maj 2013
 
MAJ 2013


środa, 1 maja 2013
Jaki ładny dzionek! Ja jednak przygotowuję się do przyjazdu gości - piekę ciasto, kotlety i cicho sprzątam, aby nie urazić nikogo. Wczoraj wieczorem odkurzyłam, a teraz uzupełniam braki. Wiernym pomagierem jest smolista-czarność. Zdenerwował się okrutnie, gdy zdecydowanie odsunęłam go od przesypywania łapkami mąki na stolnicy. Pokazał mi nawet zęby, jednak nie ustąpiłam. Podstępem zapędziłam go do pokoju obok, ale na nic się to nie zdało, gdyż jego przeraźliwe miauczenie mnie z kolei wyprowadzało z równowagi. Zrobiliśmy sobie przerwę. On ze zdenerwowania i nadmiaru przeżyć zasnął, a ja trochę usiadłam do komputera. Jutro ostatni dzień jego panowania.
Dziękuję za wszystkie miłe liściki po opublikowaniu maps.google.pl na mojej stronie Miłkowic. Naprawdę fajna sprawa. Zapraszam
http://milkowice.pl.tl/Strona-startowa.htm

 
12 maja 2013

Wnuk odjechał. Nad mieszkaniem zaległa cisza. Babcia nie ma w kogo się wpatrywać, z kim droczyć, kogo ustawiać na piedestale. Wyjazdy, spacery - babciu to, babciu tamto - skończyło się.
Wnuk przed bramą cmentarną.
Te miejsca odwiedzamy najpierw. Tylko tam mamy bliskich.
Mój wnuk to już nastolatek, mimo pierwszych przejawów buntu i dążenia do własnego zdania, dogadujemy się doskonale. W scrabble jest mistrzem, mimo że język polski to jego drugi język, który opanowuje sam. Babcia szanowana jest, kochana jest i szczęśliwa jest, że ma takiego wnuka. 
Wracam do codzienności i pracy. Załatwiłam zaległą korespondencję, w miarę uporządkowałam materiały archiwalne, zdjęcia i od jutra zabiorę się za publikację. 
Byłam dzisiaj na nabożeństwie majowym i jak zwykle rozpłakałam się. Kiedy słyszę maryjne pieśni moje serce rozrzewnia się i nic nie mogę poradzić, wzruszenie bierze górę. Trzeba będzie też wyprawić się po bzy. Wiosna rozbuchała się i nabrała przyśpieszenia. Kasztany zdążyły zakwitnąć na czas matur. Boję się, że bzy szybko zakończą pachnący, liliowy stan. Muszę zdążyć. Bzy to wspomnienia, a tych nikt mi nie zabierze.

 
13 maja 2013
Dzisiaj mamy zachwycać się widokiem z okna kuchennego. To właśnie ten dzień – zapowiedziano w Programie I Polskiego Radia. Miałam chyba przeczucia, gdyż przygotowałam się do wyglądania zakładając cieniutką firankę, która nie ogranicza widoczności. Założyłam moskitierę aby komary, osy i muchy nie zakłócały mi obserwacji. Zachęcam do spojrzenia, no chyba że ktoś ma ślepą kuchnię, ale to już chyba się rzadko zdarza.
Za moim oknem maj się puszy zielonością, mlecze żółcą się i puchacą, stokrotki ścielą się białymi płatami na tle zielonej trawki, widok zachwyca. Tak było do dzisiejszego ranka. Około południa wkroczyła ekipa kosząco-grabiąca i wśród warkotu kosiarek usunęła barwy. Został gładko wystrzyżony trawnik, równiutki i pobielały lekko od trosk. Może kwiatki odrosną, tylko chyba już nie zakwitną. Taka moda, taki styl. Ma być równo, gładko i niziutko.

wtorek, 14 maja 2013
Ogłoszono wyniki konkursu. Zajrzyjcie, może znajdziecie kogoś znajomego.
http://www.konkurs.kss.org.pl/a06.html 
Nie zdołam się przedrzeć do II etapu. Trudno, nie mogło wygrać 230 stron, któreś trzeba było wybrać. Wszyscy wokół mi serdecznie współczują i pocieszają mnie. Nie ma powodu. Przecież to, że strona zdołała wejść do konkursu to już osiągnięcie. Dla mnie najważniejszą sprawą jest wyjście na forum. Zaistnieliśmy i to wystarczy. Ja niczego nie robię dla poklasku, korzyści materialnych, wystarczy mi własna satysfakcja i to, że robię coś dla Miłkowic.
W czasie pobytu w archiwum konińskim musiałam się dzielić z innymi osobami informatorami ułatwiającymi poszukiwanie w hipotece. Pan obok mnie natychmiast poinformował mnie, że zna moją stronę!!! To jest budujące. Oczywiście to był ktoś, kogo archiwalia interesowały, ale i tak ładnie z jego strony, że dotarł do Miłkowic.
Obecnie szukam śladów Bogdańskich w Mrodze w powiecie łęczyckim. Tam według wszelkiego prawdopodobieństwa kupił pałac Bogdański, gdy wyzbył się dawnego majątku, w każdym razie przy tym majątku figuruje jego nazwisko. Napisałam już do lokalnego historyka, może uda się to sprawdzić w tamtejszym archiwum.
Maj, dzisiaj jadę po naręcze bzów, słoneczko świeci więc poodkurzałam już od rana, gdyż widać każdy pyłek! Będę cieszyć się tym, co mam. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a co by miało wyjść? No, ja trochę wiem co, ale dlaczego mam to objawiać światu…
 15 maja 2013
Siedzę na tłumaczeniem akt. Nie jest to miłe zajęcie. Wybrałam już cztery, które mogą być użyteczne. Dane naniosę na wykres. Jest trochę nowości. Weszłam na Skype, gdyż ćmi mi się już przed oczami, aby z kimś pogadać. Rozmowa bardzo mnie rozbawiła. Ja już nie myślę o konkursie, było minęło, ale inni uważają, że trzeba mnie pocieszać, a podnoszenie na duchu było przezabawne.
- Halinko, jak znosisz to, że nie doceniono twojej pracy przy stronie.
- Dobrze, przecież wiedziałam, że niedomagam z aktualnościami. Przeszłam do pierwszy etap, to też satysfakcja.
- Wiesz, chyba masz rację. Co by to było, gdybyś się załapała do II etapu!
- No co? – zaczynam główkować o co chodzi.
- Jechałabyś w tych ciuszkach, które wiszą w szafie?
- No chyba musiałabym sobie coś kupić, do senatu nie idzie się w dżinsach.
- Widzisz, ile oszczędziłaś! – zaczynałam wchodzić w tor myślenia mojej rozmówczyni.
- Fakt, ze dwie stówy w kieszeni. To tylko domniemanie, gdyż nie dysponuję taką gotówką.
- To nie wszystko, a buty?
- Takich eleganckich to nie mam.
- Następna stówa. To już trzysta.
- Podróż, wydatki z tym związane, następne dwie stówy. To już pięćset! – bawiłyśmy się już nieźle.
Dalszy ciąg rozmowy nie zostanie ujawniony, gdyż stał się już zbyt osobisty. Podsumowując – jestem szczęściarą, która oszczędziła kilka stów dzięki temu, że nie zostanie nagrodzona.
Odetchnęłam i mogę się zabrać do wpatrywania się w bukwy. Dobrze, że chociaż coś z tego wynika, mam nowe ustalenia, gorzej by było, gdyby wyprawa była bez efektów.
A tak na marginesie, w rozliczeniu do skarbówki za 2012 rok należy się ulga za internet, a ja się tego wyrzekłam i wczoraj robiłam sprostowanie. Sto złotych to też pieniądz! Nie odpuszczę!!!
 
16 maja 2013
Wczoraj umyłam głowę i mimo, że przecież wysuszyłam suszarką, to mnie zawiało. Wszystkie okna pootwierane, gdyż upał się kroi, a wiatry u nas nie dają za wygraną, igrają sobie beztrosko jakoby nad morzem naszym ukochanym. Teraz chodzę struta i skwaszona, gdyż zęby mnie rwą, zatoki pulsują, a w uszach szumy jakieś piekielne. Influenza mnie chyba dorwała! Na dodatek te hipoteki mnie dobijają. Narzekałam na ASC, ale teraz to przy tym co muszę czytać, to była łatwizna.
Na mojej twarzy przeoranej wiekiem odbijają się wszystkie nieszczęścia i bóle. Może jakoś to wszystko uciszę i przetrzymam?! Dzisiaj i tak idę do lekarza, na wizytę czekam już cztery dni! Przy okazji wypisywania lekarstw na stałe mi przypisanych, może dołoży coś na to moje utrapienie. Dobre strony to też to ma, gdyż już schudłam dwa kilogramy. Nie mam czasu myśleć o jedzeniu, tylko tyle ile trzeba, żadnych przegryzek i na dodatek nie mogę jeść nic twardego, gdyż ból niepomierny zwala mnie z nóg. Papek typu kaszka manna zbytnio nie lubię to i jem oszczędnie, tyle o ile, zupki, ziemniaczki purre, przetarte jarzynki i kaszę. Może należy się zastanowić, czy coś z tym robić i lepiej utrzymać się w tym schorzeniu przez kilka dni?! Gdybym schudła z pięć kilogramów chyba lepiej bym wyglądała.


 
sobota, 18 maja 2013
Siedzę murem wpatrzona w akta… Marzę już o tym abym skończyła. Za oknami zieleń, jakiś ptaszek osiadł chyba na dobre w koronie drzew przedblokowych nasadzeń i cyka, cyka aż w uszach świdruje. Muszę nauczyć się z tym żyć, gdyż wygląda na to, że uwił gniazdko. Okna otwierać trzeba, a on jest niezmordowany… No niechby śpiewał, ale to „zymzolenie” mnie denerwuje.

Fantazjuję sobie jakby to było pięknie, gdybym napisała wierszyk lub opowiadanko o kocie, którego da się prowadzać na smyczy, usidlić i zmusić do posłuszeństwa. Jest to możliwe, jak widać. Dostałam zdjęcie tego smoluszka, który u mnie niedawno bawił, sposłuszniał i złagodniał widocznie po wizycie u mnie, gdyż daje się teraz prowadzać na smyczy. Jestem zachwycona jego metamorfozą.
W ludzkim świecie też niejednej kotek, gdy gładzi go czuła kobieca ręka, daje się wodzić za nos. Zabiega o dom, prowadza potomstwo pod paszki i jest szczęśliwy. Na takie kotki trzeba bardzo uważać, gdyż mogą się wymknąć spod kontroli. Czas dla kotów bywa zdradziecki, im dłużej, tym gorzej. Kota najlepiej prowadzać na smyczy przy okazji gładząc go czule i chwalić, chwalić bez końca, mówić słowa które będą wibrować  w jego myślach, zachęcać do działania i wpatrywać się w jego kocie oczy, traci wtedy poczucie rzeczywistości i myśli tylko o tym, że to on jest w centrum zainteresowania. W takich okolicznościach staje się kotem udomowionym, a o to właścicielce kota chodzi. Kotem należy zawładnąć.   
 
poniedziałek, 20 maja 2013
Archiwistka urodzona czy przyuczona, trudno powiedzieć. Tropię Tomasza Bogdańskiego i chyba z sukcesem, oczekuję na potwierdzenie, ale brak mi już cierpliwości. Tomasz stał na czele Sekcji Adiutantury w rodzącym się WP w latach 1918-1920, figuruje jako ppłk. kaw. w spisie oficerów, na cmentarzu na Powązkach jest grób Tomasza Bogdańskiego. Jestem przekonana, że to jest on, ale czekam na potwierdzenie z Muzeum WP. Daty znam, ale muszę wiedzieć imiona rodziców, miejsce urodzenia. To byłby już cud, gdyby tak było!!! Nic o nim nie wiedziałam, nic, nic, ale widocznie świat jest mały, a ludzie pomocni, dokładając jeszcze moją dociekliwość, można czekać na moment, że to będzie On. Ma tyle materiałów, które trzeba uporządkować, jeszcze sprawa archiwów, a jak tropicielka, węszę i niucham, oby tylko coś z tego wyniknęło.
Na dodatek to moje uzębienie, które nie pozwala o sobie zapomnieć. Będzie rwanie jak nic, a to zapowiada przeżycia nie z tej ziemi. Pamiętam, wysłano mnie kiedyś na chirurgię szczękową, lekarz wolał umyć ręce!!! Poszłam, gdyż z bolącym zębem nie daje się żyć! Na sali były trzy panie. Lekarz nieopatrznie zaczął rwanie mojego trzonowca, co oczywiście skończyło się omdleniem, a za moim przykładem poszły pozostałe damy. Co się tam działo, to trudno opowiedzieć. Jakoś przeżyłam, ale dentyści kłaniali się mi na ulicy z dziwnym uśmiechem, nawet po latach… teraz znowu zacznę zawierać znajomości. Nie wiem dlaczego człowiek ma zęby?! Powinna być to tarczka jednolita i nieunerwiona, która nie podlegała by żadnym zniszczeniom, albo dziąsła odpowiednio utwardzone. Boję się myśleć, co to będzie. Coś być musi, no bo ile nocy można spędzić między jawą a snem. Może na osłodę powiedzie mi się z Tomaszem, a gdyby jeszcze dołączyli zdjęcie, to byłoby coś wspaniałego.
 czwartek, 23 maja 2013
Czas spędzam pomiędzy bólem szczęk z zębami tam osadzonymi, a kontaktami z muzeami wojskowymi i archiwami. Tomasz Bogdański nie chce mi się wpasować w dane, które posiadam. Jedyna nadzieja, to linia Bogdańskich, którą pominęłam, jako mniej istotną dla Miłkowic. W życiu jednak nie ma mniej ważnych spraw, wszystkie mają swoje miejsce i swój czas.
Dzisiaj upiekłam ciasto wiosenne, jako że jutro ważne imieniny. Przepis ściągnięty z internetu, ale wart powielenia.
Rabarbarek – tak nazwałam wypiek.
Kruche ciasto: 2,5 szklanki mąki, 5 żółtek, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 250 g margaryny, 3 łyżki cukru pudru.
Pianka budyniowa: 5 białek, 1 cukier waniliowy, 1 szklanka cukru, 2 budynie waniliowe lub śmietankowe, 1/2 szklanki oleju (np. rzepakowego), szczypta soli
Dodatkowo: ok 500 g łodyg rabarbaru , 1/4 szklanki cukru pudru
Sposób przygotowania:
1. Mąkę, cukier puder i proszek do pieczenia przesiewamy na stolnicę, całość kruszymy, a potem dodajemy żółtka i zagniatamy ciasto. Dzielimy na dwie części wielkości 40% i 60%, owijamy w folię i schładzamy w zamrażalniku.
2. Większą część ciasta wyjmujemy, wylepiamy blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy na złoty kolor ok. 20 minut w 180 st. C. Ciasto całkowicie studzimy.
3. Rabarbar myjemy, obieramy i kroimy na mniejsze kawałki. Mieszamy z cukrem pudrem i odstawiamy.
4. Białka ubijamy ze szczyptą soli, dodajemy cukier waniliowy i mieszamy na najwyższych obrotach. Dodajemy po jednej łyżce cukru, cały czas miksujemy, aż cukier całkowicie się rozpuści. Wsypujemy proszek budyniowy, miksujemy, a na koniec wlewamy strużką olej i miksujemy do połączenia się składników.
5. Piankę wykładamy na podpieczone ciasto, na piankę układamy rabarbar (odsączony z nadmiaru soku), a na rabarbar ścieramy pozostałą część kruchego ciasta.
6. Całość pieczemy przez ok. 45 minut w 180 st. C. Upieczone i wystudzone ciasto możemy posypać cukrem pudrem. Smacznego!!!

 
25 maja 2013
Ale pogoda. Leje i leje, a wyjść z domu muszę, gdyż trzeba zrobić zakupy. Szczególnie bulwersuje mnie widok przejeżdżających samochodów fundujących człapiącym po chodniku przechodnim bezpłatny prysznic, no może nie tak dosłownie, gdyż zmoczone bywają tylko wierzchnie części odzienia. Mówi się, że ludzie są mało życzliwi, tak jednak nie jest, szczególnie wśród kierowców.
Bezpieczniej będzie, gdy już nie będę wychodziła na przymusowy spacer, tylko pojeżdżę sobie na rowerku. Nikt mnie nie ochlapie.
Zajrzałam wczoraj na stronę konkursu i mnie poraziło. Miłkowice wloką się na końcu, pomyślałam że orzeźwię nieco moich sympatyków. Napisałam alarmujący list i trochę sprawa się polepszyła, gdyż jest już 49 głosujących. Przyznaję, sprawdziłam tylko możliwość głosowania, przecież nie będę sam na siebie głosować, honor mi nie pozwala!!! Oświecił mnie jednak mój znajomy.
- Czy ty wiesz na jakiej zasadzie to działa? – zapytał
- Nie wiem, trzeba głosować i już. Głowę mam tak ostatnio zawróconą moim Tomaszem B., że na nic innego nie mam już sił ani czasu. Jeszcze wczoraj cały dzień imprezowania związany z imieninami córki...
- Rozumiem, rozumiem. Zaraz ci pokażę.
Włączył udostępnianie ekranów na Skype i oswiecił mnie, co tam można robić, jako że niewiernym Tomaszem jestem i muszę dotknąć, sprawdzić, gdyż inaczej nie przyjmuję do wiadomości. Zakazałam mu takich działań ale wejdźcie i zobaczcie sami. Trzeba stronę opuścić niżej, wejść na Miłkowice, zagłosować i wypełnić tam rubryczki – Miłkowice są w Wielkopolsce - i zaakceptować w poczcie.
http://www.konkurs.kss.org.pl/gal2.php
W czym problem? No właśnie, program odczytuje adres, gdy ktoś ma kilka adresów może zaliczyć kilka głosów, a gdy ma Neostradę i zmienne IP no to wtedy hulaj dusza. Każde wejście, to jeden głos. Myślę, że zdołano się już zorientować w tym procederze, gdyż pierwsi z listy potroili ilość głosów.
Jak tak wygląda poziom cyfryzacji w Polsce, to ja dziękuję. Jak już się organizuje konkurs, to trzeba mieć ograniczone zaufanie do uczestników i umieć się zabezpieczyć. Już chyba się zorientowali w czym rzecz


26 maja 2013
Dzień Matki!
Zrozumiesz co czuje matka i do czego jest zdolna wtedy, gdy sama zostaniesz matką.
Matka wszystko zniesie, zawsze gotowa do pomocy, nigdy nie odmawia, nawet gdy musi zostawić swoje sprawy.
Matka się dostosuje, zapomni co było złego, będzie się cieszyć najmniejszym nawet osiągnięciem, bardziej niż swoimi sukcesami.
Będzie trwać przy swoim dziecku, nawet wtedy, gdy cały świat się od niego miałby odsunąć, będzie wspierać, pocieszać, nie wie co to zazdrość, zawiść, odrzucenie.
Bez słowa skargi zaakceptuje wyjazdy, odejścia i powroty. Nie jest ważne, że zostanie sama, dziecko ma prawo poznawać życie, świat i popełniać swoje błędy, które dla niej będą tylko nieprzewidzianymi zbiegami okoliczności.
Czuje wszystkie lęki, obawy, kompleksy, słabości i stara się wspierać, chwalić i pomagać na miarę swoich możliwości.
Matka przyjmie słowa miłości, ale też wymówki, krytykę, akceptację lub jej brak, dla niej dziecko jest najważniejsze.
Matka kocha całe życie, nawet gdy dziecko jest już dorosłe, dla niej jest zawsze dzieckiem.
Matka kocha, a co dostaje w zamian… to co ofiarowała, gdy dziecko było małe i potrzebowało jej tak jak powietrza i pożywienia. Uczucia, szacunek, miłość wracają do matki jak bumerang, co dałaś to bierzesz na starość. W życiu wszystko jednak może się zdarzyć. Nie mów, że jesteś nieszczęśliwa, swojemu dziecku jesteś potrzebna taka, jaka jesteś. 


poniedziałek, 27 maja 2013
Szanowna komisja konkursu nareszcie zorientowała się w machlojkach głosujących i wstrzymała głosowanie.:):):) Zawiadomiono uczestników. Nastąpi sprawdzanie uczciwości oddanych głosów. Administratorzy strony mają się wytłumaczyć z nielegalnych działań. A co by było, gdyby ktoś chciałby zrobić kawał i głosował według możliwości , no bo przecież dano „błogosławieństwo” do takich działań?! Jaki ja mam wpływ na sprawdzenie uczciwości ludzi, którzy oddają głosy, żadną! Od kilku dni już proszę o działania zgodne z założeniami konkursu. Długo chyba mnie nikt nie przekona do uczestnictwa w konkursach. Zrozumiałabym, gdyby zasady ustalali dyletanci, ale informatycy?! Och!
wtorek, 28 maja 2013
Dzisiaj Rossmann wyszedł naprzeciw oczekiwaniom kobiet, zniżka 40% na kosmetyki do pielęgnacji twarzy uczyniła sklep nadzwyczaj odwiedzany. Oczywiście pobiegłam, nie kupowałam najdroższych kremów, wystarczyły te o umiarkowanych cenach i jeszcze to co nieco, potrzebne, a nie zawsze mieszczące się w budżecie. Teraz wystarczy mi kremów na dwa, trzy miesiące. Lubię takie okazje.
Staruszką jestem, ale przecież do człowieka też muszę być podobna.
Zastanawiam się, czy nie postarać się o jakąś dorywczą pracę, przecież wtedy miałabym trochę pieniędzy na takie „bzdetki”. Przeglądałam nawet ogłoszenia dotyczące opiekunek do dzieci. Ja lubię dzieci, a szczególnie takie małe szkraby. Gdyby była to praca dorywcza, taka od czasu do czasu, to może bym się i skusiła. Ciekawa jestem ile płacą takim pracownikom. Codziennie, to raczej nie, gdyż byłabym zbyt zmęczona. Zarobić na kosmetyki, to byłoby coś. Tylko abym nie przebiła urodą i zadbaniem młodszej generacji, to by dopiero było.

 
środa, 29 maja 2013
W życiu ważne jest aby we właściwym czasie umieć powiedzieć - nie! Wydaje się to naturalne, aby człowiek bronił siebie lub innych przed sytuacjami lub ludźmi będącymi w sprzeczności z przyjętą linią postępowania. Tak naprawdę to jest jednak bardzo trudne. Bierzemy pod uwagę to, że może ktoś czułby się pokrzywdzony, zrobilibyśmy swoim stanowczym nie komuś krzywdę, ale prawda jest taka, że lepsze bywa – nie! – niż przeciąganie spraw w nieskończoność z krzywdą dla obu stron.
Spotkałam niedawno kogoś, kto był człowiekiem znaczącym w moim życiu - proszę nie myśleć o żadnych bliskich kontaktach, nie w tym rzecz – to była indywidualność, ktoś kto wybiegał ponad przeciętność. Jego postrzeganie ludzi bardzo mnie jednak dołowało. Może czuł się na siłach aby wydawać osąd?! No cóż, miał chyba światu więcej do powiedzenia niż ja. Zrobiłam wszystko aby nasze drogi się już więcej nie przecinały. Jestem osobą dosyć zdecydowaną, gdy trzeba podjąć decyzję. Zmiana jaka zaszła w tym człowieku naprawdę mnie zbulwersowała. To zupełnie inna osoba! Dojrzał, wydoroślał życiowo, na jego twarzy maluje się wyraz zrozumienie ludzi i empatia. Widocznie służy mu to, co dostał od losu.


czwartek, 30 maja 2013
Dzisiaj Boże Ciało. Obudziłam się rano zbyt szybko i konieczna była „dosypka” więc o mało się nie spóźniłam na uroczystości. Całą mszę św. stałam, kościół był nabity do granic możliwości. Nie przepychałam się do przodu, gdyż wiedziałam, że może się to skończyć niezbyt dla mnie pomyślnie. Drzwi kościelne z głębokim przewiewem były dla mnie najlepszym miejscem. Lubię cały rytuał związany z tym świętem. Od dziecka brałam czynnie w nim udział. Później różnie już bywało, ale od momentu, gdy szłam z procesją przez całe miasto przybita traumatycznymi wydarzeniami mojego życia i ciągle gdzieś w głębi duszy słyszałam słowa wsparcia i pocieszenia – Nie bój się, jestem z tobą! – nie opuszczam nigdy procesji, nawet gdy niezbyt dobrze się czuję. Jakoś zawsze sił mi starcza.
Dzisiaj pogoda była piękna, słoneczny dzień, lekki wietrzyk, tłumy całym sercem oddające się modlitwie i śpiewom, to było moje wsparcie i siła. Nie czułam się samotna.


piątek, 31 maja 2013
Anna Achmatowa tak ładnie pisze o spóźnionej miłości, a mnie przed oczyma staje cień kobiety, która jesień myli z wiosną… Przyroda często też ma kłopoty z ustaleniem pór roku, chociażby wczorajszy wieczór... Wiersz bardzo mi się podoba i dlatego pozwalam sobie umieścić go u mnie na wieczną rzeczy pamiątkę. 

W blaskach zachodu pożółkł świat,
Czule kwietniowy chłód się skrada.
Spóźniłeś się o tyle lat,
A jednak jestem tobie rada.

Siądź bliżej, usiądź przy mnie tuż
I uśmiechając się oczami,
Na ten niebieski zeszyt spójrz -
Dziecinny zeszyt mój z wierszami.

Przebacz, że tonąc w smutku złym
Cieszyć się słońcem nie umiałam.
Przebacz i to, że w życiu mym
Innych za ciebie często brałam.
                                               
 
Facebook "Lubię to"
 
Motto strony
 
„Pamiętaj, że każdy wiek przynosi
nowe możliwości.
Daj z siebie wszystko – inaczej oszukujesz samego siebie.”
O nic cię nie poproszę - fasti
 
Nigdy się nie ukorzę
o nic cię nie poproszę
zamknę słowa na klucz
wymyję w zimnej rosie
wierszyk jakiś napiszę
życie sobie osłodzę
ukradnę słowa sowie
wiatr pogonię w ogrodzie
nie będę już wiedziała
o wszystkich dylematach
miłości niespełnionej
uczuciach do końca świata
A kiedy czasem nocą
poszukam złudnych cieni
perliście zalśni rosa
na zimnym skrawku ziemi
i wtedy moje serce
w atramentowej toni
odszuka twoje myśli
i z bólem je dogoni
bo jesteś mym marzeniem
i będziesz do końca świata
w Różowej Księdze Uczuć
zapisanym tego lata
Bezsenność
 
w ciemnej ciszy nocy
kroczy cicho zegar
wybija wspomnienia
i czasu przestrzega

srebrny blask księżyca
o tarczę się oparł
oświetlił wskazówki
i wszystko zamotał

czyjeś smutne oczy
wpatrzone w mrok nocy
śledzą czasu przebieg
bezsenności dotyk
Sposób na samotność
 
Wymyśliłam sobie ciebie
W noc bezsenną o poranku,
Gdy uparcie w okno moje
Zerkał księżyc, bard kochanków.

Wymyśliłam sobie ciebie,
Gdyż ma dusza poraniona
Nadawała ciągle sygnał
„Skrzynka żalów przepełniona.”

Wymyśliłam ciebie sobie
Od początku, aż do końca.
Wiem, że nigdy cię nie spotkam,
Muza tylko struny trąca.
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja