, a ja się podporządkuję. Wierzę w jego operatywność. Liczy się osiągnięty wynik, prawda Aniołku! Przy Twoim wsparciu wszystko musi się udać! Mój Anioł zmobilizował się, sprawy ruszyły z miejsca, tak mówię w sekrecie, aby nie zapeszyć... 
Jaki ten mój Opiekun przystojny! Lubię takich.
19 – 23 października MIKAEL (Cnoty) Jest Aniołem pomagającym tym, którzy są bardzo odpowiedzialni, którzy w swojej pracy ponoszą odpowiedzialność za innych, za inne dusze. Przynosi swoją siłę i zaletę wytrwałości, lecz wymaga od osoby, którą się opiekuje, rygoru i koncentracji. Przynosi moc wszystkim, którzy muszą zmierzyć się z trudnymi doświadczeniami tak, by inni o nich nie wiedzieli (np. ktoś bliski z rodziny jest. chory na nieuleczalną chorobę). Tym, którzy go przywołują, daje umiejętność uśmiechania się każdego dnia, siłę wewnętrzną nawet wówczas, gdy sytuacja lub doświadczenie, przez które przechodzą jest bardzo trudne. Ceni sobie wierność. Daje wiedzę o prawach natury i prawach życia. Posłuszeństwo, wierność, zgoda. Zrozumienie praw, harmonia z Wielkim Porządkiem. Cnota boża. Odpowiadającym mu kamieniem jest ametyst.

Jak prosić anioła o pomoc? Chcąc nawiązać kontakt, najlepiej powtórzyć trzykrotnie: „Ja (tu wypowiedz swoje imię), wzywam cię (wymień imię anioła) na pomoc”. Najlepiej robić to w domu, w ciszy i skupieniu. Zapalić białą świecę i kadzidełko, włączyć muzykę medytacyjną, przyozdobić pokój kwiatami, aby anioł czuł się jak najmilszy gość. Jak z nim rozmawiać? Normalnie, jak z przyjaciółką lub przyjacielem. Śmiało prosić o to, czego się pragnie. Na koniec można zaśpiewać lub odmówić „Hymn aniołów albo „Ojcze nasz”.

sobota, 3 stycznia 2015
"W nocy wszystkie koty są czarne."
Sądny dzień nam nastał - wichura, deszcz, ciemno, zimno… Musiałam dzisiaj  zerwać się wczesnym rankiem, gdyż Luisek tuptał i tuptał. Nie mogłam udawać, że nie słyszę. To, co zobaczyłam na niebie bladym świtem, przeraziło mnie. Chmury, jak podarte strzępy szmat sunęły po niebie z nieopisaną szybkością, parły do przodu ciemniejąc z wściekłości. To był niezapomniany widok. Kiedy słońce podniosło się wyżej, tak myślę, gdyż zupełnie nie było go widać, wszystko zaczęło zacichać, niebo przybrało jednolitą szarą barwę i tylko wiatr szalał w konarach drzew, unosząc lekko Luisa w górę. Psina zupełnie zdurniała, nie wiedziała czy idzie, czy fruwa. Mnie wiatr tylko przewiewał na wskroś, nie miał jednak odwagi unieść mnie w górę.
Po tak trudnych porannych przeżyciach odreagowałam stres ostro zabierając się do poświątecznych przepierek, przemeblowując dokumentnie kuchnię, doprowadzając do porządku swoją staruszkowatą urodę. Moja praca nad sobą zostałam doceniona, koleżanka na Skype nagrodziła mnie pochwałą. Zawsze podchodzę do takich spraw z dystansem, gdyż tłumacząc to na ludzki język może oznaczać, że normalnie wyglądam nieszczególnie, dopiero gdy zabiorę się za siebie, moja „uroda” zostaje wydobyta spod skorupy zaniedbania… Tak, uroda staruszek jest raczej umowna i to „kadzenie” starszym paniom jest…, no jest, jakie jest.
Pogadałyśmy sobie o czasach licealnych. Wydana została książka o historii szkoły napisana przez naszego nieocenionego Profesora geografii, prawie dziewięćdziesięciolatka – sprawny intelektualnie i fizycznie, aktywny i kreatywny. W takich okolicznościach nie mam odwagi narzekać. Czym są moje lata wobec jego wieku.
niedziela, 4 stycznia 2015
„Koty nie boją się prosić o to, czego chcą.”
Proście, a będzie wam dane. Słowa budzące nadzieję. Dzisiaj zdążyłam na nabożeństwo o 13, z tego powodu, że noc miałam bezsenną gdzieś tak od trzeciej, a rano, kiedy przespacerowaliśmy się z Luiskiem, który też noc spędził nie wiadomo dlaczego stojąc na wprost szafy, zapadliśmy w sen głęboki i krzepiący mimo ostrego blasku słońca. Byłam tak senna rankiem, że musiałam się wyspać, trudno. A dzionek gdzie? Skurczył się do pół-dnia.

Nie żałuję jednak, że tak się opóźniłam ze wszystkim, gdyż trafiłam na chrzest bydgoskich czworaczków! Błyski fleszów, kamery, uroczystość z pełną obstawą. Co prawda rodzina dostała mieszkanie w innej dzielnicy, ale chrzest odbył się w parafii, gdzie mieszkali. Taka obfitość potomków robi wrażenie! Na szczęście rodzice młodzi, rezolutni i szczęśliwi, co widać gołym okiem. To jest jednak spore wezwanie, z jedną sztuką jest co robić, a czwórka do karmienia, przewijania, zabawiania?! To wymaga sporych umiejętności organizacyjnych i dobrej kondycji fizycznej. Ufff!
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Nie można powiedzieć, że mam szerokie kontakty towarzyskie, nie jest to mi już potrzebne, ale rozmawiam z ludźmi, szczególnie z tymi, których lubię. Samotność jednak coraz mniej mi przeszkadza, a nawet wręcz preferuję wizyty krótkie i zwięzłe, gdyż przeciągające się mnie męczą.
Przy towarzyskiej pogawędce na Skype jakoś zgadało się o ludziach obdarzonych słuchem absolutnym. Trochę się w to zagłębiłam, jak to mam w zwyczaju. A poniżej wynik moich dociekań.


Zapraszam pod adres
hallas.pl.tl/Rodzina.htm
gdzie zamieściłam krótkie dywagacje na temat słuchu, gdyż tutaj zajęło by to zbyt wiele miejsca.



środa, 7 stycznia 2015
Dzisiaj od rana wykonuję prace naprawcze. Stosując zasadę zatrzymania ciepła w pomieszczeniu, w którym przebywam, doprowadziłam do tego, że moje drzwi harmonijkowe wstawione, aby nie zabierać miejsca w pokoju, zrobiły się „przestrzenne”. Poświęciłam im pół dnia, ale poradziłam sobie jakoś.
Zima nawiedziła nas, biało i mroźno.Już wczoraj dała się nam we znaki w czasie wycieczki do ZOO w Myślęcinku. Są tam akwaria, terraria i motylarnia. Motyle się nie spisały, ani jednego nie widziałam!.
Inne zwierzęta zakotwiczone na zewnątrz pokazały się w całej krasie. 
 
Zawsze mam wewnętrzny niepokój patrząc na więźniów zamkniętych na wybiegach… 
Dzieci się cieszą, więc jakiś sens poznawczy to wszystko ma.
Oto kilku przedstawicieli fauny, niedźwiedź śpi. Nie pokazał się.  
Tygrys to ostatni nabytek, duma Zoo. Ludzi tłumy, aby to wszystko obejrzeć.
Foto Asia S.
  
    

czwartek, 8 stycznia 2015
Dzisiaj była kolęda. Przyszedł miły, sympatyczny ksiądz patrzący mądrze na świat. Bardzo budująca duszpasterska wizyta. Porównaliśmy swoje poglądy na temat tragicznych wydarzeń we Francji. To, co się dzieje, przerasta moje wyobrażenie o tolerancji. Europa mierzy świat swoimi wartościami, ale świat ma swoje zasady, które dla nas są nie do przyjęcia. Co z tego, że społeczność islamska odżegnuje od zamachów, ale ataki się powtarzają! Jaką drogą pójdzie Francja?
Problemem jest także to, jak daleko można się posunąć w publikacji obraźliwych tekstów, karykatur uderzających w uczucia religijne innych ludzi, nie tylko islamistów, ale także innych wyznań? Takie akcje odwetowe nie powinny zaistnieć, można przecież odwołać się do sądów i dochodzić swoich racji. Tylko zamachowcy wolą swoją drogę; odwetu, śmierci, zniszczenia.
piątek, 9 stycznia 2015
Istne szaleństwo objęło naród! Prawie wszyscy są zakwaszeni. Jak wszyscy, to i ja, przecież nie jestem wyjątkiem. Nie będę się tutaj rozpisywać na ten temat, gdyż każdy, kto czuje się zakwaszony, znajdzie informacji na kopy na ten temat. Biznes musi się kręcić, ale przecież nikomu nie zaszkodzi spożywanie tych produktów. Jestem zwolenniczką teorii, że należy jeść wszystko z umiarem.
Na zakwaszenie, czyli zaburzenie równowagi kwasowo–zasadowej organizmu, cierpi ponad 80 proc. Europejczyków. Powoduje osłabienie, podatność na infekcje, senność, problemy ze skórą i włosami. Może też być przyczyną zaparć albo biegunek.
Produkty, które zakwaszają organizm:
  • jaja,
  • mięso,
  • wędliny,
  • ryby,
  • sery,
  • produkty zbożowe,
  • polerowany ryż,
  • tłuszcze,
  • słodycze,
  • słodkie napoje gazowane,
  • kawa, czarna herbata, alkohol.

Produkty zasadotwórcze, odkwaszające organizm:

- cytryna
- naturalne octy, np. jabłkowy
- kasza jaglana (jako jedyna!)
- większość warzyw: cukinia, dynia, bakłażan, ogórek, pomidory, buraki, szczaw, szpinak
- większość owoców: kiwi, ananas, arbuz, banany, awokado, mango,
- wszystkie kiełki
- sól himalajska i morska
- świeże, niepasteryzowane mleko kozie
- naturalne cukry: stewia, ksylitol
- nieprzetworzone miody naturalne
- zielona herbata
- herbaty ziołowe
- naturalnie wyciskane soki z zasadotwórczych owoców i warzyw
- migdały, nasiona sezamu
- suszone figi, daktyle, rodzynki
- grzyby
- oliwa z oliwek
- pietruszka, rzeżucha
- czosnek, cebula
- jarmuż
- rzepa
- por
Przeliczmy sobie ile kosztuje porcja takiej sałatki! Roszponka, bazylia, mango itp itd...Ja się tych zasad raczej trzymam, ale związku z odgórnym naciskiem  zakupiłam produkty odkwaszające, których codziennie  nie jadam w nadmiarze. Nie wiem jak długo wytrzymam finansowo, gdyż to nie jest pełna lista tego, co należy spożywać. Czy trzeba będzie żywić się tylko kaszą jaglaną? Skąd wziąć mleko kozie, ale to najmniejszy kłopot, gdyż i tak bym go nie była w stanie wypić! Na obiad będą kotleciki z cieciorki z sosem z grzybów i buraczki. Nie mam pojęcia czym się różni ciecierzyca od cieciorki, kupiłam więc to, co wpadło mi w rękę. Nie wiem dlaczego nasza fasola czy groch są gorsze od cieciorki? Dzisiaj na śniadanko jadłam potulnie chlebek z serkiem, sałata, plasterkiem pomidora i ogórka. Trzeba się dostosować, nie ma rady, ale w sklepach ekologicznych nie mam zamiaru kupować, do tego już mnie nikt nie namówi.

niedziela, 11 stycznia 2015
Wczoraj tak wiało, że bałam się, że domy będą się składać jak domki z kart, ale jakoś przetrwaliśmy. Dzisiaj trochę przycichło. Obudziłam się z mocnym postanowieniem, że ruszam z opracowaniem strony Miłkowic, widocznie nadszedł czas!!! Siedzę od szóstej rano nad zaprojektowaniem i zredagowaniem poszczególnych stron. Jak ktoś ma jakiś program do przygotowania książek do druku, to proszę niech mi podrzuci! Chcę  ustawić w dwóch kolumnach Współtwórców i końcówka „rozłazi” mi się zupełnie. Jakoś trzeba będzie to ogarnąć.
Zawsze myślałam, że silna wola to cecha charakteru, ale pod wpływem audycji radiowej zaczynam zmieniać zdanie. Silną wolę ma każdy, tylko wygodniej niekiedy się jej wyrzec. Wola to podobno energia człowieka! Na zdyscyplinowanie ma wpływ nasze odżywianie. Podjadanie wieczorne ma także z tymi sprawami związek. Mamy wtedy ubytki energii. Coś o tym wiem! Po dwudziestej, mimo, że jestem już po kolacji, dostaję wilczego apetytu. Ratuje mnie niekiedy zaangażowanie się w działalność tak mnie absorbującą, że sprawy jedzenia odsuwają się na dalszy plan. Może  zmiana diety tak mnie zaktywizowała, w każdym razie zaczynam „Zarys dziejów Miłkowic”. Aniołku wspomagaj! 
Niech moja praca będzie rzetelna. Natrafiłam na adres dotyczący Konina, miejscowości, w której kilkanaście lat w swojej ziemskiej wędrówce mieszkałam. To, jak przedstawiono to miasto i jego dzieje, wprawiło mnie z zdumienie. Zanim powstała tam kopalnia odkrywkowa były to tereny biedne, jak cała centralna Polska, ale teraz to ładne, zadbane miasto. Biedę, brzydactwo, można znaleźć w każdym mieście, gdy człowiek się rozejrzy. To co tutaj przedstawiono, chyba nie jest rzetelnym materiałem dziennikarskim.  Kopalnia odkrywkowa Konin

poniedziałek, 12 stycznia 2015
Nie mam wątpliwości, że powinnam żyć w świecie, gdzie nie zaznam najmniejszego stresu. Dzisiaj mam iść przed dziesiątą do lekarza w celu wypisania recepty i już jestem na nogach. Boję się, że zaśpię. To jedna z cech starości, nadwrażliwość na wszelkie bodźce świata zewnętrznego.
Wczorajszy wieczór spędziłam przed telewizorem, bo to i „rozlewisko” i „Sisi”, film, który mnie roztkliwia. Obejrzałam go już kilka razy, ale to jakoś mi nie przeszkadza, chociaż nie lubię powtórek i to w każdej dziedzinie. Nie każdy jednak tak ma. Owsiak robi powtórki i mimo, że wygadują o nim i jego działaniu niestworzone rzeczy, jakoś naród nie daje się przekonać do odwrotu. Teraz każda wypowiedź prawicy sprowadza się także do tego, że kandydat na prezydenta Duda może czynić cuda… Czy ci ludzie nie rozumieją, że tego człowieka ośmieszają?! Osobiście uważam, że PO powinno już ustąpić miejsca innym ugrupowaniom i przejść do opozycji. Odpoczynek każdemu się należy. Pytanie tylko, kto ma przejąć stery! Co będzie z wyborami fałszowanymi na potęgę według PiS? Gdy przegrają, to jasne, że wybory będą fałszowane, ale co będzie jak wygrają?! Jak uznać fałszowaną wygraną, na taki układ to nawet ja nie mam już odpowiedzi. Kogo teraz brać pod uwagę? Lewica zabija się własnymi rękami, Korwin „wyskoczył” z partii za złe prowadzenie się, Palikot praktycznie odpadł z gry, młódź narodowościowa nieodpowiedzialna jest - komu dać władzę?! Co prawda PiS zrezygnował ze stawiania szubienic i przeszedł na pozycję sądzenia winnych, ale kto ma to robić, gdy podobno sądy są stronnicze? Kto będzie sądził sprawiedliwie dla mojego i obywateli dobra, no nie wiem.
Świat pogrąża się też w chaosie, zresztą nigdy nie był spokojny, ale teraz terroryzm nie pozwala spokojnie spać nikomu. To nowy rodzaj prowadzenia wojny, uderzenia punktowe praktycznie bywają nie do przewidzenia, nawet wywiadowi, jak widać, nie udaje się im zapobiec. Wczorajszy potężny marsz w Paryżu to odpowiedź świata na takie działania.
Oto do jakich osądów doprowadza mnie zbyt wczesne budzenie się. Lepiej dla mnie, kraju i świata by było, abym spała do dziewiątej.
 
wtorek, 13 stycznia 2015
"Kot wie do kogo się łasić."  przysłowie łacińskie
Życie staruszki to nieustanna huśtawka emocjonalna i zdrowotna. Boli mnie głowa, mam ucisk żołądka i dzisiaj zamiast pracować jak mrówka, śpię, popijam z dużej butli pepsi, zażywam aspirynę i przegryzam bułkami z masłem. Na obiad tylko cieniutka zupka wielowarzywna z rybą! To przykry stan ducha w marnym ciele. Byłam wczoraj u fryzjera i chyba przewiało mnie na przestrzał. Na dodatek mam wyrzuty sumienia, może to za dużo powiedziane, staram się je mieć, gdyż osoba, którą posądziłam o fałszowanie tożsamości, zadała sobie trochę trudu, aby udowodnić swoje racje, w które i tak jakoś nie wierzę. Życie jest jak kokon, zawija swoje tajemnice i ukrywa przed oczami widzów. Na dodatek to pisemne ofiarowanie usług w sprawie Łubek nie jest chyba przypadkowym zbiegiem okoliczności, to już któreś tam z rzędu. Ludzie zadają sobie trud, aby wprowadzać mnie w błąd. Przecież jak widać, jakoś sobie radzę i komisarz Alex chyba by lepiej nie niuchał niż ja, ale są granice. Trop jakoś zawsze trzeba złapać. Po co mi utrudniać pracę i mętlić  drogę do celu?! Widocznie ma się takie towarzystwo, na jakie się zasługuje.

środa, 14 stycznia 2015
Problemów mam bez liku, przecież trzeba jakoś o siebie zadbać, umyć i nakarmić się, oprać i posprzątać teren wokół siebie, a to wszystko zabiera czas! Moja córka pyta:
- Mamo, dlaczego rower stoi w pokoju, przecież zawadza.
No to fakt, przesuwam go z miejsca na miejsce, ale jak przestawię do innego pomieszczenia, to nie mogę wygospodarować czasu, aby to pół godziny pojeździć. No nie mam kiedy, naprawdę! W pokoju, gdzie jest telewizor, to chociaż pedałuję w czasie oglądania po południu telewizji, jedno z drugim daje się jakoś zgrać.
Następny problem, dlaczego ja muszę kupować nowe przedmioty domowego użytku u schyłku życia. Muszę, gdyż wszystko się psuje, jest przestarzałe i nie spełnia wymogów użytkowania. Mój telewizor marki Sony odbierał pięknie, ale po pewnym czasie przestał się ze mną komunikować. Czy ja prosiłam aby się psuł!? Tak naprawdę to nawet dobrze, wielkie to było i ciężkie. Musiałam kupić, mimo, że nie miałam za bardzo za co… Komputer! Chodziła jak stara maszyna i na dodatek stopował od czasu do czasu.  Kiedy jednak w noworocznych celach ktoś tam napisał, że pragnie aby mój komputer nie odmawiał współpracy, gdyż już ma dosyć ciągłego dokładania części, powzięłam decyzję, trudno,  muszę wyskrobać fundusze na nowy, gdyż naprawy są zbyt kosztowne. Jakoś spłaciłam i mam. To samo z lodówką! Komu się opłaci naprawiać stare sprzęty? Nie opłaci się, gdyż i tak zaraz się popsują. Teraz kanapa rozłożyła się na części pierwsze i coś z tym trzeba było zrobić, żelazko, żelazko, łóżko, materac i tak bez końca. Jakoś to wszystko ogarniam, ale to wymaga gospodarki planowej i oszczędnej. Mnie samą to denerwuje, ale takie są realia.
Teraz jeszcze muszę się martwić o polski węgiel. Dla mnie to sprawa kluczowa. Na węglu stoi ogrzewanie w mieście, a drogie jest takie, że aż się w głowie kręci. Polski węgiel jest drogi. Ma na to wpływ wiele spraw. Może odeślę do artykułu http://biznes.onet.pl/branze/gorniczy-cud/d1jlw  Przeczytałam go jednym tchem. Coś z tym wszystkim trzeba zrobić!  Górnicy nie godzą się na warunki rządowe, ale prywatyzacji też nie chcą. Tylko jeden fragment: „ A co ze słynnymi górniczymi przywilejami? Średnia płaca w PG Silesia wynosi dziś 6,1 tys. zł (dla porównania w skrajnie zadłużonej Kompanii Węglowej 6,7 tys.). W Silesii działają 4 związki zawodowe, w kopalniach Kompanii Węglowej ogółem – aż trudno w to uwierzyć – 160. W Silesii wypłaca się tradycyjne ’’barbórki’’, a czternastki tylko wtedy, gdy firma przynosi zysk. Jest dopłata do podręczników, 300 zł na każde dziecko, i roczny deputat węglowy 3,6 tys. zł, ale tylko dla pracowników. W Kompanii Węglowej deputat węglowy dla emerytów pochłania 250 mln zł rocznie.” Dlaczego w Kompanii Węglowej tylu związkowców! To niezła fucha. Związki powinny dbać o dobre funkcjonowanie zakładu, aby było z czego płacić, a nie tylko nawoływać do strajków. Dlaczego ja mam dopłacać do górnictwa, ja nie mam zbyt wiele, aby się dzielić. Biznes to biznes i już, opłaci się albo nie. Może trzeba by wziąć przykład z Silesii.
Pan Piotr Duda grozi: „Parlamentarzystom ze Śląska chcę powiedzieć, że wiemy, gdzie mieszkacie. Znamy wasze nazwiska i adresy. I immunitet wam nie pomoże.” Co to ma niby być? Zastraszanie!!!  Po co Parlament jak mamy Dudę, on wie najlepiej co robić. Też mi związki zawodowe, ten pan przepadł u mnie na wieki wieków!!!
piątek, 16 stycznia 2015
Wczoraj w bezpośredniej rozmowie z panem górnikiem uświadomiłam sobie to, co przecież sama powinnam wiedzieć. Średnia płaca górnika to nie to samo, co  zarobki otrzymywane na rękę. Średnią zawyża „wierchuszka”. Jestem zmuszona więc zweryfikować swoje wypowiedzi i uznać słuszność wystąpień górników w obronie swoich miejsc pracy. Sejm i tak przyjął ustalenia rządu w tej sprawie, a będzie i tak jak będzie tak długo, aż nie zdejmie się „czapy” zawyżającej średnią zarobków górników.

Przeżyłam dzisiaj ciężkie chwile w czasie snu i nie mogąc otrząsnąć się  z wrażenia, muszę  podzielić się doznaniami. Nakładające się warstwy czasu zgromadziły znanych mi ludzi na jakimś kursie. Prym wiódł pan w dobrze skrojonym szarym garniturze, który po krótkim okresie wzajemnej fascynacji oświadczył mi, że wraca do domu, gdyż jest związany z inną kobietą… Stał na tle okna i jego postać rosła i rosła, aż przysłoniła zaokienny krajobraz. Wszystko utrzymane było w tonacji szarej, jak w filmie „Ida” nominowanym do Oscara, w scenerii ciężkiej i przygnębiającej. Oczywiste było w tej sytuacji, że nie mam co liczyć na to, że odwiezie mnie do domu, a dzień chylił się już ku końcowi. Nie wiedziałam jak wrócić, jaki środek lokomocji wybrać i gdzie szukać wiedzy na ten temat, gdyż nie mieliśmy jeszcze telefonów komórkowych. Czułam się bardzo upokorzona i odrzucona, tak jakby ta krótka znajomość mogła być podstawą do utrzymania trwałego związku, a najfajniejsze było to, że wszystkie postacie działające w tle były w tym samym wieku, mimo że zaistnieli tam od czasów mojego dzieciństwa do czasów obecnych.
Swoją drogą elegant w szarym garniturze jeszcze będzie płakał, że  mnie - szarą co prawda myszkę, ale przecież istotę myślącą, czującą, o „złotym” sercu -  odrzucił z taką łatwością, tak jak rolnik Anię w programie „Rolnik szuka żony”, którą najpierw emablował, a później zostawił bez skrupułów. Mężczyźni są okrutni, a Adam to kłamca i krętacz, jak określiła to Ania, i ma rację. Pan w szarym garniturze też nich nie myśli, że przesłoni mi świat. Ja sobie znajdę innego absztyfikanta. Ania będzie mi wzorem.
 
sobota, 17 stycznia 2015
Co to teraz nosi tych ludzi po świecie, to ja już nie wiem! Poinformowano mnie ostatnio, jakie to perspektywy czekają moją rodzinę odnośnie służbowych wyjazdów i nie ukrywam, sparaliżowało mnie to zupełnie. I jeszcze  ma się  pretensje, że ja się niepokoję. Zadzwoniłam do osoby, która już spenetrowała te tereny i jej życzliwość, wsparcie, i łagodzenie sytuacji trochę mnie uspokoiły. Jak to dobrze jest niekiedy móc usłyszeć takie ciepłe słowa. Oczywiście, że nie będzie to miało wpływu na już podjęte decyzje, ale niesie chociaż dla mnie ukojenie.
Jak się wszystko sypie, to się sypie. Wczoraj wysłuchałam ochów i achów mojej córki na temat sernika gotowanego!!! Tak, tak, którym podejmowała gości. Zapragnęłam też taki zrobić, tym bardziej, że nie trzeba go  piec, tylko zagotować. Na szczęście nie zaprosiłam nikogo w celach konsumpcyjnych, gdyż uważam, że mój wytwór kulinarny jakoś nie przypomina sernika, do którego jestem przyzwyczajona. Koszt niemały, sernik to sernik i z byle czego się go nie zrobi, a smak w niczym mi tego ciasta nie przypomina. No pewnie, że się go zje, przecież nikt się tym nie otruje, ale wystarczyło abym zamiast „ pyrkać” to w garnku, wyłożyła na blachę i upiekła. Nie wiem, może ja do takich smaków nie akceptuję?! Ściąga się teraz w lodówce, zrobiłam jeszcze galaretkę i będę to-to polewać, ale nie wiem czy to w czymś pomoże. Muszę się przyznać, że część już pochłonęłam, widocznie miałam zapotrzebowanie na wyroby z sera i stąd wiem, że jest jakiś inny…
Dobra wiadomość to taka, że podpisano porozumienie z górnikami. Zwyciężyła dobra wola i zrozumienie problemów przez obie strony. Tak powinno być, nie zacietrzewienie i forsowanie swoich racji na siłę, tylko realna ocena sytuacji. Nie żądanie wpompowywania nowych sum z budżetu w górnictwo, ale dążenie do mądrego, gospodarskiego podejścia do sprawy. Może z Polakami tak źle nie jest i w obliczu kryzysu potrafią dojść do porozumienia... 

niedziela, 18 stycznia 2015
Sprawdzałam się dzisiaj jako dama do towarzystwa. Starając się wypaść korzystnie sięgnęłam do zasobów pewnego prawie poetyckiego portalu i natrafiłam na wierszyk, który mnie żywo zainteresował. Przyciągnął mnie tytuł. Skojarzyłam sobie wszystko z „ …ach, ta Wiśniewska” i zaraz poczułam, że będzie pikantnie. Nie zawiodłam się. Wiersz napisany naprawdę ładnie – te - lnem tkane słowa - sprawia we mnie... seplenienie - męskich prosidł - rynku, co się z polem zwrzosił. Ktoś się trochę przyłożył. Tak naprawdę to do końca to nie wiem, czy to Franek zostawił zielar(s)ką, czy zielar(s)ka olała Franka?!  Może z zielar(s)kiej było niezłe ziółko, a może tylko Frankowi się zdawało, przecież ziołami wszędzie wokół pachniało… Wiersz mi się zdecydowanie podoba.

Wśród ziół pachnących południowym skwarem,
lnem tkane słowa, uszom otrzaskane,
w sukience z mięty, w ostudzonym szale,
spłynęły nisko niebieskim tymianem.

Wskoczyłem wyżej - tłum napierał zewsząd -
błysk oczu mignął zielonym jęczmieniem...
Nagle poczułem, że ze wszystkich dziewcząt
to ona sprawia we mnie... seplenienie.  

Chociaż zerkała, dałem jej zapomnieć -
zbyt wiele ziółek z bliska ją wdychało.
Dla mnie wspomnieniem to kochanie płonne,
przez wiele wiosen lubczykiem pachniało.

Kiedy ją spotkasz w rzece męskich prosidł,
powiedz, że byłem tam, pod jej straganem,
na wiejskim rynku, co się z polem zwrzosił -
niech wspomni chłopca - miał na imię Franek.
 
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Jeśli w poniedziałek 19 stycznia masz wszystkiego dość, to... Twój stan jest jak najbardziej normalny. Dziś wypada najbardziej depresyjny dzień roku – wyliczył brytyjski psycholog. W tej sytuacji należy być przygotowanym na wszystko. Ja wstałam o świcie, gdyż zaczynam zabiegi rehabilitacyjne i dlatego nie mogę spać! To normalne. Od dzisiaj będę doskonalić sprawność szyi i barku, chociaż już dawno mnie nie boli. Niedawno bolała mnie noga, ale teraz nie mam jakiegoś określonego bólu, jestem zrównoważona bólem starości, jednak ćwiczenia mi przepisano i muszę je wykorzystać!!! W życiu wszystko przychodzi zbyt późno.
Wczorajszy wiersz wywołał duży odzew, ale przecież wiemy wszyscy, że poeta pisząc wiersz, nie musiał pisać o sobie, zresztą nie znamy człowieka i nie wiemy kim on jest. Podmiot liryczny, „ja liryczne” nie musi być tożsame z autorem. To, że doszukujemy się jakiejś analogii świadczy tylko o sile oddziaływania, potędze poezji, która wzrusza i porusza sumieniami. To, że mamy tyle określeń i wyrazów nieprzetłumaczalnych na obce językiświadczy o bogactwie naszego języka, tak myślę, ale wczoraj pewna pani powiedziała, że języka polskiego tak trudno się nauczyć, gdyż przekazy w języku polskim były przez długie lata tylko ustnie, namnożyło się wyjątków, reguł, różnych dziwnych końcówek i gramatycznych zwrotów i dlatego u nas wszystko jest zagmatwane. Nauczenie się języka polskiego jest niemożliwe.
To już gruba przesada. Nie mam żadnych kompleksów odnośnie naszego języka i uważam, że jest piękny, a to, że nie każdy jest dostatecznie inteligentny, aby się go nauczyć, to już inna sprawa. Uczciwie jednak muszę przyznać, że sama też mam kłopoty.
Czas przyszły czasownika „mleć”. Ściągnęłam, gdyż sama bym chyba nie wybrnęła.
czas przeszły
l.poj
1. mełłem, mełłam, mełłom
2. mełłeś, mełłaś, mełłoś
3. mełł, mełła, mełło
l.mn.
1. mełliśmy, mełłyśmy
2. mełliście, mełłyście
3. mełli, mełły

Naucz teraz obcokrajowca takiej odmiany jak samemu ma się kłopoty, a to przecież tylko pierwszy lepszy przykład z brzegu. W tej sytuacji jest oczywiste, że wybiera się w Europie  prostsze rozwiązania, a to greka jest językiem dominującym, a to łacina, teraz angielski. Kto dominuje nad światkiem europejskim, ten narzuca swój język. Może przyjdzie czas, że my też uczynimy polszczyznę językiem wiodącym i niech sobie łamią języki, nie będziemy się martwić na zapas.
 
wtorek, 20 stycznia 2015
Chyba trochę się zagubiłam na półkach z książkami, które mi pozostały. Postanowiłam zrobić  porządek. Na jednym regale układałam rodzinnie, każdy otrzymał jedną półkę. Moje córki wszystkie książki będące nagrodami, zostawiły mamie. Nie mają dla nich znaczenia!  Ja matka, póki żyję, nie pozbędę się ich, dla mnie to powód do dumy. Każda córka teraz ma jedną półkę, gdzie dorobek rzuca się w oczy. Trochę poprzeglądałam dedykacje za miejsca w konkursach, olimpiadach, koncertach, zawartość teczek ze zgromadzonymi dokumentami, afiszami. Świadectwa maturalne kochanych córek mnie nawet zachłysnęły. Dzieci muszą kroczyć przed rodzicami, wtedy widzi się sens swojego trudu rodzicielskiego. To nie znaczy, że moje świadectwo było złe, ale nie takie upstrzone dwuwyrazowymi ocenami.
Na mojej półce pełno jakiś wydruków, zapisków. Samą mnie rozśmieszyło, gdy wypadły mi z rąk zadrukowane kartki. Zostało to z czasów, gdy miałam jeszcze drukarkę. Zaczęłam czytać i stwierdziłam, że nawet ciekawie napisane. Zagłębiłam się bardziej i odkryłam, że to ja jestem autorką tych „dzieł”. O czym to już człowiek nie pisał…
Zmęczona jestem przekładaniem książek, boli mnie głowa. To samo się dzieje, gdy układam rzeczy w szafie. Przecież wszystko wyprane, wyprasowane, ale dla mnie to istna mordęga. To wszędobylskie roztocze się panoszą. Jest taki urządzenie, które zabija te stworzonka boże, ale kosztuje prawie 300 zł. Szkoda mi pieniędzy na takie machiny. Przecież codziennie nie porządkuję półek. Jakoś przeżyję bez reduktora roztoczy.

środa, 21 stycznia 2015
Dzisiaj Dzień Babci, moje święto. Wszystkim Babciom, Babuniom, Babciusiom miłe słowa przesyłam, szczęście to już dadzą Wam wnuki, ja nie muszę się do tego przykładać.

Chowam się teraz pod parasol ochronny rozrośniętej draceny, gdyż świat mnie ostatnio zaskakuje. Czytałam wczoraj wieczorem wspomnienia okupacyjne pewnego zaprzyjaźnionego osiemdziesięciolatka, pełne dramatyzmu i bolesnych przeżyć, znam je z opowiadań, ale mnie zaskoczyło określenie „króćce zboża”. W życiu nie słyszałam, aby tak nazywać rżysko! Rurki, co prawda to są, ale słomiane!
Kandydatka na prezydenta ostatnio przemawiała coś prawiąc o zmianie polskiego prawa. Ja z tego dużo nie zapamiętałam, gdyż wpatrywałam się jak urzeczona w uroczą postać kandydatki. Myślę, że pani ta ma przed sobą świetlaną polityczną przyszłość. Przemówi, a może przeczyta, taka kobieta tekst do zbuntowanego tłumu, załóżmy górników i też ich tak zahipnotyzuje jak mnie. Będą patrzeć na jej uroczo rozchylone seksowne usta zmieniające się na korzyść z wiekiem, zgrabną figurę i przycichną z wrażenia… W domu mają domowe żony, a tu takie zjawisko! To jest dobry pomysł na prezydenta. PiS już to wyczuł, teraz popiera Ogórek, zawsze odciągnie część elektoratu od Komorowskiego, a o to przecież chodzi.
 

Zresztą naznaczona jest stygmatami. Patrzę na jej kolana i nie mogę oderwać oczu. One wiodą na pokuszenie. Przedstawiają dwie głowy, jedna nawet z rogami. To już jest jakiś znak z nieba, a może z piekła, przecież reprezentuje lewicę!!!
Opozycja chwali niechcący Tuska! Podobno miał zmysł łagodzenia konfliktów i zdolność do pertraktacji. Tak to się niekiedy niechcący coś się komuś „wymsknie” miedzy słowami. Pani Kopacz to ja nie zazdroszczę, teraz Duda związkowiec się rozpędził i za jednym zamachem chce załatwić wszystko - wiek emerytalny, "śmieciówki", i górnictwo. Może podwyższyli mu uposażenie?! Ciekawe ile on zarabia? Za górnikami idą pocztowcy, nauczyciele, kolejarze… Kupą idziemy narodzie, co się da ugrać, to bierzmy. Po nas już tylko potop… 
Przedstawiciel jedynie słusznie myślącej partii, która nie ponosi za nic odpowiedzialności, gada więc co ślina na język przyniesie. Chcą zrobić dobre wrażenie, obstają za wypłaceniem czternastek górnikom, gdyż im się one według prawa należą. Prowadzący program idąc tym tropem podstępnie zapytał, czy należy się wysoka odprawa ustępującemu, to znaczy zwolnionemu, członkowi zarządu. Zapędzony w kozi róg rozmówca pokonany własnymi argumentowi odpowiedział, że zawsze ten może się odprawy zrzec! Pytani później obywatele, czy są chętni do zrzekania się jakichś uposażeń im przysługujących, zgodnie twierdzili, że nie mają na to ochoty. Zadziwień mam więcej, ale dosyć już chyba tych dywagacji. Miłego dnia Babcie i koniecznie obejrzyjcie swoje kolana. Nie wiadomo co tam jest zapisane!!!
 czwartek, 22 stycznia 2015
Wczoraj byłam na spotkaniu z Krzysztofem Wielickim. To polski wspinacz, taternik, alpinista i himalaista. Jest piątym człowiekiem na Ziemi, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Powiem krótko, niezły z niego gagatek. Pełen humoru, dystansu do życia, opowiadał o swoich wyczynach tak, jakby zdobywał Gubałówkę!!! Po prostu wszedł i już. „Nikt też nie towarzyszył mu podczas wejścia na szczyt Gaszerbruma II. Świadkami samotnego wejścia na Nanga Parbat, jedną z największych ścian Ziemi, byli jedynie pakistańscy pasterze obserwujący jego wyczyn z oddalonych łąk.” Był kierownikiem ekspedycji, której celem było pierwsze zimowe wejście na Broad Peak. Zakończyło się to tragicznie, ja w dalszym ciągu uważam, że to nie z jego winy. Jak ktoś się pcha w tarapaty, to może liczyć tylko na cud, a ten nie zawsze przychodzi.
Publika dopisała, z tyłu sali  małżeństwa z małymi dziećmi, które zachowywały się nadzwyczaj grzecznie. Też zostały oczarowane, tak jak my wszyscy. Ja co prawda nie jestem w stanie zrozumieć tych „lodowych wojowników”, nie wiem dlaczego ciągle wchodzą i wchodzą, i czego szukają?! Widocznie coś ich gna. Spotkanie było bardzo udane. Na filmie pokazano nawet jak rąbie się czekanem ser, który zamarza na kość. Nie mam pojęcia jak oni to jedzą, chyba rozgrzewają w goracej wodzie. Takich historyjek było wiele.


Na zdjęciu widać głównego bohatera spotkania, ale także osobę, która obowiązkowo w spotkaniach uczestniczy, gdyż musi mnie podwozić i dostarczać do domu. Ja załatwiam karty wstępu. Mnie nie ujęto i mam o to żal do fotografa. Przecież wygladałam dobrze. 

sobota, 24 stycznia 2015
Zabieram się za przypomnienie zasad logiki. Rządzi się ona swoimi prawami, jest prawda albo fałsz. Świeci słońce - mówię. To jest prawda, gdyż akurat świeci, ale gdy powiem – Jutro będzie świeciło słońce, to w świetle rozważań prawda – fałsz, to przecież nie jest prawdą, gdyż nikt, nawet meteorolodzy, nie są w stanie na 100 % dać gwarancję że zabłyśnie.
Pan Bujak jako bardzo mądry polityk obwieścił – „byłoby fantastycznie, gdyby polscy żołnierze walczyli w Doniecku". Ja się z tym nie zgadzam, tylko jeszcze wojny nam potrzeba! Wypowiedź naszego dr Andrzeja Dudy, bo tak teraz niektórzy o nim się mówią w wypowiedziach publicznych, co jest mało elegancką sprawą gdyż w rozmowie tytułami się nie szasta, podobno dowodzi, że wypowiedział się przeciwko udziałowi polskich żołnierzy w walkach na Ukrainie!? „ Polska mogłaby udzielić wsparcia, należałoby to rozważyć. To jest bardzo poważna decyzja. Trzeba by się było nad nią dobrze zastanowić – powiedział w „Kontrwywiadzie RMF FM”.
Słuchając wywodów obrońcy pana Dudy okazało się, że „chciałoby się” znaczy „nie”! Dla mnie to jenak znaczy, że na dwoje babka wróży… Ja takiej logiki nie znam, a przecież mówią o mnie, że jestem logiczna.
Nasi politycy chyba blekotu się najedli. Polityk mówi, co  mówi, a później przeprasza, dementuje, wnosi skargi i zażalenia. Po co to wszystko? Schetyna objaśnił nam, że Oświęcim wyzwolili Ukraińcy. Szanowny Panie, nawet gdyby to byli Chińczycy, to byłaby to armia rosyjska. „27 stycznia wyzwolili żołnierze Armii Czerwonej 59 i 60 Armii 1 Frontu Ukraińskiego, a bezpośrednio 454 Pułk Strzelecki z 100 Lwowskiej Dywizji Strzeleckiej, którą dowodził generał-major Fiodor Krasawin.” Teraz się mówi – „Rosjanie wkroczyli”. To mi się nie podoba, wyzwolenie było wyzwoleniem, a to, co się stało po wojnie, to już odrębna sprawa. Nie mam zamiaru bronić Rosjan, ale trzeba oddać cesarzowi, co cesarskie… Likwidowanie pomników żołnierzy rosyjskich bardzo mi się nie podoba. Trzeba mieć szacunek dla tych milionów ludzi, którzy zginęli. To byli synowie, ojcowie, mężowie, których często całe rodziny zostały wymordowane. Bądźmy ludźmi.
Żałuję, że nie zachowałam artykułu, gdzie były żołnierz niemiecki wypowiadał się o Niemcach w czasie wojny, jako o krzewicielach kultury i postępu na zagarniętych ziemiach. Wydźwięk był taki, że Polacy wywożeni do robót przymusowych nauczeni zostali czystości, odwszono ich i pokazano im kraj przemysłu i ładu społecznego. Taki drobiazg, że cierpieli, ginęli, traktowano ich jak niewolników, to tylko uboczne skutki ukulturalniania. Okazuje się więc, że istnieją różne punkty widzenia na wszystko, co jest na tym świecie.

niedziela, 25 stycznia 2015
Czy człowiek rozumie kiedy postępuje źle, czy też jest tak zaślepiony, że uważa za słuszną tylko swoją linię postępowania?! To jest problem wewnętrznego rozrachunku z samym sobą. Każdy czuje się człowiekiem nieposzlakowanym, wprost chodzącym aniołem, tylko inni są źli. Dzisiejszy ewangeliczny sąd nad Niniwą dał mi powód do zastanowienia się nad tym i doszłam do niezbyt wesołych wniosków. Bóg mieszkańcom Niniwy wybaczył, gdy przywdziali wór pokutny i żałowali za grzechy, ale Jonasz nie! Przyszedł do Niniwy, gdy już nie mógł się wymknąć.
„Historia o Jonaszu nie zostaje domknięta. Narracja kończy się retorycznym pytaniem skierowanym przez Boga do proroka: "Czyż Ja nie powinienem okazać litości Niniwie?" (4,11). Wobec Bożego miłosierdzia ludzkie poczucie sprawiedliwości jest niewystarczające. W życiu nie wystarczy kierować się bezdusznym legalizmem czy tylko literą prawa. Bóg zaprasza Jonasza, by odkrył w sobie potrzebę współczucia wobec drugiego człowieka, nawet gdyby ten był wrogiem, a przez to nadzieję na nowy, Boży kształt świata. Nie znamy odpowiedzi proroka. Każdy z nas musi sam na to Boże pytanie odpowiedzieć. Nasze życie wciąż dopisuje ciąg dalszy do Księgi Jonasza.”
Takich Jonaszów wśród nas bywa wielu, a są sytuacje, gdy sami nie wypadamy najlepiej. Kajam się więc i przebaczam, nawet tym, którzy mi dopiekli do żywego. Niech doświadczą miłosierdzia bożego i ich los się odmieni na lepsze. Może ja też przez takie przebaczenie stanę się lepsza…
 
 poniedziałek, 26 stycznia 2015
Zeruya Shalev "Co nam zostało" to pierwsza książka tej pisarki, podobno świetnej, którą z trudem, mozołem i przygnębieniem przeczytałam. Napisana bez dialogów, z kłębiącymi się uczuciami, najczęściej trudnymi, przegraną bohaterów. Jestem szczęśliwa, że dobrnęłam do końca. Czeka mnie jeszcze dyskusja na ten temat!
Chemda, matka Diny i Awnera, odchodzi. Ostatnie dni jej życia to przechadzka w czasie wolnym od ograniczeń, ze wspomnieniami o najbliższych sobie ludziach, których przywołuje w myślach. To rozliczenie z własnych poczynań, uwalnianiu się od przeszłości. Dla mnie to szczególnie trudny temat, przecież z tym też się muszę jakoś zmierzyć.
Na dodatek jej dzieci: córka Dina, której wydawało się, że nie powtórzy błędów matki i da swojej córce wszystko, czego sama nigdy nie miała. To iluzja, gdyż dzieci dorastając, wchodzą w swój własny świat. Nican, jej córka, zaczyna się od niej oddalać. Na dodatek Dina z trudem mierzy się z menopauzą i za wszelką cenę chce adoptować dziecko?!
Awner, syn, jest nieszczęśliwy i niespełniony w małżeństwie. Spotyka w szpitalu kobietę opiekującą się umierającym mężczyzną. Ich bliskość wywiera na nim tak wielkie wrażenie, że postanawia ją poznać, i poznaje.
Wszyscy emanują niespełnieniem, niedocenieniem darów losu i pragnieniem wyszukania cienkich nici bliskości jakie powinny łączyć rodzinę, a dokładniej rodziny.
Ujął mnie wątek zdrady, która jest podobno wielowymiarowa. Można, jak się okazuje, być w związku, a jednak serce oddać komuś innemu.
„Tylko ten nie zostanie porzucony, kto nigdy nie zaangażuje się w związek, a ten, kto nigdy nie był w związku, tak naprawdę nigdy nie żył, nie umie sobie radzić, nie rozwija się…”
środa, 28 stycznia 2015
Bywają noce trudne i złe, dzisiaj taka właśnie była. Wczoraj przestawiałam meble, aby złapać więcej ciepełka. Kaloryfer to punkt centralny pokoju! Trochę się sforsowałam, nocą serduszko „pikotało” mi zawzięcie, kręgosłup pobolewał, a ja martwiłam się, że mogę pozostać na krawędzi światów… Noc jakoś minęła, ale rankiem wyglądałam na umęczoną. W tej nowej, „ocieplonej” sytuacji, musiałam korzystać z klawiatury laptopa, do której nie byłam jakoś szczególnie dobrze nastawiona, ale mus, to mus. Kliknęłam nieznany mi klawisz i wszystko na monitorze ustawiło się w poprzek. Z trudem odszukiwałam ustawienia komputera, gdyż nic nie było tak jak trzeba. Jakoś udało mi się zlikwidować usterkę, ale byłam tak senna, że musiałam nadrobić braki nieprzespanej nocy. Po południu wzięłam udział w bibliotecznej dyskusji i dnia brakło na dalsze działania.
Muszę jednak z zadowoleniem stwierdzić, że o czwartej jest już „jasność pomroczna”, gdyż dzień był mroczny, ale jasny. Chyba zbliża się wiosna, mimo, że nie było zimy. Wyprowadzę Luisa, obejrzę dziennik i zabiorę się do pracy. Luis też taki jakiś przygaszony, może w nocy przestawiał miskę i legowisko i to też na niego wpłynęło niekorzystnie?! Znowu los nas złączył, gdyż jego pani ведения бизнеса в российских городах. Jak to dobrze, że teraz Tłumacz jest dostępny w Google, może trochę niedokładnie tłumaczy, ale można zrozumieć, a nawet odsłuchać tekst.
piątek, 30 stycznia 2015
Już pierwsza, nie śpię, oczy nie chcą się zamykać, myśli gonią po ciemniejących przestrzeniach, a ja jak mały, bezbronny ptaszek, strosząc piórka trwam w bezśnie, kwiląc cichutko nad niesprawiedliwościami tego świata, z sercem ściśniętym niemocą, w bolesnym skupieniu przywołuję czas spędzony na poszukiwaniach, okupionych wdowim groszem, w tej zawikłanej zagadce którą mnie przyszło rozwiązywać, słyszę cichy oddech czasu przybliżający mnie do nowego imienia zmieniającego wszystko, powstawanie od nowa, bez bólu i rozszarpywania wspomnień, miłości niedopełnionych, dat nieodkrytych, ludzi nieodnalezionych, bez liczenia zysków i strat, robienia rachunku sumienia, krocząc nieznaną mi dotąd drogą wsłucham się w delikatny  rytm nieznanych mi do tej pory kroków, niosących  ukojenie…

Nie mogę się pogodzić ze złą naturą tego świata, nie mogę i już!
sobota, 31 stycznia 2015
Chwilo trwaj, chciałabym powiedzieć. „Szarpałam” się dzisiaj z kiszoną kapustą. Z całego serca nienawidzę jej zapachu podczas gotowania. Pootwierałam okna i zamknęłam się z Luisem w pokoju. Postanowiłam uciąć sobie krótką drzemkę, aby dać wytchnienie skołatanym nerwom. Usiadłam w fotelu obłożona poduszkami, pod nogi posunęłam wspornik w postaci obrotowego stołka od pianina, który w tym celu zachowałam, nakryłam się kocykiem i popadłam w słodki błogostan. Gdy już wyrwałam się z objęć Morfeusza, panował półmrok. Na ścianie przeciwległej do okna rozścieliła się jasna krata utworzona z poprzecznych wzorów i fałd firanki, prześwietlona latarnianym światłem, wprowadzona w ruch gałęziami drzewa, stałymi miernikami siły wiatru. Widok był tak uroczy, że nie chciało mi się ruszać z miejsca, aby zaświecić światło. Powstrzymywał mnie od tego także widok Luisa, który zamiast się położyć, jak psu przystało, na dywanie, wsparł się na przednich łapkach i drzemał kiwając się rytmicznie. Co chwilę tracił równowagę i uderzał łebkiem w nogę stołu, co widocznie mu nie przeszkadzało, gdyż nie zmieniał pozycji, a może też był oczarowany widokiem, jaki nam zgotował zmierzch.
Luis, jak każdy facet, umie się urządzić. Ma wikt i opierunek, o nic nie musi się martwić, jedyna rzecz, o jaką zabiega, to zwiększenie częstotliwości spacerów. Jak już dopnie swojego, macha zawzięcie ogonkiem, puszy się aż iskry lecą i nadstawia główkę, aby mu założyć smycz. I pomyśleć, że niejeden osobnik płci męskiej zabiega o to, aby dać sobie założyć obrączkową obróżkę na serdeczny palec prawej ręki i nazywa to szczęściem.


Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja